Serenaa ⇒ [Oberża "Hulaszcza Podwiązka"]Między ostrzem, a demonem
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
[Oberża "Hulaszcza Podwiązka"]Między ostrzem, a demonem
Posępny krok gościa przywitał wszystkich klientów. Właściciel oberży, podstarzały grubasek o wdzięcznej puszystej tuszy, oraz jego towarzyszka, dość młoda dama o nietuzinkowych kształtach wyłaniających się spod gęstych falbanek, patrzyli tylko zza lady na wysoką, dumną postać stojącą w progu "Hulaszczej Podwiązki". Tajemnicza postać zamknęła za sobą drewniane, na wpół mocowane stalą drzwi. Z kaptura zarzuconego płaszcza spadały duże krople wody. Odbijały się od suchej ziemi i opadały dookoła milczącego podróżnika. Nikt, prócz samego karczmarza, nie rozpoznawał go. Mężczyzna bowiem zbyt często widział ów ubiór, a także kostur ściskany w lewej dłoni Elfa. Zielone, jaskrawe oczy wyłaniające się z cienia w końcu zetknęły się z nim twarzą w twarz. Brakowało tylko jednego łokcia, a zetknęłyby się ze sobą.
- Witaj, Przyjacielu. - Lucan odezwał się cicho nie płosząc przy tym zaciekawionej klienteli zerkającej w jego stronę. - Jeśli można... daj mi gorący miód z piwem oraz coś ciepłego na strawę. Zapłacę po wszystkim.
Mimowolnie spoczął wzrokiem na znajomej kobiecie, Ternettcie. Kokietka sympatyzowała z nim często, kiedyś... dawno dawno temu przy kominku i zbiorach poezji wybranej. Mimo jej zawodu usługiwania w oberży, oraz wyglądu przypominającego wyłącznie portową prostytutkę, należała do osób bardzo mądrych i poczciwych. Rozsądnych, co najważniejsze. Lucan również do niej się uśmiechnął, co zakończyło się ucałowaniem wierzchu prawej dłoni.
Pełen podziwu dla wybornego piękna ciągle młodej Ternetty usiadł niedaleko lady i wyjścia kuchennego, w samym kącie zderzającym z sobą dwie marmurowe, wysadzane kamieniami ściany. Tuż przy kominku Elf zdawał się być nikim więcej prócz jednego z wielu nieznajomych przybyszy pragnących tylko dobrze zjeść, przespać się (czasem z kimś) i ruszyć w dalszą podróż.
Nic bardziej mylnego. Lucan zdjął z siebie płaszcz wierzchni, prezentując ciemną karnację skóry, spiczaste uszy i doskonale wyrzeźbioną sylwetkę. Pokazując po sobie moc, potęgę i pozytywny nastrój oczekiwał podania zamówionego jadła. Kto wie ile jeszcze czasu zajmie mu odczekanie aż przeminie druzgocząca, krzykliwa burza panująca tuż za oknem...
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Kiedy lunął deszcz, Ita znajdywała się jeszcze pośrodku jednego wielkiego pustkowia, przedzierając się przez Równinę Drivii. Żadnych teleportacji, żadnej magii. Gdy wreszcie znalazła się w obrębie Serenay była tak przemoczona, że w zasadzie dawno przestała zwracać na cokolwiek uwagę. Nie mogła sobie jednak odmówić suchego kąta, nawet miska strawy była mile widziana, jeśli tylko rozgrzałaby ją nieco od środka. Hulaszcza Podwiązka wydawała się dobra jak każda inna oberża, bynajmniej nie przerażając swoją nazwą i demonica pewnie stanęła w progu, wpuszczając razem ze sobą potoki deszczu i zimne powietrze wieczora. Rozejrzała się bez pośpiechu, nie dostrzegając niczego specjalnie zajmującego ruszyła w stronę wolnego stołu, nie zaszczycając już nikogo więcej spojrzeniem. Nie była mokra, była przemoczona. Zsuwając z ramion ciężki i ociekający wodą materiał, który do niedawna nazywała płaszczem, rzuciła tęskne spojrzenie w stronę kominka. Niestety strategiczne miejsce zajął już jakiś mroczny elf, ale zawsze można przecież poznać kogoś nowego. Płaszcz spoczął na ramieniu, miecze i plecak ujęła w dłoń, po czym zbliżyła się spokojnie do nieznajomego, przywołując na twarz lekki uśmiech. Włosy miała posklejane od wilgoci, opadały jej w dół przyklejając się do odsłoniętych obojczyków i górnej części pleców. Poza tym miała na sobie sznurowany z tyłu, skórzany gorset i obcisłe spodnie, podtrzymywane szerokim pasem z dużą ilością małych sakiewek. na dekolcie i ramionach wyraźnie były widoczne tatuaże, które nieuświadomionym mogły wydawać się magicznym wzmocnieniem.
W drodze jeszcze zdążyła zawołać do karczmarza o ciepłą strawę, po czym zatrzymała się przed stolikiem elfa. Spojrzała mu w oczy, przekrzywiając głowę nieco na bok i przez chwilę nie mówiła nic. Wreszcie na jej wargi powrócił miękki, jakby koci uśmiech.
- Czy pozwolisz, że ponarzucam Ci się trochę ze swoją obecnością? - zapytała, wierzchem dłoni ocierając krople wody spływające z włosów na jej policzek.
W drodze jeszcze zdążyła zawołać do karczmarza o ciepłą strawę, po czym zatrzymała się przed stolikiem elfa. Spojrzała mu w oczy, przekrzywiając głowę nieco na bok i przez chwilę nie mówiła nic. Wreszcie na jej wargi powrócił miękki, jakby koci uśmiech.
- Czy pozwolisz, że ponarzucam Ci się trochę ze swoją obecnością? - zapytała, wierzchem dłoni ocierając krople wody spływające z włosów na jej policzek.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Lucan z domniemaną niewinnością w oczach spoglądał na małe iskierki ognia wypadające grupami z grubego, kamiennego kominka tuż naprzeciwko siebie. Siedząc przy ścianie, w rogu, mógł obserwować nie tylko płomienny taniec tlących się bali drewna, ale także pozostałych gości "Hulaszczej Podwiązki". Każdego z nich przenikał swoim podejrzanie stoickim wzrokiem. Zielone oczy rozpruwały każdą cząstkę klienteli, badały ją i analizowały. W głowie Elfa rodziły się pomysły, nazwy, imiona i wnioski. Nic nie było w stanie zatrzymać jego przemyśleń pędzących teraz niczym piekielne ogary w drodze do Hadesu. Czarodziej, nużąc się jednak czekaniem na ciepłą strawę, westchnął cicho. Otworzył lekko usta, prawym palcem wskazującym zaznaczył ich środek jakby prosząc stół, aby nie mówił nikomu słodkiej, osobistej tajemnicy.
Czasem chciałby, aby przedmiot mógłby mówić. Czasem Lucanowi wydaje się, że okazałyby się o wiele mądrzejsze od - powiedzmy - Driad, Demonów czy Wampirów. Owszem, nikt nie jest doskonały, ale przecież dana rzecz jest stworzona do jednego, wystarczającego zadania. Stół mówiłby na przykład godzinami o odpowiednim staniu, by nie upaść. Łyżeczka, niedokładnie umyta po poprzednim brudnym gościu gospody, trajkotałaby damskim lekkim głosikiem o trudach ciągłego garbienia się.
I to chyba wywołało lekki uśmiech na twarzy Mrocznego Elfa. Nie wiadomo jednak, czy to reakcja na bardzo podejrzane fantazje o gadających rzeczach, czy to tylko widok pięknej kobiety, która mówiła właśnie do niego. Mag na samo pytanie nieznajomej wpierw zareagował przeciągnięciem się. Wyglądał na dość zrelaksowanego i chętnego do odpoczynku. W dodatku nie przypominał już zmokłej kurki, tylko poważnego, a co najważniejsze - suchego, mężczyznę w sile wieku. To chyba przeważyło szalę zwycięstwa na stronę tajemniczej piękności.
- Może od razu rzucisz się na mnie? - zagadnął sympatycznie z tą swoją niskością, chropowatością głosu. Mroczna chrypka dodająca wdzięku jego głosowi nie tylko odbiła się po uszach okolicznej gawiedzi, ale także wypełzła na całkiem optymistyczny uśmiech Elfa.
- Czy naprawdę jestem już aż taki stary, byś nie rozpoznawała swojego wiernego druha, kochanka i przyjaciela? - spytał wprost z nadal nienaganną potulnością.
- W dodatku w jednej osobie... - mruknął nieśmiało jednocześnie powstając od stołu. Co jak co, ale gościnny to on jest na pewno.
- Przyłączysz się do osobistej uczty, Towarzyszko? Jak za dawnych lat...
Czasem chciałby, aby przedmiot mógłby mówić. Czasem Lucanowi wydaje się, że okazałyby się o wiele mądrzejsze od - powiedzmy - Driad, Demonów czy Wampirów. Owszem, nikt nie jest doskonały, ale przecież dana rzecz jest stworzona do jednego, wystarczającego zadania. Stół mówiłby na przykład godzinami o odpowiednim staniu, by nie upaść. Łyżeczka, niedokładnie umyta po poprzednim brudnym gościu gospody, trajkotałaby damskim lekkim głosikiem o trudach ciągłego garbienia się.
I to chyba wywołało lekki uśmiech na twarzy Mrocznego Elfa. Nie wiadomo jednak, czy to reakcja na bardzo podejrzane fantazje o gadających rzeczach, czy to tylko widok pięknej kobiety, która mówiła właśnie do niego. Mag na samo pytanie nieznajomej wpierw zareagował przeciągnięciem się. Wyglądał na dość zrelaksowanego i chętnego do odpoczynku. W dodatku nie przypominał już zmokłej kurki, tylko poważnego, a co najważniejsze - suchego, mężczyznę w sile wieku. To chyba przeważyło szalę zwycięstwa na stronę tajemniczej piękności.
- Może od razu rzucisz się na mnie? - zagadnął sympatycznie z tą swoją niskością, chropowatością głosu. Mroczna chrypka dodająca wdzięku jego głosowi nie tylko odbiła się po uszach okolicznej gawiedzi, ale także wypełzła na całkiem optymistyczny uśmiech Elfa.
- Czy naprawdę jestem już aż taki stary, byś nie rozpoznawała swojego wiernego druha, kochanka i przyjaciela? - spytał wprost z nadal nienaganną potulnością.
- W dodatku w jednej osobie... - mruknął nieśmiało jednocześnie powstając od stołu. Co jak co, ale gościnny to on jest na pewno.
- Przyłączysz się do osobistej uczty, Towarzyszko? Jak za dawnych lat...
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Gdy dotarła do niej własna pomyłka, roześmiała się głośno i melodyjnie. Teraz, patrząc na niego, wszystko wydawało jej się idealnie znajome. No, może tu czy tam przybyła mu jakaś blizna, nie było to jedank nic znacząco wpływającego na jego wygląd zewnętrzny ani sposób odbierania przez otoczenie. Jedyne usprawiedliwienie jakie jej pozostało to długa podróż w fatalnych warunkach i fakt, że totalnie nie spodziewała się spotkania z nim. Zaskoczenie nie było jednak specjalnie przykre. Właściwie, biorąc pod uwagę rozmaite wypadki tego dnia, znalezienie się w jednej karczmie z tym konkretnym demonologiem nabierało naprawdę bardzo pozytywnego wydźwięku.
- Myślałam, że mi się zwidujesz ze zmęczenia. Dobrze Cię widzieć w jednym kawałku. Jeszcze... - dodała z lekką uszczypliwością, tak typową dla niej.
Cóż, w tym świecie niewiele osób ginęło ze starości. Prędzej czy później każdy trafiał na kogoś, kto był lepszy i nie wystarczyła mu wyłącznie wygrana. Ale takie to życie. Poza tym, naprawdę cieszyła się z tego spotkania. Nie widzieli się... długo. Dostatecznie długo, by demonica przywykła do zasypiania bez niego lub w cudzych ramionach, oraz aby zapomniała, jak dobrze mieć przy sobie kogoś posługującego się magią. Uśmiechnęła się lekko, choć nie był to zbyt radosny uśmiech.
- Jeśli zacznę się na gości wyglądając jak wyglądam, inni pomyślą że jakiś demon przybył razem z nocą... - mrugnęła do niego, po czym jej ton złagodniał nieco - Nic się nie zmieniłeś.
Zbliżyła się do niego i wyciągnąwszy nieco do góry, musnęła lekko ustami jego policzek. Zawsze wolała wyrażać się przez gesty niż słowa, były bardziej szczere. A na pewno mniej puste. Obróciła się lekko i zawiesiła swój mokry płaszcz na oparciu krzesła, po czym opadła na nie z zadowoleniem. Odetchnęła mimowolnie, mogąc nareszcie dać wytchnienie zmęczonym stopom. Osobiście wolałaby, żeby przedmioty nie mogły mówić. A na pewno nie krzesło, na którym posadziła swoje siedzenie.
- No to opowiadaj. Rozdzieliliśmy się zupełnie nagle, co się z Tobą działo przez ostatni czas? - zwróciła się do elfa, zapierając się łokciami o wyszorowany blat stołu. - Jakieś przygody?
- Myślałam, że mi się zwidujesz ze zmęczenia. Dobrze Cię widzieć w jednym kawałku. Jeszcze... - dodała z lekką uszczypliwością, tak typową dla niej.
Cóż, w tym świecie niewiele osób ginęło ze starości. Prędzej czy później każdy trafiał na kogoś, kto był lepszy i nie wystarczyła mu wyłącznie wygrana. Ale takie to życie. Poza tym, naprawdę cieszyła się z tego spotkania. Nie widzieli się... długo. Dostatecznie długo, by demonica przywykła do zasypiania bez niego lub w cudzych ramionach, oraz aby zapomniała, jak dobrze mieć przy sobie kogoś posługującego się magią. Uśmiechnęła się lekko, choć nie był to zbyt radosny uśmiech.
- Jeśli zacznę się na gości wyglądając jak wyglądam, inni pomyślą że jakiś demon przybył razem z nocą... - mrugnęła do niego, po czym jej ton złagodniał nieco - Nic się nie zmieniłeś.
Zbliżyła się do niego i wyciągnąwszy nieco do góry, musnęła lekko ustami jego policzek. Zawsze wolała wyrażać się przez gesty niż słowa, były bardziej szczere. A na pewno mniej puste. Obróciła się lekko i zawiesiła swój mokry płaszcz na oparciu krzesła, po czym opadła na nie z zadowoleniem. Odetchnęła mimowolnie, mogąc nareszcie dać wytchnienie zmęczonym stopom. Osobiście wolałaby, żeby przedmioty nie mogły mówić. A na pewno nie krzesło, na którym posadziła swoje siedzenie.
- No to opowiadaj. Rozdzieliliśmy się zupełnie nagle, co się z Tobą działo przez ostatni czas? - zwróciła się do elfa, zapierając się łokciami o wyszorowany blat stołu. - Jakieś przygody?
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Nie zmieniła się praktycznie w ogóle. Włosy ostrzyżone na sposób młodej wojowniczki teraz sięgały dalej niż ostatnio, wiele lat temu. Wtedy przypominała bardziej amazonkę, chłopczycę wyrośniętą wśród męskiego stanu świata niż wokoło kobiet, dam i kosmetyczek. Lucan taką ją właśnie poznał; osamotnioną, bezbronną... pozbawioną nadziei na lepszy los. Wtedy nawet nie pomyślałby, że tak bardzo przywiąże się do jednostki niższego stanu, ofiary złych istot i dziewczyny skazanej z góry na przykrą przyszłość. Wiele się jednak stało między nimi, wiele przeszli, omówili i zrobili. Razem sięgali wzrokiem, razem chwytali za broń, razem oddychali ciężko wtuleni w siebie. Czasy kiedy byli "razem" minęły, lecz chyba nadal się nie skończyły. Elf odwzajemnił zatem pocałunek muskając wargami odrobinkę radosnych, wiecznie słodkich ust Rasshe'. Zadowolony z wyśmienitego smaku kobiety zaprosił ją do stołu przy którym siedział od krótkich dziesięciu minut. Wpierw poczekał aż zajmie miejsce naprzeciwko niego, dopiero później spoczął, opierając się lewą dłonią o szczyt magicznego kostura. Lucan prezentował się nadal oniemiale. Jego fikuśna, biała fryzura przypominała zastygły ogień chroniący prawą część twarzy. Jedynie co oko prześwitywało, przypominając ździebełko trawy wetknięte między śniegi. Przyjazny uśmiech wyłącznie dodawał mu energii.
- Pozostawienie cię samej było błędem, Kochana Przyjaciółko. Sama jednak wiesz, że moje demoniczne wyprawy są zbyt niebezpieczne i wymagają wyłącznie mojego zaangażowania... - odparł spokojnie. - Nie chcę go jednak popełnić ponownie. Jeśli chcesz wiedzieć to... musiałem się udać głęboko w dół Alaranii, do pierwszych osad krasnoludzkich wydrążonych w najstarszych górach, skałach... kamieniach. Spędziłem tam równo rok. Szukam śladów jednego z najpotężniejszych Arcydemonów. Istoty te, posiadające siłę setek równie mocarnych demonów, bardzo przydałyby mi się... choćby po to, by cię bronić.
Zaśmiał się cicho, jakby kpiąc.
- Pamiętasz, jak zaatakowali nas bandyci, kiedy właśnie siedziałaś za krzaczkami? To było dobre, heh... Wyskakujesz z krzewu malin mając spodnie opuszczone w dół, w dłoniach trzymałaś swoje wierne ostrza... Coś pięknego.
Jednak nie powiedział, czy broń, czy spodnie.
- Pozostawienie cię samej było błędem, Kochana Przyjaciółko. Sama jednak wiesz, że moje demoniczne wyprawy są zbyt niebezpieczne i wymagają wyłącznie mojego zaangażowania... - odparł spokojnie. - Nie chcę go jednak popełnić ponownie. Jeśli chcesz wiedzieć to... musiałem się udać głęboko w dół Alaranii, do pierwszych osad krasnoludzkich wydrążonych w najstarszych górach, skałach... kamieniach. Spędziłem tam równo rok. Szukam śladów jednego z najpotężniejszych Arcydemonów. Istoty te, posiadające siłę setek równie mocarnych demonów, bardzo przydałyby mi się... choćby po to, by cię bronić.
Zaśmiał się cicho, jakby kpiąc.
- Pamiętasz, jak zaatakowali nas bandyci, kiedy właśnie siedziałaś za krzaczkami? To było dobre, heh... Wyskakujesz z krzewu malin mając spodnie opuszczone w dół, w dłoniach trzymałaś swoje wierne ostrza... Coś pięknego.
Jednak nie powiedział, czy broń, czy spodnie.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Lucan znalazł ją w niezbyt szczęśliwym dla niej momencie. Niby odzyskanie wolności oznaczało nowe, dużo lepsze życie, jednak początki nie były zbyt fortunne dla młodej demonicy. Wielu rzeczy musiała się nauczyć, a wcale nie pomagały jej spojrzenia drowa, zazwyczaj rozbawione jej nieudolnością. Co z tego, że próbowała rozkazywać swemu wierzchowcowi z pomocą dominującego Głosu? W Otchłani bestie rozumiały, kiedy się im rozkazywało. Do tej pory zżymała się na wspomnienie tej i podobnych sytuacji.
Czasami zastanawiała się, jak potoczyłyby się jej losy bez Lucana. Nigdy jednak nie wyciągała z tego zbyt dalece idących wniosków. Nie podobał jej się pomysł, że aż tak jest zależna od drugiej osoby. Wolała wierzyć, że i tak osiągnęłaby swój obecny stan. Jednak bliskość elfa była przyjemna, a zapach przypominał dziki wiatr na stepach.
Uśmiechnęła się uroczo, kiedy głośno pożałował pozostawienia jej. Czyżby zwrócił uwagę, że trochę się zmieniła przez ostatni czas, i to zdecydowanie na lepsze...? Zmrużyła oczy, słysząc o niebezpieczeństwie. Nadal się uśmiechała, jednak widać w niej było okruchy niezadowolenia.
- No tak, wszak jestem tylko nieporadną niewiastą, która potrzebuje nieustannej opieki silniejszego ramienia... - wymruczała cicho, patrząc mu prosto w oczy z uniesioną jedną brwią.
Wiedziała, że Lucan zawsze miał potrzebę chronić przedstawicielki "słabszej płci", jednak nic nie mogła poradzić na fakt, że odbierała to jako lekceważenie. Zasłużyła chyba na to, by docenił wreszcie jej zdolności we władaniu bronią. Świat nie kręci się wyłącznie wokół magii, a zimne żelazo można było traktować jako równie dobry, jeśli nie lepszy argument.
- Hmm, krasnoludy... - mruknęła, wspominając nieliczne z nimi kontakty - Jeśli akurat nie piją ani nie śpiewają swoich dziwacznych przyśpiewek, całkiem sensowne z nich istoty. Pomogli ci...?
Urwała, kiedy przypomniał jakże tkliwą historię o napaści bandytów. Chociaż chciała udawać niezadowoloną, nie wytrzymała i zdradziła się szerokim uśmiechem. Rzeczywiście, sytuacja była zabawna. Nie zgodziła się jednak na jego późniejsze sugestie, by niekompletna garderoba Ity stała się obowiązkowym elementem strategii ich obrony. Zaśmiała się lekko.
- Pradawni pomrą, a ty nadal będziesz mi to wypominał. Dajże już spokój. Zresztą, nie widziałeś moich ostatnich wybryków, aaaach, żałuj mój drogi, żałuj... Podróżujesz może w stronę Fargoth? - zmieniła szybko temat, dając mu do zrozumienia, że pikantnych szczegółów tak łatwo nie usłyszy.
Czasami zastanawiała się, jak potoczyłyby się jej losy bez Lucana. Nigdy jednak nie wyciągała z tego zbyt dalece idących wniosków. Nie podobał jej się pomysł, że aż tak jest zależna od drugiej osoby. Wolała wierzyć, że i tak osiągnęłaby swój obecny stan. Jednak bliskość elfa była przyjemna, a zapach przypominał dziki wiatr na stepach.
Uśmiechnęła się uroczo, kiedy głośno pożałował pozostawienia jej. Czyżby zwrócił uwagę, że trochę się zmieniła przez ostatni czas, i to zdecydowanie na lepsze...? Zmrużyła oczy, słysząc o niebezpieczeństwie. Nadal się uśmiechała, jednak widać w niej było okruchy niezadowolenia.
- No tak, wszak jestem tylko nieporadną niewiastą, która potrzebuje nieustannej opieki silniejszego ramienia... - wymruczała cicho, patrząc mu prosto w oczy z uniesioną jedną brwią.
Wiedziała, że Lucan zawsze miał potrzebę chronić przedstawicielki "słabszej płci", jednak nic nie mogła poradzić na fakt, że odbierała to jako lekceważenie. Zasłużyła chyba na to, by docenił wreszcie jej zdolności we władaniu bronią. Świat nie kręci się wyłącznie wokół magii, a zimne żelazo można było traktować jako równie dobry, jeśli nie lepszy argument.
- Hmm, krasnoludy... - mruknęła, wspominając nieliczne z nimi kontakty - Jeśli akurat nie piją ani nie śpiewają swoich dziwacznych przyśpiewek, całkiem sensowne z nich istoty. Pomogli ci...?
Urwała, kiedy przypomniał jakże tkliwą historię o napaści bandytów. Chociaż chciała udawać niezadowoloną, nie wytrzymała i zdradziła się szerokim uśmiechem. Rzeczywiście, sytuacja była zabawna. Nie zgodziła się jednak na jego późniejsze sugestie, by niekompletna garderoba Ity stała się obowiązkowym elementem strategii ich obrony. Zaśmiała się lekko.
- Pradawni pomrą, a ty nadal będziesz mi to wypominał. Dajże już spokój. Zresztą, nie widziałeś moich ostatnich wybryków, aaaach, żałuj mój drogi, żałuj... Podróżujesz może w stronę Fargoth? - zmieniła szybko temat, dając mu do zrozumienia, że pikantnych szczegółów tak łatwo nie usłyszy.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
I raczej słyszeć ich nie chce. Może wyłącznie sobie wyobrażać, ile czasu Ita spędziła wśród mężczyzn, łóżek, sieni i suchych drzew, jak zawsze w towarzystwie poznanego kochanka. Lucan nigdy nie obwoływał jej przecież własną sympatią, kobietą którą zdobył wyłącznie poprzez uwolnienie jej. Prawdę mówiąc, nawet nie śmiał korzyć wojowniczki poprzez wykorzystywanie cielesne. Widział ją przecież pozbawioną honoru, czci i godności, brudną i opuszczoną przez wszelkie dobro. Elf nadal pamięta ten moment i chyba też nigdy go nie zapomni. To tak, jakby uratowanie dziewczyny było dopiero wczoraj. Rasshe'eh widziała go wtedy w bardzo niecodziennym stanie.
Oczy Elfa płonęły żądzą śmierci, uniform maga przylegający do ciała mieszał się z obryzgami przelanej krwi. Dłoń natomiast ciągle trzymała się kurczowo rękojeści kostura. To właśnie ostrzem kosy Lucan pozbawił nieznajomą łańcuchów. Za sprawą siły demonów uwolnił ją, nauczył zaufania, zatroszczył się o odzienie i podstawowe potrzeby. To dziwne, ale nigdy nie prosił o zrewanżowanie, zapłatę za wszystko co uczynił, by teraz Ita mogła żyć... chyba szczęśliwie. Mag nigdy nie powiedział jej wszystkiego: tego co myślał, czego pragnął, a co nadal pozostanie tajemnicą. Lucan pisał bowiem wspaniałą przyszłość Rashee'eh jako własnej adeptki. Nauczony jednak, że nie może rozkazywać cudzym życiem, pozostawił to pragnienie dla siebie. W końcu i tak Przyjaciółka stała się bardzo niebezpieczna i groźna...
- Krasnoludy, hm... Gdyby wziąć pod uwagę, że wszyscy byli martwi, to tak, chyba mi pomogli. Plątali się tylko ciągle pod nogami, nikt ich nie pochował - skwitował poważnie.
- Poza tym ja ci nie wypominam, skarbie. Przypomniałem sobie czasy w których chadzaliśmy ze sobą dosłownie wszędzie... byliśmy nierozłączni. Ty, ja i cała Alarania u naszych skromnych, obolałych podróżą stóp. Obecnie nigdzie nie zamierzam się ruszać, wszystko co zrobiłem wykonałem, pozostało mi tylko czekać na list od mojego bliskiego informatora z Gór Dasso. Ale o tym innym razem. Sęk w tym, że skoro pytasz mnie o Fargoth, to chyba całym ciałem i sercem pragniesz, bym poszedł wraz z tobą, prawda? Nie musisz mnie o to błagać. Pójdę za tobą wszędzie.
Spojrzał z politowaniem na duży kufel piwa, który właśnie padł tuż przed nim. Gruba szklanica pachniała mieszanką chmielu i gorącego miodu, a wypełniona nim po brzegi wyłącznie prosiła się o wypicie. Lucan doskonale wiedział, co jest dobre w Hulaszczej Podwiązce. Jedną z takich "dobrych rzeczy" zdecydowanie jest Mleko Cycatej Piwoszki, zwane tak na cześć obfitej fizycznie żony właściciela oberży.
Oczy Elfa płonęły żądzą śmierci, uniform maga przylegający do ciała mieszał się z obryzgami przelanej krwi. Dłoń natomiast ciągle trzymała się kurczowo rękojeści kostura. To właśnie ostrzem kosy Lucan pozbawił nieznajomą łańcuchów. Za sprawą siły demonów uwolnił ją, nauczył zaufania, zatroszczył się o odzienie i podstawowe potrzeby. To dziwne, ale nigdy nie prosił o zrewanżowanie, zapłatę za wszystko co uczynił, by teraz Ita mogła żyć... chyba szczęśliwie. Mag nigdy nie powiedział jej wszystkiego: tego co myślał, czego pragnął, a co nadal pozostanie tajemnicą. Lucan pisał bowiem wspaniałą przyszłość Rashee'eh jako własnej adeptki. Nauczony jednak, że nie może rozkazywać cudzym życiem, pozostawił to pragnienie dla siebie. W końcu i tak Przyjaciółka stała się bardzo niebezpieczna i groźna...
- Krasnoludy, hm... Gdyby wziąć pod uwagę, że wszyscy byli martwi, to tak, chyba mi pomogli. Plątali się tylko ciągle pod nogami, nikt ich nie pochował - skwitował poważnie.
- Poza tym ja ci nie wypominam, skarbie. Przypomniałem sobie czasy w których chadzaliśmy ze sobą dosłownie wszędzie... byliśmy nierozłączni. Ty, ja i cała Alarania u naszych skromnych, obolałych podróżą stóp. Obecnie nigdzie nie zamierzam się ruszać, wszystko co zrobiłem wykonałem, pozostało mi tylko czekać na list od mojego bliskiego informatora z Gór Dasso. Ale o tym innym razem. Sęk w tym, że skoro pytasz mnie o Fargoth, to chyba całym ciałem i sercem pragniesz, bym poszedł wraz z tobą, prawda? Nie musisz mnie o to błagać. Pójdę za tobą wszędzie.
Spojrzał z politowaniem na duży kufel piwa, który właśnie padł tuż przed nim. Gruba szklanica pachniała mieszanką chmielu i gorącego miodu, a wypełniona nim po brzegi wyłącznie prosiła się o wypicie. Lucan doskonale wiedział, co jest dobre w Hulaszczej Podwiązce. Jedną z takich "dobrych rzeczy" zdecydowanie jest Mleko Cycatej Piwoszki, zwane tak na cześć obfitej fizycznie żony właściciela oberży.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Ona sama nie pamiętała tych pierwszych dni tak wyraźnie jak Lucan. Prawdopodobnie dlatego, że była wówczas w bardzo niskim stanie ducha, jeśli można w ogóle pokusić się o takie określenie w przypadku demonicznych istot. Na początku była po prostu nędznym stworzeniem, niemal pozbawionym woli, uległym i bez własnego zdania. Nawet nie mówiła, robiła tylko to, czego on chciał. Sama nie wiedziała, jak zdołał przywrócić ją do życia. Prawdopodobnie sam nie spodziewał się, że z tamtego strzępka stworzenia może wyrosnąć pewna siebie i swoich możliwości kobieta. Nigdy też nie zapytała, dlaczego jej tam nie zostawił. Były rzeczy, których nie rozumiała w swoim towarzyszu, chociaż zdołała już poznać go naprawdę dobrze. Jeśli komukolwiek na tym czy innym świecie ufała, był to właśnie siedzący przed nią mroczny elf.
- Martwi? Ojej, to nie było monotonnych przyśpiewek o złocie - westchnęła z udawanym żalem - Ale przynajmniej znalazłeś to, czego szukałeś. Cieszę się.
Jego zapewnienie wspólnej podróży wywołało u niej promienny uśmiech, choć wypowiedział wcześniej niebezpieczne słowo "błagać". Ciekawa była, czy umyślnie się z nią drażni. Nie zdziwiłoby jej to, w końcu też musiał mieć z tego nieco przyjemności. Przynajmniej ona by tak robiła.
- Dziewczynka już wyrosła z czepiania się kurczowo rąbka twojej peleryny, zamiast tego chciałaby być uznana przy twoim ramieniu. Sam ocenisz, czy na to zasługuję. Ćwiczyłam - dodała, w zasadzie cały czas nie precyzując co dokładnie ma na myśli - Ale czy nie musisz czekać tutaj na list od informatora? Mogę zmarnować przy wybrzeżu nieco czasu, i tak miałam kilka dni wyprzedzenia w podróży.
Zerknęła na kufel przed elfem. Zapomniała już, jak zmarzła przez podróż. Jeszcze chwilę i zapewne dostanie swoją kolację, która przestała być potrzebna. Nawet było jej odrobinę zbyt ciepło, ale tutaj nie mogła z siebie już zdjąć więcej. Doskonale zdawała sobie sprawę, że i tak część męskich gości zerka w jej stronę zdecydowanie częściej, niż zezwala na to przyzwoitość. Nie przeszkadzało jej to specjalnie. Nie czuła się w żaden sposób zagrożona.
- Martwi? Ojej, to nie było monotonnych przyśpiewek o złocie - westchnęła z udawanym żalem - Ale przynajmniej znalazłeś to, czego szukałeś. Cieszę się.
Jego zapewnienie wspólnej podróży wywołało u niej promienny uśmiech, choć wypowiedział wcześniej niebezpieczne słowo "błagać". Ciekawa była, czy umyślnie się z nią drażni. Nie zdziwiłoby jej to, w końcu też musiał mieć z tego nieco przyjemności. Przynajmniej ona by tak robiła.
- Dziewczynka już wyrosła z czepiania się kurczowo rąbka twojej peleryny, zamiast tego chciałaby być uznana przy twoim ramieniu. Sam ocenisz, czy na to zasługuję. Ćwiczyłam - dodała, w zasadzie cały czas nie precyzując co dokładnie ma na myśli - Ale czy nie musisz czekać tutaj na list od informatora? Mogę zmarnować przy wybrzeżu nieco czasu, i tak miałam kilka dni wyprzedzenia w podróży.
Zerknęła na kufel przed elfem. Zapomniała już, jak zmarzła przez podróż. Jeszcze chwilę i zapewne dostanie swoją kolację, która przestała być potrzebna. Nawet było jej odrobinę zbyt ciepło, ale tutaj nie mogła z siebie już zdjąć więcej. Doskonale zdawała sobie sprawę, że i tak część męskich gości zerka w jej stronę zdecydowanie częściej, niż zezwala na to przyzwoitość. Nie przeszkadzało jej to specjalnie. Nie czuła się w żaden sposób zagrożona.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Lucan chyba ponownie zakpił z realiów życia.
- Oj uwierz. Martwi mają czasem do powiedzenia i zaśpiewania więcej niż żywi. Zresztą, czemu miałbym się tym przejmować? Właśnie zależało mi na tym, by odwiedzić nekropolis, a nie jakieś dudniące życiem miasto. W miejscach pozbawionych tętniących egzystencją serc można znaleźć wiele tajemnic, sekretów... i demonicznych skarbów - odpowiedział z wszelką starannością w głosie, by jego namiętna chrypka jak najlepiej mogła rozgościć się w uszach rozmówczyni. Lucan nie spuszczał wzroku z twarzy Rasshe'eh, i choć on także wyczuwał na sobie sympatyczne uwagi mężczyzn, to zdawał się tym w ogóle nie myśleć. Wolał natomiast skoncentrować się na dziewczynie, której prawdopodobnie nigdy nie nazwał Demonem. Ot, kolejna zagadka jego życia. Elf od dzieciństwa dysponował mocą mogącą ujarzmić istoty Pustki. Mając w sobie jeden z płodów Chaosu nauczył się kontrolować demony, przyzywać je i odwoływać, kontaktować z pozostałymi światami poprzez portale oraz magiczne bramy... ale nie, nawet nie myślał po tym, by kiedykolwiek zniewolić Itę własnymi umiejętnościami. Co prawda traktował ją jako płeć słabszą, krwawiącą co miesiąc i często histeryczną, ale miało to swoje dobre strony. Jedną z nich zdecydowanie był sam fakt opieki i troski, czego Rasshe'eh raczej w swoim życiu nie zaznała.
- Nie potrzeba mi testów ani sprawdzianów, by móc ocenić twoje ćwiczebne praktyki, moja droga. Czysta praktyka zrewanżuje wszystkie te kwestie.
Palcami złapał kufel, który przesunął po stole w kierunku dziewczyny.
- Masz, wypij. Ty tego bardziej potrzebujesz. Zresztą... czy ja powiedziałem, że list ma zostać doręczony dyliżansem pocztowym? - ponownie uśmiechnął się szeroko. - Jest tyle sposobów: teleportacja, telekineza, zwierzęta, poręczenia, sny i wizje... Wiedźmy na miotłach.
Widać, że przed obliczem Rasshe'eh zaczął być zrelaksowanym 'sobą'.
- O mnie się natomiast nie martw. Te parę dni zwłoki możemy spędzić ze sobą bardzo... hm, dogodnie. Wszystko zależy od tego, ile wypijesz.
- Oj uwierz. Martwi mają czasem do powiedzenia i zaśpiewania więcej niż żywi. Zresztą, czemu miałbym się tym przejmować? Właśnie zależało mi na tym, by odwiedzić nekropolis, a nie jakieś dudniące życiem miasto. W miejscach pozbawionych tętniących egzystencją serc można znaleźć wiele tajemnic, sekretów... i demonicznych skarbów - odpowiedział z wszelką starannością w głosie, by jego namiętna chrypka jak najlepiej mogła rozgościć się w uszach rozmówczyni. Lucan nie spuszczał wzroku z twarzy Rasshe'eh, i choć on także wyczuwał na sobie sympatyczne uwagi mężczyzn, to zdawał się tym w ogóle nie myśleć. Wolał natomiast skoncentrować się na dziewczynie, której prawdopodobnie nigdy nie nazwał Demonem. Ot, kolejna zagadka jego życia. Elf od dzieciństwa dysponował mocą mogącą ujarzmić istoty Pustki. Mając w sobie jeden z płodów Chaosu nauczył się kontrolować demony, przyzywać je i odwoływać, kontaktować z pozostałymi światami poprzez portale oraz magiczne bramy... ale nie, nawet nie myślał po tym, by kiedykolwiek zniewolić Itę własnymi umiejętnościami. Co prawda traktował ją jako płeć słabszą, krwawiącą co miesiąc i często histeryczną, ale miało to swoje dobre strony. Jedną z nich zdecydowanie był sam fakt opieki i troski, czego Rasshe'eh raczej w swoim życiu nie zaznała.
- Nie potrzeba mi testów ani sprawdzianów, by móc ocenić twoje ćwiczebne praktyki, moja droga. Czysta praktyka zrewanżuje wszystkie te kwestie.
Palcami złapał kufel, który przesunął po stole w kierunku dziewczyny.
- Masz, wypij. Ty tego bardziej potrzebujesz. Zresztą... czy ja powiedziałem, że list ma zostać doręczony dyliżansem pocztowym? - ponownie uśmiechnął się szeroko. - Jest tyle sposobów: teleportacja, telekineza, zwierzęta, poręczenia, sny i wizje... Wiedźmy na miotłach.
Widać, że przed obliczem Rasshe'eh zaczął być zrelaksowanym 'sobą'.
- O mnie się natomiast nie martw. Te parę dni zwłoki możemy spędzić ze sobą bardzo... hm, dogodnie. Wszystko zależy od tego, ile wypijesz.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Uniosła lekko brwi, dając mu do zrozumienia, że mówi jej o rzeczach zbyt oczywistych. Nie miała pojęcia, jaki był poziom magicznej edukacji wśród tutejszych istot, z pewnością jednak wiedział że w kręgu jej zainteresowań znajdywała się magia. Nawet jeśli nie mówiła o tym głośno i udawała, że magia jako taka jej nie obchodzi, skoro nie może się nią posługiwać. Wiedziała też oczywiście, jak wielką władzę mógłby mieć nad nią jej towarzysz, gdyby tylko zechciał. Zdumiewało ją, że nigdy nie spróbował. Jednocześnie jednak tylko dzięki temu był w stanie zdobyć jej zaufanie. Zawsze przechodził ją dreszcz, kiedy myślała o jego zdolnościach, nie dała mu jednak nigdy tego odkryć. Była dumna, no i zależało jej, by także czuł się przy niej swobodnie.
Zerknęła na jego napój, nieco zaskoczona. Nie uważała, by naprawdę tego potrzebowała i zamierzała dać mu to do zrozumienia. W końcu to on posiadał coś tak dla niej niezrozumiałego, jak pragnienie. Jego kolejne słowa sprawiły jednak, że zmieniła zdanie. Alkohol wydawał jej się całkiem pożądaną opcją.
- To nie możesz mnie spoić za bardzo, bo jeszcze prześpię tych parę dni i co będzie...? - mruknęła łobuzersko, nabierając nieco płynu do ust i przełykając powoli, zdradzając tym samym totalne nieprzyzwyczajenie układu pokarmowego do przyjmowania czegokolwiek z zewnątrz. - Swoją drogą, jesteś naprawdę okropny. Wiesz przecież, że mnie naprawdę nie musisz poić alkoholem.
Paplała, w rzeczywistości starając się przede wszystkim oderwać od własnych myśli na temat jego słów. Wymienione przed niego magiczne metody faktycznie były banalnie proste i jak wszystko ułatwiały, ale ona była uzależniona od własnych dwóch nóg. Zazdrościła Lucanowi, choć za diabła nie dałaby tego po sobie poznać. Nieświadomie musnęła palcami pieczęć, zwisającą z jej obroży. Kiedyś się jej pozbędzie i wszystko wróci na swoje miejsce.
Zerknęła na jego napój, nieco zaskoczona. Nie uważała, by naprawdę tego potrzebowała i zamierzała dać mu to do zrozumienia. W końcu to on posiadał coś tak dla niej niezrozumiałego, jak pragnienie. Jego kolejne słowa sprawiły jednak, że zmieniła zdanie. Alkohol wydawał jej się całkiem pożądaną opcją.
- To nie możesz mnie spoić za bardzo, bo jeszcze prześpię tych parę dni i co będzie...? - mruknęła łobuzersko, nabierając nieco płynu do ust i przełykając powoli, zdradzając tym samym totalne nieprzyzwyczajenie układu pokarmowego do przyjmowania czegokolwiek z zewnątrz. - Swoją drogą, jesteś naprawdę okropny. Wiesz przecież, że mnie naprawdę nie musisz poić alkoholem.
Paplała, w rzeczywistości starając się przede wszystkim oderwać od własnych myśli na temat jego słów. Wymienione przed niego magiczne metody faktycznie były banalnie proste i jak wszystko ułatwiały, ale ona była uzależniona od własnych dwóch nóg. Zazdrościła Lucanowi, choć za diabła nie dałaby tego po sobie poznać. Nieświadomie musnęła palcami pieczęć, zwisającą z jej obroży. Kiedyś się jej pozbędzie i wszystko wróci na swoje miejsce.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Niech wszystkie te rzeczy pozostaną osobistymi sekretami Ity. Dzielenie się z kimś takim jak Lucan jedynie wprawiłyby ją w dobre wibracje, lecz nie zrobiłaby z nimi nic innego prócz odłożenia do szufladki z napisem 'zbędne'. Elf prawdopodobnie nakazałby jej zmienić punkt widzenia albo pogodzić się z tym, że jak na razie to on jest lepszy od niej, nie odwrotnie. Tak czy owak jego troska ani opieka nie malała wraz z kolejnymi zdobywanymi wiekami mijającego czasu. Nadal dbając o kulturę, grzeczność i uprzejmość, nawet podawanie piwa uznał jako przejaw słabości do kobiet. Tego również warto nie wspominać głośno, tak dla zasady, by nie pokazywać po sobie czułych punktów, których z resztą Lucan ma setki. Wystarczy go tylko odpowiednio podejść, by je odkryć.
- Ty też jesteś okropna. Myślałem, że po takim odcinku czasu spotkam cię starą, pełną zmarszczek i w ogóle nieatrakcyjną. Oczywiście musiałem się mylić. Nie dość, że nadal mnie kusisz, kartoflaku, to jeszcze ciągle chodzisz w tych swoich ponętnych gorsetach. A tu proszę - nadal jesteś młoda, ja stary.
Westchnął w zadumie nie spuszczając oczu z twarzy Rasshe'eh.
- Ach... ciekawe, kiedy znudzi mi się w końcu ich odpinanie i ściąganie. Mogło to być moje hobby, gdyby nie fakt, że to zbyt proste.
Widać nie brakowało mu również pewności siebie, która mimo wszystko przyciągała i nakazywała zrozumienie. Nikt tak bardzo nie wierzy we własne umiejętności jak Mroczny Elf-indywidualista o ponadprzeciętnych zdolnościach. Lucan obniżył swój poziom wspaniałości do poziomu stołu przy którym siedział.
- Przez wszystkie dni snu, jakie by ci się trafiły, ciągle byłbym przy tobie - zapewnił. - Jeszcze byś się zdziwiła jak bardzo można być... odprężonym.
Pokręcił głową niezrozumiale w prawo i lewo.
- Rzecz jasna nie powiedziałbym ci, co robiłem przez długie, leniwie płynące doby. Zbyt dobrze mnie znasz, bym musiał mówić.
- Ty też jesteś okropna. Myślałem, że po takim odcinku czasu spotkam cię starą, pełną zmarszczek i w ogóle nieatrakcyjną. Oczywiście musiałem się mylić. Nie dość, że nadal mnie kusisz, kartoflaku, to jeszcze ciągle chodzisz w tych swoich ponętnych gorsetach. A tu proszę - nadal jesteś młoda, ja stary.
Westchnął w zadumie nie spuszczając oczu z twarzy Rasshe'eh.
- Ach... ciekawe, kiedy znudzi mi się w końcu ich odpinanie i ściąganie. Mogło to być moje hobby, gdyby nie fakt, że to zbyt proste.
Widać nie brakowało mu również pewności siebie, która mimo wszystko przyciągała i nakazywała zrozumienie. Nikt tak bardzo nie wierzy we własne umiejętności jak Mroczny Elf-indywidualista o ponadprzeciętnych zdolnościach. Lucan obniżył swój poziom wspaniałości do poziomu stołu przy którym siedział.
- Przez wszystkie dni snu, jakie by ci się trafiły, ciągle byłbym przy tobie - zapewnił. - Jeszcze byś się zdziwiła jak bardzo można być... odprężonym.
Pokręcił głową niezrozumiale w prawo i lewo.
- Rzecz jasna nie powiedziałbym ci, co robiłem przez długie, leniwie płynące doby. Zbyt dobrze mnie znasz, bym musiał mówić.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Tak było prawdopodobnie najlepiej. Oboje znali już dość dobrze swoje granice i wiedzieli, z czym nie powinni przesadzać. A Ita już dawno pogodziła się z faktem, że elf wykazywał się jej zdaniem przesadną opiekuńczością. Dawałaby sobie radę w wielu sytuacjach, do których on raczej niechętnie ją dopuszczał. Akceptowała to jednak, na swój milczący sposób. Czasami miała wrażenie, że on naprawdę widzi w niej zwykłą, kruchą śmiertelniczkę. Czasami miała wrażenie, że chciałaby taką być. Ale to były niebezpieczne i zupełnie nierealne myśli, których szybko się na szczęście pozbywała. Pewne rzeczy były niezmienne. Na przykład ona.
- Ja, nieatrakcyjna? No chyba sobie raczysz żartować - zaśmiała się, z prawdziwą przyjemnością przyjmując jego słowa. - To co dobre nigdy nie powinno się psuć. I nie martw się, staruszku. Wiem, w tym wieku pewnie już niewiele możesz, ale przytulę cię do piersi i będę ci śpiewała kołysankę do uszka.
Światło rzucane przez kaganek odbijało się w jej zielonych oczach, nadając im jeszcze bardziej tajemniczy wygląd. Ogólnie, atmosfera tego wieczora była jakaś taka nierealna. Głuche grzmoty przetaczające się nad okolicą jakby podkreślały, że nie wypuszczą ich stąd i jeszcze przez długie godziny są na siebie skazani. Nie, żeby któreś miało płakać z tego powodu.
- Jeśli chcesz większego poziomu trudności, mogę ci to zapewnić sama - zaśmiała się, po czym sięgnęła za siebie i zaczęła się bawić końcówką jednej z tasiemek, którą sznurowany był gorset. - I tak nie zapowiada się, abyśmy mogli wkrótce opuścić to miejsce...
Po raz kolejny jego słowa wywołały enigmatyczny uśmiech na jej twarzy. Otworzyła usta, by się odezwać, jednak zamknęła je z powrotem i nie dodała niczego, jakby bawiąc się nagłą ciszą. Sięgnęła ręką, powoli odnajdując jego dłoń, jednak zabrała ją szybko - niby spłoszona - kiedy ktoś postawił na stole dwie misy parującego jadła. Roześmiała się cicho i skinęła głową w stronę Lucana.
- Jedz, bo umrzesz z głodu - zaproponowała, jakby do tej pory przez cały czas rozmawiali tylko o pogodzie.
- Ja, nieatrakcyjna? No chyba sobie raczysz żartować - zaśmiała się, z prawdziwą przyjemnością przyjmując jego słowa. - To co dobre nigdy nie powinno się psuć. I nie martw się, staruszku. Wiem, w tym wieku pewnie już niewiele możesz, ale przytulę cię do piersi i będę ci śpiewała kołysankę do uszka.
Światło rzucane przez kaganek odbijało się w jej zielonych oczach, nadając im jeszcze bardziej tajemniczy wygląd. Ogólnie, atmosfera tego wieczora była jakaś taka nierealna. Głuche grzmoty przetaczające się nad okolicą jakby podkreślały, że nie wypuszczą ich stąd i jeszcze przez długie godziny są na siebie skazani. Nie, żeby któreś miało płakać z tego powodu.
- Jeśli chcesz większego poziomu trudności, mogę ci to zapewnić sama - zaśmiała się, po czym sięgnęła za siebie i zaczęła się bawić końcówką jednej z tasiemek, którą sznurowany był gorset. - I tak nie zapowiada się, abyśmy mogli wkrótce opuścić to miejsce...
Po raz kolejny jego słowa wywołały enigmatyczny uśmiech na jej twarzy. Otworzyła usta, by się odezwać, jednak zamknęła je z powrotem i nie dodała niczego, jakby bawiąc się nagłą ciszą. Sięgnęła ręką, powoli odnajdując jego dłoń, jednak zabrała ją szybko - niby spłoszona - kiedy ktoś postawił na stole dwie misy parującego jadła. Roześmiała się cicho i skinęła głową w stronę Lucana.
- Jedz, bo umrzesz z głodu - zaproponowała, jakby do tej pory przez cały czas rozmawiali tylko o pogodzie.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Gdyby tylko mógł spuszczać wzrok tam, gdzie nie sięga! Lucan westchnął w duszy rozgoryczony. Zawsze marzył o ponownym rozplątywaniu kolejnych tasiemek gorsetu Rasshe'eh, wdychaniu zapachu przepoconych kobiecym ciałem ubrań i zaznaczaniu ustami kolejnych fragmentów rozbieranej kochanki. Pozwalając sobie na frywolne fantazje Elf oczywiście nie zapomniał o obowiązującej nadal etykiecie. Z widoczną frasobliwością oparł kostur-kosę o prawą nogę, pozwolił lasce opaść swobodnie jakby była psem lub kotem siedzącym na kolanach. To przecież bardzo miłe uczucie, kiedy przy udach ma się coś, nad czym sprawuje się kompletną kontrolę, władzę... dozór. Takim łańcuchem skojarzeń Lucan ponownie powrócił do osoby demonicy siedzącej naprzeciwko. Propozycję zwiększenia poziomu trudności przyjął z zadowoleniem wypływającym z szerokiego, acz nienatrętnego uśmiechu. Mag, pozbawiony wszelkich złudzeń co do prywatności całego spotkania, napawał się widokiem żłopającej piwo Ity.
Kurczę. Ona z każdą rzeczą wygląda ponętnie. Jeszcze trochę i zacznę jej pożądać nawet wtedy, kiedy będzie się taplała w błocie umorusana w nim po piersi,pomyślał.
Zaraz zaraz... przecież tak już było.
Tym bardziej wdzięcznym spojrzeniem skwitował lico pięknej kobiety. Gestem dłoni podziękował znajomej kelnerce za podanie mało wykwintnego dania, w którym pływało wszystko prócz romantyczności. Lucan w potrawce doszukał się soli morskiej, mięsa wołowego i marchewek. To dziwne, bo nie rosną w regionach Wybrzeża Cienia. Chyba, że to coś pomarańczowego jest skórą dyni. Na samą myśl o jedzeniu jej Mroczny Elf poczuł nieprzyjemne ciarki na karku i plecach.
- Oj, Kochana... - zaczął, jak zawsze nienagannie tajemniczym głosem pełnym mistycyzmu i demoniczności. - Z góry zakładasz, że skoro ja stary, to niedający się do spożycia... Tak się akurat sprawa składa, że uwielbiam być konsumowany, nawet teraz. Wigoru mam tyle, co przed setką lat, a nawet jeszcze wcześniej. Możesz mi tylko pozazdrościć...
Wyprężył się na krześle niczym struna harfy.
- Ale... co tam możesz wiedzieć, wszakże nie sprawdziliśmy tego w praktyce.
Ripostę pozostawił dla Rasshe'eh jako deser kontemplacji.
- A śmierć mi niestraszna. Prędzej umrę z pragnienia prawdziwej kobiety, niźli z braku pożywienia.
Kurczę. Ona z każdą rzeczą wygląda ponętnie. Jeszcze trochę i zacznę jej pożądać nawet wtedy, kiedy będzie się taplała w błocie umorusana w nim po piersi,pomyślał.
Zaraz zaraz... przecież tak już było.
Tym bardziej wdzięcznym spojrzeniem skwitował lico pięknej kobiety. Gestem dłoni podziękował znajomej kelnerce za podanie mało wykwintnego dania, w którym pływało wszystko prócz romantyczności. Lucan w potrawce doszukał się soli morskiej, mięsa wołowego i marchewek. To dziwne, bo nie rosną w regionach Wybrzeża Cienia. Chyba, że to coś pomarańczowego jest skórą dyni. Na samą myśl o jedzeniu jej Mroczny Elf poczuł nieprzyjemne ciarki na karku i plecach.
- Oj, Kochana... - zaczął, jak zawsze nienagannie tajemniczym głosem pełnym mistycyzmu i demoniczności. - Z góry zakładasz, że skoro ja stary, to niedający się do spożycia... Tak się akurat sprawa składa, że uwielbiam być konsumowany, nawet teraz. Wigoru mam tyle, co przed setką lat, a nawet jeszcze wcześniej. Możesz mi tylko pozazdrościć...
Wyprężył się na krześle niczym struna harfy.
- Ale... co tam możesz wiedzieć, wszakże nie sprawdziliśmy tego w praktyce.
Ripostę pozostawił dla Rasshe'eh jako deser kontemplacji.
- A śmierć mi niestraszna. Prędzej umrę z pragnienia prawdziwej kobiety, niźli z braku pożywienia.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Śledziła spokojnie jego gesty, nie mając w zasadzie niczego lepszego do roboty. Inni goście oberży nie byli nawet w kawałku tak bardzo interesujący jak Lucan, a zimne spojrzenie jej oczu dawało im to doskonale do zrozumienia. Wprawdzie nie była telepatką, ale ogarniała w jakich okolicach błądzą teraz myśli jej towarzysza. Nie wymagało to nawet specjalnej empatii, zwłaszcza przy tym, co ich łączyło i w zasadzie nadal łączy. Piła spokojnie swój napój, starając się nie wlać go sobie do płuc. Nigdy nie rozumiała, jak tutejsze istoty mogły to robić tak bez specjalnego skupienia czy zainteresowania, ale najwyraźniej każde z nich opanowało tę technikę mistrzowsko. Ona zmuszona była uważać, gdyż zadławiła się już dziesiątki razy i nigdy nie uważała tego za specjalnie przyjemne. Kiedyś sam Lucan zwykł powtarzać z niedowierzaniem, że demonica zakończy swój żywot przez takie właśnie uduszenie się napitkiem. Nie chciała się przekonywać, czy byłaby do tego zdolna.
Z pewnym rozbawieniem obserwowała, jak elf bada zawartość potrawy oraz jak zmienia się wyraz jego twarzy. Najwyraźniej coś mu nie podpasowało. Ona sama niezdolna była nawet do czucia smaku, stąd niespecjalnie zainteresowała się miską, której zawartość parowała teraz pod samym nosem kobiety.
- Wigor wigorem, ale co jak zemrzesz zawczasu? Przyjemności żadnej, a jeszcze coś należy z ciałem zrobić, okrzykną mnie zabójczynią i po nocy i burzy będę musiała uciekać z miasta... - poskarżyła się, udając że zupełnie nie obchodzi jej jego los i ewentualna śmierć. - Sądzę, że lepiej pozostać przy kołysankach. Naprawdę, to z troski o ciebie, Drogi mój - zapewniła jeszcze, uśmiechając się szeroko.
Typowy mężczyzna. Umrze dla przyjemności, a potem kobieta musi sobie radzić z całym bałaganem, jaki po sobie pozostawi.
Z pewnym rozbawieniem obserwowała, jak elf bada zawartość potrawy oraz jak zmienia się wyraz jego twarzy. Najwyraźniej coś mu nie podpasowało. Ona sama niezdolna była nawet do czucia smaku, stąd niespecjalnie zainteresowała się miską, której zawartość parowała teraz pod samym nosem kobiety.
- Wigor wigorem, ale co jak zemrzesz zawczasu? Przyjemności żadnej, a jeszcze coś należy z ciałem zrobić, okrzykną mnie zabójczynią i po nocy i burzy będę musiała uciekać z miasta... - poskarżyła się, udając że zupełnie nie obchodzi jej jego los i ewentualna śmierć. - Sądzę, że lepiej pozostać przy kołysankach. Naprawdę, to z troski o ciebie, Drogi mój - zapewniła jeszcze, uśmiechając się szeroko.
Typowy mężczyzna. Umrze dla przyjemności, a potem kobieta musi sobie radzić z całym bałaganem, jaki po sobie pozostawi.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 119
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mroczny Elf
- Profesje:
- Kontakt:
Lucan raz jeszcze pokręcił głową na boki. W jego widocznym, lewym oku zabłysnęła gigantyczna iskierka życia, rozpościerająca wokoło siebie niesamowite pragnienie uchwycenia wszystkiego i wszystkich w zapalczywym akcie miłości. Krótko mówiąc: coś sumujące się z połączenia miłosierdzia, miłości, przyjemności i zaangażowania. Ot, i patrzenia także na piękną damę, która raczej nie przyzwyczaiła się do ludzkiego jedzenia, zwłaszcza tego podawanego na żółto-rdzawych talerzach przy ćmokającym ogniem kominku. Oberża "Hulaszcza Podwiązka" nie miała kiedyś dobrej renomy, jedyne po co się tutaj przyjeżdżało - bądź przychodziło - miało śmiało zdejmowane spódniczki i sukienki, raczej jędrne piersi i w miarę ładną, choć pyzatą twarz. Od czasu w którym znana w Serenaa Lady Amorium, jedna z najbardziej wpływowych kokietek, opuściła miasto dla dobra tutejszych mężczyzn, znów zapadł spokój i w miarę widoczna harmonia. Właściciel zadbał o podstawy czystości, pokoje burdelu zamienił w ładne pomieszczenia do wynajęcia na dobę. Pozostała wyłącznie jego druga żona, równie nie grzesząca pięknem, co poprzednia. Czarodziej mógłby tak sobie dłużej wspominać stare dobre czasy, gdyby nie fakt, że miał gościa. Uśmiechnął się do niego kącikami ust, bo mimo wszystko lepiej nie pokazywać zębów trzymając jedzenie w buzi.
Lucan przełknął je szybko, po czym rzekł:
- Oj, Kobieto... - Spokojnie zaczął pochylać się nad stołem. - To byłaby najlepsza śmierć. Mogę cię zapewnić, że wcale nie byłabyś przez nikogo ścigana, tylko wręcz obwołana nietypową bohaterką, mhm. Wielu już próbowało mnie usunąć, raz a dobrze, lecz po kolejnych nieudanych próbach większość straciła ochotę do prowadzenia dalszych spisków przeciwko mnie. Gdyby tak świat dowiedział się o śmierci przez urodziwą, znakomicie wyszkoloną wojowniczkę... - mówiąc to położył prawą dłoń na lewym policzku Rasshe'eh, zaczynając ją głaskać i muskać palcami. - Z drugiej strony, czy mamy w ogóle zakładać co by było gdyby, jeśli nawet nie sprawdziliśmy własnych słów?
Westchnął z zadowoleniem w głosie spoglądając na bok, na okiennice ciskane deszczowym wiatrem.
- Coś wątpię, byśmy szybko wyszli z tego przybytku. Warto zdobyć wolny pokój póki jeszcze jest możliwość... co ty na to?
Skoncentrował wzrok na oczach Ity. Wpatrywanie się w nie było chyba jeszcze lepsze niż samo rozwiązywanie gorsetów, choć Lucan nigdy nie powie tego na głos. Co prawda w dwóch zielonych studzienkach Lucan odnajdywał chęć utopienia, lecz to nie to samo co spoczęcie głowy przy jędrnej, kobiecej piersi.
Przyjaciółka powinna wiedzieć, co takiego ma on na myśli prowadząc ciągle swoją słuszną "grę".
Cholera, znów mi się ciągle odłącza :/
Lucan przełknął je szybko, po czym rzekł:
- Oj, Kobieto... - Spokojnie zaczął pochylać się nad stołem. - To byłaby najlepsza śmierć. Mogę cię zapewnić, że wcale nie byłabyś przez nikogo ścigana, tylko wręcz obwołana nietypową bohaterką, mhm. Wielu już próbowało mnie usunąć, raz a dobrze, lecz po kolejnych nieudanych próbach większość straciła ochotę do prowadzenia dalszych spisków przeciwko mnie. Gdyby tak świat dowiedział się o śmierci przez urodziwą, znakomicie wyszkoloną wojowniczkę... - mówiąc to położył prawą dłoń na lewym policzku Rasshe'eh, zaczynając ją głaskać i muskać palcami. - Z drugiej strony, czy mamy w ogóle zakładać co by było gdyby, jeśli nawet nie sprawdziliśmy własnych słów?
Westchnął z zadowoleniem w głosie spoglądając na bok, na okiennice ciskane deszczowym wiatrem.
- Coś wątpię, byśmy szybko wyszli z tego przybytku. Warto zdobyć wolny pokój póki jeszcze jest możliwość... co ty na to?
Skoncentrował wzrok na oczach Ity. Wpatrywanie się w nie było chyba jeszcze lepsze niż samo rozwiązywanie gorsetów, choć Lucan nigdy nie powie tego na głos. Co prawda w dwóch zielonych studzienkach Lucan odnajdywał chęć utopienia, lecz to nie to samo co spoczęcie głowy przy jędrnej, kobiecej piersi.
Przyjaciółka powinna wiedzieć, co takiego ma on na myśli prowadząc ciągle swoją słuszną "grę".
Cholera, znów mi się ciągle odłącza :/
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
- Ita
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 115
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianka
- Profesje:
- Kontakt:
Dziewczyna wypiła piwo do połowy, po czym odsunęła naczynie od siebie, wyraźnie zmęczona nietypową dla niej czynnością. Zerknęła jeszcze na swoją potrawkę, wzdychając ciężko. Zdawać by się mogło, że wypełnia jaką karę, jednak nie poskarżyła się ani słowem i ująwszy drewnianą łyżkę, rozpoczęła powolne przygotowania do drugiego etapu swych osobistych męczarni. Wiedziała jednak, że dobrze jej to zrobi, z dala od kominka z pewnością nie będzie wiele cieplej niż na zewnątrz. Zaraz jednak pomyślała o osobie siedzącej naprzeciwko i na jej wargi wypełzł leciutki, leniwy uśmiech. Nie, tej nocy nie będzie marznąć. Kąciki jego ust też akurat powędrowały do góry. Ciekawa była, czy myślał o tym samym.
- Ach tak, tak... - powiedziała, wyraźnie nie przejmując się jego słowami, - Gdyby świat dowiedział się o twojej śmierci, różni tacy z kompleksem niepokonanego szukaliby mnie, aby zobaczyć ile jestem warta. A ja staram się nie obnażać moich ostrzy bez potrzeby... - mruknęła, sięgając dłonią do jednego z mieczy i gładząc prostą głowicę jego rękojeści, ciągnęła dalej. - Ale to nic, to tylko znaczy, że nie mogę pozwolić ci umrzeć...
Jego dłoń na jej skórze wywołała przyjemne dreszcze. Był cieplejszy od niej, delikatny, a jednocześnie doskonale pewny swoich działań. Przymknęła na chwilę oczy, wydając z siebie cichy pomruk zadowolenia. Podniósłszy powieki, napotkała jego spojrzenie. Zabawne, jak łatwo jest w takiej chwili zapomnieć o reszcie świata.
- Jeśli nie zdobędziemy wolnego pokoju, zawsze można wyjść na burzę. Nic tak nie elektryzuje, jak dodatkowe echa błyskawic i ciężkie pocałunki grubych kropli deszczu na nagiej skórze... No, chyba, że wy tutaj boicie się burzy...
Demonica zawsze była trochę szalona, jeśli szło o spędzanie czasu wolnego. Lubiła nietypowe rzeczy, bardzo szybko się też nudziła. Teraz zaś wyzwanie zostało rzucone, ciekawa była reakcji. Zresztą, było to dobrym wybiegiem, aby darować sobie męczarnię z parującą wciąż potrawką. Niby Lucan jeszcze jadł, ale sam deklarował, że stojąc przed wyborem, wolałby z głodu zemrzeć. Wstała więc od stołu, podeszła do niego i zbliżywszy wargi, ucałowała jego szyję pod uchem. Owiała go też gorącym oddechem. Zaraz potem jednak odwróciła się z figlarnym uśmiechem i ruszyła w stronę wyjścia z oberży. Skinęła tylko na oberżystę i poprosiła, by ulokował jej bagaże w wolnym pokoju. Mężczyzna, choć początkowo niezbyt zachwycony dodatkową robotą, nie zaprotestował, zwłaszcza po otrzymaniu kilku brzęczących monet. Czasami miewali i takich gości, którzy wymagali więcej pracy. Sama Ita obróciła się do Lucana i posławszy mu pełen obietnic uśmiech, zniknęła za okutymi drzwiami.
Deszcz uderzył w nią momentalnie, zaśmiała się głośno. Zrobiwszy kilka kroków do przodu, zakręciła się w tańcu pod nachmurzonym niebem. Grzmoty były cudowne, co chwila też rozświetlały zupełnie okolicę. Nikogo na zewnątrz, wszyscy trzymali się ciepłych i suchych schronień. Tchórze! Grzechem byłoby zmarnowanie tak pięknej burzy bez odpowiedniej oprawy...
- Ach tak, tak... - powiedziała, wyraźnie nie przejmując się jego słowami, - Gdyby świat dowiedział się o twojej śmierci, różni tacy z kompleksem niepokonanego szukaliby mnie, aby zobaczyć ile jestem warta. A ja staram się nie obnażać moich ostrzy bez potrzeby... - mruknęła, sięgając dłonią do jednego z mieczy i gładząc prostą głowicę jego rękojeści, ciągnęła dalej. - Ale to nic, to tylko znaczy, że nie mogę pozwolić ci umrzeć...
Jego dłoń na jej skórze wywołała przyjemne dreszcze. Był cieplejszy od niej, delikatny, a jednocześnie doskonale pewny swoich działań. Przymknęła na chwilę oczy, wydając z siebie cichy pomruk zadowolenia. Podniósłszy powieki, napotkała jego spojrzenie. Zabawne, jak łatwo jest w takiej chwili zapomnieć o reszcie świata.
- Jeśli nie zdobędziemy wolnego pokoju, zawsze można wyjść na burzę. Nic tak nie elektryzuje, jak dodatkowe echa błyskawic i ciężkie pocałunki grubych kropli deszczu na nagiej skórze... No, chyba, że wy tutaj boicie się burzy...
Demonica zawsze była trochę szalona, jeśli szło o spędzanie czasu wolnego. Lubiła nietypowe rzeczy, bardzo szybko się też nudziła. Teraz zaś wyzwanie zostało rzucone, ciekawa była reakcji. Zresztą, było to dobrym wybiegiem, aby darować sobie męczarnię z parującą wciąż potrawką. Niby Lucan jeszcze jadł, ale sam deklarował, że stojąc przed wyborem, wolałby z głodu zemrzeć. Wstała więc od stołu, podeszła do niego i zbliżywszy wargi, ucałowała jego szyję pod uchem. Owiała go też gorącym oddechem. Zaraz potem jednak odwróciła się z figlarnym uśmiechem i ruszyła w stronę wyjścia z oberży. Skinęła tylko na oberżystę i poprosiła, by ulokował jej bagaże w wolnym pokoju. Mężczyzna, choć początkowo niezbyt zachwycony dodatkową robotą, nie zaprotestował, zwłaszcza po otrzymaniu kilku brzęczących monet. Czasami miewali i takich gości, którzy wymagali więcej pracy. Sama Ita obróciła się do Lucana i posławszy mu pełen obietnic uśmiech, zniknęła za okutymi drzwiami.
Deszcz uderzył w nią momentalnie, zaśmiała się głośno. Zrobiwszy kilka kroków do przodu, zakręciła się w tańcu pod nachmurzonym niebem. Grzmoty były cudowne, co chwila też rozświetlały zupełnie okolicę. Nikogo na zewnątrz, wszyscy trzymali się ciepłych i suchych schronień. Tchórze! Grzechem byłoby zmarnowanie tak pięknej burzy bez odpowiedniej oprawy...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości