Równina Maurat[Gdzieś nad Równiną] Podniebna podróż

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

[Gdzieś nad Równiną] Podniebna podróż

Post autor: Aileen »

- Czekaj... zostawiłam w stajni torbę! - powiedziała, ale Arathain siedział już w siodle.
~ Spokojnie, wszystko jest tutaj - odezwała się Bzura wskazując łbem zapięty na jej szyi ekwipunek Aileen. Czarodziej natomiast począł szeptać, prawdopodobnie jakieś zaklęcie. Słowa utonęły w ćwierkaniu świerszczy, lecz w tym momencie usłyszała zbierającą się magię. Błyskawicznie wskoczyła na grzbiet Bzury, która zaniepokojona parskała i potrząsała głową.
W tym momencie miała wrażenie, że wessał ją jakiś wielki wir. Delikatnie zaszumiało jej w uszach, koncert świerszczy ucichł gdzieś w dole... Zamknęła oczy.
W dole?!
- Zachowaj spokój, każdy reaguje tak na samym początku. Nie patrz w dół, od ziemi dzieli nas kilkadziesiąt metrów, ranisz się własną świadomością - usłyszała głos Arathaina. Serce podskoczyło jej do gardła. Wolała na razie nie otwierać oczu, za to chwyciła się grzywy Bzury. Bardzo realistyczny obraz tego, co zostaje z osoby po upadku z dużej wysokości, pojawił się w jej umyśle.
- Kierujemy się do Meot, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, o świcie będziemy na miejscu. A teraz odpocznij, daj się ponieść na niewidocznych skrzydłach, odpręż się. Bzura już jest w swoim żywiole - dodał. Choć bardzo starał się zabrzmieć radośnie i beztrosko, efekt był podobny do "miło cię widzieć" w wykonaniu Niary. Coś naprawdę musiało go trapić.
Otworzyła oczy. Ostatnia nadzieja, że mag żartuje, prysła - mijali właśnie jakąś niewielką chmurkę. Bzura, czego Aileen nie mogła zrozumieć, radośnie kłusowała w obłokach tuż obok Bryzy, najwyraźniej uważając dryfowanie w powietrzu za świetną zabawę.
Podróż w przestworzach niewątpliwie miała swoje uroki - wszędzie wokół była tylko przestrzeń, gdzieniegdzie chmury. Powietrze było chłodne i rześkie, od czasu do czasu wiatr wiał silniej przynosząc z sobą wilgoć. I ta niesamowita cisza... Gdy pierwszy szok związany z nagłym znalezieniem się kilkadziesiąt metrów nad ziemią minął, elfka odważyła się rzucić okiem na to, co jest pod nią. Niestety (a może na szczęście), światło rzucane przez kostur Arathaina sprawiało, że nie zoczyła nic ciekawego.
- Masz mnóstwo pytań, ja to wiem. Pytaj więc, a postaram się udzielić odpowiedzi - przerwał ciszę czarodziej.
Mnóstwo, owszem. Tyle tego kłębiło się w głowie Aileen, że nie wiedziała od czego zacząć.
- Zanim zacznę cię zasypywać pytaniami, chcę tylko powiedzieć że mam nadzieję, że owa pomoc, której ci mogę udzielić nie jest aż tak pilna. Wątpię, bym w tym stanie mogła zrobić coś użytecznego - powiedziała z goryczą. Długotrwałe używanie magii nadwątliło jej siły. - Do rzeczy. Co popchnęło cię do poszukiwań i wizyty w Efne? Nagle ni stąd ni zowąd spotykasz mnie i twierdząc że potrzebujesz pomocy, fundujesz mi podniebną podróż. Ja nie bez powodu znalazłam się w Efne, mam pewne zadanie do wykonania, pomijając oczywiście doprowadzanie do stanu używalności upadłego anioła. Co i tak na wiele się nie zdało... Wracając do meritum - w Szepczącym Lesie wybuchła zaraza, jednorożce poleciły mi wspomóc Niarę. Nie mogę tak po prostu rzucić tego wszystkiego i gdzieś iść - powiedziała. Teraz, gdy poczuła się w miarę bezpiecznie, zdała sobie sprawę ze swego znużenia. Niby powinna być choć odrobinę wdzięczna Arathainowi za pomoc w ucieczce przed aniołami, ale zbyt wiele miała na i w głowie, żeby teraz wykrzesać z siebie trochę więcej uprzejmości.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

        Chwilowa konsternacja. Mag nie chciał czytać w myślach swojej towarzyszce, ale miał pewność, że go tak po prostu nie zostawi. Przynajmniej dopóki nie dotrą do Meot. Arathain zdecydował, że nic im już nie grozi i może pozwolić sobie na odrobinkę szaleństwa. Dotknął kostura prawą ręką, natychmiast wystrzeliły z niego jaskrawe promyczki, które momentalnie przemieniły się w magiczne świetliki. On sam również musiał odpocząć, a nocna podróż jest co najmniej podwójnie wyczerpująca. "Może chociaż tak jakoś sobie umilę ten czas. Ciekawe, czy ona się połapała..." - nie, nie połapała się. Starzec zbliżył do siebie dwa palce i pstryknął nimi, czym spowodował magią wody poruszenie wśród migoczących światełek. Wyglądało to niezwykle. Z kilkunastu świetlików powstało kilkaset. Te kilkaset uformowało żywy obraz. Poruszał się. Aileen spostrzegła dwie pary skrzydeł - białą i czarną. Potem dołączyła do nich kolejna para, również śnieżnobiała, a po niej jeszcze jedna. Jednak za każdym razem czerń wydawała się bardziej wyraźna, wręcz pochłaniająca wszystko wokół.

        - Na razie pomagasz mi samą swoją obecnością, moja droga. Czas pokaże, czy przez następne dni dane nam będzie wspólnie podróżować. Jestem stary, Aileen, stary, zniedołężniały i w dodatku bardzo chory - rozmówczyni ośmieliła się na niedowierzanie. Na własne oczy (no, prawie własne) była w stanie dostrzec, co wyczyniał pod swoim lokum. Niemniej jednak pozwoliła mu kontynuować. - Podczas gdy inni przeżywają swoją drugą, czarodziejską młodość, ja... ja muszę się borykać z Głodem Wiedzy. Okrutne to zjawisko, okrutnie, wierz mi. Nie atakuje ciała, duszy nie tyka, przejmuje umysł, umysł! - Czarodziej odważnie gestykulował, jakim cudem wciąż trzymał się w siodle - nikt nie wie. - Chcę żyć, nie z czystego kaprysu, ale z obowiązku. Jako jeden ze Strażników Ludzkości po prostu muszę. Z pewnością odpuściłbym sobie dawno temu, gdyby nie przytłaczająca wizja mrocznych czasów, która nawiedza mnie we śnie - odetchnął. Pozwolił odpocząć sobie i słuchającej go Elfce. Przymknął oczy, zanucił sobie tylko znaną piosnkę i wziął kilka głębokich wdechów. W ciszy trwał jeszcze przez dwa pacierze...

        - Pozwól, że dam im odpocząć. - Magik kiwnął na świetliki. Niewiasta domyśliła się, że to nie one się zmęczyły, a ich twórca. Skinęła tylko pospiesznie głową, a wszystkie wróciły wprost do laski Czarownika. - Wiem. Wiem, co muszę odnaleźć, by trwać. Wyjściem jest po prostu stworzenie kwintesencji młodości fizycznej i psychicznej. Ale z drugiej strony jest to po prostu nieosiągalne, nikomu wcześniej nie udało się stworzyć legendarnego Kamienia Alchemików. Ratunkiem okazuje się być Kamień Mocy, ukryty gdzieś na południu Alaranii. W Efne znalazłem kogoś, kto podzielił się ze mną informacjami na jego temat. Błyszczące Jezioro... - dumał.
        - Tak? - Szpiczastoucha nie chciała kończyć konwersacji w tym momencie. Ponadto, "Porywacz" wciąż nie odpowiedział na jedno z jej głównych pytań.
        - Dno Błyszczącego Jeziora, tam go znajdziemy. Lub przynajmniej mały kawałeczek, fragment. Nadzieja prawdziwym ostrzem rozpaczy... - Aileen usłyszała popularne powiedzenie w Kryształowym Królestwie, na dodatek w rodzinnym języku.
        - A co z...
        - Posiadając Kamień w mig rozprawisz się z zarazą. Potem możemy nawet wspólnie odszukać Varleina, jeśli tego zapragniesz, coś w końcu będę ci winny - zakończył. W głowie kłębiło mu się naraz tysiąc myśli. Na szczęście wypił coś na migrenę przed odlotem. Uniósł wzrok ku niebu, w oczekiwaniu na odpowiedź.
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Miast odpowiedzi doczekała się magicznych pulsarów wytworzonych przez maga. Obserwowała z zachwytem, jak za pomocą magii tworzą się tysiące małych światełek. Po chwili uformowały się one w coś na podobieństwo dwóch par wielkich skrzydeł. Jedne z nich jaśniały bielą, drugie wydawały się ciemniejsze od nocy. Nie świeciły, bo czerń nie może świecić, ale... a może jednak? Następnie pojawiły się kolejne białe skrzydła, lecz w miarę ich pojawiania, ciemność pogłębiała się i czasami nawet przyćmiewała ich światło. Efekt był zachwycający, elfka przez chwilę trwała w milczeniu, obserwując magiczne konstelacje.
Czyżby bawił się w metafory? - pomyślała przyglądając się "walce" ciemności ze światłem. Mimo zmęczenia wzniosła wokół umysłu barierę, ubezpieczając się przed wyczytaniem czegokolwiek bez jej zgody.
- Na razie pomagasz mi samą swoją obecnością, moja droga - rozpoczął Arathain. Aileen słuchała uważnie tego co mówił. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w to co słyszy - stary, zniedołężniały i chory mag? Wspomnienia jej pierwszego spotkania z nim były całkowitym zaprzeczeniem tego co twierdził. Powstrzymała się jednak od komentarza - między innymi z powodu jego miny. Dodatkowo światło padające na jego twarz groteskowo pogłębiało te i tak nieliczne jak na jego wiek zmarszczki. Wyglądał po prostu staro, jak wiekowe drzewo w najstarszej części Szepczącego Lasu. I wkrótce też wyjaśnił, co spędza mu sen z powiek. Głód wiedzy - jak sam to nazwał.

Podobną rzecz słyszała już od Varleina - niekończące się poszukiwanie wiedzy, potęgi, zrozumienia... Jednak miała nieodparte wrażenie, że w przypadku Arathaina chodzi o coś zupełnie innego. Nie wiedziała dokładnie jak długo żyją czarodzieje, lecz wyglądało na to, że Arathain stąpa po świecie na tyle długo, by jego obawy nie były bezpodstawne.

Zamilkł, a Aileen pomyślała o tym jednym zastosowaniu magii życia, nad którym od wielu lat prowadziła badania - jak powstrzymać zgubny upływ czasu. Niestety, to zdecydowanie nie było coś, co mogłoby mu pomóc. Teoretycznie mogła powstrzymać starzenie się ciała - ale starzenie się umysłu nadal będzie postępować. Teoretycznie - bowiem coś takiego wymagało tak olbrzymiej ilości energii, że od czasu gdy w ten sposób prawie się zabiła, nigdy nie próbowała podobnych rzeczy na czymś większym od rośliny.

- Pozwól, że dam im odpocząć - przerwał milczenie Arathain. Aileen pospiesznie skinęła głową, zapewne chciał oszczędzać energię. Skrzydła utkane z magii rozmyły się i wróciły do kostura.
- Wiem. Wiem, co muszę odnaleźć, by trwać. Wyjściem jest po prostu stworzenie kwintesencji młodości fizycznej i psychicznej. Ale z drugiej strony jest to po prostu nieosiągalne, nikomu wcześniej nie udało się stworzyć legendarnego Kamienia Alchemików. Ratunkiem okazuje się być Kamień Mocy, ukryty gdzieś na południu Alarnii. W Efne znalazłem kogoś, kto podzielił się ze mną informacjami na jego temat. Błyszczące Jezioro...
To co powiedział, było dla niej całkowitą nowością. Zawiesił głos, jakby chciał zakończyć na tym rozmowę.
- Tak? - usiłowała podtrzymać konwersację. Nie odpowiedział przecież na wszystko o co zapytała.
- Dno Błyszczącego Jeziora, tam go znajdziemy. Lub przynajmniej mały kawałeczek, fragment. Nadzieja prawdziwym ostrzem rozpaczy... - zakończył, przywołując elfie przysłowie. W dodatku w elfim języku.
- A co z...
- Posiadając Kamień w mig rozprawisz się z zarazą. Potem możemy nawet wspólnie odszukać Varleina, jeśli tego zapragniesz, coś w końcu będę ci winny - zakończył.

Uśmiech rozjaśnił jej twarz. "Jeżeli ten Kamień Mocy ocali las... to nawet lepiej, niż gdybym miała wraz z Niarą szukać owego artefaktu. Ona ma Feanturiego, a alternatywne rozwiązanie może okazać się zbawieniem" - pomyślała. Większość wątpliwości została rozwiana.
- Zgoda - powiedziała wesoło. - Będę ci towarzyszyć w poszukiwaniach. A jeśli chodzi o Varleina - czas pokaże. Nie wiem, na ile to co zrobią z nim aniołowie będzie przypominać tego, kogo miałam okazję poznać - dodała po chwili.
- Do Meot jeszcze dosyć daleko, a taka podróż w absolutnej ciszy byłaby bardzo męcząca. Opowiesz mi, jak posprzątałeś ten bałagan, w którym cię zostawiłam?
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

        Gdy tylko Aileen zadała pytanie, poczuła na sobie groźne spojrzenie Arathaina. Przypomniała sobie, w jakich okolicznościach go zostawiła. Chciała się usprawiedliwić, wymyślić coś na szybko, ale nie zdążyła nawet powiedzieć słowa.
        - Pamiętam, jak szybciutko wymknęłaś się z wieży. Nie, byłbym głupi, gdybym cię za to winił. - Na jego twarz na powrót wpłynął uśmiech. Elfka mogła już przestać obawiać się zemsty. - Ano trochę się działo. Goście za nic mieli moje dobre rady. Woleli szarżować na budowlę, niszczyć, niszczyć i jeszcze raz niszczyć. Cóż, przynajmniej ta niebieskowłosa panienka. Nie zapomnę jej. Trenaas oraz czarodziejka, która przedstawiła się jako Rachel, byli skłonni porozmawiać. Dama, której roztrzaskałem powóz - nie. Posągi nie zareagowały na jej obecność. Wparowała ze swoim wężowym przyjacielem, doszczętnie niszcząc wrota. Powiedziałem sobie: "tego już za wiele". Po prawdzie chętnie przyjąłbym gości, ale wolałbym przy nich zachować własną głowę na miejscu, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Przeniosłem ich. Wszystkich! Gdzieś na północ, jak najdalej od siebie - zawahał się i na chwilę przymknął oczy. Zastanawiał się, czy mówić dalej. Milczał jednak przez dobre pół godziny...

        - Wybacz. Jestem nieziemsko zmęczony, choć pewnie na to nie wygląda - odezwał się do długouchej. - Chcesz wiedzieć, co było potem? Dobrze... miałem zamiar teleportować się za nimi, by dać szansę na wytłumaczenie się niebieskowłosej ze swoich destrukcyjnych działań, ale nie mogłem zostawić wieży w takim stanie. Wybiegając myślami daleko w przyszłość doszedłem do wniosku, że to najgorszy z możliwych pomysłów. Postanowiłem wreszcie wziąć się w garść i zadbać o moją przypadłość. Nająłem paru żołdaków, naprawiłem szkody i zniszczenia spowodowane najazdem i wyruszyłem do Efne. Gdyby mój plan się nie powiódł i po odnalezieniu Kamienia Mocy nie byłbym w stanie samodzielnie sprawować kontroli nad własnym umysłem i ciałem, poleciłem kilku krasnoludom wysadzić cały zagajnik w powietrze, by ani jeden zapisek nie dostał się w niepowołane ręce. Teraz jednak mam ciebie do pomocy, wszystko powinno pójść bez problemów. My zaś winniśmy skupić się na pozytywach - uśmiech znów przybrał funkcję maski uczuć. Czy Aileen zdawała sobie sprawę, że Czarownik umiejętnie dobiera słowa, by nie powiedzieć jej wprost, że może zginąć?
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Gdy tylko poczuła na sobie spojrzenie maga, pomyślała sobie, że powinna bardziej uważać na to co mówi. Na szczęście, nie winił jej za ucieczkę tak bardzo, jak się obawiała. Aileen zdawała sobie sprawę z tego, że postąpiła egoistycznie, ale w tym momencie prędzej zeskoczyłaby z konia, niż zaczęła go za to przepraszać.
Ucieszyło ją to, że czarodziej poradził sobie z agresorami. Miała tylko nadzieję, że przymusowa podróż na północ nie pozbawiła ich życia - bądź co bądź zabijać nie lubiła, a wolała myśleć, że Arathain także. Skończywszy opowieść, zamilkł na dłuższy czas. Elfka nie przerywała mu, wszak gdyby chciał, podtrzymałby rozmowę. Pewnie i jemu zmęczenie dawało się we znaki.

Po pewnym czasie odezwał się jednak ponownie, kończąc opowieść. Jednego mogła być pewna - z całą pewnością z Arathainem nie zazna ani spokoju ani nudy. On najwyraźniej także miał ten zadziwiający talent do przyciągania kłopotów.
- Teraz jednak mam ciebie do pomocy, wszystko powinno pójść bez problemów. My zaś winniśmy skupić się na pozytywach - tu poczęstował ją kolejnym fałszywym uśmiechem.
Coś w tej wypowiedzi zdecydowanie jej nie pasowało, tylko jeszcze nie wiedziała co. Była jednak pewna, że Arathain z upodobaniem owija w bawełnę. Tylko po co? Żeby jej nie zrazić?
Tak, już wiedziała, co jej nie pasowało.
"Czy ty naprawdę myślisz, że wyruszając w podróż nie zastanawiałam się nad tym, że mogę zginąć?" - pomyślała pod jego adresem ze złością. - "Oboje mamy interes w tym, by Kamień odnaleźć, a to, że nie wiem co nas tam czeka nie znaczy, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. Bylebym tylko miała wierzchowca, bo Bzura zapewne będzie wolała trzymać się z daleka..."
~ Ja to słyszę... I czy ty naprawdę myślisz, że wyruszając z tobą w podróż nie zastanawiałam się nad tym, ze mogę zginąć? - parsknęła z wyrzutem Bzura, jednak Aileen dobrze czuła jej rozbawienie. Nawet nie zauważyła, że nie mówiła tylko do siebie.

Nagły wybuch śmiechu sprawił, że Arathain zwrócił pytające spojrzenie na elfkę. Aileen błogosławiła barierę na umyśle, była prawie pewna, że Czarodziej zaraz spróbuje sam uzyskać odpowiedź.
- Nie jestem taką ofermą na jaką wyglądam - powiedziała w końcu, odzyskując panowanie nad sobą. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a zastąpiła go powaga. - Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale oboje potrzebujemy tego Kamienia. Ty nawet bardziej niż ja, wszak mogę liczyć jeszcze na Niarę. Już powiedziałam - zamierzam ci towarzyszyć i nawet stado demonów nie sprawi, że zmienię zdanie. No dobrze, stado demonów to może lekka przesada, ale mam nadzieję, że w razie czego mi pomożesz...
- I jeszcze jedno, zanim wreszcie dam ci spokój. Kiedy dotrzemy do Meot, liczę na szczegółowy opis naszej wyprawy. Może ty zdążyłeś się przygotować, ale ja jeszcze przed kilkoma godzinami byłam przekonana, że zostanę w karczmie co najmniej kilka dni, więc nie oszczędzałam energii ani nie zabrałam prowiantu. A teraz oboje spróbujmy trochę odpocząć, ty też miałeś ciężki dzień. Do świtu zostało jeszcze trochę czasu.
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

        "Przestraszyła się?" - nie, wcale tak nie było. Aileen chyba jednak zwróciła uwagę na fakt, że nie na każdy temat powinna wypowiadać się przy Czarowniku. Ten jednakże urazy nie chował, bo i nie potrafił, z czego Elfka była rada. Chyba przepełniała ją świadomość własnych działań, które mogły tragicznie wpłynąć na losy Maga. Jednakowoż duma nie pozwalała wydukać zwykłego "przepraszam". Towarzysz postanowił pokrótce opowiedzieć, co się wydarzyło pod jej nieobecność...

        Zamilkł. Musiał chwilę odpocząć. Choć miał krzepę za pięciu ludzi, wszystko go już przytłaczało i brakowało mu sił. Przymknął swe platynowe oczęta i zaczął medytować, by się w jakiś sposób zregenerować i nie spaść z siodła. Minęło nieco ponad dwa kwadranse, kiedy zbudził się z transu, gotów na bajanie do rana. Dopowiedział co nieco i podarował Aileen najbardziej fałszywy uśmiech, jaki widziała. Coś w tym momencie ją tknęło. Głośne myślenie nabrało nowego znaczenia. Do tej rozmowy na niby dołączyła Bzura. Chichot Szpiczastouchej został zarejestrowany przez Arathaina i skwitowany pytającym spojrzeniem. Liczył, że mu go wyjaśni, nie chciał znowu błądzić gdzieś tam na bezkresnych polach jej umysłu. No dobra, chciał, ale nie mógł. Funkcjonowały jeszcze pewne granice dobrego smaku, a rozwścieczona niewiasta goniąca jakiegoś starca kilkadziesiąt metrów nad ziemią galopując w chmurach... to z pewnością nie skończyłoby się dobrze...

        - Nie jestem taką ofermą na jaką wyglądam - powiedziała w końcu, odzyskując panowanie nad sobą. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a zastąpiła go powaga. - Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale oboje potrzebujemy tego Kamienia. Ty nawet bardziej niż ja, wszak mogę liczyć jeszcze na Niarę. Już powiedziałam - zamierzam ci towarzyszyć i nawet stado demonów nie sprawi, że zmienię zdanie. No dobrze, stado demonów to może lekka przesada, ale mam nadzieję, że w razie czego mi pomożesz...
        - Już nie potrzebuję odpoczynku - skłamał, acz tym razem umiejętnie, Elfka niczego się nie domyśliła. - Moja droga, pozwól, że stadem demonów z przyjemnością zajmę się ja. Może i ciągle narzekam i wyglądam na niezdarę, ale zaprawdę, uwierz mi, na południu Alaranii nie znajdziesz osoby, która specjalizuje się w magii ofensywnej tak dobrze, jak ja - uśmiechnął się, szczerze, Elfka to dostrzegła. Jednocześnie odczuwała niepokój. Wysłała swoje zmysły ponownie na spotkanie z aurą Czarodzieja, by zbadały ją dokładniej. Wyniki tych "badań" okazały się szokujące. Arathain umiejętnie skrywał trzy czwarte własnej energii i mocy. A może to był właśnie ten Głód Wiedzy?

        - I jeszcze jedno, zanim wreszcie dam ci spokój. Kiedy dotrzemy do Meot, liczę na szczegółowy opis naszej wyprawy. Może ty zdążyłeś się przygotować, ale ja jeszcze przed kilkoma godzinami byłam przekonana, że zostanę w karczmie co najmniej kilka dni, więc nie oszczędzałam energii ani nie zabrałam prowiantu. A teraz oboje spróbujmy trochę odpocząć, ty też miałeś ciężki dzień. Do świtu zostało jeszcze trochę czasu.
        - Nie martw się, o wszystko zadbałem. Nie powinniśmy cierpieć niedostatku podczas wyprawy. Wzbij się wyżej, te tereny nie są zbyt bezpieczne - polecił.
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Arathain był wyjątkowo potężnym magiem, dostrzegła to już podczas ich pierwszego spotkania. Jednak nigdy nie była w stanie dokładnie ocenić jego mocy. Nie manifestował tak otwarcie swej siły i raczej nie zależało mu na tym, by ludzie się go bali, w przeciwieństwie do niektórych. A teraz okazało się, że skutecznie udało mu się ukryć większość swej mocy przed jej zmysłami. Dobrze, że przynajmniej nie może wedrzeć się jej do głowy. I dobrze, że najpewniej nie chodzi mu o robienie krzywdy. Co nie zmieniało faktu, że nadal czuła niepokój.

"Pff... Może on jest w stanie odpocząć w siodle i w dodatku kilkadziesiąt metrów nad ziemią, ale mi przydałoby się kilka godzin snu" - pomyślała. Bała się, że rozpraszając uwagę mogłaby ześliznąć się z końskiego grzbietu i spaść, a jednocześnie miała wielką ochotę zamknąć oczy i trochę się zdrzemnąć. Westchnęła i skupiła się na wypatrywaniu jutrzenki. Na polecenie Arathaina, odnośnie wzbicia się wyżej, zareagowała zdziwieniem - w końcu lecieli dzięki jego magii. Bzura jednak w sposób w jaki pokonuje się wzniesienie pokłusowała "pod górę", wznosząc się wyżej, oszczędzając Aileen kłopotliwych pytań. Tym razem elfka zrezygnowała z jakichkolwiek prób patrzenia w dół. Zastanawiało ją, jakież to niebezpieczeństwo można spotkać w przestworzach. Niby słyszała o wiwiernach i innych podobnych kreaturach, ale one nie były zbyt pospolite. No cóż, Czarodziej na pewno miał w tym większe doświadczenie.
Nie zadawała mu więcej pytań. Podróżowali dalej wśród przestworzy, w ciszy przerywanej jedynie parskaniem koni i gwizdaniem wiatru.

Ciąg dalszy - Aileen, Arathain
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość