Ekradon[Miasto] Przyjaciele aż po grób

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek była w sumie ciekawa czy te wszystkie jej zaczepki faktycznie po Samielu spływają jak po kaczce, czy też po prostu świetnie się maskuje. Niby wiedziała, że nie był specjalnie ekspresyjny, ale czy też niedomyślny? Nie by liczyła na cokolwiek z jego strony, ale nie lubiła zawodzić - nawet w swoich małych gierkach. Ami udało jej się wciągnąć w rywalizację bez trudu, a on… Jakby pozostawał obojętny. Słyszał, ale nie wyczuwał podtekstu. Albo no właśnie: po prostu nie reagował. To by oznaczało dla Skowronka porażkę, która bardzo by jej się nie spodobała. Nie zamierzała jednak intensyfikować swoich starań - nie zależało jej na nim tak bardzo, by starać się bardziej niż zwykle.
        - Wiesz… Mistrzowie nie byliby Mistrzami, gdyby dali się tak łatwo zamienić. Więc skład jest w zasadzie ten sam, niezmienny. Ale nie są głupi, jak sam zdążyłeś zauważyć - dodała, uśmiechając się znacząco. Oczywiście, że nawiązywała do tego, że po pierwszym ostrzeżeniu dali Samielowi spokój, a nie próbowali go dalej nagabywać. - Ich elastyczność mogłaby cię czasami zadziwić. Ale możesz spać spokojnie, ta scenka sprzed chwili nie była inscenizacją zrobioną tylko po to, byśmy mogli pogadać i bym mogła wkraść się w twoje łaski na ich zlecenie. Aż tak subtelni nie są - dodała żartobliwym tonem, jednocześnie w duchu uznając, że taka zagrywka byłaby w istocie bardzo sprytna, szkoda tylko, że trudna do zrealizowania. Znaleźć bandę idiotów, których dałoby się poświęcić dla takiego jednego spotkania… Skórka niewarta wyprawki.

        ”Opowiadaj”. Takiej odpowiedzi Skowronek się nie spodziewała – brutalnie szczerej, bez owijania w bawełnę. Myślała, że być może Samiel zada jakieś pytanie doprecyzowujące, coś sam z siebie zasugeruje, a on tak po prostu rzucił „opowiadaj”. Cwana bestia. Elfka myślała, że to ona trzyma wszystkie sznurki w tej rozmowie, a tymczasem siedzący przed nią zabójca zamiast sznurków miał w ręce nożyczki. Ale cóż, Skowronek nie zamierzała teraz się poddać i zdradzić wszystko, co do tej pory tak przed nim ukrywała. Walczyła do końca. Teraz jednak chętnie wykorzystała te kolejne kilka zdań wypowiedzianych przez Samiela, by dać sobie czas na przemyślenie reszty kwestii bez popadania w krępującą i bardzo podejrzaną ciszę.
         – O proszę – zaczęła, jakby coś ją miło zaskoczyło. – Tyle lat na tym świecie, a nadal pociąga cię ryzyko. Musisz być znacznie lepszy niż o tobie opowiadają, skoro taka ciekawość jeszcze cię nie zabiła.
        Elfka uśmiechnęła się i w odpowiedzi na niemą propozycję podsunęła zabójcy swój kieliszek. Zaraz jednak gestem poprosiła go, by więcej jej nie nalewał, ot, tylko tyle ile wypada na luksusowych przyjęciach. I nieważne, że siedzieli w zwykłej karczmie, wolała po prostu pilnować się z alkoholem, bo głowę niby miała mocną (dzięki Przywiązaniu), ale i tak mogłaby pod jego wpływem zrobić jakiś głupi błąd w rozmowie. Podziękowała Samielowi z uśmiechem, po czym zakręciła kieliszkiem, dyskretnie powąchała zawartość i zwilżyła usta, jakby samo to, że miała ledwie trochę wina na dnie wyzwoliło w niej jakieś dystyngowane odruchy.
        - Wiesz… Chaos to wbrew pozorom nie jest naturalny stan - zagaiła swoją opowieść, odstawiając kieliszek. - Teraz długo utrzymywał się w Ekradonie, bo komuś to było na rękę, ale tak naprawdę dobrze jest wiedzieć która ryba jest największa w akwarium. Ale tu rybki wszystkie są równe i za dobrze się znają, okopały się na swoich pozycjach i tylko łypią na siebie nawzajem złowrogo. Duża ryba z zewnątrz mogłaby to zmienić, ale tylko wtedy, gdy lokalne rybki się nie sprzymierzą. Wejście musi być więc spektakularne, trzeba pozbyć się kilku z nich i wtedy będzie spokój, resztę będzie dało się sobie podporządkować. Jeśli będziesz dobrze słuchał, usłyszysz, że pewnym lokalnym tuzom coś się ostatnio nie wiedzie. Komuś coś zginęło, innemu zginął… ktoś. To na razie zdarzenia, które z pozoru nie mają żadnego celu i nie są ze sobą powiązane, ale i tak w akwarium panuje napięcie. Wiedzą, że coś się dzieje i wkrótce rąbnie. Naprawdę wkrótce.
        Skowronek z premedytacją używała metafor i mówiła tak na okrętkę, jak tylko się dało. Nie mogła za wiele zdradzać, nie teraz. Niech jednak Samiel powęszy, jeśli ma ochotę. Ona zostawiła mu już dość wskazówek.
        Elfka dopiła swoje wino i odstawiła kieliszek, patrząc wymownie na zabójcę.
        - Miło było, ale tak jak ty masz dużo czasu wolnego, tak mnie goni robota - oświadczyła, odsuwając krzesło od stołu. - Na mnie już pora. Może jeszcze się spotkamy… A ja w razie czego wiem gdzie cię znaleźć - zapewniła z uśmiechem. Wstała od stołu i bardzo płynnym, zupełnie naturalnym ruchem zbliżyła się do Samiela. Położyła mu dłoń na ramieniu, po czym pocałowała go w policzek.
        - Do zobaczenia - pożegnała się słodkim głosem. - Jestem pewna, że jeszcze się zobaczymy.
        I nie dając zabójcy zbyt wiele czasu na reakcję, wyprostowała się i odeszła, posyłając mu ostatni miły uśmiech. Specjalnie obróciła się przez ramię w ten sposób, by spojrzeć za bar, gdzie spodziewała się zobaczyć śliczną właścicielkę karczmy. Pewnie nieźle ją tym wkurzyła. Ciekawe, czy ta cała Ami będzie robić sceny? Elfka była gotowa wręcz wiać, jeśli będzie musiała, ale i tak było warto. I to nie tylko przez to, że wzbudzi w tamtej zazdrość. Skradnięcie Samielowi buziaka było cenne samo w sobie. O ile przyjemniejsza stała się ta noc, która tak źle się dla niej zaczęła. A jak ciekawy i przyjemny może być następny dzień… Skowronek aż uśmiechała się sama do siebie, gdy wychodziła z karczmy.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Wzruszył tylko ramionami, a później przymknął oczy na krótką chwilę. Nie był pewien, o co miałby zapytać, żeby jakoś naprowadzić ją na to, co konkretnie chciałby, żeby mu może opowiedziała. Mogło tu chodzić o to, że w istocie długo nie zaglądał do tego konkretnego miasta, a przez to nie wiedział też, co się tu aktualnie dzieje, więc może chciał po prostu usłyszeć wszystko to, co Skowronek byłaby mu w stanie powiedzieć. Domyślał się też, że na pewno niektóre rzeczy zachowa dla siebie, chociaż nie miał pewności, że nie zdradzi mu ich później… Ale akurat na to było tyle samo szansy jak na to, że tego nie zrobi.
         – Umiem o siebie zadbać – odpowiedział krótko, zanim jeszcze kobieta zabrała się za właściwe opowiadanie.
         – Są też inne opowieści o mnie i zdarzeniach z moim udziałem, które są mniej lub bardziej upiększone albo ktoś, kto to opowiadał, dał się w pewnym stopniu ponieść fantazji i przez to w takich źródłach mówionych przypisane są mi rzeczy, których nie zrobiłem albo zrobiłem, ale tam jest to przedstawione bardziej… podkolorowane – dodał. Chociaż przed tymi słowami przez chwilę milczał, jedynie można było odnieść wrażenie, że, może, już za chwilę powie coś jeszcze, ale nie jest do końca pewien, czy chce o tym wspominać, czy może niekoniecznie. Później, gdy już uzupełnił kieliszek swój i Skowronka, już się nie odzywał, a zamiast tego po prostu siedział i słuchał jej głosu, a także słów, które padały z jej ust.
Wyciągnął swoje wnioski, przynajmniej tyle, ile mu się udało. Wiedział, że elfka specjalnie nie mówi bezpośrednio i nawet krąży wokół tematu, ale jednocześnie dostał też wskazówki, dzięki którym będzie mógł poszukać informacji na własną rękę i przy innych źródłach. Przy takich, przy których jeśli nie wystarczy jego reputacja i to, czym się zajmuje, na pewno powinny wystarczyć rueny, na których brak przecież i tak nie mógł narzekać. Może zacznie sprawdzać te rzeczy, a może zwyczajnie poczeka na to, aż coś zacznie się dziać, w tym czasie może znalazłby sobie jakąś robotę, chociaż wydawało mu się, że nawet teraz istniała spora szansa na to, że zlecenie to mogłoby być związane z narastającym napięciem w mieście, o którym wspomniała kobieta.
         – Zapamiętam… chociaż jeszcze nie jestem pewien, co chcę zrobić z taką wiedzą – odpowiedział jej, może trochę zbyt krótko jak na to, co powiedziała mu ona. Zawsze mógł też zdecydować się na opuszczenie miasta, czym wskazałby dość otwarcie to, że nie chciałby mieć z tym coś wspólnego i też nie chciałby brać w tym udziału. Tylko, że on już teraz wiedział, że w najbliższym czasie nie opuści Ekradonu, chyba, że akurat zadanie wymagałoby od niego zrobienia właśnie tego.
         – Już mnie zostawiasz? W takim razie liczę na to, że nie było to nasze ostatnie spotkanie – odparł i zanim jeszcze zdążył wstać i ją pożegnać, ona podniosła się jako pierwsza i podeszła do niego. Pewnie, że mógł chociaż trochę zaskoczyć go sposób, w jaki postanowiła się z nim pożegnać, ale jeśli już to poczuł, to zatrzymał to wyłącznie wewnątrz siebie. Co nie zmieniało faktu, że poprzez ten gest Skowronek mogła poczuć, jak policzek zabójcy porusza się lekko, aby na jego twarzy, chociaż na krótką chwilę pojawił się niewielki uśmiech. Nie spodziewał się tego pocałunku, nawet jeśli był on zwyczajny i złożony na policzku, jednak nie miał też zamiaru na niego narzekać.
         – Do zobaczenia – odpowiedział jej i nawet podążył za nią spojrzeniem, gdy kierowała się w stronę wyjścia.

I to samo spojrzenie napotkało też Ami, która co prawda stała za ladą, jednak już od jakiegoś czasu musiała patrzeć się w stronę Samiela… jego i oczywiście jego towarzyszki. Wyraz jej twarzy, a zwłaszcza jej oczu – mrużyła je, jednak dało się zobaczyć, że „coś” ją zdenerwowało i zirytowało – dość jasno dawały do zrozumienia, że widziała też ich pożegnanie. Zabójca niczego nie zrobił, po prostu przeniósł wzrok na inną część sali i dopił wino, a przynajmniej tą jego część, która znajdowała się w naczyniu.
Później wstał, chociaż wziął ze sobą zarówno dzban z winem, jak i kieliszek, w którym je pił. Skierował się w stronę Ami, chciał po prostu zapytać o pokój, za który bez problemu by zapłacił i, w którym mógłby się przespać, jednak zanim jeszcze zdążył wypowiedzieć chociażby jedno słowo, ona odezwała się pierwsza.
         – Co to było? - zapytała podniesionym głosem właścicielka karczmy. Nadal była zdenerwowana, dało się to wyczuć nie tylko w jej głosie, lecz także zauważyć w zachowaniu.
         – Pożegnanie – odpowiedział jej krótko Samiel. On natomiast był spokojny, opanowany, a jego głos brzmiał neutralnie. Tylko, że to w jego przypadku raczej nie było niczym niezwykłym.
         – Czyli to oznacza, że więcej jej nie spotkasz? - zadała mu kolejne pytanie. Zdziwił się, że nie było tam niczego, nawet najmniejszej nuty tego, co może związane było jakoś z nadzieją. Zresztą, tak samo zareagowałby, gdyby coś takiego rzeczywiście się tam znalazło.
         – Hmm… W to akurat wątpię – odpowiedział jej szczerze, chociaż ta zareagowała na to tak, jakby nie dość, że ją okłamał, to jeszcze bez problemu udało jej się wyczuć to kłamstwo. Nie wyglądała na zadowoloną z tej odpowiedzi i nie odezwała się też, a przez między nimi nastała cisza.
         – Mogę dostać klucz do pokoju? - odezwał się, przerwał to narastające powoli i dziwne napięcie. Właściwie, zaczynał czuć się zmęczony, więc z chęcią położyłby się już i może nawet od razu poszedł spać. Ami bez słowa wyciągnęła nieduży klucz spod lady i przesunęła go w jego stronę.
         – Ten, co zawsze – powiedziała i nawet zerknęła w jego stronę. Może zastanawiała się nad czymś, jakimś pytaniem czy coś, przynajmniej wyglądała na taką osobę.
         – Może mo… - zaczęła, jednak nie udało jej się dokończyć, bo Samiel zwyczajnie wszedł jej w słowo.
         – Muszę odpocząć. Sam. Wino zabieram ze sobą. – Po tych słowach po prostu skierował się do dużej sali i później prosto w stronę schodów prowadzących na piętro. Za plecami zostawił ponownie zdenerwowaną elfkę, chociaż tym razem bardzo dobrze znał powód jej stanu emocjonalnego. Wiedział, że gdyby tego nie powiedział, to prawdopodobnie chciałaby albo, żeby został, posiedział z nią i powiedział jej, co się z nim działo przez te lata, albo z tego samego powodu wprosiłaby się do pokoju, do którego klucz mu wręczyła.

Zielona ósemka narysowana na drewnianej zawieszce przy kluczu wskazywała numer pokoju. Samiel udał się do drzwi, na których znajdował się ten sam symbol i je otworzył. W środku znajdował się spory pokój, chociaż umeblowany był raczej standardowo. Haki, na których można było wieszać płaszcze lub inne rzeczy, duża szafa, komoda, stół i krzesła, wygodny fotel stojący aktualnie przy oknie i łóżko. Duże, z baldachimem, takie, na którym mogłyby spać dwie albo nawet trzy osoby. Stały też przy nim dwie szafki nocne, jedna po prawej, druga po lewej. W pobliżu łoża znajdowało się też przejście do mniejszego pomieszczenia, w którym między innymi znajdował się parawan, czy też toaletka, a także balia, którą można było wypełnić wodą.
Samiel wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Na klucz. Najpierw podszedł do stołu, na którym zostawił dzban z winem i kielich. Zdjął płaszcz i powiesił go na haku, na drugim wylądowała torba podróżna, a na kolejnym chusta. Kurtkę rzucił na oparcie jednego z krzeseł, na którym zresztą usiadł i nalał sobie wina. Okazało się, że jednak musiał jeszcze trochę pomyśleć o różnych sprawach, zanim jeszcze pójdzie spać. Czerwony trunek był do tego dobrym towarzyszem. Dopiero po jakimś czasie udał się na odpoczynek. Czy ciekawiło go to, co przyniesie następny dzień? Nie był tego pewien.

Nie zasłonił okna, więc obudził się niedługo po tym, jak promienie słoneczne zaczęły dotykać jego twarzy. Jak długo spał? Nie był pewien, ale wiedział, że wystarczająco - poznał to po tym, że czuł się po prostu wyspany. Przeciągnął się, a później wstał z łóżka. Trochę czasu zajęła mu poranna toaleta, ale ostatecznie wyszedł z pokoju odświeżony (chociaż w tym samym ubraniu) i zamknął za sobą drzwi. Znowu na klucz. A później zszedł na dół - w końcu przydałoby się coś zjeść.
         - Mogę dostać coś na śniadanie? Może być jajecznica, a do tego chleb i dzbanek z wodą - odezwał się, gdy podszedł do lady w mniejszej sali. Od razu sięgnął też do sakiewki i wyciągnął rueny, którymi zapłacił za posiłek. Może dobrze, że za barem stała jedna z kelnerek, a nie sama Ami, która pewnie teraz spała w swojej prywatnej komnacie.
         - Zajmę tamten stolik - dodał jeszcze i skinieniem głowy wskazał stolik oddalony najbardziej na lewo. Pożegnał się z dziewczyną i odszedł od lady, a później zajął wcześniej wskazane miejsce. Wodę i drewniany kubek dostał od razu. Kubek był też częściowo wypełniony przezroczystym płynem, więc Samiel wypił go za jednym razem, a później nalał sobie więcej.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Ulicę rozświetlało odbijane przez śnieg srebrzyste światło księżyca, na nieodśnieżonych chodnikach nie było słychać kroków – było cicho, bardzo cicho. Idącej w cieniu budynków elfki nie było ani słychać, ani widać, choć ta nie starała się ukryć. Jej rasa ogółem, ale przede wszystkim ta konkretna jej przedstawicielka, miały to do siebie, że poruszali się raczej cicho. Nawet strażnicy, gdy mijali ją idąc drugą stroną ulicy, nie patrzyli w jej stronę – jakby była niewidzialna. I dobrze, bo nie miała ochoty zwracać na siebie uwagi. Zamierzała wrócić do siebie i się wyspać, choć nie spodziewała się, by sen nadszedł szybko. Miała nad czym myśleć.
        Samiel… Nie widziała go dziesięciolecia. Naprawdę myślała, że w końcu ktoś go dopadł. Jednak on żył, był teraz w tym samym mieście co ona, szukał zlecenia i jasno dał jej do zrozumienia, że mógłby przyjąć robotę od niej. Czy też robotę Z NIĄ. To nawet lepiej – nie pozwoliłaby mu działać w pojedynkę. To był jej plan, jej zemsta, jej chwila chwały. Ale z jego pomocą… To kusiło. Wkrótce może stać się bardzo gorąco, dobrze byłoby mieć po swojej stronie potężnego sojusznika. Samiel był takim sojusznikiem. Czy ufała mu na tyle… O tym cały czas myślała.
        Nogi zaniosły ją w skromne sąsiedztwo ubogiego, ale w miarę bezpiecznego podmurza. Niektórzy nazywali tę okolicę „świątynną” – to przez stosunkowo gęste nagromadzenie świątyń różnych kultów i zakonów. Ona skierowała się w stronę niskiego, przysadzistego budynku otoczonego wysokim murem – żeńskiego zakonu. Niejedna osoba, która ją znała, śmiałaby się do rozpuku widząc to – Skowronek, która tak uwielbiała grać dziwkę, uwodzić mężczyzn i mącić, w żeńskim zakonie? Właśnie na tym polegał jej plan – zatrzymała się tam, gdzie nikt się jej nie spodziewał. Ale nie zrezygnowała ze starych nawyków – wystarczyło patrzeć na nią teraz, gdy w środku nocy zakradała się do jednego z pokoi, wspinając się po pozbawionej liści winorośli.
        Pomieszczenie, do którego się wślizgnęła, było jej prywatnym pokojem. Czy tam celą – zwał jak zwał. Miała tu łóżko, drewnianą ławeczkę i przybory toaletowe – skromnie jak na zakon przystało. Ale było ciepło, sucho i czysto i to jej wystarczyło. A siostrzyczki kupiły jej bajeczkę, by ją przygarnąć, bez mrugnięcia okiem, z czego ona teraz skrzętnie korzystała. Po zdjęciu i schowaniu swoich „roboczych” ubrań wślizgnęła się pod sztywną pościel i z westchnieniem ulgi umościła się na posłaniu. Już nie miała ochoty roztrząsać swojej sytuacji – zimowego powietrze otrzeźwiło jej myśli i teraz uznała, że już wie, co zrobi następnego ranka. Dlatego zaraz obrócił się na drugi bok i zasnęła.

        Rano – już normalnie, kulturalnie, drzwiami – z pokoju wyszła zupełnie inna Skowronek, niż weszła do niego w nocy. Tamta była drapieżna i niebezpieczna, ta zaś… niewinna jak tylko mogła być dorosła, piękna kobieta. Włosy miała zaplecione w praktyczną koronę, która tylko przypadkiem podkreślała jak smukłą szyję miała. Zamiast spodni i butów z miękkimi podeszwami miała na sobie typową suknię ubogiej mieszczanki i trzewiki nadające się do spacerów, a nie biegania po dachach. Pasował jej gołębi błękit ubrania, naprawdę sprawiała dzięki temu wrażenie przyzwoitej, dobrze wychowanej dziewczyny.
        - Niech będzie pochwalony – przywitała się bardzo miłym tonem z siostrzyczkami, które akurat szły korytarzem.
        - Niech będzie pochwalony, pani Hayley.
        Tak – pani. No bo jaka dziewczyna dostałaby schronienie w zakonie bez konieczności przystępowania do niego? Świeżo upieczona… wdowa. Siostrzyczki myślały, że mają do czynienia z dziewczyną, która w pożarze straciła dobytek życia i męża, który do ostatniej chwili starał się uratować jak najwięcej osób z płonącego budynku. Zmarł jako bohater, a ona musiała jakoś stanąć na nogi po tak dotkliwej stracie. Potrzebowała tylko kąta do spania na parę tygodni, nim znajdzie pracę i coś sobie wynajmie. W mieście nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc – w ogóle nie miała rodziny, bo razem z mężem pochodzili z domu dziecka, gdzie razem dorastali i pobrali się gdy tylko opuścili jego mury. Komu by się łezka w oku nie zakręciła, gdyby usłyszał taką historię, opowiedzianą jeszcze w bardzo przekonywujący sposób. Skowronek grała kobietę, która nigdy nie miała w życiu łatwo, ale nie poddawała się i choć spojrzenie miała smutne, dalej szła przed siebie, starając się odmieć swój los. Z tym odmienianiem losu było trochę prawdy, ale nie do końca tak, jak to wydawało się siostrzyczkom. Nie wiedziały, że tak naprawdę dają schronienie strasznej diablicy. Ale to nic, bo i tak nie widziały jej całymi dniami – Skowronek wychodziła na całe dnie, ponoć do pracy w szwalni. Teraz również ponoć tam zmierzała. Tak naprawdę jednak miała inne, ważne sprawy do załatwienia.

        Skowronek nie miała żadnej gwarancji, że Samiel nadal był w karczmie. Założyła jednak, że zechce się on wyspać i zjeść porządny posiłek nim gdziekolwiek się ruszy, więc skoro sama wyszła skoro świt, miała szansę go złapać. Kręciła się w okolicy Dębowej Karczmy starając się nie rzucać w oczy. Była cierpliwa i miała doświadczenie w takim czatowaniu na swój cel. To wkrótce się opłaciło. Zabójca wyszedł z lokalu, a Skowronek poszła za nim. Wkrótce zrównała się z nim i wsunęła my rękę pod ramię jakby byli parą na przechadzce.
        - A gdybym ci powiedziała, że to wszystko co powiedziałam ci wczoraj to ściema, w którą ktoś bardzo chce, by wszyscy uwierzyli? - zaczęła jakby nigdy nic, bez przywitania, lekkim tonem pogawędki podczas spaceru. - Przyjaciół nie interesuje żadna działka na stałe, mobilność jest tym, co stanowi jedną z ich zalet. Ale komuś na rękę jest by mieli wrogów. I coraz więcej... przykrych wypadków jest przypisywane tym, którzy chcą się wtrącać w nieswoje sprawy. Ale nikt nikogo za rękę nie złapał. I te roboty są jakieś takie... niezbyt profesjonalne. Nie ginie nic poważnego. Nie ginie też nikt poważny. Jakby komuś zależało tylko na sprawdzeniu ich czujności. Szturchają kijem psa by sprawdzić kiedy warknie. Tak to wygląda. Ale kij nie trzyma wcale ten, którego wszyscy podejrzewają.
        Elfka przerwała i spojrzała czujnie na Samiela - domyślił się, co chciała mu powiedzieć? Nawet jeśli, nie dostrzegła tego w jego oczach. Westchnęła.
        - Z wami, mężczyznami, nie da się rozmawiać subtelnie - oświadczyła lekko nadąsanym tonem. - To powiem ci coś jeszcze. Wierność to coś, na co trzeba sobie zasłużyć. I głupiec, który za wcześnie skreśli swoją Przyjaciółkę, bo tego kwiatu jest pół światu, gorzko tego pożałuje. Bo nie ma nic gorszego niż kobieta, którą się oszukało. - Kolejne dramatyczne westchnięcie. - A ja w aksamitnym pudełku zamiast pierścionka zaręczynowego dostałam zaproszenie na ślub z inną. Mnie się tak nie porzuca. Ja tego tak nie zostawię. Ale nie będzie działać według zasady „palec za palec”, ja za palec oderżnę im obie ręce. Mnie się tak nie traktuje – dodała stanowczym, mrocznym tonem.
        - No i co ty na to? - zapytała Samiela. - Co powiesz, gdy teraz zapytam, czy chcesz się pakować w tę zemstę? Ile jest ona dla ciebie warta?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie spieszył się z jedzeniem. Nie miał pilnych spraw, którymi musiał się zająć, nikt go nie ścigał i tak dalej, więc nie musiał przecież zjadać jak najszybciej tego, co sobie zamówił. Poza tym, było to naprawdę dobre śniadanie i ten posiłek – a także wczorajsza kolacja – był dobrą odskocznią od racji żywnościowych, którymi Samiel pożywiał się przez jakiś czas, gdy akurat był na szlaku. Przy okazji myślał też trochę o tym, co chce dziś zrobić. Miał już nawet jakieś pomysły, które głównie i tak związane były z tym, co powiedziała mu Skowronek. Już wczoraj, gdy postanowiła go opuścić, myślał o tym, żeby jakoś zweryfikować jej informacje, a może nawet dowiedzieć się też czegoś więcej na ten temat, ale ostatecznie zrezygnował i uznał, że woli się przespać. A teraz miał cały dzień przed sobą, więc czemu nie poszukać informacji na własną rękę. Poza tym, miał też w głowie inne jej słowa, te dotyczące możliwej współpracy z nią przy zleceniu, które mogłaby dla niego mieć. Nadal nie wiedział, czy mówiła poważnie, czy może sprawdzała go, ale on odpowiedział jej zgodnie z tym, co myślał i był gotów na to, żeby jej pomóc, jeżeli byłoby to potrzebne. Pogrążony w swoich myślach, nawet nie zauważył, że na jego talerzu pozostała jedynie pusta przestrzeń – dostrzegł to, gdy po kilku stuknięciach widelcem w talerz, nie trafił w żaden kawałek śniadania i spojrzał w dół, na stół i na samo naczynie. Westchnął cicho, sam do siebie, a później wstał od stołu. Kobieta stojąca za ladą szybko to zauważyła, w końcu aktualnie w sali tej przebywał tylko on, jeżeli chodziło o klientów przynajmniej, i wysłała w jego stronę kelnerkę, która zabrała pusty talerz, sztućce, kubek i dzban z pozostałą w nim wodą. Gdy wychodził z małej sali, pożegnał się dość oszczędnym skinieniem głowy z kobietą, później przeszedł przez główną salę, aby na koniec dotrzeć do drzwi wyjściowych i dostać się na ulicę.

Nie wyczuł od razu, że ktoś go obserwuje, jednak żył już na świecie tak długo, że od razu był świadom czyjejś obecności i tego, że osoba ta go śledzi – nawet, jeśli ktoś był naprawdę dobry w takiej robocie. Przygotował się na ewentualną konfrontację, miał też w głowie różne plany, które na pewno zmieniałyby się albo nawet nakładały jeden na drugi, w zależności od rozwoju sytuacji. Zostało mu tylko znaleźć odpowiednie miejsce, w którym mógłby się zaczaić i zaskoczyć osobę, która go śledzi… Tylko, że dość szybko okazało się, że nie będzie musiał robić tego wszystkiego, bo nie był to ktoś, kogo nie znał, a Skowronek, której w pierwszej chwili nie rozpoznał przez strój, który miała na sobie. Rozpoznał ją po głosie, chociaż chwilę wcześniej poczuł, jak kobieta wsuwa mu rękę pod ramię i nawet spojrzał na nią, ale w tym samym czasie zdążyła się już odezwać… więc tak, tym razem rozpoznał ją po brzmieniu jej głosu.
         – Dobrze wyglądasz w tym stroju – odezwał się do niej pierwszymi słowami. Było to właściwie trzecie lub czwarte zdanie, które dziś wypowiedział. Wcześniej tylko odezwał się do kobiety w „Dębowej Karczmie”, żeby zamówić sobie coś do jedzenia. Wysłuchał tego, co miała mu do powiedzenia, w końcu tak od razu przeszła do tematu i nawet nie przywitała się z nim, więc może były to ważne informacje.
         – Czyli ktoś chce się pozbyć Przyjaciół lub bardzo im zaszkodzić? I… wykorzystuje do tego swoich najemnych zabójców, których robotę zwala na tych, którzy tak naprawdę jej nie wykonują? A osoba, która za tym stoi stara się też, żeby wyglądało to na plan kogoś, kto tak naprawdę może nie mieć z tym niczego wspólnego, ale jednocześnie jest też osobą, którą uważa się za osobę, która jak najbardziej mogłaby uknuć sobie coś takiego? - zadał jej kilka pytań. Właściwie, nie był do końca pewien, czy na pewno dobrze ją zrozumiał i tymi pytaniami badał „grunt”. Sprawdzał, czy na pewno pomyślał o tym, o czym chciała, żeby pomyślał. Cóż… po jej reakcji i następnych słowach wydawało mu się, że może nie do końca ma rację. Zresztą, po chwili wzruszył lekko ramionami, co Skowronek mogła też poczuć, bo przecież jej ręka ciągle znajdowała się pod jego ramieniem.
         – Najpierw zapytam cię o coś jeszcze – odparł, gdy skończyła. Jednak nie zadał od razu pytania, najpierw spojrzał na nią i patrzył się tak przez naprawdę krótką chwilę. Dopiero po tym postanowił odezwać się ponownie.
         – Ten ślub… Mówiłaś o prawdziwym zaproszeniu na ślub czy po tym także kryło się coś innego? I, jeśli to pierwsze, to ślub ten już się odbył czy dopiero się odbędzie? - zapytał. Może nie brzmiało to, jakby było ważne, bo przecież zapytał o to głosem, w którym na próżno było szukać emocji, ale dla niego było dość istotne. Musiał to wiedzieć, bo musiał psychicznie przygotować się na ewentualność taką, że jeśli zdecyduje się na współpracę z nią, to możliwe, że będzie również towarzyszył jej na tej uroczystości. Wolałby… cóż, najprościej mówiąc, zwyczajnie tego uniknąć, więc na pewno odetchnąłby z ulgą – najpewniej wyłącznie w duchu – gdyby dowiedział się, że nie będzie musiał brać w czymś takim udziału. Jednak, jeśli byłoby inaczej, to wolałby wiedzieć o tym już teraz, żeby mieć aż za dużo czasu na to, żeby samego siebie przygotować na coś takiego. Nie miał jakieś traumy związanej ze ślubami i nie bał się ich też, po prostu nie lubił uczestniczyć we wszelakich balach i innych przyjęciach, gdzie pojawia się dużo gości, zwłaszcza takich, których nie znał. W takich sytuacjach nie mógł się rozluźnić i cały czas był ostrożny, gotowy do akcji i miał też wyostrzone zmysły, którymi ciągle badał swoje otoczenie. Przeważnie po czymś takim, gdy już z ulgą mógł opuścić takie miejsce, szybko robił się zmęczony.
         – Na pewno mniej niż jest warta dla ciebie, w końcu to twoja zemsta. Znam za mało szczegółów i w czasie całej akcji może pojawić się bardzo dużo różnych zmiennych, więc aktualnie ciężko jest mi określić cenę – odpowiedział. Mógłby ponownie wzruszyć ramionami, może nawet chciał to zrobić, ale powstrzymał się przed tym.
         – I, tak. Podtrzymuję to, co powiedziałem ci wczoraj. Jeżeli chcesz mojej pomocy, to mogę ci ją zapewnić – dopowiedział. Był gotów pomóc jej z tym, jaśniej już się chyba nie dało tego powiedzieć. Ciekawe, co odpowie mu na takie słowa. I, co ważniejsze, postanowi go wtajemniczyć, czy nadal będzie trzymała go w niepewności?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek być może była świadoma, że Samiela nie będzie się dało długo śledzić pozostają niezauważoną i być może właśnie dlatego się nie starała. Albo po prostu nie była dość dobra – tak naprawdę tego typu podchody nie leżały w zakresie jej specjalizacji. Ona była z tych, które działały albo nocą, gdy absolutnie nikt nie mógł jej zobaczyć, albo w świetle dnia, na świeczniku. Takie półcienie, półśrodki to nie było dla niej, od takich robót Przyjaciele mieli kogo innego. Skowronek zaraz jednak upomniała się, że nie może tak myśleć – to nie była już jej organizacja, nie mogła ratować się myślą, że ma na podorędziu kogoś bardziej odpowiedniego do roboty. Swoje zadania musiała wykonywać absolutnie sama, a w przyszłości będzie musiała dobrze weryfikować czy na pewno postawione przed nią zadanie jest dla niej wykonalne. Takie były cienie bycia wolnym strzelcem.
        Samiel jednak radził sobie w tym fachu całkiem dobrze. Wystarczyło spojrzeć na jego minę, gdy w końcu elfka się ujawniła – jakby dokładnie tego się spodziewał. Nawet zdobył się na komplement, który była Przyjaciółka przyjęła z czarującym uśmiechem jak całkowicie przeciętna dziewczyna.
        - Och, dziękuję – odparła. Zachowała dla siebie uwagę, że wszyscy faceci mają słabość do spódnic, bo jednak wydawało jej się, że zabójca, z którym szła pod rękę, nie był psem na baby. No co, miło było myśleć, że podobała mu się ona sama, a nie to, że miała na sobie kieckę. Zaraz zaczęła więc snuć swoją opowieść, a gdy skończyła, spojrzała na Samiela, oddając mu głos. Dobrze jej się słuchało jego przypuszczeń, bo do pewnego momentu bardzo dobrze pokrywały się z rzeczywistością – inteligentna bestia, domyślna. Coraz bardziej się przekonywała, że współpraca z nim mogłaby być całkiem satysfakcjonującym doświadczeniem. Nie odgadł co prawda wszystkiego, ale jego przypuszczenia dało się łatwo naprostować. I tak dobrze sobie poradził zważywszy, że elfka nie starała się mówić ani łatwo, ani tym bardziej wprost. Gdy dodała, że to chodzi o jej prywatną zemstę, wiedziała, że już wszystkie elementy układanki w głowie zabójcy wskoczyły na swoje miejsce. Ponownie na niego spojrzała, by sprawdzić co o tym myśli. Ich spojrzenia się spotkały, a Skowronek odebrała to jako niewerbalną konfrontację. Wytrzymała jego wzrok i bez żadnej nerwowości czekała, aż zada swoje pytanie. Może nawet odrobinę zachęcała go samym wyrazem twarzy. Nie czuła się nerwowa, mimo że pozwoliła mu zerknąć w swoje karty. Gdy już zabierała się za realizację jakiegoś planu, nie było mowy o wahaniu. Jaka byłaby z niej w przeciwnym razie Przyjaciółka? Pewnie martwa. A tymczasem ona była tylko… była.
        Pytanie Samiela wydało jej się mimo wszystko urocze – opowiedziała o piekle, które chce zgotować półświatkowi Ekradonu, a jego najbardziej zafrapowała wieść o weselu. Jakie to miłe!
        - Och, to była tylko metafora – odparła lekko. – A co? Czyżbyś przez moment pożałował, że się spóźniłeś i kto inny próbował zgarną ci mnie sprzed nosa? – zaczepiła go. – Nie martw się, nadal jestem wolna, nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej byłam.
        Niby przypadkiem tym razem to Skowronek wybrała uliczkę, którą szli. Bardzo cichą i pustą, taką, na którą nie wychodziły nawet okna kamienic, bo budynki stały w tym miejscu za blisko, by miało to jakikolwiek sens.
        - Dobra, dobra - zmieniła nagle ton na bardziej profesjonalny. - Wiem, że to nie jest robota, którą łatwo wycenić, ale czegoś musisz chcieć w zamian. Chcesz przysług, pieniędzy, robota za robotę? Musisz mieć jakąś stawkę.
        Elfka westchnęła - zdała sobie sprawę, że ta rozmowa nie doprowadzi ich nigdzie, jeśli nie odsłoni jeszcze kilku kart.
        - To ja od kilku tygodni mącę w tym mieście - powiedziała mu cicho, tak by nawet koty w piwnicznych oknach jej nie słyszały. - Chcę wszystkich tu podpuścić przeciwko Przyjaciołom. Oni mnie wystawili, Samiel. Wysłali na misję, gdzie miałam zginąć. Tylko przypadek i dziwnie ogarnięty chłopak od Mant sprawiły, że żyję. Skreślili mnie za błahostkę i skazali na upokarzającą śmierć. Ze mną tak się nie gra, ja takich wyroków nie przyjmuję. To działo się rok temu. Teraz wszyscy myślą, że nie żyję. Wszyscy poza tobą. Nikt więc nie będzie mnie szukał. A ja chcę zemsty. Zamierzam w najbliższym czasie wykonać jeszcze dwa skoki w tym mieście. Duże - przyznała szczerze. - I nie ukrywam, że przydałaby mi się pomoc. Nie chcę byś cokolwiek robił za mnie, tylko ze mną. Bo… Jak już ci wspomniałam, te skoki nie są idealne. Ktokolwiek będzie szukał zemsty, musi pamiętać na kim ma się mścić. Chcę mieć pewność, że wybiorą odpowiedni cel.
        Gdy teraz patrzyło się w oczy Skowronka, nie była już tą panną, z którą przed chwilą zabójca szedł ulicą. Jej spojrzenie było twarde, nieustępliwe, groźne. Można było uwierzyć, że miała tak szeroko zakrojony plan i zamierzała zniszczyć całą organizację, do której kiedyś należała. A jej uśmiech… Nie, uśmiech nagle znów stał się miły i dziewczęcy. Właśnie dochodzili do końca uliczki.
        - A co do ślubu to żadnego nie będzie, odbędą się za to pewne złote gody, na których warto byłoby się pojawić. Mam zaproszenia - dodała, jakby chciała w ten sposób Samiela zachęcić, by wybrał się z nią na te gody. Pewnie wiedział, że nie chodziło tylko o zabawę, a że mieli coś na tej zabawie do załatwienia, o ile oczywiście podejmą współpracę.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Może i suknia, którą miała na sobie Skowronek, nie podkreślała tak wiele jak strój, który miała na sobie wczoraj, gdy się spotkali, a także nie przylegała tak dobrze do ciała, jednak – jak wspomniał wcześniej – dobrze w niej wyglądała. Tak, ten strój sprawiał, że na nią samą patrzyło się też inaczej i nie przyciągał również spojrzeń mężczyzn, których czasem mogli mijać… jednak je mogło też przyciągać coś innego: naturalna uroda, którą obdarzona była elfka idąca tuż obok niego, a właściwie tuż przy nim, bo przecież ciągle szła z nim pod ramię. Może on sam również dlatego czasem zerkał na nią ot tak, bez niby konkretnego powodu, ale jednocześnie starał się też robić to, gdy, na przykład, coś do niego mówiła. Cóż, ludzie mówili, że „Ładnemu we wszystkim ładnie” i ona mogłaby być dobrym przykładem potwierdzającym prawdziwość tych słów. Samiel potrafił docenić kobiece piękno, jednak nie oznaczało to przecież, że od razu się w kimś zakochuje – najpierw zresztą musiałby na nowo zapoznać się z tym, co czuje osoba zakochana - i jest na każde skinienie takiej osoby. On taki nie był i nigdy nie będzie. Przy okazji też jej słuchał, bo przecież dzieliła się z nim nowymi informacjami, chociaż to, co powiedziała znów sprawiło, że musiał domyślać się niektórych rzeczy i snuć przypuszczenia, którymi zresztą i tak się z nią podzielił.

         – Czasem dobrze jest mieć konkurencję – odpowiedział jej krótko, chociaż gdyby wyprzedziła go i wypowiedziała następne słowa przed tym, jak się odezwał, to to krótkie zdanie prawdopodobnie nawet nie padłoby z jego ust.
         – Chociaż słyszę, że takowa by się jednak nie pojawiła – dodał. Nie powiedział otwarcie, że Skowronek mu się podoba i że może liczyłby na coś więcej, bo wydawało mu się, że tak nie było. Przynajmniej, jeżeli mogłoby chodzić o drugą część – w tej kwestii nie miał pojęcia, co o tym myśli i wolał nie wspominać o tym na głos. Wiedział natomiast, że elfka mogła mu się podobać, chociaż to akurat stwierdził już wcześniej… ale z drugiej strony mogłoby to znaczyć naprawdę niewiele. Mniejsza z tym, teraz i tak rozmawiali o czymś innym i zwyczajnie nie chciał też myśleć o takich sprawach. Właściwie miał niewielkie pojęcie na temat spraw sercowych, tych romantycznych oczywiście, bo wiedział przecież, w jaki sposób dźgać, żeby od razu zatrzymać serce ofiary albo co zrobić, żeby mniej lub bardziej utrudnić mu pracę, co ostatecznie i tak wiązałoby się z jego zatrzymaniem. Na koniec, myślał też, że takie rzeczy po prostu nie są dla kogoś takiego, jak on, a im dłużej żył, tym więcej nabierał takiego przekonania. Wzruszył ramionami, chociaż nie zrobił tego w związku z tym, co powiedziała Skowronek – w końcu w tym momencie kobieta milczała, chociaż widział, że zbiera się, żeby zacząć mówić – a w związku z tym, o czym myślał. Można nawet powiedzieć, że zakończył nawet ten monolog w swojej głowie i to w dobrym momencie, bo zauważył, że znaleźli się nagle w niewielkiej, pustej uliczce.
         – Na początek mogę ci powiedzieć, że częścią zapłaty na pewno będzie dług, który będziesz miała wobec mnie. Może kiedyś znajdę się w sytuacji, w której twoja pomoc może okazać się dla mnie przydatna… wtedy upomnę się o przysługę – odpowiedział jej. Pomyślał, że coś takiego może kiedyś się przydać, chociaż jeszcze nie miał pojęcia kiedy. Nie robił też tego pierwszy raz, chociaż najczęściej na taką formę zapłaty – zawsze tylko częściowej – decydował się wobec osób, które znał. Nie zrobiłby czegoś takiego względem kogoś, kogo nie znał i komu nie ufał chociaż trochę.
         – Druga część będzie bardziej materialna, ale póki co, jak wspomniał wcześniej, trochę ciężko mi stwierdzić, ile będzie wynosiła – dopowiedział jeszcze, ale po tym od razu dostał też nowe, o wiele ważniejsze informacje. Poza tym, Skowronek w końcu zaczęła też mówić wprost i nie ukrywała niczego o czym mówiła, za słowami, których prawdziwego znaczenia musiał się domyślać.

         – Nie mam nic przeciwko działaniu na niekorzyść Przyjaciół – odparł. Chciał jeszcze dodać, że zrobi to tym bardziej przez to, co oni zrobili jej, jednak może to byłoby nie na miejscu i zbyt bezpośrednie, więc zachował to wyłącznie dla siebie i zrezygnował też z wypowiadania tej części na głos. Nie wyglądał wtedy jak ktoś, kto chciałby dodać coś do swoich słów, ale w ostatniej chwili z tego zrezygnował.
         – I chyba znowu będziemy musieli odwiedzić jakąś mało uczęszczaną i pustą uliczkę – dodał jeszcze, chociaż nie był to koniec. Samiel chciał powiedzieć coś jeszcze, może zwyczajnie też wyjaśnić, dlaczego powiedział coś takiego, co można by było zrozumieć inaczej, niż chciał on sam, a dla kogoś przechodzącego obok mogłoby to zabrzmieć naprawdę dziwnie.
         – Żebyś powiedziała mi coś więcej na temat swojego planu oczywiście – dokończył, a jego usta na niecałe uderzenie serca wykrzywiły się w uśmieszku. Było to naprawdę krótkie napięcie mięśni twarzy, których skutkiem był właśnie taki wyraz twarzy zabójcy. Normalnie może nawet niemalże niezauważalny lub ktoś mógłby pomylić go nawet z nic nieznaczącym grymasem, jednak wiedział, że Skowronek dostrzeże to.
         – Chyba, że wolisz inne, wygodniejsze miejsce. Chociaż muszę powiedzieć, że taki spacer w twoim towarzystwie na pewno nie jest czymś, co uznałbym za marnowanie czasu – powiedział jej jeszcze. Te wszystkie słowa chyba dość jasno świadczyły o tym, że zdania na pewno nie zmienił i jest gotów, żeby pomóc jej w tym, co chce zrobić. Dwa skoki w mieście, które wedle tego, co powiedziała, miały być duże, jednak to była jej sprawa i jej zemsta, więc on nie będzie tam główną siłą natarcia, a jedynie wsparciem. Skowronek chciała, żeby Przyjaciele wiedzieli, kogo mają obarczać winą za to wszystko, a on nie miał zamiaru sprawić, że swe spojrzenia skierują w stronę jego osoby. Nie o to tu chodziło.
         – Ech, niech będzie. Mogę pójść tam z tobą jako osoba towarzyszące, ale będę w tym uczestniczył jedynie „służbowo”, a nie jako członek tych całych złotych godów – zgodził się na jej propozycję, bo dostrzegł w tym potencjał zebrania informacji. Z jednej strony miał też nadzieję, że elfka zrozumiała, iż nie chce on brać udziału we wszelakich tańcach i zabawach, które będą się tam odbywały, chociaż jednocześnie wydawała mu się też osobą, która wiedzę tą mogłaby wykorzystać w sposób, w który nie chciał, żeby ją wykorzystała. Dla własnego dobra wolałby się mylić, chociaż naprawdę nie był pewien, czy pod tym względem ocenił ją poprawnie.
         – Kiedy mają się one odbyć? - zapytał na początek. To było dość ważne, w końcu musiał się odpowiednio przygotować na tych wszystkich ludzi i spędzanie czasu w ich obecności, gdzie na pewno większość – albo nawet wszyscy – będą mniej lub bardziej pod wpływem chociażby alkoholu.
         – I… będziemy musieli ubrać się jakoś inaczej, żeby wpasować się w tłum uczestników, prawda? - zadał kolejne pytanie. W duchu liczył na pewną, konkretną odpowiedź, która związana była z zaprzeczeniem, jednak domyślał się, że akurat na to jest raczej niewielka szansa i zamiast tego usłyszy słowa, które chciałby, żeby nie padły z jej ust.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek spojrzała na Samiela, jakby ten gadał zupełnie niedorzeczne, ale mimo wszystko miłe dla niej rzeczy. Na drapieżny uśmiech nie zdobyła się tylko przez to, że to nie pasowałoby do jej roli, a wolała się jej jednak trzymać nawet idąc z zabójcą pod rękę - w końcu wszak się rozdzielą, a ona będzie znowu udawać biedną wdowę o dobrym sercu, która na pewno nawet nie umiałaby się tak uśmiechnąć.
        - Czekaj, bo zaraz naprędce kogoś znajdę, byś się nie nudził - odpowiedziała mu mimo wszystko z lekkim pazurem. Przecież i tak nikt ich nie słyszał.
        A gdy przeszli do interesów, Skowronek przywdziała kolejną maskę - tym razem słuchała w olbrzymim skupieniu, jakby szukała jakiejś luki w rozumowaniu Samiela. Skrzywiła się lekko już w połowie jego propozycji, ale nie odezwała się aż nie skończył.
        - Nie poniosło cię za bardzo? - zapytała bezczelnie. - Podwójna płatność? Zgodzę się tylko jeśli będziesz mi towarzyszył w obu skokach, wtedy przysługi będą za pierwszą robotę, a pieniądze za drugą - zaproponowała swoje rozwiązanie i zerknęła na zabójcę jak on na to zareagował. Wiedziała co mówiła: miała już plan w głowie i wiedziała na którym etapie on będzie jej bardziej, a na którym mniej przydatny. Opłaci go wedle zasług i na pewno obie strony nie będą na tym stratne.

        Elfka bez słowa zgodziła się z propozycją Samiela co do zmiany kierunku spaceru, jedynie bardzo lekko kiwając głową. Subtelnie zmieniła kierunek ich spaceru, faktycznie wybierając mniej uczęszczaną uliczkę i choć nie powiedziała tego zabójcy wprost – no bo w sumie po co, na pewno się domyślił – zamierzała trzymać się takich zaułków tak długo, aż nie wyjaśnią sobie całej sprawy. I miała ku temu kilka powodów – po pierwsze chodziło oczywiście o to, by nikt ich nie podsłuchiwał, bo gdyby nawet jakiś szary obywatel usłyszał o ich planie, mógłby donieść albo któremuś z lokalnych tuzów, albo zwyczajnie straży, a to mogłoby cały plan skomplikować. Po drugie elfka wolała, aby jak najmniej osób widziało Samiela z kobietą – to mogłoby ściągnąć na niego podejrzenia. A poza tym ona również miała pewną rolę w mieście i wolała, by żadna z siostrzyczek zakonnych nie zobaczyła jej, jak prowadza się pod rękę z jakimś mrocznym typem w chwili, gdy powinna pracować w szwalni. Ona nie miała tego komfortu co jej towarzysz, by osłonić twarz – wszak żadna szanująca się mieszczanka tego nie robiła.
        A uśmieszek Samiela? Oczywiście, że elfka go dostrzegła. Ale wszelkie uwagi zachowała dla siebie. Takie kolejne jej malutkie zwycięstwo.
        - Nie, wolę nigdzie nie siadać - odpowiedziała mu, gdy dał jej możliwość wyboru. - Wiesz jak to jest, trudniej gdy cel się porusza… A i nie przeczę, że prowadzanie się z tobą pod rękę jest całkiem przyjemne - dodała z uśmiechem. Gdy odeszli kawałek, mogli już swobodnie rozmawiać o ich przyszłej współpracy. Samiel również to wyczuł i od razu zaczął temat.
        - O, nie martw się, nie będziemy brać udziału w tych wszystkich żenujących zabawach - zapewniła go Skowronek z lekkim rozbawieniem. - Nie będziemy mieli na to czasu... A mam pomysł co zrobić, by nikomu nie przyszło do głowy, by nas wyciągać na siłę. Zresztą, przecież będziemy tam obcy. A poza tym - dodała jeszcze, trochę przytulając się do boku Samiela. - Bądźmy szczerzy, kolego, nie wyglądasz na rozrywkowego. Jeszcze byś nas zdemaskował, gdybyś się za bardzo zaczął starać.
        To był z jednej strony taki subtelny przytyk, a z drugiej swego rodzaju dowód, że Skowronek całkiem nieźle go znała. Poza tym sama nie była specjalną zwolenniczką tych upokarzających weselnych rozrywek. Gdy trzeba było, doskonale udawała, że sprawia jej to radość, ale naprawdę wolała udawać, że się za mocno upiła, by sobie tego oszczędzić. Albo po prostu być gdzie indziej.
        - Szczerze to niedługo - przyznała elfka już bardziej poważnym tonem, gdy doszło do kwestii czasu zlecenia. - Za cztery dni. No, już trzy i pół - poprawiła się. - Ale spokojnie, tak naprawdę wszystko jest do opanowania. Ja już mam swoją kreację na tę noc - rzuciła i już wydawało się, że powie Samielowi, że to jego problem by przyjść stosownie ubranym, ale tego nie zrobiła.
        - Nie musisz się przejmować strojem dla siebie, zadbam o niego - zapewniła zamiast tego, uśmiechając się przy tym tak, że można było węszyć jakiś podstęp. - Pójdziemy tylko do mojej krawcowej by zdjęła z ciebie miarę, bo nie możesz przyjść na bal w niedopasowanych ubraniach. Zatrzymujesz się w tamtej karczmie, gdzie wczoraj jedliśmy? Każę, by od razu wysłali tam twoje ubrania, gdy będą gotowe. Wiesz, by był czas na ewentualne poprawki - dodała, puszczając oko, choć nie wiadomo w sumie czemu to zrobiła. - Zaufasz mi przy wyborze ubrania, prawda?
        Kto by odmówił, gdy tym słowom towarzyszył najpiękniejszy proszący uśmiech, jaki tylko może rozjaśnić oblicze kobiety? Prawie jakby prosiła o sukienkę dla siebie.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Pokręcił głową, tylko raz, ale to wystarczyło, żeby uznać, że nie zgadza się z tym, co powiedziała Skowronek.
         – Od samego początku myślałem, że chcesz, żebym współpracował z tobą zarówno przy pierwszej, jak i przy drugiej akcji – odezwał się do niej. Wydawało mu się czymś oczywistym to, że będzie pomagał jej w obu przypadkach, a nie tylko w czasie jednego z tych dwóch skoków, które mówiła, że zostały jej do zrobienia.
         – I… Przysługa. Jedna – poprawił ją jeszcze. Wcześniej nie przejęzyczył się czy coś, wspomniał w końcu o tym w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej i zdania nie miał zamiaru zmieniać, poza tym wystarczyło mu to, że będzie mu coś winna tylko jednorazowo. Coś, jak złota moneta trzymana na czarną godzinę, gdy okaże się potrzebna i będzie trzeba z niej skorzystać, bo nie będzie innej możliwości. Mniej więcej właśnie tak widział te wszystkie przysługi, które aktualnie miało wobec niego kilka osób. Nie były to też „stare” długi, więc raczej obie strony powinny o nich pamiętać, a nie tylko jedna z tych stron, którą zresztą najpewniej byłyby on sam. Ostatecznie, jakby nie było, i tak zgodził się na to, co zaproponowała, bo przecież sam myślał o tym już od samego początku, gdy wspomniała o tym, że chciałaby, żeby jej pomógł.
Nie kierował ich spacerem, jednak nie można było tego samego powiedzieć o elfce, chociaż w ogóle mu to nie przeszkadzało. Od chwili, w której zaczęli rozmawiać o jej planach, zaczęli też trzymać się wąskich, ciemniejszych i naprawdę mało uczęszczanych uliczek, bo w końcu mieli ku temu powód. Poza tym, on zwyczajnie lubił przemieszczać się właśnie takimi ulicami, przekładając to ponad większe, jaśniejsze i obfitujące w większą ilość mieszkańców ulice główne lub te, które łączyły się z takimi. Oczywiście, im ciemniejsza uliczka, tym większa szansa na to, że mogą czaić się w niej jacyś miejscy bandyci, jednak Samiel się ich nie bał. Nie dość, że nie byli dla niego zagrożeniem, bo tacy przeważnie walczyli słabo lub po prostu przeciętnie, to poza tym, jeśli mieli chociaż trochę rozumu, to wiedzieli, że nie warto go zaczepiać i próbować napaść. Zresztą, gdy ktoś taki miał potencjał i więcej umiejętności, to stawał się kimś lepszym od zwyczajnego, ulicznego rzezimieszka.

         – Bardzo dobrze – odparł krótko, może mogłaby to być odpowiedź także na to, co powiedziała wcześniej, jednak to, że słowa te padły po jej zapewnieniu, że nie będą brali udziału w zabawach, raczej jasno wskazywało, na co on odpowiadał. Zresztą, liczył przecież na to, że właśnie to padnie z jej ust, więc był raczej pewien tego, iż Skowronek nie będzie próbowała namówić go do wzięcia w tym udziału albo do tego, żeby tańczył. Co prawda, może wizja tańca z nią nie byłaby czymś złym, jednak Samiel wiedział, że nie jest kimś, kto byłby odpowiednią osobą do aktywności tego typu. I nie chodziło tu tylko o to, że nie znał się na tańcu do muzyki - „taniec śmierci”, jak niektóre osoby nazywały walkę, był tu akurat zupełnie czymś innym i na tym znał się dobrze, może nawet za dobrze. Cóż… każdy miał jakieś słabości i coś, co nie znajdowało się wśród tego, co umiał. Nawet ten stary zabójca, którym Samiel niewątpliwie był i nic nie zmieniło tu to, że nadal wyglądał młodo. Jego ciało nie starzało się, to akurat wiedział, jednak lata i tak mu leciały, a on starzał się duchem. To objawiało się nie tylko w latach, które przeżył, lecz także w ogólnej liczbie tego, co doświadczył, co widział na własne oczy, co zrobił… i tak dalej.
         – Nie wyglądam na takiego? To świetnie, bo nie jestem osobą rozrywkową – powiedział do niej, chociaż przecież nie musiał potwierdzać czegoś, co Skowronek powiedziała tak, jakby było to coś oczywistego.
         – Chociaż to i tak nie zawsze pomaga, zwłaszcza jak ktoś stara się to uparcie ignorować, a także jest zaślepiony zabawą i muzyką, a przy tym, że chce, żeby chociaż przez chwilę w tej zabawie towarzyszyła jej konkretna osoba. Nawet, jeżeli osoba ta w ogóle nie jest tym zainteresowana – dopowiedział. Mimo, że jego głos był neutralny, to i tak Samiel był świadom, że brzmi jak osoba, która przeżyła coś takiego i wyciągnęła z tego własne wnioski. Tak było i może właśnie w ten sposób chciał zaznaczyć coś takiego. To, że zwyczajnie wiedział, o czym mówi. Mógł też przy okazji w jakiś sposób przekazać jej, że może kryć się za tym jakaś (może) ciekawa historia, jednak nie miał też zamiaru jej opowiadać. Nie czuł takiej potrzeby, chyba, że elfka, wiedziona ciekawością, sama go o to zapyta. Wtedy raczej nie będzie miał problemu z podzieleniem się z nią taką historią, bo nie było to coś, co starał się ukrywać. Czymś takim były inne rzeczy, inne wiedza i inne historie, ale, przecież każdy miał jakieś tajemnice, a to, że ktoś był istotą długowieczną oznaczało tylko, że ma tych sekretów więcej.

Trzy i pół dnia… Jedni mogliby powiedzieć, że to krótko, inni, że długo. Samiel wiedział, że w tym czasie nie tylko może wydarzyć się naprawdę wiele rzeczy, lecz także samemu można ich też sporo zrobić. Z drugiej strony, nie był pewien, co on sam będzie w tym czasie robił. Może uzyskanie informacji o sytuacji w mieście bardziej na własną rękę, nadal nie było takim złym pomysłem. Nawet teraz miał pomysły na to, gdzie mógłby takie dostać, chociaż nie był pewien, czy jako zapłata wystarczy jego reputacja i samo to, kim był, czy może będzie musiał wyciągnąć trochę ruenów, które wymieniłby na to, co chciałby wiedzieć.
         – Strój? No tak, mogłem spodziewać się, że będzie trzeba ubrać się w coś, co nie będzie wyróżniało nas wśród innych uczestników zabawy – odparł i powiedział to tak, jakby niekoniecznie podobała mu się wizja tego, że będzie musiał nosić na sobie inne ubrania niż te, do których przywykł i, w których czuł się po prostu swobodnie.
         – Zajmiesz się tym? Hmm… Może to i dobrze, bo wydaje mi się, że lepiej pójdzie ci dobranie dla mnie stroju na taką „okazję”, niż poszłoby to mi – zgodził się na jej prośbę. Jej uśmiech nie zdziałał tu zbyt dużo, bo i tak miał zamiar się na to zgodzić, jednak nie zmieniało to faktu, że naprawdę przyjemnie patrzyło się na taki wyraz jej twarzy.
         – Będę zajmował pokój w „Dębowej Karczmie” najpewniej do końca mojego pobytu w mieście – odezwał się, nawet tego nie ukrywając. Raz, że nie miał ku temu powodu, a dwa, że uznał ten budynek za miejsce dla niego bezpieczne i takie, w którym znalazłby schronienie nawet, gdyby sytuacja była naprawdę zła.
         – Czyli, co? Teraz udamy się do twojej krawcowej, tak? - zapytał, głównie dla pewności. W końcu nie wiedział, czy Skowronek chce go teraz zabrać właśnie do tej kobiety, czy może nadal chce się trochę powłóczyć po ciemniejszych uliczkach, żeby powiedzieć mu jeszcze coś na temat swojego planu.
         – Poza tym… Nie miałbym też nic przeciwko, żebyś towarzyszyła mi, gdy będę przymierzał te ubrania – rzucił, tak dla odmiany patrząc się prosto przed siebie, a nie spoglądając na towarzyszącą mu osobę. W dodatku, ta chwilowa przerwa w mówieniu mogłaby nawet wskazywać na to, że nawet nie był pewien, czy na pewno chce jej o tym wspominać.
         – Myślę, że na temat tego, jak będą na mnie leżały, przyda mi się też opinia kogoś innego, niż moja własna związana wyłącznie z tym, co moje oczy zobaczą w lustrze – dodał, jakby chciał wytłumaczyć jej, dlaczego zaproponował właśnie coś takiego. Zresztą, tak czy inaczej, wolałby usłyszeć, co miałaby do powiedzenia znajoma mu kobieta, więc jeśli Skowronek nie zgodzi się albo uzna, że ma coś do zrobienia i przez to nie mogłaby przyjść, zawsze mógłby poprosić Ami. Domyślał się, że znajoma mu właścicielka „Dębowej Karczmy” na pewno zgodziłaby się na to, żeby mu pomóc.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        - A może chciałam, żebyś to ty powiedział? - podłapała natychmiast elfka, gdy Samiel wytknął jej operowanie nieodpowiednimi terminami. No dobrze, może nie do końca tak było, ale nie mogła mu dać tej satysfakcji, że skutecznie złapał ją za słówko. Nawet jeśli nie do końca jej wierzył, postanowiła zostawić to tak jak było i już niczego więcej nie próbować tłumaczyć.
        - Czyli dwie fuchy, za jedną złoto, za jedną przysługA - podsumowała, mocno akcentując liczbę pojedynczą w ostatnim słowie. Nie wystarczyło jej jednak samo potwierdzenie ze strony Samiela. Może nie oczekiwała kontraktu spisanego na piśmie, bo uważała, że co jak co, ale honor nie pozwoliłby mu złapać nawet słownego przyrzeczenia, jednak ona potrzebowała pewnych rytuałów dla własnego komfortu psychiczne. Chociażby uściśnięcia ręki. Dlatego wyciągnęła do niego dłoń i czekała, aż przypieczętują w ten sposób zawartą umowę.
        - Dobrze robi się z tobą interesy - oświadczyła z zadowoleniem.

        - Och, wiesz, czasami warto się poświęcić i udawać kogoś innego… Chociaż fakt, to raczej nie twoja metoda z tego co zdążyłam się zorientować - zreflektowała się szybko elfka. Cóż, zdecydowanie przebieranki i teatrzyki były jej domeną. Wśród Przyjaciół jednak bywały naprawdę różne osoby. Niektórzy swoje zadania realizowali cicho i bez śladów, inni bezczelnie wkraczali na środek sceny, robili swoje i wychodzili. Skowronek… Ona akurat działała różnie. Była jednak raczej zuchwała niż zachowawcza. Pewnie przez to czekała na te złote gody - to co chciała tam osiągnąć mogłaby załatwić dyskretnie w pewną burzową noc, gdyby była dość cierpliwa, by rozpracowywać systemy ochronne wokół posiadłości. Wolała jednak wejść i wyjść głównymi drzwiami. A w takim towarzystwie tym bardziej.
        - Ale spokojnie, będę cię strzegła przed pijanymi starymi arystokratkami, które będą próbowały cię zaciągnąć na parkiet - zapewniła, gdy Samiel wspomniał o tych, którzy uparcie ignorują odmowy. - Udawanie małżeństwa będzie dla nas niewskazane, bo to wymaga budowania zdecydowanie największego zaplecza, ale zazdrosną kobietą mogę być na każdym etapie znajomości. Zastanów się w jakiej roli chciałbyś mnie mieć przy sobie - zachęciła zabójcę, trącając go zaczepnie biodrem. Nie podsunęła mu żadnych możliwości, niech jego wyobraźnia sama pracuje. Znajoma, kochanka, asystentka, miał w czym wybierać. Niech trochę odsłoni jakie ma fantazje.

        - Oj, wierz mi, nie tylko dobiorę ci coś stosownego, ale również coś, w czym będzie ci wygodnie, nieważnie co przyjdzie nam robić. Wiesz, byś mógł przemycić jakieś swoje zabaweczki. Zaufaj mi – zapewniła z uśmiechem, który jednak miał w sobie coś szatańskiego. – Chodźmy, im wcześniej pójdziemy do krawcowej tym więcej będzie miała czasu na szycie i nie odwali fuszerki. Nie możesz wyglądać jak przebieraniec!
        Elfka słowa zamierzała dotrzymać – miała już precyzyjny plan w co chciałaby ubrać Samiela, tak aby wyszedł wiarygodnie i by było mu wygodnie. Praktycznie od razu gdy o tym zaczęli mówić miała gotową odpowiedź w głowie. I sprawiało jej to dużą satysfakcję, ciekawe tylko co pomyśli sobie zabójca? Niech jednak lepiej za głośno nie narzeka – aktualna moda nie pasowała prawdziwym mężczyznom, więc niech się cieszy, że wybrała dla niego coś naprawdę ponadczasowego. I miała jeszcze do tego doskonałą historyjkę.
        - Oooo, naprawdę chcesz?! – zapytała takim tonem, jakby Samiel właśnie poprosił ją o rękę i było to jej największym marzeniem. Uwiesiła się z czułością jego ramienia i uśmiechnęła prezentując wszystkie ząbki, po czym znowu się odsunęła. – Oczywiście, że pójdę z tobą. Żadna kobieta nie przepuściłaby takiej okazji na moim miejscu.
        Dobrze, że myśli o Ami Samiel zachował dla siebie - elfka nie chciałaby w tej chwili tryumfu słyszeć o swojej potencjalnej rywalce.
        - Chodźmy, to stąd dosłownie kawałeczek, za tamtym zakrętem - oświadczyła, wskazując kierunek. Czyżby już wcześniej coś przeczuwała i tak kierowała ich spacerem, by dotrzeć w te okolice? Kto wie - po tej intrygantce można było się wszystkiego spodziewać.

        Zakład krawiecki był najnormalniejszym zakładem krawieckim pod słońcem. W środku na regałach i stołach piętrzyły się bele materiału i pudła z akcesoriami do szycia, gdzieś z tyłu widoczna była pracownia, w której na manekinie wisiała jakaś niezidentyfikowana póki co szata. Wnętrze było skromne, ale czyste - w takich miejscach zaopatrywały się raczej mieszczanki niż arystokratki. Sama krawcowa zaś była szczupłą kobietą po czterdziestce, ubraną w szarą sukienkę z kołnierzykiem i biały czepiec. Uśmiechnęła się miło, a na widok elfki jeszcze poszerzyła swój uśmiech.
        - Ostatnio często u mnie bywasz - zauważyła. Podeszła do Skowronka i przywitała się z nią buziakiem w policzek. - Co to za kawalera do mnie przyprowadziłaś, moja droga?
        - Perl, to mój dobry znajomy, potrzebujemy dla niego ubranie, wiesz, do mojej sukni…
        - Rozumiem - zapewniła szybko krawcowa. - Ale to bardzo mało czasu, mam nadzieję, że się z tym liczysz?
        - Wszystko mam pod kontrolą. Wierzę, że dasz radę.
        Krawcowa obruszyła się, jakby zamierzała zapewnić, że oczywiście, kto jak nie ona. Spojrzała jeszcze raz przeciągle na Samiela i uśmiechnęła się do niego, po czym minęła parkę bokiem i podeszła do drzwi wejściowych. Zamknęła znajdującą się w nich zasuwkę, ale nie obróciła tabliczki sygnalizującej zamknięcie sklepu. Wszak nadal miała otwarte, chodziło tylko o to, aby zapewnić intymność klientowi.
        - Proszę zdjąć wszystkie grube ubrania, zdejmę miarę - wyjaśniła zabójcy. - Proszę podejść tu, za kotarkę, nie trzeba do samej bielizny, wystarczy…
        - Trzeba, trzeba - przerwała jej elfka. - To co dla niego wybrałam musi być naprawdę dobrze skrojone.
        - Na pewno o to ci chodzi? - zakpiła Perl, przekonana, że Przyjaciółce chodziło tylko o walory estetyczne takiego zdejmowania miary.
        - Głodnemu chleb na myśli, Perełko. Bierz się do pracy. Ryciny masz tam gdzie zawsze?
        - Tak, tak - westchnęła krawcowa, sięgając po taśmę mierniczą i obracając się w stronę Samiela. - Jeśli ma pan siły i chociaż cień szansy na przekonanie swojej znajomej do zmiany zdania, proszę próbować, ja wiem, że polegnę. Jak będzie pan gotowy to proszę stanąć na tamtej skrzynce.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Uścisnął rękę elfki, wcześniej jeszcze pokiwał głową, jeszcze raz potwierdzając to, na jakie nagrody zgadza się w zamian za to, że jej pomoże. Z jego strony uścisk jej dłoni był lekki, w końcu nie miał na celu udowodnienia jej swojej ogólnej siły fizycznej czy siły samego uścisku, a jedynie przypieczętowanie ich słownej umowy.
         – Z tobą również – odpowiedział jej i Skowronek mogła przez krótką chwilę mieć wrażenie, że słowom tym towarzyszyć mógł uśmieszek, który zniknął tak szybko, jak się pojawił i to w momencie, w którym Samiel skończył wypowiadać te słowa.

Znowu kiwnął głową na wypowiedziane przez nią słowa. Wydawało mu się, że oboje znali się dość słabo, a tymczasem ponownie zaczęło wydawać mu się, że ona zna go lepiej niż on ją i lepiej, niż wydawało mu się, że może go znać. Z drugiej strony, był też świadom tego, że na temat jego osoby w konkretnych kręgach można usłyszeć różne opowieści i plotki, część nawet niekoniecznie prawdziwa, jednak z takich przekazów słownych można przecież wyciągnąć informacje na temat tego, o kim opowiadają. Wiedział, że Skowronek byłaby zdolna do czegoś takiego, więc może pewną część swojej wiedzy o nim czerpała właśnie z tego, co mogła usłyszeć i czego mogła się dowiedzieć.
         – Dobrze się orientujesz. Nie przepadam za przebieraniem się i udawaniem kogoś, kim nie jestem – odezwał się, jeszcze bardziej potwierdzając ostatnie zdanie, które padło z jej ust. W jakimś stopniu chodziło tu też o to, że był świadom, iż jest zwyczajnie słabym aktorem, więc po prostu wybrał inne podejście do tego, co robił i przez to opracował sobie swój własny styl wykonywania zleceń. Niespecjalnie obchodziło go to, co inni sądzą o tym, jak podchodzi do swoich zadań i jak je realizuje. Najważniejsze było, że robi to skutecznie i teraz, gdy już zajmuje się tym tak długo, naprawdę rzadko kiedy zdarza mu się mieć dużą trudność ze zleceniem, co więcej dość trudne dla niego było przypomnienie sobie, kiedy ostatni raz coś poszło na tyle źle, że musiał rezygnować albo wycofać się na jakiś czas, pomyśleć o innym planie i zaatakować ponownie. Nie wspomniał jednak nic o podchodach, bo te akurat wiązały się ze sztuką skradania, która według niego była dość ważnym elementem bycia zabójcą, zwłaszcza takim, który atakuje z ukrycia i znika, zanim w ogóle ktoś zorientuje się, że ktoś został zabity i na pewno nie był to wypadek, a czyjaś ręka, w której spoczywało ostrze.
         – Skoro już to proponujesz, to przed młodymi również możesz mnie strzec. Te mogłyby okazać się bardziej odważne i chętne do zaciągnięcia mnie do tańca – dodał, teraz uśmiechnął się nieco bardziej wyraźnie. Z drugiej strony, często wystarczało kilka słów i złowrogie spojrzenie prosto w oczy takiej dziewczyny, żeby wybić jej z głowy dalsze próby wyciągnięcia go z miejsca, w którym stał lub siedział. Oczywiście, im więcej alkoholu taka wypiła, tym więcej odwagi miała i nierzadko zwracała też mniejszą uwagę na protesty. Wszystko to znał z własnego doświadczenia. Niestety.
         – Przyjaciółka – odpowiedział jej jednym słowem. Znów się uśmiechnął, bo przecież był świadom tego, że słowo to, zwłaszcza w jej przypadku, może mieć więcej niż jedno znaczenie.
         – Bliska przyjaciółka, która postanowiła zabrać odwiedzającego ją przyjaciela na złote gody – dopowiedział jeszcze. Dopiero teraz, gdy przy okazji znów miał ten swój neutralny wyraz twarzy, spojrzał w stronę Skowronka. Chciał usłyszeć, co ona sądzi na ten temat, czy zgadza się na to, czy może ma jakąś inną propozycję, a może będzie chciała dodać tu coś od siebie. On pomagał jej, a nie ona jemu, więc jej zdanie było ważne odnośnie do różnych rzeczy związanych z ich współpracą.

         – Myślę, że wystarczy, że zabiorę ze sobą jeden z moich sztyletów. Nie muszę brać ze sobą wszystkich narzędzi śmierci, które przy sobie noszę – powiedział szczerze i otwarcie. Poza tym, sam siebie także uważał za broń, a to ze względu na bardzo dobrą znajomość walki wręcz. Zresztą, gdyby ktoś zaatakował go bronią białą, to bez problemu albo odebrałby mu ją i prawdopodobnie zabił nią przeciwnika lub zrobiłby coś, co sprawiłoby, że ostrze wylądowałoby gdzieś na ziemi. Wracając do sztyletów, to od samego początku wiedział, który chce ze sobą zabrać. Bliźniacze ostrza i kusza zostaną w karczmie, a Myrkur pójdzie z nim na te złote gody. Jego magiczne właściwości mogą okazać się przydatne, jeśli sytuacja będzie wymagała dosłownego i nagłego zniknięcia.
         – To dobrze… Naprawdę może przydać mi się twoja opinia – odparł. Właściwie, nie był pewien, czego się spodziewał, a gdyby miał zgadywać szansę na jedno z dwóch, to raczej większa byłaby na to, że Skowronek zgodziłaby się na taką propozycję niż na to, że odmówiłaby mu. Później, już właściwie bez słowa, pozwolił jej poprowadzić się do budynku, który zajmowała jej znajoma krawcowa.

Najpierw przyjrzał się budynkowi z zewnątrz, ale nie zauważył niczego, co byłoby warte uwagi. W środku właściwie było podobnie, bo całość wyglądała jak zwyczajny zakład krawiecki. Nie, żeby spodziewał się, że jest to jakaś pułapka czy coś, on po prostu już taki był, że badał swoje otoczenia i zbierał wizualne informacje na temat tego, co go aktualnie otacza. Przyjrzał się też samej właścicielce budynku, jednak zrobił to wyłącznie jednym spojrzeniem. Nie chciał i nie musiał się na nią gapić, nie widział też w niej zagrożenia, które wymagałoby nieco dłuższego przyglądania się, aby ocenić stopień niebezpieczeństwa. W końcu przywitał się też z kobietą, chociaż zrobił to krótkim i może najbardziej zwyczajnym „Dzień dobry”, jakie mogła usłyszeć. Krótkie „Mhm”, jedynie mruknięcie, oznajmiło, że dotarło do niego to, o co poprosiła go Perl i udał się w miejsce, które mu wskazała.
Zdjął z siebie płaszcz, kurtkę, chustę… dwa sztylety w pochwach spoczywających na jednym pasie, kolejny z pochwą znajdującą się na jego plecach, a także kuszę z kołczanem bełtów, które również znajdowały się na tyle jego ciała. Dopiero po tym zdjął koszulę, a później buty i spodnie. Nie przeszkadzało mu to, że został w samej bieliźnie. Nie miał czego się wstydzić, nie miał też czego ukrywać, jeśli chodzi o wygląd jego ciała. Nie był „kupą mięśni”, jednak jego mięśnie widocznie wyróżniały się pod skórą, sprawiając, że cała jego sylwetka była zwyczajnie atletyczna. Nie miał na nim żadnych blizn, pod tym względem wyróżniała się jedynie jego twarz, na której znajdowało się ich dość sporo, jakby nadrabiało to ich brak na reszcie ciała, chociaż po samym ich wyglądzie było widać, że sam na pewno sobie ich nie zrobił. Na jego głowie również się one znajdowały, jednak krótkie włosy w kolorze ciemnego srebra zakrywały je. Tak „ubrany” przeszedł na wskazaną skrzynkę, a spojrzenie żółto-pomarańczowych oczu spoczęła na krawcowej. Czekał na to, aż ta zabierze się za mierzenie jego ciała, bo domyślał się, że właśnie po to kazała mu się rozebrać.
         – A co z kwestią opłaty za materiał i pracę? - zapytał, nadal spoglądając na kobietę. Co prawda, na pierwszy rzut oka jego ubrania mogły wyglądać na niedrogie, które może nosić każdy i, na które stać byłoby też każdego. Tylko, że tak nie było – trzeba było przyglądać się im trochę dłużej, żeby dostrzec, że wszystko to jest bardzo dobrej jakości, a przez to najpewniej kosztowało też niemało. Cóż, ktoś taki jak Perl na pewno dostrzeże to szybciej, w końcu kobieta ta jest kimś, kto zna się na materiałach i ubraniach.
         – Jeśli o mnie chodzi, to bez problemu mogę zapłacić za to, co pani dla mnie zrobi – dopowiedział, żeby nie wychodzić na kogoś, kto może szuka okazji do tego, żeby opłatę „zostawić” w rękach innej osoby. Zdecydowanie wolałby sam zapłacić za pracę krawcowej, zwłaszcza, że przecież ubrania te będą przeznaczone dla niego.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek wyglądał na wyjątkowo dumną z siebie, gdy Samiel przyznał jej, że dobrze się orientuje. Tak, swoje wnioski wysnuła na podstawie tego co słyszała o nim o i jego zleceniach - o morderstwach dokonywanych czysto, bez świadków i bez śladów - takich, gdzie ofiarę znajdowano wykrwawioną w zamkniętym pokoju, bez śladów walki i bez najmniejszego śladu bytności kogoś trzeciego. Nikt niby nie wiedział kto dokonał tej zbrodni, ale znajdowali się czasami tacy, którzy wiedzieli, że zleceniodawca rozmawiał z Samielem. Byli też tacy, którzy tak jak koneserzy sztuki potrafi rozpoznać pewne szczególne detale w pracy poszczególnych asasynów - widząc ślad po ostrzu wiedzieli jaka broń to była i jak zadano cios. No i przede wszystkim kto go zadał. Od takich z największym prawdopodobieństwem można było się dowiedzieć kto stoi za danym morderstwem. I całe szczęście z jakiejś przyczyny tacy ludzie nigdy nie pracowali ze stróżami prawa…
        - Przed młodymi też? - upewniła się Skowronek, udając zaskoczenie. - No proszę. Widzę, że bardzo skrupulatnie rozdzielasz przyjemności i pracę. A ze mna chociaż zatańczysz? - zapytała chytrze, choć nie oczekiwała wcale, że Samiel się na to zgodzi. No chyba, że będzie tego wymagała ich intryga, bo pewnie dla pracy byłby skory się poświęcić… Niemniej liczyła, że uda jej się go rozruszać, tak dla własnych korzyści.
        - Ładnie to sobie wymyśliłeś – oceniła bajeczkę, którą wstępnie zaproponował Samiel. – Proste, wiarygodne i dające dużo swobody. I wierz mi, doskonale się sprawdzi.
        Nie powiedziała na głos tego, co wiedziała już teraz – że zostaną odebrani jako para, w której to on czuje się komfortowo będąc tylko jej przyjacielem, a ona oczekuje czegoś więcej. Że na pewno będzie pilnować każdej kobiety, która się do niego zbliży i pewnie nie pozostanie to bez echa, na pewno ktoś to zauważy i zaczną się plotki. Niestety, ona tego potrzebowała, by mieć w razie czego wygodną przykrywkę, gdy nakryją ich tam, gdzie nie powinni chodzić. Liczyła, że Samiel nie będzie miał jej tego za złe… Tak samo jak tego, że poprzedniego wieczoru ten sam wybieg zastosowała na jego przyjaciółeczce z karczmy.

        U krawcowej Skowronek zachowała się trochę bezczelnie, ale była ciekawa reakcji Samiela. No i nie da się ukryć, że trochę liczyła na to, że zabójca nie uniesie się nagle przyzwoitością - sprawdzała jego reakcje. A to, że jego widok w samej bieliźnie byłby miły z pewnością dla każdej normalnej kobiety… Tego nawet nie trzeba było dodawać. Wystarczyło spojrzeć na Perl i Skowronka - w oczach krawcowej widać było zachwyt, a elfki satysfakcję, jak u kota, który właśnie zamierzał skonsumować wyjątkowo tłustą mysz. Obie zaraz się ogarnęły i żadna nie wyraziła swojego uznania na głos, więc Samiel musiał niestety domyślić się ich niemych komplementów, nim każda z nich zajęła się swoimi sprawami - krawcowa zdejmowaniem miary, a elfka przeglądaniem rycin z ubiorami.
        - Ja płacę – zbyła go elfka, jakby to było coś oczywistego i dla niej taka kwota to były grosze. – W końcu to ze względu na mnie kupujesz to ubranie, pozwól mi się porozpieszczać.
        Perl nie skomentowała tych słów Skowronka, uśmiechnęła się jednak pod nosem, jakby ta wymiana zdań ją bawiła. Samiel mógł to doskonale widzieć, bo akurat mierzyła jego ramiona i nawet przez moment zerknęła na niego, jakby chciała mu coś przekazać. Może gratulacje?
        - Jak tam szukanie kroju? – zapytała jednak zamiast tego i choć patrzyła na zabójcę, słowa kierowała bez wątpienia w stronę byłej Przyjaciółki, która siedząc z tyłu oglądała stosy rycin, ale w taki sposób, jakby nie szukała inspiracji a czegoś bardzo konkretnego.
        - Szukam, szukam – mruknęła elfka, kartkując kolekcję Perl. – Mogłabyś to ułożyć według jakiegoś klucza, wiesz?
        - To jest według klucza, ale mojego.
        - To znaczy?
        - Na górze są najpopularniejsze kroje.
        Słysząc to elfka zamarł na chwilę – widać było, że się namyśla – po czym obróciła stosik i zaczęła szukać od tyłu. I co więcej już po przewróceniu trzech kartek wyciągnęła kolejną, oświadczając „mam”.
        - Pokażesz? – upewniła się Perl, przerywając branie miary z Samiela, by wszystko zapisać. Skowronek nie odpowiedziała, wstała jednak ze swojego miejsca i podeszła do krawcowej. Będąc dość daleko od zabójcy, by ten na pewno nie zobaczył grafiki, elfka pokazała ją Perl, która spojrzała z zaskoczeniem na wybrany krój.
        - Chcę, by był jak najbardziej zbliżony do oryginału, bez żadnych ściem.
        - Zwariowałaś.
        - Ani trochę. Spokojnie, przecież nie będziesz miała z tego powodu kłopotów. A pomyśl jak on będzie w tym wyglądał… - zachęciła, a krawcowa w tym momencie spojrzała na Samiela. Jej oczy lekko się zamgliły.
        - Stylowo – oceniła takim tonem, że już można było jasno stwierdzić, że to bielmo, które pokryło jej oczy, było bielmem rozmarzenia. Skowronek wyglądała za to na bardzo dumną z siebie. Zabrała rycinę z ręki Perl.
        - Wiedziałam, że tak zareagujesz – oświadczyła. – A, właśnie, ale mogłabyś zrobić mu w spodniach jakieś sprytne skrytki? Wiesz, to kolega po fachu…
        - Naturalnie - odparła krawcowa, ucinając w ten sposób wypowiedź Skowronka jakby naprawdę nie potrzebowała żadnych dodatkowych wyjaśnień. Wyglądało na to, że nie pierwszy raz szyła dla osób spod ciemnej gwiazdy.
        Bardzo zadowolona z siebie elfka odeszła na swoje miejsce, odkładając na bok obrazek z wybranym strojem tak, aby grafika była do dołu - Samiel nie mógł zobaczyć co mu wybrała, chciała, by to była niespodzianka.
        - Będziesz doskonale wyglądał - zapewniła go. - Zaufaj mi.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

         – Nie jestem pewien, czy byłbym dla ciebie odpowiednim partnerem do tańca… Jestem dość słabym tancerzem – odparł, zgodnie z tym jak było zresztą, ale też aż chciałoby się dodać do tego, że jest właśnie taki mimo swojego wieku i mimo tego, że przecież przez tyle lat miał dużo okazji, aby móc nauczyć się tańca towarzyskiego. Tymczasem on skupiał się na innym rodzaju tańca i to właśnie dzięki temu był tak skutecznym zabójcą, dzięki temu wyrobił sobie reputację i, w końcu, dzięki temu zarabiał… dobrze. Nawet bardzo dobrze. Dlatego też zdecydowana większość jego zarobków spoczywała w bankach jako oszczędności, a przy sobie przeważnie nosił jedynie niewielką część tego, co posiadał.
         – Ale niech ci będzie, tylko żebyś później tego nie żałowała – dodał jeszcze. Cóż, niby zdarzało mu się tańczyć, jednak nigdy nie pobierał nauk w tej dziedzinie, dlatego uważał siebie za tancerza miernego. Nawet teraz mógł przypomnieć sobie ostatnią sytuację, w której ktoś zaprosił – chociaż bardziej trafne byłoby powiedzenie, że zaciągnął – go do tańca i z twarzą udało mu się wyjść z tego wyłącznie dlatego, że był osobą bardzo zwinną i zręczną, no i podpatrzył też kilka ruchów od par tańczących obok. Jego propozycja też została dobrze przyjęta i to na tyle, że Skowronek nie dodała do niej nic od siebie. Może to i dobrze, chociaż podejrzewał też, że samą postać przyjaciółki będzie odgrywała wedle własnego uznania, ale jemu akurat to nie przeszkadzało.

Zdawał sobie sprawę z tego, jak na jego wygląd fizyczny reagowały kobiety. Liczba spojrzeń, jakie na nim spoczęły przez te wszystkie lata jego życia, była raczej duża, chociaż on na pewno nie pamiętał każdego, więc nie dałby rady oszacować, ile mogłoby tego być. Widział już spojrzenia różnej maści, dlatego też bez problemu udało mu się zauważyć, że zarówno Skowronek, jak i krawcowa patrzą się na niego, gdy tylko zaczął się rozbierać i w końcu został w samej bieliźnie. Ich wzrok mu nie przeszkadzał, może nawet był dla niego czymś w rodzaju zapewnienia, że dobrze mu idzie dbanie o swoje ciało. Mimo, że nie oddaje się ćwiczeniem tak często, jak kiedyś.
         – Nie powiem, że mi to odpowiada, ale nie będę też próbował zmienić twojego zdania. Myślę, że nie udałoby mi się tego zrobić, zwłaszcza, gdy już sobie coś postanowisz – odpowiedział jej i nawet spojrzał w stronę elfki, a przynajmniej jego wzrok skierował się w stronę miejsca, w którym siedziała, ale materiałowa kotara jednak nie pozwalała na to, żeby spojrzał bezpośrednio na nią.
Cały czas czuł też na sobie miarkę krawiecką i dłonie Perl, które przyciskały ją do poszczególnych części ciała. Nie krępowało go to, nie powodowało tego, że czuł się nieswojo i ogólnie niekoniecznie się tym przejmował, jednak miał też wrażenie, że kobieta może robi to aż zbyt dokładnie. Chociaż mogło mu się tylko wydawać, co mogło wynikać z tego, że przypomniał sobie, jak obie patrzyły się na niego, gdy zdjął z siebie wszystkie ubrania. Tak, może była to tylko jego wyobraźnia i Samiel skłaniał się właśnie bardziej ku temu niż temu, że krawcowa wykorzystuje okazję, żeby podotykać ciało, któremu wcześniej przyglądała się z zachwytem w oczach. Usłyszał też, że jego towarzyszce udało się znaleźć odpowiedni krój, który prawdopodobnie będzie do niego pasował. Już wcześniej postanowił, że w tej kwestii też jej zaufa, bo był pewien, że Skowronek zna się na modzie i ubraniach lepiej niż on, czyli osoba, której bardziej zależy na tym, żeby jego ubiór był jednocześnie lekki, niekrępujący ruchów i także zapewniający jakąś ochronę, a nie na tym, żeby wpasował się w aktualne trendy modowe. Krawcowa przerwała też zbieranie miar, ale nie tylko po to, żeby zapisać sobie potrzebne jej informacje – na pewno były to liczby, które określały potrzebne jej rzeczy do tego, aby uszyć dla niego strój na miarę – lecz także po to, aby zobaczyć to, co wybrała dla niego Skowronek. Odruchowo zerknął w stronę dwóch kobiet, aby spróbować dojrzeć grafikę, jednak Skowronek zakryła ją tak, żeby on na pewno jej nie dojrzał. Wiedział, że zrobiła to specjalnie.
         – Wcześniej mówiłem już, że wystarczy mi jedna na sztylet. Jeżeli… Pani? Panna? Perl będzie chciała, mogę też pokazać ten sztylet, jeśli ściągnięcie z niego miar również będzie potrzebne – odparł i w tym momencie zerknął w stronę miejsca, w którym leżały wszystkiego te rzeczy, które z siebie ściągnął. Nadal planował zabrać ze sobą Myrkura i wątpił w to, żeby zmienił decyzję. Poza tym, z ich krótkiej rozmowy nie wywnioskował niczego, co mogłoby nakierować go na to, jak mógłby wyglądać strój, który wybrała Skowronek.
         – Nie musisz tego mówić, już zawczasu postanowiłem sobie, że zaufam ci w kwestii wyboru stroju – zapewnił ją. Nie ruszył się z miejsca, w którym stał, nawet nie starał się zmieniać pozycji, w której stał. Kilka razy jedynie odwracał głowę w stronę, w którą akurat spoglądał, a poza tym, jego ciało stało nieruchomo. Przez to i przez sam ogólny wygląd sylwetki mógł sprawiać wrażenie jakiego posągu. Misternie wyrzeźbionego i z dbałością o nawet najmniejsze szczegóły.

Ponownie poczuł, jak Perl przestaje zbierać pomiary i zapisuje je sobie. Spojrzał na nią, poczekał, aż skończy pisać, żeby zadać swoje pytanie.
         – Mogę już się ubrać? - zapytał w końcu. Miał wrażenie, że krawcowa zmierzyła wszystko to, co było jej potrzebne do wykonania stroju, który będzie na niego perfekcyjnie pasował. Pierwszy raz od wejścia na skrzynkę postanowił, że się poruszy – dlatego też przechylił się lekko w stronę brzegu kotary, lecz również w stronę Perl. Dzięki temu mógł spojrzeć na elfkę.
         – W jakie miejsce chcesz się udać, gdy wyjdziemy stąd? - zadał jej to pytanie neutralnym tonem głosu, którego tak często używał. Jemu właściwie było to bez różnicy, więc nie będzie mu przeszkadzało nawet to, że będzie chciała rozdzielić się i spotkać się później. Może w tym czasie albo zwiedziłby miasto, w którym przecież nie bywał od dość długiego czasu, a przy okazji zdobyłby trochę informacji na temat tego, co się tu ostatnio działo. Informacji innych od tych, którymi podzieliła się z nim Skowronek.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Szeroki uśmiech elfki wystarczył jako zapewnienie, że niewielkie umiejętności Samiela nie odstraszą jej od próby zatańczenia z nim na balu.
        - Spokojnie, ja będę prowadzić – zapewniła, przytulając się do jego ramienia. – I postaram się zrobić to tak, by nikt się nie poznał. Wierzę, że urokiem osobistym załatwisz resztę.

        Skowronek wiedziała, że Samiel zarejestrował jej spojrzenie i wręcz byłaby chyba zawiedziona, gdyby jej zainteresowanie mu umknęło. Perl wręcz przeciwnie – gdy została przyłapana, szybko zajęła się czym innym, jak to większość kobiet.
        Podczas późniejszej wymiany zdań elfka świetnie się bawiła i szeroko się uśmiechała, choć on tego nie widział, gdy opierała się swobodnie o krzesło. Wiedziała, że duma nie pozwoli mu, żeby to ona płaciła, ale z drugiej strony to ona go wynajęła i nie zamierzała go z tego tytułu wpędzać w koszty. Wiadomo, umowy bywały różne, niektóre zakładały, że to zleceniodawca pokrywa koszty przygotowania, a niektóre, że leżą one po stronie zleceniobiorcy. Oni nie określili tego na początku, więc Samiel mógłby się kłócić… Ale dość szybko dostosował się do jej wyboru, choć zaznaczył, że czyni to niepewnie. I jeszcze zrobił drobny przytyk w jej stronę.
        - Wiesz, znasz mnie wręcz za dobrze – skomentowała, uśmiechając się szeroko. – Oczywiście, że jestem uparta. Gdybym taka nie była, nie szylibyśmy teraz kreacji dla ciebie.
        No tak, no bo w końcu „uparta” i „zawistna” były dla niej synonimami. Gdy postanowiła sobie, że kogoś wykończy to zamierzała dotrzymać słowa bez względu na to jak się to dla niej skończy. Samiel miał więc szczęście, że chodziło raczej o bycie dla niego miłym, bo gdyby postanowiła mu utrudnić życie, już pewnie miałby dość jej towarzystwa. Oczywiście robienie mu złośliwości nie miałoby najmniejszego sensu, skoro sama poprosiła go o pomoc – to były czysto teoretyczne rozważania.
        Tymczasem Perl starała się zachowywać najwyższy poziom profesjonalizmu, choć nie zawsze jej to wychodziło – trudno jest zachować kamienną twarz, gdy na co dzień zdejmowało się miary z podstarzałych dam, a tymczasem stał przed nią tak dobrze zbudowany mężczyzna. Nie przesadzała jednak – choć czasami zdarzało jej się trochę zagapić, generalnie radziła sobie sprawnie z zadaniem i jednoczesną rozmową z klientami. Przerwała dopiero, gdy Samiel zastrzegł, że wystarczy mu jedna skrytka na sztylet.
        - Dla mnie to niewielka różnica czy zrobię parę przeróbek czy jedną – wyjaśniła. – Musi mi pan jednak w takim razie powiedzieć więcej o tym gdzie ten sztylet będzie schowany. W bucie? Na udzie? Na lędźwiach? – podsunęła kilka najpopularniejszych możliwości. – Rekomenduję udo – podsunęła, znając projekt, z którym przyjdzie jej się zmierzyć. Wydawało się, że zignorowała jego subtelną prośbę o doprecyzowanie swojego statusu społecznego, ale po chwili zerknęła na niego kontrolnie, jakby na podstawie jego miny podejmowała decyzję.
        - Pani – mruknęła w końcu, wracając do pracy.
        - Ale wolna – dodała uprzejmie Skowronek, nie zwracając uwagi na to, że krawcowa spojrzała na nią z lekkim niezadowoleniem. Odpowiedziała jej miną „no co? Taka prawda”, ale to nie udobruchało Perl. Całe szczęście awantury ani fochów nie było – krawcowa wróciła do pracy jakby była ponad to.
        - Jeszcze chwilka, cierpliwości – mruknęła, zdejmując ostatnią miarę: obwód szyi. Było to o tyle nieprzyjemne, że gest Perl dziwnie przypominał zarzucanie pętli na szyję. Jakby… miała pewne doświadczenie w duszeniu ofiar. Szybko jednak zabrała taśmę krawiecką, niwelując ewentualny dyskomfort Samiela.
        - Już – zapewniła, cofając się o krok, by zabójca mógł spokojnie zejść z podwyższenia. – Można się ubrać – dodała, gdy notowała ostatnią z liczb w swoim wyświechtanym kajecie.
                - Ooo – westchnęła elfka, gdy została zapytana gdzie teraz. – Wiesz, to brzmi jakbyś mnie gdzieś zapraszał – wyjaśniła z lekkim rozmarzeniem w głosie. – Jak tu tobie odmówić? Dasz mi chwilę, bym się zastanowiła? – upewniła się, wstając ze swojego miejsca. Podeszła do Perl, która stojąc z boku coś jeszcze sobie notowała. Zerknęła jej przez ramię, a później jak na komendę obie spojrzały na siebie.
        - Chcesz coś powiedzieć? – upewniła się krawcowa.
        - Wiesz, że potrzebuję tego razem z sukienką? – doprecyzowała była Przyjaciółka, co wywołało kwaśny grymas na twarzy drugiej kobiety.
        - Tak… Postaram się.
        - Dostarczycie to nam? Do Dębowej Karczmy?
        - Dobrze. Twoje też?
        - Też… Wierz mi, tam gdzie teraz nocuję nie przyjęliby dobrze takiej przesyłki – parsknęła z lekkim rozbawieniem elfka wyobrażając sobie miny zakonnic, gdyby pokazała im się w swojej sukience. Połowa zeszłaby na zawał, reszta by posiwiała. A na dodatek elfka już sobie wyobrażała minę tej całej Ami, gdyby zobaczyła, że do Samiela przyszła paczka z TAKĄ sukienką, która nie była dla niej. Tę karczmareczkę rozerwie chyba wtedy na strzępy z zazdrości!
        - Rozliczymy się jak zwykle? - upewniła się była Przyjaciółka, przerywając swoje marzenia.
        - Mnie pasuje - przyznała bez oporów Perl.
        - No to świetnie! W takim razie do zobaczenia… Kiedyś. I stokrotne dzięki za pomoc, na ciebie zawsze mogę liczyć!
        Skowronek złapała Samiela za łokieć i pociągnęła go do wyjścia jak uparte dziecko, które zapatrzyło się na witrynę z zabawkami, chociaż pewnie nie było takiej potrzeby. Wyszła z nim na zewnątrz i zaraz skierowała swe kroki w stronę centrum. Widać było, że coś kombinuje.
        - Wpadłeś jej w oko - zawyrokowała, jakby Samiel miał coś z tą wiedzą zrobić. Za chwilę westchnęła. - Ale czego ja się spodziewałam? To było oczywiste. Wystąpiłeś przed nią w najbardziej… korzystnej kreacji. No dobrze, nie ma co wracać. To co, wydaje mi się, że teraz warto byłoby, abyś ty mógł sprawdzić moje bajeczki, bo pewnie cię korci, a ja będę jeszcze chwilę udawać przykładną obywatelkę - uznała szybko, by zmienić temat. - Wpadnę wieczorem cię odwiedzić.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie pozostało mu nic innego, jak zgodzić się na to, żeby Skowronek zapłaciła za jego strój. Nie chciał się z nią kłócić, zresztą dostał nawet od niej potwierdzenie tego, że rzeczywiście jest uparta – dlatego też wiedział, że gdyby dalej próbował zmienić tę jedną kwestię, to ona i tak ciągle stałaby przy swoim, a więc upierałaby się, że to ona zapłaci. Nie powiedziałby też, że „zna ją aż za dobrze”. Tutaj akurat trafił i może zdążył już zauważyć kilka rzeczy, bo prawdą było, że znał ją… słabiej niż może chciałby znać. Ciągle utrzymywał, iż to ona wie o nim więcej rzeczy, niż on o niej. W czasie rozmowy z elfką, czy tam chwilowym pogrążaniu się w myślach, nie przykładał większej wagi do tego, że może zdejmowanie miary trwa nieco dłużej, niż powinno. Z drugiej strony, nie był też pewien, ile czasu powinno trwać, co więcej wydawało mu się, że może to różnić się w zależności od osoby, która mierzy. W końcu każdy krawiec może zbierać te informacje w inny sposób, co przekładałoby się na to, że jedni robiliby to szybciej, a inni może dłużej.
         – Myślę, że schowek na udzie będzie dobrym pomysłem – odpowiedział, chociaż przed tym zastanawiał się przez chwilę nad jej pytaniem. Rozważał każdą z opcji, ale wybrał tą, która wydała mu się najbardziej korzysta, jeżeli chodziło o dostęp do samej broni i szybkość, z jaką mógłby jej dobyć, jeśli zaistniałaby taka potrzeba. Nie wiedział nic o stroju, który przyjdzie mu założyć, więc ciężko mu było wyobrazić sobie, jak będzie wyglądała taka ukryta kieszeń, ale domyślał się, że Perl na pewno zadba o to, żeby miał on do niej łatwy dostęp. Do niej i do tego, co będzie tam przechowywał.
         – Wolna? Dobrze wiedzieć – odparł, co oczywiście zrobił specjalnie, może jedynie po to, żeby zobaczyć, jak na te słowa zareaguje sama krawcowa. Nawet udało mu się uśmiechnąć lekko, co może Perl mogła zauważyć, ale Skowronek już niekoniecznie, bo przecież nadal oddzielała ich kotara. Mogli się słyszeć, jednak nie mogli się widzieć.
Cierpliwości… Ha, tego akurat Samiel miał naprawdę wiele, chociaż o tym mogły nie wiedzieć. Dlatego też zabójca ponownie wyprostował się i stanął nieruchomo - czekał na to, aż kobieta zbierze ostatnie miary z jego ciała i powie mu, że może się ubrać.
         – Może właśnie tak jest? - zasugerował, gdy jednocześnie schodził ze skrzynki i szedł w stronę swoich rzeczy. Szczerze mówiąc, sam nie był pewien, czy chciał, żeby jego wcześniejsze słowa zabrzmiały jak zaproszenie, czy może były takie zupełnie przez przypadek. Zaczął się ubierać, raczej niespiesznie, bo słyszał też, że Skowronek rozmawia jeszcze z Perl, może omawiają ostatnie rzeczy związane z tym strojem, do którego miary ściągała z niego krawcowa.
Podszedł do nich, jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo elfka złapała go i od razu pociągnęła w stronę wyjścia z budynku. Załatwili tu już wszystko, prawda? Dlatego Samiel nie oponował i pozwolił jej się wyprowadzić z budynku.
         – Do widzenia – rzucił jeszcze do krawcowej, na krótką chwilę odwrócił nawet wzrok w jej stronę, gdy wypowiadał to pożegnanie. Cóż… jeśli akurat będzie potrzebował czegoś szytego na miarę i jednocześnie znajdzie się też w tym mieście, nie było wykluczone, że wpadnie właśnie do tej konkretnej krawcowej.

         – Nie tylko przed nią – odpowiedział krótko. Wiedział przecież, że Perl nie była jedyną kobietą w budynku, która przyglądała mu się, gdy już ściągnął z siebie ubrania. Nie wspomniał nic o wpadaniu komuś w oko, a mógłby, bo nie dość, że krawcowa nie byłaby przecież pierwszą, której mógł się spodobać, to na pewno nie była też ostatnią. Taką uwagę jednak zachował dla siebie, nie pozwolił na to, żeby opuściła ona jego głowę.
         – W każdej bajce jest ziarno prawdy, a twoje „bajeczki” mogą mieć w sobie więcej prawdy niż to przysłowiowe ziarno. Wtedy okażą się informacjami, prawdziwymi informacjami – odparł. Już wcześniej planował sprawdzić to, czego się od niej dowiedział i niekoniecznie starał się też to ukrywać, więc nie dziwiło go to, że tak otwarcie o tym wspomniała.
         – Czyli widzimy się wieczorem. Ta sama karczma i ten sam stolik – wspomniał jeszcze. Liczył na to, że Ami uzna tamten stolik za „jego” i nie będzie próbowała usadowić tam jakichś gości. Tak byłoby łatwiej i lepiej. Nie był za to pewien, w jaki sposób się z nią pożegnać, nawet jeśli i tak spotkają się ponownie za kilka godzin, dlatego ostatecznie chyba uznał, że te ostatnie słowa były czymś w rodzaju właśnie czegoś takiego. Było to też powodem, dla którego przez krótką chwilę po prostu stał tak przed nią i nic nie mówił, jedynie patrzył – w końcu zamyślił się na krótko właśnie nad tym sposobem pożegnania. Nie był pewien, na co mógłby sobie pozwolić, a czego nie powinien robić.
         – Do zobaczenia niebawem – powiedział do niej w końcu. Nie wykonał jednak żadnego gestu, chociaż wiedział przecież, w jaki sposób pożegnała się z nim wczorajszego wieczora. W końcu Samiel odwrócił się i ruszył w swoją stronę. Wiedział, gdzie powinien się udać, żeby zweryfikować informacje, które wcześniej dostał do elfki.

Dzielnica, która w większości składała się z domostw zwykłych mieszczan, najliczniejszej grupy społecznej w mieście. Znajdowało się tu też kilka karczm, w których mieszkańcy mogli spotkać się, odpocząć, zjeść i wypić – właśnie do jednej z nich skierował swe kroki Samiel. Budynek był zwyczajny, nazwa - „Pod Skrzydłami Gryfa” - także nie budziła podejrzeń. Właściwie nawet wnętrze nie odbiegało od normy, bo o to właśnie chodziło. Właścicielem karczmy był pewien krasnolud, który używał budynku i całej tej działalności jako dobrej i wiarygodnej przykrywki. Tak naprawdę zbierał on informacje i sprzedawał je w przestępczym półświatku. Między innymi, bo zajmował się też innymi rzeczami, jednak aktualnie Samiela interesowały wyłącznie informacje. Wszedł do środka, oczywiście za barem znalazł kogoś innego – mężczyzna mający około czterdziestu lat, czarnowłosy z kilkoma pasmami siwizny, zielonymi oczami obserwujący uważnie karczmę i jej klientów. Jego akurat kojarzył i wiedział, że w rzeczywistości jest on bardzo zaufanym pracownikiem krasnoluda. Zabójca przeszedł do lady i oparł się o nią, czekał na to, aż karczmarz do niego podejdzie.
         – Oriss u siebie? - zapytał, gdy tylko mężczyzna zbliżył się, aby początkowo zapytać o zamówienie.
         – Znajomy i… klient. Będzie wiedział, kto chce z nim pomówić, jeśli mu mnie opiszesz – wyjaśnił Samiel. Mężczyzna pokiwał głową, a później przywołał do siebie jednego z drabów, których czwórka zajmowała stolik tuż obok drzwi prowadzących w głąb budynku. Rozmawiał z nim krótko i cicho, ale Samielowi udało się usłyszeć, o czym ze sobą mówili. Rosły mężczyzna odszedł i otworzył drzwi, a później wszedł do tamtego pomieszczenia. Nie było go przez kilka chwil, ale gdy wrócił, od razu zwrócił się do Samiela.
         – Pan Dorokkar czeka w gabinecie – powiedział tylko tyle, a później wrócił na swoje miejsce. Zabójca wstał i skierował się w stronę drzwi, które otworzył, a później zamknął za sobą, gdy je przekroczył. Wnętrze pomieszczenia rzeczywiście wyglądało jak gabinet, a za biurkiem w wygodnym fotelu siedział krasnolud, który uważnie spoglądał na Samiela brązowymi oczami. Był łysy, ale miał długą brodę w kolorze ciemnego brązu. Uważne oko dostrzegłoby w niej cieniutkie, pojedyncze i siwe włosy.
         – Muszę dowiedzieć się czy pewne informacje są prawdziwe – zabójca odezwał się pierwszy i od razu przeszedł do powodu, dla którego znalazł się właśnie w tym miejscu.
         – Siadaj, Samiel. Znamy się i już kilkanaście razy korzystałeś z moich usług, ale i tak muszę coś z tego mieć – odpowiedział nord i wskazał krzesło stojące naprzeciw niego. Wyglądało na wygodne, jednak na pewno nie tak bardzo, jak mógł być jego fotel.
         – Wiesz, że zapłata nie stanowi problemu. Zależy mi na sprawdzeniu wiarygodności tego, czego dowiedziałem się od pewnej osoby – zapewnił i zajął wskazane miejsce. Później, nie krążąc przy temacie i nie owijając w bawełnę, Samiel od razu przeszedł do dzielenia się z nim wiedzą, którą wcześniej podzieliła się z nim Skowronek. Wiedział, że Oriss zachowa tajemnicę, jednak i tak nie miał zamiaru mówić mu, kto był jego źródłem.
         – Jeśli nie ufasz komuś, kto ci je przekazał, to naprawdę masz problemy z zaufaniem i to chyba większe niż myślałem – tylko tym jednym zdaniem zarówno odpowiedział przemienionemu na to, z jaką prośbą do niego przyszedł, jak i jednocześnie spróbował go obrazić. Zabójca odpowiedział mu jedynie skinieniem głowy - w końcu przekaz był raczej jasny i łatwy do zrozumienia, nie wymagał też dodatkowych pytań.
         – Dzięki za pomoc, Oriss – odezwał się Samiel na sam koniec. Wyciągnął też kilka złotych monet, które wylądowały na blacie biurka, a które po chwili przygarnął krasnolud.
         – Pewnie, zapraszam ponownie – odpowiedział mu brodacz. Po tych słowach zabójca wstał i skierował się w stronę wyjścia. Najpierw tego z gabinetu właściciela karczmy, a później tego, którym wyszedł z budynku prosto na zewnątrz, na ulice miasta. Zamierzał przejść się i dopiero później – gdy będzie zbliżał się wieczór – udać się do „Dębowej Karczmy”. Tym razem zostawi w swoim pokoju płaszcz i uzbrojenie, może nawet skórzaną kurtkę, bo przecież nie będzie mu potrzebna. Chociaż dopiero po tym, gdy upewni się też, że drzwi są zamknięte na klucz, zejdzie na dół. Tam może od razu zamówi jakieś dobre, czerwone wino, a także jakieś dobre jedzenie – dla siebie i elfki. Zajmie też stolik, ten sam, co wczoraj i będzie czekał na to, aż zjawi się Skowronek.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek uśmiechnęła się całym garniturem zębów – odpowiedź zaczepką na zaczepkę przez Samiela bardzo jej się spodobała. Przez moment bała się czy zabójca nie jest za drętwy, ale widać, że potrafił drapać gdy się go wzięło pod włos. Doskonale – z takimi zawsze przyjemniej spędza się czas. I w pracy i prywatnie! Aż szkoda, że nie mogła skorzystać z tego zaproszenia, ale niestety – praca sama się nie odwali. Poza tym nie mogła się za długo prowadzać z zabójcą – to zaszkodziłoby jemu, jej i całemu ich przedsięwzięciu, gdyby zbyt wiele osób zaczęło ich kojarzyć. Trudno – niech pozostanie jak jest.
        Nie rozmawiała z nim już wiele w zakładzie krawieckim, ponownie mając na uwadze ich wspólne interesu, ale również dobro Perl. To była dobra dziewczyna, bardzo pomocna, ale w zamian oczekiwała, że nie będzie w nic wplątywana – zaliczało się do tego również to, że nie wiedziała po co i na jaką okazję dany strój szyje. Dlatego rozmowa o zleceniu w jej towarzystwie była niewskazana, a o czym innym mieli rozmawiać? O wspólnych znajomych, którzy mogli już nie żyć? Albo o pogodzie? Zaczepiali się troszkę i to jej wystarczyło, a krawcowa miała swój święty spokój. Dopiero po opuszczeniu zakładu Skowronek i Samiel mogli swobodnie zamienić ze sobą słowo czy dwa. Znowu jednak skończyło się na zaczepkach – elfka wolała nie omawiać wszystkiego od razu, bo jeszcze zabójca by coś przeoczył w natłoku informacji. Lepiej podawać mu informacje stopniowo, powoli, niech się przyzwyczaja. Mieli jeszcze trochę czasu.
        - Doskonały tok rozumowania – pochwaliła, jakby naprawdę była pod wrażeniem tej uwagi o bajeczkach stających się prawdą. Oboje wiedzieli, że w tej branży na słowo bierze się co najwyżej umowy, a i to ostrożnie, bo ktoś może wykorzystać kruczki. Nie miała mu za złe, że teraz przewałkuje jej wersję wydarzeń przez machinę swoich informatorów – była pewna, że kogoś takiego ma. Sama by to zrobiła na jego miejscu. Zresztą, przecież właśnie coś podobnego zamierzała zrobić, tylko nie powiedziała tego na głos…
        - Do zobaczenia, kolego – pożegnała się z nim z uśmiechem. Patrzyła mu w oczy, ale nie poruszyła się ani o krok. Być może powinna go pocałować… Ale no właśni: „powinna”. A ona nie lubiła, gdy ktoś jej kazał, gdy musiała spełniać czyjeś oczekiwania, z czego nie miała żadnego zysku. Na uśmiechu się więc skończyło, a buziaka Samiel dostanie na osobności… Albo na oczach Ami, wieczorem.

        Skowronek wybrała się do biedniejszej dzielnicy Ekradonu – z reguły tam przebywali jej informatorzy. I ten najważniejszy wśród nich – Kasael. Jak zawsze znalazła go na ulicy garbarzy, pod zniszczonym zakładem, którego szyld głosił „Jan i synowie”. Siedział skulony na schodach, wyciągając przed siebie rękę po jałmużnę, a jego sylwetka wyglądała jak bezkształtna kupa szmat. Ona go jednak poznała – pracowali ze sobą od samego początku. Zaciągnęła więc głębiej kaptur na głowę i śmiało podeszła. Wsunęła w jego dłoń złotą monetę i wtedy dostrzegła poruszenie. Kas podniósł wzrok na swoją dłoń, jego zaropiałe oczy rozbłysnęły czujnie, ale zgasły, gdy tylko dostrzegł kto był taki szczodry. Podniósł głowę, uśmiechając się do niej trochę głupkowato.
        - Jak sobie radzisz w to zimno? – zapytała go z troską, jakby był jej dobrym, ale trochę niezaradnym sąsiadem. Przysiadła się, a Kas chętnie zrobił jej więcej miejsca.
        - Jest do-obrze – odpowiedział jej, gdy tylko wygrał nierówną walkę ze swoją krtanią, która zawsze mu się w jakiś dziwny sposób zaciskała, gdy za długo nic nie mówił. Od tej pory rozmowa miała być łatwiejsza.
        - Nie sy-po-odziewałem się ćbie tu – wyjąkał. – Sy-łyszałem, że…
        - Żyję, Kas, nic mi nie jest. Ale ty mnie nigdy nie widziałeś – zastrzegła. – Wiesz jak bardzo ci ufam, mój drogi braciszku – dodała ciepłym tonem, głaszcząc go po brudnej dłoni.
        - Jas-ne – wydukał Kasael. – Cze-ego ci ty-rzeb-ba?
        - Znasz takiego jednego mojego kolegę po fachu… Samiela?
        - No-o… - Kas jakby się zakrztusił i przerwał. Skowronek dała mu chwilę, by doszedł do siebie. Chyba jednak gorzej znosił zimno niż ją zapewniał, bo to nie brzmiało jak jego kaszel po narkotykach…
        - Zy-nam go - dokończył Kas. - Ale… Daw-no go nje było t-tu…
        - Teraz go nie ma? - upewniła się elfka.
        - Nie-e powin-no. Nik-k-kt go nie wynajy-mo-ował…
        - Yhm - mruknęła elfka, jakby była trochę zawiedziona. Kasael momentalnie to wyczuł i było widać jak zmarniał w oczach. Skowronek zaraz się do niego uśmiechnęła.
        - Nie rób takiej miny - upomniała go. - Spisałeś się. Liczyłam tylko na spotkanie ze starym znajomym.
        Kas wyraźnie poczuł ulgę na wieść, że wszystko było w porządku. Podniósł na nią wzrok i chwilę przyglądał jej się wyjątkowo bystro jak na niego.
        - To… ty-woja sy-p… p… ro-obota? - dokończył, nie potrafiąc wypowiedzieć “sprawka”. Zawsze miał problemy, gdy koło siebie było za dużo spółgłosek.
        - Co masz na myśli?
        - To co dzieje s-się w miesi-cie… O-od… paru ty-ygody-ni…
        - Przed tobą nic się nie ukryje, Kas - odpowiedziała mu z podziwem. - Masz ochotę coś zjeść?
        - A c-co?
        - Dobrą ciepłą zupę. Nie daj się prosić.
        - D… doby-rze…

        Wieczorem Skowronek porzuciła swoje przebranie mieszczanki i do Dębowej Karczmy przyszła ubrana jak poprzedniego dnia w spodnie i porządne buty do pracy. Włosy miała rozpuszczone, a dekoltu nie odsłoniła nawet odrobinę. Teraz jednak nie musiała się ukrywać - tutejsi na pewno nie zapytają kto zacz. No chyba, że Ami będzie ciągnęła Samiela za język słowami “co to za zdzira?”.
        Rzeczony zabójca siedział już przy umówionym stoliku. Elfka zakradła się do niego teatralnie od tyłu i zasłoniła mu oczy.
        - Zgadnij kto? - zamruczała, ale zaraz zabrała ręce i poszła usiąść na krześle, które zajmowała poprzedniego wieczoru. Pełnym zadowolenia spojrzeniem obrzuciła dzban z winem.
        - Tego mi teraz trzeba - oświadczyła. - Nalejesz mi? Coś mi mówi, że moje bajeczki się potwierdziły, skoro czekasz na mnie z kolacją? - zaczepiła go, dosłownie i w przenośni, bo pod stołem szturchnęła go stopą w kostkę. Uśmiechnęła się do niego zaczepnie, poprawiając sobie włosy.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 434
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie przejął się przytykiem odnoszącym się do tego, jak w jego przypadku wygląda zaufanie względem innych, bo wiedział, że zwyczajnie jest to prawda. Z drugiej strony, przecież nie robiłby czegoś takiego bez powodu – długie życie i praca w tym zawodzie nauczyły go, że powinno się wątpić w każdego, aż do momentu, w którym dana osoba nie udowodni tego, że można powierzyć jej chociaż odrobinę własnego zaufania. Skowronek to udowodniła, bo wychodziło na to, że podzieliła się z nim prawdziwymi informacjami na temat sytuacji, która aktualnie odgrywa się w tym mieście. Poza tym… może miała też troszkę łatwiej, bo przecież nie byli dla siebie nieznajomymi. Zdarzyło im się wcześniej ze sobą rozmawiać, a nawet pracować, ale tak na ogół i tak widywali się naprawdę rzadko kiedy. Akurat teraz znaleźli się w sytuacji, w której nie dość, że będą mogli współpracować ponownie, to też mogą spędzić ze sobą więcej czasu, poznać się trochę lepiej… i tak dalej. Jemu akurat w ogóle to nie przeszkadzało, w końcu dobrze byłoby poznać taką osobę, jaką jest Skowronek. Co więcej, jeśli ich rozmowy nadal będą sprawiały mu przyjemność, to może nawet stwierdzi, że ją lubi.
Gdy już opuścił lokum Orissa, po prostu ruszył przed siebie i zaczął przechadzać się po mieście. Do „Dębowej Karczmy” zaczął wracać dopiero wtedy, gdy dostrzegł, że zbliża się wieczór, a słońce jest już bliżej horyzontu, a nie środka nieba. Oprócz zwyczajnego rozmyślania na temat różnych rzeczy, oglądał też miasto i patrzył, co zmieniło się od czasu, gdy przebywał tu ostatnim razem. Jakie ulice i budynki powstały? A jakie zostały zniszczone? Czy te budynki, które znał, nadal stoją tam, gdzie wtedy, czy może niekoniecznie i z jakiegoś powodu interes albo został przeniesiony, albo zastąpiony innym? Znajdował odpowiedź na te pytania, chociaż wymagało to chodzenia, a czasem nawet pytania o coś losowego mieszkańca, który akurat przechodził obok.
        
**********
        
         – Kim jest ta dziewczyna? - Takie pytanie usłyszał Samiel, gdy tylko zszedł wieczorem na dół, prosto do mniejszej sali ze stolikami wyłącznie dwuosobowymi. Sali, nad którą o tej porze pieczę pełniła jego dobra znajoma Ami. Nie miał przy sobie broni – no, chyba, że ktoś liczy pięści i nogi, wtedy był uzbrojony – a ubrany był raczej lekko, bo miał na sobie czystą, nową koszulę, poza tym dla dolnej części jego ciała ubiór nie zmienił się, bo nadal były to skórzane spodnie i buty.
         – Znajomą, z którą wcześniej zdarzyło mi się pracować – odpowiedział jej, oparł się także jednym łokciem o ladę, za którą stała elfka. Dzisiaj jej włosy również były rozpuszczone, znaczy, prawie, bo co prawda zakrywały one jej prawe ucho, ale po drugiej stronie zaplecione były w warkoczyk i już lepiej uwidaczniały jej elfie cechy. Miała też na sobie suknię, ale oczywiście zupełnie inną niż wczoraj – dzisiejsza miała kolor zbliżony do jej oczu, a także trochę większy dekolt i cieńsze ramiączka od tej, którą miała na sobie wczoraj.
         – Tylko znajoma? - zadała mu kolejne pytanie, a jej spojrzenie, aż za dobrze próbowało mu powiedzieć, że elfka ma zwyczajnie wątpliwości co do tego. Widziała przecież, jak Skowronek zachowywała się wczoraj względem niego, więc właściwie nie było w tym nic dziwnego, że wysnuła właśnie takie podejrzenia.
         – Tak, a co… Czyżbyś odczuwała zazdrość? - Tym razem to on ją o coś zapytał. Najpierw odpowiedziała mu przymrużonymi oczyma, w których malowały się już ślady lekkiego zdenerwowania. Nie był pewien, czy związane ono było z jego osobą, czy może ze słowami, które wypowiedział i z tym, że może okazały się prawdziwe.
         – Ja…? Nie! Nie mam o kogo być zazdrosna – odpowiedziała mu, chociaż ten podniesiony głos i szybkość jej odpowiedzi sprawiły, że Samiel pomyślał, że może Ami próbuje go okłamać i ukrywa to, co poczuła naprawdę. To z kolei wydało mu się trochę dziwne, bo przecież oboje rozstali się nie dość, że w przyjaznych stosunkach, to jeszcze zgodzili się, że zostanie dobrymi znajomymi dla obojga będzie lepsze niż to, że przez jakiś czas byli kimś więcej niż przyjaciółmi. Poza tym, nie był też pewien, czy nie jest zazdrosna o jego znajomą pod względem tego, że nie widzi w niej potencjalnej rywalki, czy może nie jest zazdrosna o niego, bo już nie łączy ich to, co kiedyś. Chyba to drugie, ale… w końcu nadal nie rozumiał kobiet i nie zawsze wiedział, co tak naprawdę chodzi im po głowie.
         – To dobrze, bo dzisiaj też się z nią spotykam – odezwał się po chwili, gdy między nimi nastała cisza, a oboje jedynie przyglądali się sobie. Właściwie, nie wiedział, jakiej reakcji się spodziewał i nie był pewien, czy narastająca złość w oczach i głośne wypuszczenie powietrza nosem znajdowało się wśród tego… ale Ami właśnie w ten sposób zareagowała na taką wieść i w kompletnie niczym nie pomógł jego uśmiech, który bardziej skierowany był w stronę wieczora, który ma spędzić w towarzystwie Skowronka. Elfki, która jednak nie była tą, która z nim teraz rozmawia i która wygląda, jakby się na niego złościła.
         – Myślę, że zjawi się tu już niedługo. Będziemy siedzieć przy „moim” stoliku, więc zamówienie złożę już teraz. Pieczona sarnina, może być od razu pokrojona w plastry, z sosem, który będzie pasował zarówno do mięsa, jak i do warzyw, które chciałbym, żeby też się tam znalazły. I wino, czerwone będzie najlepsze, może być nawet to, które dostaliśmy wczoraj. Dobre wino z dobrego rocznika – zmienił temat, po prostu przeszedł do zamówienia i starał się ignorować rosnące rozdrażnienie, które widział w oczach osoby stojącej naprzeciw niego. Od razu zapłacił też za zamówiony posiłek.
         – Udam się teraz do stolika – dopowiedział jeszcze, ale to akurat pozostało bez odpowiedzi. Jeszcze zanim odwrócił się i zaczął iść, Ami zawołała do siebie jedną z pracownic i przekazała jej treść zamówienia, młoda dziewczyna od razu udała się do kuchni. Ona tam, a Samiel w stronę stolika, przy którym usiadł i czekał. Aktualnie pozostało mu wyłącznie czekanie.

Usłyszał ciche kroki za sobą, chociaż i tak ledwo co udało mu się to zrobić. Miał słuch lepszy od przeciętnego, spore doświadczenie i był też ciągle czujny, a przez to także wrażliwy na zmiany w jego otoczeniu. Nawet te najdrobniejsze. Dlatego też wiedział, że te – dla niego – ledwie słyszalne kroki mogły należeć do kogoś, kto zna się na cichym poruszaniu, więc domyślił się też, kto to może być.
Nagle ogarnęła go ciemność. Na szczęście nie była to ta „ciemność”, którą widzi się, gdy ktoś pozbawi cię przytomności, a jedynie elfka postanowiła już od samego początku trochę się z nim zabawić i zwyczajnie zasłoniła mu oczy swoimi dłońmi. Zapewnił go o tym chociażby jej głos, którym powiedziała, żeby zgadł, któż to może się za nim czaić.
         – Skowronek, miło, że dotarłaś – odpowiedział jej, ale zanim zdążył się odwrócić, ona już podeszła do krzesła stojącego naprzeciw niego i zajęła je.
         – Chociaż przyszłaś wcześniej, niż zakładałem i jeszcze chwilę będziemy musieli czekać na jedzenie – dopowiedział. Na ich stoliku stał w końcu tylko dzban z winem i dwa kielichy, a tym przecież się nie najedzą. Wstał i napełnił naczynia – pierwszy kielich podał kobiecie, a drugi postawił przed swoim miejscem.
         – Owszem, sprawdziły się, chociaż znów zostałem oskarżony o to, że mam duże problemy z zaufaniem – odpowiedział jej, nawet zdobył się na lekki uśmiech. Wyglądało na to, że nie przejął się tym, co wcześniej powiedział mu Orris.
         – Z jednej strony były to słuszne oskarżenia, ale z drugiej… Według mnie nie jest to czymś niezwykłym, nie, gdy w tej branży pracuje się tak długo, jak ja – dodał, tym razem pozwolił sobie na lekkie wzruszenie ramionami. On widział to właśnie w takim świetle, ale nie miał też zamiaru kłócić się z kimś, kto mógł uważać inaczej. Każdy ma przecież prawo do tego, żeby mieć własne zdanie na dany temat.
         – Zresztą… Nawet, jakbyś mnie okłamała, to i tak czekałbym na ciebie z kolacją. Jedynie atmosfera byłaby mniej miła – znów się odezwał i znów powiedział prawdę. Niby mógł ją jeszcze przeprosić za to, co zrobił, ale wiedział, że Skowronek rozumiała jego postępowanie i to, że musiał przecież jakoś sprawdzić jej informacje. Musiał mieć co do nich pewność. Dlatego też nawet nie nawiązał do ewentualnych przeprosin. Poczuł na sobie czyiś wzrok, a gdy spojrzał w stronę Ami, ta była odwrócona do niego plecami i prawdopodobnie udawała, że zajmuje się czymś ważnym. Samiel miał przeczucie, że było to jej spojrzenie.
         – Poza tym, nie mam też planów na ten wieczór. W sensie, nie zaplanowałem, co moglibyśmy robić po kolacji. Niby możemy zostać tutaj i dalej rozmawiać, ale możemy też opuścić lokal i przejść się ulicami miasta. Podejrzewam, że doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nocą są one… inne niż za dnia. – Po tych słowach upił łyk wina i spojrzał w stronę elfki. Jak na to zareaguje – zaproponuje coś sama, coś, czego może on nie wziął pod uwagę czy zgodzi się na to, co wymienił. A może stanie się jeszcze coś innego? Nie wiedział, ale niedługo może się dowie.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość