Żelazna Twierdza[Żelazna Twierdza]Nie możesz zostać sam.

Twierdza wznosząca się na wzgórzu górującym nad miastem Rododendronia. Jej ściany w przeciwieństwie do większości tego typu budowli zostały wykonane z żelaza i kamienia. Twierdza jest bardzo stara, a sposób jej powstania ginie w pomrokach dziejów. Legenda głosi, iż mury twierdzy pamiętają jeszcze czasy świetności Środkowego Królestwa.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

[Żelazna Twierdza]Nie możesz zostać sam.

Post autor: Tristan »

- Zrozum, nie możesz tak żyć, musisz przestać rozpamiętywać przeszłość - potężny, długobrody krasnolud stał przy oknie i patrzył na pokryty śniegiem park za zamkiem.
- Nie chcę - odparł krótko Tristan.
- Musisz chcieć. Nie da się tak żyć. Nie mogę Ci niczego rozkazać, ale jesteśmy przyjaciółmi i nie mogę też patrzeć na to w jaki sposób marnujesz sobie życie.
- Nie minął rok... - mruknął ciemnowłosy.
- Czy to ważne? Skończyłeś już żałobę. Możesz pracować, więc możesz też zająć się swoim życiem i dziećmi. Nie zwrócisz Tantris życia, ale nie marnuj swojego i życia swoich dzieci. Prim jest malutka, potrzebuje matki. Nie możesz oddać jej wychowania niani.
- Mogę.
- Przestań! - warknął krasnolud, odwracając się w jego stronę i spoglądając na niego złowrogo.
- Przestań obwiniać dziecko o śmierć matki! Elowena nie obwiniałeś o śmierć Anny! Weź się w garść! - Edgar przeszedł energicznie przez komnatę, chwycił Tristana za ramiona tak mocno, że aż podniósł go z fotela.
- To twoje dziecko!
- Nie! - wrzasnął mężczyzna.
- Tak! Obiecałeś Tantris kochać je i wychować jak swoje! Dałeś słowo, więc to twoja córka i nie waż się nigdy myśleć inaczej - krasnolud nie zastanawiał się i wymierzył mężczyźnie siarczysty policzek. Puścił go, a Tristan aż osunął się z powrotem na fotel.
- Nie każ mi więcej tego robić - Edgar ruszył w stronę drzwi i zatrzasnął je za sobą.
Miesiąc później.

Tristan siedział w głębokim fotelu, w swoim saloniku i trzymał na kolanach dziecko zawinięte w miękki, purpurowy koc. Prim była jak malutka wersja swojej matki. Burza krótkich, czarnych loczków okalała jej twarz, jej cera była jasna, a tęczówki lazurowe jak woda w oceanie. Tak było lepiej - myślał Tristan - przynajmniej nikt nie miał cienia wątpliwości, że dziecko było jego. Gdyby mała odziedziczyła niebieskie oczy po swoim prawdziwym ojcu pewnie za każdym razem Tristan myślał by o nim...

Nagle drzwi do komnaty otwarły się i stanęła w nich brązowowłosa elfka - Ais.
- Widzę, że szkoła Edgara nie poszła na marne - rzuciła.
- Nie, nie poszła - odparł Tristan.
- Cieszy mnie to - Ais rześkim krokiem ruszyła w stronę mężczyzny, a potem usiadła na fotelu obok niego.
- Naprawdę cieszy mnie to - powtórzyła.
- Zajmujesz się pracą, dziećmi, jakbyś faktycznie zaczął normalnie żyć. Gdzie Elowen?
- Bawi się w parku z Eleną, niania z nim jest. Jakoś nie odstrasza go mróz, ale to dobrze, myślałem, że gorzej zniesie całą tą sytuację.
- No tak, przyda mu się towarzystwo i trochę ruchu.
- Jak widzisz, próbuję żyć w miarę normalnie. Edgar miał rację, musiałem się wziąć w garść - czarnowłosa dziewczynka ukryta w ramionach Tristana ziewnęła i zaczęła wiercić się w kocyku słysząc głos ojca.
- Ciii - mężczyzna spuścił wzrok i poprawił koc przy twarzy maleństwa.
- Rozumiem, że jesteś gotowy, żeby posłuchać mojej propozycji? - zapytała ściszając głos, żeby nie obudzić dziewczynki.
- Domyślam się, że chodzi o kobietę - westchnął - tak wiem, Prim potrzebuje matki, Elowen też, nie mogę wychowywać ich sam. Omińmy tą część, przejdź od razu do konkretów.
- Ma dwadzieścia osiem lat, jest mądra, wykształcona, ale nie ma tytułu. Jest sierotą, wcześniej była służącą, teraz jest dwórką królowej. Ciepła, miła, już dawno powinna wyjść za mąż, ale, będę z tobą szczera, żaden dworzanin nie weźmie za żonę sieroty bez tytułu. Mogłaby wyjść za koniuszego, kucharza, czy innego służącego, ale to dla niej byłaby degradacja. Takie małżeństwo skazałoby ją na biedę. Nie myśl, że proponuję ci ją bo jest gorsza od innych kandydatek. Myślę po prostu, że nie potrzebujesz strojącej się każdego dnia dworzanki, która będzie myśleć tylko o twoim majątku, a nie o dzieciach i tobie.
- Za stary na to jestem - mruknął - a ona jest za młoda. Nie, nie... Ais, nie nadaję się do tego.
- Mówiłeś, że mam przejść do konkretów i że wiesz z czym przychodzę, więc nie szukaj teraz wymówek.
- Ona wie, co planujesz? - zapytał.
- Nie, ale dowie się wkrótce.
- Ais, nie tak się umawialiśmy, nie zmuszę żadnej biednej dziewczyny do małżeństwa z kimś takim jak ja. Mówiłem ci, żadnych intryg, żadnego knucia. Ona ma wiedzieć na co się piszę, żadnych kłamstw. Nie ożenię się z kobietą, która przez resztę życia będzie mnie nienawidzić, bo ktoś zmusił ją do małżeństwa. Wiesz dobrze, że nie o to tu chodzi. Masz z nią porozmawiać, to moje ostatnie słowo.
- Dobrze.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith miała całkiem spokojny dzień, który wykorzystywała na zdobienie sukni dla jednej ze szlachcianek, kobieta nie mogła doczekać się kiedy będzie mogła włożyć swoją nową kreację. Dwórka siedziała przy średniej wielkości stole, na którym był rozłożony czerwony materiał sukni, która musiała być zrobiona idealnie. Meredith zajmowała się gorsetem, wcześniej wyszyła na nim różane wzory, teraz ozdabiała go czerwonymi kryształkami, które cudowanie będą mienić się w świetle. Zawsze była dumna ze swoich dzieł, może nie było to skromne, ale wiedziała, że ma talent, zdawała sobie sprawę jak dzięki niemu może poprawić humor innym kobietom, sprawić, że poczują się piękne, a przede wszystkim lubiła pomagać Królowej i tworzyć dla niej piękne stroje, z których zawsze była zadowolona. Aven nie pamiętała by ktoś, kiedyś skarżył się na coś, co wyszło spod jej ręki. Może były jakieś drobne rzeczy do poprawki, ale nic poważniejszego. W wielkim skupieniu tworzyła kolejne zawijasy z błyszczących kryształków, chciała by wszystko było jak należy, uwielbiała kiedy każda ozdoba miała swoje miejsce, gdy wszystko było równo dodane. Kobieta wstała z krzesła i przeciągnęła się lekko prostując swoje ciało. Miała na sobie fiołkową suknię, która podkreślała kolor jej oczu, uchodzący za wyjątkowe zjawisko. Zawsze kiedy ktoś zapomniał jej imienia, wystarczyło powiedzieć „ta kobieta z fiołkowymi oczami”, wtedy każdy wiedział o kogo chodzi. Czy przeszkadzało jej to? Właściwie na początku tak. Gdy byłą młodą dziewczyną, to była jej cecha charakterystyczna, której nie potrafiła ukryć, wiele dzieciaków potrafiło nazywać ją demonem albo jakąś pokusą, choć wtedy nie do końca wiedziała o kogo chodzi.Z biegiem czasu nauczyła się przekuwać to co było w niej wyjątkowe na swoją korzyść, dzięki temu wszystko mogło wyglądać znacznie prościej.

Meredtih ponownie zasiadła przy sukni, by dokończyć swoje dzieło, które naprawdę zajmowało jej sporo czasu, wszystko dlatego, że starała się, by każdy element tego stroju był wręcz idealny, nie mogła pozwolić sobie na jakieś uchybienia. W myślach kobiety pojawiły się pytania, przypłynęły tak po prostu zasypując jej głowę kolejnymi słowami. Czy jest szczęśliwa? Owszem, jest, gdyby nie to, że trafiła na zamek, nie wie co by dalej z nią było, nie miała ani pieniędzy, ani perspektywy na dalsze życie. Co dalej z jej życiem? Na to pytanie nie znała odpowiedzi. Dobrze jest tak jak jest, więc dlaczego cokolwiek zmieniać? Skoro ten schemat sprawdza się, nie ma sensu zmieniać tego. Może kiedyś będzie mogła wyjechać gdzieś na dłużej, skupić się na sobie, ale teraz było w porządku, czuła się potrzebna, miała przyjaciół i nie chciała niczego zmieniać. Dlaczego nie masz męża? To pytanie, które zaświtało w jej myślach, należało do tych bardziej irytujących. Nie miała i mieć nie chciała, wolała skupiać się na własnym życiu, poza tym, była tylko sobą, kto by ją chciał? Z przymusu ktoś, ale bez tego? Z resztą, jak pomyślała wcześniej, dobrze jest jak jest, więc nie ma potrzeby by coś ulegało zmianie.

Nagle Meredith podniosła głowę, oderwała się na chwilę od ozdabiania sukni. Właśnie przypomniała sobie, że miała spotkać się z panią Ais, która musiała z nią pilnie porozmawiać o bardzo ważnej sprawie. Aven była pewna, że będzie chodziło o kolejne suknie dla szlachcianek, które powinna zrobić jak najszybciej, bo to pilne zamówienie. Od razu zaczęła rozmyślać o tym, jakie materiały wykorzysta, jakie musi jeszcze kupić… Sporo tego było.

Dwórka wstała z krzesła, poprawiła ubranie, włosy, przecież nie mogła wyglądać źle. Meredith postanowiła dokończyć ozdabianie suknie w nieco późniejszym czasie, a teraz podeszła do drzwi by wyjść z pomieszczenia i udać się do komnaty, w której miała na nią czekać Ais.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Co ja mam zrobić malutka? - Tristan odgarnął z czoła dziewczynki czarny loczek. Wpatrywał się w nią jak w obraz. Edgar dobrze zrobił, że go uderzył. Wreszcie dotarło do niego, że musi żyć dalej, że ma dla kogo.
- Chciałabyś mieć mamę, co? Wiem, że byś chciała. Też bym chciał. Żeby to było takie proste... Nie mogę zmusić nikogo do miłości, a przecież musi cię kochać, prawda? - mówiąc gładził dziewczynkę bo bladym policzku.
- Mnie wystarczy, że ty mnie pokochasz, ale tobie i bratu trzeba kochającej mamy. Jesteście dla mnie najważniejsi, zrobię wszystko żebyście byli szczęśliwi. Mnie już nie trzeba miłości... - westchnął. Tak było, nie chciał już więcej kochać. Miłość do Tantris przysporzyła mu samych cierpień. Przez lata wzdychał do niej, choć była żoną innego. Narażał dla niej życie na turnieju, tak bardzo pragnął jej uwagi. Upokorzył się przed całym krajem, by tylko go zauważyła. Dał się przyłapać w alkowie namiestnikowi królestwa, stał się pośmiewiskiem dla całej stolicy. Oświadczył się, choć ona go nie chciała, a potem uciekła. Kiedy została wygnana z kraju nie potrafił o niej zapomnieć. Nie obdarzył Anny uczuciem i w rozpaczy wyruszył na wojnę tylko po to by dać się zabić. Wrócił i żałował. A kiedy już myślał, że wreszcie zapomniał, spotkał ją na drugim końcu świata. Naprawdę myślał już, że to koniec cierpień, lecz śmierć Tris sprawiła, że ból był tylko większy. Po co więc miał szukać miłości? Dla niego miłość wcale nie oznaczała poczucia bezpieczeństwa i szczęścia, wręcz przeciwnie.
Gabinet Ais, był dużym pomieszczeniem, z trzema wielkimi oknami od strony zachodu. Znajdował się w jednej z wież, mniej więcej na wysokości drugiego piętra. Był z niego piękny widok na część parku i staw. Przy ścianach komnaty stały wielkie regały z książkami aż po sufit. Ciężkie i grube tomiszcza wypełniały półki po brzegi. Na wschodniej ścianie zbudowano wielki kominek wyrzeźbiony z ciemnego marmuru. Nad nim zaś wisiał obraz, portret królowej Sevi. Ais nigdy nie ukrywała, że była królowa stanowi dla niej autorytet. Sevi zawsze odznaczała się pewnością siebie, uporem i determinacją. Mówiono nawet, że to nie Ellador III, a wlaśnie królowa Sevi rządziła krajem przez ostatnie lata. Dopiero jej syn Ellador IV odsunął ją od władzy. Ellador Żelazny był po po prostu jeszcze bardziej uparty i niezależny niż jego matka i nie pozwalał by ktoś wtrącał się mu do rządów. Jednak nie od dziś wiadomo, że królowa Sevi zawsze uczestniczyła w naradach, razem z wszystkimi ministrami i miała prawo zabierania głosu.

Zaraz obok kominka powieszono wielkie lustro w złotej ramie, a pod nim postawiono ciemną, drewnianą komodę, na której prawie zawsze stały świeże kwiaty. Dziś jednak zamiast kwiatów w wazonie ustawiony był pachnący, świeży świerk ozdobiony zasuszonymi gałązkami z czerwonymi owocami róż. W kominku płonął ogień, przyjemne ciepło rozchodziło się po pomieszczeniu i mieszało z zapachem świerku. Niedaleko lustra ścianę ozdabiał ogromny, kolorowy arras, przedstawiający Żelazną Twierdzę. Wtajemniczeni wiedzieli, że za arrasem znajdują się drzwi prowadzące do prywatnych komnat Ais. Jednak otworzyć mogła je tylko dyplomatka, bowiem w drzwiach zainstalowano dwa zamki, a co za tym idzie należało mieć dwa klucze, które były bardzo pilnie strzeżone przez mistrzynię.

Było popołudnie, mocne, zimowe słońce wpadało do pomieszczenia przez wielkie okna rozjaśniając komnatę. Ściany pomalowane były na lekki brzoskwiniowy kolor, który ładnie kontrastował z ciemnymi meblami. Mniej więcej dwa metry od północnej ściany stało ogromne, dębowe biurko Ais. Każda szuflada w nim była zamknięta na inny klucz, tylko Ais wiedziała który klucz, do której szuflady pasuje i tylko ona miała do kluczy dostęp. W gabinecie elfki wszystko było pilnie strzeżone, w końcu była królewskim szpiegiem, wiedziała jak zabezpieczyć się przed wszystkimi, którzy chcieliby zdobyć tajne informacje.

Brązowe włosy Ais były dziś rozpuszczone i spadały lekkimi falami na jej ramiona. Zwykle nosiła je upięte w jakiś fantazyjny kok, dzisiejsza fryzura stanowiła wyjątek. Jednak to wcale nie ujmowało mistrzyni. Była piękna, nie dało się tego ukryć, bystre oczy, gęste, kasztanowe włosy, twarz o delikatnych rysach, lekko zarysowane, drobne usta, geste, choć wąskie brwi i pasujący do całości niewielki nosek. Figura Ais nie odstawała od innych elfek. Była szczupła, o wąskich biodrach i niezbyt dużym biuście. Niezbyt wysoka. Ubrana była dzisiaj w modny ciemnogranatowy gorset ze złotymi zdobieniami i długą, aksamitną spódnicę sięgającą ziemi. Na jej ramionach spoczywał zaś ciepły, złoty szal, z długimi frędzlami.

Drzwi do komnaty otwarły się nagle, a do środka weszła młoda, skromnie ubrana służąca.
- Panienka Aven - zaanonsowała.
- Niech wejdzie - Ais siedziała przy biurku i ślęczała nad jakimiś dokumentami, teraz jednak podniosła znad nich głowę i spojrzała na służkę. Odłożyła na bok wszystkie papiery i uśmiechnęła się łagodnie, gdy tylko służąca wpuściła do komnaty dwórkę o lawendowych oczach.
- Witam panno Aven - przywitała się uprzejmie i wstała zza biurka. Przeszła przez komnatę i usiadła na miękkiej sofie, stojącej pod oknami. Spojrzała na Meredith i wskazała jej fotel na przeciw siebie.
- Usiądź proszę.
- Czy wiesz po co cię wezwałam?
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith pospiesznie przemierzała kolejne korytarze, mijała drzwi do różnych pomieszczeń, w końcu dotarła do schodów, gdzie zadarła nieco sukienkę i trzymając ją w dłoniach, nieco podwiniętą, ruszyła schodami by dotrzeć na drugie piętro gdzie mieścił się gabinet Lady Ais. Aven często miała okazję mijać ją na korytarzach, czasem nawet rozmawiała z nią na temat ubrań, które szyła Meredith. Nie potrafiła powiedzieć o tej kobiecie czegoś złego, dlatego nie stresowała się tym spotkaniem, bo była pewna, że nie chodzi o coś złego.

Dwórka w końcu dotarła do ogromnych drzwi prowadzących wprost do gabinetu, raz dwa poprawiła suknię, włosy, nie chciała prezentować się jak zupełny obdartus. Meredith została przywitana przez służącą, której przedstawiła się i wyjaśniła dlaczego przybyła do Lady Ais, młoda służka zaanonsowała Aven i ta mogła spokojnie wejść do pomieszczenia. Gabinet Dyplomatki był po prostu oszałamiający, nie tylko jeśli chodzi o wielkość i cały wystrój, ale również o ilość rzeczy znajdujących się w nim, a szczególnie jeśli chodzi o przeróżne książki. Dwórka nie miała okazji na częste wizyty tutaj, dlatego za każdym razem pomieszczenie wywierało na niej ogromne wrażenie, przy okazji dawało obraz tego, jak inteligentną i zorganizowaną kobietą jest Lady Ais.

Dwórka skłoniła się z gracją, tak jak ją uczono, witając się przy tym z zapracowaną Dyplomatką. Meredtih podziwiała ją za to, że ma tak ogromną wiedzę, która czyni ją mistrzynią w tym co robi. Na pewno wszyscy ufają jej, nie boją się powierzyć wielu istotnych spraw, ale nie tylko to sprawiało, że Aven podziwiała tę kobietę. Elfka była piękna, miała tak śliczne włosy, z pewnością nie narzekała na brak adoratorów. Dziewczyna w skromne i jasnej sukience wykonała prośbę Lady Ais i podeszła do sofy, na której usiadła. Dyskretnie rozejrzała się jeszcze podziwiając obrazy, piękne lustro, nawet kominek był w gabinecie!
- Lady Ais, przez cały czas byłam i właściwie wciąż jestem przekonana, że chodzi ostroje, które powinnam uszyć. – jej ciepłe spojrzenie powędrowało do Elfki, Dwórka była pewna, że nie chodzi o nic innego jak o kolejne zlecenie, ale z drugiej strony w jej myślach pojawiło się coś nowego. Gdyby chodziło o stroje, nie zostałaby wezwana do gabinetu… W takim razie, czy faktycznie stało się coś złego?
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- O pracy możemy porozmawiać przy okazji, ale nie w tej sprawie cię wezwałam - wyjaśniła.
- Chodzi o coś zgoła innego nie związanego z twoją pracą w zamku, a raczej z życiem prywatnym. Masz już dwadzieścia osiem lat i obie wiemy, że jest to w naszych realiach dość dużo jak na pannę. Nie mówię, że jestem szczególną zwolenniczką wychodzenia za mąż przez osiemnastolatki i dziewczęta młodsze, ale też nie powiedziałabym że hołduje zasadzie staropanieństwa. Może wydawać ci się dziwne, że poucza cię w tej kwestii taka sama stara panna jak ty. Wiedz jednak, że z nami, elfami, jest nieco inaczej - Ais nie musiała się tłumaczyć ze swoich słów, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że takie posunięcie jest mile widziane w oczach rozmówców.

- Tak, czy inaczej - zaczęła, poprawiając szal i układając dłonie na kolanach - chodzi o twoje zamążpójście. Czas już najwyższy o tym pomyśleć. Zapewne zdajesz sobie sprawę, że nie ma wielu kandydatów do twojej ręki. Zapewne to przykre co powiem, ale jesteś sierotą bez tytułu pracującą bezpośrednio dla królowej. To za wysokie progi dla zwykłych służących, a zbyt niskie dla mężczyzn z tytułem, nawet tych bez majątku. Jest jednak pewien mężczyzna, który mógłby być dla Ciebie dobrym kandydatem - zakończyła zgrabnie i zamilkła, chciała zaczekać na reakcję Meredith, dziewczyna była rozważna, Ais liczyła więc, że będzie chciała wysłuchać kim jest ów mężczyzna, musiała jednak dać jej szansę odpowiedzi.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith była pewna, że zaraz usłyszy, że zbliża się ważny bal, na którym pojawią się szlachcianki, które koniecznie chciałyby wyglądać pięknie w swoich sukniach i czy Aven nie mogłaby przygotować czegoś na tę okazję. Nawet jeśli padłaby taka propozycja, Dwórka byłaby zadowolona, bo lubiła taką pracę, cieszyła się za każdym razem gdy widziała zadowolone uśmiechy dam, którym mogła sprawić przyjemność w ten sposób. Fiołkowe oczy Meredith były wpatrzone w Lady Ais, zupełnie jakby kobieta oczekiwała, że zaraz usłyszy dokładnie to o czym pomyślała.
Jakież zdziwienie malowało się na jej twarzy, kiedy usłyszała słowa, których zupełnie się nie spodziewała...
- Ja… Lady Ais… - zupełnie oszołomiona tym co usłyszała, nie była w stanie wypowiedzieć jakiegoś sensownego zdania. Dwórka spuściła wzrok i spojrzała na swoje dłonie złożone na kolanach, które teraz były mocno zaciśnięte w pięści. Tak, byłą starą panną i nikt jej nie chciał… Nienawidziła tego podejścia, nienawidziła tego, że takie sprawy jak tytuł i majątek stały na drodze do szczęścia. A drugiej strony dobrze jej było w samotności, bez żadnego mężczyzny, który przyczyniłby się do pomnażania kłopotów, a nie szczęścia.
Lady Ais chciała by Meredith wyszła za mąż, ale… Dlaczego teraz, przecież nie byłą do tego przygotowana, nie wiedziała co powinna zrobić, nie chciała się zgadzać, a jeśli tego nie zrobi? Co wtedy?
Aven westchnęła cicho, była wyraźnie niepocieszona tym co usłyszała i Lady Ais na pewno zdawała sobie z tego sprawę. W tym momencie naprawdę żałowała, że nie jest elfką, że jest tylko zwykłą, ludzką kobietą, która nie może w tym momencie zdecydować czego chce, a czego nie.
- Lady Ais… - powoli spojrzała na Dyplomatkę, w tych jasnych oczach pojawiło się zwątpienie, a może też strach? Albo smutek?
- Ja nie jestem gotowa, ja się nie nadaję na żonę. – powiedziała z nadzieją w głosie, jakby to miało zmienić plany Mistrzyni wobec niej.
- Do mojej ręki nie ma kolejki, kto zechciałby poślubić kogoś takiego jak ja? – zapytała z nutką smutku w głosie.
- Proszę mi wybaczyć, ale ja… Ja naprawdę nie mogę. – spojrzała raz jeszcze w oczy Lady Ais, zupełnie jakby szukała jakiejkolwiek szansy, tego małego błysku, iskierki, która dałaby znak, że wcale nie musi się zgadzać. Niestety… Czegoś takiego nie dostrzegła w tym pięknym spojrzeniu.
- Co stanie się ze mną, jeśli... Jeśli ślub nie dojdzie do skutku? - zapytała cicho czując, że jednak nie uniknie tego co zaplanowała Dyplomatka.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Meredith, nie zmuszę cię do małżeństwa - rzekła prosto.
- Jednak druga taka okazja może się nie trafić. Z resztą mężczyzna o którym mówię też nie chce cię do niczego zmuszać. Rzecz jasna najpierw przyszłam z propozycją do niego. Rzekł mi, że pierwej muszę dowiedzieć się co ty o tym myślisz. To dobry człowiek i z pewnością nie chce żony, która będzie z nim z czystego przymusu. Stąd nasze spotkanie. Nie sądziłam jednak, że tak od razu będziesz chciała odmówić. Radziłabym ci jednak to przemyśleć. Jak sama zauważyłaś osiągnęłaś już pewien wiek, a kolejki kandydatów brak. Nie chcesz nawet wysłuchać kogo mam ci do zaoferowania?

Prawdą było, że lady Ais nie chciała zmuszać Meredith do małżeństwa, to była dobra dziewczyna, która nie zasługiwała na los żony z przymusu, cierpiącej przy boku niewdzięcznego męża. Ale i Tristan nie zasługiwał na żonę, która byłaby tylko dodatkiem do jego majątku i domu. Ais celowo chciała skojarzyć akurat Meredith z Tristanem. Nie liczyła na wielką miłość, z resztą nie do końca w takową wierzyła, ale poznając ich oboje wiedziała, że mają szansę polubić się i zostać dobrymi przyjaciółmi, a przy okazji stworzyć zgraną i oddaną sobie rodzinę. Wiedziała, że Meredith byłaby dobrą matką i dla Prim i dla Elowena, a może zwłaszcza dla, nadal zamkniętego w sobie, Elowena. Chłopiec potrzebował kogoś cierpliwego, ale też pełnego energii, kto zająłby się nim zdecydowanie lepiej niż poważna niania. A Prim... Prim w ogóle potrzebowała kochającej matki, Tristan mógłby się starać, ale nie był w stanie zastąpić córce kobiecego wzorca. Ais naprawdę pokładała wielkie nadzieje w tym związku, musiała jednak przekonać Meredith, by w ogóle zechciała poznać Tristana.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dziewczyna odetchnęła nijako z ulgą, wciąż zerkała to na swoje zaciśnięte dłonie, to na Lady Ais. Kobieta miała rację, czas biegł, przepływał przed dłonie dwórki, która poświęcała go jedynie na swoje obowiązki, które przynosiły jej satysfakcję. Tak naprawdę nie zastanawiała się nad swoim dalszym życiem, żyła dokładnie tym co dawał jej los, nie poświęcała się rozmyślaniom na temat małżeństwa, może to po prostu nie był jej czas? Ale jeśli nagle zbudzi się z tego snu i uzna, że chce mieć dzieci, chce mieć rodzinę, co wtedy? Będzie miała sporo lat, będzie stara, brzydka i tym bardziej nikt jej nie zechce. Ale teraz… Teraz było za wcześnie, może większość kobiet w jej wieku już dawno była po ślubie, miała własną gromadkę dzieci, dom… Czy to z przymusu, czy też nie.

Meredith w końcu spojrzała ponownie na dyplomatkę, przez chwilę milczała patrząc w jej oczy. Cieszyła się, że nie jest do niczego zmuszana, ani przez nią, ani przez mężczyznę, o którym mówiła Mistrzyni.
- Nie czuję się gotowa. Nie chcę tego Lady Ais. – szepnęła cicho, w jej oczach pojawiła się nutka przerażenia, choć na pewno widoczna dla czułego wzroku jej rozmówczyni. Mimo wszystko, Aven wiedziała, że musi chociaż spróbować, nie dla siebie, a dla Lady Ais, dla wszystkich, którzy pozwolili jej zacząć żyć na nowo, właśnie na dworze.
- Nie mogę obiecać, że wyjdę za mąż. – odezwała się w końcu, starając o to, by jej głos nie drżał, by brzmiał pewnie, ale i miło.
- Ale jeżeli ślub nie jest przymusem… - zaczęła powoli, choć może nie do końca była przekonana co do swoich postanowień, to i tak, musiała to zrobić.
- Lady Ais, spotkam się z tym mężczyzną. – powiedziała w końcu, lekko kiwając przy tym głowa, zupełnie jakby samą siebie chciała przekonać, że to dobry pomysł. Co jak co, ale takiego obrotu spraw nie spodziewała się po przejściu przez drzwi tego gabinetu.
- Chciałabym dowiedzieć się czegoś o nim, jeśli to nie problem. Wiem, że chce Pani dobrze dla mnie, dla tego mężczyzny. – powiedziała z wdzięcznością w oczach, bo mimo wszystko los Meredith też nie był obojętny Elfce, a takie coś nie było częstym zjawiskiem, jeśli chodzi o ożenki.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Faktycznie Ais nie był osobą, która uważała małżeństwo za konieczność. Nie lubiła też w tej kwestii przymusu, w końcu sama nie przyjęła oświadczyn Liseana. Dużo młodszy od niej siostrzeniec króla był jej kochankiem od dawna i to on zabiegał o to by ich związek stał się jawny. To ona tego nie chciała, nie czuła bowiem takiej potrzeby. Ale ona była elfką, miała przed są setki lat życia. Tymczasem Meredith i Tristan nie mieli tak wiele czasu, a była pewna, że mogę się wzajemnie uszczęśliwić.

- Jest bardzo przystojny - odpowiedziała natychmiast, sądziła bowiem, że nie ma co owijać w bawełnę. Zaczęła od wyglądu, żeby nieco zachęcić dziewczynę - wysoki, o niebieskich oczach. Ma spory majątek. Nie pochodzi z Alaranii, przyjechał na ślub króla z dalekich krain na południu i już tu został. W tej chwili jest doradcą lorda Edgara, ale nie martw się, nie wybiera się na wojnę. Zajmuje się dokumentacją wojskową, mówiąc innymi słowy przejął część obowiązków generała Edgara, tych obowiązków rzecz jasna, które były związane z przesiadywaniem w gabinecie i wypełnianiem dokumentów. Mieszka tutaj, w Twierdzy, ale szykuję dla niego mały dwór pod miastem, jeśli zostałabyś jego żoną, przeprowadzilibyście się tam i większość prac mogłabyś wykonywać w swoim domu, przyjeżdżając do zamku tylko na przymiarki. To niecała godzina drogi wierzchem. Do dworu należy duży ogród i sporej wielkości park. Jest rzecz jasna stajnia, a w samym dworku służba i wszelkie wygody. Z małżeństwem wiąże się też tytuł szlachecki i majątek, jak już wspomniałam.
- A co do samego Tristana, bo tak ma na imię. Jest dość spokojnym i opanowanym człowiekiem. Uprzejmy, zna etykietę, jest bardzo rycerski i nigdy nie zrobi nic przeciw tobie. Jest wdowcem, obie żony umarły przy porodzie. Do pierwszego małżeństwa zmusił go ojciec, nigdy nie kochał tamtej kobiety, wyjechał na wojnę, jednak doznał ciężkich ran i musiał z niej wrócić. W domu nie zastał już żony, a jedynie syna, którego zdążyła powić. Chłopiec ma sześć lat. Rok temu urodziła mu się córka, która jest dzieckiem jego drugiej żony. Jest dobrym, bardzo opiekuńczym ojcem. Jak na mężczyznę poświęca dzieciom ogrom czasu, bawi się z nimi, czyta książki, wychodzi na spacery. Rzecz jasna mają też nianię. Tristan ma też swoje wady, czasem trudno do niego dotrzeć, bywa zamyślony, zdarza mu się pracować do późna i ponad siły. Jednak sądzę, że największą jego wadą jest zamykanie się w sobie.
- Powiedz mi co jeszcze chcesz o nim wiedzieć, odpowiem na wszystkie pytania.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Lady Ais nie zwlekała ani chwili i od razu zaczęła opowiadać jej o mężczyźnie, którego Meredith miałaby poślubić. Dwórka słuchała z uwagą, nie chciała być niegrzeczną, poza tym, nie miała zamiaru tak od razu skreślać mężczyzny, za którego i tak nie musiała wychodzić.
Ze słów wynikało, że Tristan, o którym opowiadała dyplomatka to dobra osoba, mężczyzna, który nie zrobi jej krzywdy, ale czy byłaby w stanie pokochać kogoś? Teraz? Tego nie była pewna. Aven zamyśliła się na chwilę, każdy szczegół analizowała, nawet słowa dotyczące majątku, tytułu i nowego miejsca zamieszkania, ale to nie te rzeczy były dla niej ważne. Przywykła już do wielu warunków życia, nawet w biedzie potrafiła dać sobie radę, a tytułu nie potrzebowała, więc te sprawy nie były kartą przetargową, przynajmniej nie dla niej.
- Lady Ais.. – spojrzała na dyplomatkę, kiedy ta powiedziała to co uznała za słuszne.
- Czy on byłby w stanie mnie pokochać? – zapytała nieco niepewnie, bo sama nawet nie była przekonana do tego, że ona pokocha jakiegoś mężczyznę, ale to było widać jak na dłoni. Cała niepewność i niechęć do małżeństwa zwyczajnie krzyczały w każdej komórce jej ciała, ale starała się zachować jak należy, w końcu nikt jej do niczego nie zmusza.
- Nie wiem czy poradzę sobie z dziećmi, mogą mnie nie polubić – powiedziała zerkając gdzieś przed siebie. A czy ona lubiła dzieci? Właściwie tak, tak jej się wydawało.
- Jeżeli… Tristan, jest tak zajęty, to nawet nie będzie mieć czasu dla przyszłej żony, prawda? – zapytała niepewnie, specjalnie mówiąc o „przyszłej żonie”, a nie o sobie.
- Czy... Czy on jest dużo starszy ode mnie? – tego obawiał się najbardziej… Co jeśli trafi na jakiegoś dziadka, któremu tylko baby jeszcze brakuje? Chociaż z drugiej strony to co mówiła Mistrzyni, nie brzmiało jakby mężczyzna był już jedną nogą w grobie.
- Może ma już siwe włosy? – zapytała z lekkim uśmiechem chcąc choć na moment pozbyć się tego uczucia, które ściskało jej żołądek.
- Czy… - tutaj nieco się zarumieniła, nie bardzo wiedziała jak zapytać, ale w końcu przymknęła na chwilę oczy i odetchnęła by ponownie spojrzeć na Lady Ais.
- Czy ja w ogóle spodobam się mu? W końcu ja nie mam niczego. Poza tym, co jeśli nie będzie zadowolony z tego co robię? – zadała kolejne pytania niemal na jednym wdechu, choć może były banalne, ale dla Meredith bardzo ważne, bo to co robiła było jej pasją, z której nie chciała rezygnować. Mimo, że wyglądało na to, że chciała tego ślubu, chciała mieć mężczyznę, to tak naprawdę Aven nie była przekonana, że w ogóle coś z tego będzie, nie z jej nastawieniem i nie z jej pozycją.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Lady Ais zaśmiała się wdzięcznie słysząc pytanie o siwe włosy, nie był to śmiech szyderczy, należał raczej do tych szczerych i spontanicznych.
- Ma czarne włosy przyprószone siwizną, ale to wcale nie ujmuje z jego uroku - odpowiedziała szybko, by dziewczyna nie myślała, że została wyśmiana.
- Sięgające ramion - dodała - i nosi krótką brodę, na której siwizny brak - uśmiechnęła się szczerze do dziewczyny.
- Nie jest stary ma trzydzieści cztery lata. Jeśli zaś chodzi o jego pracę... nie zrozumiałyśmy się. Tristan nie pracuje tyle bo musi, przepracowuje się, bo sam tego chce. Ucieka od problemów. Kiedy jego druga żona była w ciąży to wyglądało zupełnie inaczej. Jestem przekonana, że nie zabraknie mu czasu dla ciebie.
- Meredith - Ais pochyliła się w jej stronę - mogłam zaproponować Tristanowi przynajmniej kilka innych kobiet. Zubożałych szlachcianek z dobrym tytułem, bardziej bogatych mieszczanek z posagami, ale bez szlachectwa. Zapewne też znalazłaby się i jakaś bardziej zamożna i z tytułem, a jednak wybrałam ciebie. Dlaczego? Bo myślę, że możecie potrzebować siebie na wzajem i możecie się wzajemnie uszczęśliwić. Czy on jest w stanie cię pokochać? Tristan... - zamyśliła się na kilka sekund - tak, myślę, że tak.
- Jego druga żona była medyczką, nigdy nie zabraniał jej pracować. To co robisz, to co tworzysz, to jak mniemam coś, co kochasz i wiem, że Tristan by ci tego nie zabronił. A jego dzieci... cóż wszystko zależy od ciebie. Jeśli nie spróbujesz, nigdy się tego nie dowiesz. Tak jak tego, czy spodobasz mu się czy nie. Jesteś atrakcyjną kobietą i obie wiemy, że twoim wielkim atutem są oczy. Mogę powiedzieć ci w zaufaniu, że Tristan zwraca uwagę właśnie na nie. Tylko głupiec by ich nie zauważył. Masz wiele zalet Meredith, więcej niż myślisz.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dwórka spojrzała na Dyplomatkę, która roześmiała się tak przyjemnym śmiechem. O dziwo nie poczuła się wyśmiana, nawet na jej ustach pojawił się uśmiech, kiedy usłyszała tak szczerą reakcję, z tak uroczym śmiechem. Poza tym okazało się, ze Tristan nie jest wiele starszy od niej, a to już był jakiś plus całej sytuacji. Meredith słuchała dalszych słów, była wdzięczna za to co mówiła Lady Ais. Nawet zarumieniła się, kiedy usłyszała tyle komplementów na raz, nigdy nie myślała o sobie w ten sposób, zawsze poświęcała się obowiązkom, bo po prostu je lubiła, a tutaj ktoś wspomniał o urodzie, oczach o wartościach, o zaletach… Ktoś popatrzył na nią jak na istotę, którą można pokochać. To sprawiło, że na ustach Aven pojawił się ciepły uśmiech przeznaczony dla Mistrzyni.
- Dziękuję za te miłe słowa Lady Ais. – powiedziała szczerze, naprawdę nie sądziła, że ma w sobie aż tyle, przecież od zawsze była… nikim. Tak naprawdę nie reprezentowała niczego godnego uwagi, dopóki nie odkryła swojej pasji, ale dla niej był oto coś normalnego.
- Żal mi tego mężczyzny. – powiedziała po chwili milczenia, bo to co usłyszała na jego temat, to nie były same superlatywy i opowieści szczęśliwym życiu. Los nie szczędził Tristana, to nie podlegało dyskusji, ale czy to powinien być powód, dla którego go poślubi? Nie do końca, ale mogła go poznać, nawet nieco chciała, ale nic poza tym.
- Mogę o coś zapytać? – zerknęła na Dyplomatkę, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoje myśli, poza tym miała zamiar wyobrazić sobie sytuację, która dla niej była naprawdę abstrakcyjna i wyrwana z rzeczywistości, w której żyła przez tyle lat.
- Co się stanie, gdy Tristan zakocha się we mnie, a ja nie odwzajemnię tego uczucia i jedynie pogłębię jego cierpienie? Wtedy wszystko będzie nie tak i moja obecność jedynie pogorszy całą sytuację, która i teraz nie wygląda dobrze. – powiedziała spokojnym tonem głosu, choć była przekonana, że do żadnego zakochania nie dojdzie i tak naprawdę nie będzie musiała wychodzić za mąż.
- Lady Ais, posłucham pani. – odparła pewniejszym tonem głosu, bo nie chciała zawieść Mistrzyni, chciała zrobić to o co została poproszona, nie chodziło o ślub, a o poznanie tego mężczyzny, bo właśnie samą siebie utwierdziła w przekonaniu, że ktoś taki nie zakocha się w niej, a skoro do tego nie dojdzie, nie będzie żadnego ślubu.
- Spotkam się z tym mężczyzną. – tutaj nawet uśmiechnęła się lekko, żeby Lady Ais nie musiała się martwić, że nie sprosta temu zadaniu. Do tego kroku przekonały ją słowa Elfki, w których mówiła o tym, że spośród tylu kobiet, wybrała właśnie ją, zwykłą dwórkę, która nie miała niczego poza swoim talentem.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- A co jeśli ty się zakochasz, a on nie odwzajemni twoich uczuć? Co jeśli jego dzieci cię pokochają, a ty będziesz chciała odejść? Nie wiem tego droga Meredith. Nikt tego nie wie i nikt nie opowie ci na to co będzie jeśli. A co jeśli oboje się pokochacie i stworzycie rodzinę? Co jeśli wszystko potoczy się inaczej i za kilka lat będziesz szczęśliwą żoną i matka? Życie może potoczyć się różnie, bardzo różnie. Można zadawać pytania, ale odpowiedzi na nie może przynieść tylko przyszłość. Domyślam się, że nie jest ci łatwo, myślisz, że pewnie chcę wywrócić twoje życie do góry nogami, choć ty sama tego nie chcesz. Nie myśl tak proszę. Nie poprosiłam cię tutaj by cię wystraszyć, składam tylko propozycję.
- Tak więc dobrze, skoro zgadzasz się z nim spotkać, zorganizuję wam takie spotkanie - uśmiechnęła się lekko. Naprawdę nie chciała do niczego zmuszać Meredith, a już tym bardziej Tristana. Po prostu czuła, że ci dwoje naprawdę mogą do siebie pasować.
- Przyślę do ciebie wieczorem moją służąca, muszę jeszcze porozmawiać z Tristanem i ustalić szczegóły. Ale nie martw się, będziesz miała czas żeby się przygotować.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Lady Ais miała sporo racji, nie mogła przewidzieć co tak naprawdę wydarzy się w przyszłości, bo ta potrafiła zaskakiwać nawet w najmniej oczekiwanym momencie. Mimo to Meredith była pewna tego, że po spotkaniu z Tristanem nie będzie mowy o ślubie, o prostu, będą mogli co jakiś czas porozmawiać i na rozmowach się zakończy.
- Ma Pani rację. – powiedziała spokojnym tonem głosu, spoglądając w oczy Dyplomatki.
- Ale mimo wszystko czasem są sytuacje, które układają się tak jak tego chcemy. – powiedziała przekonując samą siebie, że tak właśnie jest i to właśnie jest też sytuacja, w której wszelkie wydarzenia będą takie jak sobie tego zażyczy.
- A jeśli dzieci mnie polubią, to zawsze będą mogły przyjść do mnie żeby pobawić się. – powiedziała uważając, że to byłaby całkiem zabawna perspektywa, bo tak naprawdę nie miała wiele do czynienia z małymi dziećmi, ale wychodziła z założenia, że to co spotkało ją w sierocińcu, nieco pomoże, a do tego każdy w sobie trzyma małe dziecko, które tylko wygląda zza krat dorosłości, by czmychnąć w pewnym momencie by dać się ponieść zabawie.
- Muszę przyznać, że to naprawdę bardzo zaskakująca propozycja. – tutaj nawet zaśmiała się cicho, bo faktycznie tak było. Małżeństwo to ostatnia rzecz o jakiej mogłaby pomyśleć przekraczając próg gabinetu.
Kiedy wszystko było już ustalone, Dyplomatka poinformowała Aven o tym, że zorganizuje spotkanie, przez moment Meredith poczuła się jakby miała ją czekać schadzka dwojga zakochanych, których związek nie może ujrzeć światła dziennego. Cóż, nie wyjdzie za mąż, po prostu się z nim spotka i wszyscy będą zadowoleni. Taką przynajmniej miała nadzieję.
- Dziękuję Lady Ais, jest pani dla mnie naprawdę dobra. – powiedziała szczerze, bo Elfka dbała o to, by dwórka czuła się komfortowo w tej niecodziennej sytuacji.
- Mam nadzieję, że nie zawiodę pani, nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie. – dodała po chwili, bo w końcu przyjdzie jej przepraszać za to, że do małżeństwa nie dojdzie, ale na to musiała jeszcze poczekać.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Kilka dni później.

- Nie, to był dobry pomysł - mruknął Tristan.
- Przestań narzekać, zacznij widzieć w tej sytuacji pozytywy.
- Przecież widzę, w końcu robię to dla moich dzieci. Zgodziłem się, będę uprzejmy i miły, przecież się staram.
- Postaraj się bardziej - odburknął krasnolud.
- Już bardziej nie potrafię - Tristan stał właśnie przed lustrem i przypatrywał się swojemu odbiciu. Miał na sobie wąskie, czarne spodnie, ciemne, skórzane buty sięgające kolana, przewiązywane rzemieniami. Na to białą koszulę i tunikę z długim rękawem w kolorze ciemnego niebieskiego. Uszyta z aksamitu najlepszej jakości, ze stójką ozdobioną złotymi haftami. Pod szyją zaś miał przypięte dwie, złote brosze połączone złotymi łańcuszkami, zwykle używało się ich do spinania płaszczy, jednak w tej sytuacji służyły do ozdoby. Tunika na dole i na rękawach była ozdobiona takimi samymi haftami jak stójka. Całość przepasał szeroki pasek, z nieco sztywniejszej tkaniny, również zdobny w złote hafty. Włosy mężczyzna miał zaczesane na tył głowy i związane aksamitką, w nieco ekstrawaganckim, bo niebieskim, kolorze, pasującym do tuniki. Tristan przygładził tunikę i podrapał się, po krótkiej, ładnie przyciętej brodzie.
- Lepiej nie będzie, uch... - wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Denerwuję się jak uczniak.
- To znaczy, że ci zależy - odpowiedział mu Edgar.
- Tak... pewnie masz rację. Ale co mam robić? Nie chce wyjść na kogoś gorszego niż jestem. Muszę chociaż dobrze wyglądać.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith nie spała dobrze, całą noc śniły się jej jakieś dziwne obrazy związane ze spotkaniem, potem miała nawet sen, jak idzie po czerwonym dywanie, ubrana w piękną suknię, zdobioną bezbarwnymi kryształkami, a szła w niej do ołtarza, przy którym stał mężczyzna, oczekujący na nią. To był dzień ślubu… Dwórka budziła się kilka razy, zupełnie rozstrojona takimi wizjami, nie miała zamiaru zrobić czegoś takiego, nie chciała. Było jej dobrze tak jak było i po co w ogóle coś zmieniać. Z resztą, to tylko spotkanie, a zaczynała stresować się i to bardzo.

Aven stała przed lustrem i przyglądała się swojemu odbiciu, jej twarz nie wyrażała emocji, nie licząc tego stresu, który widać było w tych fiołkowych oczach. Na sobie miała swoją najlepszą suknię, w której nie chodziła za często, bo była zbyt ładna, przynajmniej w jej oczach. Lejący się, zwiewny materiał kończył się tuż nad ziemią, góra była gorsetem, który podkreślał jej szczupła figurę i ładnie uwydatniał jej biust, lecz nie było to wulgarne. Ręcznie zdobiony gorset miał na górze kwieciste motywy, które własnoręcznie wyszyła nicią w kolorze całej sukni, lecz przeplecioną srebrną niteczką, która nadawała uroku całej kompozycji. A kolor całej sukni? Był liliowy, ładny odcień, który podkreślał kolor jej oczu, właśnie takie kolory lubiła najbardziej, nieświadomie uwydatniając swoje nietypowe tęczówki. Całość dopełniał szal w tym samym kolorze, który zarzuciła na ramiona. Włosy miała rozpuszczone, ładnie rozczesane, lecz pojawiły się na nich niewielkie fale, które sprawiały, że wyglądała nieco młodziej. Lekko zaróżowione policzki dodawały jej uroku, chociaż wcale tego nie chciała… Tylko… To wszystko było przez ten stres. Co miała zrobić? Sama zgodziła się na to, wiec teraz nie mogła się wycofać. Zabawne było to, że nie chciała żadnego męża, a założyła najlepszą kreację jaką miała. Dlaczego? Może po to by pokazać, że mimo braku tytułu i bogactwa, może wyglądać pięknie, ale wcale nie ma zamiaru ulegać jakiemuś mężczyźnie.

Meredith odetchnęła głęboko, wciąż patrząc w swoje odbicie w lustrze. Zdecydowanie wolałaby teraz siedzieć i ozdabiać kolejną suknię, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Pukanie do drzwi wyrwało ją z jej małego świata rozmyślań, do pomieszczenia weszła służka, która miała zaprowadzić Aven do komnat Tristana, tak poleciła Lady Ais, która przygotowała całe spotkanie. Dwórka nieco niepewnie ruszyła za służącą, nawet nie skupiała się na drodze, zupełnie nie zwracała uwagi na korytarze, na to co mija, szła jak w transie. Zastanawiała się nad tym czy to spotkanie bardzo zmieni jej życie… Nie chciała tego, chciała poznać Tristana, owszem, ale nie chciała by ktokolwiek wziął ją za żonę, nie teraz.
- Panna Aven. – usłyszała swoje nazwisko, nawet nie zauważyła kiedy dotarły na miejsce, ba.. Nie usłyszała nawet pukania do drzwi komnat Tristana.
Meredith powoli wkroczyła do pomieszczenia, w jej spojrzeniu czaiły się strach i niepewność, ale mimo to nie chciała dać poznać po sobie jak bardzo przeżywa tę wizytę.
Zablokowany

Wróć do „Żelazna Twierdza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości