Dolina Umarłych[Wejście do Doliny Umarłych] Skarb Krwi

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

[Wejście do Doliny Umarłych] Skarb Krwi

Post autor: Froksendh »

Podróżował szybko i od wielu dni. Nie wiedział czy Medard nie posłał za nim pościgu. Zatrzymywał się tylko w wyjątkowych sytuacjach, gdy musiał uzupełnić zapasy lub odprawić jakiś słabszy rytuał ochronny. Jego dwaj nieumarli towarzyszyli mu bez przerwy. Byli cisi i nie sprawiali mu żadnego problemu. Używał ich tylko wtedy, gdy sam nie miał ochoty stawać do walki z napotkanymi oprychami i dezerterami. Podróżował tylko bocznymi ścieżkami, ukrytymi w lasach, lub po prostu niewidocznymi dla oczy zwykłych śmiertelnych. W końcu dotarł do celu.

Dolina Umarłych go przerażała. Nie to, że bał się nieumarłych i wampirów. Po prostu wyczuwał negatywne wibracje otaczające do ponure miejsce. Czuł tu nie tylko śmierć. Coś złego tu się kryło. Coś co posiadało potężny przedmiot...
A on, Froksendh, właśnie takich przedmiotów pożądał najbardziej.

Powoli zbliżał sie do wejścia, utworzonego z porozrzucanych luźno czarnych skał i brudnej ziemi, pomieszanej ze spróchniałymi kośćmi i innymi resztkami nieroztropnych wędrowców. Moc jego kostura powinna wystarczyć, by go ochronić...

Przed śmiercią, która czaiła się w tych mrocznych dolinach...
Virag
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Virag »

        Nie była świadoma zagrożenia, jakie może na nią czekać, nie była świadoma całego świata, w jakim się znajdowała. Liczyło się tylko jedno, uratować królestwo, a ktoś dał jej cynk, że w tych dolinach można znaleźć smoka. Nie sprawdzając wiarygodności tej informacji. Virag z małym plecakiem żywności i sporym zapasem wody wyruszyła w kierunku Doliny Umarłych. Sama, bez obstawy, szła główną drogą odsłonięta na potencjalny atak, ciągnąć za sobą kostur.
        Tuż przy samej czarnej bramie doliny zatrzymała się. Rozejrzała się po okolicy: czarne drzewa o dziuplach przypominających twarze i gałęziach wygiętych w nienaturalne, pełne brutalności spirale. Ziemia była czarna, jakby wielki pożar wyrwał z niej życiodajną moc. Nie było mowy ja jakiś zielonych roślinach, oprócz krzaku, który owoce miał w odcieniu nienaturalnego rubinu, a liście złote i sztywne. Virag nie wiedziała, co to za roślina, ale nie była ona wcale kusząca.
        Poprawiła swoje skórzane spodnie i kaftan, po czym ruszyła dalej.

        Szybko zauważyła wysoką, chudą i poruszającą się czarną sylwetkę. Nie widziała dokładnie jej, więc wyciągnęła okulary, które założyła na nos. Teraz sylwetka wyglądała na pełnowymiarowego człowieka.
        Eniko nie zaprzątnęła sobie głowy innym przybyszem w te strony, choć wyglądało, że idzie za nim.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Zatrzymał się. Wyczuł nową aurę. Czarny Szafir zadgrał, wyraźnie dowodząc, że podąża za nim żywa istota. Przez chwilę delektował się smakiem jej niecodziennej aury i odwrócił się w jej kierunku. Zaniemówił. Kobieta podążająca za nim była nieopisanie piękna. Chociaż piękna to być może niewłaściwe słowo. W jej urodzie było coś pociągającego, coś wręcz zwracającego na tą osobę uwagę. Odwrócił się do nieumarłych i przez chwilę taksował ich spojrzeniem. Skrzywił się, widząc brudne, zniszczone płaszcze pochlapane zakrzepniętą krwią.

Puścił ożywieńców przodem i ruszył naprzeciw kobiety o iście magicznej aurze. Z wyglądu nie wyglądała na kogoś znacznego, ale Froksendh wyczuwał, że ta kobieta musi mieć jakikolwiek związek z magicznymi mocami. Skierował kostur w jej stronę i wysłał parę magicznych drgań, aby ocenić jej zdolności.
Virag
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Virag »

Vrag zatrzymała się widząc gest z kosturem wyciągniętego przez chwilę w jej stronę. W jej stronach oznaczało to wyzwanie na pojedynek lub ostrzeżenie, by nie podchodzić bliżej. Czy dotarł do niej sygnał magiczny? Może tak to wyglądało.
Dziewczyna zatrzymała się i dziarsko wbiła kostur w ziemię, którego kryształ zaczął lśnić mocno rubinem, tym kolorem, do którego przedmiot był wykorzystywany przez nową właścicielkę – do czynienia krzywdy innym. Magia Virag zdecydowanie nie nadawała się do walk treningowych, nie miała zamiaru też mocy oszczędzać.
- Starczy, czy chcesz się bić? – spytała mętnie, nie głośnio i z obcym akcentem, wbijając wzrok w wysokiego mężczyznę.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Skrzywił się ze smutkiem i poświęcił jeszcze chwilę, by badać jej aurę. Zatrzymał nieumarłych.
Nie chciał walki, ani tym bardziej ran, czy krwi. Potrzebował wszystkich swoich sił, by zdobyć upragniony artefakt.
- Wybacz mi, miła Pani, jeślim cię uraził. Zwę się Froksendh i podróżuje z Karnsteinu. Być może łatwo to poznać... Jestem Czarnoksiężnikiem. Czy uznasz to za obrazę, jeśli spytam Cię o godność- Zakończył wypowiedź i wciąż badał aurę magini.
Wbił kostur obok siebie i zaczął zbierać odrobinę energii śmierci, która emanowała z Czarnej Bramy.
Awatar użytkownika
Darius
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darius »

Dolina Umarłych, kraina śmierci i wszelkiego zła. Może ułożę poemat o tym miejscu? Żartuję, nienawidzę poezji, a każdego napotkanego drącego mordę pijaka mam ochotę pociąć. I do tego zaczynam gadać do sieb...co to było? Smocze Oko Dariusa samo z sibie rzuciło się trochę w przyszłość i sanginer zauważył na drodze dwie osoby. Mężczyzna i kobieta. Oboje wydawali się być magami, czarodziejami czy innymi podobnego typu osobnikami. Tak przynajmniej wskazywały kostury. Już po chwili, Darius wrócił do rzeczywistości i zastanawiał się, ile dzieli go od tamtej parki. Góra sto metrów. Dalej jeszcze nigdy nie widział. Poprawił miecz na plecach i "podziwiając" okoliczną florę, ruszył przed siebie. Niektórych może zaciekawić, co robi właściwie w tej opuszczonej przez bogów dolinie. No ale poważnie, czy pragnący mordu i śmierci innych sannginer musi miec jakiś powód, żeby przychodzić do Doliny Umarłych? Lubił czasami poprzechadzać się tutejszymi dróżkami, z dala od jakiegokolwiek życia. Z dala od istot, którymi gardził, ale z którymi musiał przebywać, by przeżyć. Przynajmniej do momentu, kiedy uda mu sie rozpętać wymarzoną Wojnę Ras. A do tego jeszcze długa droga. Tak więc znajdował się teraz tutaj i nagle trafia na aż dwie osoby. Czego oni szukają w takim miejscu? Przygody? Żeby przeżyć ekscytującą przygodę można wybrać tysiąc innych miejsc. tutaj można jedynie przeżyć traumę, co i rusz potykając się o na wpół żywe istoty różnego gatunku. Jedna nawet odważyła się złapać Dariusa za nogę i mamrotała coś o przywróceniu duszy i przerwaniu cierpienia. Przerwać cierpienie? Jeden dobry uczynek nie zaszkodzi. Wyjął z pochwy wielki miecz i z dziecinną łatwością oddzielił głowę istoty od reszty ciała. Widział jak uchodzi z niej resztka duszy i po chwili rozmywa się, znikając z tego świata. Strząsnął krew z ostrza i schował klingę z powrotem do pochwy. Przez resztę drogi już nikt nie zaczepiał sanginera. Aż do momentu, kiedy stanął jakieś dziesięć metrów o owej pary czarodziejów. Darius stał tak chwilę, nieruchomo niczym kamienny posąg i ponownie użył Oka. Przez najbliższe dziesięć sekund nie zostanie zaatakowany. Dobre i tyle. Nowo napotkane osoby były chyba bardzo pochłonięte zabawą swoimi kijkami, bo żadne z nich nie zwróciło uwagi na dwumetrowego Sanginera w czarnej zbroi, masce oraz z mieczem, który był większy od nich samych. Ale to się często zdarza. Ludzie po prostu nie chcąc widzieć Dariusa. A ten czekał. Czekał na dalszy ciąg przedstawienia.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Wraz ze swoim porucznikiem, Nihilem Fenox, udali się zachód, jako iż ten w karczmie w Fargoth dowiedział się, że uciekinier zmierza w kierunku Ostatniego Bastionu. Za punkt honoru obrał sobie, ze dopadnie drania i przywlecze jego rozkładające się cielsko prosto do Nandan-Ther, gdzie zostanie rozpoznany i spalony. Tak zamierzał uczynić, gdyby nie pech wyłaniający się ze zdradzieckich cieni rzucanych przez drzewa mijane po drodze...
Zdrajca musiał mieć informatora. Osobę wyznaczającą kolejny przystanek, wiodącą ich w określone miejsce. Tym miejscem było właśnie Opuszczone Królestwo.
Było to jedyne miejsce, gdzie nie mogli zatrzymać się w karczmie i wybrali obóz pod gołym niebem. Tylko w takim miejscu, gdzie natura jest jedynym świadkiem można było dokonać morderstwa nie martwiąc się, że ktoś zobaczy sprawcę... Według młodszego najsprawiedliwszą karą dla jego porucznika była śmierć. Konający mężczyzna zdążył złapać odchodzącego chłopaka za kostkę, gdy leżąc w błocie powoli wykrwawiał się i drasnąć go w łydkę jego własnym sztyletem, który upuścił...

* * *

Ku Dolinie Umarłych zbliżał się wóz kupiecki, obładowany nielegalnym towarem przewożonym do Maurii (dlatego właśnie handlarz wybrał drogę okrężną, przez Dolinę Umarłych). Oprócz owoców i częściowo zepsutego mięsiwa, szlachetnych kamieni i wyrobów rzemieślniczych pochodzących z różnych zakątków Alaranii, miał na swym wozie jeszcze jednego pasażera. Był nim młody, choć podupadający nieco na zdrowiu, wojownik Dorian Albescu, pochodzący z Nandan-Ther. Niedawno stracił on swego towarzysza Nihila Fenoxa, a także oba konie, które zostały mu skradzione. Był niemal bez pieniędzy, bardziej wynędzniały niż zwykle, ale nie mniej urodziwy. Na jednej z jego brudnych, bosych nóg widniał opatrunek lekko przesiąknięty zakrzepłą krwią, będący pamiątką po swym towarzyszu.

Wóz zbliżał się do drogi na której stało dwóch magów oraz jeden, bardzo osobliwy, rosły mężczyzna. Stare, ledwo trzymające się wozu koła skrzypiały przeraźliwie przy każdym pokonywanym metrze, aż w końcu z piskiem kłującym w uszy zatrzymały się. Konie zaprzężone do wozu zarżały, być może wyczuwając moc bijącą od magicznych postaci z kosturami.

- Co wy tam do diaska robicie?! - wrzasnął stary woźnica z kozią brodą i słomianym kapeluszem. Ubrany w skórzaną kamizelkę, lniane spodnie i koszulę gdzie nie gdzie zacerowaną przez zręczne dłonie swojej żony, sprawiał wrażenie prostego, wiejskiego człowieka.
- Życie wam nie miłe?!
Krzyki obudziły śpiącego na wozie, w sianie, chłopca, który zapłacił mu za podwózkę do najbliższego miasta. Usiadł, przecierając dłonią twarz i odwracając się, ujrzał trójkę nieznajomych ludzi (na jego oko) na których stary niesamowicie się wydzierał. Był pewien, że będą przez to jakieś problemy...
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Przez chwilę jeszcze mierzył przenikliwym spojrzeniem stojącą przed nim maginię i już miał zamiar zaatakować ją zgromadzoną energią Śmierci, w swej pysze licząc na to, że uda mu się przebić przez jej osłony i wyssać jej energię życiową, by wzmocnić swe umiejętności magiczne. Jego uwagę jednak rozproszył dźwięk piszczących kół, zrobionych z drewna, powoli toczących się po nierównej powierzchni. Odwrócił swój wzrok w kierunku, z którego pochodził ten nieprzyjemny odgłos i dostrzegł rosłego, zamaskowanego mężczyzne dzierżącego gigantyczny kawał żelaza. "Nie wyczułem jego aury!? Jak to jest wogóle możliwe!" potok myśli przelewał się przez jego umysł, próbując ułożyć się w jakiś zaradny i niezbyt skomplikowany plan. Virag nie reagowała na żadne bodźce zewnętrzne. " Może wpadła w trans?" przemknęło mu przez myśl. Już miał coś zrobić w tym kierunku, gdy nagle...

- Co wy tam do diaska robicie?- wyglądający na wieśniaka, woźnica zbliżającego się wozu wyglądał na mocno niezadowolonego napotkanym towarzystwem. W powietrzu unosił się zapach owoców i mocno przegniłego mięsiwa. Nekromanta jeszcze raz spojrzał na Virag i, wraz ze swoją "żywą inaczej" obstawą, ruszył w kierunku wozu. Wciąż przetrzymywał skumulowaną energię w swym kosturze, by w każdej chwili móc ją wykorzystać do bitewnego rytuału.

- Życie wam niemiłe?!- staruszek najwyraźniej nie wiedział do końca, z kim ma do czynienia. Zza jego pleców doszedł go lekki smak nieznanej mu wcześniej aury. Zainteresowało go to niebywale. Froksendh wbił spojrzenie w starca i uśmiechnął się pobłażliwie:
- Przypuśćmy, że zignoruję twoją bezczelność, starcze i pozwolę tobie przejechać na tej kupie spróchniałego drewna przez dolinę w jednym kawałku. Pytanie brzmi, co, ktoś taki jak ty, może zaoferować człowiekowi, który nie obawia się ani żywych, ani umarłych- skinął na swoich ożywieńców. Odrzucili kaptury, ukazując starcowi swoje powoli gnijące oblicza i sięgnęli dłońmi po miecze przytoczone do pasów.
- Więc? Czy masz coś, lub kogoś na wymianę, w zamian za ocalenie skóry, hm?- z zadowoleniem dostrzegł na twarzy starca zrozumienie. Obejrzał się jeszcze tylko na zamaskowanego wojownika, zastanawiając się, czy ma on wobec niego wrogie zamiary...
Jeśli tak, potrzebowałby świeżego ciała, do obrony, jak i ataku.
Virag
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Virag »

Eniko puściła własnyoręż, a w tym samym momencie kostur Froksendha pobrał kolejną porcję energii, czego efektem było, że popękał wzdłuż całej swej długości. Natychmiast, z jękiem tysiąca męczenników zaczął uwalniać energię w postaci czarnego dymu. Wtedy to dziewczyna uniosła swój kostur, który przestał grozić wszystkim swoją intensywną czerwienią i ponownie stał się przejrzysto biały, pozbawiony światła. Kontrola zakleszczonej energii w przedmiotach nie sprawiała trudności dziewczynie, która w swojej lodowej ojczyźnie zajmowała się dostrajaniem kamieni mocy na wieżach strażniczych, a w uchu miała podręczny magiczny Armagedon.

Virag ukłoniła się w stronę oponenta, nie odrywając chłodnych oczu od jego postury. To był znak, że uważa pojedynek za skończony, a każda forma rewanżu może się skończyć natychmiastowym zgonem.

Czarodziejka nie podeszła do powozu. Zatrzymała zimny wzrok na wysokim mężczyźnie, którego określiłaby kolosem. Wysoki, dobrze zbudowany, ubrany na czarno. Wojownik zaintrygował ją:
- Człowiek zamaskowany, tchórz bądź przestępca. Nikt o zdrowych zmysłach nie chodzi w masce, jeżeli nie ma takiej potrzeby. Najemnik czy okazyjny zabijaka? Potrzebny czy nie. Może wie gdzie jest... – myślała, zachowując lodowe spojrzenie czarnych oczu.
- Zoora?* – spytała płynnie w smoczej mowie, choć jej głos brzmiał zbyt miękko jak na ten prastary dialekt. – Widziałeś smoka?


*Przyjmijmy, że "zoora" w smoczym to smok.
Awatar użytkownika
Darius
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darius »

Kiedy dziewczyna zadała mu pytanie w Smoczej Mowie, ten przypatrzył się jej uważnie i pokręcił przecząco głową.
- A powinienem? - o ile głos czarnowłosej był bardzo delikatny i brzmiał co najmniej śmiesznie przy używaniu Mowy, tak głos Sanginera był bardziej zbliżony do smoczych. Niski, gardłowy pomruk, który przyprawiał ludzi o dreszcze. Powoli przeniósł wzrok na, jak się domyślił, nekromantę, który bardziej niż Dariusem, przejmował się woźnicą. Wojownik wrócił do dziewczyny.
- Jaki jest powód waszego pobytu w tej dolinie? Nie znajdziecie tu nic oprócz śmierci - sam do końca nie wiedział, czy im w tym momencie groził czy ostrzegał. Z chęcią odrąbał by każdemu po kolei głowy, zmniejszając populacje ras innych niż jego własna, ale to nie miało najmniejszego sensu, zwłaszcza że powoli zaczynał być zainteresowany sytuacją. Wojownik powoli się niecierpliwił. Wszyscy stali w miejscu jak kamienne posągi, tylko woźnica trząsł się z lekka.
- K-kim że wy jesteście?! Co tu się dz... - głos ugrzązł mu w gardle, a potem już wydobywała się z niego krew i ślina. Spojrzał powoli w dół. W samym środku jego brzucha tkwił wielki, dwuręczny miecz, który jeszcze chwilę temu spoczywał spokojnie w pochwie, na plecach Sanginera. Wzrok mężczyzny zaczął się rozpływać i ten wyzionął ducha.
Na pytające spojrzenia zebranych osób, Darius powiedział tylko:
- Irytował mnie. I był słaby. Jeśli również jesteście słabi to skończycie jak on. Ciebie też się to tyczy, chłopcze! - Ostatnie słowa skierowane były oczywiście do rannego chłopca, leżącego na stogu siana, na wozie. Wprawnym ruchem ręki strząsnął krew z klingi i schował ją do pochwy.
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Twarz starego przybrała najpierw zielonkawy, później fioletowy kolor, na końcu zyskując papierowo blady wyraz twarzy, gdy tylko ujrzał on przegniłe oblicza towarzyszy Froksendh'a. Na dodatek uzbrojone w miecze.

- Cóż to u licha... - powiedział sam do siebie, ściągając kapelusz z głowy, jakby właśnie chciał się pożegnać w ten sposób ze światem, albo pokazać swoją ubogą we włosy na czubku, głowę.

- Chcesz towarów? Soli czy orzechów? A może szlachetne kamienie? A może... - do głowy wpadł staremu jeszcze jeden pomysł. Przypomniał sobie, że nieznajomy nie mówił, że chce tylko i wyłącznie dobra materialne. - Bierz chłopaka!

- Co? - zdziwił się Dorian, odwracając się zamaszyście w jego stronę. - Nie może pan handlować...

- Nie gadaj tyle, tylko zsiadaj z wozu. - pogonił go lekko klepiąc po ramieniu batem i mocniej złapał wodze, na których prowadził swoje konie. Dorian jednak nie zszedł od razu, bo ranna noga spowalniała jego ruchy.

- Obiecał mnie pan dowieść do najbliższego miasta, zapłaciłem za to całe... - już chciał powiedzieć coś więcej, kiedy staruszek, jęknął dostrzegając ruch tajemniczego mężczyzny.

- K-kim że wy jesteście?! Co tu się dz... - zaczął, lecz nie skończył, ugodzony przez niego mieczem. Chłopak przez chwilę wyglądał jakby był w szoku. Kącik jego ust lekko zadrżał.

- Proszę pana! - krzyknął za starcem, potrząsając nim przez chwilę, choć dobrze wiedział, że ten już wyzionął ducha. Słysząc słowa mężczyzny, które jakby go otrzeźwiły, nie zważając na ból w nodze, dźwignął się z wozu, wyciągnął swój miecz, by jego ostrze w ułamku sekundy podłożyć pod szyję Dariusa. Milczał, z odwagą spoglądając mu w oczy. Staruszek nie wyrządził nikomu krzywdy i nie zasłużył sobie na śmierć.

- Nawet morderca nie postępuje w ten sposób... Zabić człowieka tylko dlatego, że cię irytował... Jesteś podlejszy od diabła!
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Wybuchnął głośnym śmiechem i powoli zaczął podchodzić do wozu, wraz ze swymi nieumarłymi. "A więc aura należy do tego wyrostka! Ha! Cóż, muszę przyznać, że zadziwił mnie... w momencie kiedy te myśli przemknęły mu przez umysł, ujrzał jak starzec pada przebity ogromnym żelazem Kolosa w Czerni. Na słowa rannego chłopaka roześmiał się jeszcze głośniej:
- Taka już jest sprawiedliwość śmierci, Chłopcze. Wybiera ona najsłabszych. Zresztą, starzec i tak długo by już nie pożył...- w tym momencie ujrzał jak ostrze młodego chłopaka pojawia się tuż obok ukrytej gardzieli Człowieka w Czerni. Wciągnął głośno powietrze i przez chwilę zastanawiał się, czy nie skorzystać z nowego ciała. Zrezygnował jednak z tego pomysłu i, przywołując do siebie swoich nieumarłych, powoli podszedł do tej bojowej dwójki.

Czuł, że jego kostur jest wręcz przeładowany energią, którą w najbliższym czasie będzie musiał zużyć. Chwycił truchło starca i ściągnął je na ziemie. Spojrzał z czystym sadyzmem na chłopaka i zwrócił się do swoich ożywieńców:
-Strawa, panowie- wskazał na ciało wieśniaka i z zadowoleniem obserwował, jak nieumarli zbliżali się do zwłok z niezaspokojonym głodem w ich pustych, martwych oczach.
- Gorszy od Diabła? Ha! Witamy w Piekle, dziecino!- Jego głośny śmiech zagłuszyły odgłosy rozrywania mięsa, przegryzania kości i nieludzkiego mlaskania.
Awatar użytkownika
Darius
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darius »

Darius stał niewzruszony, trzymając swój miecz tuż przy nodze. Dokładnie wiedział co zrobi chłopak. Uroki Smoczego Oka.
- Czy chcesz spojrzeć śmierci prosto w oczy? Chcesz ujrzeć twarz "podlejszego od diabła"? - sanginer chyba się trochę zdenerwował, chociaż jego głos wciąż pozostawał beznamiętny. - Więc zabierz ten mieczyk sprzed mojej twarzy, albo skończysz jak ten starzec. Albo gorzej.

Chłopak jednak nie posłuchał Dariusa, co było raczej do przewidzenia. Sanginer patrzył z ukrywaną ciekawością, jak dwójka nieumarłych łapczywie rozrywa ciało woźnicy i kawałek po kawałeczku zjada je. Nekromanta był na razie jedyną obecną tu osobą, która jako tako przypadła mu do gustu. Następnie skierował wzrok na czarodziejkę, która tylko stała, chyba zaskoczona, ale i ona wydała się Dariusowi słaba. Zna Smoczą Mowę, jednak wciąż jest tylko marnym pomiotem, niegodnym chodzenia po ziemi, którą powinny panować smoki. Wciąż czuł ostrze chłopca blisko twarzy i powoli zaczynało go to irytować. Kimże jest ten chłystek, taki drobny, taki delikatny i czysty, że grozi sanginerowi? Może pokazać mu?
- Sam sprowadziłeś na siebie ten koszmar, chłopcze - i zaraz po tych słowach, dosłownie w ułamku sekundy, Darius złapał chłopaka za gardło i przydusił go do ziemi. Drugą ręką, po upuszczeniu miecza, zsunął z głowy kaptur, a następnie sięgnął do maski. Zdjął ją powoli i ukazał chłopcu poparzoną, pociętą oraz przeoraną bliznami twarz. Tak szpetną i odpychającą, że czasami sam właściciel nie mógł na siebie patrzeć w lustrze. A do tego jedno oko należące do smoczej natury, a drugie przezeń poczerniałe, jakby martwe. Sanginer ściskał gardło biedaka, pilnując jednak, by nie przesadzić.
- Jeśli ośmielisz się jeszcze raz podnieść na mnie miecz, lub choćby kamykiem we mnie rzucić, ta twarz, gorsza niż twarz samego diabła, będzie ostatnią rzeczą jaką w życiu zobaczysz! Kroasis Va Zoora! - Smocze Oko zapłonęło niczym nienawiść w najczystszej postaci, ale zaraz potem wygasło. Sanginer wstał z ziemi i schował swój miecz do pochwy. Założył maskę oraz kaptur i znów wyglądał "normalnie"
- Skoro już się przywitaliśmy. Co tu robicie?
Dorian
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dorian »

Chłopak nie mógł uwierzyć. Jeden z mężczyzn zdawał się być okrutniejszy od drugiego. Froksendh pozwolił, by ohydni ożywieńcy zjedli bogu ducha winnego staruszka, a ten drugi...
Słysząc mlaskanie i chrupanie kości staruszka, Dorian zasłonił dłonią usta, czując silne mdłości. Z trudem powstrzymał się, aby nie zwymiotować. Jednocześnie w głębi duszy poczuł jak strach powoli obejmuje go za serce.
Nie zdążył w żaden sposób zareagować na słowa nekromanty, gdy Darius złapał go za szyję. Chłopak wypuścił z ręki miecz, który z głuchym brzęknięciem odbił się od ziemi.

Nie sądził, że pod maską tajemniczego mężczyzny może kryć się coś takiego. Spodziewał się normalnej, ludzkiej twarzy, a ujrzał potwora. Nabrał gwałtownie powietrza do płuc, choć czuł się tak, jakby nic do nich nie dotarło. Nie spuszczał z niego wzroku.
Choć z zewnątrz wyglądał na chłodnego i opanowanego, jego dłonie i usta lekko drżały ze strachu. Nigdy nie czuł śmierci tak blisko, nigdy nie stała ona przed nim i nie spoglądała mu w oczy. Gdy smocze oko zapłonęło diabolicznie, na twarzy Doriana chyba po raz pierwszy od dawna wykiełkował strach.

- Proszę mi wybaczyć, popełniłem błąd... Pokornie przepraszam. - każdy kto nie znał chłopaka mógł się nabrać na jego słowa. Choć chyba każdy kto nie był głupcem, powiedziałby na jego miejscu to samo. Mógł myśleć co tylko chciał, byle Darius był przekonany o tym, że naprawdę żałuje tego co zrobił i darował mu to przewinienie.
Prawdą jednak było, że każdy kto go w jakimś stopniu skrzywdził musiał ponieść karę. Darius, jeśli dane im będzie przebywać w swej obecności dłużej, lub też kiedy się znów spotkają, z pewnością nie będzie mógł spać spokojnie.

Gdy tylko został puszczony, opadł na bruk. Dopiero teraz poczuł silny ból w nodze oraz na szyi, gdzie już powstały zaczerwienione ślady po żelaznym uścisku dłoni.
Nie spoglądał mu w oczy. Unikał podnoszenia wzroku na obu mężczyzn. Podpierał się na rękach, pozwalając by długie, jasne pasma włosów, które wysnuły się ze starannego uczesania, walały się niedbale po ziemi. Pył osiadł mu na twarzy, przyklejając się do kropelek potu.
Chłopak słyszał tylko swój oddech i bicie swego serca. Wciąż nie potrafił pozbyć się "sprzed oczu" widoku demonicznej twarzy mężczyzny i dźwięku chrupiących kości...
Nie odpowiedział na pytanie mężczyzny, wciąż wyglądając jakby był w niemałym szoku. Sięgnął tylko po swój miecz.
Awatar użytkownika
Froksendh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek, Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Froksendh »

Uśmiechnął się z rozbawieniem, widząć jak Zamaskowany poczyna sobie z młodzieńcem. Chociaż chłopak niczemu tu nie zawinił, czarne serce Froksendha radowało się, gdy tylko widziało cierpienie słabszych istot. Powolnym krokiem podszedł do chłopaka i ukląkł tuż przy nim. Chwycił jego miecz i powoli, uśmiechając się z wyższością i zainteresowaniem, oddał mu go. Pozowolił też aby przy tej czynności otrzeć swoją dłoń o dłoń młodszego chłopaka. Ponownie uśmiechnął się do młodzika i powoli wstał, poczym zwrócił się do swoich nieumarłych:
- Wsadźcie chłopaka na wóz, jeśli łaska. Handlarz nie był godzien towaru, co w tych czasach zdarza się niezwykle często! Heh!- usiadł nonszalancko na miejcu woźnicy, postukując kosturem, podczas gdy ożywieńcy brutalnie podnieśli młodzieńca i posadzili go na sianie, po czym odeszli bez słowa, stając obok swego pana.

- Na imię mi Froksendh. Pochodzę z dumnego rodu Valdronyich, od pokoleń nauczających młodych adeptów sztuk magicznych. Ja jednak wyrzekłem się przywileju sprawowania urzędu rektora, i ruszyłem w świat, by poszerzać swą czarnoksięską wiedzę! Miło mi też spotkać tak potężną istotę, w korzystnym dla mnie miejscu. Mam szczęście do spotykania potężnych figur. Ostatnio gościłem u słynnego, wampirzego Księca Karnsteinu, chodź słowo "gościłem", być może nie jest tu odpowiednie. Fakt, faktem, że skierowałem swe kroki do osławionej Doliny Umarłych, by powiększyć swą więdzę o Nieumarłych, a także, zapewne zdobyć paru potężniejszych sojuszników, za których sprawą mam zamiar wywołać wojnę, która, mam nadzieję, odwróci uwagę co ważniejszych osób od poczynań mrocznych sił! Jak się domyślacie, na moją korzyść! Zwabiły mnie tu też pogłoski o smoczych kościach, znajdujących się w dolinie. To niezwykle smutne, że te potężne istoty muszą kończyć na równi z podlejszymi od siebie gatunkami- zakończył, ze szczerym smutkiem w głosie.
Virag
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Virag »

Virag stała i niczym niewzruszona obserwowała całe zajście. Przyrzekała sobie, że nie będzie wtrącać się w nie jej konflikty. Przecież to nie byli ani jej rodacy, ani tym bardziej rodzina. Nekromanta i kolos zdecydowanie byli pozbawieni moralności, nekromancja i zabijanie dla zabawy - zabijanie cywili. Najchętniej, to zatłukłaby ich jak zwierzęta, bo tylko na to według niej zasługiwali.
Virag środkowym palcem poprawiła okulary na nosie.
Zaniechał wiatr świstu, a ożywione zwłoki przestały pomrukiwać. Nastała cisza, którą przebić nie mógł nawet niespokojny oddech rannego chłopaka. Nagle ciemny podmuch mocy z kostura nekromanty, zranił swojego właściciela odłamkami i powalił na ziemię. Nim zdążył oprzytomnieć, jego podopiecznych zaczęła trawić pustka, kolejno zrywając skórę, mięso i kości.
- Chłopak jest mój! – zawołała.
Dystans między nią, a jej rywalami sprzyjał czarodziejce. Powoli nakierowała kostur na kolosalnego mężczyznę.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość