Księstwo Karnstein ⇒ [Rubieże Księstwa] Dywersanci
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Obserwowanie wojowników i zawodowej armii Księstwa znużyło już Medarda do granic ostateczności. Postanowił więc zaznajomić się z gderliwym nekrusem i tajemniczym łucznikiem, którzy nie pasowali ani do stałych bywalców Niedźwiedzia, ani pracujących tam osób. Książę przedstawił się obu jegomościom, jak zwykle używając pierwotnego nazwiska praprzodków, którzy do zamieszkiwanego przez Mroczne Elfy miejsca gdzieś na Równinach Therii przybyli z Nasfiretu jakieś siedem wieków temu. Gdy już to zrobił, dodał szybko:
- Jestem tego samego zdania, szpiegowskie podchody zostawmy agentom wywiadów, a skoro już rozmawiamy... I nie mam nic przeciw kolejnemu towarzyszowi, chociaż wbił się w tok nieco obcesowo. - upił kolejny łyk przedniego miodu, spojrzał na nekrosa, będąc tego samego zdania na temat łucznika. Ot, strzelec wyborowy, niemające większego pojęcia, z kim przyszło mu się mierzyć. Cudaczny jegomość, nawet jak na swój fach. Trzeba będzie wpoić mu nieco wiedzy do główki - inaczej może być nieciekawie.
Tymczasem tandetny klejnot nekromanty zareagował na kota, który pałętał się między ławami w Niedźwiedziu. Medard prychnął śmiechem, niemal opluwając towarzyszy. Rechotał donośnie, przez co mało nie spadł z rozbujanego krzesła. Rzucił tylko dosadnie:
- A nie mówiłem, że to nic niewarte barachło w Karnsteinie nawet na kiziora wyć i świecić będzie? Schowaj toto lepiej głęboko do torby i nie ośmieszaj się, ukazując toto światu. Takie krainy mają pewną specyficzność objawiającą się między innymi odmiennymi warunkami w eterze, przez co tego typu czujniki zwykle zawodzą.
Ruch nie ustawał, a nad granicę ściągały coraz to liczniejsze hufce najprzedniejszego wojska, nawet husarzów z głębi kraju. Hodor będzie wiedział, co to znaczy zadrzeć z Karnsteinem. Kolejne oddziały przekraczały linię graniczną i zabezpieczały trasę dla nadciągającej armii. Nie było już odwrotu.
- Jestem tego samego zdania, szpiegowskie podchody zostawmy agentom wywiadów, a skoro już rozmawiamy... I nie mam nic przeciw kolejnemu towarzyszowi, chociaż wbił się w tok nieco obcesowo. - upił kolejny łyk przedniego miodu, spojrzał na nekrosa, będąc tego samego zdania na temat łucznika. Ot, strzelec wyborowy, niemające większego pojęcia, z kim przyszło mu się mierzyć. Cudaczny jegomość, nawet jak na swój fach. Trzeba będzie wpoić mu nieco wiedzy do główki - inaczej może być nieciekawie.
Tymczasem tandetny klejnot nekromanty zareagował na kota, który pałętał się między ławami w Niedźwiedziu. Medard prychnął śmiechem, niemal opluwając towarzyszy. Rechotał donośnie, przez co mało nie spadł z rozbujanego krzesła. Rzucił tylko dosadnie:
- A nie mówiłem, że to nic niewarte barachło w Karnsteinie nawet na kiziora wyć i świecić będzie? Schowaj toto lepiej głęboko do torby i nie ośmieszaj się, ukazując toto światu. Takie krainy mają pewną specyficzność objawiającą się między innymi odmiennymi warunkami w eterze, przez co tego typu czujniki zwykle zawodzą.
Ruch nie ustawał, a nad granicę ściągały coraz to liczniejsze hufce najprzedniejszego wojska, nawet husarzów z głębi kraju. Hodor będzie wiedział, co to znaczy zadrzeć z Karnsteinem. Kolejne oddziały przekraczały linię graniczną i zabezpieczały trasę dla nadciągającej armii. Nie było już odwrotu.
- Froksendh
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek, Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Wysłuchawszy słów Medarda, schował Czarny Szafir za pazuchę swojego płaszcza. Po chwili uśmiechnął się do obydwu nowych towarzyszy i również postanowił się przedstawić:
- Nazywam się Froksendh Ezechiel Valdronya, jestem wędrownym czarownikiem utrzymującym się z drobnych zleceń- słowa "czarownik, użył z myślą o łuczniku, gdyż był przekonany, że wampir dokładnie wiedział jakiej jest profesji i czym się zajmował. Nie chciał jednak wzbudzać obrzydzenia w łowcy nagród, gdyż nekromanci, jak i inni czarnoksiężnicy, powszechnie kojarzyli się z plugawymi i okrutnymi rytuałami, oraz kontaktami z przedstawicielami demonów. "Pewnie i tak będę musiał ujawnić swoje umiejętności, prędzej czy później, ale na razie chyba nie ma takiej potrzeby" przemknęło mu przez myśl gdy opowiadał swoim towarzyszom w jakim celu zawędrował do Karnsteinu.
- Jestem gotowy na przyjęcie każdego rodzaju zadania, chociaż nie ukrywam, że znacznie bardziej interesują mnie tematy związane z magią, aniżeli z wojaczką, ale i na to jestem gotów pójść... Jeśli tak wspólnie uradzimy, panowie.
Skończywszy się przedstawiać, wbił oczy w Łowcę i czekał, aż on zapozna ich ze swoją tożsamością.
- Kiedy już poznamy się dostatecznie, mam nadzieję, że wybierzemy się w odwiedziny do naszego druha, oberżysty, czyż nie tak panie Medard?- spojrzał na wampira, a w oczach zapłonęły mu złośliwe ogniki- tylko nie jestem pewien, czy nasz drogi Łowca Nagród, zechce się do nas przyłączyć...
- Nazywam się Froksendh Ezechiel Valdronya, jestem wędrownym czarownikiem utrzymującym się z drobnych zleceń- słowa "czarownik, użył z myślą o łuczniku, gdyż był przekonany, że wampir dokładnie wiedział jakiej jest profesji i czym się zajmował. Nie chciał jednak wzbudzać obrzydzenia w łowcy nagród, gdyż nekromanci, jak i inni czarnoksiężnicy, powszechnie kojarzyli się z plugawymi i okrutnymi rytuałami, oraz kontaktami z przedstawicielami demonów. "Pewnie i tak będę musiał ujawnić swoje umiejętności, prędzej czy później, ale na razie chyba nie ma takiej potrzeby" przemknęło mu przez myśl gdy opowiadał swoim towarzyszom w jakim celu zawędrował do Karnsteinu.
- Jestem gotowy na przyjęcie każdego rodzaju zadania, chociaż nie ukrywam, że znacznie bardziej interesują mnie tematy związane z magią, aniżeli z wojaczką, ale i na to jestem gotów pójść... Jeśli tak wspólnie uradzimy, panowie.
Skończywszy się przedstawiać, wbił oczy w Łowcę i czekał, aż on zapozna ich ze swoją tożsamością.
- Kiedy już poznamy się dostatecznie, mam nadzieję, że wybierzemy się w odwiedziny do naszego druha, oberżysty, czyż nie tak panie Medard?- spojrzał na wampira, a w oczach zapłonęły mu złośliwe ogniki- tylko nie jestem pewien, czy nasz drogi Łowca Nagród, zechce się do nas przyłączyć...
- Frigg
- Zaklęta Żaba
- Posty: 955
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Driada
- Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
- Ranga: administrator.png
- Kontakt:
Frigg miała już dość małej wróżki. Zauważyła, że dość tłoczno robi się Karnstein a szczególnie przy jednej z karczm "Jurny Niedźwiedź". Brzmiało to wystarczająco zachęcająco, byleby pozbyć się małej prześladowczyni. Wokół, na okrągło, wędrowali wojownicy. Starała się wtopić w tłum i nie poczuć po raz kolejny dachówki. Póki latały wokół niej wiedziała, że nie pozbyła się wrednej istotki. Przynajmniej często kryła się za wielkimi mężczyznami gdzie trudno było ją trafić. Widać było, że stara się zignorować wszelkie jej zachowania. Może wreszcie sobie pójdzie?
Kiedy wejdzie do karczmy to może tamta da jej spokój. Już z daleka dało się dojrzeć ciasnotę i tłumy. Wszelka pusta przestrzeń była od razu wypełniana jakimś rosłym mężczyzną, na dodatek uzbrojonym. Cóż... jest to dobre miejsce na plotki, jedzenie i picie. Wszystko skumulowane w jednym punkcie na mapie Księstwa.
Wreszcie w jakiś sposób przecisnęła się do wejścia. Przemknęła gdzieś w przejściu. Chciała dojść do lady jednak nie było to tak łatwe jak dostanie się do samego pomieszczenia. Czuła tylko wciąż szturchające ją barczyste ramiona. Nikt nie zwracał na nią uwagi, połowa sukcesu. W końcu taka chciała być, niezauważalna. Czuła jak pragnienie ją powoli wyżera. Chciała się chociaż napić...nie mówiąc o żołądku...
Dłonią przytrzymywała kaptur, tak żeby się nie zsunął. Jeszcze nie czas na ujawnianie swojego koloru skóry, a tym samym rasy. Również zerkała czy rękawiczki w żaden sposób się nie podwinęły, był czas żeby je wymienić, materiał już tracił na swojej jakości.
Powoli czuła irytację. Czy naprawdę nie ma tutaj za grosz grzeczności? Może rzeczywiście posiadła taki poziom niezauważalności. Hm..albo...albo to było coś innego? Wszyscy byli jacyś weselsi... uradowani?
"Nie wiem co oni pili albo jedli, ale z pewnością nie poprawia to ich widoczności"
Kiedy wejdzie do karczmy to może tamta da jej spokój. Już z daleka dało się dojrzeć ciasnotę i tłumy. Wszelka pusta przestrzeń była od razu wypełniana jakimś rosłym mężczyzną, na dodatek uzbrojonym. Cóż... jest to dobre miejsce na plotki, jedzenie i picie. Wszystko skumulowane w jednym punkcie na mapie Księstwa.
Wreszcie w jakiś sposób przecisnęła się do wejścia. Przemknęła gdzieś w przejściu. Chciała dojść do lady jednak nie było to tak łatwe jak dostanie się do samego pomieszczenia. Czuła tylko wciąż szturchające ją barczyste ramiona. Nikt nie zwracał na nią uwagi, połowa sukcesu. W końcu taka chciała być, niezauważalna. Czuła jak pragnienie ją powoli wyżera. Chciała się chociaż napić...nie mówiąc o żołądku...
Dłonią przytrzymywała kaptur, tak żeby się nie zsunął. Jeszcze nie czas na ujawnianie swojego koloru skóry, a tym samym rasy. Również zerkała czy rękawiczki w żaden sposób się nie podwinęły, był czas żeby je wymienić, materiał już tracił na swojej jakości.
Powoli czuła irytację. Czy naprawdę nie ma tutaj za grosz grzeczności? Może rzeczywiście posiadła taki poziom niezauważalności. Hm..albo...albo to było coś innego? Wszyscy byli jacyś weselsi... uradowani?
"Nie wiem co oni pili albo jedli, ale z pewnością nie poprawia to ich widoczności"
- Kelio
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Mężczyzna wyprostował nogi pod stołem, osuwając się nieco niżej na krześle. Barki miał na wysokości górnego krańca podparcia krzesła, przez co to odchyliło się nieznacznie do tyłu. Wydawało się jakby lada chwila drewno miało pęknąć, jednak pomimo wątpliwych usług karczmarza, meble nie były najgorszej jakości. Kelio z swego rodzaju powagą na twarzy wysłuchał Medarda oraz Froksendh'a. Już po pierwszej wymianie zdań jego uczucia wobec poznanej dwójki były mieszane. Zwykł sobie mawiać, by nie oceniać książki po okładce, jednakże czego mógł od nich więcej wymagać? Może i byli bardziej wykształceni, wiedzieli więcej o świecie magii - sądząc po chociażby migającym krysztale i kosturze - to jednak łucznik odczuwał... pewnego rodzaju dyskomfort oraz nadętą atmosferę.
"Styl wypowiedzi, sposób odnoszenia się do innych..." - Skierował wzrok na wampira, uśmiechając się kątem ust, ukazując przy tym kilka ze swoich zębów. - "Wygląda mi na snoba."
Pokiwał kilka razy głową w zastanowieniu, opierając nadgarstki o stolik i splatając ze sobą palce.
-Wypada, żebym i ja się przedstawił, chociaż zbyt wiele do powiedzenia nie mam. - Rzucił spojrzenie na Froksendh'a. - Jak po broni możecie się domyśleć, jestem łucznikiem, jednakże siedzenie w koszarach i czekanie na rozkaz nie jest dla mnie. Zdecydowanie bardziej wolę wędrować i szukać okazji. Okazji do wszystkiego. Wiecie, co mam na myśli. Zarobek, karczma, czasem panienki. - Zaśmiał się cicho. -Nie jestem typem, który siedzi na dupie i patrzy jak rośnie trawa. - Zamilknął na chwilę, poprawiając swoją pozycję i będąc już teraz bardziej w pozycji siedzącej. -To chyba wystarczy, mam rację? Nic więcej wiedzieć nie trzeba, jeśli znamy się zaledwie chwilę - teraz wszędzie trzeba być ostrożnym, a już zwłaszcza w takim otoczeniu. - Kelio podrapał się po brodzie. -Czyżby wam oberżysta czymś zaszkodził? - Uniósł brew ku górze, udając zdziwienie na twarzy, z widocznie roześmianym wzrokiem.
"Styl wypowiedzi, sposób odnoszenia się do innych..." - Skierował wzrok na wampira, uśmiechając się kątem ust, ukazując przy tym kilka ze swoich zębów. - "Wygląda mi na snoba."
Pokiwał kilka razy głową w zastanowieniu, opierając nadgarstki o stolik i splatając ze sobą palce.
-Wypada, żebym i ja się przedstawił, chociaż zbyt wiele do powiedzenia nie mam. - Rzucił spojrzenie na Froksendh'a. - Jak po broni możecie się domyśleć, jestem łucznikiem, jednakże siedzenie w koszarach i czekanie na rozkaz nie jest dla mnie. Zdecydowanie bardziej wolę wędrować i szukać okazji. Okazji do wszystkiego. Wiecie, co mam na myśli. Zarobek, karczma, czasem panienki. - Zaśmiał się cicho. -Nie jestem typem, który siedzi na dupie i patrzy jak rośnie trawa. - Zamilknął na chwilę, poprawiając swoją pozycję i będąc już teraz bardziej w pozycji siedzącej. -To chyba wystarczy, mam rację? Nic więcej wiedzieć nie trzeba, jeśli znamy się zaledwie chwilę - teraz wszędzie trzeba być ostrożnym, a już zwłaszcza w takim otoczeniu. - Kelio podrapał się po brodzie. -Czyżby wam oberżysta czymś zaszkodził? - Uniósł brew ku górze, udając zdziwienie na twarzy, z widocznie roześmianym wzrokiem.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Medard przyglądał się uważnie swym nowym rozmówcom i o ile nekromanta mówiący o sobie Froksendh nie wydawał się specjalnie groźny czy stwarzający niebezpieczeństwo dla kogokolwiek poza zarządcami cmentarzysk i lokalnymi chłopami, to tajemniczy najemny łucznik mógł nieźle narozrabiać. Postanowił więc pilnować gagatka, by być przygotowanym na niecodzienne wyskoki. Z takimi nigdy nic nie wiadomo. W dodatku do coraz to liczniejszych wojaków zgromadzonych wewnątrz Niedźwiedzia dołączyła grupa osób niezwiązanych bliżej z bitewnym rzemiosłem, a przynajmniej stwarzająca pozory, by za taką ją uważano. Wśród tych nietypowych osobników był wyjątkowo niski -sądząc po kocich ruchach- łotrzyk bądź elf, którego nie przyjęto do tancerzy ostrzy ze względu na niespełnienie surowych wymogów. Niestety, zakutanie i okryta kapturem łepetyna nie pozwalały na dokładną ocenę cudaka.
Akurat wtedy nie do końca kulturalny łucznik skończył swą wypowiedź, na co wąpierz odparł:
- Tamten człowiek podpadł nie tylko mnie i Froksendhowi, pora zrobić z nim porządek. Ba, najwyższy czas!
Wstał, oddalił się nieco od zajmowanego miejsca i podrałował w kierunku gagatka, zwinnie wymijając żołdactwo, zawodową armię i podpitych najemników. Gdy wątpliwy oberżysta znalazł się w zasięgu wzroku Medarda, ten zaczął mamrotać coś w niezrozumiałym dla pozostałych rozmówców języku. Po chwili karczmarz od siedmiu boleści stanął niczym skamieniały. Przynajmniej nikomu już nie zaszkodzi.
Wąpierz czekał, aż nekros i łucznik dotrą w pobliże kontuaru, przy którym przebywał sparaliżowany delikwent. Czas działał na ich korzyść...
Tymczasem armie Księstwa wdarły się wgłąb ziem Hodorowych, nie napotykając większych sił nieprzyjaciela na swej drodze. Czyżby król zdjął problematycznego margrabiego ze stołka? Raczej wątpliwe, skoro wcześniej nie takie rzeczy uchodziły płazem jemu i jego antenatom. Operacja przebiegała znakomicie.
Akurat wtedy nie do końca kulturalny łucznik skończył swą wypowiedź, na co wąpierz odparł:
- Tamten człowiek podpadł nie tylko mnie i Froksendhowi, pora zrobić z nim porządek. Ba, najwyższy czas!
Wstał, oddalił się nieco od zajmowanego miejsca i podrałował w kierunku gagatka, zwinnie wymijając żołdactwo, zawodową armię i podpitych najemników. Gdy wątpliwy oberżysta znalazł się w zasięgu wzroku Medarda, ten zaczął mamrotać coś w niezrozumiałym dla pozostałych rozmówców języku. Po chwili karczmarz od siedmiu boleści stanął niczym skamieniały. Przynajmniej nikomu już nie zaszkodzi.
Wąpierz czekał, aż nekros i łucznik dotrą w pobliże kontuaru, przy którym przebywał sparaliżowany delikwent. Czas działał na ich korzyść...
Tymczasem armie Księstwa wdarły się wgłąb ziem Hodorowych, nie napotykając większych sił nieprzyjaciela na swej drodze. Czyżby król zdjął problematycznego margrabiego ze stołka? Raczej wątpliwe, skoro wcześniej nie takie rzeczy uchodziły płazem jemu i jego antenatom. Operacja przebiegała znakomicie.
- Froksendh
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek, Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Wstał od stołu, podpierając się na swoim kosturze, całkiem nieźle udając zniedołężnienie. Posłał sztuczny uśmiech w kierunku łucznika i skierował swe kroki w kierunku w którym podążył Medard. Przedzierał się przez omotanych alkoholem żołdaków i po krótszej chwili stanął po prawicy wampira. Spojrzał na oberżystę i uśmiechnął się złośliwie. Spojrzał na stojącego obok krwiopijce i cicho spytał:
- Cóż teraz z nim poczniemy, Panie Medard? Od tak, skończymy z nim, na oczach tych wszystkich ludzi? Czy może raczej udamy się w jakiejś bardziej ustronne miejsce, hm?- nachylił się do ucha wampira- Jeśli pozwolisz, sprawię, że po śmierci stanie się o wiele bardziej użyteczny, aniżeli jest teraz. Kto wie, może kiedyś będziemy zadowoleni z naszego niesfornego oberżysty? W każdym razie z tego co z niego zostanie...
Froksendh zaśmiał się cicho, czekając na odpowiedź Medarda.
- Cóż teraz z nim poczniemy, Panie Medard? Od tak, skończymy z nim, na oczach tych wszystkich ludzi? Czy może raczej udamy się w jakiejś bardziej ustronne miejsce, hm?- nachylił się do ucha wampira- Jeśli pozwolisz, sprawię, że po śmierci stanie się o wiele bardziej użyteczny, aniżeli jest teraz. Kto wie, może kiedyś będziemy zadowoleni z naszego niesfornego oberżysty? W każdym razie z tego co z niego zostanie...
Froksendh zaśmiał się cicho, czekając na odpowiedź Medarda.
- Frigg
- Zaklęta Żaba
- Posty: 955
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Driada
- Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
- Ranga: administrator.png
- Kontakt:
Frigg była już wystarczająco blisko lady by cokolwiek zamówić...Ah! Niech wreszcie jakiś płyn swoją konsystencją ocali spragniony przełyk i otuli gardło. Uniosła nieco głowę, w końcu lady w tych okolicach były dość wysoko ustawione. Poza tym oberżysta również wbrew pozorom miał trochę wzrostu.
-Daj no Pan...-wzrokiem powędrowała na owego mężczyznę.
Był jakiś... dziwny? Nie wiedziała co się z nim działo. Nie wiedziała z resztą co za dziwna atmosfera panuje w tej karczmie. Czyżby i ten nie pożałował sobie jakiś prochów bądź też innych dodatków? Oko aż jej drgnęło z irytacji. To miasto coraz bardziej ją od siebie odpychało. Już miała dość mrocznych elfów a na dodatek okazuję się, że nie tylko one mają coś z głową. Rozejrzała się pomieszczeniu szukając winowajcy... Może sam oberżysta był sobie winny?
"Co się tu do jasnej cholewy dzieje?!"
Jej zdenerwowanie powoli zwiększało swój poziom. Dostrzegła trzech siedzących nieznajomych, którzy tworzyli dość specyficzne połączenie. Jeden z nich zapewne był człowiekiem, a bynajmniej na pierwszy rzut oka tak się wydawało. Ciemne włosy, zarost, zwykły "ludzki" kolor skóry. Kolejni byli jacyś inni, bardziej podejrzani. Jeden ze szpiczastym nosem i wyróżniającymi się w tłumie niebieskimi oczami, ostatni zaś niby to zwyczajny a jednak było w nim coś...wyróżniającego. Gestykulacja miała w sobie....hm.. Frigg nie mogła odnaleźć odpowiedniego przymiotnika... arystokratycznego?
Jednak nie to było ważne dla driady, chciała po prostu się napić! chociażby wody... mocniejszym trunkiem też by nie pogardziła...
Spojrzała jeszcze raz gniewnie na oberżystę jakby oczekiwała, że dzięki temu wróci do normy. Nic to oczywiście nie dało, stał jak słup, w pełni sparaliżowany. Zacisnęła pięść. W brzuchu jej zaburczało.
-Co za...-ugryzła się w język. Nie warto było kończyć. Nie wiadomo czym była bardziej zdenerwowana - mrocznymi elfami, które szwendały się po Księstwie czy może uczuciem głodu i pragnienia. Może jedno i drugie? Rzuciła jeszcze ukradkowe spojrzenie na "dziwną trójcę".
-Daj no Pan...-wzrokiem powędrowała na owego mężczyznę.
Był jakiś... dziwny? Nie wiedziała co się z nim działo. Nie wiedziała z resztą co za dziwna atmosfera panuje w tej karczmie. Czyżby i ten nie pożałował sobie jakiś prochów bądź też innych dodatków? Oko aż jej drgnęło z irytacji. To miasto coraz bardziej ją od siebie odpychało. Już miała dość mrocznych elfów a na dodatek okazuję się, że nie tylko one mają coś z głową. Rozejrzała się pomieszczeniu szukając winowajcy... Może sam oberżysta był sobie winny?
"Co się tu do jasnej cholewy dzieje?!"
Jej zdenerwowanie powoli zwiększało swój poziom. Dostrzegła trzech siedzących nieznajomych, którzy tworzyli dość specyficzne połączenie. Jeden z nich zapewne był człowiekiem, a bynajmniej na pierwszy rzut oka tak się wydawało. Ciemne włosy, zarost, zwykły "ludzki" kolor skóry. Kolejni byli jacyś inni, bardziej podejrzani. Jeden ze szpiczastym nosem i wyróżniającymi się w tłumie niebieskimi oczami, ostatni zaś niby to zwyczajny a jednak było w nim coś...wyróżniającego. Gestykulacja miała w sobie....hm.. Frigg nie mogła odnaleźć odpowiedniego przymiotnika... arystokratycznego?
Jednak nie to było ważne dla driady, chciała po prostu się napić! chociażby wody... mocniejszym trunkiem też by nie pogardziła...
Spojrzała jeszcze raz gniewnie na oberżystę jakby oczekiwała, że dzięki temu wróci do normy. Nic to oczywiście nie dało, stał jak słup, w pełni sparaliżowany. Zacisnęła pięść. W brzuchu jej zaburczało.
-Co za...-ugryzła się w język. Nie warto było kończyć. Nie wiadomo czym była bardziej zdenerwowana - mrocznymi elfami, które szwendały się po Księstwie czy może uczuciem głodu i pragnienia. Może jedno i drugie? Rzuciła jeszcze ukradkowe spojrzenie na "dziwną trójcę".
- Kelio
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 14
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Kelio roześmiał się cicho, patrząc na to jak nekromanta i wampir wstają od stołu. Uniósł wzrok ku górze, by spojrzeć im na twarze i wzruszył ramionami, opierając łokieć na tylnym podparciu krzesła. Zaraz, kiedy jego towarzysze zrobili krok w przód, obrócił za nimi głowę, jednocześnie jedną ze stóp popychając nogę siedziska do tyłu, w taki sposób, by usadowić się nieco wygodniej, kiedy będzie przyglądał się całej sytuacji. Nim jeszcze oddalili się na znaczącą odległość, szybko wyjaśnił swoje zachowanie.
-Biedny karczmarz. - Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu. -Jakoś nie widzi mi się, żeby obcować z nim w inny sposób niż zamawianie piwa, ale skoro wy się tak do tego palicie, chętnie popatrzę. Być może przypilnuję stolika. - Ponownie z jego ust wydobył się cichy śmiech.
Łucznik był nawet rozbawiony całą sytuacją. Wydawała mu się komiczna, choć może inaczej by spojrzał, gdyby oberżysta i jego postanowił udobruchać dosypanym proszkiem do alkoholu. Teraz natomiast przed oczami miał obraz, gdzie niby-szlachcic kieruje się do lady, by znęcać się nad zwykłym człowiekiem, a tuż za nim kroczy jego wierny sługus, przestraszony potęgą pana.
"Tak, właśnie tak! Hah, co za gromadka mi się trafiła. Jeden lepszy od drugiego."
Strzelec potrząsnął delikatnie głową, chcąc wyrzucić z siebie kilka gorszych jeszcze myśli. Westchnął cicho, przeczesując wzrokiem istoty w otoczeniu jego "towarzystwa", do którego dosiadł się wcześniej. Znaczna większość z nich była wojownikami, co nikogo dziwić nie powinno, jednakże sokole oko Kelio dostrzegło również mniejszą osóbkę, która kręciła się po karczmie. Zawiesił przez chwilę na niej wzrok, starając się doszukać czegoś jeszcze.
-Biedny karczmarz. - Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu. -Jakoś nie widzi mi się, żeby obcować z nim w inny sposób niż zamawianie piwa, ale skoro wy się tak do tego palicie, chętnie popatrzę. Być może przypilnuję stolika. - Ponownie z jego ust wydobył się cichy śmiech.
Łucznik był nawet rozbawiony całą sytuacją. Wydawała mu się komiczna, choć może inaczej by spojrzał, gdyby oberżysta i jego postanowił udobruchać dosypanym proszkiem do alkoholu. Teraz natomiast przed oczami miał obraz, gdzie niby-szlachcic kieruje się do lady, by znęcać się nad zwykłym człowiekiem, a tuż za nim kroczy jego wierny sługus, przestraszony potęgą pana.
"Tak, właśnie tak! Hah, co za gromadka mi się trafiła. Jeden lepszy od drugiego."
Strzelec potrząsnął delikatnie głową, chcąc wyrzucić z siebie kilka gorszych jeszcze myśli. Westchnął cicho, przeczesując wzrokiem istoty w otoczeniu jego "towarzystwa", do którego dosiadł się wcześniej. Znaczna większość z nich była wojownikami, co nikogo dziwić nie powinno, jednakże sokole oko Kelio dostrzegło również mniejszą osóbkę, która kręciła się po karczmie. Zawiesił przez chwilę na niej wzrok, starając się doszukać czegoś jeszcze.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Medard nie zwracał uwagi na zachowanie łucznika - ot, żołnierz stroi sobie żarciki ze wszystkiego, nawet tego, co leży daleko poza zasięgiem jego pojęcia. Przynajmniej na dzisiejsze czasy. Niska, zakutana w płaszczon z kapturem postać -widać bardzo spragniona bycia sponiewieraną czy to przez alkohol, czy może miejscowych knechtów- znalazła się w pobliżu feralnego oberżysty.
Wąpierz nie miał jednak zamiaru pozbawiać delikwenta życia -wszak żartownisie są potrzebni na świecie, a zwłaszcza w miejscu tak ponurym jak "Jurny Niedźwiedź". Trzeba było tylko przemówić łapserdakowi do rozumku, iże co za dużo, to i świniak nie zje. Rzucił więc do nekrosa:
- Szkoda nań zachodu i marnowania cennego czasu. Zginie jeden kiep, pięciu będzie się biło o wakat po nim. Przemówimy tylko gamoniowi do zakutego łba, ot, co. Na drugi raz wpierw pomyśli, nim zabierze się za przyprawianie klientom piwska...
Arystokrata przekazał barmanowi wyraźny komunikat, zaznaczając w nim, co go napotka, gdyby rozszerzyły się wieści o potwierdzonych ofiarach wybryków związanych z podejrzanej maści barachłem dodawanym dla śmiechów do napitków w lokalu.
Paraliż ustępował, więc nieco zdezorientowany barman ochoczo zabrał się do roboty. Zrozumiał chyba, gdzie jest jego miejsce na tym świecie.
Wąpierz nie miał jednak zamiaru pozbawiać delikwenta życia -wszak żartownisie są potrzebni na świecie, a zwłaszcza w miejscu tak ponurym jak "Jurny Niedźwiedź". Trzeba było tylko przemówić łapserdakowi do rozumku, iże co za dużo, to i świniak nie zje. Rzucił więc do nekrosa:
- Szkoda nań zachodu i marnowania cennego czasu. Zginie jeden kiep, pięciu będzie się biło o wakat po nim. Przemówimy tylko gamoniowi do zakutego łba, ot, co. Na drugi raz wpierw pomyśli, nim zabierze się za przyprawianie klientom piwska...
Arystokrata przekazał barmanowi wyraźny komunikat, zaznaczając w nim, co go napotka, gdyby rozszerzyły się wieści o potwierdzonych ofiarach wybryków związanych z podejrzanej maści barachłem dodawanym dla śmiechów do napitków w lokalu.
Paraliż ustępował, więc nieco zdezorientowany barman ochoczo zabrał się do roboty. Zrozumiał chyba, gdzie jest jego miejsce na tym świecie.
- Froksendh
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek, Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Skinął pokornie głową. Obejrzał się jedynie za siebie aby sprawdzić, czy łucznik przypadkiem nie podążył za nimi, co niezwykle by Froksendha ucieszyło. Nekromanta spojrzał, lekko mrużąc oczy, na wąpierza i milczał, czekając na jakikolwiek ruch, lub polecenie z jego strony. Nie doczekawszy się takowego, obrócił się jeszcze raz i przyjrzał dokładnie bywalcom oberży. "Wielu z nich nadawałoby się na idealnych wojowników w służbie Śmierci" przemknęło mu przez myśl. "Wolę jednak nie narażać się na wampirzy gniew, skoro najwyraźniej do takowych należą owe tereny". Nagle dojrzał dosyć niską zakapturzoną postać.
-Zabójca?- zadał sam sobie pytanie, przypminając sobie własną przeszłość. "Karzeł" co rusz był poszturchiwany przez otumanionych piwem wojaków. Nie wiedział zbytnio, jak zareagować. Może poradzić się Medarda. Zerknął na Wampira. "Kto wie, co mu w tej opitej krwią głowie siedzi...
-Zabójca?- zadał sam sobie pytanie, przypminając sobie własną przeszłość. "Karzeł" co rusz był poszturchiwany przez otumanionych piwem wojaków. Nie wiedział zbytnio, jak zareagować. Może poradzić się Medarda. Zerknął na Wampira. "Kto wie, co mu w tej opitej krwią głowie siedzi...
- Frigg
- Zaklęta Żaba
- Posty: 955
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Driada
- Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
- Ranga: administrator.png
- Kontakt:
Wydawało się, że oberżysta wraca do siebie. Mimo to nadal nie wyglądał na zbyt ogarniętego. Driada była coraz bardziej zdenerwowana i spragniona, nie mogła złapać kontaktu z mężczyzną. Przyklękła na krześle przy ladzie tak by móc się do niego wychylić, może jej nie widział? Nie dawało to jednak większych efektów.
-Daj...no...Pan...te...piwo!-wbiła gwałtownie jeden ze sztyletów w drewno, aż kaptur zsunął się z jej włosów.-Chce się tylko napić...-wysyczała ze wściekłością. Jeszcze co prawda nie wybuchła, aczkolwiek wszystkie agresywne emocje skumulowały się w jej oczach. Nie wyglądało to zachęcająco...wręcz przeciwnie. Karczmarz zwątpił w samego siebie. Ktoś w końcu go sparaliżował i pogrzebał w umyśle, może była to mała czarownica? Pot spłynął mu po czole. Z przerażeniem wycofał się na zaplecze.
Dziewczyna wędrowała wzrokiem za "uciekinierem". Nie wiedziała o co mu chodzi. Kompletnie nie rozumiała tego co dzieje się wokół niej. Trzeba było przyznać, że Karnstein to dziwne miejsce... Dziwniejsze niż ostatnim razem kiedy tu była.
Nie miała jednak zamiaru być wyrozumiała. Od kilku dni wędruje, a teraz jeszcze nie chcą jej obsłużyć! "Jurny Niedźwiedź" to najwidoczniej nie miejsce dla niej. Pogładziła się po swoich włosach. Dopiero teraz do niej dotarło, że odkryła swoją twarz. Drgnęła. Nie z przerażenia, raczej z irytacji. Teraz z pewnością będą ją inaczej traktować. Nie jak łotrzyka, tylko jak młodą pannę, której nie przystoi przebywać w takich miejsca nie wspominając już o piciu piwa.
Spuściła głowę - z rezygnacji? hm...albo może wściekłości? Musiała odnaleźć winowajce! Ale najpierw...
Rozejrzała się po karczmie. Patrzyła na każdego z mężczyzn znajdującym się w pomieszczeniu. Trzeba było znaleźć najbardziej... normalnego... takiego...który przybył tutaj bez powodu... który nie ma z tym miejscem zbyt wiele wspólnego... Może tamten łucznik? Buja się na krześle, a rzadko spotyka się takowych mieszkańców co bujaliby się na siedzisku. Tylko Ci dwaj, może z nim są? Może się obrażą? Nie ufała tutejszym. Zawsze czuła, że mogą ją zaatakować...
To pragnienie...
Wpatrywała się w łucznika jeszcze przez chwilę po czym wzrokiem powróciła do lady. Przełknęła ślinę, a mimo to nadal czuła suchość w ustach. No nic! Raz się żyje!
Wstała po czym skierowała się w stronę swojej "ofiary". Zmarszczyła brwi w momencie, gdy wymijała dwóch nieznajomych, jakby była przygotowana na jakiś atak z ich strony. Poza tym od jednego biła dziwna energia...i te gesty...
Stanęła przy boku łucznika nic się nie odzywając. Tak naprawdę zaschło jej na tyle w gardle, że nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Wciąż się w niego wpatrywała, a głęboko w sobie walczyła by nie skierować wzroku na trunek. Po kuflu z pewnością spływały krople mroźnej wody...
-Daj...no...Pan...te...piwo!-wbiła gwałtownie jeden ze sztyletów w drewno, aż kaptur zsunął się z jej włosów.-Chce się tylko napić...-wysyczała ze wściekłością. Jeszcze co prawda nie wybuchła, aczkolwiek wszystkie agresywne emocje skumulowały się w jej oczach. Nie wyglądało to zachęcająco...wręcz przeciwnie. Karczmarz zwątpił w samego siebie. Ktoś w końcu go sparaliżował i pogrzebał w umyśle, może była to mała czarownica? Pot spłynął mu po czole. Z przerażeniem wycofał się na zaplecze.
Dziewczyna wędrowała wzrokiem za "uciekinierem". Nie wiedziała o co mu chodzi. Kompletnie nie rozumiała tego co dzieje się wokół niej. Trzeba było przyznać, że Karnstein to dziwne miejsce... Dziwniejsze niż ostatnim razem kiedy tu była.
Nie miała jednak zamiaru być wyrozumiała. Od kilku dni wędruje, a teraz jeszcze nie chcą jej obsłużyć! "Jurny Niedźwiedź" to najwidoczniej nie miejsce dla niej. Pogładziła się po swoich włosach. Dopiero teraz do niej dotarło, że odkryła swoją twarz. Drgnęła. Nie z przerażenia, raczej z irytacji. Teraz z pewnością będą ją inaczej traktować. Nie jak łotrzyka, tylko jak młodą pannę, której nie przystoi przebywać w takich miejsca nie wspominając już o piciu piwa.
Spuściła głowę - z rezygnacji? hm...albo może wściekłości? Musiała odnaleźć winowajce! Ale najpierw...
Rozejrzała się po karczmie. Patrzyła na każdego z mężczyzn znajdującym się w pomieszczeniu. Trzeba było znaleźć najbardziej... normalnego... takiego...który przybył tutaj bez powodu... który nie ma z tym miejscem zbyt wiele wspólnego... Może tamten łucznik? Buja się na krześle, a rzadko spotyka się takowych mieszkańców co bujaliby się na siedzisku. Tylko Ci dwaj, może z nim są? Może się obrażą? Nie ufała tutejszym. Zawsze czuła, że mogą ją zaatakować...
To pragnienie...
Wpatrywała się w łucznika jeszcze przez chwilę po czym wzrokiem powróciła do lady. Przełknęła ślinę, a mimo to nadal czuła suchość w ustach. No nic! Raz się żyje!
Wstała po czym skierowała się w stronę swojej "ofiary". Zmarszczyła brwi w momencie, gdy wymijała dwóch nieznajomych, jakby była przygotowana na jakiś atak z ich strony. Poza tym od jednego biła dziwna energia...i te gesty...
Stanęła przy boku łucznika nic się nie odzywając. Tak naprawdę zaschło jej na tyle w gardle, że nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Wciąż się w niego wpatrywała, a głęboko w sobie walczyła by nie skierować wzroku na trunek. Po kuflu z pewnością spływały krople mroźnej wody...
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Zielona postać, która do tej pory kręciła się koło baru niczym muchy wokół kupy gnoju, upatrzyła sobie nową ofiarę. Łucznik, do tej pory siedzący niemrawo na swym zydlu, bujający się to tu, to tam wydał jej się akuratnym źródłem informacji, a może nawet czegoś więcej - któż zrozumie driady?
Tymczasem Medard wraz z nekrusem kontynuowali rozmowę, do której nie kleił się ani Kelio, ani tym bardziej nowo przybyła dziewczyna. Froksendh odznaczał się dziwnym -nawet jak na nekromantów- poczuciem humoru. Przyrównać driadę do karlicy mało kto potrafi bez wychylenia kilku głębszych... Medard spojrzał na przybysza i odrzekł:
- Na pewno nie, zobacz na te jej ruchy -niczym mamut w sklepie z fajansem, no, od biedy podrygi urżniętego Khazada. To zupełnie inna profesja, a jeśli by już nawet - bardziej wygląda mi na leśnika, tropiciela lub kogoś w tym rodzaju. O, podchodzi do łucznika, może wreszcie dowiemy się czegoś konkretnego o naszym milczącym przyjacielu, nieprawdaż?
"Niedźwiedź tętnił życiem, a za granicami Księstwa sypało się państewko margrabiów z Hodoru. Jeno Hodór -jak donosiły kruki-, gród stołeczny ostał się w ich posiadaniu, a i to nie na długo...
Tymczasem Medard wraz z nekrusem kontynuowali rozmowę, do której nie kleił się ani Kelio, ani tym bardziej nowo przybyła dziewczyna. Froksendh odznaczał się dziwnym -nawet jak na nekromantów- poczuciem humoru. Przyrównać driadę do karlicy mało kto potrafi bez wychylenia kilku głębszych... Medard spojrzał na przybysza i odrzekł:
- Na pewno nie, zobacz na te jej ruchy -niczym mamut w sklepie z fajansem, no, od biedy podrygi urżniętego Khazada. To zupełnie inna profesja, a jeśli by już nawet - bardziej wygląda mi na leśnika, tropiciela lub kogoś w tym rodzaju. O, podchodzi do łucznika, może wreszcie dowiemy się czegoś konkretnego o naszym milczącym przyjacielu, nieprawdaż?
"Niedźwiedź tętnił życiem, a za granicami Księstwa sypało się państewko margrabiów z Hodoru. Jeno Hodór -jak donosiły kruki-, gród stołeczny ostał się w ich posiadaniu, a i to nie na długo...
- Froksendh
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek, Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
W milczeniu wysłuchał słów Wampira. Nie podobała mu się obecna sytuacja. Zwłaszcza, ze względu na zachowanie łucznika, który najwyraźniej oficjalnie miał ich w głębokim poważaniu. Dokładnie przyjrzał się niskiemu stworzeniu które podeszło do ich niedoszłego towarzysza. Podrapał się długim palcem po brodzie i przeniósł swe spojrzenie na Medarda:
-Interweniujemy, mości Medard?- zapytał, niby to od niechcenia. Tak naprawdę, aż rwał się aby bliżej poznać małą istotkę która tak nagle znalazła się w ich towarzystwie. Zdążył już "wczytać" się w jej aurę i nie ukrywał, że głęboko się nią zainteresował. Zacisnął palce na kosturze i z niecierpliwością wpatrywał się w krwiopijcę, czekając na jego odpowiedź. Postukał nerwowo końcem laski w podłogę i uśmiechnął się pod nosem. "To ciekawie nam się powoli robi... Chyba wszystko wkrótce obróci się na moją korzyść..." przemknęło mu przez myśl. Strzepnął ze swej szaty niewidoczny brud i odchrząknął. Następnie oparł swój kostur o ramię i splótł ramiona na klatce piersiowej, wciąż oczekując.
-Interweniujemy, mości Medard?- zapytał, niby to od niechcenia. Tak naprawdę, aż rwał się aby bliżej poznać małą istotkę która tak nagle znalazła się w ich towarzystwie. Zdążył już "wczytać" się w jej aurę i nie ukrywał, że głęboko się nią zainteresował. Zacisnął palce na kosturze i z niecierpliwością wpatrywał się w krwiopijcę, czekając na jego odpowiedź. Postukał nerwowo końcem laski w podłogę i uśmiechnął się pod nosem. "To ciekawie nam się powoli robi... Chyba wszystko wkrótce obróci się na moją korzyść..." przemknęło mu przez myśl. Strzepnął ze swej szaty niewidoczny brud i odchrząknął. Następnie oparł swój kostur o ramię i splótł ramiona na klatce piersiowej, wciąż oczekując.
- Frigg
- Zaklęta Żaba
- Posty: 955
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Driada
- Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
- Ranga: administrator.png
- Kontakt:
Frigg sięgnęła po kufel stojący na stole. Zrobiła to ze zdecydowanie, bez większych skrupułów, po czym wręcz zachłysnęła się jego zawartością. Płyn spływał powoli wzdłuż gardła dając niesamowite uczucie ulgi, którego nie jest się w stanie opisać słowami. Miała ochotę pić i pić, jednak przerwała swój czyn czując na sobie wzrok nieznajomego. Przełknęła jeszcze ślinę na poprawę samopoczucia gardła. Kątem oka spojrzała w stronę mężczyzny z kosturem. Przymknęła oczy.
-Na co czekasz?-mimo tłumu po karczmie rozległ się nieco gniewny, chropowaty głos, który dopiero co odzyskiwał siły-Wpatrywaniem się we mnie nic nie zdziałasz!-rzuciła urażona.
Delikatnie dłonią pogładziła bujne włosy. Zjeżdżała palcami wzdłuż ich długości zahaczając je o ucho. Brwi już wcześniej zarysowane w irytacji pogłębiły swoją amplitudę, a powieki delikatnie uniosły się w górę. Wzrok wlepiła w stronę gościa z kosturem oczekując tym samym odpowiedzi na swoje pytanie.
-Na co czekasz?-mimo tłumu po karczmie rozległ się nieco gniewny, chropowaty głos, który dopiero co odzyskiwał siły-Wpatrywaniem się we mnie nic nie zdziałasz!-rzuciła urażona.
Delikatnie dłonią pogładziła bujne włosy. Zjeżdżała palcami wzdłuż ich długości zahaczając je o ucho. Brwi już wcześniej zarysowane w irytacji pogłębiły swoją amplitudę, a powieki delikatnie uniosły się w górę. Wzrok wlepiła w stronę gościa z kosturem oczekując tym samym odpowiedzi na swoje pytanie.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Łucznik albo kompletnie ignorował pozostałych współrozmówców, albo specyfik dosypany mu ongi przez cwanego oberżystę dawał o sobie znać. Tak czy owak - taka sytuacja nie była po myśli Medarda i Froksendha. Ani książę, ani tym bardziej nekrus nie mieli przecież najmniejszej ochoty na przekomarzanie się z kimś tak otwarcie odcinającym się od wszystkiego, co się dookoła niego działo. Do tego jeszcze ta driada! Kto widział dziwożonę w mieścinie pośrodku stepu, gdzie wilcy wyją, a mamuty tarzają się w błocie? Żeby to było Vaerren kupieckie, jeszcze można zrozumieć, ale same rubieże, gdzie sam Wielki Przedwieczny żegna wyruszających w bój żołnierzy?
- Szkoda zbędnej fatygi. Zostawmy go lepiej tutaj, niech po otrzeźwieniu pójdzie własną drogą. - rzucił wąpierz, dopijając karnsteiński miód.
Tymczasem zielonoskóra osóbka szybciutko znalazła sobie kolejną ofiarę. Pech chciał, iże wybrała właśnie nekromantę, zagadnąwszy doń zaczepnie, a może li tylko z nutą irytacji w głosie. Czas płynął, wojska dołączały do towarzyszy na froncie, a reakcja Demarczyków nikomu nie dawała spokoju. Przynajmniej w Księstwie. Póki co jednak, Król Jegomość nie dawał żadnego oficjalnego znaku - być może miał po dziurki w nosie nieposłusznego wasala i pragnął, by ów odpowiedział za swoje nieprzemyślane wybryki.
- Szkoda zbędnej fatygi. Zostawmy go lepiej tutaj, niech po otrzeźwieniu pójdzie własną drogą. - rzucił wąpierz, dopijając karnsteiński miód.
Tymczasem zielonoskóra osóbka szybciutko znalazła sobie kolejną ofiarę. Pech chciał, iże wybrała właśnie nekromantę, zagadnąwszy doń zaczepnie, a może li tylko z nutą irytacji w głosie. Czas płynął, wojska dołączały do towarzyszy na froncie, a reakcja Demarczyków nikomu nie dawała spokoju. Przynajmniej w Księstwie. Póki co jednak, Król Jegomość nie dawał żadnego oficjalnego znaku - być może miał po dziurki w nosie nieposłusznego wasala i pragnął, by ów odpowiedział za swoje nieprzemyślane wybryki.
- Froksendh
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Człowiek, Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Spojrzał pytająco na Medarda. Nie chciał się angażować w żadne nowe konflikty, bez poznania jego opini. Zaczynał żywic pewien rodzaj szacunku do wampirzego Księcia. Słysząc zaczepkę Driady, uśmiechnął się. Zaczynało robić się ciekawie. Zaczął wczytywać się w jej aurę. Przepełniona była najróżniejszymi, sprzecznymi emocjami. Zwrócił się do Medarda:
- Co poczniemy z tym stworzonkiem? Może być przydatne? Słyszałem, że driady to dosyć silne istoty. Może wypadałoby poznać ją bliżej?- czekał na odpowiedź wampira, z niecierpliwością. Nieznacznie uniósł kostur do góry i skinął nim w kierunku driady. Chciał wybadać czy wokół niej nie ma żadnych innych istot o większej mocy. Ciekawiło go też, czy ochrania sie jakąś magią.
- Co poczniemy z tym stworzonkiem? Może być przydatne? Słyszałem, że driady to dosyć silne istoty. Może wypadałoby poznać ją bliżej?- czekał na odpowiedź wampira, z niecierpliwością. Nieznacznie uniósł kostur do góry i skinął nim w kierunku driady. Chciał wybadać czy wokół niej nie ma żadnych innych istot o większej mocy. Ciekawiło go też, czy ochrania sie jakąś magią.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości