Las Driad[Świątynia Matki] Martwa Natura

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

[Świątynia Matki] Martwa Natura

Post autor: Arven »

Rudy był w swoim żywiole. Od kiedy najadł się przepysznej trawki skraplanej wodotryskiem i odpoczął w cieniu wysokich drzew, nabrał sporo sił i energii do dalszej podróży przez szerokie stepy. Przyjął na siebie cały ciężar jeźdźca, jak i jego nowej kompanki życiowej, w której zakochał się wysoko hen po spiczaste uszy. Koń jak to koń, do powiedzenia może mieć bardzo wiele, lecz nie zmusił się do żadnej zbędnej uwagi dotyczącej na przykład mniejszego ciężaru plecaka, bo i sporo również para zjadła w czasie pikniku przy Warkoczach Syreny. Dzbanuszek po herbacie pozostawił w sobie wyłącznie drobne kropelki elfickiej nalewki, a czekolada już dawno leżała w brzuchach kochanków. Teraz, czując jak słodkość obija się po nich, mocniej przywarli do Rudego obawiając się niepotrzebnych, wręcz niewskazanych rozstrojów.

Elf z Nimfą unosili się na grzbiecie rumaka pędzącego przez zielony płaskowyż sięgający daleko poza horyzont. Minione dawno miasto Valladon zmniejszało się za plecami podróżujących, natomiast gęsty Las Driad wyrastał przed ich oczyma. W czasie długiej jeździeckiej wędrówki Arven poprosił towarzyszkę o uplecenie warkocza, gdyż co i raz długie brązowe kosmyki biły go po policzkach i zasłaniały krajobraz roztaczającej się dookoła natury. Zresztą również dziewczyna mogła doznać ciągłego dotykania przez włosy, więc można to uznać za bardzo dobrą propozycję na którą ta zareagowała z ożywieniem i zgodą.

W końcu, gdy słońce królowało o wczesnej godzinie popołudniowej, trójka dotarła przed Las Driad. Gigantyczne drzewa o bogatych koronach pokrywały górę niebios wpuszczając ułamki promieni świetlnych pod dolne warstwy lasu. Kamienny, delikatnie ubrudzony liśćmi gościniec prowadził między krzewami i gęstą roślinnością w dal zakończoną chłodną ciemnią. Arven poczuł się jak w domu, lecz dla pewności spojrzał za siebie, w oczy Cornelii.

- Jesteśmy na miejscu. Teraz powinniśmy poszukać kogoś, kto mógłby nam pokazać drogę do Świątyni Matki.
Poklepał Rudego po prawym boku łba uśmiechając się szeroko.
- Nie musisz się spieszyć - zwrócił się do konia, jednocześnie wracając do wyprostowanej sylwetki. Ten, jak zaczarowany, prychnął cicho i kopytkami zaczął panoszyć się po szerokiej dróżce. Z sekundy na sekundę para kochanków wraz z wiernym towarzyszem-koniem zagłębiła się w zaczarowaną zieleń lasu.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Nigdy jeszcze dotąd nie jechała na koniu i było to naprawdę dziwne uczucie. Nie lubiła kiedy nie czuje stopami ziemi,
na której czuła się bezpieczna i bardzo przywiązana do niej. Jednak obecność Arvena była wystarczająca, aby te
wszystkie lęki odpłynęły. Zaplotła mu wspaniały warkocz, chociaż nawet wolała kiedy miał je rozpuszczone.
Jednak wiedziała po sobie, jak bardzo - długie i rozpuszczone - mogą przeszkadzać, zwłaszcza w podróży. Pomyślała, że
i ona sama powinna pomyśleć nad upięciem swoich włosów, a że na końcach układały się w loki, każda fryzura mogła
być piękna.

Po kilku godzinach jazdy ujrzeli przed sobą osławiony Las Driad. Nie był wcale rzadki jak większość lasów. Drzewa rosły
tak gęsto przy sobie, że czasem trudno było coś zobaczyć innego, niż ciemność. Słońce jednakże świeciło i to dodawało
podróżnym otuchy.
- Gdzie my tutaj kogoś znajdziemy? Ten las wydaje się całkowicie opuszczony. Posłuchaj a usłyszysz tylko ciszę...
Jednak miała nadzieję, że znajdzie się ktoś kto im pomoże. Nie chciała błąkać się bez ustanku przez ten las, chociaż
byłoby to nawet dość przyjemne, gdyby mała przy sobie Arvena.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Arven spojrzał kątem oczu w tył. Uśmiechnął się pod nosem nie słysząc ciszy, lecz rytmiczne stukanie podkuwanych kopyt Rudego. Koń poruszając się spokojnie po kamiennych figurach dróżki człapał wiernie przed siebie. Nie myślał o ataku, zasadzkach czy niewidzialnych potworach-zabójcach. Stroszył uszy i rozglądał się pracując za siebie i za jeźdźca zapomnianego w konwersacji z Cornelią.

- Las Driad, Kochana, jak sama nazwa wskazuje, nie jest pusty. Zamieszkuje go wiele istot, głównie potulnych i miłych. Zanim się obrócisz w siodle a już dostrzeżemy zalążki znajomej cywilizacji Naturian. Musisz tylko być cierpliwa - pouczył, trzymając obydwoma dłońmi lejce. Kierował nimi stąpnięciami Rudego, choć koń i tak radził sobie samodzielnie. Człapał dalej przez głębiny gęstego lasu do momentu w którym przed wzrokiem całej trójki nie pojawiło się drzewo. Zwalone. Potężny gruby pień blokował całą drogę. Mierzył niecałe 12 metrów, czyli mniej więcej 3 pręty miernicze. Elf zmierzył pień z podziwem, nawet przeciągle gwizdnął. Zerknął z ukosa na długie korzenie wplątane nadal w zniszczoną, poprzewracaną ziemię. Nadal tryskając motywacją odnalezienia Świątyni zeskoczył z konia pomagając potem zejść Cornelli. Przytrzymał ją za dłoń, podparł pupę zwlekającą się leniwie z wygodnego siodła.

Kiedy tylko stopy niewiasty dotknęły ziemi, tuż przed nimi... pojawiła się strzała. I kolejna. Potem seria trzech wystrzelonych przed wędrowców. Rudy cofnął się o parę kroków w tył, lecz Bard i Nimfa stali w miejscach. Szukając miejsca, skąd ukryci strzelcy mogliby atakować, odnaleźli gęstwiny niskich gałęzi dębów, w których coś albo ktoś szalał, wzbudzając liście do hałasowania i szumienia. Arvendel pochwycił pierwszy lepszy kamień, wyważył w dłoni i z rozmachem rzucił w podejrzane miejsce. W mig za dźwiękiem "obrywania" poszedł szereg chichotów, soczystych bluzgów i machania przezroczystych tyci skrzydełek. Zza zieleni liści wyjrzały bowiem sylwetki pięciu... chochlików. Każdy ubrany w kiście winogron uśmiechał się szeroko z pełnymi wypiekami na fioletowej skórze. W drobnych rączkach chłopców znajdywały się jeszcze mniejsze łuki, natomiast na ich plecach pełne strzał kołczany.

Środkowy blondasek, wyglądający na najstarszego z małej bandy, wyleciał przed grupę uderzeniową i osiadł w powietrzu pięć metrów przed Cornelią oraz Arvenem. Zmierzył parę wzrokiem, przeszedł od bosych stóp Nimfy po długie włosy Elfa. Pokręcił głową na boki, mówiąc:

- Heeeeeej, ale jesteście chudzi! - pisnął. - Żeście nie jedli chyba z rok! Hihi! Lepiej mi powiedzcie co tutaj robicie. Nikt nie ma wstępu do Lasu Driad.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Nigdy nie spodziewałaby się takiego obrotu sprawy - rozumiała jakieś zwalone drzewo, które ze swej starości postanowiło
ułożyć się w jakimś wygodnym miejscu - oczywiście dla niego wygodnym, ale nie przewidziała, że jakieś chochliki będą
do nich strzelać!
Na początku strach przed srogimi napastnikami przemienił się w spokój, kiedy zobaczyła małe istotki, ale z minuty
na minutę jej złość rosła. Założyła dłonie na biodra, podeszła kawałek do jak się zdawało przywódcy chochlików:
- Nikt nie ma wstępu? A to dlaczego? Jestem bardzo ciekawa, dlaczego, bez żadnego ostrzeżenia zaczęliście do
nas strzelać!
Ostatnie słowa powiedziała prawie krzycząc. Była strasznie zła na nich, za kogo oni się uważali? Jeśli to są jacyś
obrońcy tego lasu, to wydawałoby się, że las ma duże poczucie hmoru...
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Kiedy Cornelia odzywała się dość głośno i krytycznie, reszta chochlików szczebiotała między sobą. Za plecami lidera powstrzymywała ociekające z oczu łzy, prześcigała się w trzymaniu rozbolałych od śmiechu brzuszków. Parę okrągłych zielonych winogron poupadało z łoskotem na ziemię, natomiast same istotki wcale nie myślały o zaprzestaniu figli. Nadal śmiały się i bawiły nawet nie wiadomo z jakiego powodu. Ich przedstawiciel, zielonooki stróż-duszek lasu, ponownie pokręcił głową na boki tym razem przysuwając się bliżej Nimfy. Latał w prawo i lewo, czekając na moment odpowiedzi. Nadszedł dość szybko i mało atrakcyjnie.

- Obecnie trwa ważne posiedzenie w Świątyni Matki. Bronimy tej strony lasu przed ciekawskimi noskami, co to właśnie próbują przekrzyczeć strażników i spowodować, że bardzo siem obrażom! A my się nie obrazimy, tylko nadal będziemy stać na warcie, o!
Chochlik łypnął groźnie prawym okiem, nawet nie myśląc o zgaszeniu zbyt szerokiego uśmiechu.
- A strzelaliśmy, bo strasznie nam się nudziło. Czekamy już piąty dzień na jakieś rozkręcenie zadania. Nic tylko wiewiórki i lisy.. yyyych, można się znudzić.

Arven na samą wieść o prawdopodobnym zgromadzeniu odbywającym się w świątyni wzruszył ramionami spoglądając bacznie na twarzyczkę Cornelli.
- Jesteś Naturianką, zrób coś - zasugerował. Co jak co, ale jako Nimfa dziewczę mogłoby wymusić.. zapłacić czymś albo co. Arvendel wierzy w jej skuteczność przemawiania czy umiejętności, jakie posiada.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Szeroki uśmiech chochlika, jego głupiutkie żarty działały na Cornelię bardzo pobudzająco, jednakże nie w ten
dobry sposób, ale całkiem odwrotny. Dostawała szału, kiedy patrzyła na zbyt pewnego siebie, małego fioletowego
człowieczka a szczególnie jego ironiczny - jak się jej zdawało - uśmieszek. Nie mogła tego zostawić, za bardzo
ją zdenerwował.

Na wieść o Zgromadzeniu i zachęceniach Arvena, żeby coś wymyśliła wpadła na cudowny pomysł. Przez chwilę jeszcze
zastanawiała się jak najlepiej wyreżyserować całe przedstawienie. Po kilkunastu sekundach zwróciła karcący
wzrok na blondynka i z pełną godnością odpowiedziała:

- Och naprawdę? To oczywiste, że wiemy iż odbywa się teraz tajemne posiedzenie! Spójrzcie kim jestem, a potem
zastanówcie się z kim zadzieracie. Jestem jedną z Nimf, które były zaproszone specjalnie na to posiedzenie,
więc stojąc tutaj i wysłuchując waszych głupot, tracę cenny czas.

Zadbała nie tylko o poprawną emisję swojego głosu, który był teraz władczy, wyniosły i nie znosił sprzeciwu, ale i
o wrażenia widokowe.Podczas przemówienia nagromadzała z pobliskich wokół roślin wodę, którą manipulowała
stwarzając wokół siebie latające krople wody, które miały stworzyć coś w rodzaju fali, która wzbiera.
Również zaczęła emanować dobrze znaną sobie bladoniebieską poświatą. Miała nadzieję, że te wszystkie efekty
okażą się wystarczające, aby wredne chochliki robiły, co ona im każe.

- Arven jest ze mną i dba o moje bezpieczeństwo. Skoro już wszystko wam wyjaśniłam, mam nadzieję, że więcej nie
będziecie do nas strzelać?
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Cornelia całkiem dobrze to obmyśliła. Jej poprzednie, zaczepne słowa nie wskazywały na oszustwo ani na domniemaną konieczność bycia obecną na zgromadzeniu w Świątyni. Cała czwórka chochlików przestała się śmiać. Z wielką obawą w oczach trzęsły kuperkami i skrzydełkami próbując nie poczuć na sobie ogromnych kropel tworzonych nie wiadomo skąd. Nawet nie rozważały możliwości kolejnego zażartowania z podróżującej pary. Stały w powietrzu równo w szeregu, a ich wyprężone dziecięce sylwetki mogły tylko rozbawiać.

- A... tak ta... przepraszam. To przez zmęczenie. Proszę wybaczyć...
Młody przywódca straży lasu jąkał się i bełkotał niewyraźnie. Pomysł z przebraniem w uczestniczkę spotkania w Świątynia udał się doskonale, a samo bycie Nimfą zapewniło posłuch i uwierzenie. Blondasek ze strachu skulił kolana do siebie, a ciało delikatnie pochylił do przodu. Zwinięty w praktyczną kulkę podleciał do przewalonego pnia, spojrzał nań i popukał okrągłym wykończeniem łuku po twardej korze dębu. Całe drzewo zaświeciło na czerwono i w jednej sekundzie zniknęło. Perfekcyjnie wykonana iluzja trafiła w zapomnienie, natomiast para mogła pójść dalej. Arven przez moment w ogóle nie łapał co właśnie się stało, lecz pobudzający kopniak kolana Rudego obudziło go z ciężkich rozważań. Bard otworzył szeroko oczy widząc powracającego przywódcę Chochlików.

- Wystarczy, że przejdziecie przez dalszą część gościńca, cały czas prościutko, i dojdziecie do Świątyni. Życzę miłej podróży.
Figlarny chłopiec nie mógł osiąść wzrokiem. Błądził między wsiadającymi na konia ludźmi, a pobratymcami. W końcu, po niespełna paru sekundach, otworzył usta i dodał:
- Błagam, tylko niech pani nie mówi Arcykapłance... Nie byłem czujny! Nie wiem jak to się stało, że nie rozpoznałem w pani ciele Naturianki... Naprawdę.
Zrozpaczony ułożył dłonie jak do świeckiej modlitwy. Praktycznie łkał i płakał poniżając siebie w imię dobrej opinii u niejakiej mistrzyni ceremonii.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Gdy zobaczyła jak małe chochliki mocno zareagowały na całe jej wystąpienie, w pewnym momencie zrobiło jej
się przykro, w końcu nic takiego nie zrobiły, tylko chciały ją i Arvena poharatać strzałami...
Jednak Nimfy są pamiętliwe i nie umieją szybko wybaczać.

-Zastanowię się jeszcze, czy jej nie powiedzieć. Nadal jestem zła na was za tę zniewagę. Swoją drogą - jak
można nie zauważyć naturianina? Widzę, że musicie się jeszcze wiele dowiedzieć o świecie.

Miała jeszcze dodać kilka ostrych zdań, aby zadowolić swoją chęć zemsty, jednak widząc jego szczere łzy,
skończyła z tym.
Wsiadła szybko na konia tuż za Arvenem, który chyba za bardzo nie wiedział co się przed chwilą działo.
Gdy już odjechali kawałek i wiedziała, że małe duszki nie słyszą ich, zaczęła się śmiać. Myślała, że już nie
wytrzyma tego napięcia, tych przestraszonych fioletowych twarzyczek, tych błagań, żeby ich nie karciła...
I wyrazu twarzy elfa - myślała, że i on w pewnym momencie uwierzy w tę całą sztukę.
Och, jakie to było słodkie... Powinna robić takie rzeczy częściej.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Rudy ponowił marsz po leśnej dróżce. Ścieżka wydeptana zębami czasu prowadziła dalej w głąb leśnych gąszczy. Puszcza pełna drzew, konarów i sekretów przyciągała z każdym milimetrem posuwania się do przodu. Koń stukał podkowami o kamień, Arven spoglądał dookoła orientując się w terenie, a przynajmniej próbując. On też ledwo co powstrzymywał śmiech, lecz nadal będąc zbyt blisko Chochlików powstrzymał go do momentu aż banda figlarzy zniknęła z pola widzenia.

- Nieźle Ci się to udało. Przyznam się szczerze, że nie wierzyłem w taki obieg sprawy. Ci chłopcy wydawali się być bardzo niebezpieczni z tym swoim dziecięcym szaleństwem i łukami oraz strzałami... - przyznał, swobodnie rozsiadając się na końskim grzbiecie. Prowadząc trzyosobowy pochód przez Lad Driad wyobrażał sobie ogrom Świątyni oraz całe rzesze Naturian. Lider Chochlików-wartowników wspomniał coś o Arcykapłance. Warto poruszyć tę sprawę z samą Nimfą.

- Kochanie... jak widzisz całą tę sytuację? Dopiero co tu się znaleźliśmy, a już mamy za sobą bojowe spotkanie z leśnymi duszkami. Ledwo co uszliśmy twoim oszustwem i teraz musimy dokładnie zbadać sytuację z Arcykapłanką. Skoro głowa Świątyni uczestniczy w posiedzeniu, to musi to być naprawdę bardzo ważna, acz delikatna sprawa. Myślisz, że ktoś pozna się na twoim praktycznym kłamstwie?
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Dopiero gdy Arven zaczął mówić o tym wszystkim, zdała sobie sprawę, że naprawdę mieli szczęście. Teraz trzeba
będzie wymyślić coś lepszego.

- Tak, to musi być jakaś delikatna sprawa. Ale nie powiedziałam jeszcze wszystkiego. Jak to mówią ludzie
,,mam jeszcze asa w rękawie".
Oczywiście będziesz musiał mi pomóc, jeśli sprawy nie potoczą się po naszej myśli, ale nie sądzę, żeby
było aż tak źle...
Na otuchę uśmiechnęła się do elfa pocieszająco, chociaż sama miała pewne obawy. Ale w grę nie wchodziło
zawrócenie się. Już tak daleko dotarli, że wielkim smutkiem byłby teraz odwrót - graniczył by z przegraną i
ucieczką.
Chociaż nie chciała dopuszczać tej myśli do siebie, była pewna, że napotkają jeszcze jakieś przeszkody.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Wędrowcy zagłębiali się coraz głębiej i głębiej wzdłuż wytyczonego szlaku. Nie spotkali żadnego znaku albo tabliczki utwierdzającej w przekonaniu, że są na dobrej drodze. Co i raz główny trakt okazywał się być zniszczony, a krawędzie ustanowione wyższymi stopniami podłużnych kamieni, tak zwanych krawężników, zniszczone i połamane. Z każdego tak zrujnowanego miejsca odbiegały na boki wydeptane ścieżki. Prowadziły w chaszcze, często gubiły gdzieś tam daleko za gigantycznymi drzewami lub wysokimi skałami. Zgodnie ze wskazówką-poradą szefa Chochlików ani Rudy ani tym bardziej Cornelia lub Arvendel nie chcieli kierować się na lewe bądź prawe skrzydło i zejść z gościńca. Równałoby to się nietrafieniu na świątynię, a przecież właśnie do niej przyjechali.

Po godzinie mozolnego wędrowania trzy pary oczu mogły dojrzeć niesamowity widok: na samym środku drogi stał wielki pół-koń, pół człowiek. Centaur o słusznej męskiej budowie torsu patrzył wprost przed siebie z pewnego rodzaju wyższością i dumą. W dłoniach trzymał długi drzewc od halabardy, natomiast samo czerwone ostrze przypominało wojskową żyletkę. Na nim wyryto nierozpoznawalne znaki, prawdopodobnie starożytne runy, które mogłyby oznaczać imię rękosilnego lub aktywować potężny czar. Linie i kropki układały się w coś na podobieństwo półksiężyca przecinanego wieloma igiełkami i rozłożonymi parasolkami. Widok owej broni od razu siał strach w sercach trójki podróżników.

Centaur popatrzył po zbliżających się podróżnikach. Ruchem masywnych ramion wzbudził ze snu halabardę, którą zamachnął się na całą długość broni. Oddzielił zatem siebie od bandy nietuzinkowych istot.
- Doszły do mnie słuchy, że jesteś jedną z zaproszonych.
Poważny, szorstki ton głosu starszego mężczyzny o siwych włosach skonfrontowały się z ostrzem wycelowanym na postać Cornelli.
- Zgromadzenie dawno się zaczęło, więc w dalszą podróż muszę pójść z Tobą. Twoje elfie pacholę musi tutaj zostać.
I nagle, jak naprawdę poprzez czary, z boków gościńca udekorowanego strzelistymi krzewami wyszła dwójka równie potężnych, co silnych centaurów. Długowłosi młodzieńcy trzymali w dłoniach miecz oraz tarcze. Wszystko pięknie wzbogacane i wzmocnione czarną stalą. Bohaterowie mogli się tylko domyślać jak bardzo całe spotkanie w Świątyni może być ważne.

Arvendel pochylił się delikatnie w tył i szepcząc do ucha Cornelli, wyznał:
- To chyba moment w którym musimy się na trochę pożegnać... mam dziwne wrażenie, że właśnie wpadliśmy w tarapaty.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

- Nawet się nie waż o tym mówić, zostajemy razem, nie możesz mnie opuścić. Pamiętasz? Przysięgałeś.

Już od pierwszego spojrzenia na te wielkie istoty, a zwłaszcza na ich broń, którą mogliby jednym machnięciem
ostrza odebrać życie każdemu, kto stoi w ich zasięgu. Bała się jak nigdy, ale opanowała swoje lęki i zsiadła z konia.
Na drżących nogach podeszła do centaura. Błogosławiła swoją długą suknię, która ukrywała mogące w jednej chwil
zdradzić jej strach.
Przemówiła władczym i nie znoszącym sprzeciwu głosem do stojącego na czele centaura.
- Owszem, jestem jedną z uprzywilejowanych Nimf, które miały stawić się na zebraniu. Dziękuję ci za twoją
pomoc, jednak w jednym się nie zgadzamy. Elf pójdzie ze mną.
Było to kategoryczne stwierdzenie. Dobrze wiedziała, że bez Arvena nie ruszy się nigdzie. Już nawet wolałaby
zawrócić, niż zostać sama.

Centaur, choć próbował zachować swoją godną minę, w jego oczach można było zauważyć nutkę zniecierpliwienia
i złości. Lecz Cornelia widząc to nawet nie drgnęła. Nadal pozostawała uparcie przy swojej racji.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Złowieszczy wzrok wojskowego centaura padł na drastycznie niższą od niego istotkę. Słodka drobinka o jasnych włosach próbowała ukryć strach, lecz drżące lekko kolanka i sam ton głosu wskazywał na pokorę i jako takie poddaństwo fizyczne. Cornelia zdawała sobie sprawę, że grożenie takim wielkim turom z ogromnymi ostrzami w dłoniach to inaczej śmierć na życzenie. Lepiej więc podejść do trójki z uśmiechem i optymistycznym patrzeniem na świat. Takie zachowania zawsze powodują miękczenie serc najtwardszych wojowników.
Dwójka centaurów z mieczami ustawiła się po bokach gościńca w czasie gdy ich dowódca słuchał Nimfy oraz jej soczystego tłumaczenia. Przekręcał głowę to na prawy i lewy bok, wydawał się być bardziej znudzony niż zaciekawiony. Halabarda podejrzanie opadła w dół wraz z ramionami ściskającymi ją, natomiast usta żołnierza nagle otworzyły się.
- Uprzywilejowana powiadasz.. hm.. - burknął coś odwracając się plecami w stronę podwładnych. Koński zad machał ogonem tuż przed oczyma Cornelli co wywołało cichutki śmiech Elfa. Co jak co, obiecał jej wierność, lecz w obliczu zasad wojennego ludu lepiej zachować powściągliwość i w miarę dobrze odegraną etykietę. Poprzez swoje kulturoznawstwo Arvendel doskonale wie, że Centaury nie należą do istot cierpliwych ani też spokojnych. To połączenie dzikości mustangów i szaleństwa człowieka. Coś z czym trudno walczyć i nawet rozmawiać.

Po chwili spędzonej na wydawaniu rozkazów kolejny dowódca straży odwrócił się na nowo w stronę śmiałków. Mierząc wzrokiem Nimfę, rzekł:
- Ze względu na twój status oraz to, że zebranie dawno się zaczęło, pozwolimy ci przejść wraz ze sługą, lecz On będzie musiał zostać u wrót do przybytku. Nikt poza Naturianami nie ma do niego prawa wstępu.
Ponowił burknięcie, jakby okazał największy dar łaski w swoim życiu, i machnięciem prawego łapska nakazał podróżnikom iść za nim. Oczywiście nie szedł normalnym ludzkim truchtem, tylko poruszał się szybko i zwinnie jak na posiadacza kopyt przystało. Rudy w akcie desperacji już chciał pognać cwałem, lecz powstrzymany przez lejce prychnął w kierunku jeźdźca.

Bard uspokoił go.
- Jeszcze nie teraz, przyjacielu. Poczekaj, aż wyjdziemy stąd na otwarte pole.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Gdy centaur odwrócił się do swoich pobratymców aby coś z nimi omówić, spodziewała się najgorszego.
W końcu z tego co słyszała o centaurach byli niezwykle inteligentną rasą i nie dziwiłaby się, gdyby odkryli kłamstwo
i zaczęli ich gonić z jednym celem - zabić.

Nie mogła sobie pozwolić na odetchnięcie ulgi, kiedy powiedzieli, że mogą iść dalej. Jednak i oni stawiali warunki.
Teraz już nie mogła im odmówić, nawet nie śmiała. Spojrzała do tyłu na Arvena i powiedziała do centaurów, że się
zgadza. Zrobiła to z ciężkim sercem.
Teraz nie mogli się wycofać. To nie były malutkie chochliki, które można było wystraszyć byle sztuczką, ale prawdziwi
wojownicy. Na nic zdawałyby się tłumaczenia o jakiejkolwiek pomyłce. Jedno kłamstwo pociągało za sobą lawinę kolejnych.

Siadła znów na konia i cichutko szepnęła do ucha elfowi:
- Kochany, przepraszam, ale musiałam się na to zgodzić. Choć z drugiej strony będziesz bardziej bezpieczny, kiedy sprawy
przybiorą niepożądany obrót. Kiedy sytuacja będzie beznadziejna i bez wyjścia wtedy przysięgnij mi, że będziesz
ratował swoje życie, nie bacząc na to co się stanie ze mną.
Były to trudne słowa, jednak konieczne. Jeśli ktoś miałby umrzeć, to wolałaby aby to była jedna osoba - ona.
Te słowa w których wymagała jego przysięgi nie były rzucone z niewiedzą.
Aż za dobrze znała moce Nimf, wiedziała jak bardzo mogą okazać się destrukcyjne dla każdej istoty.
Na razie nie chciała się martwić na zapas - to co będzie i tak się stanie.
Przytuliła się mocno do pleców Arvena aby czuć nie tylko jego bliskość, ale bezpieczeństwo i miłość, którymi ją tak
hojnie obdarzał.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Arven uśmiechnął się życzliwie.
- Spokojnie, Kotecku. Naturianie nie są z zasady wojowniczy ani mściwi dla własnych pobratymców. Powinnaś wiedzieć, że prędzej strzelą babskiego focha niż kogoś skrzywdzą. Centaurów pewnie postawiono, aby pilnowali zgromadzenia przed nieodpowiednimi istotami, czyli na przykład Aniołami albo Wampirami. Ludźmi, czy Elfami nawet też... Jeśli więc jeden z żołnierzy nas odprowadza to nie po to, aby ściąć głowy tą swoją wielką jak ja żyletą... Co to, to nie. Kiedy tylko dotrzemy do Świątyni najpewniej porzuci nas jak stare rękawiczki. Centaury to indywidualiści. Przecholerni.


Kiedy tylko poczuł na plecach ciało Cornelli domyślił się, że albo ta chce się zdrzemnąć, albo bardzo boi się wynikającej sytuacji. Cóż... on też, troszeczkę. Normalnie chcieli sobie pojechać do Świątyni w celach turystycznych - kto wie, może pomodlić się i złożyć datek również? Teraz niestety wpadli w jakieś zgromadzenia, wojska, iluzje drzew i bronie mogące jednym cięciem powalić szereg uzdolnionych rycerzy. Jeśli by tak sobie parka przypomniała miłosną grę wstępną polegającą na czekoladowym pikniku doskonale zdaliby sobie sprawę, że znów niejakie Przeznaczenie gra im na noskach. Bard z tego powodu aż kichnął, a jego koński przyjaciel wyszczerzył zęby w prowizorycznej próbie poprawienia nastroju. Rudy czuł się w obowiązku pomocy zakochanym. Jako wałach tego uczucia nigdy niestety nie poczuł w sensie literalnym, więc mógł uznać się za męczennika. Oczywiście nigdy o tym Arvendelowi nie powiedział ani też nie zamierza powiedzieć. To byłoby zbyt okrutne dla pomysłodawcy kastracji.

Dalsza droga nie przyniosła zbyt większych rewelacji. Cała czwórka kierowała się przez kolejne odcinki spokojnego gościńca mijając co jakiś czas pochylone nisko drzewa, przelatujące wiewiórki czy zagubione dziki ryjące mordkami w ziemi w poszukiwaniu trufli. Wraz z nastaniem drugiej godziny podróży bohaterowie mogli dojrzeć wreszcie zalążek nowej nadziei na szybsze dostrzeżenie Świątyni. Na samym końcu gościńca ich oczom ukazała się gigantyczna skała rozpościerająca się wzdłuż krzywo wytyczonej linii. Wyglądała bowiem jak mur albo granica między dwoma krajami, regionami. Ścieżka po której stąpali łączyła się z okrągłą dziurą prowadzącą w głąb groty. Dmuchało z niej chłodnym wiatrem i przyjazną atmosferą. Raz po raz ogniste pochodnie ustawione po bokach skalnego przejścia porzucały kolumny ognia i wykrzywiały się zgodnie z kierunkiem dmiącego powietrza. Centaur chwycił znicz powieszony tuż w progu jaskini i z nietypową radością w oczach oznajmił:

- Jesteśmy prawie na miejscu. Ty, Panienko, musisz już pieszo. Ciebie, natomiast, elficki sługusie, zapraszam w tył, gdzie będę miał na Ciebie oko.
Arven zakpił końskim prychnięciem.
- To jakaś randka ?
- Nie. Środki zabezpieczenia.
Elf zrównał wzrok z Cornelią.
- Skoro tak mówi... lepiej będzie, jeśli się posłuchamy.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Po długiej wędrówce zobaczyli w końcu ogromną kamienna grotę, przy bokach której stały pochodnie z tańczącymi
na jej końcach płomieniami, poruszanymi ciągłym, dmącym z ciemnego otworu groty wiatrem.
Ten moment musiał w końcu nadejść. Niechętnie zsiadła z konia, lecz szybszą decyzję wymusił na niej czekający tuż
obok jeden z centaurów, który choć równy wzrostem z Rudym wyciągnął swoją rękę, aby zsiadając podparła się na
niej. Odprowadził ją aż do samego przywódcy ich małego grona ,,ochroniarzy".

- Aby panience nic się nie stało, jeden z moich towarzyszy pójdzie przodem, zaś drugi będzie osłaniał panienkę z boku.
Ja pozostanę na tyłach z elfem. A więc ruszajmy, nie traćmy i tak cennego czasu - powiedział i dał jedną pochodnię
czarnowłosemu centaurowi, który miał iść przodem.
- Osłaniał? Czyli jest tutaj coś niebezpiecznego, w tej grocie? - Nimfa przebiegała wzrokiem pomiędzy trzech centaurów.
Ich kapitan jedynie się uśmiechnął, ale nic nie odpowiedział.
Milczenie było gorsze niż prawda. Przynajmniej wiedziałaby na co ma się ewentualnie się przygotować. Jednak nie
chciała zadawać już więcej pytań, bo centaur i tak by na nie nie udzielił odpowiedzi.
Z drugiej strony czuła się dość bezpiecznie wiedząc, ze te wielkie istoty są po ich stronie. Mają pełny ekwipunek
bojowy, wiec nawet gdyby doszło do jakiejkolwiek walki, mieliby świetnych obrońców.

Szli tak może godzinę, oczy już przyzwyczaiły się do małej ilości światła pochodni, rozsyłających ciepłe promienie
na otaczające ich zewsząd skały. Już jej się znudził ten widok. To oczywiste, że wolała krajobrazy przyrody, widok
morza lub oceanu i tych wszystkich dźwięków. Zaczęło jej już tego brakować.
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości