[Ulice miasta] Interesy i zabawa mogą iść w parze!
: Śro Wrz 06, 2017 2:42 pm
Cerau ostatnimi czasy postanowił trochę zmienić profil swojej działalności w Fargoth. Był już na tyle rozpoznawalny w tym mieście, że zdawał sobie sprawę z tego, że mimo tej rozpoznawalności mógł czuć się bezpieczny. Wszystkie wydarzenia ostatnich lat zdecydowanie ustabilizowały sytuację i zapewniły mu monopol. Nie ma się więc co dziwić, że tak ambitny jegomość zacznie szukać wzrokiem kolejnych celów. Od zawsze prowadził interesy z personami spoza swojego podwórka. Demara była jednym z miast, gdzie w ostatnich latach zaczął się pojawiać coraz częściej w sprawie różnych transakcji.
Tak było i tym razem, w Demarze pojawił się głównie w interesach. Jednak, tak jak zawsze to robił, do miejscowości przybywał dzień wcześniej, żeby przy okazji móc załatwić inne sprawy. Lub po prostu, żeby nie być ciągle w podróży? Wygoda to jednak coś.
Było koło południa, kiedy Cerau przechadzał się po ulicach miasta. Wampirza zaleta, zwana również wrażliwością na światło wymogła na nim pełen ubiór, tak że był ubrany cały na czarno, w ubrania z nie najtańszych materiałów, a na głowie miał kapelusz, dzięki któremu niewiele światła padało na twarz. Oczywiście do tego miał wysoko postawiony kołnierz, co miało również chronić przed światłem. Nie był okropnie wrażliwy na słońce, to prawdopodobnie dzięki temu, że był przemienionym w wampira. Dlaczego jednak miałby się narażać na duże ilości światła, a co za tym idzie - bólu?
Przechadzając się tak po ulicach, minął pewnego arystokratę. Takich to łatwo rozpoznać. No i łatwo było obrabować. Dlatego też kiedy odwrócił się, nie zdziwiło go, że ujrzał znikający mieszek z boku mężczyzny. Dość łatwy cel, aż go to zdziwiło. Osobą, która - dość umiejętnie - pozbawiła go sakiewki była młoda dziewczyna. Nie, wróć. Kobieta, o dość charakterystycznych rudych włosach. Zawsze potrafił docenić umiejętność pozbawienia kogoś jego własności, więc w myślach pochwalił ją za ten czyn. Cerau musiał przyznać, że w ostatnich latach trochę się zmienił i zaczął na ludzi w tym zawodzie patrzeć przez pryzmat... doświadczenia? Starości? Niewielu ludzi w półświatku jest w stanie dożyć wieku czterdziestu lat - to nie było niewykonalne, ale i tak nie najprostsze. Nie był stary, jasne, że nie, 42 lata to nie jest starość przecież. Doświadczenie jednak już tak. I mimo tego, że już najmłodszy nie był, to nadal lubił się bawić innymi. To mu się chyba nigdy nie znudzi.
Zwolnił trochę kroku, czekając aż młoda złodziejka powoli go dogoni, bo zmierzała w jego kierunku.
— Przepraszam... bo ja nietutejszy. Trochę się zgubiłem, heh... no i pomogłabyś mi może? — Słowotok z jego ust był troszkę zbyt szybki, przez co mówił trochę niezrozumiale. Oczywiście to było dla niego normalne zachowanie, kiedy udawał kogoś innego. Umiejętności aktorskie to zawsze było coś przydatnego.
— No bo ja szukam tutaj tego... eee... jak mu na imię... Cholercia, no nie pamiętam. Taki handlarz starociami, może kojarzysz? Taki starszy facet, chyba trochę niższy niż ty. A może wyższy? No coś koło tego, no. Kojarzysz może? — Popatrzył na nią takim tępym spojrzeniem, mrugając szybko kilkukrotnie. A, ważnym zaznaczenia był fakt posiadania mieszka przytroczonego do boku. Czyżby kolejny łatwy cel?
Tak było i tym razem, w Demarze pojawił się głównie w interesach. Jednak, tak jak zawsze to robił, do miejscowości przybywał dzień wcześniej, żeby przy okazji móc załatwić inne sprawy. Lub po prostu, żeby nie być ciągle w podróży? Wygoda to jednak coś.
Było koło południa, kiedy Cerau przechadzał się po ulicach miasta. Wampirza zaleta, zwana również wrażliwością na światło wymogła na nim pełen ubiór, tak że był ubrany cały na czarno, w ubrania z nie najtańszych materiałów, a na głowie miał kapelusz, dzięki któremu niewiele światła padało na twarz. Oczywiście do tego miał wysoko postawiony kołnierz, co miało również chronić przed światłem. Nie był okropnie wrażliwy na słońce, to prawdopodobnie dzięki temu, że był przemienionym w wampira. Dlaczego jednak miałby się narażać na duże ilości światła, a co za tym idzie - bólu?
Przechadzając się tak po ulicach, minął pewnego arystokratę. Takich to łatwo rozpoznać. No i łatwo było obrabować. Dlatego też kiedy odwrócił się, nie zdziwiło go, że ujrzał znikający mieszek z boku mężczyzny. Dość łatwy cel, aż go to zdziwiło. Osobą, która - dość umiejętnie - pozbawiła go sakiewki była młoda dziewczyna. Nie, wróć. Kobieta, o dość charakterystycznych rudych włosach. Zawsze potrafił docenić umiejętność pozbawienia kogoś jego własności, więc w myślach pochwalił ją za ten czyn. Cerau musiał przyznać, że w ostatnich latach trochę się zmienił i zaczął na ludzi w tym zawodzie patrzeć przez pryzmat... doświadczenia? Starości? Niewielu ludzi w półświatku jest w stanie dożyć wieku czterdziestu lat - to nie było niewykonalne, ale i tak nie najprostsze. Nie był stary, jasne, że nie, 42 lata to nie jest starość przecież. Doświadczenie jednak już tak. I mimo tego, że już najmłodszy nie był, to nadal lubił się bawić innymi. To mu się chyba nigdy nie znudzi.
Zwolnił trochę kroku, czekając aż młoda złodziejka powoli go dogoni, bo zmierzała w jego kierunku.
— Przepraszam... bo ja nietutejszy. Trochę się zgubiłem, heh... no i pomogłabyś mi może? — Słowotok z jego ust był troszkę zbyt szybki, przez co mówił trochę niezrozumiale. Oczywiście to było dla niego normalne zachowanie, kiedy udawał kogoś innego. Umiejętności aktorskie to zawsze było coś przydatnego.
— No bo ja szukam tutaj tego... eee... jak mu na imię... Cholercia, no nie pamiętam. Taki handlarz starociami, może kojarzysz? Taki starszy facet, chyba trochę niższy niż ty. A może wyższy? No coś koło tego, no. Kojarzysz może? — Popatrzył na nią takim tępym spojrzeniem, mrugając szybko kilkukrotnie. A, ważnym zaznaczenia był fakt posiadania mieszka przytroczonego do boku. Czyżby kolejny łatwy cel?