Turmalia[Turmalia i okolice] Podróż bezślubna

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Lądowanie, które zapewniło jej zszargane nerwy i stres nie należało do miękkich i przyjemnych. Wręcz było bolesne i druzgoczące, po którym kilka drzew zostało bezpowrotnie usuniętych z krajobrazu, a gładka powierzchnia mchu zmieniła się w brunatne bruzdy po łapach, usilnie szukających oparcia. Isambre poczuła jak na jej kręgosłup napiera grube drzewo, o które miała się rozbić, a które okazało się bardziej wytrzymałe niż wszystkie inne. Mięśnie smoczycy były napięte do granic możliwości, uniemożliwiając jej zmianę pozycji. Puściły dopiero po kilku minutach, sprawiając, że para błoniastych skrzydeł opadła po obu bokach, ukazując światu czarną bestię o ciele naszpikowanym srebrnymi kolcami, oraz zwinięty na jej brzuchu mały, biały kłębek futra, trzęsący się przez cały ten czas.
- Nic ci nie jest? - zapytała Isambre z troską, na co Chibi tylko wygrzebał główkę na zewnątrz, machnął nią na znak, że wszystko dobrze, a potem znów ją schował, skamląc ze strachu. Następnie smoczyca zaczęła oglądać własne ciało, ze zdumieniem stwierdzając, że po skrzydłach i plecach ciekną jej obfite, krwiste smugi.

- Oba zwichnięte - stwierdziła smutno, oblizując swoje rany i powstrzymując się od płaczu. Łuski na jej ciele uległy starciu, tworząc głębokie rany, które zmuszą ją do pozostania na ziemi przez najbliższe kilka dni.
- I z iluzji nici - dodała, próbując nałożyć na siebie płaszcz, ale jedyne co się wydobyło z jej drobnych palców to kilka słabych iskier, które gasnąc, otoczyły nadgarstki smoczycy siwym dymem.

Chwilę później do jej uszu dotarł trzepot skrzydeł, po którym sylwetka wulkanicznego, jednorękiego smoka wylądowała zaledwie dwa metry od niej. Isambre odruchowo zasłoniła sobą Chibiego, wyciągając szyję i ziejąc ogniem, by wyznaczyć na ziemi linię, której Riverowi nie wolno było przekroczyć. Następnie ponownie zwinęła się w kłębek, by dokończyć opatrywanie ran. Wciąż była zła na ukochanego i miała do tego pełne prawo. Jego zachowanie było nie do opisania, nie mieściło się w kanonie słów, jakimi Isambre dysponowała, a była dość inteligentna. Miała ochotę uciec, zaszyć się za jakimś wodospadem, względnie jaskini i przeczekać swoją niedyspozycję. Już miała powiedzieć Riverowi, by ją zostawił, lecz jego kolejne słowa rozjuszyły ją jeszcze bardziej.

- Bo może to moja wina?! - warknęła, owijając ogon wokół swoich nóg. - Niedobra smoczyca zaciągnęła smoka na otwarte morze w dobrych intencjach, a ten o mało nie zabił towarzysza. Wszystkiemu winna kobieta. Może teraz wyżyjesz się na mnie, co?! - powiedziała, zrywając się gwałtownie i przekręcając głowę na bok, by mu to umożliwić. - Śmiało! Wytrzymam!
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Stojąc na stałym lądzie czuł się o wiele pewniej i był spokojniejszy, nie okazywał tego jednak przez wciąż buzującą w nim adrenalinę, a do tego zapach krwi ukochanej unoszący się w powietrzu działał na niego jak płachta na byka. Po wylądowaniu złożył starannie skrzydła na grzbiecie i ze srogim wyrazem pyska i zmartwieniem przebijającym się spod gniewu w jego ślepiu zbliżał się do smoczycy nic sobie nie robiąc z tego, że zionęła w niego ogniem. Nawet się nie zatrzymał by zwrócić uwagę na bardzo czytelny sygnał z jej strony odgradzając go od siebie słupem płomieni, które bezkarnie, bez wahania przekroczył, całkowicie to ignorując. Zerknął na chowanego przez nią zwierzaka, który cuchnął strachem i moczem, a to nie podobało się gadowi. Łypnął na niego groźnie, ale mimo to postanowił go i wydobywający się z niego odór, zignorować.

River nie był zaskoczony tym, że smoczyca była przytomna i doskonale słyszała jego oskarżenie. To nie był jego najlepszy dzień, mimo względnie przyjemnych chwil. Nie wiedział co na niego tak wpływało, może fakt, że na siłę starał się udawać kogoś, kim nie był, a kogo tylko nieudolnie udawał. Może chęć odreagowania gniewu, tłumionego w sobie odkąd podróżował wraz z dziewczyną. A może chciał tym zastąpić strach z dnia wczorajszego, który jedynie obnażył słabości gada i uchylił rąbka jego nieskutecznie jak widać ukrywanych tajemnic. Od samego rana mu nie szło, najpierw napad gniewu w karczemnym pokoju, spowodowany uciążliwym naciskaniem partnerki na temat wyjawienia swoich tajemnic, po tym ten cholerny rejs, bójka z Akim i teraz to. Tego wszystkiego było za wiele dla Rivera, który zamierzał obecnie spalić połowę kontynentu, a drugą pożreć. Znów mieszkałby na martwym pustkowiu, gdzie nawet zwierzęta powymierały we własnych kryjówkach, mimo iż uchowałyby się przed szałem gada. Byłby panem tych ziem, bez znaczenia, że zapłaciłby za to samotnością. Mógłby cieszyć się spokojem, znów oddać się lekturze współczesnych ksiąg, a kiedy życie by go znużyło znów usnąłby na setki lat, albo zasnąłby już na dobre kończąc swój żywot przemieniony w kamień. Dla jego gatunku nie było ratunku czego by się nie zrobiło. Doskonale rozumiał, że smoki są niechcianym reliktem przeszłości, bezczelnie wychodzącym na przeciw Losowi i Bogom przez to, że nie oddały się objęciom śmierci podczas Wielkiej Wojny i przeżyły do czasów, w których już ich nie powinno być.

- Ten nędzny berserk - zaczął z pogardą nie mogąc się zmusić do powiedzenia jego imienia. - Sam zaczął, a jemu - tu zwrócił wzrok na Chibiego i go nie zamierzając nazwać po imieniu. - Pomogłem w pozbyciu się choroby. Poza tym to tylko zwierze, a ty na niego chuchasz i dmuchasz jakby był małym smokiem w połowie z twojej krwi. - Warknął z obojętnością. Nie raz miał taki moment odkąd podróżował ze stworkiem, w którym zastanawiał się czy po prostu malucha nie zjeść. Rozwiązałoby to wiele jego kłopotów i oczywiście zapobiegłoby tymi które już nastąpiły, a które jeszcze były dopiero przed nimi. Mówił to niechętnie bo nie zamierzał jej się tłumaczyć, robią to jedynie tchórze chcący uniknąć kary. On nie był tchórzem, a co do kary to mu ich nie wymierzano, to on je wymierzał innym, choć od dłuższego czasu zaniechał tego.

Kiedy zaczęła go zmuszać do wylania na nią swojego gniewu, napiął mięśnie, pochylił lekko łeb, a końce warg jego pyska uniosły się nieznacznie ukazując zaciśnięte mocno śmiercionośne zęby. Warczał nie spuszczając z niej wzroku. Wzbraniał się przed tym dopóki specjalnie nie obnażyła przed nim swojej szyi, ułatwiając mu tym samym dostęp, a następnie go ponagliła. Zaryczał wystrzeliwując w jej stronę. Złapał ją szczękami za gardło, jednakże o dziwo nie zrobił jej przy tym żadnej krzywdy, nawet najmniejszej ranki czy ryski na jej łuskach od jego kłów i przewrócił ją na grzbiet. Stanął nad nią tak, że leżała pod nim.

- Jeśli chcesz ze mnie robić takiego potwora, jakim jestem w oczach innych to proszę bardzo, ale nie będzie to dla nikogo przyjemne doświadczenie. Wystarczy jedno słowo, a będę się zachowywał jak bezmyślna, żądna krwi bestia niszcząca wszystko na swej drodze, tylko po to byś przez swoją odpowiedź nie wyszła na kłamcę. - Wysyczał kładąc się na niej i splatając z nią swój ogień. Chciał jej pokazać kto tu jest panem, nawet jeśli miałby to na niej wymusić gwałtem. Pochylił łeb i polizał ją wzdłuż szyi, a po tym z boku pyska. Czuł, że Aki się do nich zbliża, ale nie miał zamiaru ani sobie przerywać nawet jeśli przy tym akcie i jednocześnie wymuszeniu miałby mieć świadków; ani też nie zamierzał mu pomagać dotrzeć na brzeg, aby ten się już nie męczył tym bardziej ze złamanym żebrem które doskonale słyszał jak pękało kiedy sam je mu uszkodził uderzeniem własnego ogona.

- Naprawdę jestem aż tak potworny, że nie zasługuję nawet na odrobinę zrozumienia? Zresztą... - Prychnął z niezadowoleniem puszczając ją nim doszło między nimi do czegokolwiek.

Gwałtem jedynie zachowałby się jak ludzie, do których nie chciał się upodabniać, mimo że coraz bardziej stawał się taki jak oni. Nie wiedział dlaczego los nie jest dla niego łaskawy, nie wiedział co go tak niszczy. Stanął na tylne nogi i odwrócony w stronę oceanu zaryczał ile sił w płucach sfrustrowany, z rozpostartymi szeroko skrzydłami, a po tym z furią w oku z całej siły zamachnął się na drzewo, które wytrzymało uderzenie smoczycy i ją zatrzymało na swoim pniu. Pazury nie przecięły tego okazałego pomnika postawionego przez przyrodę, one je połamały tak, że konar runął na ziemię, upadając niewielki kawałek od rozpostartych, zwichniętych skrzydeł Isambre.

Zmienił się w człowieka, wiedząc, że jego ukochana nie była w stanie założyć na siebie iluzji, również upodabniając się do człowieka i usiadł pod pozostałym z powalonego drzewa, pniem opierając się. Jedną nogę miał wyprostowaną, swobodnie leżącą na ziemi, na drugiej stojącej stopą i zgiętą w kolanie opierał na łokciu rękę, którą podtrzymywał lekko pochyloną głowę, trzymając dłoń przyłożoną do lewej, "ślepej" połowy twarzy. Tępym spojrzeniem wpatrywał się w krople krwi spadające mu z nosa na ubranie. Stara jucha po walce zaschła mu na twarzy, ale z tych wszystkich nerwów na nowo doznał krwotoku, którego nie śpieszyło mu się zatamować. "Jesteś żałosny" rozbrzmiało mu ponownie echem w głowie, na co ten zrezygnowany jedynie westchnął ciężko i odchylił głowę w tył całkowicie opierając się na pozostałości drzewa, dłonią złapał swój nos w połowie, czekając cierpliwie, aż krwotok mu minie. Był już spokojniejszy, choć nadal jego aura była niemal namacalna, a krzyki cierpiących, którzy zawdzięczali mu swoją śmierć i odór siarki były niezwykle wyraźne.

-Czy naprawdę za wiele wymagam od życia pragnąc szacunku i zrozumienia? - Spytał ochryple, obojętnym, a nawet zrezygnowanym tonem, ani nie mówiąc tego do siebie, ani do Isambre.
Ostatnio edytowane przez Tilia 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Uwaga: "naprawdę", "zresztą" - te wyrazy piszemy łącznie
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Po starciu z Riverem i pokonaniu niemocy w zmęczonym ciele, Aki w końcu znalazł oparcie dla nóg na twardym gruncie, wygrzebując się na ciepły piasek i momentalnie na nim zalegając, chcąc odpocząć po wszystkim, co go spotkało. Jego pierś unosiła się chaotycznie, a puls i oddech skakały, nie mogąc dojść do ładu. Ból w złamanych żebrach dawał o sobie znać przy nawet najmniejszym poruszeniu, a z nosa i rozciętej wargi lały się cienkie strugi krwi. Berserk otarł twarz rękawem koszuli i odrywając go od reszty, zawinął wokół rany po zębach Rivera. Nigdy by nie przypuszczał, że ten zaatakuje w ten sposób, dając upust zwierzęcym odruchom. No ale w sumie wyspiarz nie powinien się dziwić. W końcu walczył ze smokiem, który musiał jakoś nadrobić brak kończyny, by wygrać. Teraz jednak, siedząc na rozgrzanym piasku Aki zastanawiał się kto jest faktycznym zwcięzcą w tej sytuacji. Obaj z Riverem mogli przeciągnąć walkę gdyby nie nagły odlot i ryk smoczycy, który w pewnym stopniu otrząsnął Rivera z bojowego szału. Po głębszych przemyśleniach, Aki doszedł do wniosku, że do bójki nie powinno nawet dojść, a głównym jej prowokatorem był właśnie smok, który najpierw wyrzucił Chibiego za okno, a potem zdenerwował się po usłyszeniu przykrej dla niego prawdy.

Podnosząc się z ziemi, Aki zaklął paskudnie, czując jak rana po zębach Rivera paskudnie piecze, a jego własne żebra utrudniają oddychanie. Nie mógł jednak leżeć bezczynnie i podziwiać nieskazitelnie czyste niebo w nadziei, że ktoś go tu znajdzie. Po tym jak uciekł, przeskakując burtę statku, kapitan jednostki na pewno sobie nie odpuści i zaraz po przybyciu do Rubidi na znać strażnikom, gdzie mogą go znaleźć. Jego i smoki, bo wyspiarz nie wierzył, że taki człowiek przepuści okazję do zarobienia niemałych pieniędzy.

Biorąc się w garść, Aki sięgnął po tarczę i z jej pomocą powstał z piachu, kierując pierwsze kroki w stronę lasu. Nie uszedł jednak zbyt daleko, gdy powietrze przeciął donośny, głęboki ryk. Domyślając się, że to River, Aki poszedł za odglosem, układając w głowie namiastkę planu jak powinien się zachować. Nie czuł się nawet w najmniejszym stopniu winnym za całe wydarzenie, ale zastanawiał się nad mimo wszystko przeproszeniem Rivera i Isambre, nawet jeśli ten pierwszy będzie chciał go rzeczywiście zjeść.

Kiedy jednak przedarł się przez chaszcze, dotarł do niewielkiej polany, a raczej miejsca katastrofy, sądząc po bruzdach i połamanych drzewach. U jej końca natomiast leżało największe z nich, o które opierała się smoczyca o czarnych łuskach, przyciskająca do siebie trzęsącego się Chibiego. River natomiast siedział dwa metry dalej, w swojej ludzkiej postaci, zakrywając twarz dłońmi, przez które przeciekała krew. Widać było, że oberwał równie mocno co on. Nie chcąc jednak przeszkadzać smokom w rozmowie, Aki przysiadł na trawie i oparł się plecami o zwalony korzeń, przymykając oczy i zapadając w lekki sen.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie zwalaj winy na Akiego - warknęła Isambre, błyskając bielą swoich kłów. Nie były one zbyt wielkie, ale tak samo ostre jak te Rivera i w ostatateczności dziewczyna umiała się nimi posłużyć. - Zaryzykował zdrowiem, skacząc z jakiś piętnastu metrów, żeby uratować Chibiego, którego ty potraktowałeś jak śmiecia, wyrzucając go za burtę. Co ci strzeliło do głowy, co? Bo chyba nie chciałeś mu tym pomóc w zwalczeniu choroby. Chcesz, by popadł w taki sam lęk przed wodą jak ty? Za nic w świecie nie dogoniłby tej karaweli, prędzej zakryłyby go fale i by utonął. A to wszystko przez... nawet nie wiem jak to nazwać. Aki w tym wszystkim sam jest ofiarą. Bronił się, gdy tylko wpadłeś w szał po jego słowach. Swoją drogą bardzo słusznych i prawdziwych. Chibi to zwierzak, fakt, ale widzę, że nie poradzi sobie w świecie zdominowanym pezez ludzi. Miasto to nie to samo co lasy. Przypomina niezdarne dziecko i nie dziw się, że tak go traktuję. Staram się, by był szczęśliwy, a ty wcale mi tego nie ułatwiasz. Cały czas go krytykujesz, poniżasz... kilka minut temu nawet pokazałeś, że nie liczysz się z nim. Gdzie się podział ten smok, którego poznałam nad brzegiem jeziora i który był gotowy zaryzykować dla niego życiem. Wogóle go teraz nie przypominasz.

Co nie znaczy, że przestałam cię kochać, dodała już w swoich myślach, przenosząc na Rivera blask swoich czarnych, jak węgielki oczu. Choć to co zrobił jej ukochany nie dało się opisać słowami, Isambre nie mogła go od tak odtrącić i kazać mu odejść. Wciąż go kochała, ale coraz bardziej obawiała się o ich wspólną przyszłość. River należał do osobistości bardzo porywczych i agresywnych, Isambre zaś była oazą spokoju i łagodności. Wydawałoby się zatem, że ich związek powstał na siłę, bez planu i przekonania, ale najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają. Smoczyca nie wyobrażała sobie teraz życia bez jednookiego gada u boku.

Nagle Isambre poczuła zacisk szczęk na własnej szyi, a zaraz potem znalazła się pod Riverem, momentalnie sztywniejąc. Nie spodziewała się, że jej ukochany jest zdolny do przemocy względem niej. Próbowała mu się wyrwać, lecz mimo kalectwa, River był dużo silniejszy. Jego język, muskający szyję i policzek smoczycy był lodowato zimny, a przez całe to zajście po ciele dziewczyny przeszedł dreszcz. Isambre przygotowała się na najgorsze, lecz nic takiego nie zaszło. River ją puścił i odszedł na bok, co Isambre momentalnie wykorzystała, by odsunąć się od niego, zakrywając skrzydłem Chibiego, który z nadmiaru wszystkiego po prostu usnął jej na udzie.

- Ja ciebie rozumiem i szanuję - powiedziała w końcu smoczyca, przerywając niezręczną ciszę. - I jeszcze ci mało? Oczekujesz, że każdy człowiek na ziemi będzie ci bił pokłony? Kiedy spałeś, ja podróżowałam. Przez sześćset lat mieszkałam wśród ludzi i ich obserwując. Nie mają szacunku nawet dla samych siebie i oczekujesz by mieli go dla innych? Zrozum, że czasy w których wielbiono smoki odeszły bezpowrotnie. Doceń to co masz teraz. Aki darzył cię szacunkiem, Chibi również. To ci nie wystarczało? Czy raczej uważasz, że szacunek powinien być wymuszony siłą, że każdy ma ci się kłaniać w pas i dziękować za to że w ogóle żyje. Skoro tak to zwiąż mnie łańcuchem i chłostaj, bym okazała ci szacunek, który do tej pory ukazywałam bez przymusu.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nic już nie mówił, a jedyną odpowiedzią na słowa smoczycy było jego milczenie. Było to spowodowane tym, że nie wiedział co ma odpowiedzieć. Okazać skruchę i przeprosić za swoje zachowanie, którego prawdę mówiąc wcale nie żałował? Poczuł się w końcu prawdziwym sobą nie musząc co chwila zastanawiać się jak powinien postąpić, aby wszyscy poza nim byli szczęśliwi, tłumić gniew za każdym razem kiedy złość w nim wezbrała i udawać, że wszystko jest dobrze. Dlatego ukorzeniem się nie tylko oszukiwałby samego siebie, ale także dziewczynę. Idąc za ciosem i dalsze wykłócanie się w fale gniewu przekonując do własnej racji, także nie było najlepszym pomysłem. Złość mogłaby go zaślepić, a to nie skończyło by się dobrze po pierwsze dla ich związku, po drugie dla jego partnerki, albo nawet samego gada. Nie zamierzał też się przełamać zakopując głęboko pod ziemią swoją dumę i powiedzieć jej o drugim dnie swojego czynu. Wrzucenie Chibiego do wody było jedynie przykrywką i jednocześnie motywacją dla niego, aby samemu wyzbyć się lęku do wody. Widząc jak maluch z całych sił stara się stawić czoło falom i wrócić z powrotem na statek River cały czas zmuszał się do skończenia w głębinę i pomocy mu. Kiedy z początku to nie pomagało, zastanawiał się czy jakby ten opadł z sił i poddał się bezwzględnemu żywiołowi, gad nie miałby wyboru i musiałby skoczyć na ratunek przyjacielowi. Nie doszło jednak do tego, ponieważ Aki zeskoczył z masztu i udaremnił plan smoka, pozbywając go przy tym jego motywacji.

River zacisnął pięść i westchnął ciężko. Kolejne słowa kochanki także podsumował ciszą, cały czas czekając cierpliwie aż krwotok mu ustąpi, aby mógł wstać i zająć się w końcu innymi sprawami, jak na przykład pomocy Isambre z jej ranami. Nie znał się na medycynie, ale wiedział, że ogień wystarczy, aby zatamować krwawienie jej ran, choć zostaną po tym pewnie paskudne blizny, których można by uniknąć gdyby umiał zajmować się obrażeniami. "Ty musisz mnie rozumieć i szanować, bo jestem twoim partnerem," pomyślał choć wiedział, że to głupie wytłumaczenie, jednakże zawierało prawdę życiową. Może nie znał się na ludziach tak dobrze jak ona, swoje spostrzeżenia jednak miał w niektórych dziedzinach z ich egzystencji. "Aki mnie szanuje w obawie o swoje życie," nie dopuszczał do siebie innego wyjaśnienia niż to, ale ciężko mu było uwierzyć jej słowom, że berserk czuje do gada jakiś respekt. "Masz rację Isa, to wciąż za mało, bo to, że wy mnie szanujecie nie ma dla mnie żadnego znaczenia." Prawdziwym byłoby stwierdzenie, że wymagając estymy od wszystkich, pragnął jej wyłącznie od swojego ojca, którego już dawno nie było na tym świecie, ponieważ River jako młody gad, przyglądał się jedynie obojętnie z ukrycia jak jego rodzice zostali schwytani przez łowców. Logicznym więc, było zapomnieć o tym i znaleźć w życiu inny cel. Tak też jest, ponieważ smok na swój autorytet wybrał ojca partnerki po tym jak się na niego natknęli.

Odetchnął głęboko, a emocje go opuszczały. Przesunął dłonią po swoich wilgotnych, potarganych włosach przyklejających mu się do twarzy, zgarniając je do tyłu i się podniósł patrząc z żalem i goryczą na smoczycę. Był zamyślony i wodził wzrokiem po jej ranach, które nigdy nie powinny zdobić jej pięknego ciała. "Pożałowania godne, Conan by mnie nawet nie zabił gdyby wiedział o tym co zrobiłem jego córce, on by mnie wypatroszył i rzucił bezdomnym psom na pożarcie," uśmiechnął się smutno do siebie i podszedł do niej. Nic nie mówiąc, zerwał ze swojej szyi rzemień z kluczami - jednym, który był podarunkiem od niej i służył do otworzenia jej rodzinnego skarbca i drugi, który nic nie otwierał, będąc w rzeczywistości śmiercionośnym ostrzem - i położył je przy smoczycy idąc wzdłuż brzegu, aby następnie odejść wgłąb, jak najdalej od oceanu. Chciał się rozejrzeć za jakimiś ziołami, z których mógłby zrobić maść na jej rany. Dodatkowo chciał znaleźć im jakąś kryjówkę, albo surowce do zbudowania im jakiegoś szałasu.

Szybko jednak zrezygnował ze swojego planu spostrzegając śpiącego Akiego. Wzrok gada przykuła jedna interesująca rzecz, a mianowicie to z jaką wprawą berserk opatrzył swoją rękę, gdzie widniała rana po zębach Rivera. Zastanowił się przez moment posłał w stronę śpiącego iskierkę chcąc go obudzić. Ta spadła na krawędź nogawki jego spodni, które się lekko zajęły niewielkim płomieniem, który smok cały czas kontrolował, żeby się nie rozprzestrzenił ani nie zrobił krzywdy wyspiarzowi, a żeby go jedynie obudził. Według gada to był najlepszy sposób, żeby nie musieć pochylać się nad Akim, ani szturchać go za ramię. Wiedział jak potrafiły się kończyć takie pobudki wobec osób stworzonych do walki.
- Wstawaj... - Powiedział milknąc zaraz, choć chciał jeszcze coś powiedzieć, ale jakąś blokada mu to uniemożliwiła. Westchnął zbierając się w sobie. Nie mógł przecież myśleć tylko o sobie, już nie był sam, a tego tak bardzo pragnął odkąd opuścił Aeris i samotnie przeżywał swoje życie. Rozumiał, że żyjąc z innymi, trzeba mieć ich dobro w pierwszej kolejności na uwadze, tym bardziej tych, którzy byli dla niego ważni. Teraz właśnie najważniejsza była Isambre. - Potrzebuję twojej pomocy - przełamał się do powiedzenia tego. Unikał spojrzenia berserka i udawał, że nic się nie stało, mimo to był spięty i zakłopotany. Chciał się zmusić do obojętności, ale zamiast tego miał pochmurny i zmartwiony wyraz twarzy.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Zmęczony i obolały berserk nawet nie zorientował się, kiedy jego lekki sen zmienił się w letarg, w którym jego ciało choć na moment chciało zapomnieć o przeszywającym pierś bólu. Żebro było zdruzgotane, a jego zasklepienie będzie Akiego kosztować wiele dni leżenia w łóżku lub zmniejszenie nadmiernej aktywności fizycznej do minimum. Nie żałował jednak swoich czynów, wiedząc, że postąpił słusznie, wstawiając się za malcem, którego River wyrzucić za burtę. Pierwszy raz wyspiarz spotkał się z takim zachowaniem, bo choć i jego ojciec często to robił, ucząc go pływać, o tyle Aki zdążył się przyzwyczaić, a nawet przewidywać takie sytuacje. Nie zrobiło to z niego najlepszego pływaka ani nurka, ale zdobyte umiejętności wystarczały by utrzymać się na powierzchni wody lub doczłapać się do lądu, jeśli ten był w miarę blisko. Chibi jednak nie był człowiekiem i nie wyglądał na takiego, który dałby sobie radę w obcym środowisku, w dodatku przesiąknięty strachem.

Sen przyniósł mu tylko chwilowe ukojenie. Aki widział ojca i innych wojowników, tańczących wokół ogniska w ostatnią noc roku, tuż po zawodach między klanami, w których, gdyby nie te wczasy, berserk reprezentowałby swoich. Był znakomitym wojownikiem, dobrze radził sobie w walce na pięści i z toporem. Mógłby przynosić sławę rodzinie, a tym czasem błądził po wybrzeżu, obity przez towarzysza za to, że poprawił jego błędy i wytknął prawdę w oczy. Jednak nie żałował.

Niespodziewanie obudził go swąd palącej się tkaniny, a kiedy otworzył oczy, ujrzał nad sobą Rivera. Jego twarz była mokra od potu i poplamiona krwią. Choć w oczach dalej błyskał żar, ciało zdawało się zasypiać, wręcz poddawać się bez walki za te wszystkie ciosy, które Aki na niego zrzucał. Bez słowa berserk przeniósł wzrok za jego plecy, na skuloną pod rozwalonym drzewem Isambre i spróbował przetrawić wszystkie słowa z ust smoka.

- Skąd ta nagła zmiana? - zapytał w końcu, opierając dłoń na piersi, a oczy kierując w tym samym kierunku co on, na prowizoryczny acz solidny opatrunek. Aki od razu zrozumiał, o co mu chodzi, lecz nie mógł powstrzymać się od pełnego podejrzeń i pogardy spojrzenia na kogoś, kto go poturbował a następnie prosił o pomoc dla ukochanej, która z resztą nie uciekłaby gdyby nie ta cała afera.
- Odsuń się - powiedział w końcu, podchodząc do rannej smoczycy i obrzucając jej rany powierzchownym spojrzeniem. - Nigdy nikogo nie leczyłem. Nawet nie wiem czy potrafię leczyć, a ty każesz mi ją opatrywać? Powiedz jeśli zaboli - powiedział do Isambre, naciskając na otwarte rany na skrzydłach i dotykając jej kręgosłupa. - Skrzydła zwichnięte, ale na to nic nie poradzę. River musi ci je ustabilizować. Zapomnij o lataniu przez kilka dni. To nic poważnego. Gorzej z plecami. Łuski masz zdarte, a nie wiem czy odrastają wam tak jak nam naskórek. Proponuję to przemyć zimną wodą i obłożyć jakimś dużym liściem. W ostateczności przypalić, ale może zostać blizna.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Upadek, choć bolesny, nie wydawał się Isambre zbytnim zagrożeniem dla jej życia. Zdarte łuski nie były dużym problemem - wiele jaszczurek gubiło swoje w ciągu dnia tylko po to, aby wieczorem wyhodować nowe. Ze smokami było podobnie. W końcu od tych małych stworzonek dzieliły ich tylko gabaryty i rozwinięty mózg, no i umiejętność ziania ogniem. Pod każdym innym względem Isambre, tak jak River, była ciepłolubną jaszczurką, która lubiła od czasu do czasu leżeć w jednym miejscu i się nie ruszać. Gorzej przedstawiała się sprawa skrzydeł. Były one wyjątkowe, pozwalały nie tylko pokonywać spore odległości, ale także dawały poczucie wolności i niezależności. Dzięki nim smoki naprawdę były wolne i Isambre nie wyobrażała sobie ich utratę.

Zaraz po tym rozpoczęło się jej doglądanie. Ręce Akiego były szorstkie i przyjemnie drapały jej skórę, co powodowało, że dziewczyna relaksowała się, zapominając o awaryjnym lądowaniu. Jednakże kiedy palce berserka dotknęły jej skrzydeł, Isambre jęknęła z cicha, a gdy dotarły do kręgosłupa, ta warknęła i trzasnęła ogonem o ziemię, wyrzucając w górę tumany pyłu i świerkowych igiełek. Spojrzała po tym wymownie na Akiego, by uważał, a Riverowi posłała srogie spojrzenie, by nie próbował się wtrącać. Wciąż była na niego zła i nie chciała, by przez te kilka sekund bólu pomyślał on o krzywdzie jaka jej się dzieje i rzucił się na Akiego. Błędy trafiały się każdemu. Zwłaszcza, że chłopak nie wiedział za co się zabrać.

- Spróbujmy opcji z liściem i stabilizatorem - powiedziała w końcu, gdy Aki skończył i usiadła na tylnych łapach, odwracając się do nich obdartymi plecami. - Blizny są dobre dla wojowników. Po za tym będzie ją widać i tata wpadnie w szał jak się dowie - dodała, odgadując zmartwienia partnera w jego spojrzeniu. - Łuski mi odrosną za kilka dni.
Isambre nie chciała zsyłać na Rivera dodatkowych zmartwień i stresu. I tak żył w sieci obowiązków co do niej i Chibiego, a wizja odwiedzin jej domu cały czas mu się nie uśmiechała. Po co dokładać fakty ze statku i to feralne lądowanie, do którego prawdopodobnie by nie doszło, gdyby została na pokładzie.
Ostatnio edytowane przez Tilia 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga: warto przed wysłaniem posta sprawdzić wyrazy podkreślone na czerwono.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Widząc, że berserk się obudził, od razu zagasił płomyk trawiący skrawek nogawki śpiącego. River nie miał wobec niego złych zamiarów, dostrzegając jak ten opatrzył sobie rękę, od razu domyślił się, że Aki może znać się na medycynie, a tego w tej chwili potrzebował gad, aby pomóc swojej partnerce.

Przewrócił jedynie pogardliwie okiem na jego pytanie i po chwili ponownie na jego twarzy pojawiło się zmartwienie. Pomógł chłopakowi wstać i poszedł z nim do rannej smoczycy. Nie tak to wszystko miało wyglądać, chciał dobrze, dlatego tym bardziej obwiniał się za taki rozwój wypadków, nie rozumiejąc co w niego wstąpiło, że posunął się do czegoś takiego. Chciał milczeniem odpokutować swoje karygodne zachowanie, w ostateczności opuści ich wszystkich, żeby nie sprawiać im więcej cierpienia. Wiedział jednak, że czego by nie zrobił niektórych rzeczy już nie naprawi. Za każdym razem co spojrzał na Chibiego kiedy ten jeszcze nie usnął, zwierzak się jeżył i warczał na niego groźnie z nienawiścią w czarnych ślepkach. O ile w ogóle zwierzak mu kiedykolwiek wybaczy, gad będzie musiał się sporo natrudzić i namęczyć, aby znów zyskać sympatię białego stwora i jego zaufanie. Tymczasem maluch nie odstępował na krok Isambre trzymając się jej kurczowo, albo od razu się przebudzając, kiedy ta się poruszyła, żeby się odsunąć, albo zmienić pozycję dla ułatwienia Akiemu oględzin jej ciała.

Wykonał posłusznie polecenie berserka, by zrobić mu miejsce przy jaszczurzycy i ugryzł się w język, żeby mu nie zagrozić, aby nie zrobił krzywdy jego ukochanej, a jej pomógł. Odetchnął głęboko obserwując jak wyspiarz przypatruje się z uwagą jego partnerce i następnie jej dotyka. Udało mu się to znieść, ale słysząc jej pełen bólu jęk postąpił o krok zaciskając mocno zęby i marszcząc nos, warczał cicho z gniewem w oku, a mięśnie mu się napięły. Musiał się naprawdę wysilić, aby nic nie zrobić Akiemu, który na własne polecenie gada pomagał jego towarzyszce.

Zacisnął pięść i spuścił głowę słysząc o zwichniętych skrzydłach smoczycy i widząc jej rany na grzbiecie. Zadrżał także z przestrachem, kiedy dziewczyna wspomniała o swoim ojcu. Zasępiony gad od razu zaczął snuć domysły co to by było, gdyby teść dowiedział się o całym zajściu. Na skręconym karku by się nie skończyło, jednooki był jednak pewien tego, że nie cierpiałby długo, zapewne stary smok w ataku szału rozłupał by młodego jaszczura jednym machnięciem swoich pazurów. Nie pomogłyby też przy tym błagania Isambre. Nabrał powietrza, a po tym je z siebie z drżeniem wypuścił, nie chcąc zagłębiać się w te myśli o swojej nieuniknionej śmierci. Zamiast o tym myśleć powinien zając się swoim najcenniejszym skarbem.

Trzymał się od niej w odległości, nawet nie wrócił po swój wisior, będący magicznym artefaktem, a tym bardziej nie chciał na powrót mieć przy sobie klucza do skarbca jej ojca. Sądził, że tak będzie najlepiej, w końcu jeśli smoczyca go uzna za godnego i swojego partnera, raz jeszcze podaruje mu tę niby błahą rzecz, która dla Rivera znaczyła wiele, choć dla niej samej może nie koniecznie. "Co ja najlepszego uczyniłem," zapytał siebie w myślach odwrócony do nich plecami, czuł jak coś spływa mu po policzku spod czarnej opaski zakrywającej mu utracone oko.

Podniósł po chwili głowę i dał się pogładzić po twarzy rześkiemu, morskiemu powietrzu. Z hardym spojrzeniem rozejrzał się po połamanych drzewach. Z przedmiotem do usztywnienia skrzydła nie było problemu, gorzej rysowało się zamocowanie go, aby błoniaste kończyny stale przebywały w tych szynach, aż do momentu ich wyzdrowienia. Zastanowił się przez moment, a jego wzrok zatrzymał się na gasnącym płomieniu łajby, na której mieli wypocząć. Po wodzie wśród fal już dryfowały beczki skrzynki deski i połamany maszt. Z płótna od żaglu można było zrobić bandaż na chociaż część jej ran, albo podrzeć na szmaty do ich przemywania, a sznur mógłby posłużyć do przywiązania prowizorycznych szyn do skrzydeł partnerki. Znaczącym problemem jednak było to, ze wszystko znajdowało się daleko od brzegu, gdzie z pewnością było już na tyle głęboko, że River mógłby się utopić starając się powyławiać potrzebne rzeczy. Zerknął przez ramię na Akiego i nie musiał dłużej się zastanawiać.

Jego ciało ogarnął płomień, z którego wyłoniła się wulkaniczna gadzina. Smok zachwiał się na trzech łapach poważnie nadwyrężając swoje siły kolejną przemianą tym bardziej po tym jak nerwy go już opuściły, a które zużyły najwięcej jego energii podczas tego dnia. Chwilę odczekał, aż zawroty głowy mu miną, a po tym wzbił się w powietrze biorąc z sobą berserka. Trzymał go ostrożnie w przedniej łapie za tarczę na jego plecach i leciał z nim nad wodą. Z początku pełen obaw gad leciał dwa pręty nad jej powierzchnią, zaraz jednak zniżył lot, tak że jego pasażer mógłby zanurzyć dłoń w falach. Gad z uwagą rozglądał się po unoszących się rzeczach i ciałach majtków, którzy albo stracili siły, albo nałykali się wody i się udusili przez zawartość alkoholu w swojej krwi, albo rozpadający się, płonący statek ich poważnie zranił nim zdołali uciec. Przed jego wzrokiem nie umknęli też ci, którzy już prawie dopływali do brzegu.

W locie nad szalupą, w której siedział grożący Akiemu kapitan i kilkoro członków jego załogi, złapał dowodzącego zaciskając szczęki w połowie jego torsu wbijając swoje kły w szarpiące się ciało i oprócz zadawania ran, łamał mu przy tym klatkę piersiową. lecąc dalej podrzucił w górę martwe już truchło i unosząc głowę oraz rozdziawiając szeroko paszczę połknął go w całości. Oblizał pysk z krwi, a po tym naładował sobie paszczę martwymi ciałami. Nie umiał łowić ryb, a przede wszystkim Isambre przydałoby się zapewnić jakąś kolację. Smoczyca nie powinna narzekać skoro on jej tylko przyniesie martwe ciała, nie będzie miała wyrzutów sumienia, że kogoś zabiła.
- Fesz szyszko czo hoszebne y fhaś my na gszbiet - polecił chłopakowi z czterema albo pięcioma martwymi truchłami zwisającymi po obu stronach jego pyska. Sam chwycił ogonem cały maszt z łopoczącym i ociekającym z wody żaglem i powiewającą za nim długą grubą liną. Tylnymi łapami chwytał skrzynki i beczki wraz z plątającymi się między nimi deskami.

Wracając rozglądał się za jakimś schronieniem dla nich, ale prócz na wpół z zalaną jaskinią w pękniętym od dołu klifie w spokojnej zatoczce nie dostrzegał niczego innego. Nie uśmiechało mu się płynięcie do schronienia, w którym nie wiadomo było, czy jest tam jakaś skalna półka, na której sucho mogli by odpocząć. Odetchnął z ulgą kiedy dostrzegł jamę kilka prętów nad ziemią. On nie miałby problemu się tam dostać w końcu miał skrzydła, gorzej miał wyspiarz, a tym bardziej uziemiona smoczyca. Udawał, że w ogóle nie zauważył tej kryjówki z wejściem od plaży, ale za to zanurzonym częściowo w wodzie i wrócił z Akim do dziewczyny, znów nic nie mówiąc i unikając jej spojrzenia. Położył przed nią jedynie martwe ciała marynarzy nieco zakrwawione przez rany od jego kłów. Nie przyszło mu do głowy, że partnerka mogła nigdy nie zasmakować w ludzkim mięsie i jego oznaka troki znów spotkałaby się z niezrozumieniem, odtrąceniem i jej gniewem.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Rany na ciele smoczycy nie były na szczęście poważne. Wręcz przypominały te mogące być odniesione w bitwach, a takie Aki potrafił już takie opatrywać. Szkopuł w tym, że tylko na sobie. Siostry nauczyły go zakładać szwy, robić opaski uciskowe i bandażować, ale berserk w najśmielszych snach nie pomyślałby, że kiedyś będzie musiał komuś pomagać. A tym bardziej jeśli tym kimś jest okazały smok. Niemniej musiał spróbować, by Isambre szybciej wróciła do zdrowia. Aki zerknął na jej obrażenia i jeszcze raz ocenił sytuację, tym razem delikatniej obchodząc się z jej ciałem.

Kątem oka zerkał też na Rivera, który odwracając się do nich plecami, zwiesił głowę i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Poczucie winy pewnie zżerało go od środka, co było całkiem na miejscu. Wyspiarz wierzył jednak, że uda im się zakopać topór wojenny i wszystko wróci do normy.
- Spróbuj ruszać się jak najmniej - powiedział spokojnie, lecz zaraz jego oczy otworzyły się szerzej, a z ust wypłynął niemy krzyk. Jego nogi zawisły w powietrzu i z każdą sekundą coraz bardziej oddalały się od polany, na której leżała smoczyca i Chibi. Aki poderwał głowę, by zobaczyć co się stało i ujrzał nad sobą brzuch czarnego jaszczura, poprzecinany ognistymi żyłami, które skrzyły się pomarańczowym blaskiem.

- Mogłeś uprzedzić! - zawołał Aki, starając się przekrzyczeć hałas, jaki tworzyły smocze skrzydła i wyjący w uszach wiatr. Nie było jednak sensu spierać się z gadem, który za wszelką cenę chce się zrehabilitować i pomóc swojej wybrance. Dlatego berserk zrezygnował z dalszego narzekania i obserwował jak ziemia pod nim mieni się różnymi odcieniami zieleni, aż przekształca się w żółte piaski plaż, a następnie w błękit oceanu. Chłopak dostrzegł na nim resztki okrętu i wiosłującą do brzegu załogę, kierowaną przez kapitana.

A raczej byłego kapitana. To była chwila, kiedy szczęki smoka zamknęły się nad jego ciałem, wprowadzając zamieszanie wśród jego ludzi. Kilku wyskoczyło w obawie przed podobnym losem za burtę, reszta zasłaniała się rękoma i krzyczała.
- Jesteś niemożliwy - skomentował wyspiarz, z lekkim obrzydzeniem spoglądając na ręce i nogi wystające z pomiędzy zębów. Mimo to Aki zrozumiał przekaz i zaczął chwytać wszystko, co było w jego zasięgu. Udało mu się pochwycić między innymi linę, kilka desek, a nawet wiadro, w które zaczerpnął zimnej wody do obmycia ran Isambre. W tym czasie River zdążył złapać maszt z żaglem, a kiedy wrócili, Aki bez zwłoki zabrał się do pracy.

- Obmyj jej rany - polecił gadowi, stawiając przed nim wiadro i jeden kawał żagla. - A później tym drugim zawiąż wokół pleców i torsu.
Później przy pomocy kamieni berserk zaczął dzielić deski i wykorzystując liny, przywiązywał je do złożonych skrzydeł Isambre, by je ustabilizować.
- Powinno się trzymać - dodał na koniec, sprawdzając wiązania.
Przez cały ten czas udało mu się zapomnieć o zmęczeniu i bólu w żebrach, ale gdy tylko odetchnął, wszystko momentalnie wróciło. Nie mógł jednak od razu udać się na spoczynek. Obojętnym wzrokiem obrzucił ciała marynarzy. Domyślał się, że smoki nie jedzą byle czego, ale ten mógł się powstrzymać od jedzenia ludzi w jego obecności. Bądź co bądź to było nie etyczne. Nie wypowiadając jednak żadnych skarg, Aki ściągnął tarczę z pleców, położył na ziemi i cicho gwizdnął w palce, budząc Chibiego.
- Cho mały, pomożesz mi szukać jedzenia. Od patrzenia na te zwłoki trochę mi niedobrze.
Ostatnio edytowane przez Tilia 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga - "nie" z przymiotnikami i przysłówkami w stopniu rónym piszemy łącznie
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Co by było gdyby... dumała smoczycza, starając się spojrzeć na całą sytuację z innej strony. River grywał według własnych zasad, robił wszystko po swojemu, uważając się za pana tego świata. Nie liczył się ze zdaniem innych, gardził słabszymi lub ich zjadał, a wszystko to, by pokazać swoją wyższość. Jego przepis na życie nie uwzględniał osób trzecich i Isambre zastanawiała się do czego to doprowadzi. Nie chciała żyć w izolatce, w strachu lub nienawiści do innych ras. Pragnęła tylko mieć swój kącik na świecie, a River najwyraźniej robił wszystko, by jej to zepsuć. Zrażał do siebie ludzi w bardzo szybki sposób, przez który żadne ich plany nie wypaliły tak jak powinny. Smok był agresywny, uparty jak osioł, w swojej złości nawet tępy na wszystko dookoła. Nie można mu było jednak odmówić ogromnych chęci oraz poprawy, lecz były to chwilowe epizody, szybko tonące w starych przyzwyczajeniach. Dlatego smoczyca przestała na siłę go zmieniać i pozwoliła przejąć stery przeznaczeniu. Skoro to one ich splotło, niech się teraz stara, by wszystko było dobrze, gdyż pomijając jego wady River był dla Isambre bardzo ważny. To przy nim dziewczyna chciała zasypiać i budzić się na nowo, widzieć jego roześmiany wzrok i czuć jego zapach. Jednakże on to utrudniał i smoczyca zastanawiała się, co by było, gdyby od samego początku go przycisnęła i wpoiła mu jakieś wartości. Zapewne uniknęłaby tym sporo stresu, ale z drugiej bała się o tym myśleć, dlatego pozostała w sferze domysłów.

Z tego stanu wyrwały ją wypowiadane kolejno słowa Akiego, dotyczące jej ciała. Isambre przeniosła na niego swoje ślepia, by następnie kiwnąć porozumiewawczo i opuszczając łeb na grudę zbitego mchu. Skoro berserk kazał się jej nie ruszać, postanowiła go posłuchać, choć chłopak sam przyznał, że nie jest medykiem. Jednak znowu River musiał wszystko zepsuć. Czując zapach siarki, smoczyca uniosła głowę, lecz nim zdążyła dostrzec co się dzieje: czarny kształt przemknął tuż nad nią i poleciał w stronę klifu. Jednooki smok miał najwyraźniej jakiś plan, którym oczywiście nie zamierzał się z nikim dzielić, bo i po co? Lepiej stawiać na domysły, a potem użalać się nad sobą, że ktoś je źle zinterpretuje. Tak jak w przypadku niedoszłego pojedynku Akiego i gada na plaży, po małej utraczce z najemnikiem. Chcąc na własne oczy zobaczyć jak to się potoczy, smoczyca spróbowała wstać, ale przeszkodził jej w tym Chibi.

Malec zaczął skakać wokół niej, szczerząc ząbki i próbując zatrzymać ją w miejscu, wykorzytując do tego kawałek lniany, którą zarzucił jej za kolec i pociągnął, jakby była to obroża. Widząc jak stworek się o nią troszczy, dziewczyna usiadła z powrotem i trąciła go pyskiem.
- Już dobrze - uspokoiła go, pozwalając mu na zajęcie wygodnej pozycji w zgięciu łokcia. - Nigdzie nie idę, zadowolony?
Chibi odpowiedział jej tylko pomrukiem i ponownie zasnął, ciesząc się z udanej pertraktacji.

Okazało się jednak, że ich nieobecność trwała kilka minut, po której obaj wrócili cali z potrzebnymi materiałami, takimi jak deski, liny i świeża woda. Isambre od razu pozwoliła się opatrzyć, choć nie ukrywała złości, kiedy ranę miał jej obmyć River. Smoczyca wciąż była zła na niego i wolałaby, aby gad się cofnął. Na jego korzyść nie przemawiała nawet spuszczona głowa i pokutne spojrzenie, które dziewczyna wyłapała kątem oka, a które znaczyło tyle co "przepraszam". Było już jednak trochę na to za późno. Widząc jednak, że Aki zajęty jest szynami na jej skrzydła, Isambre westchnęła niesłyszalnie i nadstawiła kark ukochanemu, by go umył i przywiązał kawałek żagla jako bandaż. Następnie smoczyca z uwagą przyglądała się pracy berserka, obserwując jak jej skrzydła są przywiązywane do dwóch par długich kijów, mających na celu utrzymanie ich sztywno, a także zapobiegać ich rozprostarciu, co smoki miały w zwyczaju, kiedy stawały na tylnych odnóżach, by pokazać się w pełnej krasie.

Gdy było już po wszystkim, Isambre podziękowała wyspiarzowi, a później przerzuciła wzrok na Rivera i mały stosik ciał, który ze sobą przyniósł. Nie powiedziała jednak ani słowa, zaczekała z tym do momentu, kiedy Aki i Chibi oddalą się wystarczająco daleko.
- Dziękuję - przeszło jej przez usta, widząc wyraźnie, że smok stara się jak może by załagodzić to wszystko. - Ale nie jestem głodna. Doceniam twój gest, choć nie mam w zwyczaju jadać ludzi. Nawet martwych. Ale ty się nie krępuj - dodała, układając opatrzone skrzydła po bokach swego ciała, po czym zwinęła ogon, a przednie łapy ułożyła na sobie, by oprzeć na nich brodę. Znaczyło to tyle, że chciała teraz odpocząć, ale nie zamykała jeszcze oczu. Patrzyła przed siebie, na cienką linię drzew, przez które się przebiła, a które wykrzywiły się na wszystkie strony.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Kiedy wylądował z Akim i potrzebnymi rzeczami, trzymał się w pewnej odległości od smoczycy. Wiedział, że podobnie jak zwierzak i ona zapewne mu szybko nie wybaczy zachowania, przez które została ranna i przyjemna wycieczka skończyła się w nieprzyjemny sposób. Nie wiedział dlaczego nie umie w spokoju spędzić jednego dnia, dlaczego nie umie pokornie żyć w zgodzie z innymi dokładając wszelkich starań by byli szczęśliwi. Poważnie się zastanawiał czy nie powinien czasem już odejść, nie tylko z ich grupy, ale także z tego świata, zasnąć na wieki, przemieniając się w martwy kamień. Gdyby tak postąpił pod osłoną nocy, wyszedłby na tchórza i nie tylko w końcu zostawiłby ranną, smoczycę wraz z małym zwierzakiem i kontuzjowanym berserkiem, niemal na pastwę losu. Riverowi oprócz potłuczonego ciała nic poważnego w przeciwieństwie do nich nie było, a to z jego winy ucierpieli, dlatego właściwym było by gdyby się nimi zajął, ale z nim obecnie też nie było najlepiej. Był rozdarty psychicznie i targały nim sprzeczności, z jednej strony chciał polecieć nad Turmalię i się wyżyć za krzywdy jego ukochanej, choć mieszkańcy byli najmniej winni całej sytuacji; z drugiej pragnął uciec i zakończyć swój żywot, aby inni już nie musieli przez niego cierpieć, a on nie musiałby się czuć tak jak obecnie; zaraz jednak na wierzch wypływała kolejna myśl, w której to smok nie chciał nic robić, pozostać przy towarzyszach tylko po to by nie czuć się samotnym.

Nie lubił jednak stać bezczynnie i nie chciał patrzeć berserkowi na ręce, a tym bardziej na rany partnerki, nie mógł znieść tego widoku dlatego zaraz przeniósł wzrok na okolicę. Nie było żadnej kryjówki oprócz tej jaskini, którą widział podczas lotu, do której nie chciał iść przez swój "wodowstręt". Mieli do wyboru zbudować jakiś szałas żeby chociaż smoczyca się w nim zmieściła i wyspiarz, albo spać pod gołym niebem. Nie konsultował się z nikim w oparciu o swoje myśli, milczał jak grób, jakby najmniejszy wydany przez niego dźwięk miał go zabić, pogrążony był w głębokiej zadumie wpatrując się w połamane drzewa. Zadrżał od podmuchu wiatru, a polecenie Akiego go ocuciło.

Odwrócił się do nich i spojrzał na Isambre, a po tym na berserka, marszcząc z gniewem nos, jednak nawet nie zawarczał, a tym bardziej się nie odezwał. Miał wrażenie jakby wyspiarz chciał się z niego ponaigrywać, widząc daremne próby smoka w opatrzeniu swojej wybranki jedną łapą. Wpatrywał się przez moment w niego z wrogością, jakby chciał mu przekazać, że prędzej gad zje chłopaka, niż pozwoli aby ten się z niego śmiał. Zaraz jednak się uspokoił wątpiąc w to, że Aki byłby tak wyrachowany, a tym bardziej obmyślił taki plan tylko dla własnej rozrywki oraz upokorzenia jaszczura na oczach Isambre. "Może zapomniał, albo chce mi pokazać, że nie uważa mnie za nędznego kalekę," zaraz zaczął tłumaczyć wyspiarza i po chwili namysłu zbliżył się niepewnie do ukochanej, która spojrzała na niego wrogo i z ostrzeżeniem w oczach, aby się cofnął. Usłuchał jej choć może nie do końca, ponieważ zatrzymał się w miejscu i spuścił łeb jak zbity pies. Było mu niezwykle przykro, a po jego ciele rozlewało się palące każdy skrawek jego ciała gorąco. Nie takie jak podczas uniesień z partnerką. To które czuł obecnie wcale nie było przyjemne, robiło mu się od niego niedobrze i boleśnie paliło jego serce. Chciał jej wyeksponować swoją pierś, albo gardło by smoczyca mogła bo wykończyć jednym ciosem, ale nie zrobił tego dostrzegając jak ta, bez słów przyzwala mu na to aby mógł wykonać polecenie Akiego i opatrzył jej rany po uprzednim ich obmyciu. Zdał sobie sprawę, że z tego wszystkiego zapomniał rozejrzeć się za jakimiś leczniczymi ziołami, którymi mógłby powlec jej rany. Westchnął jedynie myśląc, że może to i lepiej, ponieważ najmniejsza pomyłka mogła przysporzyć dziewczynie kolejnych cierpień.

Odetchnął głęboko biorąc się w garść i mocząc oderwany kawałek żagla przemywał jej rany na grzbiecie drżącą, smoczą łapą. Jego wzrok biegał po okolicy jedynie na małe ułamki sekund zatrzymując się na smoczycy, by się upewnić, że dłoń mu przez przypadek nie zsunęła się na zdrową część ciała, a cały czas przemywała jej rany. Kilka razy płukał szmatkę, raz jeszcze ją mocząc i myjąc rany na nowo. To była akurat najłatwiejsza część jego zadania, gorzej rysowało się widmo opatrzenia partnerki żaglem, ale nie zamierzał się skarżyć, ani prosić nikogo o pomoc, dalej milcząc. Wiedział, że to głupi rodzaj pokuty, który może przysporzyć mu więcej kłopotów, ponieważ Isambre może wziąć jego milczenie za jakiś protest, albo karę wobec niej czy z powodu gniewu, było by to błędnym myśleniem, ale całkowicie zrozumiałym, mimo to River nie zamierzał się odezwać. Sięgnął drżącą, miejscami brudną od krwi dziewczyny ręką po żagiel i trochę się, nakombinował, aby opatrzyć smoczycę. Na koniec przełknął z obawą gulę w gardle i pochylił się do grzbietu wybranki chwytając zębami jeden róg żagla, by móc z sobą związać ten, który trzymał w dłoni.

Kiedy skończył od razu od niej się odsunął jak oparzony, aby po tym wstać i zacząć zbierać w jedno miejsce wszystkie połamane drzewa i ich fragmenty porozrzucane po okolicy. Zdecydował się na zbudowanie szałasu i chciał rozpalić ognisko, byle tylko coś robić, nie narażać się na gniew dziewczyny i przestać myśleć o tym co się stało. Nie bardzo wiedział co z sobą począć, co kończyło się tym, że starał się robić wszystko na raz nie mogąc się tak naprawdę na niczym w pełni skupić. Zdarzało mu się nawet zatrzymać i patrzeć z dziwnym błyskiem, jakby szaleństwa w oku na ocean. Zaraz jednak wracał do nałożonego przez samego siebie zadania z mętnym wzrokiem. Zajmując się wszystkim na raz, a w rzeczywistości niczym szybko opadał z sił tym bardziej, że nawet na moment nie przyjął ludzkiej postaci, aby chociaż chwilę odpocząć. Pracując jak mrówka nie zauważył kiedy Aki ze zwierzakiem odeszli.

Westchnął ciężko chyba po raz setny spuszczając głowę po spojrzeniu przez moment na czarną, poturbowaną jaszczurzycę wokół której sprawnie powstawała prowizoryczna drewniana, albo bardziej drzewna kryjówka, której dachem były korony wbijanych w ziemię z ogromną siłą i zawziętością połamane drzewa, przez które w pewnym momencie gad miał pełno drzazg i poraniony pysk w końcu to paszcza zastępowała mu drugą rękę kiedy potrzebował odpowiedniej kończyny do przemieszczania się z miejsca na miejsce, a ogonem ciągnął za sobą kolejne drzewa.
- Nie mam apetytu. - Mruknął ochryple i cicho. Nie robił jej na przekór, ani na złość. Nie chciał także ukarać siebie w ten sposób, ponieważ wymierzoną przez samego siebie pokutą było dla niego milczenie, uległość oraz praca ponad swoje siły, o czym też nie zamierzał nikomu powiedzieć. Odpowiedział jej zgodnie z prawdą, przez nerwy miał ściśnięty żołądek, a zapach jej krwi przyprawiał go o mdłości, choć w każdej innej sytuacji by się nie przejął, albo nawet upajał się zapachem cudzej posoki, ale nie tej pochodzącej z ran ukochanej, której skóra nigdy nie powinna zostać naruszona w tak brutalny sposób.

Nie patrzył na nią tylko z zapałem powoli kończył szałas dla niej, Chibiego i Akiego. Pod jednym z pni wykopał głęboką dziurę i z nawet nie wymuszoną starannością zaczął układać w niej ciała marynarzy, którymi Isambre nie zamierzała się żywic, a on nie chciał jej zawieść, tym bardziej, że i tak nie mógłby przełknąć, nawet kawałka jabłka, a co dopiero człowieka. Zakopał ich i wbił kawałek drewna pionowo, by zaznaczyć nagrobek. Ułożył jeszcze stosik z patyków i dużych fragmentów pni w stos by po tym zapalić je swoim ogniem, aby ognisko ogrzało smoczycę. Po tym ułożył się w długości trzech prętów od niej na ziemi okrywając się szczelnie swoimi skrzydłami by odciąć się od wszystkich. Chciał odejść w zapomnienie. Jego skulone, odwrócone do niej tyłem ciało drżało, bynajmniej nie z powodu zimna.
- Mogłem pozostać, pogrzebany pod gruzami. Nikt by nie musiał przeze mnie cierpieć - pomyślał nie zdając sobie sprawy, że przez zmęczenie nie zwrócił uwagi, że mówi to na głos, choć cichym i słabym głosem.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Po skończonej pracy i upewnieniu się, że wszystko się trzyma Aki zabrał Chibiego na spacer po lesie, w celu zebrania czegoś do jedzenia. Rozumiał potrzeby swoich towarzyszy, ale już sam fakt, że miałby oglądać jak pożywiają się martwymi ludźmi wykręcał mu żołądek, co w połączeniu z jego pustką, nie było w cale dobre. Rozumiał surowiznę, na przykład jelenia lub dzika, ale nie kogoś z tego samego gatunku co berserk. To, krótko mówiąc, mocno odpychające. Dlatego zdecydował się poszukać czegoś w lesie. Nie nastawiał się zbytnio na jagody czy maliny, miał nadzieję wytropić zająca lub w ostateczności lisa, by napełnić brzuch.

Przechodząc między kolejnymi pniami, Aki co raz uważniej spoglądał przez ramię. Ostatnie czego było mu trzeba, to zgubić się w nieznanym lesie, na nieznanej mu ziemi. Oczywiście mógłby wtedy krzyknąć, przywołując smoki, a raczej jednego smoka, ale wyspiarz wolał oszczędzić sobie podśmiechujek Rivera i jego gadania. Zwłaszcza, że on również miał średnie chęci, by go oglądać. To jak potraktował malca wychodziło po za wszelkie granice. Mógł go umyć w nowym wiadrze lub wymienić wodę w tym zużytym, a nie od tak pozbywać się białego stworka. Zaskarbił tym sobie jego głęboką niechęć i gniew, który Chibi wyrażał warcząc i spoglądając na smoka z nienawiścią w małych oczkach. To musiała być dla niego potworna zdrada. W końcu wyglądało na to, że stworek mu bezgranicznie ufał. To i fala głodu sprawiły, że wyspiarz niespokojny chodził w tę i z powrotem, nie mogąc się skupić na szukaniu jedzenia.

Chibi natomiast bardzo cieszył się ze spaceru, biegał po suchych liściach, rzucał gałązkami, a także wdrapywał się na niższe drzewa i zeskakiwał z nich na barki chłopaka, śmiejąc się do rozpuku. Od razu widać było, że polubił berserka, z którym wolał obecnie przebywać bardziej niż z jednookim gadem. Samemu wyspiarzowi niespecjalnie to przeszkadzało, ale wolał nie wchodzić między ich konflikt i gdy tylko wrócą postanowił oddać małego w ręce smoczycy, za którą najwyraźniej przepadał.

Niestety po godzinie poszukiwań, Aki powrócił do towarzyszy ze spuszczoną głową i garścią owoców leśnych, które wraz z Chibim zebrali w jednym z jarów. Nie było tego dużo, ale wystarczyło, by on i smoki dostały po porcji.
- Sprytne - skomentował po chwili berserk, siadając pod prowizorycznym szałasem z drzew i opierając się o pień jednego z nich. - Ale to za mało jeśli mamy tu spędzić kilka nocy. Musimy poszukać czegoś większego. Jaskini lub chaty, w której cię pomieścimy - zwrócił się do Isambre, która cały czas trwała w smoczej formie.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Gdybyś został pod stertami głazów nigdy bym cię nie spotkała - powiedziała smoczyca, ostrożnie przechylając się na bok i rozkładając skrzydła na miękkiej, choć zoranej jej kolcami trawie. - To musi coś znaczyć. Dobrze wiesz, tak samo jak ja, że smoki wiążą się w pary z przeznaczenia. Najwyraźniej byłam ci zapisana w gwiazdach, ale przedtem może los chciał cię przetestować? Sama już nie wiem.
Isambre mówiła dość cicho i spokojnie, z pyskiem wspartym na małej, usypanej z piachu górce i z oczami skierowanymi na ukochanego. Już dawno przestała widzieć w nim łajdaka, jakim zapewne był w przeszłości. Teraz najważniejsza dla niego była chęć zmian, a Isambre pragnęła mu w tym pomóc, choćby mieli kłócić się codziennie przez kilka godzin. Ona nie pozwoli gadowi ukrywać uczuć lub zatajać swoich myśli, bo do tej pory przynosiło to same nieszczęścia i psuło wszystko, co razem zaplanowali. A chyba nie tak powinien wyglądać poważny związek, jaki chcieli razem zbudować.

Później Isambre targnęła kilka razy łbem, odganiając muchy, które zleciały się do metalicznego zapachu jej krwi. Rana na kręgosłupie pulsowała nieprzyjemnie, a materiał żagla zdawał się już przykleić do jej pleców, więc najmniejsze jego poruszenie będzie się wiązać z uporczywym bólem. Przynajmniej do czasu odrastania łusek. Skrzydła natomiast były całe, zamknięte między drewnianymi szynami i przywiązane do niej sznurem tak, aby się nie ruszały i nie wywierały nacisku na zwichnięte fragmenty. Mimo to smoczyca nie umiała się pocieszyć. Zdolność do lotu jest najwspanialszym darem od natury dla smoków. Dzięki niemu są one naprawdę wolne. Isambre nie wyobrażała sobie, że mogłaby na stałe przysiąść na ziemi, bez możliwości powrotu w przestworza. Oczywiście słyszała o przedstawicielach swojej rasy, którzy żyli pod wodą lub na lądzie bez skrzydeł i przypominali wielkie, zaopatrzone w kończyny węże, ale to nie było życie dla niej. Dlatego obecnie nic nie było w stanie pocieszyć poturbowanej smoczycy.

- Mam tylko nadzieję, że to nie wpłynie na moje czary - dodała, poruszając palcami, z których strzeliły hordy pomarańczowych iskier, łączących się w locie z tymi z ogniska, które rozpalił River. Nic się jednak nie stało. - Nic z tego - westchnęła. - Muszę najwyraźniej wydobrzeć nim spróbuję nałożyć na siebie iluzję. Żałuję że nie ma tu mojej matki. To ona mnie tego nauczyła, a sama potrafiła jeszcze więcej. Potrafiła nakładać iluzję nie tylko na siebie, ale także na inne organizmy żywe i martwe. Na przykład umiała sprawić, że kamień będzie wyglądać jak skrzynia z pieniędzmi. Wiele smoków tworzy tak fałszywe skarbce, które znów wracają do prawdziwej formy, gdy tylko ktoś ich dotknie. Po za tym jej twory są znacznie stabilniejsze i rzadko można je odróżnić od prawdziwych, namacalnych przedmiotów.

Wspomnienie rodzicielki przyniosło na usta smoczycy lekki uśmiech, po którym zastrzygła uszami i uniosła się na łokciach, by zbliżyć się do ciepłego ognia. W tym samym czasie na polanę wrócił Aki z Chibim. Ten drugi, widząc czarną smoczycę, od razu podskoczył i wbiegł po jej łapie, znajdując sobie wygodne miejsce na szyi, gdzie się wtulił i błogo mruczał. Nawet nie zaszczycił Rivera spojrzeniem, wciąż mając mu za złe wyrzucenie za burtę. Z resztą chyba wszyscy mieli, ale Isambre starała się spojrzeć nieco dalej. Widziała, że smok żałuje tego co zrobił i chciałby wszystko naprawić, gdyby dano mu szansę. Jednak najwyraźniej najpierw musi minąć sporo czasu.

- To jak to jest z twoją tarczą? - zapytała Akiego, gdy ten zajął miejsce przy ogniu. Chciała jakoś załagodzić tę niezręczną ciszę. - Nie może jej podnieść nikt jeśli leży na ziemi, czy każdy jeżeli jest na twoich plecach? Bo szczerze mówiąc, to trochę zawiłe.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Choć się do niej nie odwrócił i nie zaszczycił swoim spojrzeniem, słuchał z uwagą tego co mówiła jego partnerka o swojej matce i godnymi pochwały umiejętnościami jakie opiekunka Isambre posiadała. Na ten moment znał jedynie do rany przyłóż ojca smoczycy, którego przyjemny jak piłowanie zębów wielkim, barbarzyńskim toporem, charakter sprawiał, że krew się gotowała w żyłach jednookiego. Zastanawiał się czy to cecha charakterystyczna każdego ojca ich gatunku. Nie mógł potwierdzić ani zaprzeczyć swojemu rozumowaniu, ponieważ znał jedynie okrutnego tyrana, który w bestialski sposób nauczył młodego latać; oraz rozkosznie miłego teścia o niezwykle łagodnym usposobieniu, któremu z wzajemnością rzuciłby się do oczu. Chciał wierzyć, że matka Isambre jest, taka jaką dziewczyna ją opisuje, ale jakoś wątpił, że rodzicielka jego ukochanej będzie miała do niego inne nastawienie niż Conan. Uśmiechnął się niebezpiecznie sam do siebie lekko rozchylił swoją błoniastą kopułę i z niepokojem oraz niechęcią spojrzał na szumiący ocean, w którym powoli tonęło słońce. Na środku wielkiej wody nikt by nawet nie dał rady wyciągnąć gada, aby ten nie utonął, dlatego wizja oddania się bezlitosnym falom była w obecnej sytuacji najskuteczniejszym sposobem na odebranie sobie życia.

        Nie mógł stchórzyć, kiedy tylko znaleźli się w potrzebie i los wszystkich był w jego łapach. Byłby dupkiem, gdyby ich opuścił. Sapnął groźnie wydobywając obłoki dymu z nozdrzy kiedy położył się na prawym boku gdzie, o ironio!, najwygodniej mu się leżało przez brak kończyny, z jedynie niewielkim kikutem kości ramiennej, którym najwyżej mógł pomachać, a który przypominał mu o felernym dniu i własnym losie, zdegradowanym do roli popychadła i tematu drwin pijaków i zawadiaków szukających zaczepki, a nawet bezdomnych, którzy nie mogąc wyłudzić od gada ani grosza, cieszyli się, że ma on w życiu gorzej od nich. Znów się poruszył niespokojnie wracając do poprzedniej pozycji, leżąc na brzuchu z pyskiem położonym na lewej łapie, ponownie w powietrze wzbił się ciemny obłok cuchnącego siarką dymu, którego źródłem był przygnębiony i rozdrażniony własnymi myślami gad. Zastanawiał się nad tym wszystkim, co jakiś czas zerkając z obrzydzeniem na żałosną pozostałość kończyny. Nawet gdyby chciał oddać się zmęczeniu i odpłynąć w błogi sen, nie byłby w stanie zasnąć. Zbyt wiele myśli chodziło mu po głowie i zbyt wiele targało nim emocji.

        Nie odezwał się ani słowem do Isambre czy to na temat tego, że są sobie przeznaczeni, czy na temat jej rodziny. Nie uczynił tego nie ze względu na swoją dziwaczną formę pokuty, lecz przez to, że i tak nie wiedział co miałby jej odpowiedzieć. Złożył ciasno skrzydła po swoich bokach i wsłuchując się w muzykę graną przez ocean i nabrzeżne stworzenia zamknął oko chcąc zasnąć wbrew swojemu poprzedniemu przypuszczeniu o swojej trudności z odpłynięciem w krainę marzeń. Nie można powiedzieć, że prawie mu się to udało, ponieważ szczerze mówiąc chwilę, albo dwie by mu to jeszcze zajęło, gdyby nie powrót berserka i zwierzaka. Doskonale słyszał jak maluch z radością zeskakuje z Akiego i biegnie do smoczycy, a następnie mruczy z przyjemnością. River nie istniał już dla Chibiego. Zakłuło go w sercu, ale sam był sobie winien i doskonale o tym wiedział. Nie zareagował na komentarz wyspiarza, jedynie niespokojnie przesuwał końcówką ogona po ziemi, albo uderzał w podłoże lekko jego czubkiem.

        Kolejnych słów chłopaka nie mógł jednak zignorować choć bardzo chciał. Zacisnął dłoń w pięść, lekko zawarczał i dźwigając swoje cielsko na równe łapy podniósł się i łypnął kątem oka w stronę towarzyszy, do których specjalnie zachowywał dystans. Westchnął ciężko ze zmęczeniem tym razem nie wydobywając ze swojej paszczy obłoków dymu, a niewielki płomień. Zawiesił głowę i pokuśtykał na trzech łapach w stronę, z której przybył Aki chcąc poszukać im lepszego schronienia niż to, za które zapłacił własną siłą i potem. Odchodząc od nich skupił całą swoją uwagę na otaczającym go świecie, choć jego pole widzenia było mniejsze nie mając jednego oka, to i tak nadrabiał to częstym odwracaniem głowy na różne strony.

        W pewnym momencie dostrzegł coś kątem oka, coś niezwykle irytującego i uwłaczającego jego godności. Kiedy szedł kikut poruszał się tak jakby naprawdę miał łapę. Przerwał swój spacer, wpatrując się w tą skazę, po czym stając na tylnych łapach zaryczał z gniewem, a chwilę po tym jego szczęki zaciskały się na własnym ciele. Krzywił się i syczał z bólu, a pysk wypełniał mu się krwią, należącą do jego samego. "Jakim prawem masz czelność, mnie boleć skoro jesteś tylko żałosną pozostałością," warknął do siebie jeszcze mocniej zamykając w swojej paszczy kikuta. Czuł jak zęby wbijają mu się w staw łączący kość ramienną z łopatką i obojczykiem, a lekkie pociągnięcie wystarczyło, by oddzielić od siebie to źródło wszelkiej zgryzoty. Zachwiał się przez zawroty głowy spowodowane osłabieniem i uciekaniem krwi z rany, jednocześnie było mu niedobrze czując w na języku, łuskowate ciało, które jeszcze przed chwilą było jego własnym. Bez zastanowienia pogryzł to na mniejsze kawałki, aby ostre łuski nie poraniły mu przełyku i wnętrzności, a następnie połknął jak kawałek chleba czy jelenie mięso. Nie wiedział czemu, ale czuł się lepiej z myślą, że sam pozbawił się kończyny, choć tej już i tak od bardzo dawna nie miał. Odetchnął i wsadził między zęby dość grubą gałąź, następnie płonącą dłoń przyłożył do ziejącej rany, w której dało się dostrzec, czerwony od juchy fragment kości obojczyka, albo łopatki. Syknął z bólu podobnie jak przypalane miejsce, nos mu podrażniał swąd palonej skóry i posoki. Nie był to najprzyjemniejszy zapach na świecie, po którym żołądek gada wykonał kilka koziołków, a cała jego zawartość ostatecznie ujrzała światło dzienne.

        Odchylił się lekko do tyłu dając grawitacji się przyciągnąć do ziemi, opadając grzbietem w trawę. Wpatrywał się w ciemniejące powoli niebo, do którego uniósł dłoń. Zamknął na moment oczy i raz jeszcze odetchnął, tym razem spokojniejszy. Kiedy je otworzył na jego twarzy widniał zacięty i hardy wyraz, a łamiąca bez trudu karki dłoń zacisnęła się gwałtownie zmieniając się w pięść. Zaraz ją przyłożył do serca.
        - Przeszłość jest tylko przeszłością, nikt nie nazwie mnie już więcej słabym, albo żałosnym kaleką... Inaczej skończy w moim żołądku. - Uśmiechnął się niebezpiecznie oblizując sobie pysk na samą myśl. Podniósł się i wzleciał w niebo szukając jakiejś dogodnej kryjówki. Musiał się jednak zapuścić za bardzo w głąb kontynentu, ponieważ pod nim widniało miejsce wykopalisk z wejściem do tajemniczej jaskini, a dalej widać było wioskę, w której mieli pomóc chłopom. Dostrzegł niewyraźną sylwetkę maga wchodzącego do groty, ale nie zamierzał się tym przejmować, to nie była ich sprawa.

        Wracając jego spojrzenie raz jeszcze padło na w połowie zanurzoną jaskinię przy klifie. Lecąc w jego stronę dostrzegł schowaną pośród zarośli i drzew jamę. Wylądował i bez namysłu poszedł ją zbadać. Była raptem dziesięć, albo piętnaście minut marszu od ich obecnego obozowiska i niewątpliwie musiała być połączona z podwodnym wyjściem z klifu, jak i tym który znajdował się nad ziemią, gdyż wyraźnie słyszał dochodzące z jaskini echo morskiego szumu. River miał problem, żeby przecisnąć się do środka, ale był pewien, że Isambre bez trudu się zmieści. On nie potrzebował żadnego sklepienia nad głową, poradzi sobie nocując tych kilka dni przed wejściem do groty, w której miała spać jego wybranka oraz nienawidzący go przyjaciele. Był zadowolony ze swojego odkrycia i zaraz zaczął zmierzać w stronę towarzyszy, by poinformować ich o znalezionym schronieniu. Podczas powrotnej drogi nie spotkał żadnego leśnego zwierzaka, który zechciałby zostać ich kolacją, jednak kiedy postanowił przejść się plażą, jako okrężną drogą do miejsca gdzie była dziewczyna wraz z Chibim i Akim, natknął się na konającą, tłustą fokę, którą bez wahania dobił i zatargał w pysku do przyjaciół.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- To ani trochę nie jest zawiłe - zaczął wyjaśniać berserk, rozsiadając się wygodnie przy ogniu i wskazując na pomalowany i okuty kawałek drewna, oparty właśnie o jego nogę. - Ten przedmiot dzierżyć może tylko mężczyzna z mojej rodziny. I zawsze pierworodny. W moim przypadku urodziłem się piąty. Mam, jak wspomniałem, cztery starsze siostry, ale jako że jestem synem, tarcza należy do mnie. Oczywiście tego, co zrobił River w karczmie uznać nie można. Tarcza nie miała kontaktu z ziemią, to ja ją niosłem, a że smok przebija wszystkich siłowo nic dziwnego, że mnie podniósł. Pieczętuje ją prastara magia, ale nie wiem jeszcze jak zachowa się w kontakcie z kimś kto już dawno odszedł z tego świata. Niemniej gdybyś - tutaj Aki zwrócił się do jednookiego jaszczura. Głos mu lekko drżał ze zmęczenia, co podkreślały podkrążone oczy i senne spojrzenie. Mimo to nie dało się wyczuć w nim sarkazmu czy złośliwości - dalej próbował ją podnieść tak jak na plaży, pękłaby ci żyłka. Nawet wy, długowieczne i potężne smoki macie swoje ograniczenia, a jak mawiał nasz druid: magia jest jednym z nich.

Zaraz jednak wyspiarz zamilkł, dochodząc do wniosku, że wejście ze swoim niedawnym oponentem na temat magii i smoczej natury to nienajlepszy sposób na spędzenie wieczoru przy ognisku. Aki nie znał się na czarach i temat ten nie należał dla niego do interesujących. Był berserkiem z Koviru, łupieżcą, który przez większość świata uważany jest za bezmyślnego wielkoluda, tnącego toporem gdzie popadnie. Nikt nawet nie próbował udowadniać, że jest inaczej. Klany skutecznie broniły swojej wyspy, pomnażając majątki na rajdach i zamykając się w swoim świecie. Było to o tyle dobre, że nikt nie pchał im się w życie prywatne i każdy ród postępował względem własnego sumienia.

Na wspomnienia o domu, Aki uśmiechnął się pod nosem, po czym odwrócił się plecami do ognia, z zamiarem pójścia spać. Wystarczyło mu już wrażeń na dzień dzisiejszy, wolał przygotować się na tajemnice jutra, bo kto wie, może River naprawdę go zje?
Nim zdążył jednak cokolwiek zrobić, wspomniany gad naburmuszył się i ruszył do lasu bez słowa. Ta sytuacja niezbyt zdziwiła wyspiarza, w końcu on sam czasami wybierał się na samotne spacery, aby pogadać z samym sobą. Pomagało mu to zawsze poukładać myśli i zastanowić się nad tym, co zrobić dalej. Nie powiedział zatem ani słowa, tylko złożył głowę na tarczy i po prostu zasnął.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Z każdą kolejną minutą, rany na ciele smoczycy robiły się coraz bardziej znośne, a ona sama przestała się już krzywić przy prostych czynnościach takich jak poruszanie głową czy szyją. Świadczyło to tylko o tym, że wypadek nie należał do straszliwych i dziewczyna szybciej wróci do zdrowia, niż sama zapowiadała. Poprawiając sobie ziemię pod łapami, Isambre podtrzymała ognisko własnymi płomieniami. Setki nowych iskier pofrunęły do nieba, zostawiając na ziemi olbrzymi, ognisty jęzor, który ze wszystkich sił chciał dostać się do gwiazd.

Wsłuchana w słowa Akiego, Isambre co jakiś czas zerkała na swojego kochanka, obserwując wyraz jego twarzy. River najwyraźniej co raz bardziej żałował swoich decyzji, chodził naburmuszony i zły na siebie, za to jaki jest. W gruncie rzeczy to właśnie takiego smoczyca go najpierw polubiła, a potem pokochała, wiążąc z nim swój własny los.

Kiedy berserk skończył i zasnął, Isambre również chciała pójść w jego ślady, ale wybierający się na przechadzkę River wszystko zniweczył. Nie wiedząc co planuje, smoczyca postanowiła go śledzić, zachowując maksimum ostrożności, aby nie zdradziły jej syki, gdyby niefortunnie otarła się otwartymi ranami o pień jakiegoś drzewa. Idąc po śladach, smok wkrótce zaprowadził ją na niedużą i skąpaną w blasku księżyca polanę, gdzie zaczął swój monolog. Dziewczyna nie słyszała nic konkretnego i już miała odchodzić, gdy gad przygryzł swój kikut i wyrwał go wraz z resztą kości ze swojego ciała. Niemal krzyknęła, widząc to, ale szybko zatkała sobie usta łapą i nic z tego nie rozumiejąc, wycofała się do prowizorycznego szałasu, który smok dla niej zbudował.

Czekając na jego powrót, Isambre nie wiedziała co myśleć. Ułomność gada nie przeszkadzała jej w niczym, była detalem, który można było zignorować, ale najwyraźniej River postrzegał go inaczej. Uważał to za słabość i powód do wstydu. Obawiając się zatem, że rozmowa nie przyniesie nic dobrego, dziewczyna postanowiła sobie odpuścić i uznać, że wszystko jest w porządku. Zwłaszcza, że River sam to podkreślił, przychodząc z foką w pysku i o wiele lepszym humorem, jakby pozbył się kowadła u nóg.

Z przejęciem wysłuchała jego relacji o jaskini, a następnie zbudziła Akiego i poszła za partnerem. Nie było tam zbyt dużo miejsca, ale wystarczyło na smoczycę, która zwinęła się w kłębek jak Chibi z zamiarem uśnięcia. Niestety kolejne myśli przerwały jej ten zamiar i dziewczyna zamiast spać, podeszła do ukochanego i nachylając się, ucałowała jego policzek.
- Przytulisz mnie? - zapytała dość łagodnie, wracając do groty i robiąc gadowi miejsce w jej wejściu, by chociaż w połowie mógł zasnąć pod dachem. Jednocześnie nie chciała spędzać tej nocy pokłócona i zła, a tym bardziej River z pewnością tego nie chciał. Zatem nic nie stało im na przeszkodzie, by mogli chociaż przez moment poudawać, że wszystko jest w porządku.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości