TurmaliaWilla Wiatrowa przy ulicy Bursztynowej dwadzieścia siedem

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Kaylesec
Rasa:
Profesje:

Post autor: Kaylesec »

                - Tak. Cóż, teraz ponownie tak - odparł, kopniakiem wskazując na trupa obok siebie. - Poprzedni tymczasowy właściciel chyba nie zgłasza sprzeciwu. Prawda? - zapytał, przyklękając i podnosząc zmasakrowaną głowę kultysty. Głowa nie raczyła odpowiedzieć, a Kayle'owi przeszła już psychoza, puścił ją więc; czerep z mlasknięciem opadł z powrotem na kamienie. Tregath wyprostował się, jednak chwilę później poczuł, jak jego ciało zaczyna kołować wokół środka ciężkości. Chcąc mu ulżyć opadł na ziemię obok Emmy, zginając jedną nogę, a miecz położył z boku.
                - To chyba jednak byli twoi znajomi. Nie wiedzieli kim ja jestem – mruknęła. Kayle skinął jedynie głową. Wyczuł ulgę w jej głosie, uznał jednak, że nie ma potrzeby robić jej z tego powodów wyrzutów- sam nie mając średniego pojęcia o sobie też wolałby nie mieć na głowie kolejnych zmartwień. Co prawda, dalej nie wiedziała za bardzo kim jest, ani w zasadzie gdzie jest, ale były to szczegóły. W każdym bądź razie on na jej miejscu by się tym aż tak nie przejął.
                - To starożytny artefakt - powiedział po dłuższej chwili milczenia. - Nie mam pojęcia kto go stworzył ani z czego, ale życzę powodzenia w próbie złamania jego ostrza. Uwierz mi, sam próbowałem na kilkanaście sposobów - dodał z uśmiechem, po chwili jednak kąciki ust mu opadły gdy dotarło do niego, że te kilkanaście razy prawie się zabił.
                - Tak czy inaczej - kontynuował, otrząsając się z pierwszego wrażenia. - Bardzo przydatna rzecz. Te wszystkie światła i reszta iluminacji. A co ważniejsze, dzięki używaniu go mogę robić na przykład to - wystawił rękę przed siebie i pstryknął palcami. Koniuszki jego palców zaświeciły się żółtym słonecznym światełkiem. Teraz ledwo widocznym, jednak w podziemiach lub naprawdę ciemnej piwnicy mogło to ważyć o życiu lub śmierci.
                - Z każdym użyciem składuje się we mnie coraz większa energia słoneczna - schował palce, które po chwili przestały roztaczać wokół siebie blask. - Przyjemne uczucie, nie powiem. Ciepłe. I daje duże możliwości. Mając jej w sobie odpowiednio dużo, mógłbym zacząć cały świecić, a moje czyny byłyby tym bardziej potężne. Problem jest taki, że każdy kto się naładował na tyle, by świecić jak słońce, tak jak i ono spłonął. Krótko mówiąc, im częściej użyję jego mocy, tym szybciej umrę. - zerknął kątem oka na twarz Emmy. - Nieciekawa sytuacja, jak myślisz?
        Spojrzał przed siebie, przyglądając się kręgom trupów dookoła. Tyle śmierci, a on się tym w ogóle nie przejął. Może faktycznie zasługuje na spłonięcie?
                - Chyba powinniśmy stąd iść, nie sądzisz? - zasugerował, zauważając w końcu wpatrzone w nich oczy gapiów. - Z tego rynku, dzielnicy... Miasta chyba też. Nie sądzę, by ta sytuacja spodobała się miejscowej władzy.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Skrzywiła się z wyraźnym niesmakiem, nie mogąc jednak odwrócić wzroku od martwej głowy. Dopiero gdy ta z dość pobudzającym wyobraźnię mlaśnięciem opadła ponownie na bruk, dziewczyna odwróciła spojrzenie, nie ukrywając obrzydzenia. Z ulgą poświęciła swoją uwagę słuchając na temat tajemniczego miecza, z którym Kayle okazał się być bardziej związany niż początkowo sądziła. Nie tylko był przywiązanym do swojej własności właścicielem, lecz broń w jakiś sposób wpływała na dzierżącego ją mężczyznę. Starożytny artefakt? Brzmiało poważnie, nic dziwnego, że Trageth z takim zacięciem walczył o odzyskanie oręża.
        Emma otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia, gdy palce towarzyszącego jej mężczyzny zapłonęły lekko słonecznym blaskiem. Również przekazywane jej informacje były szokujące, a efekt ten był dodatkowo potęgowany swobodą, z jaką Kayle o tym mówił. Najwyraźniej pogodził się już z losem, gdyż świadom konsekwencji związanych z władaniem mieczem, nie przestawał się nim posługiwać.
        Propozycja oddalenia się z tego miejsca masakry była bodźcem dla syreny, by w końcu podnieść się na nogi.
        - Potrzebuję ubrania i butów – powiedziała, zanim zastanowiła się nad własnymi słowami. Przecież nie miała ze sobą żadnych bagaży ani pieniędzy, by kupić sobie nowe odzienie. Nie wyobrażała sobie jednak podróżowania dalej w takim stanie. Zwłaszcza teraz, gdy opadło poczucie zagrożenia i nie napędzała jej już adrenalina, zaczęła coraz silniej odczuwać wszystkie swoje obrażenia. I chociaż chwilę wcześniej mogła pędzić biegiem mimo zranionych stóp, teraz z trudem pokonywała kilka kroków.
        Odruchowo przez myśl przeszła jej kradzież, lecz nigdy wcześniej nie kradła (chyba) i pomijając już kwestię sumienia, nie wiedziałaby nawet jak się do tego zabrać. Przygryzła dolną wargę, bijąc się chwilę z myślami, po czym, jakby pokonana, przeniosła wzrok na mężczyznę.
        - Wiesz, gdzie mogę zdobyć jakieś ubranie? – zapytała, najwyraźniej nieco zawstydzona tym, że znów musi prosić go o pomoc.
        - Albo chociaż jakieś buty, nie zajdę po prostu zbyt daleko na bosaka – wytłumaczyła się, dochodząc do wniosku, że w sukni jeszcze wytrzyma. Oprócz dość prowizorycznego skrócenia jej do kolan, nie była nigdzie uszkodzona, a jedynie wyróżniała się dosyć w tłumie, przyciągając uwagę do dziewczyny.
        Nagle odwróciła wzrok, tocząc spojrzeniem po leżących trupach, jakby czegoś szukała. Błysk zainteresowania w jej oczach jednak zgasł szybko, gdy zauważyła, że ma zbyt drobne stopy by przywłaszczyć sobie obuwie któregoś z kultystów. Poczuła jednocześnie dziwną ulgę na myśl, że nie będzie musiała nosić butów umarlaka. Prawdopodobnie gdyby jakieś na nią pasowały, zrobiłaby to ze zdrowego rozsądku, teraz jednak, kiedy okazało się, że nie ma w ogóle takiej możliwości, wyraźnie jej ulżyło.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

To było naprawdę niesamowite parę godzin. I to tak dla ludzkiego mężczyzny jak i syreny, która znała jedynie swoje imię. Choć wszystko zaczęło się spokojnie, w domu pełnym podziwiającej swego pana służby, skończyło się na środku rybnego targu, na bruku mokrym od niedawnej ulewy, w krwawym otoczeniu jednolicie ubranych, pokonanych na zawsze mężczyzn o tatuażach, których syrenka nie mogła rozpoznać. Oboje uciekinierzy, mężczyzna który ze wszystkich swoich rzeczy odzyskał tylko będący starożytnym artefaktem miecz i kobieta, która nadal borykała się z brakiem jakiejkolwiek pamięci o własnej osobie i umiejętnościach, którymi władała, byli już skrajnie wyczerpani. Nie można było im się dziwić - w tak krótkim czasie miało miejsce tak wiele zdarzeń, że aż trudno było uwierzyć. Uciekali, wypatrywali, bronili się... aż dziwnym mogłoby się zdawać, że wśród tylu ofiar oni nie ponieśli niemal żadnych obrażeń, poza oczywistym wyczerpaniem. Perłowa dama bardziej się zraniła spadając przez portal na stół w willi Kyle'a, niż teraz, choć jej popękane od bosego biegu stopy piekły przejmująco. Mogła się jednak nazwać szczęściarą jeśli brało się pod uwagę niedawne zdarzenia. Nawet jeśli nie wiedziała kim jest, ani co tu robi - teraz mogło jej to jedynie ułatwić ucieczkę z tego miejsca.
Inaczej rzecz miała się z mężczyzną. On poniósł duże straty, choć nie były one cielesne. Nie miał dokąd wrócić, ale mógł mieć nadzieję, że ma jeszcze kogo szukać. Reszty swojej służby.
Teraz jednak musieli zająć się bieżącymi sprawami - nie mogli w żadnym razie stać dłużej w miejscu. Syrenie do ucieczki przydałoby się wygodniejsze od sukni ubranie, nie wspominając już o butach, które w jej ludzkiej formie zdawały się być niezbędne, zważywszy na jej delikatną skórę. Rzeczy niby przyziemne, ale przywoływały do porządku, przypominały o rzeczywistym świecie i dawały impuls do działania.
Ale jak dziwne zjawiska mogą być prawdziwe w tak szalonym świecie?
Dwa kroki, trzy i nim mężczyzna zdążył otworzyć usta, by odpowiedzieć na pytania kobiety, nagle pochylił się w jej stronę, chcąc najwyraźniej gwałtownie chwycić jej rękę. Syrena, cały czas zerkająca na niego przez ramię, nie zdążyła nawet się zdziwić, a już poczuła jak jej stopa nie trafia na twardy grunt, jak przewraca się i spada otoczona ciemnością pełną różowych iskier.
Kaylesec widział jak otwiera się pod nią wcale niewielki, przypominający samoczynnie wirującą plamę perłowo-różowej mazi portal i jak potem zamyka się za nią z pluskiem, pryskając dookoła gęstymi kroplami. Nie zdążył jej na czas chwycić. Najwyraźniej w los tej dziewczyny portale były wplecione na stałe. Kto wie komu teraz spanie na stół... i co stanie się potem.
Mężczyzna westchnął. Pozostał sam, ale nie bardzo zmieniało to jego sytuację. Musiał się pospieszyć i jak najszybciej opuścić to miasto. Może teraz będzie to łatwiejsze.

Emma - Ciąg Dalszy
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość