TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka szybko przekonała się że nie ma silniejszej magii niż słowa, a te wymawiane przez Darshesa sprawiły że początkowo sparaliżowana bibliotekarka, teraz zaczęła miotać się niczym wściekła.
- Co? Nie! Oczywiście ze nie! To bzdury. Wcale tak nie myślę. Jak w ogóle możesz rozpowiadać takie rzeczy! – Protestowała ile sił w płucach. Otaczające ją chaszcze przynajmniej na chwilę do czegoś się przydały, pozwalając zamaskować nieco zarumienioną twarz skryby. Owa barwa powstała w skutek wysiłku, poczucia gniewu i wstydu, a także licznych razów jakie zbierała Winka siłując się z zaroślami. W efekcie prowadzonej batalii. bibliotekarce udało się uwolnić nogę z przytrzymujących ją pnączy i z hukiem wylądować na ziemi.
- Poza tym wytwory wyobraźni nie zachowują się w ten sposób! – Oświadczyła skryba używając powyższego twierdzenia jako koronnego argumentu. Według niej zjawa nie może przyznawać się do bycia zjawą, gdyż z definicji jej przeznaczeniem jest udawanie rzeczywistości. Gdyby faktycznie była odpowiedzialna za zmyślenie tego wszystkiego, to jaki sens miałoby przypominanie sobie samej że tylko fantazjuje? Miała wiele ambicji ale z całą pewnością żadna z nich nawet nie usiadła obok chęci dokonania wielkich czynów i stania się sławną. A to że czasem zdarzyło się jej marzyć, nic jeszcze nie oznaczało.
- I nie pochlebiaj sobie. Przeczytałam w swoim życiu tyle romansów że z całą pewnością stać mnie na wymyślenie czegoś lepszego. – Dodała uszczypliwie. Miała zamiar wspomnieć coś jeszcze na temat włochatych dzikusów ale wolała nie drażnić tego czegoś czym istotnie był druid. Chwilowo była oswobodzona. Wprawdzie pnącza nie krępowały jej ruchów ale otaczały ją zewsząd w taki sposób że każda próba wydostania się na zewnątrz oznaczała kolejne przedzieranie się przez kolczaste zarośla.
Oczywiście że miała do czynienia z wilkołakiem. Żadne inne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy więc pozostało trzymać się kurczowo tego które jako jedyne wydaje się logiczne. Niestety ta sama logika jasno informowała Winkę o tym że powinna jak najszybciej oddalić się od takiego towarzysza. Wprawdzie świt dopiero co nastał więc miała w zanadrzu trochę czasu nim zwierzęce instynkty sprawią ze Darshes zacznie wariować, ale nie mogła go marnować. Musiała jakoś załagodzić bestię, pozbyć się go i wrócić do miasta nim puszczą jej nerwy i rozbeczy się na głos.
- Może przyjmijmy lepiej że całe te maje jednak istnieją. I nie są wilkołakami. I tylko ja jedna nie wiem nic o takowej rasie. Bo z całą pewnością nie ma o niej nic w mojej bibliotece, więc byłabym wdzięczna za wskazanie innego źródła potwierdzającego takie rewelacje. – Na spokojnie zaproponowała Winka. Mówiła cicho i bez przekonania, chociaż jednocześnie w głowie układała już zapisy jakie powinna poczynić na temat ewentualnego odkrycia. Z całą pewnością nie zabraknie w nich słów „arogancki” i „złośliwy”. - Chcesz mi powiedzieć o sobie coś więcej?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- A miałem nadzieje na odrobinę dobrej zabawy... - mruknął zawiedzionym głosem i westchnąwszy ciężko, opuścił ręce. Nie zapiął z powrotem guzika.
Cieszyło go to, że udało mu się osiągnąć swój cel, choć spodziewał się trochę lepszych rezultatów. Cóż, w przyszłości będzie się musiał nieco bardziej wysilić. O ile będzie jakaś "przyszłość", bo na razie ich misja zapowiadała się z grubsza samobójczo, a Darshes niezbyt palił się na powtórkę Maurii.
Mimo woli, patrząc na Winkę, a raczej jej rude kosmyki, druid instynktownie myślał o innej kobiecie, choć z bibliotekarką różniły się prawie we wszystkim. Założywszy jednak ręce na wysokości piersi, maie postukał palcami w ramię. W pewnym sensie kojarzyła mu się ona z Frigg, choć nie do końca wiedział w czym dokładnie. Może coś z jej charakteru? W końcu zielonoskórą driadę też mocno wkurzał na początku. Czy to afekt do niej powodował, że jeszcze tolerował tego aroganckiego człowieka.
Miał ochotę warknąć, zły na samego siebie.
- Im mniej o mnie wiesz, tym lepiej dla ciebie. - odparł po krótkiej chwili milczenia. Nic nie mógł poradzić, że ton jego głosu i słowa były szorstkie. Wyraźnie zaczynał tracić humor, a to nie wróżyło nikomu dobrze. Nawet jemu samemu. - Uwierz mi, najlepiej jak przyjmiesz do wiadomości istnienie słowa Maie i tyle.
Nie polepszyło mu się, gdy naszły go wspomnienia. Park z niewielkim jeziorkiem. Dwoje magów, nadchodzących znikąd, niczym cienie wyłaniające się z mrocznych uliczek. Aktywowana pułapka, unieruchomienie, a na końcu to dziwne wrażenie, że jego moc jest odsysana. O nie, nie. Raz już był nieostrożnym i gdyby nie interwencja pół elfa, skończyłby w czarodziejskim laboratorium albo gorzej. Winka widziała zdecydowanie zbyt wiele jednakże, dzięki niech będą Prasmokowi, wciąż niczego nie zrozumiała. W przeciwnym razie jego dylemat nie byłby czysto bestialskiej natury. Jeśli zacznie zadawać pytania, szczególnie te niewłaściwe, Darshes będzie miał okazję pokazać jej, jak bardzo "ludzki" może się stać
- Wystarczy ci wiedza, że potrafię przybrać więcej niż jedną formę i im wcześniej do tego przywykniesz, tym lepiej dla ciebie. - Zamilkł na chwilę, rozważając, jakie skutki mogłoby przynieść gadulstwo dziewczyny. - Ahh, radziłbym ci również nie wspominać tego słowa przy żadnym z czarodziejów. Dla kogoś mogłoby to się skończyć naprawdę fatalnie.
Odczekał chwilę, by dziewczyna zinterpretowała słowa jak chce, po czym uniósł rękę. Nad otwartą dłonią zmaterializowała się kula połyskującej zielonkawo energii, która rzucała delikatną poświatę na otaczające ich leśne półcienie.
- To co? Pomóc ci? - zaoferował. Chętnie by się z nią jeszcze chwilkę podrażnił, ale czas ich powoli zaczynał gonić. Słońce sięgało zenitu. - W międzyczasie być może opowiesz mi nieco więcej o sobie? Na przykład: co takiego robi zarządczyni biblioteki miejskiej w... Turmali?
"Bo w końcu ileż można czytać jedne i te same książki?" pomyślał, uśmiechając się krzywo pod nosem.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Z wywodów Darshesa bibliotekarka rozumiała coraz mniej, za to coraz bardziej zaczęły ją one ciekawić przez co naciskała na druida celem zdobycia dalszych informacji. Niestety Maie który z początku było otwarty i chętnie dzielił się z Winką swoją wiedzą, niespodziewanie uznał że tajemnice które sam posiadał, mogą okazać się dla niej niebezpieczne i lepiej zrobi zachowując je dla siebie. A jeszcze przed chwilą rozpoczął wywody na temat sposoby życia druidów ich hierarchii i kręgów wtajemniczenia.
Skryba zastanawiała się czy to nagła zmiana stanowiska nie wynikała przypadkiem z faktu iż Darshes poczuł się niczym na przesłuchaniu i nagle postanowił zachować ostrożność. Nie zamierzała rezygnować tak łatwo z szansy na uzyskanie cennych informacji. Musiała tylko zrobić coś aby odzyskać zaufanie druida. Póki co nie miała jednak pojęcia w jak powinna postąpić.
- Chyba widzisz że radze sobie świetnie. – Skwitowała ironicznie propozycję pomocy z rąk mężczyzny. – Myślę że te wrogie mi rośliny uschną równie szybko jak zakwitły i dojrzały, a wtedy będę wolna.
Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć bibliotekarki robią mnóstwo ważnych i pożytecznych rzeczy. Gromadzę księgi, dbam o nie, naprawiam, kataloguję, archiwizuję i udostępniam zainteresowanym. Jako skryba spisuję też bieżące wydarzenia dotyczące królestwa, weryfikuję wiedzę zawartą w księgozbiorach, poszerzam ją o nowe zagadnienia, a także zabiegam o nieustanny rozwój miejskich archiwów poprzez wymianę z innymi miastami. Wspieram również rządzących w przypadku gdy ci potrzebują sięgnąć do zgromadzonych w bibliotece informacji, wypisuję wszelkiego rodzaju kwity, zezwolenia i upoważnienia, umożliwiające funkcjonowanie miasta, a w wolnych chwilach czytam lub tworze lekturę mniej naukową, a bardziej związaną z przyziemnymi sprawami mieszkańców. Od casu do czasu zdarza mi się też zabłądzić w okolicznych puszczach i walczyć z gigantycznymi dzikami. – Winka nie miała dystansu do swojej pracy. Traktowała ją niezwykle poważnie. Uznała jednak że lepiej zrobi jeśli nie przyzna się do tego przed Darshesem, a najlepszym na to sposobem zdaniem skryby było pokazanie iż potrafi żartować z własnego stanowiska.
Mimo wszystko bibliotekarka nie była w nastroju do zabawy. Wyczuwała niechęć druida do magów, co w znacznym stopniu burzyło jej plan działania.
- To się nie może udać. – Oświadczyła siadając zrezygnowana na ziemi. – Ten mag. Zoglif. Myślałam że to ty będziesz w stanie się z nim dogadać, przemówić mu do rozum i poprosić o pomoc. Bo mnie to on akurat nie znosi. I z wzajemnością. Podobnie zresztą jak większość magów. Zawsze gdy pojawia się taki w bibliotece żąda sobie udostepnienia całości budynku. Bo niby musi pracować w ciszy i spokoju. I na nic nie zdają się tłumaczenia że to jest miejsce mojej pracy jak również moje mieszkanie. Nie pomaga też argumentacja że z moją pomocą dużo szybciej odnajdzie to czego szuka. Zwykle dyskusja kończy się krótkim „wynocha” a im bardziej protestuję tym ostrzejsze są groźby z ich strony. – Winka nie miała pojęcia dlaczego zdecydowała się wyjawiać przed Darshesem tą historię. – A nie dodałam wcześniej że bibliotekarki znają się na bardzo wielu rzeczach. Na przykład na konstruowaniu mechanizmów. Takich które potrafią przewrócić cały regał jeśli zdjąć z niego nieodpowiednią książkę. Po tamtym wydarzeniu wiem już że lepiej nie zadzierać z magami. – Wiedziała również że ktoś taki jak Zoglif, bez względu na to jaką mocą się szczyci, sam nie jest w stanie wydostać się pod sterty przygniatających go półek i papieru, a urażoną dumę pamięta się znacznie dłużej niż kilka siniaków. Pytająco spojrzała w kierunku druida, szukając w jego postawie czegoś co mogło zapewnić ją że jednak warto spróbować i ze Maie jest w stanie przekonać do pomocy nawet kogoś tak nieprzejednanego jak Zoglif.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Typowy czarodziej - mruknął z niechęcią Darshes.
Już niemal kończył. Jeszcze tylko jedno pnącze i...
- Gotowe. - Zerwawszy ostatnią lianę, maie odsunął resztki uschniętego listowia na bok. Parę kolców, które nie zdążyły jeszcze odpaść, zahaczyło o materiał sukni, tworząc nowe rozdarcia. Nie to, żeby dziury w tkaninie wyróżniały się jakoś znacząco spośród tych, których Winka już zdążyła się nabawić. Zresztą, kto normalny idzie w takim stroju do lasu. ON by już wolał latać nago, bądź jako wilk.
- Popatrz na siebie! Jak ty wyglądasz! - Mruknął z nagana, wyciągając listek z jej rudych loków. Tonem i sposobem mówienia starał się naśladować swojego mentora, jednak tak jak i on, Darshes nie potrafił zachować poważnej miny. - Potargane szaty, poharatane ręce, włosy usmarowane błotem i popiołem... Cóż by ludzie pomyśleli! Wyglądasz przecież jak dzikus!
Ni z tego, ni z owego poklepał lekko oszołomioną bibliotekarkę po policzku i parsknął śmiechem.
- Do twarzy ci.
Czym prędzej umknął poza zasięg jej rąk - tak na wszelki wypadek, gdyby zechciała go jednak udusić. Robiąc parę kroków w tył, znowu pokazał, że spacer przez dzicz nie stanowi dla niego żadnego wyzwania, a pnącza i korzenie wcale mu nie przeszkadzają. Zatrzymawszy się po chwili, zlustrował okolicę krytycznym wzrokiem i mlasnął z niesmakiem.
- Nie przejmowałbym się tym teraz. - W cichym głosie druida słychać było lekkie znudzenie, a być może nawet początki irytacji. Pewne rzeczy po prostu nigdy nie układały się mu tak, jakby sobie tego zażyczył i wszystko pieprzyło się w najważniejszym momencie. - Wejdziemy tam i po prostu zażądamy odpowiedzi. Jeśli zaś ich nam nie udzieli... zadynda na blankach głową w dół, a my przetrząśniemy jego siedzibę. Calusieńką. Każde laboratorium, bibliotekę czy prywatną komnatę. Zrobimy mu tam taki burdel, że sam wyjawi nam wszystkie informacje. Bylebyśmy tylko zniknęli.
Nie miał zamiaru wspominać jej, że istniały skuteczniejsze sposoby wyciągania informacji, ani że mag siak czy tak wyląduje na tych piekielnych blankach - żywy bądź martwy. Wybór będzie jego.
Poczekał jeszcze chwilę, aż Winka się nieco ogarnie, po czym ruszyli w dalszą drogę.
- Mówiłaś, że udostępniasz innym swoją wiedzę... - Przynajmniej był pewien, że jakoś tak to formułowała. Właściwie, dziewczyna mogłaby mu udzielić odpowiedzi na parę nurtujących go pytań. - Wiesz coś może na temat rodu Iriadel? To czarodzieje, a przynajmniej większość z nich włada silną magią. Albo może znasz jakieś historie dotyczące Rabsodii? Szczególnie interesują mnie te, które opowiadają o barierze chroniącej miasto.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Sugestia druida sprawiła że Winka nagle z dużym zainteresowaniem przyjrzała się sprawie swojego obecnego wyglądu. Szybko zdała sobie sprawę iż walkę z naturą przegrywała na każdym polu. Jej suknia wyglądała fatalnie. Porozdzierana przynajmniej w kilkunastu miejscach, ubrudzona, pełna igliwia, liści i szyszek, nadawała sie już tylko i wyłącznie na ścierki do mycia. Rzecz jasna bibliotekarka nie mogła sobie pozwolić na luksus zakupienia nowego stroju, więc będzie musiała podjąć próbę przyprowadzenia tego wszystkiego do porządku, nawet jeśli oznaczało by to wyczesywanie z lnianej tkaniny wszelkiej nagromadzonej obecnie roślinności. Będzie miała szczęście jeśli upora się z tym w ciągu tygodnia. Zadziwiającym był już sam fakt że jej obecne odzienia w dalszym ciągu trzymało się wątłego ciała skryby.
Z wysiłkiem powstrzymała łzy i odsunęła d siebie moment całkowitego załamania. Jeśli miała coś jeszcze, czego przyroda nie zdążyła jej odebrać, to była to duma i przekonanie o wyższości cywilizacji nad życiem w dziczy.
- To tylko drobna niedogodność z którą zamierzam uporać się gdy wrócimy do miasta. - Odpowiedziała Darshesowi, udając że nie przejmuje się tak błahymi sprawami jak własny ubiór. Jednocześnie poczuła ciepło na swoich policzkach. Odwróciła się tyłem do druida nie chcąc pokazywać mu zawstydzonej twarzy.
Uznała ze lepiej zrobi jeśli zajmie swój umysł czymś innym niż kwestia strojów i tego jak jest odbierana przez obcego mężczyznę. Teraz gdy była już wolna mogła skupić się na czekającym ich zadaniu.
- Dobrze słyszałam? Czy aby na pewno zdajesz sobie sprawę ze mówisz o magu? - Winka nie miała pojęcia w jaki sposób Darshes chce uzyskać od Zoglifa poszukiwane przez siebie odpowiedzi. Mówił z pewnością siebie i przekonaniem jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z jak potężną o wpływową osobą przyjdzie im się spotkać. Poza tym skryba za nie bardzo wiedziała jakie właściwie pytania druid miał na myśli? - Potrzebujemy nie tylko jego odpowiedzi i wyjaśnień, ale przede wszystkim jego poparcia i kontaktów jakie ma na dworze w Turmalii. A wieszając kogokolwiek nie uzyskamy nic poza przepustką do miejskich lochów. - Usiłowała protestować.
Być może Darshes miał swój własny plan w który nie zamierzał jej wtajemniczać.
- Jestem gotowa. Możemy ruszać. - Powiedziała bibliotekarka, skończywszy zbierać porzucone na ziemi rzeczy. Czakała na ruch druida jako ze sama nie była w stanie kreślić kierunku który zaprowadziłby ich do miasta. - Mam w swoich zbiorach trochę danych na temat Rabsodii, jeśli jesteś zainteresowany to moim obowiązkiem jest udostępnić ci odpowiednie lektury. - Odpowiedziała.
Wpuszczenie druida do swojej świątyni nie wydawało się Wince dobrym pomysłem, jednak zobligowana była trzymać się zasad. Jeśli Darshes liczył na to że po prostu udzieli mu informacji na temat tego co jest zapisane w księgach to sporo się mylił. Jej praca nie polegała na tym aby wyręczać innych z obowiązku czytania a jedynie ułatwiać im poszukiwanie właściwej lektury. Jedynie sam władca był z powyższego obowiązku zwolniony, mając prawo oczekiwać odpowiedzi na swoje pytania. A druid jeśli chce zdobyć wiedzę będzie musiał się do tego przyłożyć. Z nieukrywaną satysfakcją Winka zaczęła rozmyślać w jaki też sposób maie poradzi sobie w obcej mu rzeczywistości. Miło było chociaż w przez chwilę móc wyobrazić sobie ze ich rolę sie odwracają.
- O ile oczywiście masz w sobie tyle odwagi. - Stwierdziła z uśmiechem na twarzy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Z natury jestem tchórzem. - odparł maie z krzywym uśmiechem, zakładając ręce na wysokości piersi. - Wole wbić sztylet w plecy, niżeli walczyć twarzą w twarz.
"Przepustka do lochów, co?" zachichotał w duchu druid. Oj tak! Takie przeżycie musiałoby być dla dziewczyny straszne. Zimny kamień, nędzne żarcie, szczury i smród... Tak to przynajmniej opisywał Arcydruid. Darshes nie miał pojęcia, w jaki sposób takie zabezpieczenia mogłyby zatrzymać potężnego maga, że o jego własnej rasie już nie wspominając. Inna sprawa miała się oczywiście z magami, ale druid był na tyle arogancki, by wierzyć, że podoła niemal każdemu magowi... To jest, jeśli zachowa ostrożność.
Ruszyli w dalszą drogę. Jedno za drugim przedzierali się przez puszcze, tarasując sobie drogę magią, od czasu do czasu obchodząc również co bardziej uciążliwą przeszkodę. I choć początkowo podróżowali w ciszy, odgłosy lasu szybko zaczęły nużyć maie. Szaleńczo powolne drzewne myśli rozciągały się na niemal całe minuty, a nagłe i gwałtowne zrywy ptasich emocji wprowadzał tylko chaos. Wkrótce stwierdził, że - O ironio! - woli wysłuchiwać pełnych ludzkiej arogancji słów Winki, niż uczestniczyć w tym leśnym bełkocie. Kluczowym argumentem za dziewczyną było to, że po prostu uważał jej opinie za bardziej zabawne.
Na przykład te o magach.
-Skoro tak bardzo boisz się wylądować za żelaznymi prętami, mogę chyba obiecać, że postaram się być grzeczny. - Jakoś słabo zabrzmiała ta obietnica i, nawet dla uszu druida, całkowicie nieszczerze. Mógł SPRÓBOWAĆ się powstrzymać, ale czy się powstrzyma? To już zupełnie inna kwestia. - Pragnę ci jednak przypomnieć, że ja dalej uważam, że nie stało by się nic złego, gdyby jedno lub dwa miasta ludzkie zniknęły z powierzchni Alarani. Tak więc gdy negocjacje zawiodą, robimy po mojemu.
Coś go jednak jeszcze zastanawiało w wypowiedzi Winki. Coś, co już jakiś czas nie dawało mu spokoju. Chodziło o jej strach przed wszystkim, co nienaturalne. "Nie. Wszystkim, co nieznajome..." poprawił się w myślach. Czy miało to związek z wilkami, czy z magią, czy nawet z istotami pokroju jego samego, dziewczyna zawsze starała się od wszystkiego odgrodzić. Maie nie istnieją. Wilki to tylko wygłodniałe bestie. Drzewa są jak kamienie, z tą różnicą że rosną i da się z nich zrobić papier. A na dokładkę magowie to przerażające istoty, przy których trzeba siedzieć cicho, bo...?
No właśnie, Darshes sam nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie. Dla niego magowie to tylko przerośnięte gobliny, które poza opanowaniem magii, przez przypadek nauczyły się czytać i pisać. I choć miał na to fizyczne dowody, jakoś nie mógł uwierzyć, że pomiędzy uszami mają coś więcej, niż tylko twarz i kępkę włosów.
- Ekhm, czy miałaś w przeszłości styczność z magią? Nie w książkach czy oglądając pokazy na jarmarku. - Starał się wyjaśnić swoje pytanie najlepiej jak umiał. - Czy ktoś na ciebie kiedyś rzucił jakieś zaklęcie? A może sama próbowałaś je rzucić? Co w ogóle myślisz na temat magii?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Zbliżali się do miasta. Leśne gęstwiny nareszcie przestały dusić bibliotekarkę, powoli ustępując miejsca coraz to szerszym ścieżkom, traktom i polom uprawnym. Winka uznała ze jej humor poprawia się proporcjonalnie do zwiększającej się odległości między sąsiednimi drzewami. Powrót do cywilizacji zdawał się być lekiem na wszelkie nieszczęścia, przebyte trudy i męki, a widok pierwszych zabudowań sam w sobie był w stanie ukoić fizyczne i psychiczne zmęczenie skryby.
Wyglądała jak strach na wróble i tylko wąska linia dzieliła ją od popadnięcia w obłęd, ale najważniejsze było to że się nie poddała i zdołała przeżyć. Właśnie dokonała najbardziej niezwykłego wyczynu w swoim dotychczasowym żywocie, a myśl ta dodatkowo budowała jej nastrój. Początkowo bibliotekarka zapewniała siebie ze jej noga nigdy więcej nie postanie w dziczy, bojąc się nawet odwrócić, z obawy czy drzewa za nią nie podjęły pościgu, jednak w miarę jak wzrastało jej poczucie bezpieczeństwa, zaczęła snuć nieco inne plany. Stać ja przecież na to by spojrzeć w kierunku lasu i z dumą pokazać mu swoje zwycięstwo, a być może stać ja również na to by kiedyś, w bardzo odległej przyszłości powtórzyć swój wyczyn…
Im bliżej byli miasta tym bardziej Winka stawała się rozmowna i otwarta. Nawet na druida zaczęła spoglądać z dużo większą życzliwością. Teraz, gdy wreszcie wydawało jej się ze potrafi sama odnaleźć drogę powrotną, nie tylko przestała wlec się za Darshesem niczym skażana na chłostę, ale dorównywała mu kroku, zachęcając do szybszego marszu.
- Zawsze jak tańczę zaczyna padać deszcz. – Udzieliła odpowiedzi druidowi, chociaż nie do końca wiedziała czy właśnie o taki rodzaj magii dopytywał się Darshes. – Nawet w pomieszczeniach, co jest bardzo ale to bardzo krepujące. Nie potrafię tego wyjaśnić ani tym bardziej określić skąd się wzięło, chociaż przeprowadziłam w tym kierunku niezliczoną ilość badań. A wszystkie one nie dały mi nic więcej poza odpornością na przeziębienia. Bo nie mówię tu o małym deszczyku ale o prawdziwej ulewie. Może dlatego moje życie towarzyskie jest tak „bujne”. Raz jeden zaproszono mnie na przyjęcie w pałacu gdzie pewien arystokrata poprosił mnie o wyjście na parkiet. Nie wiem co nim kierowało. Zwykle udaje mi się przetrwać podobne wydarzenia pozostając przyklejoną do ścian lub chowając się po kątach, ale akurat wtedy los sobie ze mnie zadrwił. Nie mogłam mu odmówić, nie urażając przy tym lordowskiej dumy, a jakoś zemdleć na potrzebę chwili również mi się nie udało.
Bibliotekarka zrobiła przerwę pozwalając by wyobraźnia druida dopowiedziała resztę. Nie miała pojęcia dlaczego zwierza się obcemu mężczyźnie i ile w ogóle kogoś takiego jak Darshes może obchodzić jej historia. Być może paplała byle co dlatego iż czuła się niepewnie i chciała zając swoje myśli czymkolwiek. Denerwowała się czekającą ich wizytą u Zoglifa a niepewność tą potęgowała jeszcze możliwa reakcja druida w sytuacji gdy mag im odmówi.
- Na szczęście po wszystkim nikt jakoś nie powiązał rozegranych na bankiecie wydarzeń z moją osobą, a dochodzenie zamknięto bez wskazania sprawcy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes spróbował to sobie wyobrazić.
Wielka sala. Marmurowe ściany pokryte złotem i szkarłatem. W odstępie paru stóp ze ścian wyłaniały się olbrzymie lampiony, z których emanowało magiczne światło. Rzucały one mistyczne barwy na ciężkie stoły, uginające się pod smakowicie wyglądającymi potrawami i dzbanami wina oraz miodu. Stoły, rozsunięte pod ściany, tworzyły na środku pomieszczenia wolną przestrzeń, po której wytworne pary sunęły z wdziękiem w skomplikowanym, aczkolwiek pięknym układzie tanecznym. Daleko w tyle, na podwyższonej platformie do której prowadziły trzy wysokie schodki, siedziała królewska rodzina. Siwowłosy mężczyzna o krótkiej ale elegancko przystrzyżonej brodzie i w pozłacanym diademie na skroniach, smętnie przyglądał się tańczącym. Jego wzrok od czasu do czasu uciekał w stronę małżonki. Ona, w sukni o stonowanych kolorach, z władczą miną i czujnym spojrzenie, lustrowała każdego z gości, oceniając i zapamiętując sobie tylko znane informacje. Po obu ich stronach stały mniejsze fotele - swego rodzaju troniki. Były bardziej pstrokato ubrane od swych formalnych odpowiedników, a wprawione w mahoniowe obramowanie klejnoty, jasno połyskiwały w ferii barw i świateł.
W kontraście do tego wszystkiego, gdzieś przy rogu sali stała dziewczyna o rudych włosach. Jej jasna skóra, choć nie była tu niczym niezwykłym, zdradzała jak niewiele słońca zażywa jej właścicielka. Długa suknia była gustowna i elegancka, ale w otoczeniu takiej ilości bogactwa, brak klejnotów czy wszywanych złotem wzorów sprawiał, że wyglądała skromnie i dość ubogo. Jej twarz, choć podszyta zmęczeniem, emanowała nieskrępowaną wręcz ekscytacją, a uśmiechy - których niestety Darshes nie mógł sobie wyobrazić - ściągały na Winkę spojrzenia arystokratów. Jeden z młodszych lordów, którzy przyszli na bal bez pary lub w poszukiwaniu partnerki, ośmielony winem bądź szampanem, w iście rycerski sposób poprosił bibliotekarkę do tańca.
Scena się zmieniła.
Kryształowy kandelabr, zwisający z pięknie wymalowanego sufitu, przykryły chmury. Ciężkie, szaroczarne obłoki, niczym kłębiący się wir, rozprzestrzeniały się nad tłumem gości w miarę, jak Winka wykonywała kolejne kroki, obroty czy przejścia. Na początku nikt tego nie zauważył. Ludzie, zbyt zajęci tańcem lub rozmowami, nie zwrócili uwagi na zapadający nad nimi cień. Jednak kolejne kilka nut przyniosło ze sobą wodę. Krople, skapujące pojedynczo ze sklepienia, najpierw zwróciły uwagę kilkorga dzieci. Te z otwartymi ustami wpatrywały się w burzowe chmury, wskazując je małymi paluszkami. Rozległy się zająknięcia i okrzyki zachwytu, a krople wkrótce przerodziły się w mżawkę. Ktoś krzyknął. Tańczący stanęli, a orkiestra ucichła. Mroczne obłoki zawirowały i rozpłynęły się w powietrzu, pozostawiając za sobą jedynie zmokłych błękitno-krwistych.
Darses parsknął śmiechem.
- Dolałaś im? - Nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, a słowa owe wypowiedział z nutą rozbawienia przemieszanego z niedowierzania. I choć wyobraził to sobie dosłownie przed chwilą, naprawdę żałował, że nie był świadkiem owego zdarzenia.
Jak gdyby w reakcji na dobry nastrój druida, świat wokół zaczął rozkwitać. Wypływająca z ciała, niewidzialna dla normalnego oka magia, wsiąkała w grunt oraz każdą żywą istotę w promieniu kilkudziesięciu sążni. Zaorane i obsiane pola, ciągnące się wzdłuż głównego traktu, momentalnie zazieleniły się od kiełków, nieśmiało wyglądających spod wilgotnej gleby. Efekt ten był na tyle dostrzegalny, że nieprzyzwyczajone do takich cudów oczy wieśniaków wybałuszały się z niedowierzania na ten widok. Naga skała po prawej, choć do tej pory wykorzystywana jak kamień milowy, zarastać poczęła mchem, przysłaniając wyrzeźbione nań liczby. Gdzieś w oddali, przy odległym budynku - stanowiącym zapewne peryferia miejskie, bądź dom któregoś z tutejszych rolników - zaszczekał radośnie pies, z wesołym akompaniamentem krów i świń, a także starej szkapy.
Innymi słowy zrobiło się żywo i głośno.
- Kryjesz w sobie więcej niespodzianek, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać! - sapnął z niedowierzaniem Darshes, niepomny na zachodzące zmiany.
"Ale zaraz, zaraz..." napomniał się w duchu druid. "Dziewczyna mogła równie dobrze zmyślić tę historyjkę na poczekaniu." Nie widział jednak żadnych powodów, dla których miałaby to robić. Sama zaś myśl o mokrych bufonach wprawiało go w niesamowicie dobry nastrój. Jak to mówią? Człowiek wierzy w to, w co chce uwierzyć, nie? Zresztą... Wyczuwał przecież w dziewczynie moc. To chyba dostateczny dowód!
Zmarszczył brwi i podniósł głowę. Wcześniej nie wyczuwał przecież od niej żadnej magi...
- Jasna cholera.. - Potok przekleństw wymknął mu się z ust, gdy zorientował się, że to nie Winka, a on sam stał się magiczną fontanną. Wypływające z niego strumienie energii zmieniły ich otoczenie w sposób drastyczny. Nie znał się na rolnictwie, ale gdyby miał zgadywać, to o cały sezon.
Pośpiesznie odciął dopływ magi ze swojego wnętrza, odkrywając równocześnie ze zdumieniem, że niewiele jej tak naprawdę zużył. Przeklinając swoją nieostrożność, rzucił przepełnione strachem spojrzenie w kierunku Winki i zbladł jeszcze bardziej. Jej ciało nie nosiło śladu nawet najdrobniejszych ran.
Przełknął ślinę.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Ku swojemu zdziwieniu Winka zdała sobie sprawę że wędrówka z Darshesem przysparza jej wiele powodów do radości. Natura wreszcie przestała pastwić się nad losem bibliotekarki, a świeże powietrze nie wywoływało już zawrotów głowy, a wręcz przeciwnie dodawało ochoty i sił do dalszego wysiłku. Skryba nie czuła zmęczenia trudami podróży, a prowadzona rozmowa z druidem wydawała się swobodna i zabawna. Winka nieświadomie przyznała przed sobą ze obcowanie z przyrodą sprawia jej przyjemność i mogłaby więcej czasu poświęcać takiemu sposobowi na życie.
- Rzeczywiście dolałam. - Odpowiedziała na uwagę Darshesa. - Prawdopodobnie jestem jedynym mieszkańcem Turmalii który wylał na parę królewską wiadro wody i któremu uszło to ... no nie, na pewno nie mogę powiedzieć ze na sucho. Ale przynajmniej bez konsekwencji. - Zaśmiała się bibliotekarka.
Skryba była tak zaaferowana zmianami jakie zachodziły w niej samej, że niewielką uwagę poświęcała licznym zmianą jakie druid wywoływał w otoczeniu. Moc Darschesa sprawiała ze kwitło nie tylko wszystko to co rosło wokół drogi którą wędrowali, ale także wszystkie nasiona i fragmenty roślin jakie Winka nieświadomie zebrała na sobie w czasie swoich leśnych wojaży. Nagle bibliotekarka chwyciła sie na tym że wyplątuje z swoich włosów zielone liście i pąki kwiatowe, a rozrastające sie gałęzie zaczęły uwierać ją w plecy.
- Chyba stanowię również idealny podkład dla wszystkiego co rośnie - Dodała złośliwie, otrzepując przy tym rękawy swoje sukni, gdy wreszcie dotarło do niej jak wielkie zmiany zaszły w miejscu w którym właśnie stali. Wszystko wokół aż kipiało pełnią życia i kolorów. Bibliotekarka ujrzała dojrzewające zboża, drzewa o niezwykle intensywnej zieleni, zupełnie niepasującej do tej pory roku, kwitnące łąki oraz olbrzymich rozmiarów warzywa i owoce, a wszystko to w gigantycznym kontraście do szarej i ponurej przyrody jaką dostrzegała w oddali. - A może nie ...
Nagle zaczęła dostrzegać Darshesa w zupełnie innym świetle niż dotychczas. Jeśli to druid był źródłem tego wszystkiego, to był on również dokładnie tym co mogło uratować świat przez zgnilizną, rozpadem i zepsuciem jakie uosobiły istoty z którymi przyszło im walczyć w garbarni. Być może szukanie pomocy u maga nie było dobrym pomysłem. Żaden czarodziej ani człowiek nie miał w sobie takiej mocy tworzenia i rozkwitu jaką skryba obserwowała obecnie. Paradoksalnie to ten który tak nie znosił ludzkości wydawał sie obecnie jej największa nadzieją.
Bibliotekarka nie zdążyła podzielić się swoimi spostrzeżeniami z druidem jako że wkrótce wybiegł im na przeciw farmer wraz z żoną. Mężczyzna zaniepokojony nietypowym zachowaniem się swojej trzody oraz cudami jakie dokonywały się na jego polu, biegł co sił w ich kierunku raz za razem przewracając sie na ziemię.
- Olaboga, stara patrzaj ino na te dynie! - Krzyczał człowiek, błądzącym wzrokiem próbujący ogarnąć to co widzi przed sobą - Tosz to olbrzymy. A buroki, jabłka i grusze. Jakie wielkie. Jak to możliwe? Cudy nad cudami. Co tu się dzieję? Skąd to wszystko? O matko obfitości i wszelkiego życia! - Nieoczekiwanie dla bibliotekarki, gdy tylko chłop znalazł się w ich pobliżu, klęknął przed Winką bijąc pokłony na wszelkie znane sobie sposoby. Skryba która rozpaczliwie usiłowała wymyślić sposób w jaki mogłaby wytłumaczyć druida z wszystkich zmiana jakie właśnie dokonały się na polu, nawet nie zdawała sobie sprawy iż sama wygląda niczym matka natura, a ilością zieleni wyrastającą z jej włosów i ubrania mogłaby śmiało konkurować z niejedną driadą.
- Że niby jak? - Spytała głupio.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Naiwnością była nadzieja, że niekontrolowana magia nie przyciągnie uwagi wścibskich oczu. Szczęściem jednak, należały one do osób, które nie tylko nie zrozumiały zmian, ale które również ślepe były na ich źródło. Płomień magii dogasał, zauważony jedynie przez Winkę. Ta jednak, stając się obiektem adoracji, nie zdążyła wypowiedzieć żadnego z kłębiących się w jej głowie pytań czy domysłów . Z zaciekawieniem i nutą rozbawienia Darshes przyglądał się dziewczynie, starającej wyplątać się z tego bagna.
Wciąż będąc na kolanach, wieśniacy składali na przemian dziękczynienia, to wznosili modły ku osobie bibliotekarki, niepomni na jej słowa i czyny. Wierzyli w to, w co chcieli uwierzyć. Ich prosty i naiwny styl życia sprawiał, że każdą drobnostkę traktowali jako cud, a każde sprzyjające okoliczności jako dar od przychylnych bóstw. Stawiało to ich również niemal na samym marginesie ludzkiego społeczeństwa. Nie licząc żebraków i niewolników, człowiek nie mógł już niżej upaść.
"Och, ci z miasta zapewne tak tego nie widzą." upomniał się w duchu, ruszając wreszcie z miejsca. Kroki miał stosunkowo ciche, choć jakiś niewidoczny, metalowy element ubioru pobrzękiwał wesoło wśród fałd tkanin. Zbliżając się od tyłu do wieśniaków, swój wzrok utkwił w Wince. Ciekawiło go, jak ona widzi podziały w ich społeczeństwie. Kto, według niej, gody był politowania, a kto pogardy. "Po ostatnich wydarzeniach, do tej ostatniej grupy zaliczy chyba druidów."
Myśl ta nieco go rozbawiła.
- Las czy wiejska droga, czasem mam wrażenie, że pakujesz się w tarapaty tylko po to, bym cię z nich wyciągał. - Stając za chłopstwem, uniósł rękę nad ich głowy i zatoczył nią niedbale niewielki łuk.
W powietrzu zalśniła zielonkawa smuga. Klęczący mężczyzna zakołysał się sennie, a kobieta przetarła leniwie oczy. Ich głosy umilkły nagle, a oczy stały się szkliste. Wytrwali oni jednak w obecnej pozycji. Maie zmarszczył brwi. Chyba wyszedł z wprawy. "Takie są efekty zaniechania praktyk" jakby powiedział jego mistrz. Chwyciwszy wiejską parę za czupryny, przesłał magię bezpośrednio do ich ciał, pozbawiając oboje przytomności.
Widząc spojrzenie Winki, skrzyżował ramiona na piersi.
- No co? Uznałem, że tak będzie szybciej. - mruknął, chcąc pominąć większość wyjaśnień. - Mamy ważniejsze sprawy. - Rozejrzawszy się naokoło, nagle uświadomił sobie, że nie widzi nigdzie w pobliżu strzelistej wieży. Bo przecież magowie mieszkają w wieżach, prawda? - To gdzie znajdziemy tego całego Zoglifa?
Miał nadzieje, że nie w centrum jakiegoś ruchliwego miasta, bądź w wieży zamku królewskiego. Sam nie wiedział co gorsze: napierający zewsząd tłum ludzi, czy grupka wystrojonych, zapatrzonych w czubek własnego nosa pawi.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka doskonale zdawała sobie sprawę że nie jest skrybą idealną. W swojej pracy starała się dążyć do perfekcji, jednak pewne cechy jej charakteru sprawiały że nie była w stanie ustrzegać się błędów. Największym nieszczęściem bibliotekarki było roztargnienie i brak podzielności uwagi. Kłopot Winki połgał nie tylko w tym że miała skłonności do uciekania w świat książek i tracenia kontaktu z rzeczywistością, ale przede wszystkim na tym iż za bardzo koncentrowała się na rzeczach błahych i problemach dotykających ją bezpośrednio, przez co nie potrafiła zauważyć wielkich rzeczy rozgrywających się w jej sąsiedztwie.
Na oczach skryby Darshes dokonywał rzeczy niezwykłych. Druid pokazał że potrafi zarówno stymulować wzrost organizmów, pobudzając lub gasząc zawartą w nich energię. Potrafił przyspieszać i zwalniać metabolizm roślin i zwierząt, dokonując przy tym wiele rzeczy które na pierwszy rzut oka wydawały się Wince sprzeczne z naturą. Jednak sama skryba zamiast skorzystać z okazji do przeprowadzenia szczegółowych obserwacji, analiz i wniosków, bardziej zajęta była tym czymś co przyssało się jej do pleców i nie chciało dać się stamtąd usunąć.
Gałązka, lub inna roślinka, która w niewiadomych okolicznościach dostała się za kołnierz tuniki Winki, cały czas uwierała bibliotekarkę w plecy, mimo nadludzkich wysiłków z strony bibliotekarki, akrobatycznych figur, podskoków i prób dosięgnięcia intruza rękoma.
- Oczywiście że wieża Zogrifa znajduje się w centralnej części miasta. – Mówiła Winka nie przestając prowadzić swojej wewnętrznej walki. – Jak inaczej zyskałby tak duży wpływ na wydarzenia w Turmalii? No do kroćset chyba nie dam rady…. Czy mógłbyś mi ulżyć i usunąć to coś? – Poddała się skryba, ustawiając się plecami do druida.
- Mam nadzieję ze zdążymy i że samo miasto wciąż stoi nietknięte. – Kontynuowała Winka – Szczerze mówiąc nie mam żadnego pomysłu na wytłumaczenia faktu dlaczego horda umarlaków miałaby pragnąć zagłady ludzkości? A myślę o tym od rana. Byłam przekonana że celem takich istot jest zachwianie równowagi jaka obowiązuje w przyrodzie i doprowadzenie wszystkiego do rozkładu… O rzesz…. - Bibliotekarka odwróciła głowę, chcąc spojrzeć prosto w oczy Darshesa. Nagle uświadomiła sobie iż być może słowo „równowaga” jest tu kluczem. Zachowanie balansu pomiędzy życiem a śmiercią. Zdaniem druida ludzie robili mnóstwo złych rzeczy mogących zakłócić kruche zależności w naturze, ale nieumarli…. Ich siła destrukcyjna była jeszcze większa. Z drugiej strony zaś byli druidzi czy jak to nazywał Darsches – Maie. Czyż nie tym się zajmował? Pilnowaniem równowagi i naturalnego porządku? To on stał na drodze tego co chciały uczynić bestie z garbarni, a w związku z tym to druid wydawał się oczywistym celem umarlaków. Być może właśnie dlatego stwory pojawiły się w warsztacie elfa, a teraz nie zmierzały do miasta lecz podążały tropem swojej ofiary. Tropem który nawet jeśli zdążyły gdzieś zagubić, to po niezwykle ekspresyjnym pokazie mocy jaki Darshes urządził na okolicznych polach, bez trudu przyprowadził je na cel.
Winka uświadomiła sobie to wszystko dokładnie w tym samym momencie w którym pierwsze z bestii zmaterializowały się wokół niej i druida. Okoliczne pola nagle pokryły tumany gęstego, brązowego pyłu, roślinność wokół zaczęła umierać, a z kłębów powoli wyłaniały się pierwsze z ghouli. Całość wyglądała dość niezwykle. Kurz wokół nich wirował niczym cyklon którego centralną część, oazę ciszy i spokoju, stanowił Darshes wraz z Winką.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Zobaczmy...
Rzeczywiście kilka namolnych gałązek wrosło we włosy bibliotekarki, zaplątując się pomiędzy rude kosmyki. Wyciągnięcie ich nie było łatwe, a już na pewno nie bezbolesne, Winka jednak wytrzymała niedelikatność maie z podziwu godną godnością. A już fakt, że w międzyczasie prowadziła monolog - dzieląc się swoimi przemyśleniami - zasługiwał na pochwałę, niezależnie od jego treści.
Darshes potrząsnął przecząco głową. Nie było sensu przypominać jej, że o ile nieumarli są abominacją, to mimo wszystko nie należą do stworzeń chaosu i z rzadka posiadają inteligencje dostatecznie wysoką, by samodzielnie określić ład czy porządek. To, że nieumarli to zazwyczaj puste, ożywione zwłoki, wypełnione najwyżej głodem i magią, zdawało się wymykać Wince. Cóż, przynajmniej była na dobrym tropie.
Poczuwszy szarpnięcie, Darshes spojrzał ponownie na Winkę, nieświadom, że wcześniej odwrócił wzrok. Ona również mu się przyglądała, a jej spojrzenie przeszywało go oskarżycielsko. Chwilę mu zajęło połączenie tematu jej monologu z obecną sytuacją, a uświadomienie sobie prawdopodobnego toku jej myśli napełniło go gorzkim rozbawieniem.
- Że niby ja..? - Resztę zdania zdusiła fala napływających mdłości, a skronie eksplodowały bólem.
Ciche dudnienie, rozlegające się gdzieś na tyłach umysłu druida, przybierało na sile z każdą mijającą chwilą. Powietrze uleciało z płuc, pozostawiając po sobie zimną pustkę, która zaczynała się gdzieś w trzewiach i sięgała każdego zakamarka w jego ciele. Myśl: "Co za idiota używa magii na taką skale?", pojawiła się równocześnie z inną: "Cholernie potężny nekromanta!"
Sycząc, kuląc się i stając złapać oddech, Darshes nie zauważył zatrzaskującej się nad nimi pułapki. Rycząca ściana wiatru, unosząca ze sobą piach, pył i kurz, zwróciła jego uwagę dopiero wtedy, gdy nudności ustały. I choć się wyprostował, zaczerpnąwszy głęboko tchu, nie dane mu było nacieszyć się świeżym powietrzem. Nozdrza momentalnie wypełnił mu odór zgniłego mięsa,a w ustach poczuł smak krwi. Jednocześnie tysiące słabo słyszalnych głosów, odezwało się chórem w umyśle maie, falami wznosząc się i opadając z szybkością pędzącego górskiego kota.
Nie trzeba było długo czekać na komitet powitalny. Pierwsze sylwetki wyłoniły się zza burej zasłony, niczym postacie z najgorszych ludzkich koszmarów. Poskręcane i nadjedzone, ghule wpatrywały się w nich pustymi oczodołami. Ich ruchom brakowało zgrabności - co mogło być efektem wielu brakujących mięśni i równie mnogiej ilości wystających kości -co oczywiście nie przeszkadzało armii umarłych zaciskać kręgu. "Pff, jak gdyby piaskowe tornado nie było dostateczną pułapką." Krok przed ożywieńcami postępowało spaczenie. Była to gęsta fala miazmatu, która emanując purpurowo-czarną poświatą, wysysała życie ze wszystkiego, co stanęło na jej drodze.
- Nie pozwól by cię dotknęła! - Wrzasnął do Winki przez ramię, odskakując przed wolno poruszającym się kłębem mrocznej mgły. Co prawda, według jego wiedzy, miazmat nie zabijał istot rozumnych od razu, jednak Darshes wolał nie wypróbowywać tej teorii. Przynajmniej nie na sobie.
Rozglądając się dookoła, spróbował ocenić ich sytuację. Byli w potrzasku, osaczeni, bez możliwości odwrotu. Jedyna droga na zewnątrz prowadziła ku górze, przebijając się wzdłuż oka cyklonu, lub pomiędzy wymiarami. Było ich czworo: troje ludzi i jeden maie, z czego dwójka całkowicie nieprzytomna. Ghule zbliżały się powoli, acz nieubłaganie. Nie wyczuwał od nich głodu, co jeszcze nie znaczyło, że nie mają zamiaru się nimi posilić.
Skupiwszy magię, uwolnił ją na zewnątrz, otaczając ich szmaragdowym polem siłowym. Było to oczywiście rozwiązanie tymczasowe
- Moja magia spowolni postęp miazmatu, ghuli jednak nie powstrzyma! - wrzasnął, by przekrzyczeć ryk wiatru. - Jak masz jakieś pomysły to się nie krępuj!
        
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka z przekąsem pomyślała że jej ostatnie koszmary zwykły mieć w sobie nutkę ironii, co wcale nie czyniło je mniej strasznymi. Już sama w sobie sytuacja w której jest się otoczoną przez bandę gnijących bestii, była wystarczająco przerażająca i w zupełności mogła wystarczyć by serce skryby wyskoczyło z jej piersi. Jednak los uznał że dla bibliotekarki horda ghouli to za mało i aby ubarwić sytuację postanowił że jedyna osoba w której Winka mogła pokładać nadzieję na ocalenie, otwarcie przyznała iż czaka na to aż ona wymyśli coś co uchroni ich przed niebezpieczeństwem.
- Pomysł?! Ja?! No proszę ciebie. - Niedowierzała skryba. Jedyny pomysł który aktualnie przychodził jej do głowy to krzyczeć na całe gardło w nadziei aż ktoś ich usłyszy i przybędzie z pomocą. - Niby co mam zrobić? Dlaczego nie powiesz że potrafisz latać, zmienić sie w bestię, ściągnąć nam jako pomoc tłumy zwierząt albo wykorzystać silę roślin? Te pnącza mogłyby zrobić coś więcej niż tylko wiązać bibliotekarki. - Upominała się Winka, jednak widząc skupienie i determinację na twarzy Darshesa, zrozumiała ze druid nie żartuje i rzeczywiście daje z siebie tyle ile może.
A ona w takich sytuacjach była bezradna. Nie miała na swoja obronę nic poza ciężką książką i własnym umysłem. Jeśli to inteligencja Winki miała ich uratować to praktycznie byli zgubieni. Skryba nie potrafiła się skupić. Z nadzieją spojrzała na leżących na ziemi farmera wraz z żoną. Ci dwoje przynajmniej nie przeszkadzali. Kobieta miała przy sobie kosz z świeżo upraną bielizną. "Świetnie na pewno mi się to przyda" uznała bibliotekarka. Ekwipunek mężczyzny wlał nieco więcej otuchy w umysł skryby, ale dokładniejsza analiza szybko zweryfikowała te poglądy. Stara siekierka, pordzewiała i uszkodzona w tylu miejscach iż spokojnie mogła uchodzić za zombie wśród swoich pobratymców, a ponadto bat do powożenia końmi. Wyobraźnia Winki niemal natychmiast podsunęła dziewczynie widok jej samej chłostającej pejczem kolejne umarlaki. Przynajmniej Darshesowi było pisane umrzeć z uśmiechem na ustach.
Rolnik miał przy sobie coś jeszcze. Cos co z pozoru wyglądało najbardziej niewinnie, a co mimo wszystko było w stanie przykuć największą uwagę skryby. Olbrzymie cylindryczne naczynie do przechowywania i przenoszenia różnego rodzaju cieczy. Początkowo bibliotekarka uznała je za pojemnik na mleko, na tyle solidny by można się nim bronić, jednak gdy tylko podniosła zbiornik, w jej nozdrza uderzyła silna woń alkoholu zmieszanego z kwasem i siarką.
- Obrzydliwe! Jak możesz pić coś takiego! - Spojrzała z wyrzutem na nieprzytomnego mężczyznę. Winka wstrząsnęła sie z wstrętem. Prawdopodobnie miała właśnie w rękach swoją broń, a przynajmniej jej zalążek. Alchemikiem była dość słabym, ale braki talentu nadrabiała zamiłowaniem i ambicją a także sporą ilością fachowej literatury. Nie potrafiła zrobić nic więcej niż farbę, która zresztą zawsze wychodziła jej w jednym i tym samym kolorze, czyli niebieskim, jednak doskonale zdawała sobie sprawę jak zrobić coś co samo z siebie może wybuchnąć lub poparzyć niedoszłego wynalazcę. Miała też przy sobie wszystkie potrzebne rekwizyty.
Bibliotekarka pospiesznie otworzyła zawartość pojemnika. Zapach znajdującej sie w nim substancji niemal zwalił ją z nóg, co w obecnych warunkach przyjęła za dobry omen. Wrzuciwszy do środka cała posiadaną kredę oraz dolawszy do całości odpowiednie rozpuszczalniki, Winka zamknęła denko, zabezpieczyła je pejczem tak aby ciśnienie wewnątrz nie było w stanie samoistnie wyważyć pokrywy, po czym zaczęła rytmicznie potrząsać zbiornikiem chcąc wywołać pożądaną reakcję.
Początkowo nic się nie działo, jednak po chwili temperatura metalowego pojemnika zaczęła rosnąć. Nie chcąc poparzyć dłoni, skryba nałożyła na nie skarpety z kosza chłopki. Musiała sprawić aby mieszanina substancji podgrzała się do granic możliwości. Im wyższa temperatura tym wyższe powinno być ciśnienie samego roztworu. Ostatecznie uznając iż wszystko jest gotowe, Winka wykorzystując starą siekierkę, zrobiła w butli niewielki otwór, pozwalając strumieniowi żrącej substancji z impetem wydostać sie na zewnątrz. Teraz wystarczyło tylko kierować ową ciecz na kolejne ghoule patrząc jak kwas trawi fragmenty ich ciał.
Zadowolona z siebie Winka spojrzała w kierunku druida.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość