Turmalia[ Centrum ] Rebelia w Turmalii

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Gotlandczyk w ciszy i skupieniu słuchał tego co mówił Jorge, z ciekawością przysłuchując się barwie jego głosu oraz interpretując słowa, próbując tym samym zgadnąć co wtedy szermierz musiał czuć, a na końcu porównując z samym sobą.
- Nie możesz? – Szatyn uśmiechnął się niezauważalnie. – Ależ skąd, mości szlachcicu, z chęcią ci opowiem, skoro tak bardzo cię to ciekawi. Zresztą… Co „nie”? Pierwsze życie przepuściłeś między palcami w wieku siedemnastu lat, nieumyślnie, podczas pojedynku, po części na skutek braku całkowitej kontroli emocjonalnej? Jeżeli chcesz wiedzieć jak było ze mną, w porządku, mogę ci opowiedzieć. Ja pierwszy raz pozbawiłem człowieka życia w wieku piętnastu lat, a tak dokładniej w umówionym dniu mającym być moimi piętnastymi urodzinami. Do tamtej chwili walczyłem z ludźmi więcej razy niżbym potrafił zliczyć, niejednokrotnie doprowadzałem do stanu bardzo ciężkiego, jednak zawsze działo się to podczas walki, a ja… Hm… Chyba od małego nie mam w sobie litości dla wroga i umysłowej bariery, która nakazywałaby mi w danym momencie przerwać. Przestaję, kiedy uznam, że nadszedł tego czas. Jednak kiedy musiałem po raz pierwszy odebrać życie… Zawahałem się i… Wtedy się porobiło. – Szatyn uśmiechnął się na wspomnienie dawnych czasów, a tamtejsze wydarzenia stanęły mu przed oczami, jak gdyby było to wczoraj.
- W moim klanie jest taki zwyczaj, że każdy uczeń który będzie miał piętnaście lat, musi zabić pojmanego wroga klanu, jeńca. Zawsze odbywa się to w dzień urodzin, sprawdzając tym samym czy adept jest na odpowiednim poziomie utrzymującym normę, a jak nie – to ile mu brakuje. Mi się trafił pochwycony podczas walk tubylec z plemienia Warrqo, jeden z lepiej wyszkolonych, dlatego podczas tego wszystkiego pilnował mnie mój nauczyciel.

Szatyn ścisnął mocniej miecz w dłoni i spojrzał na swojego nauczyciela, ze względów bezpieczeństwa zajmującego miejsce po jego prawej. Zazwyczaj nic takiego nie miało miejsca, lecz domniemaną ofiarą Setiana był nad wyraz doświadczony buntownik, stąd nie można było ryzykować. Tubylec znajdował się na kolanach, jednak nie był niczym skuty, śmierć w łańcuchach traktowana była jako poniżająca, nie tylko dla samego zakutego, ale również dla egzekutora. A kto jak kto, ale melmaro byli dumni, ceniący sobie honor ponad wszystko.
- Zetnij mu głowę. – Oświadczył stanowczo melmaro przewodni, obrzucając swojego ucznia tym jego surowym spojrzeniem. – Zabij wroga klanu i pokaż, że jesteś gotowy do prawdziwego szkolenia.
- Tak, zabij mnie! – Tubylec spojrzał na chłopaka i wybuchnął śmiechem. Był to dojrzały, rosły mężczyzna, o kilkudniowym zaroście, długich, czarnych włosach i ognistym spojrzeniu. Nie pochylał głowy, cały czas był wyprostowany, z dumnie wypiętą piersią. – Zabij mnie, kiedy klęczę na kolanach i jestem bezbronny, mając opiekuna przy boku, pokaż jaki to jesteś męski, mały wojowniku.
Pogardliwy śmiech tubylca rozlegał się w całej sali, niezakłócany niczym trwał i trwał. Setian jeszcze mocniej ścisnął rękojeść i zmrużył oczy. Przy sobie miał nauczyciela, ale nie znaczyło to, że było ich tylko trzech. Na kamiennym balkonie pozycję zajmowało kilkunastu następnych Gotlandczyków – tych którzy nie otrzymali żadnych misji -, w tym najważniejsi przedstawiciele klanu.


- Stałem tam, ściskając jak najmocniej się dało miecz, będąc obiektem wielu spojrzeń, kimś od kogo wymagało się konkretnej rzeczy, jednak ja nie mogłem się skupić na niczym poza tubylcem, jego dumną postawą i pogardliwym śmiechem. Nie bał się śmierci, do samego końca był oddany swoim ideałom, gardzący przeciwnikami.

- Nie słuchaj tego plugastwa! – Rozkazał nauczyciel, przejawiając w głosie rosnące zniecierpliwienie. – Zabij go, już!
Szatyn przełknął ślinę, walcząc z całkowitym odrętwieniem. „Praktycznie każdy przechodzi próbę, każde z tych dzieciaków z którymi mam do czynienia daje radę, a ja? Jestem od nich lepszy w każdym względzie, obawiają się konfrontacji ze mną, lecz w piętnaste urodziny udowadniają swoją wartość. Mam być gorszy? Przecież nie obchodzi mnie ludzkie życie, dlaczego się waham?”
- Zabij! – Ryknął melmaro, a Setian odruchowo ruszył do przodu, unosząc w górę miecz i opuszczając go w kierunku szyi buntownika, jednak w połowie uderzenia serce zabiło mu mocniej, a w głowie rozległ się jego śmiech. Skonfundowany próbował postąpić krok do tyłu, zatrzymać rękę, jednak pęd robił swoje. Jedynym co się chłopakowi udało, było zmienienie trajektorii w ten sposób, by trafić tuż obok tubylca. Nagle ten korzystając z okazji złapał szatyna za rękę, pociągnął z całych sił, przez co dosłownie rzucił uczniem, pochwycił jego miecz i wstał, przyjmując pozycję i wpatrując się w melmaro przewodniego, który błyskawicznie dobył miecza.


- Nie potrafiłem tego zrobić. – Szatyn wzruszył ramionami. – Nie potrafiłem wyjaśnić przyczyn swej słabości. W chwili ataku się zawahałem i go oszczędziłem, przez co zostałem rozbrojony, a raczej śmiało można powiedzieć – dałem oręż do ręki niebezpiecznemu wrogowi klanu. Wywiązała się walka, mój nauczyciel i ja – mimo wszystko wciąż w znacznym stopniu ujmujący pozostałym dwóm doświadczeniem – oraz melmaro znajdujący się na balkonie, widzący moją klęskę, jednak nie zamierzający schodzić na dół, wierzący w mojego nauczyciela.
Ostatnie zdanie szatyn wypowiedział głosem sugerującym koniec opowieści, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie było w tym co powiedział momentu pozbawienia kogoś przez niego życia. Gotlandczyk po prostu postanowił, że to na tyle zdradzania samemu z siebie swojej przeszłości, a jeśli Jorge zechce poznać ciąg dalszy, to o niego najzwyczajniej w świecie poprosi.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax zrobił kilka młynków nadgarstkami i wyłamał palce po uwolnieniu rąk z krępującego je żelastwa. Spojrzał na Setiana, lekko ściągając przy tym brwi - odniósł wrażenie, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom, pochodzenie szermierza wyraźnie go uwiera, gdyż po raz kolejny nawiązał do niego, jakby miała to być obelga. Jorge przez moment rozważał, czy nie naprostować jego toku rozumowania, porzucił jednak ten pomysł - szkoda strzępić sobie język.
        - O, wiesz, wcześniej mówiłeś, że nie będziesz dzielił się ze mną swoją biografią, to wolałem przyjąć, że i tego mi nie zdradzisz - wyjaśnił wypowiedziane przed chwilą przypuszczenia. Resztę przełknął bez słowa i po prostu słuchał. Po jego minie widać było jednak, że historia Setiana go zaskakuje. A może wywołuje niesmak? To akurat ciężko było stwierdzić - szermierz patrzył pod nogi albo przed siebie, w twarzy widocznej jedynie z profilu ciężko jest wyczytać cokolwiek, zwłaszcza nocą. ”Szalony kraj, szaleni ludzie. Z tego co mówi Setian wynika, że całe ich życie to tylko walka i zabijanie. Nic dziwnego, że tak źle myśli o Alaranii, skoro tutaj wojownicy to tylko niewielki odsetek społeczeństwa, a reszta poobcinałaby sobie palce, łapiąc miecz nie z tej strony… Cha, wystarczyłoby popatrzeć na Iriana. Intelektualista, który z pewnością jest lepiej wykształcony ode mnie, ale nie dałby rady sam się obronić. Jakim cudem bracia mogą być tak różni?", zastanawiał się Carax. Pamiętał ten krótki okres czasu, gdy razem mieszkali w Efne - Irian nie miał wtedy nawet dziesięciu lat, ale był o niebo poważniejszy, niż jego starszy brat, dobrze się uczył, a guwernera słuchał jak świnia grzmotu. Pewnie obraziłby się za użycie w stosunku do niego takiego określenia, wszak nazwanie kogokolwiek świnią jest uwłaczające, lecz Jorge nie znajdował lepszego określenia - te otwarte szeroko usta, nieobecne spojrzenie niebieskich oczu i delikatne włosy nad czołem, które kręciły się jak u bobasa, wszystko idealnie pasowało. Jednak czegokolwiek szermierz nie mówiłby o swoim bracie, szanował go i byłby w stanie skoczyć dla niego w ogień, nie pozwoliłby też nikomu używać w stosunku do Iriana słów, jakimi sam go raczył, gdy nie było świadków. Co dla wielu osób mogłoby być zaskakujące, bracia utrzymywali kontakt po tym, jak Nicolo wyklął swojego pierworodnego, chociaż ich wymiana listów była sporadyczna i bardzo dyskretna - Jorge nie chciał robić kłopotów nowemu dziedzicowi.
        Chociaż myśli Caraxa niespodziewanie uciekły w kierunku Efne, cały czas nadążał za tym, co mówił do niego Setian. Nadążał i był coraz bardziej zaskoczony, co było widać we wzroku, jaki utkwił w melmaro na zakończenie jego historii. Nie chodziło o to, w jak swobodny sposób szatyn mówił o zabijaniu i jak nie krył się z tym, że nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia - już wcześniej mówił, że jest potworem i kilkakrotnie zdążył już te słowa potwierdzić. Dziwne było jednak to, jak nagle urwał snutą historię.
        - Zwyczaje twojego kraju są dla mnie dość zaskakujące - przyznał Carax spokojnym głosem. - Ale nie oceniam. Niemniej nie odpowiedziałeś jeszcze na pytanie, chętnie poznałbym ciąg dalszy, o ile zechcesz mi go wyjawić.
        W głosie szermierza nie było słychać przekory, nie droczył się - dowie się, co było dalej, to dobrze, nie - to trudno. Najwyżej zapyta o to później.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian dostrzegał zachowanie szermierza podczas jego opowieści, to jak ten był skupiony i chłonął jego słowa, fatycznie zainteresowany tematem. Kiedy wyraził swoją krótką opinię oraz powiedział, że z chęcią usłyszy dalszą część – czego Setian się spodziewał -, melmaro uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Mylisz zwyczaje kraju ze zwyczajami klanu, Jorge. Ale masz rację, nie odpowiedziałem na pytanie, nie byłem pewien czy historia zaciekawi cię na tyle, że będziesz chciał usłyszeć jej resztę. Lecz skoro jednak masz takie życzenie, to chyba mogę kontynuować, czyż nie? Odbiegając od tematu, mam nadzieję, że doskonale wiesz gdzie idziesz, bo chyba nie muszę ci przypominać, że prowadzisz.
Gotlandczyk spojrzał na niebo, było już pełne świetlistych gwiazd, wśród których królował księżyc. Zbliżała się pełnia, a w połączeniu z delikatnymi podmuchami wiatru oraz chłodnym, orzeźwiającym powietrzem – całość prezentowała się naprawdę wybornie.
- Rozpoczęła się walka między dwoma doskonałymi wojownikami, a mimo całej glorii melmaro, nie można było powiedzieć, że tubylec rażąco ustępował mojemu nauczycielowi. Był pełen wigoru i zapału, karmił się chęcią ucieczki, ukaraniem swoich zwycięzców, pokazaniem, że jednak tak nie jest. A ja? Co ja mogłem zrobić? To nie był trening, tutaj łatwo można było zginąć, była to swoista… Lekcja w terenie, jeśli wiesz co mam na myśli.

- Setian, odsuń się! – Krzyknął przewodni do nastoletniego chłopaka, jednocześnie wyginając się tak jak tylko mógł do tyłu i jednocześnie dołu, prawie kładąc się na plecach. Manewr ten był efektownym unikiem, po którym Gotlandczyk odepchnął się jedną z dłoni od posadzki i wyprowadził kopnięcie na udo przeciwnika, zmuszając go do odskoczenia i umożliwienia przeciwnikowi powstanie. Wojownik przybrał klanową pozę, po czym rzucił się do ataku. Tubylec tym razem musiał poradzić sobie w odwrotnej roli, tj. jako broniący się. Na jego twarzy nie było widać już śladu rozbawienia i pogardy, teraz było jedynie zacięcie i wielkie skupienie. Głupotą jest nie doceniać przeciwnika, a walczący zdecydowanie głupcami nie byli. Walka była równa, nie było strony dominującej, nikt nie przeważał, nie wygrywał.

- Dopiero wtedy tak naprawdę przekonałem się dlaczego nasze szkolenia były tak intensywne, że mimo tego co się o nas mówiło, mimo niekończącej się tradycji i chwalebnej historii, nie jesteśmy bogami jeśli chodzi o walkę. Owszem, zaliczamy się do samej elity, jednak wciąż możemy trafić na równego sobie, a skoro równi nam istnieją, to czemu nie mają istnieć wojownicy lepsi? Tutaj potyczka była wyrównana, nie było podziału, było tylko wyszkolenie, motywacja i charakter.

Nastolatek stał jak zamurowany, obserwując walczących żołnierzy. Jego uszom dobiegały nawoływania znajdujących się na balkonie melmaro, by uciekał i się do nich przyłączył, jednak Setian to całkowicie ignorował. W jego głowie toczyła się teraz prawdziwa burza myśli, ciałem targały intensywne emocje, a on pewien był tylko jednego – zhańbił się, i to w stopniu takim, że nie był pewien czy kiedykolwiek ludzie o tym zapomną. Nie wiedząc co zrobić, postanowił spróbować się opanować i zacząć z uwagą śledzić walkę, próbując poczynić przydatne spostrzeżenia.
- Jeszcze tutaj jesteś?! Uciekaj stąd, to nie zabawa!

- Kiedy mi powiedział, że to nie jest zabawa, dotarło do mnie, że nawet mój własny nauczyciel, ktoś kto najlepiej znał moją wolę walki, potencjał i możliwości, zwątpił we mnie i uznał, że jestem niegotowy do takiego poziomu. Świadomość ta mną wstrząsnęła, ale tego chyba nie muszę ci mówić. Po twoim poziomie widzę, że miałeś dobrego nauczyciela, a co za tym idzie – ty sam byłeś dobrym uczniem. Z pewnością potrafisz sobie wyobrazić to uczucie, może nawet i ty go doświadczyłeś.

Walka skupiająca się na obserwacji przeciwnika i strategicznym wyprowadzaniu ciosów była już przeszłością. Teraz potyczka była całkowicie bezpośrednia, dwaj wojownicy naprzeciwko siebie, dwa miecze pędzące w zawrotnym tempie, dwa życia, z czego jedno w każdej chwili mogło przepaść. Tubylec okazał się znacznie groźniejszym przeciwnikiem niż mogli przypuszczać, dodatkowo nie widać po nim było ani krzty zmęczenia. Dziwnym jest, że udało się go pojmać, a pewnym, że w walce na froncie nie pokazał się z tak dobrej strony, gdyż informacja o tym od razu doszłaby do nauczyciela Setiana. Teraz buntownik walczył tak, jakby w jego ciało wstąpiły siły ciemności, ofiarowując mu swą siłę. Przewodni dawał z siebie wszystko, pokazując całą swą maestrię, jednak kiedy wyprowadził kolejny klanowy atak, stosując zaskakującą sztuczkę akrobatyczną, przeciwnik po prostu przełamał jego obronę brutalną siłą, a potężnym kopniakiem posłał Gotlandczyka na posadzkę, pozbawiając go miecza i szykując się do zadania kończącego ciosu. Setian zareagował instynktownie, w dodatku oręż odbił się od podłogi w stronę nastolatka, który błyskawicznie go chwycił i trzymając oburącz, wszedł między buntownika, a swego nauczyciela, blokując cios znad głowy. Cios tak silny, że szatyn został wręcz odepchnięty do tyłu, jednak udało mu się ustać i nie wypuścić broni.

- Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś tak walczącego, jak gdyby był opętany, wykazywał się nadludzką siłą, a nagle znalazłem się naprzeciwko niego, mogłem spojrzeć w górę, na jego twarz. Za sobą miałem jedynie nauczyciela ze złamanymi żebrami, a na balkonie melmaro którzy rzucili się do biegu, by tutaj wpaść, jednak wiadomo było z góry, że nie zdążą.
Setian na chwilę przestał mówiąc, łapiąc więcej powietrza i zaczynając rozwiązywać elementy swojej zbroi.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        - Mój błąd - przyznał Carax, ze zrozumieniem kiwając głową. - Ale na przyszłość zwrócę na to uwagę. A drogą się nie przejmuj, panuję nad sytuacją, w końcu to moje strony.
        Szermierz nie drążył specjalnie tematu, aby nie wybijać Setiana z rytmu i żeby nie musiał na nowo łapać wątku swojej historii. Dobrze się go słuchało, mówił barwnie i dość szczegółowo, czego Carax się w gruncie rzeczy z początku nie spodziewał - myślał, że usłyszy krótką historię, raptem dwa, może trzy zdania, po których padnie zdecydowane "niech ci to wystarczy" albo coś w tym guście. Nie, żeby mu to przeszkadzało, w końcu zawsze czas szybciej mija, gdy można z kimś porozmawiać, a nie idzie się w nieznośnym milczeniu. Zwłaszcza nocą, gdy nagle wszystkie krzaki zaczynają mieć oczy, a każdy trzask gałązki może przyprawić o zatrzymacie serca. Jorge nie należał do bojaźliwych, więc nie podskakiwałby co chwila, ale nie zaprzeczał przy tym, że należy do tych, którzy wolą zająć myśli czymś innym, niż tworzeniem nieistniejących zagrożeń.
        Carax co jakiś czas kiwał głową, zgadzając się z kolejnymi zdaniami Setiana. Wiedział, co miał na myśli, gdy mówił o "lekcji w terenie", on sam po prostu powiedziałby "żarty się skończyły" - nagle okazuje się, że zagrożenie jest realne i nie ma miejsca na błędy, trzeba spiąć pośladki i pokazać, co się potrafi, nie popełniać błędów, bo te mogą kosztować o wiele więcej, niż nawet najgorsze siniaki zdobyte podczas treningu. Zgadzał się również ze słowami o tym, jak nauczyciele potrafią lepiej ocenić możliwości swoich uczniów, niż oni sami - to znał z autopsji. Kostadinow na samym początku nauki musiał przypomnieć Caraxowi, gdzie jest jego miejsce, później również raz czy dwa razy mu się to zdarzyło - chociaż uważał, że Jorge najlepiej uczy się pokory dostając solidny łomot, kilkakrotnie zwyczajnie zabronił mu się narażać, gdyż przeciwnik zrobiłby z niego krwawą miazgę. Co tu dużo gadać, nauka pod skrzydłami Kostadinowa nie ograniczała się tylko do szermierki, polegała również na ukształtowania charakteru młodego szermierza, czym nikt wcześniej porządnie się nie zajął. Skutki tego zaniedbania widać było do tej pory, w postaci zbyt swobodnego prowadzenia się Caraxa, który przez wzgląd na swoją pozycję nie powinien pozwalać sobie na niektóre swoje wybryki - niestety, jakkolwiek stary Żuraw był doskonałym nauczycielem, nie był niestety cudotwórcą.
        Setian po raz kolejny zrobił przerwę w swojej historii, Carax jednak nie zaczął od razu nalegać na dalszy ciąg. Również zabrał się za zdejmowanie ostatnich elementów pancerza, jakie jeszcze miał na sobie - każdy zdjęty kawałek żelastwa odrzucał w krzaki, w różnych kierunkach, aby nie tak łatwo było je znaleźć. Chociaż, kto by ich tam szukał, po rebelii i pijańskiej nocy pewnie pozostaną o wiele poważniejsze straty, niż kilka ukradzionych kompletów zbroi i kilku strażników, którzy zginęli w dziwnych okolicznościach.
        - Kontynuuj - poprosił w końcu Jorge, gdy obaj odzyskali pełną swobodę ruchów. Sam po raz kolejny tego dnia zabrał się za dopasowywanie pasa z szablą, który wcześniej musiał poluzować, by pasował do zbroi, a teraz na nowo go ściągał. Dla świętego spokoju sprawdził, czy nadal ma kopertę dla swoich zwierzchników. Całe szczęście wiadomość znajdowała się za paskiem, w miejscu, w którym ją schował, chociaż była już porządnie wymięta. "Trudno", uznał Jorge "Nie mogą ode mnie wymagać, bym przyniósł im śliczny, gładki jak stół liścik, skoro sam wyglądam, jakby mnie stado psów dopadło". Carax spojrzał na Setiana. "Poprawka: obaj wyglądamy, jakby dopadło nas stado psów. Na dodatek wściekłych".
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Miejsce wydało się szatynowi być na tyle bezpieczne, że postanowił już całkowicie zdjąć z siebie wyposażenie żołdaka i się go pozbyć. Pomysł Jorge przyjął z aprobatą i on sam również „rozsypał” uzbrojenie miejskiego strażnika. Bycie z powrotem w „swojej skórze” przyjął z ulgą. Teraz miał do dyspozycji pełną swobodę, bez zbędnych ograniczeń mógł korzystać ze swojego wachlarza umiejętności, a to powodowało w nim stoicki spokój.
- Walkę pamiętam bardzo dobrze, jak gdyby zdarzyła się wczoraj. Najpewniej to jeden z tych momentów w naszym życiu, które zapamiętujemy na zawsze. Teraz już nie odczuwam czegoś takiego jak strach, jednak wtedy wciąż mimo wszystko byłem dzieckiem. Bałem się, tak. Bałem się w chwili kiedy tak przed nim stałem, bałem się jego, a już najbardziej śmierci. Czy zależało mi na życiu? Niekoniecznie… Aczkolwiek umieranie jest czymś szczególnym, nie sądzisz? W każdym bądź razie do tej pory pamiętam to ogromne zdziwienie, kiedy wraz z ponownym zderzeniem kling cały strach… Przepadł. Został jedynie przerażający wręcz spokój, determinacja i wola zwycięstwa. Świadomość, że się nie boję napełniła mnie swego rodzaju dumą, dziką radością która pchała mnie naprzód.

- Odważny z ciebie małolat. – Buntownik uśmiechnął się kpiąco do Setiana, wyprowadzając kolejny atak, znów zblokowany. – Umiesz walczyć, jednak nie uda ci się uratować swego mistrza, a już tym bardziej siebie. Dzisiejszego dnia nastanie święto, święto przelania gotlandzkiej krwi.
- Setian, uciekaj, nasi bracia już tutaj biegną, zatrzymam go na tyle, byś zdołał się między nimi skryć, uciekaj! – Wyjęczał przewodni, plując krwią na posadzkę. Najwyraźniej co najmniej jedno ze złamanych żeber uszkodziło mu narządy wewnętrzne.
- Nie zostawię cię, nauczycielu. Gotlandczycy nie porzucają swoich, jesteśmy rodziną! – Początkowo nastolatek mówił spokojnym głosem, jednak przy kolejnym zablokowaniu ciosu i siłowaniem się o utrzymanie pozycji, wykrzyczał resztę ze wściekłością. Walka typowo szermiercza nie miała tutaj powodzenia, nie patrząc już na kwestię wyszkolenia – dorosły mężczyzna znacznie przerastał go możliwościami czysto fizycznymi, więc należało spróbować wykorzystać atut w postaci zręczności i szybkości. Szatyn nagle wycofał dłoń, puszczając na siebie ostrze przeciwnika, samemu pochylając się i wykonując kopnięcie, trafiając przy tym kolanem w żebra. Dorosły warknął wściekle i zamachnął się mieczem „na odlew” w stronę ucznia melmaro, jednak ten coś takiego spokojnie uniknął
.

- Moment w którym udało mi się zadać mu cios, cios skuteczny i przede wszystkim taki, który odczuł, był momentem przełomowym w naszej walce. Po wszystkim mój nauczyciel powiedział mi, że zauważył w moich oczach coś czego nie widział od dawna, to jest szczery ogień walki, niosący się wysoko w górę, taki od którego bił żar. Stwierdził, że „jestem urodzony do walki”, bowiem zadziwiająco trafnie interpretowałem każdy ruch buntownika i obmyślałem na niego strategię. To zastało mi po dziś dzień, stale rozwijane i kształtowane. No, ale mniejsza. Wracając do pojedynku, poza fechtunkiem zacząłem używać walki wręcz. Właśnie przez tamto wydarzenie zacząłem poświęcać tak dużo czasu i sił na rozwijanie walki bez broni.

Nastolatek przyczajony czekał aż buntownik wyprowadzi cios, po czym rzucił się nagle w bok, przeturlał, a kiedy dorosły rzucił się w jego kierunku, kopnął go w łydkę. Trafił, jednak różnica fizyczna między nimi była zbyt duża, by wyrządził mu większą krzywdę, więc zmuszony został do odturlania się i jak najszybszego powstania. Dostrzegł już to, że buntownik tak bardzo polega na swej sile, że zwyczajnie zaczyna się męczyć. Może udało mu się zachować siłę w walce z przewodnim, jednak nikt nie był niezniszczalny, prawda?
- Uważaj! – krzyknął, a raczej wydał z siebie przerywany odgłos nauczyciel, widząc jak przeciwnik szatyna rzuca się ostro do przodu. Setian nie miał szans na ucieczkę, zdołał jedynie ciąć przeciwnika w ramię, w dodatku powierzchownie, po czym został przygnieciony przez przeciwnika do ściany, otrzymując potężne uderzenie w twarz.


- Przyparł mnie wtedy solidnie do muru, to był moment kryzysowy, a jednocześnie najważniejszy, kluczowy. Mogłem wtedy zginąć tak jak jeszcze ani razu podczas potyczki, byliśmy zbyt blisko siebie, a on był bardziej postawny, silniejszy. Jeśli jeszcze raz trafiłby mnie pięścią, najpewniej już bym nie wstał, przynajmniej nie o własnych siłach. Czasu było mało, a ja musiałem się oswobodzić. Cóż, pozostawało zagrać nieczysto.

Walczący siłowali się jeszcze przez chwilę, jednak to Setian znajdował się w gorszej pozycji. Szatyn rejestrował ruchy buntownika, widział jak jego dłoń z mieczem powoli się prostuje, robi sobie miejsce na uderzenie. Młody Gotlandczyk ze wszystkich sił starał się trzymać jego ręce, unieruchomić je, jednak był zbyt słaby. Tym razem tubylec postanowił użyć kolana, zadając tym pokaźną dawkę bólu chłopakowi i zyskując jeszcze większą swobodę. Setian myślał gorączkowo, wiedząc, że ważą się jego losy, kiedy wpadł na pewien pomysł. Metoda odrażająca, oby jednak okazała się skuteczna. Uderzając przeciwnika w biodro i łapiąc jego szyję, chłopakowi udało się sprawić, by buntownik się pochylił. Korzystając z tego, Setian błyskawicznie wysunął głowę w kierunku głowy rywala, jednak nie zderzył się z nią, a z całej siły wgryzł zębami w nos tubylca, powodując u tego ryk bólu, wierzganie i puszczenie chłopaka. Szatyn korzystając z okazji błyskawicznie odskoczył od człowieka, wypluwając to co nagromadziło mu się w ustach, oraz sprzedając mocny kopniak w krocze buntownika, jeszcze bardziej go dekoncentrując. Korzystając ze swej przewagi, Gotlandczyk ciął mieczem w kierunku trzymającej broń ręki, przez co buntownik stracił oręż, ale i dłoń – ta trzymała się bowiem na ostatnich włóknach, po czym postąpił krok naprzód i z impetem przebił tubylcowi klatkę piersiową.

- Mimo niehonorowej i ohydnej sztuczki, udało mi się wygrać i zachować życie. – Setian wzruszył ramionami. – To tyle jeśli chodzi o moje pierwsze zabójstwo.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax słuchał dalszego ciągu historii, przewidując, że tym razem usłyszy ją do końca - wszak ile można przedłużać? Nie zdziwiło go wyznanie, że w tamtym momencie Setian odczuwał strach przed swym przeciwnikiem, przed śmiercią, bardziej nie chciało mu się wierzyć w ten fragment, w którym zapewniał, że teraz nie odczuwa strachu. To nie mogła być prawda - każdy się czegoś boi. Śmierci, bólu, pająków, czegokolwiek. ”Jeśli jednak faktycznie nie odczuwa strachu, to jest bardzo niebezpieczny - większość osób, gdy nie docierają do nich logiczne argumenty, można zaszantażować, położyć na szali ich życie, życie bliskich albo dobre imię. W jego przypadku traci się tę ostatnią kartę przetargową. Ciekawe, czy taki jest sam z siebie, czy to szkolenie w klanie aż tak wyprało mu mózg?”, gdybał Jorge. A co do umierania… Owszem, jest czymś szczególnym, ale na pewno nie jest przyjemne - to akurat Carax wiedział z autopsji, już kilka razy zdarzyło mu się otrzeć o śmierć, raz nawet było bardzo blisko, wtrąciła się jednak jakaś dobra dusza i uratowała głupiego grzesznika.
        Jorge ze zrozumieniem mruknął “yhm” - tak, sam po takich doświadczeniach pewnie zacząłby intensywniej trenować walkę wręcz. O ile by przeżył, ma się rozumieć - Setian już wtedy umiał pewnie sporo, to była kwestia doszlifowania umiejętności. I naturalnego talentu, który jego nauczyciel opisał z taką poetycką dokładnością.
        - Tak… - mruknął szermierz, gdy opowieść dobiegła już końca. - Niesamowita historia, mówię szczerze. Dobrze by się prezentowała, gdyby kiedyś jakiś bard chciał ułożyć o tobie pieśń.
        W głosie Caraxa nie było przekory ani kpiny - tak jak zapewniał, mówił szczerze. No bo czyż nie miał racji? Każdy bard połasiłby się na historię, gdzie młody chłopak w tak ważnym dniu popełnia błąd, który może go kosztować życie, a na koniec udaje mi się wygrać i jeszcze uratować przy tym życie swojemu nauczycielowi, który wcześniej nie podołał silniejszemu przeciwnikowi. Setian oczywiście patrzył na wszystko jak wojownik, znał swoje potknięcia i przyczyny takiego a nie innego obrotu rzeczy, ale o tym większość osób i tak zapomni. Jak to się mówi: liczy się efekt.
        - Ciekaw jestem, jak zareagowali melmaro, którzy obserwowali twoją próbę - podjął szermierz. - Chętnie usłyszałbym też coś więcej o twoim nauczycielu.
        Czyżby Jorge przeciągał strunę? Może, niewykluczone, ale dlaczego miałby nie spróbować? Sam nie miałby oporów, aby odpowiedzieć na podobne pytania i tak jak w porcie ugryzł się w język przed wymienieniem nazwiska swego mistrza, tak teraz by je podał. W końcu i tak prędzej czy później by padło, najpóźniej po dotarciu do Valladonu, gdy Carax byłby zmuszony złożyć wizytę w szkole, byłoby to więc przyspieszenie nieuniknionego.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Bard? – Setian przekrzywił lekko głowę w prawo. – Ależ żaden bard nie usłyszy o moim istnieniu, chyba, że coś zrobię naprawdę źle.
Melmaro z ciekawością obserwował reakcję wojownika na jego historię. Końcowego podsumowania się nie spodziewał, a już tym bardziej tego, że było wypowiedziane z powagą, szczerze. Wszakże który kawałek jego historii nadawał się do śpiewania przed tłumami pijanych ludzi? Szatyn nie potrafił tego zrozumieć, dla niego była to po prostu walka, punkt zwrotny w jego życiu oraz wspomnienie jednej z największych porażek, czegoś co napawało go wstydem i co najprawdopodobniej nigdy nie minie.
- Melmaro, nauczyciele? Uważaj, bo się uzależnisz od tego co mnie dotyczy. – Powiedział złośliwie Gotlandczyk, jednak po chwili wzruszył ramionami. Teraz, jako już wyklęty-melmaro, prawdopodobnie nawet nie mógł nazywać siebie tak jak się zwał, gdyż pozbawiony został wszelkich oficjalnych funkcji, nie musiał utrzymywać żadnych tajemnic, mógł mówić co mu się żywnie podobało. – Jak zareagowali? Za to jak się zachowałem chcieli mnie wyrzucić z klanu, a przynajmniej dać mi taką chłostę, bym zapomniał kim jestem. Jedynie wstawiennictwo mojego nauczyciela uchroniło mnie od kary. Oczywiście mój „wyczyn” również nie poszedł w niepamięć. Stałem się, można tak powiedzieć, sławny w klanie, każdy się na mnie gapił kiedy przechodziłem, a moi rówieśnicy już w ogóle nie chcieli stawać przeciwko mnie w szranki. Uważam, że powinienem otrzymać karę, zhańbiłem się i to tak jak jeszcze chyba nikt. Tam nie jest tak jak w szkole czy gdzieś, gdzie każdy jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek. Tam nikogo nie obchodzą twoje wyczyny, liczą się suche dane, twoja stała skuteczność, procent powodzenia, rozwój, wyniki egzaminów. A co się tyczy mojego nauczyciela... Zmarł następnego dnia na skutek przewlekłych obrażeń, nie dało się go uratować. Złamane żebra przebiły mu płuca i doprowadziły do olbrzymich zniszczeń wewnętrznych. Pewnie chcesz wiedzieć co się stało ze mną, tak? Zostałem przydzielony komuś innemu, jednak w nowej grupie byłem traktowany jak obcy, trzymano się ode mnie z daleka, nawet nauczyciel pokazywał wyraźnie, że jestem uczniem przypisanym, a nie jego prawdziwym. Czy obwiniałem się za śmierć mentora? Ależ oczywiście, w końcu to była moja wina i nic tego nie zmieni. Wydarzenie tamto zapoczątkowało odrzucanie mnie i uświadomienie, że jestem bardzo cenny jako wojownik, jednak niepotrzebny jako towarzysz do biesiad.
Szatyn wzruszył ramionami i poprawił pochwę z mieczem, podążając za Jorge w kierunku tylko mu znanym.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge nie speszyły słowa Setiana. Lekko zmrużył oczy i przyjrzał mu się krytycznie, nim odpowiedział na jego złośliwości.
        - Obsesja na twoim punkcie? - powiedział, jakby chciał sprawdzić, jak to będzie brzmiało. - Nie, chyba jeszcze mi do tego daleko…
        Szermierz zaśmiał się, chyba rozbawiony samą ideą uzależnienia się od kogokolwiek, w mniej lub bardziej dosłowny sposób. Niemniej był dość słabym człowiekiem, łatwo popadał w nałogi, więc nie mógł niczego wykluczyć. ”Co ja sobie roję, przecież to niedorzeczne”, uznał, przeganiając ostatnie idiotyczne myśli i skupiając się już na świecie rzeczywistym.
        - Czyli jednak nie było szczęśliwego zakończenia - uznał cicho. - Nie powiem, bym był zaskoczony reakcją obserwatorów - z tego, co do tej pory mówiłeś o swoim klanie, nie wyłania się specjalnie sentymentalny obraz. Naprawdę stosuje się u was tak surowe kary cielesne? W walce z pewnością musieliście być bandą zajadłych s... skurczybyków - dokończył, aby nie używać bardziej wulgarnego, ale przy tym bardziej adekwatnego słowa. - Myślałem jednak, że opowiesz mi o swoim nauczycielu, gdy jeszcze żył, o tym ile czasu cię szkolił i jaki dla ciebie był, ale nie nalegam. Nie spodziewałem się po prostu, że tamtego dnia zginął, ale rozumiem, jak groźba może być taka na pierwszy rzut oka niewidoczna rana. Szkoda...
        Carax na chwilę zamilkł. Turmalia już dawno zniknęły im z oczu, zasłonięta drzewami i roślinnością, wokół było tak cicho, że człowiek podczas rozmowy odruchowo zaczynał mówić coraz ciszej, jakby port nie został dotknięty szybko stłumioną rebelią, a zarazą, która wybiła wszystko w promieniu kilkunastu mil. Przynajmniej noc im sprzyjała - księżyc dawał dość światła, aby można było podróżować bez przeszkód, a zeszłonocna ulewa oczyściła powietrze i zwilżyła ubity trakt, dzięki czemu spod butów nie wzbijał się kurz.
        - Nie wiem też o jakich szkołach mówisz, ale raczej nie o tej, do której ja należę - zauważył Carax po chwili milczenia. - U nas zawsze najważniejsze były umiejętności. Mogłeś być bogaty, wygadany, wpływowy albo zasłynąć jakimś wyjątkowo fascynującym starciem, ale to nic nie znaczyło, jeśli nie potrafiłeś iść naprzód i doścignąć poziomem swoich nauczycieli... Ale mniejsza o to, pewnie cię to nie interesuje. Wracając do twojej historii, jeśli brakuje ci tego, że nie wyszalałeś się za młodu, ja mogę ci w tym pomóc. Chyba, że jesteś tak zgorzkniały, jak to do tej pory prezentowałeś - dodał tonem, który miał sugerować, że to żart.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Od szczęśliwych zakończeń są wspomniani przez ciebie wcześniej bardowie. Zawsze mają w rękawie jakąś denną historię z cudownie ułożonym końcem. W moim przypadku musieliby zmusić się po prostu do kłamstwa, gdyż żadnych szczęśliwych zakończeń nie ma. To jest tylko fikcja Jorge, świat realny jest światem kłamstwa, obłudy, nienawiści i cierpienia. Wszystko co dobre jest jedynie chwilowe.
Czy Gotlandczyk był pesymistą? Najprawdopodobniej dla innych tak, jednak on sam uważał się po prostu za realistę – nie miał łatwego życia, więcej – miał jedno z tych najcięższych, stąd nie poznał jego dobrych stron, a on sam odbierał to jako możliwość rzeczywistego patrzenia, bez ogłupiających, różowych klapek na oczach.
- Jesteśmy szkoleni na wojowników przekładających powinność nad uczucia. My się nie wahamy, a przynajmniej nie robią tego ci którzy już zostają pełnoprawnymi melmaro. Nie znamy pojęcia łaski czy też litości, egzekwujemy wyroki i wymierzamy kary, gdyby nie my, nasz kraj łatwo mógłby upaść. Dla siebie melmaro są braćmi, jednak innych traktują jako potencjalnych wrogów, nie próbuj się z takim bratać. A nauczyciel? Cóż, ludzie umierają.
Szatyn wzruszył ramionami, jak gdyby nic go to nie obeszło, po czym pochylił się i ścisnął mocniej klamry przy butach, gdyż te się poluzowały.
- Wyszaleć? Zabawy są ostatnią rzeczą jaka mnie teraz interesuje, ty się bawisz z dziewkami, tańczysz i pijesz wino, ja trenuję, szkolę i zabijam, zasadnicza różnica między nami. Ostatni raz dobrze się bawiłem… Tak, w zasadzie to nigdy. Chyba jednak jestem taki jak z prezentacji, co dobitnie zauważyłeś.
Melmaro nie potrafił się bawić, jego serce zatraciło jakąkolwiek radość z życia, a obranymi priorytetami stała się niekończąca walka, rośnięcie w siłę, zapominanie o świecie poprzez odbieranie innym życia, zwyciężanie, pokazywanie swej dominacji.
- Jeżeli będziesz chciał ze mną ćwiczyć, to musisz się przygotować na solidny trening kondycyjny, wytrzymałościowy. Mam nadzieję, że przebiegniesz dwadzieścia kilometrów? Dobrze by było, gdybyś miał niedaleko jakiś las, dobrze się tam trenuje hartowanie organizmu. Nie wiem jak tam twoja masa mięśniowa, ale szkolenie tego typu siły fizycznej zajmuje mnóstwo czasu i nie będziemy się temu poświęcać. Skupimy się na koordynacji ruchowej, a przede wszystkim błyskawicznym procesie podejmowania najlepszych decyzji w danej chwili pojedynku. Zamierzam również przetestować twoją psychikę, to ile ciosów wytrzymasz zanim w oczy zajrzy ci strach i widmo porażki, ile razy zmusisz się do powstania po nokaucie, ile razy przyjmiesz na siebie ciosy rozpylające ból po całym ciele zanim zrezygnujesz, ile cierpienia zniesiesz nim zdradzisz sekret. Odpowiadając na pytanie które być może chciałeś zadać – Choćbyś miał mnie żywcem obrać ze skóry i poćwiartować, nie zdradzę ci rzeczy których nie chcę ujawnić. Postaramy się, by było tak samo i z tobą. Poza tym oczywiście walka wręcz, tj. różne sposoby łamania kości, wykręcania ich, przerzuty, to co ci nie wychodzi, czyli uniki, zbicia ciosów, kontry, dodatkowe sposoby łamania karku, zabójcze trafienia kosztem niewielkiej siły, strategia walki w ubytku liczebnym, itd..
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        - Straszny z ciebie pesymista - stwierdził co oczywiste Carax. Jasna sprawa, że on był z drugiej strony barykady, miał łatwy i przyjemny żywot i chociaż czasami miewał kłopoty, zawsze lądował jak kot, na cztery łapy. Niektórzy oczywiście mogliby stwierdzić, że nie ma powodu do radości, w końcu rodzina zerwała z nim kontakt i został pozbawiony znacznego majątku, lecz Jorge się z tym nie zgadzał - w końcu to był jego wybór i było mu z tym bardzo dobrze.
        - Nie próbuj się bratać? - parsknął Jorge. - Zabij, a chyba właśnie próbuję. Naprawdę, dobrze by ci zrobiło, gdybyś chociaż na moment się rozluźnił, zabawił. Nie każę ci przecież porzucić całego dotychczasowego trybu życiu i zapić się na śmierć w łóżku pełnym prostytutek. Jeden wieczór w miłym towarzystwie chyba cię nie zabije, hm? Przemyśl to, szkoda, byś marnował swoje najlepsze lata tylko i wyłącznie na treningi i zabijanie.
        Carax ostatnie zdanie zaintonował w sposób, który sugerował koniec tematu i faktyczną przerwę na refleksje. Nie wydawało mu się, by Setian wziął sobie jego słowa do serca i faktycznie miał się nad tym zastanawiać, ale dał mu szansę. Sam powiedział, że nigdy w życiu dobrze się nie bawił, może przez to był taki niechętny - zwyczajnie nie wiedział, co traci.
        - Moją wytrzymałość i siłę najlepiej, byś sam ocenił - uznał po wysłuchaniu planu treningów. Zdawało się, że mina mu odrobinę zrzedła, ale nie był przestraszony. - Wydaje mi się, że nie jest źle, plasuję się raczej powyżej średniej, ale na pewno w życiu nie poświęciłem treningom tyle czasu, co ty, z pewnością też byłem czego innego uczony, w inny sposób. Niestety, muszę cię rozczarować, nie mieszkam w wiejskiej posiadłości, a w domu w bogatej dzielnicy. Mam ogród, ale to cię pewnie nie usatysfakcjonuje. Niemniej, Valladon nie stoi pośrodku niczego, jeśli zależy ci na tej konkretnej scenerii, można temu zaradzić.
        Carax obiema dłońmi zaczesał włosy do tyłu, na chwilę zamykając przy tym oczy. Jakoś nie spodziewał się, że Setian weźmie te treningi aż tak na poważnie, jakby faktycznie chciał go jak najwięcej nauczyć, a nie tylko mieć partnera do pracy nad własnymi umiejętnościami. "Chyba będę potrzebował wolnego od Żurawi na ten czas. Lady mnie zabije...", zaśmiał się w duchu, już wyobrażając sobie to gniewne spojrzenie zmrużonych oczu, jakim zostanie poczęstowany i krótką odpowiedź, tak chłodną, że szron pokryje wszystkie szyby w okolicy.
        - Chciałbym tylko nieśmiało wtrącić, że po tej nauce wolałbym nadal mieć wszystkie zęby - kontynuował szermierz, gdy już otworzył oczy. - Bo z twoich słów wnioskuję, że zamierzasz sprać mnie tak, bym zapomniał gdzie góra a gdzie dół. Starczy ci w ogóle na to wszystko czasu? Zdaje mi się, że właśnie nakreśliłeś plan treningów na co najmniej pół roku.
        Carax uważnie spojrzał na Setiana - w końcu to on najlepiej powinien wiedzieć, jak dobrze do tej pory się maskował i ile czasu zajmie jego dawnym braciom wytropienie go. No i ile czasu potrzeba, by nauczyć się wszystkich punktów z długiej litanii, jaką przed chwilą przedstawił, pomijając oczywiście opór materiału. Po głowie Jorge kołatała się myśl, że najgorzej będzie z tym trzymaniem języka za zębami - nie przychodziło mu na myśl nic, co za wszelką cenę chciałby ukryć, a udawanie, że jest inaczej, może nie być specjalnie efektywne. "Pożyjemy, zobaczymy, może nie będzie tak najgorzej. Jak to powiedział? Że jest drugim pod względem ważności członkiem swojego klanu? Z pewnością więc wie, co robi", uznał i już się tym dłużej nie przejmował.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Pesymista? – Słysząc tą uwagę szatyn parsknął jedynie w swoim stylu, bowiem miał doskonałe potwierdzenie jego myśli, ludzie faktycznie brali go za widzącego jedynie czarne strony życia. Zresztą… Czy taki nie był naprawdę? – Ja bym raczej nazwał siebie realistą, ale to dwuznaczna kwestia, więc nie będziemy się w nią zagłębiać.
Melmaro słuchał w spokoju słów Jorge i zastanawiał się czy szermierz naprawdę wierzy w to co mówi, a raczej czy wierzy w to, że może przekonać Gotlandczyka na taki właśnie wieczór i zmianę dotychczasowego trybu życia. Jeśli tak… To naprawdę był naiwny. Szatyn nie mógł odpuścić sobie poczęstowania w takiej chwili swego towarzysza szczyptą jego złośliwości, wszakże czyż na nią nie zasłużył?
- Zechcesz mi przypomnieć kiedy nazwałem twoje towarzystwo miłym? Bo ja coś tego nie pamiętam. Nie wiem czy chcesz mnie zmienić, ale jeśli tak, to muszę ci uświadomić, że jest to niemożliwe, więc możesz już przestać próbować.
- Obejdziemy się bez lasu. – Westchnął Setian, zastanawiając się jak Jorge mógł cokolwiek ćwiczyć bez posiadania obok tej naturalnej areny. No, chyba, że przy tej jego całej szkole szermierczej las już występował. – Nie martw się, nie uszkodzę cię na tyle mocno, by ci to czymś poważnie przeszkodziło. Byłoby inaczej gdybyś został moim uczniem długoterminowym, jednak teraz jak wiesz, czasu nie mam tyle, by wszystko ci przekazać. Odpowiadając od razu na twe, hm… Wątpliwości, ciekawość? Nie nauczę cię wszystkiego, to zajmuje lata. Jednak pomogę ci opanować podstawy i wpoić harmonogram całokształtu, byś – jeżeli zapragniesz nadal rozwijać się w tym kierunku – później wiedział co dalej, jak trenować kiedy mnie już nie będzie. Nie wiem czy macie tutaj jakiegoś nauczyciela wręcz, jeśli tak, mógłbyś się zapisać i jego nauki przekładać na to co będziemy razem robić. Oczywiście potrzebny ci będzie partner do walk, ale z tym sobie chyba poradzisz.
- A co do tego całego bratania się… - Setian zmrużył oczy i spojrzał na rozgwieżdżone niebo, przystając na chwilę. – Najprawdopodobniej oficjalnie nie jestem już melmaro, gdyż z pewnością zostałem przez klan wyklęty. Nazywam tak siebie z wiadomych celów i wciąż robił tak będę, aczkolwiek w świetle panujących zasad jestem teraz zupełnie nikim, nie wiem czy potrzebujesz tej informacji, ale w razie czego ci to mówię.
Jak Setian czuł się z faktem, że został pozbawiony poza domem, miłością – a tym samym jedynym szczęściem w życiu – i spokojem teraz jeszcze całej swej istoty, tego dla czego poświęcił niezliczone dni ciężkiej pracy? To było… Dziwne uczucie, nie do opisania, coś co zrozumieć będzie mógł tylko ten kto znalazł się w podobnej sytuacji.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Fakt, nie było sensu kłócić się na temat światopoglądu Setiana - Jorge przystał na to, aby zakończyć rozważania w tym miejscu, nim jeszcze na dobre się zaczęły. Wykonał jakiś nieprecyzyjny gest, który sam w sobie świadczył o porzuceniu tematu, bez zbędnych słów.
        - Nie przypomnę, bo nigdy tego nie powiedziałeś - odpowiedział zaraz Carax, chociaż zadane przez Setiana pytanie należało raczej do tych retorycznych. W jego głosie nie było słychać urazy. - Nie siebie miałem zresztą na myśli, a potencjalną piękną kobietę, która wpadłaby w twoje ramiona.
        Na tym Jorge zakończył - melmaro nie był specjalnie rozrywkowy i chyba równie niespecjalnie potrafił się z siebie śmiać, dlatego drążenie tematu i dowcipy z podtekstem z pewnością by do niego nie trafiły. Oczywiście nie zamierzał przestać próbować, uważał, że Setian naprawdę powinien się wyszaleć, poczeka jednak na lepszy moment, aby ponoć ofertę.
        - Jednego nie rozumiem - przyznał Carax. - Powiedziałeś, że nie uszkodzisz mnie za mocno, bo nie będę twoim długoterminowy uczniem. Nie powinno być jednak tak, że to na zdrowiu i życiu twojego prawdziwego ucznia powinno ci zależeć? Nie chodzi mi oczywiście o to, że powinieneś obchodzić się z nim jak z jajkiem, siniaki i zadrapania to naturalna rzecz przy nauce walki, ale chyba nie powinno być też tak, że chłopak przez większą część roku leczy kontuzje po starciach z tobą. Takie jest moje zdanie i tego jestem nauczony, popraw mnie, jeśli się mylę.
        Carax może nie był zbulwersowany, w głowie mu się jednak nie mieściło, że można chcieć umyślnie zrobić krzywdę osobie, którą się naucza. Siniaki, stłuczenia, rozcięte łuki brwiowe się w to nie wliczały, ktokolwiek dzierży broń musi zaznać trochę bólu podczas nauki, aby ten prawdziwy, w walce, był do zniesienia i nie zdekoncentrował. Dla niego ból był elementem, który pomagał mu w wielu starciach, otrzeźwiał gdy za bardzo szalał albo pobudzał, gdy zdawało się, że to już koniec - wszak skoro jeszcze coś czuł, znaczyło to, że żyje i jeszcze wszystko może zmienić, dobitnie też udowadniało, że nie jest się nieśmiertelnym. W gruncie rzeczy może nawet trochę go lubił, w przeciwnym razie czemu tyle razy wstawał i czemu tyle razy przeciągał strunę w chwili, gdy miał jeszcze szansę odpuścić i był świadomy, że to się dla niego źle skończy?
        Gdy Setian nagle przystanął, szermierz zrobił jeszcze dwa kroki i również się zatrzymał. Obrócił się przodem do melmaro, za którego plecami widział ledwo łunę światła na horyzoncie. "Turmalia", uznał od razu, a jakiś cichy głos z tyłu głowy zapytał, czy to aby na pewno zwykłe światła miasta, czy też może łuna pożaru.
        - To tylko tytuł - zauważył, patrząc na Setiana. Mówił spokojnie, może trochę beztrosko, jakby faktycznie nie przywiązywał do tego wagi, ale też nie widział w tym tematu do żartów. - Oczywiście, dla większości to AŻ tytuł, ale ja bym się tym nie przejmował. Rozchodzi się w końcu o umiejętności, które ty z pewnością posiadasz, więc to, jak cię będą nazywać, jest sprawą drugorzędną.
        Carax wznowił marsz, spodziewając się, że zaraz może mu zostać wytknięte jego pochodzenie - w końcu najedzony nigdy nie zrozumie głodnego i tak dalej. Cóż, jeśli tak się stanie, bez skrępowania się wytłumaczy, w końcu nie miał nic do ukrycia.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Melmaro stał jeszcze przez krótką chwilę w miejscu, obserwując w spokoju bezmiar ciemnego nieba, po czym dołączył do Jorge. Słowa które wypowiedział szermierz przyjął w ciszy, nie odpowiadając ani razu. Nie widział potrzeby kolejny raz ogłaszać na głos tego, że się nie zgadza ze szlachcicem i, że ten nic w jego przypadku nie zdziała. Zresztą tamten nie był mimo wszystko głupi, z pewnością zdążył już to zauważyć. Szatyn musiał się powstrzymać przed pogardliwym prychnięciem, kiedy jego towarzysz napomknął o kobietach. Zdecydowanie istoty te straciły dla niego jakąkolwiek wartość i to nieodwracalnie. Zanim jeszcze poznał Rayuay, niewiasty były mu obojętne, a na nią jedną zwrócił uwagę, bo… No właśnie, dlaczego? Czyżby była aż tak wyjątkowa? Kiedy jednak został poruszony temat treningów i uszkadzania swoich uczniów, Setian postanowił się wypowiedzieć, w czego celu zrównał krok z rozmówcą.
- My w klanie mamy dosyć inne podejście do wszystkiego o czym mówisz. Każdy kto ofiarowywał nam swe dzieci był w pełni świadomy panującego w murach rygoru oraz bardzo wysokiego prawdopodobieństwa śmierci. W zamian za to gwarantowaliśmy wyrośnięcie na mężczyznę który z powodzeniem obroniłby rodzinę w każdej sytuacji. Często to był najskuteczniejszy argument, aczkolwiek jak dla mnie nic nie znaczący – wstępujący w mury klanu wyrzekali się swoich nazwisk, a Gotlandczycy stawali się ich jedyną rodziną. Nie znam melmaro który jako uczeń nie otrzymałby choć raz „lekcji”, tak bowiem określamy to co ty tak pięknie rozwinąłeś. Mnie też to oczywiście spotkało, każdego, gdyż to czynność niezbędna. Uczeń otrzymywał lekcję w chwili, kiedy nauczyciel widział, że podopieczny jest na to gotowy – wtedy przez krótki moment szedł na całość. Miało to na celu sprawdzenie jak sobie z tym poradzą, jak szybko ich ciało wróci do pełni sił, a psychika potraktuje naukę – czy pokryje się strachem przed ponowieniem tego faktu, czy może wleje w umysł determinację i chęć jeszcze większego starania się? Czasami lekcja stosowana była również jako kara, kiedy podopieczny nie zadowalał nauczyciela lub w walce popełnił jakiś karygodny błąd, coś przez co nierychło poległby podczas pojedynku – miało to na celu pokazanie mu konsekwencji i wpojenie poprawnych zachowań. Młodzi różnie na to reagowali, były sukcesy, ale również porażki, niektórzy stali się towarem wadliwym i musieli nas opuścić. I nie mówię tutaj o ciele, a wnętrzu, nie spełnili naszych oczekiwań. Oczywiście mam nadzieję, iż nie muszę mówić, że należałem do jednych z najsurowszych nauczycieli. Było na ten temat wiele konwersacji i jeszcze więcej skarg, jednak jeżeli pozwoliłem komuś stać się melmaro, to ten ktoś był melmaro kompletnym.
- Swoją drogą… Jaki tytuł ty posiadasz? Powinienem zwracać się do ciebie per sir, czy coś w tym stylu? Pytam z ciekawości, bo nie myśl nawet, że tak będę robił.
Wojownik parsknął cicho pod nosem, z ponurym rozbawieniem przypominając sobie oburzenie ludzi „wyższych stanów” kiedy ten nie zwracał się do nich odpowiednimi tytułami, bądź nie oddawał im należnego szacunku. Najciekawsze zawsze działo się lata później, kiedy odwiedzał ich jako melmaro przewodni, a ci zapominali o tym kim są i chowali się przed nim, trzęsąc się ze strachu. A przecież nawet nie byli głównym celem wizyty…

***

- Argh! – Głośny ryk wydobył się spod maski, a dłoń zacisnęła się w żelaznym uścisku na szyi maga, po czym skąpana w czerni postać rzuciła człowieka na ścianę, odwracając się do pozostałych trzech. – Wiedziałem, że nie pozwoliliby mu odejść w spokoju! Ścigają go, a przewodzi im Loring. Musimy się pospieszyć, nie mogą dopaść go pierwsi, mimo wszystko sam nie da im rady.
- Loring? – Słabo dosłyszalny syk zakończył się niejednoznacznym mruknięciem. – O nim też słyszeliśmy, to jest ta jedyna mogąca mu zagrozić osoba, zgadza się?
- To jeszcze nie wszystko! – Rozwścieczona istota potężnym kopnięciem roztrzaskała stojący przy oknie stół, przez co wszystko co na nim się znajdowało, spadło na ziemię i się potłukło. – Ma przy sobie Vraelth uni Pequa Xia…
Przez chwilę zapanowała cisza, a zamaskowani popatrzyli na sobie, po czym z powrotem umieścili swe spojrzenia w przywódcy.
- Miecz stworzenia?
- Artefakt z zapieczętowanym w nim naszym panem! A poza tym przebywa tam również stwórca krainy, ten który nas pokonał, ten który stworzył Gotland i nas upokorzył… Teraz nie ma pełnej siły, co znaczy, że musimy zdobyć tą broń i przetransportować na nasz ołtarz, gdzie wyciągniemy naszego ojca i z jego pomocą podbijemy nie tylko Gotland, wtedy cała kraina będzie nasza!
Z początku wściekły krzyk przemienił się teraz w głośny, szyderczy i mrożący krew w żyłach śmiech, będący na granicy obłędu albo już znacznie za nią.
- Kim… Kim wy jesteście? – Wyszeptał przerażony czarodziej, próbując na plecach uciec od nich jak najdalej, jednak za nim znajdowała się ściana. – Co z was za plugastwa?!
- Plugastwa? – Śmiejący się z uśmiechem którego nie było widać, podszedł spokojnym krokiem do maga i klęknął przy nim, po czym kolejny raz chwycił go za szyję.
- Jesteśmy nowym porządkiem.
Lana
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lana »

Lanę opuściło szczęście. Ktoś widział, jak morduje przywódcę rebelii i nie omieszkał szepnąć słowa straży.
Był akurat podczas odpoczynku w karczmie, kiedy otworzyły się drzwi, a do środka wkroczyło czterech uzbrojonych, rosłych mężczyzn.

- W imieniu straży państwa Turmalia, aresztuję cię - powiedział ten stojący na przodzie. Dwóch kolejnych podeszło, by zabrać mu broń i zakuć go w kajdany. Nawet nie próbował uciekać. Ucieczka byłaby równoznaczna z natychmiastową śmiercią.

- Zostałeś oskarżony o popełnienie morderstwa. Decyzją królowej Isilii, dnia jutrzejszego, przed zachodem słońca zostaniesz stracony. - Lana mimo wszystko słuchał słów strażnika z obojętnością wymalowaną na twarzy. Nie obawiał się śmierci, która wielokrotnie do niego przychodziła.
Żałował tylko, że wolność była już tak blisko. Znów mógłby udać się w stronę Szepczącego Lasu, gdzie był całkowicie bezpieczny. Znów mógłby patrzeć beztrosko na wschody i zachody słońca... Teraz pozostało mu oglądanie świata zza więziennych krat. Ale i to miało nie trwać długo.
Strażnicy opuścili z nim karczmę, podczas gdy elf w duchu przeprosił swych towarzyszy, że musiał ich zawieść.

- "Pewnie pomyślicie, że uciekłem... Oby wam udało się opuścić to przeklęte miasto. Oby Setian nie wpakował cię w tarapaty, Jorge." - Pomyślał, prześlizgując wzrokiem po okolicy. Wielu ludzi stało przy karczmie, szepcząc między sobą. Oto morderca, który jest odpowiedzialny za wywołanie tego chaosu.

Ciąg dalszy: Lana
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax obrócił głowę w stronę Setiana, gdy ten się z nim zrównał. W milczeniu słuchał obszernych wyjaśnień, wzrokiem błądząc jednak po okolicy. Zdawało mu się, że słyszy jakiś cichy odgłos, nie umiał jednak określić ani skąd on dochodzi, ani co może go wydawać. ”Albo po prostu mi się wydaje”, dopowiedział w myślach ”Krew mi w uszach szumi i sprawia, że mam halucynacje.”
        - Rozumiem, widzę sens w tym, co powiedziałeś… - zgodził się z wyjaśnieniami Setiana o zasadności i warunkach przeprowadzenia takiej "lekcji". - Biorąc pod uwagę fakt, że mieliście być elitą wojowników i to nie tych, którzy jedynie popisują się na turniejach, a faktycznie stają naprzeciw nieprzyjaciela, takie rozwiązanie jest brutalne, ale logiczne i z pewnością daje efekty. Pewnie też nieźle motywuje, dosłownie i w przenośni wybijając z głowy złe nawyki.
        Kącik ust Caraxa drgnął, nazwanie jednak tego uśmiechem byłoby zbyt daleko idącym uogólnieniem.
        - Najsurowszy - powtórzył jak echo jedno ze słów wypowiedzianych przez Setiana. - Co to oznacza w kontekście próby, o której mówimy? Stosowałeś ją wyjątkowo często, czy gdy już po nią sięgnąłeś, byłeś wyjątkowo okrutny? Uprzedzaliście w ogóle uczniów przed taką lekcją? - zapytał. Sądził, że na ostatnie pytanie usłyszy odpowiedź przeczącą: jeśli dzieciak wiedziałby, co go może spotkać, pewnie by się przygotował w ten czy inny sposób albo po prostu jego reakcja nie była w pełni prawidłowa, wiedziałby, że to się kiedyś skończy, a wytrzymując więcej, zaimponowałby swojemu nauczycielowi. Ale nie Setianowi - on sprawiał wrażenie osoby, na której nie da się zrobić wrażenia i od której nawet najlepszy uczeń usłyszałby “ewentualnie może być”. Takie podejście było oczywiście dobre, nie dla każdego, ale jeśli chłopak był szkolony na bezwzględnego wojownika, nie powinien być miziany przez nauczycieli - wystarczy przejść się do byle których koszar, aby przekonać się, że nie tylko Gotlandczycy stosują metodę zimnego chowu, chociaż trzeba przy tym przyznać, że na pewno są bardziej bezwzględni, niż Alarańczycy.
        Jorge westchnął, gdy padło pytanie o jego tytuł. Niespecjalnie lubił, gdy ta informacja była z niego wyciągana. Gdy mówił o tym z własnej woli, często z uwzględnieniem płynących z tego korzyści, to co innego. Mimo wszystko, nie zamierzał unikać odpowiedzi, w końcu nie było to nic wstydliwego ani tajnego.
        - Jestem hrabią, ale bez majątku - oświadczył neutralnym tonem. - Teoretycznie powinieneś się do mnie zwracać “sir Carax”, ale nawet bym nie chciał, byś tak robił, to zbędne zadęcie w chwili, gdy powinniśmy być na ty. Zresztą, sam przedstawiłem się wcześniej samym imieniem. W szkole noszę rangę fechtmistrza, młodszego fechtmistrza, jeśli chodzi o ścisłość, ale nie mówimy do siebie w ten sposób, zwracamy się po nazwisku. Te wszystkie tytuły są potrzebne tylko na uroczystościach.
        Caraxowi zdawało się, że powiedział więcej, niż oczekiwał od niego Setian, ale miał ku temu powód - arystokratyczne urodzenie było dla niego właściwie przydatnym narzędziem, podczas gdy dumę przynosił mu drugi tytuł. W końcu na niego sobie zapracował, coś to o nim mówiło, a co wiązało się z byciem hrabią? Nic, może z wyjątkiem obrzydliwie wielkiego majątku, którego i tak nie posiadał. Carax uważał, że dokonał uczciwej wymiany.
        - Kawałek stąd jest duży zajazd. - Jorge nagle zmienił temat. - Proponuję się tam udać, może da się wynająć jakieś konie albo zabrać z kimś, zawsze będzie szybciej.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Sir Carax… - Mruknął Setian po czym chwilę milczał, jak gdyby przetwarzał to co usłyszał oraz to co powiedział. – Przepiękne. Jorge bez-majątkowiec Carax. Ah, wybacz. Sir Jorge bez-majątkowiec Carax. Nie no, muszę powiedzieć, że od dzisiaj będzie to mój ulubiony tytuł.
Usta szatyna drgnęły w uśmiechu, a ton głosu jednoznacznie wskazywał na to, że świetnie – przynajmniej na jego sposób – się przy tym bawił. Kiedy szlachcic zaproponował wstąpienie do zajazdu – co najpewniej oznaczało karczmę dla podróżnych z dobrze rozwiniętą stajnią i pokojami noclegowymi -, melmaro przytaknął, zresztą co miał zrobić innego?
- Wracając do kwestii lekcji i tego co miałem na myśli określając się mianem najsurowszego. W zasadzie można powiedzieć, że zgadłeś, gdyż to co wymieniłeś było prawdą. Przeprowadzałem tego typu rzeczy najczęściej, niejednokrotnie na jednej osobie kilka razy z rzędu, było to mocniejsze niż w wykonaniu innych nauczycieli, a powody którymi się kierowałem prawie zawsze były uznawane za niewystarczające. Oczywiście, że uczniowie nie wiedzieli o lekcji, to chyba logiczne, prawda? Często i nauczyciele nie mieli pojęcia o tym, że akurat na ich najbliższym treningu coś takiego się odbędzie. Wpływ na to miało wiele czynników, często absolutnie spontanicznych, tak więc niemożliwym było zrobienie sobie harmonogramu i wywiązywanie się z niego.
Gotlandczyk przeciągnął się i kolejny raz zerknął w niebo. Robiło się coraz zimniej, powietrze stawało się wilgotne, a podmuchy lodowatego wiatru wzmagały się miarowo. Zdecydowanie wypadało odnaleźć jakiś budynek w którym mogli by zostać do końca nocy lub po prostu coś zjeść i ruszyć dalej, wszakże za trzy, góra cztery, cztery i pół godziny powinno zacząć świtać, więc i tak większą część nocy mają już za sobą.
- Dlaczego postanowiłeś mnie przyjąć do siebie? – Zapytał Setian obrzucając Jorge tym swoim przenikającym wszystko spojrzeniem. – Bo chcesz się nauczyć walczyć wręcz? Do tego potrzeba wielu lat ostrego treningu, ja sam przekażę ci jedynie podstawy i to w dodatku te naprawdę standardowe, a poza tym nauczę kilku sztuczek, jak chociażby ta z uszami. Dużo ryzykujesz, gdyż praktycznie nic o mnie nie wiesz, no… Poza tym, że pochodzę z klanu wyspecjalizowanych zabójców, z czego jestem jednym z ich czołówki, lubię mordować, nie sprawia mi to problemu i już pozbawiłem kilku ludzi żywota odkąd przybyłem do miasta. Kiedy pojawią się inni, nie mogę ci zagwarantować, że nic ci nie zrobią, że sobie pójdziesz. Branie mnie wiąże się z ryzykiem i prawdopodobieństwem śmierci. Dlaczego? By nauczyć się tego co oferuje każda szkoła? Masz w Alaranii szkoły szermiercze, sam jesteś członkiem jednej, nie wierzę więc, by nie istniały odmiany skupiające się na walce wręcz. Tak więc dlaczego to wszystko? Po co?
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości