Vittorio zmierzył dziewczynę wzrokiem. Tak, teraz wyglądała zdecydowanie lepiej niż w tym starym łachmanie. Mężczyzna, odzyskawszy pożyczoną część ubioru, wyciągnął z torby przy pasie zapinkę z brązu, którą spiął zarzuconą na ramiona pelerynę. Teraz wyglądał jak prawdziwy podróżnik bez grosza przy duszy.
- Chodź za mną, droga do wyjścia nie jest skomplikowana - polecił, po czym obrócił się na pięcie i ruszył korytarzem w stronę schodów. Jego wyświechtana peleryna załopotała jak flaga na wietrze. Sprężystym krokiem zręcznego wojownika pokonał te kilkadziesiąt stopni i znalazł się na parterze. Spojrzał przez ramię za siebie, by upewnić się, że kotołaczka podąża za nim, po czym skręcił w lewo, w stronę wyjścia na zewnątrz. Kafelki zostały najwyraźniej świeżo umyte, gdyż sylwetki opuszczających budynek odbijały się w podłodze jak w lustrze. Kiedy Vittorio dotarł do wyjścia, pchnął ciężkie wrota i przepuścił w nich Evanescę.
- Właściwie to gdzie mieszkasz? Na stałe lub tymczasowo, bo być może również jesteś podróżnikiem, jak ja. Po prostu chciałbym wiedzieć, dokąd mógłbym cię odprowadzić z czystym sercem opuścić. Uprzedzam, że niewiele osób znosi moje towarzystwo przez... dłuższy czas. - Uśmiechnął się smutno.
Kryształowe Królestwo ⇒ [ Jakiś zameczek ] Zagubiona...
- Vittorio
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
-
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Kotołaczka
- Profesje:
- Kontakt:
Szła za nim krok w krok. Koniec końców byłą po części jak kot, więc łatwo zgubić się jej nie dało. Cały czas zwinnie sobie za nim szła.
Kiedy zapytał, gdzie mieszka, chwilę zawahała się z odpowiedzią. A gdy dokończył swoją wypowiedź, zabrała głos.
- Gdzie mieszkam? Nigdzie... Jestem podróżnikiem, jak to nazwałeś. Krążę po karczmach, gdzie sobie dorabiam śpiewając. To mi wychodzi najlepiej. - Powiedziała. Nie kłamała, bo i po co miałaby to robić? Gdy szła tak za nim, cały czas się rozglądała. Czyste i zadbane miejsce. Ogólnie rzecz biorąc, nawet ładne... Ale to dobrze że Vittorio ją wyprowadzi...
Kiedy zapytał, gdzie mieszka, chwilę zawahała się z odpowiedzią. A gdy dokończył swoją wypowiedź, zabrała głos.
- Gdzie mieszkam? Nigdzie... Jestem podróżnikiem, jak to nazwałeś. Krążę po karczmach, gdzie sobie dorabiam śpiewając. To mi wychodzi najlepiej. - Powiedziała. Nie kłamała, bo i po co miałaby to robić? Gdy szła tak za nim, cały czas się rozglądała. Czyste i zadbane miejsce. Ogólnie rzecz biorąc, nawet ładne... Ale to dobrze że Vittorio ją wyprowadzi...
- Vittorio
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Ach, czyli również nigdzie nie zagrzewasz miejsca na dłużej - skomentował, zamykając za sobą drzwi. Pierwszą oznaką tego, że znaleźli się na zewnątrz był ciepły, lekki wiatr. Słońce już zdążyło wspiąć się wysoko, w końcu było południe. Vittorio ruszył w stronę bramy, żeby już całkowicie opuścić teren pałacyku. - W tym miejscu możemy się rozejść, każde w swoją stronę. Ale z racji tego, nie mam sprecyzowanej tej "swojej strony", jeśli chcesz, mogę ci towarzyszyć. I pomóc w czymś, na przykład, odprowadzić... - Podrapał się po głowie. Wyprowadził ją, czyli obietnica spełniona, jednak nagłe odwrócenie się na pięcie kłóciło się z jego charakterem. Praktycznie wychowano go, żeby komuś służył, więc tak czy inaczej...
-
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Kotołaczka
- Profesje:
- Kontakt:
- Ja też nie mam sprecyzowanej tej "swojej strony", jak to nazwałeś. Będę po prostu iść do przodu, przed siebie. Donikąd, można by powiedzieć - powiedziała i uśmiechnęła się znowu do niego lekko.
- Jeżeli chcesz mi towarzyszyć, to możesz, nie zabronię. Ale nie wiem, dokąd się teraz udam, więc... - zauważyła i rozejrzała się, ruszyła drogą przed siebie, jak powiedziała, będzie iść po prostu do przodu, przed siebie. I tyle...
Odwróciła się, sprawdzając, czy mężczyzna podąża za nią.
- Jeżeli chcesz mi towarzyszyć, to możesz, nie zabronię. Ale nie wiem, dokąd się teraz udam, więc... - zauważyła i rozejrzała się, ruszyła drogą przed siebie, jak powiedziała, będzie iść po prostu do przodu, przed siebie. I tyle...
Odwróciła się, sprawdzając, czy mężczyzna podąża za nią.
- Vittorio
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Nie było potrzeby w sprawdzaniu tego faktu, kiedy tylko Evanesca ruszyła z miejsca, Vittorio, za wcześniejszym przyzwoleniem, zrobił to samo. Uśmiechnął się lekko, poprawiając przekrzywioną opaskę na oku.
- Ja teraz mam cel - oznajmił. - Iść za tobą, dopóki nie zmęczy cię moja obecność i nie każesz mi odejść. A możesz to zrobić w każdej chwili.
Odwrócił się i teraz szedł tyłem, podziwiając pałacyk, który teraz zostawiali w tyle. Jasne marmury odbijały promienie słońca, sprawiając wrażenie, jakby same się świeciły. Vittorio westchnął na myśl, że niestety koniec spania w drogiej, wygodnej pościeli i znów czekają go paskudne, karczemne łóżka. Ale nie ma co narzekać, zawsze mogło być gorzej. Mogło nie być towarzystwa, mogło nie być pieniędzy.
- Ja teraz mam cel - oznajmił. - Iść za tobą, dopóki nie zmęczy cię moja obecność i nie każesz mi odejść. A możesz to zrobić w każdej chwili.
Odwrócił się i teraz szedł tyłem, podziwiając pałacyk, który teraz zostawiali w tyle. Jasne marmury odbijały promienie słońca, sprawiając wrażenie, jakby same się świeciły. Vittorio westchnął na myśl, że niestety koniec spania w drogiej, wygodnej pościeli i znów czekają go paskudne, karczemne łóżka. Ale nie ma co narzekać, zawsze mogło być gorzej. Mogło nie być towarzystwa, mogło nie być pieniędzy.
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 637
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
I wędrowali wspólnie przez dni parę. W tym czasie trafiły im się po drodze dwie przemiłe gospody. W obydwu Evanesca zarobiła trochę grosza, dając mały popis swoich muzycznych zdolności. Raz nawet Vittorio dał się namówić do wspólnego śpiewania i chyba wywarł wówczas całkiem dobre wrażenie na jasnookiej córce karczmarza, która patrzyła nań cały wieczór jak oczarowana. Wszelkie umizgi zostały jednak ukrócone, zanim się jeszcze naprawdę zaczęły, a to za sprawą młodego, czujnego małżonka owej dziewczyny.
Kiedy słońce wspięło się wysoko ponad drzewa, oznajmiając wszystkim, że oto zaczął się kolejny, nowy dzień, dwójka wędrowców znowu ruszyła przed siebie. Chłopak o orlich skrzydłach oraz malutka, biała koteczka opuścili karczmę. Obydwoje uśmiechali się ciągle, nie wiadomo czemu - chyba cieszyli się ot tak, po prostu, ze swojego towarzystwa. W dodatku jedno z nich zostało ukradkiem odprowadzone za próg karczmy przez czyjeś śliczne, smutne oczęta... Ale ciii, to tajemnica.
Do południa Vittorio i Evanesca dreptali leniwie traktem bez żadnych przygód... Aż wreszcie psotna kotołaczka zniknęła. Ot, pobiegła za czymś, za jakąś jaszczurką albo drgającą plamą słońca, jak niemądre kocię... i już nie wróciła. Na próżno Vittorio nawoływał swoją małą towarzyszkę do wieczora. Został sam. Znowu sam.
Kiedy słońce wspięło się wysoko ponad drzewa, oznajmiając wszystkim, że oto zaczął się kolejny, nowy dzień, dwójka wędrowców znowu ruszyła przed siebie. Chłopak o orlich skrzydłach oraz malutka, biała koteczka opuścili karczmę. Obydwoje uśmiechali się ciągle, nie wiadomo czemu - chyba cieszyli się ot tak, po prostu, ze swojego towarzystwa. W dodatku jedno z nich zostało ukradkiem odprowadzone za próg karczmy przez czyjeś śliczne, smutne oczęta... Ale ciii, to tajemnica.
Do południa Vittorio i Evanesca dreptali leniwie traktem bez żadnych przygód... Aż wreszcie psotna kotołaczka zniknęła. Ot, pobiegła za czymś, za jakąś jaszczurką albo drgającą plamą słońca, jak niemądre kocię... i już nie wróciła. Na próżno Vittorio nawoływał swoją małą towarzyszkę do wieczora. Został sam. Znowu sam.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość