Równiny Theryjskie[Okolice Elfidranii] Piękna i Bestia

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Sarpedon
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sarpedon »

        To, co Ayeesha powiedziała o pokusach sprawiło, że Sarpedon się zastanowił; zdecydowanie nie spodziewał się usłyszeć takiej odpowiedzi, mocne strony postrzegał nieco inaczej, ale jeżeli kobieta tutaj wciąż stała… manipulacja ludźmi… Może było to coś, co pozwalało osiągnąć cokolwiek ponad wszystko… tryton przypomniał sobie, jak to często on sam kieruje ludźmi, podsuwając im błędne iluzje, wiedząc, jak zareagują na podstawie współdzielenia z nimi zwierzęcych potrzeb oraz wnikliwej obserwacji… może to, co robiły pokusy nie różniły się od tego tak bardzo?
        Wśród kolejnych słów odnalazł kilka, które szczególnie go zainteresowały, ale w toku rozmowy nie miał szczególnie w jaki sposób zwrócić na nie uwagi, dlatego jedynie zapamiętał je sobie, powtarzając, że musi przy najbliższej okazji jeszcze dopytać o te rzeczy. W końcu nigdzie się im nie śpieszyło, mieli całkiem sporo czasu do spędzenia z sobą. Zamiast tego po prostu zaczął nakierowywać kobietę na odpowiedni kierunek, prowadząc do zajętego domku, aż w końcu nie znaleźli się w jego środku, nareszcie mogąc sobie pozwolić na przebywanie w zamkniętej przestrzeni. Sarpedon zdążył usiąść, kiedy pokusa zaczęła roztaczać wokół iluzję - tryton obserwował ją z zaciekawieniem, nie do końca rozumiejąc, co takiego widzi; rozproszone wspomnienia podpowiadały mu, że ten widok był imponujący, ale marynarze, od których je zabrał, za mało mieli okazji myśleć o takich miejscach i w nich przebywać, aby naturianin posiadał jakąkolwiek wiedzę związaną z tym. Czy jakiekolwiek wyczucie gustu większe niż tylko przeczucie, że jest to imponujący widok. Trwał jednak za krótko, aby był w stanie dokładniej zrozumieć, dlaczego się tak dzieje. Spojrzał na nią, wsłuchując się w jej słowa, po czym pod ich koniec zamknął oczy na chwilę, a gdy je otworzył, pomieszczenie ponownie się zmieniło.
        Tym razem przed ich oczami stanęła jaskinia o gładko-zaostrzonych ścianach, przypominających nieco ściśnięte żebra wielkiej ryby od środka. Powietrze stało się mętne i o dziwnej barwie, zanieczyszczeniach roznoszących się, falujących - iluzja przedstawiała dno morza, dlatego wolną przestrzeń zastąpiła wizualna ułuda wody. W jaskini panował półmrok, rozpraszany jednak w znacznym stopniu przez intensywne, zielone światło dochodzące z jednego kąta jaskini - na skale znajdował się artefakt, rozsiewający mistyczny niemalże blask, który nadawał całemu pomieszczeniu niezwykłego klimatu, odbijając się na ścianach i błyszcząc na nich. W owym niesamowitym świetle dało się także dostrzec porozrzucane na podłodze w kompletnym bezładzie szczątki ludzkie; tryton rzadko kiedy trafiał na morzu na kogoś z innej rasy.
        - Nie wygląda to również jak u mnie, jak widzisz - odpowiedział Sarpedon; uznał, że skoro pokusa pokazała mu swoje mieszkanie, to dlaczego nie miałby przedstawić i swojego? Ktoś inny pewnie przyjąłby to jako groźbę, jednak tryton robił to wszystko z czystej ciekawości. Dla zaspokojenia tej musiał w końcu też się dowiedzieć, co takiego pokusa sądzi o zwykłym pomieszczeniu, dlatego w końcu rozwiał iluzję, pozwalając jej “sztuce” na ocenienie wszystkiego, co widziała wokół siebie. Natomiast jej opis… jej opis był całkiem interesujący, jednak Sarpedon miał problem ze zrozumieniem wszystkiego. Zbudowany ze wspomnień marynarzy umysł niespecjalnie nadawał się do operowania artystycznymi pojęciami czy abstrakcyjnymi odczuciami, był o wiele bardziej przyziemny (bądź przywodny, hihi), dlatego też brakowało mu przestrzeni myślowej, aby w pełni pojąć to, co Ayeesha chciała mu przekazać. Gdyby jednak powtarzało się to odpowiednio długo… Sarpedon nie miał pojęcia, czy tydzień w jakimkolwiek w stopniu na to wystarczy.
        Nie odpowiedział nic na jej nietypową potrzebę, a także nie zareagował zbytnio na jej dalsze poczynania, obserwując ją uważnie w milczeniu, nie mając pojęcia, co robi. Mimo tego, że nieco już czasu spędzili ze sobą, wciąż wydawała mu się zupełnie obca. Przechylił głowę, zastanawiając się. Kiedy powiedziała, że jest gotowa, zbliżyła się bardziej, po czym przysunął twarz do jej twarzy, agresywnie wtargając w jej przestrzeń osobistą. Jednak odbyło się bez żadnych bliskich spojrzeń, ponieważ niemal natychmiast zaczął ją obwąchiwać; węch w ludzkiej postaci nie miał aż tak słaby, jak w przypadku jego prawdziwej formy, ale wciąż wiele mu brakowało od czułego nosa, dlatego też jeździł nim niemalże po skórze pokusy, w ruchach które niemal zawsze zostałyby uznane za intymne.
        - Wspomniałaś wcześniej, że podpisałaś coś, czego nie powinnaś - powiedział. - O co ci chodzi? Wiem, że ludzie mają umowy, ale wiele razy widziałem, jak łamali je bez wahania. I czemu to zrobiłaś, skoro uważasz, że to był błąd?
        Trytonowi brakowało doświadczenia, aby mógł stwierdzić, że po zmianie perspektywy pewne rzeczy przybierają zupełnie nową wartość. Przechodził niby przez etapy kilka razy, jednak jego umysł zbyt dużym szwankiem to przypłacał, aby mógł z tego wyciągać lekcje. W międzyczasie jednak tryton w końcu odsunął się od pokusy na w miarę bezpieczną odległość, wciąż jednak trzymając na jej ramieniu dłoń, którą wcześniej się o nią opierał.
        - Megaloman… sług… diabeł… tyranizować… wyjaśnij te słowa. - Umykało mu zbyt mocno znaczenie ich, aby mógł zrozumieć, o co właściwie chodzi. Bardzo się postarał, aby zapamiętać je. - Byłaś człowiekiem… nie pamiętasz tego, ale wciąż go udajesz? Nie musząc zbyt często ich zabijać, aby chronić swojej tożsamości. Mówisz, że nie wiesz wszystkiego, ale pewnie więcej ode mnie. Jeżeli spytasz mnie o morze, odpowiem ci, dlatego pytam cię o ląd. I…
        Sarpedon urwał, dostrzegając ruch - jego wzrok przeniósł się ponad ramię pokusy, za którą powoli szedł elf w skórzanym stroju myśliwskim z napiętym łukiem, wycelowanym prosto w plecy piekielnej. Tryton przeniósł ostrzegające spojrzenie na Ayeeshę, ale…
        - Nie ruszać się, potwory! - zawołał elf, samemu zdradzając swoją pozycję po zostaniu dostrzeżonym przez trytona; trzeba przyznać, że poruszał się wcześniej tak cicho, że inaczej byłoby to wyzwaniem. - Jak tylko zobaczę, że coś kombinujecie, to wpakuję wam żelastwo w głowy. Ty! Biały! Mów natychmiast, gdzie jest klucz do szafy!
        Naturianin spojrzał na pokusę z oczekiwaniem malującym się w jego spojrzeniu - jego myśli popłynęły w przestrzeń, zaciskając się wokół żył mężczyzny, gotowe w każdym momencie wyrwać mu jego całą krew z ciała. Ale tylko w ostateczności. Chciał zobaczyć, jak pokusa sobie poradzi z zagrożeniem. Jeszcze nie dostrzegł jej w bojowej sytuacji i dlatego teraz wpatrywał się w nią z zainteresowaniem, oczekując na jej ruch, z magią na pulsie elfa, który pojawił się w tak ciekawej chwili, aby spełnić ciekawość trytona.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Śledzili go długo. Dłużej niż ostatnie dwa dni, choć te były dla nich wyjątkowo wyczerpującym pościgiem za umiejącym wyczuwać ludzkie umysły trytonem. Niemalże go zgubili. Ale mieli swoje sposoby. W końcu byli nie byle uczonymi. Nie, byli kadrą gotową na wiele, by zdobyć nowe okazy i cenne obiekty badań. Przeszkoloną, zdeterminowaną i całkiem niczego sobie jeżeli chodziło o umiejętności walki. Do tej pory nie byli jednak pewni na ile mogą sobie pozwolić. Ostatecznie trytona, istotę w teorii rozumną, obejmował ich kodeks - przynajmniej kilka z jego podpunktów, a i jakiś paragraf by się na to znalazł. Więc choć od dawna mieli ochotę na tego potwora to dopiero jego atak na ofiarę zwodniczej natury piekielnej kobiety i rozszarpanie jej w wodnych odmętach upewniło ich, że jeśli chodzi o humanitarność to tryton ma z nią niewiele wspólnego. Dzięki temu mogli oficjalnie przygotować plan jego pojmania i porzucić skrupuły. Od teraz stał się dla nich bestią, a na te - o ile nie były przesadnie magiczne - mogli polować do woli.

        Pokusa nie obchodziła ich wiele - choć jej pojawienie się na brzegu i sztuczki z iluzjami opóźniły nieco atak na wodnego potwora. Ale nie spieszyło im się zanadto - i tak już mieli go praktycznie w garści. A jeśli zbiorą przy tej okazji parę informacji na temat przedstawicielki piekielnych tym więcej pożytku dla nich i pokoleń uczniów. Trochę żałowali, że nie było z nimi Momo - może dałoby się go namówić na zabawę z rogatą kiedy już zabiorą jej sprzed nosa obecnego kontrachenta. Ale mówiło się trudno. Ostatecznie nie to było ich celem, a skupianie się na kilku projektach na raz nie skutkowało zwykle niczym dobrym.

        Popełnili jednak błąd wahając się dłużej…
        Wtargnięcia do chaty nie przewidzieli. Nie znali elfa tam mieszkającego, ale ostrzegli go, kiedy wracał. Zdaje się ich obecność nie była mu na rękę, bo zignorował ich uwagi i poprosił jedynie, by się nie wtrącali. Już on sobie z intruzami poradzi.

        Wątpili w to.
        I kiedy przyszło co do czego - mógł mieć poważne kłopoty. Mógłby, gdyby nie zainterweniowali - najpierw magiczny cios trafił pokusę, teleportując ją za ścianę chaty, tak, że przeturlała się po trawie. Następny atak wycelowany został… w elfa - nokautując go niemalże na miejscu i przenosząc nieprzytomnego poza obszar walki. Dalej rozległ się ogłuszający pisk - wtedy, gdy Sarpedon już był w stanie ocenić ilość napastników w jego głowie zaczęło huczeć tak, że padł na kolana. Potem było już łatwo. Ostatnie co mógł zapamiętać to chłód magicznych łańcuchów oplatających jego ciało. Woda nie chciała się go już słuchać. Umysły odmawiały kontaktu. Iluzje pryskały nim zdążył zwizualizować je sobie w nadszarpniętej wyobraźni.

        Może to był ostatni raz kiedy ktokolwiek widział go poza podziemiami Uniwersytetu.

        Pokusa za to mogła uciekać - po złapaniu trytona woleli zająć się myśliwym i pewnym okazem, który trzymał pod kluczem. I bez niej mieli sporo na głowie.

        - Hm? A gdzie jego ubranie?
        - Co, pseudo-trytona? Ma przecież na sobie!
        - A koszula? Przed chwilą tu leżała…
        - Martwisz się o koszulę? Daj sobie z nią spokój. Skończyliśmy tutaj. Trzeba wracać i jak najszybciej zabezpieczyć obiekt. Oba obiekty. Spisać raport…

        Ale koszule nie znikają same z siebie. W końcu to nie pokusy.

Ciąg dalszy - Koszula
Ciąg dalszy - Ayeesha
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość