Alisandra nie lubi opowiadać o sobie, głównie z tego powodu, że nie zna własnej rodziny, nie wie skąd pochodzi, a to o czym mogłaby opowiedzieć raczej nie byłoby miłą i pasjonującą historią pełną przygód.<br>Odkąd sięga pamięcią jej życie zamknięte było w czterech ścianach małej chaty. Może wydawać się to dziwne, ale do niedawna nie przekroczyła progu domu ani razu. Czemu? Zwyczajnie się bała. Śmieszy was to? A co jeśli to wy od dziecka bylibyście straszeni tym co czyha w wielkim świecie? Co gdyby ktoś wpoił wam, że jesteście jedynie trofeum w oczach innych ludzi? Czy próbowalibyście ryzykować kiedy wisi nad wami groźba oskórowania żywcem? Tę i wiele innych historii Alisandra poznała jeszcze w dzieciństwie kiedy to zdanie osób starszych pozwala wykreować sobie obraz otaczającej nas rzeczywistości. Jej Opiekun, jak kazał się nazywać mag który ją stworzył, karmił ją podobnymi kłamstwami przez lata, podsycając jej strach i pilnując by przypadkiem nie przygasł lub co gorsza nie przemienił się w niebezpieczną dla niego ciekawość. On sam nawet nie starał się zrekompensować jej zamknięcia i izolacji, wręcz przeciwnie. Początkowo zafascynowany nowym eksperymentem, poddawał ją wymyślnym badaniom, które nie rzadko określić można było mianem tortur. Jednak z biegiem lat jego zainteresowanie Alisandrą zmalało i uczynił z niej swoją potulną służącą. Dziewczyna szybko nauczyła się by nie zadawać Opiekunowi żadnych pytań, dlatego nigdy nie poznała nawet jego imienia. Nie dowiedziała się jak właściwie pojawiła się na świecie, choć zdawała sobie sprawę, że zamieszana w to była wielka ilość magii. Z biegiem lat, Alisandra odkryła, że i ona posiada predyspozycje magiczne.<br><br>Była ciemna, burzowa noc. Alisandra słyszała wyjący za oknem wiatr, który łamał gałęzie drzew rosnących wokół chaty. Opiekun kiedyś w swojej łaskawości wyjaśnił jej, że mieszkają na skraju lasu, jednak nie chciał zdradzić nic więcej. Gdzieś w oddali uderzył piorun. Trzynastoletnia dziewczynka podskoczyła na swoim posłaniu z suchego siana i przycisnęła mocno do piersi stare, poszarpane prześcieradło pod, którym przyszło jej spać. Nie lubiła burzy, szczególnie kiedy zostawała w chacie sama, tak jak tym razem. Opiekun wyjechał nie mówiąc jej ani słowa, już dawno zauważyła, że raz do roku opuszcza dom, żeby wrócić do niego po kilku dniach, przywożąc ze sobą nowe przerażające wieści ze świata. Niebo znów przecięła błyskawica, jednak huk pioruna nie rozległ się w ogóle. Może burza ustępuje? Alisandra podniosła się z podłogi i roztarła ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. Kuchnia w której spała tonęła w mroku i chłodzie. Palenisko z pewnością wygasło. Starając się zwalczyć lęk przed burzą, dziewczynka zabrała się z rozpalanie ognia, chcąc choć trochę się ogrzać i jak najszybciej wrócić do spania, jutro miał wrócić Opiekun, a jej zostało jeszcze wiele domowych prac, które musiały być zrobione przed jego powrotem. Nim skończyła układać drewno w palenisku, coś zadudniło w drzwi frontowe. Przerażona Alisandra odłożyła szczapy tam gdzie stała i zaczęła nasłuchiwać. Pukanie ucichło, jednak dziewczynka wciąż stroszyła swoje lisie uszy próbując zrozumieć co się dzieje. Skradając się cichutko przeszła do salonu. Tu także palenisko wygasło i tonący w mroku pokój zaczął przyprawiać ją o gęsią skórkę. W każdym kącie zdawała się dostrzegać przerażające cienie, podobne do ludzkich. Miała nieodparte wrażenie, że jeśli tu zostanie rzucą się na nią, a wtedy wszystkie opowieści i przestrogi Opiekuna staną się rzeczywiste. Coś znów zadudniło w drzwi i to z taką mocą, że Alisandra dokładnie widziała jak uginając się pod siłą włożoną w każde uderzenie. Instynktownie cofnęła się o krok, chcąc wrócić jak najszybciej do kuchni. Już miała to zrobić, pobiec tam, zakopać się w stercie siana, nakryć dokładnie przykryciem i udawać, że nie istnieje. Po prostu przestać być. Jednak i ten plan zdał się na nic, bo po chwili walenie w drzwi powtórzyło się od strony drzwi kuchennych. Dziewczynka poczuła się jak w potrzasku. Wcisnęła się w najdalszy kąt salonu i zakrywając uszy zaczęła się modlić o to by obcy odpuścili i zostawili ją w spokoju. Na kilka sekund wszystko ucichło. Nawet burza zdawała się rozumieć jej przerażenie i zelżała na mocy. Alisandra powoli opuściła dłonie i uniosła głowę nasłuchując czy obcy odeszli. I wtedy spełniły się jej najgorsze obawy. Coś uderzyło we frontowe drzwi zamieniając je w stertę połamanych desek i rozsypanych po podłodze drzazg. Do środka wpadł lodowaty, mokry wiatr kujący ją zimnymi szpileczkami drobnego deszczu, a wraz z nim dwóch wysokich osiłków. Dziewczynka wstała powoli podpierając się ściany. Musi uciec. Musi. Pierwszy z obcych, uniósł wysoko nad głowę lampę i ruszył w kierunku biblioteki Opiekuna. Nie zauważyły schowanej w mroku przeciwległej ściany Alisandry, lecz wiedziała że to jedynie kwestia czasu.<br>- Pakuj wszystko co cenne.- rzucił ten drugi podając towarzyszowi duży płócienny wór. Obcy odwrócił się w stronę sypialni Opiekuna i już zrobił w jej stronę krok kiedy zatrzymał się nagle, a na jego szkaradnej twarzy zaigrał jakiś dziwny uśmieszek. Powoli obrócił się w stronę dziewczynki i mrużąc oczy jakby próbował dojrzeć coś w mroku, klepnął przyjaciela w ramię, akurat kiedy ten wrzucał do worka kolejne księgi i artefakty, które Opiekun trzymał w przeszklonej komodzie.- Poświeć no tu.- wskazał podbródkiem towarzyszowi na Alisandrę, które serce z każdą sekundą podchodziło wyżej gardła. Ledwo łapała oddech z przerażenia. Chciała krzyczeć, a równocześnie bała się wydać najmniejszego dźwięku nie chcąc dać się zdradzić. <br>Mężczyzna trzymający latarnię nie był wysoki, nie można go też było nazwać przystojnym. Jego twarz zdobił ogromny nochal pokryty paskudnymi ropiejącymi bąblami. Był przerażający. Uniósł latarnie we wskazanym kierunku. Kiedy światło drgającego na wietrze płomyka objęło drobną postać Alisandry, obaj obcy wyszczerzyli się w paskudnych uśmiechać chwaląc się przegniłymi zębami i ubytkami już paru innych.<br>- Kolejny cudak.- rzucił z pogardą ten z bąblami.- Zabawimy się?- zapytał zerkając na swojego przyjaciela, który najwyraźniej był mózgiem ich małej paczki, wyciągając przy tym zza pasa stary, rdzewiejący już nóż. Alisandra chciała protestować, błagać, grozić, zrobić cokolwiek! Nie mogła. Z przerażeniem spoglądała tylko to na jednego, to drugiego mężczyznę, modląc się w duchu żeby „zabawa” szybko im się znudziła.<br>- Kretyn.- podsumował dowodzący wyrywając mu lampion z ręki i podchodząc bliżej dziewczyny. Ledwo łapała oddech, kręciło jej się w głowie, ręce i nogi drżały jakby ostrzegawczo. Obcy zatrzymał się dopiero kiedy ich ciała omal się nie zetknęły. Alisandra odwróciła twarz, nie mogąc znieść tej bliskości i towarzyszącego jej odoru wydobywającego się z ust mężczyzny. Poczuła jak jego szorstkie palce chwytają jej włosy i przesuwają po nich powolnym, gestem.- To srebny lisołak. Wiesz ile można dostać za zwykłego na czarnym rynku, pomyśl ile weźmiemy za tą małą.- Drab numer dwa zaśmiał się ochryple, jakby już marzył o przyjemnościach które sobie zafunduje kiedy tylko znajdą na nią kupca.- Oczywiście najpierw sprawdzę ile jesteś warta.- szepnął jej do ucha ten pierwszy. Dziewczyna dygotała ze strachu. Wszystko co kiedykolwiek powiedział jej Opiekun było prawdą! Świat jest podłym i okrutnym miejscem, a ludzie… Ludzie byli w nim najgorsi. <br>Nie wiedziała dlaczego nagle skromny płomyczek oświetlający małą część salonu, nagle buchnął z siłą średnich rozmiarów ogniska. Nie miała pojęcia dlaczego obcy padł na ziemię wyjąc z bólu i zakrywając twarz, a ona nie poczuła nic. Rozbita na drewnianych deskach latarnia uwolniła płomienie, które szybko dopadły pierwszej ofiary. Alisandra nigdy już nie uwolniła się od okropnego krzyku osoby palonej żywcem. Płomienie hulały w najlepsze omijając ją i powoli sunąc w stronę drugiego z przybyszy. Widząc to bąblowaty rzucił na ziemię przywłaszczone skarby i rzucił się do ucieczki, a gdy tylko zniknął z pola jej widzenia, płomienie zmalały i powoli wygasły zostawiając po sobie jedynie czarne ślady na podłodze i spalonego na popiół trupa.<br><br>Ta noc uzmysłowiła Alisandrze dwie rzeczy. Po pierwsze, Opiekun nie kłamał. Świat był zły. Po drugie, miała moc. Niezwykle niszczącą moc, której obiecała sobie już nigdy więcej nie używać. Z powodu tej właśnie obietnicy, Opiekun podarował jej magiczny przedmiot, który miał związać jej moce póki miała go na sobie. Drobna, aksamitna obroża z rubinem, stała się jej nieodłącznym atrybutem.<br><br>Lata mijały. Alisanda z dziewczynki przemieniła się, w kobietę ale nie zmieniło to jej podejścia do świata czy też własnych mocy. Żyła jak dawniej starając się choć udawać, że zapomniała już o tym co ją spotkało. Potajemnie nocami uczyła się sama posługiwać sztyletem, zdając sobie sprawę z tego, że nie zawsze może mieć tyle szczęścia co ostatnim razem. Oczywiście nie liczyła na to, że kiedykolwiek dorówna w walce przeciętnemu mężczyźnie, ale liczyła na to, że przy odrobinie szczęścia będzie mogła sobie kupić tak nieco czasu.<br>O ile Alisandra nie zmieniła swojego podejścia, to jej Opiekun niestety tak. Nie wiedzieć kiedy zaczął patrzeć na nią inaczej. Jakby w głowie układał mu się jakiś niecny plan. I niestety tak się też stało. Początkowo, niby w przypływie dobrego nastroju pokazał jej czym jest muzyka. Nie musiał wiele robić by zachęcić dziewczynę do nauki śpiewu i tańca. Oczarowany i równocześnie zaskoczony efektami jej ćwiczeń, zaczął traktować ją jak swoje trofeum, czy zabawkę. Nie wiedzieć kiedy, nagle zaczął się udzielać społecznie i zapraszać do siebie coraz to rozmaitszych gości, chwaląc się Alisandrą jakby była jego własnością. Nic sobie nie robił z jej błagań, aby jej nie zmuszał do kontaktu z obcymi. Bawił go jej irracjonalny lęk, który udało mu się w niej zaszczepić, a patrzenie z jak wielkim trudem dziewczyna się z nim zmaga, żeby tylko nie zawieść swojego Opiekuna, dodawał mu dodatkowych podniet. Ale kto igra z ogniem, ten od ognia ginie.<br><br>W dwudziestą rocznicę stworzenia Alisandry, jej Opiekun postanowił pochwalić się nią i jej zdolnościami przed dwójkom najmniej przychylnych mu magów, licząc na to, że będący pod wrażeniem koledzy po fachu szepną o nim kilka dobrych słów komu trzeba. Wszystko miało wyglądać jak zawsze. Po przybyciu magów, Alisandra miała zająć się podaniem im wystawnej kolacji, a po posprzątaniu ze stołu, kiedy magowie dla odprężenia, oraz poprawy trawienia raczyli się winem z najdalszych zakątków świata, dziewczyna miała umilić im wieczór małym pokazem. Wydawało się, że nie ma w tym planie nic trudnego, ani stwarzające jakiekolwiek zagrożenie dla obdarzonych mocą gośćmi i gospodarza. I może byłaby w tym racja gdyby Opiekun nie wybrał tak feralnej daty. <br>Sama kolacja przebiegła bez zarzutów i kiedy goście ze złotymi kielichami w dłoniach siedzieli już w wygodnych fotelach, grzani nie tylko trunkiem, ale i ciepłem płynącym z rozpalonego kominka, Opiekun dał Alisandrze znać, że nadeszła pora na punkt kulminacyjny.<br>- Pozwólcie przyjaciele, że zaprezentuję wam jeden, a może nawet dwa z rozlicznych talentów mojej…<br>- Oby były rzeczywiście tak przykuwające jak słyszeliśmy, bo jak do tej pory udowodniłeś jedynie, że nie potrafisz poprawnie tworzyć hybryd i że trzymasz to biedne stworzenie jak na smyczy.- rzucił jeden z gości, niski grubasek o widocznie łysiejącej już głowie. Opiekun chciał coś odpowiedzieć, jednak mężczyzna znów uniósł dłoń w uciszającym geście.- Po prostu pokaż co masz. Czeka mnie jeszcze sporo pracy.<br>Opiekun zamilkł i zajął swoje miejsce mierząc Alisandrę wzrokiem mówiącym, że jeśli nie postara się zrobić odpowiedniego wrażenia, policzy się z nią wieczorem. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić i wyszła na środek salonu. Jak zawsze kiedy zaczynała śpiewać i tańczyć, jej myśli uciekały gdzieś w dal. Ogarniał ją zupełny spokój i dziwne uczucie bezpieczeństwa, którego doświadczała wyjątkowo rzadko. Zatracając się w muzyce kompletnie zapomniała o obserwujących ją magach. Zdawało jej się, że ta cudowna chwila wolności trwa wieki, czas jakby zwolnił wiedząc ile dla niej znaczą te krótkie chwile szczęścia. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Gdy tylko umilkłą, w pokoju zapanowała kompletna cisza. Jej własny głos wciąż pobrzmiewał echem w jej głowie. Otworzyła oczy oczekując znudzonych min zebranych magów, ci jednak patrzyli na nią z takim zachwytem jakiego jeszcze nigdy nie widziała.<br>- Oddaj mi ją.- zażądał łysawy grubas. Nie spuszczał dziewczyny z oczu, ale jego ton mówił sam za siebie, że nie zniesie sprzeciwu.<br>- Jest moja.- rzucił twardo Opiekun, chyba dopiero teraz rozumiejąc jak wielki ma skarb. I tak rozpętało się istne piekło. Obcy magowie na przemian, domagali się wręcz praw do niej jakby była jakąś rzeczą, Opiekun zaś próbował za wszelką cenę ugrać coś na niespodziewanym sukcesie jakim był jej krótki występ. Alisandra widząc i czując, że sytuacja robi się napięta zaczęła się powoli wycofywać w stronę kuchni, jednak i to nie umknęło uwadze magów. Ten drugi, wysoki i barczysty mężczyzna o siwych, długich włosach rzucił się w jej kierunku. Chwycił ją za ramie żelaznym uściskiem, którego się po nim nie spodziewała. W oczach miał obłęd. <br>- Pójdziesz ze mną.- zacharczał ochrypłym głosem, szarpiąc ją w stronę drzwi.<br>- Puści mnie.- zażądała rozpaczliwym głosem, wyrywając się z całych sił. Ku jej zaskoczeniu mężczyzna zareagował w sekundę, przez co zaskoczona straciła równowagę i wylądowała na ziemi. Mag wpatrywał się w nią z dziwnym wyczekiwaniem, jego kolega z kolei nic sobie nie robił z chwilowego zamieszania i wbrew ostrzeżeniom Opiekuna, ruszył w jej kierunku.- Zatrzymaj go.-Starszy mag zareagował natychmiastowo. Jego zaklęcie posłało łysego na przeciwległą ścianę. Mag uderzył plecami o biblioteczkę, która zachwiała się i przygniotła mężczyznę do ziemi pozbawiając go przytomności. Alisandra zwróciła wzrok na Opiekuna.<br>- Nawet się nie waż.- ostrzegł czując już chyba, że traci kontrolę nad tym co dzieje się wokół. Dziewczyna nie posłuchała jego rady. Rozkazała obcemu magowi unieruchomić Opiekuna. – Zapłacisz za to. – ostrzegł mężczyzna nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu.- Dorwą cię. Świat nie jest łaskawy dla takich jak ty. Nie poradzisz sobie w nim. Nie beze mnie.<br>Zawahała się. W głowie rozbrzmiewały jego opowieści o potworach, które czyhają tuż za progiem domu. Bała się. Ba! Była przerażona. Mimo to zebrała w sobie całą odwagę jaką w sobie miała i pierwszy raz spojrzała swojemu Opiekunowi prosto w oczy.<br>- Zaryzykuję.- szepnęła nie do końca pewna własnych słów, co dało się doskonale wyczuć w jej tonie, za co skarciła samą siebie w duchu. Przeniosła wzrok na starego maga znajdującego się zupełnie pod jej władzą.- Zostaniecie tu obaj.- Zakomunikowała mu cicho.<br>- Zrobię dla ciebie wszystko,- zapewnił mag- ale błagam pozwól mi iść z tobą.<br>Dziewczyna podeszła do drzwi frontowych i otworzyła je szeroko. Wieczór był wyjątkowo cichy i spokojny. Delikatne chmury powoli snujące się po nieboskłonie nabrały już płomienistych barw od strony zachodu.<br>- Zostaniecie tu obaj.- powtórzyła przerażona tym co sama zamierzała zrobić. Zdjęła swoją aksamitną obróżkę i nie odwracając się pozwoliła żeby uczucia wzięły nad nią górę. Ogień w kominku buchnął głośno. Alisandra wzięła głęboki wdech i przekroczyła próg domu odprowadzona przeraźliwym krzykiem palonych żywcem ludzi.