Rozdział 1 - Zima, śnieg, i szczenięce lata.<br><br>Gdzieś bardzo, ale to bardzo daleko, już w zapomnianym nawet przez prastarego smoka miejscu, leży mała wioska. Wioska ta jest taka malutka, że nawet kartografowie nie zawracają sobie głowy, aby wstawiać ją na mapy. We właśnie tej wiosce mieli swoją kryjówkę, w jednej ze starych chat przemytnicy broni. Grupa ta liczyła ledwo pięć osób, a byli w niej tylko członkowie rodziny. Jeżeli rodzina, to oczywiste było to, że hersztem całej tej bandy był ojciec, miał na imię Jack, cechował się ogromną muskulaturą, bujną brodą, i nieciekawym zapachem. Jego prawą ręką, była matka Miranda, zajmowała się ona strategią, rozmyślała nad tym, jak przewieźć bezpiecznie kontrabandę, jaki szlak do tego wybrać, i w jakim mieście sprzeda się najdrożej niezbyt legalny towar. Następną osobą był brat ojca Jespina, miał na imię Snaff, był on kapitanem statku, oraz autorytetem, i najlepszym przyjacielem młodego pirata. Ostatnimi członkami bandy, byli synowie Verix, i tytułowy bohater. Obaj bracia, do czasu, gdy nie osiągnęli trzynastego roku życia, pomagali jedynie w drobnych rzeczach, takich jak: Sprzątanie statku, liczenie zarobionych pieniędzy, czy też pilnowanie domu, i łodzi przed rabunkiem. Jednak ich głównym celem była nauka, wszyscy z rodziny zaparcie uczyli podopiecznych tego, co potrafią, żeby synowie przejęli rodzinny interes. Verix wybrał drogę matki, wolał planować wydarzenia, niż w nich głównie uczestniczyć. Za to Jespin chciał być jak wujek, żeglować potężnymi statkami, cumować do portów po wielu tygodniach spędzonych na morzu, oraz walczyć z siłą wody podczas sztormów, i wiatrów. Ojcowi chłopaków strasznie się to nie spodobało, bo jako jedyny nie miał nikogo do nauczania. Jednak przy kielichu dobrej wódy przemyślał sytuację i doszedł do wniosku, że to jednak dobra decyzja, bo nie będzie musiał niańczyć ,,bachorów".<br><br>Nauka ciągnęła się nieubłaganie, a lata mijały. Po wielu trudach spędzonych na morzu, pod opieką wujka Snaffa, Jespin stał się bosmanem łodzi, i prawą ręką kapitana. Natomiast Verix przegonił swoją już podstarzałą matkę w jej obowiązkach, odłączyła się od załogi, i zajęła się dbaniem o dom.<br>Bracia mieli już po dwadzieścia cztery lata, a rodzina po tym czasie wzbogaciła się o małą fortunę na przemycie. Dlatego pewnego dnia podczas narad, banda postanowiła zrobić ostatni napad, po którym miała zostać rozwiązana. Ponadto Jespin oznajmił, że chce wyruszyć na środkową część Alaranii w celu założenia własnej załogi. Rodzina z początku była sceptycznie nastawiona na ten pomysł, ale po chwili wyjaśnienia, zgodziła się na pomysł Jespina.<br><br>Następnego dnia, mężczyźni wyruszyli w trasę, przewożąc statek pełen broni. Wszyscy zajęli swoje pozycje i odcumowali statek, od portu z samego rana. Jespin tego dnia miał stać przy sterze oraz dowodzić całą załogą. Wuj chciał zobaczyć, czy młody pirat poradzi sobie jako kapitan, gdy już oddali się od domu. Wszystko szło jak po maśle, woda stawała się coraz bardziej przejrzysta, i ciepła. To dobry znak oznaczało to, że załoga wstępowała już w cieplejsze rejony kontynentu. Do końca trasy został już tylko jeden dzień, woda była nadal spokojna. Nikt nie wiedział, że to tylko cisza przed burzą... Późnią nocą Jespin zszedł pod pokład, i poszedł spać. Ledwo zmrużył oko, gdy nagle zerwał się sztorm. Statkiem kołysało na lewo i prawo. Jespin musiał zapanować nad sytuacją. Stanął przed sterem i próbował uspokoić miotający się statek, lata teorii nie zdawały testu w tej sytuacji.<br>Jednak Jespin wiedział, że woda podczas sztormu jest najbardziej spokojna w samym środku oka cyklonu. Nakazał reszcie rodziny nastawić żagle na południe, czyli tam, gdzie znajdowało się centrum sztormu.<br>-Ruszać dupy, bo wszyscy zginiemy! - Wydarł się Jespin.<br>-Żagle nastawione, już nic więcej nie da się zrobić. - Oznajmili kompani.<br>-W takim razie schodzić pod pokład i pilnować, żeby deski nie popękały! - Cała załoga, na rozkaz zeszła pod pokład, natomiast Jespin jeszcze przez parę ładnych godzin walczył z żywiołem.<br>Czas wlekł się jak ślimak w żywicy, wszyscy myśleli, że to już koniec. Gdy nagle na niebie Jespin zauważył wąski snop światła, który wraz z przybliżającym się statkiem do oka cyklonu, stawał się coraz większy. Mordęga dobiegła końca, łódź znajdowała się w centrum. Statek już się nie telepał, a woda nie oblewała przyszłego pirata ze wszystkich stron. Załoga weszła na pokład, wszyscy składali wiwat, i gratulację Jespinowi. Ale najbardziej dumny, był wuj Jespina.<br>-Muszę przyznać gratulację, nie pozabijałeś nas. - Odezwał się Snaff.<br>-Uczyłem się od najlepszych. - Jespin odpowiedział z uśmiechem na twarzy.<br>-Uczcijmy to porządnym piwem! - Wtrącił się ojciec do rozmowy, po czym bez chwili namyślenia złapał Jespina za ciuchy, i postawił go, przed stołem, przy którym były postawione duże kufle piwa. I tak resztę nocy, Jespin spędził na szampańskiej zabawie. Z samego rana Jespin odhaczył kotwicę i wznowił rejs, wszystko wróciło do normy.<br><br>Około godziny czternastej, statek dopływał już do portu Leonii. Dzięki sztormowi załoga dopłynęła do miasta w cztery dni, zamiast sześciu. Po zacumowaniu statku odbyła się obowiązkowa rewizja, jednak mistrza nie da się pokonać, i kontrolerzy nawet nie domyślili się, co jest nie tak ze statkiem. Sprzedaż zeszła przez parę ładnych godzin, lecz czas się opłacił, bo udało się sprzedać większość towaru. Złoto zapełniło cały podpokład, a to oznaczało, że trzeba już wracać do domu. Niestety rodzina wiedziała, że Jespin zostaje w Leonii, było to ciężkie rozstanie dla obu stron. Najbardziej przeżywał Snaff, kiedy żegnał się z Jespinem, podarował mu ostatnią sztukę broni z przemytu.<br>-Zawsze będę o tobie pamiętał, weź ten pistolet, na pewno ci się przyda. - Mówił rozklejony we łzach Snaff<br>-Nigdy o tobie nie zapomnę, zapamiętaj to. - Odpowiedział Jespin, po czym odszedł w głąb miasta. Statek zaraz po tym popłynął z powrotem na północ, a po piętnastu minutach nie było go już widać na horyzoncie.<br><br>Rozdział 2 - Witamy na pokładzie.<br><br>"No to co panie Jespin, jesteśmy teraz sami" powiedział do siebie młody pirat, udając się do pierwszej lepszej karczmy. Wybór padł na karczmę "Ryk Leonii", wchodząc do środka, słychać było tylko pijackie mordobicia, oraz skoczną muzykę graną na skrzypcach przez jakiegoś pijanego muzykanta. "Idealnie" odezwał się Jespin, zasiadł do pustego stołu, i obserwował sytuację. Wśród zamętu, jaki tam panował, można było dostrzec średniej wielkości grupkę mężczyzn wyglądających na korsarzy szukających świeżego mięska na pokład. Jespin zaryzykował i podszedł do ławy, przy której znajdowali się piraci. Wszyscy którzy, siedzieli przy stole, odwrócili głowy i spojrzeli się na Jespina. Ryzyko było duże, Jespin wiedział, że za byle pomyłkę może zdenerwować awanturników, i tym samym zostać przez nich w najgorszym wypadku zabitym. Ale podjął się tego ryzyka i jako pierwszy przystąpił do rozmowy.<br>-Nie wyglądacie na ludzi, którzy przyszli tutaj tylko na piwko, prawda? - Jespin odezwał się, próbując wyglądać na wyluzowanego.<br>-No, no, no, nie jesteś wcale taki głupi, na jakiego wyglądasz. A wyglądasz co najmniej na idiotę, a teraz mów czego chcesz? - Odezwał się pirat z najbardziej ozdobionym ubraniem, co by wskazywało na to, że jest kapitanem całej tej bandy.<br>-A co taka osoba mogłaby chcieć od was? Poczekajcie, niech pomyślę, o już znam odpowiedź. Oczywiście, że chcę do was dołączyć! - Jespin chciał tym jasno zasygnalizować, że nie jest byle jaką osobą i, że na pewno nada się na statku.<br>-A dlaczego myślisz, że potrzebujemy twoich usług palancie? - Kapitan złapał za szable, chciał zobaczyć, jak zareaguje Jespin, w nadziei, że chłopak po prostu ucieknie. Jednak Jespin nadal utrzymywał zimną krew i odpowiedział.<br>-A dlatego, żeby pilnować pana kapitana, żeby sobie pan przez przypadek palców nie odciął. - Po czym pokazał kapitanowi jego rękę, bo gdy wyciągnął swoją szablę, to przez przypadek skaleczył się dość poważnie w swoją dłoń.<br>-Coś mi mówi, że jesteś zwykłym frajerem. Ale dam ci szansę. - kapitan wyjął swoją nieskaleczoną dłoń i podał ją Jespinowi na uścisk. "Poszło łatwiej, niż myślałem, jeszcze tylko zapoznać się co, i jak, i będzie po sprawie" pomyślał świeżo upieczony pirat. Reszta dnia została spędzona w karczmie wraz z innymi piratami. Jespin dowiedział się wtedy najważniejszych rzeczy, między innymi, że załoga nazywa się "szary kruk", nikt nie może zwracać się do kapitana po imieniu, (a nazywa się Fernando), statek znajduje się w ciśnienie morskiej nieopodal Leoni, oraz że zdobyty łup dzieli się nie na równe części, tylko na garści, wyjątkiem są samodzielnie zdobyte cenności.<br><br>Kolejny dzień oznaczał pierwsze zadanie dla Jespina, miał on przynieść zapas rumu na statek. Kapitan powiedział do pirata, żeby pytał się o człowieka imieniem Blind. Powiedział też, żeby nie przejmować się pieniędzmi, ponieważ sprzedawca ma pewien dług do spłacenia załodze szarego kruka. Zadanie wydawało się banalne i takim też było. Jespin zabrał się od razu do roboty, wziął ze sobą wózek na czterech kółkach, bo zapas rumu to nie kilka flaszek, a ponad sześć skrzyń. I udał się w stronę targu, mijając to kolejne budynki. Gdy dotarł na targ, było już tam z kilkanaście stanowisk oferujących różne rzeczy. Od zwyczajnych przedmiotów znanych piratowi, aż po egzotyczne owoce, które Jespin widział pierwszy raz w życiu. Pomiędzy tymi stoiskami stał właśnie niewyróżniający się z tłumu stragan z alkoholami. Za ladą siedział mężczyzna w średnim wieku, który właśnie postanowił zrobić sobie małą drzemkę. Była to z oczywistych powodów niemądra decyzja, jednak Jespin nie okradł sprzedawcy, tylko po prostu spróbował obudzić śpiocha.<br>-Halo, proszę pana, budzimy się... - Odezwał się Jespin, myśląc, że obudzi śpiącego mężczyznę, jednak ten nie zareagował.<br>-Proszę pana... Obudź się pan! - Tym razem Jespin odniósł się do sprzedawcy podniesionym głosem, jednak ten, i tak nadal się nie obudził. Jespin czując się poirytowany nieudanymi próbami obudzenia Blinda, postanowił wydrzeć się do niego.<br>-WSTAWAJ GOŚCIU! - Wydarł się pirat wprost do ucha sprzedawcy, a ten przewrócił się z krzesła i upadł na ziemię, powodując porządny huk.<br>-To mnie teraz gościu porządnie wnerwiłeś, mam ochotę porządnie sklepać ci mordę i dać kopa w dupę! - Powiedział zdenerwowany sprzedawca, który chwilę temu leżał na podłodze.<br>-Spokojnie... Ja od załogi szarego kruka, jesteś nam winny dług... Czas go spłacić.<br>-Ale ja nie mam teraz pieniędzy... Ledwo wyrównuje z podatkami, a ty mi teraz gadasz o długach? - Widać było desperację, w oczach Blinda.<br>-Człowieku nie chcemy pieniędzy, dawaj nam rum, i będzie spokój. - Jespin odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy, wiedząc, że Blind nie ma wyboru, i musi oddać część swojego towaru, za darmo.<br>-Achhh... Wy piraci, potraficie zniszczyć cały dzień człowiekowi. - Po czym Blind spojrzał pod ladę i wystawił trzy skrzynki rumu. - Mam tylko trzy skrzynie. - Oznajmił.<br>-To znaczy, że dopłacisz nam jeszcze równowartość jednej skrzynki. - Odpowiedział pirat, wiedząc, że sprzedawca próbuje oszukać Jespina.<br>-Tylko nie złoto! Proszę. Masz. Nie mam już rumu, ale za to weź tę beczkę grogu. - Sprzedawca wystawił beczkę z grogiem o pojemności około czterdziestu litrów, po czym dodał do pirata. - A teraz wypad! Klientów mi odstraszasz.<br>-Interesy z tobą to sama przyjemność, do niezobaczenia. - Jespin chamsko żegnając sprzedawcę, postanowił wrócić w stronę kryjówki w której, był zacumowany statek.<br>Wychodząc z targu i mijając ostatnie stanowiska kupców. Pirat natknął się na stragan ze zwierzakami w klatce. Z początku Jespin nie zwrócił zbytnio uwagi na atrakcje, jakie go tam czekały. Jednak po krótkim rzuceniu oka na wystawę, awanturnik postanowił poświęcić kilka minut, na obejrzenie egzotycznych dla niego zwierząt. Szczególną uwagę zwróciła na siebie małpka kapucynka, która wyróżniała się znacznie większą, i widoczniejszą inteligencją niż u innych zwierząt tego typu. Zwierzak był na tyle inteligenty, że sam otworzył prowizoryczny zawias, który go więził w klatce i wyszedł na wolność, robiąc przy tym straszny chaos po całym straganie. Jespin widząc całe to zamieszanie, zaczął się śmiać, bardzo spodobała mu się małpa, i postanowił ją kupić. Jednak pirat nie miał przy sobie już pieniędzy, dlatego postanowił napaść na sklep, mając nadal przy sobie pistolet. Plan wszedł w życie, Jespin podszedł do sprzedawcy i zaczekał, aż on pierwszy zacznie rozmowę.<br>-Bardzo pana przepraszam za tą wredną małpę, już ja jej pokaże! - Oznajmił kupiec<br>-O nic się nie stało, ja właśnie w tej sprawie... - Jespin odczekał sekundę, żeby znowu zacząć mówić — Ile kosztuje ten zwierzak? - Sprzedawca zrobił wielki uśmiech, lecz jeszcze nie wiedział, co go czeka.<br>-Jak dla pana? Tylko dwa tysiące ruenów, cena okazyjna! - Widocznie sprzedawca chciał wyzyskać pieniądze od pirata, jednak ten nie zamierzał normalnie kupić swojego przyszłego towarzysza.<br>-A można zapłacić w srebrze? - Jespin wyciągnął swoją broń i krótko objaśnił swojej ofierze, co ją czeka, jeżeli nie odda zwierzęcia, i swoich pieniędzy. Pirat nie wiedział o tym, że kupiec ponadto, jest wampirem, (co by wyjaśniało, jego dziwny przeciwsłoneczny strój), i że jeżeli oddałby strzał, to śmierć nieumarłego byłaby wręcz nieunikniona.<br>-Człowieku spokojnie! Może się jakoś dogadamy? - Kupiec chciał uspokoić Jespina i zrobić wszystko, żeby nie oddał strzału.<br>-Będę spokojny, jak dasz mi to, co chcę, więc jak będzie? - Jespin coraz bardziej mówił podniesionym głosem, u wampira widać było desperacje, co rzadko się zdarza u osób tego gatunku. Pirat coraz bardziej się niecierpliwił, kupiec spakował całe swoje złoto do worka, i zawołał małpkę, żeby weszła na ramię Jespina.<br>-No widzisz, to nie było takie trudne... - Po czym strzelił kupcowi w kolana, żeby uniemożliwić mu pościg. Jednakże strzał był taki głośny, że zwrócił na siebie uwagę wszystkich na placu targowym. "No to po mnie" powiedział Jespin. Straż już zmierzała w kierunku strzału, pirat zaczął uciekać. Na szczęście Jespinowi udało się cudem uciec z miejsca zdarzenia. Wracając do kryjówki, nie myślał o postrzelonym kupcu, wiedział, że strzałem w kolano trudno zabić osobę. Bardziej się przejął swoją nową "zdobyczą", myślał, jakie by imię nadać swojemu nowemu kompanowi.<br>-A może tak rum? Przecież gdyby nie on, to byśmy się nigdy nie spotkali. - Powiedział Jespin do małpki, wiedząc, że mu nie odpowie. Jednak sądząc po jej inteligencji, można stwierdzić, że rozumie co się do niej mówi. Przez dalszą część drogi Jespin zabawiał się z rumem, badając jego zachowanie, i charakter.<br>Po dotarciu do kryjówki Jespin poszedł zameldować kaptanowi udany zakup rumu. Jednak po otwarciu drzwi do kajuty, kapitan rzucił w jego stronę nóż, wbijając go tuż nad głową pirata.<br>-Kapitanie co pan robi? Kupiłem rum od Blinda, jak pan kazał, nie miał on wystarczającej ilości do zapłaty, więc jedną skrzynkę rumu zamienił na beczkę grogu. - Oznajmił przestraszony Jespin.<br>-Teraz to mnie gówno obchodzi, co on zrobił, ważne co ty zrobiłeś! - Jespin wiedział, że kapitan ma na myśli rabunek, jakiego pirat dokonał.<br>-Postrzeliłem tego człowieka tylko w nogi, nic poważnego się nie stało. - Wyjaśniał Jespin.<br>-Sęk w tym, że to nie był człowiek, tylko wampir... Facet teraz wącha kwiatki od spodu. - Powiedział kapitan, robiąc się spokojniejszym.<br>-To, co ja teraz mam robić? - Zapytał się Jespin.<br>-Ty? Radziłbym ci nie wchodzić do Leonii przez kilka bliższych dni, masz szczęście, że szybko się ulotniłeś.<br>-A co potem?<br>-Potem zostaną rozesłane listy gończe za tobą, facet, który potrafi zabić wampira to nie codzienny bandyta. Jak wspominałem wcześniej, masz szczęście, że szybko zerwałeś się z miasta, dzięki temu jest duże prawdopodobieństwo, że twój list gończy będzie bez podobizny.<br>-Taaa, w czepku urodzony... - Odpowiedział z sarkazmem Jespin<br>-Przynajmniej coś wartościowego zabrałeś temu frajerowi, prócz tej małpy, którą widzę, i strasznie mi się to nie podoba? - Zapytał się kapitan.<br>-Oczywiście, co to za pirat, który nie okradnie ze złota... Zabrałem worek złotych monet wart około tysiąc renów, a jeżeli chodzi o małpę, to chyba mogę ją zatrzymać, co?<br>-Jeżeli sam ją wyżywisz to tak, tysiąc renów na pewno starczy na wyżywienie takiego małego wypierdka. Ale chyba nie wydasz tych pieniędzy na nią? - Zaśmiał się kapitan.<br>-Niebadane są losy przyszłości... Cóż, fajnie się z panem gadało, ale ja idę zanieść trunki do magazynu. - Powiedział Jespin, powoli wychodząc z kajuty.<br>-Tylko pamiętaj, radzę ci nie wchodzić do miasta przez kilka dni, a jeżeli nawet to przebież się w coś bardziej cywilnego. Bo na razie to nie wyglądasz na typowego obywatela... - Pożegnał się kapitan z piratem, powtarzając swoją radę.<br>Jespin po zejściu do magazynu i poukładaniu alkoholu na swoje miejsce, poszedł pierw na brzeg się wykąpać, a potem zmierzał ku kierunkowi swojego hamaka pod pokładem. I poszedł spać.<br><br>Rozdział 3 - Parszywy dzień.<br><br>Następnego dnia, Jespin pomimo warunków, jakie panowały na statku, obudził się bardzo wypoczęty. Zapowiadał się szczęśliwy dzień... Pirat rutynowo poszedł do Leonii, na śniadanie, i piwo w karczmie. Nie posłuchał się częściowo kapitana, jednak Jespin nie jest aż taki głupi, i przebrał się w cywilne ubrania. Nałożył na siebie niebieskie spodnie, białą koszulę, kamizelkę z owczej skóry, i słomiany kapelusz mocno zakrywający jego czoło, żeby trudniej było dostrzec jego twarz. Przekraczając bramy miasta, Jespin spisał się na medal, bo nikt nie zwracał na niego uwagi. Przechodząc obok placu głównego, gdzie była postawiona szubienica, na której były wywieszone listy gończe, pirat poszedł zobaczyć czy przypadkiem nie jest już wywieszona jego cena za głowę. Owszem była, i to dość spora, bo za schwytanie "Bezimiennego przestępcy", straż oferowała aż pięć tysięcy renów. Plusem tej całej sytuacji było to, że kapitan się nie mylił, i jedyne co znajdowało się na liście to oferowana cena, i opis spisany przez świadków zdarzenia - "Informujemy, iż mamy kolejnego nieznanego przestępcę i ze śledztwa, jakiego udało nam się dokonać, możemy stwierdzić, że sprawca dokonanego morderstwa na wysoko postawionym kupcu jest bardzo niebezpieczny. Z ustaleń sekcji zwłok można wskazać na to, iż poszukiwany użył nieznanej nam broni, jednoznacznie wskazując na to, iż opisywana osoba pochodzi z dalekiej północy. Ponadto z zeznań świadków udało nam się jedynie ustalić, że bandyta jest prawdopodobnie piratem i, że posiada on przy sobie skradzioną małpę, którą zabrał swojej ofierze. Przypominamy też, że jeżeli ktoś z was widział osobę podobną do tego opisu, to ma obowiązek zgłosić się do komendy naszej straży. Za wszelkie próby pomocy poszukiwanemu, sąd ma prawo wydać karę śmierci osobie, która tej pomocy udzieliła. - podpisano komenda straży miejskiej w Leonii". "No to se mnie poszukają hehe" zaśmiał się Jespin, nie robiąc z tego zbyt dużego szumu. Pirat bardziej przejął się głodem i opuścił plac główny, żeby dotrzeć do karczmy. Po otworzeniu drewnianych drzwi Jespin zasiadł do stołu, zamówił duży stek, i kufel piwa. Jedząc swój posiłek, pirat wsłuchiwał się w plotki, jakie krążyły po karczmie. Okazało się, że problem, jaki wynikał z zabicia wampira, nie był, aż taki mały. Ponieważ wampir, którego Jespin zabił, nazywał się Vatras, i był on jedynym z niewielu przedstawicieli swojego gatunku, który postanowił zamieszkać z ludźmi. Pirat lekko się zaniepokoił, zostawił resztki niedokończonego jedzenia, i bez zapłaty wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdował. Idąc żywszym tempem, Jespin chciał znowu szybciej się ulotnić w miasta. Lecz na nieszczęście Jespina, Rum przybiegł do miasta za nim, i kiedy spotkał pirata, wskoczył mu na ramię. "Rum co ty, u diabła, robisz?" Wszyscy z ulicy skupili wzrok na piracie, katastrofa była nieunikniona. W pewnym momencie w zebranym tłumie ktoś krzyknął.<br>-TO ON, TEN MORDERCA!<br>Wśród zebranych zbudził się chaos, matki z dziećmi uciekały do zamkniętych pomieszczeń w obawie przed "brutalem", część zebranych sterczała jak słupy soli, nie wiedząc co robić, i tylko garstka śmiałków zorganizowała pogoń za Jespinem. Skok adrenaliny dał takiego kopa piratowi, jakiego jeszcze nigdy nie miał. Za Jespinem już nie biegli sami awanturnicy, ale też cała grupa straży. Mijając ostatnie domy i widząc zamkniętą bramę miasta, pirat wiedział, że to już koniec. W ostatnich sekundach biegu, jeden z amatorskich poszukiwaczy głów postrzelił z procy Jespina prosto w oko, a ten z mocy naciskającego bólu zemdlał. Po kilkudziesięciu minutach, gdy pirat się obudził, stał na szubienicy ze sznurem na szyi, a w jego stronę patrzało się setki par oczu.<br><br>"Jasna cholera" powiedział Jespin pod nosem. Po kilku minutach stania na zapadni, do Jespina podszedł Herold wygłaszający mowy, zapytał się on pirata o imię, jednak ten przedstawił się jako "Lester". Po podaniu fałszywego imienia zaczęła się egzekucja.<br>-Lesterze, za przestępstwo, jakiego dokonałeś, sąd najwyższy uznał cię za winnego, i skazał na śmierć, spoczywaj w pokoju.<br>Po tych słowach kat pociągnął za dźwignię, spuszczając przy tym zapadnię. Wszyscy myśleli, że to już koniec pirata. Jednak pół sekundy po zaciągnięciu dźwigni, tajemnicza osoba w kapturze strzeliła z kuszy w linę, na której miał wisieć Jespin, po czym zabrała pirata na ramię, i wsiadła na konia, który stał kilkanaście metrów od szubienicy. Tym razem straż nie miała żadnych szans...<br>Po odjechaniu od miasta na bezpieczną odległość tajemnicza postać zdjęła swoją szatę. Był to kapitan, Jespin był tak zdziwiony, że nie mógł wydusić żadnego sensownego zdania.<br>-A nie mówiłem? Jak się mnie nie słucha, to potem dzieją się takie rzeczy... - Powiedział kapitan.<br>-Kapitanie... Co? Jak?<br>-Otóż ci wyjaśniam, gdy ty zemdlałeś twoja małpa biegła jak wiatr w stronę naszej kryjówki. Gdy dotarła na statek, zaczęła wydzierać się jak szalona. Wiedziałem, co się stało, więc ukradłem konia z pobliskiej wioski, i gnałem, żeby cię uratować, masz teraz u mnie wielki dług... - Objaśnił kapitan.<br>-A co z moim okiem? Czuję ogromny ból... Nic mu nie jest? - Dopytywał się zaniepokojony Jespin<br>-Naprawdę chcesz wiedzieć, co z nim jest? No dobra... Ty już chyba chłopie tego oka nie odzyskasz. - Po czym wyciągnął swoją szablę i pokazał Jespinowi jego odbicie w ostrzu. Pirat, widząc, co się stało z jego twarzą, uronił jednym okiem łzę.<br>-Nie rycz chłopie, znam kolesia, który stracił głowę, i jakoś nie krzyczał. - Kapitan próbował rozśmieszyć Jespina. Ale widząc, że to nic nie daje, powiedział swojemu piratowi prawdę, dlaczego zgodził się od razu przyjąć Jespina do załogi. -Miałem kiedyś syna, wyglądał dokładnie tak samo, jak ty. I tak jak ty był u mnie w załodze, niestety go straciłem... Jesteś dla mnie jak rodzina... - Powiedział kapitan, strasznie to zdziwiło Jespina, nigdy by się nie spodziewał, że kapitan uzna go jako syna.<br>-Kapitanie... - Powiedział Jespin, jednak kapitan przerwał mu, i powiedział. - Proszę, mów mi Fernando.<br>-Fernando, wracajmy już na statek. - Po czym dwójka piratów odeszła w stronę statku.<br><br>Rozdział 4 - Co dalej?<br><br>Jak to się mówi, czas leczy rany, i tak po kilkunastu latach... Jespin wyciął swoje prawe oko, a ranę zakrył. Obiecał sobie, że znajdzie osobę, która mu to zrobiła i, że będzie powoli ją torturował, aż w końcu ona sama w akcie desperacji popełni samobójstwo.<br>Rum dzięki swoim zasługom, dokonanym podczas ratunku Jespina, został uznany przez kapitana Fernanda za pełnoprawnego członka jego załogi. A sam Fernando? Cóż... Po wielu latach służby na morzu, odszedł w zaświaty, mając siedemdziesiąt lat, tym samym oddając Jespinowi dowodzenie. Teraz Jespin przejmując pałeczkę, coraz bardziej popada w alkoholizm, i lekkie szaleństwo. Jednak kim jest kapitan piratów bez lekkiego świra. Aktualnie Jespin ma trzydzieści dwa lata, ale jego historia na granicy dopiero się zaczęła!