1. Narodziny
***
-Kochanie, czy wszystko w porządku? - Mężczyzna objął kobietę i pomógł utrzymać się jej na nogach.
-Tak. Zakręciło mi się w głowie. - Kobieta ułożyła dłonie na swoim brzuchu i pogładziła go czule. Był okrągły i można było zauważyć, że dość utrudniał jej poruszanie się.
-Chyba chce już wyjść na świat - uśmiechnęła się.
-Zawołać Anabelle? Jest najlepszym medykiem w Planach Niebiańskich. Pytałem już wcześniej, zgodziła się pomóc przy porodzie.
-Jeszcze chwilę.
Mężczyzna pomógł usiąść kobiecie, a sam otoczył jej drobne ciało ramionami. Anielica wyglądała na zmęczoną. Mimo to, była tak samo piękna jak przed ciążą. Jej jasne włosy spływały falami opadając na ramię anioła, który ją obejmował. Oczy w kolorze nieba śmiały się. Była szczęśliwa.
***
Mężczyzna niespokojnie chodził wzdłuż korytarza. Od dłuższego czasu nie oglądał bogato zdobionych ścian i pięknych pejzaży przedstawionych na obrazach. Wydawało mu się, że zna na pamięć każde pociągnięcie pędzla pozostawione przez malarzy. Co chwilę zerkał na wielkie dębowe drzwi. Martwił się. Cisza jaka panowała przez ostatnie godziny bardzo go niepokoiła.
W pewnym momencie ktoś nacisnął klamkę i drzwi rozwarły się. W przejściu stała uśmiechnięta kobieta w białej szacie.
-Już po wszystkim, możesz wejść.
-Dziękuję, Anabelle - szepnął wymijając szybko kobietę.
Wewnątrz na samym środku stało wielkie łoże. Wysoki biało-przezroczysty baldachim zasłaniał błękitno-niebieską pościel. Mężczyzna podszedł bliżej i delikatnie rozsunął zasłony. Jego oczom ukazała się wycieńczona kobieta. Platynowłosa otworzyła oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Obok niej leżało maleńkie zawiniątko, które anielica przytulała z miłością do piersi.
-Nasza córeczka - powiedziała cicho. -Zobacz jaka jest piękna.
Anioł usiadł na skraju łoża. Ostrożnie nachylił się i ujrzał drobną twarz noworodka. Dziecko spało spokojnie wtulone w ciało matki.
-Jest cudowna.
Kobieta ponownie uśmiechnęła się. Złożyła delikatny pocałunek na czole dziecka. Mężczyzna pochylił się nad obojgiem.
-Kocham cię. - Pocałował anielicę w policzek. -Kocham was obie.
2. Dzieciństwo i młodość
***
-Eira...
Złote słońce oświetla białe ulice. Marmurowe ściany odbijają płochliwe promyki, które pojawiają się i znikają. Jeden z nich oddala się od reszty i biegnie w przeciwny koniec ulicy. Powoli ruszam za nim podziwiając grę świateł. Przyjemna cisza roznosi się dookoła, napawa spokojem. Rozglądam się dalej. Na końcu ulicy fontanna z białego kamienia wyrzuca błyszczące wszystkimi kolorami tęczy kropelki wody. Dookoła nie ma nic innego. Ściany, fontanna, słońce i żadnego żywego stworzenia w zasięgu wzroku. Naglę ciszę przerywa Jego głos. Głęboki, powoli wypowiadający każdą głoskę. Tak jakby pieścił dźwiękiem każdą z liter wydobywających się z Jego gardła.
-Eira...
-Eira obudź się. Jesteś prawie spóźniona na lekcje geografii Alaranii. -Głos matki wybudził dziewczynę z sennego marzenia. Eira otworzyła oczy i rozejrzała się.
-Geografii? - zerwała się z łóżka. - Dziś miała być etyka.
-Nie, moja droga. Etykę masz jutro - wyjaśniła z uśmiechem matka.
-Już wstaję. - odpowiedziała niechętnie wygrzebując się z pościeli.
Ciepłe promienie słońca przebijały się przez zasłony chcąc wedrzeć się do środka. Młoda anielica rozsunęła firany, by ułatwić im zadanie. Światło rozlało się po pokoju nie zostawiając miejsca na mrok.
Po kilku chwilach dziewczyna była gotowa by zejść. Wzięła stosik starannie ułożonych książek, map i notatek, otworzyła drzwi i ruszyła schodami w dół.
W salonie czekała na nią jej nauczycielka geografii. Pani Elwira uśmiechnęła się do swojej uczennicy.
-Gotowa? Dziś omawiamy ustrój polityczny Danae...
***
Wielki plac był otoczony ze wszystkich stron. Z trzech osłaniały go ściany dworu: zdobione krużganki, które wyżej stawały się tarasami. Na jednym z nich stała właśnie para aniołów. Oboje skupili się na patrzeniu w stronę nieosłoniętą zabudowaniami, na której znajdowały się różnej wielkości tarcze. Każda z nich była w innej odległości. Gdyby się lepiej przyjrzeć można powiedzieć, że mężczyźni wcale nie patrzyli na cele, ale na stojącą przed jednym z nich anielicę. Młoda dziewczyna ubrana była w białą szatę, przetykaną gdzieniegdzie złotymi i srebrnymi nićmi, które mieniły się przy każdym ruchu właścicielki. Postać trzymała w dłoni kuszę. Gdyby nie platynowe włosy powiewające na wietrze można by ją uznać za posąg. Stała skupiona w bezruchu. Mięśnie jej ciała były napięte. Przygotowywała się do strzału.
-Myślisz, że trafi z tej odległości? -zapytał pierwszy.
-Bardzo rzadko chybia, a jeśli już to na pewno nie z takiego dystansu. - odparł drugi z uśmiechem. - Trenuję ją już od trzech lat. Ma dziewczyna talent. Szkoda, że nie chce być kuszniczką... -westchnął cicho.
-Jak to? Nie chce walczyć z demonami? -zdziwił się ten pierwszy. Prawą dłoń opierał o rękojeść miecza uwieszonego przy biodrze.
-Właśnie tak. Planuje zostać uzdrowicielką.
3. Pierwsza misja
***
W wielkiej marmurowej sali nie znajdował się żaden obiekt. Mimo to pomieszczenie nie było puste. Miejsce było świątynią Pana. Budowlą, w której On ogłaszał swoją wolę wybranym. Jego ostatnim wybrankiem, a raczej wybranką, była Eira. Anielica stała teraz pośrodku ogromnej sali. Nie bała się. Wszechobecna światłość Pana napawała ją spokojem i radością. Rozglądała się po pustym pomieszczeniu z nadzieją, że będzie zdolna dostrzec cokolwiek w jasnym świetle. Minuty mijały, jednak nic się nie zmieniało. Blask dalej nie pozwalał jej dostrzec żadnych szczegółów. A może ich tam wcale nie było?
W chwil, gdy anielica zaczynała się niecierpliwić do jej uszu dobiegł głęboki, a zarazem ciepły głos:
-Eiro... - dziewczyna pochyliła głowę.
-Eiro. Wyruszysz w podróż na południe Alaranii. Ludzie potrzebują tam pomocy. Idź. Ja będę z tobą.
Anielica nie śmiała zadać Panu żadnego pytania, choć miała ich bardzo wiele. Skinęła jedynie głową i opuściła świątynię.
***
-Już dobrze - anielica pogłaskała mężczyznę uspokajająco po policzku. - To zaraz minie, pij.
Eira przysunęła niewielkie naczynie do spierzchniętych ust chorego. Czekała aż półprzytomny wypiję delikatnie zielonkawą ciecz - odtrutkę, którą leczyła wszystkich zarażonych w wiosce.
Zaraza zaatakowała nagle. Ludzie zaczynali drżeć na całym ciele, później pojawiały się pęcherze wypełnione przeźroczystym płynem, podobne do tych po poważnym oparzeniu. W ostatniej fazie chory dostawał gorączki i tracił przytomności. Niedługo po tym przychodziła śmierć. Eira po przebadaniu studni znajdującej się we wsi odkryła, że nie woda spowodowała chorobę. Zaczęła szukać innej przyczyny, i znalazła ją. Niedaleko wsi rosły nieznane anielicy rośliny. Postanowiła przyjrzeć się im bliżej. Odkryła, że emanują nienaturalną aurą, dodatkowo rosły bardzo szybko i ich nasiona, które okazały się przyczyną zarazy, rozprzestrzeniały się po okolicy bardzo w zawrotnym tempie czego konsekwencją była jeszcze większa liczba roślin.
***
Mężczyzna objął dziewczynę. Ostrożnie uniósł dłoń i przesunął kciukiem po jej policzku, następnie obrysował kontur dolnej wargi anielicy.
-Kocham cię, Eira. Chcę być z tobą już zawsze.
-Ja też cie kocham, Kail. - Anielica wtuliła policzek w tors mężczyzny.
4. Powrót do Planów Niebiańskich i druga misja
***
Klęczała na gołej ziemi z pochyloną głową. Noc była ciemna i zimna. Lodowaty wiatr smagał jej twarz i plątał srebrne włosy.
-Dlaczego Panie? Dlaczego nie pozwalasz mi zostać? -szeptała ze łzami w oczach.
-Kocham go. On również mnie kocha. Czy nie cieszy cię Panie, że twój sługa znalazł szczęście?
-Twoje miejsce jest obok mnie, Eiro.
***
Białe, marmurowe ściany ponownie otaczały ją ze wszystkich stron. Znów nie było tu nic poza jego obecnością. Jednak tym razem Pan nie napawał jej taką radością jaką czuła za pierwszym razem. Teraz oprócz niej pojawiła się nadzieja i niepewność. Anielica nie umiała dokładnie określić wszystkich uczuć, których doznała w obecnej chwili. Była lekko zagubiona. Pięć długich lat spędzonych w Planach Niebiańskich sprawiło, że jej serce stwardniało. Już nie była radosnym dzieckiem, które chętnie uczyło się geografii i historii. Teraz była poważnym aniołem. Jednak w chwili obecnej maleńka iskierka podpaliła jej wysuszone serce, które ponownie zaczynało bić mocniej.
Pierwsza misja i to co się zdarzyło później zmieniło ją. Wezwanie Pana zniszczyło jej dziecinne marzenia o szczęśliwym życiu z człowiekiem. Zrozumiała, że jej miejsce jest obok Pana, że to Jego wolę powinna spełniać. To on jest światłem jej życia. Teraz zaczynała mieć wątpliwości. Przez pięć lat spełniała Jego wolę. Szkoliła młode anioły, leczyła rany anielskich wojowników. Wszystko to na chwałę i ku radości Pana.
Obecnie, gdy Najwyższy wezwał ją na drugą misję, gdy znów miała zejść na ziemię zaczęła zastanawiać się co się tam zmieniło. Co z Kailem? Czy w ogóle na nią czeka? A może już dawno znalazł sobie inną?
-Eiro... - głęboki głos uniemożliwił jej dalsze rozważania.
-Wrócisz do wioski, którą uratowałaś. Jest tam mężczyzna, którego potrzebuję. Znajdź go i przyprowadź do ziemi świętej. Ruszaj niezwłocznie, Ja będę z tobą.