Dzieciństwo Redevain'a skrajnie odbiegało od tych normalnych. Szczególnie, kiedy jego rodzice pasowali do siebie jak pięść do nosa. Co poradzić, nikt nie przewidział, że duch światłości zacznie się spotykać z czarodziejką. A szczególnie, że zostanie zrodzony potomek. Trudno oszacować, czy syn, nazwany przez ojca Redevain, jest istotą niebiańską czy czarodziejem, z wyglądu łudząco przypominał matkę, chociaż miał także cechy po ojcu.
Standardowo ojciec próbował wychować syna na wiernego sługę Pana, jednak nie lubił wykonywać czynności, które ponoć mają zadowolić kogoś tam na górze. Nie wyszło, Redevain przedstawiał ambicje i posiadał większe zainteresowanie w magii, i w praktykowaniu jej, niż w zostaniu wiernym sługą.
Pod okiem matki, uczył się przeróżnych dziedzin magicznych, by mógł wybrać swoje ulubione. Matka miała swoje obowiązki a ojciec prawie cały czas przebywał na górze, lub w innych częściach Alarani. Co sprawiało, że Redevain wychowywał się teoretycznie bez ojca. W wieku dwudziestu pięciu lat, wraz z matką przeniósł się do Lordelain, by tam zamieszkać wraz z jej rodziną. Ojciec nie zjawiał się, a Redevain znalazł nowych rówieśników, wśród ludzi. Był wyśmiewany z powodu swojej mieszanej krwi, i nie był akceptowany wśród czysto krwistych czarodziejów. A Lordelain słynęło z dużej ilości takich osób.
Pierwsze propozycje aklimatyzacji w nowych warunkach, opierały się na dołączeniu do gangów lub małych grupek rzezimieszków. Było to prawdziwie dziwne, Redevain miał już dwadzieścia pięć lat, a tutejsi ''mężczyźni'' zachowywali się jak mali chłopcy. Nie bawiło to Redevain'a, mimo wszystko, ojciec wpoił mu pewne zasady i reguły postępowania. Rodzina, składająca się w większości z czarodziejów i osób na tyle zamożnych, że byli w stanie widnieć na scenie politycznej. Matka, jako że powróciła do starych korzeni, zajęła się swoją karierą, Redevain udał się na nauki do Akademii Magów. Tam poznał bliską znajomą Aven. Jednak ich kierunki magiczne się różniły, i przebywali ze sobą, tylko podczas czasu obiadowego. Główną dziedziną magiczną, która zainteresowała Redevain'a, była dziedzina struktury. Wiązał tę magię z swoim przyszłym zawodem, który sobie wcześniej upatrzył. Jednocześnie zaczął się doszkalać w magii mocy i energii. Wiele lat później, uzyskał tytuł mistrza, jednak nie czuł się jak mistrz, był to dla niego tylko tytuł, dzięki któremu miał większe szanse dostania pracy, wśród straży. Matka odradzała mu to, uważała, że rolę strażnika powinna sprawować osoba, nieposiadająca talentu magicznego. Jednak Redevain nie posłuchał matki, i nie musiał długo się ubiegać o posadę strażnika. Zaczął typowo, od zwykłego wartownika na wieży, lub patrolującego zaułki na zmianę, zarabiając przy tym marny grosz. Jednak nie przeszkadzało mu to, miał dużo czasu by trenować walkę wręcz, rożnymi rodzajami oręża. Wszystko zmieniło się, kiedy w mieście wybuchła panika. Fala zbrodni zalała miasto, a straż została postawiona w stan pełnej gotowości. Mimo oficjalnego rozkazu zostania na posterunku, Redevain opuścił swoje stanowisko i sam udał się na poszukiwania. Niemałe zdziwienie nastąpiło, kiedy to zwykły wartownik odnalazł i doprowadził przed sąd przestępcę. Oczywiście chciano go zwolnić, jednak opinia publiczna wzięła go za bohatera i domagała się jego nagrodzenia. Straż, nie mając wyboru, awansowała Redevain'a na stanowisko asystenta samego Kapitana, a po latach sam nim został, kiedy poprzedni umarł z powodu choroby. Znaleźli się i tacy, którzy podważali tę informacje, szerząc plotkę że to Redevain przyczynił się do śmierci byłego kapitana. Zarzuty były oddalane, a osoby będące pod dowództwem Redevain'a, zwiększyły swoją efektywność pracy o dwadzieścia procent, jak to oszacowali statystycy.
Jako kapitan, często spotykał się z Aven, rozmawiając na przeróżne tematy. Poznał jej rodziców i można było powiedzieć, że stał się przyjacielem rodziny. Często pomagał im na przeróżne sposoby, jednak były to czyste przysługi od Pana Kapitana, nic co by mogło podważyć jego autorytet.
Lata później, w jego ręce trafiła nietypowa sprawa. Ojciec Aven został uznany za zaginionego. Nie zastanawiając się długo, Redevain posłał ludzi na poszukiwania, jednak nic to nie dało. Mimo wszystko, Redevain nie poddawał się i nakazał dalsze poszukiwania. Niecałe dwa tygodnie później odnaleziono ciało ojca Aven. Po dokładnym przeszukaniu, znaleziono przy nim listy, opisujące dokładne lokacje spotkań z nieznanymi osobistościami, zaklęty miecz, sztylet wbity w pierś i plik dokumentów.
Dokumenty trafiły w ręce tłumaczy, ponieważ były spisane w innym języku, zapewne w starszym dialekcie. Na drugi dzień, uzyskał raport. Dokumenty dokładnie opisywały cały spisek przeciwko radzie miasta Lordelain, w którym uczestniczył ojciec, matka i sama Aven. Dziwnym trafem, fakty się ze sobą pokrywały, dokumenty opisały rolę Aven jako asystentkę jednego z radnych, i pod osłoną nocy miała go otruć. Co tak też się zdarzyło. Redevain był zmuszony do przeczesania mieszkania Aven i jej matki, co wprawiło go w zdumienie. W gabinecie ojca, znaleziono dodatkowe dokumenty, zręcznie ukryte w biurku pod ladą. Redevain był zmuszony aresztować Aven, jej matkę, aż do czasu procesu.
Parę dni później, został powiadomiony, że proces zostanie przyśpieszony i winne zostaną skazane w trybie natychmiastowym. Bez dowodów, bez prawa do obrony czy też sprawiedliwego procesu. Redevain nie zgadzał się z tym, nie dopuszczono go nawet do obrony, ponieważ uznano go za podejrzanego, z powodu częstych spotkań z rodzina Dellaclaire. Ktoś musiał być skorumpowany, prawo nie działało w ten sposób. Został uziemiony, jednak wiedział, że coś było nie tak. Nie wierzył, że rodzina mogła by spiskować przeciwko miastu, a szczególne pod nosem straży. Redevain w dzień procesu złamał przepisy i ''odebrał'' broń z depozytu straży, mianowicie miecz ojca Aven. Na drodze, strażnicy, którzy przysięgali mu lojalność, kazali mu odejść. Mimo krótkiej sprzeczki słownej nie odpuścili, co podziałało na ich niekorzyść. Redevain ogłuszył ich, zabrał klucze i udał się do cel, z których uwolnił Aven i jej matkę. Niestety, zostali wykryci, a ich jedynym ratunkiem była ucieczka. Być może by im się nie udało, gdyby matka Aven nie postanowiła zatrzymać straże, nastąpiła walka, pomiędzy strażnikami a matką broniącą swojego dziecka. Uciekli razem poza granice miasta, ścigani listem gończym. Redevain nie miał wątpliwości co do swojego czynu. W głębi duszy wiedział, że straż została przekupiona, a cały sąd był ściemą albo wielkim oszustwem. Ktoś to ukartował, jednak nie wiedział kto i zapewne przez dłuższy czas miało tak pozostać.