Blisko 3000 lat temu Krąg Magów zebrał się i dyskutował na temat swojego krótkiego żywota. Postanowili eksperymentować, najpierw na zwierzętach, następnie na sobie. Najpotężniejszy z nich Starabah zniecierpliwiony porażkami na zwierzętach, spróbował na sobie. Przywołał tajemne moce prosto ze świata nieumarłych. One też stworzyły go tak, by żył wiecznie i był odporny na rany, choroby itp. Lecz niestety odebrały mu moc. Tak też powstał wampirzy ród.
Działo się to szesnaście lat przed "przebudzeniem" Starabaha, w spokojnym mieście Silmarona. Było ich dwoje, kochali się i szanowali bezgranicznie - jej rodzice. On starszawy pan, mag wewnętrznego kręgu bractwa, ona czarownica, parająca się czerpaniem mocy z natury. Imiona ich brzmiały Mordimer i Elen.
Pośród leśnej gęstwiny, na obrzeżach Silmarony, wznosił się zamek, tam też Mordimer i Elen uwili swoje gniazdko. Urodziła im się córka, nadali jej imię Xena. Była bardzo zdolnym dzieckiem i przejawiał się u niej zmysł magiczny o zaskakującej sile. Uczyła się pilnie i bardzo szybko. W wieku czternastu lat potrafiła wywołać małą burzę bez żadnego problemu. Uczyła się magii naturalnej i magii aury, mag nauczył ją również alchemii. Sielanka trwała do momentu, aż jej ojciec dowiedział się o eksperymentach Starabaha. Wręcz oszalał na tym punkcie, fanatycznie szukał informacji, robił eksperymenty na zwierzętach. Matka Xeny, przerażona, posłała czternastolatkę do szkoły sztuk walki, gdzie przyjmowała lekcje od samego mistrza przez pięć lat. Najlepiej szły jej nauki z zakresu skrytobójstwa.
Kiedy wróciła miała dziewiętnaście lat. Osiągnęła bardzo wiele, jak na ten wiek, lecz wciąż chciała się dokształcać i chciała wyruszyć w podróż, bo od Mordimera nie mogła się już niczego nauczyć, a matka niestety zmarła. Ojciec oczywiście na to nie pozwolił, ale nie to jest najważniejsze. Zmienił się i to bardzo, chodził niewyspany, znudzony i tylko informacje o udanym eksperymencie Najstarszego przywoływały go do życia.
W końcu nastał ten dzień. Mordimer, mag wewnętrznego kręgu bractwa, zdecydował się na najgorszy i ostatni w swoim życiu eksperyment. Od pewnego czasu utrzymywał kontakt z jakimś wampirem o imieniu Hergish. Tego dnia miał przybyć do zamku. Xena zachodziła w głowę, co ojcu odbiło i czuła się dziwnie niespokojna. Wieczorem dostała odpowiedź na swoje pytanie. Po sytej uczcie i poznaniu pana Hergisha, udali się oni do komnaty nauki Mordimera i coś gmerali przy eliksirach i księgach. Ona przechadzała się po tarasie i tęsknie wpatrywała się w czysty nieboskłon, roziskrzony tysiącem gwiazd. W końcu zawołali Xenę - za wszystkie dobre rzeczy, które spotkały mnie w życiu, czas zapłacić - myślała, lecz przechodziła uśmiechnięta przez próg. Wampirzy gość błyskawicznie był przy niej, chwycił ją w pasie i położył na stole. Jej kostki i nadgarstki zostały magicznie przywiązane tak, by nie mogła uciec. Mordimer stał lekko oszołomiony pod ścianą, lecz w jego oczach były iskierki szaleństwa. Zaczął się rytuał. Xenie podano eliksir, lecz wyrecytowano również kilka formułek zaklęć, co było odbiegiem od podstawowego rytuału. Przemiana trwała chwilę. Xena nie wiedziała, co się dzieję. Jej paznokcie zamieniły się w szpony, które teraz orały dębowy stół, kły zaczęły się wydłużać, zaczęła się gorączkowo rzucać. Na tym eksperyment się jednak nie kończył. Jej własny ojciec podszedł do stołu z relikwiami, krzyżami, czosnkiem i srebrem, by wypróbować, czy ich eksperyment się udał do końca. Xena wbiła w niego nienawistny wzrok, bo żadne z przyniesionych rzeczy na nią nie działało. Była wampirem odpornym na te wszystkie dyrdymały. Ojciec uśmiechnął się blado i zaczął tańczyć w euforycznym szale. Jednakże ten taniec nie potrwał długo, gdyż zaklęcie przywiązujące Xenę właśnie wygasło. Szybciej niźli błyskawica podbiegła do ojca i wessała się w jego szyję.
Po Hergishu nie było śladu. Po tym zdarzeniu zamek w Silmaronie został uznany za nawiedzony i rzadko kiedy ktoś go odwiedzał. Xena wiele stuleci siedziała w zamku i uczyła się ze starych ksiąg. Jej umiejętności magiczne o dziwo nie wygasły. Stała się bezwzględna, lecz nadal przebrzmiewały przez nią ludzkie uczucia. Nadszedł dzień, w którym w końcu opuściła rodzinne strony i wyruszyła uczyć się w świat. To był nowy początek.