Arklyss urodziła się i wychowała w małej wiosce znajdującej się w środku lasu.
Dzieciństwo centaurzycy było piękne i beztroskie. Ojciec, który był znamienitym wojownikiem nauczył ją strzelania z łuku. Dziewczyna
była jego
jedyną córką. Oprócz niej miał trzech starszych synów. Z tego powodu Arklyss była nieco rozpuszczana przez rodziców.
Najlepszym przyjacielem naturianki był młody centaur o imieniu Tasan. Był od niej o rok starszy. Miał on kręcone włosy w ciemnym
odcieniu
brązu, śniadą cerę, a w jego bursztynowych oczach zawsze czaiły się wesołe iskierki. Od pasa w dół był gniadym, dość sporym kucem. Z
tego
powodu koledzy przezywali go ,,Kucyk''. Co prawda nie był on wcale dużo niższy od swoich rówieśników, ale chłopcy byli zazdrośni o
jego liczne
umiejętności. I oczywiście o Arklyss. Tasan bowiem był od nich szybszy, silniejszy, lepiej strzelał z łuku i starszyzna pozwalała mu jako
jedynemu
z młodzików chodzić na polowania.
Arklyss często wspomina, jak ścigała się z przyjacielem po leśnych traktach, plotkowała z driadami o chłopcach, czy też rozmawiała z
różnymi,
często dziwnymi zwierzętami. Najlepszym jej wspomnieniem jest jednak wieczór, w który wybrali się z Tasanem na polanę w lesie. Dorośli
zabraniali wychodzenia do miejsc oddalonych od wioski o więcej niż dwie mile, tym bardziej wieczorem. Dwunastoletnia wówczas
dziewczyna
czuła się więc jak kryminalistka i musiała przyznać, że dobrze jej z tym było.
Gdy dotarli na miejsce, złożyli przysięgę na krew i ślinę, że już na zawsze będą przyjaciółmi i nikt, ani nic nie będzie w stanie tego
zmienić.
Tasan podarował wtedy centaurzycy bransoletę na znak przyjaźni. Sam zrobił dla siebie identyczną ozdobę. Obiecali sobie nosić je z dumą
. Po
powrocie z nocnej wyprawy zostali oczywiście surowo ukarani przez mocno zaniepokojonych rodziców.
Mijały lata. Młode centaury dorastały, a przyjaźń między Arklyss i Tasanem kwitła. Ten dzień, którego dziewczyna nie może
wyrzucić ze
swojej pamięci był piękny i słoneczny. W powietrzu czuć było lato. Ptaki świergotały wesoło, a wszyscy mieszkańcy osady radowali się
cudowną
pogodą. Młodzież urządzała sobie wyścig z przeszkodami w pobliżu wioski.
Nagle na centaury napadła zgraja ludzi. Naturianie padali jeden za drugim, nie mając najmniejszej szansy na odparcie niespodziewanego
ataku.
Arklyss jak przez mgłę usłyszała krzyk Tasana ,,Ukryj się!''. Nic nie myśląc schowała się nieopodal i czekała na rozwój wydarzeń.
Odjeżdżającym towarzyszył swąd dymu. Centaurzyca wyskoczyła z kryjówki i krzyknęła z przerażenia.
Jej przyjaciel leżał w kałuży własnej krwi. Obok niego leżały cztery trupy najeźdźców. Mimo odwagi i dużych umiejętności
szermierczych, chłopak
nie miał szans z posiadającymi miażdżącą przewagę wrogami. Pod dziewczyną ugięły się nogi. Padła koło ciała Tasana, przytuliła je do
piersi i
zaczęła głośno szlochać.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła opłakując przyjaciela. Była dziwnie odrętwiała. Nieopodal ujrzała martwych kolegów, koleżanki i braci.
Rodzice
zapewne spłonęli raem z wioską. Nie umiała się pozbierać. Wiedziała, że musi pochować wszystkich poległych, że zasłużyli na godny
pogrzeb. Na
pamiątkę wzięła bransoletę swego drucha. Teraz miała dwie identyczne - na każdej ręce po jednej.
Gdy rzuciła ostatnią garść ziemi na mogiłę, w której leżeli jej bliscy, podjęła decyzję. Zemsta - musi pomścić wszystkich, których
kochała, a
których zabrano jej z dnia na dzień. Patrząc w pustkę oddała się przemyśleniom. Myślała owszystkim i o niczym zarazem. Zdawała sobie
sprawę
z tego, że została sama. Ostatni centaur z osady, który cudem przeżył. Czuła się jak ostatni tchórz. Zamias pomóc mieszkańcom wioski
się
bronić, ukryła się. Co z niej za przyjaciółka, siostra, czy córka...
Przemyślenia przerwał jej znajomy głos.
- Nie obwiniaj się. Nie jesteś sama. Gdybyś postanowiła walczyć byłabyś martwa. Nic by Ci to nie dało, moja droga.
Serce Arklyss zaczęło bić w szaleńczym tempie. Dziewczyna rozejrzała się, lecz nikogo nie zobaczyła.
- Tasan? - odezwała się słabym głosem - przecież ty nie żyjesz. Czemu więc słyszę twój głos?
- Sadzę, że mogę z tobą rozmawiać dzięki bransoletom. Muszą być w jakiś sposób zaczarowane.
- Czyli mogę z tobą rozmawiać kiedy chcę? - w głosie dziewczyny pojawiła się nutka nadziei.
- Wiem tyle, co i ty. Przekonamy się za jakiś czas.
Przez długi czas naturianka uczyła się posługiwania bransoletą. Szkoliła też inne umiejętności takie jak łucznictwo, czy posługiwanie
się
sztyletem. Gdy wspólnie z Tasanem uznali, że jest na to gotowa, wyruszyła w poszukiwanie oprawców jej bliskich. Poszukiwania te trwają
do
dnia dzisiejszego.