„Wyrwana spod kontroli magia Pięciu czarodziejów-przodków wybuchła i spustoszyła większą część znanego kontynentu, przetaczając się po nim niczym nawałnica i zabierając ze sobą setki istnień. Jednakże moce rozpętane przez krąg nie były tylko niszczycielskie. Pewna ich cześć, zamiast unicestwiać powołała do życia nowe istnienia”.
Tak zapisane jest w historii opisującej ten świat. I właśnie w tym momencie historii tego świata powstała. Piszę o niej, jako o istocie żeńskiej, choć ze swej natury nie została określona jedną płcią. Ona jako Istota- nasz język potrzebuje takich określeń, więc można przyjąć dla ułatwienia, że to Ona.
Powstała, gdy fala magii przetoczyła się przez kontynent. Pozostawiając w malutkim górskim zagłębieniu, wypełnionym czystą niczym najszczersza łza wodą, swoją cząstkę. Mała iskierka czystej magii będąca początkiem istoty bezcielesnej, energetycznej. I tak trwała, księżyc wiele razy robił się cieniutki niczym źdźbło trawy zakrzywionej przez wiatr i wiele razy jaśniał pełną tarczą, słońce niestrudzenie wędrowało po niebie wyznaczonym kolejnymi porami roku cyklem. I minęło wiele wiosen, lat, jesieni i zim swoim niestałym upływem czasu – raz niczym mgnienie oka, a raz bardzo wolno jak to Alarani bywa. A Ona tam trwała, choć to nie była jeszcze Ona, tylko iskierka magii, Jednak nie pozostawała niezmienna przez ten cały czas i powoli rosła jednak nadal będąc zbyt wątła, by móc stać się pełnoprawnym Bytem o swojej woli, uczuciach czy pragnieniach. Cały ten świat w jakimś stopniu przesycony jest okruchami wszechobecnej magii i właśnie czasem te okruchy wpadały i płomień się podsycał. Aż pewnej wiosny przyszły ulewne deszcze, padało i, padało i padało tak, jak nie padało tam jeszcze od Wybuchu Magii. I wezbrały wody i potoki, popłynęły, zabierając maleńkie wgłębienie wodne w swoje szerokie ramiona, niosąc ją w dół swojego nurtu. Płynęła tak niesiona wraz z wodą aż dotarła do Jeziora Astrea. Tam zatrzymała się zepchnięta w przybrzeżne sitowie.
Wiosna zmieniła się w upalne lato, a ona cichutko tam trwała, zaplątana. Któregoś dnia Poczuła ulewę. Woda wokół niej się poruszała inaczej niż zwykle. Było ciepło i zaczynała powoli odczuwać to, co było wokół niej. Najpierw tylko to, co bardzo blisko, choć nie mogła jeszcze nic zobaczyć czy usłyszeć. Tak więc czuła wodę i jej temperaturę, z każdą nocą oddająca ciepło zgromadzone za dnia, czuła ryby, a potem jętki w mule i te, które już się przeobraziły. Wiedziała, kiedy zwierzęta przychodziły napić się wody. Czuła ich obecność, kiedy ta się zbliżała i kiedy znikała gdzieś tam. Z czasem zaczęła widzieć i słyszeć z początku bardzo niewyraźnie przez wodę, która stawała się coraz zimniejsza. Nie lubiła tego, to było niewygodne odczucie. Wtedy podjęła pierwszą decyzję, choć nie bardzo świadomą- zagrzebana w muł postanowiła przeczekać zimę, choć nie wiedziała, czy nadejdzie kolejna wiosna.
Nadeszła powoli zdejmując czapy śniegu z drzew i pierzyny z łąk. Gdy mróz odkuł lodowe tafle jezior, powoli zaczęła się budzić wzmocniona zimowym snem i iskierkami energii lasu uwalnianymi spod śniegu budzącej się do życia przyrody. Zbierała je skrzenie i zyskiwała własną świadomość, pragnienia i cele. Najpierw dość proste z czasem jednak stawały się coraz jaśniejsze. Znalazła ciekawość i chęć życia. Nie bardzo wiedziała, po co żyje i właściwie nie zastanawiała się nad tym. Liczyła się tylko chwila obecna. I tak wiedziona ciekawością świata wyszła w las, by zobaczyć drzewa, mech, paprocie i poczuć wiatr i deszcz i wszystko, co ja otaczało. A było to dla niej piękne, cudowne i fascynujące. Któregoś dnia na swej drodze spotkała człowieka i poszła za nim do wioski leżącej niżej w górach przy jeziorze- było ono znacznie większe od tego, które poznała. Ludzie to naprawdę fascynujące istoty. Obserwowała ich z ukrycia — ciekawili ją, a ona szukała towarzystwa. Najpierw tylko patrzyła, oni byli tacy fascynujący. Mieli swoje codzienne sprawy, problemy, radości, smutki. Dzięki temu i ona nauczyła się określać swoje uczucia i to pozwoliło jej przybrać Kształt. Taki jaki mają ludzie, stało się to po prostu. Któregoś dnia, gdy pragnienie zbliżenia się do tych ciekawych istot było silniejsze niż w dniach wcześniejszych. Wyglądała tak jak inni ludzie, była po trochu zbieraniną tego, co do tej pory widziała, a po trochę taka jak chciała być. I tak zaczęła się jej przygoda. Ona była w tamtym czasie przesiąknięta magią i magia w niej działała, tak że niektóre rzeczy po prostu wiedziała- jak chodzić, by się nie przewrócić i iść przez las i nie pokłuć się ostrymi pędami jeżyn, tańczyć, mówić w mowie ludzi, którzy tam żyją i śpiewać i robić tyle wspaniałych rzeczy. Innych musiała się uczyć jak szyć, jak leczyć, bo samo posiadanie maggi życia czy harmonii nie sprawiało, że potrafiła pomóc. Była szczęśliwa, choć z początku ludzie byli nieco nieufni wobec niej zaakceptowali ją i pozwolili mieszkać w domku na skraju wsi należącym do wiedźmy, której pomagała w pracach domowych. Polubiła jezioro i często tam wieczorami chodziła. Czasem zapuszczała się naprawdę bardzo daleko, nie wracając przez kilka dni. I właśnie podczas jednej z takich wycieczek usłyszała płacz. Płakała młoda dziewczyna. Zrobiło się jej jakoś żal tej dziewczyny. Pod postacią magicznego obłoczka podfrunęła do zarośli w zatoczce, w której siedziała owa płacząca płowowłosa dziewczyna na oko lat dziewiętnaście.
– Dlaczego płaczesz?- w końcu nie wytrzymała i spytała. Dziewczyna pociągnęła skądinąd ładnym noskiem, rozejrzała się wokół i nie zauważywszy nikogo, uznała, że jej się przesłyszało. I stwierdziwszy, że i tak jej wszystko jedno, żałosnym głosem zaczęła się skarżyć.
– Wszystko jest takie niesprawiedliwe, ojciec chce mnie wydać za syna przywódcy wioski, a ja kocham innego. Co prawda mój wybrany maż jest dość sympatyczny, ale niezbyt inteligentny i choć całkiem przystojny to ja wolę swojego chłopca — po czym kolejne łezki popłynęły po jej policzkach.
– A ojciec mnie zabije, jak się dowie, że ja już z nim… urwała, a potem zbladła.
- Przywódca wioski mnie zabije… to będzie hańba na całą wieś, jak się okaże, że nie jestem dziewicą. Jak ja chciałabym, żeby znów nią być albo się utopię w tym jeziorze, albo… albo sama nie wiem — i ukryła twarz w dłoniach, wybuchając kolejnym spazmem płaczu. W tym momencie rozległ się głos z sitowia.
– Hmmm da się załatwić - Maie nie bardzo wiedziała, co takiego ważnego w tym dziewictwie i po co im ta błonka, ale jak dziewczynie tak zależy, to da się załatwić.
– Tylko wiesz… nie top się, dobrze? – ;ubiła to jezioro, a topielice w nim nie były sprawa przyjemną, no przynajmniej z takiego powodu.
~*~
A jak została ''pomniejszym bóstwem jeziora'' dla mieszkańców pewnej zapomnianej górskiej wioski? Cóż pomagała dziewczętom w tego typu sprawach, okazało się, że to nie był to znowu taki rzadki problem. I tak dziewczyny w potrzebie, ich matki i ojcowie zaczęły się do niej modlić z prośbą by ich córka w dniu ślubu była dziewica. Sprawiało to pewne problemy, gdyż musiała się przenosić z miejsca na miejsce. Właściwie jej głównym zajęciem było leczenie, które wspomagane magią było silniejsze od tego, które znali w wioskach. Dzięki modlitwie wielu ludzi została bóstwem. Takim małym, pomniejszym i właściwie to nie widziała z bliska innych bogów o potędze, o której ona by śniła, no gdyby miała takie aspiracje. Tak naprawdę nie była jedyna, po drodze spotkała trochę innych bóstw. Jedne były bardzo małe a inne takie jak ona. Zajmowały się wieloma sprawami. Jedne były odpowiedzialne za jezioro, inne opiekowały się grotami, czy drzewami, a jeszcze inne magią sprowadzały urodzaj na teren. Żyły wśród ludzi potęga swoja nie przewyższając magów, naturian, smoków … robiły to, co trzeba.