Sara... no cóż, nie pamięta swojej przeszłości. Jedyny skrawek wspomnień z dzieciństwa to nagły błysk, huk i to, że ziemia pod nogami drżała. Potem
znalazła się w jakiejś chatce na skraju lasu. Miała bandaż na głowie i rękę w gipsie. Okazało się, że do swojego domostwa przygarnął ją pewnie starzec,
który później okazał się być wielkim magiem, i który to nauczył dziewczynę tajemnic zielarstwa i przygotowywania eliksirów. Sara jako nastolatka
wykazywała duże zainteresowanie swoją przeszłością, jednak nigdy niczego konkretnego nie odkryła. Później zaniechała poszukiwań i skupiła się na
chwili obecnej. z całego serca pragnęła pomagać ludziom i zwierzętom oraz innym stworzeniom chodzącym po tym świecie. We wszystkich widziała
dobro i wewnętrzną harmonię. Ze wszystkimi pragnęła żyć w przyjaźni, ale zapoznawanie się z mantykorą nie było jej najlepszym pomysłem.
Kiedy miała dwanaście lat jej opiekun przyjął pod swe skrzydła jeszcze jedną dziewczynę, z którą Sara bardzo szybko się zaprzyjaźniła i przeżywała
niezliczone przygody.
Kiedy obie dziewczyny dorosły wyruszyły w nieznane, aby dalej wieść życie pełne przygód. Zielarka osiedliła się w Efne, by tam móc prowadzić swój
własny dom i pomagać ludziom, natomiast jej przyjaciółka dalej przemierzała Alaranię.
***
-To na pewno tutaj.- szepnęła podniecona Sara.
-Nie, to nie może być tutaj... Kto przy zdrowych zmysłach chciałby tu zamieszkać?- zapytała przyjaciółka.
-No nie wiem, ale skoro już tutaj jesteśmy to wejdźmy do środka by się rozejrzeć, co?
Wiedźma pokiwała głową i obie dziewczyny zaczęły się skradać. Bezszelestnie przedzierały się przez zarośla i krzewy, którym chyba nie podobało się to,
ze ktoś próbuje się podkraść i swoimi długimi kolcami łapały się delikatnych, dziewczęcych skór.
-Au! Cholera jedna!- syknęła z bólu Sara, kiedy jakiś wyjątkowo upierdliwy krzew rozharatał jej policzek.
-Ććć...- szepnęła jej przyjaciółka, obracając się energicznie.
Dziewczyny spokojnie podeszły pod okno zdezelowanej chatki. Przez drewniane ściany, zeżarte przez pokolenia korników, spokojnie można było
oglądać wnętrze budynku. Brudne okno, pod którym czaiły się przyjaciółki, skrzypiało niebezpiecznie, zawieszone tylko na jednym zawiasie. Wiedźma
wychyliła się powoli ze swojej kryjówki, żeby sprawdzić czy nikogo nie ma w środku. Chatka urządzona była raczej biednie, a w zasadnie w ogóle nie
była urządzona. Pod przeciwległą ścianą stała jedynie mała drewniana komódka, o dziwo, wyglądająca na nienaruszoną przez stulecia, korniki czy inne
bakterie. Dziewczyna machnęła na przyjaciółkę ręką, dając w ten sposób znać, że nikogo nie ma w środku i mogą spokojnie wejść do izby. Sara powoli
wyprostowała się i również zajrzała do środka, chcąc na wszelki wypadek upewnić się, ze to nie jest kolejny kiepski kawał jej koleżanki. Kiedy i ona
upewniła się iż chatka jest pusta, postanowiła spokojnie, ale i z pewną dozą bezpieczeństwa, wejść do środka. Pchnęła delikatnie drzwi, które
znajdowały się na końcu ściany z oknem i przekroczyła próg. podłoga skrzypnęła ostrzegawczo, kiedy odczuła ciężar czyjegoś ciała. Sara nie dała się
zwieść tym dźwiękom i powoli położyła drugą stopę na deskach. Obróciła się by sprawdzić, czy jej przyjaciółka również za nią podąża, ale ta miała oczy
szeroko otwarte i wskazywała na komódkę. Zielarka skrzywiła się lekko, nie do końca rozumiejąc co wiedźma ma na myśli. Z powrotem odwróciła się i
kiedy spojrzała w kierunku pokazywanym przez jej przyjaciółkę zaniemówiła. Nad meblem unosiła się zjawa. Odziana w czarne łachmany i na w-pół
przeźroczysta robiła piorunujące wrażenie.
-Po co przyszłyście?- zapytała swym lodowatym głosem, a dziewczynom włoski na karku stanęły dęba. No... nie tego się spodziewały. Może jakiś
magów, wielkich pająków czy karaluchów, a nawet centaurów chcących chronić pradawny zwój, ale na pewno nie spodziewały się zjawy.
-Eee... przyszłyśmy...- zaczęła niepewnie wiedźma.
-Po zwój.- dokończyła za nią zielarka. -Który zapewne jest w tej komodzie.
-Hmmm... -odparła zjawa. -Na pewno tego chcecie?
-No po to tutaj jesteśmy...- odparła wiedźma i rzuciła pogardliwe spojrzenie na zjawę.
-Ach... No dobrze. To teraz musicie odgadnąć zagadkę.
-Zagadkę?!- spytały jednocześnie zaskoczone dziewczyny.
-Zagadkę. Ale uprzedzam was, jeżeli nie odpowiecie na nią poprawnie zginiecie na miejscu w straszliwych męczarniach.- zagroziła zjawa.
-Dobrze więc. Chcemy usłyszeć zagadkę.- odparła spokojnie Sara.
-Na pewno chcemy?- spytała wiedźma.
-Tak, chcemy.- potwierdziła zielarka upewniając i siebie i przyjaciółkę.
-Dobrze. Odpowiedz mi zatem na pytanie: Na rozstaju dróg stoi dwóch braci. Jeden zawsze mówi prawdę, drugi zawsze kłamie. Jedna droga kończy się
przepaścią. Możesz zadać jedno pytanie. Jakie pytanie zadać i któremu bratu aby dowiedzieć się, która droga jest bezpieczna?
Sara zastanawiała się przez chwilę. Wiedźma już dawno dała sobie spokój z zagadkami, gdyż nigdy nie była w tym dobra. Zielarka jeszcze chwilę
gorączkowo układała sobie wszystko w głowie.
-Należy,wskazując dowolną z dróg, jednemu z braci zadać takie pytanie: co powiedziałby twój brat gdybym zapytał go czy ta droga jest bezpieczna?-
odpowiedziała spokojnie.
Nastała jedna z tych niezręcznych cisz, podczas której Sara jeszcze raz usiłowała skupić się na zagadce. -No tak, chyba tak...- myślała, ale kiedy sekundy
stawały się coraz dłuższe a napięcie sięgało już zenitu, rozważała nawet możliwość ucieczki z tego dziwnego i strasznego miejsca.
-Dobrze.- odpowiedziała zjawa i rozpłynęła się w gęstym powietrzu.
Ufff... Dziewczyny wypuściły powietrze z płuc. Nie były jeszcze rozwiniętymi czarodziejkami, żeby w razie wypadku poradzić sobie z klątwą.
Sara spokojnie podeszła do komody i wysunęła jej jedyną szufladę. W środku znajdował się stary zwój. Pomarszczony i pożółkły pergamin kruszył się
w rękach. Zielarka powoli rozsunęła papier, szybko przeczytała jego treść, po czym obrzuciła przyjaciółkę zaskoczonym spojrzeniem.
-Nienawidzę tego!- krzyknęła i zaśmiała się głośno.
Wiedźma przyglądała się zielarce, jakby ta postradała zmysły, a po chwili podeszła doń i sama przeczytała zwój.
''Bardzo dobrze moje drogie uczennice! Teraz, skoro już odgadłyście pradawną zagadkę i jesteście tak daleko od domu, może wróćcie przez miasto i
zakupcie parę potrzebnych mi rzeczy? Ich lista znajduje się w kieszeni od twoich spodni Saro. Tak, wiem że wiedźma nie rozwiązałaby tej zagadki... No
cóż, mimo wszystko cieszę się, że sobie poradziłyście! Do zobaczenia. Mistrz''
-O jasna cholera...- szepnęła wiedźma i również zaczęła się śmiać.
Dziewczyny spokojnie opuściły domostwo i udały się w stronę miasta.