Dzień 1.
- Obudź się, wiem, że już powinieneś wstać. -
Te słowa odbijały się stłumionym echem w jego głowie, choć zdawał sobie sprawę z ich znaczenia, to nie potrafił wykonać polecenia. Trwał w swym śnie
starając przypomnieć sobie do kogo ów głos należy. Zadawał pytanie Gdzie może teraz być ? choć słowa te padały nie jednokrotnie, odpowiedz nie
nadchodziła i z każdą chwilą zdawało mu się, że odpływa coraz dalej.
Nagle zobaczył siebie. Stał w owalnym pokoju o biało-szarym kolorze, a wszędzie znajdowały się drzwi. Rozkazał postaci ruszyć do tych znajdujących się
dokładnie na wprost, jego ciało posłusznie wykonało polecenie. Drzwi otworzyły się nim zdołał wyciągnąć dłoń w stronę klamki. Gdy spojrzał przez nie,
ujrzał ciemność, pełny, kompletny mrok. Lecz gdy przeszedł przez granice dzielącą pokój oraz ową ciemność, ujrzał to samo miejsce, z tą jednak różnicą,
iż drzwi, które przekroczył i które powinny być otwarte zniknęły. Zamiast nich znajdowała się tam zwykła ściana. Dotknął jej, była zimna i twarda.
Podszedł więc do następnych drzwi i wykonywał kolejno czynności, którymi rozpoczął sen.
Kiedy przeszedł przez ostatnie, obudził się. Powoli podnosił powieki, lecz szybko był zmuszony do ich zamknięcia, ponieważ poraziło go światło świec.
Zakrył oczy dłonią i wstał z łóżka, delikatnie rozchylił palce, aby przyzwyczaić wzrok.
- No nareszcie ! - zabrzmiał rozradowany głos.
Wampir podążył spojrzeniem w stronę dźwięku i spostrzegł mężczyznę, zabrał dłoń z oczu, aby móc mu się uważniej przyjrzeć.
Osobnikiem tym był wysoki blondyn o nietypowym kolorze oczu, były one czerwone, choć trafniej byłoby ów kolor nazwać szkarłatnym.
- Gdzie jestem i kim ty jesteś nieznajomy ? - ledwo był w stanie wydobyć głos z gardła, przez chwile nie był pewny, czy blondyn był w stanie go usłyszeć.
- Nazywam się Charles, a ty jesteś moim gościem. Skoro nic nie pamiętasz, to powiem ci, że jesteś martwy. Ja cię zabiłem. -
W pierwszej chwili ogarnęło go zmieszanie, stał przed nim mężczyzna, który właśnie oświadczył, iż odebrał mu życie. Oczywiście zdawało mu się to
niemożliwe, uznał to za żart, przecież się ruszał, oddychał, a nawet czuł ból w stawach.
- Och tak, z pewnością zdaje ci się to nie realne, przecież czujesz, oddychasz i ruszasz się. Wybacz, że uprzedzę twoje pytanie, ale tak, czytam w myślach.
Wcale nie chciałem sprowadzać na ciebie tej klątwy, właściwie, nie chciałem sprowadzać jej na nikogo. Niestety złożyłem obietnice, że zapewnię
przetrwanie mojemu gatunkowi, a są mi do tego potrzebni inni. Niedługo przestaniesz czuć ból. Jedni nazwaliby to darem, a inni przekleństwem, radze ci
nie słuchać tych pierwszych. Nieśmiertelności nie można nazwać życiem, a to właśnie otrzymałeś. -
Blond włosy mężczyzna przeszedł w stronę otwartych drzwi, stanął w progu i zaprosił nowo zrodzonego wampira ruchem dłoni, aby podążył za nim. Co
dziwne wampir ruszył bez chwili wahania, przekroczył próg i znalazł się na balkonie. Wszystko spowijał mrok nocy, księżyc był w nowiu i błyszczał.
- Nie rozumiem, jak to nieśmiertelny ? -
Stwórca uśmiechnął się, po czym w mgnieniu oka znalazł się przed wampirem i skręcił mu kark. Bezwłade ciało upadło z hukiem na marmurową
posadzkę. Nie minęła chwila, a już wstał, rozmasował szyję i wszystko było na swym miejscu.
- Skręciłeś mi kark, ale nawet tego nie poczułem. W dodatku żyję. -
- Owszem żyjesz i będziesz żyć jeszcze długo. Chcę cię uświadomić zanim wyruszysz w świat. Nie jesteś już człowiekiem, ja osobiście nazywam naszą rasę
''wampir'', choć nazwa nie jest ważna. Ważniejsze jest to, że jesteś nieśmiertelny, nie starzejesz się, masz nadludzką siłę, szybkość, wyostrzony węch i
słuch, widzisz w ciemności oraz prawdopodobnie masz jeszcze jakąś tajemną moc, którą musisz odkryć sam. Ja czytam w myślach i szczerze mówiąc
jestem niezwykle ciekaw, co będziesz mógł czynić ty. -
Czuł się cudownie, ból zniknął całkowicie, a nieznajomy mężczyzna powiedział, że od tej chwili jest nieśmiertelny i nabył nadludzką moc. Dar od bogów,
błogosławieństwo, to właśnie pomyślał, lecz jego zdanie zmieniło to co usłyszał po chwili.
- To nie wszystko. Są pewne... niedogodności. Światło słoneczne nas zabija i skoro nasze ciało technicznie nie żyje, to nie wytwarza krwi, musimy pić ją z
innych istot, do tego właśnie służą nasze kły. - Skończywszy mówić wyszczerzył zęby, a cztery z nich były niewiarygodnie długie i ostre, wyglądały jak
ostrza wyrastające z dziąseł.
- Światło, krew ? Dlaczego ? - Te i wiele innych pytań kłębiło się w głowie wampira.
- Niestety nie uzyskasz ode mnie więcej odpowiedzi, jeśli chcesz je poznać, musisz je odkryć sam. Odpocząć, nabierz sił, pożyw się. Prawdopodobnie
więcej już się nie spotkamy, należy zatem powiedzieć. Żegnaj. - Po tych słowach, blond włosy mężczyzna zniknął z oczu wampira, uciekł...
Jeden z kolejnych wpisów.
Z początku opisywałem moją historie, chciałem stworzyć książkę, miałem nadzieję, że moje doświadczenia przydadzą się na coś przyszłym pokoleniom.
Miałem nadzieje, że kiedy umrę, ktoś odnajdzie tą księgę i przeczyta o tym co było i co widziałem, ta myśl dawała mi siłę. Myślałem, że nieśmiertelność,
to jedynie kłamstwo, liczyłem na to, że my wampiry umieramy, być może żyjemy dłużej, lecz w końcu umieramy. Niestety... myliłem się, mijały wieki, a ja
nie postarzałem się nawet o jeden dzień czy choćby godzinę, doszło nawet do tego, iż błagałem bogów, choć wiem, że nie istnieją, aby spadło na mnie
błogosławieństwo czasu. Mój stwórca miał racje. Nieśmiertelności, nie można nazwać życiem. A ja z każdą kolejną chwilą, tracę resztki mego
człowieczeństwa...