TrytoniaKarczma "Serce Posejdona"

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Karczma "Serce Posejdona"

Post autor: Naeve »

Naeve usadowiła się wygodniej na łóżku zastanawiając się nad dalszymi działaniami, które powinna (lub nie) podjąć.
Teraz, kiedy opadły emocje i dreszczyk ekscytacji, który czuła wcześniej zastanawiała się nad słusznością podjętych decyzji. Mieszanie się w działania i plany człowieka, który zmienił Yorna w to, czym Yorn był nie wydawało się już tak dobrym pomysłem, jak wcześniej. Rozpytywanie o niego tym bardziej.
Zwłaszcza teraz, gdy pozbawiona była ochrony i opieki, jaką dawało jej wcześniejsze życie i ludzie, których znała i z którymi pracowała. Co jej po talentach, które posiadała, kiedy jedno niewypowiedziane w odpowiednim momencie słowo może skończyć się… czymś znacznie gorszym niż bycie ptakiem.
Odwróciła się na drugi bok i poprawiła poduszkę. Sen nie chciał przyjść i nic dziwnego, skoro płoszyło go tyle myśli.
Było też zobowiązanie wobec Yorna. Czy słowo dane ptakowi można nazwać w ogóle zobowiązaniem? Chyba tak. Problem w tym, że ona już od jakiegoś czasu przestała być słowna. Słowność jakoś dziwnie nigdy nie łączyła się z długością i jakością życia.
Poza tym… czy chciała tak naprawdę znów wieść życie niemal bliźniaczo podobne do tego, które zakończyła zupełnie niedawno? I kiedy Naeve odłożyła na bok strach przed nieznanym doszła do wniosku, że potrzebowała podmuchu świeżości w swoim życiu. Chciała przygody, ekscytacji i ryzyka, ale nie chciała – przynajmniej na razie – tego wszystkiego, co oferowało jej takie miasto, jak Trytonia i taki człowiek, jak ten, który zmienił Yorna w sokoła.
Był jeszcze jego „zły plan”, pomyślała z nutką ironii. Ale czy tacy ludzie zawsze nie mają złych planów? Zawsze chodzi o przejęcie władzy, o pieniądze i moc. Zawsze. I zazwyczaj nie bywa to dobre.

Tak, pomyślała, chce przygody, przestrzeni, chce czegoś innego. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
Jeśli Yorn chciał, mógłby do niej dołączyć. Jeśli nie, pójdzie sama.

Spojrzała na otwarte okno, zastanawiając się, kiedy wróci ptak.
Yorn
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Sokół
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorn »

Minela go, poprostu minela. "Pewnie niezauwazyla." Posilił sie upolowana zdobycza i zaspokoil pragnienie w pobliskiej kaluzy. Potem zerwał sie do lotu i pomknął w stronę w która oddalila sie Naeve. Leciał wzdluz drogi i po niecalej godzinie dostrzegl jej postac na koniu. Mury miejskie przeleciał ponad i krążąc nad miastem wypatrywal krokow czarodziejki. Kiedy weszla do budynku usiadl na jego dachu obserwujac uwaznie okolice. Jego uwage zwróciło ciche skrzypnięcie, kiedy wyjrzał w tym kierunku dostrzegł otwarte okno. Zeskoczyl na parapet i ujrzał dziewczynę. Właśnie sie rozebrała i kladla do lozka. Wszedł cicho do pokoju i wskoczył delikatnie na poduszke aby jej nie budzic. "Jak śpi to jeszcze ladniejsza" pomyślał i umościł sie blisko głowy Naeve.
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naeve »

Śniła, ale w tym śnie była kimś zupełnie innym.
Wyciągała dłonie ku ognisku, którego płomienie – wydawałoby się – tańczyły w rytm wygrywanej przez młodego, jasnowłosego elfa melodii.
Rozglądając się po zebranych poczuła, że na jej usta mimowolnie wypływa uśmiech.

Jednak było w tym śnie coś dziwnego, z czym Naeve nigdy wcześniej się nie spotkała. Odczuwała bardzo silnie czyjeś wołanie. Dochodziło z bardzo daleka, jednak ktoś – czuła wyraźnie – ją wzywał.

Nim jednak miała szansę się nad tym zastanowić, sen się zmienił, ale już nie potrafiła go sobie przypomnieć.

Yorna nie było – musiał polować.
Umyła i ubrała się szybko, chcąc jak najprędzej uporać się z pakowaniem. Jednak mechaniczne czynności pakowania – nie wymagając poświęcania im większej uwagi – pozwoliły jej zastanowić się nad dalszymi działaniami.
W pierwszej chwili chciała wyruszyć do Elisii. Daloby to jej możliwość pojechania, już z Elisii, gdziekolwiek by chciała, gdyż nie ograniczałyby jej góry, ale i miałaby czas, aby w trakcie podróży przemyśleć co tak naprawdę chce robić później.
Nagle zamarła. Morze! Wypłynąć w morze!
Yorn
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Sokół
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorn »

Wleciał przez otwarte okno siadając na łóżku. Zamarł i z fascynacja obserwował ubierającą się Naeve. Poczekał spokojnie aż skończy tę czynność. "Jak poranek? Upolowałaś coś sobie? Jak nie to mogę tobie coś przynieść. Pełno tu gołębi. " Potrząsnął piórami i przeskoczył na oparcie krzesła aby lepiej widzieć dziewczynę. "Co zamierzasz robić dalej?" Zeskoczył na podłogę i dziobnął pantofelek czarownicy, potem zajrzał pod łoże czy aby nie ma tam może jakiejś zabłąkanej myszy.
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naeve »

Kobieta westchnęła i spojrzała na ptaka.
Dziękuję, już jadłam - odpowiedziała. - Musimy porozmawiać - dodała po dłuższej chwili. - Nie sądzę, abym była w stanie sama poradzić sobie z mężczyzną, który cię skrzywdził. Nie sądzę również by ktoś chciał nam w tym pomóc, a przynajmniej nikt kto ma chociaż odrobinę rozumu nie będzie się mieszał w jego sprawy. To zbyt niebezpieczne. Dlatego pomyślałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie odejście stąd. Jak najszybciej. Jak najdalej. Może spotkamy kogoś, kto będzie w stanie ci pomóc. Może nie. To twoja decyzja. Tutaj jednak nic nie wskóramy.
Yorn
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Sokół
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorn »

Przekrzywił głowę przyglądając się dziewczynie. "Nie wiem, uczyńmy tak jak uważasz." pomyślał zakończywszy lustracje spodu łoża jednocześnie z rezygnacja zauważył brak zabłąkanej myszy w tym miejscu. "Być może nigdy, nikt mnie nie uwolni z tej dziwnej sytuacji." znów wskoczył na oparcie krzesła. "Co robimy?" pomyślał patrząc na leżący pantofelek Naeve.
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naeve »

Wydęła wargi, zmęczona ponoszeniem odpowiedzialności za kogoś innego niż ona sama. Na początku było to interesujące, nowe i sądziła, że odnajdzie się w tej roli. Teraz jednak liczenie się ze zdaniem innego stworzenia odbierała jako kłopot.
Schowała jednak aktualny nastrój pod uśmiechem - nie miała chęci na tłumaczenie zawiłości swojego rozumowania, uważanie na słowa by nie zranić ptaka. Trwałoby to za długo a ona dusiła się w tej karczmie, w swojej roli.
Wyruszymy gdzieś. Daleko stąd. Liczę, że poza znalezieniem przygody spotkamy kogoś, kto być może będzie umiał ci pomóc - posłała myśli ku Yornowi, kończąc się pakować. - Gotowy?

Wyszła szybko z pokoju. Uśmiechnęła się do siebie - czuła ekscytację, jakiej sądziła że prędko nie poczuje.
Załatwiła formalności z karczmarzem i wyszła przed budynek oddychając pełną piersią. Skierowała swoje kroki do chłopca, który wyprowadzał już jej konia. Spojrzała w górę i zobaczyła ptaka.
Yorn
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Sokół
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorn »

Drzwi się zamknęły za Naeve kiedy Yorn wskoczył na stół potem na parapet. Chwilę potem unosił się w powietrzu, w dole czarodziejka wsiadała na konia podstawianego jej przez chłopca stajennego. Zatoczył koło i krzyknął tak jak potrafią to sokoły. Zniżył lot i krążył nad siedzącą na koniu Naeve. W myślach kalkulował swoje szanse aby znów stać się normalnym. Nie miał pojęcia jak to można zrobić, nawet nie zdawał sobie sprawy czy to jest możliwe. Kiedy dziewczyna ruszyła naprzód, podążył za nią.
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naeve »

Naeve podniosła głowę i spojrzała na ptaka. Nagle poczuła wibrowanie magii w powietrzu. Opuściła głowę i zobaczyła, że jeden z przechodniów również wpatruje się w sokoła. Zamarła.
Uciekaj - posłała Yornowi, mając nadzieję, że ją usłyszy. - Już! Sprowadź pomoc!
Lepiej nie - usłyszała czyjś głos. Mężczyzna powoli opuścił głowę i spojrzał na Naeve. - Nie radzę uciekać - rzekł spokojnie, leniwym ruchem łapiąc za uzdę konia i prowadząc zwierzę ze sobą.
Naeve rozglądała się nerwowo, szukając możliwości ucieczki, jednocześnie starając się zamknąć swój umysł i mając nadzieję, że to działa. Póki co mężczyzna nie wydawał się być zaniepokojony.
Pan Ledun chciałby zamienić z panią kilka słów - odezwał się ponownie tamten w jej głowie.

Naeve nie trzeba było powtarzać dwa razy. Podejrzewała, że tamten jest zbyt pewny siebie, aby podejrzewać, że jednak spróbuje ucieczki i jak się okazało, miała rację. Posłała bardzo silny ładunek strachu do umysłu konia, który stanął dęba wyrywając się nieznajomemu, a wtedy kobieta posłała mu chęć ucieczki.
Zwierzę ruszyło przed siebie, omal nie tratując przechodniów.
Yorn
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Sokół
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorn »

Yorn odebrał bardzo dobrze to co przekazała Naeve. Zapikował w dół prosto w głowę mężczyzny. Nie miał zamiaru czekać aż ten człowiek zrobi cokolwiek jego towarzyszce. Szponami wpił sie w gęste włosy a dziobem uderzył kilkakrotnie w twarz celując w oczy. Nie czekając na efekt, zerwał się wyrywając kilkanaście włosów co ich właściciel skwitował okrzykiem bólu. "Dobrze. Będzie choć chwilę zajęty!" Poleciał w górę i szybko skierował się w stronę bramy która miała opuszczać miasto Naeve. Z powietrza lustrował sytuację przy bramie, gotowy aby pomóc dziewczynie jeżeli zajdzie taka potrzeba. Jego obawy były niepotrzebne gdyż wartownicy powierzchownie przyglądali się przechodzącym przez bramę ludziom. Zatoczył koło aby ocenić sytuację z tyłu za nimi. Mężczyzna podnosił się z ziemi ocierając poranioną twarz. "Pospiesz się Naeve! Proszę on wstaje!" posłał myśl dziewczynie.
Niall
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-Fellarian Pół-Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Niall »

W końcu po wielu dysputach i po jeszcze większej ilości złości jego towarzyszek udało mu się zawędrować do miasta, gdzie miał nadzieję znaleźć jakąś interesującą robotę. "Uratuj córkę jednego ze znanych polityków, a nie dostaniesz żadnej innej" - pomyślał zrezygnowany. od czasu jego pierwszego zlecenia od kogoś powszechnie znanego, dostawał z reguły takie same zlecenia. Uratuj żonę, matkę, babkę, pradziada, czy kogo tam jeszcze. Oczywiście oprócz pokaźnych pieniędzy zdeponowanych już w bankach, zdobywał przyjaźń i wdzięczność wielu wpływowych ludzi. Jednak co mu po tym, kiedy nie lubił używać swoich umiejętności do krzywdzenia kogoś, a dzisiejsi porywacze, nie są pokojowo nastawieni i bardzo często witają nieproszonych gości ostrzem miecza. A wtedy nie ma wyboru, musi zamieniać się w walecznego bohatera. Niestety, raz się zdarzyło, że pannica obdarzyła go gorącym uczuciem. Nie pasowało mu to ani trochę. Po pierwsze był już facetem mającym swoje lata, a to dla niego był podlotek. Po drugie dziewczyna nie miała za grosz ambicji, jej plany były takie same jak jego tatusia. Wyjść za mąż za kogoś znanego i najlepiej majętnego, po czym płodzić mu dzieci do upadłego. Na brak sławy nie narzekał, choć dość rzadko ktoś go rozpoznawał. Monety również nie były problemem. Jednak jak miał związać się z kimś tak płytkim ? Nie wyobrażał siebie w roli drugiej połówki kobiety takiej jak ta dziewczyna. Szybko przekonał ojczulka i jego ukochaną córeczkę, że nie jest odpowiednim kandydatem na męża i ulotnił się z miasta. Jednak to zdarzenie pozostawiło niesmak w jego stosunku do tej mieściny. Starał się omijać ją szerokim łukiem.

Z rozmyślań wyrwał go okrzyk jego ukochanych przyjaciółek. Gdyby nie one zapewne wyczyściłby pewnemu galopującemu na niego koniowi podkowy, od spodu, a za ścierkę robiłyby jego ubrania oraz twarz. "Piękne zwierze" - pomyślał bez cienia trwogi. Popatrzył zwierzęciu w oczy, a one natychmiast zaczęło zwalniać, aby do mężczyzny zbliżyć się powolnym krokiem. Niall wyciągnął rękę ruchem spokojnym oraz pewnymi, po czym pogłaskał zwierze po łbie. Nie zwracał uwagi na ludzi bijących mu brawo. Całą uwagę w tej chwili skupił na koniu.
- Nie powinieneś biegać po mieście, to ryzykowna zabawa - powiedział do konia, na co zareagowało parsknięciem, mówiącym "jakby mnie to obchodziło" - mediator uśmiechnął się pobłażliwie.
- Jesteś pięknym zwierzęciem, nie lepiej przechadzać się po mieście dając ludziom szansę na podziwianie ciebie ? - spytał się zwierze i przeniósł głębię swojego wzroku na osobę dosiadająca go, dopiero kiedy koń uciekł wzrokiem i spuścił łeb zgadzając się z nim. Jak się okazało, osobą odpowiedzialną za zajście była kobieta, co zauważył z niejakim zdziwieniem. Sądził, że przeważnie mężczyźni podatni są na tego rodzaju pokusy, a zwłaszcza ci młodzi.
- Niebezpiecznie jest galopować przez środek miasta, Pani lub osobom trzecim mogło się coś stać - powiedział z miłym uśmiechem i pewnie patrzył w oczy kobiecie, ale w jej oczach dostrzegł niepokój. Od razu połączył fakty i stwierdził, że przerwał właśnie próbę ucieczki. Nie wydawała się być kryminalistką, więc postanowił zająć się tą sprawą.
- Proszę tu zaczekać. W mieście nie ma nikogo bardziej odpowiedniego do mediatora, aby zapewnić Pani bezpieczeństwo - powiedział i ruszył dalej pewnym siebie krokiem.

Już po chwili wpadł na niego mężczyzna, gnający jakby goniła go cała armia krwiożerczych bandytów. Gdy spojrzał w górę ujrzał wyciągniętą w jego stronę dłoń. Ujął ją, a mediator pomógł mu wstać, jednak nie wypuścił jego ręki. Mężczyzna spojrzał w oczy Niallowi, a jego wzrok mówił, że zaraz popuści w spodnie. Niestety, niektórzy ludzie tak reagowali na widok jego oczu. Jego źrenice są niezwykle niebieskie i zdają się być stworzone z czegoś ciekłego. Teraz były lekko zachmurzone i wyrażały dezaprobatę.
- Nie wiem z jakiego powodu ścigasz tamta damę, ale w prawdzie nic mnie to nie obchodzi. Kobieta nie wydaje się być zachwycona pańską gonitwą, więc jestem zmuszony nadać jej kres tu w tej chwili - powiedział stanowczym tonem i dalej patrzył się w oczy tamtemu, a kolana mężczyzny już zauważalnie drżały. Uśmiechnął się radośnie.
- Albo Pan zawróci, albo pański szef będzie musiał pana odwiedzać w pobliskim szpitalu - dodał i dopiero po chwili puścił dłoń faceta. Fallerianin już dawno nie widział, aby ktoś biegał równie szybko. Jednak dy popatrzył w dół, skrzywił się z niesmakiem. Bruk lśnił w miejscu gdzie przed chwilą stał mężczyzna. Więc wiadome było pochodzenie cieczy. Odwrócił się i zaczął wracać.

"Od kiedy to ja stałem się taki miły i przyjazny ?" - zadał sobie pytanie retoryczne, jednak odpowiedź została mu udzielona. "Zawsze taki byłeś, więc nie zadawaj głupich pytań" - chórem odpowiedziały jego trzy przyjaciółki, siedzące mu na głowie i ramionach. Tymczasem zdążył dojść do damy na koniu.
- Pani, mężczyzna w najbliższym okresie czasu nie będzie się naprzykrzał swoją obecnością. W nagrodę mogę spytać o imię ? - powiedział z miłym uśmiechem, patrząc kobiecie w oczy.
- Mnie na imię Niall i jestem mediatorem. A to moje przyjaciółki Rose, Arina i Estel. Miło nam, że możemy Cię poznać - dodał.
Yorn
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Sokół
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yorn »

Zdziwiony całym zajściem zatoczył koło nad Naeve a później miękko wylądował na łęku siodła. Przyjrzał się mężczyźnie przekrzywiając głowę. Przez chwilę kusiło go aby skubnąć któreś ze stworzonek kręcących się koło jego głowy. Popatrzył jeszcze na twarz dziewczyny i zrobił to co wydawało się za słuszne. Otworzył dziób i krzyknął kilkakrotnie ostrzegawczo na nieznajomego strosząc przy tym pióra..
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naeve »

Najpierw się wściekła. Jakiś chłystek o romantycznej duszy nie dość, że złapał jej konia to zaczął z nim rozmawiać. Cenne sekundy oddzielające ją od napastnika mijały i Naeve zaczynała być już pewna porażki. Nawet czas, który Yorn dla niej zyskał nie będzie mógł pomóc.
Od mężczyzny wyczuwała bardzo silną magię, obawiała się więc okazać złość. Poza tym - co przyszło jej do teraz do głowy - mężczyzna mógł zostać wysłany przez Ledun'a.

Dość szybko okazało się jednak, że tak nie jest i Naeve musiała przyznać, że była pod wrażeniem działań mężczyzny.
Uśmiechnęła się mimowolnie na jego słowa.
- Naeve - powiedziała, patrząc tamtemu w oczy, zaciekawiona ich kolorem. - Wdzięczna jestem za pomoc, panie, ale muszę... - zamarła.
Przeczucie podpowiadało jej, że powinna się pospieszyć. Kiedy Yorn krzyknął, przez głowę przemknęła jej myśl, czy i on aby nie wyczuł niebezpieczeństwa.
Odwróciła się gwałtownie do Nialla, chcąc mu powiedzieć, że musi już ruszać, gdy poczuła ogromny ból pod żebrami.
Potem świat zawirował i pociemniał, a ona bezwładnie zwaliła się z konia.
Niall
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-Fellarian Pół-Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Niall »

Trochę zdziwił go widok sokoła, tym bardziej, że najwidoczniej obrał za honor obronę nieznajomej kobiety.
Jej uśmiech polepszył mu nastrój, trochę popsuty spotkaniem z mężczyzną mającym problemy z pęcherzem. Jednak długo i on nie mógł się uśmiechać. W pewnej chwili kobieta zamarła i zaczęła niebezpiecznie osuwać się z siodła. Całe szczęście Niall zareagował na tyle szybko, że złapał ja w locie w ramiona. Uklęknął i z niepokojem obserwował twarz Naeve, lekko ja poklepując i przywołując jej imię. Jednak ta straciła przytomność i ani myślała odpowiedzieć na jego wołania.
- Trzeba zabrać ją do karczmy - powiedział do sokoła i ruszył szybkim krokiem do karczmy. Ludzie nie widzący całego zdarzenia dziwnie się na niego patrzyli. "Prowadźcie jej konia za nami" - powiedział telepatycznie do swoich motyli, które od razu podleciały do konia i przekonały go, aby skierował się za mediatorem. Po chwili byli już przed budynkiem karczmy, rzucił chłopakowi monetę, aby zaopiekował się koniem, a sam wszedł do środka.
- Wezwij uzdrowiciela - powiedział karczmarzowi i od razu rzucił w niego monetą za wynajem pokoju. Po chwili układał już kobietę na łóżku i niecierpliwie czekał na znachora. Nie czekał długo na wizytę lekarza, ale i tak myślał, że to wieki. Usiadł w krześle i czekał na wyniki, a siwiejący mężczyzna badał Naeve.
W końcu mężczyzna obrócił się z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. "Oho, nieciekawy wyraz twarzy" - pomyślał, mając nadzieję, że nic kobiecie nie będzie.
- To nic poważnego. Niedługo powinna odzyskać przytomność. Tymczasem proszę się nią opiekować i zawołać mnie, jeśli jej stan się nie poprawi w przeciągu kilku godzin - oznajmił, po czym wyszedł. "Jeśli jej się nie poprawi, po Ciebie na pewno nie zawołam" - pomyślał mediator, przystawił krzesło blisko łóżka, zmoczył ręcznik i za pomocą magii schłodził go. Po czym położył na czole kobiety.
- Nic tylko czekać - powiedział do siebie.
Awatar użytkownika
Naeve
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek/Pradawny (czarodziejka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naeve »

Szła korytarzem.
Podejrzewała, że znajduje się w piwnicy jakiegoś budynku, w którym nie wiedziała, jak się znalazła. W zasadzie, od momentu, kiedy spadła z konia nie pamiętała nic. Zastanawiała się, gdzie jest Yorn - od czasu do czasu wysyłała mu ostrożną myśl, jednak nie sądziła by dawało to jakiekolwiek rezultaty.
Korytarz dość skąpo oświetlały z rzadka zamocowane na ścianach pochodnie, więc Naeve szła ostrożnie. Od czasu do czasu zerkała przez ramię by sprawdzić, czy nikt sie nie zbliża, chociaż pewnie zauważyłby ją o wiele prędzej niż ona jego. Wolała jednak sprawdzić.

Wreszcie korytarz zakończył się, a przed nią stały masywne, drewniane drzwi. Nie wyczuwając od nich magii i mając nadzieję, że nie są zabezpieczone w jakikolwiek inny sposób nacisnęła na klamkę.

W środku, za dużym, pięknie zdobionym biurkiem siedział elegancki mężczyzna. Coś pisał.
Cała komnata tonęła w ciepłym świetle świec. Ilość książek na regałach, którymi przykryte były ściany zdradzały oczytanie właściciela. Naeve zrobiła niepewnie krok do przodu.
- Wejdź, proszę i rozgość się - rzekł mężczyzna, zerkając na nią przelotnie i wracając do pisania. Ręką wskazał jedno z dwóch wygodnych foteli stojących przed biurkiem.
Naeve usiadła.
- Przykro mi, moja droga, że spotykamy się w takich okolicznościach, ale obawiam się, że nie dałaś mi wyboru - powiedział nieznajomy po dłuższym czasie, prostując się. Odłożył pióro i, jakby nieco znudzony, wpatrywał sie w Naeve.
Był przystojny. Co prawda siwizna przyprószyła mu już włosy i modnie ostrzyżoną bródkę, ale to tylko dodało mu atrakcyjności.
- Nie wiem, czy się domyślasz, ale to nie dzieje się w rzeczywistości. Jesteśmy w moim śnie. W rzeczywistości, jaką znasz leżysz na wygodnym łożu, w karczmie, otoczona opieką nieznajomego, który uratował cię przed jednym z moich ludzi. Tak, tak, nazywam się Ledun - mężczyzna machnął dłonią, jakby chcąc dać znać, że to nic wielkiego, jednak Naeve była pewna, że jest z siebie niezmiernie zadowolony. Wolała jednak milczeć.
- To dość kłopotliwa sytuacja dla nas obojga - kontynuował po chwili tamten, przypatrując się Naeve. - Ja nie lubię, kiedy ktoś wtrąca się w moje sprawy, a ty zamierzasz właśnie to zrobić. Tak, tak - uciszył ją gestem dłoni - wiem, że aktualnie planujesz opuścić miasto i zając się czymś innym, jednak znam cię tak samo dobrze, jak znam każdą z osób które dla mnie pracują bądź pracowały.
Naeve otworzyła usta by wyjaśnić, że chyba bierze ją za kogoś, kim tak naprawdę nie jest, jednak Ledun nie dał jej na to szansy.
- Oczywiście, nie spotkaliśmy się do tej pory osobiście, aczkolwiek interesy, które prowadziłaś, prowadziłaś nierzadko w moim imieniu. A ja lubię wiedzieć, komu powierzam pieniądze. Tak więc zdaję sobie sprawę, że pewnego dnia wrócisz tu, razem z Yornem i być może jeszcze kimś by wymierzyć mi sprawiedliwość - prychnął rozbawiony własnymi słowami. - Dlatego też jesteśmy w kłopocie. Bo muszę zdusić te działania w zarodku. Póki co więc, posiedzimy sobie tutaj a moi ludzie zajmą się naszym znajomym i być może również nieznajomym, kiedy tamci będą zajęci tobą.
Niall
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół-Fellarian Pół-Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Niall »

Sekundy zmieniały się w minuty, minuty w pełne nudy, niepewności i oczekiwania godziny. Nic nie szło po jego planie. Kiedy w końcu udało mu się namówić jego motyle, aby odwiedzili jakieś miasto, musiał wpakować się w coś za co wypłaty nie przewidywano. Pieniądze nie były jego bogiem, ale za coś musiał żyć. Jeszcze długo bieda nie pocałowałaby go w kark, ale lepiej mieć więcej monet, niż ma się w chwili obecnej.

Teraz tymczasem patrzył się na kobietę, o której wiedział dwie rzeczy. Ktoś ma coś jej za złe, oraz ma na imię Naeve. Na początku podejrzewał, że może się zatruła, osłabła z przemęczenia czy jakiś problemów zdrowotnych, ale im dłużej się jej przyglądał tym dalszy był od uwierzenia w swoje domysły. Jej mimika nawet na chwilę się nie zmieniła, nie wydała żadnego dźwięku, nawet nie poruszyła chociaż jednym palcem. Oddech miała płytki. Dokładnie starał się przeanalizować chwilę przed tym jak straciła przytomność. Twarz miała normalną, nie była blada, nie miała podkrążonych oczu. Wyglądała na w pełni zdrową, aż nagle bach i kobieta zemdlała. "Albo magia jest za to odpowiedzialna, albo ja mam skrzydła" - wysilił się na ironie. Mimo przynależności rasowej nie posiadał skrzydeł, co wiele w jego wiosce bardzo dosadnie mu o tym przypominało.

Dzień przeszedł w noc. Słońce oddało miejsce księżycowi, a on nadal siedział i nie wiedział co robić. Nagle hałas rozległ się zza drzwi, aby po chwili i one rozsypały się pod wpływem uderzenia. Do pokoju weszła piątka mężczyzn z niezbyt miłymi wyrazami twarzy. Widoczne części ciał mieli pokryte kiepskiej jakości tatuażami, a trzymane w rękach przedmioty też nie wskazywały na to, aby przyszli na herbatę i ciastka. "Tak, mam szczęście, nawet wielkie. W każdym mieście muzę kogoś zabić lub poturbować " - pomyślał zrezygnowany. Nie czekał aż Ci zaatakują pierwsi, a przekonywanie ich do odpuszczenia, było zbędne. Zapewne zostało im obiecane wysokie honorarium za głowę kobiety, a przy okazji jego i sokoła. Pierwszy mężczyzna skończył z głową w wodnej bańce.
- Woda to samo życie - powiedział i odkorkował bukłak z woda, który zawsze mu towarzyszył. Woda zaczęła wypływać, ale nie tak jak powinna. Ona się unosiła, aby po chwili ukształtować wokół mediatora trzy wirujące elipsy. Tymczasem Niall nawet na chwilę nie spuszczał wzroku z napastników, których na widok magii trochę spuścili z tonu i stali się niepewni.
- Zacznijmy od tego, że przyszliście tu po głowę moją i mojej nowej znajomej - jeden z wyrostków chciał coś powiedzieć, ale i jego głowa znalazła się w bańce z wodą. Po chwili przestał się ruszać. Chyba nie miał zbyt dobrej pojemności płuc.
- Wyjaśnijmy sobie coś, panowie. Nie toleruję kiedy mi się przerywa. Nie lubię kiedy rozwala się drzwi do mojego pokoju, a przede wszystkim, nienawidzę kiedy ktoś mi grozi, więc macie dwa wyjścia. Opuścicie te pałki, a najlepiej od razu wyjdziecie, albo skończycie jak wasi koledzy - powiedział i w milczeniu czekał na odpowiedź. Draby popatrzyli na siebie, ale zrezygnować ani myśleli, najwidoczniej porażka i tak zostałaby wynagrodzona śmiercią. Więcej nie potrzebował. Jednemu zatrzymał przepływ krwi w żyłach, a dwaj pozostali zostali posiatkowani przez jego wodne elipsy.

Z krzywym wyrazem twarzy popatrzył na krew, która zaczęła zalewać podłogę, oraz tą na ścianach.
- To dlatego, nie lubię przemocy - powiedział z wyrzutem i smutkiem. Zastanowił się co robić. Nie pomyślał, a mógł jednego oszczędzić, po czym wypytać o zleceniodawce, ale i bez tego sobie poradzi. Tylko co zrobić z kobietą ? Zostawić jej nie może, w czasie kiedy on poszedłby załatwić sprawę z szefem martwych mężczyzn, kolejni mogli się tu zjawić. "Sam sokół nie da rady piątce dorosłych mężczyzn" - pomyślał i opcja jaka mu zostawał wcale mu się nie podobała.

Kobietę zarzucił sobie na plecy, po czym ruszył do drzwi i na spotkanie z karczmarzem. Mężczyzna z mięśniem piwnym wylewającym się spod poplamionej koszuli, próbował udawać, że o niczym nie wie, ale złota moneta przekonała go, że wyjawienie kilku tajemnic Niallowi jemu nie zaszkodzi. Po chwili był już w drodze do posiadłości niejakiego Leduna. Wyklinał niosąc Naeve.
- Zabiję gościa - mruczał pod nosem. "Najpierw dowiedz się jak uwolnić kobietę" - przypomniała mu jedna z motylic.
- Dowiem się jak ją uwolnić i wtedy wypatroszę gościa - wymamrotał gniewnie patrząc się na siebie. Nie było łatwo wyprowadzić go z równowagi, ale owy facet, zdążył to zrobić, chociaż się nie znali. Zmusił go do zabicia pięciu osób, a za takie coś był gotowy zabić jeszcze raz.
Po półgodzinie marszu dotarł przed piękny i duży marmurowy dom. Uśmiech sam pojawił się na jego ustach. Mężczyzna na pewno nie był biedny, a po tym jak go zabije, będzie mógł przywłaszczyć sobie część z jego bogactw. "Może ma jakiś artefakt ?" - pomyślał z nadzieją. Po czym zebrał wodę z okolicy w wielki okrąg wokół niego, po czym cisnął nim w bramę.

- Puk puk oraz przepraszam za najście - powiedział z krzywym uśmieszkiem przechodząc nad szczątkami bramy.
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości