Opuszczone Królestwo[Stare Zamczysko] Główna sala.

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Stare Zamczysko] Główna sala.

Post autor: Pani Losu »

Nastał poranek kolejnego deszczowego dnia. Niebo zasnute było ciemnymi chmurami. Promienie słońca nie przebijały się przez grubą warstwę szarych obłoków. Deszcz zacinał w mury zamku, tak samo mocno, jak poprzedniego dnia.

Mieli szczęście. Zamek osnuty tajemniczą magią odparłby nawet największy atak nieumarłych. Główna sala w której się znajdowali rozświetlona była teraz blaskiem płonącego w kominku ognia i zawieszonych na ścianach pochodni. Ogromny, kamienny kominek najwidoczniej służył kiedyś do ogrzewania tej wielkiej komnaty. Z drewnem nie było problemów, w zamczysku znaleźli mnóstwo starych mebli, które mogły posłużyć im jako opał przez wiele dni.

Noc okazał się być zbawienna dla zmęczonych istot. Armintel i Arathain odzyskali pełnie swoich magicznych i fizycznych sił. W Niarę sen również tchnął nową energię. Znów naturalnie mogla ukryć swoje skrzydła, wyleczyła także poranione dłonie. Meridion przez większość nocy medytował, czuwając i odzyskując siły po rzuconym zaklęciu. Dla pozostałych noc również stanowiła odpoczynek.

Wierzchowce Arathaina, Niary i Meridiona zostały wyprowadzone z głównej sali. Niara znalazła dla nich małą komnatę tuz obok. Rozsiodłano je i wypakowano z juków wszystkie rzeczy.

Poranek był pracowity, choć towarzysze niewiele się odzywali. Mężczyźni przenieśli z rogu komnaty stary dębowy stół i postawili go niedaleko kominka. Znalazły się również krzesła, świece i inne mniej potrzebne, ale przydatne rzeczy. Przed samym kominkiem leżały dwa posłania. Jedno dla Armintel, drugie dla Niary. Nie mięli pojęcia ile tu zostaną. Nie wiedzieli kiedy deszcz przestanie padać i co stanie się kiedy z zamku zostanie zdjęte zaklęcie ochronne. Na razie postanowili czekać.
Awatar użytkownika
Varlein
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varlein »

To dziwne, ale nawet się nie zdziwił widząc Anielicę i Wędrowca w tym zamku. Nie spodziewał się tego, ale czuł jakby tak po prostu miało być. Popatrzył w sufit, tak jakby mógł widzieć niebo przez ściany. "Chyba nie bawisz się moim losem, co starcze ?" - zadał pytanie, chociaż wiedział, że Bóg nie usłyszy, a nawet jeśli słyszał, na pewno nie odpowie komuś takiemu jak Upadły Anioł.
Całe szczęście błogi sen przywrócił mu większość sił, fizycznych jak i magicznych. Był z tego faktu niezmiernie zadowolony. Nie wiedzieli czy czasem nie czają się tu jeszcze jacyś nieumarli, a w Varleinie ten zamek od początku wzbudzał niepewność i drażnił go. Gdyby nie ten przeklęty deszcz, nigdy w życiu nie zatrzymał by się tu. Jak na złość przypomniało mu się słońce i jego ciepłe promienie na skórze. "Ach, jak ja Cię nie doceniałem, słoneczko" - pomyślał tęsknie. Postanowił, że jak tylko nastaną słoneczne dni, spędzi jeden na samym opalaniu.
Skulony pod ścianą tęsknie wspominał tą żółtą kulę na niebie.
- Gdybym był poetą napisałbym wiersz, gdybym był bardem, stworzyłbym piosenkę, gdybym był królem kazałbym wielbić słońce. Cholera jasna, w takich chwilach żałuje, że nie urodziłem się lekkodusznym grajkiem - powiedział, przeczesując włosy dłońmi.
Powoli wyciągnął jeden z mieczy i jak przypuszczał wywołało to zaniepokojenie u jego towarzyszy. Uśmiechnął się uroczo.
- Nie mam zamiaru Was atakować, jeszcze na tyle nie zgłupiałem. Po prostu, jak nie zajmę czymś umysłu i rąk to zwariuję - powiedział i powoli wstał, po czym zaczął ćwiczyć wymachy, cięcia, zasłony, bloki czy parady. W czasie gdy zaczął uświadomił sobie, jak dawno już tak nie ćwiczył. Przez kilkanaście lat ciągle był zajęty doskonaleniem się na płaszczyźnie magicznej. Całe szczęście ciała Aniołów różniły się od ludzkich i jego aż tak bardzo nie wypadło z formy, choć musiał przyznać, po wczorajszym starciu trochę go bolało w paru miejscach. "Czas popracować nad ciałem" - pomyślał.
Anioły pierwsze upadły,pierwsze z nieba runęły
Choć takie piękne i pierwsze w nicości zniknęły,
Pierwsze złamały zasady i pierwsze na ziemię spadły,
Pierwsze szukały prawdy i pierwsze prawdę ukradły.
Zostały im tylko wspomnienia i ziemia obrzydła,
Zostały im tylko marzenia zostały pieśni i słowa,
Została im w ciszy z samymi sobą rozmowa.
By Stiil Angel

Miecz Upadłych Varleina
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Sen pokrzepił jej ciało i umysł. Usłyszała rozmowy w pobliżu i rozpoznała głos anioła. Natychmiast ukryła swoja aktywność i aurę. Nie otwierała oczu i nie poruszyła się udając że nic się nie zmieniło. "Więc są tu obaj. Demon z Upadłym. Nie mogę im dać szansy aby cokolwiek mi zrobili. Widocznie ten czarodziej którego próbowała jak głupia bronić ma z tymi piekielnikami jakiś pakt. Trzeba poczekać na dogodną okazję. Nie dam się opanować ani zabić. Ja się nie nadaje do tego żeby własną krwią podpisywać na siebie wyrok śmierci lub nicości. Trzeba być czujną" Nasłuchiwała cały czas dźwięków ją otaczających gotowa do natychmiastowej akcji gdyby cokolwiek i ktokolwiek miał jej zagrozić. Przestała się przejmować Arathainem. skoro związał się z Demonami nie ma dla niego już szansy. Musi powiadomić o tym Zakon .
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Arathain natychmiast po przebudzeniu otworzył oczy. Wszyscy wokół krzątali się to tu, to tam. Niara prowadziła gdzieś trójkę wierzchowców. Tylko Armintel zdawała się nie spać. Mag coś przeczuwał, lecz nagle został poproszony przez Meridiona o pomoc w przytaszczeniu stołu. Zgodził się. Z komina buchało przyjemne ciepło, a ogień skwierczał, aż miło. W dodatku pomieszczenie rozświetlały zapalone pochodnie. Czwórka mężczyzn ustawiła już meble. Krzeseł starczyło akurat dla każdego. W obawie przed nieprzyjemnym upadkiem i wywołaniem niepotrzebnego rabanu, Arathain wzmocnił cały stół i każde krzesło za pomocą Magii Ziemi, by przypadkiem nikomu nic się nie stało. Potem usiadł na jednym z nich, by trochę zastanowić się nad wszystkim. Jego wzrok powędrował na początek na Xeroxa i Varleina, którzy chyba o czymś rozmawiali. Następnie chciał znaleźć Meridiona, lecz nie było go w pobliżu. Podobnie było z Anielicą. Na koniec, przeniósł swój wzrok na Armintel. Kobieta wciąż spała, a właściwie udawała, że śpi. Chcąc dowiedzieć się o niej nieco więcej, czarownik postanowił, że tym razem, oszczędzi sobie strzępienia języka i od razu wyczyta z myśli to, co chce wiedzieć.

Tak też zrobił. Łagodnie, by niewiasta nie zorientowała się, że ktoś buszuje jej w głowie, zaczął czytać. Armintel nie pokusiła się o żadną ochronę. Na początek, myśli teraźniejsze - zawsze trzeba się przez nie przedrzeć, jednakże tym razem, Arathain poprzestał penetrować umysł właśnie na nich. Już po kilku sekundach zmarszczył brwi. Z pewnością nie podobało mu się to, jak go ocenia. Postanowił coś z tym zrobić. Wstał z krzesła i podszedł do Armintel tak cicho, jak tylko potrafił. Ukrył swoją aurę, by nie zostać rozpoznanym. Odległość była wystarczająca, do rzucenia Rozkazu. Tkacz zaklęć zamknął oczy i skorzystał z połączenia Magii Powietrza, oraz Ziemi, by unieruchomić Armintel. Kobieta nic nie poczuła, ale mag sprawił, by nie mogła poruszyć nogami i rękoma. Następnie podszedł do niej, przykucnął i zaczął szeptać:

- Droga Armintel, tak masz na imię, racja? Cóż, nieważne. Twoje wysnute wnioski są kompletnie nieprawidłowe, więc postanowiłem je sprostować. Więc od początku: Ani Varlein-upadły, ani demon, którego zobaczyłem po raz pierwszy nie zrobią Ci krzywdy - to mogę Ci obiecać. Nie zawarłem z żadnym z nich paktu, możesz być pewna w stu procentach - powiedział. Armintel tuż po wypowiedzeniu słów machinalnie otworzyła oczy i chciała się ruszyć, lecz nie mogła. Nie była wstanie się odezwać, więc milczała, zaś Arathain mówił dalej:

- Ani ja, ani Ty nie będziemy niczego podpisywać - toż to nonsens. Nikt z nas Cię tutaj nie skrzywdzi, a nawet jeśli, to mnie skrzywdzi pierwszego. Dopóki z nami podróżujesz, możesz liczyć na moją pomoc, lecz niczego więcej nie oczekuj - uratowałaś mnie od haniebnej śmierci, za co jestem Ci wdzięczny, więc postaram się jakoś zrewanżować - dodał w pośpiechu.

Wstał, odwrócił się, przeszedł dwa kroki i dopowiedział:

- A jeśli zamierzasz porozmawiać z Zakonem - śmiało, nie krępuj się. Znając ich, pewnie prędzej zmutowane, krwiożercze chrząszcze opanują Kontynent, niźli któryś z nich podejmie jakąkolwiek decyzję. I nie powtarzaj sobie wciąż, że jesteś głupia - to do niczego nie prowadzi - zakończył ze szczerym uśmiechem na ustach. Odszedł, a zaklęcie przestało działać. Mag udał się w kierunku krzesła i usiadł na nim, obserwując wszystko dookoła.
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Po dość długim czasie zauważył, iż Varlein wyciąga miecz, wiedział, że nikogo nie zaatakuje. O ile jego ruchy były nie do końca płynne to miecz miał ciekawą konstrukcję. Zaraz po tym obserwował Arathaina jak rzuca zaklęcie na Armintel w celu unieruchomienia jej. Jak spróbowała wykonać tę czynność uśmiechną się lekko. Wstał udając się na obchód zamku. Przechodząc obok czarodziejki uśmiechną się złowieszczo, ale nikt nie mógł tego zauważyć bo był cały czas w hełmie. Zszedł już z zasięgu wzroku towarzyszy gdy ból dopadł go spowrotem. Był większy niż poprzednio. Łapiąc się za klatkę piersiową zauważył krew wydobywającą się spod kasku. Krew lała się małym strumykiem bez ustanku. Zdjął go szybko myśląc, że coś utkwiło w jego szyi, lecz ku jego zdziwieniu nic tam nie było, a owa ciecz wylewała się z ust. Po chwili doszły zawroty głowy. Widział wszystko potrójnie. Dość opornie ale założył hełm. Nie minęło nawet pięć minut a wszystko ustało. Co się ze mną dzieje.- pomyślał. Otarł się z krwi i wrócił spowrotem. Usiadł na krześle i patrzył w dal.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Kiedy tylko czar Arathaina puścił dziewczyna odprowadziła go do stołu wzrokiem pełnym niedowierzania. Kiedy siadał na krześle poczuła niemiłą aurę skierowaną pod jej adresem, oglądając się dostrzegła Xeroxa który przechodząc obok odwracał od niej wzrok. Jego nie chęć była na tyle silna że Armintel odczuła to prawie fizycznie. Usiadła na posłaniu wpatrując się w oddalającego się demona.
"Bestia."
pomyślała o nim. W kominku trzaskał ogień więc przysunęła się delikatnie w jego kierunku aby dosuszyć przemoczone i podarte odzienie, cały czas bacznie i z nieufnością obserwując wszystkie istoty.
- Nic mi nie jesteś winien Arathainie. Zapomnij o całym zajściu. -
rzekła powoli. Naciągnęła płaszcz na ramiona i zaczęła się zastanawiać nad całym zajściem. Zdarzenia dnia wczorajszego i dzisiejsze prowadziły jej wystraszone i skołatane myśli do jednego wniosku
"Nie mogę im ufać."
Potrząsnęła głową jakby próbując odpędzić przerażające ją myśli. Popatrzyła jeszcze na Anioła i zacisnęła lekko palce na różdżce.
"Szlag by trafił moją ciekawość która mnie tu przywiodła. W sumie rzeczywiście zakon mógł zbyć mnie z tą informacja o dziwnych zdarzeniach i zachowaniu Arathaina. Nie mogę przestać być czujna." Zamknęła oczy i oplotła swoją świadomość czarem blokującym myśli tak aby nic nie wyszło i nie dostało się do jej umysłu. Gdzieś w zakątkach jej pamięci mgliło się stare zaklęcie o niebotycznej sile zniszczenia, lecz odepchnęła je z powrotem gdyż nie było by czasu aby sprawnie zadziałało. Coś pękło w jej głowie i cień obłędu ze strachu zaczynał nad nią roztaczać władzę. Arminthel zaczynała zatapiać się w okropnych wizjach karania ja prze Xeroxa. Zbladła i skuliła się. Na czubku różdżki zapłonęło światło świadczące o aktywacji przedmiotu.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Odprowadzając konie do przyległej głównej sali komnaty zauważyła mały korytarzy. Wiedziała, że nie jest to najbezpieczniejszy pomysł, ale mimo to postanowiła zwiedzić zamek. I... opłacało się, znalazła coś bardzo interesującego.

Wróciła do głównej sali. Jej wzrok powędrował w stronę ćwiczącego Varleina, skłoniła się i uśmiechnęła lekko w jego stronę, nie chciała mieć tutaj wrogów. Z resztą, nigdzie nie chciała ich mieć. Meridion gdzieś zniknął, nie specjalnie się tym przejęła. Doskonale wiedziała, że ten Wędrowiec chodzi swoimi drogami. W końcu odnalazła wzrokiem tę, której szukała. Młoda czarodziejka siedziała na posłaniu przy kominku. Zwiewnym krokiem podeszła do kobiety i przyklęknęła na miękkim czarnym futrze, które służyło za jej posłanie.

- Chyba nie miałyśmy jeszcze okazji się poznać - zaczęła, a na jej twarz wypłynął łagodny, przyjazny uśmiech.

- Jestem Niara. Nie obawiaj się, kto jak kto ale My, Aniołowie Światła nie mamy w zwyczaju nikogo krzywdzić - przedstawiła się wyciągnąwszy dłoń w stronę czarodziejki.
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Siedział znudzony wiedząc, iż młoda czarodziejka ciągle się na niego patrzy. W końcu nie wytrzymał już tego i obróciwszy się do Niej rzekł:
- Nie wiem o co Ci chodzi, ale nie mam zamiaru robić nic złego nikomu z tego towarzystwa.- mówiąc to wyraźnie podkreślił wyraz "nikomu". Zaraz po tym przysną. Śnił o przeszłości. W głowie przemijało mu wszystko, co się do tej pory działo. Siedział na krześle pod ścianą. Głowę miał spuszczoną a ręce założone jedna na drugą. Zaraz przyśniło mu się zdarzenie, jak dowiedział się o śmierci ukochanej. Przed oczyma przelatywała mu ta scena. Wtedy pałał silną rządzą zemsty. Zaraz po tym kolejne sceny transformacji i wymierzenie sprawiedliwości na jej oprawcach. Sen się skończył a Xerox obudzony jakby bił alarm zerwał się z drzemki. Trwało to ułamek sekundy. Siedząc tak podparł prawą ręką czoło i myślał o niej... Nikt tego nie zauważył, ale co dziwne poleciała mu z oka jedna łza, pierwsza od ponad czterystu lat. Siedział tak zamyślony przez kilka minut. Wrócił do pozycji w której siedział przed drzemką. Nic już nie myślał, tylko patrzył w dal jakby na kogoś czekał. Po niedużej chwilce pomyślał o tym, co dalej bo w końcu nie może spędzić w zamczysku całego życia.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Z krwawego mroku i horroru wyrwał ja głos Niary. Kiedy wzrok zaczął ogarniać naturalne obrazy a nie te które podsuwała jej zmaltretowana wyobraźnia. Popatrzyła na anielice i na jej dłoń. Suchym gardłem przełknęła ślinę i zmusiła sie aby nie popaść znów w obłęd strachu. Szybko spojrzała z przerażeniem na Xeroxa i powróciła wzrokiem do twarzy która wydawała jej sie jedynym realnym punktem w tej sali.
- Armintel.. - wykrztusiła przez zaciśnięte strachem gardło. Powoli podniosła dłoń, cofnęła ją nagle a w jej oczach zapłonęły znów płomienie obłędu. Potrząsnęła głową.
- Armintel. - powtórzyła i podała rękę Niarze.
Wciąż jej myśli krążyły wokół Xeroxa i tego co zamierza zrobić. Diadem świecił niepewnie a jej wzrok skakał to na Niarę to na Xeroxa.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

- Miło mi Cię poznać Armintel - rzekła spokojnie i najbardziej przyjaźnie jak się dało, widząc strach w oczach dziewczyny. Faktycznie nie było to przyjazne miejsce, a towarzystwo cóż... mogło przyprawiać o dreszcze. Niara miała szczęście, że Varleina i Arathaina poznała już wcześniej. Co wcale nie oznaczało, że im ufała, zwłaszcza Varleinowi. Po prostu nie obawiała się ich, zwłaszcza mając za towarzysza Meridiona. Co do Xeroxa... starała się nie zwracać na niego uwagi, nie miała pojęcia kim był i jakie miał zamiary, wolała się trzymać od niego z daleka. Armintel była w gorszej sytuacji, młoda czarodziejka pośród pięciorga obcych, całkiem sama i to w dodatku z dala od bezpiecznej cywilizacji. Pokojowa i współczująca natura anielicy nie mogła pozwolić by młoda czarodziejka pozostała sama ze swoimi obawami i strachem. Poza tym ona jedna wydawała się w pełni przyjazna, co do Varleina i Xeroxa nie miała dobrych przeczuć, nie znała ich intencji, ale nie podejrzewała by były one przyjazne. Spojrzała na nadal zaniepokojoną Armintel. Nie wyglądała za dobrze.

- Chodź Armintel - odezwała się po chwili wstając z posłania. - Nie bój się, kto, jak kto ale drobna kobieta, taka jak ja nie zrobi Ci krzywdy. Widzę, że nie uśmiecha Ci się spędzanie czasu z naszymi towarzyszami. Chodź - powtórzyła - znalazłam komnatę w której możemy spokojnie porozmawiać, poza tym chciałam Ci coś pokazać - dodała wyciągając dłoń do czarodziejki by pomóc jej wstać.
Królowa Niara
Królowe na trony!

"A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto,
z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto."


“Nie ten mocny, kto burzy lecz ten, który podpiera. Nie ten, co łzy wyciska, lecz ten co je wyciera. Człowiekiem najszlachetniejszym w całym ludzkim tłumie, jest ten kto oprócz łez własnych cudze łzy rozumie.”
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Irytowała go Armintel ciągłym skakaniem diademu na jego włąsną osobę. Miał zamiar dać jej nauczkę ale powstrzymywał się od tego czynu. Zacisną mocno zęby i nie zwarzał na nią wcale. Na chwilę skierował wzrok na Niarę która patrzyła na niego nieufnie, On sam z resztą także. Nie wiedział, czego może się spodziewać po Wolnych Aniołach, a były potwierdzone przypadki w których owi osobnicy elyminowały demonów. Wstał spuszczając wzrok z kobiet. Odszedł w przeciwną komnatę przywołując dwóch zakapturzonych wojowników.
- Pilnujcie drzwi, niech nikt mi nie przeszkadza.- powiedział chłodno trzaskając drzwiami.
Przypomniał o Aganosie którego wywołał. Chwilę mierzyli się wzrokiem. Xerox wyciągną rękę przed siebie delikatnie unosząc ją. Efektem był niewielki strumień energii zła który posłużył jako posiłek dla rumaka. Usiadł w pozycji "tureckiej" zamykając oczy. Powoli i spokojnie oczyścił umysł z wszelkich myśli oddając się medytacji. Zapomniał o tym co go otacza. Na odległości półtora metra od niego pojawiło się sześć słupów energii fioletowej barwy. Nie ruszając się nawet o milimetr oddawał się tej sztuce.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Awatar użytkownika
Armintel
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Armintel »

Podniosła się chwiejnie o mało nie opadając na posłanie z powrotem. Skupiła się na zadaniu i powtórzyła "zadanie" , tym razem stanęła choć niepewnie. Pociągnięta lekko przez Niarę ruszyła bezwiednie za anielica. Kątem oka widziała plecy Xeroxa, gdzieś obok dostrzegła drugą postać ćwiczącą parady. Strach znów ścisnął jej serce. Zachwiała się lecz pewny uchwyt anielicy sprowadził ja na ziemię. Czarny niczym smoła uścisk znów zaczynał walczyć z jej zdrowym rozsądkiem, zadrżała na całym ciele. Kiedy mijali drzwi obejrzała się jeszcze na plecy czarodzieja. Po czym pozwoliła się wciągnąć do komnaty... .

Ciąg Dalszy.
Kiedy upada drzewo nikt nie słyszy jego skargi, lecz zapewniam cie jego upadek jest wielki.... .
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

- Jak tu nudno... - wyszeptał pod nosem. Nie pomylił się jednak aż tak bardzo. Każdy robił co chciał i gdzie chciał. Meridiona wciąż nie było widać, Varlein nadal trenował, a demon... "A on gdzie się podział!?" - zadumał się przez moment Arathain. Miał ochotę zamienić słówko z Niarą, ale ona i Armintel też wyparowały.
- Niedorzeczność... - mag nie zorientował się, że słowo wypowiedział na głos. Dopiero po chwili zakrył ręką usta i obejrzał się dookoła. Nikt chyba nawet nie usłyszał tego, co powiedział. Czarodziej nigdy nie potrafił bezczynnie siedzieć na miejscu, nie robiąc kompletnie nic, toteż zamyślił się i wstał z wygodnego siedziska, by rozprostować kości. Odruchowo wziął w dłoń swój kostur, wszędzie zabierał go ze sobą, po prostu weszło mu to już w nawyk. Wolną dłoń położył na rubinie, zamknął oczy i zastygł w bezruchu. Zwykły człowiek stwierdziłby pewnie, że się staruch zmęczył i poszedł spać, w rzeczywistości jednak, magik wyszukiwał własną energią magiczną ukrytych przejść, komnat i przedmiotów nasiąkniętych magią. Nie minęło pięć minut, a Arathain powrócił do normalnego stanu. Uśmiechem na ustach manifestował wszystkim wokoło (czyli głównie samemu sobie), że udało mu się czegoś odkryć. Podszedł z wolna do pobliskiej ściany i zastukał w nią. Skrzywił się nieco, ale nie dał za wygraną - zaczął szukać dalej. Parę kroków dalej, znów powtórzył czynność. Tym razem, zdziwienie natychmiast przerodziło się w dumną radość. Przeszedł z uchem przy ścianie kilka metrów w lewo, następnie wycofał się i stuknął dolną częścią laski o cegły. Nic się jednak nie stało. Mag upewnił się, że na pewno znajduje się w dobrym miejscu, po czym znów stuknął, tym razem z większą siłą. "No co jest, to na pewno tu!" - zastanawiał się. Nic nie przychodziło mu do głowy, więc miał dać sobie spokój, jednakże na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Cofnął się o dwa kroki i uderzył laską w ziemię. Z pozoru znów nic się nie wydarzyło, ale ukryte przejście otworzyło się w ścianie i wystarczyło przez nie przejść, by znaleźć się w innej części zamku. Z zewnątrz nie było widać przejścia, lecz otwierający je, widział co znajduje się za ścianą. Mag zaśmiał się i wszedł... w ścianę...

Nie było go już w Głównej Sali, sam nie wiedział gdzie się znajduje. Ciemność zalegała wszędzie, lecz już po chwili miejsce rozświetliło światło z magicznego berła. To, co ujrzał mag, wstrząsnęło jego umysłem...
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Awatar użytkownika
Lyonettna
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lyonettna »

Podróż z Cyganami, przez brukowany gościniec, ze śpiewem i tańcem i ogniskami płonącymi nocą, tak mijały dni Lyonetty przed granicą z Alaranią. Bała się jak każdy chyba przekroczyć granicę, poznać język którego tak długo się uczyła, poznać ludzi i inne istoty, poznać ich reakcję na to kim jest. Zadzierała jednak głowę w niebo, które różowiło się o niezliczonej liczbie poranków. Dotarła do Grydanii, ta miejscowość leżała niedaleko granicy i była dość otwarta na przybyszów z Emeszu. Podczas podróży podłapała dialekt cygański, który był mieszanką alaranijskiego oraz jej rodzimego emeszuańskiego. Swobodnie więc rozmawiała ze swoim kompanem Shaunem, młodym chłopakiem o ciemniejszej skórze od niej i bardzo kręconych, czarnych włosach, ciemnych oczach roziskrzonych radością oraz smakiem przygody. Cała kolorowa karawana zaczynała się dopiero budzić do życia wraz z niewyrobioną opinią. Co roczne targi końskie które odbywały się w Valladonie miały ową opinie wyrobić oraz ściągały wiele ludności. Najczęściej Cyganów, którzy byli najlepszymi hodowcami koni i arystokrację - nabywców. Gdy dotarli na miejsce po długich rozstaniach, żalach i płaczach wyposażona w dość mocnego jucznego konia Lyonetta, zaczęła podróż po Alarani.

Zachwycała tańcem, powabem, pięknością, gibkością i elokwencją. Była niemal egzotycznym motylem przysiadającym gdzieniegdzie i rozsiewającym zapach kwiatów oraz miłosną zasłonkę tajemniczości Sług Inaany. Jak znalazła się w starym zamczysku?

Podróżująca samotna kobieta, nieznająca obyczajów tutejszego ludu. Wśród Alarańczyków zaczęły wybuchać pogłoski o Boskiej Kurtyzanie Miłości samotnie podróżującej po "bezpiecznych" gościńcach. Banda najemników podszczutych pogłoskami oraz niecnymi pobudkami po prostu ją porwała. "Kochaj jak Twoja wola..." to przykazanie którego przestrzegają wszyscy Emeszuańczycy ustanowione przez Inaanę, tutaj zostało złamane. Siłą i gwałtem została zmuszona do obcowania z tymi nieokrzesanymi mężczyznami. Gdy już ulżyli swojej chuci, przykuli ją w jednej z komnat i zostawili na pastwę losu.

Siedziała pobrzękując łańcuchami, skostniała z zimna oraz samotności w starym mrocznym zamczysku. bandyci mieli na tyle szacunku DLA egzotycznej tancerki że jej ubranie zostało złożone, wszystkie sakwy i sakiewki ułożone w kącie sali. Ciężkie okowy zaorały jej nadgarstki i kostki, bolesne obdarcia dawały o sobie znać przy każdym ruchu. Siedziała tyłem do wejścia nie mogąc się odwrócić, a jej włosy które o dziwo były wysoko spięte, odsłaniały ukończoną markę. Usłyszała szelest i do komnaty ktoś wszedł.
- Pomóż mi... - powiedziała płynnie w alarańskim, ukończona marka wiła się na jej plecach, gdy starała się uwolnić i obrócić głowę. Mimo że w niewoli była potomkinią Boskich Bękartów, jej piękno było olśniewające.
Niech Twa strzała ukąsi moje ciało, a dreszcz bólu niech zamieni się w grzeszny głód pożądania.
Awatar użytkownika
Jasper
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nieumarły (Upiór)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jasper »

Jasper nie tyle wszedł, co wleciał unosząc się w powietrzu. W komnacie rozległ się cichy dźwięk dzwonków, urwany szeptaniem ich właściciela. Następnie dało się słyszeć ciężkie podkute buty uderzające o posadzkę. Intruz stawiał mocne, pełne pewności siebie kroki. Najprawdopodobniej należały one do człowieka o słusznej posturze i silnym charakterze. Stanął tuż za nią pobrzękując uzbrojeniem.
- Dlaczego miałbym Ci pomóc? - zapytał głęboki męski głos, typowy dla wielkich wojowników czy też rycerzy.
Gdzieś pod sklepieniem po raz kolejny odezwały się dzwonki. Dźwięk był o wiele cichszy niż poprzednio, ale wtórował mu słabiutki chichot.
- Czy nie zostałaś tutaj przykuta za nieczyste, pełne zepsuć uczynki? Pewnie jesteś opętana przez demony! Dziwię się, że jeszcze żyjesz... - zagrzmiał ponownie mężczyzna.
Awatar użytkownika
Xerox
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xerox »

Medytacja dobiegła końca z powodu nagłego hałasu wywołanego przez czarodzieja. Podczas "zabiegu" wszystkie zmysły są pobudzone na maksimum. Wyszedł z komnaty dość zdenerwowany. Nikogo nie było. Instynktownie Xerox dotkną ręką ściany która była...iluzoryczna. Pewnym krokiem wkroczył do środka. Po czarodzieju nie było już śladu ale usłyszał cichy głos pomóż mi.- w związku z brakiem zajęcia postanowił wykonać ten "dobry uczynek". Nikogo nie widział w tych egipskich ciemnościach. Jednak po chwili usłyszał łańcuchy i głos, który brzmiał jak typowo wojowniczo. Tylko z kąt by się tu wziął? Pytanie zadał z czystej logiki w swoim umyśle. Raczej nie przeszedł obok tak po prostu. Z ciemności zauważył kontur dwóch osób. Jedna z nich była masywnej budowy ciała zaś druga z pewnością należała do płci damskiej. Zaraz usłyszał coś na wzór broni.Chwycił miecz w prawą rękę, lecz trzymał go nisko. Do ucha wpadły mu słowa wojownika. Wyszedł po prawej stronie zgromadzonych tutaj osób i rzucając spojrzenie na kobietę przykutą do ściany rzekł.
- Ona opętana przez demony? Nonsens.- Wtrącił. Będąc samemu demonem znał się na nich doskonale. Szybko wyczuł coś podejrzanego. Mężczyzna nie był zapewne człowiekiem ani inną podobna do niego rasą. Od siebie dzieliła ich odległość zaledwie czterech kroków.
[url=http://th08.deviantart.com/fs30/300W/f/2008/095/4/6/EscapeFromtheUniverse_by_PhantomFan.jpg]Aganos[/url]
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości