[Przy zagajniku] Eliksir młodości
: Nie Kwi 10, 2022 7:27 pm
Czarodziejski kompas, który w swojej prawej dłoni trzymała lekko niepewna a nawet zalękniona niebianka wskazywał, iż pogoda dzisiejszego dnia będzie dopisywać. Po burzowych chmurach sprzed tygodnia miało nie być śladu, a słońce już teraz, o dziesiątej rano świeciło nieprzerwanie wychynąwszy się zza uroczych białych obłoczków w różnych formach, takich jak statki czy inne fantazyjne kształty. Spośród nich wszystkich Dafne najbardziej podobał się mały króliczek ze stojącymi uszami wpatrujący się w kobietę w iście radosny, skory do zabawy sposób. W tym miłym momencie zrobiło się smutno emisariuszce, ponieważ nie posiadała zwierzęcia a... może i by chciała. Kiedy tak analizowała wygląd chmur, dumała nad tym, co ostatnio ją spotkało- nieszczęśliwe zauroczenie do innego niebianina, rychłe odejście i drobne niesnaski spowodowały, że obecnie nie skupiała się na znalezieniu miłości tak jak dawniej. Od tamtych wydarzeń upłynęły miesiące, jak nie już lata, niebianka straciła rachubę czasu a jej pamięć zaczynała zawodzić. Nie pamiętała nawet imienia mężczyzny, w którym się zadurzyła. Tak jest lepiej - pozostawić wszystko za sobą i otworzyć nowy rozdział w książce, która zwie się jej życiem. To od niej zależy jak je sobie poukłada, tym razem bez wpływu otoczenia, obierając postawę nieco bardziej egoistyczną. O ile to możliwe, rzecz jasna, w jej przypadku, w co niekiedy wątpiła... Ale co poradzić?
Kobieta ziewnęła przeciągle. Ciekawe, co przyniesie ten dzień?, zastanawiała się. Niedawno skończyła jeść swój pierwszy posiłek, który najczęściej przyjmowała już po ósmej, żeby mieć siłę na resztę dnia. A z tym bywało różnie, albowiem zdrowie ostatnio jej nie dopisywało w wyniku przeziębiania się, gdy tylko spadnie deszcz lub zawieje mocny wiatr.
Mimo tych niedyspozycji, humor jej dopisywał. Uśmiechnęła się na myśl o przygodzie, gdyż przeczuwała, iż takowa nastąpi za pośrednictwem wywieszonej kartki na drzwiach karczmy, z której właśnie wychodziła. Podczas pogawędki ze stałymi bywalcami tego miejsca, dowiedziała się, że okoliczni mieszkańcy oraz podróżni dobierali się w małe, zwykle dwu bądź trzyosobowe grupki po to, by wejść do lasu i rozpocząć poszukiwania tajemniczego artefaktu. Powiadają, że jest to srebrny medalion spoczywający na wisiorku, mający dać właścicielowi klejnotu wieczną młodość. A trzeba powiedzieć, iż nie brakowało chętnych do jego znalezienia. Chłopi mówili, że jakiś czas temu przez las podróżowała księżniczka, która upuściła przypadkiem artefakt i nie zamierzała po swoją zgubę wrócić. Mieszkańcy uznali, że szkoda by było, gdyby klejnot dostał się w obce ręce, więc przemyślano sprawę przy pomocy właściciela karczmy "Pod Świerkiem" i w parę dni skombinowano kartkę, gdzie prowadzone są oficjalne zapisy do grup zwiadowczych.
Na kartce papieru ktoś nagryzmolił krzywymi literami ten oto zapis:
Lista chętnych na zwiady
To jasne, że nie można wspomnieć ani słowem o klejnocie! Dafne była przekonana, że pazerność ludzka nie zna granic. Gdyby przedstawić to w sposób następujący: "Zaginął klejnot! Ten, kto wejdzie w jego posiadanie, stanie się na zawsze młody i piękny", ludzie nie doceniliby tego artefaktu i nie daj co, wpadłby w niepowołane ręce. Lepiej było to więc przedstawić, że jest potrzebny natychmiast rekonesans. Najczęściej ludzie i tak kartek nie czytali, a już na pewno nie tych spod pióra kogoś, kto ledwo posiadł umiejętność pisania... Gdyby to była kartka od kogoś z urzędu, wówczas ustawiłaby się tu kolejka z podejrzeniami, iż może chodzić o pewną sumę pieniędzy do zgarnięcia.
Kto wie, może chodziłoby o wcale nie tak małą kwotę jak wtedy, gdy ponownie kazano śmigać po lesie, ale tym razem żadna księżniczka nie maczała w tym swoich palców... Wygrana wynosiła aż tysiąc czterysta ruenów, za co szczęśliwiec zakupił pierwszą w swoim życiu kuszę, a nawet znalazł wybrankę serca. Do diaska, dlaczego większość nagród idzie do rąk tych paskudnych chłopów?, zasępiła się niebianka i podrapała po brodzie. Z torby wyciągnęła pojemnik na wodę i zaspokoiła pragnienie.
Myśli Dafne stanowiły pewien chaos, gdyż sama jeszcze nie wiedziała co ją spotka a przede wszystkim, z kim czeka ją owa przygoda, o której plotkowano już od paru tygodni. Nim dowie się z listy kto został jej przydzielony do zwiadów leśnych (a będzie to tylko imię i ewentualnie wiek, a całej reszty dowie się od ludzi z karczmy, bo niechybnie pocznie rozpytywać o pochodzenie sprzymierzeńca innych, co bardziej dociekliwych osób, którzy udzielą jej wszelkich informacji), pomyślała, że zerknie do swojego kalendarza, bo straciła rachubę co do dni tygodnia albowiem ostatnio nie jest w stanie spokojnie zebrać myśli, tyle się dzieje w jej niedługim życiu!
A więc tak... Jak głosi kalendarz wywieszony w pokoju, mamy dzisiaj ostatni dzień tygodnia roboczego: firię. Ostatnio zarabiam głównie na wróżeniu prostym chłopkom, chcę przez to odmienić swoje życie. Ile można robić to samo?, zastanawiała się, po trochu przeklinając swoich klientów. Kto nigdy nie uświadczył pracy z ludźmi, ten nie wie jacy bywają kapryśni, wścibscy i ponad wszelką miarę, zawsze wątpiący w to, co się do nich mówi.
Marudzeń Dafne nie było końca. Gdy tylko coś w jej życiu szło nie po jej myśli, zamieniała się w kogoś, kim nie jest, bo rządziły nią emocje niełatwe do poskromienia, takie jak lęk i niepokój. Na domiar złego, od negatywnych myśli rozbolał ją brzuch.
W tej samej chwili drzwi karczmy otworzyły się, a z nich wysunęła się powolnym krokiem postać właściciela przybytku. Był to mężczyzna w średnim wieku, rudy, z siwą brodą i krótkimi spodniami, co w kompozycji z elegancką, acz prosto uszytą koszulą prezentowało się trochę parodyjnie. Człowiek po ogarnięciu wzrokiem zgromadzonych ludzi, rzekł z emfazą:
- Uwaga, szanowni towarzysze! Słuchać, mam parę ważnych informacji dla was! Za tydzień rozpoczynamy zwiady w naszym lesie. Ci, co nie orientują się co mają robić, nie posiadają odpowiednich narzędzi i są początkującymi zwiadowcami, niechaj zaczną od przeczesywania zagajnika. Znajdziecie w nim owoce i pracowników z bukłakami wody. Podejdźcie do nich, bez tego nie zaczynajcie dalszych etapów poszukiwań! Weźcie od nich wodę i prowiant, żebyście nie wpadli na pomysł biegania po lesie bez jedzenia i picia. W pierwszej kolejności zorientujecie się z kim będziecie w parze bądź w trójce. Aby rozpoznać kto jest w jakiej grupie, chcę, żebyście posłuchali mnie uważnie: przypnijcie wybraną przeze mnie rzecz do swoich koszul. W ten sposób się rozpoznacie nawzajem. Gdybyście nie wiedzieli co z sobą zrobić w trakcie, gdy już będziecie w lesie, zwróćcie się o pomoc do Jana, który chętnie odpowie na wasze pytania. Jan będzie zarządzał poszukiwaniami tak, abyście bezpiecznie dobrnęli do końca trasy. Przeczesywać las będziecie trzy dni do momentu znalezienia tego, co poszukujemy. Zwiady będą miały nieoficjalny charakter rajdu. Mam tu na myśli wyprawę turystyczną! Będzie ona podzielona na etapy! Szczegóły podam wam za tydzień, na razie bądźcie czujni, bo wyczytuję osoby, które zakwalifikowały się do naszej wyprawy. Następnie, przeczytam przedmiot, który trzeba przyczepić sobie agrafką do koszul. Czy wszyscy mnie zrozumieli?
- A ile potrwa wyścig, powiedz nam, zarządco! - krzyknął głośno młody mężczyzna ubrany w czarny kostium.
- Już mówiłem! - odkrzyknął właściciel karczmy "Pod Świerkiem". - Trzy dni to potrwa! Ten, kto nie chce wziąć udziału w tym wydarzeniu, może zrezygnować w tym momencie!
- Trzy dni - powtórzyła młoda dziewczyna z twarzą zwróconą w kierunku mężczyzny zadającego pytanie. - To chyba niedługo, co? Dasz radę czy pękasz? - spytała zaczepnie i zachichotała.
Mężczyzna zbył tę wścibską uwagę ruchem ręki, tnąc powietrze.
Właściciel wymieniał kolejno imiona chętnych wraz z przedmiotem, po którym zostaną rozpoznani w lesie. Gdy wyczytał imię Dafne, ta wstrzymała oddech z niecierpliwieniem wychylając głowę w kierunku zarządzeń.
- Dafne lat dwadzieścia siedem, fioletowy bratek. Towarzysz Kana. Żółty bratek.
- Drogie panie, będziecie grupą bratków. - Właściciel uśmiechnął się i posłał w tłum spojrzenie błyszczących oczu. Dafne podniosła rękę, dając do zrozumienia, że to właśnie ona ma na imię Dafne.
- To ja jestem Dafne! - poinformowała natychmiast zgromadzonych.
- Ach tak, miło poznać panią Dafne. Ja natomiast noszę imię Szymon Apoloniusz. Jestem właścicielem "Pod Świerkiem" i muszę przyznać, ze dawno nie widziałem tak zgranej ekipy zwiadowczej. Nim się poznacie, zapraszam do środka. Kolejka piwa dla was! Huuuu!
Niebianka nie miała zamiaru spożywać trunków alkoholowych, ale weszła posłusznie do karczmy, posyłając co i rusz nieśmiałe uśmiechy. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię albo schowała gdzieś w bezpiecznym miejscu, wśród bliskich, których właściwie to już nie posiadała, odkąd zerwała z nimi kontakty i ruszyła w swoją stronę. Nikt nie mówił, że będzie łatwo...
Dafne rozejrzała się po karczmie i usadowiła się w kącie, chcąc nie zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi. Zamówiła herbatę z miodem.
Kobieta ziewnęła przeciągle. Ciekawe, co przyniesie ten dzień?, zastanawiała się. Niedawno skończyła jeść swój pierwszy posiłek, który najczęściej przyjmowała już po ósmej, żeby mieć siłę na resztę dnia. A z tym bywało różnie, albowiem zdrowie ostatnio jej nie dopisywało w wyniku przeziębiania się, gdy tylko spadnie deszcz lub zawieje mocny wiatr.
Mimo tych niedyspozycji, humor jej dopisywał. Uśmiechnęła się na myśl o przygodzie, gdyż przeczuwała, iż takowa nastąpi za pośrednictwem wywieszonej kartki na drzwiach karczmy, z której właśnie wychodziła. Podczas pogawędki ze stałymi bywalcami tego miejsca, dowiedziała się, że okoliczni mieszkańcy oraz podróżni dobierali się w małe, zwykle dwu bądź trzyosobowe grupki po to, by wejść do lasu i rozpocząć poszukiwania tajemniczego artefaktu. Powiadają, że jest to srebrny medalion spoczywający na wisiorku, mający dać właścicielowi klejnotu wieczną młodość. A trzeba powiedzieć, iż nie brakowało chętnych do jego znalezienia. Chłopi mówili, że jakiś czas temu przez las podróżowała księżniczka, która upuściła przypadkiem artefakt i nie zamierzała po swoją zgubę wrócić. Mieszkańcy uznali, że szkoda by było, gdyby klejnot dostał się w obce ręce, więc przemyślano sprawę przy pomocy właściciela karczmy "Pod Świerkiem" i w parę dni skombinowano kartkę, gdzie prowadzone są oficjalne zapisy do grup zwiadowczych.
Na kartce papieru ktoś nagryzmolił krzywymi literami ten oto zapis:
Lista chętnych na zwiady
To jasne, że nie można wspomnieć ani słowem o klejnocie! Dafne była przekonana, że pazerność ludzka nie zna granic. Gdyby przedstawić to w sposób następujący: "Zaginął klejnot! Ten, kto wejdzie w jego posiadanie, stanie się na zawsze młody i piękny", ludzie nie doceniliby tego artefaktu i nie daj co, wpadłby w niepowołane ręce. Lepiej było to więc przedstawić, że jest potrzebny natychmiast rekonesans. Najczęściej ludzie i tak kartek nie czytali, a już na pewno nie tych spod pióra kogoś, kto ledwo posiadł umiejętność pisania... Gdyby to była kartka od kogoś z urzędu, wówczas ustawiłaby się tu kolejka z podejrzeniami, iż może chodzić o pewną sumę pieniędzy do zgarnięcia.
Kto wie, może chodziłoby o wcale nie tak małą kwotę jak wtedy, gdy ponownie kazano śmigać po lesie, ale tym razem żadna księżniczka nie maczała w tym swoich palców... Wygrana wynosiła aż tysiąc czterysta ruenów, za co szczęśliwiec zakupił pierwszą w swoim życiu kuszę, a nawet znalazł wybrankę serca. Do diaska, dlaczego większość nagród idzie do rąk tych paskudnych chłopów?, zasępiła się niebianka i podrapała po brodzie. Z torby wyciągnęła pojemnik na wodę i zaspokoiła pragnienie.
Myśli Dafne stanowiły pewien chaos, gdyż sama jeszcze nie wiedziała co ją spotka a przede wszystkim, z kim czeka ją owa przygoda, o której plotkowano już od paru tygodni. Nim dowie się z listy kto został jej przydzielony do zwiadów leśnych (a będzie to tylko imię i ewentualnie wiek, a całej reszty dowie się od ludzi z karczmy, bo niechybnie pocznie rozpytywać o pochodzenie sprzymierzeńca innych, co bardziej dociekliwych osób, którzy udzielą jej wszelkich informacji), pomyślała, że zerknie do swojego kalendarza, bo straciła rachubę co do dni tygodnia albowiem ostatnio nie jest w stanie spokojnie zebrać myśli, tyle się dzieje w jej niedługim życiu!
A więc tak... Jak głosi kalendarz wywieszony w pokoju, mamy dzisiaj ostatni dzień tygodnia roboczego: firię. Ostatnio zarabiam głównie na wróżeniu prostym chłopkom, chcę przez to odmienić swoje życie. Ile można robić to samo?, zastanawiała się, po trochu przeklinając swoich klientów. Kto nigdy nie uświadczył pracy z ludźmi, ten nie wie jacy bywają kapryśni, wścibscy i ponad wszelką miarę, zawsze wątpiący w to, co się do nich mówi.
Marudzeń Dafne nie było końca. Gdy tylko coś w jej życiu szło nie po jej myśli, zamieniała się w kogoś, kim nie jest, bo rządziły nią emocje niełatwe do poskromienia, takie jak lęk i niepokój. Na domiar złego, od negatywnych myśli rozbolał ją brzuch.
W tej samej chwili drzwi karczmy otworzyły się, a z nich wysunęła się powolnym krokiem postać właściciela przybytku. Był to mężczyzna w średnim wieku, rudy, z siwą brodą i krótkimi spodniami, co w kompozycji z elegancką, acz prosto uszytą koszulą prezentowało się trochę parodyjnie. Człowiek po ogarnięciu wzrokiem zgromadzonych ludzi, rzekł z emfazą:
- Uwaga, szanowni towarzysze! Słuchać, mam parę ważnych informacji dla was! Za tydzień rozpoczynamy zwiady w naszym lesie. Ci, co nie orientują się co mają robić, nie posiadają odpowiednich narzędzi i są początkującymi zwiadowcami, niechaj zaczną od przeczesywania zagajnika. Znajdziecie w nim owoce i pracowników z bukłakami wody. Podejdźcie do nich, bez tego nie zaczynajcie dalszych etapów poszukiwań! Weźcie od nich wodę i prowiant, żebyście nie wpadli na pomysł biegania po lesie bez jedzenia i picia. W pierwszej kolejności zorientujecie się z kim będziecie w parze bądź w trójce. Aby rozpoznać kto jest w jakiej grupie, chcę, żebyście posłuchali mnie uważnie: przypnijcie wybraną przeze mnie rzecz do swoich koszul. W ten sposób się rozpoznacie nawzajem. Gdybyście nie wiedzieli co z sobą zrobić w trakcie, gdy już będziecie w lesie, zwróćcie się o pomoc do Jana, który chętnie odpowie na wasze pytania. Jan będzie zarządzał poszukiwaniami tak, abyście bezpiecznie dobrnęli do końca trasy. Przeczesywać las będziecie trzy dni do momentu znalezienia tego, co poszukujemy. Zwiady będą miały nieoficjalny charakter rajdu. Mam tu na myśli wyprawę turystyczną! Będzie ona podzielona na etapy! Szczegóły podam wam za tydzień, na razie bądźcie czujni, bo wyczytuję osoby, które zakwalifikowały się do naszej wyprawy. Następnie, przeczytam przedmiot, który trzeba przyczepić sobie agrafką do koszul. Czy wszyscy mnie zrozumieli?
- A ile potrwa wyścig, powiedz nam, zarządco! - krzyknął głośno młody mężczyzna ubrany w czarny kostium.
- Już mówiłem! - odkrzyknął właściciel karczmy "Pod Świerkiem". - Trzy dni to potrwa! Ten, kto nie chce wziąć udziału w tym wydarzeniu, może zrezygnować w tym momencie!
- Trzy dni - powtórzyła młoda dziewczyna z twarzą zwróconą w kierunku mężczyzny zadającego pytanie. - To chyba niedługo, co? Dasz radę czy pękasz? - spytała zaczepnie i zachichotała.
Mężczyzna zbył tę wścibską uwagę ruchem ręki, tnąc powietrze.
Właściciel wymieniał kolejno imiona chętnych wraz z przedmiotem, po którym zostaną rozpoznani w lesie. Gdy wyczytał imię Dafne, ta wstrzymała oddech z niecierpliwieniem wychylając głowę w kierunku zarządzeń.
- Dafne lat dwadzieścia siedem, fioletowy bratek. Towarzysz Kana. Żółty bratek.
- Drogie panie, będziecie grupą bratków. - Właściciel uśmiechnął się i posłał w tłum spojrzenie błyszczących oczu. Dafne podniosła rękę, dając do zrozumienia, że to właśnie ona ma na imię Dafne.
- To ja jestem Dafne! - poinformowała natychmiast zgromadzonych.
- Ach tak, miło poznać panią Dafne. Ja natomiast noszę imię Szymon Apoloniusz. Jestem właścicielem "Pod Świerkiem" i muszę przyznać, ze dawno nie widziałem tak zgranej ekipy zwiadowczej. Nim się poznacie, zapraszam do środka. Kolejka piwa dla was! Huuuu!
Niebianka nie miała zamiaru spożywać trunków alkoholowych, ale weszła posłusznie do karczmy, posyłając co i rusz nieśmiałe uśmiechy. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię albo schowała gdzieś w bezpiecznym miejscu, wśród bliskich, których właściwie to już nie posiadała, odkąd zerwała z nimi kontakty i ruszyła w swoją stronę. Nikt nie mówił, że będzie łatwo...
Dafne rozejrzała się po karczmie i usadowiła się w kącie, chcąc nie zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi. Zamówiła herbatę z miodem.