Równina DriviiWielkie Łowy

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Wielkie Łowy

Post autor: Aloe »

Akt I - Poznajmy się w potrzebie

Aloe dużo poświęciła czasu na swój wysoki kok na cebulkę, ubrała się wyzywająco i wytwornie - w biel i pomarańcz odsłaniając ramiona oraz kolana. Złoto w dodatkach. Na bogaty styl, dyktowany w sektach i dworach, gdzie dominowały mroczne elfy i pokusy, gdy oddają się frywolnym mężczyznom ras wszelakich. Tego dnia, o ile było jej wiadomo, żadne z tego typu zgromadzeń nie miało mieć miejsca ani też nie szykowała się dla kogoś z Sereney.
Prosto ze swojego domu wsiadła do prosto zdobionej karocy, z kabiną o kształcie dyni. Woźnica wniósł bagaże - w większym ubrania, w mniejszym, choć równie ciężkim, niezbędnik kreomaga. Następnie zwrócił się do pary krępych koni słowami, że pora ruszać. Mimo wieku żywo wskoczył na swoje miejsce, by delikatnie potrząsnąć lejcami:
- Wio!

Droga Serenaa - Grisea i Grisea - Serenaa była bezpieczna dla interesów panny Ferro. Z jednej strony jechały wozy pełne wiklinowych koszyków i kilka beczek alkoholu, a z drugiej wozy pełne jabłek i wiśni. Absolutnie żaden herszt nie dałby rozkazu swoim rzezimieszkom, by zrobić napad na taką karawanę. Grabież się opłacała jedynie wtedy, gdy konkurencja chciała zaszkodzić interesom Ferro. Dlatego też zapobiegawczo opłacała na stałe przy karawanach kilku najemników. Osobiście nie zajmowała się rekrutacją, wierzyła w osąd starszego wiekiem Grimualda - strasznego potwora, którego udomowiła kochająca żona.

Z tego właśnie powodu czuła się pewnie, że towarzystwo woźnicy na szlaku będzie jej w zupełności wystarczyć. Wczesnym rankiem wymyśliła, że chce jechać, więc wszelakich stręczycieli nie powinni za nią wysłać. Bawiąc się runiczną kostką opracowaną przez gnoma imieniem Kibur, w głowie miała jedynie chęć spotkania się z przyjacielem.

Około południa karoca gwałtownie się zatrzymała. Aloe upuściła kostkę, na której dwie ściany zawierały jednakowe symbole.
- Co się dzieje panie Samuelu? Czy to jelonek z rodziną wyszedł znów na spotkanie? - zapytała wesoło i głośnio, by przebić się przez cienkie drewno dyni.
Nie nastąpiła odpowiedź. Rżenie koni, a potem galop, który szybko się oddalił.
- Samuelu! Co się dzieje? - Cisza sprawiła, że weszła w tryb "walcz lub uciekaj". Wyciągnęła z niezbędnika obsydianową mizerykordię, którą chciała ukryć w ubraniu. Jednak krawiec nie przewidział kieszonek na szpikulce. Nie mając innej opcji, wyszła z bronią w dłoni.


- Witaj panienko, tak bardzo cieszę się, że w końcu się spotykamy.
Ferro zastygła. Wysoki, nieco otyły i całkowicie nieprzystojny z okrągłej twarzy mężczyzna stał z zakrwawionym toporem nad krztuszącym się we własnej krwi woźnicą.
- Teraz nikt nie będzie nam stał na drodze do naszego szczęście.
Topór opadł, kończąc życie Samuela. Aloe zerwała się do ucieczki przez las. Morderca - za nią. Aloe nie panikowała, choć bicie serca czuje na skroni. "Jest tłusty, szybko się zmęczy". Plan poszedł w diabły! Zahaczyła wysoką fryzurą o gałąź. Jej głowę szarpnęło do tyłu i uwięziło w miejscu. Szpikulec to nie sztylet, nie miała jak szybko się uwolnić, przecinając fryzurę. Próbowała urwać grubą gałąź, a na nerwową rozplątanie włosów nie miała szans. Morderca był już przy niej.
- Nie zbliżaj się! - krzyknęła, otwartą dłonią dając znak stop, a za plecami ściskając mocno szpikulec.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. - Mówił spokojnym tonem, ledwo normując oddech, choć nie było mowy o zadyszce. Źle go wyceniła.
- Zabiłeś Samuela!
- To było konieczne, tobie nic nie zrobię. Widzisz? - Odłożył topór spokojnie na ziemię.
Był blisko. Aloe zrobiła zamach szpikulcem. Typ zrobił krok w tył, a panna z pchnięcia chciała przejść w cios. Włosy wplątane w gałąź ponownie pociągnęły ją w tył. Napastnik zaśmiał się i bez większego wysiłku chwycił ją za nadgarstek. Szpikulec wypadł jej z dłoni. Spojrzeli na siebie wrogo, oboje oddychali przez otwarte usta. Nagle zbir uderzył ją wielką dłonią w twarz, ścisnął za gardło.
- Niegrzeczna suka, lubię takie, gdy stają się posłuszne. Jak się je przyjemnie łamie. - Aloe paznokciami sięgnęła jego twarzy. Krew z brwi zalała mu oko. W odpowiedzi zacisk na jej szyi stał się ciasny i żelazny. Twarz Aloe zrobiła się purpurowa, a z ciemnych oczu popłynęły łzy. Wątłe dłonie opadły wzdłuż ciała, mięśnie pozbawione odpowiedniej ilości powietrza czuły, choć nie były w stanie się ruszyć. W dwóch szarpnięciach całe jej delikatne wdzianko przestało istnieć.

Trzymając dech ofiary w krok przed omdleniem, sycił się jej kobiecą cielesnością. Szeptał nieprzyzwoite słowa do ucha.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        Koń rasy shire, o ciemnogniadej maści gnał przed siebie omijając drzewa i kamienie. Na nim zasiadała Nordka, ogromna kobieta, której rude włosy powiewały na wietrze jak chorągiew. Trzymała w jednej dłoni lejce, a w drugiej topór o długim trzonie. Jej oddech równał się z oddechem jej wierzchowca, za nią słyszalny stukot kopyt i groźby. Dwóch, trzech, czterech nordyckich jeźdźców w pogoni podobnie dzierżyli topory i sierpy. Ale to nie ona była w tarapatach, tylko ten, który jechał przed nią. Mężczyzna, nie więcej jak pięćdziesiąt lat, trochę siwy i barczysty. Zarzucona na jego plecy drewniana tarczy przyjęła już solidny cios toporem, ten utkwił w niej i mimo turbulencji jeszcze nie wypadł.
        Wszyscy utrzymywali podobny dystans, do czasu gdy droga zaczęła miewać zakręty. Z początku krótkie i niewytracające prędkości, później - tuż po tym jak minęli zniszczoną gajówkę - droga zaczynała zawijać się, zmuszając do gwałtownego zahamowania. Na jednym z takich zakrętów, ostrym jak grot strzały, koń jednego z mężczyzn ścigających Nordkę nie zatrzymał się na czas. Łeb konia uderzył o skalistą ścianę większego pagórka. Plamę czerwieni na skale poprzedził głośny krach rozbijanego łba zwierza jak i jego jeźdźca. Upadli razem w martwej, wykręconej pozycji dobici przez kopyta swoich towarzyszy, którzy nie zaprzestali pościgu.

        - Raaah! Raaah! - krzyczała Nordka poganiając kobyłę lejcami. Zbliżała się do celu, gdy wyjechała z leśnego terenu na większą polanę z widokiem na jezioro. Ale nie tylko ona, napastnicy byli pierwsi. Jeden z nich, uzbrojony w sierp, zrównał się z nią i zamachnął się. Sierp drasnął kobyłę w prawy bok tuż przy siodle. Ta zarżała z bólu, ale nie ustąpiła, pędziła dalej. Nordka uniosła swój topór, na jej twarzy ujawniły się zęby w krwiożerczym grymasie. Mężczyzna szerokim łukiem znów uderzył sierpem, ale Nordka skontrowała cios, blokując sierp toporem. Iskry pofrunęły, Nordka z całych sił pociągnęła topór w swoją stronę razem z zblokowanym sierpem. Mężczyzna tego nie przewidział i nie zwolnił uścisku na czas. Gwałtownie pociągnięty prawie spadł z konia, uratowały go strzemiona. Na krótko, bo nim zdążył się podciągnąć, usłyszał świst żelaza. Cały świat zawirował w jego oczach, by po krótce skupić wzrok na niebie, kiedy jego bezgłowe ciało ciągnęło za sobą pas czerwonej cieczy. Dojeżdżali do małej i krótkiej przełęczy, której nie dało się objechać. Szeroki powóz by przejechał, ale z ostrożnością. Nordka zwolniła pozwalając się dogonić dwóm pozostałym jeźdźcom. Odwróciła się w siodle, jadąc tyłem, zdając się na instynkt zwierzęcia. Zaatakowała pierwsza tego po lewej, później tego po prawej i znów tego po lewej. Szerokie, niestaranne, ale szybkie ciosy z początku zostały skontrowane, później przyniosły oczekiwany efekt. Fala ciosów ugodziła w dłoń jednego z nich, odcinając sporą część palców. Momentalnie zrezygnował z pościgu. Drugi, ten z prawej nie poddawał się. Uzbrojony w siekierę przyjął podobną taktykę serii ciosów Nordki. Trafił w tors, pancerz ochronił przed obrażeniami, lecz ostrze zahaczyło o udo rozcinając spory kawał materiału i skóry. Kolejny cios został odparty i tym razem kobieta trafiła w jego naramiennik. Kilka centymetrów dalej i byłby cios w kark. Spróbowała raz jeszcze ale bez powodzenia.
        Opuścili przełęcz znów mając widok na jezioro i polanę. Za nimi kolejne drzewa się zbliżały. Nordka zmieniła taktykę. Zamiast walczyć z Nordyjczykiem, który siedział jej na ogonie, wystarczyło go pozbawić wierzchowca. Oburącz chwyciła swój topór i ciężkim uderzeniem ugodziła nim koński łeb. Zwierzę zatelepało krótko i runęło o ziemię. Jeździec upadł także, ale chyba przeżył. Nieważne. Nordka przełożyła nogi by znów chwycić za lejce. Kobyła przyspieszyła na żądanie, teraz na równym terenie lepiej sobie radziła.
        Dogoniła swój cel tuż po tym jak minęli pierwsze drzewa. Mężczyzna odwrócił głowę na moment, krzycząc, czemu jeszcze nie zdechła. Nordka zignorowała to donośnym okrzykiem, uderzając toporem w zad jego konia. Zwierzę zawyło i spanikowało, zbaczając z trasy na stromy odcinek lasu. Zakołysało się i upadło posyłając swojego pana w powietrzę.

        Trach i skrzyp drewnianych elementów. Niegdyś elegancki powóz został ruiną kiedy Nordyjczyk wpadł w niego z impetem. Skąd się wziął w takim miejscu? Nie było to teraz ważne. Rzeźbione zdobienia poszły w drzazgi. A ostrzejsze elementy wbiły się w ciało mężczyzny, unieruchamiając go. Pluł krwią i rzęził. Nordka nie próbując powtórzyć jego wyczynu objechała trasę dookoła znacznie zwalniając. Wyjeżdżając na główny odcinek traktu dogoniła swoją zdobycz, stępem okrążając zniszczony powóz. Woźnica martwy, mężczyzna przebity na wylot na piersi nigdzie się nie ruszał. A w pobliżu usłyszała śmiech. Odwróciła się i zobaczyła nieprzyjemny widok. Koń stanął dęba i uderzył ciężkimi kopytami o kamienie, by cwałem ruszyć między drzewa. Zbliżając się do nowego, lecz łatwego celu, Nordka wykonała silny wymach toporem przypominający ruch w polo. Chybiła.
Ostatnio edytowane przez Freya 3 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

Galop jednak zdradził nadchodzącą szarżę wojowniczki. Oprych schował się za ciałem swojej ofiary, gdy Freya już nie mogła zmienić strony, z której objechała drzewo. Gonienie żelazem za ciałem mogło jedynie sprawić, że oberwie niewłaściwa osoba.

Nim Freya zdążyła zawrócić, typ chwycił za swój topór i machnął niezgrabnie między żebra Aloe, miażdżąc je i przebijając płuca. Rzucił się do ucieczki. Sprawnie jak zając "kicał" między drzewami. Liczył na to, że wielka kobieta zechce zając się ranną, a nie rzuci się w pogoń za nim.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        Nordka nawróciła i splunęła na widok uciekającego grubasa. U podstaw kopyt jej wierzchowca leżała drobna dziewuszka. Ranna, sina, sama skóra i kości. Delikatna pindzia, która na pierwszy rzut oka wyglądała na dziecko.
Kobieta wodziła wzrokiem od powozu do dziewki, aż w końcu pokręciła oczami i zeskoczyła na ziemię.
        - Bah! Żyjesz?! - zapytała głośno z irytacją jakby jej dołożono nadto obowiązków. Chwyciła dłonią za jej ręce unosząc w górę jak worek tak, że znalazła się na kolanach. Z jej żeber wystawał topór, a dla Nordki toporek, krew zdążyła okryć jej bok czerwienią jak obcisły materiał. Miała szczęście, że to nie jej żelazo ją ugodziło.
        - Przeżyjesz - stwierdziła puszczając dziewuszkę, pozwalając jej runąć na ziemię. Obok niej zauważyła strzępy ubrań. Beznadziejne na opatrunek, ale co tam i tak ich użyje. Chwyciła topór i wyrwała go z ciała szybkim ruchem jednocześnie odrzucając go na bok. Teraz trzeba się zająć raną.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

        Wykręciła się z bólu, gdy Freya zaczęła ją łatać na swój barbarzyński sposób.
- Ży...wa. Ja...k, nig-dy. - Kaszlała krwią.
        Zdecydowanie niezadowolona pacjentka utrudniała pierwszą pomoc. Odpychała dłonie Nordki od swojego ciała i zrywała każdy materiał, jaki przyległ do rany. Nim zawrzała północna krew, Aloe nagłym ruchem chwyciła ją za obie nadgarstki:
- Patrz na ranę! Widzisz?
        W kilka sekund rana się zagoiła. Pozostawiła jednak głęboką bliznę na całej długości cięcia oraz przestawione żebra. Reszta ciała odzyskała naturalne kolory. Aloe puściła nadgarstki Nordki, by wytrzeć krew z ust w niedoszły bandaż, wspomnieniu po wytwornym wdzianku.
- Mówił, że dołączę do lego kolekcji. Na pewno nie byłam jego pierwszą... - Przerwała biorąc pełny oddech. Jej głos wyraźnie drżał. - I ostatnią.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        Freya wstała na równe nogi, spojrzała na nagą dziewuszkę i prychnęła niezadowolona odrzucając resztki jej odzienia. "Szybko gojące się rany? Mrah! Kolejny magiczny stworek siusiumajtek, zawdzięczający życie wszystkiemu tylko nie sobie" - krążyło jej po głowie. Odwróciła się zostawiając dziewczynę przy drzewie. Wróciła do na wpół zniszczonego powozu gdzie leżał mężczyzna, którego ścigała tak długo. Jeszcze żył, choć niedługo, bo pierw Nordka go chwyciła za fraki i odrzuciła na ziemię. Wbite końcówki drewna częściowo zostały złamane lub opuściły ciało leżącego teraz Nordyjczyka. Błagającym o śmierć wzorkiem wodził po Nordce i po niebie, nie miał już nawet sił kaszleć, wszystkie jego organy puściły soki, to były jego ostatnie chwile, które spędził sam, bo Freya niezaciekawiona tym obrazkiem wtarabaniła się do powozu.
        - Aha! - krzyknęła wyciągając stamtąd nieuszkodzoną beczułkę z niewiadomym jej płynem, później kolejną. Wzięła je obie pod pachy i ruszyła w stronę mężczyzny. Chwyciła za swój topór i bezemocjonalnie dokonała dekapitacji leżącego truchła. Jego głowę uniosła za siwy warkocz, odczekała chwilę by większa część krwi skapała na grunt i jak piłkę kopnięciem posłała głowę w stronę drzew, śmiejąc się na pożegnanie lecącej głowy.
        Spojrzała ostatni raz na dziewkę i wzruszyła ramionami mówiąc:
        - Teraz jesteśmy kwita - stwierdziła poklepując beczułki, które podwiązała sznurem i zarzuciła na zad kobyły.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

        Freya w swym błyskawicznym osądzie bardzo się myliła. Nie było jednak wtedy okazji, by pokazać dowody na to, że Aloe zawdzięcza większość sobie i przewrotnemu szczęściu.

        Panna Ferro podniosła się, zabierając z ziemi szpikulec i topór. Wlokąc się na drżących nogach, dotarła z powrotem na drogę, gdzie Nordka dała pokaz, że nikomu nie odpuszcza. Może byłby to druzgocący umysł widok, ale Aloe zobojętniała na krzywdę, która nie dotyczy jej. Poza tym, przeczuwała, że nie ma powodów zmartwień o swój żywot przy Nordce. Zakładając, że jej czymś nie zdenerwuje.
- Mogę zaoferować coś więcej. Nie chcesz trochę srebra i złota?
        Dała czas, by wojowniczka przyswoiła sobie tę informację. Sama właścicielka rozlewni stanęła nad ciałem woźnicy, z wielkim bólem na twarzy, przykucnęła i zamknęła zamordowanemu oczy oraz usta, by ciało wyglądało spokojnie, gdy dusza przekroczyła próg wiecznej krainy. Pocałowała go w czoło. Potrafiła leczyć, zatrzymać ostatnie tchnienie w ciele, ale nie potrafiła wskrzeszać.
- Wybacz mi, Samuelu - wyszeptała. Strata wiernego i dobrego pracownika bolała. - Mogę zaoferować skrzyneczkę biżuterii albo nowe siodło, konia, ubranie i sprzęt na twoje przyszłe wyprawy. Musisz tylko tym szpikulcem wydłubać mu oczy, a ciało pozostawić na pożarcie wronom i krukom. - Aloe pokazała obsydianową mizerykordię, która pozostawiła na kole powozu.
        Nordka nie musiała nawet teraz odpowiadać. Aloe z pękniętego kształtu kabiny wyciągnęła walizę z ubraniami, a następnie poczęła się przybierać w coś, co przystoi wędrującemu kupcowi bardziej niż, jak wcześniej, kurtyzanie.
- Niedaleko stąd jest zajazd "Wesoły Przybytek". Tam mnie znajdziesz. Obiecuję, że jak zabijesz tego niedoszłego gwałciciela, to wina w dzbanie ci nie zabraknie.
        Panna Ferro spojrzała na Freyę poważnie, jak zleceniodawca na najemnika. Choć, przy pięciu i pół stopy wzrostu to trudne.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        Freya spojrzała na dziewulę i zmarszczyła czoło. Chwyciła szpikulec w dłoń i przyjrzała się dokładnie. Mały, jakieś pierdołowaty. Ale w sam raz by użyć jako wykałaczki, co też tak uczyniła. Podłubała nim w zębach chwilę by wyciągnąć resztki jedzenia.
        - Jak ci zależy zróbta to sama- zaczęła dosadnie wbijając ostrze w powóz. Ja mam to co chciałam - kopnęła bezgłowe ciało i wskazała kciukiem na dwie beczułki, które zabrała wcześniej.
        - Czas dziecko brać sprawy w swoje ręce - żachnęła się poprawiając strzemiona siodła i wskoczyła na grzbiet kobyły. Z wysoka przyjrzała się drobnej dziewczynie i trupom dookoła. Stojąca karawana przed nią, przypomniała jej jak z siostrą kiedyś ograbiły podobne powozy. Tylko wtedy strażnicy i nawet woźnica stawili jakiś opór. Ci najmężniejsi nawet posłużyli jako tymczasowi nałożnicy. Tutaj? Wyglądało to jak rzeź niewiniątek i to przez jakiegoś dzieciojebca? Meh.
        - Co tak paczysz? Nie pasi? To już zmiataj, goń szukać rycerzy na posyłki - Nie czekała na odpowiedź.
        - Raaah! - krzyknęła i strzeliła lejcami. Odjeżdżając w kierunku wcześniejszego celu podróży karawany.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

Aloe rozumiała. Sama postąpiłaby podobnie, choć liczyła, że Freya akurat skusi się na złoto i srebro. Widocznie, źle wyceniła wojowniczkę.

Panna Ferro nie dotarła do Nowej Grisei. Zatrzymała się w zajeździe, gdzie opowiedziała wszystkim, co się stało. Dla ładnej i młodej handlarki znalazła się darmowa strawa, dusze chętne wysłuchać jej drżącego głosu. Mężczyźni z Fargoth i przepatrywacze dróg z Sereney, chętnie wykazali się męstwem, natychmiast wyruszając na miejsce napaści. Aloe nie przespała nocy. Rankiem wróciła do Morskiego Miasta, zapłaciła za ceremonię pogrzebową Samuela, wpierając rodzinę zmarłego gotówką, sama jednak na uroczystości się nie pokazała. Nigdy więcej już nie opuściła gardy, a reszcie swoich ochroniarzy zapewniła podwyżki.

Przepatrywacze dróg znaleźli dom w lesie. Kryjówkę oprycha, surową, pełną map, podejrzanych rycin i kobiecych fatałaszków zamkniętych w gablotkach, jak w osobliwej wersji muzeum. Pod klapą w podłodze znajdowały się cele z dziewczętami, które zaginęły dawno, ale poderżnięto im gardła kilka godzin przed tym nim je odnaleziono. Oprych uciekł, zgadywano, że do Sereney. Jednak nigdy go nie odnaleziono.

Wśród ofiar była Antonia Nibriew, córa Attona Nibriew i Sary Olig z bogatej arystokracji z Leonii. Jej brat Horton ścigał oprycha, zwanego Żabim Knurem, przez Równiny Theryjskie, Magenar, Maurat, aż na Równinach Drivii, zatrzymał się w Nowej Grisei. W tym samym momencie, kiedy przebywała Freya. Nie mieli jednak okazji się ze sobą spotkać. Gdy do Hortona dotarła wieść, że znaleziono zamordowane dziewczyny, natychmiast pojechał szukać siostry. Niestety Antonia była wśród zamordowanych. Zabrał ciało siostry i ruszył do domu, by pochować ciało na rodzinnej ziemi. Nie wziął udziału w Wielkich Łowach, na stwora żyjącego miedzy trzema jeziorami.



Akt II - Przygotowania

Demara. Trzy tygodnie później.

- Wielu poszukiwaczy przygód i drużyn potwór pożarł. Nawet oddział z miasta, który chciał załatwić sprawę od razu. Możesz mi przypomnieć, Aloe, dlaczego się w to pchasz i mnie ciągniesz ze sobą? - spytał Oligiert Zuko. Rudy, wąsaty, lekko zaniedbany mężczyzna o urodzie zaściankowego szlachcica.
- Bo chcę mieć dziecko.
Oligiert się spiął. Rozejrzał się po ludziach spacerujących przez miejski rynek. Ławka, na której siedzieli, nie była odrębnym wymiarem i ktoś mógł usłyszeć. Nachylił się więc do niej. Mówił cichym tonem:
- Nie ma innego sposobu?
- Oczywiście, że jest. Mogę zabić niemowlaka, albo nienarodzone dziecko z matką, albo zgadać się z jakimś inkubem.
- Chodziło mi o adopcję.
Aloe spojrzała przed siebie. Zazgrzytała zębami przez wąsko domknięta wargi.
- Chcę mieć własne dziecko.
- Z jednym z tysiąca swoich kochanków?
- Z tobą - odparła groźnie patrząc na Oligierta.
- Ćpunka i dziwka. Nie wytrzymasz trzech dni bez używek i kochanków, a chcesz przez dziewięć miesięcy nosić nowe życie pod sercem. Nie pomoże ci nawet serce bestii jeżeli nie zadbasz o siebie. Nikt cię nie pokocha, jeżeli nie pokochasz siebie.
- Myślałam, że coś nas łączy? Tyle razem przeszliśmy, udało nam się osiągnąć tak dużo. Dlaczego nie chcesz ze mną. Dlaczego mnie nie kochasz? - Oczy wypełniły się łzami, ale nie łkała.
- Bo nasza przeszłość i teraźniejszość jest usłana trupami. Nigdy nie spytałaś mnie o zdanie i choć oboje jesteśmy skazani na długi i bolesny żywot, to wcale nie jesteśmy do siebie podobni. Wracam do Grisei. A ty, jak chcesz, uganiaj się dalej za tym sercem, ale dziecko z byle kim cię nie uszczęśliwi.
Oligiert wstał i odszedł. Udał się za miasto, gdzie stacjonowały namioty, gdzie powiewały flagi różnych państw i symbole licznych rodów. Dalej jeszcze, głębiej w dzicz, wszystkich innych, jakich nie stać było na wygody, ale chcieli ubić bestię i zdobyć potencjalny skarb.
Aloe, jak tylko Oli zniknął z widoku, wstała i pospiesznym krokiem ruszyła do wynajętego tymczasowo mieszkania. Z wewnętrznej rany, jaką zrobił w jej duszy przyjaciel, wylewał się głęboki ból. Szlochała, trzęsła się cała i tarła oczy, nie będąc w stanie się powstrzymać, mimo przyrzekania samej sobie, że publicznie nie okaże słabości. Nie chcąc, lecz zwracała na siebie uwagę.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        W izbie panował gwar pijackich śpiewów. Woń alkoholu dusiła i odurzała nawet tych, którzy nic nie popili. Niewolnicy stali bezwolnie oczekując, by wypełnić ponownie kufle swoich panów. Z każdą minutą uderzenia kufli o stół zwiastował to po co wszyscy się zebrali. Na wielki Rajd na Jarl Adaar. Ostatnie jadło przed bitwą i okazja do chędożenia swoich dziew się dłużyło, ale to tylko na dobre dla wojów.

        Wódz Egrvyn miał wystąpić lada chwila, wygłaszając mowę przed wyruszeniem w podróż na pogrom. Choć planował zemstę na Adaar od długiego czasu. Odkąd okaleczyła jego męskość, pozbawiając go przyszłego potomstwa, Egrvyn nie myślał o niczym innym i teraz, kiedy zebrał pod swoim sztandarem największych wojów, był gotów na zemstę. Na odebranie ziem, kobiet, dzieci, mężów, żarcia i życia Adaar. I ten moment się zbliżał. Na głównym podeście stanął brodaty mężczyzna krzycząc, by się wszyscy uspokoili. Głos miał donośny jak ryk smoka. Udało mu się przykuć uwagę zasiadających wojów.

        - Wasz wódz! Egrvyn! - krzyknął a za jego głosem uniósł się wiwat i kufle wylewając część trunku. - Nie żyje! - dodał gdy wszyscy zaczęli ponownie słuchać, ale to co usłyszeli zdziwiło ich. Nastała krótka cisza, a główne wrota izby otwarły się z impetem. Ciężkie drewno uderzyło o ścianę prawie wyrywając swoje zawiasy z sobą. A z mroźnej śnieżycy, gęstej jak pędząca szklana mgła, wyleciała głowa, uderzając o stół i lądując na środku sali. Wytrzeszcz uciętej głowy wyrażał szok i niedowierzanie. Te emocje ogarnęły także i wojów widzących, że głowa należała do Egrvyna. Nim dobyli broni, przez otwarte drewniane wrota wbiegli berserkerzy z toporami. Ich krzyki były jak tumult krwiożerczych niedźwiedzi. Pieśni zastąpione zostały krzykami, trunki krwią, a ekstaza przerodziła się w terror. W trakcie całej tej walki do środka wkroczyła Jarl Adaar, wysoka kobieta o naprawdę nieprzyjemnej aparycji. Można by ją z pewnością pomylić z mężczyzną gdyby nie fryzura i brak brody. Tuż za nią, jej siostra Freya wykańczała jednego z wojowników toporem, ubezpieczając tyły swojej siostry. Walka nie trwała długo. Wielki rajd Egrvyna zakończył się tak jak miał rozpocząć, uderzającą klęską strony przeciwnej, w którym złupione zasoby w postaci żywności i niewolników posłużyły Adaar i jej klanowi na długie miesiące. Freya zapamiętała ten dzień, jak zaciągnęła się wonią krwi, alkoholu, szczyn i śmierci. Odetchnęła wtedy jakby poczuła się w domu. Bo teraz to był jej nowy dom, którego nie widziała już kilka miesięcy...


        Podróż w poszukiwaniu czegoś wartościowego, było trudniejsze niż się spodziewała. Świat ponoć obiecywał wiele, a mało dawał. Jej ostatnia warta uwagi zdobycz to dwie beczułki alkoholu, który był na tyle słaby, że służył Freyi jako popitka na suche gardło. Z drugiej strony miała rozrywkę w ściganiu Roldvira i ścięcie mu głowy za bezczelne naplucie do piwa w izbie było ujmujące, ale tylko przez chwilę. Zastanawiała się gdzie podziali się jego bracia, którzy przeżyli? Zaczynało się jej nudzić, a ostatnie dni spędziła w pobliżu Demary na polowaniu na zwierzynę, a później sama zawitała do miasta uzupełnić zapasy dla siebie i konia. Nie miała zbytnio przy sobie pieniędzy, ale ''znalezione'' perłowe korale i pierścienie były w sam raz na wymianę.
        Nordyjka w mieście była zjawiskowa, bo łatwo rzucała się w oczy a jeszcze bardziej kiedy przechadzała się po ulicach, gdzie ci możniejsi spacerowali. Z pewnością komuś to obraziło majestat, bo niedługo później straż zaczęła się czepiać ogromnej kobiety, ale wskórać wiele nie mogli. Za grubiaństwo nie lądowało się w lochu, a Freya lubiła prowokować w ten sposób szlachetków. Jednak nudy to nudy. A jak nudy to i alkohol nie pomoże.
Siedząc niedaleko wejścia do jakiegoś parku, smakowała jabłko patrząc krzywo na przechodni. Zastanawiała się, gdzie znajdzie miejsce, dla ''niegrzecznych dziewczynek'' w tym iście ''ciulowym'' miejscu. Kiedy kończyła jabłko zauważyła znajomą jej osóbkę. Szła przed siebie szlochając. Freya nie mogła się powstrzymać, rzuciła końcówką jabłka w jej stronę krzycząc:

        - Eeeee! Pindzia! Masz co chciałaś?
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

Freya trafiła idealnie na moment, gdy zawsze stoicka Aloe nie miała gruntu pod nogami, a cały wachlarz emocji po prostu ją przytłaczał. Ból i niemoc łatwo przekształcić w gniew, szczególnie, gdy znajdzie się obiekt, który można nienawidzić z całego serca. Swoich grzechów publicznie nie brała na siebie, a przyznać się do błędów w samotni nie miała okazji. Freya napatoczyła się idealnie na wybuch.
- Nie twój interes, ćpunko i dziwko! - wykrzyknęła łamiąc głos. - Myślisz, że jak swoją drogę usłałaś trupami i zamierzasz z nich zbudować przyszłość, to ktoś będzie chciał z tobą coś poważnego planować?! BŁĄD!!! Zawsze byłaś sama i zdechniesz sama! Nie pytasz innych o zdanie! Zawsze stawiasz na swoim! Bez względu na koszty, bez względu co muszą ponieść inni! Czeka cię długi i bolesny żywot! POTWORZE!!!
Aloe aż się cała opluła i zasapała, poczerwieniała ze złości, tak samo jak przekrwione oczy od łez. Dłonie tak mocno zacisnęła w pięść, że paznokciami przebiła do krwi skórę na wewnętrznej części dłoni. Jej zęby zgrzytały w nerwościsku.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        Freya wybałuszyła oczy, gdy usłyszała szlochanie dziewuszki. Może nawet by się poczuła obrażona, gdyby to co mówiła było prawdą lub jej w czymś to ujmowało, ale na daną chwilę mogła tylko wzruszyć ramionami. Całkowicie nie widziała siebie w roli ćpunki, dziwki czy też w byciu potworem. Fakt, jej zapach pozostawiał do życzenia, ale nie sądziła by to co krzyczała dziewuszka, było skierowane do niej. "Może mówi o sobie?"- pomyślała. ''Hah! Heca!''
        - Czyli... Nie dostałaś? To może japko? - zapytała wyciągając przed siebie dłoń, a w niej czerwony i błyszczący owoc czekał na wzięcie. Gest nordyjki był miły, ale faktem już miała dość jabłek. Skusiłaby się na solidny kawał mięsa, pieczonego - aż na samą myśl jej ślinka ciekła.
        Zaś przy owocu to niech sobie płaczka skorzysta. Akurat Freya już miała dość, więc co jej tam oddać coś, czym i tak by pewnie rzuciła z nudów w kogoś.
        - No dalej - ponagliła. Nie wiedziała jak zagadać, nie znała się na tym. Więc mogła traktować interakcje z innymi jako zabawę, co też tak na ogół czyniła. - Cip cip cip, taś taś? - ponowiła próbę z szczerym uśmiechem.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

Aloe natychmiast zapomniała o zasadzie, jaka rzecze, by nie krzywdzić tych, którzy ci pomogli w potrzebie. Wyszczerzyła zęby, wyciągnęła zza pazuchy znane z wcześniejszego incydentu ostrze. Zamachnęła się szeroko na Fryeye. Nagle duża łapa chwyciła ją za uniesiony nadgarstek:
- Nie jesteś sobą!
- Grimuald? - Była w szoku patrząc na dowódcę swojej osobistej straży, ale jeszcze bardziej szokowało to, co chciała publicznie zrobić.
- Pierwszy raz w swoim życiu widzę, jak płaczesz i rzucasz się na kogoś z widelcem.
- To obsydianowa mizerykordia. Zresztą, nieważne. Możesz już puścić mój nadgarstek. - Jej twarz była nadal czerwona, ale głos wyraźnie stonował.
- A nikogo nie będziesz dźgać?
- Nie dziś.
- W takim razie, proszę panienkę, by doprowadziła się do normy. - Puścił jej nadgarstek.
- Dzięki, Grimuald. - Spojrzała wrogo na Nordkę. - To ona jest tą rudą gigantką z napadu.
- Co cię uratowała...
- Od gwałtu, tak. Potrzebuję spędzić dzień sama, więc niech twoi ludzie dadzą mi spokój. Późnym wieczorem wpadnę do karczmy. - Aloe bardzo chciała się oddalić, obróciła się plecami i o ile nikt jej nie przeszkodził, zniknęła z oczu.
- Proszę mojej pani wybaczyć. Dziś wyraźnie ma zły dzień. - Ukłonił się lekko, jak przystało na miejskie zwyczaje.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

Freya wykrzywiła usta kiedy dziewczynka opuściła ich idąc dalej w swoją stronę. Najwidoczniej nie lubi być strofowana, tylko jej taktyka unikania konsekwencji jest bojaźliwa. A ten facet, który wziął się znikąd? Stał nad Freyą usprawiedliwiając pindzie jakby sama tego nie mogła zrobić.
        Freya wstała i spojrzała na mężczyznę, który powstrzymał dziewuchę przed atakiem. Zmierzyła go wzrokiem i powitała grymasem. Myślał, że wyświadczył nordce przysługę, ale było wręcz przeciwnie.
        - Waszej pindzi brakuje odwagi, samozaparcia i najwidoczniej bolca - skwitowała szybko. - A ty się wtrącasz zamiast patrzeć jak uczy się na błędach. Kto jest psem w waszej gromadce? Ty? Czy ona? - zapytała pochylając się do mężczyzny marszcząc brwi. W jej głosie słychać było niezadowolenie, coś jakby ta sytuacja dotyczyła ją osobiście i znacznie pogorszyła humor.
        - Kto z was gryzie kość? - zapytała raz jeszcze odrzucając jabłko na ziemię.
Awatar użytkownika
Aloe
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Badacz , Mag
Kontakt:

Post autor: Aloe »

- Co, jak co, ale bolca jej nie brakuje. - Zaśmiał się pod nosem, mierząc Freyę łagodnym spojrzeniem. Jej chyba też czegoś brakowało, skoro o tym wspominała. W sumie ładna była, szczególnie mimika jej twarzy i solidna postura sprawiały, że na tle łagodnych dziewcząt z łaźni byłaby unikatem.
- Ja tu jestem najstarszym psem, z małej gromadki, która dba o to, by "Naszej Pindzi" nic się nie stało. Taka praca, dobrze płaci i wymaga tylko tyle, by nikt jej kłopotów nie sprawiał. Tym razem, trzeba było bronić ją przed nią samą.
Gdy wyrzuciła jabłko, Grimuald rozciągał mięśnie, pobudził stawy i lekko ziewnął, jak by się dopiero przebudzał. Mimo braku we wzroście w stosunku do Nordki, chciał pokazać się jej jako sprawny kogucik. Przy okazji, jakaś mieszczanka z dystansu skomentowała, że wraz z wieścią o bestii do miasta przybyło bydło, które nie potrafi się zachować w cywilizowany sposób.
- Od kości wolę mięsko. - Spojrzał na Nordkę, aż za nadto interesownie. Po czym chrząknął. - W gospodzie "Kurze Pięty" mają różne mięsiwa i dość dobre wina. Zapraszam na mój koszt.

W "Kurzych Piętach" był tłok. Kupcy, najemnicy, szulerzy, kronikarze, kapłani, dziwki, łowcy głów. Zdawało się, że na wieść o stworzeniu w okolicy, do gospody zszedł się cały świat.
Grimuald w progu machnął ręką do swoich sześciu ziomków, a ci w odpowiedzi podnieśli kufle. Tylko najmłodszy, łysawy, który przykładał zakrwawione szmaty do twarzy, był zbyt zajęty sobą.
- Kobieta przyszła, sprawdźcie, czy nie ma was na zewnątrz.
Spojrzeli na Grimualda, z lekkim niedowierzaniem i ciężkim westchnięciem wstali od stołu.
- Ty zostań. - Złapał młodego za ramię i usadowił go z powrotem przy stole, by obejrzeć obitą twarz i połamany nos.
- Strażnicy się przyczepili do tego, że wieczorem, przy ognisku czytałem, a nie miałem pochodni. Miałem zapłacić, za złamanie prawa, ale nic złego nie zrobiłem. Więc powiedziałem, że im nie zapłacę, to oni na to, że mnie zamkną. Nie udało nam się dojść do porozumienia, więc dostałam w mordę. Było ich trzech na jednego. Skurwiele. Całe życie przestrzegam prawa, pomagam ludziom, a tu w ryj od prawa za czytanie. I gdzie w tym świecie sprawiedliwość?
- Nie ma. - Bez ostrzeżenia naprostował chłopakowi nos. Młody jęknął, mało co nie zemdlał. Zaraz w jego nosie znalazła się złamana drewniana łyżka, owinięta szmatą.
- O kurwa! - stęknął.
- Nie ma za co. - Poklepał chłopaka po ramieniu, by w końcu usiąść przy stole.
Awatar użytkownika
Freya
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Nordyjczyk
Profesje: Myśliwy , Wojownik , Zwiadowca
Kontakt:

Post autor: Freya »

        Freya stanowczo przewyższała wszystkich w gospodzie. Ludzie tak zwanego Grimualda markotnie minęli ją w drodze do drzwi. Grimuald wtedy nastawił nos jednemu z swoich ludzi. Trochę się zdziwiła, że za czytanie można dostać po ryju, musiało w tym być coś więcej. Ale niezbyt ją to obchodziło. W końcu obiecane zostało jej żarcie.
        W dłonie capnęła dwa krzesła i złączyła ze sobą, później się na nich usadowiła.
        - Nie pijesz z swoimi ziomkami? - zapytała Grimualda splatając dłonie za głową. - Szkoda, z chłopakami zawsze raźniej w ucztowaniu - stwierdziła oglądając lokal. I faktycznie roiło się w nim od grup łowieckich. Takiej nagonki nie widziała od rajdu na yarla Egrvyna.
        - Co ci chcą upolować? Czy tam wy. Miałach wrażenie, że niedźwiadek zagryzł kogoś i stąd te zamieszanie. A tu widzę... - Freya zamilkła, jej wzrok skupił się gdzieś w okolicach końca gospody. Przy ścianie, nieopodal okna zauważyła dwóch, nie, trzech nordyjczyków. Na ich tarczach widniał herb Egrvyna. Freya wyszczerzyła zęby jak jakiś warczący wilk i uderzyła pięściami o stół. Nikt tego nie zauważył ani nie usłyszał, prócz osób zasiadających przy stole, w środku panował zbyt duży gwar. Freya nie miała zbyt dobrej widoczności, co rusz ktoś przechodził lub zasłaniał widok.
        - Skurwysyn! - krzyknęła, gdy zobaczyła jak do tych trzech dołączył kolejny. Ten, który brał za nią czynny pościg kilkanaście dni temu. Miała już wstać i dokończyć sprawy, ale ci zdążyli się usunąć z widoku znikając gdzieś w głębi gospody.
        - Co podać?
        Freya odwróciła głowę. Obok niej stała dziewka, pracownica gospody, oczekująca odpowiedzi. Ale to nie Freya była obeznana w tutejszej ofercie. Z kamienną twarzą odwróciła się w stronę Grimualda. Próbując zachować nerwy na wodzy, oczekiwała od mężczyzny konkretów na zadane pytania. Bo sytuacja stałą się o wiele ciekawsza, a z drugiej strony... Została zaproszona to niech płaci.
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości