Otchłań[Posiadłość d'Notte] Pora na szczęśliwe zakończenie?

Cień od wieków zalega nad Krainą Demonów. Ciemność ogarnęła świat zamieszkały przez te tajemne istoty. Jakie to myśli rodzą się w ich głowach, gdy spotykają się na zgromadzeniach demonów w Czarnych Twierdzach? Jakież to plany snuja się w ich umysłach gdy przechadzają się po swych kamiennych domach. Milczące postacie przewijają się bezszelestnie przez ulice mrocznych miast.
Lucien
Kroczący w Snach
Posty: 229
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucien »

        Lucien bardzo dobrze widział wzrok, który niemal mógł zabijać, a na pewno posiadał pewien potencjał zapalny, i z pełnym rozbawieniem oczekiwał bury, której jakoś nie otrzymał. Celowo droczył się z dziewczyną, ale skoro Rakel tematu nie podjęła, postanowił zaczepkę zostawić na inną okazję.
        Resztę Rakel zniosła raczej spokojnie, przynajmniej aż do sukienki. Okazało się, że wieczorowa kreacja wprowadzała Czarnulkę w porównywalnie niekontenty nastrój jak Scarlett. Co prawda wiedział, że dziewczyna nie lubiła sukienek, ale mina Rakel była ponownie tak wymowna, że brunet nie mógłby się nie uśmiechnąć. Tym razem jednak znów zamiast buntu otrzymał łagodniejszy wzrok, co szybko skonkludował wewnętrzną myślą, że chyba częściej powinien miewać urodziny.
        Na łaskawe prychanie uśmiechnął się szerzej, umościł wygodnie i palcami wodził po plecach dziewczyny, gdy Rakel zaczęła wybierać opowieść.
        - Brzmi złowrogo - mruknął żartobliwie słysząc tytuł, nie przywiązując jednak większej uwagi do historii, w końcu co ciekawego mogli napisać o Otchłani, bardziej liczyło się kto czytał. Ani myśląc się ruszać gdziekolwiek ani rościć pretensji co do tematu opowieści, demon krótko i leniwie zerknął na brunetkę z półprzymkniętych powiek by nacieszyć się przyjemnym obrazkiem, po czym znowu zamknął oczy słuchając wytęsknionego głosu.
        Chcąc nie chcąc jednak Lu treść kodował, więc co jakiś czas zdawał się nawet słuchać uważnie. Oczu nie otwierał, ale po wahaniach w głaskaniu można było uznać, że Lucien uważał. Lub ewentualnie, że zasypiał…
        - To nie skończy się dobrze - mruknął, rozwiewając wątpliwości co do swojego stanu, gdy opowieść doszła do momentu książęcego zainteresowania obiema szlachciankami.
        Potem już tylko słuchał. Wraz z ostatnim zdaniem spokojne spojrzenie demona napotkało oczy Rakel.
        - Pewnie jaki świat takie baśnie… - odpowiedział, dotykając policzka dziewczyny, zamyślając się na chwilę.
Dopiero po dłuższym oddechu źrenice nemorianina wydawały się wrócić z podróży we własnych myślach na tę Łuskę.
        - To był długi dzień... - szepnął, a w domyśle zawisło “A jutro będzie jeszcze dłuższy”. Lucien zerknął krótko na książkę, z niemym pytaniem czy nadal Rakel ma ochotę zabrać ją ze sobą, po czym wstał z fotela zagarniając dziewczynę na ręce zanim zdążyłaby uciec na własne nogi.
        - Palugh zaraz zorganizuje kolację - oznajmił z zaczepnym uśmiechem wypływającym na twarz. Zaraz potem zadowolony z postępku demon zniknął z biblioteki, żeby zmaterializować się w pokoju. Tam, przy biurku już krzątał się czarny kot.
        Lucien jeszcze chwilę zwlekał zanim pozwolił brunetce postawić nogi na podłogę, a sam przysiadł na blacie, by móc poobserwować jak ona je.
        - Wezwać Sayię, żeby przygotowała ci kąpiel? - Uśmiechnął się łagodnie słysząc odpowiedź, po czym odezwał się do domownika, który właśnie zjawiał się z zastawą.
        - Rano pamiętaj by podać śniadanie. - Palugh przytaknął krótko, zręcznie rozstawił filiżankę, dzbanek z herbatą i tosty, po czym zniknął z ukłonem.
        - Po śniadaniu, będę wdzięczny jeśli przez jakiś czas samotnie zniesiesz towarzystwo młodzieży, podczas gdy będę rozmawiał z Felicity i pewnie Marlonem. Całe szczęście mamy ograniczenie czasowe w postaci balu, więc nie powinni nadmiernie przedłużać. Przeczekanie w pokoju raczej nie byłoby dobrze odebrane... - łagodnie przedstawił plan gry na nadchodzący dzień. Wysłuchał ewentualnych pytań. Poczekał aż Rakel skończy posiłek, po czym ponaglił ją do łazienki zanim ewentualnie zaczęłaby za wiele myśleć.
        Łóżko - zasłane jak zawsze ciemną satyną - niemal czekało na brunetkę, wywołując trochę wspomnień, chociaż nietypowych jak na sypialnię. Lucien darował sobie zaczepny uśmiech i też nie zwlekając aż zrobi się niezręcznie, dla odmiany sam zniknął w łazience.
Awatar użytkownika
Rakel
Kroczący w Snach
Posty: 231
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Rakel »

        Rakel lubiła dobre opowieści i nie musiały być to kilkusetstronicowe książki. Jeśli historia była dobra to wciągała nawet w tak krótkim czasie, jak ta, którą właśnie przeczytała. Zwłaszcza, że nie tylko działa się w Otchłani, ale jakby była napisana przez nemorian lub kogoś dobrze obeznanego z ich zwyczajami. To było widać i było wyjątkowo wciągające, nawet mimo niewymagającej lektury. Evans zaczytała się na tyle, że nawet nie pilnowała reakcji Luciena i zerknęła na niego w trakcie tylko raz, kiedy dobrze nosem wyczuł kierunek, w którym zmierzała opowieść. Właściwie… była całkiem na temat, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia i wizytę Lucka u Księcia. Dziewczyna prawie się wzdrygnęła na myśl o tym demonie. Nie chciała nigdy, przenigdy go spotkać.
        Ponurą końcówkę skomentowała lekkim żartem, zerkając na Luciena, który miał raczej podobne refleksje, chociaż jego zakończenie ewidentnie nie zaskoczyło. Rakel posmutniała trochę i otuliła dłonią policzek demona, pierwszy raz ciesząc się, że wrócił do niej w takim stanie. Mogło być przecież o wiele gorzej, a najważniejsze, że jest już cały i zdrowy.
        Mruknęła twierdząco na podsumowanie dnia, a na pytające spojrzenie rzucone jej i książce, przytuliła tom do piersi.
        - Pożyczę ją, dobrze? – zapytała. Opowieść może i nie była zbyt pozytywna, ale dziewczyna tego nie oczekiwała, a była ciekawa jakie jeszcze historie kryje ten zbiór. Zaraz później silne ręce porwały ją ze sobą z fotela i ewidentnie nie miały zamiaru puścić.
        - Lucek – burknęła z niezadowoleniem Rakel, chociaż musiała się powstrzymywać, by nie odpowiedzieć uśmiechem na zaczepny grymas demona. No co za dzieciak dzisiaj z niego, naprawdę. Ale kurcze lubiła, gdy się uśmiechał.
        Zniknęli niespodziewanie i Rakel trochę wierzgnęła, ale zaraz pojawili się w pokoju Luciena, gdzie już szefował Palugh, rozstawiając kolację. Dziewczyna z zainteresowaniem łypnęła w stronę jedzenia, mimo wszystko już trochę głodna. Dopiero wzrok domownika przypomniał jej, że wciąż wisi u Luciena na rękach i znowu zamachała nogami, próbując zejść, czego demon jej nie ułatwiał. Parsknęła w końcu śmiechem na te nierówne przepychanki i w końcu pozwolono jej stanąć o własnych siłach, co niezwłocznie uczyniła, zwracając się zaraz do domownika.
        - Dziękuję ci, Palugh – powiedziała, a kot skłonił się z rozmachem, wyraźnie z siebie zadowolony. Rakel klapnęła na krzesło, od razu porywając tosta, więc pytanie Luciena przyłapało ją z pieczywem w zębach. Spojrzała szybko na demona, przegryzając i przełykając kęs szybciej niż było to zdrowe.
        - Oszalałeś – mruknęła zduszonym głosem, nim odchrząknęła. – Nie trzeba – dodała, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć. Już czuła, jakby wokół niej skakano, a nie chciała robić nikomu kłopotu, nie mówiąc już o podstawowej potrzebie prywatności, którą tu chyba mało kto posiadał. Pomachała Palughowi na pożegnanie i znów przeniosła spojrzenie na Luciena, który chyba chciał dzisiaj żeby się udławiła. Tost znowu stanął jej w gardle, gdy słuchała planu na jutrzejszy poranek, ale pokiwała zgodnie głową. Chwilę się też nad czymś zastanawiała, popijając herbatę, aż w końcu postanowiła się Lucienowi do czegoś przyznać.
        - Ostatnio nasza czwórka niespecjalnie się dogadywała – zaczęła oględnie, zdecydowanie nie chcąc wchodzić w szczegóły kłótni na przyjęciu urodzinowym Scarlett. – A wtedy Gadriel i tak był… no, zgodnie z twoją prośbą miał na mnie oko. Teraz chyba go trochę wkurzyłeś – powiedziała ostrożnie. Nie wiedziała, jak to Lucienowi przedstawić, by nie martwił się o nią, ale był świadom możliwych komplikacji. Nie chodziło o to, że potrzebowała ochrony, tylko że niekoniecznie umiała utrzymać neutralne relacje z „młodzieżą”.
        – Bardzo nie chcę narobić ci kłopotów – przyznała w końcu niechętnie, bujając nogami pod biurkiem. – Ciągle nie wiem, jak to wszystko tutaj działa i martwię się, że coś palnę.
        Z tego, co zrozumiała, to już nie musiała aż tak pilnować każdego swojego słowa, ale i tak miała wrażenie, że siedzi na beczce prochu, gdy tylko miała zamienić zdanie z jakimś innym demonem. No, Gadrielem się trochę mniej przejmowała, ale też powinna się tego oduczyć, bo miała właśnie pokaz, jak zmienna jest przychylność demona.
        Dokończyła tosty i popiła herbatą, gdy Lucien wyrzucił ją już do łazienki. Po drodze złapała jeszcze swoją piżamę z bagażu i zniknęła za drzwiami, napuszczając sobie wodę do balii. Wykąpała się i umyła włosy, starając się odpychać obrazy zakrwawionego Luciena nad brzegiem wanny. Zakorzeniły się jednak całkiem skutecznie, więc gdy Rakel wyszła z łazienki, podeszła prosto do demona i przytuliła go, mocno oplatając rękami w pasie, a twarzą ginąc gdzieś w ciemnej koszuli. Nie powiedziała nic na swoje usprawiedliwienie, tylko puściła go w końcu i mamrocząc coś niewyraźnie popchnęła w stronę łazienki.
        Dopiero wtedy przetarła twarz i rozejrzała się po pokoju. Było dziwnie, nie ma co ukrywać. Tu jednak wyobraźnia jej odpuściła i nie podsuwała obrazów zakrwawionych pościeli, więc Rakel względnie spokojnie wspięła się na łóżko i zagrzebała w pieleszach. Minęło jednak raptem kilka oddechów, nim dziewczyna zaczęła się wiercić, a w końcu wstała, sięgając po przyniesiony tom baśni i z nim wracając do łóżka.
Lucien
Kroczący w Snach
Posty: 229
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucien »

        Demon bawił się całkiem nieźle, drocząc się z dziewczyną znacznie częściej niż zwykle. Nie dało się nie zauważyć, że pytaniem o kąpiel wybił Rakel z równowagi, przez co wydało się ono celowym, tym mocniej gdy demon uśmiechnął się półgębkiem patrząc jak dziewczyna połknęła stanowczo za duży kęs. W zasadzie nawet nie musiała odpowiadać.
        Późniejszymi pytaniami nieco bardziej ją zestresował, ale uznał, że te kwestie lepiej było mieć za sobą by spokojnie się zrelaksować, o ile jutrzejszy dzień w ogóle pozwalał na relaks.
        Nawet miał chęć zakpić z Rakel, że wcześniej gdy uprzedzał o niebezpieczeństwach gotowa była się obruszać i buntować, w najlepszym wypadku bagatelizować, a gdy wreszcie zapewniał, że będzie dobrze, brunetka nagle zaczynała się martwić. Ale, ponieważ tak jak ona poznała Otchłań na własnej skórze, tak i demon pojął jak wielką niewiadomą dla dziewczyny był obcy świat. Ostrzeżenia rozpatrywała przez skalę własnych doświadczeń, a że teraz były znacznie kompletniejsze, stłumił rodzące się napady wesołości, w zamian patrząc na nią łagodnie. Nie chciała robić kłopotów, to też zrozumiał aż za dobrze.
        - Nie martw się. - Odgarnął włosy Rakel, spoglądając dziewczynie w oczy.
        - Humory Gadriela są zmienne jak wiatry na pustyni, ale nie jest idiotą, zyskał więcej niż prosił, nie będzie stwarzał problemów - odpowiedział spokojnie gładząc między palcami jeden z kosmków.
        - Sheitan z kolei nie tryska roztropnością, ale tym razem nie musisz się nim martwić. Tylko pohamuj się by za mocno nie przykopcić Scarlett pazurków, na tą niewychowaną pannicę nie mam żadnego wpływu - dokończył z lekkim uśmiechem. Nie sądził by niedorośnięta szlachcianka była jakimkolwiek zagrożeniem poza ewentualnym szarpaniem nerwów.
        Udało się chyba Rakel względnie uspokoić, bo dokończyła kolację i zniknęła w łazience.

        Przez ten czas demon stanął naprzeciwko okna pogrążając się we własnych myślach dopóki nie usłyszał otwierania drzwi. Zdążył jednak ledwie zerknąć na dziewczynę, a zaskoczyła go nagłym objawem afektu. Oparł policzek o kręcone włosy i odwzajemnił objęcia, nie przejęty niewyraźnym mamrotaniem brunetki, którą chyba skrępowało własne zachowanie.
Przecież takie gesty były najmilsze. Nie utrudniał jednak, ponaglony sam zniknął w łazience.
        Demon niestety nie wykazał się dostateczną przezornością albo zwyczajnie nie zaprzątał sobie tym głowy i ubrań na przebranie nie zabrał. Po kąpieli, zupełnie nieprzejęty, po świeże odzienie wyszedł w ręczniku założonym chyba tylko dla zasady, równie niechlujnie zawiązanym jak zwykł nosić koszulę. Na moment zniknął ponownie w łazience, nawet nie zadając sobie trudu zamykaniem drzwi, po czym dołączył do Rakel z wciąż mokrymi włosami i niezapiętymi guzikami, którymi tym razem nie zawracał sobie głowy.
        Ułożył się obok i oplatając ją ramieniem przyciągnął dziewczynę do siebie razem z czytaną książką. Przytulił policzek do jej włosów i przymknął oczy, czekając aż usłyszy cichy regularny oddech zasypiającej brunetki.

        Noc minęła szybko, jak to zwykle w takich chwilach bywa, chociaż ciężko powiedzieć by wśród mrocznego dnia, obudził ich brzask poranka. Szkoda, że zazwyczaj to co następowało później zwykło dłużyć się niemiłosiernie.
        Kot tradycyjnie przyniósł śniadanie. A potem pozostało zmierzyć się z bardziej formalną rzeczywistością. Lucien jak najbardziej utrzymał wersję z ubraniem Rakel w suknię od Niny. Sam też wyglądał znacznie bardziej oficjalnie niż kiedykolwiek. Jedwabna, czarna koszula wpuszczona była w czarne spodnie prasowane w kant. Demon miał też marynarkę, której zwykle unikał jak jaskrawego, południowego słońca, o połyskliwych klapach dodatkowo dodających powagi strojowi. Buty były idealnie wypastowane, chociaż te całkiem wyraźnie zdradzały naturę demona stawiającego na wygodę ruchu.
Lucien tego dnia prezentował się niecodziennie elegancko, chociaż na tle społeczeństwa wciąż może nowatorsko i ekstrawagancko. Tylko jak zawsze brakowało mu krawata, a ostatni guzik i kołnierzyk pozostały konsekwentnie niedopięte.
Na serdecznym palcu lewej dłoni cicho spoczywała czarna obrączka, na prawej rodowy sygnet, z którym mimo niewygody demon wydawał się coraz bardziej godzić.
        Palugh zjawił się cicho w pokoju i skinął Lucienowi głową. Demon przymknął oczy w odpowiedzi, a kot zniknął tak nagle jak się pojawił.
        - Gotowa? - wyciągnął ramię do Rakel, zapraszając brunetkę do wyjścia.

        W oranżerii napotkało ich spojrzenie wyczekujących zielonych oczu. Przyszli jako ostatni, a obecni lepiej lub gorzej ukrywali zniecierpliwienie. Lucien skinął głową w krótkim powitaniu. Felicity oddała ukłon, zaś Scarlett nawet zapomniała dygnąć, co Marlon powitał niezadowolonym syknięciem. Nie żeby siostra posłuchała. Już dreptała w stronę oblubieńca, spojrzeniem sypiąc na Rakel gromy. To nie ona powinna stać u jego boku!
        - Lucien… - zaszczebiotała. Demon w tym czasie zerknął na Czarnulkę i pocałował ją krótko w skroń puszczając dłoń czarodziejki. To zatrzymało Scarlett w jej podskokach, dodając mocy morderczemu spojrzeniu.
        - Chodźmy do gabinetu - Lucien odezwał się chłodnym głosem, nim spojrzał na Gadriela. - Zostań z młodzieżą.

        Gadriel nie wyglądał ani na zadowolonego, ani na rozeźlonego. W sumie na co mu były ustalenia skoro jeśli chciano by go zrobić na szaro, to i tak do tego dojdzie, a tu zapowiadał się niezły cyrk.
        Sheitan siedział na fotelu z marsową miną. Rękaw koszuli i marynarki, był zawinięty i przyfastrygowany, tak by się nie majtał. Początkowo wzbraniał się przed takim rozwiązaniem, ale po tym jak kilkukrotnie przytrzasnął sobie luźny rękaw drzwiami wywołując tym salwy niepohamowanego śmiechu u Gadriela, wybrał mniejsze upokorzenie, nad konieczność widowiskowego wydzierania materiału z zamka.
        A Skarlett nie zamierzała milczeć.
        - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, a ty! Jak mogłaś podstępem zbliżyć się do mojego narzeczonego! Mówiłaś, że jesteście tylko przyjaciółmi!
Awatar użytkownika
Rakel
Kroczący w Snach
Posty: 231
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Rakel »

        Nadal się trochę martwiła, ale spojrzenie morskich oczu uspokajało ją na tyle, by zepchnąć niepewności do cienia i pozostawić na jutro. Uśmiechnęła się więc w odpowiedzi i skinęła głową. Później jednak łagodny wyraz twarzy Rakel stracił na niewinności, gdy dziewczyna hamowała niezadowolony grymas na wspomnienie Scarlett. Nie miała zamiaru dać po sobie znać, jak bardzo przeszkadza jej obecność demonicy, więc wzruszyła delikatnie ramionami, jakby nie wiedziała o czym Lucien mówi. Doceniała jednak uwagę, by smarkuli nie przykopcić „za mocno”.
        Po kąpieli Rakel skutecznie zginęła w pożyczonej księdze i jeśli było coś, co mogło ją skutecznie wytrącić z lektury to na pewno był to widok demona paradującego po pokoju w samym ręczniku. Jeszcze na dodatek trzymającym się wąskich bioder chyba tylko na słowo honoru, co niestety kolorowe oczy skrupulatnie wyłapały, zanim Evans zdała sobie sprawę, że się bezczelnie gapi i czym prędzej zanurkowała w książce, zasłaniając się jej okładką. Wątpliwe jednak, by dotarło do niej chociaż jedno kolejne słowo z historii, do której próbowała powrócić, więc to że Lucien (na szczęście już względnie ubrany) nie zapytał jej, co czyta, było wybawieniem, bo potrzebowałaby dobrej chwili, by sobie przypomnieć.
        Później jednak rozluźniła się w objęciu, od razu odkładając książkę na stoliczek obok demona, a przerzucona przez niego w tym celu ręka już tam została, gdy Rakel układała się do snu. Nie wiedziała, która była godzina ani czy było wcześniej czy później niż w Alaranii, ale wieczorne rytuały skutecznie przekonały jej umysł, że pora na sen. Nie było też poczucia winy, którego się spodziewała, gdy przytulała się bezkarnie do demona, przymykając oczy. Było w porządku.

        Dopiero poranne zamieszanie, nawet jeśli niespieszne, przywołało uczucie niepokoju, gdy Rakel przypomniała sobie, gdzie jest i co ją czeka. Nie chciała dramatyzować, a też skoro Lucien nie widział powodu do zmartwień to przecież i ona nie powinna. Tylko że on zawsze się martwił o jej bezpieczeństwo, natomiast Evans aktualnie obawiała się najbardziej albo rażącej kompromitacji związanej z pobytem na dworze, do czego przecież nie przywykła, albo kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji, którą mogłaby narobić Lucienowi problemów, w mniejszym lub większym stopniu. I sama nie wiedziała, czy trudniej jej będzie przypilnować własnych manier czy temperamentu.
        Z lekkim ciężarem takich przemyśleń udało jej się jednak umyć, zjeść śniadanie i ubrać do wyjścia. Sukienka od Niny oczywiście pasowała na Rakel jak ulał i już jej to nie dziwiło. Co więcej, widząc, że nawet Lucek postanowił ubrać się bardziej elegancko niż zwykle, cieszyła się, że ma coś ładnego i nie musi znów pożyczać sukni. I naprawdę uważała, że wygląda ładnie, nawet jeśli jeszcze pół godziny wcześniej ze splecionymi na piersi ramionami i w piżamie próbowała dyskutować z demonem na temat stroju. Ostatecznie miał rację, ale nie musiał tego wiedzieć. Podobnie jak tego, że ustąpiła tak szybko głównie tylko ze względu na to, że Lucek miał dzisiaj urodziny, a ona nie miała dla niego żadnego prezentu ani nawet pomysłu na jakikolwiek. Póki co otrzymywał więc nieco bardziej potulną Czarnulkę, nawet jeśli tylko dlatego, że było jej po prostu głupio, że nic dla niego nie ma. Nie znaczyło to jednak, że będzie udawała, że o jego święcie nie pamięta, więc gdy demon podał jej ramię to nie ujęła go od razu.
        - Prawie – powiedziała tylko i trochę wspięła się na palce, a trochę przyciągnęła sobie Luciena za klapy marynarki, by go pocałować.
        - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – powiedziała później cicho i uśmiechając się trochę niepewnie, nim ujęła go pod ramię i opuścili pokój.

        Z martwienia się na zapas wychodziło czasem tyle dobrego, że Rakel nie stanęła jak wryta, gdy uderzyły w nią nieprzychylne spojrzenia reszty rodziny d’Notte. Dygnęła grzecznie, na tyle, na ile pozwalała jej raczej dopasowana suknia, i zaczęła wdrażać w życie swój plan nieodzywania się, gdy nikt jej nie pytał. Pierwszy test zdała pomyślnie, gdy zamiast odpowiedzieć startującej w ich stronę Scarlett równie nieprzychylnym spojrzeniem, uśmiechnęła się miło do demonicy. Brawo ona. Ale wtedy Lucien dolał oliwy do ognia i pocałował Rakel w skroń. Zerknęła na niego lekko zaskoczona, ale uśmiechnęła się na takie pożegnanie. Mimo wszystko to było miłe. I nawet umiała sama przed sobą przyznać, że spodobało jej się, że zachował się w ten sposób przy rodzinie.
        Później Lucien z Felicity i Marlonem opuścili oranżerię, a Rakel przyszło się zmierzyć z pełnią niezadowolenia Scarlett. Rzuciła jeszcze spojrzeniem po Gadrielu i Sheitanie, na tym ostatnim zatrzymując się nieco dłużej, gdy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co mu się stało. A właściwie kto. Młoda Saide jednak szybko o sobie przypomniała i Rakel wytrzeszczyła oczy jeszcze zanim na dobre odwróciła wzrok w stronę nastolatki. Od nieprzemyślanego powiedzenia czegoś nieprzyjemnego powstrzymał ją tylko ewidentny szok. Cóż, najwyraźniej o granie półsłówkami i sugestiami nie musi się martwić – nemorianka wygarnęła jej wszystko wprost. Evans zamrugała krótko, próbując zmotywować się do odpowiedzi. Ignorowanie dziewczyny nie miało sensu, skoro mieli razem spędzić południe.
        - Scarlett, przyjaźnię się z Lucienem, nie z tobą – zaczęła względnie delikatnie, nie bardzo rozumiejąc tę część wypowiedzi demonicy. Myślała, że ta nazywała ją tak wcześniej z jakiejś szlacheckiej maniery, ale teraz naprawdę zachowywała się, jak zdradzona przez najbliższą osobę.
        - Żaden ślub się nie odbył, a z tego, co mi wiadomo Lucien niczego ci nie obiecywał i nie czuje się twoim narzeczonym.
        Na końcu języka miała podsumowanie, że jeżeli ma jakiś problem to ma to podjąć z Luckiem właśnie, ale też nie chciała wszystkiego zrzucać na demona. Co prawda nie czuła się kompetentna do wypowiadania się na ten temat, ale na dobrą sprawę spędziła chyba ze Scarlett więcej czasu niż Lucien, więc zasłanianie się nim nie było do końca w porządku. Szybko znalazła inną osobę, na którą można skierować gniew demonicy.
        - Nie sądzę również, by obowiązywały ustalenia poczynione przez jego ojca. Gdy wróci twój brat to na pewno ci to lepiej wyjaśni.
        Rakel świadomie nie wyrażała się bardziej konsekwentnie, bo mimo wszystko (chociaż Lucek pewnie by ją zgromił za takie myśli) nie była niczego na tyle pewna, by stawiać żelazne twierdzenia przy jego rodzinie i… no niech będzie, z braku lepszego słowa, przyjaciołach rodziny. Wierzyła mu, ale nie musiała zachowywać się, jakby miała do czegokolwiek prawo. Skorzystała więc z dystrakcji, jaką zapewnił kelner, wchodząc z tacą z alkoholami i odebrała kieliszek z winem, po czym usiadła na kanapie. Da radę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Otchłań”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość