Oaza Mia-Alkhama[Oaza Mia-Alkhama] Musicie być jak szalona rzeka, jak...

Niewielka oaza znajdująca się na terenach należących do Na'Zahiru. Pustynne miasteczko, jakich wiele pośród wydm, różniące się jedynie liczbą stacjonujących tam wojsk. Oaza zbudowana wokół zbiornika, czystej, słodkiej wody, lecz nikt do tej pory nie nadał mu jeszcze żadnej nazwy.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Kotek był małym wojownikiem, a przynajmniej tak z rozbawieniem pomyślał o nim Sadik, gdy malec z takim zapałem rzucił się na jedzenie. Chwilę patrzył na niego, gdy z trudem radził sobie z kawałkiem kurczaka i nawet zaczął mieć obawy czy przypadkiem nie dał mu za dużego kęsa, ale chyba nie było tak źle.
        - O tak, ma waleczność lwa - podłapał, gdy Sara go tak określiła. Wyglądał w sumie na rozbawionego, a poza wesołością dziewczyny, która mu się udzielała, również alkohol miał wpływ na to jak się czuł. Trochę już ukradkiem wypił… Może też dzięki temu łatwiej było go wciągnąć w rozmowę, choć ta i tak kleiła się tak… Średnio. Czuć było między nimi napięcie jak to między nieznajomymi niepewnymi wzajemnych zamiarów.

        Sadik nie reagował jakoś wybitnie emocjonalnie na to co mówiłą Sara, ot, przyjmował większość do wiadomości i nie dyskutował. Nie odniósł się w żaden sposób do tego, że według niej to jeszcze szmat czasu na służbie. Może i miała rację, ale on wolał o tym nie myśleć. Ożywił się dopiero, gdy usłyszał ile ona ma lat - łypnął na nią czujnie.
        - Nie dałbym ci nawet dwudziestu - ocenił. - Myślałem, że jesteś dużo młodsza. Jesteś taka drobna i wesoła - wyjaśnił, choć przy ostatnim słowie trochę głos mu zadrżał, jakby za późno się zorientował, że to niestosowny komentarz, choć przecież nie miał nic złego na myśli. To był w zasadzie komplement, bez żadnego podtekstu.
        - Ja mam dwadzieścia siedem - wyjaśnił. - Oficerowie przechodzą w stan spoczynku w wieku czterdziestu pięciu lat. Jeśli chcą albo jeśli ich przełożeni sobie tego życzą, mogą dalej pracować na rzecz armii, na przykład szkoląc albo zajmując się planowaniem i takie tam. Ale ja nie przewiduję, by tego ode mnie wymagano. Jak sama zauważyłaś, Mia-Alkhama to małe miasteczko, ciche i spokojne. Nie rozwinę tu umiejętności, dzięki którym byłbym później potrzebny w sztabie.
        Dla siebie zachował komentarz, że garnizon, który dostał, był jak przedwczesna emerytura. Jak… pochowanie żywcem. Najwyraźniej nikt na dworze nie był dość wyrachowany, by po prostu zatłuc go w ciemnej uliczce i upozorować wypadek, pozbywając się tym samym potencjalnie niewygodnego pionka, zamiast tego zdecydowano się go wysłać do takiej dziury, by nie umiał z niej wyleźć i całkowicie stracił jakiekolwiek znaczenie, choć na papierze był to awans a nie wygnanie.
        - Ty pewnie jeszcze nigdzie nie pracowałaś? - zagadnął, bo w sumie nigdy nie rozmawiali o jej zajęciu. Wątpił, by jakiekolwiek miała - pochodziła ze zbyt dobrze sytuowanej rodziny.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Sara zaśmiała się pod nosem.
- Tak, no cóż, bywam wesoła. Nie przeczę. Ktoś, kiedyś opowiedział mi historię o ludziach zamkniętych w lochach, o tym, że ci, którzy cieszyli się z drobiazgów potrafili przetrwać najgorsze, nawet jeśli nie mieli szansy na wolność. Wzięłam to sobie do serca. I staram się doceniać to, czego nie widzą inni. - Była to trochę smutna opowieść, choć w zasadzie z dobrym zakończeniem.

Sarabi uśmiechnęła się, bo miała wrażenie, że właśnie zbiła z tropu swojego rozmówcę.
- Czyli masz jeszcze sporo czasu do emerytury - skwitowała. - Moim zdaniem możesz się jeszcze sporo nauczyć. Nie chodzi mi o wojsko. Ale skoro tu tak spokojnie, może coś innego? Coś co zawsze chciałeś robić, a na co nie miałeś czasu? Oczywiście oprócz służby w armii.
Na wzmiankę o pracy lekko się skrzywiła. Poczuła się głupio. Nie chciała wyjść na rozpuszczoną dziewuszkę, co to nigdy nie pracowała. Niestety taka była prawda. Nigdy nie robiła nic zarobkowo.
- Masz rację. Nigdy nie pracowałam. Ale to nie znaczy, że nie potrafię ciężko pracować. Zresztą, jeszcze mało o mnie wiesz. Umiem znacznie więcej niż na to wyglądam. Pozory często mylą, prawda? - To było pytanie retoryczne.
- Urodziłeś się w stolicy? - zapytała niespodziewanie. Mówił, że stamtąd go przysłano i to całkiem niedawno, była ciekawa skąd dokładnie pochodzi.
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Sadik przez moment sprawiał wrażenie jakby chciał Sarze zaprzeczyć, coś jej wyjaśnić, usprawiedliwić się. Ta wzmianka o jej wesołości nie miała wcale na celu wytknięcie jej czegokolwiek, nie musiała się usprawiedliwiać. Niemniej jej anegdota tak go zainteresowała, że nie śmiał jej przerwać i słuchał. W zamyśleniu pokiwał głową. Ależ wiele racji było w jej słowach… To wiele tłumaczyło z jej zachowania, ale też z jego postawy. Tam gdzie ona walczyła, on się poddał i nie szukał już szczęścia. On już był stracony, a ona… Taka młoda, wolna, miała jeszcze cały świat przed sobą.
        Nie dając po sobie poznać o czym rozmyślał, kiwnął Sarze głową, potwierdzając, że do emerytury ma jeszcze trochę czasu. Nie spodziewał się jednak konkluzji, którą mu przedstawiła. Spojrzał na nią uważnie jakby próbował przejrzeć blef albo zrozumieć słowo w obcym języku. “Coś, co zawsze chciałeś robić, ale nie miałeś czasu” - te słowa były dla niego takie… abstrakcyjne. Jego życie to była armia, od zawsze, od najmłodszych lat. Nie było nic innego - służba, zadowolenie dowódcy, rodziny, władcy… Częściej zawodził niż zadowalał, ale cały czas to armia była jego celem i tym, wokół czego kręcił się jego świat. Wydawało mu się, że teraz robił to dobrze - jego przełożeni byli zadowoleni. Mógł być oczywiście lepszy, ale w tym garnizonie wiele nie zwojuje, więc w pewnym momencie stanie się po prostu stabilnie.
        A jeśli nie armia to co? Co miałby ze sobą zrobić? Co robił, gdy miał chwilę wolnego czasu? Przypomniały mu się czasy sprzed najazdu. Pomyślał o tym co robił dwa lata temu… I aż zacisnęły mu się od tego szczęki. By zwalczyć demony, które go ogarniały, sięgnął po swoją szklankę i osuszył ją do dna. Zakamuflowany w soku alkohol trochę go rozluźnił i pozwolił się uspokoić. Wstał.
        - Zaraz do ciebie wrócę - zwrócił się do Sary i wstał od stołu. Poszedł do kuchni po butelkę wzmacnianego daktylowego wina. Nie krył się z nim przed dziewczyną - w jej oczach wypije tylko szklankę, bo o tych wcześniejszych nie wiedziała. Tylko szklankę na lepsze trawienie.
        - Nie zaproponuję ci, bo w twoim stanie mogłoby ci zaszkodzić i za szybko uderzyć do głowy - usprawiedliwił się nim wrócił do przerwanej rozmowy, już swobodnie sącząc słodki alkohol. Tak, jakby nie łaknął go jak spragniony wody, a smakował go i cieszył się chwilą.
        - Chciałbym, by tak naprawdę było, ale to chyba rzadkie przypadki - skomentował jej pytanie o pozory, choć wiedział, że ona wcale nie oczekiwała odpowiedzi.
        - Nie wątpię, że wielbłądowi spod ogona nie wypadłaś - dodał. - Więc… Co umiesz, Saro? - zachęcił ją, by się pochwaliła. Naprawdę był ciekaw co usłyszy, bo nie spodziewał się frazesów typowych dla dobrze urodzonej panny.
        - Taaa, w stolicy - zgodził się. - Tam się urodziłem, wychowałem i odbywałem pierwszą służbę. Niewiele miałem okazji by wyjechać poza miasto, a poza kraj… Tylko raz.
        Poniewczasie dotarło do niego, że tym ostatnim nie powinien się chwalić.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Zdziwiła się, że tak nagle wstał. Miała nieodparte wrażenie, że to jej wina. Nie było jednak szans by o to zapytać, bo Sadik zniknął jej z oczu. Kiedy go nie było na kolana mahinki wskoczył kotek, który najadł się do syta. Teraz był śpiący, więc ułożył się wygodnie na Sarabi i szybko zasnął. Ta gładziła go delikatnie po futerku.

Zmarszczyła brwi, gdy pułkownik wrócił z butelką wina. I nie była zadowolona z faktu, że natychmiast odmówił jej trunku tłumacząc jak dziecku, że alkohol w jej stanie nie jest dobrym pomysłem. Sama o tym wiedziała, poza tym i tak by nie piła. Drażnił ją fakt, że potraktował ją protekcjonalnie. Nie zamierzała się jednak kłócić.

- Co umiem? - Przekrzywiła lekko głowę i uniosła jedną brew.
- Powiedzmy, że mając swoją broń położyłabym każdego szeregowego z twojego garnizonu - wyznanie nie było planowane, raczej wypłynęło na fali lekkiej złości, że Sadik potraktował ją jak dziecko w kwestii wina.
- No nie takich byków jak ci w nocy, ale tych mniejszych, owszem. - Jej wesołość zmieniła się w dziwną mieszankę pewności siebie i czegoś, czego sama nie potrafiła określić.
- A jak dać mi łuk to ustrzelę skorpiona w skałach, stojąc na najwyższym piętrze wieży strażniczej - dopiero mówiąc ostatnie zdanie zorientowała się, że mimowolnie zaczęła zachowywać się wrogo. Przełknęła ślinę i otrząsnęła się, chowając (metaforyczne) kolce, które urosły wokół niej.
- I potrafię jeździć na strusiu - zaśmiała się szczerze, jakby zupełnie ignorując swoje wcześniejsze zachowanie.
- Skądinąd uparte stworzenia. Wolę wielbłądy. Choć jeśli uciekać to ani wielbłąd, ani koń nie da rady strusiowi.
- Poza tym znam kilka języków. Historię świata. Uczyłam się matematyki, prawa, rachunkowości, etykiety, strategii i budowy maszyn oblężniczych. - Znów się uśmiechnęła. - Mówiłam, że pozory mylą.

Na słowa, że pułkownik nie był zbyt daleko poza granicami swojego kraju, Sarabi westchnęła.
- Nigdy nie widziałam lasu innego niż tropikalny. Znam nazwy roślin i drzew, umiem je rozpoznać na rycinach, ale nie wiem jak wyglądają stokrotki ani konwalię, nigdy nie widziałam prawdziwego dębu... Chciałabym kiedyś zobaczyć taki las, w którym liście zmieniają kolory. Zobaczyć jak wygląda prawdziwy śnieg, a nie taki, który ktoś umie wyczarować...
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Sadik spostrzegł, że Sara zabawnie się nastroszyła, gdy najwyraźniej uchybił jej swoim pytaniem - tak przynajmniej mu się wydawało, bo nie przypuszczał, że i o wino mogło chodzić. Nie przepraszał jednak - założył ręce na piersi jakby nie ruszał go ten pokaz siły i słuchał. Oczywiście jej pierwsze twierdzenie przyjął z miną pełną powątpiewania, choć nie wyrażając swojego sceptycyzmu na głos. Nie uważał by Sara nie była w stanie sama się obronić, bo to naturalnie było możliwe, ale postawiłby dowolne pieniądze na to, że naprawdę nie każdemu dałaby radę - nie wojownikowi, który ma za sobą wiele, wiele lat doświadczenia i za którym przemawia odpowiednia budowa i rygorystyczne szkolenie. Ona zresztą również zweryfikowała swoje twierdzenie - wtedy Sadik skinął jej głową, jakby odpuszczał tę gafę. Niemniej… Niech to, gdyby tylko była w lepszym stanie, to kazałby jej iść po swoją broń i stanąć przeciwko sobie. Chętnie by się przekonał co ta zadziorna panna potrafiła. Ale to kiedyś. Albo nawet nigdy?
        Dopiero przy zmianie tematu na jazdę na strusiach pułkownik się rozluźnił, a wręcz wyglądał na rozbawionego - udzielił mu się jej uśmiech. Sam nigdy nie dosiadał strusia - w armii najpopularniejsze były szybkie konie, mniej zaś wielbłądy, a strusie… Tych dosiadali jedynie możni. Utrzymanie ich było zbyt kłopotliwe.
        - Tak, pozory mylą - przytaknął, gdy już Sara skończyła swoje wyliczanki. Naprawdę był pod wrażeniem. Domyślał się, że była gruntownie wykształcona, jak to dobrze urodzona panna, ale poza pozycjami oczywistymi na liście jej umiejętności znajdował się perełki. I na dodatek nauczyła się tego wszystkiego w tak młodym wieku.
        - Wybacz prostemu żołnierzowi, że cię nie docenił - poprosił żartobliwie, kornie chyląc przed nią czoła. - I wybacz, że choć wierzy w twe słowa, i tak chętnie kiedyś przekona się o ich prawdziwości - dodał już znacznie bardziej cwaniackim tonem. Nie odpuści jej weryfikacji umiejętności bojowych, za nic.

        Westchnął, gdy Sara rozmarzyła się na temat terenów poza pustynią. Zapatrzył się gdzieś w górę, w miejsce, gdzie pergola łączyła się ze ścianą domu. Kiwał sennie głową.
        - Nie widziałem śniegu - przyznał w końcu. - A kwiatów widziałem wiele, ale nie potrafiłbym ich nazwać. Tak samo drzew, które widziałem. Po prostu wtedy mnie nie interesowały. Ale ludzie… Byli ciekawi. Bardzo różnorodni. W miastach, do których zajechałem, była prawdziwa mnogość ras, wyglądów, charakterów. Elfy, nordowie, zmiennokształtni. Niby widuje się ich też tutaj… Ale nie w takiej ilości. I ich zachowania były tak inne.
        Sadik przerwał. Przez jego oblicze przemknął cień smutnego uśmiechu, ledwie tik, który zaraz zniknął. Pamiętał jak radowało go obcowanie z tamtymi ludźmi, ale teraz nie potrafił się cieszyć tym wspomnieniem.
        - W sumie nie chciałbym zobaczyć śniegu - oświadczył. - Za to ocean… To już brzmi ciekawie. Jak negatyw pustyni.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Tak... Ocean jest jak wielka, niebieska pustynia, tylko bardziej przerażający. Ciągle faluje, unosi się i opada. Czasem fale wydają się takie wysokie, ale potem, kiedy przybijają do brzegu maleją i pienią się jak piwo w kuflu. A czasem nie, czasem rzucają się na ląd, jakby chciały go pożreć. Ale najgorsza jest świadomość, że ocean się nie kończy, a pod niebieską, falującą taflą jest drugi świat, który może cię wciągnąć i nie wypuścić. Połknąć w całości i uśmiercić w kilka sekund.

- Ojciec wysłał mnie raz do Mirindiel, przez Rendenir i Varinad. Uważał, że powinnam znać "nasz" świat. Pustynię i tropikalną puszczę. Północ i wschód uważał za coś gorszego, coś o czym wykształcona dziewczyna powinna wiedzieć i znać, ale niekoniecznie zobaczyć, bo i po co? Dawno temu miałam nadzieję, że przyjdzie dzień, w którym będę mogła zrobić coś z własnej woli, ale okazało się, że to niemożliwe. I nigdy nie będzie. - Zamyśliła się na chwilę spoglądając gdzieś w dal.
- Może teraz jednak będzie? - powiedziała to patrząc na Sadika, ale w zasadzie mówiła do siebie.

- Amia jeszcze dzisiaj przyjdzie? - zmieniła nagle temat.
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Sadik nie spodziewał się, że Sara tak się rozgada na temat oceanu. I co więcej, że jej słowa będą miały tyle sensu - jakby to widziała i tego doświadczyła. Był przekonany, że tak jak ona, ona również widziała tylko pustynię i być może skrawek zieleni… Nie przypuszczał, że jej podróż odbyła się w zgoła odmiennym kierunku niż ten, który on obrał jakiś rok temu. Tym bardziej jednak chłonął jej słowa, próbując sobie wyobrazić to, co ona mu przedstawiała. I choć malowała przed nim wizję przerażającego, okrutnego żywiołu… Nie umiał się go bać. Wręcz przeciwnie - ta wizja kusiła go i nęciła, coraz bardziej pragnął dać się pochłonąć temu ogromowi. Nieważne jaka byłaby cena. A myśl, że mógłby nagle znaleźć się na granicy światów, mając pod sobą taki sam bezmiar jak nad sobą… Aż poczuł osobliwy dreszcz podobny do gorączki, przebiegający mu po plecach. Opanował go, znowu upijając łyk alkoholu.
        Pytanie, które zadała patrząc na niego, ale mówiąc raczej do siebie, trochę go otrzeźwiło. Spojrzał na nią z uwagą i smutnym uśmiechem. Czy musiał coś mówić? Uciekła, była wolna. Gdy tylko zagoją się jej rany na nogach, będzie mogła iść gdzie tylko chce. Zobaczyć co jej się żywnie podoba. Była wolna. Uwolniła się od toksycznego ojca i okrutnego świata, w którym żyła…
        Kolejne pytanie. Tym razem Sadik spojrzał na nią jakby zaskoczony. Chwilę mu zajęło, nim zebrał się w sobie na odpowiedź.
        - Nie, raczej nie. Dopiero rano - wyjaśnił, choć zaraz naszła go niepokojąca myśl. - A coś się dzieje? Gorzej się czujesz? Mogę się po nią udać w każdej chwili, tylko powiedz słowo - zapewnił gorliwie, bo myśl o tym, że być może coś się stało i może Sara doznała jakiegoś krwotoku wewnętrznego albo czegoś równie groźnego, zdjęła go mocnym niepokojem.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Nie - zaprzeczyła szybko. - Nic mi nie jest. Tak tylko pytam... Ja... No wiesz, muszę zrobić... Rzeczy. Kobiece. Ale poradzę sobie.
Jakoś nie widziało jej się tłumaczenie, czym konkretnie są kobiece rzeczy. Sadik był żołnierzem i z pewnością widział różne rzeczy, w tym wypływające z trupów jelita, ale niespecjalnie chciała się dzielić z nim informacjami na temat tego, że po poronieniu musiała dbać o swoją higienę w miejscach, którym mężczyźni nie posiadali. Amia pomogła jej wcześniej i Sara musiała przyznać, że była dla niej ogromną pomocą przy myciu czy zmienianiu opatrunków. Ale przecież nie była jej matką, nie mogła siedzieć z nią przez cały czas. Sara musiała poradzić sobie sama. Dobrze, że przynajmniej psychicznie czuła się już znacznie lepiej.
- Mogę zabrać go do środka? - spytała spoglądając na Sadika, a później na śpiącego na niej kociaka.
- Wyjdzie przez okno, kiedy się wyśpi - dodała zapobiegawczo. Nie mogła zabrać do sypialni Nefa, no chyba, że spałby z głową w jej oknie. Co było przecież niedorzeczne. A kotek dodawał jej otuchy. Był miły, puchaty i bezbronny, bardziej bezbronny niż ona. Potrzebowała kogoś blisko siebie, a Sadik... Nawet gdyby był jej bratem albo przyjacielem, no cóż... nie spodziewałaby się po nim trzymania za rękę. Owszem, ostatnio siedział przy niej całą noc, lecz Sara chciała się do kogoś przytulić. Poczuć czyjeś ciepło. Nawet jeśli był to maleńki kotek.
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Sadik podniósł ręce w obronnym geście - zrozumiał co Sara chciała mu powiedzieć i nie musiała kontynuować. Po co czynić tę sytuację krępującą dla obojga? Jak słusznie podejrzewała, on widział w życiu wiele rzeczy i wiedział też dość na temat kobiecego ciała, by wiedzieć o tym jak wygląda kobieta w połogu, a był to odrobinę podobny stan do tego, w którym była teraz… Ale ani dla niej ani dla niego nie był to komfortowy temat. Jednak mimo tego co przeszli ze sobą przez te parę dni, byli sobie obcy.
        - Porozmawiam z nią jutro czy nie mogłaby też wpadać na chwilę wieczorem - zaproponował. - Dzisiaj… Jest już trochę za późno.

        Sadik spojrzał na kotka, o którym była mowa. Chwilę patrzył na niego jak na przesłuchaniu, jakby ta mała puchata kulka miała mu się do czegoś przyznać. W końcu wzruszył ramionami.
        - Nie ma problemu – oświadczył. – Nie przeszkadzają mi zwierzęta w domu… Sam żadnego nie mam, to fakt, nigdy nie miałem… Sokołów nie liczę, bo należały do rodziny. W każdym razie możesz go wziąć ze sobą – podsumował, by nie zagłębiać się za bardzo w prywatne tematy. Co ją obchodziło czy miał jakiś pupili, tu czy w stolicy? Zdawał sobie sprawę z tego, że to mogłoby trochę ocieplić jego wizerunek… Ale po co. Zresztą co by zyskał tym, że ma neutralny stosunek do zwierząt.
        Sadik skończył jeść już jakiś czas temu. Wstał od stołu i zaczął zbierać puste naczynia.
        - Twoje też zabrać? – upewnił się, bo może Sara chciałaby jeszcze zjeść te kilka ostatnich kęsów, które jej zostały, a których już dobrą chwilę nie ruszała. Jeśli jednak skończył, pułkownik szybko pozbierał brudne naczynia i zaniósł je do kuchni. Wrócił ze ścierką, którą przetarł stół, ale nie odniósł jej później z powrotem tylko niedbale rzucił na ławkę.
        - Chcesz tu jeszcze posiedzieć czy zanieść cię do środka? – zapytał. – Czy… Chcesz spróbować sama iść? – dodał po chwili. Oczywiście, że nie zostawi jej przy tym samopas, zamierzał ją prowadzić.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Gdy Sadik krzątał się sprzątając, Sara gładziła śpiącego kotka po sierści i spoglądała gdzieś w dal. Jej relacja z pułkownikiem była trudna. Ona starała się otworzyć i go nie okłamywać, on nadal był zupełnie obojętny. Prawda była taka, że nie mieli zbyt wiele czasu na poznanie się. Zamiast jednak przechodzić nad tym do porządku dziennego i po raz kolejny wmawiać sobie, że nie powinna narzekać, bo przecież opiekuję się nią z całych sił, zaczęła rozmyślać nad tym co mogłaby zrobić by mu się odwdzięczyć i poprawić nieco tę wiecznie poważną minę. W czasie kolacji dowiedziała się jednej ciekawej rzeczy na temat mężczyzny i postanowiła ją wykorzystać. Nie przeciwko niemu, ale dla niego. Wiedziała jednak, że będzie potrzebować pomocy i narzędzi. O pomoc mogła prosić jego, Amię, nawet Kalima, pytanie brzmiało, czy w tak małej oazie uda jej się zdobyć odpowiednie narzędzia. Tego musiała się dowiedzieć. Póki co uznała, że najlepiej będzie jeśli jej pierwszy wybór padnie na Amie. Umiała być dyskretna i była zorientowana w oazie równie mocno co Sadik. Ale to rano. Teraz był już czas na spoczynek. Zresztą czuła się zmęczona.

Pytanie mężczyzny wyrwało ją z rozmyślań. Potrzebowała sekundy by dotarły do niej jego słowa.
- Nie, chciałabym już pójść spać. To znaczy... Potrzebowałabym opatrunków i wody, ale poradzę sobie.
Należało jeszcze odpowiedzieć na pytanie o transport do pokoju. Mówienie "zanieś mnie", brzmiało jakby była dziewczynką, a głębokie tłumaczenia dlaczego, też zdawały jej się infantylne.
- Wolałabym nie forsować jeszcze tej nogi - powiedziała krótko i chyba najlepiej ujęła to co chciała mu przekazać.
- Trzeba jeszcze odprowadzić Nefa - zauważyła. Nie to, że była czepialska, raczej lekko nadopiekuńcza wobec swojego wielbłąda. Bała się, że coś mogłoby go wystraszyć i uciekłby albo rozniósł taras w drobny mak.
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        - Da się zrobić - zapewnił tak po prostu Sadik. Akurat opatrunków w jego domu nie brakowało, też bieżącej wody. Pomoże jej jakoś się ogarnąć, na tyle na ile mógł jako obcy mężczyzna. Ależ dziewczyna miała pecha, że musiała trafić pod jego dach, że też wtedy tak pod wpływem impulsu zabrał ją do siebie zamiast zostawić u tamtych ludzi, gdzie mieszkała. Że na stryszku? Może dałoby się coś wykombinować. Albo znaleźć jej po prostu inne, lepsze miejsce. Teraz jednak nie mógł tego zmienić - nie podrzuci jej przecież nikomu, nie gdy była w takim stanie. Po co szerzyć więcej plotek niż już i tak pewnie krąży…
        - Słuszny wybór - zgodził się Sadik na wieść, że Sara nie chce forsować nogi. Zaraz podszedł, by wziąć ją na ręce. Przychodziło mu to już z coraz większą łatwością, nabierał wprawy.
        - Najpierw zajmę się tobą, a później nim, spokojnie - zwrócił się do dziewczyny, gdy zwróciła mu uwagę na wielbłąda. Do tej pory jakoś go ogarniał więc nadal nie powinno być problemu, prawda? Choć faktycznie, przez moment istniało ryzyko, że zwierzak zechce wleźć do domu, by podążać za swoją panią. Niedoczekanie. Sadik wstrzymał go na dworze i stopą zatrzasnął drzwi przed nosem zwierzaka. Trudno, jakoś musi przeżyć.
        Zgodnie z zapowiedzią, pułkownik zabrał Sarę do niewielkiej łazienki, którą miał na parterze, i tam zostawił ją razem z przyborami, których by potrzebowała. Upewnił się czy nie przynieść jej czegoś na przebranie i czy sobie poradzi, po czym poszedł na dwór, do Nefa. Wielbłąd nadal siedział na progu.
        - Nie zjem ci jej, spokojnie - sarknął pułkownik, łapiąc za ogłowie garbusa. Pociągnął go w stronę stajni, machinalnie klikając przy tym językiem na zachętę. Na jego konie działało, a czy na wielbłąda podziała nie wiedział, nie myślał nawet o tym. Nef całe szczęście współpracował, dał się zaprowadzić do stajni, nakarmić i zostawić na noc. Pułkownik mógł wrócić do domu.
        - Jak ci idzie? - zawołał przez drzwi, by jakby co jeszcze coś dostarczyć Sarze albo zanieść ją do łóżka i położyć spać. Sam miał ochotę… Może nie iść spać, bo senny nie był, ale w końcu odpuścić sobie trzymanie fasonu. Naszła go trudna do wyjaśnienia chęć, by pójść spać na tarasie, nago. Czasami zdarzało mu się coś takiego robić, bo przecież noce choć chłodne, nadal nie były jakieś dramatycznie zimne w miastach, a tam na górze nikogo nie zgorszy. Ale… Gdy w domu była Sara, wolał zostać na parterze - na dachu mógłby nie usłyszeć wołania. Uznał, że po prostu napije się jeszcze jak tylko położy ją spać i sam również chyba od razu pójdzie do łóżka - po tym dniu będzie spał jak zabity.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Zabawne było to, że choć była księżniczką i żyła na królewskim dworze, to nikt, nigdy nie nosił jej tyle na rękach. Sytuacja była co prawda wymuszona jej stanem zdrowia, ale myśl, że choć Sadik nie wie kim jest, a nosi ją nieustannie, niczym królową, była niespotykanie ciepła. Choć może był to tylko efekt zmęczenia...

Będąc w domu "ogarnęła" się z trudnością, ale dała radę. Siły fizyczne nadal miała ogromnie nadszarpnięte, ale towarzystwo Nefa, sympatyczna kolacja i bądź co bądź, nie najgorsza rozmowa z Sadikiem, a do tego mały kotek, to wszystko sprawiło, że psychicznie nabrała sił do walki. Rano pragnęła tylko zamknąć oczy i umrzeć. Teraz dotarło do niej, że życie jednak może pójść do przodu i to w stronę jakiej pragnęła.
- Jest w porządku! - odpowiedziała pułkownikowi, informując, że nie potrzebuje pomocy. Zrobiła wszystko na tyle na ile była w stanie, a Sadik, no cóż, nie byłby jej w tej chwili bardziej pomocny.

Koniec końców oboje poszli spać. Właściwie troje, bo Sarabi miała przy sobie biszkoptowego kota. Maluch musiał być wykończony, bo przespał całą noc w ramionach księżniczki. Malutka, żywa kulka futra dawała dziewczynie poczucie bezpieczeństwa.

O poranku widziała się z Sadikiem przelotnie - gdy tylko przyszła Amia, ten zniknął idąc do pracy. Zresztą, choć Sara nadal była bardzo wyczerpana, to tego dnia wyjście mężczyzny było jej na rękę. Znachorka pomogła się jej umyć, opatrzyć, przebrać. Ale Sara miała do niej tego dnia niespotykaną prośbę. Potrzebowała przyborów do malowania, czegoś co mogłoby służyć za farbę i "płótna". Oczywiście zdawała sobie sprawę, że w tak małej oazie nie znajdzie niczego profesjonalnego, ale miała nadzieję, że Amia "wyczaruje" dla niej chociaż niewielkie substytuty. Niedługo później znachorka przyniosła Sarze to co udało jej się zdobyć. Kawałek płaskiej, w miarę gładkiej deski, resztki farb do malowania mebli, ozdób, gęste barwniki i rozcieńczone farby do malowania domów. Pędzle też nie były szczególne, ale to musiało jej wystarczyć.

Nie była malarką, miała pewien talent artystyczny, dawno temu uczyła się rysować, musiała więc stanąć na wyżynach, by namalować to co chciała. Póki co, nie wymyśliła innego sposobu, by odwdzięczyć się Sadikowi. A chciała namalować dla niego ocean. Taki, jaki pamiętała, ale wcale nie ten przerażający i mroczny. Poświęciła na to cały dzień. O dziwo, kociak, którego zabrała wczorajszego wieczoru, w ogóle nie wykazywał chęci powrotu na zewnątrz. Dzięki Amii był nakarmiony, a dzięki Sarze czuł się bezpiecznie. Poza tym jej włosy były dla niego idealną zabawką.

Gdy skończyła malować, udało jej się oprzeć obraz o stolik. Była tak wykończona, że zasnęła na kanapie, na której z resztą siedziała przez cały dzień. Była jednak zadowolona z efektu swojej pracy. Nie, nadal nie była malarką i nie namalowała wielu szczegółów, ale biorąc pod uwagę zasoby jakimi dysponowała, siły, pamięć i umiejętności, wyszło całkiem nieźle.
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Mimo iż Sadik zrezygnował ze spania na tarasie i tak poszedł tam, gdy położył Sarę i jej kotka do łóżka. Zabrał ze sobą butelkę mocnego daktylowego wina i tak po prostu z nią leżał na górze, aż słońce nie zaszło i nie zrobiło się już chłodno. Trochę myślał… Przez większość czasu jednak po prostu leżał. Przez chwilę próbował ustalić sam ze sobą czy ta sytuacja mu odpowiada. Od kiedy pojawiła się Sara, wszystko stanęło na głowie. Po raz pierwszy od miesięcy otwierał gębę po coś więcej niż żeby wydawać rozkazy. Nie podobało mu się to… Nie, oszukiwał się. Przecież zawsze lubił towarzystwo, w pałacu miał tylu znajomych. ”Tylko teraz wszyscy nie żyją”, przypomniał sam sobie gorzko. Nie, tak jak było do tej pory było dobrze. Jak nikogo przy nim nie było, nie musiał nikogo udawać. Nie musiał spełniać niczyich oczekiwań. Nikogo nie mógł zawieść i nikt już nie powie mu, że jest beznadziejny. Wykonywał swoje obowiązki i nikt się go nie czepiał – wszystkie raporty zyskiwały aprobatę. To mu wystarczyło. Nie potrzebował z nikim się zaprzyjaźniać – nie miał ochoty widzieć w czyichkolwiek oczach ponownie, że jest żałosny. Trudno było mu jednak żyć obok Sary, by się do niej nie zbliżyć…
        Całe szczęście alkohol zagłuszył wszystkie troski. Przez kilka godzin Sadik leżał i po prostu gapił się w rozgwieżdżone niebo, po czym z westchnieniem wstał i zwlekł się na dół, zostawiają do połowy opróżnioną butelkę wina na tarasie.

        Rano powtórzył się znany mu rytuał – zimna kąpiel, eliksir na wzmocnienie, doprowadzenie się jakoś do porządku. Masa mięty po to, by nie było czuć od niego przetrawionego alkoholu. Był pewny, że nie poczuła go nawet Sara, gdy podnosił ją z łóżka i przenosił do salonu. Spodziewał się, że również Amia niczego nie poczuła. Zebrał więc wszystkie papiery, które poprzedniego dnia zabrał do domu, po czym poszedł do garnizonu. Na wyjściu usłyszał, że nie musi się spieszyć i tego dnia znachorka ma więcej czasu, by czuwać przy rannej. To było mu na rękę i nawet nie zamierzał kurtuazyjnie pytać „czy na pewno” – po prostu podziękował i poszedł.

        Dzień minął jak każdy inny. To był jeden z tych dni, gdy Sadik brał udział razem ze wszystkimi w treningu. Wiedział, że jego ludzie tego nie lubili, ale to służyło wszystkim – on nie tracił wprawy, a oni byli pilnowani by się nie obijać. Rygor być może im nie odpowiadał, ale dzięki temu byli skuteczni, nie było co do tego żadnych wątpliwości.
        A to, że można było spuścić przy tym trochę pary… Na to nie tylko pułkownik, ale też niektórzy jego podkomendni czekali. Wiedział, że kilku z nich chętnie by mu przyłożyło i te treningowe potyczki były dla nich dobrą okazją. Musiał być czujny, bo wiedział, że oni w tych momentach walczą na serio – chcą przebić się przez jego obronę i go dopaść. Raz się to zdarzyło – Sadik dał się zaskoczyć i nim przerwano walkę, dostał o trzy ciosy za dużo. Długo chodził z obitym grzbietem, a siniaki schodziły z niego tygodniami… Nie ukarał tamtego żołnierza – dałby mu satysfakcję głośnego narzekania, że cierpi za niewinność. Zamiast tego drażnił go pokazując, że te ciosy nie zrobiły mu żadnej krzywdy. Chodził wyprostowany i dumny jak zawsze, choć w duchu wył z bólu. Wmawiał sobie, że w ten sposób daje dobry przykład jak być wojownikiem. Nie wiedział, że to tylko bardziej wkurzało obsadę garnizonu – uważali, że zadziera nosa.
        Tego dnia jednak nie oberwał. Późnym popołudniem wracał do domu znowu z pojemnikami z kolacją, trochę niepewny co zastanie po powrocie. Gdy wychodził, Sara była w dobrej kondycji i niezłym humorze. W jakim zastanie ją teraz? Na dwoje babka wróżyła.
        - Sara? – odezwał się od progu niepewnie. W domu było cicho i unosił się w nim dziwny zapach. Szybko zorientował się, że Amia poszła już do domu, a ranna dziewczyna spała na kanapie – od razu ją dostrzegł, leżała tam nakryta kocem jak ciemny worek. Na jej głowie spał kot – to trochę rozbawiło pułkownika, choć i tak bardziej skupił się na innych kwestiach. Co tu się podziało pod jego nieobecność? Ogarnęła go lekka irytacja – co to za bajzel? Z początku nie potrafił połączyć kropek, ale po chwili wszystko zaskoczyło – pędzle, farby. Sara po prostu malowała dla rozrywki. No dobrze, w sumie nie mógł się na nią o to gniewać, bo na pewno się nudziła tak siedząc wiecznie w domu. Sam mógł pomyśleć, by jej coś zapewnić.
        Nie budził jej. Starając się nie robić przy tym hałasu, zaczął sprzątać po jej twórczym popołudniu. Wtedy dostrzegł stojący przy stoliku obraz. Lekko przechylił głowę, by mu się lepiej przyjrzeć. Uśmiechnął się. Ocean… piękny widok. Pułkownik aż przykucnął, by popatrzeć, a później odstawił wszystko co miał w rękach, usiadł na ziemi obok kanapy, na której spała Sara i tak siedział, gapiąc się w namalowany przez nią obraz.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Obraz był prosty. Fale namalowała lekkimi pociągnięciami pędzlem mieszając niebieską farbę z białą. Ocean unosił się i opadał delikatnie, jakby tylko leciutki zefir pochylał się nad nim by jedynie musnąć go swoim oddechem. Mniej więcej na środku znalazła się linia horyzontu. Nie zlewała się z wodą. Niebo było żółtawo-kremowe. Słońce zaś stanowiło jedynie niewielki, blady okrąg. Trudno było ocenić czy namalowano wschód, czy zachód słońca. Jasne kolory wskazywały raczej na jutrznię, ale należało pamiętać, że Sara dysponowała niewielką ilością barw. Niebo nad słońcem miało kolory zbliżone do tych na wodzie, ale nie było wątpliwości gdzie znajduje się ocean, a gdzie błękit nieba. Naprawdę było widać, że kobieta bardzo starała się odwzorować to co zapamiętała.

Kotek śpiący na głowie Sarabi przeciągnął się i ziewnął głośno. Wyciągając łapki, delikatnie "drapnął" Sarę w głowę. Ta powoli otwarła oczy. Zamrugała kilka razy. Czuła ból w nodze, ale była to raczej kwestia tego, że ścierpła. Dopiero po chwili zauważyła Sadika siedzącego przy kanapie, wpatrującego się w namalowany przez nią obraz. Przez długi czas milczała, a w jej sercu tliła się nadzieja, że mu się podoba.
- To dla ciebie - odezwała się w końcu.
- Ocean.
Awatar użytkownika
Sadik
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Strażnik , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Sadik »

        Sadik siedział, bezmyślnie gapiąc się w obraz Sary i zastanawiając się jak by to było znaleźć się w takim miejscu. Próbował wyobrazić sobie szum fal, dotyk wiatru na skórze, zapach morskiej bryzy. Przyjemne myśli, takie… po prostu relaksujące. Przez moment nie myślał o garnizonie, o oazie, o swoim żałosnym losie tylko o tym, jak to by było przyjemnie tak po prostu znaleźć się gdzie indziej.
        Dopiero ruch za plecami wyrwał pułkownika z jego przemyśleć. Zerknął kątem oka w kierunku Sary i kotka. Gdy dojrzał, że zwierzak zaczął się przeciągać i delikatnie podrapał dziewczynę, sięgnął ku niemu i wsuwając jedną dłoń pod jego brzuch, zabrał go i posadził na swoich skrzyżowanych nogach. Nie gapił się na Sarę - chyba liczył, że kupił jej w ten sposób jeszcze chwilę snu, ale niestety, nie udało się. Nie to by sam narzekał, ale był przekonany, że dłuższy odpoczynek by jej posłużył. Milczał aż to ona się nie odezwała, a i wtedy zdawało się przez moment, że nie słyszy co do niego mówiła.
        - Dla mnie? - zapytał po chwili zaskoczony, zerkając na nią przez ramię. Później znowu intensywnie zapatrzył się w obraz.
        - Dziękuję - mruknął. - To… miłe. Nie spodziewałem się - przyznał szczerze. Nie uśmiechnął się, ale wyraz jego oczu się zmienił, lekko zamglił i rozmazał, jakby Sadik był wzruszony. Dawno nie dostał od nikogo żadnego podarku, dawno nikt nic dla niego nie zrobił.
        - Czym sobie zasłużyłem? - zapytał, starając się nadać swoim słowom lekki ton, ale niezbyt mu to wyszło. Słychać było jednak, że ten pozujący na nieczułego brutala wojskowy był poruszony.
        - Takim go zapamiętałaś? - dopytał po chwili, nadal wpatrzony w obraz. Podkulił nogi, z których dawno już uciekł kotek Sary, objął je ramionami, a brodę oparł na kolanach.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Sara uznała, że nareszcie udało jej się coś zdziałać. Malując nie była pewna, czy Sadikowi w ogóle się spodoba. Miała też pewne obawy odnośnie bałaganu jaki zrobiła. Ale przecież dała z siebie wszystko, naprawdę się starała. Chciała mu zrobić przyjemność. I dać coś co miałoby jakąś wartość. Malowała całym sercem i duszą. Wyszło czy nie wyszło, to już musiał ocenić sam pułkownik. Jej wydawało się, że malowidło jest całkiem udane. Odpowiedź na jego pytanie była dla niej oczywista.
- Tym, że jesteś - powiedziała czule i uśmiechnęła się pod nosem.
- Tak, takim go pamiętam, bo widzisz, ocean wcale nie jest taki straszny jak mówiłam. Kiedy wstaje nowy dzień, słońce jest jeszcze blade, jakby zaspane. Szum fal odbija się od brzegów. Nie słychać jeszcze hałasu miasta. Tylko wiatr, przepleciony krzykiem mew. Fale niosą białą pianę, leniwie kładąc się na plaży. Niebo jest błękitne, a wiatr przegania po niebie puszyste obłoki. Promienie porannego słońca odbijają się w wodzie i dają wrażenie, że tuż pod taflą migoczą miliardy drobnych kryształów. Wszyscy jeszcze śpią, ale nie trzeba bać się ciszy, ocean nadrabia za wszystkie dźwięki. Odpręża swoją jednostajną, powolną muzyką. Wyrzuca na brzeg kolorowe muszle, by część z nich zgarnąć znów do siebie. Woda opływa je i obejmuje, jakby za wszelką cenę chciała mieć je znów z powrotem. Jakby tęskniła. Nie porywa ich, tylko wtula w siebie, jak matka, która nie chce utracić swoich dzieci. Jest harmonijny, w tej odsłonie nie przeraża. Uspokaja wszystkie zmysły. O poranku czuć wyraźnie chłód jaki ze sobą niesie. Rytm fal wydaje się jednostajny, ale nie nudny, migoczące iskierki przeskakują z jednego grzbietu na drugi i połyskują w każdym załamaniu. Można przyglądać się tym wszystkim tańczącym błyskom i barwom nie myśląc o niczym, po prostu patrząc. Ten widok uspokaja oddech, wycisza kołaczące serce i koi duszę. Jest wart tych wszystkich obrazów, ściennych mozaik, fresków, wierszy i poematów. Żałuję, że tylko tak mogę ci go pokazać.

Słowa płynęły z ust Sarabi bez trudu, spokojnie i powoli, dając Sadikowi czas na wyobrażenie sobie tego wszystkiego o czym mówiła. Biorąc pod uwagę z jaką łatwością jej to przychodziło nie trudno było uwierzyć, że spędziła na wybrzeżu jakiś czas. Być może też dlatego ocean wydawał jej się również przerażający. Zapewne widziała go także w innej, tej gorszej odsłonie. Jednocześnie z wielką gracją umiała mówić o jego bajecznej i wręcz hipnotyzującej swoim pięknem, wersji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oaza Mia-Alkhama”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości