Dalekie Krainy[Nienazwana wyspa] Nawet bohater potrzebuje odpoczynku

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Awatar użytkownika
Sargeras
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Inna , Najemnik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Sargeras »

        Eclipsa zgodziła się z Sakurą delikatnym skinieniem głowy, o ile bowiem cienia na plaży nie brakowało, o tyle spokoju to tutaj się nie znajdzie tak długo, jak długo smocza rodzina będzie przebywać na tej wyspie, więc powrót do chaty i omówienie szczegółów dopiero tam brzmiało jak rozsądna decyzja. Nim jednak do tego doszło, zjawiła się obca osoba. Eclipsa by pomyślała, że to ktoś ze statku, kto nie zdążył wraz z resztą wrócić na pokład, lecz reakcja Sakury była jednoznaczna - osoba ta stanowiła zagrożenie… choć pozostawało pytanie, czy skala tego zagrożenia była na tyle duża, by nawet smokom jakiekolwiek zagrożenie groziło. Ton głosu upadłej poza tym zdawał się niezwykle emocjonalny, więc nie było jasne, czy zagrożenie to było natury fizycznej, czy też wiązało się z relacją między pomagierem Sargerasa a nieznajomym.A skoro o Sargerasie mowa, to ten z uśmiechem przywitał nieznajomego, nawet jeśli jedna z jego rąk została ustawiona tak, by zasłonić znaczną część sylwetki Kalli.

- Oto kolejny fan przybył, wiedząc o mojej potędze i chwale! Witaj, kimkolwiek jesteś. Nazywam się Sargeras, jak zapewne doskonale wiesz, i…

        W tym momencie, nim cokolwiek jeszcze powiedział, w mężczyznę niczym głaz z trebusza wbił się Czarny Rycerz. Obcy był na ziemi, a Sakura w swojej zbroi zapewniła mu należyty szacunek, o ile należytym szacunkiem jest gotowość do poderżnięcia cudzego gardła. Nastąpiła krótka wymiana zdań i nawet ktoś o tak zakutym łbie, jak Sargeras, zrozumiał, że o ile upadły szukał Sakury, to ona - przynajmniej na chwilę obecną - wolała być nieodnaleziona.

“Co robić, co robić…”

        W czasie gdy najpotężniejszy z tutejszych smoków zastanawiał się co zrobić dalej, Eclipsa powolnym krokiem zaczęła zgarniać wszystkie siostry razem. Dalej nie sądziła, aby to było konieczne, była bowiem pewna, że nawet Kalii, przy odpowiednim wyjaśnieniu, zdołałaby przerobić jegomościa na deser, a później to także na nawóz najwyższej klasy, ale nie zamierzała sprzeczać się z upadłą, gdy ta ewidentnie nie panowała nad swoimi emocjami. Kilka chwil później potomstwo Sargerasa w pełnym składzie stało za ojczulkiem, który w międzyczasie wstał na własne nogi i otrzepał piasek z kolan.

“Skoro Sakura definitywnie nie chce być rozpoznana to… o, mam!”

- Wiem, gdzie jest kobieta, o którą pytasz. - Ledwie głos Sargerasa rozległ się, a Eclipsa już wyglądała, jakby była gotowa oddać się w objęcia śmierci z zażenowania. Było tak, ponieważ najstarsza córka rozpoznała ton głosu ojczulka oznaczający bardzo, ale to bardzo kiepski pomysł. - Otóż zjadłem ją dosyć niedawno, więc jest w moim żołądku.

Cisza, jaka nastała po tych słowach była tak głęboka, że słychać było drżącą powiekę Eclipsy, a także chichoczące od absurdu tej sytuacji pozostałe córki Sargerasa.

- Więc ten… przykro mi, ale nie znajdziesz jej już i muszę cię prosić o opuszczenie tej wyspy. Jeśli nie to cóż… Wyglądasz mi na smakowity deser.

Plaśnięcie dłoni najstarszej smoczycy o jej twarz niemal zdołało odwrócić uwagę obecnych od tego, że Sargeras pokazowo oblizał się tak, jakby patrzył na dorodny kawałek sera, a nie upadłego, którego zasypał istną górą fałszywych informacji.
Awatar użytkownika
Sakura
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sakura »

Gdy Sargeras stwierdził, że wie, gdzie można znaleźć Sakure, powietrze wokół stało się jakieś takie cieplejsze. Nagrzany już słońcem piasek w tym momencie był wręcz gorący, jeśli ktoś ośmieliłby się stanąć na nim bosą stopą.

- Czy ten baran… czy on serio…? – myślała piekielna, zerkając na smoka przez otwory na oczy w swym hełmie. Błagała wręcz, aby ten smok miał jednak nieco więcej niż tylko dwie zakochane w sobie, szare komórki.

Po chwili jednak ten powiew ciepła momentalnie zmalał. Saki westchnęła wewnętrznie, słysząc pradawnego. W tej chwili naprawdę zaczęła rozważać, czy jego zdrada nie byłaby lepszym wyjściem niż coś tak żenującego. Zabrakło jej słów i prawie ręce upadły, ale nie mogła nic dać po sobie poznać, nie przed Asmodeuszem. Nadal trzymała broń w gotowości.
Tymczasem mężczyzna spojrzał na spiczastouchego, marszcząc brwi. Znał swoją dawną miłość i nie chciało mu się wierzyć, że mogłaby skończyć w paszczy jakiegoś smoka. Poza tym ten tutaj nie wyglądał na szczególnie morderczego, bardziej mu zależało na tym, aby wszyscy go podziwiali i wychwalali pod niebiosa.

- Oh, cóż za przykry wypadek… Ale chyba ktoś tu nie jest do końca szczery — piekielny odsunął się od ostrza Czarnego Rycerza i korzystając z chwili nieuwagi, wstał, po czym podszedł do fioletowoskórego. Oparł dłoń na jego ramieniu niczym stary przyjaciel i wskazał dłonią całą rozpościerającą się przed nimi wyspę – Otóż drogi bohaterze. Jest to całkiem spory kawałek lądu, czyż nie? I gdy moja droga Sakuriela opuściła świat żywych, to ten medalion nie wskazywałby mi, że jest gdzieś tutaj i to całkiem blisko – wyciągnął zza koszuli zamykany wisiorek, który emitował wyrazisty, szkarłatny blask, a za szkłem widać było, iż w środku znajduje się pukiel czerwonych włosów, zapewne należących do Saki.

Upadła, choć pozostawała w pewnej odległości, doskonale słyszała słowa swej dawnej miłości, a gdy zobaczyła medalion, poczuła zimny dreszcz na plecach. Dlaczego Asmodeusz był aż tak zdesperowany, aby ją znaleźć? Czego chciał, nie wystarczyło mu, że dla niego porzuciła dosłownie wszystko, co miała? A teraz gdy znalazła sobie nową rodzinę i miejsce na tym świecie, znów musiał się pojawić, znów wszystko zepsuje.
Piekielna nie mogła wytrzymać tego napięcia. Sargeras i Asmodeusz byli zajęci rozmową między sobą, więc Saki sama pobiegła w głąb dziczy, mijając zaniepokojoną Eclipse i resztę smoczyc. Im dalej biegła tym emocje były większe, co skutkowało samozapłonem losowych roślin, który powoli zaczął przeradzać się w mały pożar, wciąż jednak niewidoczny dla tych, którzy pozostali na plaży.
Dopiero po dłuższej chwili zdołała się uspokoić. Postanowiła spakować szybko wszystkie ważne rzeczy i czym prędzej stąd wyruszyć. To było idealne rozwiązanie problemu. Przestała podpalać rośliny wokół więc gdy tylko dotarła do domu, było względnie bezpiecznie. Weszła do środka i zaczęła wdrażać swój plan w życie. Pierwsze poszły ubrania, pieniądze i trochę skarbów, aby mieć na start w nowym mieście, następnie prowiant i rzeczy ważne pod względem sentymentalnym. Gdy Saki skończyła, spojrzała raz jeszcze na każdy pokój z osobna i westchnęła ciężko na myśl, że będzie musiała opuścić swój mały raj na ziemi.

Wtem przyszła Eclipsa.

- O, jak dobrze, że jesteś. Pomożesz mi z bagażami, nie jest ich aż tak dużo, ale dodatkowa para rak zawsze się przyda – stwierdziła pierwsza, nie pozwalając pradawnej dojść do słowa – Ruszamy do Rubidii, nie ma na co czekać – zarządziła. Głos wydawał się wesoły, ale fakt, że lico ciągle miała skryte pod hełmem, nie dodawał mu wiarygodności.
Awatar użytkownika
Sargeras
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Inna , Najemnik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Sargeras »

Sargeras nawet nie zareagował gdy praktycznie nieznany mu jegomość postanowił oprzeć się dłonią o ramie smoka, jakby byli oni dobrymi znajomymi. Jako bohater swej sławy pradawny on przyzwyczajony do losowych ludzi zapominających o tym co to jest przestrzeń osobista, choć zdecydowanie preferował gdy to płeć piękna korzystała z tego przyzwyczajenia. Nim jednak zepsuł sobie dobry humor, nieznajomy pokazał mu piękny wisiorek. Emanował magią i jeśli wierzyć słowom mężczyzny, to był zdolny namierzyć Sakurę. A do tego nie mógł pozwolić. Był skupiony na tym jak przejąć wisiorek, że zie zarejestrował, nawet gdy Sakura zniknęła, a córki także zwiększyły dystans, obserwując swojego ojca i jego poczynania z dalszej odległości - coś co zrobiłyby móc bez przeszkadzania ojcu obstawiać na to, czy dojdzie do bójki i czy ojciec postanowi nieznajomego zjeść żywcem, czy dopiero po tym gdy pokona go w jakiś sposób.

To, czego nikt się nie spodziewał, to, że gdy trybiki w głowie smoka zatrybiły, to przybliżył się do wisiorka, pochylając głowę tak, jakby chciał mu się przyjrzeć z bliska. Lecz zamiast tego, postanowił on znienacka i bez żadnego ostrzeżenia otworzyć szeroko usta i zamknąć je dookoła wisiorka, czemu towarzyszył metaliczny dźwięk przegryzanego łańcuszka, na którym on się utrzymywał. Po tym, jakby nigdy nic, Sargeras wyprostował się i dosyć dramatycznie zaczął przeżuwać, choć minę miał nietęgą, bo magia zawsze dawała metalom nietypowy posmak, a brak klejnotów szlachetnych tylko pogorszył jego opinie o tej nieplanowanej przekąsce. W kilka chwil przeżuł tyle ile mógł, aż w końcu połknął wszystko naraz, po czym spojrzał na osobę, którą to przed chwilą praktycznie okradł i odezwał się, jego mina i ton jakby właśnie komentował dzieło kucharza, a nie cudzą własność.

- Bardzo kiepski metal, szkło też amatorka. Ciutka rubinów polepszyłaby smak. - Po tych jakże bezcennych słowach, wydał on z siebie dwa odgłosy, jakby zbierało mu się na wymioty, po czym za trzecim razem wypluł on, wprost na twarz mężczyzny, którego wisiorek przed chwilą skonsumował, kłaczek z włosów Sakury, teraz pokrytych w smoczej ślinie i drobinach szkła i metalu. - Jak widzisz, nie przyjęło się ani trochę.

W tle tego wszystkiego, córki Sargerasa w różnych stopniach rozbawienia i zażenowania dyskutowały intensywnie ze sobą o tym co będzie dalej. Tyle że brakowało wśród nich Eclipsy, która znikła już jakiś czas temu w pogoni za Sakurą.

Najstarsza ze smoczyca stała w wejściu do pomieszczenia, gdzie obecnie krzątała się Sakura. Zamiast faktycznie pomóc z bagażami, uniosła jedynie jedną brew, niewzruszona niczym smoczyca, którą była, choć po jej twarzy widać było, iż była zmartwiona o upadłą.

- Nie powiem, że wiem, co czujesz, ale nie sądzisz, że odkąd pojawił się ten, bez wątpienia powiązany z tobą, jegomość to nie masz kontroli nad swoimi emocjami? - Wspomniała Eclipsa, jej ton praktycznie matczyny, to nie pierwszy raz bowiem kiedy musiała ukoić emocje młodszej od siebie istoty, choć zazwyczaj chodziło o jej siostry, nie o chyba-może-partnera ojczulka. - Jeśli go nie chcesz żywego, każ Sargerasowi go zjeść. Jeżeli nie chcesz go widzieć, to powiedz mu to wprost. Wybacz jeżeli zabrzmi to nie miło, ale mając wiele setek lat na kraku, wiem, że tego typu sytuacje są z reguły prostsze niż to, jak sami o nich myślimy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość