Różane ogrody[Różany Ogród w Nowej Aerii] Prawie jak w domu

W środku miasta, w Nowe Aerii, zamiast tradycyjnego placu znajdują się kolorowe ogrody wypełnione różami we wszystkich kolorach. Mimo trudnych warunków, władzą udało się sprowadzić i posadzić tutaj niezliczona ilość różanych krzaków. W samym centrum ogrodu możemy zobaczyć wielką fontannę, wokół której najczęściej zbierają się i bawią dzieci. Jest to enklawa zieleni w środku tego stosunkowo młodego i handlowego miasta.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

[Różany Ogród w Nowej Aerii] Prawie jak w domu

Post autor: Drim »

        Słońce panowało niebem, zawieszone wysoko nad ludzkimi głowami oraz dachami budynków. Zupełnie jakby Oko Prasmoka chciało obserwować uważnie to, co działo, dzieje i będzie się dziać w każdym z zakamarków Nowej Aerii. Jakby nie patrzeć, nie było powodu, by nie podziwiać tej okolicy. Tutejsze targowisko nie tylko tętniło życiem, ale także kulturą, dzieloną wśród społeczeństwa przez szczere powitania oraz radosne pogawędki. Rodziny, czy to w domach, czy na ulicach miast, żyły i cieszył się środkiem dnia. Żyć nie umierać, czyż nie?

        Szczególnie radośnie ten czas spędzali ci, którzy zachwycali się Różanymi Ogrodami, miejscem tak pełnym natury, iż zza krzaków zdawała się zaglądać driada, pilnująca by szanowany był każdy, najmniejszy liść. To nad tym miejscem zbierało się najwięcej ptactwa, a nie groźne owady spędzały swoje stosunkowo krótkie żywoty, na brzęczeniu i zapylaniu kwiatów. A wśród tego wszystkiego dzieci, niektóre obserwowane pilnie przez znajdujących się niedaleko rodziców, inne, głównie te większe, samodzielnie bądź z przyjaciółmi ze swego pokolenia poznawało każdy zakamarek, by następnie chować się, gonić oraz bawić w każdy sposób, na jaki pozwalała ta cudowna oaza miejskiej pustyni.

        Ze względu na ogrzewające wszystko promienie słońca, większość dzieci była przy fontannie, pluskając swych towarzyszy zabaw, śmiejąc się radośnie. Dorosłych nie było akurat w zasięgu wzroku i słuchu, podobno spora część tutejszych mieszkańców akurat była przy tajemniczym magu, który próbował na targowisku udowodnić, iż odkrył sposób na trwałe i wysokiej jakości powiększenie dowolnej rzeczy z pomocą magicznego proszku w mniej niż tydzień.

        W każdym razie, z tego też powodu nikt poza młodocianymi nie był świadkiem tego, do czego prowadzi wchodzenie do portalu, którego tak naprawdę ani trochę się nie zna. W wodzie w fontannie pojawił się wpierw świetlisty punkt niczym ogień ze świeczki zanurzony w wodzie. Chwilę później punkt urósł w rozmiarach, a blask jego stał się mocniejszy. Dzieci zasłoniły oczy, a gdy czekały, aż blask minie, usłyszały plusk, jakby ktoś przewrócił się dowody. Następnie kolejny, o wiele cichszy, jakby ktoś upuścił filiżankę, a chwile później jeszcze cichszy, jakby filiżanka miała własną filiżankę, którą także upuściła. A na końcu samym dźwięk, jakby woda eksplodowała od czegoś potężnego wpadającego do owej cieczy.

        Drimilianos czuł, jak staje się on coraz cięższy pod wpływem mokniejącego futra. Woda w fontannie, w której to wylądował na swych zacnych pośladkach, sięgała mu do pasa, jednak na jego głowę spadał także strumień, który owa tutejsza ozdoba posyłała w górę w ozdobny sposób. Był oślepiony, bowiem jego własne futro z głowy, pod wpływem sił mokrych oklapły mu na twarz. Gdy tylko skorzystał ze swoich rąk, by odsłonić choćby ułamek świata, pierwsze co zobaczył i co usłyszał, to przerażone dzieci, oraz ich krzyk, który towarzyszył ich ucieczce z tego miejsca.

- Cóż. I to tyle, jeśli chodzi o niezwracanie na siebie uwagi. Oby tylko ktoś uznał, że mają wybujałą wyobraźnię. - Przewrócił oczami, gdyż było pięćdziesiąt procent szans na to, że spokojny pobyt w mieście zamieni się w zabawę w berka ze wściekłym tłumem. - Mari, Oko, Lillian? Wszyscy nieludzie obecni?

        Mari wylądowała jedno wyciągnięcie futrzanej ręki od niego, konkretnie po jego prawej. Położył swoją dłoń na jej ramieniu, uważając, by przypadkiem nie zrobić jej ozdób pod postacią zadrapań. W końcu miał tygrysie pazury, musiał uważać, na co i gdzie je pcha.

- Kot do ryby, kot do ryby, rybo odezwij się. - Potrząsnął nią, jakby chcąc się upewnić, czy żyje. - Mam na dzieje, że nic ci nie jest. Lubię jeść nieuszkodzone rrrybki. - Wyszczerzył ząbki drapieżnika, by podroczyć się z czasami-łuskowatą panną, która już od dłuższego czasu umila mu żywot.

        Oko tymczasem umierał. W przenośni, i dosłownie. Leżał na dnie fontanny, nie mogąc się ruszyć. Chociaż bardziej właściwe było zdanie, iż nie mógł pozwolić sobie na to, by choćby drgnąć. Wolał utonąć, z głową pod wodą, pomimo tego, iż wystarczył jeden mocniejszy ruch, by zaczerpnąć świeżego powietrza. A czemu tak było? Cóż, wystarczającą odpowiedzią będzie to, iż to na nim wylądowała wróżka, której zadek był niebezpiecznie blisko strefy o zaostrzonym poziomie prywatności. Ku jego nieszczęściu, ubrania nie były w jego stylu. To wszystko doprowadziło do tego, iż chochlik toczył bitwę na śmierć i życie z własnym ciałem i odruchami, które przedstawiciele płci męskiej mogliby nazwać bezwarunkowymi.

“A więc to tak zginę. Zginę, ale przynajmniej z honorem, niesplamiony, stojąc dumnie na tym, co uważam za słuszne!... Albo nie. Stać w mej obecnej sytuacji to złe słowo. Leżę dumnie, leżę i leżeć będę ja i członki moje!” - Przemówił cichutko w swoich myślach Oko, który jak dotąd wygrywał i nic nie wskazywałoby na to, iż miałby przegrać swój jakże komiczny pojedynek.
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Mari czuła się trochę niedobrze po tej całej teleportacji, przynajmniej wpadli do wody, co z tego, że z fontanny… Aczkolwiek nie każdemu się to podobało, syrenka wprost nie mogła się powstrzymać od wybuchu śmiechu widząc Drima przypominającego zmokłego kurczaka. Jej śmiech dość przerażająco wpasował się w przerażone krzyki dzieciaków.

- Spokojnie, jakoś sobie poradzimy. Ojejku, jestem taka ciekawa, jak to jest w takim dużym mieście! – wyskoczyła z fontanny i stanęła na zieloniutkiej trawie, to wspaniałe uczucie było powodem, dla którego nigdy nie przekonała się do butów – Ja jestem a Oko i Lilianna gdzieś mi tu mignęli – powiedziała wpatrzona w róże o tak wielu odcieniach.

Dziewczyna zrumieniła się lekko, gdy poczuła dłoń, czy raczej łapę, tygrysołaka na swym ramieniu. Przez to aż uciekła myślami gdzieś daleko w przyszłość przy okazji gapiąc się na Drima praktycznie bez mrugania. Drim jednak szybko ją wybudził z tego stanu.

- AAA! Nie, nie! W porządku... Ej chwileczkę, że co? – spojrzała na niego groźnie, aczkolwiek tak na niby bo czuła, że się z nią tylko droczy – Ty, ty, ty! – pogłaskała go za uszkiem.

Tymczasem para naturian o niewielkich rozmiarach w praktyce nadal nie zakopała topora wojennego, ale powoli miał on zacząć wchodzić na wyższy poziom.
Wróżka przez chwilę zastanawiała się czemu fioletowoskóry się po prostu nie ruszy i jej nie zrzuci. Szybko jednak się zorientowała i wymyśliła iście diabelski plan, mały szatan z tej wróżki! Usiadła na chochliku praktycznie na pewnym prywatnym miejscu, oczywiście bokiem, by jej sukienka chroniła, co trzeba, bo nie miała zamiaru, mieć potem bandy bachorów, o ile coś by z tego wyszło.
W każdym razie w dość erotyczny sposób zaczęła się ruszać i gnieździć na naturianinie, jednak wiedziała, że nie może tego robić zbyt długo, więc po chwili dała spokój przegranemu i z pomocą magii powietrza wywaliła go z fontanny prosto na trawę, sama zaś osuszyła skrzydła i wzniosła się w powietrze, śmiejąc się niczym najprawdziwsza diablica.
Tymczasem więksi osobnicy praktycznie nic nie zauważyli z tego, co się wydarzyło, byli zbyt zajęci sobą, ah miłość niejedno ma imię.

- Drim… wiesz, chciałabym coś spróbować za pomocą magii i tych moich płetw na plecach, tylko proszę byś był obok, w razie czego.

Gdy tygrysek wyszedł wreszcie z wody i stanął na trawie Marielka odsłoniła swoje „skrzydła” i zaczęła nimi machać, ale także użyła magii powietrza. Stało się coś niesamowitego, uniosła się, mogła latać!

- WHOAA!!! JA LATAM! – krzyczała, lecąc coraz wyżej, trochę gorzej było z lądowaniem, bo gdy już zbliżyła się ziemi i spojrzała na zmiennokształtnego, straciła kontrolę i spadła… mu prosto w ramiona – Chyba trzeba to poćwiczyć – jej policzki ponownie oblał rumieniec.
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

        Dobrze było wiedzieć, że syrena cieszy się, że trafili tu, a nie gdzie indziej. Niezbitym dowodem na to było zauszne głaskanko palczaste, niezwykle rzadki gatunek należący do rodziny zadowoleniowatych. W każdym razie, gdy Mari była już od dłuższej chwili na trawie, Drim stawiał dopiero pierwsze kroki na zewnątrz fontanny, jednocześnie wyciskając swoje odzienie, czyli stary, dobry płaszczyk, któremu na szczęście żadna ilość wody straszna nie była.

“Sytuacja jest raczej stabilna.” - Przemówiła ludzka myśl, a zaraz za nią wyskoczyła taka nieco bardziej dzika, która jednak także mądrze prawiła. - “Nie czuje, nie słyszę, ani też nie łaknę żadnego mięsa w okolicy. Roślinność nie jest na tyle gęsta, by w razie czego zamaskować ślady nadchodzącego zagrożenia. Ale za to dla mnie ujdzie to w razie czego za teren łowiecki”

        Syrena w tamtym momencie postanowiła, iż przemianuje to, kim jest. Z pomocą magii kobieta-ryba została kobietą-ptakiem-o-ciele-ryby, a biorąc pod uwagę grację oraz styl lądowania, to tak naprawdę była ona w tej chwili kobietą-ptakiem-o-ciele-ryby-i-gracji-głazu-wystrzelonego-z-trebuszu.

        Drim jednak uznał takową sytuację za kolejny dowód na to, iż tę łuskowatą damę coś ciągle ciągnie w jego ramiona. Co z tego, iż w teorii mogłaby być jego obiadem, bez romantycznego wpadnięcia w cudze ramiona nie mogło się skończyć, nie w tak pięknym miejscu.

- Czuje się jak główny bohaterrr powieści rrromantycznej, którrre czyta moja matka. Nie wiem aż, czy śmiać się, czy też raczej oddać się chwili. - Uśmiechnął się łagodnie do niej, a następnie trącił noskiem w jej własny nos, na znak tego, iż może nie zostanie zjedzona w akcie tygrysiej łaski. - Co ty na to, by przez jakiś czas rozkoszować się pięknem tego ogrodu? Miasto nie ucieknie, a i przy odrobinie cierpliwości uda nam się doczekać momentu, kiedy ruch na ulicach miasta jest najmniejszy, czyli kiedy będzie najbezpieczniej się poruszać po okolicy. Co o tym sądzisz, morska panno?

        Wpatrywał się w nią przez chwilę, ale po dłuższym momencie ciszy, który spędził na podziwianiu żywych rumieńców, przemówił ponownie.

- A co do twojej sztuczki. Ptakiem nie jestem, ale podziwiam, że ty chcesz zostać. Tylko uważaj, by nie przesadzić, jeszcze piórrrka ci wyrosną i będą mnie łaskotać w podniebienie, gdy będę cię chrrrupał.

        W tym samym czasie, na nie-tak-odległej trawie, leżała utracona godność i resztki męskiego honoru. A tuż obok dawny właściciel tychże, Oko. Był blisko kresu swych dni, przez chwilę zdawało mu się, iż widzi kostuchę. Wszystko to za sprawą tego, iż jego mózg był sekundy od śmierci na skutek niedoboru tlenu. W normalnych warunkach nie byłoby tak źle, mógłby kilka sekund dłużej wytrzymać pod wodą, jednak nie pomógł mu fakt, iż pokusa w wróżkowej postaci doprowadził go swymi nieczystymi mocami kusicielskimi do znacznego odpływu jakże cennej krwi w miejsce niepotrzebne w czasie gdy umiera się z braku świeżego powietrza. Tyle dobrego, iż została mu udzielona łaska, dzięki czemu trafił w miejsce, gdzie obecnie leżał, a gdzie powoli wracał do pełni przytomności, zarazem tracąc na, cóż, pobudzeniu.

“Ja żyję… Szkoda tylko, że żałuję, że żyję. Czemu to akurat mnie przytrafiają się takie sytuacje?” - Spytał sam siebie Oko, a jego telepatia poniosła jego słowa do głów obecnych w jego pobliżu, co jednak nie było jego zamiarem.

        Po chwili dotarło do niego, iż przez fakt leżenia na plecach, jego sztandar był na widoku. By oszczędzić sobie resztek upokorzenia, szybkim ruchem przeturlał się na brzuch, po czym zaczął trzepotać swoimi skrzydłami, przez co pozbywał się z nich wody, która się na tychże osadziła. W międzyczasie układał plan zemsty, krwawy niczym wampir zażywający kąpieli we wnętrzności swych wrogów.
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Marielka wciąż się rumieniła będąc w ramionach Drima, jego sierść delikatnie ją łaskotała po nieokrytym przez materiał ciele. W pewnym momencie nie wytrzymała i przytuliła się to tygrysołaka.

- Dziękuję, że mnie złapałeś – na połowicznie wymruczane słowa zmiennokształtnego naturianka zachichotała, ale jednocześnie jeszcze bardziej poczerwieniała na twarzy co przez bladą skórę było nieznośnie mocno widoczne – Może… oddać się chwili? – zaproponowała nieśmiało i uśmiechnęła się uroczo, gdy została trącona noskiem, było to dla niej zarówno zabawne, jak i urocze – Myślę, że masz rację, posiedzimy razem na trawie? Potem jednak będę chciała zobaczyć lądowe miasto, wprost nie mogę się doczekać!

Marielka stanęła już na własnych nogach. Przeciągnęła się i nadal nieco drżała z emocji głównie przez ten nagły i przerażający upadek, który zakończył się niesłychanie romantycznie. Po chwili została narażona na kolejny stres, jej bransoletka, Arcavir! Zniknął! Syrenka rozglądała się spanikowana po ziemi i na całe szczęście leżał tu cały i zdrowy. Podniosła błyskotkę i odetchnęła z ulgą.

- Uff… Bałam się, że go zgubiłam. Chrupać? Mnie? Nie radziłabym – zrobiła zawadiacką minę – Jeszcze się ością zadławisz.

Tymczasem wróżka i chochlik… cóż. Lili starała się jak najmocniej dokuczyć naturianinowi i tym razem udało jej się to nawet chyba za dobrze, mimo to nie miała wyrzutów sumienia, Oko sobie zasłużył, według niej, więc nie powinna czuć się winna. W końcu wraz z Marielką już od długiego czasu same wymierzały sprawiedliwość wszystkim mordercom. Skrzydlata uśmiechała się diabolicznie, widząc swój triumf nad fioletowym.

- Nie marudź chochole. Bo jeszcze się obrażę, a wtedy będziesz mieć już przechlapane – zaśmiała się niczym najprawdziwszy z najprawdziwszych złoczyńca.

Gdy tylko przewrócił się na brzuch Lilianna postanowiła sobie na nim usiąść, aczkolwiek właśnie wtedy białowłosa zobaczyła co też się tu wyczynia postanowiła ją powstrzymać. Chwyciła Lilkę za skrzydełka i uniosła do góry.

- EJ CO TY WYPRAWIASZ?! PUSZCZAJ! NIE ZNOSZĘ TEGO!!!
- Przestań męczyć już tego chochlika…

Wróżka słysząc to, nadymała policzki i poczerwieniała ze złości. Naprawdę się oburzyła, że zabroniono jej się dalej bawić, przecież w tym czasie chochlik mógł się zemścić, co już nie należało do tych najprzyjemniejszych wizji.
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

        Zarówno chochlik, jak i wróżka, rozkoszowali się swoją obecnością w jedyny znany dla nich sposób - poprzez dziecinadę w dorosłym wydaniu. Drimilianos był tym niemalże zauroczony, gdyż przypominało to sposób, w jaki jego dawni koledzy i koleżanki urozmaicali sobie wieczory, które zawczasu wzbogacane były trunkami wyskokowymi.

“Cóż, ta dwójka najwyraźniej jest tak blisko, że jakiekolwiek wspomagacze są im zbędne, kiedy trzeba się powygłupiać. Ciekawe, kiedy na ślubnym kobiercu staną?”

        Śmiał się z nich w myślach, ale nie odważył się tego powiedzieć na głos. Oko by się wkurzył i tylko tyle, ale Lilianna wyglądała na taką, co wie, gdzie uderzyć faceta, by bolało przez długie, długie lata. To, że była w porównaniu do niego niezwykle drobna nie zmieniło niczego, tak przynajmniej mówił podstawowy, męski instynkt zmiennokształtnego, który nakazywał nie wkurzać kobiety, jeśli ta nie jest w humorze.

        A że nie miała humoru, to było widać jak kolory na obrazie, w końcu kto by się cieszył z przerwanej zabawy? Palce syreny zaciśnięte na drobnych skrzydełkach bez problemu powstrzymały wróżkę przed ucieczką czy dalszym knowaniem. Chochlik, który odwrócił głowę, by być świadkiem tego zdarzenia, podziękował telepatycznie swej ogromnej - z jego punktu widzenia - wybawicielce.

“Dziękuje. Ucałowałbym cię w policzek w ramach nagrody, gdyby nie to, że pewna irytująca osóbka zniechęciła mnie do choćby patrzenia na płeć przeciwną. Mam nadzieje, że się to ci nie będzie przeszkadzać.” - Wymamrotał, a jego telepatyczne słowa były też słyszalne dla wróżki i tygrysołaka. Niech wiedzą, jak cierpi Oko, męczennik tego świata!

- Jęczysz jak baba na straganie. - Skomentował Drim, który był szczerze rozbawiony tokiem walki na linii chochlik - wróżka.

        Po krótkim namyśle zmiennokształtny przyjacielsko położył rękę na głowie Mari, której to postanowił swoimi pazurkami rozczesać włosy.

- To w nagrodę za twoje poświęcenie, dzięki któremu ten drobny konflikt nie przemienił się w krrrwawą rrrzeź. - rzekł w jej stronę, chcąc pochwalić jej zachowanie, jednak to, co powiedział pod koniec, wybudziło jego wewnętrznego mruczka. - Wybacz, wymskło mi się. W każdym razie… siadamy czy nie, kochaniutka?

        Sam miał dać jej przykład, jak usadawia się zadek na trawie, lecz nim tego dokonał, nadstawił uszu, albowiem usłyszał, jak szeleści trawa w sposób, jakiego żaden wiatr nie zdoła wywołać.

- Ktoś idzie w naszą strrronę!

        Wyszczerzył kły i chociaż nie przybrał żadnej pozy bojowej, to jednak jego mięśnie były w pełnej gotowości do nagłego skoku na wroga. Szybko jednak uspokoił się, bowiem to, co ujrzały jego oczy, to kobieta, matka prawdopodobnie, ciągnięta za sukienkę przez dziecko, które wcześniej uciekło stąd z krzykiem.

- Widzisz! Mówiłem ci, to on pojawił się znikąd i wystraszył wszystkich i teraz reszta boi się bawić tutaj! - Dzieciak z triumfem w głosie oraz z ratującą przed strachem sukienką swej matki, przemawiał, jakby był pewien, że jego rodzicielka zaraz spierze tygrysołaka na kwaśne jabłko.

- Tak było? - Spojrzała na Drimilianosa, jakby chciała uzyskać odpowiedź od niego, by upewnić się, czy jego dzieciak nie chce po prostu uprzykrzyć życie nie-ludziom. Dosyć zdziwiony tą sytuacją tygrysołak posłusznie przyznał się do winy, kiwając głową na tak. - Ehh, a miałam mieć wolne.

        Jednym pstryknięciem kobieta zamieniła swoje codzienne ubranie w odzienie strażnika miejskiego, czy kogoś podobnego. Na pewno była ważna, o czym świadczyły jej rzucające się w oczy odznaczenia oraz jakość munduru, który wyglądał i był niezwykle wytrzymały.

- Pokaż mu! - Krzyknął dzieciak, kibicując swojej mamusi oczywiście.

- Pokażę, na mój sposób. - Kolejny pstryk i nagle Drimilianos siedział na krześle, a pani strażniczka trzymała w ręku ptasie pióro już zanurzone w tuszu oraz pergamin. - No to będzie tak, panie…

- Eee... Drimilianos, z rodu Czarnej Róży. Nie zamierza pani mnie, czy ja wiem, prewencyjnie skrócić o głowę? Nie-ludź, wielkie kły, te sprawy? - Rzekł, nie mogąc pojąć co się właściwie dzieje.

- Panie Drimilianosie, po kolei. - Zaczęła coś zapisywać na pergaminie. - Po pierwsze, proszę opanować bojowe zapędy. Tutaj każdy ma spokój, nawet tacy jak pan. Po drugie, ledwo co pan się pojawił, a już będzie miał pan ciekawą kartotekę. Zakłócanie porządku w miejscu przeznaczonym do relaksu, straszenie dzieci oraz korzystanie z magii prawdopodobnie teleportacyjnej w sposób nieodpowiedni, niezgłoszony oraz grożący szerzeniu nieuzasadnionej paniki, to będzie…

- To, co nas tu przeniosło, nie było do końca pod naszą kontrolą. Nie mieliśmy absolutnie zielonego pojęcia, gdzie się zjawimy, poza tym, że będzie to jakieś miasto.

- Ach, ta kobieta, wróżka oraz leżakujący chochlik przybyli z Panem?

- Tak, razem się tu zjawiliśmy.

- Uroczo. Następnym razem, proszę wraz ze swoją kochanką i drugą parą kochasiów korzystać z pewnych oraz bezpiecznych źródeł magicznego transportu. Nie uczynił pan większej szkody, więc skończy się na pouczeniu. Następnym razem jednak zostanie pan aresztowany w razie problemów.

        Nastało trzecie pstryknięcie, w wyniku którego Drimilianos ponownie stał, a krzesło znikło. Pergamin wylądował w rękach tygrysołaka, a na nim był wykaligrafowany napis “Witamy w Nowej Aerii. ~Głównodowodząca Straży Miejskiej”

- Mam nadzieje, że to jasne. A tak z dobrej woli, by nie było, że robię na złość, pobliski dom noclegowy, Dom Pasterza, ma zniżkę dla par. Właściciel jest zarazem przyjazny, więc przyjmie bez problemów i w razie czego pomoże przy odnalezieniu się po mieście, bo z tego, co zrozumiałam, jesteście tu prawdopodobnie pierwszy raz. Póki co jednak możecie tu zostać, o ile nie będziecie dalej straszyć dzieci, o ile jakieś odważy się wrócić. Miłego dnia oraz spokojnego pobytu!

        Kobieta po raz ostatni pstryknęła, w wyniku czego zarówno ona, jak i jej zawiedziony brakiem walki syn, zniknęli z pola widzenia i słyszenia zmiennokształtnego. Jedyne, co zdołał z siebie wykrztusić Drim, gdy obrócił głowę w stronę Mari, to krótki komentarz odnośnie do miasta, w którym byli.

- Cóż… Słyszałem o Nowej Aerii to i owo, ale że to prawda to się nie spodziewałem. Wygląda na to, że to faktycznie tolerancyjny raj. Co o tym sądzisz? Bo mnie aż coś ulżyło.

“Sądzę, że nogi jej z dupy powyrywam za to, że uznała mnie i Liliannę za osoby, które coś łączy” - Odpowiedział szybko i ponuro Oko.

- Ehh...
Awatar użytkownika
Mari
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Zabójca , Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Mari »

Wróżka wciąż czerwieniła się oburzona faktem trzymania ją w tak upokarzający sposób, za skrzydła! Jakby była jakimś natrętnym owadem, a przecież to tego chochlika powinno się tak trzymać, a może nawet wyrwać mu te jego skrzydełka, różne makabryczne wizje przewijały się przez małą główkę tak uroczej istotki będącej wróżką, co zupełnie nie pasowało do jej usposobienia, godnego jakiemuś doświadczonemu, płatnemu zabójcy.
Marielka słysząc myśl Oka, zaśmiała się nieco i w końcu puściła swoją koleżankę, która odleciała kawałek od nich, siadając gdzieś w trawie i będąc odwrócona plecami do całego towarzystwa. Porządnie się obraziła, a denerwowało ją jeszcze bardziej, że nikt nie stara się jej błagać o przebaczanie.

- W porządku Oko – powiedziała syrenka.

Lili natomiast uparła się, by ignorować absolutnie każdego, a słowa Drima jeszcze bardziej ją zdenerwowały dlatego, jeśli teraz zbliżyłby się do niej, ryzykowałby, wróżka bardzo chętnie przyprawiłaby mu trochę bólu, ale większość złości planowała zachować, by wyładować ją na chochliku.

Białowłosa została nieco zaskoczona, gdy łapa tygrysołaka wylądowała na jej głowie.

- Hej! Poplączesz mi włosy! – chwyciła go za rękę i zdjęła ze swojej głowy, zachichotała – Siadamy – mówiąc to, rozłożyła się wygodnie na trawie, a nawet położyła – Jest taka miękka niczym piasek na dnie oceanu – uśmiechnęła się, mrużąc oczy i wspominając czasy mieszkania pod powierzchnią wody.

Nie delektowała się tym zbyt długo, pośpiesznie wstała, gdy tylko usłyszała o tym, że ktoś się zbliża. Zmiennokształtny przygotował się do ataku, więc Marielka widząc, to ściągnęła bransoletkę, która w jej ręce przemieniła się kosę. Nie spodziewała się jednak dzieciaka, który poskarżył się na nich swojej mamie, ta sytuacja była absurdalna, więc syrenka z trudem powstrzymała, śmiech. Jednakże, gdy dzieciak zaczął prowokować jakąś bójkę, syrenka przygotowała kosę patrząc na chłopca groźnie, który nieco się jej zląkł.
Dalszy rozwój sytuacji był dla Mari równie zadziwiający, jak dla Drima. Zarumieniła się, gdy została posądzona o kochankę tygrysa i jeszcze to o pokojach dla par, a Lilian nadal siedziała oburzona nawet nie słuchając tego, co się dzieje.

- Tak… a… to znaczy, że… - na twarzy syrenki zniknęło zakłopotanie a pojawił się uśmiech a w oczach pragnienie nowych doświadczeń, kosa znów stała się bransoletką i wylądowała na ręce Mari, która z lekkim rumieńcem chwyciła Drima za dłoń… łapę, w każdym razie uczyniła to.

Zaczęła biec wraz z nim przed siebie, jak na syrenkę całkiem nieźle jej to wychodziło jeszcze z tymi bosymi stópkami. Jej białe długie włosy falowały na wietrze przywodząc na myśl morskie bałwany podczas wietrznego dnia. Nietypowa para przemierzyła różaną uliczkę i nagle wyszli z ogrodu. Marielka rozglądała się z rozdziawionymi ustami, podziwiała domy i ludzi i ich stroje, już jakiś czas przybywała na lądzie, ale nigdy jeszcze nie widziała ludzkiego miasta i tylu ludzi naraz, chodzących tu i tam zajętych swoimi sprawami, którzy w większości nie zwracali zbytniej uwagi na nia i zmiennokształtnego.

- Jejku… ale tu… pięknie…
Awatar użytkownika
Drim
Szukający drogi
Posty: 41
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Wędrowiec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Drim »

        Ich przybycie do Nowej Aerii już od pierwszych chwil pełne było zwrotów akcji, pozytywnych jak dotąd. Różany ogród był przy tym przepiękną scenerią, przy której to wszystko się działo. Drimilianos obrócił głowę w jego stronę, gdy Mari ciągnęła go bezlitośnie wgłąb miasta, prosto do wyjścia z różanego ogrodu, do którego przyzwyczaili się już oboje..

“Entuzjazmu tej rybce nie można odmówić” - Zaśmiał się tygrysołak w duchu, co manifestowało się pod postacią lekkiego uśmiechu futrzastej postaci.

        Zaczął patrzeć tam, gdzie wzrok syreny wędrował. Trzeba było przyznać, różnorodność biła w oczy. Choć większość to byli ludzie i ludziopodobne rasy, to jednak co jakiś czas znalazł się centaur, czy nawet lich, odpowiednio zabalsamowany co by nie pachniał źle oczywiście.

        Obie pary były obecnie na skrzyżowaniu uliczek. Ta za ich plecami prowadziła z powrotem do różanego raju. Na wprost widzieli bez trudu budynek, z którego wystawała tabliczka reklamująca Dom Pasterza. Nie był on jednak odosobniony, gdyż najwyraźniej na wprost znajdowała się dzielnica, w której karczmy, domy noclegowe oraz specjalistyczne sklepy były większością.

        Z prawej strony ujrzeć można było największy tłok. Stoiska widoczne znad głów tłumów świadczyły o tym, iż dzielnica handlowa rozciągała się po tamtej stronie, podobnie zresztą jak zgiełk typowy dla takowych miejsc. W dodatku to właśnie tam szły, bądź wracały osoby oraz grupy z koszykami bądź workami pełnych towarów, spośród których można było dostrzec zarówno pospolite rzeczy konieczne w gospodarstwie, jak i dziwności, które wyglądały co najmniej jak wyjęte z muzeum.

        Ci, którzy byli zmęczeni, albo kupili to, co chcieli, udawali się w lewo od Drima i Mari, w stronę dzielnicy mieszkalnej, co było oczywiste zarówno po mniejszej ilości tłumów, jak i braku czegokolwiek, co sugerowałoby obecność sklepów czy innych budynków rzemiosła. Z tego, co widział Drimilianos, z początku wszystkie budynki były zamieszkiwane przez ludzi, a dalej ścieżka rozwidla się, pozwalając na dojście do dzielnic zamieszkanych przez inne rasy i warstwy społeczne.

- Dobrrra, ty wybierasz, gdzie idziemy. - Poklepał syrenę po ramieniu, jednocześnie się uśmiechając. - Mój entuzjazm nie jest tak wielki, jak twój, a kto wie, może i w jakieś prrrzydatne miejsce nas zaprowadzisz. - Oblizał przy tym wargi, najwyraźniej sugerując, iż jego żagle są ustawione w pozycji, co by żeglować przez morze mieszkańców w stronę obiadu.

        Tymczasem chochlik, który dopiero co osuszył się z wody, podleciał tuż za Marielkę, po czym przemówił do niej telepatycznie.

“W razie czego, głosuję za pójściem do przodu. Jest szansa, że znajdziemy tam kogoś, kto pomoże mi i Drimowi w odzyskaniu mojego głosu i jego ludzkiej formy.”

        Po chwili nastała umysłowa cisza ze strony chochlika, lecz szybko dodał jeszcze jedną rzecz.

“A i może znajdziemy tam kogoś, kto będzie w stanie dokonać niemożliwego i ostudzi temperament twojej koleżanki upierdliwej

        W ten oto sposób Mari musiała dokonać wyboru, który wpłynie na losy całej czwróki... albo i nie.

[Ciąg dalszy: Drim i Mari]

https://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f= ... 992#p74992
Zablokowany

Wróć do „Różane ogrody”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości