Góry Dasso[Gdzieś w górach] Dwa kroki za szczęściem

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

[Gdzieś w górach] Dwa kroki za szczęściem

Post autor: Sillis »

Jej wędrówka była coraz bardziej mozolna. Owszem, czarodziejka była zwinna, ale zbocze stawało się coraz bardziej strome i nieprzystępne - znacznie częściej musiała szukać dłońmi jakiegoś chwytu, aby móc się podciągnąć, a stopy długo szukały dogodnego ustawienia na podłożu. Nieopatrznie uniosła wzrok, chcąc ocenić dystans dzielący ją od szczytu; za nim musiałaby tylko uważać jak stawia nogi, bez zmuszania swoich rąk do wysiłku ponad siły. Nieopatrznie, bo tym samym spojrzała prosto w słońce, które niedawno wyłoniło się zza gór. Ostre światło oślepiało, a ona odruchowo zasłoniła oczy. To był błąd - nie dość, że straciła pewny chwyt, który zapewniał jej stabilność w tej sytuacji, to jeszcze sama wytrąciła się z równowagi.
Zdążyła pomyśleć o tym, jak długi, bolesny i - biorąc pod uwagę przebytą już drogę - śmiertelny czeka ją upadek, zanim jeszcze odezwały się w jej ciele jakiekolwiek odruchy. A potem rozłożyła szeroko ręce i zniwelowała zgubny wpływ grawitacji, ciągnącej ją w dół. Wznawiając swoją dotychczasową wędrówkę, tym razem jednak lecąc nisko nad ziemią, zaklęła cicho; znajome uczucie, że ktoś - albo coś - ciągnie jej duszę zniknęło. Przez ostatnie kilka godzin i tak było tylko łatwą do przeoczenia sugestią, jednak utraciła ostatni trop. Zdając się na swoją pamięć i intuicję, przyspieszyła lotu.

–––––


Nie dziwiło jej to, że nawet przemytnicy nie wybierają tej trasy. Co z tego, że przebiega przez Góry Dasso tak, iż po stronie Szepczącego Lasu jest rzeka, idealnie nadająca się do spławiania towarów, a od drugiej strony nie trzeba trudzić się z przeprawą - nawet krótką - przez piaski Nanher, skoro przejście masywu w tym miejscu graniczyło z cudem? Jej udało się tylko dlatego, że wspomogła się magią. W innej sytuacji albo zrezygnowałaby z takiego podejścia już po kilku godzinach, albo skończyłaby jako pożywienie dla padlinożerców.
Rozejrzała się po polanie, na której przystanęła. Trawa była wysoka - sięgała jej nieco powyżej kolan - a gdzieniegdzie rósł jakiś krzew, rzadziej iglaste drzewa. Przypominało jej to o domu; dawno tam nie wracała i teraz jej serce ścisnęła tęsknota - za znajomymi miejscami, podziwianiem kolejnych malowniczych krajobrazów… a przede wszystkim za Adaidhem. Jednak była świadoma, że jeśli poszukiwania Jaśmin albo Czystej Magii nie zaprowadzą jej w okolice krainy, gdzie dorastała, to długo jeszcze nie zobaczy się z ojcem.
Za jej plecami rozciągała się dość szeroka ścieżka; dla osoby szukającej tego typu rzeczy, mogłaby się wydawać dość pożyteczna, bo wspinała się po zboczu - leniwie, ale jednak - lecz kiedy tylko wkraczała na teren pierwszej doliny, szybko zamieniała się w dróżkę, po której sprawnie poruszać mogły się tylko kozice i górskie elfy. To najprawdopodobniej im służyła pomocą, a wszystkich ludzi wodziła na manowce, dając tylko złudną nadzieję. Przed nią zaś rozciągało się urwisko, wysokie na kilkaset stóp. Próba zejścia nim na dół najpewniej zakończyłaby się długim upadkiem, a na samą myśl o tym czarodziejkę przechodziły dreszcze.
Jeszcze raz upewniła się, że wokół niej nie widać żadnych śladów, a potem usiadła ze skrzyżowanymi nogami i zanurzyła się w czasie. Jak zawsze w jej osobistej przestrzeni - której nie imał się czwarty wymiar - było nieco zimniej niż w normalnym otoczeniu. W dodatku poza nią samą, brakowało jakiegokolwiek życia. Zniknął śpiew ptaków, szelest liści czy świst wiatru.
Tym razem szybki rzut oka na okolicę ujawnił znacznie więcej informacji. Jej matka najpierw rozpaliła ognisko, a potem udała się spać. Wnioskując po dwóch prowizorycznych posłaniach, nie była sama. Spędzili - ktokolwiek był tą drugą osobą - tak parę dni, a potem Jaśmin przywróciła wszystko do pierwotnego stanu i odeszła. Zwykły tropiciel znalazłby mniej niż niewiele, ale czarnowłosej nie dało się tak łatwo oszukać.
Sìlis niemalże się rozpłakała. Rozminęła się ze swoją rodzicielką tylko o kilkadziesiąt godzin. Mimo że nie był to najmniejszy wynik, to i tak niesamowicie ją ta sytuacja przygnębiła. Uczucia tak ją przytłoczyły, że siedząc tak, z twarzą między rękami, całkowicie zapomniała na powrót poddać się upływowi czasu.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe był naprawdę przerażony. Jeszcze nigdy w jego życiu tak wiele rzeczy nie wydarzyło się jednocześnie a zarazem tak szybko. Gdy przez przypadek splunął na ziemię strugą ognia, trawa zajęła się tak bardzo, że smoczek nie wiedział jak ją ugasić. Próbował prosić Igneę, aby coś z tym zrobiła, ale ona nie robiła niczego, widocznie równie skołowana co on.
Nagle powietrze zaświszczało, gdy coś przeleciało tuż obok niego, a Ignea aż musiała się uchylić. Zapiszczał głośno, zdecydowanie protestując, ale najwyraźniej w tym chaosie nikt ani myślał żeby go słuchać. Zza drzew wypadła Dalya, która z dziwnymi patykami w rękach pobiegła w jego stronę. Ignea zaczęła zmieniać postać, co poznał po tym, że zaczęło otaczać ją jasne światło. Cofnął się o kroczek, ale w żaden sposób nie zmieniło to sytuacji w jakiej się znalazł. Instynkt podpowiadał mu, żeby uciekać, ale on stał tam jak przymarznięty i nie mógł odwrócić się do biegu. Dalya wystrzeliła krótszy z patyków w stronę opiekunki, ale ten odbił się od niej, jak od skały.
Nagle poczuł na swoim karku zimną dłoń zielonoskórej, która mocno go złapała. Nie podobało mu się to, zaczął się wić, rzucać i piszczeć, ale nie zdołał oswobodzić się z uścisku. Nagle poczuł się jakoś dziwnie, stracił oddech, oraz dostał zawrotów głowy. Zanim zdążył się zorientować co się dzieje, zauważył, że jest w zupełne innym miejscu niż jeszcze chwilę temu.
- Zaraz do ciebie wrócę. - usłyszał, po czym Dalya z cichym wizgiem zniknęła mu z oczu, zupełnie jakby jej tam nie było.

Nanwe próbował się uspokoić, myśląc o tym, że jego dawna opiekunka już lada moment pojawi się obok niego i wszystko mu wytłumaczy. Miał też nadzieję, że przyjdzie z Igneą, albo że ona sama tutaj przyleci. Nanwe czekał, a mijały wpierw minuty, potem całe godziny, ale nikt się nie pojawiał. Nie wiedział co się stało, ale czuł, że to było coś złego i na samą myśl o tym robiło mu się przykro.
Dopiero po długim czasie smoczek zrezygnował z czekania. Nie chciał zostawiać tego miejsca, bo wydawało mu się, że może za chwilę ktoś się pojawi. Jednak Nanwe zrobił się już głodny, a dawno już niczego nie jadł, więc nie mógł już czekać dłużej.
Miejsce bardzo przypominało mu jego las, bowiem wszędzie wokół niego były drzewa. Bardzo lubił drzewa, dawały schronienie i do tego bardzo ładnie wyglądały. Te drzewa jednak były jakieś inne, chociaż Nanwe nie potrafił stwierdzić dlaczego. Zadecydował, że spróbuje pójść naprzód, to może uda mu się natrafić z powrotem na miejsce, gdzie był wcześniej. Nagle jednak zapiszczał żałośnie, gdy zobaczył że lasek nagle kończy się, a zaraz za nim jest ogromna, szara dziura. Gdy spojrzał w dół, to aż zakręciło mu się w głowie, bowiem tak wysoko nie był jeszcze nigdy, nawet wtedy z Igneą. Co się stało? Gdzie on teraz był?

Postanowił iść wzdłuż przepaści, mając nadzieję, że może da się ją jakoś obejść. Przeliczył się jednak, bo po pół godzinie wszystko nadal wyglądało tak jak kiedy wyruszył, zupełnie jakby nie ruszył się z miejsca. Nagle jednak również lasek na urwisku się zakończył, przynajmniej na chwilę, pozostawiając trochę wolnego miejsca. Nanwe skrzeknął coś, gdy zobaczył tam jakąś sylwetkę przycupniętą przy ziemi.

Smoczek podszedł bliżej, przyglądając się dokładnie. Nie wyglądała groźnie, dlatego odważył się nawet krótko ją powąchać. Z jakiegoś powodu jednak się nie poruszała, nawet kiedy on tu przyszedł. Nawet nie otworzyła zamkniętych oczu.
Z tego, co ocenił Nanwe, zaliczała się ona do tych ładniejszych dwunogów. Miała bardzo długie, czarne włosy, które w większości opadały jej na plecy. Miała też coś dziwnego na ustach, co wyglądało dla smoczka tak, jakby zjadła pająka, który teraz próbował się wydostać. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, zorientował się o obecności podobnych przedmiotów założonych na jej uszach. Na sobie miała czarną, powiewającą na wietrze koszulę, oraz czarne spodnie, które Nanwemu coś przypominały, chociaż nie wiedział co.

Nastroszył się i lekko rozłożył skrzydła, chcąc wyglądać na większego. Przysunął się do niej jeszcze kawałek, dokładnie wąchając. Sądząc po zapachu, nadal żyła, oraz miała się chyba całkiem dobrze. Czuł od niej bardzo dokładnie pot, który czuł jak na razie od każdej napotkanej istoty. Czuł również coś jeszcze, co chyba przypominało... kwiaty?
Nastroszył się jeszcze bardziej, a skrzydła rozłożył na pełną szerokość. Wyciągnął łapkę do przodu, trzymając ją tuż przy napotkanej istocie. Zastanawiał się chwilę, ale po krótkim czasie dotknął ją lekko jednym pazurkiem. Nie czekał ani chwili, tylko odskoczył na półtora kroku, spodziewając się nagłej reakcji, która jednak, na szczęście nie nastąpiła. Powoli przysunął się z powrotem, po czym przyłożył łapkę do jej nogi, sprawdzając co z nią jest nie tak. Chciał odskoczyć, ale nie zrobił tego, bo reakcja nie nastąpiła. Nanwe mruknął zaintrygowany, po czym lekko potrząsnął istotą. Już chwilę potem zrobił to mocniej, niesamowicie zaciekawiony tym, co jej się stało.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Światełko świadomości przebiło się przez chmury myśli, zasnute wokół jej umysłu wtedy, kiedy poczuła, iż ktoś nią potrząsa. Potem silniejsze potrząsanie całkowicie wyrwało ją z zadumy. Przemarzła do szpiku kości, a jej ubrania w zgięciach kolan i łokci były sztywne i pokryte szronem.
Wiedziała, że to nie jest realne odczucie - tak naprawdę jej ciało nadal znajdowało się na polance, a ją otaczało całkiem ciepłe powietrze. Wróciła jednak umysłem do tu i teraz; wszystko wokół znormalniało, a ona przestała się czuć, jakby zaraz miała kichnąć całym swoim jestestwem - zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Ale wytrącona z emocjonalnej równowagi, o mało co nie wrzasnęła na widok smoka. O mało co, bo zabrakło jej tchu, a płuca nie chciały pracować do końca poprawnie będąc poddane szokowi termicznemu. Przeklęła w myślach widmowe temperatury i spróbowała wstać. Jej mięśnie były zastałe, w dodatku przerośnięta jaszczurka która się na niej uwiesiła skutecznie jej to utrudniała. Jedyne co osiągnęła, to to, że usiadła z powrotem na ziemi, przy okazji plącząc się we własne nogi. Gad odsunął się od niej, a potem spojrzał z wyraźnym zaciekawieniem oraz lękiem.
Draco vulgaris - wypłynęło gdzieś z głębi jej umysłu. Podręcznikowa nazwa pasowałaby do bestii, gdyby nie błysk emocji i inteligencji w jej oczach. Te małe smoki - niemające wiele wspólnego z dumną rasą morfów - były tylko kolejnymi zwierzętami, nie przejawiającymi tych cech w takich ilościach.
Tym razem udało jej się pewnie stanąć na własnych nogach. Smok zareagował na to dalszym poczłapaniem w tył, ale czarodziejka nie zamierzała go teraz gonić. Najpierw chciała ocenić wygląd nietypowego przybysza. Bo nawet jeśli nie był potomkiem inteligentnych, natura wystarczająco wyróżniła go od jego pobratymców - błona skrzydeł rozciągająca się także po części na ogon, czy też samo to, iż ogon był naprawdę długi. Całe ciało smoka miało kolor szmaragdu, łącznie ze skrzydłami.
Był mały. Nie była specjalistką od meandrów życia istot jego typu, ale intuicja wraz ze - co najważniejsze - zdrowym rozsądkiem podpowiadały, że jaszczur ma na pewno nie więcej, niż dwadzieścia wiosen na karku. Być może nie było ich nawet siedemnaście. A w dodatku, przywołując całą swoją wiedzę z dziedziny fizyki dotyczącą aerodynamiki, doszła do wniosku, iż z taką budową, mały musi mieć problemy z lotem. Nawet z magicznym wspomaganiem trudno byłoby mu zyskiwać wysokość.
– Skąd się tu wziąłeś, mały? – powiedziała, powoli zaczynając stawiać kroki w stronę smoka.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Przez jakiś czas wydawało mu się, że nawet próby potrząsania istotą nie mają żadnych szans za jej obudzenie. Mimo to nie zraził się tym, po czym spróbował ponownie. Tak naprawdę to nie wiedział, czego może się spodziewać, jeżeli się obudzi. W gruncie rzeczy, zależało mu troszeczkę na tym, aby spała sobie dalej. Mógłby wtedy w poszukiwaniach jedzenia zajrzeć do jej torby, a potem sobie pójść. Ale z drugiej strony, ta osoba mogła być kimś ważnym, więc Nanwe uznał, że nie powinien pozbawiać kogoś takiego spotkania ze sobą. Mogła też po prostu spać tak nie wiadomo jak długo, możliwe nawet że nie pamiętała już kiedy zasnęła. Tak czy owak, smoczek kontynuował próby obudzenia jej.
Dlatego też, kiedy istota nagle otworzyła oczy Nanwe zapiszczał i odsunął się z zaskoczenia, bo wydarzyło się to tak nagle, że prawie podskoczył ze strachu. Zdał sobie nagle sprawę, że on sam raczej przestał wyglądać na dużego, bo nastroszone kolce zdecydowały się same z siebie opaść do normalnej pozycji. Smoczek poprawił je, gdyż w wypadku gdyby zrobiło się niebezpiecznie, chciał wyglądać na dużego, groźnego i strasznego, co było dla niego naturalnym mechanizmem obronnym.
- Ark! - zaczął groźnie, starając się ocenić, czy osoba przed nim zamierza mu coś zrobić, czy też nie. Na razie chciał być ostrożny, przynajmniej na tyle na ile potrafił. Jednak jak się okazało, miał problem z jakąkolwiek oceną w tym zakresie, gdyż istota wyglądała jedynie na trochę zaskoczoną, ale nic więcej. Co miał teraz zrobić? Tego Nanwe się nie spodziewał, myślał że raczej albo będzie musiał natychmiast uciekać, albo okaże się, że ona już zrozumie że nie chce jej zrobić krzywdy i się zaprzyjaźnią, ale nie przewidział, że może będzie coś pomiędzy. Sprawiło to jedynie tyle, że nadal jeżył się niczym jeż, mając wyraz takiego skołowania na pyszczku, że po prostu nie było mowy by pomylić to z czymkolwiek innym.

Wtedy Nanwe usłyszał, że istota mówi coś do niego. Smoczek wciąż niespecjalnie był zaznajomiony z normalną dla tych istot mową. Gdyby nie Ignea, to na pewno nie zrozumiałby niczego. Gdy z nią rozmawiał, ona oprócz zrozumiałego dla niego przekazu często mówiła również słowa z jej języka. Dlatego właśnie, po krótkim zastanowieniu w towarzystwie cichego pomrukiwania Nanwe doszedł do wniosku że wie, co istota miała na myśli.
- Ark! - zaskrzeczał, ale tym razem już przyjaźnie. Różnica była tak duża, że gdyby wypisać słowa które mogło to reprezentować, na pewno znalazłyby się wśród nich przeciwieństwa. Nanwe zrobił parę kroczków w stronę, z której przyszedł, po czym wyciągnął łapkę do przodu i potwierdził mruknięciem.

Nagle w nosie Nanwego znowu zaczęło się kręcić, zupełnie bez powodu. Smoczek czuł, że za chwilę kichnie, ale doskonale pamiętał, że ostatnie wydarzenia spowodowało najprawdopodobniej właśnie jego niefortunne kichnięcie i nie chciał, żeby to się powtórzyło. Nabrał sobie dużo powietrza, po czym dokładnie zamknął paszczę, starając się to utrzymać, co było wybitnie nieprzyjemne. Na szczęście po paru sekundach mu przeszło, a Nanwe, uwolniwszy się od problemu potrząsnął mocno łebkiem.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Skrzek może i brzmiał imponująco, ale czarodziejka - będąc pod ciężarem lat doświadczenia oraz oceniając całą sytuację z perspektywy dotychczas przeżytych przygód - zamiast się przestraszyć, uśmiechnęła się tylko. Jej reakcja była jeszcze spotęgowana fizycznym zachowaniem małego smoka. Może udałoby mu się w ten sposób wywołać odpowiednie wrażenie na zwierzętach, ale ona dysponowała intelektem - narzędziem zdolnym bez problemu przejrzeć tego typu sztuczki.
No, całkiem szerokie zdolności w zakresie magii oraz umiejętność dość sprawnego posługiwania się nożem też miały swój solidny udział w tej pewności siebie, a wręcz stanowiły jej podstawę. Sìlis spotkała się już w życiu z brawurą i uznała, że jakkolwiek nie byłaby pociągająca, to nie można jej odmówić silnie autodestruktywnego działania. Dlatego też wolała nie mieć wiele wspólnego z takim zachowaniem, uznając, iż jeśli na umrzeć, to przecież jest tyle innych powodów wartych jej żywota. Wobec własnej duszy miała już nieco bardziej kompleksowe plany.
Na szczęście jej słowa chyba uspokoiły bestyjkę, bo kolejny krzyk wydawał się być znacznie bardziej przyjazny. Ucieszyła się z takiego obrotu spraw - nie chciała wyrządzić żadnej krzywdy smokowi.
Dopiero wtedy do kobiety dotarło, że nie została rozszarpana na strzępy, ani też solidnie poturbowana, co - biorąc pod uwagę rozmiar gada - było znacznie bardziej prawdopodobną opcją. To tyle jeśli chodzi o teorię, iż nie jest inteligentny; w podobnym przypadku zwierzę albo by ją bezpardonowo zaatakowało, albo po prostu zostawiło w spokoju. Ciekawość to emocja, której chyba po prostu nie znają.
Jednak zamiast rozszerzyć jakoś tę myśl, skupiła się na próbie rozszyfrowania sygnałów, które przekazywał jej mały swoją mową ciała.
Nie trzeba było sokolego wzroku oraz wielce uważnej obserwacji, aby chwilę później zauważyć, że smok bierze głęboki oddech. Dla Sìlis oznaczało to tylko jedną rzecz - bestia chciała upiec ja żywcem. Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, smok zamknął pysk i wyglądał, jakby nie miał zamiaru robić cokolwiek w kwestii jego otwierania.
Jak już zostało powiedziane, nie była specjalistką w materii smoków. Jej wiedza wynikała głównie ze spotkań i tym, o co udało jej się wypytać. Na resztę składała się solidna porcja ludowych legend polanych równie szczodrą porcją sosu z jej własnych domysłów i przypuszczeń. Nie miała najmniejszego pojęcia, co takie zachowanie mogło oznaczać. Czując jednak budzący się w niej instynkt czarodziejki - często tak różny od instynktu samozachowawczego, iż wskazywał na zupełnie odmienne rzeczy i działania - była pewna, że przynajmniej spróbuje się dowiedzieć. Po raz kolejny w życiu ta racjonalna jej część umysłu stwierdziła, że kiedyś w ten sposób doprowadzi do własnej zguby.
Zmierzyła raz jeszcze przybyłe stworzenie wzrokiem że świadomością, iż potrzeba teraz naprawdę wiele, aby odwieść ją od jej postanowienia, a potem zaczęła ponownie zbierać się do postawienia kilku kroków w jego stronę.
– Spokojnie, możesz się zamienić – powiedziała, po raz pierwszy zaczynając się zastanawiać dlaczego nie zrobił tego do tej pory. Może chciał pozostać bezpieczny, dlatego wybrał formę, która była od niej silniejsza? Jeśli tak, to w przypadku walki doznałby zawodu - nie miała nawet zamiaru bawić się w fizyczne zapasy. To była ostateczność, której wolała unikać - zawsze czuła się pewniej mając do dyspozycji niekonwencjonalne środki ataku. – Nie chcę zrobić ci nic złego.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Miał ogromne szczęście, że udało mu się zdążyć jeszcze zanim kichnął, bo powtarzanie tego co wydarzyło się wcześniej wcale za bardzo mu się nie podobało. Zresztą, nie chciał wystraszyć tej istoty, co wyjątkowo długo mu się dzisiaj udawało. Musiał się szybko nauczyć, jak przestać kichać i to lepiej niż wstrzymując oddech, bo inaczej kiedyś będzie miał problem co zrobić z palącym się lasem. Albo gorzej, bo co jak kiedyś kichnie na dwunoga? Nanwe nie próbował sobie tego wyobrażać, ale nawet mimo tego się wzdrygnął. Potrząsnął mocno łebkiem, aby odgonić nieprzyjemne myśli.
Nanwe zdążył spojrzeć na istotę oraz spostrzec że ona zorientowała się, jakie zagrożenia niesie jego kichanie. Poznał to po tym, że na jej twarzy odmalował się jakiś inny, lekko groźny wyraz. Czyżby się go przestraszyła i tylko udawała, czy może naprawdę była groźna? Tego smoczek nie potrafił stwierdzić. Mruknął cicho, ale spokojnie, mając zamiar troszkę ją uspokoić.

Zaraz zaraz... Za...zamienić? Ale co? Z nią? I za co? Nawne nie miał przy sobie żadnych swoich skarbów, więc nie wiedział, co ona chce zamieniać. No i po co? To był jakiś zwyczaj? Może tak należało robić, jak się spotkało nieznajomego? A może po prostu tak wypadało, gdy się kogoś o to prosiło? Nanwe lekko potrząsnął łebkiem, choć zaskoczenie zmieszane z całym tysiącem pytań nadal było doskonale widoczne na jego pyszczku. Nanwe po prostu nie miał zielonego (ani nawet żadnego innego) pojęcia o co mogło istocie chodzić. Zamruczał zdezorientowany.
W czasie, gdy Nanwe starał się cokolwiek zrozumieć istota podeszła bliżej niego, zdecydowawszy najwyraźniej o bardziej dokładnej próbie kontaktu. Smoczek zauważył to dopiero po chwili i cofnął się o krok. Nie, żeby się bał, bo wydawało mu się, że skoro jeszcze nie został zaatakowany, to istota raczej nie jest groźna. Był to raczej efekt jego traumy z młodości. Nanwe chwilę się zastanawiał, ale stwierdził w pewnym momencie, że chyba może spróbować.

Wtedy, ku - najprawdopodobniej wielkiemu zaskoczeniu dwunożnej istoty, ogon smoczka przesunął się mocno do przodu, po czym oplótł wokół jej kostki. Zanim zdążyła na to jakoś zareagować, Nanwe mruknął głośno, po czym zaczął pokazywać jej swoje myśli.
Nie był to mocny sygnał. Gdyby ktoś się na tym znał, mógłby z łatwością przerwać ciąg napływających od smoczka myśli. Ale jeśli się skupić, to każdy mógłby dokładnie dojrzeć, co myśli smok. Ale nie jest to prawie w żaden sposób coś w rodzaju, gdyby Nanwe mówił. Smoczek nigdy nie widział też liter, więc nie jest to nic w rodzaju książki. To co smok pokazał, było lawiną obrazów i skojarzeń. Bo właśnie w ten sposób on widział świat i nie potrafił go inaczej opisać. Niektórym mogło to przypominać sen, tylko taki z którego można wyciągnąć wnioski. Czasami też, obrazy wzbogacone były dźwiękiem, na przykład szmerem strumienia, czy szumem drzew. Ale najczęściej głos należał do Ignei, który jakby cicho dopowiadał brakującej w obrazach treści.
W ten właśnie sposób Nanwe pokazał jej swoją historię. Pokazał to, co pamiętał, czyli jak się wykluł, jak żył sam, jak polował. Pokazał, jak się przenosił z dawnego leża, pokazawszy uprzednio tego dwunoga, który na niego polował. Pokazał jak potem ułożył swoje życie, jak się urządził. Potem pokazał jak spotkał Igneę. Obrazy z nią płynęły z niego naprawdę długo, zupełnie jak rzeka i nie było widać końca. Dopiero na końcu ukazał, co się wydarzyło, z powodu jego feralnego kichnięcia. Pokazał jak się tu znalazł i jak szedł wzdłuż urwiska. Potem istota mogła dostrzec samą siebie, która siedziała nieruchomo tak, jak kiedy Nanwe ją znalazł. Całokształt tego miał jakiś smutny wyraz, choć ciężko było stwierdzić dlaczego.
Gdy istota wróciła do rzeczywistości, usłyszała jeszcze ciche zdanie Ignei, mówiące "Nigdy cię nie zostawię", a potem łącze zgasło. Potem mogła zobaczyć, że smoczek leży na ziemi i wygląda jakoś niesamowicie niemrawo. Nanwe płakał. To zdarzyło mu się tylko jeden raz, ale wtedy było to ze strachu. A teraz... Teraz już nie.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Reakcja smoka zaskoczyła Sìlis. A potem, kiedy jego ogon oplótł jej nogi, ona znów pomyślała, iż nie jest przyjaźnie nastawiony i po prostu się z nią bawi. To niekulturalne bawić się jedzeniem - zupełnie irracjonalnie przypomniały jej się słowa ojca.
Jednak potem napłynęły obrazy i wszystkie myśli oraz obawy czarodziejki wytraciły impet. Kalejdoskop obcych uczuć, wspomnień i myśli pojawił się strumieniem, który porwał jej świadomość, a potem zamknął w swoim wirze. Była pewna, że mogłaby się wyrwać, ale nie chciała - to co jej pokazywał, było wyrazem zaufania. Czuła obecność jego młodego umysłu, elastycznego jeszcze, podatnego na wpływy.
Widząc dzieje Nanwego, nie mogła powstrzymać się od zdumienia - w jaki sposób udało mu się przeżyć te wszystkie lata? Patrząc na niego oraz te wszystkie historie, dotychczas jego kompanem zawsze musiało być szczęście. Starała się nawet nie myśleć o gigantycznej przepaści w ich wieku. Niestety, nie udało jej się to, a pradawna zaczęła patrzeć na niego bardziej tak, jakby była jego matką - której przecież obydwoje nigdy nie mieli - a nie jak na nieznajomą istotę mogącą przecież stanowić zagrożenie. Jednak teraz nie miało to dla niej już żadnego znaczenia.
A potem to niezwykła wymiana informacji się zakończyła równie nagle, jak w ogóle się zaczęła. Tym razem wyglądał znacznie żałośniej niż na początku. Nie wahając się ani chwili, podeszła i usiadła na trawie obok niego, jednocześnie starając się go objąć, przytulić i podzielić się z bestią częścią tego, co czuła. Niestety, ona nie miała takich magicznych możliwości w kwestii przekazywania swoich emocji. Czekało ją zatem coś znacznie trudniejszego - przypomnienie sobie podstaw smoczej mowy. Mimo swojego talentu językowego, nigdy nie była zbyt dobra w posługiwaniu się nią - najprawdopodobniej dlatego, że narzecze to powstało dla stworów mających rozdwojony język, wściekle wielkie kły i tchawicę odporną na ogień zdolny zmienić metal w parę. Teksty pisane wydawały się całkiem łatwe i zrozumiałe; niestety było ich bardzo mało - smoki nie należą do rasy uznającą przekazy papierowe za szczególnie wytrzymałe. Zresztą, nie jest to nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż są w stanie spopielić je jednym kichnięciem.
– Nanwe – zaczęła powoli, jakby smakując jego imię na języku. Tym samym dała sobie jeszcze jeden, dodatkowy ułamek chwili na zdecydowanie co dokładnie chce powiedzieć oraz jak w ogóle to zrobić. Poza tym, może w ten sposób zdoła choć trochę ukryć niepewność wynikającą z niewiedzy oraz trudność, z jaką przychodziło jej wypowiedzenie kolejnych słów. – Ja jestem Sìlis. Pokazałabym ci moją historię, ale nie potrafię tego zrobić tak, jak ty. A opowieść zajęłaby całe tygodnie. Szczególnie przez to, że nie do końca znam smoczą mowę, a w dodatku nie mam naturalnych predyspozycji do posługiwania się nią… mniejsza o większość. Nie potrafisz zmienić swojej postaci, prawda? – Dopiero po chwili dotarło do niej to, iż Nanwe nie zrozumie o co jej chodzi. Trudnością będzie jednak wytłumaczenie mu na czym polega ten koncept tak, aby zrozumiał. – Nie umiesz… przestać wyglądać jak smok i przybrać ciało przypominające to człowieka? – zapytała powoli, ostrożnie dobierając słowa. Z tego co jej pokazał potrafiła wyciągnąć już konkretny wniosek, ale chciała zyskać nieco czasu do namysłu.
Nie wiedziała jak mogłaby spróbować mu pomóc. Sama nie była morfem, więc brakowało jej wiedzy w zakresie przemian fizycznych. Znała w przybliżeniu teorię przebiegu całego procesu. Nie była jednak dwupostaciowa, nie potrafiła określić jak go wyzwolić. W dodatku wolała uniknąć podjęcia się jakichkolwiek działań, mając informacje tylko o ogólnikach. Ryzyko niepowodzenia było zbyt duże.
Mogłaby zasięgnąć rady u kogoś. Jednak czy sam zainteresowany się na to zgodzi? Nie była w stanie tego określić; może i Nanwe pokazał jej swój umysł, ale nie była na to przygotowana.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zdążył już przywyknąć do tego, że każdy na kim używał swojego dziwnego daru, zachowywał się potem jakoś inaczej w stosunku do niego. W przypadku Ignei był to zachwyt, którym obdarzyła młodego smoczka. Natomiast ta istota zareagowała zaskoczeniem, które widział na jej twarzy nawet teraz, kiedy jeszcze pokazywał jej myśli. Jednak jego dar wymagał od niego, by zagłębił się w to, co chciał przekazać. Dlatego też, gdy zaczął pokazywać istocie Igneę, to zrobił się smutny. Nie wiedział, gdzie ona teraz jest. Nie miał też pojęcia, gdzie mógłby jej szukać. Bez niej było mu jakoś okropnie smutno i źle. Nanwe położył się na brzuchu i podwinął pod siebie łapki. Nie przerywał jednak połączenia, chciał opowiedzieć jej wszystko. Gdy przypomniał sobie, w jaki sposób zabrano go od smoczycy, to zrobiło mu się zimno. Wiedział, że to jego wina i niczyja inna. Gdy Nanwe skończył, z jego błyszczących, żółtych ślepi popłynęły łzy, których nawet nie chciał zatrzymywać. Obraz widziany przez smoczka rozmył się lekko, przeszkadzając w patrzeniu. Nanwe zaczął wydawać z siebie trudny do opisania, lekko bulgoczący odgłos, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność.

Poczuł, jak istota usiadła obok niego, po czym starała się go przytulić. Niestety nie udało jej się to, bo miała za krótkie ręce, lecz dla smoczka nie miało to większego znaczenia. Do niego ważny był sam gest, sam fakt, że ktoś jest obok niego, że nie chce go zostawiać, był niezmiernie pocieszający.
- Ark. - zaskrzeczał cicho, pociągając nosem. Był ogromnie wdzięczny za to, że go wysłuchała, że była tu i próbowała go pocieszać. Nadal było mu zimno, ale przestał już wydawać z siebie ten ciągły, żałosny pisk. Czuł się już troszeczkę lepiej.

Nagle usłyszał słowa, wypowiedziane w jakimś dziwnym języku. Nanwe jeszcze nigdy go nie słyszał, ale wydawało mu się, że rozumie o co chodzi. Było to jednak mocno zagmatwane i zanim do końca zrozumiał przekaz, poza paroma słowami których znaczenia nie znał, minęła dłuższa chwila. Z tego, co zrozumiał, to istota nazywała się Sillis, ale nie chciała opowiadać mu swojej historii, bo nie umiała zrobić tak jak on. W zasadzie takie tłumaczenie by mu wystarczyło, ale ona próbowała jeszcze coś mu związanego z tym wyjaśnić, choć nie wiedział co. Pod koniec, znowu zapytała go, czy nie umie się "zamienić". O co mogło jej z tym chodzić? Nanwe ani trochę tego nie rozumiał, ale na szczęście było to chyba na tyle widoczne, że Sillis zdecydowała się mu wyjaśnić. Nanwe nagle zorientował się, o co chodziło. Przypomniał sobie też, że Ignea robiła dokładnie tak samo, pamiętał nawet kiedy to się stało. Uznał jednak za stosowne, żeby pokazać również i jej, dlatego wysłał do niej pojedynczy impuls, taki jak te poprzednie, ale ten pokazał jej tylko jedno wspomnienie, z wspomnianym "zamienianiem". Chciał się upewnić, że to o to jej chodziło. Dlaczego sądziła, że skoro Ignea tak potrafi, to on też? Jaki to w ogóle miało ze sobą związek? On tak nie potrafił, nawet jeszcze nigdy nie próbował. A tak właściwie, to skąd ona wiedziała, że Ignea tak potrafi? Może to dlatego, że też była smokiem?
Nanwe zamruczał, zaintrygowany. To to miał zrobić? Tego Sillis od niego chciała? Nanwe wysłał do niej kolejny impuls, który tym razem zawierał uczucie, zapytanie. Mógł chyba spróbować. Nie miał pojęcia, czy mu się to uda, ale w końcu może zdoła się czegoś o sobie dowiedzieć? Ale tak czy owak, nie potrafił sobie tego wyobrazić. Jak można normalnie żyć bez łusek, ogona i skrzydeł? To chyba niemożliwe...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Odpowiedź na jej pytanie długo nie nadchodziła. Przez pewien czas nawet ogarnął ją ten irracjonalny strach, że Nanwe nie zrozumie smoczej mowy; z tego co zauważyła, nie miał w życiu okazji do posługiwania się językiem najnaturalniejszym dla jego rasy. W dodatku jedyną rekacją jaką mogła w tej chwili odebrać z jego strony, były ewentualne poruszenia. Ustawiła się niestrategicznie, lecz zrobiła to wiedziona impulsem, emocją, więc nie chciała tego teraz zmieniać.
Jednak później znów poczuła napór jego umysłu - co przy okazji uspokoiło też jej skołatane nerwy. A gdy tylko poddała się tej wzbierającej fali, zatopiła się w tym fragmencie pamięci, który akurat postanowił jej pokazać. Tym razem było to dla niej znacznie mniej chaotyczne, bo jej zmysły nie były poddane aż takiej nawałnicy - pokazał jedną konkretną chwilę, nic ponad to. Wcześniej nie wyłowiła jej z tego wartkiego strumienia wcale, bo wszystko działo się zbyt szybko.
Nie dziwiła się temu - poprzednim razem cała sytuacja była jak jarmark; tuzin kuglarzy, kilka trup teatralnych oraz niezliczone zgromadzenia chłopów śpiewających pieśni ludowe - z rodzaju tych, które mówią o seksie i śmierci, ale w tak zawoalowany sposób, aby mogły ich słuchać także dzieci - a wszyscy oni walczący o przykucie jej uwagi na dłużej, niż tylko krótką chwilę. Teraz jednak mogła skupić na wydarzeniu całą swoją inteligencję i przenikliwość, próbując wyłuskać z niego jak najwięcej detali.
Tam, gdzie w jednej chwili stała smoczyca - Ignea - bo takie imię najwyraźniej nosiła, w następnej była kobieta. Swoista więź - stworzona między nią, a gadem - była wynikiem jakiejś magii. Lecz czarodziejka miała już styczność z czymś podobnym - w ramach połączenia pozwalającego jej odczuwać Jaśmin. Dlatego też wiedziała jak skutecznie zatrzymać w umyśle scenę pokazaną jej przez malucha; teraz przywoływała ją raz za razem, analizując sytuację.
Była przekonana, że Nanwe pojął ideę przemiany. To, czego przed momentem doświadczyła było najlepszym tego potwierdzeniem. A emocje, które udało jej się wyłowić ze wspomnienia, potwierdzały tylko jej teorię - smok nie potrafił dokonać transformacji. Ten element bycia smokiem pozostawał mu całkowicie obcy.
Teraz tylko jakby tu…
Z przytulnego zakątka własnego umysłu przyozdobionego myślami, wyrwał ją bodziec. Gdyby miała użyć metafory, porównałaby to do ukłucia jej duszy mentalną szpilą. Przez chwilę pojawiło się tylko jedno pytanie: dlaczego reakcje matki nie były dla niej tak gwałtowne? Szybko jednak wyrwała się na powrót do rzeczywistości - to szamargodowozielona bestyjka domagała się odpowiedzi.
Sìlis zawahała się przez moment, próbując przypomnieć sobie odpowiednie słowa.
– Tak. To właśnie o to mi chodziło. – Przez chwilę nic nie mówiła, oczekując odpowiedzi, ale nagle pojawiła się u niej pewna myśl. – A kiedy zobaczyłeś przemieniającą się Igneę, nie zacząłeś się zastanawiać jak to jest możliwe?
Sama nie wiedziała do końca, dlaczego zadała to pytanie - w końcu pokazał jej swój umysł w całej jego okazałości. Lecz coś, gdzieś w głębi jej duszy mówiło, że z miłą chęcią usłyszałaby głos składający choćby proste słowa, a nie same skrzeki i nieporadne ryki. Że wolałaby, aby chociaż ten ich dotychczasowy dialog - jakkolwiek niecodziennie brzmiało naciągnięcie definicji tego słowa do tego, co się między nimi działo - pozostał na miejscu. Że cokolwiek się stanie, najlepiej aby działo się w granicach tego jakże kruchego, ale nagle ważnego dla kobiety człowieczeństwa…
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe czekał. Nie wiedział na co, ale miał wrażenie, że właśnie tak powinien zrobić. Na co czekał? Nie wiedział. To było coś z rodzaju tych niejasnych przeczuć, które czasami mu się przydarzały. Zwykle miały one rację. Właśnie w tej chwili uświadomił sobie, że jego sen, ten który miał przy smoczycy, mógł być właśnie przeczuciem. Bo właśnie w nim Ignea go zostawiła, mimo że była w pobliżu. No i przeczucie się nie pomyliło, nie minęło wiele czasu, a rzeczywiście go porzuciła. Nanwe mruknął, ciekawy, czy innym też zdarzają się czasami takie sny. Może był jedynym, który tak potrafił, a nikt jeszcze nawet nie wymyślił, że sny mogą pokazywać przyszłość. Spróbował podzielić się z Sillis tą myślą, zaciekawiony, co mu na to odpowie. Wtem zorientował się, że właśnie mógł jej przeszkodzić w myśleniu o czymś, toteż pisnął przepraszająco.
Gdy Nanwe dowiedział się nareszcie, że dobrze zrozumiał to, co mu powiedziała Sillis, to mruknął w zastanowieniu. On tak nie potrafił. A przynajmniej wydawało mu się że nie potrafił, albo po prostu o tym nie wiedział. Może nie mógł. W każdym razie teraz na pewno nie dałby rady tego zrobić. Zamruczał, niezbyt zadowolony. Istota uparcie drążyła ten temat, co musiało przecież coś znaczyć. Może po prostu chciała wiedzieć? A może...może nie lubiła smoków, tak jak Dalya? Źle się czuła w jego obecności? Nanwe nie wiedział..
Czy się zastanawiał jak to możliwe? Tak. Ale krótko. Nie zdążył zrozumieć. Wiedział tylko, że Igneę pochłaniało bardzo jasne światło i jakoś... Samo się to działo. Tak to przynajmniej wyglądało... Ale zaraz! Nanwe pamiętał jeszcze coś. Komunikując się, smoczek czasami jest w stanie poczuć co czuje inna istota, tak dokładnie jakby to on to czuł. Raz nawet poczuł to przy Ignei, wtedy kiedy się zmieniła, dzięki czemu teraz troszeczkę nawet pamiętał co to. Może gdyby spróbował...
Zaskrzeczał głośno, chcąc zwrócić uwagę Sillis. Gdy już był pewien, że zainteresowała się tym, co ma jej do przekazania, ponownie wysłał do niej impuls magiczny. Pokazał jej, że jeżeli bardzo chce, to on może spróbować to zrobić, bo chyba nawet wie jak. Nie omieszkał również zapytać, czy nie podoba jej się to, jak on wygląda, gdyż dręczyło go to niesamowicie.

Nanwe wiedział, że ona będzie chciała. Choćby dlatego, żeby popatrzeć. Sam by chętnie to obejrzał, ale zdawał sobie sprawę z tego, że trudno jest patrzeć na samego siebie. Tak czy owak, smoczek zadecydował, że spróbuje, przypominając sobie dokładnie to, co czuła wtedy Ignea. Najwyżej z tego całego zamieniania nic nie wyjdzie. Wysunął się spod dłoni Sillis, po czym przeszedł kawałek dalej, odsuwając się tak na wszelki wypadek.

Przypomniał sobie to światło. To, w jaki sposób pokrywało Igneę, to w jaki sposób powstawało. Zapragnął, by to światło przyszło również i do niego. Może Ignea go wtedy zobaczy i przyjdzie? Tym mocniej próbował, z całych sił starając się przywołać do siebie to światło. Następnie wyobrażał sobie, jak mógłby wyglądać jako taki dwunóg. Nie do końca potrafił to zrobić, skupił się więc na samym kształcie. I na świetle, które miałoby go pokryć. Tak bardzo był na tym skupiony, że nawet nie zorientował się, kiedy zaczęło mu się to powoli udawać. Powoli, powolutku jego tylne łapy zaczęły lekko świecić, ale słabiutko w porównaniu z tymi które robiła Ignea. Światło jednak szybko zaczęło się rozprzestrzeniać i przybierać na sile. Po paru minutach, od kiedy zaczął, świecił już cały i miał problemy z dostrzeżeniem czegokolwiek, nawet własnego nosa. To było okropnie dziwne uczucie, bo wszystko go łaskotało. Nanwe nie był pewien, czy już jest dwunogiem, ale przypomniał sobie że dwunogi nie mają ogona. Czyli że wciąż był smokiem, tyle że świecącym. Miał teraz... kontynuować? Nie był już tego taki pewien. Zwrócił swój pyszczek tam, gdzie ostatnio widział Sillis, jakby czekając na zachętę. Zaczynał powoli bać się, że to jednak nie był najlepszy pomysł.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Wizja ukazana przez smoka przebiła się przez jej myśli. Prekognicja mogła być niebezpiecznym talentem - do tej pory pamiętała obawy Adaidha, gdy wydawało mu się, że jest jasnowidzką. Zanotowała w pamięci, aby później poruszyć ten temat. W tej kwestii na szczęście będzie mogła powiedzieć mu nieco więcej, ponieważ sama interesowała się tą kwestią dość mocno w pewnym etapie swojego życia. Nie przez przekonanie jej ojca, iż ma ku temu predyspozycje - choć istotnie, to też było bardzo ważnym czynnikiem przy wyborze lektur - ale przez samą istotę działania tego daru. Pozwalał on patrzeć w przyszłość, która dla niej była jeszcze bardziej tajemnicza, niż dla innych ludzi. Bo dla Sìlis niemożność spojrzenia w przód - oczywiście metaforycznie - była bardzo irytująca. To tak, jakby ktoś potrafił iść w prawo, lecz każda próba udania się w lewo kończyła się odbiciem od niewidzialnej ściany.
Często zastanawiała się, czy Jaśmin to potrafi. Czy jej matka ma nad czasem pełną kontrolę, czy może jednak była ograniczona w ten sam sposób, co ona.

Zanim zdążyła odpowiedzieć na pytanie, wstał i odszedł kawałek. Głupi, głupi! - tylko tyle zdążyła pomyśleć, nim zaczął przemianę. Z punktu widzenia czarodziejki wyglądała mniej więcej tak samo, jak metamorfoza jego dorosłych pobratymców, ale wszystko działo się znacznie, znacznie wolniej.
Mijały długie chwile kiedy powoli, acz systematycznie udawało mu się to coraz bardziej. W tym czasie kobieta zastanawiała się, dlaczego Nanwe w ogóle zdecydował podjąć się tego karkołomnego wyzwania; w końcu chciał znać jej zdanie, a sam nie brzmiał, jakby zadane pytanie pełniło tylko funkcję figury retorycznej - o której istnieniu zapewne nawet nie miał najmniejszego pojęcia.
Nie wiedziała ile jeszcze będzie w stanie tak bezczynnie stać i patrzeć na zmagania małej bestii. W każdej chwili coś mogłoby pójść nie tak, lecz miała świdomość, iż cokolwiek by teraz nie zrobiła - łącznie z nie robieniem nic - istniało ryzyko, że smok na tym ucierpi. Przerwanie transformacji groziło pozostawieniem go w stanie pomiedzy dwiema różnymi formami. Nawet jeśli powierzchownie nadal mógłby wyglądać tak samo, to mógł zmienić już swoje organy wewnętrzne. Wystarczyło cokolwiek, aby ten skomplikowany mechanizm organizmu przestał działać.
Ale czekanie też nie było optymistycznym wyjściem, bo w ten sposób on oddalał się tylko od swojej pierwotnej postaci. Często słyszała od wilkołaków, że im dłużej pozostawali wilkami, tym trudniej było im się dostać do tej ludzkiej inteligencji. Z tego też powodu miała pewność, iż może i naczynie nie określa kształtu wody, jednak kształt ciała na pewno definiuje w jakimś stopniu sposób działania umysłu. Teraz tak naprawdę nie zdecydował się na żadną z możliwości, więc de facto mógł być w dowolnym miejscu pomiędzy tymi dwoma punktami egzystencjonalnej niepewności.
Gdy rzucił jej spojrzenie, coś w niej pękło. Ruszyła w jego stronę, jednocześnie zanurzając się w czas. Omiotła szybkim spojrzeniem okolicę, patrząc dalej i dalej w przeszłość.
Po chwili była już z powrotem w teraźniejszości. W ręku niosła sękatą gałąź, a jej ubranie było pokryte cieniutką warstwą szronu, przez co trzeszczało lekko przy każdym kroku. Gdy była już obok, rzuciła na ziemię swój nowy nabytek, a potem usiadła obok Nanwego tak, aby w każdej chwili móc sięgnąć po niego ręką. Potem dotknęła jego szyi dłonią, zimną na skutek jej wizyty poza czasem.
Fakturą nie bardzo przypominała łusek, lecz Sìlis postanowiła to zignorować. Wykonała kilka bezgłośnych ruchów ustami, a potem znów, nerwowo poszukując w swojej pamięci odpowiednich słów oraz zasad gramatyki, próbowała łączyć to w jedną, spójną całość. Wiedziała, że nie zadowoliłaby purysty językowego, ale coś mówiło jej, iż wśród smoków nie było zbyt wielu lingwistów.
– Jak się czujesz? Czy to… boli? – powiedziała, próbując ukryć choć trochę targające nią emocje. Nie udało jej się to, bo w słowach bez problemu można było wyczuć zarówno troskę i niepokój, jak i zaciekawienie wraz z oczekiwanie. Miała nadzieję, że odpowiedź która padnie będzie przecząca. Jeśli będzie inaczej… wtedy spróbuje mu jakoś pomóc. – Jeśli możesz, to spróbuj to przerwać.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Nie wiedział dlaczego, ale nie słyszał również, by istota się poruszyła. Smoczek nie potrafił jej w żaden sposób dostrzec, ale wyobraził sobie, że siedzi teraz w miejscu, przyglądając się ciekawie. Czyli że nie miała chyba nic przeciwko. Ba, w takim wypadku to nawet jej się to podobało. W takim razie Nanwemu zaczęło zależeć z powrotem, żeby dokończyć to, co już zaczął. Nie chciał, żeby Sillis się coś nie podobało, żeby przypadkiem nie zdecydowała się go tu zostawić samego. Wcale nie znał tego miejsca i wcale nie czuł się tutaj pewnie. Wolał zrobić tak, jak chciała Sillis i dzięki temu nakłonić ją do tego, by zaprowadziła go w jakieś spokojniejsze miejsce. A skoro chciała, żeby był dwunogiem...
Nanwe ponownie skupił się na tym, na czym miał, wciąż zupełnie niczego nie widząc z powodu tego światła. Na szczęście nie przeszkadzało mu to w myśleniu. Smoczek usilnie starał się kontynuować to całe zamienianie. Po narastającej sile tego łaskotania, Nanwe wnioskował, że rzeczywiście mu się to udaje. Nadal jednak nic nie widział, czuł się tak jakby nagle stracił wzrok. Nawet to światło zdawało się trochę blednąć, ale mimo tego Nanwe nadal nie widział. Może to dlatego, że okropnie mrużył ślepia, ale kto wie?

Nagle usłyszał, jak Sillis pyta się go, jak on się czuje. Pytała go, czy nic go nie boli. Nanwe nie wiedział, dlaczego miałoby boleć. Czuł się dobrze, nawet bardzo dobrze, jeśli nie liczyć tego okropnego łaskotania. Wydał z siebie trudny do określenia dźwięk, który miał być mruknięciem. Poczuł jej zimną rękę na swoich łuskach i aż się wzdrygnął. Było to nieprzyjemne.
Przerwać? Dlaczego? Co takiego się stało, że miałby przerywać? Przecież... Przecież chyba robił to dobrze, prawda? Może chciała mu pokazać, jak to robić, coś wytłumaczyć? Dlaczego to wszystko musiało być aż tak skomplikowane? I dlaczego Sillis nie próbowała mu wyjaśnić?
Lekko zbulwersowany smok jednak zdecydował się usłuchać, mimo tego iż sam miał ochotę by dokończyć to zamienianie. Wolał nie sprawiać, by Sillis była na niego zła. Potrzebował jej pomocy, żeby znalazła dla niego jakieś miejsce do życia, bo do tamtego starego już chyba nigdy nie wróci...

Poczuł coś dziwnego, najpierw w ogonie, a potem w tylnych łapkach. Niestety nie wiedział, co się teraz z nim dzieje. Skupił się mocno, przypominając sobie dokładnie swój wygląd i chcąc do niego powrócić. Jednak, jak mu się wydawało, nic się nie wydarzyło. Spróbował znowu, lecz tym razem również nic. Tymczasem owo dziwne, zupełnie niemożliwe do nazwania odczucie, zaczynało się rozprzestrzeniać coraz bardziej i sięgało już skrzydeł. Nanwe nie wiedział, co się właściwie dzieje, ale tam, gdzie to minęło, czuł się... Inaczej. Uczucie powoli dotarło również do jego pyszczka, nie zważając na to, że smok już w zupełności się na to nie chciał zgodzić.
- Aurgh.. - próbował zaskrzeczeć, lecz zabrzmiało to zupełnie inaczej niż normalnie.

Nagle światło zaczęło gasnąć i powoli znikło zupełnie. Nanwe czuł się bardzo, ale to bardzo dziwnie. Poruszył mięśniami, które wydawały się być jakby bardzo zastane i potrzebujące ruchu. Spróbował wstać, ale coś było zdecydowanie nie tak, jak powinno i Nanwe tylko przewrócił się na lewy bok. Dopiero wtedy się sobie przyjrzał.
Dziwne... Łapki zrobiły się jakieś takie... mniejsze i bardziej białe, a łuski gdzieś zniknęły. Cała reszta jego ciała zresztą wyglądała teraz bardzo podobnie. Próbował poruszyć ogonem, lecz dopiero po chwili zorientował się, że nie ma go na swoim miejscu. W ogóle go tam nie było. Podobnie rzecz miała się ze skrzydłami, które wydawały się dosłownie jak wyparowane. Dotknął swojego pyszczka, ale okazało się, że tam również coś było inaczej. Na dodatek z łebka wyrastało mu też coś bardzo długiego, miękkiego, a na dodatek czerwonego, nie tak jak u Ignei. Zorientował się jednak, że jedna rzecz została taka, jaka była, a raczej prawie. Nadal miał rogi, takie jak wcześniej, tylko teraz były mniejsze i jakby bardziej zawinięte. Było jednak coś, czego mu brakowało. Jednak dopiero teraz Nanwe zorientował się, że to co mają na sobie dwunogi, to nie jest z nimi bez przerwy, bo nic podobnego na nim się nie pojawiło. Ignea nazywała to chyba... ubraniem?
- Siiis... Adne? - spróbował powiedzieć coś, pytając istotę, czy jej się podoba. W końcu teraz był dwunogiem, tak jak ona tego chciała.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Cholera!, krzyknęła w swoich własnych myślach usłyszawszy trudny do określenia dźwięk wydany przez Nanwego. Powstrzymała się przed powiedzeniem tego na głos, nie chcąc zdradzić swojego niepokoju, a przy okazji podtrzymać wizję rozsądnej, zawsze trzeźwo myślącej Sìlis. Jednak jej kolejne myśli nie były już tak zachowawcze - wiązanką, którą ukuła mogłaby bezproblemowo zawstydzić grupę szewców, marynarzy i obwoźnych bajarzy razem wziętych. W tym samym momencie sięgnęła dłonią po gałąź, gotowa przejąć sprawę w swoje ręce do spóły z dzierżonymi narzędziami - nawet jeśli nic z tego duetu nie wyglądało w żaden sposób groźnie.
Już miała się zamachnąć, gdy zauważyła postęp; mały przestawał już wyglądać jak smok, przybierał bardziej człekokształtną formę. Zrozumiała, że najgorsze już minęło, postanowiła więc siedzieć dalej na miejscu i obserwować rozwój sytuacji. Pierwszy raz miała okazję zobaczyć takie wydarzenie z taką dokładnością; wcześniej nie miała możliwości przyjrzeć się, bo przemiana trwała ułamek sekundy. Dla morfów coś takiego było całkowicie naturalnego, ale ona wolała przeanalizować to nieco z boku. W końcu, całe ciało nagle zmieniło kształt! Nie przenosząc nowego i przenosząc duszę z jednego do drugiego, nie skokowo, ale transofrmując szkielet kostny, zapewne rozmieszczenie mięśni, zmieniając jedne organy wewnętrzne w drugie… wszystko to składało się na ogromną manipulację siłami magicznymi. A na jej oko ten młodzieniaszek zapewne ani ich nie posiadał, ani nawet nie wiedział jak nimi kierować. Co więc mu to umożliwiło?
Z tych dywagacji musiała wyrwać się, bo nastolatek upadł na ziemię, jednocześnie przyglądając się sobie badawczo. Początkowo, wiedziona jakimś niezrozumiałym dla siebie impulsem chciała zganić go za nieuwagę. Po chwili jednak się zreflektowała - przybrał taki wygląd dopiero przed chwilą. Racjonalnie oceniając, to radził sobie całkiem nieźle, pomimo faktu iż miał mniej doświadczenia niż przeciętny niemowlak.
Zadał pytanie, ale przez moment nie wiedziała o co mu tak naprawdę chodzi, ponieważ słowa były zniekształcone, a przez to niezrozumiałe. Przyzwyczajony do innego aparatu mowy, teraz nie bardzo mógł się odnaleźć. Dopiero potem przypomniała sobie bodziec, wysłany jej przez niego wcześniej.
– Tak – odpowiedziała z uśmiechem. – Jak najbardziej mi się podobasz, Nanwe. Masz, spróbuj użyć tego jako laski. – Podała mu drewnianą lagę do rąk i wstała. Dopiero w następnym momencie dotarło do niej, że nie zrozumie. – Podeprzyj się tym, kiedy już staniesz na nogi żebyś więcej nie upadał. No i poczekaj chwileczkę, zaraz będę z powrotem.

Gdy była już z powrotem przy swojej torbie, wyjęła z niej jeden z zapasowych zestawów ubrań. Biorąc pod uwagę jej wzrost i to, co zdążyła zauważyć, będzie musiała je nieco zmodyfikować. Wolała zabrać się za to już teraz; przywołała do prawej ręki prosty nóż, a potem obcięła nogawki spodni tak, aby pasowały mniej więcej pod ludzki wzrost Nanwego. Tak samo postąpiła z lnianą koszulą, w jej przypadku najwięcej uwagi zwracając na długość rękawów - te, jak w większości jej ubrań były dłuższe niż normalnie.
Niestety nie miała żadnej bielizny nadającej się dla chłopaka, więc na ten moment będzie musiał poradzić sobie bez tego typu wygód. Chociaż nie podejrzewała, aby zdawał sobie sprawę z ich braku. Tak samo nie będzie mu chyba przeszkadzał fakt, że założy na siebie damskie fatałaszki. Nie były najgorsze - pradawna w normalnych okolicznościach rzadko kiedy decydowała się na głębokie dekolty - przez co nie powinien w nich wyglądać źle. Poza tym, o ile dobrze wywnioskowała z jego wspomnień, sam nie miał chyba pojęcia na czym polega różnica.
Dotknęła ręką naszyjnika, a broń się zdematerializowała. Potem wstała i udała się z powrotem do niego.
– Trzymaj – powiedziała, podając mu rzeczy. – Będziesz wiedział jak się ubrać, czy chcesz żebym ci pomogła?
Osobiście nie bardzo wiedziała po co się pyta. Biorąc pod uwagę charakter małego smoka, zdecyduje się na samodzielność. Może zwróci się do niej gdy natrafi na jakieś większe problemy, ale pewnie nie wcześniej. Jednak coś w głębi jej duszy dawało jej znać, że tak będzie po prostu lepiej.
Odsunęła się nieco dalej, dając mu więcej przestrzeni i omiotła jego sylwetkę badawczym wzrokiem, szukając jakichkolwiek odstępst od anatomicznej normy. Wiedziała, jak powinien wyglądać smok w takiej postaci, więc mogła podjąć się takiej próby oceny.
– Nie spodziewałeś się, że możesz tak wyglądać, co? Jak wrażenia po przemianie?
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Smoczek z zafascynowaniem przyglądał się temu, co jeszcze parę chwil temu nazywał łapką. Teraz miał jakby dłuższe palce, ale mniejsze same dłonie. Poruszał nimi przed swoją twarzą, jakby sprawdzając co może nimi zrobić. Rzeczywiście sprawdzał i miał wrażenie, że są one jakby dużo bardziej funkcjonalne od poprzednich. Problem polegał na tym, że chyba niezmiernie trudno jest je opanować, ale Nanwemu trudno było to stwierdzić, bo nie wiedział, na czym mógłby je wypróbować.

Podobało jej się! Nanwe zdecydowanie był szczęśliwy, że zdołał ją zadowolić. Trudno powiedzieć dlaczego, ale Nanwe za wszelką cenę starał się zaskarbić sobie przyjaźń każdej napotkanej osoby, przy czym, co doskonale widać było po zaistniałej sytuacji, że w tym celu jest w stanie zrobić naprawdę wiele. Teraz, Nanwe był bardzo szczęśliwy, bo chyba mu się to udało! Ach, gdyby jeszcze umiał się o to zapytać...
W pewnym momencie Sillis dała mu do rąk kawałek drewna. Powiedziała mu, żeby użył tego jako laski, czy coś podobnego. Nanwe spojrzał na nią pytająco, ale spróbował chwycić za ten patyk, co udało mu się chyba z wyjątkową łatwością. Lecz nadal nie wiedział, po co mu on. Może ona chciała po prostu sprawdzić go, jak sobie radzi? Dopiero po chwili powiedziała mu, do czego to służy i oddaliła się troszkę, o czym świadczyły odgłosy jej kroków. Problem polegał na tym, że nie zrozumiał większości słów.
Ale jak miał stanąć na nogach? Przecież to się do niczego nie nadawało! Już w ogóle dobrze, że się ruszało... Ciekawe, czy to wstawanie będzie miało coś wspólnego z tym, co robił jako smok. Pewnie nic a nic, a on będzie musiał się tego nauczyć. Nanwe odgarnął to czerwone coś z twarzy, które chyba nosiło nazwę "włosy". Były okropnie długie i przeszkadzały mu jeszcze gorzej niż brak łusek. Zupełnie do niczego nie były mu potrzebne, jako smok ich nie miał i było mu tak całkiem dobrze.

Nie chciał korzystać z laski, według niego chyba tylko mu przeszkadzała. Spróbował ułożyć się tak, jak umiał, żeby potem móc wstać. Obejmowało to położenie się na brzuchu na zimnej ziemi i uniesienie się na czterech kończynach, tak jak robiły to smoki. Z tą różnicą, że Nanwe czuł się przy tym bardzo dziwnie i niekomfortowo. Laski nie ruszał, bo nie wiedział jak jej używać, poza tym, sam chyba wpadł na lepszy pomysł jak wstać. Idąc w tej pozycji nie przemieszczał się zbyt szybko, ale całkiem pewnie, toteż nie przewrócił się ani razu. W końcu udało mu się dojść do jakiegoś drzewa, przy którym Nanwe zaczął robić takie ruchy, jakby zamierzał się po tym drzewie wspinać. Podpierając się o pień, stanął w końcu na dwóch nogach, drzewa jednak nie puszczając. Do kijka miał teraz za daleko więc zdecydował że nie będzie po niego wracał. Wolał stać tu, aż Sillis wróci, żeby pochwalić się jej nową umiejętnością.

W tym czasie, smoczek zaczął wydawać z siebie różne odgłosy. Były to zazwyczaj pojedyncze sylaby, czasami nawet dobrze zapamiętane przez niego słowa, które w miarę przypominały mu to, co pamiętał. Musiał się jeszcze dużo nauczyć, a już w szczególności, to jak rozmawiać z Sillis, gdy zacznie mówić tak niezrozumiale jak wcześniej. Smoczek kontynuował trening, starając się odkryć jakie brzmienia uda mu się z siebie wydać. Gdy Sillis wróciła, Nanwe dalej testował na co go stać, wydając z siebie dziwny bełkot bez ładu i składu.

- Ublanja. - oświadczył, chwaląc się swoją znajomością języka, kiedy Sillis przyniosła mu jakieś rzeczy. Przysunął się bliżej do drzewa, jakby z obawy że jeżeli tego nie zrobi, to upadnie i on i roślina. Potem wyciągnął rękę, chwytając to, co przed chwilą przyniosła mu istota.
Rzeczy były miękkie, ale trochę chłodne. Ale Nanwe wiedział, że jeżeli będzie ich dotykał, to wraz z upływem czasu szybko się ogrzeją. Zawsze tak było, nawet z kamieniami. Z tego co zrozumiał, to dostał to wszystko, po to, żeby założyć, choć nie bardzo wiedział jak to zrobić. Nie wyobrażał też sobie siebie, zakładającego to wszystko i jeszcze opierającego o drzewo. To chyba było niemożliwe i Nanwe uznał, że zrobi tak, żeby mu było wygodniej. Dlatego właśnie usiadł na trawie i zaczął dokładniej oglądać rzeczy, żeby wiedzieć co gdzie ma założyć. To był jego pierwszy raz, więc czuł się zarówno trochę podekscytowany jak i podenerwowany. Po pierwszej próbie (nieudanej), Nanwe przyjrzał się teraz dokładnie, jak ubranie powinno się nosić, na przykładzie Sillis. Dopiero wtedy udało mi się poprawnie naciągnąć to co trzeba tam, gdzie trzeba. Nanwe znowu spróbował wstać, opierając się o sztywno stojące w ziemi drzewo.
- Arghk! - powiedział, całkiem zapominając o tym, że nie umie teraz zaskrzeczeć. Zreflektował się szybko i dopowiedział jeszcze: "Nie", żeby było wiadomo o co mu chodzi. Gdy Sillis zapytała o wrażenia, to Nanwe od razu zrozumiał, że ma dokładniej pokazać jej, jak się w tej chwili czuje. Zrobił krok w jej stronę, ale znowu stopy mu się rozjechały i upadł na ziemię. Na szczęście było miękko i już po chwili podszedł do niej na czworakach, nie chcąc ryzykować kolejnych upadków.
Po dokładnym pokazaniu jej swoich myśli na ten temat, zapytał ją o jedną rzecz. Mianowicie, chciał się dowiedzieć, dlaczego wciąż ma smocze rogi. Ignea rogów nie miała, bo by je przecież zobaczył. Tymczasem z jego głowy sterczały sztywno dwa, zawinięte rogi i chyba nie powinny tam być. Spytał się też, czy z całą resztą jego ciała też jest wszystko w porządku, bo przecież nie miał na ten temat pojęcia. Bo dwunogi to trudny temat, bardzo trudny...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

– Tak, ubrania – poprawiła go kobieta ze śmiechem. Tak jak sądziła, postanowił zająć się sam kwestią wypróbowania swojej pierwszej w życiu garderoby. Za pierwszym razem nie wyszło mu to najlepiej, lecz zanim zdążyła przełamać swój wewnętrzny, dość irracjonalny opór do zwracania mu uwagi, zdążył się sam zorientować i poprawił ciuchy.
Zastanawiało ją, dlaczego Ignea nie spróbowała pokazać chłopcu jak dokonać przemiany. Widział ją na własne oczy, jednak nawet nie przyszło mu na myśl zapytać. Gdyby kobieta zajęła się tym wtedy, ona miałaby o tyle prostszą pracę… A może i Nanwe wcale by się tu nie pojawił, pomyślała, wahając się w sprawie swoich emocji. Wiedziała, że nie jest w stanie zastąpić małemu matki, że to skrajna nieodpowiedzialna decyzja, ale w głębi duszy mimo wszystko chciała spróbować. Lecz doszła do wniosku, że ostateczną decyzję podejmie później, gdy któreś z nich zechce udać się inną drogą i rozdzielić ścieżki ich losu. Nieprzygotowanie i brak jakichś konkretnych zamysłów w tej kwestii w tej sytuacji były zarówno wadą, jak i zaletą. Fakt bycia zmuszoną do podjęcia konkretnej decyzji w jednej chwili wymaga przedsięwzięcia czegoś bez namysłu. Wtedy jednak pewnie bardziej posłucha własnych uczuć…

Pomogła mu wstać i podała mu rękę, pomagając iść. Skierowali się w stronę tego, gdzie pierwotnie przysiadła, a potem znów poczuła obecność jego umysłu. Trudno jej było się do tego przyzwyczaić - dar chłopca może i nie był unikalny, ale do tej pory Sìlis raczej okazywała większą asertywność, jeśli chodzi o tego typu mentalne atrakcje. Jednak w jego przypadku była świadoma możliwości zerwania więzi z jego umysłem, ale z jakiegoś powodu nie bardzo tego chciała. Jakby sama świadomość posiadania wyboru była wystarczająca.
Lecz zamiast rozpocząć rozmyślania, postanowiła jak najuważniej poznać to, co pokazywał jej rudzielec. A jego pytania były dość trafne, co musiała od razu przyznać.
– Szczerze mówiąc, to dla mnie stanowi to równie wielką zagadkę, co dla ciebie. Wybacz określenie, ale przemiana nie była najprofesjonalniejszą w dziejach, więc mogłeś po prostu o nich zapomnieć. Albo wyobraziłeś sobie siebię właśnie z nimi, dlatego przyjąłeś taką formę. Lub też po prostu nie możesz się ich pozbyć, niezależnie od postsaci, bo i takie przypadki się zdarzały… Ale! – dodała od razu – nawet nie myśl o próbie zmiany tego na lepsze. Jedna transformacja to było wystarczające ryzyko. Nigdy nie wiadomo, czy następnym razem pójdzie ci to choć tak dobrze, jak przed chwilą. Potrzebny będzie ktoś, kto nauczy cię jak to robić bezpiecznie, a ja spróbuję znaleźć taką osobę. Dopiero wtedy postarasz się zrobić z tym cokolwiek więcej, rozumiemy się? W dodatku, z tego co zdążyłam już zauważyć, to twoje ciało wygląda w porządku. Poza tym, gdyby coś było nie tak, to podejrzewam, iż byłbyś pierwszą osobą, która by to zauważyła. No, nieco żwawiej – rzuciła, przyspieszając kroku, gdy minęli jej torbę. – Będę musiała cię nieco rozruszać, bo w tym stanie jedynym sposobem ucieczki jest magia. – Szli jeszcze chwilę w mututalnej ciszy, kiedy pradawna przypomniała sobie o kolejnej kwestii. – A, jeszcze jedno; próbuj mówić normalnie, ustami. Może i rozmowa za pomocą magii jest wygodna, ale wystarczy że trafisz na kogoś, kto specjalizuje się w dziedzinie umysłu, a wykorzysta taką więź umysłową przeciwko tobie. Musisz ćwiczyć język i wymowę, żeby przeżyć choć kilka dni w cywilizacji. – Myślała chwilę nad tym, analizując kilka spraw. Potem, gdy najwyraźniej w jej głowie wysnuł się już jakiś podstawowy plan, podjęła wątek. – Słyszę, że znasz nieco wspólnego, więc zaczniemy od tego. Dogadasz się wszędzie i z każdym, w całej Alaranii, chociaż niektórzy mogą się na ciebie nieco krzywo patrzeć. No i jest chyba najłatwiejszy, oprócz języków… –nagle zorientowała się, że ma zamiar dać mu wykład w temacie lingwistyki, więc powstrzymała rosnącą na języku górę słów, więc niezbyt zgrabnie podsumowała – Jest najłatwiejszy, no. A kiedy będziesz umiał przebiec parędziesiąt sążni bez łapania zadyszki i potkania się o własne nogi oraz sklecić dłuższą wypowiedź, zabiorę cię do smoka, który będzie umiał powiedzieć ci coś więcej na temat przemian, dobrze?
Po tych słowach spojrzała mu w oczy, próbując zobaczyć w nich odpowiedź szybciej, niż wpowie ją na głos. Potem, do głowy przyszła jej jeszcze jedna myśl, elementarna chyba w tych okolicznościach…
– Nie jesteś głodny? Bo myślę, że mogłabym coś zorganizować…
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe z niemałą trudnością podniósł się, ale to tylko dzięki pomocy Sillis, która podała mu rękę i pociągnęła w górę, a potem nie puszczała. Dzięki temu zdołał stanąć, ale wciąż było to bardzo niesamodzielne. No, ale jak inaczej miał się nauczyć chodzić sam? Tak przynajmniej szedł... potykając się na każdej możliwej nierówności terenu. Nie było jednak w sumie tak źle, bo jakoś utrzymywał równowagę i nie przewracał się. Spróbował pocieszyć Sillis myślą, że jako smok wcale nie radził sobie z nierównościami wiele lepiej, co dobitnie zademonstrował pokazując jej swoje liczne upadki.

Sillis zaczęła mówić i mówiła dużo. Bardzo dużo, ale smoczek niewiele potrafił z tego zrozumieć. Nie znał części z tych słów, przez co nie potrafił ich zinterpretować. Mruknął niezadowolony z tego faktu. Zrozumiał jednak, że Sillis nie zna odpowiedzi na pytanie i podsuwa mu różne opcje. Mówiła mu, że może o rogach zapomniał, albo tak sobie siebie wyobraził i dlatego je ma. Albo cośtam nie mógł, co też mogło być tego powodem. Zrozumiał również, że Sillis nie pozwoliła mu, żeby się zmieniać, chociaż nie miał pojęcia dlaczego... Ale... Nie mógł się zmieniać? A co z... co z ogonem i łuskami? Co ze skrzydłami? A co będzie, jeżeli zapomni jak wcześniej wyglądał i już nigdy nie będzie mógł się zmieniać? Przecież to by było okropne!
- Ale... luski... skrydla... ogon? - próbował zaprotestować. Nanwe pamiętał, że Sillis chciała od niego, żeby dużo mówił, więc zrobił tak jak tego od niego chciała.
Nanwe, zmuszony do wysłuchania do końca, nie zdążył zadać jej zamierzonego pytania, toteż czekał, aż Sillis skończy. Nie wiedział tylko, kiedy może coś powiedzieć. Nie miał też pojęcia, jak powinien zasygnalizować, że ma coś do powiedzenia. Znowu spróbował mruknąć, aby zwrócić jej uwagę, ale wyszło z tego to samo co ostatnio, czyli niewiele. Zamiast tego, dotknął jej lekko, jakby zaczynając przekaz, ale pamiętał co mówiła i zamiast tego zaczął mówić. - A kto to? Cyli ze... - zawahał się, co mogło być odebrane jako szukanie słowa, ale w rzeczywistości nim nie było. - ten co... mnje plowadzjsz... To smok?

Nanwe wzdrygnął się, przez co po raz kolejny zdołał się potknąć. Nie chciał iść do smoka. On widział smoka... W tym śnie... Nanwe był pewien kto to i jak on wygląda. Ale bynajmniej nie zależało mu na tym, żeby doszło do takiego spotkania. Biały był straszny, wręcz przerażający. Nie mógł go spotkać, bo wtedy na pewno znowu zobaczy Igneę, która go odrzuciła. A co jeśli się mu nie spodoba? Widział we śnie, co się stanie. Smok nawet na niego nie spojrzał, wyrzucił go wysoko w powietrze jednym uderzeniem ogona... Nie, Nanwe ani myślał o tym, żeby do niego iść. Już wolał trenować tutaj, choćby i nie wiadomo jak trudne i skomplikowane to było. A to "zamienianie" wcale nie było aż takie złe.

Dalej jak się okazało, to co mówiła Sillis było coraz gorsze. Chyba chciała, żeby biegał... A jak on miał biegać w tym stanie? Przecież... No nie da się! Nanwe wiedział, jak to się skończy i wcale mu nie było spieszno, żeby się za to zabrać. Sillis chciała też żeby ułożył "zdanie". Czym ono było? Co robiło? Smok rozejrzał się, poszukując części do tego całego "zdania" i nie znajdując zupełnie nic. I gdzie on teraz znajdzie coś takiego? Kolejne słowa Sillis, których tym razem nie poskąpiła, również nie brzmiały dobrze, ale nie zrozumiał ich znaczenia. Poza tym, nagroda wcale a wcale mu się nie podobała. Wcale nie chciał do smoka, bo... bo bał się, że to ten, a wtedy... I co on miał teraz biedny zrobić? Sillis chciała, a on nie chciał... Posłuchać jej, czy... czy odmówić? Ostatecznie, dylemat ten pochłonął go tak, że zapomniał w ogóle odpowiedzieć i gapił się tępo w przestrzeń. Po dłuższej chwili dopiero spojrzał na nią ponownie i powiedział, cicho, jakby bojąc się własnych słów: - Ja nje chcem do smoka...

Obawiał się, że Sillis nagle go puści, a on nie zdoławszy utrzymać równowagi upadnie. A potem zostawi go tutaj samego, bo usłyszała że się jej sprzeciwił. Co ona teraz zrobi? Będzie na niego zła? Nie chciał, on naprawdę nie chciał... Ale... Co miał jej teraz powiedzieć? Był teraz smutny, naprawdę smutny... No bo co będzie, jak zostanie tutaj sam, samiutki? Może nawet nie poradzić sobie znowu z zamienianiem, a wtedy... Wtedy będzie głodny, bardzo głodny. I co wtedy?
Sillis chyba nie była zła. Chyba, bo nie widział, ale może mogła być. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć. Przeprosić, czy może dalej trwać w tym, że nie chce iść do Białego? A może...
Sillis wyręczyła go, bo sama zadała pytanie. I było to chyba jedyne, co go ostatnio z jej słów nie zmartwiło, bo mówiła że chce go nakarmić. A jak się okazało, Nanwe był głodny, tylko przez te wszystkie sensacje o tym zapomniał. Ale właściwie to bał się odpowiadać, żeby czegoś przypadkiem nie zepsuć. Skinął tylko głową i czekał przestraszony na to, co Sillis za chwile mu powie...
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości