Równina Drivii[lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Wobec takiego obrotu spraw Hirondelle nie miała innego wyjścia jak pobiec za żabą.
- Jak ty potrafisz artykułować ludzkie dźwięki w tej formie? - mruknęła, przeskakując zręcznie gruz zawalający jej drogę. - Poza tym, wiesz, w ciągu tych... chyba dwudziestu lat, ani razu nie spotkałam innego żabołaka, więc nie miałam okazji spytać, ale gdzie się podziewa reszta masy twojego ciała kiedy zmieniasz się w sto razy mniejszą żabę? Chociaż to może poczekać - zreflektowała się. Wybiegła przed Zydrę kroczącą z Ezechielem na ramieniu i ogarnęła ich wzrokiem.
- Wydaje mi się, że nie możemy tak wejść do miasta. Zakrwawiona dziewczyna idąca z zamkniętymi oczami i żabą na ramieniu na pewno nie będzie dobrze postrzegana... Ponadto, nadal nie opatrzyłeś sobie jeszcze rany nodze, czy jeśli wrócisz do postaci człowieka ona zniknie? Jeśli nie, to możemy się przecież na chwilę zatrzymać. Ja otrę krew z yyy... tej tam... Zydry, a ty się ulecz.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

- Mam kształt żaby, sama wewnętrzna fizjologia jest poza zmianą. Ribbit.
Milczał chwilę, bo skoncentrować się na kontrolowaniu Zydry, która musiała przekroczyć powalony pień.
- Nawet to "ribbit" dodaje jedynie z przyzwyczajenia. - Słysząc dalsze słowa, Ezechiel trochę poczuł irytację. - Już kiedyś ci mówiłem. Jestem maie, duchem natury. D-U-C-H-E-M. Masa i rozmiar są wielce zmienne przez to. Moje rzeczy przez przesycenie moją energią, też poddają się temu procesowi.
        Chwilę starzec patrzył na swoje żabie udko, które lekko krwawiło. Co fakt, przydałoby się z tym coś zrobić. Wolał jednak poczekać aż będą bliżej miasta, bo wciąż mogło coś ich zaatakować, a po leczeniu będzie dość zmęczony.
- Racja. Dlatego też, zostaniesz z Zydrą na skraju lasu, a ja pójdę po jej dziadka.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- Heeeę? - jęknęła niechętnie dziewczyna. - Chcesz mnie tu zostawić samą z nieprzytomną czarownicą, która prawie cię zabiła, ribbit? A jeśli się obudzi? Yyy... to znaczy, nie ma problemu, ale jeśli spróbuje mnie zaatakować to nie zamierzam walczyć tylko zwiewam. I nie zostawiaj jej na samym skraju, bo jak nas ktoś zobaczy, zostanę oskarżona o napad rabunkowy, albo coś jeszcze gorszego, ribbit ... O, tutaj może być. - Rozwinąwszy skrzydła, podleciała na jedną z niższych gałęzi prastarego dębu.

Stamtąd kontynuowała:
- Patrz, możesz ją położyć pomiędzy tamtymi korzeniami. I jeszcze związać, te jej pioruny miały chyba dość duży zasięg, a ja przez gałęzie mam opóźniony start. Żartowałam, jakby co. Ribbit. - Machając nogami patrzyła z góry na Zydrę i Ezechiela. - Hej, stąd całkiem zabawnie się was ogląda, ribbit! A, i jak będziesz wracał z miasta, przyniesiesz mi coś dobrego do jedzenia? Ostatnio natrafiłam w Demarze na całkiem niezłe kandyzowane owoce, ribbit...
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

-Takie wyjście jest na pewno lepsze niż wprowadzenie jej niczym marionetki. Ribbit - podsumował decyzje starzec-żaba. - Myślę, że jej zachowanie było napędzane tym przeklętym przedmiotem, a nawet jeśli nie, to będzie mieć złe zamiary wobec mnie - wyjaśniał gdy układał ciało dziewczyny we wskazanym miejscu. - Przypilnuj tylko by jej nic się nie stało i by zbyt daleko nie odeszła, ribbit. - Ich wzajemne rechotanie w pewien sposób rozśmieszało Ezechiela. Pamiętał, że Hirondelle jest figlarna i nawet trochę za tym się stęsknił, jak nigdy.
        Ropuszka odskoczyła z ramienia i po chwili otuliła się kłębem dymu, który urósł, a po chwili wyszedł z niego znany wszystkim starzec. Otrzepał szatę, poprawił kosz na plecach i spojrzał na nogę. Wciąż mu doskwierała. Kucnął i przejechał dłonią po ranie. Nie wyleczył jej do końca, ale przynajmniej zaleczył wystarczająco by przy ruchu się nie pogłębiała. Był zmuszony na taki minimalizm. Chwilę temu walczył dość aktywnie magicznie, potem operował całym ciałem innego człowieka, a wcześniej jeszcze tańcował z wiwerną. Nie chciał tego przyznać, ale zmęczyło go to. Może nie do stopnia, że padłby i leżał, ale teraz wolał spokojny spacer niż kolejne przygody.
- Mówisz, kandyzowane owoce? Zobaczę co da się zrobić - rzucił na odchodne i ruszył do bram miejskich. Wstawał poranek i na ulicach były pustki.
        Ezechiel chwile błądził, ale w końcu znalazł kamienicę swojego przyjaciela. Przedstawiciel straży miejskiej wciąż stał przy drzwiach do środka, skinieniem głowy przywitał Ezechiela i zszedł z drogi. Starzec spokojnie wszedł po schodach i zastukał do mieszkania. Dean otworzył mu i z wejścia zapytał.
- I jak?
- Jest dobrze. - Tylko Ezechiel wyartykułował to zdanie, a gospodarz rzucił się na niego i go przytulił. Speszony starzec poklepał przyjaciela po ramieniu. Gdy Deanowi przeszła już fala euforii, wprowadził go do środka.
- To gdzie ona jest?
- Przed miastem.
- Tak sama?!
- Ależ nie, nie, nie, nie... jest z moją zaufaną przyjaciółką. - Chwile milczeli. Po czym Ezechiel dodał: - Pożyczysz mi trochę pieniędzy?
- A na co?
- Kandyzowane owoce... - powiedział troszkę speszony mędrzec.
- A wiesz, że dobrze się składa? - odpowiedział i podszedł do swojego spiżarni, chwile tak przekładał rzeczy i wrócił z materiałową sakiewka. - Widzisz. Ostatnio chciałem zrobić ciasto drożdżowe z bakaliami, ale potem sąsiadka mi powiedziała, że nie mam właściwej formy, a i piec jest za mały, więc zostały mi tylko te składniki - streszczając tę życiową historię, podał Ezechielowi zawiniątko.
        Chwilę później wyszli razem i ruszyli do miejsca gdzie starzec zostawił dziewczyny. W międzyczasie, zarysował wszystko co się działo. Dean tylko potakiwał i mruczał pod nosem. Ciężko było określić jego humor, jako że smutek mieszał się z radością.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

Siedząc na gałęzi Hirondelle nudziła się na potęgę. Nie chciało się jej już nawet machać nogami.
- Niezbyt fajnie się drażni z Ezechielem... Mógłby chociaż się skrzywić... - odezwała się z braku innych rozmówców do nieprzytomnej Zydry. - Chyba jest już zmęczony... Może jak odpocznie zacznie lepiej reagować... Chociaż to nie jest raczej ten typ. Przynajmniej jak dotąd na mnie nie nawrzeszczał... - urwała, widząc, że leżąca na dole dziewczyna się porusza. "Według tego, co powiedział żabołak, nie powinna być niebezpieczna...". Postanowiła zaryzykować i zeskoczyła lekko, lądując tuż przed czarownicą.

Gdy Zydra otworzyła oczy, pierwszą rzeczą, którą ujrzała, były niebieskie oczy wpatrującej się w nią z zainteresowaniem białowłosej piętnastolatki. Oczywistą reakcją był okrzyk zaskoczenia i próba odepchnięcia dziewczynki. Nie zdążyła jednak nawet jej dotknąć. Hirondelle błyskawicznie odskoczyła i zasłoniła się torbą jak tarczą.
- Obudziłaś się - stwierdziła fellarianka oczywisty fakt, obserwując oszołomioną Zydrę. - Gdybyś chciała wiedzieć, jestem Hirondelle. Ezechiel powinien być tu niedługo z twoim... dziadkiem? Może otrzyj chociaż tą krew, żeby go nie zszokować. Za bardzo. - Rzuciła dziewczynie kawałek płótna i bukłak z wodą.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Zdezorientowana dziewczyna wstała i zaczęła rozmasowywać obolałą skroń. Natrafiwszy na krew, zaczęła sobie przypominać co miało miejsce. Po chwili złożyła wszystko do kupy.
- Dzięki. Jestem Zydra - powiedziała smętnie, ale by nie być dłużna imieniem. Chwyciwszy bukłak upiła łyk. Następnie, nalała sobie trochę wody na rękę i przetarła skrzepy krwi, a na koniec wytarła się szmatką.
        Na horyzoncie ukazali się dwaj starsi panowie. Ezechiel został w oddali od dziewczyn i gestem ręki przywołał Hirondelle, Dean zaś podszedł bliżej. Gdy tylko dostrzegł swoją wnuczkę, jego spokojny krok przerodził się w bieg. Gdy był przy niej, przytulił ją. Następnie chwycił Zydrę za ramiona, obejrzał dokładnie, niczym prawdziwą zgubę i przytulił na nowo.
        Ezechiel zaś gdy tylko fellarianka się do niego zbliżyła, rzucił jej sakiewkę z mieszanką orzechów, rodzynek i suszonych owoców.
- Chyba możemy się zbierać. Oni potrzebują rozmowy, a ja nie będę dobrze wpływał na to. Ruszajmy - powiedział i zawrócił ścieżką wzdłuż muru. Nic go tu nie trzymało. A Hirondelle była dobrą towarzyszką na dalszą bezcelową podróż.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- Hej, czekaj, ona ma mój bukłak! - zaprotestowała Hirondelle. Biegiem wróciła pod dąb, chwyciła trofeum i nie zatrzymując się zawróciła obiegając drzewo. Zydra z dziadkiem nawet nie zwrócili na nią uwagi.

Truchtem podbiegła do maie otwierając po drodze woreczek z bakaliami. Zobaczywszy jego zawartość, tylko westchnęła.
- Oj żabciu, żabciu, ty się chyba nie orientujesz na rynku łakoci... To są owoce suszone, nie kandyzowane! - wykrzyknęła, machając torebką w stronę Ezechiela. - Kandyzowanie to zasmażanie owoców w cukrze, aż staną się wręcz obrzydliwie słodkie... Na koniec nie przypominają już owoców, ale ten smak...- rozmarzyła się. Szybko jednak się otrząsnęła. - Co nie znaczy, że nie jestem wdzięczna za to, co dostałam. Dziękuję - dodała szybko, żeby maie nie próbował jej zabrać bakalii. - I możesz zjeść orzechy, ja za nimi nie przepadam.

Wypchawszy sobie usta rodzynkami, nadawała dalej:
- To gdzie idziemy? Bo jakby co, to mam tutaj taką sobie mapkę poglądową... - Wręczywszy starcowi jedzenie, wyciągnęła z torby płachtę papieru, która nie zasługiwała na miano nawet poglądowej mapy i była pokryta różnymi kółkami, kropkami i krzyżykami. Niewątpliwie nikt oprócz fellarianki nie zdołałby z tego nic odczytać. Ona jednak dokonała właśnie trudnej sztuki rozłożenia mapy w powietrzu i wskazując zgrupowanie kropek w prawym dolnym rogu karty wyjaśniała z pełnymi ustami:

- Tutaj mam zasnaczone zechłołoczne skanowiska łokosa i łokitnicki, a tak dachej powinna byk filłetka. Oskaknio idze po dobłej cenie w Fałgoth...
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Starzec patrzył jak dziewczynka odbiega po swój bukłak. Jej brak dyskrecji i przywiązanie do tak małych rzecz aż zabolał go. Nie można było odmówić jej prawa do tej własności, ale nie był on wykładany czystym złotem, czy też prościej mówiąc niezastąpiony. Chociaż w sumie, sam też by wrócił po swoje rzeczy, ale może zrobiłby to bardziej w ukryciu. Zamiast jednak całego kazania, musiało skończyć się na pokręceniu głową z dezaprobatą, bo już fellarianka zaczęła nowy temat.
        "Kandyzowane owoce... kandyzowane... owoce... no tak... już pamiętam dlaczego jej zachowanie zawsze było tak adekwatny do wyglądu. Nikt inny, nie zrobiłby mi wyrzutu o to że owoce są suszone, a nie kandyzowane. Poza tym to niezdrowe, szkodzi na zęby. Takie jabłka są nie tylko lepsze dla organizmu, ale jeszcze ich orzeźwiająca kwaskowatość jest lepsza niż mdląca słodycz." Toczył wywody w sobie maie, który wciąż nie miał możliwości zabrać głosu.
- Zjedz co uznasz za smaczne, ja zajmę się resztą - zakończył kwestię sakiewki swoim normalnym, suchym tonem. Nie żeby jakoś mu Hirondelle zbytnio przeszkadzał ze swoimi rozgadaniem, wiedział, że musi mieć rezerwę w postaci cierpliwości. Dawno się nie widzieli, więc nie dziwi, że młodą istotkę aż nosi.
        "Mapa poglądowa" też wywarła swoje wrażenie. Widać, że próbowała jakoś uporządkować przestrzeń ją otaczającą, ale nikt kto nie wiedział co myślała autorka w czasie kreślenia tych wszystkich punków i znaków, nie miał nawet cienia szansy, by zrozumieć cokolwiek. Innymi słowy, kartografem nie zostanie zbyt szybko.
- Wierzę na słowo - powiedział ze stoickim spokojem, wodząc wzrokiem za dłonią wciąż wskazująca inne obszary i tak całkowicie nie powiązane (przynajmniej jak dla Ezechiela) z topografią okolicy. - Swoją drogą teraz jest dobra pora roku na zbieranie lśniących grzybów Brommy. Starczyłoby tylko znaleźć jakąś jaskinię i mieć trochę szczęścia. - Po czym spojrzał na śnieżnobiałe skrzydła dziewczyny i dodał: - Chociaż zapewne nie uśmiecha ci się schodzenie pod ziemię, co?
        W międzyczasie, gdy szli, starzec poświecił odrobinę uwagi by dowiązać wybity kieł wiwerny do pozostałych zębów przytroczonych do kostura. Co by nie mówić, najnowsze trofeum było największym, a jako że nie miało jeszcze czasu się zestarzeć, to lśniło się delikatnie w świetle.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- No, wolałabym raczej nie pakować się do żadnych jaskini.
"Coś jest nie tak, albo zmienił się diametralnie, albo moje wspomnienia daleko odbiegają od prawdy..." Zmarszczyła brwi.
- Słuchaj, czy ty zawsze byłeś takim stoikiem? Może jesteś po prostu ogromnie zmęczony... Ale kiedyś nie przepuszczałeś moich uwag i docinków ot tak.

Podniecenie i radość ze spotkania opadały z niej jak płatki przekwitniętego kwiatu. Niedługo Hirondelle miała wpaść w mrukliwy nastrój. Niedbale zwinęła mapę i wcisnęła do torby, odgarniając z twarzy opadłe na nią kosmyki włosów i ponownie je upinając.
- To co, zatrzymujemy się, żebyś coś zjadł i odpoczął? - rzuciła.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

- Co by nie mówić, tak. Dzisiejszy dzień aż za bardzo dał mi się we znaki, tak o trzy śmiertelne zagrożenia za dużo. Naprawdę, nie mam już dziś humoru by pouczać i poprawiać kogokolwiek - powiedział, dając się ponieść fali irytacji. Hirondelle zabrzmiała dla niego tak jakby uznała go za tanie źródło rozrywki, a taka atmosfera szybko szkodziła nastrojowi starszych ludzi i tym podobnym. Nie chciał jej wcale zasmucić, ale cisza była dla niego teraz najmilszą melodią.
        - Mieliśmy iść... - Głos urwał się albo raczej został zagłuszony przez wybuch. Z krzewów na skraju lasu wyleciał pocisk czystego ognia i ugodził w Ezechiela. Zmęczony starzec nie miał szans uniknąć tego ciosu. Odrzucony siłą wybuchu, staruszek poleciał półtora sążnia dalej. Końce szat zajęły się żarem i tliły się, dymiąc. Ezechiel nieprzytomny leżał na ziemi, a jego kostur poleciał kawałek dalej. Po chwili, gdy wzniesiony pył opadł, zza zarośli wyszli znani już niektórym nożownik i mag ognia. Drugi z nich wyszedł lekko podśmiewając się pod nosem.
- Mówiłem ci, że drugi raz nie chybię - oświadczył dumny z siebie piromanta.
- Inaczej byś gadał, gdyby się nas spodziewał - odburknął jak zawsze tajemniczy kompan. Będąc bardziej czujnym i mniej zaślepionym sukcesem, zwrócił uwagę na dziewczynkę, która o włos uniknęła tego samego losu co Ezechiel. Zbliżał się do niej, mówiąc. - Ej szczeniaku, spadaj stąd, musimy dokończyć pewne interesy z naszym przyjacielem. - Spojrzał się na dymiące zawiniątko i dobył jednego z wielu ukrytych sztyletów.
- No już, leć stąd. Pobiegnij po straż albo od razu po grabarza - dodał drugi zbir, prostując ręce. Nożownik rzucił mu zaś tylko upominające spojrzenie.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

"Ups." Fellarianka nie zdążyła nawet zareagować, gdy obok niej przeleciała kula ognia. Stała jak wmurowana patrząc na przeciwników z twarzą wykutą z kamienia. "Widzą tylko małą dziewczynkę, mam po swojej stronie element zaskoczenia." Zmrużyła lekko oczy, dostrzegając broń nożownika. "Oczywiście zawsze mogę odlecieć i zostawić żabołaka na pastwę losu. I tak martwy nigdy się o tym nie dowie..." Wbrew temu co właśnie myślała, przybrała właśnie słodką przestraszoną minkę wyginając usta w podkówkę i małymi kroczkami ruszyła w stronę zbirów.
- Ojej, co zrobiliście dziadziusiowi! Przecież jest dobry, dał mi suszone owoce! - wykrzyknęła piskliwym głosikiem, cały czas zmniejszając dystans. "Jeszcze trzy kroki, dwa..."
- Hej, mała, słyszałaś mnie, spadaj! - Przeciwnicy właśnie otrząsnęli się z zaskoczenia jej reakcją. "Może powinnam była udawać panikę albo co? Wrzask chyba bardziej wytrąciłby ich z równowagi..." O włos uniknęła ciosu nożem lekko przemykając pod sztychem, po czym cisnęła w twarz nożownika mieszankę ziółek od jakiegoś czasu trzymaną w zaciśniętej pięści. Mężczyzna wrzasnąwszy upuścił nóż i upadł na kolana gwałtownie trąc zaczerwienione nagle oczy. "Trzyj, trzyj, to całkiem oślepniesz", poradziła mu ponuro w myślach. Mieszanina suszonego tojadu, bielunia i aukuby oraz paru innych dodatków nie była jej autorstwa, jednak Hirondelle bardzo chętnie z niej korzystała. Idealnie odwracała uwagę przeciwnika, powodując nieznośne pieczenie oczu, a po wtarciu mogła nawet pozbawić wzroku.

Ta sama sztuczka nie mogła udać się jednak dwa razy. Dziewczyna błyskawicznie padła na ziemię, pozwalając by ognisty pocisk przeleciał nad nią. Wzrokiem poszukała nieprzytomnego Ezechiela. Leżał dość blisko, więc zrobiła użytek ze swoich magicznych zdolności i wyciągając wodę z ziemi i okolicznych roślin, zmoczyła swoje i jego ubranie, po czym znowu musiała odskoczyć przed atakiem piromana. "Ciekawe, czy taka ochrona zadziała przeciwko magowi ognia? Raczej nie." Mściły się teraz na niej te wszystkie lata podczas których używała magii wody tylko do efektywnego suszenia roślinek. Wyciągnąć całą wilgoć z trawy potrafiła błyskawicznie, pytanie: co dalej? Z rozdrażnieniem przerwała koncentrację przy próbach manipulowania wodą. "Nie potrafię nawet zmieniać jej stanu skupienia, to nie ma sensu..."

I w tym momencie ogień osmalił cały jej lewy bok. Upadła w połowie skoku, uderzając plecami o drzewo. Teraz mag miał szansę ją dorwać. Ostatkiem sił rzuciła w niego nożem. "Od początku powinnam polegać na broni, nie magii", stwierdziła gorzko, zaciskając zęby z bólu. Trafiła nożem w udo przeciwnika, ten jednak wyrwał go tylko i ruszył w jej stronę, by dobić dziewczynę z bliska. W połowie jednak drogi zachwiał się i ze zdumieniem na twarzy osunął na ziemię, nie mogąc ruszyć nawet palcem. "Głupek, nie sądził chyba, że przy takiej różnicy sił nie będę walczyła zatrutą bronią", pomyślała z lekką pogardą. Zataczając się, ruszyła w stronę maie. "Musimy się szybko zbierać, paraliż zaraz mu minie, a i nożownika coś nie widać. Czyżby wpadł na pomysł, żeby jednak nie trzeć tych oczu, tylko przemyć? Niedobrze, niedobrze..."

- Hej, Ezechiel, żyjesz? - spytała, opadając przy nim na kolana. Nie chciała nawet patrzeć na swój bok. "Jak zmusić nieprzytomnego żabołaka do przemiany w żabę? Mogłabym go wtedy ponieść... Albo i nie." Wzdrygnęła się, bo własnie przypadkiem spojrzała na siebie. Co prawda zastanawiała się czemu nie krwawi, ale widząc zwęgloną skórę, stwierdziła że wolałaby nie znać odpowiedzi na to pytanie.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Staruszek leżał na ziemi. Każdy skrawek jego ciała krzyczał oddzielnie z bólu. Ramię, w które pocisk trafił bezpośrednio, pokryło się wręcz zwęgloną skórą. Ogłuszony uderzeniem, Ezechiel był zawieszony między światem realnym a snem. Widział wszystko co sprytnie robiła Hirondelle, ale przychodziło mu to całkiem bez wydźwięku, jakby był poza tym wszystkim. Wiedział, że dziewczyna ratuje mu właśnie skórę, ale jakoś nie mógł wyczuć wagi tego zdarzenia. Było mu teraz tak wszystko obojętne. Cierpienie było już na tyle duże, że umysł Ezechiela zaczynał to bagatelizować. Teraz przychodziły do niego myśli z pogranicza codzienności i abstrakcji. Na przykład zaczynał dostrzegać oczami wyobraźni początek koła, czy też odnajdywał kije o jednym końcu.
        Pierwszą zmianę przyniosło obmycie wodą. Z jednej strony przypomniało starcowi, że jego świadomość nie jest tylko pozamaterialnym punktem w przestrzeni, ale jest nierozerwalnie związane z ciałem, które właśnie mocno oberwało od życia. Kolejnym skutkiem były drgawki samoistnie występujące po zetknięciu z innym bodźcem niż ciągłe pieczenie. Co prawda ten szok niósł ze sobą ból, ale później przeszedł w swojego rodzaju kojący spokój. Co więcej ubrania się już tak nie dymiły.
        Niestety, im bardziej maie dochodził do siebie, tym bardziej cierpiał. Szok mijał, umysł wracał na ziemię, a każda próba ruchu kończyła się paraliżującym cierpieniem. Stało się, w końcu nie miał wystarczająco szczęścia by uniknąć zagrożenia. Naskrobał sobie i opuścił gardę. Nie chciał nawet myśleć co by było gdyby nie Hirondelle. Spisała się na medal, będzie musiał jej zafundować sporą porcję kandyzowanych owoców.
        Chciał się przynajmniej podczołgać do swojego kostura, lecz gdy przy pierwszym sunięciu ciała po ziemi ból przyjął całkowicie nowy poziom, poddał się szybciej niż nawet o tym pomyślał. Był w słabym stanie, pomijając to jak liczne poparzenia go szpeciły. Dla zwykłego człowieka, byłyby to pamiątki na resztę życia. Dzięki jednak zdolności magicznego leczenia i zmiany formy, sytuacja starca nie była tak opłakana. Co prawda teraz jego włosy uległy przypaleniu, skóra była przypieczona, zaczerwieniona i pokryta bąblami, ale żył. Leżał wciąż, dla cierpiącego umysłu, sekundy wydłużały się niemiłosiernie.
- Chyba - wykasłał, zaskakująco cicho staruszek. Nawet jego samego przeraziło, że nie jest w stanie mówić głośniej. Nagle doszło do niego, że już od jakiegoś czasu ma problem z nabraniem tchu. Dochodził do siebie i w przykry sposób sobie to uświadamiał. - Jeszcze poleżę - powiedział niczym zaspane dziecko, a dodatkowo unikając jakichkolwiek zbędnych słów.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

"Oto dlaczego nie należy przywiązywać się do ludzi. Następuje potem taka sytuacja, a ja zamiast spokojnie sobie odlecieć zostaję na wpół spalona z poważnie rannym żabołakiem na głowie...", myślała Hirondelle ponuro, grzebiąc w torbie, którą nosiła na prawym ramieniu, dzięki czemu uniknęła ona spalenia.
- Ha! Mam! - Wyciągnęła niewielki słoiczek z zieloną maścią. - Co prawda barwi niemal niezmywalnie na zielono, ale to doskonały środek przeciwbólowy - zwróciła się do Ezechiela, smarując sobie ostrożnie bok. Posykiwała tylko od czasu do czasu, ale zaraz przypomniała sobie słowa znajomego uzdrowiciela. - Właściwie ból to całkiem dobry znak, oznacza, że nerwy nie zostały zniszczone, bo bardzo trudno jest je zrekonstruować nawet doświadczonym magom uzdrowicielom... A teraz zmień się w małą, słodką żabkę, to umaczam cię w maści i odlecimy, żeby te zbiry nas nie dopadły...
Maść szybko zaczęła działać, więc Hirondelle również powróciła do dobrego nastroju.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Ezechiel wydał z siebie tylko króciutkie "ribbit" i ze stosu przypalonych szat zmienił się w małego płaza o fakturze podobnej do rodzynki. Warto wspomnieć, że kostur również rozpłynął się w obłoczku pary. Patrząc na staruszka w formie żaby, jego stan zdawał się jeszcze bardziej opłakany. Zwykle zielona skóra, teraz była barwy owianego kurzem węgla. Gdyby nie dwoje błękitnych oczu, można by go uznać za kupkę popiołu. Brak jakiegokolwiek ruchu pogłębiał to podobieństwo.
        Żabka skoczyła ostatkiem sił na dłoń fellarianki i poddała się wszystkim zabiegom. Co by nie mówić, nie był teraz w formie nawet na najmniejszy spacer, a co dopiero mówić o żywej ucieczce. Był zdany na dwie opiekuńcze rączki i miłosierdzie ich właścicielki.
Awatar użytkownika
Hirondelle
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hirondelle »

- No, teraz przynajmniej z powrotem wyglądasz jak żaba - uznała Hirondelle, patrząc na trzymanego w ręce płaza, szczelnie pokrytego dość grubą warstwą zielonej maści. - Choć uprzedzam, maść została stworzona na bazie ciemiężycy, co, jak zapewne już wiesz, oznacza że wyłączyło nam jedynie receptory czuciowe w skórze - "lub jej pozostałościach." - Rany są też chronione od zakażenia... ale Veratrum nie powoduje regeneracji tkanek. Nie możemy na niej zbyt długo polegać... Zresztą właśnie wykorzystałam ostatnie resztki preparatu - dodała, ze smutkiem oglądając wytarte do czysta wnętrze słoiczka. - Ciemiężyca rośnie tylko w Górach Druidów... - westchnęła ciężko. - No cóż, potem mogę się tym martwić.

Niezdarnie wzbiła się w powietrze. Choć nie czuła już bólu, w boku nadal ją ciągnęło i obawiała się, podczas dłuższego lotu zwęglona skóra po prostu pęknie. Wtedy sytuacja wyglądałaby naprawdę nieciekawie. W najgorszym wypadku mogła się wykrwawić na śmierć nawet tego nie czując.

"W mieście raczej nie zdołamy się ukryć... Takie poważne rany na pewno zwrócą uwagę... Na bezpieczeństwo w gronie ludzi też nie ma co liczyć, jeśli nie dorwą nas w jakimś zaułku potencjalni zabójcy Ezechiela, to czy mało jest rzezimieszków którzy nie zechcą wykorzystać czy obrabować młodej, rannej dziewczyny?" Jej doświadczenia nie nastawiały fellarianki zbyt przychylnie do szukania pomocy u mieszczan. "No cóż, może w sytuacji kryzysowej polecimy do Demary, ale teraz wolę ukryć się z dala od ciekawskich oczu." - podsumowała swoje rozmyślania będąc już w połowie drogi do baszty, którą opuścili nie tak dawno temu.
Awatar użytkownika
Ezechiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mędrzec , Mag
Kontakt:

Post autor: Ezechiel »

        Żaba potraktowana specyfikiem grzecznie pozwoliła się umieścić w kieszeni i wyczekiwała efektów działania maści. Rzeczywiście, po chwili cała fala bólu odpuściła. Ezechiel wciąż unikał ruchów, lecz teraz jego umysł odurzony znieczuleniem mógł na nowo myśleć jasno, a co za tym idzie użytkować swoich mocy. W konsekwencji starzec obmyślił plan.
- "Hirondelle, moja droga, tak będzie mi łatwiej przekazać co planuję" - mówił telepatycznie maie. - "Uleczę cie moją energią. Dzięki temu będziesz mogła spokojnie lecieć, a ja odpocznę tutaj. Następnie, będziemy musieli wyruszyć bezzwłocznie. I to twoje zadanie. Lecąc, nie zostaniemy dogonieni oraz nie zostawimy tropu. Pozostaje tylko kwestia, gdzie chcemy wyruszyć w podróż. Sądzę, że Góry Druidów nie są złym pomysłem. Są tam mistrzowie w uzdrowieniach, nasze rasy raczej mogą liczyć na gościnę, a przy okazji to tam znajdują się doskonałe pokłady ziół, więc będę mógł ci pomóc odnowić zapasy dziś uszczuplone."
        Nie czekając na odpowiedź, Ezechiel przystąpił do dzieła. Błękitne smugi mgły otuliły klatkę piersiową fellarianki. Chwilę później całe zjawisko zaczęło się koncentrować dookoła poparzonego boku. Emanacja zalśniła i rozpłynęła się, zostawiając odnowioną tkankę. Staruszek zaś pod postacią płaza przymknął ślepia i zmęczony całym zajściem usnął. Nie był to przyjemny rodzaj drzemki, raczej krańcowy stan wyczerpania, gdy organizm pada bezwładnie by odzyskać choć trochę sił. Stan pozbawiający woli, snów i myśli.
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości