Jadeitowe Wybrzeże[Jezioro Aghar] Powrót do domu.

Bajkowe wybrzeże Oceanu Jadeitów. Jego nazwa wzięła się od koloru jakim promieniuje. Znajdziesz tu plaże ze złotym piaskiem, palmy i rajskie ogrody. Palące słońce rekompensuje cudowna morska bryza.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Nieobecność Angvena dłużyła się Wince niemiłosiernie. Gdyby nie wydumane polowanie na które uparł się wojownik, dawno już byliby w drodze do Turmalii. Bibliotekarka przebierała nogami, niecierpliwie wypatrując powrotu mężczyzny. Obawiała się tego, że Nimlos może zechcieć go szukać, a wtedy skrybie nie pozostanie nic innego, jak towarzyszyć jej w tych zamiarach. Z drugiej strony namawianie podróżniczki by pozostawić wojownika samemu sobie i wyruszyć bez niego, wydawało się Wince niezbyt uczciwe. Jej niedawny wybawca mógł gdzieś tam leżeć ranny ciepiąc straszliwe męki.
„Proszę cię, wracaj szybko” – Błagała w myślach skryba, intensywnie wpatrując się w miejsce w którym zniknął mężczyzna, tak jakby siła umysłu mogła zmaterializować jego powrót.
- Nigdy nie byłam. Szczerze mówiąc podróżuję niezwykle rzadko i zawsze wbrew sobie. O ile to możliwe staram się nie opuszczać swojego mieszkania lub przynajmniej Turmalii. – Wyjaśniła bibliotekarka. – Gdyby wszyscy podróżowali to nie istniałyby miejsca do których wędrowcy mogliby zmierzać. To że jestem tu teraz również jest wynikiem działania niezrozumiałych dla mnie sił. Byłam w domu zajęta rozwiązywaniem zupełnie innego problemu, gdy tajemnicza czarna otchłań wyssała mnie z pomieszczenia i wrzuciła do tej wody. I uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie wiem gdzie dokładnie jesteśmy ani jak wrócić do miasta. – Wytłumaczyła Winka. Wprawdzie skryba godzinami studiowała mapy okolicznych terenów ale żeby obecnie móc skorzystać z tej wiedzy, jak również z swojej doskonałej pamięci, Winka potrzebowała jakiegokolwiek punktu odniesienia by określić swoją pozycję. Sama informacja od wojownika, że znajdują się nad jeziorem Aghar, była mało precyzyjna i w niczym nie pomagała.
Bliskość jeziora dodatkowo komplikowała sprawę jeśli brać pod uwagę miejscowe legendy, raporty spisywane przez miejskie patrole, czy też zgłoszenia rybaków z okolicznych wiosek.
- Nie chciałabym popędzać ale chyba nie powinnyśmy pozostawać tak długo w pobliżu wody. Zwłaszcza o poranku. Jeśli to faktycznie jest jezioro o którym wspominał nasz towarzysz, to cieszy się ono złą sławą. – Uświadomiwszy sobie zagrożenie, Winka zaczęła nerwowo rozglądać się po otaczających ich drzewach. – W bibliotece mam cały katalog notatek o dziwnych zdarzeniach związanych z wodami Agharu. Mówią one o nietypowej różowej mgle przemieszczającej się pod wiatr, tajemniczych głosach, zaginionych osobach i ludziach którym nagle zmąciło umysły, a którzy nie wiedzieć czemu dobrowolnie weszli do wody tylko po to … ojej przepraszam. – Skryba zasłoniła usta dłonią, przerywając w pół zdaniach. Podejrzewała że opowieści o topielcach były ostatnią rzeczą jakiej Nimlos chciała usłyszeć.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Nimlos obserwowała reakcje Winki z zainteresowaniem. Z dziewczyny można było czytać jak z otwartej księgi. Kręciła się w miejscu i obserwowała krzaki, za którymi zniknął Angven. Skryba chyba na prawdę musiała się źle czuć poza swoim domem. Z resztą nie wyglądała na fankę natury. Biała jak śnieg cera i rude, nie wypłowiałe od słońca włosy, wyraźnie na to wskazywały. Tanya aż złapała za kosmyk swoich włosów, by sprawdzić w jakim one są stanie. Po upalnym lecie na zachód od gór Dasso, nie było to niczym dziwnym dla wędrowniczki, że są pełne jasnych refleksów. Słońce często daje się we znaki nawet w Szepczącym Lesie, nie mówiąc o Równienie Theryjskiej, przez którą trzeba przejść, kierując się do Leonii.
- Czy to, że nie lubisz podróżować, czy tam panicznie się tego boisz, ma jakąś historię za sobą? - zapytała z zaciekawieniem. Bo jej lęki miały za sobą długie historie. Jednak zwykle z nimi walczyła. Może poza jedną- bała się śmierci i chyba tylko to trzymało ją przy życiu cały ten czas. Wiedziała, że kiedyś przyjdzie jej umrzeć, bo urodziła się jako człowiek i to jest następstwem narodzin. Lecz teraz trzyma się kurczowo życia- ma jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia i tyle do zrobienia! Może kiedyś wyjdzie za mąż i osiądzie w jakimś małym domku. Ciężko jej było to sobie nawet wyobrazić, zwłaszcza, że jest kim jest. Nawet będąc dzieckiem o tym nie myślała. Przecież wuj traktował ją jak chłopaka i tak też ją szkolił. Dziwnie to przyznać, ale w szermierce przewyższała swojego brata, który raczej wolał się zaczytywać w książki niż walczyć.
Kiedy WInka zaczęła mówić o incydentach nad wodami Aghar, kącik ust Nimlos uniósł się ku górze, jednak gdy tylko dziewczyna wspomniała o ludziach, którzy się topili we wodzie, jej uśmiech się starł.
- Nie szkodzi. Może to tu utopiła się tamta dziewczyna, którą spotykam we śnie. I nie musisz mnie przepraszać, chyba jako jedyna wymyśliłaś rozwiązanie tej... chorej sytuacji, która mnie tak długo męczy. Powinnam ci podziękować- Uśmiechnęła się lekko do dziewczyny. Po krótkiej chwili w milczeniu, dodała: - Może powinnyśmy poszukać Angvena? ANGVEN!- Krzyknęła. Zrobiła to świadomie, bowiem dzikie zwierzęta uciekłyby od krzyków człowieka. Ludzie niekoniecznie, jednak nie sądziła, żeby tak daleko od jakiegokolwiek traktatu mieliby się przewijać jacyś ludzie poza nimi.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Znalazłszy w puszczy przejaw uciekającej istoty, Angven rzucił się w pościg. Szaleńczo wręcz biegnąć za tropem, był wypełniony determinacją. Kolczaste gąszcze malin i jeżyn nie stanowiły żadnej przeszkody dla niego. Przecinał dzicz, nie licząc się z zadrapaniami i niczym innym niż swój cel. Młode monstrum w swoistej panice kluczyło po okolicy i prawdopodobnie nie było świadome pogoni. Mężczyźnie taki stan rzeczy odpowiadał, bo z każdą chwilą dystans malał.
        Gdy jednak zbliżył się wystarczająco blisko by dostrzec wyraźniej sylwetkę bestii, ona zwinni wdrapała się na drzewo. Angven stanął pod konarem rozłożystego dębu i nie mógł zaprzeczyć, że znajdował się w patowej sytuacji. Potwór nie mógł wędrować wyżej po drzewie ze względu na słońce, a wojownik nie miał szans walczyć na gałęziach. Mężczyzna stał z głową zadartą do góry i dyszał miarowo, a gad skrzętne chował się w gąszczu rozgałęzień. W takich momentach podróżnik zawsze żałował, że nie posiada kuszy. Nic mu nie zostało jak tylko czekać. Splunął i kopnął kamień z gniewu. I ten prosty gest zrodził pomysł. Teraz zauważył, że ktoś rozbił tu kiedyś ognisko i na ziemi leżał starannie przygotowany okręg z kamieni. Wojownik mając czas zaczął podnosić kawałki skalne i ciskać je w potwora. Angven nie miał zamiaru ustąpić, a tak chociaż jakoś zabijał czas. Każde syknięcie dowodziło celnego trafienia, co cieszyło go.
        Ta radosna zabawa rozproszyła uwagę wojownika. Młode stworzenie zaś tylko na to czekało. Momentalnie skoczyło i powaliło mężczyznę, gdy ten podnosił kolejny kamień. Obezwładnionemu wojownikowi w głowie świtało tylko jedno, przypalenie podbrzusza bestii za pomocą magii. Dotknął skóry, wymówił słowa i zamiast wielkiego płomienia, z palców wystrzeliło tylko kilka iskier. "Cholera" było jedynym czym zdążył skwitować tę sromotną porażkę, a silne szpony rozorały już mu ramie. Po krzyku bólu, kolejnym odruchem było chwycenie za nóż i cios w bebechy. Przy tej próbie sił Angvenowi się udało. Odepchnął zwierza i podniósł się na klęczki. Zdrową ręką chwycił miecz i wykonał toporny zamach, by kupić sobie trochę miejsca.
        Monstrum odskoczyło triumfując, kręcąc ogonem i łbem. Nawet nóż w brzuchu nie przeszkadzał mu w tej radości. Wojownik zaś rzucił okiem na ramie. Było źle. Krwotok, potencjalne zatrucie. Teraz nie mógł już walczyć na czas. Zebrawszy się na wszystkie siły, ruszył do maniakalnego ataku. Ciął na oślep i nie czekał na reakcje. Istota zaś tylko lawirowała i wręcz szydziła z jego ciosów. W końcu jedno drapnięcie i druga ręka Angvena spotkała się z ostrymi szponami. Wojownik jednak był już zdeterminowany, co należało zrobić. Chwycił za pozostawiony nóż i rozpruł stwora.
        Posoka skąpała całego mężczyznę. Bestia legła martwa, a Angven stał i się śmiał. Rany w kontakcie z plugawą krwią piekły niczym traktowane żywym ogniem i zasklepiały się niczym przypalane. To był chyba jedyny powód dla którego wojownik się nie wykrwawił. Szaleńczy rechot zaś wynikał z poczucia spełnienia. Niezależnie jakim kosztem to ostatecznie osiągnął swój cel. Teraz stał i opadał z całej tej manii.
        Gdy zdrowy rozsądek chodź trochę powrócił, wojownik przypomniał sobie o swoim "cudownym leku". Wychylił szybko resztę sprawdzonej już mieszanki i ruszył do kolejnego rozsądnego działania - spopielenia zwłok. Po dziesięciu minutach, mężczyzna czuł się jak po paru głębszych. Mając pewność, że stwór nie wstanie na nowo, ruszył do obozowiska. Szedł ciągnąc za sobą swój miecz. Teraz ostrze było stanowczo za ciężkie by je podnieść, czy też schować.
        W końcu Angven dotarł w okolice ogniska. Stanął oparty o pień i próbował łapać powietrze. Pokryty ciemną krwią, o zlepionych włosach wyglądał niczym zjawa z innego wymiaru. "Uroku" dodawały mu czerniejące oczy, które jeszcze pewien czas po zaklęciu nie mogły odzyskać normalnego wyglądu. Wyglądał niczym rasowe widmo wyjęte z dawnych bajań.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

- Podejrzewam że moja niechęć do wielkich podróży wynika z traumatycznych przeżyć z czasów dzieciństwa. Od dziecka pisane mi było zrealizować ambicję swoich rodziców. Zostać podróżniczką, odkrywającą i podbijającą nowe światy. - Wyjaśniła Winka. - Trenowano mnie w tym celu, a przy tym nikt się nie zastanawiał czy rzeczywiście mam w tym kierunku jakiekolwiek predyspozycję. W końcu jeśli ojciec może, to dlaczego jego potomkini miała by być gorsza. Nie wiem czy traktować to jako powód do dumy ale mi udało się postawić na swoim. Chorowałam tak długo i ciężko, że nie pozostawiłam rodzicom wyboru – stracić córkę lub odpuścić nieco w trwaniu w swoim uporze. W każdym razie dzięki temu mogę obecnie spełniać się w działalności którą sama sobie wybrałam. Oczywiście tak do końca to mi nie odpuścili. Moi rodzice cały czas twierdzą że to czemu mała Winka nie była w stanie sprostać, być może nieco starsza Winka osiągnie bez trudu. Tyle że ta starsza jest dużo sprytniejsza i wie jak unikać powołania do chwalebnych czynów.

Skrybie nie podobało się to jak łatwo Nimlos zbyła jej informację o tajemniczych zjawiskach zachodzących nad jeziorem. Być może ta nutka ignorancji wynikała z pewności siebie jasnowłosej, w każdym razie bibliotekarki taka postawa w żaden sposób nie uspokajała. Winka nie znała innego sposobu radzenia sobie z tajemnicza magią, niż ucieczka przed nią. Niestety Angven nie wracał i nic nie wskazywało na to by polowanie wojownika miało zakończyć się szybko.

- Myślisz że powinnyśmy iść go poszukać? - Zapytała bibliotekarka gdy Nimlos zaczęła nawoływać towarzysza. Propozycja skryby wynikała nie tyle z troski o los mężczyzny, co z obawy że podróżniczka mogłaby wpaść na pomysł by udać się na ratunek Angvenowi samotnie. Winka bała się zostać samej w tym miejscu. Prawdopodobnie rzuciłaby się do ucieczki ledwo tylko Nimlos zniknęłaby za drzewami. - Nigdy tego nie zrozumiem. Czuwał nad tobą całą noc. Praktycznie nie zmrużył oka. Włożył tyle wysiłku by uleczyć twoją ranę, choć osobiście nadal mam wiele wątpliwości co do skuteczności tej kuracji, a potem ot tak znika bez słowa. – Książkowe metody radzenia sobie z jadowitymi ukąszeniami sugerowały zupełnie coś innego niż działania podjęte przez wojownika. O ile to możliwe toksynę należało usunąć na przykład poprzez kontrolowany odpływ krwi z miejsca ugryzienia, ewentualnie wyssać, lub obłożyć ziołami neutralizującymi trucizny. Angven nie zrobił żadnej z tych rzeczy ale o dziwo zdołał jakoś pomóc. Magia? Porządna magia raczej nie zostawiła by takiej blizny. Bibliotekarka nie chciała mówić tego głośno, ale rana NImlos w żaden sposób nie wyglądała na zdrową. Być może uda jej się namówić dziewczynę by w mieście obejrzał ją prawdziwy medyk.

Skryba wzruszyła ramionami, szukając w myślach stosownego określenia jakim dałoby się opisać postępowanie Angvena. Czegoś pomiędzy ignorancją a odpowiedzialnością. Jednocześnie Winka uzbroiła się w gruby konar. Szanse na to iż coś nim zwojuje były niewielkie ale przynajmniej sama skryba czuła się dzięki temu trochę bezpieczniej.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

- Ja mam same miłe wspomnienia z dzieciństwa. Poza odejściem rodziców, nie mogę na nic narzekać. Więc szczerze współczuje- odpowiedziała Wince i sama zaczęła się zastanawiać jakim rodzicem ona by była. Na pewno nie wychowałaby paniątka, który nie umie się sam obronić. Mężczyzna, to musi być mężczyzna. Musi umieć walczyć i zadbać nie tylko o siebie, ale i o innych. Niekoniecznie o rodzinę. Zaś córka... Tu chwilę podumała. Zastanawiała się, co by było, gdyby urodziła się taka zadziora jak ona. Zawsze chętna do nauki łucznictwa i szermierki. Na pewno nie zabroniłaby jej tego. Jednak gdyby córka okazała się jej przeciwieństwem? Cóż.. do niczego nie wolno zmuszać. Choć samoobrony z pewnością by jej nauczyła. Dzisiejszy świat jest taki, że nie wolno nikomu zaufać, nawet sobie w wielu przypadkach.
- Myślę, że powinnyśmy go poszukać. Jest już całkiem widno, więc nie powinno nam nic poważniejszego grozić. Choć, pewnie nie będę grzeszyć sprawnością z tą nogą. - Nimlos wysunęła ją do przodu i "sprezentowała" ją z każdej strony.
- Czemu zniknął? To podróżnik, nic go nie trzyma, ani ja, ani ty, ani żadne inne miejsce na ziemi. Krąży często bezcelowo. Sama mam taki okres. Choć często ciągnie mnie do Danae. Ale zwiedziłabym też drugą stronę gór Dasso. Tam jest inny świat.- na ostatnie zdanie się roześmiała- No chodźmy Winkeriano, mogę ci tak mówić? Czy preferujesz Winkę?- Zapytała dziewczyny ruszając w kierunku gdzie zniknął Angven. Obejrzała się przez ramię za dziewczyną.
Ściągnęła łuk z ramienia i wyciągnęła jedną ze strzał z kołczanu, nałożyła na cięciwę i w taki oto sposób przemierzała las. W głowie nuciła melodie jakich nauczyła się w Danae. To jej pomagało zachować skupienie, co niektórym mogło się wydawać dziwne.
- ANGVEN!-Krzyknęła głośno dziewczyna, a obróciwszy głowę zobaczyła wojownika opartego o pień, próbującego złapać powietrze. Gdyby go pierwszy raz zobaczyła, chyba bez zastanowienia pociągnęłaby za cięciwę i wypuściłaby strzałę.
- Na bogów, CO SIĘ STAŁO?! - Tanya upuściła łuk i podbiegła do Angvena, próbując pomóc mu utrzymać się na nogach. Przełożyła jego rękę ponad swoimi ramionami i spróbowała przejąć część jego ciężaru ciała na siebie. Od razu odczuła różnicę wagową między swoją a jego tuszą.
- Winka, zgarnij broń! I z powrotem do ogniska!
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- Zabiłem je... - Ledwo słyszalnie odpowiedział wojownik. Zapewne gdyby nie to, że Nimlos była tak blisko, to jego słowa mogły z łatwością zostać uznane na szelest liści, czy po prostu niezrozumiały dźwięk. Opadł niemal w całości ciężarem ciała na podróżniczkę. W tym też czasie antidotum zaczęło mieszać mu zmysły i wprowadzać zamęt w umyśle. Jego krok był splątany, niepewny, a całe ciało zaczynały przechodzić drgawki. Bezwładne wręcz stopy zaczepiały o każdy wystający korzeń dodatkowo utrudniając normalny chód. Wraz z całym osłabnięciem ciała, po paru ruchach w stronę obozowiska, z dłoni Angvena wysunęła się rękojeść. Miecz upadł z głuchym uderzeniem o ściółkę leśną. Stalowe ostrze nosiło jeszcze ślady walki z plugawymi poczwarami. Grudki schnącej posoki czerniły się na srebrzystym metalu.
        Idąc wojownik coraz bardziej odpływał i zaczynał bełkotać nie do końca składnie. Sytuacji nie poprawiał stłumiony głos, który często się załamywał, a nawet milkł całkowicie. W słowach można było doszukać się licznych przeprosin i tłumaczeń, niczym dziecka które rozbiło wazon. Adrenalina i maniakalna wola przeżycia zaczynały opadać, a umysł Angvena zaczął zapadać w swoisty letarg.
        Między jawą a snem, obraz otaczającej rzeczywistości łatwo ulega wykrzywieniom. Drzewa niedostrzegalnie ruszały się. Cienie chichotały, dostrzeżone uskakując za konary i krzewy. Nieboskłon stawał się wielkim pobojowiskiem, gdzie kłębiące się bataliony cumulusów niestrudzenie nacierały na niedostrzegalny punkt poza horyzontem.
        Gdy dotarli do ogniska, żołądek wojownika wydał z siebie żałosne burczenie. Nie dało się ukryć, że zbliża się już doba bez nawet kawałka chleba, a za to spędzona na bieganiu, cięciu i krwawieniu. Angven dał się ułożyć Nimlos bez żadnego sprzeciwu, chociaż swoją drogą i tak teraz nie był w stanie awanturować się o cokolwiek.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka niechętnie podążała za Nimlos, uważnie pilnując pleców podróżniczki. Nie miała skrupułów by w sytuacjach zagrożenia puszczać innych przodem. Była zresztą przyzwyczajona do tego iż zwykle wyznaczano jej taką właśnie pozycję. Miała nadzieję że dziewczyna jest dobrym strzelcem, a jej samej nie przyjdzie wybierać miedzy ucieczką a włączeniem się do walki. Skryba żałowała że one obie nie zabrały z sobą wierzchowca jasnowłosej. Pozostawienie konia na polanie oznaczało że będzie trzeba po niego wrócić, czyli kolejną stratę czasu który mogłyby wykorzystać maszerując w stronę Turmalii.
- Możesz mi mówić Winkeriana, Winka, Nilly lub po prostu skrybo. Byle nie panienko Eloyd, bo to ostatnie pozostaje zarezerwowane. – Zdążyła wyjaśnić bibliotekarka gdy wojowniczka zauważyła rannego Angvena. Choć w tym przypadku bardziej odpowiednim byłoby słowo „konającego”.
Skryba była przerażona i zła jednocześnie. Gdyby nie szok wywołany przez całą sytuację, Winka gotowa była nakrzyczeć na mężczyznę, zarzucając go oskarżeniami iż przez głupie i nieodpowiedzialne zachowanie, naraża wszystkich na niebezpieczeństwo. Liczba osób którym należało udzielić niezbędnej pomocy dramatycznie szybko rosła, coraz bardziej spychając bibliotekarkę do roli tej która winna ratować swoich wybawców.
„I po co ci o było?” – zastanawiała się Winka, analizując jednocześnie jak powinna wykonać zlecone jej przez Nimlos zadanie zebrania broni. Miecz Angvena był dla niej zdecydowanie za ciężki. Nawet leżąc bezładnie na ziemi, wyglądał groźnie. Cały był pokryty krwią lub czymś co najpewniej miało za krew uchodzić, a co na ciele skryba wywoływało dreszcze. Bibliotekarka mogła go co najwyżej ciągnąc po ziemi, pamiętając przy tym by zabrać z sobą łuk i strzały dziewczyny.
Nawet dźwigając masywnego mężczyznę, Nimlos poruszała się szybciej od Winki, cały czas zwiększając dzielący je dystans. Skryba musiała krzycząc jeśli w ogóle chciała zostać zrozumiana.
- Jakiego ogniska? Przecież w obozie nie ma nic poza stertą popiołu! – Dziwiła się bibliotekarka. Może i nie znała się na podróżowaniu ale wiedziała że nie zostawia się w lesie niedogaszonego paleniska. Nim jeszcze wyruszyła za Nimlos starannie przysypała ziemią to co zostało i ich nocnego stosu. – Błagam powiedz że zamierzasz zapakować tego olbrzyma na koński grzbiet i natychmiast wyruszyć. – Dyszała Winka. – Ja… gotowa jestem całą drogę recytować „Czyny niegodne” mnichów z Szklistej Góry, bylebyśmy tylko wyruszyły.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Jej ramiona po dłuższym marszu piekły od ciężaru, jakim było ciało Angvena. Był zdolny tylko do automatycznego przerabiania nogami, tam gdzie prowadziła go Nimlos. Słyszała za sobą Winkę, która ledwo nadążała, choć Tanya chciała jak najszybciej dostać do obozowiska. Nie mogła czekać na skrybę. Dziwne było to dla niej, że mimo iż znała tę dwójkę krótko, to czuła się za nich w jakiś sposób odpowiedzialna.
- Winko, nie zostawaj w tyle. A koń... Nie mogę go posadzić w takim stanie na Gracyę. Przecież go nie udźwignę! Nie jestem siłaczką!- mówiła lekko zasapana.
Gdy minęli krzewy, przed nimi pojawiła się polanka. Wypalone ognisko lekko się dymiło spomiędzy piasku, jakim potraktowała go Winka. Nimlos podeszła niedaleko paleniska. Zsunęła rękę Angvena znad swojej głowy i podtrzymując go odłożyła go na ziemię. Gracya na widok swojej właścicielki zarżała i zaczęła przerabiać nogami i stukać nimi wyraźnie o piach.
Tanya położyła mężczyznę na boku, twarzą do ogniska i zaczęła go przeszukiwać. Szybko znalazła miejsce ukąszenia, a majaki i bezsensowne gadanie Angvena, tylko utwierdziło ją o tym, że pod warstwą krwi, która pokrywała jego ciało, widzi ślady zębów.
Manierka, z której sama piła ów lek, który przygotował wojownik, była przytwierdzona do pasa. Szybko ją odpięła i przyłożyła do ucha jednocześnie nią ruszając. Była pusta. Ja całości nie wypiłam... pomyślała, co dało jej od razu do myślenia. Widocznie reszta albo została wypita przez Angvena albo się wylała. Jeśli to pierwsze, to bardzo dobrze, jeśli drugie... to już dużo gorzej. Nimlos nie miała pojęcia o tworzeniu jakichkolwiek receptur, leków ani innych eliksirów, które dają wszelakie efekty- od leczniczych po zabójcze.
Dotknęła jego czoła, które już wydawało się płonąć
- Winko, zrób mu jakikolwiek okład. Wyjazd do miasta się opóźni. Przykro mi. - powiedziała do skryby po czym wstała od wojownika. Nie widziała sensu w rozpalaniu ogniska. Zaczynało się robić coraz cieplej, nocne mgły nad jeziorem ustały a las zaczął tętnić życiem. Spojrzała na Angvena i wiedziała jedno. Teraz to on pozna co to znaczy płonąć żywcem.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Rzeczywistość otaczająca Angvena rozpływając się, nabierała nowych kształtów. Leżąc mamrotał, wtuliwszy głowę w ramię niczym rasowy pacjent zakładu psychiatrycznego. Pokruszona poczytalność wojownika zaczynała się wyrywać z ram nieugiętej świadomości. Ostatkiem własnej woli mężczyzna zamknął oczy, byleby oszczędzić sobie coraz bardziej nienaturalnych wizji. Szybko jednak okazało się, że inne zmysły nie ulegają tak łatwo odcięciu.
        Uszy Angvena posłyszały dość charakterystyczny szyderczy śmiech. Znał go, nienawidził go i ostatecznie uciszył go parę ładnych lat temu. Zmartwychwstanie tego dźwięku było najokrutniejszą torturą. Angven zaczął nerwowo się rozglądać. W jego oczach malował się istny obłęd zmieszany z czystą paniką. Momentalnie przystawił dłonie do ust i zaczął obgryzać brudne od posoki paznokcie, a same ręce trzęsły się niczym trzymane w lodowatej wodzie. Cały czas przeszukiwał cienie, szukał sylwetki, a ta ironicznie tanecznym krokiem uskakiwała mu, chowając się dalej. Każdemu takiemu przejściu towarzyszyła kolejna salwa chichotu. Z czasem usłyszał inny śmiech, kobiecy, też znajomy. I do zabawy dołączyła też damska sylwetka. Kształty nabierając szczegółów wymijały się i znikały za konarami, stając się jedynie złowieszczymi mgnieniami.
        Wtedy też zaczął czuć jakby pieczenie. Odwróciło to jego uwagę i spojrzał dookoła. Trawa jawiła mu się językami ognia. Widział i czuł jak płomienie otulają jego ciało. Zaczął krzyczeć i rzucać kończynami niczym konający koń na pobojowisku - niezdolny by powstać, a zbyt żywy by opaść w ostatni sen. Wtem też nieświadomie złowił wzrokiem dwie postaci.
        Nie. Nie były nimi Winka i Nimlos. Towarzyszki podróży już dawno zniknęły w postrzeganiu Angvena i stały się niewyraźną mgłą. Teraz wyraźni byli jego kaci. On i ona. Konkurent i ukochana. Dawne ofiary przybyły odebrać dług. Oddech wojownika stał się szybki i płytki. Kulił się na ziemi trawiony gorączką. Oni zaś stali, on obejmując dziewczynę ramieniem. Patrzyli tak, jak i on wtedy patrzył, wtedy gdy szlachcic stawał na stosie.
- Nie. Nie. Nie. NIIIEEE! - Krzyczał wniebogłosy Angven roniąc rzęsiste łzy. - Wy nie żyjecie. Ja was ZABIŁEM! To ja byłem waszym mordercą. I wcale tego nie żałuję. Musieliście umrzeć! - Wrzeszczał zdzierając sobie gardło do krwi. Strugi łez lały się po pokrytych kurzem policzkach. - Wracajcie do krain umarłych. Ja wciąż Zyję! - Odpowiedziała mu aż nadnaturalna cisza, budująca napięcie przed właściwymi słowami.
- Już niedługo... - odparło dziewczę głosem miękkim niczym morska bryza, zaś wyimaginowane płomienie zaczęły rosnąć.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka bez słowa sprzeciwu wykonywała polecenia Nimlos. Jako typowy mieszczuch nie czuła się upoważniona do kwestionowania metod jasnowłosej. W końcu to ona i Angven byli podróżnikami, co oznaczało że musieli umieć sobie radzić w podobnych sytuacjach. Bibliotekarka przekonywała siebie, że sztuka przetrwania w samotności to nie tylko zdobywanie posiłków i umiejętność zapewnienie sobie bezpiecznego schronienia. Nimlos musiała znać podstawy medycyny, odkazić ranę czy założyć prowizoryczny opatrunek. Fakt iż dwoje z towarzyszy skryby, było w stanie dożyć swojego wieku, spędzając większość czasu na łonie natury, napawał optymizmem dając podstawy by wierzyć że dziewczyna będzie wiedziała co robić.
Z drugiej strony widząc jak łatwo obaj wojownicy popadali w tarapaty, bibliotekarka zaczęła podejrzewać że to iż Angven i Nimlos wciąż trzymali się na nogach to zwykły przypadek. Mężczyzna znosił ukąszenie jeszcze gorzej niż jasnowłosa. Dostał gorączki, zaczął majaczyć, wić się i rzucać na wszystkie strony. Tymczasem żadne z podejmowanych przez nie działań, nie miało szans by chociaż trochę ulżyć mu w mękach. Jeśli cały czas będą opierały się na zasadzie „dajmy choremu pocierpieć i niech sam zwalczy zarazę”, wkrótce jedyną rzeczą jaką będą mogły uczynić dla Angvena, będzie wykopanie olbrzymiego dołu.
Siłując się z własnymi wątpliwościami, skryba cały czas rozglądała się za czymś co mogło posłużyć jako rzekomy okład. Najchętniej obłożyłaby Angvena kijem po głowie za bezmyślne narażanie się na niebezpieczeństwo. Wykorzystanie wody z jeziora nie wchodziło w grę. Wince brakowało odwagi by raz jeszcze cofnąć się nad brzeg. Na szczęście było tuż po świecie, co z kolei oznaczało mnóstwo rosy i wilgoci na okolicznych liściach. Winka zebrała ich jak najwięcej, po czym poświęcając oba rękawy jednej z sukien, wykonała prowizoryczne opatrunki na czoło i ranę Angvena. Bała się że mający zwidy mężczyzna może rzucić się na nią w amoku, dlatego też z założeniem bandażu poczekała na pomoc Nimlos.
- A co myślisz o wykonaniu noszy i zabraniu go stąd? – Zapytała bibliotekarka gdy oba okłady znalazły się na swoim miejscu. Nie chciała po raz kolejny narzucać się z tematem wyruszenia do Turmalii, dlatego też gotowa była odpuścić widząc pierwszy mars gniewu na czole podróżniczki.
Teoretycznie bibliotekarka posiadała wszelka wiedzę by wykonać nawet najbardziej skomplikowaną operację. Książki opisywały wszystko, a nawet jeśli samej Wince trzęsły się dłonie, to Nimlos wyglądała na kogoś o wystarczająco pewnej ręce, by przy odpowiednich wskazówkach poprowadzić precyzyjne cięcie. Mimo wszystko skryba wolałaby aby do tego nie doszło. Wciąż miała nadzieję ze oto jasnowłosa wyciągnie z swoich tobołków jakąś tajemniczą maść leczącą wszystko.
„Coś takiego to chyba typowy element wyposażenia podróżników” – zastanawiała się Winka.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

Gdy Angven mamrotał pod nosem nie widziała w tym nic dziwnego. Po prostu usiadła przy nim na łydkach, a sama była wyprostowana. Swoje dworskie maniery były teraz wyraźniejsze. Miecz i kołczan jakie miała przypięte, oparły się o ziemię, jedno z jednej, drugie z drugiej strony. Pukle włosów Nimlos pod wpływem porannej wilgoci zaczęły się mocno falować. Patrzyła na mężczyznę z wyrozumiałością, jeśli można tak to nazwać.
Winka podała jej zwilżony materiał uklękła nad głową Angvena i położyła go na rozgrzanym i spoconym czole mężczyzny. Gdy tylko to zrobiła, on zaczął krzyczeć i wić się po trawie. Początkowo cofnęła się od wojownika, ale miotanie rękoma i nogami nie wróży nic dobrego. W ciszy, zagryzając mocno zęby przycisnęła jego wijące się kończyny górne do ziemi. Dolnych nie starała się unieruchomić, trzeba było wybrać mniejsze zło.
Zaraz po tym, gdy Winka wspomniała o noszach Nimlos przewróciła oczami. Dziewczyna była dla niej już zbyt natarczywa z tematem powrotu do Turmalii. Branie Angvena w takim stanie gdziekolwiek, było tak abstrakcyjnym pomysłem, że jakby nie zaistniała wokół nich sytuacja, to Nimlos by się chyba roześmiała.
-Winko... Proszę cię. Zostawmy ten temat na nieco późniejszy czas. Może jak Angven zaśnie.- westchnęła na koniec i zajęła się powstrzymywaniem gwałtownych ruchów mężczyzny. Mięśnie się jej trzęsły po pewnym czasie, ale i wojownik osłabł. Gdy jego ruchy stały się mniej zamaszyste, puściła go i obróciła materiał na jego czole.
- Jak długo ja trwałam w takim stanie?- Zapytała, bo właśnie zdała sobie sprawę, że całe zajście było tylko snem. Tylko świadomość tego, że śni wyłącznie o tonięciu, utwierdziła ją w tym, że to było wspomnienie, a nie mara.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Niekończąca się scena egzekucji wciąż dręczyła świadomość wojownika. Nie mogąc uciec, cierpiący umysł zaczął szukać jakiegokolwiek rozwiązania sytuacji. Pierwsze przyszły myśli samobójcze. Słodkie wizje były niewykonalne, jako że ciało było niemal sparaliżowane. Wtedy jakiś głos odezwał się z cienia i przebił się przez ścianę szyderczego śmiechu. "Czemu by ich po prostu nie zabić? Przecież byłbyś w stanie... słowa już znasz..." Wraz z tym podszeptem ciało wojownika nabrało sił. Angven przestał się rzucać i miotać. Leżał na plecach w bezdechu. Co bystrzejsze oko mogło zaobserwować, że żyły na całym ciele wojownika nabrały ciemniejszej barwy i mogłoby się zdawać, że wypełnia je ta sama posoka co tamte bestie.
        Nagle podróżnik podniósł ręce i zaczął nimi zamaszyście gestykulować, a na końcach palców zaczynała iskrzyć się czerń. Wraz z tymi ruchami, z ust zaczęły płynąć plugawe słowa. Stare zaklęcie używane przez nekromantów było recytowane przez leżącego mężczyznę. Mimo wielu niedokładności, moc przesycająca jad, jak i antidotum, zaczynała potęgować wyładowanie magiczne. Chwilę potem inkantacja został dokończona, a promień czystej energii śmierci uderzył w jedno z okolicznych drzew. Ponad to, ciało wojownika zaczęło wydzielać grobowe zimno, a naczynia krwionośne zaczęły pulsować i tracić swój złowieszczy kolor. Jeśli zaś chodzi o nieszczęsną brzozę, to ugodzona czarem zaczęła czernieć, po czym tracić liście.
        Wizja rozmyła się, a rzeczywistość na nowo stała przed oczami wojownika. Precyzyjnie trafione postaci zniknęły, zabierając ze sobą całun iluzji. Czerpiąc moc do zaklęcia ze swojej trucizny, Angven spowodował, że ta "wypaliła" się, a jej negatywny wpływ minął. Antidotum nie krążyło jednak w krwiobiegu wystarczająco długo by w jakikolwiek sposób spowodować regenerację tkanek. Wielkim pozytywem było, że Angven znów był w pełni świadomy siebie.
        Podniósł się na ręce do pozycji siedzącej. Dłoń jednak wciąż słaba poślizgnęła się i mężczyzna upadł. Szybko jednak wstał ponownie i podtrzymywał się na obu rękach. Był wyczerpany i czuł ogień przelewający się w jego ciele, ale żył i to było najważniejsze. Obejrzał się na Nimlos i Winkę. Posłał im coś, co można było nazwać wymęczonym uśmiechem. Otworzył usta by coś powiedzieć, jakoś się przywitać, ale nie wiedział jak się do tego zabrać. W końcu też dostrzegł obumierające drzewo, które dotąd stało przed nim niedostrzeżone. Szybko sympatyczny uśmiech został zastąpiony przez strapiony wyraz twarzy. Wciąż nie był pewny co zrobił, ale wiedział, że nie jest najlepiej.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Próby ratowania wojownika kojarzyły się skrybie z staraniami napisania książki przez kogoś mającego do dyspozycji tylko kawał węgla i skrawek kory. Z oczywistych względów ich zabiegi nie mogły się udać. Z równie czytelnych powodów zarówno Nimlos jak i Winka nie zamierały zrezygnować z zrobienia tego, co jest w ich mocy by chociaż trochę ulżyć w cierpieniu mężczyzny, a tym samym uspokoić własne sumienie.
- Nie mam pojęcia. – Szczerze odpowiedziała bibliotekarka na pytanie zadane przez podróżniczkę. – Było późno i chyba wszystkim nam zdarzyło się trochę zdrzemnąć. W każdym razie ty nie przechodziłaś tej choroby w taki sposób. – Dodała wskazując wzrokiem na ciskającego się na ziemi Angvena. Zdaniem Winki te dwie przypadłości łączyły jedynie miejsce i czas. Objawy zachowań Nimlos i mężczyzny były skrajnie różne. Ona opadała z sił, a Angven wyglądał jakby pokłady zawartej w nim energii były nieskończone. Dziewczyna zdawała się żywcem płonąć, gdy tymczasem wojownik niemal zamarzał. Uznanie tego za tą samą chorobę było sporą nadinterpretacją.
Wizja powrotu do Turmalii oddalała się coraz bardziej, a w chwili w której skryba uświadomiła sobie że chyba nie może spotkać jej tu nic gorszego, Angven jakby ożył, tylko po to by zebrawszy siły magiczne zaatakować obie ratowniczki. Winka nie miała pojęcia na ile świadomy był wojownik i czy w ogóle kontrolował swoje poczynania, liczyło się tylko to że zarówno Winka jak i Nimlos cudem uniknęły spalenia przez magiczną energię.
Bibliotekarka instynktownie odskoczyła, cofając się pod najbliższe drzewo. Była przerażona, obawiając się tego co mogło stać się z umysłem mężczyzny. W jednej chwili zmieniła swoje postrzeganie Angvena z tego który może ją uratować, na osobnika który stanowi największe zagrożenie. Nawet wówczas gdy wyraz twarzy Angvena sugerował iż ten odzyskał zdolność racjonalnej oceny sytuacji , Winka cały czas robiła kilka kroków w tył.
Była gotowa natychmiast rzucić się do ucieczki i najpewniej dawno już zniknęłaby wśród zarośli gdyby nie strach plączący jej nogi.
Awatar użytkownika
Nimlos
Szukający Snów
Posty: 194
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nimlos »

W głębi serca miała nadzieje, że nie trwała długo w takim stanie. Bycie w takiej niewiedzy nie napawało jej optymizmem, jednak nie miała czasu na dłuższe rozmyślanie o tym. To by ją tylko wpędziło w zły nastrój, którego nie potrzebowała w tej chwili.
Kiedy Angven się poruszył, sama jakoś instynktownie zaczęła wstawać. Jednak gdy coś- jakaś nieznajoma dla niej siła, która z pewnością była magią, upaliła pobliskie drzewo. Schowała głowę w ramionach i zasłoniła się dłońmi. Spojrzała na Winkę, która zbladła jak kartka papieru. Zaczęła się cofać, byleby zbiec jak najdalej od zagrożenia, jakim wydawał się jej w tym momencie Angven.
Nimlos obrzuciła nieufnym spojrzeniem mężczyznę i sama zaczęła biec w stronę oddalającej się Winki
- Poczekaj poczekaj! - Krzyknęła, by coś dotarło do niej. Gdy strach paraliżuje, często się nie słyszy niczego dookoła. Pomimo dziwnego mrowienia w nodze, nie musiała pobiec zbyt szybko by złapać skrybę za ramię. Nie pozwoliła się jej się nadal oddalać, mimo iż dziewczyna zaczęła się początkowo szarpać
- No już, już. Spokojnie. Patrz na niego! Wrócił do normy! Wyzdrowiał, Winko! - Samej Nimlos ręce się trzęsły bo sama chciała zaufać samej sobie. Nie wiedziała, czy Angven nadal jest w stanie choroby spowodowanej jadem, czy jego organizm się już pozbył obcej substancji. Obie i tak były zbyt daleko od mężczyzny by on mógł usłyszeć ich rozmowę, no chyba, że dysponował ponadprzeciętnym słuchem.
Nimlos puściła dziewczynę, stwierdziła ostatecznie, że nie ważne jak bardzo będzie ją chciała utrzymać, to jeśli będzie tego chcieć to znajdzie sposób by uciec.
- Zostań i wracaj z nami do Turmalii. Ja sprawdzę, czy...- i nie wiedziała jak dokończyć. Popatrzyła na Angvena, który spoglądał w ich kierunku bez wyrazu. Spojrzała na Winkę i czekała na jej reakcję.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Widząc strach w ruchach Winki, Angven wyciągnął rękę by spróbować zatrzymać dziewczynę i spróbować choć trochę wyjaśnić sytuację. Jednak skryba była już zbyt daleko od siedzącego wojownika. Widząc jak towarzyszki oddalają, podróżnik zwinął dłoń w pięść i uderzył nią o ziemię.
        "Pięknie ty głupku. Znowu zostaniesz sam. Już nawet los podsuwa ci dobrych kompanów drogi, a ty jak zawsze obracasz to w nicość. Już nawet przemądrzałe mowy Winki były znośne, a nawet mógłbyś po prostu posłuchać i nauczyć się czegoś użytecznego. A teraz już za późno. Widziałeś przecież tę trwogę w jej oczach. Naprawdę nie ma dla ciebie miejsca wśród ludzi, bardziej pasują do ciebie potwory. W sumie to mogły cie wtedy pożreć, byłoby o jeden problem mniej." Tak w myślach karcił się wojownik, siedząc skulonym przy obozowisku i ukrywając twarz w dłoniach. Coby nie mówić, miał swoisty talent do odstraszania innych. Tych złych odrzucał swoimi prawymi obowiązkami i zadaniami, a dobrych ludzi przerażał właśnie swoimi mrocznymi sekretami i nawykami. Tacy nieszczęśnicy jak on, oddali by całe bogactwa świata za prawdziwego przyjaciela, który jest tak wielu odmówiony.
        W końcu jednak uspokoił się nieco, na nowo podniósł głowę i dostrzegł jak Nimlos przekonuje Winkę. Zrozumiał, że kości zostały rzucone. Teraz to one same muszą zadecydować czy chcą jego towarzystwa. On zaś w tym czasie zaczął się mentalnie szykować na rozstanie. Siadł po turecku i rozejrzał się za swoją bronią. Sięgnął po miecz i z odrobiną wysiłku przyciągnął go do siebie. Dźwignięcie kawałka stali sprawiło, że niedawne rany odezwały się, przeszywając bólem całe kończyny. Syknął lekko i oparł ostrze na nogach. Wyjął kawałek jakiejś szmaty i zaczął wycierać zalegającą krew. Potrzebował jakiegoś prostego monotonnego zajęcia dla zabicia czasu, dopóki dziewczyny wrócą... o ile w ogóle się na to zdecydują.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Każda, nawet najdrobniejsza cząstka umysłu Winki, nakazywała jej uciekać, jednak pod wpływem silnych emocji, rozum bibliotekarki chwilowo stracił kontrolą nad jej ciałem. Skryba nie była w stanie uczynić więcej niż przykucnąć za najbliższym drzewem i wpatrywać się w swoje trzęsące dłonie. Miała nadzieję że mężczyzna jej nie zauważy i po prostu pójdzie własną drogą, a ona być może za kilka godzin odzyska panowanie nad kończynami, w takim stopniu by również udać się w podróż.
- Jego twarz! To obłęd. – Łamiącym się głosem Winka odpowiedziała Nimlos. Broda bibliotekarki drżała z przerażenia. Racjonalnym argumentom podróżniczki ciężko było przebić się przez zasłonę strachu jaka otuliła bibliotekarkę. Skryba na swój sposób starała się poukładać wszystko w całość. Nagle doszła do wniosku że Angven celowo opóźniał wymarsz do Turmalii, tylko po to by mieć na kim wyładować swoją agresję i napady furii. – Jak możesz mu ufać? Zgnijemy przez tego szaleńca.
Winka nie miała odwagi by się obrócić i spojrzeć w kierunku mężczyzny. Obawiała się tego co tam zobaczy. Dysząc ciężko walczyła o każdy oddech. Musiała się uspokoić. I walczyć. To nie był pierwszy raz gdy znalazła się w sytuacji śmiertelnego zagrożenia, a chociaż teoretycznie nie posiadała żadnych umiejętności przydatnych na taką okazję, póki co zawsze udawało jej się wyjść obronną ręką z gorszych tarapatów.
„Nie załamuj się. Zrób coś. Pokaż że się nie boisz”. – W myślach napominała siebie skryba. Przede wszystkim bibliotekarka musiała skoncentrować się na czymś innym niż obłąkany mężczyzna. Czymś co przynajmniej na chwilę pozwoli jej zapomnieć o pobliskim zagrożeniu. Spróbowała pomyśleć o domu, regałach pełnych książek i znajdującym się miedzy nimi drzewie. Jednak rzeczy te na chwilę obecną zdawały się być nazbyt odległe. Dużo prostszym rozwiązaniem było tępe wpatrywanie się w podniesioną z ziemi gałąź.
Skryba nie miała pojęcia jak długo to trwało, ani kiedy trzymany przez nią konar zaczęły otaczać zielone pędy, snujące się wokół drewna niczym wąż wokół swojej ofiary. Po chwili solidny pień złamał się niczym zapałka pod wpływem nacisku przez młode pędy. Przerażona bibliotekarka natychmiast go odrzuciła, przekonana iż oto ma przed sobą kolejne monstrum próbujące dobrać się jej do skóry. Winka niemal zaczęła krzyczeć gdy te same pędy zaczęły oplatać jej nadgarstki, formułując na nich coś na kształt obrączek.
I nagle cały ruch ustał, a to co przed chwilą było zielone teraz wyglądało niczym ozdoby wykonane z drewna. Dwa okręgi które skryba bez problemu mogła ściągnąć. W pierwszym odruchu bibliotekarka chciała się tego pozbyć, jednak ostatecznie zdecydowała się schować te rekwizyty do torby. Nie miała pojęcia czy zaobserwowana przez nią moc stanowi swoiste ostrzeżenie, pokaz tego iż nad niektórymi siłami nie da się panować albo nietypowe zapewnienie iż ma wokół siebie coś czy może się bronić.
Obserwacja tajemniczego zjawiska pozwoliła Wince odzyskać spokój. Potakując głową, skryba dała Nimlos znak że rozumie i jest gotowa wrócić do obozowiska. Mimo znacznie lepszego samopoczucia, samo podniesienie się z ziemi zabrało bibliotekarce trochę czasu, a drogę w kierunku Angvena, Winka pokonała w tempie jakby jej buty wykonane zostały z ołowiu.
Zablokowany

Wróć do „Jadeitowe Wybrzeże”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość