Nowa Aeria[posiadłość Finnswordów] Koniec i początek

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

[posiadłość Finnswordów] Koniec i początek

Post autor: Atristan »

Spojrzenie szafirowych oczu w lustrze wiernie odbijało każde załamanie tej niebieskiej barwy w tęczówce. Srebro, jakim było otoczone zwierciadło, odbijało złote światło świec. Dawało to dziwny efekt zmieszania tych dwóch barw; odbicie Atris wydało się jakby mgliste, owiane zarazem księżycowym pyłem jak i promieniami słońca. Lustro było głębią; mimo, iż wykonane przez najznamienitszych fachowców, sprowadzane z Adrionu, to komnata w tle była niewyraźna. Kolory poduch, chust, baldachimu i świateł były rozmyte niemalże całkowicie. Przed nimi tylko stała postać, która była doskonale odbita. Obie pary oczu, te rzeczywiste i lustrzane, przyglądały się sobie.
Atris przygładziła po raz kolejny fałdy długiej sukni. Uśmiechnęła się przy tym z satysfakcją. Jej matka pragnie, żeby znalazła dziś wśród mężczyzn dobrego partnera. Od chwili śmierci jej ojca przerzuciła całą swą energię i myśli na nią. Chciałaby ustawić jej życie, równocześnie dbając o to, żeby była niezależna i samodzielna, stawia jej wymagania, do których zresztą i tak jest przyzwyczajona od najmłodszych lat.
Atristan nie widziała sensu w przeciwstawianiu się woli matki, dopóki większość z tego, co próbowała jej przekazać i wyperswadować, było słuszne. Jednak temu bankietowi - a w domyśle, balu - była nieprzychylna. Stąd też jej suknia, jedna z najskromniejszych, jakie posiada.
Poprawiła zapięcie pod szyją. Nie ukazywała dekoltu. Ramiona jej były obszyte koronką i perłami. Całe rękawy wyglądały na szyte tak misternie, jak sieć pajęcza. Od zaznaczenia złotym pasem talii, perłowobiały materiał spływał aż do kostek. Jedynie rozcięcie od biodra w dół, dyskretnie ukazujące nogę, było zarówno eleganckim jak i seksownym dodatkiem. Bardzo przydatnym zresztą - tylko, kiedy właścicielka sukni chciała, odsłaniał jej ciało.
Jej włosy, delikatnie falowane, spływające wzdłuż ramion do talii włosy, wyglądały jakby były utkane ze srebrnej i złotej nici. W dotyku były cudownie miękkie i pachniały jaśminem.
Jeszcze jeden szczegół w jej stroju, ostatni dodatek, ukoronowanie wizerunku Perły. Chwyciła w delikatne dłonie leżącą na toaletce złotą opaskę, ze wzorami w pióra i liście - niemalże taka sama, jak pasek u jej talii - i ostrożnie założyła ją na głowę. Wtedy to złoto odbijające się od świec i czoła zdominowało srebrne akcenty. Atris jaśniała. Jednak w jej szafirowych oczach migotał jeszcze jakby srebrny pył, nie dając za wygraną. A mimo tych szlachetnych kruszców, to perlista biel stanowiła dominantę. Jej cera i suknia, cudownie gładkie, jasne i mleczne wybijały się na pierwszy plan.
Nigdy z nikim nie dzieliła swojej komnaty, lecz gdyby kiedykolwiek się to zdarzyło, chciałaby, żeby ktoś odkrył jej piękno. Takie, jakie widziała, studiując swoje odbicie w lustrze.

Stłumiony odgłos pukania do komnaty.
- Panienko Finnsword, szanowna matka cię oczekuje! - usłyszała, jeszcze za nim otworzyły się drzwi i weszła przez nie jej najbardziej zaufana służka, Sasha. Jej głos był miękki, radosny, a ona sama niesamowicie gadatliwa.
- Ooooch, wyglądasz pani przepięknie! Nie wierzę, żebyś nie uwiodła przynajmniej połowy gości na przyjęciu! - westchnęła, podbiegając do Atris i jak miała w zwyczaju, przeczesywała palcami jej włosy. - Zjawią się tam obiecujące partie, i nie tylko! Wasza matka, panienko Atris, zaprosiła oprócz handlarzy znakomitych ludzi, elfów, wampirów, wszystkie szlachetne rody! Jeszcze nie byliście na takim wielkim balu, nieprawdaż? Kochana moja, przerosłaś pięknem swoją matkę!
- Powiedziałaś, że na bankiecie będą wampiry? - zagadnęła.
- I nie tylko, poza tym moja droga, to nie bankiet! Wasza matka tylko parę handlowych cech załatwi z garstką ludzi, wszyscy zaproszeni są tu dla ciebie! - ściszyła głos - chociaż ja sądzę, moja droga, że to wielmożna pani Sofia szuka rozrywki, i dla siebie też pozapraszała tyle osób... Chyba samotna jest, wiesz, już bez waszego ojca... Moim zdaniem, chciałaby już się zająć planowaniem panience rodziny, dużo za wcześnie, jak dla mnie!
- Niesamowite... Czy nie sądzisz, że powinniśmy już zejść?
- Ach tak, oczywiście! - Sasha zaczęła się krzątać, zataczając przynajmniej trzy razy kółko wokół komnaty, sprawdzając, czy wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Trzymaj wisienkę na drogę, kochana! - dodała, dając jej do ręki, jak to zresztą miała w zwyczaju, kandyzowaną wiśnię z syropem miętowym. Smaczna i cudownie odświeżająca oddech.


Atristan zaciekawiło to, że na balu będzie kilka rodów wampirów. Większość z nich była świetnym partnerem handlowym, ze względu na to, że nie pchała się bezpośrednio w politykę, w dodatku odznaczali się znakomitą dyskrecją i inteligencją. Nie to, co większość arystokratycznych księżulków, którzy swoją pozycję zawdzięczają jedynie urodzeniu. Mimo to nieczęsto miała kontakt z nieumarłymi, głównie z powodu ich różnych charakterów i "humorków", jak to określała jej mama. W takim razie szykowała coś naprawdę wielkiego. Może Sasha miała rację mówiąc, że brakuje jej dużej rozrywki?

*

Witanie się z najważniejszymi gośćmi, w większości już znanymi z powodu zawierania umów handlowych, skończyło się dopiero po zachodzie słońca. Dzięki temu jednak wielka sala, z której jedna ściana była niemalże całkowicie oszklona dzięki wielki, ozdobnym oknom wyglądała nadzwyczaj klimatycznie. Noc była gwiaździsta, księżyc lśnił w srebrnej poświacie. Naprzeciw okien znajdowały się lustra, które odbijały złote światło kinkietów. Tak samo jak w komnacie, o kolory w przestrzeni walczyły te dwa szlachetne metale. Nie było ustawionego tu długiego stołu, przy którym wszyscy biesiadnicy zasiadaliby do kolacji. Oznaczało to, że bal miał się odbywać w inny sposób - na pakiecie rozstawiono szwedzkie stoły z najlepszymi przekąskami, służący rozdawali wino , szampana bądź inny trunek na życzenie, orkiestra grała na podwyższeniu, a w pałacu jak i na samej sali znajdowało się mnóstwo zakamarków, gdzie można było porozmawiać dyskretnie czy przeprowadzić mniej legalny interes. Co ciekawe, Sofia nie uświetniła przyjęcia pierwszym toastem. Zagadnęła jedynie co ważniejsze persony, każąc Atris, by bawiła się świetnie i poznała jak największą liczbę osób.

*

Nie minęło wiele czasu, odkąd przystanęła zmęczona przy jednym ze stolików, częstując się winogronem. Hrabia Monteverdi tańczył doskonale, dlatego dłużej niż zwykle zabawiła z nim. Zdołała zamienić słowo z wieloma mężczyznami, rzadziej z kobietami. Te szeptały za jej plecami, zazdrosne o pozycję, urodę i to, że ich wybrankowie zakochali się już w Perle Nowej Aerii. Ona zaś była znudzona tym, że ogrom mężczyzn próbuje zabiegać o jej względy.
Poczuła, że chce zaczerpnąć powietrza. Obok sali znajdowało się wyjście na jeden z wewnętrznych dziedzińców pałacu. Skierowała się w tamtą stronę. Westchnęła, czując przyjemnie chłodne, nocne powietrze. Usiadła na kamiennej ławce, a towarzyszyła jej wyłącznie radośnie pluskająca, srebrna fontanna.
A przynajmniej tak jej się zdawało... dopóki nie dostrzegła jego.
Stał przy oszklonych drzwiach. Patrzył w jej stronę. Te tęczówki w świetle księżyca wyglądały jak skrzący się lód, a cera jaśniała dziwnym, równie zimnym blaskiem. W nim było coś charakterystycznego, coś, czego Atris nie potrafiła zdefiniować. Brak uśmiechu, kruczoczarne włosy, długie, zdobione szaty... Nie, to nie przez wygląd. Dziewczynie wydawało się, że potrafi dostrzec w nim coś, kim on jest naprawdę.
Po krótkiej chwili oniemienia, wstała, a następnie, ostrożnie i powoli, ukłoniła mu się.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Wieść o balu organizowanym w posiadłości Finnswordów rozległa się niesamowicie szybko i w wielu różnych krańcach Alaranii, a to głównie za sprawą tego, że zaproszono wielkie, zamożne rodziny kupieckie, które podróżując w interesach rozprzestrzeniały informację o nadchodzącym wydarzeniu. Odbyło się to na tak dużą skalę, że nawet najdrobniejsi przedsiębiorcy lokalni wiedzieli, co i kiedy ma się odbyć w posiadłości jednej z najznamienitszych rodzin kupieckich. Z pewnością zjedzie się tam mnóstwo bogatych, zapatrzonych w siebie gburów i ich rodziny. Jednak w interesach trzeba potrafić dogadywać się i z takimi, w końcu każdy gra o jak najwyższą stawkę dla siebie. Dobrze, że całość odbędzie się bez masek, bo niektórym i bez nich nie brakuje anonimowości i fałszywości w wyrazie twarzy.

Wampir siedział przy kominku, gdy służba sprowadziła ludzi, mających dla niego wykonać drobne zlecenie. Wpatrzony w tańczące płomienie popijał wino. Siedząc samotnie rozmyślał, zerkając w gwiazdy od czasu do czasu, lub wpatrując się w kołysane przez wiatr gałęzie drzew w pobliskim lesie. Co ciekawe grupce, która miała zająć się odnowieniem jego posiadłości przewodniczyła kobieta. Posadził ją na fotelu obok siebie, by uzgodnili warunki, płace i inne właściwie obojętne mu formalności. Wprowadzony w dość nostalgiczny nastrój już od początku wieczoru średnio przysłuchiwał się gadatliwej kobiecie. Jednak doszła do niego za jej sprawą informacja o przyszłym balu u Finnswordów. Z początku totalnie ją zignorował, ale później, gdy już załatwił wszystko co trzeba wyszedł na zewnątrz, by zaznać chłodnego wieczornego powietrze, po czuć zimny, przeszywający wiatr na bladej cerze. Wrócił myślami do rozmowy, gdy spojrzał przez ramię na swoją rezydencję. Prace powinny trochę potrwać, więc czemu by nie ruszyć w drogę? W końcu w jakiś sposób dawało mu to ukojenie, odpędzało uciążliwe myśli, odganiało nostalgię na drugi plan. Będąc w drodze mógł odetchnąć. Nie czuł tego, co ciążyło na nim ot tak wielu lat - samotności.

Trochę dziwne to było uczucie, kiedy wyruszył. Z uzbrojenia miał ze sobą jedynie długi nóż, na wszelki wypadek, poza tym zbroję zostawił w domu, a odział się w szaty, na które narzucił czarny płaszcz z głębokim kapturem. Również Kisereth musiała zostać, bo przecież nie wypada na bal wyruszać gnijącym rumakiem, chociaż oboje bardzo by tego chcieli i samemu wampirowi raczej by to nie przeszkadzało. Nawet przez chwilę pomyślał, by wylać się na tę całą etykietę, ale musiał się stonować, chociaż na tyle, na ile potrafił. Nigdy nie był typem, który dokładnie znałby każdą regułkę, gest, czy uśmiech, jakiego wymagał dworski savoir vivre. Uważał to momentami za zbędne, lub po prostu cholernie sztuczne, a tego nie trawił. Jadąc głównie nocami spoglądał w gwiazdy, które wyznaczały mu kierunek. Nie było blisko, ale odległość nie stanowiła dla wampira przeszkody. Był ciekawy, co zastanie na miejscu i czego może się spodziewać po balu, o którym tak huczy cała kraina, albo przynajmniej kupiecka branża.

Przybywając na miejsce spostrzegł, że całe miasto jest dość tłumnie oblegane, a handel rozkwita tu niemal jak nigdzie indziej. Prawdę mówiąc Yao nie był kupcem, który jeździłby po takich miejscach w celu zarobkowym, więc był miło zaskoczony ilością i różnorodnością towarów sprowadzanych tu ze wszystkich stron świata. Nie obawiał się pospacerować nieco dłużej po wąskich uliczkach targu, wiedząc, że cały bal zacznie się najprawdopodobniej uroczystymi powitaniami, toastami i innymi, które nie są raczej w jego stylu. Przybył do pałacu późnym wieczorem, oddając służbie swojego konia ruszył pewnym krokiem na salony. Widok był przecudowny, wielkie okiennice sprawiały, że z całej sali można było podziwiać gwieździste niebo i księżyc, który swoim niemal mistycznym blaskiem nadawał całemu wnętrzu kryształowej, nieco magicznej poświaty. Pomimo urzekającego widoku Yao nie zatrzymał się, szedł pewny, wyprostowany. Arystokratyczne odruchy, które nieco w sobie uśpił musiały być przez niego brutalnie, bo na zawołanie i dość nagle rozbudzone. Nie bał się tego, a wręcz przeciwnie, był dość spokojny i pewny, choć nie znał tu nikogo. Masa różnych istot, którą zauważył dopiero, gdy oczarowanie pięknem sali przeszło wydała mu się taka... szara. Ich złote bransolety, diademy, wyszywane z najdroższych materiałów stroje i suknie były w jego lodowatych oczach po prostu stłumione szarością ich własnych osobowości, zaślepionych żądzami, bądź po prostu fałszywych. Zdecydował trzymać się raczej z boku, jak najdalej od większych grupek. Chętnie poczęstował się winem, zaproponowanym przez jedną ze służek. Musiał przyznać, że było wyjątkowo dobre. Idąc z lampką krwistoczerwonego wina wyglądał jak na wampira przystało, dostojnie, interesująco i przede wszystkim arystokratycznie. Przełamując się nawet przedstawił się kilku osobom, z których oczu nie biło tą drażniącą nonszalancją. Mimo wszystko po dość krótkim czasie był po prostu zmęczony atmosferą, a dość głośne rozmowy i muzyka równie mocno, co brak świeżego powietrza podpowiadały, że pora zrobić sobie drobną przerwę. Wychodząc z sali na jeden z dziedzińców odetchnął cicho, jakby z ulgą zaczerpnął chłodnego powietrza do płuc. Znów towarzyszył mu ten wampirzy atrybut w postaci lampki wina, ale spokojnie, wbrew pozorom to dopiero druga. Rozejrzał się spokojnie i musiał przyznać, że dworek był imponujący, a sam bal bogaty i doskonale prezentujący klasę gospodarzy. Yao był właściwie bardzo, jak na siebie zadowolony z przybycia tutaj. Wbił zamyślony wzrok w niebo, wsłuchując się w delikatne podmuchy wiatru i pluskającą w fontannie wodę. Nawet nie zauważył przybycia kobiety. Po chwili jednak poczuł w powietrzy delikatny zapach perfum. Słodkich, acz bardzo subtelnych, z pewnością kobiecych, wtedy też spostrzegł ją, gdy siedziała na kamiennej ławeczce, dziewczyna o cerze niemal porcelanowej w świetle nocy i długich, bujnych, złotych włosach. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Dwa tak bliskie sobie odcienie błękitu, choć całkowicie się od siebie różniące, wyraz twarzy Yao pozostał raczej bez zmiany, a kobieta przez krótką chwilkę wydała mu się zaskoczona jego obecnością. Była piękna, w długiej białej sukni, która nie odsłaniała miejsc, na których ci wszyscy magnaci chętnie zawieszaliby wzrok. Zdawała się być bardzo delikatna i zdecydowanie pasująca do panującej wokół atmosfery gwieździstej nocy. Odłożył lampkę wina i ruszył w jej kierunku tak naturalnie i spokojnie, nie spuszczając wzroku z jej twarzy, o delikatnych, dziewczęcych jeszcze rysach.
- Dobry wieczór, jestem Yao. Shasamo Yao, pierwszy i jedyny tego imienia. - rany, po cholerę mu ta durna formułka, skarcił się szybko i spokojnie wyciągnął rękę w jej kierunku, a gdy podała mu swoją delikatną dłoń ukłonił się przed nią i delikatnie pocałował, uśmiechając się po tym w sposób, który jawnie eksponował jego delikatnie wyostrzone kły, kiedy tak subtelnie uniósł kąciki ust. Yao nie wiedział jeszcze z jak ważną osobistością przyszło mu się spotkać w tak specyficznych warunkach. Spoglądał jej w oczy pewnie, chłodnym spojrzeniem wyczytywał z jej wzroku wszystko, jak leciało o tym, że jest zupełnie inna, od panienek bawiących się tam na sali tylko dlatego, że urodzone były w jakiejś wpływowej rodzinie. Fontanna cicho pluskała, a delikatny chłodny wiatr powiewiał w ich włosach.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Wzrok Atris utkwiony był w nim, a kiedy on szedł w jej kierunku, wszystko wydało się jakby oderwane od rzeczywistości. Patrzyła, jak zgrabnie odkładał lampkę wina, jak jego spojrzenie złączyło się z jej spojrzeniem, a teraz - jak jego szata łopocze w rytm jego pewnych, lekkich i naturalnych kroków. Obserwował ją.
Czyżby Perłę krępowało jego spojrzenie? Onieśmielało ją? I czym było to uczucie, ta rzecz, której nie potrafiła nazwać?
Dziewczyna miała, nie do końca wrodzoną, intuicję. Czyżby podpowiadała jej, że mężczyzna jest niebezpieczny? Nie, to zupełnie nie o to chodziło - ją ciągnęło w jego kierunku, jak magnes; a właśnie teraz, kiedy szedł ku niej, był coraz bliżej, czuła, że chce tego. Chce pokonać ten dystans.
I znowu jego oczy, jak rosy i szrony, lody, mrozy i śnieg. W Nowej Aerii nie ma śniegów, jednak widziała je w krajach północy. Tam podczas nocy na szybie rosną wzory, jest legenda, że to Dziadek Mróz je maluje. To dziwne skojarzenie, choć Atris wydawało się, że właśnie i jego tęczówki są tak samo wspaniale utkane. Przez ten przeszywający spojrzenie lód i koronkę mrozu tuż przy czarnych źrenicach.
Przedstawił się jej. Wtedy chłodny powiew wiatru poruszył jej włosami, a on pocałował jej dłoń. Poczuła dreszcze na plecach, w miejscu, gdzie rozwiane końcówki włosów nieznacznie otarły się o jej plecy. Zaś jej niemalże wiecznie zimną dłoń chwyciła jego, sucha i ciepła. Wargi miał miękkie. To naprawdę miła odmiana po wszystkich spoconych, oślizgłych, zimnych łapsach księży, których usta były suche i kłuły jak małe igiełki.
Atris przymrużyła oczy i cicho, niezauważalnie westchnęła.
- Dobry wieczór, mój panie - wypowiedziała niemalże szeptem, kierując nieco niepewny wzrok z jego ust na oczy. - Żywię nadzieję, że bawisz na bankiecie z przyjemnością. Atristan Gaja Finnsword, z domu matki Karenin - przedstawiła się, choć sądziła, że była to dla niej tylko formułka, gdyż pewnie ten mężczyzna ją znał, lub chociaż słyszał o niej wcześniej. W końcu znajdował się w jej posiadłości.
Co on tu robił? W dodatku ten uśmiech... poczuła kolejny dreszcz na karku. To wampir. Być może jeden z tych pośredników w handlu, którego matka nie chciała jej przedstawić? Może właśnie dlatego, że ten mężczyzna wywołuje w niej takie dziwne, mieszane uczucia?
- Jeśli szukasz mojej matki, obawiam się, mój panie, że będziesz musiał zaczekać. Obecnie zajęta jest rozmowami z rodziną arystokratów z Adrionu... - dokończyła, spuszczając wzrok ponownie na jego usta. Miała nadzieję, że nie widać po niej tego, jak zdziwiona jest pojawieniem się tu tego wampira. Yao Shasamo.
Przygładziła drugą dłonią tę dłoń, którą jeszcze przed chwilą trzymał niebieskooki. Wieczór był chłodny, dla Atris lepiej byłoby, gdyby powróciła w miejsce, w którym było cieplej. Zwłaszcza, że mroziły ją tęczówki tego tajemniczego mężczyzny.
Nieznacznie przygryzła wargę, mimowolnie. Nie chciała przecież ukazywać swojego lekkiego zdenerwowania tą sytuacją. Zdobyła się na to, by ponownie utkwić wzrok w jego oczach. Odwzajemniał spojrzenie, obserwując ją.
Dziewczyna poczuła dziwne mrowienie w płucach, kiedy cicho westchnęła.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Kto by pomyślał, że przyjdzie mu spotkać Perłę Nowej Aerii właśnie tutaj i teraz, z dala od zgiełku bawiących się ludzi i głośnych dźwięków orkiestry, które docierały tutaj znacznie stłumione, jakby brzmiące z oddali. Dziedziniec był tego wieczoru swoiście magiczną przestrzenią, a to głównie za sprawą pięknie usypanych na nieboskłonie gwiazdozbiorów i majestatycznie oświetlającego okolicę blasku księżyca. Wampir był nieco zaskoczony obecnością Atris z dala od tych bawiących się magnatów, ale od początku widział, że znacznie różni się od całego tego środowiska. Będąc taką samą, ale jednocześnie zupełnie inną, lepszą. Z jej oczu biło tą inteligencją i nieco tajemniczym perfekcjonizmem. W końcu nie wypadało jej popełnić nawet najdrobniejszego błędu w żadnym z gestów.
Dłoń miała chłodną i delikatną, jak zresztą całą posturę. Dyskretnie spojrzał na koronkowe wzory na jej ramionach. Głos również wybrzmiewał przyjemnie, kobieco z odrobinką dziewczęcej słodkości w subtelnym szepcie. Wszystko to było wyuczone, ale trzeba przyznać, że z pewnością robiło niemałe wrażenie. Mimo wszystko, choć Yao wiedział już z kim ma do czynienia to całkowicie nie czuł się z tego powodu w żaden sposób skrępowany. W końcu był wampirem czystej krwi, a ta rasa ma to do siebie, że mało kogo uważa za lepszego od siebie. Nawet jej formułka brzmiała lepiej od jego, choć zdawało mu się przez chwilę, że jest ona jej równie nie wygodna, co ta wampirza. Cóż, zasady zasadami.
- Przyjęcie jest cudne, głównie chyba za sprawą tego, jak piękną dziś mamy noc, prawda? - Yao rozejrzał się wokół, delikatnie stawiając krok w tył. Spojrzał na salę balową, po czym wrócił wzrokiem do rozmówczyni, uśmiechnął się bardzo delikatnie i tajemniczo.
- Zastanawia mnie jedynie dlaczego panienka nie przebywa wewnątrz z gośćmi, a może jedynie wyszła panienka rozejrzeć się po niebie i odetchnąć świeżym powietrzem? - zapytał dość chłodnym, ale męskim głosem, po czym wrócił kilka kroków wstecz. Przez chwilę Atris zdawała mu się zaskoczona, jakby poddenerwowana rozmową, co nie powinno jej doskwierać, ale może tylko mu się wydawało. Z jej bystrych oczu może nie bił taki chłód, ale coś w nich było, co sprawiało, że ciężko było oderwać wzrok. Yao delikatnie oparł się o pobliską ścianę totalnie ignorując pewnie więcej zasad etykiety niż właściwie znał.
- Możesz usiąść, nie musimy tu być tak perfekcyjni jak na salonach. - uśmiechnął się uprzejmie. Był ciekaw jej reakcji, bardzo. W końcu etykieta nie pozwala, zastanawiał się, czy dziewczyna postanowi z nim chwilę porozmawiać, czy po prostu wróci na bal zostawiając dziwnego i niewychowanego wampira na zewnątrz.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Atristan spostrzegła wyraźnie, jak Yao oddala się od niej. Najpierw krok, później kilka następnych. Zachowywał się niesamowicie nonszalancko, nie pilnował stania prosto, a jego spojrzenie wędrowało tam, gdzie przyszła mu na to ochota. Szczerze mówiąc, w momencie, w którym wampir zwiększył między nimi dystans, chciała postąpić do przodu i znowu być bliżej niego, w zasięgu jego wzroku i uwagi. Czemu? Nie do końca potrafiła powiedzieć, zwłaszcza, że nie był to czas na głębokie przemyślenia.
Wtedy zaproponował jej rozluźnienie się i porzucenie dworskiej etykiety.
Kim on do cholery był?
Najpierw podążyła za jego wzrokiem, patrząc na ludzi bawiących w wielkiej sali. Tłum ludzi; śmiali się, wirowały im suknie, a niektórym to chyba aż za bardzo; przywykła do tego widoku. Chociaż przyjęcie było wspaniałe, w pełni koncentrowała się na tym, co działo się teraz, poza wielką salą. A w jej głowie dział się chaos.
Nie była pewna, czego on po niej oczekiwał, a także tego, na ile powinna sobie pozwolić. Wyglądało na to, że on wręcz chciał, żeby zaprezentowała inną wersję siebie. Chciał ją zbuntować, poznać? Dlatego, że był jej ciekaw?
Matka mnie zabije, pomyślała. O ile się dowie. To jedna taka noc. Jeśli on jutro stąd zniknie, zabiorą ze sobą tę małą tajemnicę, nie zdradzając jej nikomu. Więc dobrze, jeśli chcesz ze mną tak tańczyć, przyjmuję wyzwanie.
Uśmiechnęła się półgębkiem, unosząc nieznacznie jedną brew. Widocznie rozluźniła się, ponieważ nie stała tak sztywno jak wcześniej.
- Wyszłam się przewietrzyć. Większość gości ma już oddech tak palący od alkoholu, że mogłabym porównać ich do smoków. Nie usiądę, kiedy ty stoisz, panie. I nie jestem pewna, czy powinnam dać ci się ulec, skoro namawiasz mnie do porzucenia wszystkich bezpiecznych formułek i gestów, które rodzą między nami dystans i nie dadzą nam się nawzajem poznać. Czyżbyś również z tego porodu wyszedł na dziedziniec?
Tym razem to ona podeszła mały krok bliżej niego, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Postawiła wszystko na jedną kartę, będąc w przeświadczeniu, że ten jeden wieczór, gdzie jest taki tłum ludzi i nikt nie zauważy jej śmiałości, będzie mogła być wolna. Czy spodoba jej się ta "gra w uwodzenie"?
Czekała na jego odpowiedź, kiedy orkiestra zaczęła grać tango przy wtórze pluskania fontanny.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Balansował na granicy uwodzenia i zwykłej ignorancji z przyjemnością. Był pewny siebie i swoich ruchów, każdego, nawet najdrobniejszego gestu. Właściwie to robił to wszystko tylko dla tego, że uważał to za po prostu odpowiednie, a większość zasady etykiety za durne formułki. Nie znaczy to oczywiście, że ich nie przestrzegał, wiadomo, te fundamentalne powinien zachować każdy, a on ze względu na swoje urodzenie powinien znać nawet więcej, ale jakoś nie trzymał się ich tak kurczowo. Miał coś w rodzaju swojego stylu przestrzegania tych zasad. Odmienny, więc tajemniczy i ciekawy. Może to tak przyciągało?
Odgłosy zabawy były na szczęście mocno stłumione, jej zachowanie widocznie straciło nieco na pewności, kiedy zachował się tak jak uważał za słusznie. To zabawne, ale podobało mu się to, prawie jakby widział cały ten chaos w myślach kobiety, która chcąc zachować wymaganą pewność wciąż nie wiedziała jak powinna się zachować, jakby kłócąc się sama z sobą.
- Oh, tak. Wino jest wyborne, ale należy je pić umiejętnie. - zaśmiał się cicho i przeniósł wzrok w dal na salę obserwując bawiących się ludzi, przez chwilę jakby jego wzrok totalnie ignorował obecność kobiety, kiedy ona patrzyła na niego przez cały ten czas, zadała pytanie. Przeczesał włosy dłonią i przeniósł chłodny wzrok na nią.
- Właściwie zapragnąłem jedynie zaznać nieco ciszy i świeżego powietrza, może zechce mi panienka towarzyszyć przez tę krótką chwilkę? - uśmiechnął się delikatnie, a gdy postawiła krok w jego kierunku udał, że go nie zauważył. Ciekawe jak blisko podejdzie. Czuł zadowolenie, że udało mu się w jakiś sposób zaintrygować kobietę swoją osobą na tyle, że nie wróciła po prostu na salę, by bawić się z zamożnymi i pijanymi do granic głupcami. Tak, to ten rodzaj satysfakcji, który płynie z poczucia wyższości. Cóż, typowy wampir, chociaż aktualnie w jego umyśle krążyły myśli nieco odmienne od tych o ludziach bawiących się wewnątrz. Zmrużył oczy i cicho, niemalże niezauważalnie westchnął, po czym spojrzał w niebo.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Zastanawiała się, w jaki sposób wampir z nią gra. W każdym razie, raz niemalże ją ignorował, zachowując uprzejmy choć chłodny dystans, a z drugiej... przyciągał ją do siebie. Uwodził ją w tak wyrafinowany sposób, zapewne chcąc sprawdzić, czy Atris nie zwariuje. Dziewczyna nie była głupia, szybko zrozumiała zasady tego tańca. Ona zrobiła krok do przodu, on zaprosił ją do towarzystwa. Kiedy pomyślała o tym w ten sposób, poczuła się nieco mniej spięta. On będzie trzymać ją na dystans, ale nie da jej odejść. Jeśli zależało mu jedynie na tym, by się pobawić w taki sposób patrząc, czy da się złapać w taką pułapkę, wykorzystując swój urok i prezencję, to się mu nie uda.
Również spojrzała w niebo, kiedy on skierował tam wzrok.
- Nie widać wielu gwiazd z powodu świateł bijących z pałacu i z miasta. Jeśli chciałeś zaznać ciszy i spokoju, panie, czemu znalazłeś się na tym przyjęciu? - uśmiechnęła się nieco chytrze, jednak nadal była wpatrzona w noc, jakby próbowała jednak dojrzeć jakieś konstelacje.
Po jakimś czasie dopiero znów zwróciła swoje oczy w jego kierunku, obserwując, czy podejdzie bliżej. Ona postanowiła, że nie ruszy się z tego miejsca, dopóki on nie uczyni pierwszego kroku. Nie przejmie inicjatywy, zdradzając, że to jej zależy na zapoznaniu się z tym przypadkowym mężczyzną. Jej zadaniem było jedynie sprawić, żeby to on chciał starać się o relacje z nią.
- W jaki sposób mam ci towarzyszyć, mój panie? - uśmiechnęła się przekornie, odchodząc swobodnie kilka kroków w bok, w stronę małego terakotowego placyku przed fontanną. - Tak z dala od wszystkich gości, czyżbyś chciał, żebym ugościła cię tu osobiście?
Patrzyła na niego z pewnym uśmiechem, jednak w głębi duszy nie czuła się aż tak pewnie. Coś w jego zimnych, skrzących się niczym lód w pełnym słońcu sprawiało, że Atris traciła na poczuciu dominacji. Dobrze, że to tylko ten jeden wieczór. W przeciwnym razie mógłby zawładnąć nią całkowicie, kiedy tylko przestałaby się mu opierać...
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Uśmiechnął się tak pewnie, z nutką zdecydowanie wampirzej nonszalancji, która w tej sytuacji była zdecydowanie bardziej przyciągająca, niż odrzucająca. Mógł to poczuć, a może dostrzegł w którymś z drobnych gestów? Yao mimo, że wiedział z kim ma przyjemność nie wyglądał na przejętego w żaden sposób z tego powodu. Zachowywał się wciąż grzecznie, starając się w miarę umiejętnie balansować na krawędzi pogwałcenia etykiety i wampirzego flirtu. Nie przeszkadzało to chyba Perle Nowej Aerii skoro jeszcze tu była. Niebo zapewne było piękne tego wieczoru, ale czy było coś co mogło dorównać pięknu Atris? Kobieta zdecydowanie wykraczała poza skalę córeczek zamożnych rodzin i to nie tylko za sprawą aparycji, ale i inteligencji, nutki tajemniczości i tej jakże doskonale opanowanej sztuce niewinnej kokieterii.

Postawił kilka kroków w przód w jej kierunku, kiedy jego chłodne spojrzenie znów spotkało błękit jej oczu. Niewinnie się uśmiechnął ukazując wampirze ząbki, idealnie bielutkie.
- Byłem święcie przekonany, że to panienka jest najjaśniejszą z gwiazd, która przyćmiła wszystkie błądzące po niebie. - przeczesał swoje kruczoczarne włosy bladą dłonią i delikatnie, niemal niezauważalnie przygryzł swoją wargę. - Zatańczymy? - przystanął tuż przy niej i spojrzał pewnie w jej oczy nieco z góry, uśmiechając się przy tym pięknie. Wyciągnął dłoń w jej kierunku, czekając na zgodę, której raczej nie spodziewał się nie uzyskać, ukłonił się przy tym delikatnie.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Jego komplement ją zaskoczył. Podchodził do niej, roztaczając wokół siebie tę dziwną aurę i zapach - jakby piżma i dziwnej, orzeźwiającej słodyczy. Z każdym krokiem pozbawiał ją resztek jej sztywnej kontroli, przyciągał ją w wir małej, niewinnej namiętności; pobudzał jej chęć buntu i sprzeciwiania się matce i obyczajom. Zapragnęła przyjemności. W jej oczach widoczne były iskierki tego pragnienia, oraz zachwytu, kiedy obserwowała każdy jego ruch. Mimo to, nutka ostrożności w jej uśmiechu i nieco uniesiona do góry brew mówiły, że nie jest tak łatwo dostępna. Nie uwiedzie go, zanim ona nie zrobi tego z nim.
Jednak jej pewność siebie znowu została wystawiona na próbę, kiedy Yao powiedział jej tak duży komplement. Owszem, wiele słyszała o swojej urodzie, jednak najczęściej były to wielce uprzejme przemowy grubych, wąsatych mężczyzn w zbyt ciasnych surdutach i sygnetach na palcach, wyglądających jak kiełbasa z dzika. Jego ciepły, płynny ton głosu rozlewał się po jej uszach, jak miód; szarmancja i nonszalancja, kiedy się do niej zwracał i kontakt wzrokowy odebrały resztki wyższości Perły nad nim. Przez kilka sekund, kiedy nie potrafiła odpowiedzieć nic na komplement wampira, zerkała jedynie na tęczówki jego oczu i usta. Przygryzał dolną wargę. Automatycznie Atris zrobiła to samo, nieznacznie, niewinnie.

Wtedy orkiestra zaczęła grać walca. Atris miała nadzieję, że nie było widać w jej twarzy tak wielkiej dozy niepewności i pragnienia, jakie czuła, kiedy przybliżyła się do wampira.
- A więc zatańczmy, nieznajomy - powiedziała, niemalże szepcząc. Jej głos był miękki, dźwięczny, zmysłowy. Z cichym westchnieniem wsunęła swoją dłoń w jego, zaś drugą kładąc na jego ramię. Czekała, żeby poczuć jego rękę obejmującą ją za talię, spodziewała się poczuć otulające ciepło i bezpieczną bliskość. Jednak jego ręka była zimna, co sprawiło, że dostała gęsiej skórki. Mimowolnie westchnęła. Jego dłonie, prowadzące ją, jak i jego oczy, przypominały jej suchy lód. Zimny, chociaż sprawiał, że ją ogrzewał. Na ustach miała jeszcze półuśmiech, który powoli ustępował nieśmiało rozchylonym wargom. Dała mu się prowadzić całkowicie, mimo niepewności, nie była spięta. To nie było złudne poczucie bezpieczeństwa, a gra jakby dwóch tańczących płomieni świecy.

Nie wiedziała, jak długo trwa ich taniec, jednak było w nim coś magicznego. Poruszali się swobodnie, płynęli, przybliżali do siebie swoje ciało i je oddalali. Chciała mieć go bliżej, i jeszcze bliżej; zarazem trzymając się na dystans. Byli złączeni, przez taniec i nieprzerwany kontakt wzrokowy dwóch niebieskich par oczu.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Jedynie na chwilkę przed rozpoczęciem tańca przeszła mu przez głowę krótka myśl, która próbowała przeanalizować i jakoś racjonalnie ogarnąć całą tę sytuację. Jednak zniknęła ona równie szybko, jak się pojawiła, kiedy w całkowitym spokoju mógł zagłębić swoje spojrzenie głęboko w jej błękitne tęczówki. Objął ją pewnie chłodną, bladą dłonią, prowadził pewnie raz po raz zbliżając jej ciało do swojego i odsuwając się minimalnie. Jej delikatnie rozchylone wargi i twarz o anielskiej urodzie z pewnością absorbowały znaczną część jego uwagi, co właściwie nie stanowiło dla nich żadnej przeszkody. Oboje tańczyli świetnie, choć wampir miał problem żeby przypomnieć sobie, kiedy ostatnio miał do czynienia z tak wyjątkową partnerką, choćby nie wiadomo jak wysoko znajdowałoby się poczucie jego własnej wartości to ciężko zaprzeczyć, że schlebiało mu towarzystwo Atristan.

Ich włosy delikatnie powiewały na chłodnym wieczornym wietrze, a spojrzenia, mimo że głównie skupiały się na sobie nawzajem niekiedy uciekały w miejsca, których raczej nie powinno się w tak niedyskretny sposób podziwiać. Tańczyli przez kilka, może kilkanaście minut do stłumionych dźwięków orkiestry dobiegających ich z sali balowej, a ich serca zdawały się powoli wybijać rytm krokom. Gdy ich drobne magiczne przedstawienie dobiegało końca wampir delikatnie przygryzł swoją dolną wargę, zatrzymali się, a w miejscu, gdzie Yao powinien podziękować Perle za taniec i odstąpić o krok zrobił coś, co mogło Atris zdecydowanie zaskoczyć. Lewą dłonią delikatnie objął ją w pasie, a prawą dłonią musnął czule po jej policzku. Była chłodna, prawie zimna jak lód, choć w dotyku delikatna jak najdroższe z materiałów. Uraczył ją słodkim półuśmiechem i spojrzał jej głęboko w oczy zbliżając się odrobinkę. Zatrzymał się na krótką chwilę, a kobieta mogła dostrzec za nim najjaśniej świecące z gwiazd i blady księżyc, kiedy delikatnie przechylił jej ciało w tył trzymając ją pewnie.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Nagle wszystko ucichło.
Odgłosy śmiechów i stłumiona gra orkiestry zostały dziwnie zagłuszone przez ciszę. Wydawało jej się, że śni; jakby była pod wodą, a cały otaczający ją świat był na powierzchni, rozmazany, nieistotny. A razem z nią zanurzony był Yao i, paradoksalnie, tylko oni byli rzeczywistością wśród rozmazanych sennych kształtów otaczającego świata.
Lekko dyszała, czując jak jej delikatne ciało drży po tym długim tańcu. Chociaż jej szybsze bicie serca nie było jedynie spowodowane tym drobnym wysiłkiem. Bynajmniej...
Czuła, jak niemalże szaleje, przez tę chwilę w której stali obok siebie, kończąc wspólny taniec. Patrzyła na niego z uporem, próbując oczami przekazać to, czego pragnęła. Chciała, żeby ją dotknął, sprawił, żeby miała dreszcze; ogrzał jej ciało, które w chłodzie nocy się nieco wyziębiło. Ogrzej mnie, dotknij, wzrusz, obejmij, weź!... A jednak jego dłoń była zimna. Wsunęła się gładko w talię, zapewne czując pod palcami napięcie młodej skóry spod koronkowego materiału. Atris westchnęła. Miejsca, które dotknął dziwnie paliły. Następnie jego dłoń na jej policzku... Dziewczyna nie była już pewna, co się z nią dzieje. Czuła, że nie minie wiele czasu, kiedy wampir całkowicie nią zawładnie. A ona tego chciała, choć bała się tego, co może nadejść, ten jeden wieczór przeznaczony był tylko dla jego objęć.
Zmrużyła oczy, zaskoczona delikatnością opuszek jego palców. Jej rzęsy kładły cień na policzki, które delikatnie błyszczały w świetle srebrnego księżyca i złota ognia żarzącego się w kandelabrach. Westchnęła ponownie. Poczuła, jak opada, wiedziona jego ramieniem.
Wtedy odważyła się ponownie spojrzeć w jego oczy. Wzrok Atris doskonale mówił o tym, co działo się wewnątrz jej. Dziwna mieszanina niewinnej ufności, pragnienia, strachu, piękna... Gwiazdy, które lśniły na nieboskłonie odbijały się w jej tęczówkach.
Co stanie się teraz?
Sama nie wiedząc, co robi, objęła go lewą ręką za szyję, tak, jakby miał ją podnieść. Przybliżyła do niego swoją twarz, wpatrzona w oczy chłodne jak lód, aż w końcu bardzo delikatnie przyległa swoim czołem do jego. Jej bicie serca było tak mocne, jakby zaraz całe działo miało drżeć w jego rytm.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Słodki i uroczy półuśmiech na bladej wampirzej twarzy nie mógł wróżyć niczego innego, niż spełnienie tych coraz trudniej i mniej starannie skrywanych pragnień Atristan, jednak w głowie Yao całość wyglądała nieco inaczej, cóż bardziej w jego stylu. Gdy przymykała delikatnie oczy czuł, że jest mu niemal w tej chwili całkowicie oddana, jakiemu mężczyźnie nie podobałoby się to uczucie? Jego usta niemal musnęły jej delikatne wargi, jednak zbliżył się do jej ucha by czułym i nieco kuszącym chłodnym głosem rzec.
- Dziękuję za taniec Atristan, niezmiernie miło było mi panienkę poznać, a teraz jeśli pozwolisz, pora już na mnie, do następnego razu. - ostatnie słowa mogła odczuć jak chłodny prysznic wybudzający jeszcze zaspane ciało i duszę po długim ociekającym szczęściem i wymarzonymi scenami śnie. Opuszki jego palców delikatnie przejechały po jej karku, po czym ujął jej dłoń w swoje ręce i kłaniając się delikatnie pocałował. Obdarzył ją pięknym uśmiechem ukazując wampirze kły, mimo że wyczytał w jej błękitnych oczach zawód on był zadowolony, wiedział, że wszystko to podziała tak jak powinno. Odwrócił się pełny gracji chwilę później i odszedł, ot tak nie mówiąc nic więcej, po krótkiej chwili, która zdawała się przyjść i zniknąć równie szybko jak postać wampira wśród setek bawiących się osób, gdy wszedł ponownie na salę bankietową.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Już było tak blisko... Przymrużyła oczy, myśląc, że w następnym momencie ich wargi będą złączone. Serce biło jej jak oszalałe, tak mocno, że słyszała jak tłoczy jej krew w uszach. Zacisnęła mocniej palce na jego ramionach, westchnęła cicho. Wtedy zbliżył się do jej uszu i... zakończył te czary?
Automatycznie przybrała maskę możnowładcy. Z gracją przyjęła pocałunek w dłoń . Może w jej spojrzeniu widać było iskierki zawodu, jednak już w następnej sekundzie zniknęły bez śladu. Wyprostowała się, na twarzy miała swój "uśmiech numer cztery" - delikatny, tajemniczy półuśmiech i spokojne spojrzenie. Dygnęła w jego stronę i podążyła na Salę Bankietową, jednak wchodząc do dworku innym wejściem, niż on.
Natomiast w jej głowie działo się dużo więcej, niż dała po sobie poznać.
Zrozumiała, że wampir tylko z nią zagrał; chciał sprawdzić, jak szybko zdoła uwieść młodą królewnę Nowej Aerii. Och, jakże teraz musi się czuć wywyższony - w końcu wszyscy inni kupcy i osoby wpływowe, które znajdowały się teraz na przyjęciu nie zdołały być tak blisko Perły. Jemu udało się niemalże nią owładnąć!
Och, nie... nigdy więcej.
Nieznacznie zacisnęła pięści.
Jeśli uważa się za kogoś takiego, proszę bardzo; niech kradnie serca innym pannom, bawi się w te swoje męskie gierki. Z nią nie ma już żadnych szans. Więcej się nie nabierze. Następnym razem, o ile kiedykolwiek taki nastąpi, nie spojrzy na niego łaskawym okiem. Pozostanie na jej twarzy tylko wyuczony, uprzejmy uśmiech. Stracił szansę, żeby być blisko niej. Atris nie jest głupia. Karciła się w duchu za swoje zachowanie. Choć dopiero teraz zrozumiała, czemu matka nie dopuszczała jej do kontaktu z wampirami. To parszywe, fałszywe szumowiny!
Nie będzie sobie więcej psuć nim wieczoru. Może wydaje mu się, że Perła będzie chciała go szukać wśród pałacowych korytarzy? Bynajmniej! Jeśli tylko go dostrzeże, uda, że go nie zauważyła, i odejdzie jak najszybciej.
Dziewczyna podeszła do stolika, na którym były regionalne słodycze i na poprawę nastroju zjadła kostkę czekolady.
- Przepraszam, jaśnie pani... czy wszystko w porządku? Jest panienka Atristan bardzo blada... i ma panienka bardzo... chaotyczny oddech...
- Och, sir Roderic! - skłoniła się przed czarnowłosym młodzieńcem. - Byłam na zewnątrz, aby się przewietrzyć, i nieco zziębłam. Nie ma powodów do obaw, mój panie, nie zachoruję. Poczęstuj się zaś czekoladkami z różą. Są wyśmienite.
Sir Roderick był szlachetnym, miłym i przystojnym, choć nieco tępym młodzieńcem. Tego właśnie brakowało Perle wśród innych magnatów... iskier inteligencji, które miał w spojrzeniu Yao... jednak zaraz odrzuciła myśli o nim. Zdecydowała się, że równie dobrze może dziś wieczór przetańczyć z nim.
Kiedy więc sir poprosił ją do tańca, chętnie przyjęła jego dłoń i bawiła z nim przez dłuższą część przyjęcia.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Uraczył się następną lampką wina ze stolika przy okiennicy. Od niechcenia rzucił krótkim spojrzeniem po bawiących się na sali ludziach. Atmosfera zdawała się z czasem coraz mniej przyjemna, gdy opary alkoholu zaczynały być bardziej odczuwalne. Niejeden lord miał już niepewny chód, czy zbyt bełkotliwą mowę. Ah, te uroki przyjęć na najwyższym poziomie taktu. Wampira przeszła gromadka pogardliwych myśli, więc po prostu odwrócił się i stanął bliżej okna wpatrując się przez nie w niebo, które licznie usłane było gwiazdami. Nie świeciły one zbyt jasno przygaszone przepychem emanującym z sali bankietowej, ale mimo wszystko było w nich coś wyjątkowego. Opróżnione szkło wampir odesłał na stolik przy pomocy magii, nie wiedząc nawet czy jest to "odpowiednie" zachowanie. Było mu zbyt gorąco, więc ruszył ot tak w kierunku wyjścia materializując przy okazji swój ciemny płaszcz z kapturem. Wokół jego osoby zrobiło się znacznie chłodniej, a nakrycie wierzchnie emanowało zimną wampirzą magią kiedy bez precedensu mijał bawiących się kupców. Krok wampira był jak zwykle pewny, ale starał się poruszać po bardziej zajętych cieniem obszarach sali, chociaż i tak ściągał na siebie zbyt dużo w jego mniemaniu uwagi szarych myszek i totalnie nieciekawych panienek, których sądząc po ich poziomie inteligencji jedynym atutem jest wysokie urodzenie. Wypuścił chłodne powietrze i cicho westchnął. Przy drzwiach jakieś dwie panienki klepały jęzorami, jakby je w piwnicy kto trzymał zakneblowane przez tydzień. Pod wpływem alkoholu słowa wyrzucały z siebie jedno po drugim głośno i bezmyślnie. Padło coś o tym, że państwo Finnsword zapewnią bardziej wpływowym rodzinom komnaty, a jutro odbędzie się śniadanie dla wszystkich gości.
- Cudnie. - pomyślał wampir, a przechodząc obok puścił paniom oczko i uśmiechnął się szarmancko. - przynajmniej będę miał co robić wśród tej bandy nudziarzy, jeśli ta cała Atris będzie mi towarzyszyć od samego rana. - uśmiechnął się sam do siebie w myślach, uznając dzisiejszy wieczór za udany. Nie spodziewał się raczej takiego obrotu spraw, ale tym lepiej, bo panienka Finnsword miło go zaskoczyła całokształtem swojej osoby.
Zanim jeszcze opuścił imprezę głównymi drzwiami zarzucił na czarną czuprynę równie ciemny kaptur, a delikatny chłodny podmuch wiatru zdawał się wyjść z sali razem z nim, gdy Yao rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie lodowato błękitnych oczu na salę, uśmiechając się w ten typowy dla siebie, wampirzy sposób. Postanowił przejść się po mieście, które wydawało mu się zdecydowanie zbyt gęsto zaludnione, więc niedługo po opuszczeniu posiadłości skończył na przedmieściach, gdzie udał się na krótką przejażdżkę z Kisereth i spokojnie w błogiej samotności spędził resztę wieczoru.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Atris powoli przeciągnęła się, czując nieznośną suchość w ustach. Wygląda na to, że tej nocy spała bardzo nieelegancko - z rozdziawioną buźką i włosami rozrzuconymi po poduszkach. Nawet jeśli pozwalano jej w takie dnie jak ten wylegiwać się w łóżku dłużej, przyzwyczajona do wczesnego wstawania nie cieszyła się długim snem.
- Ooooch... - ziewnęła, przeciągając się. - Sasha!?
Nie słysząc odgłosu krzątania się za drzwiami, młoda Finnsword chwyciła leżący na stoliczku nocnym dzwonek. Zadzwoniła nim.
Uniosła się do pozycji siedzącej, delikatnie odgarniając spod powiek złote śpioszki. Ziewnęła po raz kolejny. Sięgnęła też po grzebyk z zamiarem rozczesania włosów, jednak były tak poplątane, że stwierdziła, że nie da sobie rady sama.
- Panienko! Ach, panienko, już idę! Idę! - stłumiony krzyk Sashy dochodzący z korytarza zlewał się z brzękiem wózka z zastawą, którego prowadziła do komnaty. Zapukała i nie czekając na odpowiedź, weszła.
Chwilkę mocowała się z wózkiem, wprowadzając go do pokoju Atris.
- No, panienko, co dzisiaj tak wcześnie? Toć niepodobna tak po przyjęciu... niesamowite...
Mówiła, krzątając się wokół. Podała Perle cebrzyk z wodą, poprawiła pościel, wzięła się za rozczesywanie jej włosów - oczywiście uprzednio spryskując je wodą różaną.
- A dyć ja ci nie dałam na tacy śniadania do łóżka, bo dzisiaj na Wielkiej Sali wystawny posiłek! A ja widziaaałam, z kim ty wczoraj tak cudnie tańczyłaś... A został on w posiadłości... - spojrzała z przymrużonymi oczami na Atris. Dziewczyna poczuła nerwowe ukłucie w brzuchu. Przez chwilę pomyślała, że Sasha wie o tym tajemniczym wampirze. Że być może za niedługo zobaczy go ponownie...
- Sir Roderick był tobą tak zachwycony, że postanowił wyjechać dopiero dziś w południe! - powiedziała zachwycona pokojówka. Trąciła palcem w ramię Atris. - A ty, moja droga, może postanowisz go zatrzymać na dłużej? Hihihi...

Chwilę później wypielęgnowana, wypachniona i zrobiona na bóstwo Atris wyszła z komnaty, kierując się w stronę Wielkiej Sali. Nie była sentymentalną kobietą, wczorajszy czar prysł, więc nie zaprzątała sobie nim głowy. Mimo iż czuła żal, że tajemniczy gość po prostu zniknął, tłumiła to poczuciem upokorzenia. Damy się w taki sposób nie uwodzi - i nie zostawia! Co chwila sukcesywnie wyrzucała te wspomnienia z umysłu... chociaż wracały jak mantra.
Poprawiła suknię i z godnością zeszła na dół. Szofer otworzył jej drzwi prowadzące do Wielkiej Sali. Oczywiście była tam punktualnie - było kilku mężczyzn (wśród nich Sir Roderick), którzy oczywiście wstali czekając, aż dama zasiądzie, ale i tak większość gości pojawi się dopiero za kilka minut. Kelnerzy stali wzdłuż ściany z zakrytymi talerzami pełnymi jedzenia. W różnych dworach panowały inne zwyczaje - w tym wyglądało to tak, że dopiero kiedy zbierze się przynajmniej połowa gości, zaczyna się podawać do stołu. Tak samo wyglądało i powitanie - mowę Atris postanowiła zachować do momentu przybycia większej liczby ludzi. Ze zdziwieniem spostrzegła, że nie ma jej matki przy stole. Pomyślała, że to kolejna próba, na jaką ją wystawia.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Wampir nie był jednym z pierwszych gości, którzy przybyli na salę, ale nie był też jednym z ostatnich. Nie przylazł ty przecież wyłącznie się najeść jak niektórzy, a z natury był raczej punktualny. Nie było mu łatwo znów i to już z samego rana oglądać tłuste pyski wpływowych bogaczy, ale nie przyszedł tu bez celu. Wchodząc na salę starał się raczej nie zwrócić na siebie większej uwagi, kaptur zdjął może nieco za późno z nadzieją, że nikt nie zdążył zauważyć. Przeczesał bladą dłonią swoje kruczoczarne włosy i udał się w głąb sali idąc wzdłuż jednej ze ścian, nieco przycienionej, i zdecydowanie mniej zapełnionej tym magnackim prostactwem, od którego się tu roiło. Oczywiście Yao nie uważał wszystkich za gorszych, obleśnych i żałosnych. Tak się niestety jednak składało, że te cechy są dość sztandarowe dla ludzi, którym zbyt łatwo przyszło bogactwo. Najwidoczniej całość jeszcze się nie rozpoczęła. Kątem oka obserwował zbierających się gości, powietrze było dla niego zdecydowanie bardziej nieprzyjemne niż wieczorem, a poza tym te promienie słońca przebijające się przez wielkie okiennice. Zobaczył też córkę Finnswordów, gdy weszła na salę i jej wzrok, który nie znalazł czegoś, lub kogoś, kogo się tam spodziewał. Uśmiechnął się delikatnie czekając na rozwój wydarzeń. Jeden z bardziej szkaradnych bogaczy na sali właśnie przymilał się do młodej córki jakiejś kupieckiej sali. Yao podrapał się po podbródku rozważając, czy rzeczywiście istnieje zależność, że uroda, maniery i charakterki tych ludzi stają się coraz okropniejsze wraz z przypływem gotówki. Wyszeptał chłodno kilka słów i zacisnął dłoń w pięść tworząc między nim, a uroczą damą swego rodzaju astralne lustro, mające pokazać mu osobę, z którą przecież wciąż jest związany. Jego biedna żona z twarzy i budowy ciała przypominała dorodną świnkę, była tak gruba i schorowana, że nawet nie mogła wybrać się z nim na bal u Finnswordów. Biedaczyna niemal odskoczył, gdy zobaczył przed sobą ten obrazek w miejscu, gdzie przed chwilką stała jeszcze smukłej budowy blondynka o delikatnych rysach twarzy i błękitnych oczętach. Wampir zagryzł dolną wargę próbując się nie zaśmiać, kiedy zażenowany magnat szybko odstąpił zalotów.
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości