Czarna PuszczaNiespodziewany wróg, przypadkowy sojusznik

Nocne zwierzęta, pumy, nietoperze, wilkołaki, niedźwiedzie. Pułapki, mroczne jaskinie, burze, wycie wilków, istoty przerażające i potwory... to tylko przedsmak tego co spotka Cię w Czarnej Puszczy, krainie znajdującej się na północny zachód od Doliny Umarłych, świecie, którego nigdy nie pozna przeciętne stworzenie.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Niespodziewany wróg, przypadkowy sojusznik

Post autor: Sevi »

        Sevi już od dłuższego czasu przemierzała Mroczne Doliny. Puszcza, w jakiej się znalazła, nie robiła na niej żadnego wrażenia. A nasłuchała się tylu plotek... Niby w czym to takie straszne? Fakt, może i był jeszcze dzień, więc wiele nocnych mar nadal skrywało się cieniu, ale nuda, jaka w tej chwili towarzyszyła fellariance, ciągnęła się za dziewczyną od opuszczenia wioski, której strzegła. Może i to dobrze? Musiała w końcu znaleźć miejsce, w którym spokojnie odpocznie...
        Nie była pewna, co tak właściwie tutaj robi. Czy to naprawdę efekt nudy? Mało ludzi zapuszcza się w te tereny, to w sumie dobrze.
- No właśnie nie dobrze! - Powieka Sevi drgnęła, gdy tylko w jej głowie odezwał się głos Enid. - Jestem głodna – rzekła demonica, na co skrzydlata tylko uniosła brew.
- A nie nażarłaś się wystarczająco w tamtej wiosce? - Prychnęła, po czym przez przypadek stanęła na gałązkę, łamiąc ją i robiąc przy tym większy hałas.
- Wiesz, pasowałoby zrobić małe zapasy – odparła Enid, na co Sevi tylko przewróciła oczami.
- Powiedz mi lepiej, gdzie dokładnie jesteśmy. I czy ktoś jest w pobliżu – oświadczyła fellarianka, rozglądając się. Po dłuższej chwili westchnęła i usiadła pod jednym z drzew, rozprostowując skrzydła.
- Nie wyczuwam krwi... chyba nie... - mamrotało ostrze.
- To tak, czy nie? - Sevi zmarszczyła brwi.
- Nie wiem, w pobliżu nie ma na razie nikogo... - Enid na chwilę zamilkła. Skrzydlata ponownie głęboko westchnęła, oglądając okolicę. Drzewa, drzewa i jeszcze raz; drzewa! Nie dostrzegła jeszcze nic innego, poza drzewami...
        Słońce chyliło się ku horyzontowi, a las zaczynał pogrążać się w ciemności.
Niespodziewanie Sevi poczuła dziwny ucisk w klatce piersiowej, a w dłoni, dotychczas trzymanej na sztylecie, poczuła dziwny przepływ energii. „Enid?!” pomyślała, nie kontaktując się z demonicą telepatycznie.
- Człowiek. Zagrożenie, ma broń – zaapelowało ostrze, alarmując tym fellariankę o niebezpieczeństwie. Sevi natychmiast zerwała się na nogi, po czym szybko wzleciała wyżej, nad linię drzew. Z świstem pokonała dosyć długi dystans, po czym wylądowała widowiskowo na ziemi. Przed sobą ujrzała mężczyznę o średnim wzroście i niespotykanym, bo białym, kolorze włosów. Nie przyglądała się szczegółom, gdyż natychmiast zamachnęła sztyletem przed twarzą nieznajomego.
        - To lubię! - rozbrzmiał w jej głowie głos Enid. Sevi prychnęła. Poczuła się w tym momencie zagrożona. Kto przechadza się w takim miejscu o tej porze?
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Mroczna Dolina. Miejsce równie upiorne, co jego nazwa. Siedziba setek przeróżnych potworności i okropieństw, a także magów, które ów abominacje stworzyli. Miejsce potwornie niebezpieczne i pełne sposobów na szybką i bolesną śmierć... jednak nie dla wszystkich.
- Kay, przypomnij mi, po co tutaj przyszliśmy? - zapytał ironicznie Konrad. On chyba najmniej cieszył się z tej wyprawy. Nigdy nie lubił ciemnych miejsc, tym bardziej, gdy zaraz miało zmierzchać. Wszystko potęgowała świadomość, że jest to dolina pełna różnorakich stworów, a w każdym z krzaków może czaić się coś groźnego.
- Jak zwykle z tego samego powodu. By zyskać sławę, reputację, kontakty oraz pieniądze. Przy czym tego ostatniego zaczyna nam brakować, jeżeli jeszcze nie zauważyłeś - odpowiedział znużony długą jazdą łowca. - Poza tym, zlecenia od samego Barona nie wolno ignorować - dodał. Gdy przyjmował zlecenie, czuł ekscytację, zabójstwo czarnoksiężnika, który kradnie bydło do swoich eksperymentów, powinno być ciekawe i emocjonujące. Teraz był raczej znudzony i zniechęcony. Cały klimat tak mrocznego miejsca źle na niego działał. Czuł się także nieswojo wiedząc, że wszędzie dookoła mogą czaić się abominacje zwierząt hodowlanych.
- A tak swoją drogą, przypomnij mi, co mieliśmy niby... Do przodu! Biegiem! - krzyknął, widząc nadlatujące niebezpieczeństwo.
Zrobił szybkie salto do tyłu, a następnie odskoczył, wykonując błyskawicznie sekwencję ze zmianą grawitacji tak, aby odlecieć możliwie najdalej. Jednym ruchem wyciągnął miecz i spojrzał przed siebie. Konrad skręcał już, aby ukryć się w zaroślach za Kayem i w razie potrzeby dopomóc, a łowca już aktywował niewidzialną tarczę blokującą ataki magiczne z ostrza. Ustawił się w pozycji do ataku i oczekiwał, aż opadnie kurz. Tylko przez ułamek sekundy widział twarz fellarianki, bo już w następnej musiał uniknąć ciosu sztyletem. Odskoczył do tyłu nienaturalnie wysoko i daleko, a jednocześnie bardzo powoli. Zmierzył przeciwniczkę wzrokiem.
Wyjątkowo ładna, wysoka skrzydlata kobieta. W ręku trzymała bardzo ciekawie wykuty nóż. Widoczne zdobienia wskazywały na cenność przedmiotu, ale także na fakt, że nie stworzyli go zwykli ludzie. Prawdopodobnie efekt prac wyjątkowo pesymistycznych i artystycznie uzdolnionych kowali. Ostrze tak rzadkie i drogie nie mogło być więc tępe i kruche.
- Czego chcesz i dlaczego mnie atakujesz? Nie jestem twoim wrogiem... - powiedział uspokajająco. "No, chyba że mam na pieńku z twoim ojcem, ale nie kojarzę, abym podrywał w ostatnim półroczu jakąkolwiek fellariankę" zdawała się mówić jego twarz. Kilkukrotnie już był niepokojony przez wynajętych rabusiów. Ojcowie niesfornych córek uwielbiali się mścić na podrywaczu, nawet gdy do niczego niestosownego nie dochodziło. Tym razem jednak czuł, że jest inaczej. Nigdy nie wysyłali kobiety, tym bardziej nikogo nie byłoby stać na dziewczynę ze skrzydłami i takim wyposażeniem. Nie miał pojęcia, o co chodzi, więc stał i czekał, aż wszystko się wyjaśni. Krwią albo słowami.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Wystarczyło trafić. W serce, w ramię, w brzuch... ale nie, jej przeciwnik okazał się większym wyzwaniem. Nie była to kwestia szybkiego załatwienia sprawy. Sevi przeczekała chwilę, aby móc dokładniej przyjrzeć się nieznajomemu. Fakt, jego włosy najbardziej przykuły jej uwagę. „Dosyć nietypowy kolor...” pomyślała, po czym przechyliła głowę na bok, mierząc go wzrokiem. Miał broń, co sprawiło, iż po ciele fellarianki przebiegł dreszcz. Może był tu na polowaniu? A co, jeśli to ona była obrana za cel? W sumie, dzięki skrzydłom miała jako taką przewagę, lecz mężczyzna posługiwał się dziwnym stylem walki, którego nie rozumiała. Wcześniej uniknął jej ciosu poprzez odskok, który wydał się nienaturalnie wysoki. Ludzie w ogóle tak potrafią?
        - Jesteś pewna, że on jest człowiekiem? - zapytała telepatycznie, spoglądając ukradkiem oka na sztylet w dłoni. Oczywiście ciągle obserwowała nieznajomego.
- Tak, wyczuwam ludzką krew... - odparła Enid.
Fellarianka przyjęła postawę obronną, mierząc wzrokiem mężczyznę. Miał miecz, tak więc z całą pewnością nie był zwykłym podróżnikiem, który zbłądził na ścieżce. Chociaż, idąc innym tokiem rozumowania, każdy zapuszczający się do Mrocznej Puszczy byłby głupcem, jeżeli nie wziąłby ze sobą broni. Ale wciąż...
Zaskoczyły ją jego słowa.
        - Enid, on na pewno jest zagrożeniem? Przed chwilą powiedział...
- Ale ma broń! Em... no...
- Przyznaj się, sprowokowałaś mnie!
- Sevi nie ukrywała oburzenia. - Chciałaś tylko ponownie zanurzyć się we krwi!
- To... nie zabijemy go?
- Nie!
- Fellarianka westchnęła, marszcząc brwi. Rozprostowała skrzydła, po czym wzleciała nieco wyżej, siadając na jednej z gałęzi drzewa, które znajdowało się za plecami nieznajomego. Przez chwilę zastanawiała się, jak to wytłumaczyć. Zwykłe „cześć, mój demoniczny sztylet kazał mi cię zaatakować, gdyż uznał, iż czyhasz na moje życie” nie brzmiało za dobrze... Schowała sztylet za pas, po czym pokazała ręce w geście rezygnacji, poddania.
        - Również odłóż miecz – poleciła. - Nie zamierzam zrobić ci krzywdy... o ile ty także. - Uśmiechnęła się przelotnie, próbując nadać sytuacji nieco raźniejsze barwy. Wówczas ostrze zapulsowało, przesyłając energię do Sevi. Dziewczyna tylko wyprostowała się, dając Enid wyraźny znak, iż tym razem będzie tak, jak chce tego fellarianka.
- Co robisz na tych terenach? - zapytała.
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Widok tak niecodzienny, jak atakująca fellarianka, która zaraz potem odkłada nóż, sprawił, że Kaynear poczuł się zagubiony. Najpierw zaszarżowała, jakby co najmniej miała coś do załatwienia, a potem jakby nigdy nic pyta, co ofiara tu robi. Wyglądało to co najmniej komicznie. Na takie zachowanie nie był trenowany, ani przez nauczyciela, ani przez życie.
- Co ja tutaj robię? Jestem z polecenia Barona Chenderionu, mam za zadanie zinfiltrować ten las i wyeliminować zagrożenie. Lepiej wytłumacz, kim ty jesteś! - odpowiedział oburzony i zdezorientowany, nie opuszczając ani na chwilę miecza. Zaczął analizować sytuację i szanse na wygraną, przy każdym możliwym scenariuszu. - Ja się spokojnie przechadzam ścieżką, aż tu nagle jak grom z jasnego nieba atakuje mnie nadpobudliwy ptak! Wytłumacz się! - ostatnie aż wykrzyczał, grając na zwłokę. Dzięki temu zyskiwał czas na podjęcie decyzji. Następnie, w oczekiwaniu na reakcję, ocenił potencjalną przeciwniczkę.
Kobieta, fellarianka. Wysoka i zjawiskowo piękna, ubrana w bardzo wyzywający strój. Skrzydła bardzo silne, pozwalające pędzić z gigantyczną prędkością. Dziewczyna dość młoda, wysportowana i zręczna. Zabójczo seksowna, co zapewne niejednokrotnie kończyło się zgonem wielu mężczyzn. Kay miał tylko nadzieję, że i on nie padnie ofiarą jej uroku osobistego. Nóż widocznie emanował niezrozumiałą aurą. Gigantyczne pokłady energii były prawie widoczne gołym okiem. " Jaką moc skrywa? " zastanawiał się łowca "Paraliż? Nie, do tego używa się trucizny. Nikt nie fatygowałby się o coś takiego do maga. " rozmyślał. Dobrze wiedział, że jeżeli nóż okaże się naprawdę potężnym artefaktem, może mieć problemy.
- Swoją drogą, ładna wykałaczka. Robota mrocznych elfów? - Taki bowiem temat wydawał mu się najodpowiedniejszy w aktualnej chwili. Nawet jeżeli dziewczyna nie opowie o samych magicznych właściwościach, to Kaynear zyska dodatkowy moment, aby przyjrzeć się stylowi wykonania oraz na tej podstawie dowiedzieć się, z jakiego metalu został zrobiony.
Nagle przypomniał sobie o Konradzie, ukrywającym się w krzakach. Rozejrzał się dookoła, jednak nigdzie nie było widać brązowego towarzysza. Zaklął w myślach i coraz bardziej desperacko rozglądał się po runie leśnym. W końcu nie wytrzymał i lewą dłonią wyciągnął kościany instrument i zagrał niesłyszalną melodię dla konia. Ten jednak nadal nie dawał znaku życia, co mogło oznaczać tylko jedno:
Konrad został uprowadzony przez szalonego maga. Teraz sprawa nabrała naprawdę dużej wagi.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi zagryzła wargę. Jedyne, co nasunęło jej się na myśl, to fakt, iż nieznajomy jest łowcą.
- Pięknie... - przesłała tę wiadomość do Enid, która nagle zamilkła. Fellarianka ponownie zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Dobra, ciężko będzie wytłumaczyć tę pomyłkę, żeby również nie wziął jej za wariatkę. Nie mogła przecież rozpowiadać na prawo i lewo, że włada Demonicznym Ostrzem... Westchnęła, spoglądając na niego. Rozprostowała skrzydła.
- Nadpobudliwy ptak?! - oburzyła się. - Phi, po prostu cię z kimś pomyliłam, dlatego zaatakowałam! – rzekła drwiąco. Aż się zdziwiła w duchu, jak dobrze jej wyszło to kłamstwo. W sumie, nie mijało się ono zbytnio z prawdą... Sevi przez chwilę rozważała chęć ucieczki. Ale Alarania jest mała, możliwe, że to nie jedyne jej spotkanie z tym nieznajomym... lepiej załatwić sprawę teraz.
        - Nazwał mnie wykałaczką?! - zezłościła się Enid, na co fellarianka niechcący zaśmiała się. Sama uwielbiała dogryzać duchowi, który opętał jej broń, teraz zdaje się, że tajemniczemu nieznajomemu przyszło to z wielką łatwością.
- Nie wiem – odparła szczerze na jego pytanie. - Możliwe. - Oparła się o korę drzewa. W tej odległości czuła się bezpieczniej, mężczyzna nie mógł jej dosięgnąć. Przynajmniej tak sądziła.
- Co jest? - zapytała, widząc dziwne zachowanie nieznajomego. Zaniepokoiło ją to. Gdy tylko wyjął jakiś dziwny gwizdek i użył go, Sevi drgnęła. Wprawdzie nie usłyszała żadnego dźwięku, ale cała ta sytuacja wydała jej się mocno tajemnicza. Rozprostowała skrzydła, wzbijając się wyżej, ponad linię drzew.
- Co ty robisz?! - zadała kolejne pytanie, głośnym tonem. Wystraszyła się. Co, jeżeli wzywał jakieś posiłki? Inni łowcy, wilki, cokolwiek..? Zacisnęła pięść, po czym z niesamowitą prędkością zleciała na dół.
        Niespodziewanie znalazła się za plecami nieznajomego. Nie minęło nawet kilka sekund, jej reakcja była natychmiastowa. Wówczas, kiedy on był rozkojarzony, fellarianka niemal niezauważalnym ruchem zabrała przedmiot z jego dłoni, po czym z pomocą skrzydeł oddaliła się kilkanaście kroków dalej.
- Dziwne to jest – skomentowała, oglądając gwizdek. Wykonany... z kości! Od razu to rozpoznała. Dosyć charakterystyczne rysy wskazywały tylko na to. - Co zamierzałeś zrobić? Oddam ci ten przedmiot, ale odpowiedz na pytanie. - Ukryła skrzydła. Na razie jej się nie przydadzą, a na wszelki wypadek; w każdej chwili może błyskawicznie je przywdziać z powrotem. Chciała tym pokazać, że naprawdę nie ma złych zamiarów. Raczej...
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

- Oddawaj ten gwizdek! Albo w sumie, bierz go sobie. Ten przeklęty czarodziej porwał mojego konia, aby na nim przeprowadzać eksperymenty! - wykrzyczał w złości i zaczął przypominać sobie, jak dokładnie dotrzeć do kryjówki szalonego naukowca, chodząc w kółko.
"Jak to leciało... Najpierw do ruiny strażnicy przed lasem, potem do oznaczonego dębu, a następnie 200 kroków na wschód... A może na odwrót? Cholera, dlaczego ja nigdy nie zapisuję sobie wskazówek! Myśl, myśl!" krzyczał na siebie w duchu. Był zły, że nie zapisał sobie informacji podanych przez świadka. Strach i niewiedza o miejscu pobytu kompana wcale nie pomagała w przetrząsaniu pamięci. Nagle wpadł na pewien pomysł. Odwrócił się z powrotem w stronę fellarianki z oczami pełnymi rozpaczy
- Widziałaś może po drodze cmentarz? - zapytał - Dość spory, bez jakiejkolwiek roślinności. Jedyny w tym lesie - dodał. Dziewczyna była jego jedyną nadzieją na to, że odnajdzie swojego przyjaciela. - Tam znajduje się kryjówka tego człowieka. Jeżeli mi pomożesz, będę twoim dłużnikiem! Oddam połowę nagrody! Tylko proszę, pomóż mi! - Nigdy nikogo o nic nie prosił. Tym bardziej nie błagał. Zazwyczaj pracował sam, więc okoliczności były tym bardziej wyjątkowe. Od samego początku przygód, z pojedynczymi wyjątkami, był jedynie on i Konrad. Tym razem jednak jest inaczej, konia zabrakło i dopiero teraz zrozumiał, ile przyjaciel znaczył dla niego. Przez te wszystkie lata ich przyjaźń zamierała. Powoli przyzwyczajali się do swojego towarzystwa, jednak dopiero teraz sobie to uświadomił.
Może to porwanie wyjdzie im na dobre? Poprzysiągł sobie, że niezależnie czy z pomocą naturianki, czy bez, nie zaprzestanie poszukiwań. Nawet za cenę życia. Wyciągnął miecz i zaciął się w dłoń, jak nakazywała ludowa przysięga krwi. Następnie obwiązał mocno krwawiącą ranę i przetarł ostrze. Po chwili ponownie spojrzał na fellariankę pełen nadziei, jednak tym razem już bez błagalnego wyrazu twarzy. Kolejny raz dziękował bogom za umiejętność szybkiego ukrywania nawet najgłębszych emocji.
- To jak będzie? Pomożesz?
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi usłyszała westchnienie Enid w swojej głowie.
- No już, uspokój się – powiedziała do nieznajomego, po czym rzuciła mu wcześniej zabrany gwizdek. Mężczyzna zaczął chodzić w kółko, rozmyślając nad czymś. Fellarianka podeszła powoli bliżej. Czyli chyba nie wzywał żadnych posiłków...
- A może to podpucha? - odezwała się Enid, na co Sevi tylko pokręciła głową. Wątpiła w to, ale na wszelki wypadek postanowiła być czujna. Obserwowała uważnie jego zachowanie.
        Zaskoczyło ją pytanie nieznajomego. Już miała odpowiedzieć, ale on ciągnął swoje słowa dalej, rozwijając je. Słuchała go, próbując sobie w tym czasie przypomnieć drogę, którą tutaj przybyła.
- Chyba był tu gdzieś cmentarz... - wymamrotała, bardziej do siebie niż do niego. - Połowę nagrody, mówisz? - Uśmiechnęła się chytrze. Pieniądze bardzo by się jej teraz przydały. Zwłaszcza po tym, co się ostatnio wydarzyło... Uniosła jedną brew ku górze, spoglądając na nieznajomego. Naprawdę był aż taki zdesperowany, by prosić ją o pomoc? Fellarianka westchnęła cicho i niezauważalnie.
        Zamierzała już ponownie odpowiedzieć, kiedy nagle mężczyzna ponownie ją zaskoczył. Popełnił wielki błąd. Krew, która spłynęła z jego dłoni, kusiła Enid swoim cudownym, karmazynowym odcieniem i zapachem. Sevi poczuła, jakby coś ją ściskało w okolicach żołądka, a przez ciało przebiegła dziwna fala energii, która drażniła jej skórę na prawym ramieniu. Demoniczne ostrze zaczęło emanować jeszcze silniejszą energią, a jeżeli się przyjrzeć; można dostrzec, iż sztylet drżał.
- Krew... - to słowo odbijało się w głowie fellarianki, powtarzane przez Enid niczym mantra. Sevi przełknęła ślinę, starając się uspokoić.
- Pomogę – rzekła głośno, uśmiechając się lekko. - Ale nie rób czegoś takiego. - Wzrokiem wskazała na jego zakrwawioną dłoń. - Dobrze radzę.
        Po dłuższej chwili rozwinęła ponownie skrzydła. Wzleciała nieco wyżej, po czym ponownie jej spojrzenie powędrowało do mężczyzny. Podleciała do niego.
- Sevi – powiedziała, podając mu dłoń. Srebrne oko Prasmoka powoli ukazało swój blask, informując nocne mary o możliwości bezpiecznego polowania.
- Z tego, co pamiętam, cmentarz był w tamtym kierunku. - Wskazała zachód. - Co do owej nagrody... - zaczęła powoli. - Potem z chęcią omówię szczegóły. - Wyszczerzyła ząbki w szerokim uśmiechu. Odleciała kawałek we wcześniej wskazanym kierunku, po czym obejrzała się za mężczyzną.
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

"Może ona ma racje? Chyba troszeczkę się zagalopowałem z tym rozlewem krwi... Ale zaraz! Skoro ona się brzydzi krwi, to dlaczego mnie zaatakowała? Skóra to w końcu cały magazyn krwi. Hmm... Będę musiał się jej o to kiedyś podpytać. Teraz jednak może nie... Nie. Na razie niech mnie doprowadzi na miejsce" rozmyślał Kaynear podnosząc gwizdek z ziemi.
- Tak. Dokładnie połowa. Na razie nie wydam ci więcej szczegółów - powiedział i wyprostował plecy. Schował kościany przedmiot do kieszeni, po czym rozejrzał się dookoła, bo nigdzie nie widział fellarianki. Nagle spadła ona ponownie z nieba, a Kaynear się uśmiechnął. " No tak. Nie przywykłem jeszcze do towarzystwa czegoś, co potrafi wznosić się wyżej niż ja sam" pomyślał i zanotował to w swojej pamięci, aby więcej nie wpaść w tak głupią sytuację.
Rozejrzał się po ziemi, czy nie upuścił tam czegoś, i żwawym krokiem ruszył do pół-ptaka.
- W tym kierunku? - zapytał, wskazując palcem i ponownie odwrócił wzrok na kobietę. Nadal była olśniewająco piękna, jednak coś sprawiało, że nie była w jego typie. To chyba jedyna dobra rzecz tego dnia. - No dobra. No to ruszamy - powiedział i ruszył w wyznaczonym kierunku.
Droga biegła już nie wydeptanym, wygodnym traktem, lecz gęstym i nieprzejezdnym lasem. Co jakiś czas, Kay czuł nieprzyjemne wrażenie, że coś albo ktoś, obserwuje go zaraz za krańcem wzroku. Zauważył on, że "Mroczna Puszcza" nie miała swojej nazwy bez powodu. Las był gęsty, przez co nie przepuszczał przez konary drzew prawie żadnych promieni słonecznych, co powodowało nieprzyjemny półmrok. Dodatkowo "klimatu" dodawał fakt, że słońce już nie wisiało nad widnokręgiem, lecz znikało za horyzontem i żegnało się ostatnimi ciepłymi falami.
- Ah! Gdzie moje maniery! Nazywam się Kaynear, dla znajomych... Którymi mam nadzieje, zostaniemy, po prostu Kay - wyrecytował niczym bard w karczmie, po czym ukłonił się z przesadą. - A ty, jak się nazywasz? - Nagle rozległ się pisk małej dziewczynki. Kaynear stanął szybko na nogi i błyskawicznie odwrócił się w stronę przeraźliwego dźwięku. Spojrzał w tym kierunku i zobaczył małą dziewczynę, uciekającą przed nadzwyczajnie wielkim wilkiem.
- Zakładam, że twoje imię jest równie piękne i olśniewające, co ty sama, jednak ta sprawa jest chyba troszkę bardziej poważna - wybełkotał w bardzo szybkim tempie, po czym pobiegł w stronę dziewczynki.
Wbiegł na konar połamanego drzewa niczym po rampie, i wyciągnął łuk. Strzelił łukiem w wilka, jednak ten jakby nic nie poczuł. Zdenerwowany Kaynear wystrzelił w ułamek sekundy kolejne trzy strzały, jednak żadna nie wyrządziła potworowi żadnej krzywdy. Mało tego! Pierwsza zupełnie odbiła się od ciała z głośnym dzwonieniem, jak gdyby ktoś żelazem uderzył o stalową blachę. Druga strzała powędrowała w stronę głowy. Wilk złapał ją w pysk i połamał metalicznie błyszczącymi zębami. Trzecia natomiast którą łucznik wypuścił w stronę ramienia została złapana przez dłoń wilka. Niespodziewanie bestia wstała z czterech łap i ukazała swój prawdziwy rozmiar. Osobnik na oko osiągał dwa i pół metra. Niewytłumaczalnie długie i błyszczące pazury. Oczy całkowicie czarne. Nadzwyczajny połysk skóry w odsłoniętych miejscach. " Mutant! Oto i pierwsza z bestii naszego szalonego naukowca, który widocznie ma jakiś syndrom boga. Ciekawe, co jeszcze ten popapraniec wymyśli pomyślał i wystrzelił jeszcze dwie strzały, które podobnie jak pozostałe odbiły się tylko od metalowej skóry. Nagle wilkołak złapał dziewczynkę i rzucił nią o drzewo stojące kilkanaście metrów dalej. Z niezrozumiałego powodu, dziecko zamiast spaść z wysokości, nadal wisiało na pniu.
- Koleżanko przepiękna! Podleć no tutaj i pomóż mi tutaj z tym... czymś. Metalowe bydle nie przyjmuje moich strzał! - wykrzyczał, po czym ponownie wystrzelił dwa pociski, tym razem starając się trafić w głowę. Jeden wydawało się, że trafi, jednak tylko prześlizgnął się po skórze, a drugi został połamany przez stalową paszczę. " Cholera... Aby tym razem wygrać muszę wymyślić coś bardziej kreatywnego..."
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi kiwnęła głową, po czym wraz z mężczyzną skierowała się w stronę cmentarza. Cóż, przynajmniej miała nadzieję, że dobrze zapamiętała drogę.
Mrok, jaki nastał, zwiększył swoją intensywność, gdy tylko znaleźli się w bardziej zagęszczonej części lasu. Fellarianka nie ukrywała, że takie coś bardziej jej odpowiadało, niżeli podróż w dzień. Łatwiej było jej się wtopić w cień, gdyby okazało się, że musi kogoś atakować, czy też się obronić. A prawie czarne skrzydła zawsze ułatwiały to zadanie.
A skoro mowa o skrzydła; Sevi je schowała. Wolała iść równo z nowo poznanym Kaynearem, gdyż ciężko byłoby jej lecieć w takiej dziczy, a jeśli już by spróbowała wznieć się ponad linię drzew, tym samym straciłaby towarzysza z widoku. On ją również, rzecz jasna.
Zdziwił ją fakt, że mężczyzna zapytał ją o imię. O ile ją pamięć nie myli, przedstawiała się już.
- Ale ja powie... - urwała, słysząc dziecięcy pisk. Sevi przywołała swoje skrzydła, rozprostowując je w geście ukazania nadmiernej czujności.
        Wiele rzeczy wydarzyło się w tym samym czasie. Fellarianka dostrzegła uciekającą dziewczynkę, w wieku... ciężko określić, lecz na pewno była bardzo młoda, a może i nawet była jeszcze dzieckiem. Gonił ją wielki wilk, przypominający wilkołaka. Tylko właśnie, wyglądał bardziej przerażająco niż reszta przedstawicieli tejże kasty, przez co Sevi klasyfikowała go bardziej do bestii.
Dopiero teraz zauważyła, że Kaynear próbuje od jakiegoś czasu zranić tego potwora strzałami. Fellarianka mocno się zdziwiła, gdy żaden z ostrych przedmiotów nawet nie drasnął wilka. Szybko pojęła, że monstrum do łatwych przeciwników nie należy.
        Słysząc wołanie Kayneara, nie powstrzymała lekkiego, cynicznego uśmiechu. Z westchnieniem rozwinęła skrzydła i szybka, niczym strzała, podleciała do kolosa.
- Wyjmij mnie! Wreszcie się porządnie najem! Krew dzikiego stworzenia, wzmagana gniewem... - rozmarzyła się Enid.
- Nie licz na to. Nie zamierzam walczyć z twoją pomocą – odparła Sevi, dekoncentrując się przez chwilę.
- Jak to? Sama sobie nie poradzisz, nie mów takich głupot!
- Zakład?
- Na te słowa, Enid prychnęła urażona, po czym milczała. Fellarianka wreszcie mogła się skupić. Wzleciała kilkanaście metrów wyżej, przyglądając się stworowi. Wielki, jego skóra z całą pewnością jest twarda niczym stal. Skoro strzały nie dały mu rady, istnieje małe prawdopodobieństwo, że demoniczne ostrze w ogóle coś zdziała. Ale tu chodzi o skórę. Sevi przypomniała sobie o zasadach, które nie raz wkuwała przy poznawaniu nauki anatomii. Zleciała na dół, a gdy była już w połowie drogi do paszczy wilka, obróciła się tak, iż jej obcas uderzył dokładnie w oko potwora. Wbił się dość głęboko. Fellarianka drugą nogą kopnęła bestię, wyswobadzając się od niej. Słysząc paskudny i donośny krzyk bólu wilkołaka, wylądowała na ziemi i otrzepała but.
        - Podobają mi się twoje komplementy – rzekła głośno do siedzącego na drzewie Kayneara. - Lecz nie uważasz, że krócej byłoby wołać do mnie „Sevi”? Tak brzmi moje imię – dodała. W tej chwili kolejny ryk wilkołaka. Fellarianka prychnęła.
- Jest dla ciebie za silny – odezwała się Enid. Zawsze musiała powiedzieć cokolwiek, co by potwierdziło ją w jej racji.
Sevi chwyciła demoniczne ostrze, po czym krzyknęła.
- Kay, celuj w drugie oko! - Podleciała do potwora. - Albo oślep go jakoś.
Bestia ta, to niezwykle wytrzymały i uparty przeciwnik. Zaczynał działać fellariance na nerwy, co tylko popchnęło ją ku kolejnym czynom.
        Gdy tylko paszcza stwora była mocno rozszerzona, wydając drażniący uszy ryk, Sevi cisnęła sztyletem w pysk wilka, mając nadzieję, że chociaż w połowie podrażni to jego nerwy na języku.
Odsunęła się od przeciwnika, podlatując bliżej Kayneara.
- Nie uważasz, że to dobry moment do ucieczki? Wilk albo wykituje, albo jakoś się zregeneruje, ale po tym nie będzie raczej ponownie szukał tej... dziewczynki.
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Oglądając ten pokaz dziwnej techniki walki, Kaynear zdumiał się jak tylko parę razy w życiu. Pierwszy raz widział, aby ktokolwiek próbował wilkowi wydłubywać oczy obcasem. W sumie pierwszy raz w ogóle walczył z wilkiem i potrzebował do tego czyjejkolwiek pomocy. Nawet przy wilkołakach. Po usłyszeniu ostatnich, słów skoczył z pnia na wilka i depcząc mu głowę, odbił się, robiąc salto niczym cyrkowiec. Gdy znalazł się pod drugiej stronie, spojrzał na dziewczynkę badawczym spojrzeniem. Chwilę potem odwrócił wzrok i potrząsnął przecząco głową. Dzięki wytrenowanemu wzrokowi widział już coś, czego dziewczyna jeszcze nie zauważyła, mimo odległości dzielącej Kayneara od wisielca. Nawet z dystansu kilkunastu metrów zauważył nienaturalne wybrzuszenie w klatce piersiowej, które nie przerwało jeszcze materiału.
- Tu nie chodzi o dziewczynkę. Jak się dobrze przyjrzysz, to na drzewie, na którym wisi, już jest krew. Dodatkowo wbiła się prosto na gałąź, dlatego zwisa, zamiast spaść. Ona już jest martwa, Sevi. A nawet jeżeli nie, to umrze zanim zabijemy to monstrum - powiedział i z impetem pobiegł na wilka.
Zanurkował i stając naprzeciwko wilkołaka, jeszcze raz przyjrzał się potworowi. Oko wydłubane i to wszystko, co mogli zrobić z jego czaszką. Ostrze było zbyt szerokie jak na oczodół. W przypadku zwykłego wilka, otwór by się odpowiednio powiększył, jednak tutaj była dodatkowo warstwa twardej blachy. Szyja bardzo szczelnie obudowana, bez najmniejszego wyszczerbienia. Ramiona widocznie błyszczały się w świetle zachodzącego słońca... poza jedną linią! Łączenia pomiędzy blachami tutaj rozsunęły się z jakiegoś powodu.
Łowca nie zamierzał pozwolić tym defektom zniknąć z pola widzenia i spróbował wbić ostrze. Na pierwszy rzut oka wszystko pasowało jak ulał. Ciasny metalowy otwór powinien idealnie zmieścić ostrze.
Miecz wszedł czubkiem i... zgrzyt. Klinga zatrzymała się i nie chciała ruszyć. Kaynear przeraził się i pociągnął za ostrze, lecz bez efektu. Wilk jednak nie pozostawał pasywny na długo. Najpierw zdziwiony nagłą szarżą zaraz potem wyciągnął łapę, aby wykonać zamach. Kaynear porzucił miecz i odskoczył do tyłu, bo już miał kolejny pomysł.
- Sevi, od razu mówię, normalni ludzie tego nie potrafią. Zacznijmy zabawę dla prawdziwych mistrzów! - wykrzyczał w euforii i wyszczerzył się od ucha do ucha. Nareszcie znalazł sposób na upierdliwego wilka.
Spojrzał się za siebie. Skarpa stała metr za nim i idealnie nadawała się do jego pomysłu. Odwrócił się całym ciałem i wziął rozbieg, a następnie, zmieniając kolejno punkty grawitacji, wbiegł po ścianie, rozpędził się po jej boku, cały czas zbliżając się do wilkołaka. Po nabraniu rozpędu odskoczył od ściany i, ustalając sobie punkt grawitacji w kolejnym miejscu, poleciał w stronę miecza. Wilk oszołomiony i zdziwiony nieszablonowym sposobem poruszania się stał tylko i zastanawiał się, co ma robić. Wyszczerzył zęby, jednak już było za późno.
Rozpędzony Kaynear wcisnął miecz w otwór utwardzonym obcasem od buta. Ostrze najpierw z lekkim zgrzytem, a potem zupełnie gładko zatopiło się aż po rękojeść w ramieniu wilkołaka. Następnie łowca obrotem wyrwał miecz. Zranione zwierzę zawyło z bólu i złapało się za przebite, nieruchome ramię. Ciepła posoka tryskała z barku, jednak to nadal nie był koniec. Zgodnie z planem wbicie w jednym miejscu i wykorzystanie powiększania się klingi miecza spowodowało stworzenie się kolejnej dziury, tym razem na szyi.
W normalnych warunkach uderzyłby mieczem niczym toporem kata, jednak tego dnia nie miał ochoty ani sił na popisy. Wypatrzył tętnicę w wyszczerbieniu i wbił klingę w nią z takim impetem, że wyszła drugą stroną. Następnie z gniewem wyrwał ostrze z tryskającej fontannami krwi szyi. Potem ponownie na jego twarzy zagościł miły i przyjacielski uśmiech, którym darzył wszystkich, gdy coś mu się udało zgodnie z planem... czyli w sumie; prawie zawsze.
- Droga przepióreczko, czy możesz mi pożyczyć swój sztylet? Chodzi o ten ciekawie wyglądający mieczyk, który tak pięknie prezentował się, gdy się poznaliśmy. Chcę odciąć temu monstrum głowę i powiesić nad kominkiem, a niestety moje ostrze zostało w siodle. Możesz? To w końcu tylko klinga. Obiecuję, że wypoleruję i naostrzę na lustro!
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        - Poważnie? - zapytała, nie ukrywając zdziwienia. Szybko spojrzała w kierunku nadzianej na gałąź dziewczynki. „Biedactwo...” - pomyślała, po czym ponownie skupiła się na przeciwniku. Kaynear nie chciał za nic skorzystać z niemalże idealnej okazji do ucieczki, jaką stworzyła fellarianka. Westchnęła, spoglądając na drące się na całe gardło monstrum. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy uświadomiła sobie przewagę nad pół-ślepym przeciwnikiem. Jej towarzysz już od jakiegoś czasu próbował pokonać wilka, lecz bez wyraźnego skutku. Sevi zacisnęła pięść na swoim sztylecie, po czym podleciała do stwora. Zamachała się, obróciła w locie, by wzmocnić uderzenie, a po krótkiej chwili przecięła powietrze, trafiając prosto w skórę zwierzęcia. Ale... no właśnie. Wstrząs, wywołany siłą uderzenia, przeszedł przez ramię fellarianki, niosąc za sobą niemiłe uczucie bólu. Przeklęła w myślach, odlatując na sporą odległość.
- Czego nie potrafią? - spytała Kayneara, lecz ten zdążył już zniknąć jej z pola widzenia. Wówczas obserwowała, jak wydarzenie, które zdawało się trwać ledwo kilka minut, mające na celu uśmiercenie wilka, skutkuje. Mężczyzna wpadł na pomysł wykorzystania szpary, znajdującej się na ramieniu potwora. Sevi musiała przyznać, że zaimponował jej sposobem, w jaki zranił bestię. Zdziwiła się natomiast, widząc cały proces walki. Zmarszczyła brwi. Wyglądało to, jakby Kaynear miał kontrolę nad powietrzem... przynajmniej tak jej się wydawało. Nie minęło sporo czasu, a wilkołak upadł na ziemię, kompletnie nieprzytomny; martwy. Taką przynajmniej Sevi miała nadzieję...
        Podeszła wreszcie bliżej, przyglądając się masywnemu ciału potwora. Teraz miała idealną okazję, aby obejrzeć go z bliska. Teraz jeszcze bardziej niemożliwym wydała się kwestia zranienia jego skóry. Sama stal! Cud, że w ogóle wyszli z tej walki bez konkretnych ran...
„Przepióreczko?” - powtórzyła w myślach fellarianka, na co Enid zaniosła się śmiechem. Duch w sztylecie jednak zamilkł, słysząc dalszą część wypowiedzi Kaya.
- Wątpię, żeby mój sztylet był w stanie poradzić sobie z tak masywną głową tego... czegoś – skłamała. Ostrze co prawda miało niesamowicie ostre krańce, lecz musiała cokolwiek zdziałać. Każdy, kto nie jest związany z Enid klątwą, po jej dotknięciu odczuwa okropny smutek i przygnębiające myśli poczynają tlić się w jego głowie. A jeśli już ktoś miał na tyle szczęścia, sztylet znikał z jego ręki i automatycznie wracał do właściciela, którym obecnie jest Sevi. Co w tym takiego? Wszystko sprowadza się do jednego; Kay mógł odkryć magiczne możliwości jej broni, a to poskutkowałoby również tym, iż odkryłby jej klątwę. Nie chciała tego, już i tak osoby, które dowiedziały się o tym przekleństwie, patrzyły na nią z dziwną wyższością i pogardą.
        Lecz widząc wyraz twarzy mężczyzny, chyba jej nie uwierzył... Fellarianka przełknęła ślinę, spoglądając niepewnie na trzymany w dłoni sztylet. Podała go Kaynearowi.
- Błagam cię, pohamuj się – wysłała tę wiadomość do Enid, która ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- Nic nie obiecuję! - odparł duch. W momencie, w którym mężczyzna chwycił sztylet, Enid niemal od razu odezwała się w jego głowie;
- Witaj, człeku! - wykrzyczała. - Uprowadzili ci kolegę, co? Biedaku... A pocieszę cię, jeśli powiem, że twoja krew pachnie smacznie? Mógłbyś podarować kilka kropelek...
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

"Czy ona naprawdę myśli, że jestem na tyle głupi? Niby po co miałaby wymachiwać tym nożykiem, jeżeli nie byłby wystarczający do przecięcia zwykłej skóry?" - myślał Kay, spoglądając na Sevi z powątpiewaniem. Dobrze wiedział, że nie ostrość była tu problemem, lecz coś innego... coś, czego jeszcze nie rozgryzł. Miał jednak nadzieję, że uda mu się pożyczyć nóż od fellarianki. Taki okaz stalowej głowy wilkołaka był nie dość, że niezmiernie rzadki, gdyż metal dosłownie zespolił się z tkanką organiczną, to jeszcze bezcenny! Sama stal ostatnio była bardzo w cenie, a co dopiero taki rarytas, jak głowa wilkołaka nad kominkiem. On chciał mieć tę głowę, bez znaczenia za jaką cenę.
- Spokojnie... Przecież ci go nie ukradnę. Chce tylko uciąć tutaj, podważyć tutaj i przerąbać o, w tym miejscu - mówił spokojnym, przekonującym tonem, po kolei wskazując na kolejne miejsca przy odcinku szyjnym. - Potem oddam bez nawet jednej smużki krwi! - dodał i skłonił się lekko, gdy Sevi podawała mu nóż. Nagle, gdy złapał za rękojeść, doszły go niepokojące głosy i uczucia. Po wygłoszonej mowie nóż jakby sam nakłaniał go do wyrządzenia sobie krzywdy. W pewnym sensie Kaynear nawet zgadzał się z propozycją. Negatywne emocje przysłoniły mu całkowicie zdrowy rozsądek. Srebrzyste wykończenia grzecznie proponowały zakończenie życia jednym, szybkim pchnięciem w serce.
Kolejne głosy przypominały mu niekończącą się serię okropieństw z jego życia. Prześladowania w sierocińcu, cierpienie w więzieniu, utratę kogoś, kto zastąpił mu ojca, a następnie stratę najlepszego przyjaciela, jakim był Konrad. Wszystkie te negatywne emocje same popychały jego ramię ku piersi. Po chwili już ostrze dotykało pancerza w miejscu, gdzie jednym ruchem mogłoby zakończyć życie biednego, wyzutego z chęci do życia człowieczka. Już dociskał końcówkę do kurtki. Po chwili pierwsza stróżka krwi popłynęła po klindze. Głosy w głowie narastały, a chęć spełnienia prośby noża z każdą chwilą rosła.
Nagle coś przerwało egzekucję, gdzie katem miała być ofiara. W głowie Kayneara rozbrzmiał głos. Jednak nie kolejny z myślami samobójczymi, lecz głos kogoś innego. Dźwięk tak silny, że zdołał przebić się przez zły urok klingi
Jeszcze nie twój czas, Kaynearze. Nadal masz do wykonania zadanie wielkiej wagi - powiedział. Cała przemowa jednak działa się w głowie. Dopiero następne wydarzenie było widzialne dla Sevi. Coś równie niespodziewanego. Coś równie nagłego, co głos.
Niebo przeciął biały gołąb, który z wielkim impetem uderzył w ostrze, które wbiło się w ziemię obok głowy wilka, a następnie usiadł na gałęzi drzewa rosnącego kilka metrów dalej.
Kaynear oszołomiony nagłą burzą zupełnie sprzecznych emocji, doznań i psychicznego przemęczenia, o mało nie stracił przytomności. W jednej chwili zbladł, zakręciło mu się w głowie i usiadł na ziemię, zapierając się rękami. Mimo tego, że nieudana egzekucja, do której próbował doprowadzić przeklęty nóż, trwała ledwie kilka minut, wyczerpanie psychiczne, którego był ofiarą, sprawiło mu większy ciężaru niż jakiekolwiek inne zadanie dotychczas. Chwilę siedział i musiał wrócić do żywych. Głowa bolała go jak po uderzeniu obuchem i podobnie pulsowała. Przez dłuższy moment patrzył się tępo na końcówki butów, jednocześnie rozmyślając o tym, czego właśnie doświadczył.
- Ten twój nóż coś nie specjalnie mnie lubi, co? - odpowiedział po kilkunastu minutach bezruchu. Nadal siedział, tępo gapiąc się przed siebie, jednak teraz dźwignął głowę, aby szeroko rozwartymi oczami spojrzeć z przerażeniem na stojącą przed nim Sevi. Tego się nie spodziewał. Liczył, że nóż jest po prostu bardzo cenny, a dziewczyna w obawie przed jego utratą nie chciała pożyczyć go komukolwiek. Prawda okazała się zupełnie inna. Dziewczyna bardzo dobrodusznie chciała chronić łucznika i oponowała, aby ten nie popełnił samobójstwa. - Wyjaśnisz mi może, co mej biednej osobie się właśnie stało, czy sam mam strzelać? A uwierz, czy to strzałami, czy słownie, strzelam bardzo celnie.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi nie miała co modlić się do Prasmoka, by jakoś utrzymał Enid w ryzach. Nie mogła na to liczyć. Duch zaklęty w sztylecie zawsze, ale to zawsze pozbawiał zdrowych zmysłów ludzi, którzy go chociażby dotykali. Ha, wyjątek stanowił właściciel, który i tak był obłożony klątwą i zmuszony do znoszenia zachcianek demona. Fellarianka nie była pewna, czy nie lepiej jednak wyrwać broni z dłoni Kayneara. Nie wiedziała w końcu, jak zareaguje na fakt, iż w sztylecie znajduje się demon. Jej wszelkie obawy w końcu się sprawdziły, gdy ujrzała pierwszą stróżkę krwi, cieknącą po ostrzu. Sevi chciała zareagować; nie jedna krew została przelana tylko dla zachcianki Enid. Jednakże nagłe pojawienie się gołębia sprawiło, że dziewczyna odskoczyła gwałtownie. Rozprostowała skrzydła, okazując zaniepokojenie i zdziwienie. Jej sztylet wbił się w ziemię, a głos zamieszkiwanej w nim duszy odzywał się w głowie Sevi, przeklinając białego ptaka.
- Mówiłam, żebyś się pohamowała – rzekła fellarianka, podchodząc bliżej truchła wilkołaka. Podniosła sztylet, po czym schowała go.
- No ale jestem głodna! Poza tym, nie przeliczyłam się. Tak dawno nie piłam krwi! - Enid nie potrafiła opanować emocji.
- To twoje „dawno” to jakieś trzy dni temu? - zapytała dziewczyna, wzdychając. Spojrzała w tej chwili na Kayneara, a jej mina skrzywiła się. Wiedział, był w pewnym sensie świadom tego, że broń fellarianki posiada jakieś tajemnicze właściwości i to niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przez chwilę przez głowę przeszła jej chęć ucieczki. Wtedy uniknie wyjaśnień. Cofnęła się o kilka kroków, lecz wystraszone spojrzenie mężczyzny sprawiło, iż znieruchomiała. Nienawidziła takiego wzroku. Zwykle nie pozostawiała osób w kompletnej niewiedzy, która mogłaby ich przerazić.
        - Jesteś za miękka... - odezwała się Enid, dogryzając fellariance.
- Zamknij się – odparła Sevi. Zagryzła wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Cóż – zaczęła niepewnie – Enid, bo tak się ten sztylet zwie, raczej nie przepada za nikim – powiedziała, próbując się uśmiechnąć, aby nadać atmosferze nieco mniej ciężkiej barwy. Chyba nie podziałało. Dziewczyna westchnęła głośno, siadając na ziemi. Nawet lekkie minięcie się z prawdą może tutaj nie pomóc. Zważając również na paskudny fakt, iż skończyły jej się pomysły.
- Dobra... - rzekła, krzywiąc twarz w brzydkim grymasie. - Enid to duch. To, co zapewne popychało cię do popełnienia samobójstwa, to klątwa. Niemal każdy, kogo przeszyje ostrze tego sztyletu, umiera w straszliwym smutki i agonii. Samo dotknięcie broni przez kogoś, kto nie jest z nią powiązany, kończy się właśnie czymś takim – przerwała na chwilę, zastanawiając się nad dalszym doborem słów.
- Meh... - westchnęła Enid. - Czyli nici z krwi?
- Wybacz – odparła Sevi, ignorując tym samym słowa demonicznego ostrza. - Ale musisz przyznać, że próbowałam cię ostrzec!
„Tylko ciężko było wymyślić na poczekaniu w miarę wiarygodne kłamstwo” - dodała w myślach.

        Dalsza podróż w stronę cmentarza minęła raczej spokojnie. Enid nie odzywała się, za co Sevi była wdzięczna. Cóż, najwidoczniej biedny duszek obraził się... Fellarianka próbowała go ignorować. Dotarli w końcu do celu, czyli do cmentarza. Sevi musiała przyznać, że takie miejsca bardzo jej się podobały. Cóż, w końcu dawniej interesowała się sprawami śmierci... A któż by nie chciał się wybrać na cmentarz w środku lasu? Na dodatek wieczorem, po prostu pora idealna! Dodatkowo było na co popatrzeć. Może i niezbyt okazałe miejsce pochówku, lecz i tak roztaczało przerażającą aurę. Większość grobów to tylko dwa patyki, przewiązane sznurem tak, aby tworzyły krzyż. Niektóre nagrobki były z kamienia. Niestety, zostały już tak obrośnięte przez zarośla, chwasty, że obecnie przypominają bardzo stare miejsce, którym zapewne ten cmentarz jest.
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Kay spojrzał na fellariankę zdziwiony i zastanawiał się, czy taka klątwa ją bawi, czy raczej z lenistwa jeszcze jej nie ściągnęła. W końcu, nie słyszał jeszcze o klątwie, której nie dało się w jakiś sposób zdjąć, albo przynajmniej stłumić, używając silniejszego czaru. Sam kilkukrotnie zajmował się takimi zleceniami, jednak z powodu słabej płacy i nudy towarzyszącej takiej robocie, raczej omijał je szerokim łukiem. W końcu nie towarzyszyła takim pracom ani adrenalina, ani żadne niebezpieczeństwo, bo zazwyczaj chodziło o klątwy bardzo niewielkie, jak blokada wychodzenia z domu czy nieurodzajna ziemia w polu.
- Słodziutko, nie ma co. Jeżeli ty tak musisz wytrzymywać całymi dniami, to współczuję. Nie wiem tylko, jak silną masz wolę, bo coś takiego jak to... straszne - wydukał, po czym wstał i podszedł do truchła wilka. - Jeżeli jakiś zwierz tu przyjdzie, prawdopodobnie mi go zeżre i nici będą z mojej ozdoby kominkowej... - stwierdził i wyciągnął miecz z pochwy. Obejrzał błyszczące niebieskim kolorem ostrze. Cały czas zastanawiał się, czy nie mógłby przerąbać truchła mieczem. Przy bardzo dokładnym wycinaniu tkanek, praca mogła trwać nawet kilka godzin, a takiego czasu nie mieli. Zamachnął się kilka razy na próbę, sprawdził, pod jakim kątem musi wymierzyć cięcie i przygotował się do ciosu. Kilka razy się zamierzył, po czym szybkim ruchem przerąbał się przez kark zwierzęcia. Zaczarowana broń przeleciała przez mięśnie niczym masło i zatrzymała dopiero na blaszanej skórze po drugiej stronie. Kay odciągnął trofeum, aby mieć łatwiejszy cios i przebił się kolejnym ruchem przez metal. Głowa potoczyła się metr dalej i wpadła w zagłębienie. Kaynear podszedł do trofeum i przywiązał sznurek, jak najmniej uszkadzając tkanki, po czym doczepił drugi koniec do strzały. Nałożył pocisk na cięciwę, wymierzył strzał pod odpowiednim kątem, wziął poprawkę na dodatkowy ciężar głowy i wystrzelił w kierunku drzewa. Przez chwilę strzała leciała normalnie, rozwijając tylko sznur, jednak już po kilku sekundach diametralnie zmieniła swój kierunek, chyląc się ku dołowi. Nagle wbiła się z głośnym łoskotem w pień drzewa i tak już została, nawet nie drgając pod ciężarem głowy monstrum.
- Hmm... Całkiem nieźle mi to wyszło. Prawie jak Sir Gawer. Niby rycerz, ale katapultę to on zmontuje z kilku patyków - stwierdził z dumą, cytując pewnego barda, który stworzył pieśń o rycerzu inżynierze, co potrafił działać bardzo prowizorycznie, a mimo to wszystko działało. - W drodze powrotnej zabiorę do ze sobą. W tę stronę tylko by mi zawadzała - powiedział bardziej do siebie, niż do Sevi. Po chwili przyglądania się swojemu dziełu odwrócił się do fellarianki i powiedział - No dobra, prowadź na cmentarz. Mam nadzieję, że nie spotkamy tym razem jakiejś mantykory... ziejącej ogniem, albo plującej kolcami. Z tym popaprańcem wszystko jest możliwe. - A następnie ruszył za towarzyszką.

***

Gdy dotarli na miejsce, Kaynear wydał się lekko zawiedziony. Liczył na coś bardziej okazałego i mrożącego krew w żyłach, a na miejscu zobaczył tylko ładnie ogrodzone skupisko drewnianych krzyżyków oraz kilka zamszonych i zniszczonych kamiennych płyt. Jednak w rogu sprawne oko było w stanie zobaczyć bardzo różniący się od wszystkich grób. Zamiast płyty nagrobnej, widać było duży głaz z dawno zatartymi literami imienia i nazwiska. Gdy Kay podszedł bliżej, by dokładniej przyjrzeć się konstrukcji, zauważył, że to, co na początku uznał za zniszczony posąg, było w rzeczywistości figurą przedstawiającą czarnego anioła. Kostucha trzymał kosę w pozycji poziomej, w pewnej odległości od siebie. Pomiędzy trzonem a postacią zaklinowany był szkielet. Kaynear, lekko zdziwiony, dotknął ofiarę i ku jego zaskoczeniu szkielet nie był przytwierdzony w żaden sposób do reszty posągu. Powoli łowca przyglądał się całej konstrukcji i zauważył, że kości należały kiedyś do prawdziwego człowieka.
- O zgrozo! To są ludzkie szczątki! - powiedział przerażony. Liczył, że jest to jakieś absurdalne przedstawienie kostuchy, jednak tutaj zginął człowiek, który bez powodu znalazł się w kamiennej pułapce. - Niby jak on się tutaj znalazł? Przecież jego głowa jest zbyt wielka dla tak małego otworu! No przecież nie mógł urosnąć w objęciach posągu! To niedorzeczne! - dodał, kompletnie oszołomiony. Wolał sobie nawet nie wyobrażać, w jakich katuszach musiał umierać ten nieboszczyk. Powoli obszedł cały grób dookoła, dokładnie przyglądając się każdemu elementowi z osobna, szukając dziurki od klucza.
- Sevi, bądź tak miła i pomóż mi. Gdzieś tutaj powinien być ukryty zamek i... Bingo! - powiedział głośniej i wyciągnął z niejakim zapałem wytrych. Włożył narzędzia do dolnej części trzonka od kosy i zaczął grzebać w mechanizmie. - Bo widzisz, ja to jestem łucznik, miecznik, ptak i włamywacz. Człowiek orkiestra! Ot co! - wypowiedział z wielką dumą ze swojego niespotykanego zestawienia umiejętności i ponownie zabrał się za mechanizm. Nagle coś strzeliło, pykło, i słychać było tylko systematyczne przekładanie się różnych elementów mechanizmu. Po chwili cały grób odsunął się na bok i odsłonił swoje sekretne zejście do czarnej otchłani podziemi.
- No to co, koleżanko? Idziemy po tego wariata? Mam nadzieje, że będziemy się z nim dobrze bawić - powiedział, szczerząc się złowieszczo od ucha do ucha. - Nagroda też się sama nie odbierze. Podobnie mój koń.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi rozejrzała się. Całe otoczenie wydawało jej się przerażająco znajome. Co prawda, kiedyś uwielbiała cmentarze. Może właśnie dlatego to miejsce tak bardzo przypomina jej przeszłość? Westchnęła, po czym uniosła się nieco ponad ziemię. Co jak co, ale wolała być w powietrzu, niźli w swoich butach potknąć się o któryś z prowizorycznych nagrobków. Podleciała do Kayneara, który oglądał... szkielet. Ludzki szkielet. Fellariance przebiegł lekki uśmiech po twarzy. Zbliżyła się do uwięzionego trupa. Dawne zainteresowania nekromancją czasami powracały, przez co Sevi nie mogła się powstrzymać, by nie obejrzeć kościotrupa.
- Tak, ludzkie szczątki – odparła lakonicznie na słowa Kayneara. - Jak jesteś zainteresowany, mogę ci nawet powiedzieć przybliżoną datę zgonu. - Wyszczerzyła ząbki, lecz po chwili jej twarz przyjęła kamienny wyraz. Oczywiście mogłaby jeszcze snuć inne domysły na temat, jak ten jakże biedny człowiek znalazł się w takim potrzasku, aczkolwiek nie zamierzała też wprowadzać nikogo w błąd, w tym samej siebie. Nie wypada wysuwać wniosków na podstawie samego obrazu męczarni tegoż osobnika, nie znając większych szczegółów.
        - Już idę... lecę - rzekła cicho, podlatując do mężczyzny. Cóż, zdążył jednak uporać się z tajemniczym zamkiem bez jej pomocy. Przekrzywiła minę w brzydkim grymasie, po czym przyglądała się działaniom Kay'a.
- Ptak? - zdziwiła się. Łucznika, włamywacza i miecznika rozumiała, widziała już pokaz sił mężczyzny podczas potyczki z wilko-podobnym-potworem-czy-czymś-tam.
- Ha! Może też ma takie durne skupisko piór na plecach, jak ty? - Enid nie powstrzymała się od komentarza.
- Zamknij się, chyba byłaś na mnie obrażona i miałaś się nie odzywać?
- A, faktycznie – duszek nagle zamilkł. Sevi nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać...
        - Idę, idę – skierowała te słowa w stronę Kayneara. Zamierzała również napomknąć o wcześniej obiecanej nagrodzie w postaci pieniędzy, jaką jej obiecał... ostatecznie powstrzymała się. Z westchnieniem zaczęła kierować się w tym samym kierunku, co Kay.
Awatar użytkownika
Kaynear
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaynear »

Gdy weszli do środka, Kaynear rozejrzał się dookoła. Zobaczył tylko długi, zakręcony korytarz, prowadzący coraz niżej i niżej. Po lewej stronie tunelu wykopane były cele zamknięte kratami i kłódką. Łowca wyciągnął pochodnię z uchwytu wiszącego na ścianie i obrócił się do Sevi.
- Widzę, że nasz naukowiec ma manię oglądania swoich dzieł. Musi być z nich bardzo dumny - zaśmiał się Kay. - Chodźmy dalej. Jego siedziba będzie prawdopodobnie gdzieś na samym dole. No i musimy jeszcze znaleźć mojego konia - dodał, po czym poszedł w głąb kryjówki szaleńca.
Prawie wszystkie klatki posiadały więźnia. Niektóre z krat były widocznie wzmocnione, jakby w obawie przed samymi obiektami. Niektóre monstra zerkały na intruzów, jednak szybko odwracały wzrok, jakby bały się kary ze strony właściciela. Każde z potworów było zwierzętami, a przynajmniej kiedyś. Wiele miało metalowe elementy, takie jak sztuczne ręce czy nogi. Niektóre posiadały także wszczepy od innych mutantów, jak na przykład małpa z odnóżami gigantycznego pająka, czy kot domowy z głową tygrysa. Niestety, pierwszy typ nie mógł poruszać ów kończynami, bo były po prostu metalowe.
-Biedne stworzenia. Mam nadzieję, że się z nimi jakoś specjalnie nie zaprzyjaźnisz, bo będzie trzeba je wszystkie zabić - zawyrokował, nie odwracając wzroku. W jego głosie nie było nawet krzty współczucia, jednak w głębi duszy był bardzo zasmucony. Przeklinał naukowca, że ten tak z zimną krwią zdecydował o kalectwie tylu zwierząt. Pieniądze już zeszły na drugi plan, teraz chciał po prostu zabić z zemsty. - Gdybyśmy je wypuścili, narobiłyby takiego chaosu, że nawet, jakby cały korpus najemników się zjednoczył i starał ogarnąć, to nic by to nie dało - wyjaśnił, cały czas rozglądając się dookoła. Nagle zauważył coś bardzo ciekawego. W jednej celi siedział mężczyzna. Umiejscowiony pod prawą ścianą, opierając się lewą ręką o podbródek i patrzał w ziemię. Wyglądał zaskakująco... normalnie. Nie widać było żadnych oznak mutacji. Co równie wyjątkowe, był jedyną postacią humanoidalną w całych lochach.
- Sevi, podejdź no tutaj. Mamy chyba problem. Do zwierząt jestem w stanie strzelać, ale do bezbronnego człowieka już nie - powiedział, przypatrując się nieznajomemu. Nagle postać odwróciła się i ukazała twarz w pełnej okazałości. Połowa była ludzka, jednak druga część była zupełnie pozbawiona normalnych rys twarzy. - Oh, więc jednak twoim kosztem też się bawił. Jak się nazywasz? Rozumiesz mnie?
Zablokowany

Wróć do „Czarna Puszcza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość