Równina Maurat[Równina Maurat] Między nami magami

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Isen
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawni - Smok
Profesje:
Kontakt:

[Równina Maurat] Między nami magami

Post autor: Isen »

Las otaczający Efne nie był gęsty, ale ponieważ i tak Isen nie miał nic lepszego do roboty stwierdził, że równie dobrze może zapolować. Kiedy razem z czarodziejem i tą dziwaczną karawaną jaką mieli ze sobą, wynieśli się z piekła, wylądowali na skraju tegoż lasu. Właśnie trafił na ślad młodej sarny, gdy w oddali dostrzegł dym z palącego się ogniska. Ostrożnie ruszył w tamtą stronę, z każdym krokiem do jego nozdrzy docierał coraz silniejszy zapach potu, alkoholu i co przede wszystkim go zaniepokoiło krwi. W obozie znajdowała się dość duża grupa mężczyzn, każdy bez wyjątku był uzbrojony po zęby, ale i spity. Pośrodku wesoło trzaskały polana w ognisku. Po drugiej stronie stały przywiązane konie i psy gończe. ,,Łowcy.'' Ta myśl uderzyła go jak grom, szczerze nienawidził łowców, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że każdy z nich na pewno oddałby życie za głowę smoka, tak też się zresztą działo w większości przypadków. Dlatego właśnie postanowił zachować spokój. Jego podejrzenia się potwierdziły, kiedy pomiędzy zbitą grupką zobaczył małą, skuloną postać najwyraźniej zakutą w stalowe łańcuchy. Dopiero teraz zauważył, że spora część z tych ludzi jest mocno poobijana, najwyraźniej ta kobieta była groźniejsza niż to się wydawało. Niestety była w takim miejscu, że walki mimo wszystko nie uda się ominąć, wynurzył się z lasu i pewnym krokiem ruszył w stronę nieznajomej. Szybko drogę zastąpił mu wielkolud wyglądający na przywódcę, oraz paru jego przybocznych, ta grupa była chyba jeszcze najbardziej świadoma tego co się dzieje wokół nich.
- Szszego tu chsesz - wybełkotał kolos, to były ostatnie słowa w jego życiu. Klinga Isena zaśpiewała dźwięcznie, gdy po chwili walczył już z grupą przeciwników, która niestety ciągle rosła. Było ich zbyt wielu, smok nie zamierzał się przemieniać, więc w desperacji sięgnął po magię. Płomienie z ogniska wystrzeliły w górę i popędziły do rywali, ale nikogo nawet nie drasnęły, nie zamierzał tu urządzać krwawej jatki. Przywołał ogień do siebie i utworzył na ziemi płomienny krąg, dla efektu zaśmiał się złowieszczo, w tym samym momencie poruszył przy użyciu magii struny strachu w ich duszach. To było aż za wiele, wszyscy jak jeden mąż rzucili się do ucieczki z potwornym krzykiem. Natychmiast po tym jak ostatni uciekinier zniknął za drzewami, płomienie opadły. Isen podszedł do ofiary tych ludzi i przykucnął przy niej. Łańcuchy trzymały mocno, ale wystarczyło je zamrozić, aby łatwo dały się stłuc, co też zrobił.
- Mam na imię Isen, a ty? - zwrócił się do kobiety, jednocześnie lustrując ją spojrzeniem. To niewątpliwie była lisołaczka, ale jej włosy miały jakiś dziwny kolor, oczy również posiadały dwa odcienie. Przez chwilę go to zaciekawiło, lecz potem tylko wzruszył ramionami i pomógł jej wstać.
- Jak się czujesz? - dopytywał się dalej.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

Isara była zbyt oszołomiona, aby walczyć z tyloma przeciwnikami. Jeden z nich sprytnie zaszedł ją od tyłu i uderzył w głowę, przez co jej szanse na wygraną drastycznie spadły. Rzucili się na nią, jak jeden mąż. W tym stanie nie mogła zmaterializować swojej kosy. Cóż, może udałoby się jej przywołać broń, jednakże nie dałaby rady utrzymać jej długo, nie mówiąc już o kontrolowaniu ostrza. Dlatego podczas walki polegała jedynie na pazurach i magii. Jeden z napastników spróbował ją ponownie oszołomić, ale Lisołaczka szybko się uchyliła i kopnęła przeciwnika w żebra. Zacisnęła dłoń na swoim ukochanym kosturze. Poruszała nim w powietrzu. Nagle z laski zaczęły strzelać pioruny. „Udało się!” pomyślała uradowana. Może nie była w stanie kontrolować zmaterializowanej kosy, ale zaklęcia jej wyszły. Kilku napastników zostało rannych. Zza drzewa jednak wyskoczyło ich jeszcze więcej, a z nimi psy. Jeden ugryzł ją w nogę, lecz momentalnie go odkopnęła. Niespodziewanie poczuła, jak jeden z napastników chwyta ją za ramiona od tyłu i trzyma w żelaznym uścisku. Tymczasem drugi podbiegł bliżej i tępą stroną miecza uderzył ją w głowę kilka razy. Po tym zdarzeniu straciła przytomność.

Obudziła się dużo później. Musiały minąć ze trzy godziny od walki. Zamrugała oczami, aby odzyskać ostrość obrazu. Spostrzegła, jak ludzie, którzy ją zaatakowali, teraz radośnie popijali alkohol, śmiejąc się i siedząc przy ognisku. Psy były przywiązane do drzewa, obok koni. Isara poczuła, że nie może poruszać rękami. Nogi również miała unieruchomione. Szarpnęła się i w tym momencie usłyszała brzmienie łańcuchów. „No pięknie...”. Nie znała żadnej przydatnej sztuczki. Nie miała pojęcia, jak się może uwolnić. Rozejrzała się po obozowiczach. Byli to uzbrojeni mężczyźni, obecnie mocno spici. Niektórzy jednak wydawali się świadomi wszystkiego, co się dzieje dookoła. Westchnęła. Szybko przyszło jej na myśl, że to mogli być łowcy. Tylko po co im był Lisołak? Chodziło im o jej futro? Rozejrzała się po okolicy. Szybko zauważyła mężczyznę, stojącego nieopodal. Miał ładne blond włosy i miłe dla oka rysy twarzy. Zdawał się analizować cały obóz.
Niespodziewanie zaczął iść w jej kierunku, lecz na drodze stanął mu olbrzymi mężczyzna. Musiał być przywódcą. Ci mniej spici łowcy stanęli obok niego. Rozpoczęła się zażarta bitwa, a coraz więcej napastników stawało do walki przeciwko mężczyźnie. Isara zdziwiła się, kiedy użył on magii ognia. Jednakże płomień nikogo nawet nie drasnął, po prostu latał wokół, strasząc łowców. Po chwili wokół niego uformować się krąg ognia, a on zaśmiał się złowieszczo, co nieco przeraziło Lisołaczkę. Wszyscy przeciwnicy pouciekali do lasu. Ich krzyki podrażniły uszy Isary.
Płomienie zgasły. Nieznajomy podszedł do niej i przedstawił się, uwalniając ją.
- Jestem Isara - rzekła, uśmiechając się przyjaźnie. - Dziękuję za ratunek - dodała szybko. Była mu wdzięczna, nie wiadomo, co ci łowcy by z nią zrobili. Zauważyła jednak, że mężczyzna lustruje ją wzrokiem. Nie powinna być zaskoczona, w końcu wszyscy to robią. Przyjęła pomoc od mężczyzny i wstała na równe nogi. Nieznajomy zapytał ją o coś, jednakże ona przypomniała sobie. Myśl ta uderzyła w nią, jak grom z jasnego nieba. Zignorowała pytanie i powiedziała:
- Gdzie mój kostur? - zaczęła się panicznie rozglądać wokół w poszukiwaniu zguby. Spostrzegła laskę niedaleko ogniska, położoną na stercie drewna, które zapewne miało pójść na spalenie. Chcieli spalić jej artefakt! Co za bezduszni ludzie! Szybko ruszyła w kierunku kostura, jednakże w tej chwili poczuła palący ból w prawej nodze. Syknęła, po czym delikatnie uniosła suknię. Wtedy zrozumiała. „Głupie kundle” - jeden z tych psów ją ugryzł. Rana była dość głęboka, chyba że to krew nadawała takie wrażenie. Spróbowała zignorować ból i kuśtykając zabrała kostur ze sterty drewna. Odetchnęła z ulgą. Obok porozrzucane były metalowe pazury, które również musieli jej zabrać.
- Czuję się dobrze. - Dopiero teraz odpowiedziała na pytanie Isena, bo tak przedstawił się nieznajomy. Jednak widząc jego spojrzenie zrozumiała, że nie do końca jej wierzy. - Rana zagoi się do jutra. - Uśmiechnęła się, aby potwierdzić wcześniejsze słowa. Zaciekawiła się natomiast mężczyzną. Był naprawdę silny i na dodatek władał magią. Spróbowała odczytać jego aurę. Skupiła się na zapachach, gdyż na jej podstawowym poziomie udawało jej się właśnie to odczytywać najlepiej.
Masa aromatów uderzyła w nią z niesłychaną siłą. Nie mogła ich przypisać do żadnej ze znanych jej z książki kast, a zapach był strasznie mocny, męczący zmysły. Spojrzała na mężczyznę.
- Isenie, do jakiej rasy należysz? - zapytała spokojnie. Wiedziała natomiast, że mężczyzna już dawno wiedział, kim jest Isara. Zdradzały ją ogon i uszy.
Ostatnio edytowane przez Isara 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Exodus
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Exodus »

Odkąd wrócili do Alarani smok zniknął gdzieś w zaroślach i od tej pory się nie pokazał, pozostawiając organizację obozu przyjacielowi. Ich namiot stał na samym środku pomiędzy pozostałymi. Wkrótce usłyszał jednak łopot smoczych skrzydeł, ze zdziwieniem stwierdził, że Isen trzyma w łapie kobietę, najwyraźniej lisołaczkę. Widząc to czekał na nich ze skrzyżowanymi ramionami, gdy wylądował odstawiając ją na ziemię, podszedł bliżej i pomógł niespodziewanemu gościowi wstać, ponieważ najwyraźniej miała zranioną nogę. Uśmiechnął się półgębkiem do przyjaciela.
- Nie wiedziałem, że zacząłeś się zabawiać porywaniem niewiast.
Isen zachichotał lekko, a potem jako odpowiedź zaczął przesyłać mu obrazy myślowe, przedstawiające całe zdarzenie. Jednocześnie zabrał się do leczenia ran lisołaczki. Nie zajmował się cudownymi uzdrowieniami jak niebianie, ale potrafił dzięki magii życia, przyśpieszyć proces zdrowienia do zaledwie kilku chwil. Tak więc szybko było po sprawie. Dostrzegł, że w pewnej chwili zmiennokształtna stała się bardzo spięta, pewnie wyczuła obecność piekielnych. Czarodziej zwrócił się do niej uspokajającym tonem.
- Nie przejmuj się nimi nie zrobią ci krzywdy. - W tym momencie podeszła do nich jedna z pokus i skłoniła się obu mężczyzną, zwróciła się jednak do Exodusa.
- Mój panie, posłaniec przyniósł list do ciebie. - Chciała już odejść, ale ją powstrzymał.
- Rozłóżcie dodatkowy namiot dla tej miłej pani i przyszykujcie strawę.
Spojrzał na wiadomość koperta była zapieczętowana jego symbolem, co znaczyło, że znajduje się ona w niewielkim oddaleniu od nich. złamał pieczęć, z każdym odczytanym słowem jego mina stawała się coraz bardziej zatroskana, podał list Isenowi, który również się zaniepokoił..
Awatar użytkownika
Isen
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawni - Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isen »

Musiał przerwać oględziny uratowanej przez siebie kobiety, gdyż spytała o dość niewygodną dla niego sprawę, wolałby porozmawiać o swoim rodowodzie trochę później, jednak przez to pewnie nabrałaby podejrzeń. Sięgnął do małego woreczka przy pasku i swoim zwyczajem wrzucił do ust kilka listków mięty, przez moment nerwowo je przeżuwał, zanim zdecydował się odpowiedzieć.
- Chyba najlepiej będzie, jak ci to pokażę.
Bez zbędnych ceregieli przemienił się w swoją naturalną formę, ubranie upadło mu na ziemię, a dziewczyna wyglądała na bardzo zaszokowaną. Trącił ją lekko koniuszkiem nosa i zaśmiał się swoim głębokim głosem, co zabrzmiało jakby ktoś wrzucił kamień do pustej studni. Posłał jej wiadomość myślową. ,,Uspokój się, mało który smok zjada ludzi i im podobnych, jesteście strasznie żylaści.'' Wyszczerzył się do niej w parodii uśmiechu, ukazując ostre kły. ,,Niedaleko mam obóz, zaniosę cię tam. Niestety nie mam siodła, muszę wziąć cię w łapę, bo bez siodła zdarłabyś sobie nogi o łuski aż do krwi.'' Podniósł ją najdelikatniej jak potrafił i wystartował w powietrze.

W trakcie lotu dowiedział się, że lisołaczka ma na imię Isara, on przekazał jej, że musi się przygotować na lekki szok po dotarciu na miejsce. Tuż przed rozpościerającymi się na dużej powierzchni namiotami, Isen postanowił popisać się swoimi umiejętnościami, złożył skrzydła i z rozdzierającym uszy rykiem zapikował w dół. Kiedy byli bliscy zderzenia z ziemią rozpostarł błoniaste skrzydła i kilkoma silnymi uderzeniami wyhamował siłę rozpędu. Przysiadł na ziemi z głuchym tąpnięciem, odstawił zmiennokształtną, oraz swoje ubranie, które trzymał w drugiej łapie. Szybko powrócił do ludzkiej postaci. Bez najmniejszego skrępowania z powodu swej nagości, podniósł odzienie i wciągnął na siebie, ignorując docinki ze strony przyjaciela. Wkrótce przybył posłaniec ze złymi wieściami, ale smok zostawił zamartwianie się Exodusowi, a sam zajął się ich gościem, podał kobiecie posiłek i przez cały czas starał się zabawiać ją rozmową. Całkiem nieźle mu to szło bo częściej niż inne smoki uważały to za stosowne obcował z pozostałymi rasami. Poza tym ucieszyło go, że ma towarzystwo inne niż piekielnych i na dokładkę przyjaznego, ale czasem zrzędliwego czarodzieja, który strofował go za to czy tamto. Co więcej była to całkiem ładna samica. Isen szybko polubił lisołaczkę, mimo iż na początku wydawała się zamknięta w sobie i skrępowana obecnością w pobliżu diabłów, a także innych stworów.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

Isara zszokowana widokiem przemieniającego się w smoka Isena omal nie upadła. Oczy prawie wyszły jej z orbit. „To najprawdziwszy smok!”, pomyślała. Dotychczas czytała o tych stworzeniach różne legendy i historie, ale nigdy nie widziała żadnego. Był niesamowity. Chciała zapytać, czy może dotknąć jego łusek, aby przekonać się, czy naprawdę są takie twarde, ale nagle pobladła. Przypomniała sobie właśnie te legendy, które czytała o smokach. Czy oni przypadkiem nie żywią się takimi jak ona?
Isen chyba wyczuł jej strach. Trącił ją delikatnie czubkiem nosa i zaśmiał się. Dosłownie chwilę po tym usłyszała głos. Chciała się rozejrzeć po okolicy, aby znaleźć źródło dźwięku, ale po słowach wywnioskowała, że to Isen. On odezwał się w jej głowie, uspokajając. Strach ustąpił miejsce fascynacji i Isara uśmiechnęła się szeroko. Miała tyle pytań, a z tego, co się przed chwilą dowiedziała, legendy w większości kłamały. Lecz ponownie, nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, smok przesłał jej wiadomość, informując ją o swoim obozie. Przytaknęła z lekkim uśmiechem. Pozwoliła mu, aby łapą ją podniósł, po czym wzbił się w górę. Isara była zachwycona.
- Jak wysoko! - szepnęła, szczerząc zęby. Widok był nieziemski. Zaczęła zazdrościć Isenowi, że może w każdej chwili tak latać. Musiała przyznać, że to cudowne uczucie. Smok po raz kolejny przesłał jej wiadomość, lecz Lisołaczka zignorowała ją. Zajęła się oglądaniem krajobrazu.
Nagle skrzydła smoka przyległy mu do ciała, a on, głośno rycząc, poleciał w dół. Isara musiała przyznać, że ryk nieco podrażnił jej uszy, lecz sama zaczęła się śmiać. Spodobała jej się taka zabawa. Isen zahamował skrzydłami, kiedy zbliżyli się do ziemi. Gdy wylądowali, lisołaczka spostrzegła stojącą niedaleko postać. Również mężczyzna, o szczupłej sylwetce i czarnych włosach. Pomógł jej wstać, musiał zobaczyć jej ranę na nodze. Rzucił jakimś komentarzem w stronę smoka. Isen widocznie nie za bardzo się tym przejął, gdyż z powrotem zamienił się w człowieka. Isara spostrzegła jednak fakt, że po przemianie, smok był nagi. Zarumieniona odwróciła głowę w stronę nieznajomego, który najwidoczniej zainteresował się jej raną. Pomachał dłonią w powietrzu nad jej nogą. Chyba chciał ją wyleczyć.
- Nie trzeba, naprawdę, rana do jutra zniknie - odparła. Lecz podczas kiedy ona wymawiała to zdanie, mężczyzna zdążył wyleczyć jej nogę. Westchnęła, ale uśmiechnęła się w podzięce. Niespodziewanie do nozdrzy Isary dobiegł drażniący zapach siarki. Może jej zdolność odczytywania aur nie była specjalnie opanowana, ale ona i tak wszędzie rozpoznałaby ten swąd.
„Piekielni” przeszło jej przez myśl. Nieznajomy, który opatrzył jej ranę, musiał zauważyć jej reakcję na te istoty, ponieważ szybko ją uspokoił i zapewnił, że rasa piekielnych nie zrobi jej krzywdy. Ale jej niespecjalnie o to chodziło. Żywiła do tych istot urazę, nienawidziła ich.
Już chciała zapytać, jak oni mogą wytrzymać z takimi osobami jak diabły i potępieńcy, ale obok niej momentalnie pojawiła się przedstawicielka tejże rasy. Pokusa skłoniła się i wręczyła do ręki nieznajomego list. Nim piekielna zdążyła odejść, mężczyzna rozkazał rozbić namiot dla lisołaczki.
Zaśmiała się lekko, próbując ukryć niechęć do pokusy.
- Wolałabym, żebyś mówił mi po imieniu, a nie nazywał panią. Chociaż to miłe – wyszczerzyła szeroko zęby. - Nazywam się Isara, a ty? - Mężczyzna wydał się jednak nieco zaniepokojony wiadomością, dlatego nie odpowiedział na pytanie od razu.
Isen zajął ją rozmową. Dziewczyna postanowiła wykorzystać ten moment i wypytać smoka o jego gatunek. Poprosiła, aby opowiedział jej co nieco o jego rasie. Jednak w połowie przeskoczyła na inny temat, ponieważ nie chciała, aby pomyślał, że interesuje ją tylko dlatego, że jest smokiem. Isara musiała przyznać, że Isen to naprawdę rozmowna osoba. Znała go od kilku godzin, lecz otwarcie prowadziła z nim konwersację na różne tematy.
- Podróżujecie razem? - zapytała z uśmiechem. Starała się ignorować fakt, że w pobliżu jest naprawdę dużo piekielnych. Szybko zjadła jedzenie, którym ją poczęstowali. Była wyczerpana po ostatnim starciu i spędzeniu kilku godzin w obozie Łowców.
- Szukacie może czegoś? Jeżeli wam to nie przeszkadza, mogę pomóc - oświadczyła, spoglądając na nich. Nagle jeden z piekielnych spojrzał w jej kierunku. Sierść na ogonie Isary zjeżyła się.
- Wiem, że to nie jest do końca moja sprawa, ale dlaczego tyle tych istot. – Wskazała na rasę piekielnych. - Podróżuje z wami i spełnia wasze rozkazy? Myślałam, że to bardziej... niezależne stwory...
Awatar użytkownika
Exodus
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Exodus »

Sytuacja była poważna, sam nie znał się na taktyce wojennej, ale jakiś czas po posłańcu przybyła jego biała gwardia, z symbolem skrzyżowanej różdżki i miecza na hełmach. Było tam dziewięciu mężczyzn i jedna kobieta, ich przywódczyni. Każdy z tej dziesiątki stanowił poważne zagrożenie nie tylko dla zwykłych wojowników, ale i magów ponieważ wszyscy oprócz doskonałego wyszkolenia w wojaczce mieli również talent magiczny. Exodus z zadowoleniem przyglądał się jak ich zaklęte zbroje pobrzękują, gdy niemal równocześnie zsiedli z koni. Zaraz potem stał przed nim równy szyk trzy na trzy, tylko pani kapitan stała przed swoimi ludźmi.
- Miło cię widzieć, moja droga, przejdźmy do mojego namiotu, trzeba omówić naszą obronę.
Szli pomiędzy rzędami namiotów, białe peleryny gwardzistów łopotały na wietrze, przyciągając uwagę mijanych istot. Cała grupa rozglądała się uważnie po obozowisku. ,,Najwyraźniej zwiadowcy nie przekazali im, że mamy ze sobą towarzystwo.''
- Cóż sprawy mają się lepiej niż sądziliśmy - odezwała się kobieta, a w tym czasie dotarli do miejsca, gdzie Isara rozmawiała ze smokiem.
- Isenie! Będziemy mieć naradę, idziesz?
Po otrzymaniu przeczącej odpowiedzi wszedł z całą grupą do środka, dwóch ludzi zostało przy wejściu, pozostali sprawnie przeczesali pomieszczenie i również się ustawili, mimo iż nie padł ani jeden rozkaz, wszyscy stali jak marmurowe posągi. Na dębowym stole rozłożona była ogromna mapa równiny. Przywódczyni grupy wskazała jakiś punkt na mapie.
- Mniej więcej tutaj znajduje się horda rządnych krwi piekielnych, zakładam, że podpadliście komuś ważnemu w trakcie swojej wyprawy? - Exodus tylko lekko skinął głową.
- Przywieźliście mojego konia Viridiano?
- Oczywiście, ale odbiegliśmy od tematu. Przygotowałeś spis swoich sił?
- Tak, wszystko znajdziesz tutaj.
Podał jej listę, którą już zawczasu spisał, zaraz po otrzymaniu wiadomości o nadciągającym niebezpieczeństwie. Wojowniczka uważnie przejrzała wszystkie podsunięte przez czarodzieja dane, włącznie z zaopatrzeniem, wymieniając uwagi ze swoim doradcą, muskularnym człowiekiem z blizną biegnącą przez całą twarz. W pewnym momencie oboje unieśli głowy ze zdumionymi minami.
- Golem?! - wykrzyknęli to równocześnie.
- Zgadza się, do tego chroniony potężnymi runami przed magią.
- Wspaniale, więc pora przedstawić nasz plan.
Dyskutowali o poszczególnych aspektach całej strategii dopóki wszyscy nie uznali, że jest to właśnie ta najlepsza z możliwych. Czarodziej wyszedł ze swego namiotu i odszukał swego towarzysza przy ognisku, za nim stał pawilon rozłożony dla Isary. Wyjaśnił przyjacielowi najlepiej i najszybciej jak umiał plan jutrzejszej bitwy, po czym obaj ułożyli się do snu.
Awatar użytkownika
Isen
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawni - Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isen »

Grzecznie odmówił Exodusowi, gdy ten zaproponował, aby smok dołączył się do narady. Takie zabawy nie były dla niego, znaczną część życia spędził jako samotnik, więc zwyczajnie nie miał jak poznać zasad rządzących wielkimi bitwami. Teraz jednak jego głowę zaprzątały myśli o odpowiedzi dla Isary.
- Jeśli chodzi o twoje pierwsze pytanie, to w pewnym sensie poszukujemy, ale kogoś a nie czegoś. Mówię tu o nauczycielu magii. Widzisz, razem z Exodusem założyliśmy szkołę, do której werbujemy najbardziej utalentowanych, dzieci i dorosłych, niezależnie od ich statusu.
Uśmiechnął się ponuro, bo wielu wiedziało ile talentów magicznych marnuje się w dzielnicach biedy, gdzie dzieciaki nie mają czym zapłacić za taki termin, tylko nikt jakoś dotąd nic z tym nie zrobił. Następnie Isen podążył za wzrokiem lisołaczki do jednego z piekielnych.
- No cóż, w większości przypadków rzeczywiście tak jest, chyba najlepiej będzie jak zacznę od początku, a właściwie od środka. W piekle starłem się z pewnym Nemorianinem i jego sługami, miałem szczęście, że chciał stosunkowo uczciwej jak na piekielnego walki. Zwyciężając przejąłem władzę nad całą jego posiadłością, wybrałem najlepszych ze służby i tych, którzy zgodzili się złożyć mi magiczną przysięgę wierności zabrałem ze sobą, a do tego sporo ksiąg, skarbów i innych takich. Potem za sprawą czarów Exodusa wróciliśmy do Alarani, pozostawiając na tronie regentkę.
Zamilkł na chwilę, aby dziewczyna mogła przetrawić to co przed chwilą jej przekazał. On sam czasami jeszcze zastanawiał się czy to prawda. Zauważył też dziwną niechęć kobiety do piekielnych, większą niż u większości istot, ponieważ była jego gościem, oraz dlatego że jak sam przed sobą musiał to przyznać podobała mu się, nie spenetrował jej umysłu, ale pozwolił sobie na przebadanie powierzchownych uczuć zmiennokształtnej.
- Widzę, że łagodnie rzecz ujmując, nie pałasz do tych istot miłością, ale ja zbadałem umysł każdego z nich i choć widziałem wielu zdeprawowanych oraz złych, byli tam też tacy, którzy zasługiwali jedynie na współczucie.
Uśmiechnął się widząc powątpiewanie na twarzy Isary, ujął ją delikatnie za dłoń i położył ją na skroni przywołanej pokusy, cały czas nie wypuszczając jej, objął jej umysł w podobnym geście, choć tym razem nie fizycznym i poprowadził ją w głąb wspomnień diablicy. W umysłach Isena i lisołaczki pojawił się obraz, patrzyli oczami jakiejś małej osóbki, nagle wszystko przyśpieszyło, odsłaniając kolejne szczegóły, dzieciństwo spędzone pod jarzmem ojczyma, matka tak zapatrzona w niego, iż pozwala mu bić siebie i córkę. Wreszcie satysfakcja, gdy po tak długim czasie coś w niej pęka i przebija swego oprawcę ostrzem, ale on w przedśmiertnym szale łapie tasak, zadając nim śmiertelny cios. Potem wszystko się rozmyło, pojawiły się kolejne wspomnienia. Stoi przed sądem już w swojej nowej postaci, ludzie władcy piekieł oskarżają ją, że nie wykonuje swych powinności wobec niego. Kolejny przeskok, przed ich oczami staje twierdza, ta sama do której trafił Isen, została tam zesłana za karę, widzą każdy raz kiedy Nemorianin brutalnie brał ją sobie siłą, aby zaspokoić swe żądze, czerpał przyjemność z tego, iż sprawia jej ból fizyczny i psychiczny. Smok uznał, że już wystarczy, kiedy zerwał połączenie z pokusą spojrzał na Isarę i aż go zatkało, srebrne Oko Prasmoka odbijało swe światło w jej oczach, również jej białe włosy były, jakby otoczone srebrną poświatą. Isenowi coś się przewróciło w żołądku, pomyślał o tym jaka jest piękna, ale i o tym jak dziwnie się przy niej czuje, było w tej kobiecie coś co go przyciągało, czego nawet nie potrafił nazwać. W tej chwili z przerażeniem zdał sobie sprawę, że wciąż utrzymuje kontakt myślowy, zerwał go pośpiesznie, ale było już za późno. Po chwili spostrzegł na jej twarzy mieszaninę sprzecznych uczuć i od razu zganił się, za pokazanie jej tak dużej liczby okropieństw, wystarczyłaby przecież tylko mała część tych wspomnień. Przemógł się i usiadł bliżej Isary, objął ją ramieniem i zaczął gładzić jej włosy w uspokajającym geście, nie mógł nic poradzić na to, że serce waliło mu przy tym jak oszalałe. Smok był świetnym wojownikiem, ale na pewno nie mistrzem delikatności, przez co cała ta sytuacja jeszcze bardziej go krępowała, jednak po pewnym czasie udało mu się rozluźnić. Tego wieczoru rozmawiali jeszcze dość długo zanim doczekali się Exodusa, w tym czasie smok wyjawił lisołaczce, że niedługo prawdopodobnie rozegra się tu bitwa. Kiedy ona poszła spać, czarodziej jeszcze przez jakiś czas tłumaczył Isenowi taktykę, potem obaj udali się do swoich namiotów, smok jeszcze długo nie potrafił się uspokoić od nadmiaru zdarzeń tego dnia i zasnąć.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

Isara spojrzała na gwardzistów, którzy pojawili się w obozie. Oni nie są piekielnymi, co ją nieco uspokoiło. Byli uzbrojeni. Kobieta, najwidoczniej ich przywódczyni, rozmawiała z Exodusem, bo tak okazał się mieć na imię drugi obozowicz. Wówczas ten krzyknął do Isena, informując go o naradzie. „Będą prowadzić jakąś wojnę?”. Spojrzała pytająco na smoka. Ten odmówił brania udziału w dyskusji. Uśmiechnęła się lekko. Nie chciała zostać sama, kiedy wokół jest tyle nieznanych jej osób i na dodatek rasy, która mocno jej podpadła. Wojownicy weszli do jednego z namiotów, dwóch zostało na zewnątrz. Pilnowali wejścia. Lisołaczka nadstawiła uszy, ciekawa, o czym rozmawiają. Lecz nie mogła nic wyłapać, gdyż wokół było za dużo hałasów. Ponownie skupiła się na rozmowie z Isenem. Gdy smok odpowiedział jej na pytanie, była mocno zdziwiona odpowiedzą. Poszukiwali nauczyciela magii? Powiedział, że założyli szkołę czarodziejstwa dla wszystkich, nawet dla tych, którzy nie posiadali wysokiego statusu społecznego. Spodobał jej się ten pomysł. Wydawał się naprawdę szlachetny. Sama pamiętała, jak uczyła się magii ze starych ksiąg, których nie było za wiele. Nikt nie chciał pomóc jej zrozumieć kilku trudnych słów. Dopiero dużo potem pojawiła się Kyrien.
W tym czasie, kiedy ona skończyła rozmyślać nad pierwszą odpowiedzą, Isen opowiedział jej, dlaczego te diabły z nimi podróżują. Historia była naprawdę ciekawa i Isara słuchała jej uważnie.
- I dzięki tej magicznej przysiędze wierności będą cię słuchać? - zapytała, chociaż odpowiedź była oczywista. - To mnie nieco uspokoiło. Co nie oznacza, że nagle polubię tę rasę. - dodała.
Smok trafnie zauważył, że nie jest do tych istot pozytywnie nastawiona.
- Współczucie? Jesteś tego w stu procentach pewien? - zapytała. Nim zdążyła cokolwiek jeszcze powiedzieć, Isen chwycił jej dłoń i przyłożył do skroni jednej z pokus, będących blisko. Nie od razu zrozumiała, o co mu chodziło, lecz nagle przed jej oczami mignęły obrazy.
Śmierć z ręki wrednego ojczyma, niesprawiedliwy osąd przez innych piekielnych...
Tajemnicza twierdza, w której była wykorzystywana i paskudnie traktowana, załamała się psychicznie, wszystko ją bolało.
Isara widziała to wszystko swoimi oczami. Swoimi? To nie były przecież jej wspomnienia. Należały do tej Pokusy. Isen pokazał jej wspomnienia tej piekielnej istoty. Kiedy te wizje się skończyły, Lisołaczka nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nigdy nie przypuszczała, że te istoty mogły się takie stać, przez cierpienie. Nawet piekielni cierpieli. Nie byli do końca źli. Co prawda te, które spotkała Isara, na pewno nie należały do tych „milszych” przedstawicieli.
Dziewczyna zacisnęła zęby, powstrzymując łzy. Isen miał rację. Niektórzy piekielni zasługują na współczucie. Ale jak ona miała rozpoznać, którzy nie mieli złych zamiarów? Piekielni, których spotkała, byli okropni. Bez zastanowienia zabijali wszystkich dookoła, nawet dzieci. Ale te istoty, które były w tym obozie, nie były takie. Przynajmniej nie ta Pokusa. Ogarnęło ją ogromne poczucie winy, że tak oskarżała ich. Musi się jeszcze wiele nauczyć o innych rasach.
Isara nie wiedziała jednak, że jedna osoba może znieść tyle cierpienia. Ta Pokusa przeżyła naprawdę wiele. Od okropnego ojczyma i matki ignorantki, przez brak akceptacji u innych przedstawicieli jej gatunku, do strasznego właściciela, czerpiącego przyjemność z jej krzyków. To było potworne. Lisołaczka przyłożyła dłonie do ust. Poczuła się nagle, jakby była chora, a ból ściskał jej pierś.
W tej chwili usłyszała coś jeszcze. Coś, co nadal siedziało w jej głowie. Myśli Isena. Nie zerwał kontaktu myślowego, przez co jego przemyślenia przepłynęły przez jej umysł. Zarumieniła się lekko, kiedy uświadomiła sobie, co smok o niej sądzi. Odwróciła wzrok i przez przypadek natknęła się na tę samą Pokusę, której wspomnienia widziała. Isara patrzyła na nią, jak ludzie patrzą na małe zwierzątko bez łapek. Ponownie całą jej głowę przejęły myśli na temat tych wszystkich okrucieństw, jakie musiała znosić przedstawicielka rasy piekielnych.
- Przepraszam... - szepnęła Lisołaczka, prawie pewna, że nikt jej nie usłyszał. Było jej żal kobiety. Znowu zacisnęła zęby.
W tej chwili poczuła, jak czyjaś ręka ją obejmuje i delikatnie gładzi po włosach. Isen widocznie zauważył jej smutek. Czasem Isara żałowała, że jest tak empatyczna. Smok starał się ją jakoś pocieszyć. To miłe.
- Dziękuję. - rzekła spokojnie. Nie wiedziała już, za co mu była wdzięczna. Za to, że ją uratował przed łowcami? Że pomógł jej zrozumieć piekielnych? Że pierwszy raz ktoś nie wypytuje jej o kolor futra? Po dłuższej chwili dalszej rozmowy, oznajmiła, że musi pójść się położyć. Była potwornie zmęczona dzisiejszym dniem. W tym momencie pojawił się Exodus. Isen powiedział jej, że za niedługo rozegra się tutaj jakaś poważna bitwa. „Czyli jednak...” jej przemyślenia były poprawne. Uśmiechnęła się do nich i weszła do swojego namiotu. Nastawiła uszy i posłuchała jeszcze przez chwilę ich rozmowy. Exodus tłumaczył taktykę, jaką będą walczyć, podczas bitwy.
Tej nocy szybko zasnęła.
Ostatnio edytowane przez Isara 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Exodus
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Exodus »

Miał tej nocy dość nieprzyjemne sny o hordach piekielnych, które zalewały go ze wszystkich stron. Poranek był rześki mimo lekkiego chłodu i szarawych chmur na niebie, Exodus czuł, że to będzie historyczne zwycięstwo albo sromotna porażka. Zaczął się przechadzać po obozie sprawdzając morale, oraz czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W trakcie tego obchodu zauważył ze zdziwieniem, a nawet lekkim przerażeniem iż dając im szansę na lepszą przyszłość, nieumyślnie stworzył sobie armię fanatycznych wojowników, nawet ci bezmyślni potępieńcy wykazywali coś w rodzaju przywiązania. Spotkał też Isarę, po krótkiej wymianie zdań zgodził się, aby też wzięła udział w starciu. Przydzielił ją do grupy Isena, bo po tym co wczoraj wieczorem mimo woli wyczytał z jego uczuć, będzie strzegł tej kobiety lepiej niż cała armia.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, wóz w którym wydają oporządzenie jest tam - zwrócił się do niej i wskazał w kierunku tegoż wozu, później udał się po swego konia, aby zacząć formować poszczególne oddziały. Ponieważ poprzedni pan tych piekielnych lubował się w walce, byli oni przynajmniej w większości zaprawieni w bojach i bardziej zdyscyplinowani niż to jest w przypadku innych piekielnych. Wkrótce armia była gotowa do wymarszu, nie musieli długo czekać na pojawienie się wroga, tak jak przewidzieli na wczorajszej naradzie byli bardzo blisko siebie, na niekorzyść rywali działało to, że mieli słońce w oczy, ich szyk (jeżeli można to tak nazwać) był całkowicie bezładny, mało kto miał kompletną zbroję. W oddziałach Exodusa i Isena było zupełnie inaczej, chociaż stało się tak dzięki rzeczom, które zabrali ze zbrojowni potwornej twierdzy, każdy miał nowiutką lśniącą zbroję, co więcej były one przygotowane idealnie na potrzeby piekielnych z otworami na skrzydła, ogon i innymi udogodnieniami. Jeśli chodzi o szyk w jakim się ustawili, był on bardzo dziwny. Pośrodku główne siły piekielnych ustawiły się w grupkach po dziesięć osób, pomiędzy którymi były dość spore przerwy. W każdym innym starciu coś takiego byłoby samobójstwem, ale najważniejsza zdolność dobrego przywódcy, to umiejętne przystosowanie się do panującej sytuacji, oraz wroga. Lewej flanki bronił Isen wraz z lisołaczką i niewielką grupą piekielnych, a także skalny golem. Po przeciwnej stronie stał Exodus z jedynymi oddziałami konnych jakimi dysponowali, w jej skład wchodzili gwardziści i kilku łowców dusz, którzy mieli własne rumaki. Oczywiście centralną częścią dowodziła Viridiana, jako najbardziej doświadczona. Te siły wydawały się śmiesznie małe w porównaniu z tymi, którymi dysponował ich wróg, ale czasem lepiej postawić na jakość, zwłaszcza że tamci praktycznie nie mieli magów.
Awatar użytkownika
Isen
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawni - Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isen »

Stał ze swoim małym oddziałem na lewej flance, czekając na sygnał do ataku, po prawej miał golema, a po lewej Isarę. Kiedy się dowiedział, że Exodus pozwolił jej wziąć udział w bitwie, miał wielką chęć go rozszarpać, ale na szczęście nie był jeszcze w naturalnej formie, ponieważ jako człowiek łatwiej mu się kontrolować. Na grzbiecie miał siodło, gdzie usadowił się jeden z ich niewielu łuczników. W końcu bitwa się rozpoczęła, jak na jedną komendę obie armie skoczyły ku sobie. Isen musiał hamować swój bitewny zapał, aby nie wyprzedzać zbytnio tych powolnych ludzików, a przecież nawet nie leciał, biegł wielkimi susami wprawiając podłoże w drganie. Tuż przed pierwszym szeregiem wrogów, wzbił się na niewielką wysokość i wbił w ziemię, przelatywał przez kolejne linie obrony, pozostawiając za sobą sporej wielkości dół w ziemi, jak gdyby te diabły były polem do zaorania, cały czas ział na boki ogniem, jego pasażera ktoś strącił włócznią, ale sam smok pozostał nietknięty, wszystko zwyczajnie odbijało się od jego łusek. Wkrótce zrobił zwrot i zobaczył ich przeciwników masakrowanych przez rozpędzonego golema, który w tej chwili niemal dwukrotnie zwiększył swoją objętość, a ciało obrosło mu stalowymi płytami. Potem stało się coś, czego nawet Isen nie przewidział - kolos zwinął się w kulkę, gdy ponownie wstał, był już rycerzem zakutym w stal i z ogromny mieczem, jego wcześniejsza toporność gdzieś znikła. Smok nie miał jednak czasu na podziwianie tych cudów, jego oddział nie zdołał wedrzeć się równie głęboko w linie wroga i teraz zaczął się uginać pod przewagą liczebną. Zobaczył Isarę, wymachującą dziwną bronią, która skojarzyła mu się nie wiedzieć czemu z błyskawicą nadzianą na patyk. Z przerażeniem odkrył, że w stronę kobiety pędzi grupka magów, już zaczynali z nią walczyć, jeden zaklęciem zgruchotał jej kostkę, na ten widok Isen zaszarżował z furią, każdy kto nie zdążył mu się usunąć spod nóg ginął stratowany, czwórka czarnoksiężników obróciła się w jego stronę, gdy było już za późno na działanie, wszyscy zginęli szybką, bolesną i straszną śmiercią. Podchodząc do lisołaczki zapytał w myślach z lekkim rozbawieniem ,,Stęskniłaś się?''. Podniósł ją ogromną łapą i usadził w siodle na swoim grzbiecie. Nagle jakieś łańcuchy owinęły się mu wokół nóg i pyska, szarpnął się, ale trzymali mocno - to były zaklęte więzy. Isen zobaczył tylko błysk, kiedy Isara rozcięła ten uniemożliwiający mu zionięcie ogniem, gdy go wyswobodziła dmuchnął swym płomiennym oddechem siejąc pożogę. Więzy puściły i smok znów rzucił się w wir walki. ,,Dziękuję, powinienem być bardziej uważny.'' Podczas kiedy ta grupa toczyła swoją dywersję, bo tym w istocie były oba oddziały po bokach armii, mające za zadanie, nie dopuścić do tego, aby wróg przez swą przewagę liczebną rozciągnął linię, lub wziął ich w okrążenie. W tym czasie trzon ich wojska wpuścił między siebie wraże oddziały, ale wszystko było tak ułożone, że jedynie z niedużymi problemami udało się ich zamknąć w czymś na kształt pokrzywionego prostokąta. Podczas gdy szpica wstrzymywała nawałę wrogów, pozostali zabrali się za dziesiątkowanie uwięzionych rywali. Tak oto różnica w liczebności wojsk została zredukowana.

Bitwa trwała jeszcze wiele godzin i zakończyła się dopiero, gdy dzień zaczął chylić się ku końcowi. Wtedy też lunął deszcz, jakby płacząc nad przelaną tu krwią i zmywając ją. Isen przemienił się w człowieka dopiero po dotarciu do obozu. Nie pytając jej o zdanie, wziął Isarę na ręce i poniósł w stronę namiotu medycznego, ze zdumieniem stwierdził, że praktycznie nie ma rannych, a potem przypomniał sobie, że piekielni często nasączali soją broń trucizną, więc w takiej bitwie ginęło się od draśnięcia. Położył lisołaczkę na specjalnej macie. Wkrótce podszedł do nich Exodus, patrząc na niego, smok zrozumiał od razu, że nie będzie w stanie jej pomóc, czarodziej miał skórę bladą jak jakiś wampir (zapewne efekt przesadzenia z magią), na dodatek jego głowę okalał gruby bandaż. Na szczęście szła z nim uzdrowicielka, przezornie sprowadzona przez Vi. Ona tak jak każdy z ludzi Exodusa zajmowała się magią. Od razu podeszła do Isary i obejrzała jej nogę, mrucząc coś pod nosem.
- Dam radę to naprawić, ale będzie niemiłosiernie bolało, jest też drugie wyjście, możesz do końca życia zostać kaleką. Przykro mi słoneczko, ale taka jest prawda. Gdybym miała ze sobą znieczulenie...
Widząc zaciętą minę lisołaczki, wzięła się do roboty, kiedy krzyknęła z bólu, Isen usiadł na ziemi przy dziewczynie i położył jej dłoń na ramieniu, ale nie był to tylko pusty gest, wprawdzie nie potrafił uśmierzyć bólu, ale sam nie do końca wiedząc jak to robi, nagiął ból, aby móc przynajmniej jego część przejąć na siebie, musiał zacisnąć zęby z wysiłku, w przeciwnym razie zacisnąłby dłoń na ramieniu Isary, gruchocząc jej kolejne kości. Cały zabieg zajął prawie dwadzieścia minut. Gdy wszystko się skończyło, lisołaczka straciła przytomność. Isen popatrzył na nią z czułością, o której dotąd nawet nie wiedział, że ma ją w sobie. Zaraz potem poszedł w ślady dziewczyny i osunął się w niebyt, a smokom praktycznie nie zdarza się być aż tak wycieńczonym.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

Isara tego dnia wstała wcześnie. Postanowiła pozwiedzać obóz. Wyszła z namiotu i powolnym krokiem przechadzała się. Miło jej się spało tej nocy. Co prawda przyzwyczaiła się już do spania pod gwiazdami, mimo to po raz pierwszy nie musiała czuwać, bojąc się, że zostanie okradziona. Miła odmiana, spędzić noc w namiocie. Wszyscy byli zajęci przygotowaniami do walki, dlatego też lisołaczka przyglądała się niektórym piekielnym. Postanowiła jakoś przyzwyczaić się jakoś do obecności tych istot. Po drodze spotkała Exodusa. Poprosiła go, aby pozwolił jej uczestniczyć w bitwie. Dzięki temu jakoś im pomoże i odwdzięczy się za to wszystko, co dla niej zrobili. Po krótkich namowach zgodził się. Isara w tym czasie spróbowała odczytać jego aurę. Wyczuła woń kadzideł... nie było trudno odgadnąć, że jest czarodziejem. Co prawda podejrzewała to od dłuższego czasu, ale zawsze wolała się upewnić.
Exodus wskazał jej powóz, w którym wydawali oporządzenie. Uśmiechnęła się do niego w podzięce i ruszyła w kierunku wozu. Nic jednak nie zwróciło jej uwagi. Broń potrafiła zmaterializować, więc miecz nie był jej potrzebny. Zastanawiała się nad zbroją, lecz szybko spostrzegła, że obronne ubranie jest strasznie ciężkie. Westchnęła i ostatecznie nie wzięła ze sobą nic. Jeżeli będzie wystarczająco szybko się poruszać, powinno obejść się bez większych obrażeń.
Została przydzielona do grupy Isena. Isara szybko przypomniała sobie wczorajsze wydarzenia i to, co mimowolnie usłyszała w myślach. Zarumieniła się na wspomnienie o tym. Ostatnio coraz częściej jej się to przytrafia. Pomyśli o tym później. Teraz zajmie się walką.

Stała spokojnie, po lewej stronie smoka, czekając na sygnał. Zacisnęła dłoń na kosturze, gotowa w każdej chwili zmaterializować kosę.
Bitwa się rozpoczęła, obie armie ruszyły na siebie. Isara nie traciła czasu i momentalnie skupiła w rękach energię, tworząc na końcu laski długą klingę. Lisołaczka szybko ruszyła w kierunku wrogów. Zgrabnie wymijała walczących już wojowników. Zatrzymała się i z rozmachem zaatakowała przeciwnika. Nie zdążył zareagować, gdyż udało jej się go zaskoczyć. Kosą przecięła mu prawe ramię, ale postarała się, aby kończyna nie odpadła. Przeciwnik w takim stanie nie mógł walczyć. Isara pobiegła więc dalej, raniąc pozostałych wrogów. Większości zadała śmiertelne ciosy. Natknęła się oczywiście na takich, którzy bez problemu zablokowali jej atak. Nie obyło się bez kilku ran, jednakże dzięki jej szybkiej umiejętności regeneracji nie były one tak straszne.
Uderzyła w kolejnego przeciwnika, przecinając mu czaszkę. Każdy, kto blokował jej atak, mimo wszystko pozostawał ranny. W końcu jej kosa, na swój sposób, w samym dotyku jest niebezpieczna.
Na polu bitwy zrobiło się ciszej, jakby wielu z umierających ochrypło już od krzyków. Panował istny chaos, słychać było brzęki i trzaski. Lisołaczka zaśmiała się, kiedy kolejny jej przeciwnik padł na ziemię, ugodzony prosto w serce. Lecz szybko się opanowała. Nie chciała, aby jej drużyna uznała ją za wariatkę, wielką fanatyczkę wojaczki. Dla wielu osób jej śmiech był po prostu oznaką rozbawienia, szczęścia, lecz na polu bitwy, wyszczerzone ząbki dziewczyny po prostu zwiastowały śmierć. Isara spostrzegła mężczyznę w lśniącej zbroi. Wymachiwał maczugą na wszystkie strony, lecz nikt nie wydawał się na niego zwracać najmniejszej uwagi. Lisołaczka stanęła w gotowości i nadstawiła uszy. Tajemniczy mężczyzna mógł być iluzją.
Skupiła się na tym nieznajomym. Przeraziła się jednak, gdyż wojownik odwrócił jej uwagę wystarczająco, aby mógł zbliżyć się do niej wróg. Przeciwników było więcej, niż się spodziewała. Chwyciła kosę w obie ręce i westchnęła, po czym uśmiechnęła się złowieszczo. Podbiegła do pierwszego z prawej strony napastnika i jednym, niespodziewanym ruchem, odcięła mu głowę od reszty ciała. Drugiego zaatakowała natomiast magią. Z kostura buchnęła na niego błyskawica. Udało mu się obronić, lecz Isara wykorzystała moment, w którym skupiał się on na unikaniu piorunów i odcięła mu nogi.
Nim zdążyła wziąć się za trzeciego, poczuła palący ból, który ogarnął jej nogę. Upadła na kolana, podtrzymując się swojego kostura. Spojrzała ukradkiem na stopę i z przerażeniem odkryła, że jej kostka jest wykrzywiona pod dziwnym kątem. Zaklęła w myślach. Grupa napastników zaczęła kierować się bliżej niej. Zacisnęła zęby i czekała, aż podejdą. Porazi ich, lub wystrzeli grad kul ognia. Zrobiła zaskoczoną minę, gdyż wiele rzeczy wydarzyło się w trzy uderzenia serca.
Jedno, pozostała czwórka przeciwników obróciła się plecami do niej.
Drugie, nagły cień nad nimi i przeraźliwe, agoniczne krzyki.
Trzecie, trzask łamanych kości i widok zadowolonego z siebie Isena. Uśmiechnęła się lekko, próbując ukryć fakt, że kostka bolała ją jak diabli.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - odpowiedziała na myślową wiadomość Smoka. Ten wziął ją i usadził na siodle na swoim grzbiecie. Isara usłyszała brzdęk łańcuchów i ujrzała, jak kilka z nich unieruchamia Isena. Lisołaczka zamachnęła delikatnie kosą i rozcięła jeden z nich, uważając, aby przy okazji nie trafić smoka. Nie była pewna, czy błyskawice nie podrażniłyby nawet przedstawiciela jego gatunku. Isen podziękował jej, na co dziewczyna odpowiedziała uśmiechem. „To ja powinnam ci dziękować. Znowu”. Zniekształciła kosę i po dłuższej chwili w jej ręku znajdował się tylko kostur. Nie zamierzała jednak siedzieć i przyglądać się bitwie. Z dłoni buchnęły błyskawice, które skierowała w kierunku szeregów wroga, znajdujących się nieco dalej. Widziała natomiast, jak Exodus został uderzony w głowę, przez co stróżka krwi spływała mu po czole.
W ten sposób walczyli do końca dnia.

Deszcz runął, uderzając dźwięcznie w zbroje poległych wojowników. Krople zmyły krew, która znajdowała się na ubraniu i twarzy Isary. To nie była jej krew. Wiedziała to, była tego niemal pewna. Już nie słyszała okrzyków walki i ochrypłego błagania o litość. Deszcz pochłonął każdy dźwięk.
Aż do powrotu do obozu siedziała na grzbiecie smoka. Kiedy wreszcie zeszła na ziemię, Isen przemienił się w człowieka. Kostka nadal bolała ją niemiłosiernie. Smok bez ostrzeżenia wziął ją na ręce i zaczął kierować się w stronę namiotu medycznego. Isara była zaskoczona tym nagłym gestem.
- Dam radę iść, naprawdę. Nie musisz... - zamilkła, gdyż mężczyzna zdawał się ignorować jej słowa sprzeciwu. Nie odezwał się do niej przez całą drogę.
W namiocie położył ją na jednej z mat, rozłożonych na podłodze. Isara rozejrzała się i nie spostrzegła prawie że nikogo innego. Przygryzła wargę, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że już kolejny raz jest ratowana. Nienawidziła tego, że jest taka słaba. Gdyby tylko udało jej się nauczyć magii istnienia, lub struktury, zużywałaby mniej energii na utrzymanie kosy, a więcej na obronę samej siebie.
Uzdrowicielka oznajmiła, że da radę ją uleczyć, ale będzie boleć. Bardzo. Exodus, który zjawił się wraz ze znachorką, był blady jak trup, musiał przedobrzyć z używaniem magii. Isara przekrzywiła usta w geście zrezygnowania. Zgodziła się na to. Szczerze wolała przeżyć jakoś ten zabieg, niż do końca życia musieć na kimś polegać, jako kaleka. Zacisnęła pięści i czekała. Fala bólu uderzyła w nią nagle i nie do końca przygotowana lisołaczka krzyknęła. Poczuła nagle czyjąś dłoń na ramieniu. Uśmiechnęła się do Isena, starając się mu jakoś przekazać, że wszystko w porządku. Że to tak nie boli. Smok zacisnął zęby, jakby mógł poczuć to, co ona.
Po dwudziestu minutach zasnęła.

Obudziła się przed świtem. Spostrzegła... Isena, leżącego przy jej macie. Wyglądał na zmęczonego. Uśmiechnęła się lekko. „To urocze” pomyślała. Wydawał się taki niewinny, kiedy spał. Isara nie miała serca go budzić. Spojrzała na swoją zabandażowaną kostkę i z szerokim uśmiechem stwierdziła, że wszystko z nią w porządku. Co prawda jeszcze ją trochę bolało, ale to nic, w porównaniu z poprzednim uczuciem. Powoli zgramoliła się z maty i wstała chwiejnym krokiem. Chwyciła swój kostur, który był niedaleko niej i podpierała się o niego. Spojrzała ponownie w stronę Isena, po czym wzrokiem zaczęła czegoś poszukiwać. Znalazła jeden z koców i przykryła nim smoka. Po tym wyszła na zewnątrz i rozejrzała się po namiotach. Z tego, co powiedział jej Isen, zabrali z piekła całkiem sporo ksiąg. Liczyła, że chociaż jedna okaże się książką magiczną. Musi się nauczyć lepiej korzystać z magii. Ciągle podpierając się na kosturze, poczyniła przechadzać się po obozie, w poszukiwaniu odpowiedniego namiotu. Jeżeli po drodze spotka Exodusa, zapyta się go o pozwolenie przeglądnięcia tych ksiąg, oczywiście. Miała szczerą nadzieję, że się zgodzi. Błagała wręcz o to.
Awatar użytkownika
Exodus
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Exodus »

Idąc przez obóz spostrzegł Isarę siedzącą przy stercie ksiąg magicznych, uśmiechnął się do siebie pod nosem i podszedł do niej od tyłu. Była tak zajęta próbami odczytania czegoś, że nie zauważyła go, nawet gdy stanął tuż za jej plecami. Na dźwięk jego głosu aż podskoczyła.
- Niezwykle ciekawa lektura, aczkolwiek mam wątpliwości, czy znasz się na starożytnych runach. - Przekręcił książkę, którą do tej pory trzymała odwrotnie.
- Jak się czuje Isen, był wykończony po tym jak wczoraj ci poo... a nieważne.
W ostatniej chwili przypomniał sobie, że obiecał o niczym jej nie mówić. Chyba po raz pierwszy od kilkuset lat nie wiedział co powinien zrobić. Jego ciało samo jednak podjęło decyzję bez udziału woli. Ruszył do swojego namiotu, ruchem ręki pokazał Isarze, aby udała się za nim.
- Mam u siebie kilka przydatnych ksiąg. Nie mam ci za złe, że tam grzebałaś, ale na przyszłość dla własnego bezpieczeństwa zapytaj o zgodę. My czarodzieje często jesteśmy w posiadaniu dziwnych i niebezpiecznych przedmiotów. Z resztą miałaś szczęście, bo w pobitewnym gwarze zapomniałem nałożyć zaklęcia ochronne.
Doszli na miejsce, Exodus odsunął płachtę i wpuścił dziewczynę do środka, a potem sam wszedł. Panował tu straszliwy rozgardiasz, wszędzie leżały tony papierzysk, książki, jakieś składniki mikstur, czarodziej od razu skierował się do dość gabarytowego kufra. Wypowiedział jakieś niezrozumiałe słowo i dało się słyszeć ciche szczęknięcie zamka. Potem zajął się resztą, pokazał lisołaczce jedną z dwunastu kłódek, nie miała ona dziurki na klucz. Przeciągnął ręką nad tym miejscem i zmaterializował idealnie pasujący otwór. To samo powtórzył z pozostałymi.
- Pewne ciekawe zaklęcie sprawia, że można na nich zmaterializować tylko i wyłącznie dziurkę pasującą do tego klucza, żadnej innej.
Zademonstrował klucz i otworzył po kolei wszystkie kłódki. Zaczął przegrzebywać kufer, najpierw wyciągnął grube tomisko, opatrzone dumną nazwą ,,Demony i inne pupilki''. Wreszcie jednak znalazł to czego szukał, wyciągnął trzy małe książki spięte ze sobą rzemieniem, podał je Isarze, po czym zabrał się do zamykania skrzyni.
- To pierwsze księgi magiczne jakie studiowałem w swoim długim życiu, ale obecnie mają dla mnie raczej wartość sentymentalną, możesz je zatrzymać jeśli chcesz.
W czasie kiedy zmiennokształtna przeglądała swój nowy nabytek, on sprawdził sobie jej kij pod kątem magii. Długo wpatrywał się w tę dziwaczną broń, aż jej właścicielka zwróciła na to uwagę.
- Zdumiewające, ta magia jest zarazem prosta i zabójcza. Specjalizuję się w tworzeniu przedmiotów o mocy magicznej - postanowił wyjaśnić. - Byłbym zapomniał, zechcesz nam towarzyszyć do mojego domu? Ja sam nie rzucam zaklęć tą metodą co ty. - Uśmiechnął się. - Poznałem po chaotyczności rzucanych zaklęć, ale do rzeczy: każdy z moich sług ma zdolności magiczne, ktoś na pewno zgodzi się, aby ci pomóc w nauce. - Teraz jego uśmiech już całkiem się pogłębił. - Poza tym odniosłem wrażenie, że jeżeli ty odejdziesz, będę się musiał wyzbyć towarzystwa Isena, a bardzo go polubiłem.
Po tej rozmowie udali się, do ogniska gdzie wydawano strawę, gdy się posilali podszedł do nich smok, wyglądało na to, że wciąż jeszcze odczuwa zmęczenie, ale jest z nim już znacznie lepiej. Musiał się do nich przedzierać przez tłum piekielnych, z których jedni się posilali, a pozostali zaczęli przygotowywać wszystko do wymarszu.
Awatar użytkownika
Isen
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawni - Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isen »

Tej nocy spał jak kamień, właściwie nic mu się nie śniło. Gdy się obudził, Isary już nie było, a on leżał okryty kocem. ,,Miło z jej strony.'' Podniósł się zbyt szybko i zmęczenie wczorajszym dniem sprawiło, że zakręciło mu się w głowie, zatoczył się i dla uniknięcia upadku wsparł się na szkielecie namiotu, przymknął oczy, aby pozbyć się zawrotów. Podeszła do niego ta sama kobieta, która wczoraj pomogła lisołaczce, wręczyła mu jakiś paskudny w smaku medykament, kazała też przekazać zmiennokształtnej zalecenia co do jej kostki. Wysłuchawszy wszystkiego dokładnie udał się na posiłek. Dookoła kręcili się piekielni, w liczbie utrudniającej sprawne poruszanie się. Humor Isena poprawił się, gdy tylko w tym tłumie zobaczył dwie znajome twarze. Podszedł do nich raźnym krokiem i powitał już z daleka. Chwilę rozmawiali, ale potem żołądek smoka głośno zaprotestował i ten musiał się udać po jedzenie. Po powrocie z miską parującej kaszy, czerstwym chlebem i odrobiną cebuli miał znacznie weselszą minę, na nowo podjęli omawianie wczorajszych wydarzeń. Całe śniadanie zniknęło w ciągu kilku chwil.
- Przypomniałem sobie, Isaro, mam dla ciebie zalecenia od Diany, wiesz, tej uzdrowicielki. Kazała ci powiedzieć, że musisz uważać na kostkę jeszcze przez jakieś dwa dni, bo część kości musiała odtworzyć od zera i są bardzo delikatne. - Zmarszczył czoło jakby zastanawiając się nad czymś, w końcu zdobył się na odwagę i zapytał.
- Zdecydowałaś już, czy dołączysz do naszej hmm... grupki?
Skierował na nią pytające spojrzenie nieświadomie wrzucając do ust liście mięty, jak zawsze kiedy się denerwował. Do tego zaczął zaciskać i rozprostowywać palce, kiedy spojrzał w dół na swoje ręce, przestał i z irytacją oparł je na kolanach, czekając na odpowiedź.
Awatar użytkownika
Isara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Wędrowiec , Mag
Kontakt:

Post autor: Isara »

Niedługo zajęło jej znalezienie odpowiedniego namiotu. Nie spotkała nikogo w środku, a skoro Isen bez zastanowienia powiedział jej o księgach, uznała, że to nie jest jakaś wielka tajemnica, czy też zakazany temat. Wzięła kilka przypadkowych książek do rąk i wyszła z namiotu. Przysiadła na ziemi niedaleko. Otworzyła pierwszą księgę i aż ją zamurowało.
- Co to za litery? – szepnęła. Co prawda potrafiła czytać, lecz te znaki były jej obce. Zmarszczyła czoło i spróbowała coś przeczytać. Musiała się nauczyć lepiej posługiwać magią. Skupiła się na książce tak, że nie zauważyła zbliżającego się do niej Exodusa. Kiedy się do niej odezwał, dając znać o swojej obecności, podskoczyła nieco i ledwo powstrzymała się, żeby nie krzyknąć. Przekręcił książkę, którą trzymała, do góry nogami. Isara dopiero po chwili zrozumiała, że to ona miała księgę odwrotnie w dłoniach.
- Nigdy nie interesowałam się pismem runicznym – odparła. Czarodziej zapytał ją o smoka.
- Co nieważne? – zainteresowała się. Jednak Exodus nie wspomniał już tego tematu. Lisołaczka westchnęła. – Isen jeszcze śpi. Musiał być zmęczony, racja. – Spoglądała na niego podejrzliwym wzrokiem.
Exodus zaintrygował ją, kiedy gestem zaprosił ją do swojego namiotu. W tym czasie czarodziej powiedział jej o zagrożeniu, którego jakoś uniknęła.
- Chciałam się zapytać, ale nigdzie nie mogłam cię znaleźć– usprawiedliwiła się. Weszła do środka namiotu i obserwowała, jak Exodus podchodzi do jakiegoś kufra. Wymamrotał coś pod nosem, po czym usłyszała cichutki trzask zamka. Podszedł do niej i pokazał kłódkę, której brakowało dziurki dla klucza. Czarodziej nie kazał jej długo czekać, gdyż machnął dłonią i w kłódce pojawił się brakujący element – otwór. Exodus powtórzył tę czynność z innymi zamkami.
- Niezwykłe – powiedziała. Nie spodziewała się odpowiedzi od maga, zbyt zafascynowana jego umiejętnościami. Wyjaśnił jej, że robi to za sprawą pewnego „ciekawego” zaklęcia. Uśmiechnęła się krótko. Otworzył wszystkie kłódki po kolei wcześniej prezentując jej klucz. „Widać, że bardzo pilnuje swoich rzeczy” pomyślała. Exodus po krótkiej chwili podał jej trzy małe książki. Wyjaśnił, że to pierwsze księgi magiczne, jakie studiował.
- Jeżeli mają dla ciebie wartość sentymentalną, nie mogę ich zatrzymać. Tylko pożyczam. – Uśmiechnęła się szeroko. Otworzyła pierwszy tomik i zajęła się czytaniem. Nie pamiętała, kiedy ostatnio trzymała w dłoniach książkę, nie licząc tej zapisanej runicznymi znakami. Po dłuższej chwili, ukradkiem zauważyła, że czarodziej przygląda się jej kosturowi.
- Dostałam go od Kyrien, podróżnej czarodziejki – odpowiedziała. Exodus zaproponował jej pójście z nimi do jego domu. Zaoferował, że któreś z jego sług pomoże jej w nauce, gdyż on sam nie rzuca zaklęć metodą, której używała lisołaczka. Uśmiechnął się, szczerząc zęby. Wspomniał, że jeżeli ona odejdzie, Isen może pójść za nią. Nie chciała ich rozdzielać. Zauważyła, że oboje są naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Poza tym bardzo chciała z nimi zostać. Polubiła ich.
- Jasne – powiedziała. – Chętnie z wami pójdę – dodała szybko. Jej chęć do nauki magii pogłębiła się.
Razem z Exodusem poszła do ogniska, w którym wydawano jedzenie. Isara dopiero teraz poczuła, jak jest głodna. Nie jadła cały wczorajszy dzień, w końcu walczyli w bitwie do końca. Wzięła całkiem sporo jedzenia, po czym zajęła miejsce siedzące obok Exodusa.
Po chwili usłyszała głos Isena, który podszedł do nich. Przywitała się z nim, uśmiechając się szeroko.
- Jak się spało? – zapytała, szczerząc zęby z wyraźnym rozbawieniem. Smok jednak wydał się głodny, zdradziło go burczenie w brzuchu. Poszedł po jedzenie. Kiedy wrócił, jego posiłek zniknął bardzo szybko. „Musiał być naprawdę głodny”. Wspomniał jej o zaleceniach od znachorki.
- W porządku. Będę uważać – rzekła, uśmiechając się ciepło. Niedługo po tym Isen zapytał się ją o dołączenie do nich. Isara wydawała się przez chwilę zaskoczona tą propozycją. Smok zaczął żuć jakieś liście. Lisołaczka złapała z nim kontakt wzrokowy i przez kilka sekund milczała. Musiała przyznać, że jego oczy, pomimo szarego odcienia, błyszczały niezwykłym na swój sposób blaskiem. Zarumieniła się lekko, kiedy uświadomiła sobie, że gapi się na niego dość długo.
Ponownie się uśmiechnęła i powiedziała:
- Bardzo chętnie.
Niedługo po spożyciu posiłku, wszyscy zaczęli przygotowywać się do wymarszu.
Awatar użytkownika
Exodus
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Exodus »

Wszystko było już przygotowane do wymarszu, czarodziej usadowił się wygodnie na Rasu i podjechał do lisołaczki, która zgodziła się pozostać z nimi. Gdy smok o tym usłyszał o mało nie wyskoczył z siebie. Teraz Isen miał ją ponieść na swoim grzbiecie, w pewnym sensie Isara była szczęściarą, ponieważ mógł on dosłownie przelecieć nad ulewą, gdyż ta wciąż nie ustawała. Przedtem został jeszcze jeden mały szczegół. Exodus wziął jej rękę i dotknął opuszkiem wewnętrznej strony dłoni. Pojawił się tam błyszczący symbol taki sam jaki jego gwardziści nosili na hełmach. Po chwili znak zamigotał i znikł, ale czarodziej wiedział, że on wciąż tam jest.
- Bez znaku mojego przyzwolenia żadną miarą nie dotarłabyś na miejsce, a i tak nie będzie łatwo.
Dla piekielnych nadał status amuletów ich zbroją, obdarowywanie każdego po kolei, zajęłoby całą wieczność. Padało praktycznie do samego celu, choć nie do końca - przestało gdy jeszcze nie widzieli wieży, ale dziwne było to, że za nimi wciąż lało jak z cebra, do tego smok nie mógł lecieć dalej i musiał wylądować, wszystko to dlatego, że weszli w obręb zaklęć ochronnych. Na Exodusa jako jedynego nie działały czary rozpraszające. Wreszcie jednak stanęli przed ogromną bramą zdobną w różne wzory oraz oczywiście runy magiczne. Pozwalała ona na przejście przez mur otaczający okolicę, który był wykonany z trudnego do zidentyfikowania materiału, a cała jego powierzchnia była nienaturalnie gładka, tak samo jeśli chodzi o wieżę, którą ujrzeli dopiero po przekroczeniu bramy. Stała ona dumnie pomiędzy niższymi budynkami, gdzie krzątali się ludzie i bawiły dzieci. Odrobinę dalej stał plac do bitew magicznych, a za nim sporej wielkości ogrody, stało tu również całe mnóstwo nieukończonych domów mieszkalnych, zapewne przygotowania do przyjęcia piekielnych już się zaczęły. Exodus zwrócił konie w stronę swoich gości.
- Witam serdecznie w Wieży Astralnej.
Awatar użytkownika
Isen
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pradawni - Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isen »

Teraz kiedy już lecieli, mógł dać upust radości, która w nim wezbrała jak rwąca rzeka, gdy tylko usłyszał odpowiedź Isary na swoje pytanie. Zaczął się zachowywać jak mały pisklak, chcąc się jej przypodobać, wykonywał najróżniejsze akrobacje powietrzne, często okraszone wiązkami płomieni. Lecieli ponad granicą chmur i chociaż było tu dość zimno, jemu to nie przeszkadzało, a lisołaczkę ogrzewał wewnętrzny żar zawsze bijący od Isena w tej postaci, poza tym wcześniej przezornie kazał jej opatulić się grubą warstwą ubrań. W pewnym momencie chmury znikły, a smok poczuł, jak niewidzialna siła ciągnie go w dół, ledwie dał radę wylecieć z obrębu zaklęć i wylądować. Od teraz szedł obok kolumny wozów, a całą siłę woli skupił na ich celu, ponieważ czar rozpraszający kierował jego myśli wszędzie tylko nie na właściwą trasę. Ulżyło mu dopiero po przejściu bramy, wtedy znów zaczął widzieć i myśleć jasno, wejście było tak duże, że smokowi został przy przestąpieniu go zapas miejsca. Kilkukrotnie odwiedzał to miejsce, ale za każdym razem coraz bardziej go fascynowało. Pomógł lisołaczce zejść z jego grzbietu i przemienił się. Nie zwracając uwagi na ukradkowe spojrzenia kobiet oraz dezaprobujący wzrok mężczyzn, zabrał swoje rzeczy z worka przytroczonego do siodła, potem wrócił do Isary.
- No co tak na mnie patrzysz? Jako smok też jestem nagi i nikomu to nie przeszkadza. Teraz chodź, pokażę ci twoją kwaterę, a potem możemy pozwiedzać.
Weszli do wieży, a tam krętymi schodami udali się na trzecie piętro, gdzie znajdowały się pokoje dla gości. Isen wpuścił dziewczynę do sporej wielkości pokoju. Naprzeciw nich stało cedrowe biurko, były tam też szerokie łoże z baldachimem, obecnie pusta biblioteczka, stół do prac wszelakich, kominek z kilkoma fotelami wokół i stół do posiłków oraz szafa, podłogę zaściełał puszysty dywan. Światło dostawało się do środka przez szerokie okno, pod sufitem wisiała magiczna kula zapalająca się na klaśnięcie.
- Oto twoje nowe lokum, jeżeli będziesz potrzebowała ubrań, wystarczy położyć rękę na klamce i pomyśleć co chciałabyś na siebie włożyć. Potem jeśli chcesz możesz dołączyć do mnie we wspólnej łaźni. - Widzą jej zdumienie, zaśmiał się cicho. - Spokojnie, czarodzieje to cwani goście, wymyślili sposób na zachowanie prywatności, łaźnia jest naprzeciw, miłej zabawy.
Mrugnął do lisołaczki i wyszedł z pokoju, zaraz potem udał się do kąpieli, tak jak zapowiedział. W specjalnym pomieszczeniu zrzucił z siebie odzienie, a potem wszedł do wody. Łaźnia było to olbrzymie zagłębienie wyłożone marmurem, z rury zawieszonej pod sufitem wlewał się do wody jakiś olejek zapachowy, zapewne wynalazek Exodusa. Isen do tej pory nie odkrył jakim cudem stworzono coś takiego i to na trzecim piętrze. Teraz było tu pusto, zaludnienie zaczynało się najczęściej pod wieczór lub z rana, mimo to wokół okolic intymnych smoka cały czas unosiło się coś w rodzaju pary, zaczął się szorować z brudu pozostałego po podróży. Jakiś czas później dołączyła do niego Isara, również przesłonięta nieprześwitującym dymem. Bez oporów zlustrował pozostałe części jej ciała, gwizdnął z podziwem i chyba po raz pierwszy w życiu cieszył się, że jego oznaka męskości jest czymś osłonięta.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości