Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek zaczęła kombinować jeszcze zanim na dobre ją spętano. Ręce związano jej na plecach, co stanowiło pewien środek ostrożności, lecz nie posuwano się do ekstremów - nie wykręcono jej rąk, a pęta założono tylko na nadgarstki. To by wystarczyło na zwykłą wiejską dziewczynę, Przyjaciółka była jednak sprawniejsza niż podejrzewano i wiedziała, że sobie z tym poradzi, na razie jednak nie zdradziła się nawet jednym drgnięciem. Musiała czekać na odpowiedni moment, bo teraz po pierwsze nie dałaby rady uciec, skoro byli otoczeni przez dwa wojskowe oddziały, w tym jeźdźców na gryfach, a po drugie spodziewała się, że to nie może się tak skończyć. Arola była pindą, ale nie wyglądała na osobę o tak niskiej samoocenie, by mogła jej zaszkodzić taka ploteczka - Skowronek przypuszczała, że zostanie odprowadzona kawałek i wypuszczona po solidnej burze, dlatego chciała czekać. I co więcej zorientowała się, że chyba ludzie zamknięci w chatce przyjęli podobny tok rozumowania co ona, bo nikt nie spieszył jej na ratunek. Dla wielu osób mogłaby to być przykra sytuacja, lecz elfka akurat pochwalała ich podejście - sentymenty musiały zostać odsunięte na dalszy plan przy tak napiętej sytuacji, a w tym momencie najważniejsze było doprowadzenie do ślubu Guly’ego i Eldine, a nie ratowanie jakiejś przybłędy w postaci jej skromnej osoby. Poradzi sobie, już nieraz sobie radziła. I co więcej nieraz sama zostawiała kogoś za plecami, gdy przez niego miała zawieść. Jak to się mówi: nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
        Plan pokrzyżował jednak Soren, który najwyraźniej był albo bardzo głupi, albo wychowywany przez wilki, bo nie miał za grosz monarszego pomyślunku, który cechował chociażby Arolę. Może zaślepiony potrzebą zaimponowania swojej wybrance, a może po prostu przez zupełny brak rozsądku, zamiast przyjąć to co mu dano i odejść, on zdecydował się w tym momencie wykazać. Szkoda, że nie był tak elokwentny wcześniej, gdy elfia księżniczka prowadziła przesłuchanie… A może za bardzo zainspirował się zdecydowanym sposobem, w jaki Arola rozwiązała konflikt sprzed chwili i zdawało mu się, że w tym przypadku uda mu się osiągnąć podobny skutek. Oj, niedoczekanie. Soren najwyraźniej zupełnie nie znał swojego ludu i nie wiedział jak krewcy potrafią być mieszkańcy Bagien - wkrótce miał odczuć na własnej skórze jak wielki błąd popełnił. Skowronek gdybym mogła, wolałaby tego nie oglądać. Gdy tylko usłyszała poruszenie w chatce zacisnęła powieki i skuliła się, obracając bokiem w tamtą stronę, jakby spodziewała się wybuchu i chciała przed nim osłonić mimo spętanych rąk… I w sumie niewiele się pomyliła, gdyż szarża Botana faktycznie przypominała eksplozję, która rozsadziła całą ścianę domku pustelnika. Chłopak ze swoim gryfem mieli naprawdę epickie wejście i zrobili na wszystkich ogromne wrażenie - wielu żołnierzy, którzy nie stali zupełnie zbaranieli, rzuciło się do ucieczki, byle tylko nie stać na drodze tego destrukcyjnego tandemu. Skowronek została szarpnięta do tyłu przez jakiegoś żołnierza, który poza ratowaniem własnej skóry zainteresował się też losem osoby, której miał pilnować. Przyjaciółka była mu nawet odrobinę wdzięczna, chociaż w tym momencie ledwo nadążała za biegiem wydarzeń. Na mikroskopijnej polance przed chatką rozgorzała walka wszyscy przeciwko wszystkim - jedni uciekali, drudzy stawali do walki, chociaż nie było wiadome kto powinien z kim krzyżować ostrza. Ludzie z Kamiennego Targu, choć byli w zdecydowanej mniejszości, radzili sobie niesamowicie - Skowronek poczuła do nich respekt, ale nie miała czasu go wyrazić na głos, bo jej głównym zadaniem było w tym momencie nie dać się zabić ani za daleko odciągnąć.
        Arola w tym wszystkim była zadziwiająco opanowana. Jako następczyni tronu nie zniżyła się do tego, by walczyć z ludźmi, a by poczuć się bezpiecznie nie musiała nawet nikogo wołać - jak spod ziemi wyrosło wokół niej trzech żołnierzy, którzy ją osłaniali. Oczywiście tylko wtedy, gdy było to możliwe, bo na przykład przed szarżą Botana lepiej było wiać niż stawić jej czoła…
        Okrzyk Kliri zadziałał jak magiczne zaklęcie i wszystkich osadził w miejscu. Nikt nie wiedział kiedy dziewczyna znalazła się za plecami księcia, to się po prostu stało, a na wszelką reakcję było już po prostu za późno. Gryfini stali zbaranieli, a elfi wojownicy zerkali to na pojmanego księcia, to na swoją księżniczkę, oczekując chyba jakiś decyzji. Skowronek zaś tak jak przed chwilą poczuła szacunek do ludzi z Bagien, tak teraz nagle go straciła - gorszego rozwiązania nie mogli wymyślić! Trzeba było się z tego szybko wykaraskać nim Arola wkroczy do akcji, bo sucz gotowa urządzić im prawdziwe piekło…
        - Odłóż ten nóż, bo nawet nie zdążysz się nim zamachnąć - zagroziła lodowatym głosem elfia księżniczka, wznosząc rękę jakby miała dać komuś sygnał. Część jej ludzi od razu wycelowała łuki w Kliri, o ile byli pewni, że ich pociski nie trafią księcia Sorena. Widząc to Skowronek miała ochotę się powiesić, ale zebrała w sobie resztki cierpliwości i przejęła inicjatywę.
        - Wasza wysokość, proszę poczekać! - zawołała. - Proszę nie wysuwać pochopnych wniosków!
        - Nie pozwoliłam ci mówić! - syknęła Arola.
        - Pani, ona nie miała nic złego na myśli! - kontynuowała mimo wszystko Przyjaciółka, by ratować skórę córki Sjansa. - Niech wszyscy złożą broń, to księciu nic się nie stanie, inaczej wszyscy się tu pozabijają jak totalni idioci! Wasza wysokość, książę Sorenie! - zwróciła się nagle w stronę księcia. - To zabrnęło za daleko. Proszę, odwołuję się do waszej królewskiej natury, proszę przestać słuchać doradców i wziąć sprawy w swoje ręce, zastanowić się co tak naprawdę będzie dla was najlepsze i kto tak naprawdę jest sojusznikiem, kto zaoferował wam pomoc i czyje słowa były oliwą dolaną do ognia. Chrzanić konwenanse, wasza wysokość, to zabrnęło już za daleko! Jesteśmy dorośli, zamiast szczuć się nawzajem przeciw sobie i dawać się ponosić emocjom w końcu zajmijcie się zjednywaniem sobie sojuszników. Kliri… odłóż to - poprosiła jeszcze córkę Sjansa, w duchu jednak przeklinała co też ją podkusiło, by negocjować nagle z Sorenem i próbować go podprogowo szczuć przeciwko Fydlonowi. Oby książę miał więcej oleju w głowie niż na to wyglądało, inaczej wszyscy stracą tu głowy…
        - Co zyskasz, panie, odsyłając Eldine Styfing do jej ojca? - brnęła dalej w swojej przemowie. - Stagnację, powrót do punktu wyjścia. Twoi poddani tak jak byli zwaśnieni, tacy pozostaną. Dając jednak jej szansę na pojednanie z Gulym Ulką umożliwisz im zażegnanie dawnego konfliktu, zapobiegniesz rozlewowi krwi i dalszej nienawiści. Panie, proszę, błagam, nie odsyłajcie Eldine do ojca, pozwólcie jej odejść razem z Gulym, pozwólcie by ich szczęście stało się szczęściem ich ludu, a to wszystko za waszą sprawą.
        Skowronek wiedziona wyczuciem dramatyzmu po swojej emocjonalnej przemowie uklęknęła, by jeszcze mocniej podkreślić prośbę w niej zawartą. Na mgnienie oka zerknęła w stronę elfickiej księżniczki, która również tego słuchała, lecz po wyrazie jej twarzy dało się poznać, że nie zamierza się wtrącać, co więcej, była szczerze zainteresowana jaką to decyzję podejmie Soren. Nie pozostawiała jednak niczego własnemu losowi, gdyż jej żołnierze nadal czekali tylko na jedno skinienie swojej przyszłej królowej, by wkroczyć do akcji i raz na zawsze zakończyć problem z uciążliwymi mieszkańcami Ekradonu. Soren został postawiony w naprawdę nieciekawej sytuacji...
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Brawurowy atak przeprowadzony przez mieszkańców Mglistych Bagien rzeczywiście mógł imponować, jednak każdy dowódca znający się chociaż trochę na swojej pracy, doskonale zdawałby sobie sprawę, że taka szarża wcześniej czy później musi skończyć się katastrofą. Chwilowy sukces kompani braci Ulka wynikał głównie z zaskoczenia przeciwnika oraz z faktu, iż ludzie księcia skoncentrowali się przede wszystkim na gryfie, którego traktowali jako największe zagrożenie. Liczba strzał wbitych w ciało Norga jasno dawała do zrozumienia, że wojownicy Ekradonu nie są pachołkami, których można bezkarnie okładać, z kolei Sjans nie miał wątpliwości, że gdy tylko stwór wyda z siebie ostatnie tchnienie, jego drużyna zostanie sprzątnięta w mgnieniu oka. Z tego powodu nie mógł mieć pretensji do Kliri, a jeśli był wściekły na swoja córkę, to tylko dlatego że sam nie pomyślał o tym, aby dopaść Sorena jako pierwszy.
        Wszystko się waliło. Z każdą chwilą sprawy wyglądały coraz bardziej beznadziejnie. Drwal miał wrażenie że czegokolwiek by nie zrobił, w ostatecznym rozrachunku skończy przysypany grubą warstwa ziemi. Soren może i nie był najlepszym dyplomatą, ale pewne sprawy były tak oczywiste, iż zwyczajnie musiały rzucać się w oczy. Nawet jemu. Na przykład ta, że ludzie z Kamiennego Targu są w sytuacji bez wyjścia. Jeśli teraz nie zażegnają konfliktu z Styfingiem, to niechybnie przerodzi się on w krwawe walki, w czasie których wielu głupio straci swoje życie. Co więcej, wykrwawiając się w wewnętrznych sporach, lekkomyślni lordowie północnych granic, doprowadzą do tego, iż wrogowie królestwa bez przeszkód stawią się pod murami Ekradonu. A Soren będzie za to współodpowiedzialny. Ado Styfing był jednym z bogatszych właścicieli ziemskich, z pozycją którego każdy musiał się liczyć, natomiast Mgliste Bagna poprzez specyficzne ukształtowanie terenu i osobliwy klimat, stanowiły naturalną barierę dla wrogich armii. Drogi istniały tu tylko sezonowo, a ich trasa za każdym razem przebiegała inaczej, w skutek czego ewentualna próba sporządzenia map, sprowadzała się do marnowania papieru. W archiwach były między innymi takie, które przedstawiały Bagna jako ziemię dwa razy większe od Szepczącego Lasu. Wszystko zależało od tego ile błądził nieszczęsny kartograf. Jeśli nie spędziło się tutaj dekady swojego życia, podróż wzdłuż terenów należących do rodu Ulka zawsze kończyła się źle. Ci których odnajdywano po kilku tygodniach mogli mówić o szczęściu, jako że większość kończyła gdzieś w grząskich piaskach.
        Dlatego właśnie zarówno Styfing jak i Ulka, mimo wszystkich swoich wad, byli dla królestwa tak ważni. Problem polegał na tym, że Soren nawet jeśli to rozumiał, to w chwili obecnej ważniejsze dla chłopaka było przekonanie, iż Arola oczekuje od niego zupełnie innej decyzji, a przypodobanie się elfce miało priorytet nawet w zestawieniu z dobrem królestwa. Jedyny pozytywny aspekt sprawy był taki, iż na jakiś czas młody książę został pozbawiony feralnego doradcy. Botan, a co za tym idzie również Fydlon, byli jedynymi którzy nie zareagowali na okrzyk Kliri. Niedźwiedź był zdeterminowany, aby dokończyć co zaczął, natomiast uciekający przed nim Brys nie miał zamiaru oglądać się za siebie, do czasu aż nie znajdzie się w królewskich komnatach Ekradonu.
        W tejże patowej sytuacji Skowronek ponownie okazała się jedyną rozsądnie myślącą mającą pomysł na rozwiązanie problemu, inny niż wzajemna młócka. Swoim płomiennym przemówieniem raz jeszcze udało jej się przykuć uwagę wszystkich. Poprzez swoją prośbę, elfka dała młodemu Sorenowi coś czego w tej chwili najbardziej potrzebował – przekonanie, iż poddani darzą go szacunkiem i wciąż licząc się z jego zdaniem. Co więcej, argumentacja elfki zdawała się trafić tam gdzie powinna. Kliri, która groźby wypowiedziana przez Arolę zbyła głośnym prychnięciem, na słowa Skowronka sama uklękła przed Sorenem, dobrowolnie oddając w ręce zaskoczonego księcia nóż którym przed chwilą mu wygrażała.
        - Ona ma rację – powiedziała młoda Ulka. – I świetnie to ujęła. Nie mam nic do dodania, poza stwierdzeniem, że się z nią zgadzam.
        Zdezorientowany Soren całkowicie zaniemówił, pozostawiając zebranych wokół siebie w krępującej ciszy. Oczywiście naiwnością z jego strony byłoby liczyć, że Sjans czy Guly również się przed nim ukorzą. Zgodnie z powiedzeniem, że im starszy Ulka tym bardziej uparty, żaden z nich nie miał zamiaru tego robić. Po długiej chwili, książę wreszcie przemówił.
        - Lord Ado od zawsze pozostawał wierny Koronie. Nie mogę go oskarżyć na podstawie niepotwierdzonych plotek… - niezbyt pewnie zaczął swój wywód Soren. – Poza tym zgodnie z prawem to ojciec powinien decydować…
        Młody książę nagle uświadomił sobie, iż to co zamierzał powiedzieć ani odrobinę nie wpisuje się w jego własne plany. Szybko więc zmienił pierwotny zamiar.
        - Jednak jeśli macie rację, to oznaczałoby, że zostałem wprowadzony w błąd, a być może nawet celowo oszukany. Niepokoi mnie to, tym bardziej że znam Eldine od dawna i nie podejrzewałbym jej o kłamstwo. Oznaczałoby to, iż otaczali mnie fatalni doradcy i jeszcze gorsi osobiści ochroniarze. Dlatego właśnie, z chwilą obecną, powierzam ci obie funkcje, które zwolnił Fydlon - Soren zwrócił się do skołowanej Kliri, po czym spojrzał w stronę Skowronka. – Spełnię też twoją prośbę.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Niesamowite jak wielką moc miały słowa. Skowronek w najśmielszych snach nie przypuszczałaby, że uda jej się ten fortel - w końcu ludzie z Mglistych Bagien urządzili niezłą bójkę, w powietrza latały wybite zęby i krople krwi, wszyscy wrzeszczeli, a na sam koniec jakaś dziewka ośmieliła się wziąć księcia jako zakładnika. W tej sytuacji tak naprawdę cała grupa powinna błyskawicznie stracić głowy, Arola powinna wydać rozkaz zgładzenia Kliri nawet gdyby Soren miał zostać lekko (tylko lekko!) ranny, a resztę Ekradończycy powinni pojmać i stracić na miejskim rynku. Tymczasem jej udało się wszystkich przegadać… Może marnowała się wykonując roboty dla Przyjaciół i powinna zająć się dyplomacją?
        Oczywiście żadne starania nie podziałały na Botana, ale tego można było się spodziewać. Skowronek tylko przez krótki moment wahała się czy powinna go jakoś zatrzymać, ale w sumie po co? Nikt nie zwracał na niego uwagi, a jeśli ktoś w końcu dopadnie i utłucze Fydlona, to będzie to nawet zasługa dla społeczeństwa.
        Jednak największą pomoc Skowronek otrzymała od Kliri. To był ten element jej przemowy, o który najbardziej się bała - gdyby dziewczyna powiedziała “Nie ma mowy, nie puszczę!”, całą resztę trafiłby szlag. Córka Sjansa miała jednak jeszcze lepszy pomysł - puściła Sorena i za przykładem Przyjaciółki uklęknęła, a nawet z własnej woli oddała mu swój nóż. Gdyby Skowronek nie miała związanych rąk i nie byłaby pod strażą, pewnie by ją uściskała. Jeszcze te słowa poparcia… Dokładnie wtedy, gdy były potrzebne. Nic dziwnego, że książę z taką łatwością połknął przynętę. Na dodatek - cóż za ciekawy zwrot akcji - zaproponował stanowisko doradcy Kliri. Pewnie wszyscy Ulkowie byli z tego powodu zadowoleni - nagle ich rodzina znalazła się bardzo blisko tronu, to cudownie umacniało ich pozycję polityczną. Na dodatek Soren wbrew pozorom mógł na tym zyskać, bo córka Sjansa zdawała się być bardzo zdolna, choć myślenie miała niekonwencjonalne.
        - Dziękuję z całego serca, wasza wysokość - zapewniła elfka, kłaniając się przed księciem na ile była w stanie. Nie próbowała niczego więcej ugrać, to byłoby stanowczo zbyt nierozsądne.
        Arola chwilę wcześniej zwolniła swoich łuczników, którzy mieli zastrzelić Kliri. Stała teraz jak prawdziwa księżniczka stać powinna, wyprostowana i z dłońmi złożonymi na podołku, a jej chłodne spojrzenie spoczywało na Sorenie, jakby czekała, aż otrzyma głos i będzie mogła wyrazić swoje zdanie na temat jego postępowania. Ten moment właśnie nastąpił.
        - Książe Sorenie, wierzę, iż znasz swoich poddanych na tyle dobrze, iż ten precedens jest słuszną decyzją - oświadczyła, po czym spojrzała w stronę Skowronka. - Skoro uważasz, że ta dziewczyna ma rację i przychylasz się do jej prośby, i ja wam zaufam. Jesteś wolna - powiedziała Przyjaciółce, nie byłoby jednak tak pięknie, gdyby zaraz po tym nie padło pewne “ale”. - Lecz w zamian masz udać się do swojego ukochanego Cryfa Ulki i powiedzieć mu całą prawdę o tym kim naprawdę jesteś. Was zobowiązuję, byście dopilnowali wypełnienia tej obietnicy - dodała, patrząc w stronę Eldine i któregoś ze stojących nieopodal mężczyzn, jakby tak naprawdę było jej obojętne, czy tak faktycznie się stanie. Jej zmiana zdania sprawiała wrażenie dobrej karty dla Sorena, bo najwyraźniej była mu przychylna.
        - A teraz nalegam, byście opuścili to miejsce. Wszyscy. Natychmiast - dodała z naciskiem, wodząc wzrokiem po wszystkich gryfinach i ludziach z Kamiennego Targu. - Mój drogi kuzyn jest w trakcie ważnych badań i potrzebuje spokoju.
        Gdy księżniczka przemawiała, jeden z jej żołnierzy zdejmował więzy z rąk Przyjaciółki. Skowronek odwróciła się do niego gwałtownie i chciała dać mu w twarz, lecz w porę zorientowała się, że to nie ten sam, który wcześniej ją uderzył, nie było więc sensu mścić się na niewinnym. Jego szczęście.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Nagle wszystko zaczęło wydawać się takie proste. Sjans spojrzał na brata z wyrazem tryumfu na twarzy. Od zawsze uważał, że większość problemów dla się rozwiązać poprzez wspólną rozmowę, a wydarzenia z minionych minut zdawały się owo twierdzenie potwierdzać. Nawet jeśli sama rozmowa ma postać desperacko wyrażonej prośby. Oczywiście Guly daleki był od przyznania drwalowi racji, wymownie wskazując na swój topór, jakby chciał zaznaczyć, że najpierw trzeba obić kilka gęb, przyłożyć komuś nóż do gardła, a dopiero potem siadać do dialogu. Ulka był dumny ze swojej córki, chociaż zdawał sobie sprawę, że jeśli w całej tej sytuacji ktoś pozostaje niezadowolonym, to tym kimś jest właśnie Kliri. Teoretycznie dziewczynie powinna pasować nowa funkcja. Lubiła rządzić, a przy boku Sorena powinna mieć ku temu okazję, a jednocześnie wciąż trzymała się z dala od stolicy i panującej tam etykiety. Obóz wojskowy z całą pewnością stanowił dla niej lepsze miejsce niż sala tronowa w Ekradonie. Prawdziwy problem polegał na tym, że Kliri była bezpośrednia, nie miała w sobie ni krzty taktu, gardziła manierami, a gdy coś szło nie po jej myśli, od razu wzniecała awanturę. Na Mglistych Bagnach takie cechy były w cenie, jednak dla doradczyni dość porywczego księcia już niezupełnie.
        Pomiędzy młodymi szybko doszło do pierwszego spięcia, jako że Soren był zdeterminowany natychmiast zasięgnąć rady tej, którą mianował na stanowisko. Udając niezainteresowanego, Sjans dyskretnie zbliżył się do tej dwójki, gotów na wszelki wypadek interweniować.
        - Pokaż mi go – powiedziała Kliri.
        - Co? Nie mogę! To osobiste. Przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla Aroli. Nie możesz go czytać! – protestował książę.
        - To niby jak mam ci powiedzieć czy powinieneś wręczyć go adresatce, skoro nie wiem co jest w nim napisane? Dawaj!
Soren nieoczekiwanie ustąpił, wręczając list w ręce młodej Ulki. Dziewczyna osiągnęła pierwsze zwycięstwo.
        - Przecież to nie są twoje słowa. Nawet pismo nie jest twoje. Nie ma mowy! Jeśli dasz jej wiadomość napisaną przez kogoś innego, to wyjdziesz na ciotę.
        - Na kogo?
        - Miękką bułę.
        - To co powinienem zrobić? – spytał Soren, natomiast Sjans zachodził w głowę jak to możliwe, że młody książę daje sobą tak łatwo manipulować. W pewnym sensie tłumaczyłoby to fakt, iż nawet taki Fydlon był w stanie narzucać mu swoja wolę. Przy Kliri Soren po prostu nie miał szans, a na pocieszenie pozostawał mu fakt, że młoda raczej będzie chciała dla niego dobrze.
        Po chwili członek rodziny królewskiej miał już gotowy plan działania, zwracając się zarówno do Skowronka jak i do Aroli.
        - Tak jak powiedziałem spełnię twoją prośbę. A dokładniej rzecz ujmując spełnię prośbę was wszystkich. Tą, którą przedłożyliście mi jeszcze w garnizonie. Udzielę ślubu tym dwojgu – oznajmił Soren, a słysząc te słowa uradowana Eldine rzuciła się Guly’emu na szyję. Następne zdanie skierowane było wyłącznie do elfickiej monarchini. – Wasza wysokość, byłbym zaszczycony gdybyś zechciała towarzyszyć nam w tej ceremonii. Rzecz jasna odprawimy ją gdzieś na uboczu by nie zakłócać powagi tego miejsca. Jednak zanim wyruszymy, powinniśmy opatrzeć naszych rannych. Jak również to nieszczęsne zwierzę. A nie ukrywam, że pomoc twoich medyków byłaby w tym względzie wielce ceniona. Być może udałoby im się też zaradzić coś aby przyszły pan młody nie wyglądał tak szpetnie.
        Swoim zwyczajem Kliry gdy dawano jej palec, brała od razu całą dłoń. Nie miała tez skrupułów by wrobić Sorena w prośbę, której Sjans i pozostali nie mieli okazji wypowiedzieć głośno, a przy tym wszystkim tłumacząc księciu, iż to najlepszy sposób, aby nieco dłużej zatrzymać Arolę przy swoim boku.
        Uznając, że sprawy są w dobrych rękach, drwal postanowił zająć się własnymi obowiązkami. Przede wszystkim zamierzał wyrazić swoją wdzięczność dla Skowronka, a przy tym spróbować zapewnić Przyjaciółkę, że jego kolejna prośba będzie tą ostatnią. Musiał odzyskać Botana. Szczęściem Brysa, Niedźwiedź nie zaliczał się do najszybszych biegaczy, więc istniała szansa, że Fydlon zdoła go zgubić. Sjans miał nadzieję, że uciekający arystokrata pozbył się po drodze zbędnego balastu w postaci swojej zbroi. W przeciwnym razie Skowronek zyska kolejną głowę do kolekcji.
        - Wygląda na to, że twoja nagroda jest już na wyciągniecie ręki – zauważył drwal podchodząc do elfki. - Choć pewnie schronienie w Kamiennym Targu to niewiele w porównaniu z wysiłkiem włożonym w jego zdobycie. Przedstawiciele twojej organizacji zawsze robią tak kiepskie interesy? Zapewne nie zmieni to tego niekorzystnego bilansu, ale przyjmij też proszę podziękowania od współtowarzyszy wyprawy.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Arola wyraźnie odczuła ulgę, gdy nagle wszystkie kryzysy zostały zażegnane i każdy mógł odejść w swoją stronę - chociaż może bez przesady z tą wyraźnością, bo pozwoliła sobie tylko na głębsze westchnienie, a nie skakała nikomu na szyję ani nie przybijała z nikim piątki. Zaraz zabrała się do drygowania swoimi ludźmi: część opatrywała rannych, inni zbierali strzały, które udało się odnaleźć, kilku żołnierzy zostało nawet oddelegowanych, by pomóc pustelnikowi ogarnąć pobojowisko, w jakie zmieniło się jego obejście. Ciekawe patrzyło się na mężczyznę w zbroi - nawet takiej lekkiej, elfickiej - który zbierał rozrzucone po klepisku garnki i układał je na jedno miejsce, zgodnie z rozmiarem.
                - Twoja fantazja mnie zaskakuje, książę Sorenie - oznajmiła Arola tonem, w którym słychać było lekką nutkę podziwu z gatunku tych “jesteś albo bardzo genialny albo bardzo głupi”.
        - Przyjmuję zaproszenie - zgodziła się po odpowiedniej pauzie, chyba bagatelizując fakt, że ślub odbywał się bez zgody rodziny panny młodej i jego skutki mogły być brzemienne w przyszłości. Na dodatek w nie do końca pozytywny sposób. Skusiła się chyba jednak pod wpływem tego jak uradowani byli Eldine i Guly na wieść o tym, że wkrótce zostaną małżeństwem - ich radość udzielała się wielu osobom, nawet elfim żołnierzom, z których kilku zaczęło wiwatować gdy przyszła panna młoda rzuciła się na szyję swojemu oblubieńcowi. Chwilę później zaś część z nich wróciła do pracy, a jeden czy dwóch zostało oddelegowanych by zająć się nieciekawym wyglądem pana młodego - cudów nie można było po nich oczekiwać, ale pomogli na ile byli w stanie. W orszaku nie było niestety żadnej kreatywnej modystki, która poradziłaby sobie z tym zadaniem najlepiej.

        Skowronek w międzyczasie poszła do beczki z wodą stojącej przy bocznej ścianie szałasu, by zmyć krew z twarzy. Nie zwracała uwagi na to jak Soren dogadywał się z Kliri - miała to gdzieś. Książę sam wybrał ją sobie na doradczynię, więc niech teraz korzysta z całego dobrodziejstwa, jakie niosła za sobą ta decyzja. Gdzieś za swoimi plecami Przyjaciółka słyszała jego nerwowy szept i jej pełne stanowczości uwagi, ale chyba na razie źle nie było, nikt nikomu nie chciał urwać łba, a zważywszy, że w rozmowie brała udział jedna osoba z Kamiennego Targu, była to rekordowo długa spokojna rozmowa.
        Skowronek jakimś szóstym zmysłem wyczuła, że ktoś się do niej w tym całym chaosie zbliżał. Możliwe też, że dostrzegła kątem oka cień znajomej sylwetki albo usłyszała znajome kroki, lecz ona wolała jednak wersję z intuicją - lepiej się sprzedawała.
        Gdy w końcu się odwróciła, dostrzegła zbliżającego się do niej Sjansa. Gdzieś na dalszym planie Eldine wisiała na szyi Guly’ego i całowała jego zabandażowane oblicze, a Soren rozmawiał ze swoją ukochaną księżniczką, ale z jakiegoś powodu Przyjaciółka uznała, że tamto naprawdę nie jest ważne i że nie ma sensu się rozpraszać. Nie pytała jednak o nic, czekała co też powie jej drwal. Niestety nie zaczął dobrze, o ile oczywiście jego celem nie było wkurzenie elfki - wytykanie jej najgorszego interesu w życiu zdecydowanie nie poprawiło jej humoru, który i tak już od dłuższego czasu nie był dobry.
        - Zaraz walnę ciebie zamiast tamtego żołnierza - ostrzegła lojalnie. - I sięgnę! - zastrzegła, bo w końcu różnica wzrostu między nimi mogłaby nastręczać trudności, lecz nic nie powstrzyma wściekłej kobiety przed wprowadzeniem gróźb w życie. Zaraz jednak dotarła do niej reszta słów Sjansa i to ją trochę ugłaskało.
        - W końcu umowa to umowa - zauważyła, trochę się usprawiedliwiając za ten beznadziejny kontrakt, a trochę wyrażając w ten sposób “to nic wielkiego, serio”. Szybko zmieniła temat. - Nie powinieneś być teraz przy bracie? Wiesz, wesprzeć go czy skołować jakieś obrączki.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Nie jest wielkim odkryciem, że zabawa i świętowanie cieszy się wśród ludzi zdecydowanie większą popularnością niż wzajemne odbieranie sobie życia. Pogląd ten dotyczy również żołnierzy, dlatego też chociaż ślub Guly’ego i Eldine miał być skromną, spontaniczną, improwizowaną ceremonią, przygotowania do niego szybko nabrały rozmachu znacznie przewyższającego pierwotne założenia. Zdecydowano się postawić ołtarz, a okoliczną polanę przystroić w kwiaty i świece. Prym w tej dziedzinie wiedli Ważka i Ily, chociaż gospodarz nie pozostawał wcale w tyle, przynajmniej na chwilę zapominając o swoich badaniach. W ten sposób wszystko się przedłużało, ale Sorenowi najwyraźniej nie spieszyło się do wymarszu, a po zachowaniu elfickiej księżniczki można było odnieść wrażenie, że Aroli również.
        - Jeszcze zdążę się wykazać – wyjaśnił Sjans, obserwując poczynania młodzieży. – Z formalnego punktu widzenia ten ślub jest dla nas bardzo ważny, co nie zmienia faktu, że mieszkańcy Kamiennego Targu zechcą urządzić własną ceremonię. Z rozmachem, którym można by obdzielić kilka królestw. Na moim własnym niemalże doszczętnie spalono rodową siedzibę Ulka, więc tym razem zamierzam dopilnować by wszystko obyło się bez większych ekscesów.
        Drwal nawet nie zauważył kiedy jego własna córka wyrosła przed nimi jak spod ziemi, trzymając w dłoniach dwa dziwne pakunki. Mimo początkowego protestu i nieustannie manifestowanego niezadowolenia, Kliri promieniała energią i zapałem do pracy.
        - Proszę bardzo, wasze szaty. Niestety rola świadków została już zajęta, więc przyjdzie wam stanie w tylnych rzędach – powiedziała dziewczyna przekazując Skowronkowi i Sjansowi dwie zdecydowanie przydługie koszule. – Pewnie nie uwierzycie, ale na strychu tej starej rudery można znaleźć prawdziwe skarby, a nasz Pustelnik zgodził się udostępnić wszystko. Za to Soren to baran jakich mało. Trzęsie porami, bo nie wie co powiedzieć, gdy obrzęd się zacznie, a patrzały wszystkich obecnych skupią się na nim. Normalnie poradziłabym mu, że jako księżulek może przecież zwalić każdą fuchę na kogoś innego, ale że to zapewne ja byłabym tym innym, to muszę rozegrać to inaczej. Poza tym czy bycie monarchą nie polega na tym, że można gadać co się chce i nikomu nic do tego? Uciekam. Miłej zabawy.
        Wreszcie gdy wszystko było gotowe, poddani Ekradonu i Danae stanęli po przeciwległych stronach polany, pośrodku której ustawiono dwie kolumny zwieńczone kwiatowym łukiem. Miejsce na tym piedestale przypadło obu monarchom, natomiast Kliri i gospodarz prowadzili do niego orszak z młodą parą oraz Ilym i Gyneid idącymi z tyłu, a pełniącymi rolę świadków. Drwal w ostatniej chwilo podchwycił wzrok córki, która wymownym skinieniem głowy uświadomiło mu, że on wraz ze Skowronkiem powinni być tymi którzy zamkną ten dziwny pochód.
        Soren faktycznie wyglądał na zestresowanego. Do tej pory częściej miał okazję ćwiczyć z mieczem w dłoni niż przewodzić oficjalnym uroczystościom, a obecność Aroli przy jego boku wcale nie ułatwiała mu zadania. Chociaż z drugiej strony gdyby nie elfka młody monarcha zapewne uciekłby daleko stąd.
        - Moi drodzy – zaczął księże zwracając się do Eldine i Guly’ego. – Wiem, iż powinienem powiedzieć coś na temat obowiązku jakiego wspólnie chcecie się podjąć, jednak po tym jak nasza panna młoda uciekła z stolicy, przedzierając się przez puszcze by odnaleźć ukochanego, który z kolei rzucił się na moją armię, by nie pozwolić odebrać sobie przyszłej żony, przypominanie któremukolwiek z was o konieczności opiekowania się drugą połową raczej nie ma sensu. Zamiast tego wspomnę tylko, iż poza dbaniem o siebie nawzajem ciąży na was również odpowiedzialność za wasze ludy…
        W czasie tej improwizowanej przemowy na polanie pojawił się zakrwawiony Botan, ciągnąc za sobą Fydlona. Niedźwiedź nie bawił się w żadne subtelności. Trzymał swojego jeńca za nogę, tak że głowa nieszczęsnego Brysa orała ziemię niczym pług. Sjans delikatnie trącił Skowronka, sugerując elfce zerwanie się z imprezy by zapobiec katastrofie. Taktownie wymykając się z orszaku, podszedł do młodego Blewoga by zatrzymać go na skraju lasu. Mógł tylko dziękować losowi, że Fydlon wciąż pozostał w jednej całości, a chłopak nie pojawi się tu z jego odrąbanym łbem.
        - Botan, nie teraz. Jesteśmy zajęci – zwrócił uwagę Ulka. – Po coś go tu przywlekł?
        - Niedźwiedź gonił łajdaka tak zaciekle, iż z tego wszystkiego zapomniał po co to robi – wyjaśnił Botan. – Przeklęty łachudra zamiast przyznać się do swoich zbrodni to mi zemdlał.
        - Dlaczego on jest nagi? – Drwal dopiero teraz zwrócił uwagę na kolejny z faktów nie licujący z powagą odbywającego się obok wydarzenia.
        - Jego tłusty, arystokracki zadek został przeciągnięty po pokrzywach – oświadczył Blewog jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
        - Zostaw go. To było nieporozumienie. Jak widzisz już nie walczymy. A dzięki Aroli i Sorenowi, Eldine i Guly wreszcie będę mogli być razem… - Sjans przygryzł się w język, nagle uświadamiając sobie, że stosując w jednym zdaniu słowa „ślub” i „elfka”, nawet jeśli oba zostały użyte jedynie w formie domyślnej, wyświadcza Skowronkowi iście niedźwiedzią przysługę.
        Botan faktycznie początkowo wpatrywał się w uczestników ceremonii z wyrazem niezrozumienia, jednak po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        - Szkoda, że tego nie widziałam - odpowiedziała elfka. Wesele, które kończyło się podpaleniami musiało być świetną zabawą… Wizja tego, by zjawić się na Bagnach podczas drugiego wesela Guly’ego stała się niezwykle nęcąca, lecz Przyjaciółka w porę się opamiętała: z bratania się z tymi ludźmi nie wyszło jej nic dobrego i lepiej by nie poniósł jej dobry humor zbliżającej się uroczystości, bo ten błąd będzie ją drogo kosztować.
        - Dzięki za wsparcie, Kliri - zwróciła się do córki Sjansa, gdy ta nadeszła, lecz jeszcze nie zdążyła się odezwać. Później zaś z pewnym zaskoczeniem przyjęła ubranie, które podała jej dziewczyna. Słuchała jednym uchem jej uwag o rozdzielonych rolach, patrząc na to, co dostała. Przyłożyła koszulę do swojego ciała i zorientowała się, że sięga ona połowy uda.
        - Jak ja mam to założyć? - mruknęła sama do siebie, rozważając czy powinna mieć pod spodem spódnicę i wyglądać jak wiejska dewota bez gustu, czy spódnicę zdjąć i wyglądać jak prostytutka nad ranem. Jej rozważania przerwała uwaga o Sorenie, której słuchała z lekko kpiącym uśmieszkiem przyklejonym do ust. Zerknęła nawet w stronę księcia, który faktycznie wyglądał na mocno rozgorączkowanego, a nastepnie na księżniczkę, która nadal przypominała oazę spokoju. Od razu widać które z nich miało objąć w przyszłości tron, a które miało tylko robić dobre wrażenie i rodzice nie włożyli zbyt wiele energii w dbanie o jego potrzeby…
        - Chodźmy - uznała w końcu, gdy wszystko było już gotowe. Nie spodziewała się jednak, że komukolwiek strzeli do głowy pomysł, by ona znajdowała się w orszaku weselnym: z jakiej paki niby? Była obca, nie należała do żadnej z rodzin, a to, że pomagała im przez ostatnie parę dni… Wolałaby jednak pozostać gdzieś na uboczu. Sjans nie dał jej jednak wyboru, jeśli nie chciała robić scen, bo pociągnął ją ze sobą by razem zamykali pochód. Skowronek westchnęła sobie lekko i nie dyskutowała, wyprostowała się i próbowała po prostu w miarę wyglądać, choć zupełnie nie wiedziała jak powinna się zachowywać. Jak nietrudno się domyślić, takich jak ona nie zapraszano na wesela. Musiała jednak przyznać, że Soren - choć faktycznie nieprzyzwoicie wręcz zestresowany - zdołał ułożyć sobie całkiem ładną przemowę, taką w królewskim stylu. Pewnie gdyby miał więcej czasu i kilku skrybów pod ręką byłaby ona jeszcze bardziej wymuskana i pełna odniesień i ozdobników, ale tak było nawet lepiej: przynajmniej słowa były szczerze. Skowronek uznała nawet, że to naprawdę piękna uroczystość zważywszy na dość niestandardowe warunki…
        Powrót Botana jednak wszystko pokrzyżował. Dobrze, że chłopak nie zdecydował się zrobić sobie wielkiego wejścia, bo jego widok popsułby humor wielu osobom, a tak to cierpiała tylko elfka i drwal, którzy musieli się szybko zerwać by zapobiec katastrofie.
        - O jeny… - wyrwało się Skowronkowi, gdy zobaczyła w jakim stanie był Fydlon. Niedźwiedź może nie wiedział za co, ale dał chłopakowi naprawdę solidną lekcję życia, taką po której ślady na psychice mogły zachować się do końca życia… Dobrze, że Sjans potrafił do niego przemówić i jakoś go uspokoić, by nie próbował teraz, w tej chwili dociekać win nieprzytomnego Brysa.
        I nagle zrobiło się niezręcznie. Skowronek nie widziała niczego złego w wypowiedzi Ulki i trochę zaskoczyło ją to jak nagle zawiesił głos. Konkluzja dotarła do niej w tym samym momencie, co do Botana, lecz na jej twarzy zamiast uśmiechu pojawił się wyraz przerażenia, obejmujący szeroko otwarte oczy i ogólną bladość. Spojrzała na drwala, a potem na Niedźwiedzia i znowu na drwala, by upewnić się, czy im naprawdę zalęgła się w głowie TAKA myśl.
        - Nie… - wydusiła z siebie słabo, po czym jej protest zdecydowanie nabrał na sile, choć nie krzyczała, by nie robić zamieszania. - Nie. O nie! Mowy nie ma. Nie zgadzam się. Nie. Z głowy to sobie wybijcie. Jestem na to za młoda. I nieodpowiednia. I… po prostu nie.
        Skowronek mówiąc cofnęła się trochę, gotowa wiać, gdyby Botanowi przyszło do głowy przemocą zawlec ją przed ołtarz. Z rozpaczą w oczach spojrzała na Sjansa, by może ten ją jakoś wsparł.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans nie miał zamiaru robić za mediatora wyjaśniającego nieporozumienie jakie od kilku dni ciągnęło się za Skowronkiem i Botanem. Nie chciał tego robić, bo musiałby nakrzyczeć na obu. Po pierwsze na wielkoluda, za to iż ten naiwnie dał sobie wmówić, że elfka podziela jego uczucia, a w swojej tępocie przyjął do wiadomości również fakt, że gdzieś po drodze zostali małżeństwem, szczegółów czego on nie pamięta tylko i wyłącznie ze względu na upojenia alkoholowe towarzyszące danej chwili. A zaraz potem dostałoby się dziewczynie, która ciągnie tą farsę dwuznaczności nie mając odwagi otwarcie powiedzieć Niedźwiedziowi jak sprawy stoją. Doprawdy nie było w Alaranii takiego mędrca, który mógłby rozwikłać motywy jakimi w tej kwestii kierowała się Skowronek.
        Naturalnie gdyby Ulka uznał, że taka publiczna reprymenda w jakiś sposób przysłuży się ich misji, drwal bez wahania przełożyłby obu przez kolano, tłukąc ich w zadnią część ciała tak długo aż rozum obu „zakochanych” znów trafi na właściwe miejsce. Jednak obecnie wszyscy troje musieli zachować dyskrecję, a to ze względu na drugą elfkę stojącą obecnie obok księcia Sorena i udzielającą błogosławieństwa młodej parze. Jeśli w oczach Aroli nadal mieli wyglądać wiarygodnie, to przyznanie się do tego iż wcześniejsza opowieść Skowronka była wyssana z palca, z całą pewnością nie było najlepszym posunięciem.
        Problem Sjansa polegał na tym jak wytłumaczyć zawiłość intrygi komuś takiemu jak Botan? Chłopak był w stanie zapomnieć po co gonił Fydlona, na długo przed tym zanim dopadł swojego przeciwnika, a więc pytanie go o przemowę Skowronka, która miała miejsce wcześniej, w ogóle pozbawione było sensu. Od razu można było przyjąć, że nawet jeśli Niedźwiedź coś z tego pamięta, to i tak nic nie rozumiał. Botan posługiwał się prostymi zdaniami i długimi przerwami miedzy kolejną swoją kwestią, więc tak rozbudowany monolog jaki wygłosiła Skowronek, w jego odczuciu miał wartość merytoryczną równą chrapaniu.
        - Posłuchaj Botan. Wiem, że to trudne, ale chciałbym abyś zrozumiał, że w te chwili najbardziej potrzebujemy poparcie Aroli – zaczął Sjans, starając się przemawiać powoli i możliwie jak najprościej. – A żeby je uzyskać Skowronek zmuszona została przyznać, że swoje serce ofiarowała komuś innemu. Dokładnie rzecz ujmując chodzi o mojego brata Cryfa Ulkę. Niemądrze byłoby teraz sugerować elfickiej księżniczce, że istnieją inne opcje.
        Wiwaty dochodzące spod ołtarza sugerowały, że główna ceremonia weszła w kulminacyjną fazę. Tymczasem Niedźwiedź walczył z intensywnym procesem myślowym zachodzącym pod jego czaszką. Prawdopodobnie każdy inny na jego miejscu spytałby swoją dziewczynę czy potwierdza tą tezę, ale logika młodego Blewoga wędrowała własnymi ścieżkami. Sjans miał cichą nadzieję, że elfka go wesprze, sugerując jakieś sensowne rozwiązanie. Z drugiej strony obawiał się o stan emocjonalny Przyjaciółki i to czy przypadkiem, tak jak wcześniej uparcie ignorowała taką konieczność, akurat teraz nie zechce zrobić awantury by postawić chłopaka do pionu. Wyjątkowo w tej konkretnej chwili nikomu się taką sceną nie przysłuży. Wymyśliła sobie grę to czas było w nią zagrać.
        Po dłuższym wahaniu Botan doszedł wreszcie do słusznych wniosków.
        - Zjedzone serce się nie liczy. Niedźwiedź pierwszy dał krowę, więc Cryf nie ma tu czego szukać. A jeśli będzie się wtrącał, Botan wezwie go na pojedynek i przeciągnie po pokrzywach tak jak jego sługusa.
        Zrezygnowany Ulka opuścił ramiona. Skowronek najwyraźniej nie miała szczęścia do adoratorów, chociaż drwal szczerze życzył jej takiego co to raczy zapytać się o jej zdanie. Ostatecznie pozostawało mu zadowolić się faktem, że jeśli Blewog uzna, iż przed zaciągnięciem elfki pod ołtarz powinien pobić się z Cryfem, to przynajmniej zyskają czas potrzebny do tego by zachować pozory przed Arolą. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w pokręconym umyśle najstarszego z braci Ulka, Skowronek również zajmowała szczególne miejsce, a gdy za kilka dni przekroczą granicę Mglistych Bagien, Sjans wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że na Skowronka czeka tam druga krowa.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Dobra, może faktycznie to pogrywanie z Botanem nie było najlepszym pomysłem, ale skąd ona miała niby wiedzieć, że ten człowiek jest AŻ TAK tępy? Co więcej miał takie wsparcie w postaci reszty drużyny, że jej opór pewnie i tak nic by nic nie dał… Zresztą tak dokładnie było, gdy wcześniej próbowała go spławić bez skutku, bo on jej tłumaczenia zbył, ba, nawet nie zbył tylko wręcz zinterpretował je na swoją korzyść! To się nazywa mieć pecha… Także Skowronek czuła się winna tylko w niewielkim stopniu, co nie zmieniało faktu, że teraz trzeba było sobie jakoś z tą sytuacją poradzić. Jeśli o nią chodziło, wystarczyło by Eldine i Guly dostali ten przeklęty ślub, a potem mogło się dziać już cokolwiek - poplute, przyklepane, nie da się tego odwołać. Niestety w życiu to tak nie działało.
        Botan najwyraźniej jak to z tego co się do niego mówiło rozumiał tylko pojedyncze słowa, a czego nie zrozumiał z wysiłkiem sobie dopowiadał. I z reguły jego wersja pokrywała się z pierwotną tylko w bardzo niewielkim stopniu. Sjans jeszcze umiał układać swoje wypowiedzi tak, by dotrzeć do Niedźwiedzia, lecz Skowronek za każdym razem ponosiła sromotną klęskę i niestety tym razem również wychodziła z założenia, że nie ma szans przemówić do rozsądku chłopaka. Mimo to bacznie słuchała tego, co drwal próbował wyłuszczyć młodemu Blewogowi, by w razie czego móc po prostu zgodzić się z jego wersją. Ta zaś była całkiem niezła, bo zawieszała temat w próżni aż do momentu, gdy Arola nie zniknie im z oczu. Wtedy faktycznie, mogło już dziać się co chce, bo najważniejsze byłoby z głowy. Wtedy będą mogli się pokłócić albo pourywać sobie łby, ale teraz trzeba było grać przed Arolą.
        - Botan… - Skowronek chciała spróbować jeszcze raz przemówić do Niedźwiedzia, tym razem łagodniej, spokojniej, jak do zwierzęcia, odwlekając raczej podjęcie decyzji w czasie niż próbując to załatwić już teraz. On jednak ją zaskoczył, nagle wygrzebując z zakamarków pamięci tę przeklętą krowę. ”Nie no, dobra, nie przeklętą, była w sumie całkiem urocza…”, pomyślała. Za Betty będzie chyba tęsknić najbardziej z tej całej ekipy.
        Przyjaciółka szybko wróciła myślami na ziemię. Ręce jej opadły i przez moment patrzyła na Botana kompletnie rozbrojona. Drwal zresztą również wyglądał na pokonanego tą logiką prezentowaną przez Blewoga - ciekawe jak oceniał reakcję swojego brata na wieść, że ma się bić o dziewczynę, na której mu pewnie nie zależało. Niestety Skowronek nie wiedziała, że rzeczywistość wygląda trochę inaczej niż ona ją widzi.
        - Botan, teraz żeni się Guly i Eldine - oświadczyła w końcu, starając się mówić spokojnie i krótko. - I to jest najważniejsze. Książę i księżniczka nie mają więcej czasu, więc wytrzymaj do lepszej okazji. Ślub nie ucieknie - powiedziała powoli i wyraźnie, by do niego dotarło.
        - Poza tym Sjans mówił, że będzie jeszcze uroczystość w Targu - dodała, bo może podanie w miarę niedalekiej przyszłości dodatkowo uśpi czujność Botana. Chociaż pomyślunek Niedźwiedzia był jaki był, Skowronek i tak starała się mówić tak, by nie składać żadnych deklaracji. Taki odruch. Nigdy wcześniej jednak nie pociła się bardziej niż przy tych negocjacjach, a spięta była cały czas, gotowa w każdej chwili rzucić się do ucieczki.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Zadowolony z faktu, iż udało mu się nie dopuścić do tego, aby Botan zdominował ceremonię ślubną, Sjans wyrwał z rąk chłopaka nieszczęsnego Fydlona, powierzając los szlachcica najbliżej stojącemu żołnierzowi. Nie zazdrościł Niedźwiedziowi. Podejrzewał, że młody Blewog będzie kolejnym, który podejmie wyzwanie zrozumienia kobiet, po czym niechybnie polegnie tak jak wszyscy jego poprzednicy. Sam drwal musiał się powstrzymywać, aby nie próbować nadążać za logiką tego co mówiła Skowronek, póki sam pozostawał przy zdrowych zmysłach. Wydawać by się mogło, że słowo „nie” ma tylko jedno proste znaczenie, a osiem „nie” użytych przez elfkę w jednej wypowiedzi znaczy dokładnie to samo co jedno. Czyli że „nie”. Problem w tym iż chwilę później okazuje się, że owo „nie” przywołane zostało w sensie „nie teraz”, ale generalnie to „tak”. Ulka nie miał pojęcia jakiego rodzaju trening przechodziła Przyjaciółka, domyślał się jednak, że częścią owego szkolenia była nauka postępowania, które doradzała, aby nigdy nie palić za sobą mostów, ponieważ w przyszłości każdy kontakt może okazać się cenny. Nawet jeśli przyjdzie ci rozstrzygać spór miedzy dwoma zwaśnionymi stronami, zrób to tak aby obie pozostały w przekonaniu, że to im sprzyjasz. Skowronek musiała dojść do wniosku, że potencjał Botana może jej się jeszcze przydać, więc lepiej trzymać go przy sobie, zamiast od razu zniechęcić. Albo co gorsza robiła to podświadomie, a wówczas była zgubiona.
        Tymczasem Sjans uznał, że najwyższa pora wrócić myślami na ślub własnego brata. Dyskretnie zajął należne mu miejsce w orszaku, bijąc przy tym brawo, chociaż nie bardzo wiedział komu i za co. Tłum wiwatował, więc należało się do tej euforii przyłączyć.
        - To bardzo szczodry dar – powiedział Guly. – Niestety nie będę w stanie zatargać tej beczułki do Kamiennego Targu, a nasze drogi nie nadają się do tego by cokolwiek po nich toczyć. Z drugiej strony nie godzi się odmawiać tak szlachetnemu gospodarzowi, więc zmuszony jestem prosić naszych zacnych gości by pomogli mi się rozprawić z tym winem tu i teraz.
        Jak łatwo się domyślić, propozycja świeżo upieczonego męża wywołała podobny entuzjazm co widok baryłki, którą młodej parze ofiarował Pustelnik, choć z drugiej strony licząc potencjalnych zainteresowanych skorzystaniem z oferty, zanosiło się raczej na degustacje niż picie na umór. Nie był to zresztą koniec spektaklu obdarowywania się podarunkami. Pchany namową Kliri, Soren wystąpił jako kolejny.
        - Ja również chciałbym coś zrobić, aby upamiętnić tę wspaniałą chwilę. A przy okazji podkreślić, iż władca powinien dotrzymywać złożonych obietnic. – Książę Ekradonu na chwilę zrobił pauzę, tak jakby poszukiwał właściwych słów albo zwyczajnie zaczął się wahać. Szczęściem nie trwało to długo. – Moi Gryfini to najszybsi posłańcy w królestwie. Wyślę więc list do stolicy, na Mgliste Bagna i Jałowe Równiny z informacją, że udzieliłem wam ślubu, jednocześnie samemu stanowiąc gwarancje jego legalności, z wyraźnym zaznaczeniem iż każda próba podważania jego ważności, uznana zostanie za występek przeciw królewskiemu dekretowi.
        Wzruszona Eldine nie była w stanie powstrzymać łez, natomiast Guly nie okazał żadnej reakcji. Dla Ulki najlepszym gwarantem czegokolwiek był jego topór i oddanie ludzi z Kamiennego Targu. Z kolei widząc zadowoloną minę Kliri, drwal doszedł do wniosku, iż stary Asets byłby zadowolony z poczynań wnuczki. Tak jak synowie go zawiedli - Cryf rozwijał głównie własne mięśnie, Sjans zmarnował swój talent siedząc w lesie, a Guly prowadzoną przez siebie politykę ograniczał do zabiegania o damskie względy - tak dziewczyna wykazywała się zaradnością i perspektywicznym myśleniem na wzór dziadka.
Sjans był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Miał co chciał.
        - Nie pozostaje nam nic innego jak wrócić do domu i odebrać należne zaszczyty – wspomniał drwal, gdy znów miał obok siebie Skowronka.
        - Styfing jest zbyt rozsądny, aby otwarcie przeciwstawiać się rodzinie królewskiej, więc nie zaryzykuje konfliktu z Mglistymi Bagnami. Być może spróbuje jakiś intryg, a przy swoim bogactwie i znajomościach, stać go będzie na zatrudnienie najlepszych fachowców. No chyba że zawczasu ktoś im wyjaśni, że w Kamiennym Targu nie da się łatwo wmieszać w tłum.
        Ulka nie rozwijał tej myśli w przekonaniu, że elfka sama zrozumie przekaz. Miał nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu Skowronek nie będzie stała po przeciwnej stronie barykady, na przykład pracując dla lorda Ado. Poza tym, zanim rzeczywiście odbiorą nagrody, wciąż pozostawał im do rozwiązania jeden problem. Przez to całe zamieszanie z Gulym, Cryf Ulka nagle przypomniał sobie o rodzinnych stronach, jak również o tym, że przecież to on jest tam prawowitym władcą. A ze Styfingiem łączyło go tylko to, iż oboje mieli do dyspozycji armie. Na rozsądek z tej strony trudno było liczyć.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek z ulgą przywitała to, że Botan dał się przekonać, by nie wlec jej akurat teraz pod ołtarz. Niespecjalnie obchodziło ją przy tym to, co stanie się z Fydlonem - jego Niedźwiedź mógł nawet zeżreć, jeśli miał taką ochotę, bo zdegradowany królewski dowódca nie był już chyba absolutnie nikomu potrzebny. A jeśli Skowronek miałaby wyrażać swoją prywatną opinię… To lepiej nie, bo nie darzyła go specjalną sympatią.
        Skoro już kryzys zażegnano, Przyjaciółka również wróciła do orszaku. Była uśmiechnięta i zadowolona, jakby to ona została oddana wybrankowi swojego serca, klaskała wraz z innymi i sprawiała wrażenie, jakby przeżywała ceremonię od samego początku. W głębi duszy zaś po prostu czuła ulgę, że jej misja powoli zmierzała ku końcowi. Miała dość tej całej bandy i jej niechęć rozlewała się już nawet na osoby, które do tej pory jakoś się przed tym broniły. Perspektywa, że jeden z ostatnich newralgicznych punktów był już za nimi podnosiła ją na duchu i pozwalała dalej się uśmiechać.
        Niestety, nie wszystko zmierzało w takim kierunku, jaki sobie wymarzyła - Pustelnik, który do tej pory darzył ich szczerą niechęcią, teraz nagle zdobył się na gest i podarował parze młodej beczułkę alkoholu. To zwiastowało zabawę, kto wie czy nie do białego rana, bo owszem, od gospodarza trafiła się jedna beczka, lecz elfowie na pewno mieli jeszcze coś w zanadrzu, a poza tym upijali się atmosferą. Nierozważne, skoro gdzieś tam na granicy ziem Styfingowie i Ulka szykowali się do tego, by skoczyć sobie do gardeł w imię pokrętnej troski o własny honor, potomstwo czy co tam. Lecz Skowronek nie miała takiej siły przebicia, by teraz cokolwiek komuś perswadować, skoro nawet koronowane głowy usłyszały zew swawoli. Tak, nawet Arola, na której profesjonalnym obliczu zimnej suki pojawił się w końcu uśmiech - może nie tak radosny, jak u reszty biesiadników, ale od czegoś trzeba zacząć. Kto wie, może podczas wesela z prawdziwego zdarzenia okazałaby się być nawet całkiem znośna? Tego chyba jednak nie będzie im dane zobaczyć…
        Soren za to zaskoczył Skowronka jeszcze milej, może podejmując decyzję pod wpływem namów Kliri, ale jednak po raz kolejny działając dla dobra sprawy. Ciekawe, na jak długo starczy mu odwagi, by popierać te starania? W niektórych kwestiach cechował go może ośli upór, lecz z drugiej strony bardzo łatwo ulegał podszeptom swoich doradców. ”Chwila, jego doradcą jest teraz Kliri… Jesteśmy uratowani”, skonstatowała z zadowoleniem elfka, nawet kiwając z uznaniem głową. Byli coraz bliżej zakończenia tej ironicznej misji.
        - Sądzisz, że weselnicy tak łatwo pozwolą nam po prostu udać się w dalszą drogę? - zapytała Sjansa, dyskretnie spoglądając na rozochoconych żołnierzy biorących się za otwieranie beczki od Pustelnika, gdy tylko padło zdanie o powrocie i zaszczytach. - Nie, bym nie wolała twojej wersji… - dodała jeszcze. Przy następnej uwadze zaś ograniczyła się do tajemniczego uśmiechu. Słowa drwala zabrzmiały jak zawoalowana groźba skierowana pod jej adresem, bardzo subtelna, elegancka, jakby wypowiadał ją rasowy polityk, a nie mężczyzna, który zestarzał się w lesie na jakimś końcu świata. Szkoda, że jego potencjał został tak zmarnowany… Na jego zaczepkę jednak elfka nie odpowiedziała - wolała nie. Ona może faktycznie nie wmieszałaby się już w tłum, lecz inni Przyjaciele to co innego. Gdyby Styfing sypnął złotem i kazał zabić Guly’ego i porwać Eldine, oni by to zrobili - pod osłoną nocy, dyskretnie, pozorując wypadek albo ucieczkę wiarołomnej żony z kochankiem. Nie takie rzeczy się robiło, w tym biznesie nie było sentymentów, a nawet gdyby ktoś takie osobiście miał, to musiałby je schować głęboko w kieszeń, o ile nie chciał podzielić losu swojej ofiary. Sjans jednak nie musiał tego wiedzieć.
        Czy ona osobiście mogłaby zapewnić im swego rodzaju ochronę? Może odrobinę. Na pewno mogła rozpowiedzieć co z nimi przeszła, wszystko odpowiednio ubarwiając, to podniosłoby ceny, może nawet powyżej możliwości Styfinga. Mogła też sterować niektórymi zleceniami, lecz to było już trudniejsze, bo nie była aż tak wysoko postawiona… Pytanie brzmiało więc, co by miała z wierności, a co ze zdrady. Czysty zysk, interesy.
        Pustelnik nie dysponował taką ilością naczyń, by każdemu dostał się kieliszek, kubek albo cokolwiek innego do picia, więc wszystko było przechodnie, jedna sztuka na kilka osób. W ten sposób w ręce Skowronka trafiła podana przez jednego z elfich żołnierzy chochla. Przyjaciółka upiła łyk i puściła ją dalej.
        - Bardzo boli? - zapytał nagle z troską ten, który ją poczęstował. Mówił po elficku, z wyraźnym akcentem wyższych sfer, co było zrozumiałe, bo księżniczka w orszaku nie miałaby byle kogo.
        - Już prawie zapomniałam. - Skowronek wzruszyła ramionami, odpowiadając mu w tym samym języku. On jednak nadal stał i patrzył na nią. W końcu zdjął hełm, który osłaniał jego oblicze i skrywał długie, ciemne włosy.
        - Przepraszam - odezwał się trochę niepewnie. - To ja cię uderzyłem… Musiałem, rozumiesz, obowiązki, rozkazy. Ale przepraszam szczerze, prywatnie jestem znacznie lepiej wychowany - zastrzegł. - Wybaczysz?
        - Masz tupet, że tak przede mną stajesz - odpowiedziała mu Skowronek, lekko się przy tym dąsając. - No dobrze, będę łaskawa. Wybaczam.
        - Rad jestem to słyszeć - zapewnił żołnierz. Wyciągnął dłoń, jakby chciał ją złapać za rękę albo objąć, ona jednak cofnęła się o włos, by nie mógł jej sięgnąć. Spojrzała na niego z naganą, on jednak uśmiechnął się jakby nie wiedział o co chodzi. "No pięknie, wszyscy w tym kraju chyba oczadzieli... Jak koty w jaskółkę...", pomyślała z niesmakiem Przyjaciółka, modląc się, by ta zabawa nie trwała długo.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Uczta rozwijała się w najlepsze i nic nie wskazywało na to, aby rychło miała się zakończyć. Jakimś sobie tylko znanym sposobem, Ily wszedł w posiadanie lutni, dzięki czemu mógł popisywać się przed biesiadnikami kolejnym z swoich licznych talentów. Ważka tańczyła, Botan wdał się w bójkę z trzema żołdakami Sorena, a Kliri z olbrzymim poświęceniem starała się wbić miedzy zwaśnione strony, po to by wykorzystując swoją pozycję, rozdzielić agresorów. Szczęściem wcześniejsza krótka bitwa nie pociągnęła za sobą żadnych ofiar, dzięki czemu obecnie łatwiej można było zapomnieć pierwotne urazy. Oczywiście nie brakowało rannych, przez których medycy Aroli, z Pustelnikiem na czele, uwijali się jak w ukropie. Ci zaś którzy z potyczki wyszli bez szwanku, obecnie z równym zaangażowaniem tłoczyli się do kolejnej beczki z winem. Atmosfera uroczystości powoli udzielała się wszystkim. Jedynie sami nowożeńcy wyglądali jakby poza sobą nie dostrzegali nikogo innego, natomiast książę Soren nie odstępował Aroli nawet o krok, jednocześnie starając się przy tym nie mrugać, ponieważ każda chwila, w której przymykał powieki, oznaczała zmarnowaną okazję do przyglądanie się obiektowi swoich westchnień. Skowronek z kolei zyskiwała niebywałą okazję do tego, aby przekonać się, iż istnieje alternatywa do służby w tajemnej organizacji. Jednak Przyjaciółka najwyraźniej nie była zachwycona wizją takiego życia.
        Sjans przyglądał się zgromadzonym samemu starając się trzymać na uboczu. Cenił sobie spokój, a poza tym najwyraźniej wśród gości weselnych był jedynym, który odczuwał zmęczenie. Zamieszkując w lesie, szukał odosobnienia właśnie po to by jak najrzadziej znajdować się w podobnych okolicznościach. Naturalnie cieszył się szczęściem Guly’ego i Eldine, jednak daleki był od świętowania, w sytuacji gdy wciąż mieli przed sobą niemal tyle samo problemów, co tych które zdołali pokonać.
        Na Mglistych Bagnach wrzało, a pojawienie się prawowitego lorda wcale nie kończyło trwających tam sporów. Asets nie odda władzy tak łatwo, a teraz na domiar złego mieli w pobliżu zapalczywego Cryfa, który również zamierzał upomnieć się o należne mu miejsce głowy rodu. Poza tym, choć wcześniej drwal zapewniał, że nic takiego im nie grozi, Sjans zdawał sobie sprawę, iż nie wszyscy w Kamiennym Targu będą zachwycenia pojawieniem się córki Styfinga. Nawet jeśli teraz nazywała się Ulka. Na koniec zaś pozostawał sam Ado. Choć w rzeczywistości władca Jałowych Równin powinien znaleźć się na samym wierzchołku listy problemów Sjansa. Lord Styfing zaangażował zbyt dużo środków w pogoń za swoją córką by tak po prostu teraz zrezygnować. Nie był to człowiek, który łatwo uznawał swoją porażkę. Drwal czuł, że ten wątek jeszcze się nie zakończył, a świętując na polanie za bardzo folgują własnej czujności.
        - Nie przyłączysz się do zabawy? Proszę. – Eldine przysiadła się do Ulki, trzymając w dłoniach dwa kubki wypełnione winem. – Mogłabym na chwilę? Chciałabym podziękować za wszystko co dla mnie zrobiliście. Ty i Skowronek. Bez was nigdy nie dotarłabym do tego miejsca. To najcudowniejszy dzień w moim życiu. Nawet pogoda nam sprzyja. Spójrz jaki piękny zachód słońca. Niewiarygodne.
        Nie chcąc urazić dziewczyny, Sjans spojrzał na wskazane przez nią zjawisko i niemal natychmiast poczuł jak przez całe jego ciało przechodzą dreszcze. Zbyt długo mieszkał w lasach by nie domyślić się czym jest kolorowa łuna unosząca się nad koronami drzew. Odruchowo sprawdził jeszcze kierunek wiatru, po czym natychmiast zerwał się z miejsca, niemal biegnąc w stronę elfickiej księżniczki.
        - To nie jest słońce – krótko wyjaśnił Eldine.
        Hierarchia nakazywałaby mu zwrócić się do Sorena, jednak wiedząc jak ważnym jest teraz skuteczne działanie, drwal zdecydował się, aby od razu rozmawiać z tą, która może okazać się dużo bardziej efektywna. Poza tym to przecież lasy Danae trawił teraz ogień.
        - Pani – rzekł Ulka. – Las płonie. W tym stadium żywioł jest już nie do ugaszenia. Ogień pojawi się tu w ciągu godziny. Powinnaś zabrać swoich ludzi za linię rzeki. Podobnie ty, książę Sorenie. Wykorzystaj gryfy, aby wydostać się z zastawionej na nas pułapki…
        - Jak to pułapki? – protestował Soren. – Jestem członkiem rodziny królewskiej! Dlaczego ktoś miałby chcieć spalić mnie żywcem?
        - Dlatego że akurat miał przy sobie krzesiwo i mnóstwo chrustu! – odciął się Sjans. – Nie mamy teraz czasu na dyskusję. Twoi ludzie nie opanują takiego żywiołu. Musimy uciekać. Natychmiast!
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Strażnik był bardzo wytrwały i nie zamierzał odpuścić Skowronkowi po pierwszym subtelnym sygnale - i nie była to kwestia tego, że go nie zauważył, po prostu nie było tak łatwo się go pozbyć. Zresztą, nie tylko jego. Wszak trwało wesele, Ily wygrywał jakieś skoczne melodyjki, a kobiet w towarzystwie był straszliwy wakat i nie było kogo prosić. Parze młodej nikt nie śmiał przeszkadzać, Aroli nikt by do tańca nie poprosił, bo nikt nie był tak głupi, została więc do wyboru Ważka i Skowronek, a wiadomo, że elficcy strażnicy woleli dziewczynę ze swojej rasy. Przyjaciółka więc prawie cały czas była otoczona wianuszkiem mężczyzn, którzy wydawali jej się tacy sami przez zbroje i jednakowe modne fryzury. Tylko ten, który pierwszy do niej zagadał, był trochę inny - miał w oczach coś, co kazało myśleć, że jednak nie uderzył jej tylko przez to, że tak musiał, ale też przez to, że miał ciężką rękę nawet wobec kobiet. To nie było coś, co by zniechęciło Skowronka w normalnych okolicznościach, bo już sobie z takimi radziła (oj byli zdziwieni, że dziewczyna potrafi oddać!), ale teraz nie miała ochoty na spoufalanie się z jakimś nieznajomym - gra nie była warta świeczki, tyle w temacie. W pewnym momencie zrobiło się wokół niej trochę luźniej, gdy strażnicy zgodnie zaczęli kibicować Botanowi i jego trzem oponentom. Skowronek nie stanęła po żadnej ze stron, bo z góry znała wynik starcia - nie istniał taki przeciwnik, który powaliły Niedźwiedzia, on był po prostu za głupi, by przyjąć do siebie porażkę albo odczuwać strach.
        Arola tymczasem dawała się zabawiać księciu Sorenowi jakby faktycznie było to dla niej całkiem przyjemne towarzystwo. Nawet zdarzyło jej się obdarzyć go uśmiechem. Lecz straciła nim zainteresowanie, gdy tylko w zasięgu wzroku zjawił się Sjans ze swoimi rewelacjami. Księżniczka zerwała się na równe nogi jak oparzona i spojrzała w odpowiednim kierunku.
        - Niech to! - syknęła, gdy drwal użerał się z księciem Ekradonu. Ona nie zamierzała na tym etapie dociekać kto i dlaczego to zrobił, bo za dobrze znała las, by przejmować się bzdurami w obliczu szalejącego żywiołu. Zaraz podkasała kieckę i ruszał w stronę swoich ludzi, wydając rozkazy po elficku i machając ręką w kierunkach, w których posyłała żołnierzy. Wybrała trzech - w tym wytrwałego adoratora Przyjaciółki - i przywołała ich.
        - Ruszacie z wieściami - oświadczyła im, nie zważając na to, czy Skowronek słuchała czy też nie. - Szybko! To nie są żarty. Nie dajcie się tylko zabić - zastrzegła z pewną troską. Po minach całej trójki widać było, że byli bardzo pewni swego i nie dadzą się spalić żywcem w lesie. Dwaj od razu założyli hełmy i ruszyli w las, z tyłu został tylko jeden z nich.
        - Może jeszcze się spotkamy - zwrócił się do Skowronka i mrugnął do niej porozumiewawczo nim dołączył do kolegów. Elfka prychnęła i oddaliła się w stronę swojej grupy z Kamiennego Targu.
        - Wysłałam gońców, doniosą o pożarze leśnej straży - dotarło jeszcze do jej uszu zapewnienie księżniczki skierowane zapewne do Sorena. No tak, położone w środku lasu Danae musiało umieć szybko reagować na tego typu zagrożenia, inaczej wystarczyłaby niefortunnie porzucona wśród traw butelka po winie, by unicestwić cały naród…
        Arola bardzo sprawnie zarządziła swoimi ludźmi i już po chwili wszyscy byli zwarci i gotowi, a w razie czego również skłonni pomóc sojuszniczym żołnierzom z Ekradonu. Kilku strażników zostało przydzielonych do ochrony Pustelnika, lecz grupą Sjansa nie interesował się żaden z długouchych uznając, że ci poradzą sobie sami, a jeśli nawet nie, to opieka nad nimi była broszką Sorena - w końcu to jego poddani.
        - Dobra okazja, by zniknąć koronowanym głowom z oczu - zauważyła mimochodem Przyjaciółka orientując się, że faktycznie w tym zamieszaniu nikomu nie przyjdzie do głowy ich szukać. Gorzej, jeśli wyjdą na spotkanie ścianie ognia, lecz tego nie mogli przewidzieć nawet mając doświadczonego przewodnika: w tych warunkach pogodowych pożar był bardzo nieprzewidywalny.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Jak łatwo można się domyślić to drużyna z Mglistych Bagien okazała się tą najgorzej zorganizowaną i nie potrafiącą zmobilizować się nawet w obliczu bezpośredniego zagrożenia. Arola ogarnęła swoich elfów zanim jeszcze Sjans zdołał skończyć zdanie o panującym w lesie pożarze. Ucztujący wojownicy natychmiast doprowadzili się do porządku, działając sprawnie i zdyscyplinowanie. W porównaniu z nimi armia Ekradonu prezentowała się jak zbieranina rekrutów. Ludzie Sorena teoretycznie mieli najłatwiejsze zadanie, ponieważ w ich przypadku wystarczył powrót na tereny gdzie pozostawili gryfy i bezpieczna ucieczka przy pomocy latających wierzchowców, jednak gdy tylko książę wydał rozkaz wycofania się do pierwotnego obozu, ów odwrót przypominał bardziej ucieczkę z pola bitwy, niż przemarsz wojska. Drwal nie zdziwiłby się wcale gdyby w tym chaosie podkomendni pogubili swojego dowódcę. Po części zaistniałą panikę można było tłumaczyć faktem, iż Gryfini nie stanowili oddziału piechurów, nie mieli doświadczenia w walce na ziemi, a co ważniejsze prawdopodobnie do tej pory nie mierzyli się z takim wyzwaniem jak pożar lasu.
        Brakowało im również doświadczonych przywódców. Za to Sjans posiadał takich aż nadto. Jeżeli Kamienny Targ miałby posiadać jakikolwiek towar eksportowy, to prawdopodobnie byliby nim urodzeni generałowie. Każdy tu był przekonany, że wie jak ma się zachować, zgłaszał gotowość do przejęcia dowodzenia, a przede wszystkim czuł, że wszyscy inni są w błędzie, w związku z czym ma pełne prawo ignorować jakiekolwiek autorytety.
        - Zapowiada się długi i forsowny bieg, a ja nie mam zamiaru przez ten cały czas podkasać spódnicy. Masz – tłumaczyła Ważka, chwytając za nóż i rozcinając część swojej garderoby, tak aby ze swobodą móc stawiać większe kroki. Dziewczyna poczuła się w obowiązku zasugerować Eldine, iż ta powinna uczynić to samo, co u panny młodej wywołało grymas oburzenia.
        - No co ty? Przecież to moja ślubna kreacja. Chyba nie muszę ci tłumaczyć jaka jest dla mnie ważna – protestowała córka Styfinga. – Nie pozwolę jej zniszczyć.
        - Ślubna czy zgubna, wierz mi, że wkrótce zapali się jak pochodnia, i raczej wolałabyś wtedy nie być w środku – odcięła się Gyneid.
        - Znajdę jakieś przebranie, a to postaram się uratować – uparła się Eldine wbiegając do chaty pustelnika.
W tym czasie gospodarz niewielkiego domostwa starał się wytłumaczyć Botanowi powagę ran, jakie odniósł Norg.
        - Twój przyjaciel nie będzie w stanie polecieć, a tym bardziej nie zabierze nikogo na swój grzbiet. Właściwie to powątpiewam, aby przy takich obrażeniach w ogóle był zdolny chodzić – z nieukrywanym smutkiem tłumaczył elf, któremu żal było każdego zwierzęcia. – Opatrzyłem mu rany najlepiej jak umiałem. Gdyby dać gryfowi więcej czasu, jestem pewien że wyzdrowieje. Oczywiście pod warunkiem, że najpierw wydostanie się z tej ognistej pułapki. Najlepiej byłoby, aby udał się wraz ze mną i księżniczką, jednak obawiam się, że bez ciebie nie zechce uczynić ani kroku.
        Botan intensywnie rozmyślał, próbując przetrawić tak liczny zasób słów. Teoretycznie zrozumienie tak zawiłej wypowiedzi przekraczało możliwości chłopaka, jednak wśród nielicznych rzeczy, na których młody Blewog dobrze się znał, prym wiodły bójki. A pożary lasów również nie były mu obce.
        - Niedźwiedź go nie lubi. Ale mimo to musi przyznać, że Brzydal dzielnie walczył – oświadczył Botan. – Dlatego też postanowił, że poniesie go do domu.
        - Nie możesz! – stwierdził Pustelnik, uznając iż nie ma sensu tłumaczyć jak bardzo abstrakcyjnie brzmi takie rozwiązanie.
        - Brzydal nie pytał Niedźwiedzia czy ten ma ochotę siedzieć na jego grzbiecie, więc Niedźwiedź też nie będzie przejmował się zadaniem Brzydala. Wsadzi go na plecy i tyle – kategorycznie oświadczył chłopak, przekonany, że wątpliwości elfa w całości dotyczą dobrych obyczajów.
        Szukając wzrokiem swoich towarzyszy Sjans dostrzegł Ily’ego na dachu budynku. Najwyraźniej krawiec uznał, iż słowom drwala nie należy dawać wiary w ciemno, a ewentualne zagrożenie wypadałoby ocenić samodzielnie, jednocześnie głośno wyrażając swoją opinię na temat potencjalnego podpalacza.
        - Amatorszczyzna! Jak można tak pod wiatr? Styfingowe łajzy zapewnię sami przypiekli…
        - Ily! Cholera! Zważaj na język! – uprzedził go młodszy z braci Ulka, czując się w obowiązku stanąć w obronie imienia małżonki.
        - Yyy.. powiedziałem „styfingowe”? To taki skrót od stylu i finezji – natychmiast poprawił się łucznik.
Ulka czuł, że musi przerwać te wywody, w przeciwnym razie nawet nie zauważą jak pierścień ognia zamyka się wokół ich wszystkich.
        - Dosyć tego! – przerwał Sjans. – Jakbyście nie zauważyli, czas nie jest teraz naszym sprzymierzeńcem! Następnego, który zdecyduje się wnieść głupią uwagę tylko po to, żeby gadać, osobiście wrzucę w ogień. Sytuacja wygląda źle, ale myślę, że jeśli…
Oczywiście rzuconego w ten sposób ostrzeżenia nikt nie słuchał.
        - Obawiam się, że nie będę w stanie iść – zauważył Guly. – Ledwo się trzymam na nogach.
        - Rzucając się na armię Sorena jakoś nie myślałeś o swoich ranach – zauważył drwal. – A nie przypuszczam by teraz miały przeszkadzać ci one bardziej.
        - A kto mówił o ranach? Jestem w sztok pijany. Każdy chciał chlapnąć sobie z panem młodym – z uśmiechem na twarzy odpowiedział Guly.
        Sjans pomyślał, że nigdy nie przyzwyczai się do zdolności z jaką ludzie z Mglistych Bagien lekceważyli niebezpieczeństwo. Co więcej bez względu na to jak katastrofalne skutki przynosiło takie postępowanie, absolutnie nikt nie pochylał się nad wyciągnięciem z niego jakichkolwiek wniosków. Cały czas królował tu wrodzony optymizm i przekonanie, że „jakoś to będzie”.
        - Moja poprzednia uwaga dotyczyła również tych, którzy roszczą sobie prawo do zastania lordem Kamiennego Targu – skomentował drwal. – A teraz…
        - Zostawili Fydlona! – przerwała Ważka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        ”A może by tak pieprznąć tym wszystkim i zwiać z tymi z Danae?”, pomyślała Skowronek, widząc jak jej drużyna pomyleńców prześciga się na czas w komplikowaniu sprawy. ”Tych tutaj strawi ogień, nie moja wina, tego umowa nie obejmowała, a ja może znajdę sobie jakieś kontakty blisko księżniczki. Ten strażnik co mnie walnął wyglądał na takiego, który mógłby grać na dwa fronty…”, przekonywała samą siebie, wiedząc jednak, że to bezcelowe, bo ludzie z Kamiennego Targu mieli jedną wyjątkowo specjalną cechę: nie dawali się zabić. Po prostu nie, nie było takiej możliwości - w razie niebezpieczeństwa po prostu negowali jego istnienie i dalej robili swoje, a potem prawie nic im się nie działo. Tak pewnie będzie i tym razem, dlatego lepiej nie ryzykować, że nie dopełni swojej części umowy. Szlag by to trafił, czemu ona cokolwiek podpisywała?! Może powinna podrzeć swój egzemplarz tamtego cyrografu, a potem szybko udać się do Kamiennego Targu, by zwinąć ich kopię i ją również zniszczyć? Wyprze się, że kiedykolwiek miała z tymi łajzami jakikolwiek kontakt…
        - Eldine, oczadziałaś?! - ryknęła nagle Skowronek, widząc, że dziewczyna wbiega do chatki pustelnika by - uwaga! - przebrać się! Bo szkoda jej sukienki ślubnej! Gorszej bzdury elfka dawno nie słyszała. Przeklinając na wszystko co święte Przyjaciółka pobiegła za świeżo upieczoną Ulką, by wywlec ją na zewnątrz.
        - Eldine! - zawołała, choć w tak małym pomieszczeniu było to zbędne. - Wracaj natychmiast, chcesz się dać tu usmażyć żywcem? W imię sukienki?! Wyłaź stąd natychmiast!
        Ślimakowa panna - pardon, teraz już pani - była jednak uparta i dzielnie szukała czegoś, co będzie mogła założyć zamiast sukni ślubnej. Przeklinając jak rasowy marynarz, głośno żaląc się, że faktycznie miała uciec z tym strażnikiem od Aroli, Skowronek w końcu zdecydowała się pomóc tej wariatce, bo najwyraźniej z pewnymi priorytetami nie dało się dyskutować.
        - Chodź tu! - zarządziła w końcu, odnajdując jakieś w miarę przyzwoite spodnie gospodarza. - Zadzieraj kieckę. Nie, nie zdejmuj jej, nie znalazłam tu ani jednej koszuli!
        Skowronek pomogła Eldine zrolować spódnicę wokół talii i zabezpieczyć ją paskiem od spodni. Same spodnie zaś paska w jej przypadku nie wymagały - wsparły się na jej biodrach i nie było raczej obaw, że spadną. Były co prawda za krótkie, ale nie była to rewia mody.
        - A teraz wypad, bo zaraz będą z nas skwarki! - zirytowała się elfka, wyciągając panią Ulkę na zewnątrz. Dobrze zrobiła pomagając jej, bo dzięki temu minęło ją wiele absurdalnych sytuacji i trafiła dopiero na sam finał kłótni między ludźmi z Kamiennego Targu. Ciekawe tylko co powie na to, że Botan zamierza nieść Norga na plecach…
        - Do jasnej cholery, jeszcze nie gotowi?! - krzyknęła elfa widząc, że wszyscy dyskutowali sobie w najlepsze, pan młody leży rozciągnięty na trawie, a drwal miota się między tym wszystkim próbując zdobyć sobie posłuch.
        - Sjans, dźwigaj brata i spieprzamy stąd, reszta niech robi co chce! - zirytowała się Przyjaciółka. - I żaden Fydlon mnie nie interesuje, cholera, został czy nie, jego sprawa, Ekradończyków, Cryfa, nieważne, ale NIE MOJA! Eldine, chodź tu!
        Skowronkowi pod wpływem stresu włączył się typowy przyjacielski instynkt przetrwania, który mówił, że realizacja misji była najważniejsza. Musieli więc dostać świeżo poślubioną parę do Kamiennego Targu i tylko to się liczyło: Eldine, Guly i ewentualnie Sjans, by niósł swojego brata, reszta mogła robić co chciała, jeśli to obejmowało spłonięcie tu na miejscu żywcem w imię własnych racji, ich sprawa.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Krzyki i ponaglenia ze strony Sjansa nie robiły na ludziach z Mglistych Bagien wielkiego wrażenia. Ily i reszta drużyny w dużej mierze przywykli do tego, iż drwal nieustannie ich mobilizuje, zachęca do działania, wydaje dyspozycje i wymaga efektów podjętych działań, a wszystko to dzieje się w warunkach silnego pobudzenia i ekspresji. Jeśli zatem Ulka zachowywał się standardowo, jego podkomendnym trudno było dać wiarę, że sytuacja jest nadzwyczajna. W dużej części sam pożar lasu również podchodził pod zdarzenie rutynowe, chociaż paradoksalnie, zdecydowanie częściej niż pożoga drzewostanu charakteryzującego się dużym stopniem wilgoci, zdarzały się im podpalenia samego Kamiennego Targu, towarzyszące każdej większej sprzeczce czy hucznej uroczystości. Za to krzycząca na wszystkich elfka, balansująca na granicy załamania nerwowego czy też prawdziwej furii, była zjawiskiem tak niezwykłym, rzadkim i szokującym, że po prostu trzeba było jej posłuchać. Z tego też powodu Skowronkowi udało się skupić uwagę wszystkich, osiągając coś, czego nie zrobiłby tuzin Sjansów. Nawet Eldine poczuła zakłopotanie swoją małostkowością.
        Guly nagle zrozumiał, że jeśli nie zacznie działać trzeźwo, zostanie wdowcem w dniu własnego ślubu. Młodszy z braci Ulka sam podniósł się z ziemi, deklarując gotowość do natychmiastowego działania. Pozostali uczynili podobnie. Ważka przełknęła trzymaną w ustach uwagę, odnośnie tego, że bardziej niż o trwałość swojej sukni, Elidine powinna martwić się o własne stopy, czym prędzej zmieniając buty, na takie które nadawały się do biegania po lesie, Ily błyskawicznie zsunął się z dachu, zajmując należne mu miejsce w formowanym szyku, natomiast Botan przestał droczyć się ze swoim gryfem i po prostu uczynił to co wcześniej zamierzał. Norg opierał się jak tylko mógł. Poczucie własnej godności podpowiadało mu, że powinien być wierzchowcem, a nie jeźdźcem. Niestety wskutek odniesionych przez zwierzę ran, układ sił pomiędzy gryfem a Niedźwiedziem przechylał się na korzyść chłopaka, dzięki czemu młody Blewog mógł robić swoje, ignorując protesty stworzenia. Dla własnego bezpieczeństwa Botan związał przednie i tylne łapy Norga, po czym zarzucił go sobie na barki tak jakby dźwigał owcę.
        Sjans przygryzł się w język powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza. Podobnie zresztą nie zamierzał wyprowadzać z błędu Pustelnika, który mając na myśli Fydlona, zaoferował iż sam zajmie się przyjacielem lorda Ulki.
        - Ruszamy – krótko oświadczył drwal. – Guly, zostań z tyłu i daj mi znać gdyby ktoś nie wytrzymywał tempa. Wyprowadzę nas stąd.
        Ulka ograniczył się do tych kilku zdań. Gdy człowiek walczy o życie niepotrzebna jest mu dodatkowa motywacja, aby dać z siebie wszystko. Nie mieli też czasu na wykład odnośnie pożarów lasu, o których w normalnych warunkach drwal mógłby opowiadać godzinami. Zwróciłby wówczas uwagę jak ważna w takich wypadkach jest siła i kierunek wiatru, rodzaj ściółki czy gatunki drzew jakie przeważają na obszarze objętym katastrofą. Wytłumaczyłby różnicę miedzy ogniem wierzchołkowym a pożarem poszycia, jednocześnie sugerując jak wykorzystać ukształtowanie terenu, by wydostać się w bezpieczne rejony. Obecnie musiał wierzyć w to, iż jego własny autorytet wystarczy, aby inni pobiegli za nim, bez względu na to jak dziwne wydadzą im się niektóre wybory. Jeśli pozostali będą mu ufać, zwiększała się szansa na to, że nikt nie spanikuje i nie zrobi czegoś głupiego. W zasadzie w tym przypadku Ulka obawiał się jedynie o Eldine. Podobnie zresztą jak o możliwości fizyczne dziewczyny, która już wcześniej wykazywała w tej materii spore braki. Na szczęście mając przy swoim boku świeżo poślubionego ukochanego, Ślimakowa Panna powinna być w stanie przenosić góry.
        Prawdziwym problemem, który nieustannie trapił Sjansa był fakt, że wybiegając z płonących zarośli mogli trafić bezpośrednio pod kusze ludzi Styfinga.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości