FargothHonor Norda

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Nurdin ucieszył się na widok zbliżającego się Raavika. Na szczęście jago kompan zrozumiał plan i postąpił dokładnie tak jak zamierzał kowal. Dokonując pośpiesznie prowizorycznej naprawy, krasnolud ocenił krytycznym okiem czy podwozie karoty jest w stanie wytrzymać trudy podróży. Niestety sam rzadko kiedy opuszczał Fargoth i nie posiadał wiedzy na temat stanu dróg prowadzących w kierunku Demary. Jeśli trasa okaże się wyboista, pełna dziur czy korzeni, to przy dużej prędkości wielce prawdopodobne było iż pogubią co nieco z swojego powozu. Nurdin zdecydował się jednak zaryzykować. Nie mógł poświęcić więcej casu na remont pojazdu. Raavik i tak będzie musiał spinać się by dowieść ich na czas.
Z miną sugerującą pewność siebie, kowal oznajmił strojnej damie że mogą wyruszyć.
- To niesamowite – zachwycała się kobieta – Nie tylko jest pan rycerzem ale potrafi również naprawić takie rzeczy.
- My krasnoludy mamy wiele talentów. – Ukłonił się nisko Nurdin. Zastanawiał się kiedy to wspomniał cokolwiek o rycerstwie, ale nie zamierzał wyprowadzać towarzyszącej mu damy za błędu. – A najwspanialsze z nich są te najgłębiej skrywane, przeznaczone dla tych których chcielibyśmy mieć najbliżej siebie.
Podprowadzając lady do drzwi powozu, krasnolud po raz kolejny skłonił się przed nią, uprzejmie otworzył drzwi, po czym z szarmanckim gestem, wyciągnął jedwabna chustkę i wyczyścił progi pojazdu. Nurdin musiał się trochę natrudzić by wepchnąć falbaniastą suknię do wnętrza powozu. Klnąc w duchu, głośno wychwalał kreację, gusta i wytworny styl swojej towarzyszki.
- To wspaniale że opuszczamy Fargoth. W tym mieście osoba ceniąca sobie piękno po prostu się dusi. Wszystko jest tu takie praktyczne, celowe i spełniające zadaną funkcję. Nie pozostawiono w nim ani odrobiny miejsca na dobry smak, nietuzinkowość, improwizację, czy magię. Za to Demara hmm… to zupełnie inny poziom. Zaiste miasto poetów i ludzi szerokich horyzontów. Nie dziwię się że tak wspaniała kobieta zmierza właśnie w tym kierunku. – Nurdin zdecydował że on sam może odpocząć trochę, odbywając czekającą go podróż wewnątrz karocy. Prawiąc lady komplementy chciał przekonać ją do swojej osoby.
- Pochlebiasz mi waszmość ale tak naprawdę jadę do Demary tylko na ślub córki. –Chichotała niewiasta.
- Córki? Niemożliwe. W takim razie nie wypuszczę z powozu dopóki nie zdradzi mi waćpanna sekretu jak zachować dziewczyńską urodę. – Kowal udał oburzonego. Gdy tylko kobieta znalazła się w środku, Nurdin zdążył jeszcze szeptem zwrócić się do Raavika, przekazując mu jednocześnie zdobyty płaszcz.
- Zajmij miejsce obok woźnicy przyjacielu. I dopilnuj by nasza podróż przebiegała możliwie szybko. – Polecił.
Pozostawała jeszcze sprawa przemycenia Ewaldowego giermka. Nie chcąc tłumaczyć się z nieprzytomnego kompana, krasnolud odczekał aż pozostali zajmą swoje miejsca po czym zwrócił się do siedzącego z tyłu powozu stajennego.
- Chłopcze. Posadź naszego towarzysza obok siebie i przywiąż mocny by go nie zgubić. Trochę popił, ale gdy odzyska świadomość, może okazać się wielce przydatny. – Rozkazał stanowczo kowal. – Na trzeźwo zacny z niego wojownik. A i jedna ważna rzecz. Nie lubi by go budzić.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

Raavik rozsiadł się na ławce, a woźnica strzelił biczami. Wóz wyruszył.
Droga przez miasto minęła bez przeszkód. Strażnicy przy bramie wypuścili ich bez przeszukania, nawet nie napomknęli nic na temat dwóch krasnoludów. Gdy mury zniknęły z linii wzroku, nord-ochroniarz zapalił fajkę.
- Buchniesz? - spytał woźnicę.
- Jasne - odparł podstarzały człowiek. Wziął drewnianą fajkę do ręki i mocno się zaciągnął. Natychmiast zaczął kaszleć. - Przecież to wysmaża ryj od środka!
- Eh, ludzie - odparł Raavik, odbierając sprzęt. - Nabite mieszanką stworzoną wedle krasnoludzkiej receptury. Jak widać za mocne dla ludzi.
Woźnica wyjął własną fajkę. Również odpalił.
- Ile razy robiłeś jako ochroniarz wozu? - spytał, patrząc na drogę.
- No, zdarzyło się kilka takich robót. Miesiąc temu, na przykład, razem z trzema innymi nordami eskortowaliśmy kupców. Cztery pełne wozy przypraw. - Raavik stwierdził, że zmyślanie idzie mu coraz lepiej.
- "Może czeka mnie kariera aktorska?"
- Jak to? Cztery wozy i tylko trzech ochroniarzy?
- Nie doceniasz krasnoludów. Miejmy nadzieję, że nie będę musiał prezentować ci, co potrafimy. - Były grabieżca zaciągnął się kilkukrotnie. - Tak poza tym to nie było okazji. Jestem Jerry - wystawił rękę.
- Filip - odpowiedział woźnica i uścisnął dłoń krasnoluda.
- Masz może coś do jedzenia? - spytał ochroniarz.
- Mam. Mam też coś lepszego.
Człowiek otworzył ukrytą w ławce szufladę. W środku znajdowały się kiełbasy i dwie butelki samogonu.
- O tak - zaczął mówić Filip - własnej roboty, według receptury wujka Kazika, niech mu ziemia lekką będzie. - Woźnica otworzył butelkę i pociągnął z gwinta. - Pijąc, uważaj, żeby stajenny nie widział. Dobry z niego chłopak, ale straszny konfident.

Raavik i Filip zjedli cały zapas kiełbasy, ale bimber kosztowali powoli. Obydwaj mieli ważne zajęcia, więc musieli mieć czysty umysł. Podróż trwała bez przeszkód. Do czasu.
Byli kilka metrów od mostu, gdy drogę zastąpiło im trzech drabów.
- Osz kurwa. Panie ratuj, wnuki niemowlaki w domu, a mi przyjdzie zginąć na pustkowiu - powiedział przerażony Filip.
- Spokojnie, spokojnie - zaczął mówić człowiek stojący po środku. - To tylko rutynowa kontrola drogowa. Mają panowie coś do oclenia? - Wymawiając ostatnie zdanie, rozpiął kurtkę i pokazał ukryty miecz. Przy okazji głupkowato się uśmiechał.
- Do oclenia nie, ale mam zażalenie - odparł Raavik.
- Yyy... No to słucham. - Bandyta wydawał się zdziwiony stoicką reakcją krasnoluda.
- Jakichś trzech baranów blokuje nam drogę.
- No niestety, to nie nasz problem.
- On chyba mówi o nas - powiedział człowiek stojący z lewej.
- Co?! Czy ty twierdzisz, że jestem baranem?! Odszczekaj to ty... yyy... ŚWINIO!
Przez chwilę się jeszcze pokłócili, a potem zaczęli się bić. Ostatni z bandziorów stał jak wryty, a następnie uderzył się otwartą dłonią w twarz.
- Gorzej niż dzieci - mruknął, a następnie popatrzył na krasnoluda i woźnicę. - Wybaczcie mi ich zachowanie. Czy możemy wrócić do interesów?
- Ależ oczywiście - odpowiedział Raavik.
Po chwili nord wyskoczył i zbił człowieka z nóg. Następnie unieruchomił mu rękę i przyłożył sztylet do gardła.
- Wracamy do interesów - uroczyście oświadczył ochroniarz. Pozostała dwójka przestała się bić i zaczęła na niego patrzeć. - Wyrzućcie całe swoje uzbrojenie w przepaść, albo go zaszlachtuję!
- A szlachtuj sobie!
Krasnolud nacisnął mocniej. Czerwona struga popłynęła po szyi bandziora.
- Czekaj! Nie szlachtuj!
Bandyci wyjęli swoje miecze i rzucili je w dół.
- Teraz rozbierać się do naga! Ubrania też rzućcie w przepaść!
Trochę szemrali, trochę krzyczeli, ale w końcu wykonali rozkaz. Stali przy wozie, zakrywając rękami swoje przyrodzenia.
- A teraz spieprzać! Wróćcie tu po kumpla, jak odjedziemy!
Bandyci odwrócili się i sprintem pobiegli w stronę lasu. Raavik walnął ostatniego z bandy twardą częścią sztyletu w potylicę. Drab stracił przytomność. Ochroniarz sprawdził jak uzbrojony był ostatni bandzior. Człowiek posiadał zwykłą siekierą i całkiem porządny, drewniany puklerz, zbliżony rozmiarami do "Deski".
- Ładna tarcza, zaopiekuję się nią - powiedział ni to do siebie, ni do leżącego oprycha.
Krasnolud wyrzucił siekierę w przepaść i wrócił na miejsce obok woźnicy.
- Możemy jechać dalej - wesoło powiedział do Filipa.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Im dłużej trwała ich podróż tym bardziej rósł niepokój krasnoluda. Woź toczył się powoli niczym na jakiejś paradzie. Najwyraźniej Raavik nie zrozumiał zamiarów kowala, lub też nie udało mu się przejąć lejc od woźnicy. Nurdin martwił się że jeśli sprawy dalej potoczą się w tym tempie, to nie tylko nie zdążą na czas do Demary i nie uratują Bulgila, ale utkną tutaj skazani na niekończące się monologi podstarzałej arystokratki.
Z tego co do tej pory krasnolud zdołał wysłuchać mąż madame Mirald był ambasadorem wysyłanym raz za razem na inną placówkę. Wiecznie zapracowany człowiek starający się przystosować do życia w różnym, niekoniecznie przychylnym dla siebie środowisku. Mężczyzna który usiłuje rozwiązywać problemy własnego państwa, a jednocześnie zupełnie nie radzi sobie z osobistymi kłopotami jakie przysparza mu własna rodzina. Sama Mirald, nadęte, zadufane w sobie babsko, uznała że wcale nie musi towarzyszyć swojemu mężowi w pracy. Wystarczy przecież że zrzuci mu dodatkowo na barki wychowanie swoich trzech córek. Tymczasem madame zdecydowała się trwonić majątek ambasadora w czasie swoich licznych podróży po Alaranii. Jak sama zauważyła obycie w szerokim świecie pozwoli jej błyszczeć na salonach i wystawnych bankietach na które od czasu do czasu zapraszano jej męża.
Nurdin w rozmowie z Mirald tylko potakiwał głową, powstrzymując sie przed jakimkolwiek komentarzem, chociaż gdzies w głębi dusiło go by oznajmić co myśli na temat poznawania świata z za okien wystawnego powozu. Madame mogła zobaczyć wszystkie miasta Alaranii ale tak naprawdę nie wiedzieć o nich nic.
Dużo ważniejszym tematem dla krasnoluda było sprawienie by ich podróż nabrała odpowiedniego tempa, a tym celu musiał pogonić do pracy Raavika. Wychylając się przez okno karocy, kowal zwrócił się do woźnicy.
- Z tego com słyszał rzekomo spieszymy się na wesele, a tymczasem ciągniemy się niczym karawana.
- Moja matronee phreferuje powholną jazdeę aby móc dhelektować sie phodziwianiem khrajobrazu - Wytłumaczył mężczyzna powożący końmi, posługując się przy tym językiem jakiego wymagała od niego pracodawczyni.
- Jak nie przyspieszysz wepchnę ci ten akcent z powrotem to gardła. - Zirytował się krasnolud. -Raawiku czy mógłbyś łaskawie przypomnieć tym leniwym zwierzętom idącym przed nami do czego tak naprawą zostały stworzone? A może wolisz zamienić się ze mną miejscami i wytłumaczyć szanownej pani konieczność wprowadzenia nowych reguł w czasie naszej wspólnej podróży?
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

        Raavik i Nurdin siedzieli przy stole, który należał do zewnętrznej części gospody "Kowal i Grabieżca". Raavik uznał, że jeśli istniał ktoś w rodzaju "Pana Losu", to miał podejrzane poczucie humoru. Nordowie ustalili, że poczekają, aż zgaśnie światło w komnacie szlachcianki, a potem przesłuchają giermka. Były grabieżca popijał rozwodnione, ciemne piwo i zajmował się swoim dziennikiem, który oświetlał świecą. Najpierw spisał wspomnienia minionego dnia, a potem narysował wóz, podobny do wehikułu, którym właśnie podróżowali. Krasnolud skończył rysunek, potem jeszcze raz przeczytał swoje notatki, szukał błędów.

        ... Po wydarzeniu z bandytami przy moście zrobiło się spokojnie. Znaczy, po niedługim czasie Nurdin wychylił się i zaczął narzekać na naszą niską prędkość. W duchu musiałem przyznać mu rację, na szczęście nie musiałem szarpać się z woźnicą Filipem.
         Ów opisywany przeze mnie Filip strasznie przejął się zbirami, którzy pobierali myto. Był tak roztrzęsiony, że przez kilka minut nie mógł wymówić w pełni wyartykułowanego zdania. Dopiero gdy doszedł do siebie, oddał mi lejce i zaczął opowiadać o swojej rodzinie. O chorej żonie, która ma ciężką, ale uleczalną chorobę, więc Filip musi pracować ponad swoje siły, aby zarobić na leki. Dowiedziałem się o jego córce, która wychowuje trojaczki, przy okazji pracując, bo jej mąż został rekrutowany do wojska. Muszę przyznać, że nawet trochę mnie to ruszyło, ale nie miałem czasu na żale, bowiem wciąż byliśmy daleko od Demary. Musiałem przyspieszyć, ale nie mogłem tego zrobić na oczach woźnicy.
         Na szczęście problem rozwiązał się sam.
         Filip, który skończył się żalić, otworzył schowek, wyjął butelkę samogonu i zaczął pić cięgiem. Wtedy lekko przyspieszyłem, ale nie musiałem tak się z tym skradać, bo woźnica, z powodu połączenia emocji i wpływu alkoholu, zasnął. Nie próżnowałem, energicznie ruszyłem biczem, zmuszając konie do biegu podchodzącego pod galop.
        Natychmiast usłyszałem narzekania podstarzałej szlachcianki, ale Nurdinowi udało się ją uspokoić. Swoją drogą ten nord trochę mnie intryguje. Zawsze wydawało mi się, że kowale rzucają kurwami na prawo i lewo z większą częstotliwością niż szewce, jednak Nurdin wysławia się niemalże dworsko. Chociaż, może po prostu jestem spaczony wieloma latami używania gwary wojskowej?
         Ale to nieistotne, trochę zboczyłem z tematu. Gdy nasza "pracodawczyni" przestała narzekać, podjechał do mnie stajenny i zaczął krzyczeć, że przemęczę konie, że pani nie lubi takiego tempa. Posunął się nawet do nazwania mnie "hultajem". Potem spojrzał na woźnicę i zaczął krzyczeć teksty w stylu: "Pani Mirald dowie się, że pijecie w pracy!", na to Filip przebudził się, nazwał go "skurwiałym kapusiem"(dochodzę do wniosku, że to prawda, iż pijany człowiek wypowiada trzeźwe myśli) i solidnie obrzygał, następnie jakby nigdy nic wrócił w objęcia Morfeusza.
         Podróż trwała tak jeszcze kilka godzin, w międzyczasie trochę zwolniłem(umówmy się, to dla dobra koni i zdrowia psychicznego szlachcianki, bo ja to wcale się nie bałem). Około dwóch godzin północy(gdy narzekania stajennego stały się niemożliwe do zniesienia) zatrzymaliśmy się w przydrożnej gospodzie o nazwie "Kowal i Grabieżca". Mirald oznajmiła, że ja, Nurdin, Filip i giermek mamy spać w wozie, pilnując go na zmianę, a stajenny będzie odpoczywać w stajni na sianie. Potem zapłaciła gospodarzowi konkretną kwotę, za udostępnienie najlepszego pokoju i rezerwację połowy gospody na cały poranek.
         Szlachcianka udała się do komnaty(przy okazji wygłosiła, że wszyscy jej znajomi dowiedzą się, jak wygląda współpraca z nami), ja ułożyłem woźnicę do snu na podłodze w wehikule, a młody stajenny zajął się końmi, przeklinając na nas wszystkich, a potem poszedł spać.
        Mnie i Nurdina czekało jeszcze jedno zadanie, rozmowa z giermkiem. Stwierdziliśmy, że poczekamy z tym, aż Mirald zaśnie.


        Raavik zamknął dziennik i schował go do plecaka. Dopił resztę piwa i wziął porządnego bucha, spojrzał na okno szlachcianki i dostrzegł, że światło zostało zgaszone.
        - Czas porozmawiać z giermkiem - powiedział do Nurdina.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

Z pewnymi obawami Nurdin wypuścił giermka Ewalda z skrzyni do której zapakował go wcześniej. Długa podróż w mało komfortowych warunkach musiała odbić się na stanie zdrowia mężczyzny, co w efekcie mogło sprawić że zamiast zaplanowanego przesłuchania, na giermka czkałaby poważna kuracja. Na szczęście chłopak okazał się być ulepionym z twardej gliny. Nieco sie zachwiał, miał problem z określeniem kierunków i ilości osób do których przemawia, ale jego reakcja była nadzwyczaj przytomna. Od razu zbeształ obu krasnoludów obrzucając ich przekleństwami niezbyt pasującymi do miana rycerza.
- Pojmaliście mnie bando łajdaków! Przybyłem do was jako przyjaciel z zamiarem wyciągnięcia przyjaznej dłoni, a wy traktujecie mnie niczym worek kartofli. Ser Ewald miał rację mówiąc ... - Giermek w porę powstrzymał wypowiadaną opinię nie chcąc tak łatwo zdradzać tajemnic swojego pana. Dla Nurdina był to idealny początek by zacząć przesłuchanie.
- Co takiego wspomniał ci o nas twój pracodawca?
- Nic. - Stanowczo zaprzeczył giermek. - Ser Ewald jest przyjacielem Bulgila. Nie odwrócił się od niego nawet teraz gdy wasz rodak popadł w tarapaty. Rzecz jasna nie musiał tego robić, jednak podjął się mediacji celem rozwiązania powstałego problemu.
- Pierdzielenie. Nie wciskaj nam tu takiego gówna. - Wtrącił kowal. - Powiem ci co myślę. Ta szuja Ewald jest najbardziej zakłamaną, egoistyczną i zapatrzoną w siebie mendą jaka żywi się na dworze Demary. Co więcej, sprawdziłem zawczasu czym jest ten Wąski Nurt z którego rzekomo pochodzi twój rycerz. Niewielki, zapyziały, skalisty teren na których ludziska przymierają głodem. Nie wiem wprawdzie w jaki sposób Ewaldowi udało się wkręcić na Dwór Demary i żywić sie kosztem obcego sobie, ciężko pracującego ludu, ale najwyraźniej bieda zajrzała mu głęboko w oczy. A tak się składa ze mój kuzyn Bulgil jest krasnoludem dość majętnym.
- Potwarz! I parszywe łgarstwo. Gdybyś był panie szlachetnego pochodzenia lub rycerskiego stanu natychmiast rzuciłbym ci rękawice każąc odszczekać te fałszywe pomówienia. Każdy kto śmie obrażać dobre imię mego pana jest nic nie wartą kłamliwą świnią, kwiczącą tylko po to by narobić hałasu!
Kowal zrozumiał że po dobroci niczego tu nie osiągną.
- Cóż jestem tylko kowalem, choć wśród nordów sztuka ta ceniona jest niezwykle wysoko, a ja piastuję w niej miano arcymistrza. Za to stojący obok mnie Raavik jest kapitanem, wojownikiem i osobą godną ...
Głupi nadęty młodzian natychmiast rzucił swoją rękawica w twarz Raavika. "Skończony imbecyl" pomyślał Nurdin przerywając swoją mowę.
- Żądam przeprosin i wycofania słów jakie padły pod adresem mojego pana. - Stanowczo domagał się giermek.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

         Raavik dostał rękawicą w twarz. Był krasnoludem, więc od dzieciństwa bardzo rzadko odczuwał ból, jednak stwierdził, że dla człowieka takie uderzenie byłoby bolesne. Schylił się i podniósł element ubioru.
         - Dzięki! - powiedział i schował rękawicę za pas. - No proszę, szczeniak warczy. Ciekawe, czy gryźć też potrafi?
         Były grabieżca postawił na kamieniu między nim a giermkiem topór, maczetę i sztylet. Przy okazji stwierdził, że czeka go konserwacja uzbrojenia.
         - Tłuczemy się do pierwszej krwi. Wybierz broń.
         - A gdzie mój miecz?
         - Oddałem bezdomnemu.
         Giermek trochę pomruczał pod nosem na temat honoru i szlachetności pośród krasnoludów, ale w końcu wybrał maczetę. Raavik wziął sztylet i wbił go w ziemię obok kowala. Potem złapał topór i odsunął się od chłopaka.
         - Nurdinie, mógłbyś nam dać znak startu?
         Gdy obydwaj byli w pełnej gotowości, nord-rzemieślnik rozpoczął pojedynek.
         Przez pierwsze sekundy Raavik i giermek lekko chodzili w bok. Cały czas utrzymywali kontakt wzrokowy. Nord kręcił toporem w prawicy, człowiek lekko machał maczetą, starając się ją wyczuć.
         Krasnolud zaatakował pierwszy.
         Stal szczęknęła przy zderzeniu. Giermek odbił kolejny cios, ale nie zamierzał zostać w obronie. Po trzecim parowaniu odskoczył w tył i wyprowadził szybką serię ciosów. Raavik uniknął ją z łatwością i zaatakował z boku. Chłopak uchylił się i od razu wyprowadził kontratak. Nord musiał przyznać, że jego przeciwnik był materiałem na wyśmienitego szermierza.
         Ale czekało go jeszcze wiele nauki.
         Giermek wyprowadził zamach, ale popełnił podstawowy błąd, za mocno się wychylił i stracił na chwilę równowagę. Raavik odsunął się i kopnął go w kostkę. Chłopak zachwiał się, ale utrzymał na nogach. Nord, stojąc z boku, kopnął go pod kolano. Giermek musiał przykucnąć. Wtedy krasnolud walnął go pięścią w szczękę.
        Człowiek wstał, był lekko oszołomiony. Rozglądał się dookoła, dotykając żuchwy. Patrzył, to na Nurdina, to na Raavika. Stał w takiej konsternacji około pół minuty. Następnie wypluł zęba razem z solidną dawką krwi.
        - Ale. Mój ząb, ja ci dam ty mały...
        - Czyżbyś chciał złamać kodeks rycerski? Chcesz zbrukać honor swój i swojego mistrza? - Raavik miał nadzieję, że udało mu się trafić w czuły punkt.
         - Ale pojedynek wciąż trwa!
         - Nic nie trwa. Przed chwilą wyplułeś pierwszą krew.
         Było widać, że giermek nie wiedział, co robić. Jak widać nikt go nie przygotował na porządnego sierpowego zadanego w trakcie pojedynku. Przez kilka sekund miał groźną minę, jednak szybko doszło do niego, że przegrał. Wyrzucił maczetę nordowi pod nogi.
        - Nurdinie - powiedział Raavik - nadszedł czas na spowiedź naszego gościa.
Nurdin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Nurdin »

- Skoro formalności mamy już za sobą, zacznijmy od początku. – Zaproponował Nurdin . – Jakim to zadaniem obarczył cię ser Ewald nakazując podróż do Fargoth?
Giermek wyraźnie pozostawał obrażony i wcale nie zamierzał ukrywać swoich emocji. Czuł się oszukany w sprawie pojedynku. Spoglądał wrogo to na kowala to na Raavika, starając się podjąć decyzję na temat tego co powinien uczynić.
- Niczego się ode mnie nie dowiecie kmiotki!. – Odpowiedział – Jesteście dokładnie tacy jak to opisał mój pan! Teraz widzę iż jeden krasnolud niczym nie różni się od drugiego. Wszyscy są zakłamani, podstępni i za nic nie maja szacunku do spraw prawa i honoru. Łatwo jest rzucić oskarżenia, ale gdy trzeba stanąć w ich imieniu do walki wówczas brakuje wam już odwagi. Ten wasz cały Bulgil próbuje uciec niczym pies z podwiniętym ogonem. Myśli że pieniądze uratują go z opresji. Ale nie! Nie uda wam się wydostać go z miasta. Macie się za sprytniejszych od wszystkich tymczasem to co robicie to zwykłe tchórzostwo. Pojedynek się odbędzie, a wasz rodak przepadnie w nim z jękiem i płaczem o litość. Może się zasłaniać formułkami i lichym tłumaczeniem ale jego godzina wybiła. Co więcej wcale nie macie czasu do świtu. – Zaśmiał się młodzieniec. – Otóż wasz brodaty przyjaciel zostanie wyciągnięty do walki tuż po północy. Domagał się swoich pięciu dni, to je dostał. Nikt nie mówił że należą mu się jeszcze dodatkowe godziny.
Giermek Ewalda tryumfował wygłaszając swoja płomienną mowę. Jak na owe „nic”, już zdążył powiedzieć wystarczająco dużo. Nurdin uznał że on sam nie ma tyle cierpliwości do młodzieży co jego przyjaciel Raavik, wobec tego podszedł do przyszłego rycerza i grzmotnął do twardą rękawicą w twarz. Przy okazji pozbawiając młodziana nie tylko przytomności ale i kolejnych zębów.
- Czas budzić naszą damę. Skoro pora pojedynku się przesunęła, to my również musimy przesunąć się bliżej Demary. Gdyby Mirald chciała protestować, w dalszej drodze będzie miała mnóstwo casu na podziwianie okolicznych widoków. – Podsumował kowal gotowy wyrzucić nadętą babę z wozu tylko po to by ulżyć koniom – Natomiast tego krzykacza proponuję tu zostawić. Cokolwiek planował aby uniemożliwić nam dotarcie na czas, jego palny dawno już znalazły się na dnie paleniska.
Rzecz jasna warto byłoby wypytać giermka o dodatkowe sprawy takie jak sytuacja w mieście, nastroje wśród szlachty, ich stosunek do Bulgila. Oraz o to jaka opinią cieszył się jego przyszły przeciwnik Wraz Stalowa Wieża. Sądząc z opisu krasnoluda, ów człek należał do tych co to za swój koronny argument uznają siłę mięśni i stali, a osobnicy tego typu częściej roztaczają wokół siebie aurę strachu niż sympatii. Nurdin mógłby ten element wykorzystać.
Mógłby gdyby nie grzmotnął giermka w przypływie złości. Teraz pozostawało już tylko gnać co sił do Demary.
Awatar użytkownika
Raavik
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Raavik »

         - Zaczekaj Nurdinie! Trzeba się delikatnie zająć sprawą. Mirald, bądź co bądź, jest szlachcianką, a takie jak ona lubią się mścić. Mam pewien pomysł, powiedz mi tylko, czy Mirald ma męża? - Twierdząca odpowiedź bardzo ucieszyła Raavika. - Doskonale, zrobimy tak: stajennego zamkniemy w wozie, tu właśnie zadanie dla ciebie, trzeba wymienić zamki tak, aby wóz zamykano i otwierano tylko od zewnątrz. Ja, ty i woźnica będziemy siedzieć na ławie, zrobimy lekki ścisk, ale trudno nikt nie mówił, że będzie przyjemnie. Będziemy spać na zmianę i rotacyjnie kierować wozem. Filip to swój chłop, dorzucimy mu ze dwa mieszki do wypłaty, będzie naszym człowiekiem. Szlachcianka zostaje. - Raavik schował swoje uzbrojenie. Maczeta, topór i sztylet wróciły na swoje miejsca. - Zajmij się zamkiem, ja pójdę do Mirald i ogarnę woźnicę.
        Nurdin majstrował przy drzwiach wehikułu, a Raavik obudził Filipa. Następnie poszli do niewielkiego strumienia, w którym wcześniej mył się stajenny. Po chwili szarpania głowa woźnicy dotknęła zimnej wody. Po kilku seriach po kilkanaście powtórzeń Filip był jako tako gotowy do drogi.
         - Mirald zapłaciła ci z góry? - spytał Raavik.
         - No tak, ale - splunął - o co chodzi? A tak poza tym to nie zrobiłem nic głupiego, prawda?
        - Obrzygałeś stajennego.
         - To nie najgorzej. O co chodzi z tą zapłatą?
        - Musimy jak najszybciej dostać się do Demary, nieważne co na to Mirald. Dopłacimy ci dwa mieszki, jeśli nie będziesz oszczędzał koni.
         Filip trochę się wahał, było to zrozumiałe, przez całe życie uważał się za dobrego, uczciwego człowieka. Jednak potrzebował pieniędzy dla żony i córki. Po chwili namysłu zgodził się na nową umowę.

         Raavik otworzył drzwi gospody. Karczmarz właśnie kończył sprzątać salę.
         - Mówiłem wam, nic do was nie mam krasnoludzie, aleście uzbrojeni jak zbir jaki. Klientów wystraszycie, jeśli zejdzie jaki - powiedział do norda.
         Jego narzekanie zastały uciszone przez dwie złote monety. Trzecia poleciała na stół wzbogacona o komentarz: " A to za dyskrecję".
        Raavik z hukiem otworzył drzwi szlachcianki. Mirald obudziła się z krzykiem.
         - Czego chcesz?! - krzyknęła.
        - No żeż kurwa mać, dajcie spać! - odpowiedział głos zza ściany.
         - Cicho Manfred! Załatwią swoje sprawy i pójdą w cholerę - uciszył go inny.
         - Muszę coś przekazać, pani Mirlad. Otóż nie pracujemy dla władzy Fargoth. Opłacił nas twój mąż, który miał dość ciebie i twojej rozrzutności. Mieliśmy wywieźć cię poza miasto i zostawić bez grosza przy dupie - mówił Raavik.
         - Ostrzegam po raz ostatni. Zamknąć ryje!
         - Jednak nie mamy na to serca, dlatego zostawimy cię z tym, co wzięłaś do swojej komnaty. Wszystkiego dobrego pani Mirald i szerokiej drogi w trakcie powrotu do Fargoth!
         Raavik wyszedł z pokoju i zamknął szlachciankę na klucz. Ta trochę pokrzyczała. Wtedy na korytarz wyszedł krzykacz z sąsiedniego pokoju.
         Człowiek około czterdziestu lat trzymał w rękach grubą, drewnianą pałkę. Rozbrojenie go zajęło Raavikowi dwie sekundy, znokautowanie półtorej.

         Krasnolud wszedł do stajni i obudził stajennego. Młody chłopak dokładnie się domył, ale wciąż cuchnęło od niego świeżym rzygiem.
         - Wstawaj! Jesteś nam potrzebny, w tym towarzystwie tylko ty znasz się dobrze na koniach - powiedział Raavik i wytargał go, mocno trzymając za prawe ramię. Młodzieniec próbował walczyć, ale nic mu to nie dało.
         Raavik i Nurdin zapakowali go do przerobionego wozu. Następnie dwóch nordów i ludzki woźnica podmienili konie na świeże sztuki i wyruszyli spod gospody o wdzięcznej nazwie "Kowal i Grabieżca".

Kontynuacja: <Raavik i Nurdin>
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość