Valladon[Valladon] Niech się dzieje

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax po wyjściu na taras oparł się plecami o elewację budynku i wystawił twarz do słońca - rześkie powietrze w połączeniu z ciepłymi promieniami działało bardzo kojąco. Początkowy brak odzewu ze strony Setiana go nie zraził, spokojnie poczekał aż szatyn skończy ćwiczenia i w razie czego dopiero wtedy zamierzał powtórzyć swoje pytanie, nie było jednak takiej potrzeby.
        - Dobrze - odpowiedział na pytanie o swoje samopoczucie i nie była to zwykła grzecznościowa odpowiedź. Nie miał zbolałej miny i patrzył raczej bystro, na pewno był obudzony i w pełni świadomy, zdatny do rozmowy, ale niekoniecznie do wysiłku fizycznego. - Bywało w każdym razie gorzej, już się trochę ogarnąłem, ale nim wyjdziemy z domu nie będzie już po mnie widać, że wczoraj zabalowałem. Mam to wszystko wymierzone.
        Carax skrzywił się lekko w bliżej nieokreślonym grymasie, któremu najbliżej było do wesołości. Fakt, na drodze prób i błędów nauczył się już ile może wypić, by zachować twarz. Nie zawsze udawało mu się co prawda utrzymać w ryzach, bo w końcu na trawienie alkoholu wpływa wiele przeróżnych czynnik, ale z reguły mu to wychodziło. Tak jak tym razem - wkrótce wszystko się uspokoi, a on odzyska dobre samopoczucie, będzie mógł fikać jak młoda koza.
        - Mają kogoś z tym przysłać, jak tylko otworzą zakład - wyjaśnił wątpliwości w kwestii stroju. Rozejrzał się przy tym, jakby w okolicy szukał wyznaczników upływającego czasu albo może wręcz kuriera z paczką ukrytego wśród krzewów hortensji. - Więc wkrótce na pewno ktoś się zjawi, spokojna głowa. Już nieraz wysyłali do mnie posłańca i zawsze był na czas, możesz być spokojny.
        Mina Caraxa, gdy usłyszał, że ich pojedynek może się nie odbyć, była naprawdę komiczna, niczym u dziecka, któremu zabroniono wyjść na dwór pobawić się z kolegami. Zaraz jednak parsknął z rozbawieniem i przetarł twarz obiema dłońmi. Oczywiście pamiętał wczorajszą rozmowę z Setianem i to, jak prosił go o rewanż, opary alkoholu nie zdołały przyćmić jego wspomnień.
        - Do pojedynku jeszcze szmat czasu, na pewno wrócę do siebie - zapewnił. - A teraz pozwolisz, opuszczę cię na chwilę, chcę napisać list do Mirelli.
        Jorge wycofał się do wnętrza domu i udał się na piętro, do swojego gabinetu. Nie było to pomieszczenie, z którego korzystał jakoś wybitnie często, niemniej jako samotnie mieszkający mężczyzna musiał czasami zająć się niezbędną biurokracją, bądź, jak w tym przypadku, napisać prozaiczny list. Całe szczęście, jak przystało na dżentelmena, na biurku miał porządek, a wszystkie niezbędne przybory znajdowały się pod ręką. Gdy zasiadł do biurka, pod lewą ręką miał papeterię, a prawą swobodnie sięgał do kałamarza. Od razu zabrał się do pisania, w głowie miał praktycznie całą treść i gdy już zdecydował się, jak zacząć ("Moja droga"? "Moja miła"? Kobiety tak zwracały uwagę na tego typu detale...), poszło z górki. Podziękował Mirelli za miły wieczór, wspomniał o tym jak doskonale się bawił i jak bardzo zajmuje ona jego myśli, po czym poprosił o kolejne spotkanie, najlepiej jeszcze tego samego dnia. Czuł swego rodzaju satysfakcję, gdy pisał kolejne gładkie słówka - był przekonany, że na pewno wywoła rumieniec na jej obliczu, lecz mimo to nie zabrzmi jak desperat. Zadowolony z treści, złożył na dole piękny podpis, po czym zostawił kartkę do wyschnięcia - nie chciał, by w zetknięciu z kopertą rozmazały się litery. Nie zdążył jednak schować liściku, gdy usłyszał pukanie do drzwi frontowych. Zaraz zerwał się od swojego biurka i zbiegł na parter - nawet, gdyby Setian planował otworzyć, musiałby chyba biec, by zdążyć przed Caraxem. Tak jak przypuszczał Jorge, na progu stał posłaniec z zakładu krawieckiego. Należność za strój szermierz uregulował już poprzedniego dnia, dlatego teraz wręczył tylko chłopakowi kilka monet za fatygę i odebrał od niego stosunkowo niewielki karton z namalowanym symbolem zakładu krawieckiego.
        - Twoje - zwrócił się do Setiana, podając mu paczkę. Nie zachęcał go, by od razu się przebrał - podejrzewał, że melmaro zrobi to tak czy siak. Szermierz w międzyczasie poszedł schować list i przygotować się do wyjścia, gdyż spodziewał się, że takowe wkrótce nastąpi.
        Santino nie próbował na siłę ulepszać tego, co ustalił poprzedniego dnia z szatynem - uszyte przez niego ubrania były bardzo podobnego kroju co te, które miał na sobie Setian, różniły się tylko detalami i trochę innym ściegiem, co nie umniejszało ich wartości użytkowych. Krawiec skomponował ze sobą szary i brązowy materiał w dość logicznych proporcjach i odcieniach. Jego pracy nie można było wiele zarzucić, ubrania nosiły się bardzo dobrze, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, w jak krótkim czasie je wykonał i jak wiele odtwarzał z pamięci.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian odpowiedź Jorge na temat jego samopoczucia przyjął ze spokojem, nie zastanawiając się, czy jest w stu procentach szczera, czy może jednak Carax zataił jakieś drobne szczegóły. Nie było to ważne, a poza tym – dlaczego miałby to robić? Udawanie sprawnego kiedy tak naprawdę było inaczej, byłoby zwykłą głupotą i dziecinadą. Innym szczegółem jest też fakt, że to po prostu sprawa szermierza, może mówić i robić co mu się podoba.
Kwestię dostawy ubioru potraktował skinieniem głowy i oparł się wygodnie o pień, czując automatyczny dreszcz przechodzący jego ciało, kiedy naga skóra zetknęła się z wilgotną i zimną korą, jednak już po chwili cały dyskomfort zniknął, bowiem ciało zaklimatyzowało się do tego niekoniecznie sprzyjającego kontaktu i przestało zgłaszać swój sprzeciw. Jeżeli w nadpobudliwej reakcji Caraxa na wzmiankę o pojedynku tkwił jakiś dowcip lub ukryty sens, to melmaro po prostu go nie dostrzegł, bowiem zmarszczył brwi i przyjrzał się szlachcicowi z dezaprobatą wynikającą tym dziwacznym zachowaniem.
- No leć, leć – parsknął w sobie tylko znanej intencji, po czym oderwał się od drzewa, odprowadził gospodarza wzrokiem aż do momentu jego zniknięcia w środku, po czym zaczął miarowym tempem spacerować po ogrodzie, wdychając głęboko świeżego powietrza i rozkoszując się ogólną aurą późnego już poranku. Kiedy rozległo się pukanie do wejścia, Setian odruchowo odwrócił się w tamtym kierunku i postąpił kilka kroków naprzód, jednak to było wszystko, gdyż rozpędzony Jorge dopadł drzwi i je otworzył. Szybkość w którym postanowił to zrobić była trochę dziwna i niewytłumaczalna, Gotlandczyk był pewien, że stojący za nimi człowiek z pewnością zaczekałby te kilkanaście sekund dłużej, ale cóż, pozostawało to jedynie przemilczeć.
- Dzięki – Setian przyjął paczkę i również udał się do środka budynku, za cel obierając swój pokój. Będąc już w nim, otworzył to co miał w rękach i dokładnie obejrzał wykonane zamówienie. Czasu było mało, aczkolwiek zlecenie dla specjalisty powinno być bardzo proste, więc tutaj szale się równoważyły. I rzeczywiście, Gotlandczyk nie miał jakiegokolwiek powodu do niezadowolenia, Santino zrobił to co do niego należało. Ubiór kolorytem w pełni zadowalał przewodniego, to samo tyczyło się kroju i ogólnej prezencji, przez co szatyn szybko wskoczył w nowy ubiór, przeglądając się jedynie powierzchownie i wychodząc, uprzednio zrobiwszy porządek ze starym, niepotrzebnym już odzieniem.
Mężczyźni o bardzo podobnym czasie znaleźli się w wyjściu z budynku, można by powiedzieć, że wyszykowali się w identycznym tempie.
- List gotowy? – zapytał melmaro, patrząc na szermierza, po czym wychodząc na zewnątrz z mężczyzną obok siebie. – Jeżeli chcesz coś jeszcze załatwić tutaj, to wróć się póki nadal znajdujemy się w willi, a jeśli nie, to możemy ruszać. Domyślam się, że naszym celem jest twoja szkoła, tak? Czy może chcesz udać się w jakieś inne miejsce? Bo jeżeli tak, to musisz mnie poprowadzić.


- Nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym stanąć w końcu przed tobą, wszystko ci wyjaśnić i otrzymać odpowiedź – czarne niczym bezdenna otchłań oczy zmrużyły się, a zwiększony słońcem cień przesunął po rogu posiadłości Caraxa. – Nie waż mi się nawet zginąć na kołowrotkach czy gdziekolwiek indziej, masz wytrwać, już niedługo spotkasz się ze swoimi braćmi, wtedy poznasz wszystkie odpowiedzi i podejmiesz decyzję, decyzję która zmieni nasze losy. Obyś tylko wybrał poprawnie i nie zmusił nas do osobistego rozwiązania sprawy…
Cień przesunął się do samego końca ściany, po czym zniknął, jakby jego posiadacz rozpłynął się w powietrzu. Po obecności obcego nie pozostał żaden zapach, żadne drgnięcie powietrza, czy chociażby zgniecione źdźbła trawy, na której przecież istota ta musiała stać…
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Gdy Setian przebiegał się w nowe rzeczy, Jorge również poszedł przygotować się do wyjścia. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, gdyż większość czynności wykonał już z samego rana, aby przyspieszyć swój powrót do zdrowia. Teraz tylko zmienił koszulę, gdyż poprzednia była niespecjalnie wyjściowa, przygładził włosy i praktycznie mógł wychodzić. Nie zszedł jednak od razu na parter, po drodze zahaczył o swój gabinet, by schować liścik dla Mirelli i zaadresować jeszcze kopertę - wbrew pozorom pamiętał, gdzie ją odprowadzał. Gdy wszystko było gotowe, zaniósł wiadomość do kuchni i zostawił ją na blacie roboczym - ktokolwiek przyjdzie, zaniesie ją do adresatki, to w końcu nie było aż tak daleko, a leżało w kompetencji większości służby. Ciekawe, czy Mirella spodziewała się dostać wiadomość od szermierza? Ba, czy w ogóle go pamiętała? W końcu gdy opuszczali karczmę wyglądała znacznie gorzej niż on.
        Setian, gdy tylko pojawił się w zasięgu wzroku Caraxa, został przez niego bardzo uważnie zlustrowany. Jorge skinął głową z zadowoleniem.
        - Wygląda dobrze - oświadczył. - Bardzo podobne do poprzedniego. Jak, dobrze leży?
        Jorge dotknął obrzeżenia przy kołnierzu melmaro i roztarł materiał w palcach, ewidentnie sprawdzając jego jakość. Zaraz zabrał rękę, by nie przedłużać poufałego gestu, zresztą, dowiedział się już co chciał wiedzieć - Santino jak zawsze przyłożył się do swojej roboty.
        - Ja jestem gotowy - zapewnił Carax, zarzucając na ramiona półpelerynę. - List napisany, ja przytomny i gotowy do działania, możemy iść. Do Żurawi, oczywiście, ja nie mam teraz nic do załatwienia.
        Jorge wyszedł razem z Setianem z posiadłości i od razu udał się w kierunku furtki. Nawet nie odwrócił wzroku w kierunku głębokiego cienia, który utrzymywał się przy fasadzie budynku, bo po cóż miałby to robić? A nawet jeśli by przez przypadek spojrzał, nie dostrzegłby niczego dziwnego, gdyż nie wiedziałby, czego szukać. Przeświecające przez duże liście katalp światło tworzyło na trawniku i fasadzie mozaikę, która utrudniała dojrzenie czegokolwiek.

        W drodze do Żurawi nie wydarzyło się nic godnego wzmianki, w szkole było zresztą podobnie - zaraz po wejściu szermierz zerknął do portierki, aby sprawdzić, gdzie tym razem będą mogli trenować, po czym poszedł z Setianem do szatni. Po drodze mruknął coś, że tego dnia jest tłok, ale na pewno coś się znajdzie. W szatni Carax od razu spostrzegł, że ich ubrania dalej były porozcinane i poplamione krwią - nie mocno, ale zawsze. Zganił się w myślach, bo w końcu mógł pamiętać, by poprzedniego dnia zostawić je do zszycia. Szkoła nie była skora, by zniszczone uniformy od razu wyrzucać - jeśli były stosunkowo nowe i nie wyglądały jakby pogryzł je wściekły tygrys, naprawiano je i kadra jeszcze jakiś czas je nosiła. Gdyby postępowała inaczej, szybko by zbankrutowała, zwłaszcza przy ludziach takich jak Kostadinow, który nie uznawał czegoś takiego jak drewniana broń i podobne przekonania wpajał swoim uczniom.
        Niby nic nie było ustalane, jednak tym razem Jorge robił rozgrzewkę w swoim tempie - Setian mógł mu wtórować albo ćwiczyć po swojemu. Szermierz był po prostu zastany i musiał wszystko zrobić skrupulatnie, od początku do końca, w swoim tempie, by uniknąć później ewentualnych kontuzji, podczas gdy melmaro już wstępnie rozgrzał się z rana. Teraz można było też stwierdzić z całą stanowczością, że Jorge faktycznie czuje się już dobrze, trzymał przyzwoite, równe tempo i nie bał się robić skłonów, nie łapały go torsje i nie zataczał się, miał dobry czas reakcji. Gdy zakończył rozgrzewkę na jego twarzy pojawiły się nawet całkiem zdrowe kolory.
        - Chodź tutaj - zasugerował Setianowi, wskazując wolne pole. Szablę, którą zabrał ze sobą z szatni, odpiął i położył ją w takim miejscu, by nie przeszkadzała. - Jaki plan treningowy na dziś? Zaczynamy od powtórki?
        Ciężko było stwierdzić, czy Carax zaproponował powtórkę, bo takowej potrzebował, czy była to tylko grzeczność. Z pewnością bez szemranie przyjmie każdą odpowiedź.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Jak leży? Właściwie to tak jak leżeć powinien. Masz rację, dobrze się spisał i jak na tak krótki czas działania, spełnił wszystkie moje oczekiwania. Chociaż jakby nie patrzeć, nie powinienem oczekiwać za dużo od czegoś, za co nawet nie zapłaciłem.
Kiedy Jorge dotknął skrawku materiału, Setian nie zareagował, pozwalając mu poczynić obserwację, na której szermierzowi zależało i nie robiąc z gestu, który ten wykonał, żadnej awantury. Zresztą, oczywistym było, że szlachcicowi nie chodziło o nic więcej niż sprawdzenie jakości tworzywa, z którego został wykonany strój, za który to przecież Carax zapłacił, więc w pełni miał on prawo do tego co właśnie zrobił.
Tak jak przewodni przypuszczał, to jednak szkoła była ich celem wędrówki, dlatego od razu pewnym krokiem obrał kierunek - doskonale już pamiętając drogę. Nie wyprzedził Jorge i nie zmusił go do przyspieszenia swego kroku, ale nie patrzył wyczekująco na towarzysza i nie zwalniał na rozstajach, czekając aż szlachcic obierze odpowiedni kierunek. Setian miał na tyle dobry zmysł orientacji, by z łatwością zapamiętać nowe miejsce, o ile wystarczająco uważnie mu się przyglądał.
Cała droga przebiegła im standardowo, bez żadnych zbędnych incydentów, po czym znaleźli się w budynku, obierając tą samą drogę co zwykle, czyli do szatni. Rzeczywiście, było dzisiaj wielu ludzi, w dodatku pogoda nie sprzyjała bynajmniej ćwiczącym – mocno prażące słońce i brak jakiegokolwiek wiatru w zetknięciu z dużym natężeniem ludzkich ciał zdecydowanie nie zapowiadało się dobrze, zwłaszcza, jeżeli ci ludzie ostro trenowali, zabierając przez to więcej tlenu z ograniczonej przestrzeni.
Na fakt, że Jorge sam postanowił się rozgrzać, Setian nie zareagował żadnego rodzaju zaprzeczeniem. I tak melmaro rozgrzewkę zrobił po swojemu, jednak co się tyczyło szermierza – ten nie był dzieckiem, powinien znać dokładnie swoje ciało i ograniczenia, zwłaszcza po sutej nocy. Wyglądał dobrze i podobno tak się czuł, jednak trening przewodniego mógł się okazać za ciężki, lepiej było zrobić to na wyczucie. Zresztą to leżało tylko w interesie Caraxa, by ten był dobrze rozgrzany. Jeżeli ćwiczenia wykona powierzchownie, będzie to widać, a skutkiem tego może być i poważna kontuzja, która wtedy będzie skuteczną karą za opieszałość i nauczką na przyszłość.
Po zakończeniu tego etapu przez ich obydwóch, szatyn udał się wraz z szermierzem na miejsce wskazane przez niego, po drodze rozciągając się jeszcze. Było gorąco, bardzo gorąco. Lekceważył to, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że potencjały w nich leżące są aktualnie osłabione o kilka dużo znaczących punktów procentowych.
- Nie, dzisiaj bez powtórek. Jeżeli na każdej następnej lekcji będziemy powtarzać wszystko od samego początku, to nie będzie w tym żadnego progresu. To w twoim interesie jest dbanie o to, byś wszystko pamiętał. Jeżeli czujesz, że niektóre rzeczy stają się powoli zamazane i wkrótce znikną, nic nie stoi na przeszkodzie, byś samodzielnie rozwiał mgłę, trenując to co najmniej zapamiętane, by ponownie nadać temu ostrość i nie dopuścić do zapomnienia. Codzienne treningi ze mną to nie jest nawet połową sukcesu, najwięcej pracy musisz dać sam z siebie, poza treningiem, cały czas dbając o to, by wszystko pozostało w twojej głowie.
Setian przestał na chwilę mówić, po czym podszedł bliżej Jorge i wskazał palcem na miejsce, w którym szermierz zostawił swoją broń.
- Leć po szablę, będzie nam dzisiaj potrzebna – powiedział spokojnym tonem, po czym z kamiennym wyrazem twarzy zaczął przypatrywać się pozostałym ćwiczącym, aż do czasu powrotu szlachcica.
- Dzisiaj poćwiczymy unikanie ciosów bronią oraz rozbrajanie przeciwnika. Wierz mi, że jest to bardzo przydatne. Chociażby na moim przykładzie – ostatnia moja walka była z nożownikiem, więc nie trudno się domyślić, że najpierw musiałem pozbawić go ostrza, a nie było to proste, kiedy ten nie machał nim jak cepem, a znał się na rzeczy. Pamiętaj jednak, że trzeba zachować maksymalną ostrożność, jeżeli nieuzbrojony stajesz do walki z kimś kto ma broń i umie nią coś więcej niż tylko machać, to jesteś na straconej pozycji. Ja sam również nie jestem w stanie zagwarantować ci tego, że dałbym radę cię rozbroić, bo może po prostu byś mnie zabił i nie pozwolił, bym się nadto zbliżył. Ale cóż, musimy nad tym popracować. W tym celu ty będziesz wyprowadzał ataki, a ja robił uniki. Patrz przy tym cały czas na zachowanie mojego ciała, spięcie mięśni, kierunek wzroku, dosłownie na wszystko. Najpierw oczywiście będziesz atakował bardzo wolno, później przyspieszysz, zatrzymując się na takiej prędkości – melmaro dobył błyskawicznie ostrza i wyprowadził cios w powietrze. Był on szybki, jednak nie miał porównania do prawdziwego potencjału szybkości uderzenia szatyna. – Nie chcemy się pozabijać, pamiętaj. Później to ja będę atakował, stopniowo robiąc to coraz szybciej, aż uzyskując pokazany przed chwilą przeze mnie pułap. O ile rzecz jasna wcześniej nic się nie stanie. Musisz być piekielnie skupiony podczas etapu w którym to ja unikam, by dobrze wypaść w następnym, w przeciwnym razie możesz zostać zraniony lżej lub mocniej. To nie jest bezpieczne, pamiętaj. Jeżeli masz jakieś obiekcje, pytania bądź propozycje, to słucham, w przeciwnym razie możemy zaczynać.
Jeżeli Carax nie miał nic ważnego do powiedzenia, Setian rozkazał mu przybrać pozycję, przedtem robiąc to ze swoim ciałem, i rozpocząć trening.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax spojrzał na Setiana z dziwnym wyrazem twarzy, ni to irocznicznym, ni rozbawionym. Jak to się mówi: dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, zachował więc dla siebie uwagę na temat zależności między płaceniem a wymaganiem. Jego zdaniem sprawa wyglądała trochę inaczej: to Setian miał chodzić w tych ubraniach, dlatego to on powinien być najbardziej wymagający i głośno wyrażać swoje zdanie, w tym również żale. To, że Jorge sięgnął u krawca do sakiewki, nie miało w tym momencie najmniejszego znaczenia - Carax nie zamierzał się kłócić ani gdy melmaro wyraziłby swoje zadowolenie, ani wtedy, gdy byłby daleki od zachwytu, jedynie w drugim przypadku odesłałby szaty do Santino, aby ten dokonał przeróbek.

        Każdy z nich rozgrzewał się w swoim tempie. Nietrudno było dostrzec, że to, co robił Carax, było mniej forsowne niż ćwiczenia Setiana, ale dawało zbliżone efekty. Jego zestaw ćwiczeń był prawie identyczny do tego, który wykonywali najstarsi adepci szkoły, urozmaicony według jego własnego gustu i dopracowany w miejscach, które uznał za stosowne. Chodziło głównie o ręce - dobre rozruszanie stawów pozwalało Caraxowi wyprowadzać charakterystyczne dla jego stylu ciosy bez obaw o zwichnięcia. Podczas nauki walki wręcz nie było to co prawda aż tak istotne, niemniej Jorge nie zrezygnował ze swojej rutyny.
        Po zakończonej rozgrzewce Jorge oburącz zaczesał włosy do tyłu i spojrzał w niebo, na rozgrzane do białości słońce. Cóż, taka pogoda w tych rejonach to nie nowość. Carax czuł się odrobinę słabiej przez swoją poranną niedyspozycję i lejący się z nieba skwar, ale był pewien, że nie zasłabnie z tego powodu. Przeczuwał też, że pewnie kilku uczniów zacznie się w końcu słaniać - tak było zawsze, ich ciała nie były jeszcze wystarczająco wzmocnione, niektórzy pochodzili z miejsc o łagodniejszym klimacie i później zdarzało im się mdleć z połączenia wysiłku i wysokich temperatur. Dziedziniec był teoretycznie zbudowany tak, by cyrkulacja powietrza była w tym miejscu jak najbardziej naturalna, lecz efekt ten udało się osiągnąć tylko częściowo ze względu na ograniczenia narzucane przez okoliczną architekturę.
        Carax parsknął cicho, gdy Setian kazał mu wrócić po broń, ale nie był to przejaw dezaprobaty albo niezadowolenia. Bez gderania wrócił po szablę, nie zapiął jej jednak, czekając, aż melmaro przedstawi konkretne plan treningu na ten dzień. Wracając uchwycił wzrok Setiana i spojrzał w kierunku, w którym i on patrzył - obok nich jedna ze starszych grup ćwiczyła z rapierami, mieli oni już wystarczającą wiedzę, aby próbować pojedynków między sobą, z czego aktualnie korzystali. Każda osoba znająca się na walce bronią białą mogła na podstawie ich ruchów ocenić, kogo z nich czeka błyskotliwa kariera, a kto po zakończeniu szkolenia odwiesi broń nad kominek i szybko zapomni o tym epizodzie w swoim życiu. Wśród uczniów nie było nikogo wybitnego, żadnego urodzonego szermierza, jednak kilka osób przedstawiało zadowalający, rzemieślniczy poziom.
        Jorge, zrównawszy się z Setianem, skupił już wzrok na nim. Trudno było orzec, jakie wrażenie zrobił na nim plan ćwiczeń - zaraz na samym początku uniósł lekko brew, lecz z wyrazu jego oczu nie dało się wyczytać niczego konkretnego. Odezwał się dopiero, gdy melmaro skończył mówić.
        - Zróbmy to szybko - uznał. - Uciekanie spod ostrza mam już dość opanowane, sam zresztą zobaczysz i stwierdzisz, czy mam rację…
        Carax zrezygnował z przypinania szabli do boku - zaraz po dobyciu broni pochwę z pasem odłożył gdzieś z boku. Stanął naprzeciwko Setiana i przyjął zwykłą pozycję szermierczą. Zaraz zaczął zadawać ciosy, wolne, może wręcz trochę za wolne, dlatego dość szybko zwiększył tempo. Nie ograniczał się do jednego rodzaju ataków, wykonywał zarówno cięcia jak i sztychy, z różnych kierunków i pod różnymi kątami, te bardziej i mniej zaawansowane. Przy każdym ciosie sam próbował orzec, jaki unik by zastosował w danym wypadku, lecz mimo to nie ignorował tego, co pokazywał mu Setian - czasami jego przywidywania pokrywały się z ruchami szatyna, czasami trochę się różniły, a czasami były szczególnie zaskakujące. Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku Carax szczególnie skupiał się na zapamiętaniu każdego ruchu melmaro.
        Po zamianie ról Jorge odłożył swoją szablę na bok i ustawił się jak podczas poprzednich treningów walki wręcz. Jak zapowiedział, miał już niejaką wprawę, uniki szły mu płynnie i tylko czasami widać było, że nie wie gdzie podziać ręce, gdy nie dzierżą one broni. I ten brak jednak zdołał nadrobić dzięki wcześniejszemu obserwowaniu Setiana. Nie oberwał ani razu, głównie przez to, że w naprawdę kryzysowych sytuacjach wolał odskoczyć niż ryzykować - nie było to specjalnie eleganckie i taktycznie poprawne, ale na ten moment skuteczne. Zaraz zresztą wracał i kontynuował ćwiczenia.
        Tego dnia Jorge i Setian nie mieli widowni - wszyscy wkoło byli zajęci swoimi sprawami i tylko niektórzy adepci, którzy ćwiczyli obok i akurat mieli chwilę przerwy, spoglądali na to, co robią obaj mężczyźni, zaraz jednak wracali do swoich zajęć. Również żaden fechtmistrz nie interesował się niecodziennym dla tej szkoły treningiem - oni byli tu w pracy, nie mieli czasu na kibicowanie. Dzięki temu szermierz i melmaro mogli póki co cieszyć się świętym spokojem i po prostu robić swoje.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Jorge, tak jak zresztą melmaro przypuszczał, atakując go nie używał zwykłej, prostej sekwencji ciosów, a mocno postarał się o to, by przewodni miał utrudnione zadanie i nie była to dla niego dziecinna zabawa, igraszka. Widać było skupienie na twarzy szermierza, wyglądające tak samo jak wtedy, kiedy ich trening był wręcz identyczny, tyle że opierał się na unikaniu ciosów zadawanych bezpośrednio ciałem, bez użycia oręża. Gotlandczyk nie był pewien czy ktokolwiek mówił to już wcześniej Caraxowi, ale ten był urodzonym wręcz obserwatorem, który doskonale zapamiętywał ruchy przeciwnika i bardzo szybko przetwarzał je i używał samemu, co nie było łatwą rzeczą. W Gotlandzie kadeci od samego początku uczeni byli umiejętności obserwacji, jednak wymaga to dużych pokładów cierpliwości, samodyscypliny i determinacji, a dla niektórych jest to po prostu umiejętność niemożliwa do opanowania. Jorge jak widać nie miał z tym najmniejszego problemu, co po zakończeniu pierwszego etapu treningu melmaro mu przekazał. Słowa dobrał tak, by wypowiedź nie miała charakteru komplementacyjnego, a by po prostu poinformowała rozmówcę i go uświadomiła, jeżeli do tej pory nie miało to miejsca.
Kiedy nastąpiła zmiana i to w dłoni Setiana pojawiła się broń, ten zaczął spokojnie, testując w swym partnerze podstawowy system uników, nie tnąc ani zmyślnie, ani zaskakująco. Wszystko robił bardzo uporządkowanie, przechodząc niezauważalnie do coraz to nowych etapów, nie mając na myśli prędkości lotu ostrza, a sytemu jego ruchu. Melmaro dopilnował, by część ta trwała znacznie dłużej niż pierwsza, powoli się rozkręcając i bardzo dokładnie sprawdzając, czy uniki Caraxa są szczelne. Gotlandczyk przeczuwał, że szlachcic sobie poradzi, jednak fakt, iż przez cały trening nie udało mu się go drasnąć był dla niego sporym zaskoczeniem i dużym powodem do zadowolenia.
- Jesteś bardzo zwinny i w sposób zadowalający wykorzystujesz zalety swojego ciała – po zakończonym treningu przewodni schował do pochwy swoją klingę, po czym się przeciągnął. – Na chwilę obecną zrobimy sobie około godzinnej przerwy, musisz odzyskać jak najwięcej sił przed kolejną częścią, bo będzie dosyć męcząca.
Więcej Gotlandczyk już nie powiedział, tylko wstał i zaczekał na Jorge, po czym razem poszli do łazienek, odświeżyć się i obmyć, by pozbyć się przyległej do nich warstwy upału i nieświeżego powietrza.


- Można powiedzieć, że sytuacja ułożyła się po naszej myśli – maska drgnęła pod wpływem poruszających się pod nią ust, a czarne jak smoła oczy przesunęły się po stojącym naprzeciwko osobniku. – Tropiciel dołączył już do obserwatora i jego ludzi i wszyscy są już w drodze do Kerrana, który jest teraz zupełnie sam, więc nie ma ryzyka, że ktokolwiek wejdzie nam w paradę.
- A co robi teraz Setian?
- W tej chwili właśnie wszedł z szlachcicem do budynku Akademii po treningu.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Chociaż Setian postarał się, by jego uwaga nie brzmiała jak komplement, Jorge dokładnie tak ją odebrał - w końcu to była dobra cecha. Całe szczęście nie napuszył się.
        - Dzięki - odpowiedział jedynie. Nie próbował niczego uzasadniać i nie analizował, skąd wziął się u niego taki zmysł obserwacji, sam nie był do końca tego świadom. Mógł mieć tak sam z siebie albo mógł go tego przypadkowo nauczyć jeden z fechmistrzów, którzy go przez całe życie uczyli. Jeśli druga opcja miałaby okazać się prawdziwa, Jorge obstawiałby, oczywiście, Kostadinowa - jego nauczyciel udzielił mu swego czasu kilku cennych nauk nie związanych stricte z walką. Z tamtych lekcji wzięła się na przykład postawa Caraxa na rozpoczęciu każdego pojedynku, była ona częścią gry psychologicznej, o której Andrejowi zdarzyło się napomknąć.
        Jorge musiał przyznać, że unikanie wszystkich ciosów Setiana kosztowało go sporo uwagi i energii - melmaro ani na chwilę się nie zatrzymywał i zmuszał szermierza do popisania się prawdziwym kunsztem. Nie, żeby mu to przeszkadzało, był w końcu typem, który lubił wyzwania. Spodziewał się tylko, że Setian będzie miał kilka krytycznych uwag co do niektórych jego posunięć, nic takiego jednak się nie stało, melmaro wręcz go pochwalił, co szermierz przyjął z krótkim skinieniem głowy.
        - Jasne - zgodził się na zaproponowaną przerwę. W biegu podniósł z ziemi swoją szablę. - Chodź w takim razie ze mną, mamy tu pomieszczenienie socjalne dla trenerów, będziemy mogli tam posiedzieć.
        Carax nie brał pod uwagę odmowy - poszedł razem z szatynem do łazienki, aby trochę się odświeżyć, po czym zaciągnął go w miejsce, o którym wspominał. Pokój znajdował się na piętrze, był dość przestronny, chociaż zastawiony meblami. Były tu komplety wypoczynkowe, stoły, biurka i regały, wszystko, co było potrzebne w trakcie przerw między zajęciami - fechtmistrzowie mogli tu zarówno odetchnąć, jak i zająć się niezbędną biurokracją, niektórym zdarza się nawet zdrzemnąć na stojących na uboczu kanapach. Pomieszczenie było dobrze oświetlone - duże okna wychodziły na plac treningowy, umożliwiając obserwację kadetów, gdyby ktoś miał na to ochotę. Całe szczęście o tej porze nie było tu tłumów, tylko dwóch fechmistrzów siedziało przy jednym ze stołów, obaj byli pochyleni nad papierami i czasami wymieniali się cichymi uwagami, jednak podnieśli wzrok i przywitali się z tymi, którzy weszli. Carax gestem zasugerował Setianowi, by zajął miejsce na jednej z kanap, sam zaś podszedł do Żurawi.
        - Co robicie? - zagaił, opierając się o ich krzesła.
        - Sprawozdania. - Usłyszał w odpowiedzi. Było to typowe westchnienie boleści nad czymś, czego nie chce się zrobić, ale i tak się to robi. Carax doskonale ich rozumiał, każdy z nich wolał walczyć i uczyć niż bawić się w biurokrację, jednak wszyscy wiedzieli, że bez niej też nie mogą się obyć.
        - To nie przeszkadzam wam - powiedział, wycofując się od stołu i wracając do Setiana. Odezwał się zaraz gdy do niego dołączył. - To co teraz masz w planach?
        Carax nie próbował na siłę prowadzić konwersacji - zadał to jedno pytanie i już siedział cicho. Nie mieli zresztą za wiele czasu na rozmowę, jeśli nie chcieli przedłużać przerwy ponad granice przyzwoitości. Gdy zdecydowali się kontynuować trening, Jorge poprowadził Setiana na to samo pole, na którym wcześniej ćwiczyli, o ile plany melmaro nie wymagały zastosowania dodatkowego sprzętu albo wygospodarowania dodatkowego miejsca.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian dał się zaprowadzić Jorge – po uprzednim skorzystaniu z łazienki i odpowiednim odświeżeniu się – do wspomnianego przez niego pomieszczenia, a kiedy już się tam znaleźli, przywitał się w odpowiedni sposób z rezydującą tam dwójką i zajął zaproponowane przez Caraxa miejsce na kanapie, czekając na powrót szermierza. Kiedy tylko Gotlandczyk odpowiednio się ułożył, siadając i opierając głowę, zamknął oczy i odetchnął, odprężając się. Z każdym dniem coraz bardziej irytowało go to, że jeszcze nikt się po niego nie zgłosił i chociaż nie powiedział jak na razie tego szlachcicowi, postanowić dać klanowi tydzień. Jeżeli w trakcie tego okresu nadal nie zostanie znaleziony, to po prostu uzna, że ci w ogóle nie zamierzali go szukać bądź sobie odpuścili i sam do nich wyruszy, czając się na granicy i tropiąc pojedyncze grupki, mordując je w sposób taki, by winnymi za każdym razem zostali uznani członkowie wrogich plemion, z którymi Gotland toczył wojny.
Czoło Setiana zmarszczyło się, a oczy mocniej zacisnęły kiedy dostrzegł w swojej głowie sceny z przeszłości, teraz wyglądającej na tak zamierzchłą, jakby tyczyła się poprzedniego życia.


- Dlaczego nie jesteśmy z pozostałymi członkami grupy, mistrzu? – Wysoki i szczupły blondyn wskazał głową na kilkoro ludzi siedzących kilkanaście metrów dalej, przy ognisku i spożywających upieczonego właśnie zająca.
- Ponieważ… - Setian poprawił spoczywający na jego głowie kaptur i obrzucił wzrokiem stojącą obok niego czwórkę mężczyzn. – Ponieważ byliście moimi pierwszymi uczniami, Avangard. Ty, Episkopiusz, Luis i Kieran. Byliście pierwsi i z tego względu to z wami spędzam najwięcej czasu. Drużyna powinna być równa, to prawda, ale w każdej grupie powinny istnieć wyróżniające się jednostki. Tutaj mam na myśli kogoś komu będę mógł bez problemu powierzyć życie, wiedząc, że osoba ta prędzej odda swoje, niż pozwoli mi zginąć. Gotland to coś więcej niż walka, to wielowieczne, zakorzenione prawa i zasady. Braterstwo, to jest najważniejsze. Mimo, że jestem waszym nauczycielem, że jestem przewodnim, a wy nadal nie osiągnęliście statusu pełnoprawnych melmaro, jesteśmy braćmi.
Czwórka nic nie powiedziała, jedynie w ciszy przypatrywała się szatynowi, a na twarzy każdego z kadetów widać było wielką powagę i skupienie.
- Czy mogę wam ufać tak, jak wy musicie ufać mi? – Setian położył dłoń na ramieniu Avangarda i spojrzał mu w oczy. – Czy jesteśmy rodziną?
Przez chwilę panowała cisza, po której jednak wychowanek drgnął, a jego głowa pochyliła się przed stojącym przed nim mężczyzną. – Tak, mistrzu, jesteśmy rodziną.

Ciche stuknięcie oznajmiło, że odcięta głowa Avangarda spotkała się już z kamiennym podłożem, a chwilę po tym na ziemi wylądowała reszta ciała. Setian zamarł na chwilę, obserwując wyciekające stróżki krwi, które przecinając się, spływały w dół, wpadając w każdą, nawet najmniejszą szczelinę. „Avangard…” Gotlandzyk obrócił się, unosząc wyżej miecz i lustrując wzrokiem pozostałą trójkę.
- Puśćcie mnie – z jego ust dobył się stanowczy komunikat, a w oczach można było dostrzec cierpienie i niemą prośbę, dwie rzeczy których jego uczniowie nie byli w stanie zlokalizować i odczytać. – MUSICIE mnie puścić. Inaczej zginiecie.
„Rodzina…”


Setian otrząsnął się i otworzył oczy. Dlaczego w ogóle w jego głowie pojawiły się te wspomnienia? Nie było nad czym rozmyślać, Gotlandczyk tutaj nie zawinił, ta czwórka nie dała im wyjścia, po prostu musiał ich zabić i była to bezwzględna konieczność.
Kiedy tylko Jorge do niego dołączył, melmaro przyjął to z ulgą i od razu miał pretekst do zajęcia czymś myśli.
- Coś dla ciebie przygotowałem, a raczej dopiero to przygotujemy. Czym to będzie, to zostawię jako niespodziankę. Nie będzie to nic prostego, jednak mam wrażenie, że sobie poradzisz. To będzie swoiste podsumowanie tego co zrobiliśmy do tej pory, ale też sprawdzenie cię pod innym kątem. Później wrócimy do twojej posiadłości, ja trochę odpocznę i zbiorę siły na wieczór. Dalej już wiesz co. Pójdziemy razem bądź ja sam, zależy czego będziesz chcieć. A jak tam ta kobieta? Wybacz, imienia nie pamiętam. Myślisz, że list już dotarł?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax usiadł na jednym z foteli w pobliżu miejsca zajmowanego przez Setiana, machinalne poprawiając przy tym odzież i włosy. W jego oczach pojawiło się zainteresowanie, gdy melmaro zdradził mu tylko niewielką część tego, co faktycznie planuje. Nie nalegał, by dowiedzieć się więcej, gdyż już odrobinę się domyślał, co go czeka, zresztą - wkrótce przekona się o tym na własnej skórze.
        - Pamiętasz o naszym pojedynku? - upewnił się tylko. Nawet jeśli Setianowi zdarzyłoby się zapomnieć o tym, że mieli skrzyżować ze sobą ostrza, nie zamierzał na to nalegać, wszak jak nie teraz to później albo w ogóle mogli sobie odpuścić, nie była to w końcu kwestia honoru tylko raczej przyjacielskiej potyczki dwóch ambitnych wojowników.
        - Mirella - podpowiedział odruchowo Carax, chociaż nie miałby za złe Setianowi, jakby i tym razem nie zapamiętał imienia jego potencjalnej nowej kochanki. Melmaro z pewnością nie było to potrzebne do życia, mogli się nawet nie spotkać, a zawracanie sobie głowy kilkudniową fascynacją szermierza było grą niewartą świeczki. - Tak, zdaje mi się, że już powinna otrzymać moją wiadomość. Liczę, że jeszcze dziś odpisze i przyjmie moje zaproszenie, wtedy gdzieś z nią wyjdę wieczorem.
        "Gdzieś" - wcale nie gdzieś. O ile Mirella przyjmie jego zaloty, miał już konkretny plan, gdzie chciałby się z nią pokazać tego wieczoru, a nawet wiedział już co włoży i jakim prezentem wkradnie się w jej łaski. Zdawało mu się co prawda, że zdobyłby ją i bez tego, w końcu poprzedniego wieczoru prawie sama wciągnęła go do łóżka, ale niech wie, że Carax ma gest, jeśli mu zależy i że umie zadbać o kobietę.
        - Dobra, chodźmy - uznał w końcu Jorge, gdy w pomieszczeniu zaczęło się robić coraz to tłoczniej. Była to pora, gdy większość robiła sobie krótką przerwę, a ci, którzy mieli tego dnia niewiele zajęć, szli już czasami do domu. Nie, żeby Carax nie lubił przesiadywać z pozostałymi fechtmistrzami i plotkować, ale teraz akurat wolał się nie rozpraszać, nie wiedział wszak ile jeszcze czasu będzie mu dane spędzić z Setianem. Melmaro robił wszystko, aby ściągnąć na siebie uwagę swych dawnych braci, możliwe więc, że dopadną go na dniach, o ile już dawno temu nie zgubili tropu.
        - Ej, Jorge! - Jakiś mężczyzna wstrzymał Caraxa, gdy ten już był praktycznie przy drzwiach. Był to jedne z Żurawi, z którymi arystokrata poprzedniego wieczoru spotkał się w karczmie. Jorge przywitał się z nim i już planował iść dalej, został jednak po raz kolejny zatrzymany - zapytano go o Mirellę, o to, jak minął im wspólny wieczór. Carax nie wdawał się w szczegóły, zapewnił jednak, że bardzo dobrze się z nią bawił i zamierza się z nią spotykać, co spotkało się z umiarkowaną aprobatą. Ta krótka wymiana zdań wystarczyła, by Jorge mógł bez skrupułów się wymknąć i w końcu pójść na dalszy trening z Setianem.
        - Twój plan wymaga jakiś specjalnych warunków, czy możemy trenować tam gdzie do tej pory? - upewnił się jeszcze. Po zejściu na plac treningowy dało się dostrzec, że zrobiły się luzy wśród ćwiczących grup i na dobrą sprawę można było powybrzydzać. Carax nie musiał biegać po raz kolejny do portierni, pamiętał jeszcze, gdzie nie będzie nikomu przeszkadzał i co może ewentualnie zaproponować melmaro, jeśli ten będzie miał jakieś obiekcje.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Ostatnie kilka dni minęło Setianowi niezwykle szybko, co zresztą było naturalne, biorąc pod uwagę fakt, iż melmaro nie próżnował. Udało mu się pokonać wszystkich najlepszych zawodników z kołowrotek, w tym panującego obecnie championa, przez co tytuł mistrza przypadł jemu. Tytuł, a razem z nim wielki rozgłos. Gotlandczyk nie sądził, że tak wiele osób będzie go rozpoznawać, w końcu czyż kołowrotki nie miały być ściśle tajne? Mężczyzna wielokrotnie zauważał na sobie spojrzenia strażników które znacznie różniły się od tych typowo obserwujących, co dawało do zrozumienia, że krwawymi bitkami interesowali się również poszczególni żołdacy. Nie dało się nie dostrzec korzyści z tego płynących, gdyż zawsze schodzili mu z drogi, przez co ten czuł, że może się mniej martwić o swoje nocne eskapady. Jednak najzabawniejszymi były momenty w których ludzie – często z pozoru zwykłe dziewki – zaczepiali go ukradkiem i prosili o pokazanie okrytego wielką już sławą tatuażu, bądź kiedy na sam widok Setiana ludzie brali nogi za pas.
Wzmożone treningi z Jorge przynosiły rewelacyjne efekty, dzięki czemu szermierz doszlifował swoją szermierkę, a poprzez obustronne pojedynki to samo spotkało Gotlandczyka, ulepszył sposób robienia uników, powiększył wachlarz ciosów, wzmocnił psychikę i odporność na ból, a przede wszystkim nauczył się walczyć bez oręża. Mistrzem może i nie został, do tego będzie potrzebował jeszcze wielu lat, jednak szatyn oglądając go w akcji śmiało mógł powiedzieć, że nie jest to ten sam człowiek co w Turmalii, kiedy wdał się w bitkę z wieśniakami i mimo zwycięstwa dostał po nosie.
Jorge wielokrotnie namawiał go mniej lub bardziej dyskretnie na to, by poszedł do łóżka z Kate, ale ten za każdym razem ze spokojem odmawiał i mówił szermierzowi, by ten zajął się swoją relacją. Kontakty Revki doniosły jej, że zgodnie z planem szatyna stał on się rozpoznawalny na o wiele większym obszarze niż jedynie Valladon, i chociaż imię wojownika nic im nie mówiło, to sporządzony szkic tatuażu już owszem, co nie pozostawiało wątpliwości odnośnie tego, czy tropiący melmaro zostaną rozpoznani.

- Jak już z pewnością się domyśliłaś, Kate, osiągnąłem już wszystko co chciałem – Setian przeniósł wzrok z szlachcica na rudowłosą kobietę. Znajdowali się dokładnie tam gdzie Jorge zapoznał szatyna z Revką. – Pokonałem championa, zdobyłem sławę, respekt, uznanie i przede wszystkim rozpoznawalność. Wobec tego kwestię kołowrotek uważam już za zakończoną, pozostaje jedynie kwestia rezygnacji. Istnieje jakiś rytuał czy coś takiego, co umożliwia oddanie pozycji mistrza? Jakaś ostatnia walka, czy coś w ten deseń?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jeszcze tego samego dnia po zakończonym treningu Jorge dostał odpowiedź od Mirelli. Spodziewał się co prawda, że dziewczyna nie odmówi mu kolejnego spotkania, lecz mimo to jej pozytywna odpowiedź wprawiła go w doskonały humor i nawet jeśli wrócił do domu zmęczony i obolały, szybko o tym zapomniał. Z miejsca zastrzegł Setianowi, że tego wieczoru na pewno nie pójdzie oglądać jego popisów na arenie, “może następnym razem”. Gdy wieczorem obaj wychodzili z domu, Carax wyglądał, jakby przed chwilą uciekł spod igły najlepszego krawca w Valladonie. Jak na dobrze urodzonego mężczyznę przystało założył rękawiczki i kapelusz, pelerynę zastąpił zaś kurtką, która aż prosiła się o towarzystwo żabotu, chociażby najskromniejszego. Brosza z żurawiem była jedynym elementem biżuterii jak i jedynym symbolem szkoły, jaki miał na sobie - szablę zostawił w domu, gdyż nie wypadało przychodzić uzbrojonym na romantyczne spotkanie z kobietą. Mirella zresztą i tak nie przywiązywała wagi do takich rzeczy, zdawało się, że wybaczyłaby Caraxowi, nawet gdyby ten przyszedł do niej w przepoconych po treningu ubraniach. Ani przez moment nie próbowała udawać, że nie cieszy ją ponowne spotkanie z szermierzem, nie odstępowała go na krok i była zapatrzona w niego jak w obrazek, zresztą z wzajemnością. Jorge nieustannie komplementował jej wygląd - piękne blond włosy, które tak szalenie spodobały mu się poprzedniego dnia, zgrabną sylwetkę, dodatkowo podkreśloną sukienką z gorsetem, zniewalający uśmiech nieustannie rozpromieniający jej twarz. Miły wieczór szybko minął i tym razem, gdy po odprowadzeniu pod dom Mirella powtórzyła propozycję “Może wejdziesz do środka?”, nie usłyszała odmownej odpowiedzi. Jorge chętnie skorzystał z jej zaproszenia i nie wrócił tej nocy do siebie. Z Setianem spotkał się dopiero rano, absolutnie nie czując wstydu po tym, jak spędził noc poza domem z ledwo co poznaną kobietą. Od tamtego momentu zaczął się z nią regularnie spotykać i raz nawet zdarzyło się, że miał okazję przedstawić Mirellę melmaro. Carax przedstawił szatyna jako swojego przyjaciela i trenera, co bardzo blondynce zaimponowało, ale ani odrobinę nie zachwiało przy tym pozycją fechtmistrza. Mirella była w nim zakochana po uszy i inni mężczyźni jak na razie mogli dla niej nie istnieć.
        Mimo częstych spotkań towarzyskich, Jorge nie zaniedbywał treningów. Szybko uczył się coraz to nowych chwytów pokazywanych przez Setiana, a gdy miał ku temu okazję, ćwiczył też w samotności, by utrwalić sobie nabytą wiedzę. Melmaro chwalił go w bardzo profesjonalny sposób, pozbawiony rozdmuchanego entuzjazmu, to jednak wystarczyło, by podbudować zapał Caraxa. Nie, by pozbawiony pozytywnego odzewu miał zaprzestać treningów, w końcu robił to głównie dla siebie i dla własnej satysfakcji. Częste sparingi z Gotlandczykiem nie zmieniły wiele w jego stylu walki, nadały jednak pewnego ostrego szlifu jego postawie, przez co trudniej było zepchnąć go do defensywy. Setian miał przy okazji sposobność, aby poznać praktycznie cały wachlarz ciosów, jakimi dysponował Jorge, włączając w to płynną zmianę ręki władającej szablą i sporo nieczystych zagrywek. Nie wszystkie, oczywiście, gdyż Carax miał w sobie na tyle godności, by w walce z godnym partnerem nie posuwać się do pewnych najgorszych sztuczek, uznał jednak, że warto, by szatyn był świadomy, że nie walczy z podręcznikowym dżentelmenem. Tego typu starcia odbywały się zawsze po południu, by nikt nie śmiał im przeszkadzać - rano kręciło się wkoło zbyt wiele osób, które mogły się wtrącać, a na dodatek czasami Jorge był proszony o drobną pomoc przy treningach. Nie były to długie epizody, raptem kilka pokazowych wymian ciosów, by adepci mogli zobaczyć prawidłową pracę rąk w pojedynku, bo w końcu to był główny konik Caraxa.
        Revka w dyskretny sposób pomagała Setianowi szybko wspiąć się na szczyt stawki, nieznacznie manewrując w zakładach i rozpuszczającą odpowiednie plotki, dzięki czemu wyzywali go na pojedynek naprawdę dobrze rozstawieni zawodnicy, a jego walki były jednoznaczne z wysokimi wygranymi pieniężnymi. Wszyscy wyzywający źle na tym kończyli, co dodatkowo podbudowywało gniew reszty - wojownik, który pojawił się znikąd i od razu zyskał rangę niepokonanego był dla nich prawdziwą zadrą w oku. Przepełnieni jadem sami czasami nie panowali nad tym, co mówili, dzięki czemu historie o wyczynach Setiana szybko dotarły do tych, do których miały dotrzeć. Teraz pozostawało jedynie czekać.

        Revka nie była zaskoczona tym, że melmaro chce się wycofać z walk, wyglądała tylko na odrobinę zawiedzioną - pewnie współpraca z cudzoziemcem przyniosła jej bardzo wymierne zyski. Zaraz jednak uśmiechnęła się i pokręciła głową, aż jej twarz została przysłonięta przez falujące loki.
        - Nie ma nic takiego - oświadczyła. - Możesz po prostu przestać przychodzić, chociaż twoi zwolennicy z pewnością zechcą nagabywać cię na ulicach. Możesz też przyjść i po prostu zastrzec, że to twoja ostatnia walka i niech się psy gryzą o rzuconą przez ciebie kość. Zwykła przegrana to również jakieś wyjście, ale pewnie cię nie satysfakcjonuje, prawda?
        Carax słysząc retoryczne pytanie Revki parsknął cicho pod nosem - nikt nie uwierzyłby, gdyby wojownik takiego kalibru został pokonany przez jakąś płotkę, bo w końcu bardziej znaczący przeciwnicy już dawno nie żyli. Jorge nie pojawił się ani razu na walkach Setiana, uznając, że jego obecność tam jest jednak niewskazana z wielu różnych powodów, był jednak świadkiem tego, jak przypadkowi ludzie zaczepiali melmaro na ulicy albo odprowadzali go wzrokiem, w którym widać było podziw bądź obawę. To, że rozpoznawali go również strażnicy, nie zdziwił Caraxa nawet odrobinę - nie od dziś wszak wiadomo, że nie wszyscy stróże prawa są tak święci, jak by tego od nich oczekiwano. Czasami naprawdę warto pozostawić kilka takich nielegalnym miejsc w spokoju, by były swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa dla półświatka.

Ciąg dalszy: Setian, Jorge
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości