Fargoth[Fargoth] Zakaz konkurencji

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

[Fargoth] Zakaz konkurencji

Post autor: Akarsana »

Omal nie zaklęła szpetnie, gdy kolejny raz prawie nadepnęła na pierścionek. "Co to za cholerne miasto, gdzie ludzie trzymają biżuterię na podłodze." Opinia lisołaczki o Fargoth, a zwłaszcza jego arystokracji, raczej nie była pochlebna. "Trzecie zlecenie, trzeci dom i trzeci raz coś takiego. Co z nimi jest nie tak? Pokazują w ten sposób bogactwo, że nie dbają o brylanty mniejsze od własnej pięści, czy o co tu chodzi?"
Takie to przemyślenia zajmowały głowę rudowłosej w drodze do sypialni pewnego miejscowego magnata. Był środek nocy, więc ciemność przeszkadzała jej w podziwianiu niewątpliwie bogatego wystroju rezydencji. Nie było zresztą takiej potrzeby, bo obejrzała sobie wszystko jeszcze za dnia - w końcu czym innym taki człowiek może próbować olśnić dziewczynę, którą chce zaciągnąć do łóżka?
Znoszenie żałosnych prób flirtu, niedyskretnego pożerania wzrokiem czy obleśnych obłapianek było niestety częścią jej pracy. Niecierpianą, ale ważną. Całe szczęście potem nadchodził czas na tę ulubioną.

Uwiedziona ofiara czekała już z niecierpliwością na nocną wizytę ślicznej dziewczyny, nie wiedząc, że obietnicą odesłania "dla zachowania dyskrecji" całej straży podpisuje na siebie wyrok. Lisołaczka weszła do pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Tak jak się spodziewała, w właściciel rezydencji czekał już w szerokim, wystawnym łożu. Powolnym krokiem podeszła do niego, lekko kołysząc biodrami i postawiła obutą w elegancki trzewik nogę na drogiej pościeli. Tętno ofiary, już wysokie, podniosło się jeszcze bardziej, gdy kuszącym ruchem zaczęła unosić skrawek sukni. Podniecenie zostało jednak szybko zastąpione przerażeniem, gdy w delikatnej dłoni uwodzicielki pojawił się sztylet. Otworzył usta by zawołać straż, jednak nie zdążył nawet przypomnieć sobie że dał im dzisiaj wolne. Skrzące się satysfakcją oczy lisołaczki były ostatnią rzeczą jaką w życiu zobaczył.

Akarsana dokładnie wytarła swoje ulubione ostrze o atłasowe zasłonki i z powrotem schowała pod ubranie. Zleceniodawca nalegał na uśmiercenie celu zanim dorwą go "tamci" i "wycisną z niego wszystko". Kim byli tamci i co mieli wycisnąć niezbyt ją interesowało. Teraz ważne było tylko odebranie zapłaty i przygotowanie do podróży, zanim ktoś powiąże śmierć trzech miejscowych arystokratów z bytnością na ich przyjęciach nie znanej nikomu z wyższych sfer rudowłosej dziewczyny.
Ostatnio edytowane przez Akarsana 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

O ile zabójstwa na terenie miasta go nie interesowały, przynajmniej jakieś pojedyncze, na nieznanych i nieliczących się dla niego osobach, to tym razem niestety było inaczej. W ciągu tygodnia wydarzyły się dwa zabójstwa. I wszystko wskazywało na to, że tego wieczoru trafi się kolejne. Zainteresował się już tym pierwszym, zwłaszcza dlatego, że znał zamordowanego. Interesy. Przy drugim, cóż, został poinformowany, że był pewien fakt łączący te dwa morderstwa. A trzecie, cóż - to było jedynie podejrzenie, które Cerau postanowił zbadać. W dodatku osobiście. Prócz tego, mężczyzna ten miał pewne powiązania które interesowały półświatek.
Całość wyglądała tak, jeden z ludzi którzy pracują dla Ceraua był na imprezach organizowanych przez pierwszego zamordowanego, tego drugiego oraz trzeciego. Co do tego trzeciego - trzeba pamiętać, że były to jedynie przypuszczenia. W każdym razie, ten człowiek widział, że n tychże imprezach była obecna pewna rudowłosa dziewczyna. Cerau nie wnikał, dlaczego mężczyzna się nią zainteresował. Ale to nie jest ważne. I w obydwu pierwszych wypadkach, podejrzewał, ze rudowłosa uwodziła tych mężczyzn. Przy tym trzecim, również była taka sytuacja.
Trzy osoby cały czas pilnowały domu przypuszczanej ofiary, więc w chwili kiedy rudowłosa wchodziła do środka, jeden poleciał powiadomić Ceraua znajdującego się nieopodal. Nie mieli zamiaru ratować mężczyzny, chcieli złapać rudowłosą. Zwłaszcza Cerau, któremu nie podobało się, że ktokolwiek może na JEGO TERENIE zajmować się skrytobójstwem, w dodatku tak częstym.
Złodziej zdecydował się na całą tą "misję" zabrać swoich dwóch najbliższych współpracowników - Johna i Eirę, oraz jednego z młodszych złodziei, któremu ufali. Kiedy rudowłosa była w środku, John, Eira i Cerau zajęli miejsca przy wejściu, by mogli sprawnie obezwładnić skrytobójczynię bez większych problemów, a młody złodziej - Lee, czatował na główne wejście, w razie potrzeby.
Jednak nie musieli, rudowłosa która chociaż nie mogła się niczego spodziewać wychodziła drugim wejściem, ot tak dla zasady. W końcu czasem ktoś mógł przyjść w odwiedziny i powiązać ją z zabójstwem.
Wszystko odbyło się po cichu, ledwo wyszła a od razu John złapał ją od tyłu, jedną dłonią zakrywając usta, natomiast drugą przytknął jej sztylet do gardła.
- Nie ruszaj się. - Krótka komenda padła z ust Ceraua. Lisołaczka nie mogła spostrzec jego twarzy, którą miał niemalże całą zakrytą, zresztą tak jak jego towarzysze.
- Zabierz jej broń. - Kolejna komenda, tym razem skierowana do Eiry, nie padało żadno imię. Eira podeszła do rudowłosej skrupulatnie sprawdzając jej ekwipunek. Oczywiście nie była głupia i doświadczenie miała. Sama zajmowała się skrytobójstwem, więc znała możliwe kryjówki. Po chwili lisołaczka była pozbawiona wszelkiego ekwipunku.
- Młody, leć sprawdzić, czy ten facet nie żyje. - Kolejna komenda, rzucona tym razem do Lee, który od razu wszedł do budynku by sprawdzić, czy mężczyzna na którego - jak podejrzewali - nieznajoma polowała żyje. Po chwili wrócił.
- Nie żyje. Sztylety. - Powiedział.
- Nie próbuj sztuczek, nie skończy się to dla Ciebie dobrze. Ej, zabieramy ją w jakieś bezpieczne miejsce, zakryjcie jej oczy, zwiążcie ręce i idziemy. - Eira nie będąc delikatną chwyciła jej dłonie i sprawnie zawiązała za jej plecami. Chwilę później założyła jej worek na głowę.
- Idziemy. - Znowu komenda z ust Ceraua. John się cofnął, schował sztylet i przerzucił drobną dziewczynę przez ramię,

****

Kilka minut później byli już w jakimś niewielkim pomieszczeniu.
- Rozwiąż ją i zdejmij worek z głowy. - Po tej komendzie John postawił ją na ziemi i zgodnie z rozkazem rozwiązał jej dłonie i zdjął worek z głowy. Akarsana stała przy niewielkim stoliku, były przy nim dwa krzesła. Na stoliku leżała jej broń.
- Usiądź. - Powiedział Cerau, ktory już siedział. - Odpowiesz mi na kilka pytań to może przeżyjesz. - Powiedział to tonem takim, który nie zdradzał nic, kompletna obojętność.
Nie czekał aż ta usiądzie.
- Po pierwsze powiesz mi kim jesteś. Dlaczego mordowałaś tych mężczyzn. Kto Ci to zlecił i dlaczego. Kazał Ci coś robić przy okazji? Ukraść coś z ich domów? Mówił dlaczego masz ich zabić? Lepiej odpowiedz.
W pomieszczeniu znajdowały się teraz tylko trzy osoby, Cerau, John i lisołaczka. Cerau siedział przy stoliku, naprzeciwko było krzesło na którym miała usiąść rudowłosa, a zaraz za nią stał John. Jeden głupi ruch i mogłaby tego pożałować.
- Jeden zły ruch i pożałujesz. - Dodał jeszcze.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

Zadowolona z dobrze wykonanej roboty ruszyła do wyjścia, zupełnie nie dbając o ostrożność. W ostatniej jednak chwili stwierdziła, że może jednak nie warto przesądzać z ostentacją i zamiast frontowych drzwi wybrała te boczne.
Na swoje nieszczęście.
Ledwo bowiem przekroczyła próg, jej wyczulony słuch zarejestrował jakiś podejrzany dźwięk. Było jednak już za późno i zanim zdążyła zareagować, została pochwycona i związana, a czyjeś precyzyjne dłonie obszukały ją dokładnie, pozbawiając po kolei wszystkich ukrytych broni.
"Fachowcy" pomyślała, gdy stojąca przed nią zakapturzona postać wydawała rozkazy pozostałym dwóm.
"Zdecydowanie fachowcy" dodała, otwierając nieprzesłonięte wreszcie workiem oczy. Znajdowali się w niedużym pomieszczeniu, przeznaczonym najwidoczniej do przesłuchań. Na stoliku niedaleko znajdowały się jej sztylety, wprost kuszące aby je złapać i wywalczyć sobie drogę ucieczki, coś we wzroku mężczyzny siedzącego naprzeciwko mówiło jej jednak, że to zły pomysł. Szybka i zwinna, zdążyłaby może dorwać jednego z nich, ale drugi wykończyłby ją szybciej niż zdołałaby powiedzieć "poddaję się", więc metodę siłową pozostawiła sobie na koniec, w razie ostateczności. W tym momencie trzeba było polegać na innych metodach.
- Ale dlaczego uważasz że wszystko ci dobrowolnie wyśpiewam? - Usiadła na krześle, przechylając się w stronę przesłuchującego i niby przypadkiem podkreślając w ten sposób dekolt. On jednak nawet nie drgnął. - Jestem przecież profesjonalistką. - Dodała z lekkim uśmiechem, cały czas próbując wpłynąć swoją magią na emocje mężczyzny.
Jednak i na tę sztuczkę wydawał się odporny, skupiła więc moc na strażniku, stojącym za jej krzesłem. Nie dorównywał szefowi. Chociaż też był twardy, gdyby nie wyostrzone zmysły nie poczułaby minimalnego drgnięcia oparcia, na którym zacisnął ręce. Delikatnie ruszyła głową, pozwalając włosom opaść i odsłonić białą skórę szyi, jednocześnie nadal stymulując mężczyznę mocą. Krzesło aż skrzypnęło.
Cała sytuacja nie trwała długo, ale wystarczająco, żeby zostać zauważoną przez, jak ochrzciła go Akarsana, głównego samca Alfa w pomieszczeniu. Nie mógł nie zareagować.
Ostatnio edytowane przez Akarsana 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Cały czas uważnie się jej przyglądał. Oczywiście widział jej spojrzenie. Oceniła wszystko, nie mógł powiedzieć, że była amatorką. Wiedział, że oceniała swoje szanse na możliwość próby zwykłego wyswobodzenia się, pokonania ich i ucieczki. Domyślił się, że szybko z tego zrezygnowała. Rozumiał to. Poczekał aż usiadła.
Poczuł jakieś coś, co ciągnęło go ku nieznajomej, ale głupi nie był. Zbyt doświadczony, by dać się pokonać takim sztuczkom. Jednak jak zauważył jego kompan nie był na tyle wytrzymały jak on sam.
Odchrząknął znacząco, wyciągając Johna z lekkiego transu w który wpadł, ten od razu cofnął i spuścił wzrok kiedy Cerau obdarzył go karcącym spojrzeniem.
- Niezła sztuczka. - Zwrócił się ku lisołaczce. Pochylił się lekko i wyciągnął dłoń spod stołu, by następnie delikatnie położyć ją na jej policzku i lekko ją przez chwilkę głaszcząc niemalże po policzku. W następnej chwili cofnął się i wbił spojrzenie w jej oczy.
- Nie próbuj tego więcej. - Powiedział tonem, który wskazywał na to, że mogłoby się to dla niej źle skończyć.
- Jesteś profesjonalistką? - Zaśmiał się.
- Więc będąc profesjonalistką powinnaś znać teren na którym pracujesz. A widocznie nie wiesz kim jestem, a ta niewiedza może cię kosztować więcej niż myślisz.
- Powiem tylko tak, na tym terenie rządzę ja. Nie wątpię, że są osoby którym to nie pasuje. - Rozsiadł się wygodnie.
- Lepiej być po mojej stronie, niźli pracować na moją niekorzyść. - Dodał po czym westchnął.
- Jeszcze raz zapytam, mów kim jesteś, kto Ci zlecił zabójstwa, dlaczego, po co, za ile. Chcę wiedzieć wszystko. I lepiej dla Ciebie, bym się dowiedział tego czego chcę. - Zapadła cisza na może jakieś dwie sekundy po czym dodał.
- Jeżeli wszystko wyśpiewasz to przeżyjesz, no i dam moje słowo, że twój BYŁY zleceniodawca Ci nie zagrozi. - Nacisk na słowo "BYŁY" był bardzo słyszalny. To była też swoista oferta, no i zobowiązanie się do ochrony jej.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

"A więc jednak nie jest z kamienia" pomyślała, czując na policzku zaskakująco delikatny dotyk. Jednak w przeciwieństwie do dłoni, słowa, które wypowiadał nie były łagodne. "Trzeba było wycisnąć z tamtego gogusia więcej informacji na temat zagrożenia" wyrzucała sobie, słuchając przechwałek samozwańczego władcy miasta. Nie miała już bowiem wątpliwości, że to przed mężczyzną, z którym właśnie rozmawiała, ostrzegał ją zleceniodawca. "A niech go Łowca Dusz dorwie!"
Chcąc zyskać na czasie, dokładnie obejrzała otoczenie. Pokój, nie licząc dwóch krzeseł i zauważonego wcześniej stolika, nie przedstawiał interesującego widoku, skupiła się więc na o wiele bardziej intrygującej prezencji osoby przed nią. Nie wyróżniał się wzrostem ani postawą, jednak uwagę przykuwały jego przenikliwe oczy. Oczy, które mówiły, że dowie się od niej wszystkiego, za wszelką cenę.
- Nie mam chyba zbyt dużego pola do manewru, prawda? - Rzuciła wreszcie, robiąc minę pełną rezygnacji. Ceniła zawsze swoją silną wolę i upór, jednak nawet ona wiedziała, kiedy trzeba odpuścić. Profesjonalizm profesjonalizmem, dyskrecja dyskrecją, ale ten facet nie wyglądał na takiego, którego warto oszukiwać. Przynajmniej nie wprost. - Nazwiska zleceniodawcy nie znam, ale adres i owszem. No co? - Spytała, widząc powątpiewający wzrok przesłuchującego. - Jasne, że mi nie powiedział, śledziłam go. Nie jestem głupia, znam fach. Powodów nie raczył mi podać, a ją nie pytałam. W końcu co mnie to obchodzi? Zapłata była całkiem niezła, wzrastała z każdym celem. Żadnych dodatkowych zaleceń, chociaż klientowi zależało na czasie. Przypuszczam, że to Ciebie chciał wyprzedzić? - Nie licząc na odpowiedź ciągnęła dalej. - Moja tożsamość... Nie jest ważna. I tak Ci nic nie powie.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Nie był z kamienia. Ale to był celowy zabieg z jego strony.
To prawda, nie był osobą która się wyróżniała w tłumie. Ot, zwykły facet. Wszyscy zwracali uwagę na jego oczy, jak zauważył, rudowłosa skrytobójczyni również. Zdawał sobie sprawę z tego, że lisołaczka lustruje go spojrzeniem i ocenia. Ale nie przeszkadzało mu to. Aktualnie był bardziej zainteresowany tym co miała mu powiedzieć, niż tym jak wygląda. Chociaż wiedział, że była na prawdę ładna, co zdążył zauważyć oczywiście.
- To prawda, nie masz. - No, nie miała pola manewru niemalże wcale, więc nie omieszkał tego wypomnieć.
Słuchał uważnie jej słów, wpatrując się równocześnie w jej oczy. Zawsze ciężej kłamać, o ile ktoś się wpatruje tak, czyż nie?
W sumie nie mógł się więcej spodziewać, żeby powiedziała wiecej. Osoba która by ją zatrudniła nie mogła ryzykować, że w razie takiej sytuacji jak ta by mogła go zdradzić. Czyli nie było wątpliwości - jego przeciwnik nie był kompletnym idiotom i amatorem. Ale i tak był skazany na porażkę.
- Przynajmniej tyle wiesz. - Rzucił obojętnie.
- Pójdź po mapę miasta. Najdokładniejszą. - Skierował to do Johna, mapa była oczywiście po to, żeby lisołaczka wskazała miejsce w którym mieszkał jej zleceniodawca.
Kiedy John wyszedł Cerau został sam na sam z lisołaczką. Chwycił jeden z jej sztyletów uważnie go oglądając, sprawdził ostrość.
- Nie wytarłaś dokładnie krwi. - Dodał po chwili, wskazując jej kroplę która znajdowała się na samym początku ostrza.
- A teraz powiesz mi jak się nazywasz, poczekamy chwilę na mojego kolegę. - Dodał, znowu rozsiadając się wygodnie.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

- Przynajmniej tyle wiesz.
Prychnęła ze złością, słysząc jego lekceważące słowa. Wiedziała, że ją podpuszcza, ale mimo to nie mogła powstrzymać przypływu irytacji. Nienawidziła być lekceważona, zwłaszcza przez mężczyzn.
A ten konkretny przedstawiciel płci przeciwnej denerwował lisołaczkę coraz bardziej. Nie dość, że traktował ją jak małą, niedoświadczoną dziewczynkę, to jeszcze teraz odesłał jedynego strażnika, jakby zupełnie nic mu z jej strony nie mogło zagrozić! "Jeszcze się przekona" pomyślała ze złością, z trudem utrzymując niewzruszony wyraz twarzy. "Wystarczy jeden ruch w stronę stolika..."
Zanim jednak zdążyła wcielić myśli w czyn, jej ulubiony sztylet znalazł się w ręce mężczyzny.
"No i szlag wziął plany. Zaraz wróci ten jego przyboczny i chyba naprawdę będę musiała zacząć z nimi całkowicie współpracować". Zajęta przemyśleniami, przestała zwracać uwagę na przesłuchującego i dopiero po chwili dotarło do lisołaczki, że z jego ust dobiegają jakieś dźwięki.
-...mojego kolegę. - Kończąc wypowiedź, oczekiwał widocznie na jakąś jej reakcję. Poprawiła się więc na krześle i uśmiechnęła słodko, oplatając kosmyk włosów wokół palca.
- Wybacz, chyba się zamyśliłam. - Uciekanie się do flirtu było jej normalną metodą unikania kłopotów, więc i tym razem próbowała zmiękczyć przeciwnika powłóczystymi spojrzeniami spod rzęs. Oczywiście z małą pomocą magii. - To... co mówiłeś?
Nie dane im było jednak kontynuować rozmowy, ponieważ wrócił facet nazywany przez tamtego Johnem i przyniósł wielką mapę.
- Piękna rzecz - powiedziała lisołaczka, oglądając kunsztownie wykonane dzieło rysowników. Plan był naprawdę szczegółowy i Akarsana nie musiała się bardzo wysilać, aby odnaleźć szukane miejsce. Wskazała czubkiem palca budynek, w którym schronił się jej BYŁY zleceniodawca. - O, tutaj wszedł.
Podniosła wzrok na gospodarza, w samą porę by zobaczyć jak jego twarz z powrotem staje się niewzruszoną maską. Opanował się szybko, nawet bardzo szybko, ale nie dość, by ją zwieść. Nowa informacja zupełnie go zszokowała, a ona chciała wiedzieć, dlaczego.
- Co, znasz go? - Spytała prosto z mostu.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Prychnięcie rudowłosej nie wywarło na nim żadnego wrażenia. No bo jakie miało wywrzeć? Zwykła reakcja, wskazująca na to, że dziewczyna nie jest kompletną profesjonalistką, skoro takie coś może ją wytrącić z równowagi. Uważnie ją obserwował przez cały czas, kiedy nie patrzył się na jej broń. Wszystkie oznaki uczuć, jakiekolwiek reakcje wyłapywał o ile takowe były. Był wystarczająco doświadczony.
Nie zareagował jakoś specjalnie na jej wybiegi mające na celu, sam nie wiedział, wytrącenie go z równowagi, zwykłe pokuszenie go? Przecież to było zbyt proste. O ile była profesjonalistką, to powinna to zrozumieć.
- Mówiłem, że poczekamy chwilkę na mojego kolegę, który miał przynieść mapy. A w tym czasie chciałem, żeby się mi łaskawie przedstawiła. - Powiedział to ponownie najobojętniejszym tonem, jaki chyba tylko istniał na tym świecie.
- W tym fachu wszystko musi być najlepszej jakości. - Odparł na jej komentarz odnoszący się do mapy. Oczywiście, że była bardzo szczegółowa, była napisana na zlecenie i było tam wiele rzeczy ujętych, których na mapach miasta nie można było znaleźć, a o których większość obecnych mieszkańców nawet nie wiedziała.
- Pokaż gdzie wszedł. - To był oczywiście rozkaz, z tym się akurat nie musiał wysilać, bo nieznajoma szybko wskazała miejsce. Które oczywiście znał, ale nie spodziewał się, że wskaże akurat to. No, był w lekkim szoku, bo to utrudniało parę spraw. I było po prostu... Nielogiczne. Nie łączyło mu się w spójną całość. Na chwilkę może się zmieszał, ale szybko się opanował, nie mając zamiaru okazywać tego swojej "niewolnicy". Jednak było za późno.
- W tym fachu trzeba znać wszystkich, informacje to podstawa. Nie mając informacji nie możesz kontrolować niczego. Nie mając kontroli, nie możesz decydować. Nie mogąc decydować, żadne wpływy Ci nic nie dadzą, bo nie będziesz mogła ich wykorzystać. - Znowu zdanie zaczynające się od "w tym fachu".
Wbił jej sztylet mocnym ruchem jakieś 5cm od skraju stoliku po stronie lisołaczki.
- Nie ma na co czekać. - Rzucił w przestrzeń wstając dość szybko. Nie był tak szybki jak powiedzmy dziesięć lat temu, ale nadal był szybki i nieraz potrafił zadziwić. Nie wiedział, czy lisołaczka oceniła jakoś jego wiek. Nie ważne.
Zbliżył się do Johna i stanął tak, by w zasięgu wzroku nadal była lisołaczka zbliżył się do mężczyzny mówiąc mu coś bardzo cicho na ucho, tak, że lisołaczka nie miała prawa tego dosłyszeć. John tylko skinął głową i wyszedł.
Cerau się wyprostował i wbił spojrzenie w lisołaczkę.
- No i powiedz mi, co ja mam z Tobą teraz zrobić? Szkoda by było pozbywać się takiej ślicznej buźki. - Już o jakichś tam umiejętnościach nie wspominając.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

Znów ją zbeształ jak nieprzygotowaną do lekcji uczennicę. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła jednak, że bardziej zła jest na siebie niż na niego, bo, jak nie patrzeć, sama dostarczała mu powodów do takich wymówek. Oczywiście, nie miała zamiaru przyznać tego na głos, ale jej działaniom w Fargoth rzeczywiście brakowało nieco profesjonalizmu. A już to, jak łatwo dała się wytrącić z równowagi, było niewybaczalne. O ile w skrytobójstwie brakowało jeszcze lisołaczce wprawy - w dzieciństwie zajmowała się raczej zwiadami i staniem na czatach, samodzielny "biznes" zaczęła dopiero niedawno - tak ze swojej siły woli była zawsze dumna i zupełnie nie rozumiała, dlaczego nie powstrzymała się przed pokazaniem swojej irytacji słowami mężczyzny.
Zaczęła nawet myśleć, że właściwie mogłaby się tutaj dużo nauczyć. Mężczyzna wyglądał na sporo starszego od niej, jednak nie na tyle, żeby stracić zwinność czy refleks, co zresztą widać było w jego ruchach. Zdawało się, że każde posunięcie ma dokładnie przemyślane i nigdy nie traci ostrożności. Ot, chociażby teraz - niby oddał jej sztylet, ale wbijając go w stół i odchodząc w pobliże towarzysza rozegrał to w taki sposób, że zanim wyrwałaby broń i doskoczyła do celu, zdołaliby spokojnie ją rozbroić - nie ulegało wątpliwości, że pomimo pustych rąk nie są bezbronni i wystarczyłoby sięgnąć pod ich ubrania, aby znaleźć cały arsenał ostrzy. "To pewnie rodzaj testu." doszła do wniosku lisołaczka. "Ciekawe, jakiej reakcji się spodziewają?" Przez wrodzoną przekorę opcja postąpienia dokładnie wbrew oczekiwaniom kusiła najbardziej, ale chociaż Akarsana lubiła ulegać swoim chwilowym zachciankom, tym razem sprawa była zbyt poważna. Jak bardzo patetycznie by to nie brzmiało, na szali leżało jej życie. I tym razem nie mogły pomóc żadne kobiece sztuczki.
Dlatego na brzmiące dość retorycznie pytanie odpowiedziała z pełną powagą.
- Szkolić. - Tym razem nie dał się zaskoczyć, maska nie zleciała. Szkoda. A rudowłosa ciągnęła dalej. - Sam zdążyłeś zauważyć, że co nieco umiem. Ośmielę się powiedzieć, że nawet więcej, niż co nieco, skoro udało mi się wypełnić aż trzy zlecenia na, jak sam powiedziałeś, kontrolowanym przez ciebie terenie. Brakuje mi za to doświadczenia i wiedzy o tym mieście, które z kolei posiadasz ty. Dlatego uważam, że współpraca odbyłaby się z korzyścią dla obu stron. Ja zyskuję mentora i bezpieczeństwo, ty nie dość, że pozbywasz się – niedużej - bo niedużej, ale zawsze - konkurencji, odbierasz jednego z ludzi przeciwnikowi, to jeszcze zyskujesz wartościowego człowieka dla siebie. Może powinnam brzmieć skromniej, ale to nie pora na udawanie cnotliwej panienki. Sztylety nie są jedynym, ani nawet moim ulubionym sposobem wypełniania zleceń, a skrytobójstwo - nie jedynym fachem. Może nie wszystkie umiejętności znajdą tu zastosowanie - wątpię, żebyś potrzebował świetnej tancerki - ale z pewnością doceniasz możliwość wykroczenia poza zwykły schemat zakradnij się - zabij - ucieknij.
A tak przy okazji - dodała po chwili przerwy, wyciągając w jego stronę drobną dłoń - jestem Akarsana. Jak podoba ci się moja propozycja?
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Zbeształ ją, bo na to zasłużyła. Znaczy, nie tyle zbeształ, co to całkiem obojętnie skomentował, przedstawiając faktyczny stan rzeczy. Ale przecież, zawsze ktoś z dwójki osób był bardziej opanowany. W tym wypadku wiek i doświadczenie Ceraua po prostu dawało mu niebotyczną przewagę nad młodszą i mniej doświadczoną od niego kobietą. To już nawet nie wnikał w wykonywanie morderstw przez nią. Bo tak na prawdę, do niej doprowadził ich najzwyklejszy przypadek. Nie było żadnych poszlak ich do niej kierującej. Zwykły przypadek, obecność jednej osoby i jej spostrzegawczość na wszystkich imprezach. No i ostatecznie też zwykłe powiązanie faktów. A później, to już było sprawdzenie czy podejrzenia są słuszne. Jak się okazało tak - więc wykorzystali to, to wszystko.
John wyszedł i znowu zostali tutaj sami. Wiedział, że nieznajoma, której imienia nadal nie znał mogła wyciągnąć swoje ostrze i go zaatakować. Ale jak zauważył, w tej kwestii już miała na tyle dobrze poukładane w głowie, że nie próbowała zrobić nic głupiego. Oczywiście, że głupiego. Przecież nie pozwoliłby w takiej sytuacji na jakikolwiek bezmyślny ruch, dający dziewczynie możliwość zrobienia mu krzywdy. Miał co prawda teraz coś ważnego na głowie, do czego oczywiście dochodził dzięki niej, ale w razie potrzeby i obrony "koniecznej" nie cofnąłby się przed jej uśmierceniem. Znaczy, może nie od razu, ale gdyby sobie na za dużo pozwoliła, tak by się to skończyła. W walce był równie dobry, co i w paru innych kwestiach. Nie znał co prawda umiejętności walki dziewczyny, ale znał swoje. I jeżeli potrafiła kogoś zabić, znienacka, to niekoniecznie potrafi się posłużyć w otwartej walce.
Średnio spodziewał się takiej odpowiedzi, ale nie pokazał zdziwienia. Zlustrował ją twardym spojrzeniem. Popatrzył na wyciągniętą rękę w jego stronę i uniósł wzrok na jej twarz, lustrując ją przez chwilę. Spokojnym ruchem uścisnął jej dłoń. Był to mocny uścisk, ale też nie za mocny. Stanowczy. Trzymając ją tak za rękę wbił spojrzenie w jej oczy. Ot, takie sprawdzenie małe.
- Cerau. - Powiedział po chwili. Nadal nie puszczał ręki. Pierwszy raz ją zlustrował uważniej wzrokiem. Zlustrował. Ba, on bezczelnie ją oglądał od stóp, aż po głowę. Obszedł ją niemalże dookoła, na ile pozwalała mu trzymana dłoń.
- Nadasz się. - Powiedział po jakimś czasie. Ogółem minęła może minuta.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść. - Puścił ją i odwrócił się do niej plecami, czekając na osobę, która wejdzie.
Nie wszedł nikt, dopiero po chwili otworzyły się drzwi i John wprowadził jakiegoś obdartego mężczyznę z dużą raną na ramieniu. Miał podarte ubranie. Cerau rzucił pytające spojrzenie Johnowi.
- Nie wiem, miał informacje jak się z Tobą skontaktować i ma Ci coś przekazać. Cerau powoli zbliżył się do mężczyzny.
- Słucham? - Uważnie go obserwował, ten zaczął coś bardzo niezrozumiale mówić. Cerau zamknął oczy i słuchał.
- Daj ten list. - Powiedział po chwili, a mężczyzna wygrzebał niewielki papierek, który podał mężczyźnie. Skrytobójca wziął i go przeczytał. Popatrzył znowu na Johna.
- Za parę dni będziemy mieli gościa, ten facet z Serenei. - John przytaknął.
- Co z nim? - Cerau wzruszył ramionami.
- Załatw mu opiekę i jakoś wynagrodź, niech wróci do siebie. Nic więcej nie możemy zrobić. - John wyprowadził z pomieszczenia posłańca. A "herszt" ponownie popatrzył na Akarasanę.
- Zbierz swoje zabawki. Spotkamy się z naszym wspólnym znajomym - Miał na myśli oczywiście jej byłego zleceniodawcę.
- Powiesz tylko czy to on, nie będzie Ci nic grozić. - Dodał po chwili.
Ostatnio edytowane przez Cerau 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

Tak jak się spodziewała, uścisk jego dłoni był mocny i stanowczy. Nauczona doświadczeniem sprzed paru minut utrzymywała niewzruszony wyraz twarzy, jednak ten... Cerau czerpał najwidoczniej przyjemność z prób wytrącenia jej z równowagi. Pod wpływem jego taksującego wzroku, przesuwającego się dokładnie po każdym zakątku ciała, czuła się jak towar wystawiony na sprzedaż. Jednak nawet nie drgnęła. "Uznajmy to za pierwszą lekcję." pomyślała, notując mimowolnie w pamięci zaskakująco delikatną fakturę jego dłoni. Swoista akceptacja ze strony nowego przełożonego ucieszyła ją, jednak na delikatny uśmiech pozwoliła sobie dopiero, gdy odwrócił się do niej tyłem. Przy okazji puściła oczko do pojawiającego się w drzwiach Johna.
Dyskretne zajrzenie w tajemniczy list kusiło ją bardziej niż kupno nowych trzewików, widzianych na miejscowym targowisku, jednak w obydwóch przypadkach Akarsanie udało się zwalczyć nierozsądną pokusę. Zresztą chwilę później miała już się czym zająć - poupychanie wyciągniętej z ukrycia broni z powrotem na miejsce to dość czasochłonna czynność. Gorzej, że nie wszystkie jej rzeczy znajdowały się w tym pomieszczeniu.
- Em...Cerau? - zaczęła, niepewna, jak powinna się do niego zwracać. - Moja torba jest nadal w wynajmowanym pokoju. I kilka innych rzeczy też. Skoczenie po nie nie zajmie dłużej niż pół godzinki. Oczywiście PO potwierdzeniu tożsamości, jak to ująłeś, naszego wspólnego znajomego. - Dodała szybko, widząc jego minę. Wsunęła za pazuchę ostatni sztylet i stanęła przy drzwiach.
- Gotowa. Idziemy?
Gospodarz bez słowa otworzył przed nią drzwi i kojarzącym się z wyższymi sferami gestem pokazał, aby ruszyła pierwsza. Zaprowadził ją do pomieszczenia bardzo przypominającego to, z którego wyszli. Stolik, dwa krzesła, okno, mały metraż. Ale w sumie na tym kończyły się podobieństwa, bo na "jej" miejscu siedział, a właściwie wpół leżał mężczyzna około pięćdziesiątki. Miał związane ręce, trochę krwi na twarzy i wyglądał, jakby nie udało mu się jeszcze wrócić do pełnej przytomności po nawąchaniu się jakiejś substancji odurzającej.
- Mamy mały problem... - zaczęła powoli lisołaczka. - To nie on. - Uniosła rękę, aby zapobiec przerwaniu ze strony Cerau. - Tamten był o około połowę młodszy, ale miał podobne rysy. - Dodała, przyglądając się uważnie pojmanemu. - Ma syna?
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Był zadowolony, że Akarsana zachowała się tak nie inaczej. To oglądanie jej było celowym zabiegiem, takim małym testem sprawdzającym jej cierpliwość. No i rzecz jasna cieszącym oczy mężczyzny. No co? Ostatecznie można było powiedzieć, że dziewczyna zdała swój test. Na piątkę z plusem. Nie drgnęła nawet na chwilę, co było oczywiście miłym zdziwieniem dla niego, w porównaniu z wcześniejszymi wydarzeniami w końcu, teraz zachowała się idealnie.
Przez moment, kiedy zainteresował się bardziej posłańcem i listem najzwyczajniej w świecie nie zwracał przez chwilę uwagi na Akarsanę, był zbyt pochłonięty przysłanym tu mężczyzną. Później jednak się odwrócił i ponownie zlustrował lisołaczkę uważnym spojrzeniem. Głównie dlatego, że zwróciła się do niego. Po głosie rozumiał, że sama nie wiedziała jak ma się do niego zwracać, bo była słyszalna spora doza niepewności.
- Tak? - Uniósł pytająco brew. Od razu odpowiedziała. No tak, jej rzeczy. Wzruszył ramionami.
- Najpierw załatwimy interesy. Później to. - Odparł od razu, kiedy była gotowa stanęła przy drzwiach.
- Gotowa. Idziemy? - Nie odpowiedział tylko bez słowa zbliżył się do niej i otworzył przed nią drzwi. A później ruchem, kojarzącym się z wyższymi sferami pokazał, aby ruszyła pierwsza. Kiedy wyszli zaprowadził ją do innego pomieszczenia, które mimo wszystko było bardzo podobne do poprzedniego. Niewielkie, wyposażone tylko w stolik i dwa krzesła. No i okno. Mężczyzna na jednym z krzeseł, który wpół leżał na tym krześle był trochę poszarpany, miał związane ręce, trochę krwi na twarzy i było po nim widać, że nie był jeszcze do końca przytomny.
Cerau rzucił pytające spojrzenie Akarsanie.
- To on?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Z tego, co powiedziała, wynikało, że to nie był on.
Zaklął pod nosem.
- Tak, ma syna. Średniego wzrostu, krótkie czarne włosy, zielone oczy. Tak?
- Tak. - Padła krótka odpowiedź z ust dziewczyny.
- Więc jeszcze nie pójdziesz po swoje rzeczy. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie.
- John? Zamknijcie go tutaj, trzeba złapać jego dzieciaka. Idziemy od razu. Znajdź młodego i jeszcze jedną osobę do pomocy. Będziemy czekać przy wejściu do tuneli. - Powiedział, po czym wyszli. Popatrzył na lisołaczkę.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz. - Powiedział i doprowadził ją do dużych stalowych drzwi. Oparł się o ścianę plecami, tak, że miał teraz przed sobą Akarsanę.
- Dlaczego zostałaś skrytobójczynią? - Zapytał jakby od niechcenia. Nim jednak lisołaczka zdążyła odpowiedzieć pojawił się John w towarzystwie Lee i jeszcze jednego mężczyzny. Ten w przeciwieństwie do Ceraua i Lee był wysoki i wyraźnie umięśniony. Podobnie zresztą jak John.
- Idziemy. - Rzucił Cerau, po czym otworzył drzwi, przepuszczając wszystkich przodem.
- Młody, idź przodem. Kris, wyjdziesz wcześniejszym wyjściem i pójdziesz sprawdzić czy jest w domu ten gówniarz od Remusa. John, idziesz razem ze mną i Akarsaną. W ogóle poznajcie się, John, Akarsana. - Rzucił im krótkie spojrzenie, po czym ruszyli dalej.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

Decyzja podjęta została błyskawicznie i nim się zorientowała podążała już za szefem w stronę wyjścia. Lisołaczka była pod wrażeniem sprawnej organizacji wśród ludzi dowodzonych przez Cerau - nie zdążyła mu nawet odpowiedzieć, a zawezwani mężczyźni już przybyli. "Świetnie się dobrali" pomyślała ironicznie, patrząc na proporcje wzrostu i umięśnienia. "Ale w sumie... nieźli są" skomplementowała ich w myślach, uśmiechając się flirciarsko do Johna, któremu właśnie ją przedstawiano, a gdy zobaczyła uniesioną brew Cerau, posłała w jego stronę całuska. Zupełnie nie dbała, jak zostaną odebrane jej gesty - pierwszy raz od lat miała okazję iść na akcję w grupie, cieszyła się niczym dziecko i nie miała zamiaru tej radości ukrywać. Chcąc przerwać ciszę, panującą w drodze do celu, zaczęła odpowiadać na zadane jej wcześniej pytanie.
- Dlaczego? W sumie to był przypadek. Wychowywałam się w... specyficznym środowisku, od dziecka uczyłam się kraść, stałam na czatach gdy starsi "pracowali" i odkąd pamiętam, śmierć była dla mnie czymś normalnym. Ale sama nie zabijałam, przynajmniej do pewnego czasu. Dopiero gdy zaczęłam żyć na własny rachunek, zaczęłam myśleć o fachu skrytobójcy. No i traf chciał, że podczas zbierania wywiadu przed kradzieżą podsłuchałam pewną rozmowę, w której bogato ubrany mężczyzna wspomniał, że najchętniej po prostu pozbyłby się jednego ze swoich konkurentów. Postawiwszy wszystko na jedną kartę, wyszłam z ukrycia i zaoferowałam swoje usługi, nie przyznając się oczywiście do braku doświadczenia. Było to około pół roku temu i wtedy właśnie zaczęła się moja kariera w tej profesji. Widzę, że jesteśmy już prawie na miejscu, więc jeśli jeszcze coś chciałbyś się dowiedzieć, to chętnie porozmawiam z Tobą później.
Akarsana rzeczywiście skończyła opowieść w samą porę, gdyż po ich lewej wyłonił się właśnie budynek do którego zmierzali. Bogato zdobiony, z założenia miał chyba imponować przepychem i okazałością, ale nagromadzenie zbędnych złoceń i ozdobników popychało całość w kierunku bliższemu kiczowi niż elegancji.
Wysłanych uprzednio przez Cerau ludzi nigdzie nie było widac, ale lisołaczka nie wątpiła, że gdzieś tam są i czekają tylko na odpowiedni moment.
Nareszcie miała się zacząć akcja.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Widział ten flirciarski uśmiech Akarsany skierowany do Johna. Był lekko tym zachowaniem zniesmaczony, więc by to okazać uniósł lekko jedną brew i wbijając karcące spojrzenie w lisołaczkę. Kiedy ta w odwecie posłała mu całusa pokręcił głową i ruszył dalej lekko wysuwając się przed towarzyszy. Cerau w przeciwieństwie do swoich towarzyszy w postaci Johna i Krisa nie był ani wysoki, ani specjalnie zbudowany, ani widocznie umięśniony. Do mężczyzny był podobny najmłodszy z całego ich grona - Lee, również był średniego wzrostu i o podobnej budowie ciała. Tego dziewczyna już oczywiście jednak nie mogła stwierdzić, chyba, że zauważyła to wcześniej.
Oczywiście, jeżeli porównać, co było bardziej korzystne w tym fachu. Hm, oczywiście zależało to od tego, co kto robi. Jeżeli sam Cerau specjalizował się w skrytobójstwie i złodziejstwie to jego postura bardzo mu w tym pomagała, był zwinny, szybszy, łatwiej mu było pokonywać przeszkody. Natomiast John, czy Kris byli od niego wolniejsi. Ale w rekompensatę szybsi. No i bardziej specjalizowali się w otwartej walce. Co oczywiście nie znaczy, że nie mogą wykonywać skrytobójczych ataków. Czasem oczywiście to wymuszało decyzję o przydzieleniu kogoś innego do któregoś zadania, ale zazwyczaj mimo wszystko mogli to robić.
Samemu Cerauowi nigdy nie przyszłoby do głowy sprawdzać kto poradziłby sobie lepiej w walce. On sam, czy John. Chociaż skrytobójca był o wiele szybszy i zwinniejszy od swojego ochroniarza, to ten zawsze może wykorzystać jeden błąd złodzieja do wygrania walki. Ale tutaj by walka była krótka. I nie byłoby szansy na rozstrzygnięcie w postaci remisu. Na szczęście nie mieli nigdy potrzeby ani konieczności sprawdzenia tego.
Wyrównał krok z pozostałymi, kiedy Akarsana zaczęła odpowiadać o powodach dla których została skrytobójczynią. Słuchał uważnie oczywiście, rejestrując wszystkie ciekawsze fakty. Będą mieli jeszcze okazję szerzej na ten temat porozmawiać, co Cerau oczywiście miał zamiar wykorzystać.
Powoli zaczęli się zbliżać do celu ich drogi, więc rudowłosa umilkła, dodając, że później chętnie z nim porozmawia.
- Porozmawiamy. - Przytaknął jej.
- A teraz cicho. - Po czym dłonią dał znak, żeby powoli szli za nim.
Byli już niemalże przy samym domostwie w którym jak podejrzewał Cerau miał znajdować się syn złapanego mężczyzny.
Było późno, już chwila czasu po północy. Stali w takim miejscu, że nawet jeżeli ktoś zdecydował się przejść po którejś ze ścieżek blisko nich, nie miałby opcji na zauważenie ich.
Cerau rozejrzał się, po czym gwizdnął na palcach. Po jakiejś minucie do trójki składającej się z skrytobójcy, Johna i Akarsany dołączył Lee.
- Widziałem go, poszedł spać. Prócz nim samym nie widziałem nikogo innego. - Rozległ się szept blisko nich, więc o ile ktoś nie zdał sobie sprawy z pojawienia się w ich towarzystwie Lee mógł się zdziwić.
- Ja zajmę się drzwiami wejściowymi. Lee, idziesz do drugiego wejścia je pilnować. No a Kris wie co robić. - No tak, Kris miał zawsze to samo zadanie, w którym się spisywał najlepiej ze wszystkich popleczników Ceraua. Mimo braku czynnego udziału w akcji, było to bardzo potrzebne zajęcie. W końcu źle by było, gdyby ktoś nagle pojawił się ich za plecami, w trakcie załatwiania jakiejkolwiek sprawy, czyż nie tak?
- John i Akarsana, idziecie ze mną. Wszyscy macie być cicho, załatwiamy po cichu a później znikamy jakby nas tu nigdy nie było. A teraz do roboty. - Wyszeptał, po czym ruszyli. John skradał sie zaraz za przywódcą, razem z Akarsaną.
Kiedy zbliżyli się do drzwi wejściowych, Cerau zabrał się za otwarcie zamka. Nie był ciężki, po jakiejś krótkiej chwili drzwi stały przed nimi otworem. Powoli ruszyli do pomieszczenia w którym miał znajdować się śpiący mężczyzna o imieniu Teo.
Drzwi do sypialni również były zamknięte. Ale nie spodziewał się niczego innego. Z nimi też sprawnie sobie poradził. Dał znać Johnowi, by ten został tutaj i kontrolował sytuację z korytarza, natomiast Akarsana miała mu dalej towarzyszyć.
Weszli.
Pomieszczenie było kompletnie pokryte mrokiem. Było słychać miarowy i cichy oddech śpiącego mężczyzny. Na chwilę zamarli w bezruchu, by oczy przyzwyczaiły się do ciemności, po czym powoli ruszyli. Już pierwszy krok z ich strony był błędem. Jak na złość po zrobieniu tego pierwszego kroku deski w miejscu gdzie zarówno Cerau jak i rudowłosa postawili nogi skrzypnęły. I to dość głośno. No tak. To wszystko było za łatwe.
- Ha! - Rozległo się ze strony w której wcześniej jak myśleli spał Teo. Dopiero teraz zaczęła się prawdziwa akcja. Z korytarza można było usłyszeć odgłos szamotaniny, natomiast na dwójkę intruzów w pokoju rzuciło się po jednym przeciwniku. Co prawda mieli element zaskoczenia, ale to było za mało by ich pokonać. Oczywiście, o ile sam Cerau dawał sobie radę, to nie wiedział jak radziła sobie Akarsana. Jedno to to, że ciężko było w tym mroku się jej dopatrzeć, dwa to to, że był dość zaabsorbowany swoim przeciwnikiem. Zablokował cios wymierzony w klatkę brzuch ręką. Zablokowanie ciosu to może za dużo powiedziane. Raczej przyjął ten cios wymierzony w brzuch na rękę, co skutkowało wbiciem się ostrza sztyletu w rękę. Wbiciem... Raczej przebiciem jej, ostrze przeszło zaraz koło kości, przebijając na wylot jego przedramię. Syknął z bólu. To jednak nie był koniec. Poczuł przeszywający ból w boku, zobaczył tam sztylet przeciwnika. Dojrzał błysk satysfakcji w oczach nieznajomego. Drugą ręką Cerau ( czyli tą, którą miał wolną wymierzył uderzenie pięścią w podbródek agresora. Ten puścił sztylety, a Cerau wyciągnął obydwa, najpierw ten z boku, a później ten ze swojego przedramienia. Bolało jak diabli, ta ręka mu się przez najbliższy czas do niczego nie przyda. A bok, miał nadzieję, że to nic powaznego. Ale nie było czasu nad tym myśleć. Lekko zamroczony przeciwnik próbował się bronić przed skrytobójcą, ale ten mimo możliwości walki tylko jedną ręką szybko go wyeliminował. Najpierw uderzenie pięścią w brzuch, które skutkowało pochyleniem się przeciwnika bo ten nie zdołał zablokować ciosu. Następnie wbił mu sztylet w tył szyi. Puścił ostrze, a ciało przeciwnika bezwładnie padło na podłogę.
- Teo. - Wysyczał.
- Cerau. - Powiedział to niemal z nutką... Radości? Tak, to było to.
Teo stał wyprostowany wpatrując się w przemytnika.
- Na prawdę myślałeś, że bez problemu zdołasz najpierw pojmać mojego ojca, a później najzwyczajniej dostać się do mnie i mnie zabić we śnie? Przecież jesteś taki doświadczony. - Prychnął. - Gówno prawda. Przeceniłeś się.
- I tak Cię zaraz zabiję. - Teo absorbował całą uwagę Ceraua, więc ten nie widział nawet co się działo z lisołaczką. Wiedział, że o ile jej przeciwnik by ją pokonał, to czekałby na koniec rozmowy dwójki mężczyzn. A Akarsana... Cóż, też raczej nie wtrącałaby się, słysząc, że rozmawiają.
- Nie wydaje mi się. - Odparł Teo. - Ładnie sobie przed chwilą poradziłeś. Ale pamiętaj, że teraz to ja jestem w lepszej pozycji.
- Wiedziałem, że coś knujesz. Teraz mam dowód. Zapłacisz za to. - Wysyczał Cerau, wbijając ostre spojrzenie w swojego rozmówcę. Usłyszał za plecami szmer, rzucił szybkie spojrzenie. To był John, dał radę. Nie widział w jakim był stanie, było na to za ciemno, ale stał o własnych siłach. Po drugiej stronie słyszał jak któreś ciało padało bezwładnie na podłogę. Rzucił tam spojrzenie. To Akarsana stała nad swoim przeciwnikiem ciężko dysząc.
- Cholera. - Zaklął Teo. Chyba się tego nie spodziewał. Tak, to na pewno to, postawił wszystko na jedną kartę i przegrał.
- Poddaj się dobrowolnie. - Powiedział Cerau słabo, zmarszczył brwi. Głos mu się załamywał, poczuł się słabo ale nie chciał tego po sobie pokazać.
- Nie ma mowy. - Skrytobójca słyszał, jak Teo zrobił jakiś ruch. Towarzyszył temu szelest.
- Zajmijcie się nim. - Powiedział cicho, załamującym się głosem. Pomógłby im... Ale on sam nie był w stanie walczyć. Poczuł się na tyle słabo, że musiał się cofnąć by oprzeć się plecami o ścianę. Powoli osunął się na podłogę.
Awatar użytkownika
Akarsana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akarsana »

Na początku wszystko zdawało się iść świetnie, bez problemu dostali się do środka, pokonując obydwa zamki.
I właśnie wtedy sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Donośne skrzypnięcie podłogi zaalarmowało mieszkańca i nim Akarsana się obejrzała, musiała uchylić się przed wymierzonym w nią nożem. Odskoczyła w tył i kątem oka zauważyła walczącego Cerau, jednak musiała odwrócić wzrok i skupić się na swoim przeciwniku, który nie przestawał jej atakować, zmuszając do ciągłego ruchu.
Nieustające uniki zaczynały przypominać taniec, a chociaż lisołaczka uwielbiała tańczyć, to jednak w tym momencie niezbyt miała na to ochotę. Gdy raz próbowała dobyć broni, tylko niezły refleks uratował ją przed raną gorszą niż draśnięcie po przedramieniu, które zarobiła, więc skoro nie mogła przystanąć na chwilę wystarczającą by sięgnąć po sztylet, musiała uciec się do magii. I gdyby ktokolwiek z obecnych przyglądał się tej walce, mógłby się nieźle zdziwić, bowiem zamaskowany mężczyzna nagle zatrzymał rękę w połowie ciosu i odwrócił się w stronę pracodawcy, a potem chwycił się za głowę, jakby walcząc z samym sobą. A gdyby Akarsana miała czas na coś takiego jak podziw, byłaby pod wrażeniem lojalności agresora, gdyż jej moce powinny rozbudzić w nim nieograniczoną wściekłość na młodego antagonistę Carau. Czasu jednak nie miała, więc ograniczyła się do wyjęcia ostrza i czystego pchnięcia między żebra, prosto w serce.
Z przyspieszonym oddechem rozejrzała się po polu walki. Miała najwięcej szczęścia, albo - co bardziej prawdopodobne - przeciwnicy zlekceważyli drobną dziewczynę, gdyż walczyła z najsłabszym "ochroniarzem" Teo i wyszła z pojedynku z najmniejszym szwankiem. Gorzej było niestety z jej towarzyszami - John, mimo że stał o własnych siłach, był poważnie ranny, a jego lewa ręka na pierwszy rzut oka nie nadawała się już do niczego. Stan Cerau ciężko było określić, jednak musiał być poważny, bo ten twardy facet właśnie półprzytomnie osuwał się na podłogę. Słysząc cichy rozkaz, wyjęła kolejny sztylet i z ostrzami w obu dłoniach ruszyła w stronę byłego zleceniodawcy, jednak widok jaki ukazał się jej oczom, zatrzymał lisołaczkę wpół kroku. Teo wyjął zza pleców coś, o czym do tej pory słyszała jedynie opowieści - krasnoludzką rusznicę.
- Nie wyjdziesz stąd żywy! - Krzyknął, z uśmiechem szaleńca kierując broń w Cerau. Rozpaczliwie bezradna, chciała magią ściągnąć wściekłość na pierwszą rzecz jaka nawinęła jej się przed oczy, jednak przeciwnik, zamiast rzucić się na stojącą w holu rzeźbę, potrząsnął tylko głową, jakby odganiał irytującego owada. Jakiś efekt jednak osiągnęła, gdyż oczy, w których pojawiły się iskierki obłędu, skierował teraz na nią. - Niestrasznie mi twoje sztuczki, wiedźmo! Umiem się oprzeć takim jak ty!
Zdecydowana zatrzymać jego uwagę na sobie przez jak najdłuższy czas, nie przestawała używać mocy, wbijając w niego nienawisty wzrok. Jednak, jak to bywa z ludźmi, którym szajba odbiła, Teo szybko znudził się walką na spojrzenia, zawracając uwagę (i lufę) z powrotem na główny obiekt swojej nienawiści. Działania lisołaczki nie zatrzymały go, jednak dały wystarczająco czasu Johnowi i gdy przeciwnik nacisnął spust kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Ochroniarz - i, jak się domyślała, przyjaciel - szefa wskoczył prosto na linię strzału, zasłaniając go własnym ciałem, zza rogu wychynął zaniepokojony długim oczekiwaniem Lee, a trzymający broń został uderzony niespodziewanie dużą siłą odrzutu i wylądował na przeciwległej ścianie. Nim zdążył się podnieść, Akarsana już przy nim była, przyciskając mu sztylet do gardła.
- Trzeba było nie próbować mnie obmacywać przy każdej okazji, może bym cię oszczędziła - wysyczała prosto do ucha byłego zleceniodawcy. Nie było jednak czasu na dłuższe pogawędki, więc z lekką satysfakcją machnęła ostrzem i zostawiając szybko umierającego Teo, wróciła do "swoich".
W samą porę, bo Lee, choć kompetentny w swojej branży, wydawał się całkowicie zszokowany widokiem Johna z ziejącą dziurą w klatce piersiowej i nieprzytomnego szefa. "Cerau jest pewnie dla niego rodzajem idola, to musi być wstrząs, widzieć, że nie jest niepokonany" pomyślała z małą nutką współczucia lisołaczka. Jednak współczucie współczuciem, ale ranny potrzebował pomocy, a nie gapienia się.
- Leć po Krisa! - Krzyknęła do złodzieja, wyglądającego na jej rówieśnika. Bała się trochę że będzie grymasił, przyjmując rozkazy od ledwo poznanej dziewczyny, jednak widocznie rozumiał powagę sytuacji, gdyż zerwał się z miejsca i wybiegł z domostwa.
Ona w tym czasie przykucnęła przy mężczyznach. Na całe szczęście John nie upadł na ten bok przyjaciela, w który został trafiony, a jedynie przygniótł mu trochę zdrową rękę. Uwolnienie kończyny nie sprawiło problemu, tak jak obandażowanie ran oderwanymi od sukienki fragmentami materiału, jednak lisołaczka nie była w stanie zrobić nic więcej. Przeklinała się w myślach, żałując, że akurat na tę jedną jedyną wyprawę nie wzięła żadnych ziół leczniczych ani nawet tych uśmierzających ból. Schowana w gorsecie malutka fiolka z trucizną raczej nie była w tym momencie przydatna. Co prawda istniała teoria, mówiąca że w niewielkiej ilości substancja może przywrócić życie zamiast je odbierać, jednak Akarsana wolała nie sprawdzać słuszności hipotezy na akurat tej osobie.
Lee wrócił dość szybko, prowadząc ze sobą współpracownika. Kris zupełnie bez słowa podszedł, podniósł nadal nieprzytomnego Cerau i ruszył do bocznego wyjścia, rzucając przez ramię, aby pozostała dwójka wzięła ciało Johna.
Takim to korowodem ruszyli uliczkami Fargoth. Ciężko było powstrzymać się od wspomnienia beztroski i pewności siebie z jaką szli tą samą trasą w przeciwną stronę.

-------------------------------------------------

Milcząc całą drogę, dotarli w końcu do celu. Zaraz po wyjściu Kris ruszył w jeden korytarzy, mówiąc, aby poczekała na miejscu, a Lee gdzieś się ulotnił. Stała więc, zadręczając się ponurymi myślami "Gdybym szybciej rozprawiła się z tym pierwszym, mogłabym mu pomóc... Albo gdybym rzuciła sztyletem w Teo zanim wyciągnął tę broń... A w ogóle gdybym na początku pomyślała żeby dokładniej opisać zleceniodawcę zgarnęli by właściwą osobę za pierwszym razem i nie byłoby problemu!"
Od pogrążania się we wściekłości na samą siebie oderwał ją odgłos czyichś kroków. Po chwili zza rogu wyłoniła się dziewczyna...nie, właściwie to dojrzała kobieta, o lekko zaczerwienionych oczach. Zaprowadziła Akarsanę do jakiegoś niedużego pokoju.
- Potraktuj to jako chwilowy kwaterunek, dobrze? - Powiedziała zmęczonym głosem. - Dam ci znać, gdy Cerau się obudzi i wtedy zastanowimy się co dalej.
Z tymi słowami zostawiła lisołaczkę samą. Rudowłosa z westchnieniem opadła na łóżko.
"No to sobie poczekam."
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Od chwili kiedy stracił przyjemność, logiczną koleją rzeczy jest to, że nie wiedział co się dzieje wokół niego. Nie stracił przytomności od razu, tylko dopiero parę sekund po osunięciu się na podłogę. Zdążył ledwo przytknąć dłoń do rany na boku. Krwawił i to obficie.
- Cholera. - Chciał powiedzieć, ale ostatecznie tylko ruszył ustami, nie wydając żadnego dźwięku. Chwilę później odpłynął.

****

Ocknął się. Z trudem otworzył oczy. Czuł pulsujący ból w boku. Chciał poruszyć lewą ręką ale poczuł przeszywający ból. Syknął z bólu, zdradzając swoją przytomność obecnej w pomieszczeniu kobiecie.
- Nie ruszaj się. - Powiedziała stanowczo. Znał ten głos. Nie miał siły by ruszyć głową by zobaczyć twarz kobiety. Nie była to Eira, tylko Maria. Była... Zielarką, lekarką... Ciężko powiedzieć. Po prostu zajmowała się ranami, chorobami wśród jego ludzi.
- Jak ze mną jest? - Wydał ciche pytanie. Ale ta dosłyszała.
- Teraz już dobrze, wcześniej strasznie krwawiłeś, Kris przyniósł Cię w ostatnich chwilach. Trochę dłużej i byś się tam wykrwawił, a wtedy bym Ci już nie pomogła. - Powiedziała, oczywiście to co mówiła w stu procentach było zgodne z prawdą, zawsze mówiła wprost.
- Dzięki. A co z Akarsaną, Johnem, Lee? - O Krisa nie pytał, skoro go tu przyniósł musiał być w dobrym stanie.
- Akarsana to ta rudowłosa, tak? Jest cała. John. Niestety, nie żyje. Ten skurwysyn go zastrzelił. A Lee też cały i zdrów. - Odparła, niemalże jednym tchem.
Zaklął.
- Musisz odpoczywać, leż spokojnie. Ja tymczasem pójdę powiedzieć Eirze i rudej, że już się ocknąłeś. Martwiły się. Zresztą nie tylko one. - Po tych słowach się zaśmiała i opuściła pomieszczenie.
No w sumie tak, jego niektórzy podwładni przejęliby się jego śmiercią. Wśród samych ważniejszych złodziei panowałaby raczej powszechna ukrywana mimo wszystko radość. W końcu półświatek straciłby najważniejsza osobistość, która ich ograniczała. No, więc prostą koleją rzeczy jest to, że by się na tym wzbogacili. W końcu nie bez powodu Teo chciał go wyeliminować, przejęcie jego wpływów byłoby dla niego baaardzo korzystne...
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości