Grydania[Pustkowia] Życzenie pokusy

Mała wioska położona na Równinach Andurii. Mieszka tutaj niewiele osób, bardzo spokojne miejsce mimo iż odwiedzane przez wielu podróżnych.
Moderator Strażnicy
Cecil
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cecil »

Z początku Cecil nie czuł się zbyt komfortowo w chacie, o której myślał, że należała do małżeństwa, Altera i Aaliyi, których to właśnie tam spotkał. Z czasem jednak zaczynał czuć się swobodniej, podejmując z nimi dyskusje na różne tematy.
- Proszę mówić mi po imieniu, nie przywykłem, by ludzie zwracali się do mnie per „pan” – sprostował z lekkim uśmiechem na ustach, który lekko drgnął w zaskoczeniu, słysząc odważne pytanie Aaliyi. Poczuł, że trochę pieką go policzki. Dziwne. Żył na tym świecie już ponad siedem wieków, a nadal „te sprawy” były mu jakoś… Dziwnie obce.
Już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale przerwał mu Alter, który skarcił swoją wyimaginowaną żonę za nieprzyzwoite pytania. Cecil tylko się do niej uśmiechnął i powrócił do jedzenia zupy. Nie należał z całą pewnością do osób przesadnie niewinnych czy pruderyjnych, więc nie obawiał się podjęcia takich tematów, ale na bogów, nie z mężatką!
Wtedy do jego uszu dotarło pytanie szarowłosego maga.
- Tak, wcześniej wiele podróżowałem portalami, choć nigdy nie zdarzyło mi się wylądować w takim miejscu jak to. Wyjście tkwiło wysoko nad ziemią… Wyobraża pan sobie w jakim szoku jest człowiek, który niespodziewanie zmaga się z przeklętą grawitacją? – powiedział, wyglądając na ciągle lekko tym wydarzeniem przejętego. Zgodnie z poleceniem Altera po prostu odsunął naczynie, dziękując za posiłek i gościnę.
- Właśnie o to chciałem pana zapytać… Dalekowidzenie… Obserwował mnie pan wtedy na polu? – zapytał, podpierając policzek dłonią, prześlizgując mimowolnie spojrzeniem po sylwetce pokusy, w tym samym momencie, kiedy robił to szarowłosy, by nie zostać przyłapanym. – Nie ukrywam, że nigdy czegoś takiego nie czułem… Gdzie się pan tego nauczył?
Po wielokroć widział, jak udający męża Aaliyi, Alter, wodzi po niej głodnym spojrzeniem. Uśmiechając się pod nosem, pomyślał, że musieli się bardzo kochać, skoro wciąż mieli na takie rzeczy ochotę. W izbie robiło się coraz cieplej, bo pokusie udało się rozpalić ogień w palenisku.
- Tak… Znam parę magicznych sztuczek – mruknął pod nosem, jakby od niechcenia, przyglądając się swoim równym, jasnym paznokciom.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Aaliya dobrze bawiła się w roli gospodyni domowej oraz żony Altera. Kiedy ten upomniał ją zaraz po dość nieprzyzwoitym pytaniu, ta zachichotała jakby nic się nie stało i uszczypnęła człowieka w udo. Następnie westchnęła przeciągle i spojrzała na swojego towarzysza z udawaną czułością. Postanowiła nieco pobawić się jego kosztem. Bo dlaczego nie? I tak nawet nie domyśla się, że jest pokusą. Przymknęła oczy i zatrzepotała długimi rzęsami. Mimo swojego skromnego odzienia oraz przeciętnego wcielenia, nadal emanowała z niej kobiecość i zmysłowość w najczystszej postaci. Dawno nie używała swojej magii uwodzenia, co było aż nie do uwierzenia, wszak tak bardzo ją lubiła. Pogrzebała trochę w umyśle człowieka, aczkolwiek niezbyt się weń zagłębiając, przesyłając krótką dawkę miłosnej energii. Przygryzła wargi i odsunęła głowę tak, by spojrzeć w dół, umieszczając wzrok pod stołem. Uśmiechnęła się triumfalnie, kiedy dłoń mężczyzny przeniosła się niżej, zaś kątem oka dostrzegła niewielką formę wzniesienia, która zmarszczyła materiał spodni Altera. Uznała, że już wystarczy, dlatego pozwoliła człowiekowi uwolnić się z jej uroku, w tym samym momencie zabrał dłoń z uda dziewczyny. Ala prawie wybuchnęła gromkim śmiechem z powodu zabawnej reakcji umownego małżonka. Spojrzała na Cecila, który wyglądał na osobnika nic nierozumiejącego z tego, co się dzieje w tej izbie.
Kobieta zmarszczyła brwi, kiedy człowiek zaproponował, by napaliła w piecu. Nie czuła się odpowiednią osobą do tego zadania, gdyż uważała, że powinien tym się zająć mężczyzna. Zrobiła dobrą minę to złej gry i odparła słodko:
- Ależ oczywiście, najdroższy, nie ma najmniejszego problemu. - Po czym posłała oszustowi rozbrajający uśmiech.

Nie mogła się powstrzymać, by go nie uwodzić. Miał w sobie coś zniewalającego, czego wcześniej nie dostrzegła. Był męski i przystojny, chociaż prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Mimo swoich siwych włosów i licznych tatuażu, jego spojrzenie stanowiło pragnienia skrytej namiętności, tęsknotę do przeżyć cielesnych oraz chęć uległości wobec kobiety. Mogła mu to dać w każdej chwili, otulić długimi jasnymi włosami, które przynajmniej teraz należały do niej, obdarzyć czułością i niemal matczyną troską. Ciężko powiedzieć, co właśnie czuła do niego, ale to osobliwy rodzaj sympatii połączony z ciekawością oraz łagodnością. Nie chciała go skrzywdzić, wiedziała więc, że nie może pod żadnym pozorem wyjawić, kim naprawdę jest. Ze swojego zbereźnego umysłu wydobyła jeszcze trochę Magii Emocji, kiedy schyliła się po krzesiwo i drwa przy piecu. Domyśliła się, że odchylając się w ten sposób, prezentuje swoje tylne krągłości, ale nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie.
Była też podekscytowana, kiedy Cecil zarumienił się usłyszawszy jej odważne pytanie. Sama nie podejrzewała, że sprawi jej taką przyjemność ujrzenie zakłopotanego czarownika.
- Mam nadzieję, że zupa ci smakuje, Cecilu? - spytała, wpatrując się w blondyna, który zaraz po jej kłopotliwym zapytaniu zajął się wcinaniem jadła. - Gdybyś cokolwiek potrzebował, mów śmiało, nie ma się czego wstydzić.
Następnie zwróciła się do swojego tymczasowego męża z troską w głosie:
- Ależ Alterze, nie powinieneś tak męczyć naszego gościa, zapewne jest zmęczony podróżą. - Spojrzała na czarodzieja. - Obok znajduje się skromna sypialnia z jednym łóżkiem, możesz się położyć i odpocząć.
Alter
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alter »

Znów przełknął ślinę. Zawsze to robił, gdy się denerwował. Nie wiedzieć czemu, pod wpływem dużego stresu zaczyna się ślinić jak niemowlę. Nie dawał tego po sobie poznać, ale zaczął naprawdę obawiać się tego, jak może się skończyć ten wieczór. Wyjść z sytuacji było co prawda wiele i wszystkie równie prawdopodobnie, ale to jedno, które wciąż pojawiało się w jego umyśle przyprawiało go o gęsią skórkę. Poczuł się podle. Nie podejrzewał samego siebie o równie zbereźne myśli. Tłumił wszelkie kosmate myśli w swojej świadomości, mimo to wewnątrz wciąż czuł pożądanie, którego - choćby nie wiadomo jak się starał - nie dał rady się pozbyć. Wystarczyło tylko spojrzeć na Aaliyę kątem oka, a tętno od razu mu przyspieszało. Czasami aż za bardzo...

Przełknął ślinę po raz setny. Czuł, że traci kontrolę nad sobą. Nie wiedział jak długo będzie jeszcze w stanie ukrywać przyspieszony oddech. Jak przez mgłę usłyszał słowa swojej "lubej". Zlał go zimny pot. Ostatnim, czego chciał było zostać sam na sam z tą kobietą. Bał się tego scenariusza jak ognia. Pierwszą reakcją, która nasuwała mu się na myśl było więc stanowcze zaprzeczenie. Na szczęście był na tyle rozsądny, że ugryzł się w język. Zamiast tego odchrząknął i spojrzał na nią. Choć twarz miała wyraz jak najbardziej naturalny, wyczytał z jej oczu wszystko. Dzikość, pożądanie, namiętność... Alter, skup się. Skupił się. Zamrugał parę razy. Czas wrócić do gry. Popatrzył na nią unosząc brwi i delikatnie się uśmiechając.

- No co ty, kotku. - W jego głosie zabrzmiało rozbawienie. - Przecież noc jeszcze młoda. Mało gościnnie jest tak wyganiać gościa. Panie Secyl, zmęczonyś pan? - zwrócił się teraz do czarodzieja. - Mogę przyszykować jakieś pierzyny, choć miałem nadzieję, że nacieszy nas pan swoim towarzystwem. Tak dawno nie gościliśmy tu nikogo.

Przyjrzał się jego twarzy. Minę miał skupioną, i choć patrzył na niego, kiedy mówił, jego wzrok uciekał co chwila na Aaliyę. Alter zdziwił się. Widocznie nie tylko jemu podobała się kobieta. W sumie nic dziwnego, urody pozazdrościłyby jej najpiękniejsze boginie. Przynajmniej jego zdaniem. Zastanawiał się, czy zapytać Cecila, co sądzi o jego udawanej małżonce. Doszedł do wniosku, że ze względu na historię, którą uszyli, byłoby to dość niezręczne. Postanowił natomiast, że jeśli zostaną kiedyś sam na sam, to go spyta.

Poczuł dotyk na swojej dłoni, którą opierał o siedzenie. Spojrzał nań. To ona go dotknęła. Przeniósł spojrzenie na jej oczy i rozbrajająco szczery uśmiech. Ten uśmiech wywoływał u niego dreszcze. Przełknął ślinę.
Cecil
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cecil »

Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca i Cecil zaczynał to wyraźnie odczuwać. Było coraz bardziej niezręcznie, przynajmniej dla niego.
"A niech to. Najpierw ten portal, a teraz to...", czarodziej, mimo swoich myśli, uśmiechnął się uprzejmie do fałszywych małżonków, zastanawiając się przez chwilę jak mógłby wybrnąć z sytuacji. Ach tak! Sypialnia! Najlepiej się w niej zaszyć na kilka godzin i przeczekać.
- Pana żona ma rację, jestem taki zmęczony podróżą... Pozwolicie państwo, że utnę sobie drzemkę? - zapytał, udając niesamowicie zmęczonego. Coś było niepokojącego zwłaszcza w jego żonie i należało zachować ostrożność.
- Sypialnia jest tam, prawda? - zapytał z uśmiechem, zabierając swój kapelusz i udając się w jej kierunku. "Tylko mnie nie zatrzymujcie".
Kiedy przekroczył próg pomieszczenia, dostrzegł kurz na podłodze i w ogóle, w dalszej części był taki bałagan, że był już niemal przekonany o tym, że ta dwójka naprawdę tu nie mieszka. Albo nie korzystają z sypialni... Chociaż to chyba niemożliwe, sądząc po tym, jacy byli wyuzdani. Momentalnie w jego głowie nastąpiła zmiana planów. Wiać. I to szybko.
- O rety... Poradzę sobie, proszę się nie przejmować. Urocze gniazdko państwo macie! - Ostatnie słowa powiedział, odwracając się do zdezorientowanej najwyraźniej dwójki, posyłając im rozbrajający uśmiech.
- Zdrzemnę się parę minut i do państwa wrócę! - zapewnił ich, zamykając za sobą drzwi.
Szybko, choć cicho (w miarę możliwości, miał przecież przy sobie brzęczące monety) przemierzył pomieszczenie, wskakując na łóżko, z którego wzbił się tuman kurzu, aż zaniósł się kaszlem, chociaż niemal od razu powstrzymał, by przypadkiem ich tym nie przyciągnąć. Ten drugi był istotą magiczną. Co jeśli ma w zanadrzu więcej sztuczek niż dalekowidzenie?
Otworzył okno, z którego posypał mu się na ręce się bród i przecisnął przez nie swój kapelusz, który założył na głowę zaraz, jak stanął na parapecie. Znów pod stopami miał ten nieszczęsny ogródek. Tym razem sprawnie wylądował na ziemi, przeskoczył przez ogrodzenie i udał się biegiem przez pole.
Tyle go widzieli.

Ciąg dalszy: Cecil
Zablokowany

Wróć do „Grydania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość