Fargoth[Wioska nieopodal Fargoth]Kuźnia Fey

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Zablokowany
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

[Wioska nieopodal Fargoth]Kuźnia Fey

Post autor: Feyla »

Tego dnia w kuźni wrzało. Feyla prowadziła dyskusję z swoim mistrzem. Nurdin siedział zamknięty w pracowni na piętrze, a ona nie zamierzała opuszczać swojego warsztatu, zatem oboje krzyczeli na siebie, po raz kolejny zakłócając spokój w wiosce..
- Że niby co mi jest potrzebne?! Odpoczynek? Wiesz co ci powiem tłusty wieprzu? Gdybyś choć na chwilę raczył stoczyć swe wielkie cielsko tu na dół, zobaczyłbyś całą tablicę zamówień. Mam masę pracy, a wielce szanowna otyłość chyba już zapomniała co to znaczy. Odstresować się. Dobre sobie, jak będę chciała się odstresować wlezę tam na górę, złoję twoje leniwe dupsko, a tym całym twoim wielkim projektem napalę w kotle. I to by mi pomogło - krzyczała kowalka wymachując młotem po całej kuźni. - Nigdzie nie jadę i twoje zrzędzenie tego nie zmieni!
- A zatem siedź tu witka i do końca życia wyrabiaj gwoździe i ostrz kosy - ripostował Nurdin pojawiając się na szczycie schodów - I posłuchaj co ja teraz rzeknę. W swoim długim żywocie Nurdin popełnił trzy błędy. Raz oblał się gorącym ołowiem, ale to może się zdarzyć każdemu. Drugi raz znacznie większą pomyłkę uczynił gdy zgodził sie przyjąć na praktykę małą chudą smarkulę bez żadnych perspektyw i zdolności w sztuce kowalskiej. A największy błąd zrobił gdy uczynił tą niewdzięczną, zarozumiałą i egoistyczną cipę głównym kowalem w swoim warsztacie.
- Te marne aktorstwo w ogóle mnie nie rusza - wtrąciła Feyla widząc krasnoluda powoli schodzącego w dół.
- Wychowałem niedorajdę bez szacunku dla starszych. Sam zatem wyruszę lub najmę ludzi na tyle szlachetnych...
- Sam zajdziesz najdalej do wychodka i zdechniesz - zaśmiała się Feyla - a może chcesz wysłać jakiegoś zabijakę który nie odróżni gliny od żelaza, a miałby przynieść ci surowiec o nazwie jakiej nie będzie potrafił nawet wymówić.
- Zatem padnę, a wiedz że moje ciało będzie tu rozkładało sie przez wieczność wypełniając smrodem całą okolicę - dodał Nurdin, gdy dysząc ciężko pokonał schody i znalazł się przed dziewczyną - Przyjdzie ci wtedy zmienić nazwę kuźni na "cuchnący zakątek".
- W to akurat zdolna jestem uwierzyć. Złośliwy nawet po śmierci.
- Ale przedtem - brodacz postanowił wytoczyć najcięższe działa - zaaranżuje twoje małżeństwo z Kapiącym Ronnym.
- Podły stary cap. Dobra już wystarczy. Pojadę - poddała sie kowalka.
Krasnolud objął Feylę swoimi wielgachnymi ramionami. - Kocham cię mała.
- Przestań bo rzygnę. Tylko zajmij sie tu wszystkim jak mnie nie będzie. Trzeba wykonać podciągi dla silosa na zboże, naprawić dysze od wozu pana Switrese, wymienić zawiasy w drzwiach u Goterów, stary Tob mówił że potrzebuje nowy łańcuch, a przede wszystkim...
- Ogarnę wszystko. Obiecuję - Nurdin niemal próbował wypchnąć dziewczynę z warsztatu by tylko ta rozpoczęła już podróż - Idź. Daj ogłoszenie w mieście że potrzebujesz śmiałków.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Grabarz odziany w monochrom jechał na jakże podobnym do siebie samego koniu chichocząc cicho samemu nie bardzo wiedząc czy do swojej skromnej czy może do szczurów w jego szacie lub wierzchowca pod sobą.
-Możesz w końcu przestać?! - wydarł się mu do ucha Aurum, biały szczur przy okazji ciągnąc go zębami za cienkiego warkoczyka z boku jego głowy. -Inni chcieli by się zdrzemnąć! Wiesz jakie to stresujące?! Śmiejesz się jak opętany sam do siebie! - wydzierał się dalej coraz śmielej poczynając sobie ze swoim panem.
Adrien strzepnął go sobie na podołek szaty podnosząc wyrywające się zwierzątko za ogonek i przesuwając je do siebie bliżej tak, że spod grzywki przebijały się jego fosforyzujące oczy. -Może i mogę...ale po co? Świat jessst o wiele przyjemniejszy, jeśli można sssię z czegoś pośmiać...No bo wytłumacz mi jak można nie zauważyć, że zgubiło sssię podkowęęę? Grabarz wyciągnął owe ustrojstwo z kieszeni i zakręcił ją na swoim przeraźliwie długim, bladym i chudym palcu w ostatniej chwili łapiąc ją w paznokcie, żeby mu się nie zsunęła.
-Możesz przestać się ze mnie śmiać?! Wszystko słyszę, w przeciwieństwie do niektórych JA słucham co się do nich mówi, Ty stara marudo! Koń wierzgnął lekko żeby nastraszyć swojego jeźdźca upadkiem, z bądź co bądź, wysokości. Oczywiście, że by go nie zwalił, przecież ktoś musiał go karmić i drapać za uchem...
-Dobra, ssspokój, obydwojeee... Właściwie to Crevana bawiła ta wymiana zdań i chętnie by pociągnął ją jeszcze dalej, ale dojeżdżali do jakiejś wioski gdzie zapewne był kowal, który mógłby podkuć Mortema. -A teraz sssłuchaj, bo raz w życiu mówię poważnie...Nie próbuj wierzgać jak dziki przy podkuwaniu, sssłyszysz? Wysyczał wałachowi do ucha nisko się do niego pochylając i cicho śmiejąc się jak na psychicznie chorego człowieka przystało. -Masz być grzeczny, bo inaczej nie dossstaniesz ssswoich sssłodkich jabłuszeeek przez miesiąc... Dźgnął go długim, czarnym paznokciem w policzek po czym się wyprostował. -A co do wasss... Ssschowajcie się w kieszeni, nie wszyscy muszą wiedzieć, że gadam ze ssswoimi zwierzakami...ihihihi... Szczury posłusznie wykonały jego polecenie chowając się gdzieś głęboko w szacie.
Adrien powoli wjechał do wioski czując na sobie niezbyt przychylne spojrzenia mieszkańców co go nie dziwiło-zaufania to on wyglądem nie wzbudzał...W oddali dostrzegł zakład kowalski i odetchnął z ulgą- nie będzie musiał osobiście podkuwać tej wrednej i złośliwej szkapy kończąc z głową w stogu siana lub przynajmniej z siniakiem w kształcie końskiego kopyta na zadku...Ile można, niech teraz ktoś inny się z nim pomęczy.
Jeszcze nie podjechał a już było słychać jak ktoś się tam kłóci - dobrze, że jeszcze narzędzia w powietrzy nie latały...Obstawiał, że to ojciec gani za coś córkę lub może żonę, choć po głosach wnioskował, że jest między nimi spora różnica wieku. Zeskoczył z konia i poprawiał grzywkę by ta starannie zakryła mu twarzyczkę, której bardzo nie chciał pokazywać bez wyraźnej potrzeby. Dłonie ukrył w rękawach szaty i ułożył je tak, że łokcie miał luźno wzdłuż ciała a resztę ugiętą pod kątem prostym- czyli też jak zwykle, bo po prostu tak było mu najwygodniej.
Uważając, żeby nie oberwać czymś przez łeb zapukał do budynku ostrożnie wchodząc do środka.
-Przepraszam? Znajdzie sssię tu kowal do podkucia mojego koniaaa? Zapytał zwyczajowo zaciągając końcówkę i poprawiając nieco zsuniętą szarfę z powrotem na ramię.
Ostatnio edytowane przez Adrien 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

No dalej, jeszcze tylko trochę. Jeszcze tylko tę parę metrów. Dawaj, dawaj. Szedł już dni parę. W ludzkiej formie dla nipoznaki swej odmienności. Jako pierwszy Lisołak mógł być celem jakiegoś łowcy nagród czy innego oszołoma. Szedł tak drogą. Spokojnym lecz długim krokiem. Czarny, płócienny płaszcz sięgający do kostek falował z leksza. Bardzo długie rude włosy chwytał delikatny wiatr. Ostrza rzecz jasna przy pasie pod płaszczem. Jedno z nich wymagało naprawy rękojeści. On sam mimo wiedzy z zakresu kowalstwa z reguły samodzielnie dokonywał wszelakich napraw. Tym razem jednak nie wiedział jak to zrobić. Wolał oddać je w ręce specjalisty niż je zniszczyć nieumiejętną naprawą. Niemniej dotarł w końcu do swego celu. Miejscowość szału nie wzbudzała, ale nie przejmowało go to. Ujrzał szyld. Kowal. Skierował się w tymże kierunku. Jego widok przyciągnął koń.Co za chabeta? Czyja to? Ech, nieważne. Właściciel pewnie w środku. Podszedł do drzwi. Uchylone. Odchylił je bardziej, zwłaszcza, że ze środka dobiegały hałasy.
- Dzień dobry! Czy przeszkadzam?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Chwilowy spokój jaki zapanował w kuźni szybko został zakłócony poprzez nieoczekiwanego wroga – matematykę. Feyla, otrzymawszy od krasnoluda listę potrzebnych mu materiałów oraz niezgrabnie napisane ogłoszenie o zatrudnieniu przewodnika, ponownie wpadła w wściekłość.
- Ty masz w ogóle pojęcie ile to wszystko będzie kosztować? Schodzisz czasem na ziemię zajrzeć jak funkcjonuje nasza kuźnia? Chłopi płacą nam głownie w żywności, ubraniach, drewnie lub starym złomie do ponownego przetopienia. Nie stać tu nikogo na płaceniu w złocie, a ten minimalny obrót jaki robimy poszedł na remont paleniska, powiększenie składziku oraz zakup węgla i rudy. Podsumowując wygląda na to że przez najbliższe trzy miesiące tym właśnie będziemy musieli się żywić, więc jeśli nie masz tam na górze jakiegoś kuferka pełnego kosztowności to o całej wyprawie możemy zapomnieć.
- W finansach jesteś jeszcze gorsza niż w kuciu – odpowiedział Nurdin .– Tyle lat i niczego się nie nauczyła. Na szczęście krasnolud zawsze jest przygotowany. Oto nasz sposób na sfinansowanie wszystkiego – dodał, z dumą prezentując pokaźny plik zwojów.
- Co to? Dawaj. Weksle?! O ty cholero, chcesz sprzedać moją kuźnie?! – krzyczała Feyla, sięgając po młot – Wybiję ci to z głowy. Zeżresz tu zaraz te papiery.
- Nie mówię o sprzedaży ale o współudziale, poza tym technicznie to cały czas moja własność – tłumaczył Nurdin.
Moją Kuźnię!! Draniu, łotrze, zbóju. Utłukę – wrzeszczała kowalka, ruszając do ataku na krasnoluda. Goniąc się po całym dobytku, oboje dotarli do wejścia gdzie ujrzeli nieoczekiwanego gościa. Krasnolud zareagował jak każdy komu dane było zobaczyć śmierć. Uciekł do swojej pracowni na piętrze, z szybkością o jaką nigdy by siebie nie podejrzewał. Słychać było tylko zatrzaskujące się na górze kolejne zamki. Feyla natomiast w nieznajomym przede wszystkim widziała klienta, chowając za plecami trzymany młot oraz komplet papierzysk powitała gościa.
- Witamy szanownego pana w kuźni Fey - próbowała się uśmiechnąć, na tyle na ile pozwalał jej bieżący nastrój – Przepraszamy za chwilowe niedogodności. Oczywiście znajdzie tu wielmożny pan kowala do swoich potrzeb. Wygląda na to iż mamy w tej chwili o jednego z nich za dużo. Zechciałby łaskawy pan zaprowadzić konia do boksów. Sama niestety właśnie wychodziłam, ale mój wspólnik tyle co deklarował ogarnięcie tu wszystkiego. Na pewno zaraz się zjawi. – Po chwili kowalka dostrzegła drugiego gościa. „O rzesz, tłumy akurat teraz, a ten cymbał mi zwiał” – pomyślała wściekła
- Albo lepiej sama go przyprowadzę. Będzie pan tak miły potrzymać - dodała wciskając Adreinowi w ręce papiery, z rachunkami kuźni, wekslami, zleceniem oraz wykazem materiałów do zdobycia – po czym chwytając młot w obie dłonie ruszyła po krasnoluda - Proszę sobie nalać tego czegoś co jest w czajniku i niech panowie tu chwilę zaczekają.
Po chwili dało się słyszeć dochodzące z góry donośne okrzyki - Nurdin łajzo!
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Nigdy nie znikający z twarzy grabarza uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył gdy ten usłyszał jak Feyla kłóci się krasnoludem nie przebierając zbytnio w słowach i gestach. Stał więc sobie oparty plecami o framugę drzwi zasłaniając rękawem szaty usta i chichocząc cicho z całej tej dość absurdalnej sytuacji- dawno się tak nie ubawił. Specjalnie się nie odzywał, żeby im nie przeszkadzać. Jego uwagę od dwój niecodziennej dwójki odwrócił dopiero wchodzący mężczyzna bardziej przypominający lisa niżeli człowieka...Adrien wyczuł, że to musi być zmiennokształtny. -Niezłe przedssstawienie, co? Zapytał zwracając ku niemu głowę i śmiejąc się cicho.
W końcu ktoś zwrócił na niego uwagę, a mianowicie Nurdin zwiewający jakby w progu swojej kuźni zobaczył wysłannika śmierci albo ją samą we własnej osobie. no dobra... Może i Grabarz po kilku godzinach jazdy konnej nie wyglądał szczególnie dobrze bacząc na stan swoich białych włosów poczochranych przez wiatr, no ale żeby aż tak? Crevan patrzył na młodą dziewczynę z brwią lekko uniesioną w górę, jakby zdziwiony, że to ona jest kowalem, a nie ten stary i marudny krasnolud. Widział już wiele kobiet wykonujących typowo męskie zawody takie jak stolarz czy garbarz, ale kowalkę widział w całym swoim życiu pierwszy raz. Dziewczyna mówiła tak szybko i tak dużo, że białowłosy średnio za nią nadążał, więc tylko przytakiwał mając nadzieję, że to co aktualnie Fey mówi to nie pytanie.
W lekkim szoku po wciśnięciu mu do schowanych w rękawach dłoni papierów mimowolnie rzucił na nie okiem nie bardzo mogąc je przeglądać z powodu dość ograniczonych ruchów, a poza tym... to nie grzeczne... Na samym wierzchu dostrzegł listę materiałów, które miała przynieść kobieta i cóż, ciekawość wzięła górę- przeczytał. Większość kojarzył, część z książek, część miał w łapkach osobiście, część z opowiadań a części nie znał wcale.
"No no no... skoro konia ma mi podkuwać ten bojący sssię własssnego cienia pokurcz to będzie ciekawie jak koń mu wierzgnie...hihiihi..." Oczywiście, że go to bawiło: mały tchórz i spory, złośliwy koń. Nic tylko przynieść krzesło i obserwować. Chyba jednak wolał, żeby podkuła go kowalka- może jako kobieta ma lepszą rękę do zwierzaków?
Jakoś nie kusiło go do nalewania sobie "tego czegoś z czajnika", czego nawet kobieta nie umiała ogarnąć. Przystawił sobie jedynie krzesło i usiadł sobie spokojnie zakładając nogę na nogę i zza kurtyny białej grzywki obserwując drugiego klienta.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Kłótnia. Kobieta wrzeszczy na krasnoluda. Obserwował chwilę całą scenę kiedy zagadnął do niego ktoś obcy. Najwyraźniej klient i zapewne właściciel konia stojącego na zewnątrz.
- Czy ja wiem... miałem okazję oglądać dużo zabawniejsze sytuacje.
Chwilę potem krasnolud ja wicher śmignął na górę. Ha! Ten to ma szybkie nóżki! Stał tak zdziwiony gdy kobieta szybko coś powiedziała i wyszła. Grzecznie przepuścił ją, zapewne była wspólniczką tego krasnoluda. Na pewno parała się robotą fizyczną. Była zatem kowalką.
Po tym, jak chudzielec zasiadł spokojnie na krześle Likaar poszedł sprawdzić czym jest owo "coś". Wyglądało jak kawa, zapach też przypominał kawę. Rozejrzał się w poszukiwaniu naczynia do którego mógłby zlać porcję. Ujrzał jakiś blaszany kubek na stoliku. Pochwycił go i nalał czarnego aż płynu. Powąchał jeszcze raz uważnie. Z pewnością jest w tym kawa. I to dużo. Spróbował delikatnie spoglądając na siwowłosą postać. Smak o dziwo nie był wcale taki zły.
- Kawa. Nawet smaczna choć mało słodka. - odezwał się do chudego. Jako, że ne lubił powoli sączyć czegokolwiek to wychylił cały kubek za drugim przytknięciem go do ust. Ciekawił go ten siwy osobnik. Postanowił nie zwlekać i po odłożeniu kubka podszedł do nieznajomego i wyciągnął dłoń w oczywistym geście powitania.
- Jestem Likaar Ful Syres. Pochodzę z Adrionu. A ty jakie imię nosisz?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla wróciła wkrótce do gości. Sama. Wyciągnięcie krasnoluda wymagałoby w tej chwili zdemolowania połowy budynku a pożytku z wystraszonego Nurdina i tak nie byłoby żadnego, co najwyżej jeszcze więcej krzyku. Zeszła więc na dół słysząc jeszcze za plecami "Pozbądź się go byle szybko". Uznała ze i tak zmarnowała dość czasu, pora zabrać się za pracę.
- Panowie wybaczą ale mamy tu niewielki kryzys wiary w siebie. Dobrze zacznijmy - powiedziała wycierając ręce w spodnie - Zatem koń pierwszy. Znaczy się pan oczywiście, a nie koń - zwróciła się do Adriena - ale o konia tu przecież idzie. To zwierzę jest pociągowe? A może jest biegaczem, albo potrzebuje jakiejś korekty w chodzie? - Nie miała zamiaru przyznawać że sama ocenić nie potrafi. Słabo znała się na zwierzętach. Miała nadzieję że przynajmniej drugi z mężczyzn zjawił się tu z ambitniejszym zadaniem. - Druga rzecz ile może waszmość czekać? Wymiar zdejmiemy i zrobimy odlew jak trzeba, ale to potrwa, a w wiosce nie ma gospody - mówiła Feyla, uświadamiając sobie ze może staremu zrzędzie Nudrinowi napsuć nieco krwi:
- Oczywiście nie ma konieczność szukania noclegu w mieście. Mamy tu małą kwaterę dla oczekujących - dodała - Ostrzegam że ja nie gotuję, a raczej klienci nie chcą bym gotowała. Rzecz jasna możemy też dobrać coś na szybko. Dostanie pan wtedy ode mnie podkowiaki i proszę je przybić samemu, gdyż porządny rzemieślnik pod byle czym podpisywać się nie będzie. A i jeszcze jedno, jaka jest forma rozliczenia i ... o do licha skąd pan to ma? - dopiero teraz dostrzegła że nieznajomy trzyma jej dokumenty, co oznacza iż właśnie został właścicielem kuźni . Natychmiast postanowiła wyrwać papiery z rąk obcego nim ten zorientuje sie co trzyma. Nie pamiętała że jeszcze przed chwilą sama wcisnęła mu je niemal siła - Jeśli można proszę tu niczego nie dotykać. A pan? - zwróciła się do Likaara - rzadko mamy tu obcych w wiosce, a dwóch jednocześnie w tym samym czasie to już niemal sensacja. W czym mogłabym pomóc? Uprzedzam że drugiego pokoju już nie ma, wiec musielibyście się ścisnąć.
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

W odpowiedzi na pytanie kobiety wyjął lewą ręką ostrze z prawej pochwy i przerzucił do drugiej tak, że złapał je za klingę ukazując jednocześnie uszkodzoną rękojeść. Przybliżył ją nieco jej oczom.
- Otóż, droga pani to jest problem. Nie jestem na tyle wprawnym kowalem, by naprawić je samodzielnie, a boję się, że jakbym się za to zabrał mógłbym zniszczyć całą broń. - był nieco zamartwiony. Rękojeść została potężnie trafiona oburęcznym mieczem. Wygięła się o kąt około sześćdziesięciu stopni od linii równowagi. Oprócz tego skórzana oprawa rozpadała się już od tego uszkodzenia.. - A co do noclegu - spojrzał na obcego - to poradzę sobie. Tutaj na lisy chyba nikt nie poluje. - wymownie spojrzał na siwowłosego. Jego bardzo wyczulony węch już na wejściu powiedział mu, że nie jest on człowiekiem, a zatem pewnie wiedział kim jest sam Likaar. Odstawił ostrze na stolik i skierował się do wyjścia. - płacę złotem - rzucił bez odwracania się.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Jak można być aż tak mało inteligentnym, żeby pić cokolwiek niezbyt wiadomego pochodzenia? Może i Adrien miał po prostu fioła na punkcie swojego bezpieczeństwa i tego, że go kiedyś po prostu otrują, ale na litość boską... Przecież to było pchanie się w paszczę lwa! Z resztą i tak nie znosił kawy, była taka... bez żadnego wyrazu.
-Jessstem tak ssstary, że sam już zapomniałem jak mnie zwą...No oczywiście, że kłamał mu prosto w oczy. Nie zamierzał zdradzać byle komu swojego nazwiska z wiadomych powodów. Zwą mnie po prostu Grabarzem. No to akurat się zgadzało. Wstał i ruszył dłonią z wręcz lalczyną gracją obsuwając rękawach wierzchniej szaty mniej więcej do łokcia i podał Lkaarowi swoją chudą, dłoń z długimi paznokciami z których był bardzo zadowolony, bo ostatnio rosły równiutko i wcale się nie kruszyły.
Dziewczyna nadawała gorzej niż oba szczury i koń Adriena razem wzięte. Już wiedział, czemu wybrał taką robotę... po prostu trupy tyle nie gadały! W dodatku nawet nie zdążył odpowiadać, ale dobrze, był bardzo cierpliwy, mógł poczekać aż będzie potrzebowała wziąć oddech i po prostu jej przerwać, choć łatwe to nie będzie.
- I pociągowe i biegacz...przy okazji sssierota jakich mało, zgubił podkowę. Lewą tylną, panienko.- dopowiedział od razu, gdyby znowu mu przerwała swoją paplaniną. Jęknął cicho słysząc, że prawdopodobnie będzie musiał tu siedzieć aż do jutra, w dodatku w jednym pokoju z lisowatym. Ale nie ma takiej opcji! Może i wolał facetów, ale na pewno nie zamierzał spędzić z nim nocy w małej kwaterze dla oczekujących, choć zapewne mina Nurdina widzącego "śmierć" w swoim domu i uciekająca gdzie pieprz rośnie na swoich krótkich nóżkach za każdym razem gdy tylko dostrzeże białowłosego grabarza w polu swojego widzenia zapewne byłaby ciekawą zapłatą...
Grabarz od lat gotował sobie osobiście, więc z tym nigdy nie miał problemów. To, że umiał, nie oznacza, że lubił, a nie lubił babrania się przy garach... Strasznie męczące jest wyciąganie resztek z za tak długich paznokci.
O nie! Sam konia podkuwać nie miał zamiaru! Nigdy, przenigdy w życiu nie zamierzał brać się za podkuwanie tego niewdzięcznego, złośliwego zwierzaka! Siniaki na tyłku nie są przyjemną sprawą... lądowanie w stogu siana czy błocie z resztą też nie. Płacił to wymagał, a płacił dobrze, jeśli robota była wykonana solidnie. -Płacę w złocie, jeśśśli sssię possstarasz i zrobisz to porządnie, panienko. Właśnie zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma te nic nie warte świstki, które ona sama wcisnęła mu w ręce. Gdyby trafiła na kogoś nieuczciwego to właśnie straciłaby swoją cenną kuźnię i wszystko co w niej było...
Z szerokim uśmiechem psychopaty, w którym było coś pobłażliwego wyciągnął ku niej rękaw, w którym miał schowaną dłoń i przez który trzymał papierzyska oddając jej wciąż w lekkim szoku. Miała charakterek, i to konkretny, to trzeba było przyznać. Ale to chyba normalne dla kogoś wykonującego tak ciężki zawód, choć Adrien na lekkość swojego też nie narzekał...
Jedyne, co mógł teraz zrobić to przyprowadzić konia. Opuścił kuźnię i podszedł do znienawidzonego i ukochanego jednocześnie wierzchowca głaszcząc go paznokciem po nosie. -Nawet nie próbuj wierzgać...- zachichotał cicho co zepsuło nieco efekt groźby. Złapał go za uzdę i zaprowadził z tyłu zakładu, gdzie kazała mu iść Feyla nucąc przy okazji jakąś nieco psychodeliczną melodyjkę.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Odetchnęła z ulgą odzyskawszy dokumenty. Przyglądała się z uwagą sztyletowi.
- Ładna robota – powiedziała ważąc przedmiot w dłoni. – Mogłabym oczywiście naprawić rękojeść tak jak była wcześniej, albo jeśli pan woli dodać cos specjalnego od siebie – pochłonięta studiowaniem ostrza nie zauważyła że klient wychodzi. - A gdzie ta bron? – spytała, gdyż w jej ocenie nic co było mniejsze od dwuraka, bronią nie było, a oto miała przed sobą pięknie wykonany nożyk do ciasta.
Zwróciła się jeszcze do Adriena.
- Łowca lisich skór – wskazała na wychodzącego, źle odbierając jego uwagę o lisach. – Ceny futer musiały pójść sporo w górę jeśli kogoś takiego stać na srebro. Wszystko przez te pudrowane panienki z miasta. Tu na wsi poluje się na szkodniki od zawsze. Każdy trzyma drób to i mu lisie towarzystwo nie w smak. Wnyki i sidła na te paskudy schodzą mi najlepiej. Skoro mówisz że to rumak do wszystkiego to zrobimy i lekką i przyczepną jednocześnie. Wezmę zaraz formę i wykonamy odlew.
Na wieść o złocie aż zaniemówiła. Niemal chciało jej się śmiać, pilnie potrzebowali pieniędzy a tu trafiło się dwóch bogatych klientów. Chce zapłacić w złocie za głupiego konia? Z zamyślenia pomógł jej ocknąć się głos Nurdina wychylającego się z pracowni.
- Śmierć już sobie poszedł?
- Bogata śmierć. Taa w pewnym sensie już go tu nie ma.
- Co do cholery znaczy w pewnym sensie?
- Wyszedł, ale przenocuje tu do czasu aż dostanie nową podkowę dla swojego wierzchowca.
- Cooo? O w życiu na to nie pozwolę! Mówiłem by się go pozbyć. Przybij mu byle co i niech się wynosi – wściekł się krasnolud – Gdzie ta szkapa? Spytał decydując się wsiąść sprawy w własne łapska, a gdy dziewczyna wskazała mu boksy, chwycił pierwsza z brzegu podkowę i młot po czym ruszył w tamtym kierunku, zdecydowany pozbyć się niechcianego gościa. Feyla nie zdążyła nawet wspomnieć iż właściciel nadal znajduje się przy swoim koniu.
- Powinieneś wiedzieć że … płaci w złocie – wykrztusiła w końcu, ale Nurdin nie był wstanie już jej usłyszeć. – A co tam przynajmniej będzie zabawnie.
Przez jakiś czas chodziła jeszcze po kuźni z nożem Likaara w ręku, najwyraźniej czegoś szukając. W końcu zapisała na pergaminie dwa słowa „nóż, srebro” i dołożyła tą pracę na później. Wzięła się za przygotowanie formy pod odlew kopyta.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Elf powoli zbliżał się w stronę wioski, jednakże trudno było go zobaczyć lub usłyszeć, gdyż kroki jego były niemalże bezgłośnie, a w maskowaniu się był całkiem niezły. Szedł nieco tropem lisa, a nieco tropem upadłego anioła. Jego węch oraz zmysł magiczny robiły swoje. Potrafił rozpoznać po zapachu i aurze wiele istot. Zbliżał się do wioski, a poza standardowym ubiorem założony miał płaszcz z kapturem. Zasłaniał on dwa grawerowane elfickie miecze, które były w stanie przeciąć nawet metal przy dobrym cięciu, a runy były ryte przez niego wiele lat jak i elfickie znaki. Łuk był widoczny z kołczanem i można było zauważyć, że zostało tylko kilka strzał. Były to praktycznie tylko srebrne, rzadko ich używał. Miał również ze sobą torbę podróżną, w której trzymał swoje książki, zioła, opatrunki czy inne cenne rzeczy. Jednakże teraz zawitały tam przeróżne kły czy pazury zwierząt oraz kamień z wyrytą runą. Może przyda się komuś ta bryłka rudy z wygrawerowaną runą, którą znalazł w jakiejś jaskini? Jemu z pewnością się ona na nic nie przyda. Trudno było zauważyć jakąkolwiek część jego ciała. Jedynie nieco było widać oczy, które lekko połyskiwały pod kapturem. Pewnym krokiem wszedł do wioski, kilka osób zwróciło na niego uwagę, a jakiejś dziecko go zaczepiło. Odepchnął je jedynie, a to się przewróciło. Z stoickim spokojem poszedł wiec w stronę kuźni, aby załatwić kilka spraw. Po pierwsze - nowe strzały, a kto zrobi lepsze groty, jak nie kowal? Akurat o kowali z tej miejscowości sporo słyszał. Po drugie - pozbycie się bryłki z runą. Zbliżał się coraz bardziej, a architektura ludzi go odpychała. Budynki były takie surowe i brzydkie... Będąc już przed progiem zobaczył, jak jakiś białowłosy mężczyzna wychodzi i odprowadza konia. Jako, ze miał sokoli wzrok, zauważył, że nie jest on wcale stary, nawet wydawał się młody. Nie miał żadnych zmarszczek, a przynajmniej takowych nie spostrzegł. Wszedł do kuźni przez uchylone już drzwi po czym obserwował rozmowę lisołaka z kowalem. Wiedział, że to zmiennokształtny, ponieważ zmysły jeszcze nigdy go nie zawiodły. W końcu tropił go od kilku dni, ale nie miał ochoty na walkę z nim, ani nie chciał walczyć. Zobaczył też przystojną panią kowal, do której miał sprawę. Niestety zajścia z krasnoludem nie zaobserwował, ponieważ się na nie spóźnił. Cierpliwie czekał na swoją kolej, a międzyczasie ściągnął kaptur i zsunął chustę pod brodę.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Tak, płacił w złocie za podkucie konia...No na pewno był zdrowo walnięty. Po prostu zwierzak był dla niego ważny i jako jedyny potrafił w miarę uspokoić swojego pana.
Adrien wyciągnął z jednego z niewielkich juków przy siodle dojrzałe, czerwone jabłko i położył je sobie na dłoni patrząc na konia z uśmiechem. -Dossstaniesz je, jak będziesz grzeczny... -podrzucił je do góry i zaraz złapał z powrotem widząc jak zwierzę kłapie zębami, żeby się do niego dobrać. -E e e, gdzieee? Zapytał grabarz kręcąc palcem. -Jeszcze nie zasłużyłeś~ Koń mruknął coś o starych psycholach, ale posłusznie stanął grzecznie w miejscu patrząc jak zahipnotyzowany na owoc w szponiastych łapkach pana i wprost nie mogąc się doczekać aż je dostanie.
Grabarz oparł się plecami o ścianę boksu miarowo podrzucając jabłuszko i nieco tracąc orientację co się dzieje wokół niego- myślami był teraz gdzie indziej, w domu, w zakładzie pogrzebowym. " Trzeba będzie ściąć drewno w lesie. W sssumie dębowe by sssię przydało, najlepsze na trumny byłoby właśnie takie. I trzeba będzie sssprowadzić nowe essstry. Zapach róż i goździków powinien być dobryyyy" Wszystko odnotowywał w swojej białej główce zamierzając załatwić wszystko za jednym zamachem.
Gdy w progu zobaczył nie kowalkę a krasnoluda właściwie jeszcze bardziej się ucieszył- w końcu zawsze to jakaś okazja, żeby się rozerwać i postraszyć trochę staruszka. -Zmiana planów, dossstaniesz tyle jabłek ile dusza zapragnie jak nie dasz mu sssię podkuuuć~ Powiedział cicho do ucha konia udając, że poprawia mu grzywę. -Tylko nie zrób mu krzywdy... aż takiej. Koń przyzwyczajony był do tego, że na Adrienie wszystko bardzo szybko się goi, więc nie raz i nie dwa nieźle kopnął go w jego chudy zadek.
Białowłosy przystawił sobie coś do siedzenia i rozsiadł się wygodnie zakładając nogę na nogę i wyciągając łapki z rękawów splatając końcówki palców ze sobą "w wieżyczkę" z uśmiechem mordercy patrząc na krasnoluda stukając obcasem buta w podłogę i po prostu czekając, co stanie się dalej a zapowiadało się ciekawie...
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Gdy uściskał anielską dłoń przeszedł go dreszcz. Nie wiedział co i czy w ogóle coś to oznacza. Wychodził. Już był przy drzwiach. Gdzie ta broń?! Ja ci dziewucho dam gdzie ta broń! Momentalnie odwrócił się. Wyciągnął drugie ze swych czterdziestocentymetrowych ostrzy i pokazał jak uczennicy.
- To jest ta broń moja droga. Od lat posługuję się tymi czterdziestoma centymetrami stali i nigdy mnie nie zawiodły. Chciałbym odzyskać świetność uszkodzonej sztuki. To bardzo ważne. I nie, nie jestem łowcą skór. To na mnie mogliby polować.- rzekł patrząc jej w oczy i pokazując jednocześnie swój niesamowicie puszystu lisi ogon. Owszem, ktoś mógł polować na lisołaka, ale nie znosił, gdy ktoś nazywa go łowcą skór. To zajęcie było według niego bynajmniej okrutne, mimo, że parał się zabijaniem ludzi.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Wreszcie mogła przystąpić do pracy. Wychodząc z kuźni zauważyła kolejnego gościa. „Dziwne” – pomyślała o nowym kliencie – „Nie pamiętam kiedy wchodził”
- Uszanowania panu, proszę za mną. – powiedziała do Balwura, ruszając przodem w kierunku boksu dla konia - Niestety będzie musiał pan trochę zaczekać. Prawdziwe dziś urwanie głowy. Czeka na mnie koń oraz pewien krasnolud w poważnych tarapatach. Niesamowite że jeszcze nie słychać jak się drze. Może się dogadali, aleby w ogóle nie zauważyli. Nurdin zawsze powtarzał że gdy skupi się na pracy to świat wokół niego przestaje istnieć, choćby i tańczyła mu za plecami naga dziewica. Ja to pewnie bym się zorientowała – paplała Feyla, prowadząc nieznajomego. Gdy byli już prawie na miejscu dało się słyszeć głos krasnoluda.
- Nie wierć się czarna cholero! Bo ci te żelastwo do zada przybiję – wrzeszczał jeszcze przez chwilę, po czym jego krzyk utonął w odgłosach walki, trzasków, kopania, rżenia kona i w końcu głuchym dźwięku jaki wydaje upadający na ziemię ciężki przedmiot. Kowalka zajrzała do środka. Zauważyła konia niemal podskakującego z radości, parskającego i uderzającego z zadowoleniem przednim kopytem o ziemię. Jego właściciel również wydawał się być zadowolony. Nurdin leżał bez przytomności na ziemi.
„Będzie ciężej niż myślałam. Paskudny dzień. Jest lis, dziwny jegomość płacący złotem za byle podkowę i typ konkurujący z własnym cieniem. Co niby znaczy – jeśli się postarasz? Cały czas zachowuje się jakby czekał za jakimś przedstawieniem” – rozmyślała kowalka. Odciągając Nurdina z dala od końskich kopyt postanowiła jeszcze przez chwilę zagrać na zwłokę. Sama chciała się uspokoić a i zwierzęciu przyda się gdy oswoi się z jej obecnością.
- Czołem rumaku. – Zwróciła się do konia, ignorując na chwilę mężczyzn. – Widzę że dobrze się tu bawisz. – Zdecydowała się mówić nico wolniej niż zwykle, a przy tym powoli chodziła wokół zwierzęcia chcąc mu się lepiej przyjrzeć. –Chcesz to opowiem ci coś o koniach i kowalach. Jest to historia starego Uro. Uro był kowalem. Potężnym, solidnym i niezwykle silnym a do tego .. cóż niezbyt bystrym. Miał na przykład problem z odróżnieniem który z butów jest prawy a który lewy, ale to rozwiązał w ten sposób że nigdy ich nie zdejmował. Zresztą nieważne. Więc pewnego dnia ów Uro wychodzi przed swoja kuźnię, patrzy, a tam czeka na niego koń do podkucia. Mniej więcej taki jak ty. Uro patrzy, wspiera się na swym gigantycznym młocie i zaczyna biadolić. O nie, znowu koń. Mówi. Jak ja nie cierpię kuć koni. Paskudna robota, najgorsza z możliwych. Aż mnie skręca gdy tylko pomyśle o koniach. Nienawidzę ich. – Przerzucając sobie młot przez ramię Feyla ciągnęła opowieść - Stoi tak, patrzy i myśli. Co innego metal, mówi Uro. Metal to kocham. Jest martwy, daje się kształtować tak jak ja chcę a do tego jest silny. Z tą siłą metalu do oczywiście była przenośnia, jako że metal ciężko wygiąć i trudno złamać. Uro często używał metafor chociaż nie wiedział że to robi. Stoi tak i mówi dalej do konia. Uwielbiam też robić w drewnie. Drewno jest martwe, daje się kształtować tak jak ja chcę, a do tego jest szybkie, znów metaforycznie oznajmił Uro. Uznał tak bo drewno się szybko pali i równie szybko daje się obrobić. Lubię też robić w kamieniach. Miał oczywiście na myśli kamienie szlachetne. Bo kamienie są martwe, dają się kształtować tak ja chcę i rzecz jasna są piękne. Skoro więc lubię metal, drewno i kamloty bo są silne, szybkie i piękne do dlaczego do wszystkich diabłów nie lubię koni? Przecież one są dokładnie takie same. Powinienem je uwielbiać, a ja ich nienawidzę. Jak mamusię kocham, nienawidzę ich całym sobą. Stał tak biedny Uro rozważając filozoficznie swój nastrój. Patrzył na konia. Patrzył i myślał. Patrzył i myślał. W końcu koń nie wytrzymał. Uznał że jako istota inteligentniejsza z ich dwojga musi przemówić. Odzywa się więc ludzkim głosem do Uro. Ty tępy ośle, przecież odpowiedź jest oczywista, posłuchaj sam siebie! Uro jeszcze przez chwilę myśli. Patrzy na konia. W końcu uśmiecha się, podchodzi do niego, o tak jak ja teraz do ciebie. Chwyta za uzdę, bierze swój wielgachny mot w lewą dłoń. No jasne, rozumiem. Uśmiecha się od ucha do ucha po czym zaczya ciągnąć konia do kuźni. Nienawidzę koni, bo kuje się je poza warsztatem, a ja nie cierpię pracować z dala od swojego paleniska.
Feyla skończywszy opowieść stanęła przed rumakiem, chwyciła ostrożnie jego pysk w obie dłonie i dodała – a teraz gdy już tyle wiesz o kowalach i koniach, możemy zabrać się razem za pracę.
Ostatnio edytowane przez Feyla 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Koń bardzo wziął sobie do serca prośbę swojego pana aby nie dać się podkuć, i wierzgał ile wlezie uciekając przed krasnoludem gdzie pieprz rośnie. Wywołało to u Adriena salwę dzikiego śmiechu tak potężną, że po prostu zleciał ze stołka do tyłu z dłonią przytkniętą do czoła. Odległość: ziemia-tyłek upadłego była niewielka, toteż nie zabolało, a grabarz niemalże płakał ze śmiechu plątając się w swoje długie szaty nie mając siły się pozbierać.
Dumna szkapa stanęła dęba bijąc kopytami o ziemię oczekując nagrody, którą białowłosy mu obiecał. Oczywiście dla Adriena to, że stary złośnik ze strachu czy też od uderzenia zemdlał nie było problem, a jedynie jeszcze bardziej go to ubawiło. Wciąż wijąc się ze śmiechu podniósł się poprawiając szaty i otrzepując je z kurz i nieco po omacku szukając swojego dość wyszukanego kapelusza podnosząc go za długą "skarpetę" przy rondzie. -Brawo, ssspisałeś ssię! Powiedział nakładając go na głowę i wyciągając obiecane wcześniej jabłko podrzucając je wysoko do góry i pozwalając, żeby koń złapał je w zęby.
Przyszła Feyla i Grabarz miał nadzieję jak na nią koń zareaguje- potraktuje podobnie jak jej mistrza, będzie tylko trochę złośliwy czy też milusi jak mały króliczek. Wciąż cicho chichotając usiadł z powrotem jak poprzednio zakładając nogę na nogę i splatając palce w wieżyczkę obserwując co będzie działo się dalej. Skoro miał przeczekać tu do jutra z tą gadatliwą, aczkolwiek miłą kowalką, krasnoludem bojącym się go bardziej niż samej śmierci i lisołakiem to na pewno nie będzie mu nudno...
Słuchał jej historii z lekkim zdziwieniem, że tak potrafi zająć czymś konia. Crevan oczywiście nie byłby sobą, gdyby choćby i niechcący nie przeszkodził. - w najbardziej kulminacyjnym momencie opowieści kichnął i tak dość cicho jak na siebie. Zastanawiał się, czy Feyla zdaje sobie sprawę, że koń doskonale ją słyszy i rozumie każdy jej słowo parskając cicho, jakby w odpowiedzi, którą znał tylko Adrien...no przynajmniej myślał, że tylko on.
Obydwa szczury już dawno nawiały z kieszeni pana i siedziały teraz na belce przy stropie boksu pokładając się ze śmiechu- charakterek to one miały po panu, niewątpliwie...
Awatar użytkownika
Likaar
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Likaar »

Kowalka już odeszła. Powrócił do pełni ludzkiej formy, umieścił ostrze na powrót w pochwie i ponownie skierował się do wyjścia. Zanim Feyla zwróciła się do nowo przybyłego Likaar był już przed kuźnią. Po drodze jednak rzucił obcemu przelotne spojrzenie. Na zewnątrz wiał lekki wietrzyk. Likantrop oddalił się od zabudowań na jakieś czterdzieści metrów. Dobył ostrza i zaczął trening. Na początek parę wymachów i przerzutów z ręki do ręki z obróceniem broni w powietrzu. Później sekwencja cięć z jednoczesnym kroczeniem do przodu: wa kroki od lewej zaczynając nogi, cięcie obrotem w lewo. Następnie wykop lewą nogą, pchnięcie z wypadem w przód,zmiana w hybrydę i wyskok do góry z kopnięciem, lądowanie do kucnięcia z wyrzuceniem prawej nogi w bok i ostrzem w lewej dłoni. Czas na szybki ruch najlepszy do wykonania z dwoma ostrzami: przejście na prawą nogę jednocześnie wstając i rozpoczynając obrót w lewo z cięciem, zatrzymał się w pozycji stojącej i gdyby miał drugie ostrze obróciłby je lekkim podrzuceniem i trzymając za klingę cisnąłby nim w drzewo w odległości około piętnastu metrów od niego. Uczył się dopiero rzucania ostrzami, ale nawet nieźle mu szło. Ćwiczył też inne sposoby walki przez jakieś dwie godziny po czym udał się z powrotem do kuźni.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość