BurdanaLeśne Uroczysko

Mieszkańcy Burdany są bardzo sprytnymi ludźmi. Nie przywiązują wagi do do bogactwa. Specjalizują się w łowiectwie i meblarstwie. Połowa mężczyzn to drwale. Lasy wokół Brurdany zostały zaczarowane wiele lat temu przez pewnego maga. Po ścięciu odrastają w jeden dzień, tak, że są gotowe do kolejnego zbioru.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Spojrzała na "zdobycz" chłopaka i otworzyła ze zdumienia gębę. "No, proszę, proszę!".
- Łaaadnieee! - zawołała z podziwem. - Ja oddałam temu człekowi z jedenaście królików. Zadziwiającym faktem jest, że tak lubią tę kapustę... Jak pierwsze dwa przyszły to reszta też się przekonała. - Wyszczerzyła się. - Nie potrafiły oprzeć się tej zieleninie.
Pogłaskała królika, którego schwycił Laven, mając na twarzy uroczy uśmiech.
- To co? Wygraliśmy! - zawołała radośnie, po czym pocałowała go w policzek. Chłopaka, nie królika.
Była dumna ze swego pomyślunku i umiejętności planowania. Och, jakże promieniała! Jakoby słoneczko wręcz!
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Hmm, zapewne - odparł, kładąc królika na ziemię. Ten zaczął za nim podążać.
Przyszli do farmera.
- Mamy jedenaście królików, plus tego dużego - powiedział, pokazując mu dowód. Wieśniak zrobił oczy, po czym roześmiał się, jednocześnie dając im nagrodę. Spory mieszek żetonów powędrował do Nani. Laven przekazał mu czarnego królika. Farmer chwilę mu się przyglądał, po czym wsadził go do klatki z innymi. Poszperał w skrzyni stojącej niedaleko i podał Lavenowi nagrodę- złoty żeton oraz małą skrzyneczkę.
-Złoty żeton służy jako medal. Rzadko komu udaje się złapać tą bestię.
-Interesujące- mruknął Laven, przyglądając się medalikowi. Był okrągły, cały w złocie, i na rewersie miał wybitego królika. Ciekawa pamiątka. Potem przyjrzał się skrzyneczce.
-Co w niej jest? - zapytał, potrząsając pakunkiem.
- Um, nie wiem do końca- farmer się zadumał. - Nikt dawno nie zdobył tej nagrody. Przynajmniej nie za mojego życia. Nie mam pojęcia co tam się znajduje.
Laven ostrożnie uchylił wieko. W środku błysnęło coś na czerwono.
-Rubin?- mruknął, zatrzaskując wieko. Schował wszystko do torby i zarzucił sobie ją przez ramię.
Odetchnął. Zmęczyła go to, ale był szczęśliwy. Dostrzegł niedaleko na wzgórzu płaczącą wierzbę. Podeszli pod górkę- co nie było specialnie przyjemne- by spojrzeć na festyn z góry. Ptaki zaczęły intonować swoją pieśń wśród gałęzi drzewa. Nawet owady przestały bzykać, jakby wczuwając się w otaczający ich klimat. Laven rozłożył się w jednym z konarów drzewa. Drewno było ciepłe i całkiem przyjemne w dotyku. Poczuł się strasznie senny...
Jednak jego myśli od razu popędziły w inną stronę- w stronę Niry. Wyciągnął ku niej rękę, zachęcająco kiwnąwszy głową.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Stała na wzgórzu, wpatrując się w przecudny widok, rozpościerający się tam na dole. Przechyliła głowę na bok, uśmiechając się delikatnie. W tej pozycji pozostała przez kilka minut, napawając się miłymi rzeczami jakie jeszcze na tym świecie pozostały. Co dziwniejsze, cały czas miała w myślach Lavena. Już sam fakt, że w głowie miała nie nienawiść, a wręcz miłość do jednego z przedstawicieli rasy ludzkiej napawał ją dumą, jednakże poniekąd także lękiem. Nie mogła dojść do tego, dlaczego tak jest... Po prostu tak się czuła. Nie podobało jej się to.
Przeniosła wzrok na chłopaka i uśmiechnęła się, chwyciwszy jego dłoń.
- Dalej nienawidzę społeczeństwa - zapewniła, układając się obok niego.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Objął ją ramieniem, całując ją w głowę.
-Tak wiem. wiem - uśmiechnął się. Wyjął z kieszeni kryształ i przyjrzał mu się. Był podłużny, zaostrzony na końcu i odbijał światło. Jednak jego kolor wydawał mu się zbyt matowy jak na kryształ. Spróbował go przełamać w palcach, z miernym skutkiem. Przyjrzał mu się bliżej, lecz oczy powoli zaczęły mu się zamykać. Na wpół zapadając w sen potarł paznokciem kryształ. Poczuł chrobot i na ziemię spadły czerwone okruszki. Laven gwałtownie się skupił, próbując nie niepokoić Nani. Zaczął mocniej trzeć kryształ, a szkarłatny pył zaczął odpadać coraz częściej. Pod spodem kryształ wydawał się przezroczysty. W pewnym momencie palec ześlizgnął mu się i dotknął białego kryształu. Poczuł mrowienie w palcach, a po chwili ręka zaczęła mu drętwieć. Palce w skurczu zacisnęły się na krysztale, a tajemnicze odrętwienie zaczęło posuwać się coraz wyżej. Spanikowany, nie mogąc się ruszyć skupił całą swoją mentalną siłę, próbując rozewrzeć palce. Najpierw poruszył się jeden, potem drugi, aż w końcu kryształ wysunął się z bezwładnej ręki. Drętwota ustała. Laven poczuł ogromne zmęczenie, i ostatkiem woli przytulił się do Niry. Sen spadł na niego w jednej chwili.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Nie zasypiała. Nie chciało jej się spać. Oczy miała cały czas otwarte, rozmyślając nad... wszystkim, ogólnie rzecz biorąc. Nad tym jaka była przed spotkaniem Lavena i jaka stała się po jego poznaniu. Rozmyślała nad rolą jednostki w życiu społeczeństwa, nad tym, czemu inni traktują osoby oświecone i wykształcone jak nie z tego świata, dlaczego wśród tak wielu idiotów jest tak mało tych epickich, zacnych i inteligentnych osób, co będzie jutro na śniadanie, dlaczego pies szczeka, a nie miauczy, czemu konie nie jedzą mięsa... Mnóstwo tego było, oj mnóstwo. I tyle samo wybujałych i coraz to bardziej nienormalnych teorii na te tematy.
Westchnęła, po czym zorientowała się, że noc już zapadła, a wraz z jej nadejściem Laven uciął komara. Wydobyła się ostrożnie spod jego ramienia, coby go nie zbudzić (przy okazji uśmiechała się szeroko, widząc jak miło wygląda chłopak podczas snu), po czym usiadła ze skrzyżowanymi nogami, wciąż się w niego wpatrując. Jako że Arci gdzieś sobie polazł, nie miała z kim gadać, takoż westchnęła żałośnie, po czym rozejrzała się dookoła. Noc była gwiaździsta i księżycowa. Księżyc miał kształt sierpa i to też zastanawiało Nani, jednak myśli jej rozwiały się, gdy nikłe światło padło na coś błyszczącego, przykuwając uwagę dziewczyny. Zmrużyła oczy, wgapiając się w leżący na ziemi kryształ.
- Hmm... - mruknęła, wyciągając po niego rękę, ale zaraz ją cofnęła, snując podejrzenia. Co ten kryształ robił poza szkatułką? Właściwie, to czy on nie powinien być czerwony? "Dziwne..." - pomyślała, przysuwając się bliżej. Przyuważyła, że owo świecidełko znajdowała się dosłownie jeden cal od dłoni Lavena. "To znaczy, że trzymał to coś... Ciekawe". Chwyciła kryształ, natychmiast czując jak powoli drętwieje jej ręka, a na dodatek zaczyna ją boleć głowa. "Co do kur*y nędzy?!". Starała się jak mogła, wypuścić to diabelstwo, ale palce jej posłuszeństwa odmówiły!
- Nosz, cholero jedna, puszczaj!
W końcu udało jej się "wyswobodzić" spod woli tego dziadostwa. Chwyciła się za głowę, odkopując na bok błyskotkę. Przeklęła pod nosem, zwracając się w stronę miasteczka. Ponownie przymrużyła oczy i wytężyła słuch. Tak, wyraźnie słyszała krzyki. I widziała w oddali coś co przypominało jej płomienie. Zamarła, wybałuszając oczy. Ogień niebezpiecznie zbliżał się ku wzgórzu.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Zerwał się na nogi, trzymając w dłoni nóż. Spojrzał na Nani. Siedziała bezwładną ręką. Laven przeszukał wzrokiem otoczenie, szukając kryształu.
- Gdzie on jest? - mruknął bardziej do siebie niż do kogoś innego. Chodził wokół, szukając błysku w trawie. W końcu zauważył go. Podszedł i przez koszulę i schował go do kieszeni. Coś innego zwróciło jego uwagę. Podniósł wzrok i ujrzał płomienie. Chwilę stał w bezruchu, a potem przyspieszonym krokiem powrócił do Nani. Pogładził ją po ramieniu, po czym rzekł:
- Szybko. Ktoś mógł zostać w wiosce ranny. Musimy im pomóc.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Pociągnęła nosem, po czym podeszła do torby, coby wziąć ją zanim pójdą pomagać ludziom. Ale zastanowiła się.
Z jednej strony zżerała ją ciekawość, chciała wiedzieć, co było przyczyną pożaru i miała zamiar poznać jego skutki tam, w miasteczku. Jednakże z drugiej strony przewyższał wstręt do ludzi i do niesienia im pomocy. A z trzeciej jeszcze strony ten ogień! Nienawidziła ognia szczerze i serdecznie. Kontrolowany, owszem, mogła znieść, ale pochodni do ręki to by już nie wzięła, wolałaby już po ciemku na ślepo chodzić.
Pokręciła głową, spanikowana do reszty, mając nienaturalnie mieszane uczucia, co do całej tej sytuacji. Nie odczuwała chęci pomocy, ani też żadnego współczucia. Nie chciała przez całe to zamieszanie stać się jedną z wielu ofiar. Nie, stanowczo nie! Nienawiść do społeczeństwa była większa.
Po chwili jednak coś się stało. Nie zaprzeczyła. Wręcz przeciwnie!
- Chodź. - Chwyciła Lavena za rękę, obliczając precyzyjnie w jakiej odległości mają iść, by nie spotkać się z płomieniami. Zeszli więc po drugiej stronie wzgórza, by następnie obejść je dookoła i znaleźć się w miejscu, do którego ogień jeszcze nie doszedł. Dopiero gdy tam dotarli zdała sobie sprawę z tego, co robi. Zatrzymała się nagle, ściskając dłoń chłopaka. Ponownie ogarnęła nią panika. Niespodziewanie puściła Lavena i pognała przed siebie, starając się uciec od własnych myśli (co, wiadomo, nie mogło się udać). Natrafiała na wiele przeszkód - palące się drewno, wrzeszczący i biegający ludzie, wystające kamienie, ławki, nie ławki i inne - ale nie zderzyła się z żadną z nich. Nawet przebiegając obok palących się budynków nie czuła gorąca - była tak spanikowana! Jednak los postanowił zdjąć z niej swoją łaskę i wyrżnęła jak długa, zahaczając o jakąś nierówność. Ku jej nieszczęściu, wylądowała przed jednym z płonących domów. W ostatniej chwili zdołała odsunąć się zwalających się bel, z których zrobiony był budynek. Jednakże nie do końca udało jej się uniknąć spotkania z nimi. Poczuła pieczenie (jakby ktoś przypiekał ją tysiącami rozgrzanych pogrzebaczy), a następnie chwyciła się za rękę.
- Kur*a mać!! - wydarła się. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy, ból był nie do zniesienia.
"Czy może być jeszcze gorzej?! PYTAM SIĘ!!".
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Uznał, że więcej zrobią oddzielnie, więc pobiegł w drugą stronę. Zdziwiło go to, że nie widział ludzi. Może już uciekli, ale żeby taka pustka była? To było dziwne..
Wbiegł do karczmy. Nikogo znów nie zobaczył, więc przeskoczył blat, szukając swoich rzeczy i... zamarł. Na podłodze leżał barman z rozciętym gardłem. Ten pożar nie był wypadkiem.
Znalazł swoją kurtkę i resztę ruchomości. Wcisnął się w nie i wybiegł na ulicę. Skoro jest tu niebezpiecznie, musi znaleźć broń. Kuźnia. Pobiegł dalej ulicą. Gdy mijał jedną z uliczek, wyraźnie obaczył stojące w niej cienie- ktoś wiedział czego chce i tam zmierzał. Nie miał czasu się temu przyglądnąć, i w mgnieniu oka znalazł się przed stacją kowala. Zerknął przez ramię. Zobaczył za rogiem zbliżający się cień czegoś dużego. Włosy zjeżyły mu się na głowie, po czym z kopa otworzył drzwi, wbiegł do środka i starannie się zabarykadował. W pomieszczeniu panowała cisza, choć ogień ciągle się palił. Jego uwagę od razu zwrócił kocioł, z którego wydobywało się niebieskie światło. Zainteresowany, podszedł do środka. Odkręcił klapę na obrotowym zamku, i z lekkim problemem otworzył to na oścież. Błękitne światło zalało jego twarz, oślepiając go. W środku na pewno coś było, coś długiego. Spojrzał na panel przed nim. Były na nim wyryte trzy znaki- coś co przypominało miecz, okrąg oraz mały, sześcioramienny otwór. Miecz miał w sobie jakiś amulet, w okręgu widniała kula, którą wcześniej przekazał kowalowi, lecz ostatni otwór był pusty. Coś zaskoczyło mu w umyśle, po czym przez rękawicę leżącą w pobliżu kuźni wyjął z kieszeni kryształ. Kształt wydawał się podobny, więc nie wahając się umieścił go w otworze. Pasował idealnie.
Coś zabrzęczało, i nagle nieludzka siła odepchnęła go na ścianę. Jednocześnie za drzwiami usłyszał dość głośne odgłosy chodu- bynajmniej ludzkiego. Lekko zdezorientowany, ostrożnie wrócił pod kocioł. To musi być ta Magiczna Kuźnia, pomyślał, zaglądając do środka. Teraz widział wyraźniej ten kształt. Sięgnął po niego, i na światło dzienne wychynął miecz. Długie, półtora metrowe ostrze, z niecodziennym wyglądem. Podstawa jego ostrza była w kształcie koła, pustego w środku. Po środku ostrza widać było wycięte otwory, zapewne mające służyć zmniejszeniu ciężaru broni. Laven patrzył na ostrze zafascynowany. Jego srebrny kolor odbijał światło ognia, sprawiając wrażenie jakby ostrze płonęło.
Z adorowania ostrza wyrwał go krzyk. Z pewnością należał do Nani. Decyzja była natychmiastowa. Chwycił pierwszą lepszą tarczę w lewą rękę i odbarykadował drzwi. Wybiegł na ulicę. Właściciel ogromnego cienia właśnie skręcał w stronę rynku. Laven przypuszczał że właśnie tam słyszał Nani, więc ruszył pędem w tamtą stronę. Miał nadzieję, że się nie spóźni.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Ciekawe, że nie przejmowała się ogniem otaczającym ją dookoła. Wpatrywała się w poparzoną rękę, jakby oświecona nagle została. Siedziała tak na tej ziemi jak ostatnia sierota przez dobre kilkanaście minut, nie zdając sobie sprawy z powagi i niebezpieczeństwa sytuacji, w jakiej się znalazła.
Z transu wyrwały ją dopiero podejrzanie brzmiące odgłosy ciężko stąpającego zwierzęcia. Sięgnęła powolnym, ostrożnym ruchem po nóż i z cichym sykiem wyjęła go z cholewy buta. Podniosła się, uważnie rozglądając się dookoła i będąc przygotowaną na odparcie ewentualnego ataku. Miała wrażenie, że serce zaraz jej z piersi wyskoczy i pogna w siną dal, ale starała się oprzeć strachowi, a zastąpić go zimną krwią i trzeźwym umysłem. Ludzie, gdy się boją, uciekają na łeb - na szyję, zwiększając tylko tym samym szanse na swoją śmierć. I znów poczuła nieziemskie pieczenie w ręce, jakby pod skórą miała tysiące kawałków szkła. Syknęła z bólu, automatycznie chwytając się za obolałą kończynę.
I nagle z ognia wychynęło... no, właśnie, co?! Wielkie to to na niemal dwa i pół metra, trzy lub cztery razy szersze od Nani, opancerzone jak pancernik, a nawet jeszcze lepiej, posiadające kolce w owym opancerzeniu i wielki, metalowy młot. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, zamierając w miejscu. "CO TO, DO CHOLERY, MA BYĆ?!" - pomyślała od razu, jednak jej wyraz twarzy się nie zmienił. Gdy to niestworzone stworzenie zamachnęło się, ona instynktownie zanurkowała pomiędzy jego nogami, znajdując się za jego plecami. Ziemią wstrząsnęło uderzenie, gdy młot spotkał się z podłożem. Aż zadźwięczało w uszach! Ale nie, Nani przecież nie rzuciła się do ucieczki, bo po co!? Przecież można stać i patrzeć się na odwracające się w twoją stronę potężne monstrum! Dziewczyna zerknęła na nóż, który trzymała w dłoni i od razu zrezygnowała z jego użycia. Jeden nóż do rzucania przeciwko ogromnemu młotowi z metalu! To byłoby nielogiczne...
Po chwili zorientowała się, że czy tak czy tak nie ma gdzie uciekać. Zewsząd dookoła otaczał ją rozszalały żywioł. "Nieeeeeee!". Postanowiła zaryzykować, tak więc nie namyślając się dłużej rozpędziła się, po czym skoczyła na płomieniami, a następnie wylądowała... niezbyt delikatnie. Nie dość, że kolana sobie stłukła, to jeszcze sfajczyła z lekka spodnie. No i jeszcze ta cholerna ręka! I prawdopodobnie złamany nadgarstek... Podniosła się i zaczęła oddalać się od stwora, kuśtykając najszybciej jak tylko mogła.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Tuż przed zakrętem skręcił na budynek i wleciał przez drzwi do środka. Pomknął od razu na górę, chcąc się dostać na dach. Znalazł drabinę i klapę. Wspiął się szybko na górę i stanął na powietrzu. Pomylił się- nie był na dachu tylko na balkonie. Lecz stąd też był całkiem niezły widok. Zobaczył, jaki Nani zaczyna uciekać przed tą istotą, po czym nie mając gdzie zawrócić, skoczyła w ogień. Lavenowi stanęło serce. Opadł bezwładnie na kolana, wpatrując się w miejsce, gdzie zniknęła jego ukochana. Nie mógł oddychać, robiło mu się ciemno przed oczyma. Oparł się na mieczu, ściskając kurczowo rękojeść. I wtedy się uspokoił. Lecz tylko na chwilę. Powoli, stopniowo zaczął w niego wstępować gniew. Zagryzł zęby, po czym nie spiesząc się wstał. Stał tak chwilę z opuszczoną głową, po czym spojrzał na pancernika- w jego oczach szalały ognie. Nie dbając o swoje życie, rozpędził się i skoczył przed siebie, krzycząc z całych sił Stwór podniósł głowę, a Laven spadł na niego jak grom. Ciął przez całą długość, opadając na ugięte kolana. Odchylił się, usuwając się z linii uderzenia młotem, po czym znowu wpakował w niego serię ciosów. Cała jego walka opierała się na unikach i doskokach. Tańczył wokół niego, tnąc go w każdej możliwej okazji. Prymitywny gniew przechodził przez niego, kończąc się na ręce trzymającej miecz. Cała jego wściekłość była uwalniana podczas każdego ciosu.
Jednak wśród tego szaleństwa naszła go myśl- skoro wcześniej kryształ powodował u niego odrętwienie, czemu to coś tego nie czuło? Może kryształ pobierał siły od właściciela, albo..
Odskoczył na chwilę, po czym lewą ręką, na której nie miał rękawicy, dotknął ostrza. Przez chwilę nic się nie działo, lecz po kilku sekundach zaczął czuć pieczenie drętwoty. Więc tak to działa, pomyślał. Potrzebuje dawcy.
Rozejrzał się. Pancernik znowu się nim zainteresował. Laven dokładnie wymierzył co zrobić i gdzie się odbić, po czym wbił miecz w ziemię. Zdjął rękawicę i cisnął ją na ziemię. Poczekał, aż przeciwnik rozpędzi się na niego. Gdy był już kilka metrów od niego, złapał miecz ostrzem ku dołowi i prześlizgnął się miedzy nogami stwora. Nie odwracając się, wskoczył na płonącą beczkę, rzucił się na ścianę i odbił od niej. Już skacząc poczuł mrowienie w ręce. Pancernik jeszcze się nie zorientował o co chodzi, gdy Laven wbił mu miecz w kark. Jak przewidział, nie zrobiło to nic poważnego, lecz dla niego liczyło się co innego. Drętwienie ogarniało jego rękę, a potwór zaczął się chwiać. Na niego to najwyraźniej też działało. Puścił tarczę i złapał miecz obiema rękoma, przekręcając go. Pancernik zawył, upuszczając młot. Lavenowi zaczęło robić się niedobrze, gdy oboje upadali na ziemię. Mając dudnienie w uszach, ledwo co wstał i dowlókł się do potwora. Wyrwał mu miecz z karku i ponownie go przebił, tym razem głębiej. Ziemia mu się zatrzęsła pod nogami- w fakcie to był tylko wierzgająca potwora - po czym nastąpiła cisza. Laven wyrwał ostrze.... i opadł na plecy. Ręka nawet mu się nie ścisnęła, miecz opadł kilka centymetrów od niego. Lecz on sam ledwo oddychał. Oczy powoli zaczęły mu się zamykać. Teraz dopiero przypomniał sobie opowieści o przedmiotach, które potrafiły wysysać duszę. Zastanawiał się, ile ducha w nim pozostało. Pewnie mało. W kawałku szkła wbitego w ziemię zauważył siebie- podkrążone oczy, zapadnięte policzki, blada skóra.
- A więc tak umrę- wyszeptał. Powieki miał coraz cięższe.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Widziała wszystko przez ogień. Jako że nie mogła dłużej ustać, siedziała cała sztywna, patrząc na walkę wielkimi oczyma i przeklinając w duchu, że nie potrafi mu pomóc! Ale wściekła się. Bardzo się wściekła. Zdumienie i podziw wymieszały się ze sobą, gdy ujrzała jak monstrum pada na ziemię. Spanikowana i tknięta przez adrenalinę pognała (na tyle, na ile mogła) ku polu walki, coby upewnić się, że Laven wciąż dycha. Dychał! Z ledwością, ale dychał! Natychmiast zalała ją fala ulgi, ale także na miejsce strachu wstąpiła wściekłość. Dziewczyna podeszła szybko do chłopaka i rzuciła się obok niego na kolana.
- Ty idioto! Ty kretynie! Co ty sobie myślałeś?! Że tak po prostu skoczysz, zabijesz i będzie dobrze?! A idź! A gdybyś umarł?! To co wtedy?! Ja też bym umarła! Psychika by mi się już totalnie załamała! Zrób tak jeszcze raz, a osobiście cię utłukę! - Wyjęła nóż i rozpruła nim koszulę chłopaka, po czym odrzuciła ostrze na bok i położyła dłonie na jego klatce piersiowej. Starała się jak tylko mogła oczyścić umysł, coby przypadkiem rzeczywiście go nie zabić. Poparzonej ręki w ogóle już nie czuła, zaś miała wrażenie, że złamany nadgarstek za chwilę się zapali żywym ogniem. Ale nie! Musiała mu jakoś przywrócić siły! Tak więc skupiła swoją energię i powolutku zaczęła przekazywać ją Lavenowi. Odetchnęła głęboko i otworzyła oczy. Nachyliła się nad chłopakiem i dotknęła jego policzka, nie zważając na ból obu rąk.
- Może i jesteś oświecony, ale przy tym głupi jak but. - Pokręciła głową i pocałowała go w usta.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Widział ciemność. Tak jak sądził, umarł. Nie było to specjalnie przyjemne, ale za to szybkie. Przynajmniej się nie męczył. Żałował tylko, że nie mógł jej zobaczyć ostatni raz. Tak bardzo za nią tęsknił..
Po chwili z ciemności zaczęły go dochodzić dźwięki. Słyszał głos, lecz nie jeden. To było jak cały chór, mówiący jedne słowa. I wtedy na czymś co kiedyś nazywano ustami poczuł znajomy smak- jedyny w swoim rodzaju. Wraz z nim poczuł świeże powietrze w piersi. Zniknęła blokada, która ściskała jego płuca.
Otworzył lekko oczy. Czuł ciepło ognia i widział żar. Poczuł w ręce coś twardego, co okazało się rękojeścią ostrza. Lecz miał czucie w ręce, nic go nie bolało. Czyli jednak pogłoski się sprawdziły- trzeba umrzeć, by władać takim orężem.
Po chwili jego uwagę skupiło co innego - Naniria. Patrzył na nią z niedowierzaniem. Ona jednak żyje?! Poczuł gorąco, przesuwające mu się po policzku- łza po chwili oderwała się od jego twarzy i spadła na ziemię. Laven nie zważając na potłuczone ciało oparł się na łokciu, a potem usiadł. Patrzył ciągle w jej oczy. Był zbyt zmęczony by się uśmiechać, więc tylko objął jej głowę i oparł swoje czoło o jej.
- Myślałem, że już cię nie zobaczę - wyszeptał.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Spojrzała Lavenowi w oczy, uśmiechając się szeroko.
- Najwidoczniej źle myślałeś. Sądziłeś, że odpuściłabym bez jakiegokolwiek pożegnania? Za kogo ty mnie masz?
Pocałowała go w policzek, a zaraz po tym syknęła jadowicie z bólu. Uczucie tysiąca sztyletów wbitych w jej ręce i nogę powróciło i to ze zdwojoną siłą. Jednak mimo tego przytuliła go, bojąc się, że zaraz znów straci przytomność. Po chwili (bardzo długiej zresztą), stwierdziła, iż dłużej tak nie wytrzyma. Rozerwała więc kawałek swojej koszuli (dosyć spory), chwyciła niedużą deskę, która nie do końca się spaliła, przyłożyła ją do nadgarstka i owinęła materiałem, coby usztywnić złamanie. Poparzeniami na razie się nie przejmowała, choć dokuczały jej niemiłosiernie. Podniosła się jako tako i wyciągnęła dłoń w stronę Lavena.
- Dasz radę iść?
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

- Um, chyba tak - odparł, łapiąc ją za rękę. Jednocześnie się mocno odepchnął od ziemi, starając się jej nie ciążyć. Sprawdził czucie w nogach i z ulgą uznał, że jest cały.. w zasadzie.
Kłuł go trochę bok, gdyż dostał tam tępo kolcem z pancerza tamtego, lecz poza tym był okazem zdrowia. Rozejrzał się dookoła. Wszystko było w fatalnym stanie. Ogień omijał rynek, gdyż tu w zasadzie nie miało się co palić. Przyjrzał się uważnie wszystkim drogom i stwierdził, że najbezpieczniej będzie się przejść główną, aż do bramy południowej, prowadzącej na pagórki.
Podszedł do miejsca gdzie wcześniej leżał i podniósł miecz. Ciągle było dla niego zagadką jego dokładne działanie, ale najwyraźniej on się na to uodpornił. Nie wahając się zrobił pętlę z pasa, wsadził do niej miecz i przerzucił sobie go przez plecy. Spojrzał na Nani i ujął ją za dłoń.
- Chodźmy. Nic tu po nas.

Gdy przechodzili przez pagórki, Laven na chwilę wrócił się do farmy królików. Zobaczył swojego małego przyjaciela.
- Zgodnie z umową - mruknął, uśmiechając się. Otworzył klatkę na oścież, po czym wrócił do Nani. Spojrzał ostatni raz za siebie. Króliki stały gromadą, razem z tym czarnym przed sobą, i patrzyły za nimi. Laven uśmiechnął się, po czym wyruszyli drogą.

Kontynuacja, Laven, Naniria
Zablokowany

Wróć do „Burdana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości