Równina Maurat[Obrzeża Meot] Początek wyprawy

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Ramię Kelishy owinęło się wokół szyi Theotara, a na karku poczuł ostrość jej zębów i ciepło oddechu. Nie lubił jak ktoś był zbyt blisko niego, zawsze trzymał dystans i chronił swoją strefę intymną. Teraz jednak nie poczuł się nieswojo, jej bliskość wcale mu nie przeszkadzała. Ciepło jej ciała było miłe.
- Nie pozwoliłam ruszać mojej broni! - mruknęła mu do ucha, po czym nagle odskoczyła. Ewidentnie była to tylko próba przekomarzania się, którą Theo skwitował uśmiechem nie przerywając swoich czynności. Próbował w myślach ułożyć jakąś celną ripostę, ale smyranie koniuszkiem ogona po jego łydce skutecznie go rozpraszało. Chwilę zastanawiał się, czy zareagować na tę niby przypadkową zaczepkę, ale w końcu dał sobie spokój. - "A niech ma dziewczyna zabawę. Sądząc po tym, w jakim stanie znaleźliśmy ją w parku, należy jej się trochę rozrywki" - pomyślał.

- Kelisha, Theo, o czym marzycie patrząc w gwiazdy? Co czujecie? Co słyszycie? - padło pytanie ze strony maie.
- Zawsze, gdy na nie patrzę zastanawiam się czym są. Słyszałem wiele teorii na ich temat, ale jakoś żadnej nie mogę dać wiary. - odpowiedział Theotar, po czym dodał - Dla mnie są piękne. Jest w nich coś magicznego, prawda? - Na temat gwiazd często rozmyślał godzinami, miał dziesiątki spostrzeżeń na ich temat, nie należał jednak do osób rozgadanych, więc nie chciał się zbytnio rozwodzić.
- Kelisha, a ty? Co sądzisz? - zapytał, by podtrzymać rozmowę.

Ryby zostały oprawione. Theo ponabijał je na kilka kijów, aby można je było upiec nad ogniskiem. Ścisk w brzuchu mu nie odpuszczał. Jak sam stwierdził, musiał być już bardzo głodny.
- Łapa, życzysz sobie wypieczone, czy może na surowo? - zapytał podając dziewczynie kija z nabitymi rybami. Drugą ręką chwycił za nóż i szybkim pewnym ruchem cisnął go w jej stronę. Nóż wydając cichy świst wbił swoje ostrze dokładnie między nogami panterołaczki dosłownie muskając jej ogon.
- Oddaje twój nóż moja droga! - powiedział z przekorą i szyderczym uśmiechem.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Leżenie na plecach w pobliżu pantrołaka podczas nowiu było jawnym proszeniem się... no może nie o kłopoty, ale z pewnością o uwagę ze strony zmiennokształtnej. Zanim jednak zdążyła podnieść się z ziemi z zamiarem urozmaicenia Darshesowi wieczoru, panowie podjęli rozmowę, której Kelisha postanowiła wysłuchać. Oparła się na łokciach i uniosła lekko tułów, żeby wygodniej było jej się rozglądać.
Kelisha, Theo, o czym marzycie patrząc w gwiazdy? Co czujecie? Co słyszycie? - Paroma pytaniami Maie zachęcił oboje do podjęcia rozmowy.
- Kelisha, a ty? Co sądzisz? - Półelf zagadnął jedynego obozowicza, który nie zdążył się jeszcze wypowiedzieć.
Każdej innej nocy w miesiącu Łapa stwierdziłaby tylko, że gwiazdy wskazują nocą drogę, kiedy wszystko inne zawiedzie i nic innego ją w tym temacie nie obchodzi. W dużej mierze było to prawdą. Łuczniczka była pragmatyczna i gwiazdy rzadko zachęcały ją do rozmyślań. Mogłaby też powiedzieć, że są niebezpieczne, bo jej ich światło nie było potrzebne, by dobrze widziała nocą, a mogły innym zdradzić jej obecność. Mogłaby też powiedzieć, że zwyczajnie ich nienawidzi. Chociaż to akurat dotyczyło tylko jednej. Jednak ponieważ tej właśnie nocy ta konkretna gwiazda świeciła jasno, zmiennokształtna wbiła w nią wzrok i uśmiechnęła się nieprzytomnie.
- Jest legenda. Tylko podczas nowiu pojawia się gwiazda, którą widzą tylko tacy, jak ja. Legenda mówi, że to fragment duszy, którą pierwszy panterołak dzielił z magiem. Podobno to przez jej światło rodzą się panterołaki. Reszta gwiazd... po prostu jest i nie obchodzi mnie. Ale pojawienie się tej trzeba świętować! Kwiatuszku? Gdzieś tam jest mój plecak a w nim bukłak. Pełen solidnego krasnoludzkiego alkoholu. Trzeba się zabawić! - Przy ostatnich słowach obrzuciła obu mężczyzn długim spojrzeniem i zachichotała.
- Łapa, życzysz sobie wypieczone, czy może na surowo? - Z zamyślenia wyrwało Kelishę pytanie Theotara.
- Podpiecz trochę. - W tym momencie powietrze przeciął ciśnięty precyzyjnie nóż, o czym świadczył tylko świst. Łuczniczka niemal podskoczyła, zaskoczona, a sierść na jej ogonie zjeżyła się gwałtownie. Komentarz o oddaniu noża spotkał się ze zbyt szerokim uśmiechem i spojrzeniem rzuconym spod przymrużonych powiek. Położone po sobie uszy i gwałtowne ruchy ogona nie zwiastowały niczego dobrego. Łapa wytężała wolę, aby nie zacząć się śmiać i utrzymać groźny wygląd, gdy obracała się na brzuch i szykowała do skoku.
- Trzeba więc podziękować. Porządnie... - Niemal wymruczała, mówiąc jeszcze niższym głosem niż zwykle. Zaraz potem też rzuciła się do przodu nisko nad ziemią, zamierzając przewrócić Półelfa. W tym momencie nie mogła już opanować chichotu. Pal był prosty. Theo zdawał się momentami speszony jej zachowaniem, trzeba więc to było wykorzystać. Zmiennokształtna chciała zwyczajnie wykorzystać element zaskoczenia i wprawę, aby przycisnąć mężczyznę do ziemi własnym ciężarem. Potrzebowała tylko dostatecznie długiej chwili, żeby mogła go pocałować w ramach nieco nietypowej kary i może dla zasady zdzielić ogonem w nos.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie podniósł się i z lekkim zrzędzeniem w stylu "dlaczego ja?" ruszył w stronę plecaka panterołaczki. Odpowiedź towarzyszy całkowicie go usatysfakcjonowała. Theo potwierdził jego wcześniejsze przypuszczenia - człowiek prosty, jednak solidnie stąpający po ziemi. Wspomnienie, że musi być w nich zawarta magia należało zapewne przypisać jego elfiej naturze skłonnej do romantycznych wywodów. Łapa, o dziwo, odpowiedziała jak typowa romantyczka, zakańczając co prawda swoją czarodziejską legendę, propozycją napicia się czegoś mocniejszego. To mu się w niej spodobało.
Kiedy ukląkł przy nim od razu zauważył pękaty bukłak. Zignorował go jednak, zaglądając do wnętrza bagażu zmiennokształtnej.
W czasie tego roku podróży po Alarani nauczył się że o człowieku najlepiej świadczą jego rzeczy. U kupca znalazłbyś jakieś drogie przyprawy, pudełka lub pakunki. U bogacza ubrania i biżuterie, u myśliwego zapewne hubkę, krzesiwo, nóż i parę grotów do strzał. Do bagażu złodzieja nigdy nie było dane Darshesowi zaglądnąć, ale nie spodziewał się tam wiele zobaczyć. Magowie natomiast nosili rzeczy które były wystarczająco dziwne, by nie zechcieć ich dotykać. Zabójcy zwykle nie mieli bagażu.
Z zaciekawieniem przeglądał kolejne rzeczy.
- Bukłak - pewnie z woda, woreczek... to sól. I co my tu mamy? - Tu powąchał płaty czegoś co okazało się być zasuszonym mięsem. - Fuj! Padlina - w dodatku zapleśniała... A ten mieszek? - Maie wyciągnął niewielki mieszek i potrząsnął nim leciutko. Z wnętrza dobyło się dzwonienie monet.. - Rueny... pewnie same kruki... - odłożył mieszek na swoje miejsce i wyciągnął nieco większy i znacznie grubszy skórzany woreczek. W środku znajdowały się groty i jakaś linka. - No to wszystko jasne. - mruknął na koniec odkładając wszystko na swoje miejsce.
Zerknął za siebie czy tak długie przeszukiwanie plecaka nie zwróciło uwagi towarzyszy. Zdawało się jednak, że Kelisha przestała się nim interesować i próbowała wciągnąć Theo w swoje gierkę, na co chłopak reagował nieco nieśmiało. Nagle ogon Łapy zamarł w bezruchu a oczy utkwiły w pół-elfie.
"Oho, szykujemy się do ataku" - pomyślał z rozbawieniem maie wyciągając krasnoludzki napitek.
Można by powiedzieć, że domyślał się już ogólnego wzorca zachowań panterołaczki, a dzisiejsze zachowanie przypisał zboczeniu jej rasy lub efektu nocy nowiu - nieważne z jakiego powodu. Sadowiąc się wygodniej i odkorkowując bukłak, rozpoczął oglądanie widowiska pociągając spory łyk trunku.
"Aaaah! W mordę! Niezłego kopa daje ta gorzała!"
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Ułamki sekund, jakie upłynęły od momentu wbicia się noża w podłożę, mijały półelfowi jak godziny. Był ciekaw reakcji panterołaczki. Theotar osiągnął planowany efekt, Kelisha została zupełnie zaskoczona, o czym świadczył rozmiar jej oczu, gdy zdała sobie sprawę z tego co się stało. Instynktownie położyła po sobie uszy, jej ogon wykonał kilka nerwowych ruchów, ewidentnie szykowała się do kontrataku. Jedno pytanie dręczyło w tamtym momencie młodzieńca, czy obudził bestię, jej pierwotne instynkty, czy może nadchodzący atak to tylko element zabawy i droczenia się. Kilka sekund później już wiedział, że się nie mylił co do tego, że dziewczyna zaatakuje, bo rzeczywiście panterołaczka rzuciła się w jego stronę. Od konfrontacji dzieliły go ułamki sekund, które musiał niezwłocznie wykorzystać na analizę sytuacji. Wyczuł, że panterołaczka zamierza go powalić, ona natomiast nie zdawała sobie sprawy, że Theo posiadał mistrzowskie umiejętności uników wypracowane przez lata walk w młodości, które pozwoliłyby mu uniknąć ataku ze strony nawet tak szybkiego i zwinnego przeciwnika, jak panterołaczka. Tym razem postanowił nie zdradzać się ze swoimi umiejętnościami, nie chciał od razu pokazać wszystkich kart, więc dał się powalić. O ile to, że zaraz wyląduje na ziemi, wiedział doskonale, o tyle to co wydarzyło się, gdy już jego plecy spotkały się z gruntem, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Najpierw otrzymał pierwszy w życiu pocałunek, a później równie pierwszy cios ogonem na twarz. Gdy Kelisha odskoczyła, zaskoczony i pokryty rumieńcem na twarzy Theo prawie, że przeskoczył z pozycji leżącej do stojącej, jakby ziemia go parzyła. Po czym stał niesamowicie zakłopotany spoglądając na chichoczącą dziewczynę i krzywiącego się od gorzałki "kwiatuszka". Przytarła mu dzisiaj nosa. Postanowił, że w odpowiednim czasie odpłaci się jej pięknym za nadobne. A co do pocałunku, to stwierdził, że warto było upaść...

- No to mamy jeden-jeden - powiedział próbując uspokoić sytuację, ale chyba przede wszystkim siebie.
- Dobre to Darshes? - zapytał próbując odwrócić uwagę dziewczyny od swojej osoby.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Przewrócenie Pólelfa nie sprawiło większych trudności, dokładnie tak, jak spodziewała się panterołaczka. Po prawdzie myślała, że "ofiara" podejmie bardziej ambitną próbę uniku, ale zrzuciła to na karb niedoświadczenia Theotara. Z tego, co mogła powiedzieć, Długouch był od niej młodszy. Zapewne nie mniej niż dziesięć lat i nie więcej, niż trzydzieści. A że zmiennokształtni zwykli rozwijać się w młodości równie szybko, co ludzie, Kelisha mogła poszczycić się prawie pięćdziesięcioma latami pracy jako najemnik.
Plan okazał się strzałem w dziesiątkę. Łapa osiągnęła dokładnie to, co chciała. Mocno zdezorientowanego i zakłopotanego Theo. Dziewczyna musiała zacisnąć zęby na własnym przegubie, żeby nie wybuchnąć śmiechem, klęcząc na ziemi. Nagle oparła dłonie na ziemi, wygięła plecy w łuk syknęła na młodszego z mężczyzn. Kolejny, tym razem niepowstrzymywany napad wesołości świadczył doskonale, że była to tylko dalsza część przekomarzania się. Wreszcie postanowiła odpuścić Długouchowi i podręczyć Darshesa. Płynnym ruchem wstała z ziemi i ruszyła w kierunku Maie. Gdy szła bez butów, stało się wyraźnie widoczne, że krok zaczynała od oparcia o podłoże palców stóp, a stawiania pięt jakby całkowicie unikała. Ogon pomagał jej wygodnie balansować ciężarem ciała, dzięki czemu jej chód nabierał dodatkowej gracji, tak typowej dla kotów. Mimo wesołego zachowania, w jej ruchach nadal było coś, co sprawiało, że nie dało się jej pomylić z milutkim koteczkiem. Jakkolwiek by się nie starała, instynkt drapieżnika był na swoim miejscu i było to widoczne. Gdy dotarła do Maie, usiadła obok niego i oparła mu podbródek na ramieniu.
- Daj łyka, albo skończysz gorzej, niż Theo. - Kelisha ze wszystkich sił starała się, żeby groźba zabrzmiała poważnie. Wesołe błyski w oczach i powstrzymywany uśmieszek rujnowały jednak cały efekt. - Przy okazji, Uszatku, musisz się nauczyć bronić. Chyba, że jesteś magiem, jak Kwiatuszek?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Daj łyka, albo skończysz gorzej, niż Theo. - zagroziła panterołaczka siadając obok niego.
Może i zabrzmiało by to groźnie, ale po paru łykach Darshesowi stało się zupełnie obojętne czy go rozszarpią czy poćwiartują. Zresztą coś w spojrzeniu łapy mówiło że zabawa trwa nadal. Nie miał mocnej głowy do alkoholu, a fakt że prawie zawsze tworzył ciała z pustym żołądkiem wcale nie pomagał. Powiedzmy, że w obecnej chwil jego zdolność racjonalnego myślenia została poważnie zachwiana. U żadnego maga nie była to dobra wiadomość, a na pewno nie u takiego, jakim był maie. Spicie się zazwyczaj oznaczało, że moc magiczna, zaczyna wymykać się spod kontroli i w najlepszym wypadku spełniać ukryte pragnienia właściciela.
Wzrok Darshesa po raz ostatni spadł na bukłak i z niejakim żalem oddał go w ręce dziewczyny.
- Przy okazji, Uszatku, musisz się nauczyć bronić. Chyba, że jesteś magiem, jak Kwiatuszek?
- Zostaw... ugh... zostaw go. Chłopak jest dobry jaki jest - znaczy się... - musiał się chwile zastanowić co chciał powiedzieć. - ... jest typem zasięgowym. - kolejna chwila zadumy. - Ej! Theo! Tę procę to ty se możesz sobie wsadzić, wiesz gdzie! - krzyknął nieco głośniej niżby chciał. - Sprawdź przy sakwach! Powinienem gdzieś tam mieć jakiś łuk! Strzał nie szukaj - nie ma!
Jego spojrzenie padło na Kelishe. Chyba ją zaakceptował. Na początku była nieco drażliwa, ale w gruncie rzeczy to pogodna dziewczyna. Wyglądała gdzieś na dwadzieścia parę lat, acz jeśli to co wiedział o zmiennokształtnych jest prawdą, mogła mieć i z 70 wiosen na karku. Wielu ludzi było też rasistami, a druidzi po prostu nienawidzili zmiennokształtnych. Ale Darshes nie widział żadnej różnicy - przynajmniej mentalnie - między Kelishą a driadami czy elfkami w jej wieku. Nawet powiedziałby że jest bardzie przystępna niż większość z nich.
- Dobra Piękna, daj łyka i idziemy się popluskać w rzece! - zarządził jedną ręką obejmując Keishę i szepcząc jej do ucha. - Bo będę baaardzo zazdrosny o tego całusa.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Theo odprowadził wzrokiem dziewczynę w kierunku maie. Szła delikatnie stąpając po miękkim trawiastym gruncie. Chód był pełen gracji, a jednocześnie dodawał dziewczynie odrobinę tajemniczości, której i tak miała pod dostatkiem. Potwierdzało to sposób postrzegania kobiet przez Theotara, jako osób niezwykle tajemniczych, owianych mgłą romantyzmu, a z drugiej strony nieprzewidywalnych. Darshes z kolei siedział sobie, a na twarzy powoli można było zauważyć błogość i chyba delikatny uśmiech, których nawet we śnie, czy transie próżno było u niego słychać. Najwidoczniej zawartość bukłaka panterołaczki tak na niego podziałała. Ponieważ wziął dosłownie tylko kilka łyków, to albo trunek był wyjątkowo mocny, albo maie nie miał zbyt mocnej głowy, a może obydwie rzeczy na raz.
- Uszatku, musisz się nauczyć bronić. Chyba, że jesteś magiem, jak Kwiatuszek? - zasugerowała mu Kelisha dumna z tego, że przed chwilą udało jej się przytrzeć nosa chłopakowi.
- Może mnie nauczysz, co? - odpowiedział szybko podświadomie znów próbując wciągnąć panterołaczkę do gry.
- Zostaw... ugh... zostaw go. Chłopak jest dobry jaki jest - znaczy się...jest typem zasięgowym.... - zaczął bełkotać Drashes, najwidoczniej trunek okazał się dla maie zbyt mocny. Pijany przekazuje trzeźwe myśli. Jeżeli wierzyć powyższym słowom, to Theo ucieszył się, że ten go szanuje i nazywa dobrym. - "Zasięgowy?" - półelf zastanawiał się, co może oznaczać to dziwaczne słowo, a słysząc dalszą część wypowiedzi kompana:
- Ej! Theo! Tę procę to ty se możesz sobie wsadzić, wiesz gdzie! Sprawdź przy sakwach! Powinienem gdzieś tam mieć jakiś łuk! - zorientował się, że ten chciał powiedzieć, że Theo lubi broń dystansową. Na słowo "łuk" w oczach młodego sieroty zaświeciły się iskierki. Od zawsze pragnął posiadać i władać tą piękną w jego mniemaniu bronią. Niezwykł przyjmować prezentów od obcych, choć chyba nigdy w sumie żadnego nie dostał, w każdym razie zawsze uważał, że nie chce nic od nikogo. Nie tym razem. Energicznie wstał i szybko przeszukał bagaże towarzysza. Dla niego świat zatrzymał się w miejscu. Oto właśnie trzymał w ręku obiekt swoich marzeń. Niby nic wielkiego, zwykły krótki łuk do tego bez strzał, a jednak dla półelfa był to prezent na miarę połowy królestwa.
- Dziękuję ci bardzo! Nawet nie wyobrażasz sobie ile to dla mnie znaczy! - dziękował maie, a jego głos przepełniony był euforią jak panterołaczka podczas nowiu. Do dobrze zamroczonego krasnoludzkim trunkiem umysłu Darshesa chyba jego podziękowania w ogóle nie dotarły albo je zignorował, gdyż Theo nie uzyskał żadnej reakcji z jego strony.
- Dobra Piękna, daj łyka i idziemy się popluskać w rzece! - zarządził maie jedną ręką obejmując Kelishę i szepcząc jej coś do ucha.
- "Oj mój drogi przyjacielu... chyba z tej kąpieli nic będzie" - pomyślał, choć życzył mu jak najlepiej, to widział, że ten był już o krok od uśnięcia. Mógł jednakże się mylić, w końcu nie znał maie i możliwości tej rasy.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

- Może mnie nauczysz, co? - Półelf rzucił jakby bez namysłu, na co panterołaczka uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba nie wiesz, o co prosisz. - Kelisha mruknęła, wtulając się w ramię Maie.
- Ej! Theo! Tę procę to ty se możesz sobie wsadzić, wiesz gdzie! - Darshes zawołał po niezbyt udanej próbie obrony Theotara. Zmiennokształtna niemal natychmiast szturchnęła go łokciem ze śmiechem.
- Jak się odzywasz przy damie, co? - Zapytała ze śmiechem, niby przypadkiem jeszcze bardziej poluźniając wiązanie koszuli
- Dobra Piękna, daj łyka i idziemy się popluskać w rzece! - Poczuła, jak Kwiatuszek objął ją w talii, więc łuczniczka ugryzła go lekko w ucho.
- Wiesz, słodziutki, ja naprawdę mam ochotę wejść do tej rzeki. Nie utopisz się w tym stanie? A z resztą... chudy jesteś, dam radę Cie unieść. - Dziewczyna może nie wyglądała na zbyt silną, ale wystarczyło spojrzeć na jej broń, aby stwierdzić, że w rzeczywistości musiała być silniejsza. Gdy Maie wyszeptał jej do ucha komentarz o zazdrości, uśmiechnęła się drapieżnie i polizała go po policzku. Patrzyła przy okazji na Theotara, obserwując, jak cieszył się z otrzymanego łuku.
- Jeśli ruszysz moje strzały beze mnie, żywcem wygryzę Ci wątrobę. - Pociągnęła solidny łyk z bukłaka, wzdrygając się. Przyzwyczaiła się przez lata do kiepskich alkoholi ale przez czuły smak zawsze źle reagowała na ich smak. Z wyjątkiem piwa. Oblizała usta, patrząc na Pólelfa i mrucząc. - Uszatku, później Cię pouczę, jeśli chcesz... strzelać, oczywiście.
Przez cały czas wyjmowała rzemyk z kolejnych dziurek wokół dekoltu, na ostatniej zawiązała prosty supełek. Płynnym ruchem wstała z ziemi, zdejmując przy okazji koszulę. Nie wydawała się przy tym w żaden sposób zawstydzona, czy zażenowana.
- Idziemy? - Mruknęła, rzucając element ubioru na ziemię. Przymknęła na chwilę oczy, nadstawiając uszy. Bez dalszego namysłu ruszyła za szumem wody. Zatrzymała się tylko na chwilę, żeby zerknąć przez ramię na towarzystwo. - Chodź, Kwiatuszku, wrócimy akurat, żeby zjeść... a potem poćwiczymy Theo, prawda?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie stał z niejakim trudem, jednak za pierwszym razem.
"Chyba nie jest tak źle..." - pomyślał zadowolony próbując powstrzymać lekkie zawroty głowy. Rzucił spojrzenie na koszule leżącą na ziemi i wzruszył ramionami z zadowoleniem - "Chyba będzie ciekawie...." - Ruszył za panterołaczką.

Zza krzaków, z dala od cienia ogniska, obserwowało ich dwie pary zielonych ślepi. Obie płonęły nienawiścią do wszystkiego co żyje, jednak nie zbliżały się do obozu. Możliwe że powodował nimi strach przed ogniem, bądź zbyt duża ilość osób. Teraz jednak obozowicze się rozdzielili, co dawało bestiom owym, o czarnym niczym noc futrze i białych niczym wapień zębach, okazje do ataku. Ich rozkazy były jasne, Oni powiedzieli: "Przytargać żywego Maie, resztę rozszarpać". Upiorne wilki miały ochotę przede wszystkim rozszarpać Maie, ale rozkazu usłuchać musiały. Zdecydowały się rozdzielić. Pierwszy, cicho niczym upiór, podążył wśród cieni za oddalającą się dwójką, drugi postanowił zająć się tym tutaj.
Upiorne Wilki - nieumarli, niestrudzeni myśliwi, nienawidzący wszystkiego co żywe. Jeden z nich miał się właśnie rzucić na Theotara.

Rzeka była dość szeroka jak na leśną - miała może 20 do 25 stóp. Paręnaście kroków na prawo znajdował się niewielki wodospadzik, gdzie pewnie pół-elf łowił ryby. Nawet teraz niektóre próbowały go przeskoczyć udając się na tarło w górę rzeki. Noc nie pozwalała stwierdzić głębokości wody, przynajmniej jednak prąd przy brzegu był na tyle łagodny by mogły tu rosnąć lilie.
Maie zrzucił buty i wszedł do wody po kostki. Była lodowata i nieco otrzeźwiła jego umysł.
- Jaka szkoda... - Powiedział maie dotykając zamkniętej lili. - Chciałbym, żeby już zakwitły.
Jakby w odpowiedzi lilie otoczyła zielonkawa poświata i większość z nich zaczęła się otwierać, rozwijając śnieżnobiałe płatki. Teraz rzeka wyglądała niczym otulona śnieżnobiałym kożuchem. Darshes podniusł wzrok na panterołaczkę i oniemiał z zachwytu. Wodna tafla, odbijająca światło gwiazd, podkreśliła egzotyczną urodę Kelishy, która w tym momencie przyćmiewała nawet morze lilii.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Łęczysko najpewniej wykonane było z gałęzi cisu, mierzyło około metra długości, nie posiadało widocznego majdanu i było w całkiem dobrym stanie, choć nosiło już lekkie ślady zużycia. Za cięciwę służył sznurek konopny. Był to najbardziej prymitywny model łuku, jaki można sobie wyobrazić, ale dla Theo stał się już największym skarbem jaki posiadał. Rzeczywiście, jakby chciał spieniężyć swój żałosny majątek, to najwięcej otrzymałby za ten łuk, no może ewentualnie skórzana torba mogłaby kosztować więcej.
Oglądał go z każdej strony, gładził ręką łęczysko starając się odkryć wszystkie jego niedoskonałości, napinał cięciwę, przybierał pozę, jakby chciał oddać strzał. Był tak zajęty podziwianiem daru od maie, że nawet nie zauważył jak Kelisha zrzuciła koszulę eksponując smukła talię, płaski brzuch i piękne, krągłe piersi. Gdy już oderwał wzrok od broni zauważył tylko plecy towarzyszy udających się w stronę rzeki. - "Szalona!" - pomyślał komentując w ten sposób w myślach półnagość dziewczyny.
- ...wrócimy akurat, żeby zjeść... a potem poćwiczymy Theo, prawda? - rzuciła na pożegnanie.
- Pewnie! - odpowiedział z entuzjazmem - miłej kąpieli! - krzyknął do znikających z pola widzenia sylwetek.

Został w zagajniku sam, powoli opadł jego entuzjazm, racjonalna część jego umysłu znów zaczęła dominować i analizować sytuację w jakiej się znalazł. Był sam przy palącym się ognisku, które było doskonale widoczne wśród mroku nocy, stanowiło zaproszenie dla nieproszonych gości. Instynktownie wzmógł swoja czujność. Pochylił postawę, stanął miękko na nogach i zaczął rozglądać się po okolicy.

Za plecami usłyszał jakiś dźwięk, momentalnie obrócił się. Upiorny wilk szarżował na niego, właśnie dokonywał ostatniego skoku by powalić półelfa, a kły bestii już szykowały się do rozszarpania mu gardła. Odruchowo schylił się jednocześnie szybkim ruchem ręki, płaską dłonią zdzielił przeciwnika w bok pyska, by uchronić swoje gardło. Wilk przeleciał nad pochylonym Theotarem, siła ciosu wytrąciła go na tyle z równowagi, że zdążył tylko zahaczyć chłopaka łapą za rękaw jego koszuli rozdzierając ją przy okazji i wbijając ostre jak brzytwa pazury w ramię półelfa, po czym wylądował na boku i wykonał jeszcze dwa obroty, zanim otrzepał się i wstał z powrotem na cztery łapy. Theo poczuł ostry piekący ból, ramię szybko pokryło się krwią, rana była dość głęboka. Stali teraz na przeciwko siebie mierząc się wzorkiem. Bestia była ogromna, miała około metra wysokości, wagowo przewyższała chłopaka ze trzykrotnie. Zielona ślepia pełne agresji i żądzy krwi nie odstępowały go na krok. Z otwartej paszczy wystawały groźnie długie białe zęby i lała się ślina w dużych ilościach. Theo przez chwilę miał nadzieję, że uda mu się dojść do porozumienia ze zwierzęciem, jednak gdy zorientował się, że to nieumarlak nie miał wątpliwości, że to spotkanie może zakończyć się tylko i wyłącznie śmiercią jednego z nich. Ucieczka nie wchodziła w grę, bestia bez wątpienia by go dogoniła. Jego sytuacja była nieciekawa, był ranny, w ręce trzymał łuk, a najbliższe strzały znajdowały się kilka metrów od niego, co było zdecydowanie zbyt daleko.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Jak na nocnego drapieżnika przystało, Kelisha nie miała najmniejszych problemów z poruszaniem się boso po zagajniku, nawet bez światła ogniska. Czasem wyprzedzała odrobinę Maie i kiwała na niego palcem, zachęcając, żeby ją dogonił. Ale przede wszystkim często chichotała.
Po dotarciu nad wodę bez dalszych ceregieli zmiennokształtna zdjęła z siebie resztki ubrania w postaci spodni. Po chwili namysłu rzuciła je po prostu pod drzewo, żeby mogła je łatwo znaleźć. Zauważyła maleńki wodospad i uśmiechnęła się, strzygąc jednym uchem. Długie życie w dziczy, najczęściej samotne, sprawiło, że panterołaczka właściwie nigdy nie traciła czujności. Podobnie jak niektórzy wojownicy wyczuwała, gdy coś było nie w porządku. Szmer na granicy słyszalności, ślad ulotnego zapachu, drganie liścia dostrzeżone kątem oka, ruch powietrza... wszystko to, czego łuczniczka nie potrafiła świadomie wychwycić w połączeniu z instynktem, tworzyło coś na kształt kolejnego zmysłu. Ostrzegał on dziewczynę, gdy wchodziła do wody. Czuła jednak, że zagrożenie znajdowało się gdzieś w lesie i dopóki nie miała pewności, nie zamierzała psuć sobie zabawy. Mimo chłodu zanurzyła się w rzece do połowy ud, rozpuszczając włosy. Przyzwyczajona do kąpieli nawet zimą, bez namysłu schyliła się i ochlapała wodą, gdy Darshes dotykał zamkniętego kwiatu lilii wodnej. Panterołaczka wyprostowała się gwałtownie i cofnęła o krok, gdy niemal wszystkie rośliny wodne w zasięgu jej wzroku otoczyła zielona poświata i zaczęły rozkwitać. Dziewczyna była nieufna wobec magii, ale zdawała sobie sprawę, że było to dzieło Maie i nie miało nic wspólnego z lekkim uczuciem niepokoju, które jej nie opuszczało. Gdy mężczyzna uniósł wzrok w jej kierunku, odwzajemniła się spojrzeniem błyszczących po kociemu oczu. Założyła za ucho drażniący ją kosmyk, wydając się wcale niezażenowana faktem, że stała nago w leśnej rzeczce. Widziała, jak Kwiatuszek się jej przyglądał i postanowiła pozwolić mu na to, oparła więc jedną dłoń na biodrze, po czym podeszła do najbliższej kwitnącej lilii. Pochyliła się, aby powąchać kwiat, uśmiechając się przy tym jednym kącikiem ust. Zanurzyła przy tym obie dłonie w wodzie i prostując się, ochlapała twarz i dekolt, co wywołało leciutką gęsią skórkę.
- Na co czekasz? Nie chcesz chyba zamoczyć ubrań? Czy woda jest jednak dla Ciebie za zimna? - Mruknęła, rozcierając jednym palcem kroplę wody wzdłuż mostka. Uczucie niepokoju nie opuszczało jej ani na chwilę, rozejrzała się więc po okolicy, nadstawiając czujnie uszu i węsząc. - Coś jest nie tak. I to w stronę obozu.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshesowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Płynnym ruchem odpiął zapinkę z czarnym obsydianem i rzucił ją wraz z peleryną na brzeg. Wkrótce za nimi poleciały spodnie i tunika. Teraz już całkiem nagi, maie zanurkował w lodowatej toni, by szybciej przyzwyczaić ciało do jej temperatury. W młodości pływał z innymi mieszkańcami lasu w pobliskiej rzece - była to ich ulubiona zabawa. Wśród nabrzeżnych chaszczy podpływali do ludzkich sadyb i straszyli dzieci bawiące się z psami nad brzegiem. Po tym jak skończyły się szalone lata terminarzu w Kręgu, Darshes przestał pływać, jednak czasem przychodził nad rzekę patrząc jak młodzi nieludzie kultywowali stare tradycje straszenia dzieci. Oczywiście inni "szanowani" druidzi mieli do tego całkowicie inne podejście i nieraz mu się obrywało, że przyzwala na taką dziecinadę. Zawsze jednak puszczał to mimo uszu.
Gdy wynurzył się ponad powierzchnię, chłodny wiaterek owiał jego mokrą twarz. Koryto było dość szerokie, by utworzyć tu "wietrzną ścieżkę" jak to zwykł Darshes nazywać. A że wynurzył się niedaleko pięknej, nagiej kobiety, jego pożądanie wzrosło jeszcze bardziej, wspomagane przez błogi wpływ alkoholu. Poczuł, że robi mu się gorąco, mimo chłodu wiosennej nocy. Kolejna kropla wody spłynęła jej po brodzie, pomknęła po szyi by zniknąć między jej wspaniałymi piersiami. Mimowolnie maie wychwycił, że na skórze złotookiej pojawiła się gęsia skórka.
"Musi być jej zimno.." - pomyślał z rozkoszą wiedząc, że teraz ma wymówkę przed samym sobą, by ją objąć. Nie dałby rady ukrywać już swoich uczuć - jego ciało i umysł coraz bardziej domagały się fizycznego kontaktu z jej skórą. Być może była to miłość, być może pożądanie... Nie wiedział. Wiedział natomiast że w tym momencie pragnął jej i tylko jej.
- Coś jest nie tak. I to w stronę obozu. - maie zatrzymał się w połowie ruchu.
W pierwszej chwili nie zrozumiał o czym zmiennokształtna mówiła, jednak jej wzrok utkwiony ponad jego ramieniem i jej piękne uszy (uważał nawet że nadają jej zmysłowości) strzygące na różne strony, uświadomił go że dziewczyna coś wyczuwała. Opuścił więc ręce, wiedząc, że nici ze wspólnej kąpieli. Wytężył swoją wolę, by wsłuchać się w śpiew lasu - dar, który jak wszyscy powszechnie sądzą ludzie należał tylko do elfów. Lecz nawet elfy nie odbierały tego na takim poziomie - owszem mogły zrozumieć myśli drzew, wiedzieć co te chcą powiedzieć - ale to wszystko. Elfy nie słyszały melodii płynącej z każdym słowem. Nie wyczuwały potęgi i mądrości, jaką dawała wspólna jaź wszystkich roślin. Wiedziały o koegzystencji przyrody, ale same - mimo że uważały inaczej - nie były jej częścią. Nie były dziećmi natury, a jedynie ich potomkami.
A drzewa śpiewały, a w śpiewie niosły wieści:

"Nocą w ciemnym borze,
kroczył upiór, co go sen nie zmorze...
Oko jego zielenią goreje,
patrząc z nienawiścią w dawne dzieje.
Nocą w ciemnym borze,
kroczył upiór, co go sen nie zmorze...
Warta pospała,
wilka nie dojrzała.
Nocą w ciemnym borze,
kroczył upiór, co go sen nie zmorze...
Czarna sierść szkarłatem się mieni,
Pół-elf nie doczeka jesieni.
Nocą w ciemnym borze,
kroczył upiór, co go sen nie zmorze...
Kochankowie w swych objęciach,
nie dojrzeli wilczęcia.
Nocą w ciemnym borze,
kroczył upiór, co go sen nie zmorze...
"

"No tak, rymy były poniżej poziomu przeciętnego grajka, a informacji niczym wody na Nanher" - cierpko pomyślał Darshes. Jednak nawet ta garstka wystarczyła, by maie skojarzył z czym mają do czynienia. Upiory - bo tym z pewnością były - były jednymi ze znienawidzonych przez druidów stworzeń, toteż każdy musiał przynajmniej rozróżniać te podstawowe. Według opisu ich tropem podążał upiorny wilk - jeden lub kilka. Theotar został już zaatakowany, jednak według pieśni wciąż żył. Dodatkowo upiór - ten sam bądź inny zmierzał w ich stronę.
- Łapo, obawiam się że nasza... - przerwał, gdyż jego uszu dobiegł cichy warkot. Cały gorąc i pożądanie, jakie przedtem czuł, nagle wyparowały. Zrobiło mu się zimno, śmiertelnie zimno. Włos na karku zjerzył się mu niczym jeż.. - Niech zgadnę: panterołaki nie warczą niczym wściekłe psy, a za mną stoi olbrzymi, czarny wilk?
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Po ostrzeżeniu Łapy Maie wyglądał, jakby usiłował czegoś nasłuchiwać. Zmiennokształtna nie wiedziała po prawdzie, co chciał osiągnąć, ale nie przeszkadzała mu. Z doświadczenia wiedziała, że magowie, nawet bojowi, nie mieli tak wyczulonych zmysłów ani rozwiniętej intuicji, jeśli chodziło o niebezpieczeństwa czy generalne radzenie sobie w dziczy. Co innego istoty polujące na potwory, samotni wojownicy, najemnicy, czy zwykli łowcy. Dzięki swojej zwierzęcej naturze Kelisha biła większość z nich o głowę, więc świecie wierzyła, że jeśli ona nie mogła nic usłyszeć, Darshes tym bardziej nie miał szans. Mimo to nie przeszkadzała mu, nawet, gdy zauważyła na brzegu ruch i w zaroślach błysnęły zielone ślepia. Zamiast przerażenia na jej twarzy pojawił się paskudny uśmieszek, ukazujący jeden kieł. Z resztą nieco zbyt duży. Tej nocy do szczęścia łuczniczce brakowało właśnie polowania, albo walki. Ciągle wierzyła, że miała szansę namówić na igraszki przynajmniej jednego z mężczyzn, w obozie piekły się ryby i czekał bukłak krasnoludzkiej gorzały. Później miała nauczyć Theo strzelania z łuku, co sugerowało niemal idealną dla dziewczyny noc. Brakowało tylko odrobiny adrenaliny, którą teraz miała zapewnić jej przerośnięta bestia stojąca na brzegu i zaczynająca warczeć.
- Niech zgadnę: panterołaki nie warczą niczym wściekłe psy, a za mną stoi olbrzymi, czarny wilk? - Maie wyglądał na jakby przerażonego faktem, że kawałek za nim stał agresywny upiór.
- Zaraz porównasz głosy. - Kelisha wychrypiała niemal niezrozumiale, szykując się do błyskawicznej przemiany i powoli rozpoczynając proces. Zbliżyła się gwałtownie do Darshesa i pocałowała go ze śmiechem, chwytając za ramiona. Pocałunek trwał ułamek sekundy i zakończył się popchnięciem Maie w bok, do wody. Mógł przy tym poczuć, a nawet zobaczyć, że zamiast krótkich paznokci pojawiły się zakrzywione, kocie pazury. Całą panterołaczką wstrząsały gwałtowne dreszcze, gdy kości łamały się i zrastały, dopasowując do nowej postaci. Wilk skoczył niemal w tym samym momencie, w którym najemniczka zepchnęła z jego drogi Kwiatuszka. Zmiennokształtna napięła mięśnie i również rzuciła się do przodu, kończąc przemianę w powietrzu. Zwierzęta zderzyły się w locie, lądując na płyciźnie, a cięższy upiór znalazł się na wierzchu. Pantera była niewiele niższa od przeciwnika, ale miała dłuższe ciało, choć mniej zbite, co nadawało jej gibkości. Szybko pozbierała się po upadku i zaczęła się wściekle wić, by dosięgnąć pazurami brzucha przeciwnika, a przede wszystkim zaczerpnąć powietrza i nie dać sobie rozszarpać gardła. Obie bestie kotłowały się w wodzie, głównie za sprawą wielkiego kota. Zmiennokształtna co rusz uciekała przed kłami silniejszego upiora, który zdawał się nie reagować na ból. Przewagę dawały jej zakrzywione pazury, którymi mogła zadawać paskudne rany. I taki właśnie miała zamiar. Domyślała się, że próba uduszenia tej maszkary na niewiele się zda. Kelisha nie odróżniała wszelkich rodzajów nieumarłych, ale jej przeciwnik zalatywał trupem, zamiast mokrym psem i niespecjalnie przejmował się próbami podtopienia. Łapa postanowiła więc wykorzystać jedną z dwóch metod, która przynajmniej unieruchamiała każdą znaną jej cielesną istotę. Czyli pozbawienia głowy, albo wypatroszenie. Ponieważ wilk był za duży, żeby choćby marzyć o ogryzieniu jego łba, pantera skupiła się na atakowaniu jego brzucha, aby móc wyrwać wnętrzności, a potem serce. Nie była pewna, czy tona pewno mogło pomóc. Ale powinno.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Myśli chłopaka obecnie zaprzątał upiór i gorączkowa próba przebicia się przez nagły strach wywołany jego przybyciem. Toteż nagły pocałunek całkowicie wytrącił go z równowagi. Był szybki, gwałtowny i palił w usta niczym ogień. Jednak jeszcze większym zaskoczeniem było to, że został pchnięty.
- Co t...? - Reszta zdania utonęła w serii bąbelków gdy jego głowa znalazła się pod wodą. Ostatnim co zdążył zobaczyć to długi kształt nad sobą - w połowie kobieta, w połowie pantera, mknący w stronę brzegu.
"Durny, zarozumiały babsztyl!" - pomyślał niejako urażony. Prawda była taka, że najbardziej ucierpiała jego durna, męska duma, do czego sam się nie chciał przyznać. Jednak był też inny powód, który powoli wychylał się ze splątanych myśli.
Odbijając się rękami od skalistego dna, wynurzył się ponad taflę, gwałtownie nabierając powietrza w płuca. W pobliżu brzegu toczyła się zażarta bitwa. Pantera drapała, gryzła, szarpała i znowu gryzła Upiornego wilka, podczas gdy ten odwdzięczał się jej tym samym. W tej kotłowaninie trudno było wiele zobaczyć, jednak szczęściem czy nieszczęściem, pantera co chwila odskakiwała od upiora, by znowu próbować rozszarp mu wnętrzności. Pozwolił to Darshesowi szybciej ocenić sytuację, a czas był teraz kluczowy. Kelisha, pod formą pantery nie wytrzyma zbyt długo tej walki. Wilk nie tylko był większy, cięższy i silniejszy. Był również - jak większość upiorów - martwy, co oznaczało że nie tylko nie może po raz kolejny umrzeć ale też, że jest właściwie niewrażliwy na ból fizyczny. Kelisha po swojej stronie miała szybkość i zwinność swojego nowego ciała oraz ludzki umysł. Jednak walka prowadziła do tego, czym się to zwykle kończyło. Upiór nawet pocięty na kawałeczki zregeneruje się po jakimś czasie - umarły umrzeć nie może. Jedynymi sposobami na wypędzenie go ze świata żywych było światło słoneczne - wypalające jego istnienie oraz magia kapłańska - czyli jakakolwiek magia emitująca silne światło. Stare pisma mówiły również o tym, że ogień wypala czarną jak noc, duszę upiornego wilka, pozostawiając jedynie zwęgloną skorupę. Niestety był jednak środek nocy, a oni stali w rzece. Żadne z nich raczej nie władało odpowiednią magią,a więc pozostała im ostatnia opcja - trzeba go rozszarpać na kawałeczki, by regeneracja zajęła mu dość czasu, by nastał świt.
I Ona to wiedziała. Nie wcale nie miał na myśli Łapy. Kelisha nie była nawet w połowie tak przerażająca jak Ona.W tym samym momencie panterołaczka odskoczyła od wilka, a do wody wpadł podłużny kształt - nie była to jednak żadna z kończyn wilka, ani jego flaki...
"No dobra. Może są na podobny poziomie...." - poprawił się w duchu maie.
Wilk jednak nie był dłużny, tym razem on skoczył do natarcia. Panterołaczka uniknęła jego ataku, ale zaliczyła spora, acz płytką szramę na prawej łapie i została zmuszona do wycofania się na głębszą wodę. "A więc to było jego celem!" - pomyślał doznając olśnienia.
"Chce ją sprowadzić na większą głębokość, gdzie woda ograniczy jej zwrotność i ruchy!" - to nie było wszystko. Jako bardziej masywny, większy i silniejszy, łatwiej było mu się poruszać na głębszej wodzie. Chciał ją zmęczyć, by niezdolna do uniku, padła po jego pierwszym ciosie. Chyba czas, by i on zaznał trochę akcji.
"Ursus maritimus" - wypowiedział pradawną nazwę zwierzęcia, pozwalającą mu zmienić postać swojego ciała. Następnie "zagiął" okolicę, by znaleźć się za swoim celem...

Wilk właśnie szykował się do kolejnego skoku na panterołaczkę. Jego przyrodzenie, krótko mówiąc, leżało gdzieś tam w wodzie. Jelita już wypływał z podbrzusza bestii, a na łapach i pysku brakowało sporej ilości futra. Nie przeszkadzało mu to jednak. Nie czuł bólu i miał tą istotę gdzie chciał. Specjalnie odganiał ją od brzegu i wpuszczał w coraz głębszą wodę. Prawdopodobnie jego ofiara już dawno zrozumiała co się dzieje bo zażartość z jaką atakowała wzrosła dwukrotnie. Jednak coraz szybciej się męczyła. Ta druga istota - Maie jak go nazywali Panowie - stała tam ciągle, zapewne sparaliżowana strachem. Wilk nie chciał walczyć z dwoma przeciwnikami, tak więc postanowił wykończyć panterołaczke w jednym zabójczym skoku.
Wtem coś błysnęło i upiór usłyszał jak jego kręgi i żebra grzechoczą, a jego ciało zostaje wbite w skaliste dno rzeki. Nie poczuł bólu, jednak wiedział, że żadna z kości jego grzbietu nie znajdowała się na właściwym miejscu, a już na pewno, że jego kręgosłup nie mógł być nienaruszony. Jednak to co ujrzał w wodnym lustrze, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.Olbrzymi biały pysk, tak samo wielki lub nawet większy do jego, cały jednak biały. Rząd białych zębów, zdolnych równie dobrze wydzierać mięso co gruchotać kości. Poczuł zapach mokrego futra i smród ryb. Jego uwadze nie umknął kolor źrenic owej bestii - metaliczny odcień złota, wyrażający niemą pogardę dla upiora. Tych źrenic wilk nie mógł pomylić z niczym, jednak ani siła, która napierała na jego grzbiet, ani odbicie w lustrzanej tafli nie pasowały do tej chuderlawej człowieczyny, która jeszcze sekundę temu wydawała się zbyt przerażona by wykonać ruch. I ta prędkoś! Żadna śmiertelna istota nie mogła by się poruszać TAK szybko!
W głowie upiora pojawiało się za dużo sprzecznych myśli. Chwilowe oszołomienie wilka otworzyło szansę dla Łapy.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Bestia szykowała się do kolejnego ataku. Ranny Theo miał dosłownie ostatnie ułamki sekund na obmyślenie strategii walki. Nie miał zbyt dużego pola manewru. Jedyną swoją szansę upatrywał w łuku panterołaczki zostawionym przez nią pod pobliskim drzewem. Musiał w jakiś sposób zatrzymać wilka, aby dotrzeć do tej broni. Upiór wiedział, w jakim położeniu jest jego przeciwnik, czuł że wygrana w tym pojedynku przyjdzie mu łatwo i atak, którego zaraz dokona będzie jego ostatnim posunięciem. Bez namysłu, w napadzie dzikiej furii, ruszył w kierunku półelfa. Theotar tylko na to czekał, momentalnie zdjął cięciwę z łuku i czekał, aż upiorny wilk się na niego rzuci. Bestia natarła z cała siłą. Wybiwszy się w powietrze rzuciła się chłopakowi do gardła. W przeciwieństwie do poprzedniego ataku, nie miała po swojej stronie efektu zaskoczenia, a Theotar był dobrze przygotowany. Gdy tylko wilk uniósł się ponad ziemię, półelf błyskawicznie wycofał lewą nogę do tyłu przenosząc cały ciężar ciała na nią, wykonując tym samym bardzo skuteczny unik w bok. Jego plecy wygięły się w dość spory łuk, a trzymane w prawej dłoni łęczysko wbił z całej siły jego ostrym końcem w gardło umarlka przebijając je na wylot.
Nie obracając się za siebie ruszył co sił w nogach w stronę łuku Kelishy. Za sobą słyszał tylko krztuszenie się zwierzęcia. Zaskoczony wilk po twardym lądowaniu szamotał się próbując wyrwać ze swojego cuchnącego ciała wbite przez półelfa łęczysko. Nim zdążył to zrobić, Theo był już metr od łuku panterołaczki, ostatni dystans, jaki go dzielił od broni, pokonał przewrotem w przód, podczas którego chwycił łuk, a po zakończonej figurze w pozycji klęczącej momentalnie wystrzelił dwie strzały w kierunku upiora. Jak na osobę, która nigdy nie strzelała z łuku, zadanie wykonał wzorowo, gdyż obydwie strzały dosięgnęły celu. Jedna trafiła w klatkę piersiową, druga w udo wilka. Niestety wilk był istotą nieumarłą, nie odczuwał bólu, a takie obrażenia były mu zupełnie obojętne, jedynie spowolniły go nieco na drodze do swojej ofiary.
- "Noż!" - pomyślał Theo widząc niepowodzenie swoich działań. rzucił na ziemię łuk i wykonał przewrót w bok, by po chwili mieć już w rękach myśliwski nóż Kelishy. Wstał i czekał na natarcie bestii. -"No chodź! - pomyślał, a w głowie pojawiła się troska o swoich towarzyszy. Czy oni też zostali zaatakowani? Czy jeszcze żyją? I czy jeśli jakiś cudem wyjdzie z tej potyczki cało, to Kelisha nie pożre go żywcem za użycie jej ostatnich strzał?
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Wszystko wskazywało na to, że panterołaczka będzie musiała ekspresowo nauczyć się pływać, lub wykonać jakiś rozpaczliwy ruch, jak przeskoczenie nad przeciwnikiem. Woda skutecznie spowalniała ruchy kocicy, która na dodatek atakowała głownie z nisko ugiętych łap. Ponoć pantery świetnie pływały, choć robiły to niechętnie, ale Łapa nie miała najmniejszego zamiaru tego sprawdzać. Kilka razy udało jej się zadać upiorowi rany, które zwykłego wilka zmusiłyby do ucieczki. Ba! Przecież podczas nowiu zdarzało jej się skutecznie polować na niedźwiedzie w swojej zwierzęcej formie. Sama też otrzymała parę zadrapań i jedną bardziej bolesną ranę. Przy intensywności ataków Kelishy, na lądzie, gdzie mogłaby w pełni wykorzystywać swoją szybkość, zapewne walka nie potrwałaby już długo. Teraz z resztą też na to wyglądało, ale wygrać miał wilk. Zmiennokształtna właśnie miała spróbować rzucić się w bok i dopaść do brzegu, gdy coś z głośnym pluśnięciem przycisnęło upiora do dna. Łuczniczka omal nie zachłysnęła się w szoku, wodą, widząc tuż przed sobą niedźwiedzia o białym futrze. Słyszała o tych istotach, choć żadnej nigdy nie widziała. Ale takie futro przed kominkiem marzyło się jej od dawna. Z tego, co słyszała takie niedźwiedzie żyły na terenach, gdzie śnieg nie topniał i były największymi mięsożernymi zwierzętami chodzącymi po lądzie. Czy coś takiego. W każdym razie jeden z nich z pewnością nie powinien tak o pojawiać się w leśnej rzeczce na Równinie. Pantera ryknęła, szykując się do skoku, chociaż sama nie miała pojęcia, jak miałaby przeżyć walkę z wilkiem i niedźwiedziem. Wtedy skojarzyła, że nie czuła już zapachu Maie i dojrzała oczy największego obecnego zwierzęcia. Przez ułamek sekundy jeszcze była niepewna, zanim przełamała się i doskoczyła do oszołomionego nieumarłego. Musiała po prawdzie całkowicie zanurzyć się w wodzie, ale dosięgnęła kłami karku bestii, wczepiając się pazurami w jej bok. Kelisha wbiła zęby głęboko w ciało, chwytając wystający fragment kręgosłupa. Szarpnęła kilkakrotnie z całej siły, aż oderwała kawałek. Dopiero wtedy wynurzyła się i odetchnęła, wciąż trzymając w pysku trzy kręgi. Nieumarły, czy nie, taka rana powinna nieco utrudnić ataki. Pantera ruszyła w stronę brzegu, gdzie porzuciła swoje "trofeum", utykając lekko na prawą łapę. Otrzepała się z wody, zerkając na Maie. Cóż, z takimi szczękami powinien sobie poradzić nawet, gdyby wilk znów wstał. Za to Pólelf mógł mieć kłopoty, a zmiennokształtna była święcie przekonana, że na lądzie poradziłaby sobie bez pomocy i miała ochotę to sprawdzić. Machnęła więc łbem w stronę Kwiatuszka, prezentując kły i ruszyła pełnym pędem w stronę obozu, próbując ignorować pieczenie w zranionej łapie.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości