Wyspa Syren[Blisko rzeki] Poranek

Mityczna kraina Syren, położona gdzieś w głębi oceanu. Pełna wodospadów, rzek i soczysto-zielonych dolin otoczona błękitną woda. Zamieszkała również przez nieliczna grupę Nereid, na których czele stoi królowa Aria.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Kiedy zemdlała, zaczęło jej się śnić coś dziwnego. Szła jakimś długim korytarzem, uciekała przed kimś bądź przed czymś. Bała się. Bała się, że to coś ją dopadnie i zabije. Po kostkach spływała krew. Była ranna. Zamroczona jakimiś zaklęciem, nie zdawała sobie sprawy, dokąd biegnie. Powoli opuszczały ją wszelkie siły. Nie wiedziała, gdzie jest. Widziała przed sobą tylko nieprzeniknioną ciemność. Z ledwością dostrzegała kontury przedmiotów mijaną przez nią. Znajdowała się w cudzym domu, w którym nigdy przedtem nie była. Nie miała pojęcia, że był to dom samej Iris, od którego uciekła równie przestraszona, co w swoim śnie. Przez parę chwil pozostała nieprzytomna, a gdy się obudziła, ujrzała Therannon rozmawiającą z Tilgorem. Jeszcze nie do końca trzeźwo myśląc, zaczęła tłumaczyć gorączkowo, że to ta wredna Iris musiała ją potraktować jakimś zaklęciem mieszającym zmysły, bo nigdy nie czuła się tak źle, jak teraz.
- Therannon, powiedz mi wszystko co wiesz o tej czarownicy. Czy wiedziałaś, że ma ciężko chorą córkę? Czy wiedziałaś, że to wszystko jest tak pokręcone? Kim ona jest? Czy ona świadomie zesłała na mnie nieszczęście? - Po jej twarzy zaczęły spływać małe, słone łzy. Enitia była rozżalona i nie wiedziała, co się dzieje wokół niej. Przede wszystkim, strasznie się bała, że jej omdlenie jest efektem jakiegoś zaklęcia. Spojrzała na Tilgora i podziękowała mu ruchem głowy, nie kryjąc niewielkiego rumieńca. To okropne, że znalazła się w takim położeniu, nigdy nie zamierzała powodować litości. Ale co mogła zrobić?
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Tilgor nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie zadane syrenie. Ta tylko pieczołowicie zmieniała okłady i czuwała nad nereidą. Nie dziwota więc, że wysnuł wniosek o tym, jakoby Ther'Annon i Enitia to przyjaciółkami od bardzo dawna. Postanowił więc nie przerywać więcej ciszy, gdzie gnieździła się troska.

W końcu nereida się obudziła. Najpierw powoli otworzyła oczy, rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok mówił, że przetwarza ostatnie zdarzenia. Wtem, podniosła się bardzo gwałtownie, omal nie zderzając się czołem z pochyloną Ther'Annon. Zaczęła na jednym wydechu zadawać absurdalne pytania o czarownicach, klątwach i chorobach córek.
- Oh nie... postradała zmysły. - zamruczał pod nosem. - Może od tych oparów? Kto wie gdzie Iris ją zabrała.
Tryton postanowił nie wtrącać się w rozmowę, albowiem widział, że pytania były skierowane jednoznacznie do syreny w ich tylko znanej sprawie, która Tilgorowi wydawała się dziwna. Może mówiły jakimś szyfrem. Był jednak zbyt zmęczony na rozważanie obu osobowości i ich wzajemnych relacji. Teraz, kiedy adrenalina opadła, poczuł się niesamowicie senny. Powieki mu ciążyły, a oczy zapiekły od suchości, więc mimowolnie je zamknął. Oparł plecy o ścianę, a głowę na kolanach skrytą w ramionach. Słuchał wymiany zdań obu kobiet, zapadając w pewnego rodzaju półsen.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Therannon bardziej znała się na zabijaniu niż ratowaniu życia, dlatego też nie miała pojęcia co mogło się stać Enitii, co mogła widzieć lub czuć podczas snu. Nie spodziewała się przy tym zupełnie, że z jej ust usłyszy takie rzeczy.
Och, oczywiście mogła majaczyć, to wydawało się normalne. Mimo tego, syrena doskonale wiedziała, że urażona czymś Iris jest w stanie rzucić wyjątkowo nieprzyjemną klątwę na dowolną osobę.
Niemniej jednak, chyba nie taką...
Zanim dokładniej przetrawiła nieskładną mowę nereidy, Enitia już nieco trzeźwiej, zadała kilka pytań. Właśnie te kilka pytań sprawiły, że Therannon zamurowało.
- Córkę? - wyjąkała z trudem.
Och, oczywiście wiedziała że to wszystko nosiło wszelkie znamiona obłędu, ale wraz z tą drobną informacją, wyklarowało się naraz tyle niejasnych spraw...
Iris zrobiła coś Enitii, tylko... za co? Dlaczego? Choć nereida wciąż nie odzyskała jasności umysłu i choć wydawało się to niedorzeczne, w syrenie wezbrał się gniew, spotęgowany dodatkowo przez łzy Enitii. Prawie zapomniała o siedzącym opodal Tilgorze.
A choć rozsądek przypominał, że Iris nie odważyłaby się na podobny ruch i nikt nie puściłby jej tego płazem, syrena nie potrafiła się uspokoić.
- Nie wiedziałam, że ma córkę. Nigdy niczego mi nie mówiła. To moja mentorka... była. - wysyczała Therannon głosem pełnym wzburzenia. Dalszą opowieść przerwały zamykane drzwi.
- Co się tu... - zapytała nieco zaskoczona nereida, ściskając niewielką buteleczkę. Dalszą część zdania przerwał głośny, pełen gniewu i zdecydowanie nieludzki syk, w którym utonął początek zdania. Koniec w zasadzie też. Tilgor otworzył oczy ze zdziwieniem i dostrzegł Therannon mierzącą wzrokiem zaskoczoną Iris. Wyraz zaskoczenia na twarzy nimfy szybko przerodził się w pogardę i niechęć, jednak końce palców zaciśnięte na flakoniku pobielały.
- Zabroniłam ci podobnych wyskoków. - odparła chłodno.
- Co jej zrobiłaś? Co jej pokazałaśś? Odpowiedz!
Obie panie wyglądały, jakby za chwilę zamierzały się pobić, jeśli nie gorzej.
- Uspokój się i oszczędzaj gardełko, jeszcze ci się przyda. A teraz zejdź mi z drogi. - powiedziała nereida i uczyniła ruch, jakby zamierzała ominąć syrenę. Ta jednak stanęła jej na drodze, zasłaniając sobą dostęp do Enitii.
- Świetnie! - warknęła Iris, teraz nie mniej wściekła od syreny. Odsunęła się od niej i opadła na najbliższe krzesło. - Ale zanim znów zaczniesz się wydzierać, posłuchajmy co ma do powiedzenia obiekt sprzeczki. A zanim posłuchasz tej opowieści, podaj jej to - powiedziała i rzuciła jej flakonik. Syrena otworzyła go i powąchała. Skrzywiła się malowniczo. Autorski przepis Iris, otrzeźwiający lepiej niż kubeł lodowatej wody.
Trzy krople eliksiru o "ostrym, charakterystycznym zapachu" w kilka sekund przywróciły przytomność umysłu Enitii, powodując również atak kaszlu. Syrena wiedziała w głębi duszy, że to normalne, ale teraz wszystko wydawało jej się podejrzane. Iris westchnęła teatralnie.
- Ty - wskazała na trytona pod ścianą - Kolejny przyjaciel młodej nimfy? Przypomnij mi imię, bo chyba się nie znamy. Dobrze jest wiedzieć kto w razie czego rozgada wszystkim szczegóły mojej biografii.
- A teraz słuchamy, młoda damo, opowieści o złej czarownicy z Wyspy - dodała, kierując wyczekujące spojrzenie na Enitię.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitia nie wiedziała, jak ma zareagować na przyjście Iris. Nie chciała jej widzieć, ani też rozmawiać z nią. Po wypiciu eliksiru była pewna, że wykorzystała jej naiwność i zakpiła z niej bardzo, ale to bardzo brutalnie. Przez moment Enitia współczuła Iris, do końca nie wiedząc wszak, dlaczego zaprowadziła ją do swojego domu i pokazała kawałek swojego życia. Nie mogła się łudzić, iż było to szczególne wyróżnienie, gest świadczących o szacunku ze strony Iris. To, co zrobiła śmiało mogłaby nazwać kłamstwem, jak nie oszustwem. Nie spodziewała się, że ktoś może być zdolny do takich czynów. Najwidoczniej, mało znała się na przedstawicielach swojej rasy.
- Powiem tylko, że Iris w podstępny sposób zbawiła mnie do swojego domu i oszukała. To, co zrobiła można śmiało nazwać haniebnym czynem. Zastanawiam się tylko, po co i dlaczego, co chciałaś w tym osiągnąć, Iris? Otworzyłaś przede mną drzwi, ale wydaje mi się, że to wszystko była tylko gra. Jesteś podłą i złą czarownicą bez skrupułów, igrasz na uczuciach innych i mam nadzieję, że ktoś kiedyś zagra na twoich. Chciałabym, abyś poczuła, jak to jest być skrzywdzonym i oszukanym. - Jej głos nie był już melodyjny, jak naturalnie, ale nie był też do szpiku kości przesiąknięty jadem. Po jej głosie szło odczytać pewne wzburzenie, ale Enitia nie sprawiała wrażenia naturianki, która właśnie straciła cierpliwość. Kontrolowała swoje słowa i emocje na tyle, iż czuła, że nic w tej chwili nie jest w stanie jej złamać. Odkryła w sobie nową, psychiczną siłę, patrzyła obojętnie przed siebie, prosto na Iris i obserwowała jej reakcję. Iris nie należała do najspokojniejszych osób, lecz słowa Enitii ponownie wywarły na niej ogromne wrażenie. Widziała, ze złość ulatuje z niej i zastępuje go smutek i rozżalenie, mieszające się z rozczarowaniem. Oczy Iris przypominały teraz spojrzenie kogoś, kto właśnie zawiódł się na kimś, jednocześnie wiedząc, że samemu jest się winnym takiemu stanu rzeczy. Iris prawie nic nie odpowiedziała na słowa młodszej nereidy. Burknęła coś pod nosem i oddaliła się.
        Enitia spojrzała na Therannon i spytała: "Może to jest czas, abyśmy dowiedziały się prawdy? Pobiegnijmy za nią, to się musi w końcu wyjaśnić!"
        Tilgor poparł słowa Enitii, również był zdania, że dalsze tajemnice nie wpłyną pozytywnie na ich relacje z wiedźmą.
- Powinnyście iść za nią i same odkryć prawdę - odpadł, krzyżując ręce na piersi. - To jedyny sposób, żeby dowiedzieć się, jak sprawa naprawdę wygląda.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Tilgor się przebudził. Nie był pewien, czy to krzyki go obudziły czy też dziwny, ostro-kłujący zapach jakiegoś roztworu. Gdy otworzył oczy ujrzał starą Iris i Ther'Anon wrzeszczące na siebie nawzajem. Iris podeszła do Enitii i za pomocą eliksiru o ostro-kłującą wonią obudziła ją także. Atmosfera na moment zrzedła, dopóki obudzona nereida nie zaczęła mówić. Złość kipiała z niej wodospadami, jak z resztą z każdej z kobiet. Iris, nie wiadomo czy w efekcie ponownie narodzonej złości, która wróciła do niej jak w błędnym kole, czy może z żalu na usłyszane słowa, wybiegła, nie zamykając za sobą drzwi.

Westchnął. Podpierając się o ścianę podniósł ociężałe ciało z podłogi i przetarł oczy. Spojrzał na towarzyszki. Tylu emocji na raz nie widział chyba nigdy. Grymasy twarzy zmieniały się co ułamek sekundy, jakby każde uczucie pragnęło swojej chwili na ich ustach, policzkach, nosach i oczach. Były to już nie nienawiść i złość, które teraz kotłowały się gdzieś rozrzedzone z powietrzem pod sufitem, a... hmmm... współczucie, żal, chęć poznania prawdy, chęć zaprzestania krzywdzenia siebie nawzajem. Postanowił coś z tym zrobić. Podszedł do kobiet, chwycił je za ręce i pociągnął ku drzwiom, przez które uciekła Iris. Rzucił tylko:
- Chodźcie, czas to w reszcie skończyć.
Gdy zauważył, że nie opierają się, a kroczą za nim, puścił dłonie, spoglądając tylko ze słabym uśmiechem to na jedną, to na drugą.

Iris siedziała na werandzie, z nogami zwisającymi z drewnianego tarasu. Tuż pod nim płynął mały strumyczek, gdzie kumkały dwie maleńkie żaby. Podeszli do niej. Nie odwróciła twarzy, patrzyła gdzieś w głąb puszczy. Tilgor wziął głęboki wdech i wydech, po czym rozpoczął swoją mowę:
[/i]Mi nie jest pani nic winna. Wręcz przeciwnie, to ja jestem pani dłużnikiem, za zaopiekowanie się mną i Enitią. Teraz zamierzam spłacić ten dług, przynajmniej w części.[/i] - przez moment poczuł się jak w jednej z tych kiczowatych książek dla dzieci o ckliwych rycerzach. Wiedział jednak, że coś musi zrobić, choćby tylko zainicjować rozmowę i naprowadzić ją na właściwy tor . - Jak już mówiłem, mnie nic pani nie jest winna. Ale im - wskazał kobiety - Powinna pani wyjaśnić kilka spraw. Wiem, że... pani zachowanie było uwarunkowane. Musiało się wydarzyć coś strasznego. W każdym razie, sądzę, że zarówno Enitii jak i Ther'Anon, jako swojej byłej uczennicy, powinna pani opowiedzieć o swoim sekrecie. To nie tylko kwestia powinności, dzięki temu może uda się wam rozwiązać ten problem. Cokolwiek by to nie było. Proszę tylko o jedno. Niech już nikt nie przerywa nikomu, niech żadne złe emocje nie naruszają delikatnej struktury problemu. Nienawiść tworzy błędne koło, które nie może się długo toczyć. Ja się oddalę, albowiem moje uszy nie powinny tego słyszeć. Wy natomiast, jak mniemam, macie sobie dużo do powiedzenia. Liczę na to, że wreszcie skończymy tą przepychankę.

Gdy wypowiedział ostatnie słowa, ruszył w stronę domu, zamykając za sobą drzwi. Usiadł koło byłej leżanki nieprzytomnej nereidy, na swoim starym miejscu. Wyciągnął bukłak z winem. Pomacał. Jeszcze połowa została. Wypił wszystko za jednym razem i wrzucił pusty worek do z powrotem do plecaka. Siedział tak i rozmyślał nad dzisiejszymi wydarzeniami, oczekując powrotu naturianek.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Efekt podobnego skołowania można było wywołać jedynie, gdyby uderzył ją w głowę czymś ciężkim. Z tą różnicą, że w takiej sytuacji Therannon mogłaby przynajmniej mu oddać. Nawrzeszczenie na własną mentorkę było już szczytem jej odwagi, a swojej nowej przyjaciółce nie miała zamiaru prezentować nowego wybuchu agresji. Najgorszym była jednak dla niej całkowita niemożność oceny sytuacji. Dlatego gdy Tilgor pociągnął je obie ze sobą, jedna jej część zaczęła się wyrywać, kolejna pragnęła z prędkością światła pobiec za Iris i zatrzasnąć za sobą drzwi a ostatnia próbowała pomóc Enitii wstać i utrzymać się na nogach. W efekcie, prawie runęła na podłogę, plątając się we własnych kończynach. Dała się jednak w spokoju wyprowadzić z saloniku na werandę.

Jej mentorka siedziała na brzegu tarasu, odwrócona tyłem do drzwi. Szmer strumyka sprawił, że serce syreny gwałtownie zabiło z tęsknoty za oceanem. Z pewnością będzie musiała wrócić do wody przed zmrokiem, jak dotąd ani razu nie udało jej się wytrwać na lądzie dłużej niż dziesięć godzin. Rozmyślania przerwał jej Tilgor, a tym razem dziewczyna poprzysięgła sobie nie uronić ani jednego słówka. Ale i jego słowa nie pozwoliły jej na pojęcie sytuacji. Nigdy nie rozumiała tych subtelnych przekazów ras lądowych, a teraz najwyraźniej zmuszano ją do wyboru strony. Therannon nie chciała wybierać - i uparła się, że tego nie zrobi.
Woda szemrała cicho, drażniąc przy tym i tak rozdrażnioną naturiankę.
- Gdyby Denedael chciał, byś się z nimi zadawała, dałby ci nogi. - szemrały myśli w jej głowie. A może to tylko ta woda?
Dziewczyna czekała w ciszy, spoglądając raz na Enitię, raz na Iris. Nie powinna była wracać. Ale i nie powinna myśleć w ten sposób. Kilka strumieni odłączyło się od potoku i zupełnie wbrew grawitacji popełzło niczym szklane wężyki w stronę dziewczyny, po czym podniosły się i wsiąkły w jej skórę. Therannon od razu poczuła się lepiej, a spojrzenia kierowane na Iris i Enitię stały się bardziej... natarczywe.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitia, na swój dziecięcy i naiwny sposób, poparła Tilgora, symbolicznymi ruchami głowy i uśmiechnęła się do niego. To zaskakujące, ale dawno nikt nie sprawił na niej takiego wrażenia, co ten naturian. Było dla niej jasne, że ma głowę na karku, a że sama jej często nie posiadała, to czyiś rozsądek wzbudzał w niej podziw. Nereidzie zdawało się, że jej syrenia przyjaciółka, próbuje zachować kamienną twarz, a przynajmniej na to wyglądało. Jej wyraz twarzy nie prezentował absolutnie nic konkretnego, może poza wyczekiwaniem reakcji towarzyszy, ale Enitia zauważyła, iż w pewnym momencie, znajduje się gdzieś daleko, z dala od nich. Nie chciała jej przeszkadzać w rozmyślaniach, ale gdy dostrzegła grymas na jej twarzy, wiedziała już, o co chodzi, zaś kropelki wody unoszące się ku niej, potwierdziły tylko jej przypuszczenia. Dobrze ją rozumiała, zdawała sobie sprawę, że syrenie ciężko jest wytrzymać wiele godzin bez wody. Zamierzała wkrótce zaproponować syrenie nurkowanie pod wodą, w tym celu musiałaby się przemienić w swoją naturalną postać, gdyż znajdowała się pod postacią człowieka.
        Trudno powiedzieć, czy Iris przejęła się pouczeniem Tilgora. Z jej twarzy również nie szło nic wyczytać, co zaniepokoiło nereidę. Takie osobniki nie wzbudzały w niej zaufania, może dlatego, że sama była naturianką, z której można czytać, jak z otwartej księgi. Nie kryła się ze swoimi reakcjami, co tłumaczyło jej ekstrawertyczne podejście do otoczenia.
Po chwili stara wiedźma odparła ze spokojem:
- Jeśli macie jakieś pytania, to słucham. Mogę wyjaśnić, jeśli tak bardzo chcecie... Ale nie wiem, do czego wam ta wiedza tak potrzebna. Szczególnie tobie, Therannon, w końcu tak wiele o mnie wiesz.
        Enitia nie wiedziała, jak ma zareagować na te słowa i spojrzała zdezorientowana w stronę Therannon, jednak nie miała odwagi spojrzeć w jej oczy. Coś jej podpowiadało, że powinna się stąd wynosić, bo zaraz będzie świadkiem kolejnej awantury. Była gotowa zapomnieć o Iris i o tym, co jej pokazała, rzekomo w zaufaniu. To wszystko przypominało jej zły sen, z którego powinna niedługo się obudzić, więc uszczypnęła się mocno w chudy łokieć, po czym cicho syknęła z bólu. Nie, to jednak nie jest sen. To się dzieje naprawdę, uświadomiła sobie i jej umysł powoli zaczął odzyskiwać sprawność. Cały czas obawiając się, iż jest pod wpływem zaklęcia ze strony Iris, planowała zachować czujność. Nie chciała wpadać w szał, sądząc, że to by jej zaszkodziło. Postanowiła zabrać wreszcie głos, jednak jej głos brzmiał niepewnie, cicho i, nawet, jak na nią, zbyt spokojnie.
- Wiem... wiem, że mało o tobie wiem, Iris. Ale zastanawia mnie jedno. Co spowodowało, że otworzyłaś się akurat na mnie? Dlaczego udostępniłaś mi coś, do czego inni nie mogli mieć dostępu? Znasz Therannon szmat czasu... Więc, dlaczego?
Iris nie sprawiała wrażenia osoby, która aż wyrywa się do udzielenia odpowiedzi na zadane przez Enitię pytania. Podniosła głowę i odparła powoli, acz stanowczo:
- Bo przypominasz mi moją córkę, która jest przykuta do łóżka. Therannon o tym nie wiedziała, bo potrafię zmienić całkowicie wygląd wnętrza domu, ukrywałam ją przed światem. Nie chcę litości, wiecie? Co ona mi da? Jednak, Enitio, pozwól, że nie rozwinę tego wątku.
        Nereidy wymieniły ze sobą smutne spojrzenia. Enitia pomyślała, że powinna teraz zostawić Therannon wraz z Iris same. Oddaliła się niezauważenie i podreptała w kierunku Tilgora, bowiem chciała mu potowarzyszyć.
Awatar użytkownika
Qualcias
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Qualcias »

Wedle pogłosek zasłyszanych w mieście, na środku oceanu znajdowała się Wyspa Syren, mityczna kraina, której istnienie zostało odnotowane na tylko jednej alarańskiej mapie. Gdyby jednak pogłoski okazały się prawdziwe... Tylko pomyśleć, jakie egzotyczne gatunki roślin mógłby tam znaleźć! Ostatnio pracował nad nową recepturą, a dodanie doń nowych składników mogło wzmocnić jej działanie. Nic dziwnego więc, że zaczął szukać sposobu, by się tam dostać. Żaden z marynarzy nie wierzył w jej istnienie, toteż każdy, kogo o to prosił, wyśmiewał go. Jednak pewnego dnia w karczmie "Pod Czarnym Kotem" zobaczył mężczyznę, który opowiadał o tym jak trafił na tę wyspę. Zebrała się wokół niego całkiem spora grupka osób.
- Zaciągnąłem się kiedyś do załogi na statku pewnego odkrywcy, chciał sporządzić mapę oceaniczną. W drugim dniu rejsu zaskoczył nas sztorm, nagle w masz uderzył piorun, grube fale roztrzaskały statek, desperacko walczyliśmy o życie, jak na złość w wodzie ukształtował się wir, który nas wciągnął, straciłem przytomność... Obudziłem się na jakiejś wyspie. Mieszkały tam najpiękniejsze istoty, jakie w życiu widziałem, a byli to ludzie z rybimi ogonami, byli nieskazitelnej urody. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszyscy członkowie załogi prócz mnie utonęli. Na wyspie powitała mnie jedna z tych istot. Piękna kobieta, gdy ją zobaczyłem, chciałem spędzić z nią resztę życia. Tak oto pozwoliła mi spędzić u siebie dwa cudowne lata... Potem musiałem teleportować się do miasta, w którym oferowałem czarodziejskie usługi. - opowiadał marynarz.
Qualcias od razu wyłapał informację, iż ów marynarz był magiem. Poprosił go o transport do mitycznej krainy i zapewnienie drogi powrotnej. Matros wyraźnie uradowany faktem, że ktoś mu uwierzył, zabrał go do swego domu, gdzie otworzył portal prowadzący na Wyspę Syren aktywny do czasu, aż alchemik nie zdecyduje się wrócić.

W atmosferze na wyspie powstał dość szeroki otwór, jakby ktoś rozdarł przezroczysty materiał. Wyszedł z niego nie kto inny, jak alchemik w podeszłym wieku, odziany w malachitową szatę i taką samą tiarę. W ręce dzierżył hebanowy kostur, z którego zwisał zaklęty heksagram wskazujący skupiska magicznej energii. Dłonie przyozdabiała dwójka złotych pierścieni. Do uszu przybite były koliste kolczyki tej samej barwy. Z szyi zwisał zaś amulet ochronny w kształcie trójkąta na żelaznym łańcuchu, ozdobiony kilkoma drogocennymi kamieniami i przepełniony magią.
Alchemik doskonale wiedział, iż był tu intruzem, toteż starał się nie rzucać w oczy. Zabrał się za poszukiwanie roślin nadających się do spreparowania, gdy kątem oka przyuważył grupkę osób, a wśród nich - dziwnie znajomą syrenę. Skąd on ją znał...? Ano tak, z Kryształowego Jeziora. Zerwawszy jeden biont - już miał zamiar szukać kolejnych, gdy ostatecznie uznał, że i tak został zauważony. Postanowił więc dołączyć do ich rozmowy. W tym celu podszedł do nich, wsparty na kosturze.
- Witam. - rzekł na powitanie.
Z jego oblicza dało się wyczytać wyraźne zaintrygowanie.
Ostatnio edytowane przez Qualcias 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Araenyell
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Araenyell »

Podróżując, doszła do pewnego miasta. Znalazła się tam nie mając ani jedzenia, ani pieniędzy. Aby przeżyć musiała posunąć się do kradzieży. Podeszła więc do pierwszego lepszego domu, obeszła go dookoła w poszukiwaniu jakiegoś okna, a gdy takowe zobaczyła, wspięła się do niego. Okazało się, że było ono otwarte, więc Araenyell tylko je lekko popchnęła i już mogła prześlizgnąć się do środka budynku. Tam rozpoczęła poszukiwania jedzenia, czy picia. Woda, chleb oraz jakieś warzywo leżały na stole. Kotołaczka usiadła przy nim, a następnie zaczęła spożywać swoje śniadanie - był bowiem ranek. Dziewczyna nie zdążyła dokończyć jedzenia - po jakimś czasie drzwi wejściowe do mieszkania zaczęły się uchylać. Araenyell zareagowała na to spokojnie, jak zresztą reaguje na wszystko. Zmieniła się w kota i wbiegła do stojącej obok stołu szafy. Stamtąd obserwowała, kto wszedł do domku. Była to dwójka mężczyzn - jeden był znacznie starszy od drugiego, a jego ubiór był dziwny, przynajmniej w oczach kotołaczki nie znającej się na realiach świata magicznego. Staruszek paradujący z różdżką, w szacie, tiarze i kolczykach nie wyglądał dla takiej istoty normalnie. Drugi mężczyzna był młodszy i wyglądający normalniej, ale tutaj jego zachowanie było dziwniejsze. Stworzył on coś na wzór portalu, przez który przeszedł jego towarzysz. W tym momencie obudziła się ciekawość kocicy, która chciała za wszelką cenę wiedzieć, gdzie znalazł się dziadek z kosturem. Araenyell poczekała, aż nikogo nie będzie przy portalu, a następnie sama do niego wbiegła.

Na wyspie pojawił się kolejny gość - tym razem był to czarny kot. Z początku dziewczyna nie zauważyła dziwnych istot znajdujących się blisko rzeki. Gdy jednak oswoiła się z całą sytuacją, to spostrzegła kobiety z ogonami ryb, oraz inne osoby. Nie chciała mieć z nimi do czynienia, aczkolwiek zaciekawiły ją te dziwadła. Miała tylko nadzieję, że to coś wyrastające z miejsca, w którym powinny być nogi, nie jest zaraźliwe. Kotołaczka, nie chcąc być zauważona, popędziła w stronę najbliższego kamienia i ukryta za nim obserwowała całą sytuację.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Zbliżając się do Tilgora, Enitia nie sądziła, że spotka ją coś tak dziwnego. Młodzieniec unosił się nad ziemią, dziwnie składając ręce. Nereida wybałuszyła oczy, po czym krzyknęła przestraszona. Nie wiedziała, co się dzieje, dlatego zaczęła wołać pomocy. Nikt jednak nie usłyszał jej krzyków, a przynajmniej nikt nie podbiegł i nie spytał, co się stało. Enitia podejrzewała, że to Iris musiała rzucić klątwę na Tilgora. Tylko czym tryton rozzłościł starą czarownicę? Może wiedział za dużo? Ale... Tilgor? Co mógłby wiedzieć na jej temat? W pewnym momencie tryton oswobodził się z uroku i spojrzał przepraszająco na naturiankę. Posyłając mu pytające spojrzenie, Enitia podeszła jeszcze bliżej, by sprawdzić, czy nic się mu nie stało. Wyglądało na to, że młodzieniec jest cały i zdrowy, Enitia odetchnęła więc z ulgą.
        Enitia przeczuwała, że Therannon znajduje się w niebezpieczeństwie. Popełniła duży błąd, zostawiając naturiankę i syrenę sam na sam. Kto wie, do czego Iris była zdolna, skoro zamierzała zrobić krzywdę Tilgorowi? Zanim jednak udała się w kierunku miejsca, gdzie ostatnio widziała zaprzyjaźnioną syrenę i czarownicę, spytała Tilgora, jak to się stało, że unosił się nad ziemią. Ten jednak nie chciał wyjawić, co się stało, był jak zahipnotyzowany i wpatrywał się w jeden punkt. Enitia pochwyciła policzki młodzieńca i uszczypnęła je, ale to nie przyniosło żadnego rezultatu, wręcz przeciwnie. Oczy Tilgora poczęły lśnić czerwonymi płomieniami. Enitia przetarła swoje, by mieć pewność, że się jej nie przewidziało, ale po krótkiej chwili, Tilgor był już normalny. Co się dzieje na tej wyspie?, dziwiła się.
        Odwróciła się i udała się w stronę Therannon. Miała nadzieję, że syrena nadal się tam znajduje i odciągnie ją od Iris. Tak strasznie żałowała, że zostawiła Therannon na łaskę szalonej wiedźmy! Pełna obaw, zbliżyła się do okiennic domku nereidy, jednak nikogo w nim nie było. Zapukała, ale zdała sobie sprawę, że nie powinna teraz bawić się w konwenanse, po prostu nacisnęła klamkę. Chata Iris w tym momencie powinna przemienić się w luksusowy apartament, jak zwykle to bywało - Iris w końcu zaczarowała swoje domostwo. Ale chatka nie zmieniła swojego wyglądu. Enitia rozejrzała się po pomieszczeniu, ale w dalszym ciągu nikogo w niej nie było. Osunęła się na ziemię i zaczęła cicho chlipać... To niemożliwe, niemożliwe! Co się stało z Therannon? Na te pytanie nie znała odpowiedzi.

***
        Minęło kilka minut. Enitia podniosła się z ziemi. Nie mogła przecież spędzić całego dnia na biadoleniu. Ale nie miała pojęcia, gdzie szukać zaginionej przyjaciółki. To się po prostu nie uda, bo mogły być wszędzie. Przy okazji, Enitia nie była świadkiem otwarcia się portalu, z którego wyszedł stary czarownik. Nie wiedziała też o jego istnieniu, bo skąd miała o tym wiedzieć, pochłonięta swoimi sprawami? Ale czuła, że coś unosi się w powietrzu i nie było to nic dobrego. Nagle w krzakach dojrzała coś dziwnego.
- Halo? Kto tam jest? - Była pewna, że jest to jakieś niewielkie zwierzę, które zabłądziło.
Awatar użytkownika
Araenyell
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Araenyell »

Dziadek z kolczykami i kosturem też był na tej wyspie. Zresztą nietrudno się domyślić, skoro Araenyell weszła w te samo miejsce co staruszek. Ale dla niej to wszystko było czarną magią (może nie tylko dla niej, kto wie, jakimi siłami został przywołany portal), ona wychowała się z dala od cywilizacji i nie wiedziała nawet o istnieniu jakichkolwiek czarodziejów. Posiadacz kostura zbierał jakieś zielsko. Kotołaczka chwilę go obserwowała, ale zaraz jedna z dziewczyn, które najwyraźniej zamieszkiwały te okolice, zauważyła Araenyell pędzącą w postaci czarnego kota przez krzaki w stronę kamienia. Przemieniona w zwierzę zareagowała na wołanie wspomnianej wcześniej dziewczyny spokojnie. Od razu wiedziała, co musi robić. Istoty będące w pobliżu nie wyglądały na niebezpieczne, Araenyell postanowiła się ujawnić, aczkolwiek nie w swojej kobiecej postaci. Dziewczyna dalej była czarnym kotem, wolała, aby wszyscy sądzili, iż jest zwierzęciem. Wyszła powoli zza kamienia, podniosła głowę na osobę, która ją wykryła i szybko wróciła do swojej kryjówki. Takim sposobem chciała przynajmniej spróbować nabrać innych na to, że jest tylko przestraszonym, zagubionym kotem.
Awatar użytkownika
Qualcias
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Qualcias »

O dziwo nikt nie zareagował na jego przybycie. jeszcze bardziej zdziwiło go to, że nawet do nich podszedł pozdrowiwszy ich w geście powitania. Zignorowali go. Może to i lepiej... Przynajmniej ominie go tłumaczenie się przed nimi, po co tu przyszedł. Alchemik wolałby wrócić do zrywania i preparowania rosnących tu roślin, niźli wdawać się w rozmowę, ale skoro już się ujawnił... Wtem jego heksagram zadrgał, reagując na nadejście dwójki jegomościów. Zaraz... Dwóch? Przecież na wyspę przybył tylko czarny kocur, jakiego przyuważyła nereida, zakładając, że na wyspie żyli tylko naturianie... Skoro razem z nim wkradł się tu tylko on i kotołak, w końcu zwykły kot nie byłby w stanie zobaczyć portalu), kim mógł być trzeci intruz? Czyżby ktoś ich śledził? Heksagram maga zakomunikował mu również zanik portalu. Co tu się do cholery działo?! Przez ciało Qualciasa przebiegły dreszcze.
- Czy można się stąd jakoś wydostać?... - zapytał pełnym zrezygnowania głosem.
Sytuacja przedstawiała się w prost wyśmienicie... Znalazł się nieproszony na wyspie położonej w centrum oceanu bez możliwości powrotu i spytał się jej mieszkańców, jak mógł stąd uciec. Istny cyrk, ciekawe tylko kto i jaki miał cel w uwięzieniu go tutaj? Co gorsze, jeśli ktoś na niego polował, sama obecność alchemika tutaj, stwarzała zagrożenie dla Bogu komu winnych istot. Nie, alchemik nie zapomniał o listach gończych z jego podobizną, powywieszanych w magokracji, jednak wątpił, by ktokolwiek w pościgu za nim oddalił się tak od jej granic. Co więcej - nie fatygowałby się aż po horyzont. Co jeśli jednak był w błędzie? Jedno było jednak pewne, został tu uwięziony, a za jego sprawą również kotołaczka. Musiał coś szybko wymyślić, by ich stąd wydostać, szczególnie, że zostawił swojego wierzchowca pod domem czarodzieja, który go tu wysłał. Opierając całe ciało na kosturze począł wypytywać tuziemców o różne sposoby ucieczki. Nie wiedzieć czemu, wciąż czuł się obserwowany. Coś podpowiadało mu, że zanik portalu i utknięcie na tej wyspie nie były przypadkowe...
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitia była tak poruszona tym, co się stało z zaprzyjaźnionym trytonem, że zupełnie nie zwróciła uwagi na cudacznego staruszka - najprawdopodobniej maga - który wałęsał się tu w okolicy. Gdy zorientowała się, że miała rację i za krzakami znajdował się tylko niewinny czarny kot, odwróciła głowę w innym kierunku i spojrzała na przybysza. Wówczas doszło do niej, że przecież coś do niej mówił.
        - Dzień dobry...- zmieszała się. Kim on jest? Dziwnie wygląda. Ciekawe, co go tu przywiało, myślała, lustrując Qualciasa podejrzliwym spojrzeniem. Była pewna, że jest człowiekiem, ale w takim razie, co tutaj robił? Wyspa Syren nie była przecież miejscem odpowiednim dla niego. Niewiele wiedziała o czarodziejach, ale wybierali oni raczej spokojniejsze miejsca od takich, jak te, gdzie pełno jest pluskających się syren czy nereid oraz innych stworzonek, które robią dużo hałasu.
        Do jej uszu doszły chichoty wyżej wspomnianych na osobliwy widok staruszka z długą, siwą brodą oraz zabawnym kapeluszem. Ile może mieć lat?, zastanawiała się dalej, acz starała się nie pokazać po sobie oczywistego zdziwienia. Zależało jej na pozytywnym przyjęciu gościa, który chyba zabłądził, biorąc pod uwagę jego rozbiegane i niepewne spojrzenie.
        - Patrz, jakie ma kolczyki! - zawołało małe dziecko i wskazało na Qualciasa, gotowe w każdej chwili podbiec do niego i pociągnąć za nie. Jednak alchemik nie wyglądał na rozbawionego, reakcja malca tylko go rozzłościła i zbiła z pantałyku. Enitia natomiast pogroziła palcem chłopczykowi z pouczeniem, aby zostawił gościa w spokoju i poszedł się bawić, gdzie indziej. Dobrze wiedziała, jakie są dzieci oraz, że sprawiają sporo problemów, ale umiała nad tym zapanować. Tym bardziej, iż znała łobuziaka z widzenia i wiedziała, że jest zupełnie niegroźnym dzieciakiem.
        Nereida z trudem powstrzymała się przed chichotem. Staruszek miał na sobie dziwne odzienie, w którym przy tutejszych temperaturach, będzie mu za gorąco. Była ciekawa, czy ma jakieś ubrania ze sobą i co na siebie włoży. Nie sprawiał wrażenia istoty potrafiącej się gustownie ubrać, co wywołało dodatkową salwę śmiechu wśród zaznajomionych syren i nereid siedzących nieopodal na kamieniu i wygrzewających się na słońcu. Enitia przyglądając się w dalszym ciągu Qualciasowi, przechwyciła pytanie i odpowiedziała trzeźwo:
        - Można się stąd wydostać za pośrednictwem portu, ale znajduje się on na tyle daleko, że polecam zaopatrzyć się przed tą wyprawą w sporą ilość jedzenia oraz wody. Przy Oceanie Jadeitów znajduje się również Las Driad, gdyby był pan zainteresowany... Mamy tutaj niewielkie łodzie, na których dotrze pan do portu w Rubidii. Ale tak, jak powiedziałam, niech pan się nastawi na co najmniej kilkudniową wyprawę, w końcu Wyspa Syren znajduje się na środku oceanu... - tłumaczyła cierpliwie. - Tymczasem niech pan spróbuje się zadomowić w tym miejscu, nim nas pan opuści.
        Dziwił ją również ten czarny kot. Niby skąd tutaj się wziął? Postanowiła zapytać nowo przybyłego o tajemniczego zwierzaka, bowiem widok czarnego kota nie był normą na wyspie.
- Przepraszam, czy to nie jest pański kot? - wskazała w stronę krzewu.
Awatar użytkownika
Therannon
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Therannon »

Bo przypominasz mi moją córkę, która jest przykuta do łóżka. Therannon o tym nie wiedziała, bo potrafię zmienić całkowicie wygląd wnętrza domu, ukrywałam ją przed światem...
...moją córkę, która jest przykuta do łóżka...[/i]
Pomimo posiadania dość światłego umysłu, ta myśl jakoś nie chciała się w nim zadomowić. A zanim się zadomowiła, Enitia zdążyła wyjść, zostawiając ją samą z Iris. Takie sytuacje rzadko kończyły się przyjemnie.
- Miłego dnia. - wydukała po chwili i bez zbędnych ceregieli wyszła za Enitią. Zdążyła jeszcze spostrzec zamykające się za nereidą drzwi wyjściowe. No cóż, kilka razy udało się jej pożegnać w podobny sposób mentorkę, wliczając sytuację, gdy zniknęła na pięć lat. Położyła rękę na klamce, już szykując się na oddech pełen ulgi.
Drzwi były zamknięte.
Szarpnęła ze złością klamkę, ale ta ani drgnęła. Syknęła jak rozzłoszczony kot.
- Zdaje się, że miałaś jakiś problem. Słucham więc. - usłyszała. Iris wróciła do salonu i z założonymi rękoma stała przy
przejściu na taras.
- Owszem. Bardzo bym chciała wyjść, ale ktoś złośliwy zablokował klamkę. Pomożesz? - powiedziała z ironią, porzucając bezowocne próby wyłamania drzwi.
- Wyjdziesz, kiedy ja o tym zdecyduję. Nie masz więcej pytań? Więc chodź za mną. - powiedziała bez cienia reakcji na jej zaczepkę. Otworzyła drzwi po drugiej stronie pokoju i zniknęła. Therannon jeszcze raz szarpnęła za klamkę. Załomotała pięścią w drewno, w nadziei że usłyszą ją z zewnątrz.
Drzwi oddały uderzenie, posyłając ją na ziemię. Najwyraźniej chroniła je magiczna bariera. Syrena zaklęła szpetnie, otrzepała się i z braku jakiegokolwiek innego pomysłu, poszła za swoją mentorką.
- Czego ty ode mnie chcesz? - warknęła na powitanie, przekraczając drzwi. Iris stała na początku długiego korytarza, kontemplując w spokoju martwą naturę na ścianie.
- Chcę żebyś za mną poszła. I radzę, nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę. - odrzekła ze spokojem. Jednakże w tonie jej głosu pojawiła się groźba. Syrena fuknęła i ruszyła za mentorką. Nigdy nie była w tej części domu, wątpiła również, że podobnie długi korytarz zmieściłby się normalnie w chatce nereidy. No cóż, magia.
Kiedy obejrzała się za siebie, chcąc zerknąć na obraz którym zainteresowała się Iris, spostrzegła, że drzwi którymi weszła nie posiadają klamki. Zrobiło jej się zimno.
Iris szła powoli, jak gdyby dając syrenie czas na podziwianie obrazów, którymi cały korytarz był obwieszony. Therannon jednak nie zwracała na nie zbytniej uwagi. Bardziej interesowało ją jej bijące coraz szybciej serce, lodowate macki strachu pełznące po jej plecach i coraz bardziej dokuczliwa suchość w ustach. Może gdyby zainteresowała się obrazami, przejrzałaby grę swojej mentorki. W istocie na ścianach wisiały tylko trzy malunki - misa pełna jabłek, trójmasztowiec podczas sztormu i leśna polana. Powtarzały się jednak w nieskończoność, a ewentualny koniec korytarza zasłaniała idąca przodem nereida.
Therannon miała wrażenie, że minęły wieki zanim korytarz skończył się kolejnymi drzwiami. Otworzyły się one jak tylko nereida wyciągnęła ku nim dłoń. Syrena przeszła przez nie pełna niepokoju, który wzrósł, gdy usłyszała jak zamykają się za nią, odcinając drogę wyjścia. Tknięta przeczuciem, obejrzała się przez ramię. Przejście zniknęło. Za sobą miała jedynie litą ścianę.
- Chciałabym, byś wreszcie poznała moją córkę, Therannon. - usłyszała głos Iris, tym razem pełen dziwnego smutku.
Pokój, w którym się znalazła zdecydowanie nie pasował do wystroju domu, który znała. Ściany pozbawione były obrazów, pomieszczenie było ciemne i duszne jakby od lat nie otwierano w nim okien. Środek pokoju zajmowało duże, ciężke łoże, na którym leżała sztywno blada postać.
- Nie rozumiesz, jaki ból sprawia mi mówienie o niej... - usłyszała. Iris była tuż obok syreny. Therannon aż podskoczyła, mogłaby przysiąc, że przed chwilą nereida stała dużo dalej.
Drobne ciałko dziewczynki spoczywało na łożu bez ruchu. Jasne, lecz pozbawione połysku włosy spoczywały ułożone starannie na jej ramionach, a biała sukienka z delikatnej tkaniny jeszcze dodawała jej skórze bladości. Dziewczynka była uderzająco podobna do matki, a wyglądała na nie więcej niż kilkanaście lat.
- Jej choroba zaczęła się nagle. Słabła w oczach, z każdym dniem uchodziło z niej życie, a ja nie umiałam nic zrobić. W
pewnej chwili, powiedziała mi, że...
Therannon przestała słuchać. Pierś dziewczynki nie unosiła się. Tknięta przerażającym przeczuciem, ruszyła powoli w stronę łoża.
- ...od czterdziestu lat leży tu...
NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO NIEJ.
Therannon wciągnęła ze świstem powietrze, ale nie zwolniła kroku. Głos, który łomotał echem po jej głowie należał do Iris. Pochyliła sie nad twarzą dziecka i wyciągnęła rękę
NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO NIEJ!
Dłoń syreny przeniknęła przez skórę dziecka jak przez wodę, a palce trafiły na coś twardego. W tym momencie, cały świat zafalował.
Dziewczynka zniknęła. Zamiast drobnego, chudego ciałka, na łożu spoczywały wyschnięte, obciągnięte pergaminową, żółtawą skórą zwłoki. Nagły smród otwartego grobu wypełnił nozdrza syreny. Zmumifikowane ciało dziecka musiało leżeć tu od dawna, żuchwa odpadła od czaszki a zwłoki były całkowicie wysuszone. Najgorszy był jednak jeden szczegół.
Trup miał otwarte oczy, które, choć martwe i puste, nadawały twarzy upiorny grymas przerażenia.
Therannon nie krzyknęła. Zabrakło jej tchu. Odwróciła się, sztywna ze strachu.
Postać, którą ujrzała wyglądała jak Iris. Ale nigdy, nigdy wcześniej nie widziała Iris tak pełnej gniewu, nienawiści i żądzy zniszczenia. Ruszyła ku niej bez słowa. Serce syreny załomotało jej w piersi jak szalone.
- Nie... - jęknęła, próbując się cofnąć. Napotkała twardą krawędź łóżka. Niewiele myśląc, przeskoczyła nad trupem na drugą stronę.
Magia wyzwoliła się samoistnie, a ze ściany poleciały drzazgi. Solidne drewno nie ustąpiło.
- Nie znam cię! Ty nie jesteś Iris! Ty nie jesteś...! - wrzeszczała, jakby jej krzyk mógł powstrzymać zbliżającą się kobietę.
Ściana za nią wyparowała, odsłaniając piękny krajobraz domów nereid. I głęboką przepaść.
Iris bez słowa przystąpiła do niej i popchnęła. Syrena zawyła, czując że traci równowagę. Zanim jednak runęła w dół, odruchowo chwyciła się najbliższej rzeczy, jaką miała pod ręką. Ubranie Iris.
W oczach nereidy pojawiło się zaskoczenie. A potem obie spadły w głąb przepaści. Therannon pociemniało w oczach.
Zamiast śmiertelnego zderzenia z dnem rozpadliny, syrena upadła na coś miękkiego. Zapachniało kwiatami. Zerwała się czym prędzej z ziemi, niepewna czy to sen czy jawa. Zanim jednak zerwała się do ucieczki, czyjeś ręce chwyciły ją za szyję i brutalnie odwróciły.
Płonące gniewem oczy Iris. Therannon nie mogła wydać głosu, bezskutecznie też próbowała uwolnić się z jej uścisku. Wiedźma wyszeptała jedno słowo w nieznanym, dziwnym języku, po czym chwyciła magiczny naszyjnik syreny i mocno pociągnęła. Therannon poczuła jak traci czucie w nogach a świat wokół rozmywa się. Zakrztusiła się i pchnięta na ziemię boleśnie obtłukła sobie całe ciało.
Palące słońce i zapach kwiatów. Znalazła się na łące, a błyski w odległości kilkudziesięciu metrów zdradzały obecność oceanu. Therannon zatrzepotała się, bijąc ogonem o ziemię. Wciąż była ubrana w sukienkę, brudną od ziemi i przyklejoną do wilgotnej skóry, ale nie była już człowiekiem. Próbowała czołgać się w kierunku wody, lecz szybko zabrakło jej sił. Niewielkie płuca nie wystarczały do złapania tchu, a sklejone skrzela były bezużytecznie. Z syreny powoli uchodziło życie.Chciała wzywać pomocy, wołać Enitię, Tilgora ale... nie mogła. Zapomniała jak się mówi, zapomniała czym są słowa i jak je wypowiadać. Wiedźma rzuciła na nią klątwę, odbierając resztki człowieczeństwa. Mogła jedynie łkać, krzyczeć i wyć z rozpaczy. Jednak i na to wkrótce zabrakło jej tchu.
Awatar użytkownika
Araenyell
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Araenyell »

Nereida nic nie zrobiła z kotką - odsunęła się i wdała w rozmowę z czarodziejem. Araenyell podsłuchując dowiedziała się, że starzec szuka sposobu wyjścia z wyspy. Tylko dlaczego? Skoro tu przyszedł całkiem niedawno, po co miałby teraz z niej uciekać? Dziwne. Po chwili tematem rozmowy stała się kotołaczka. Enitia spytała Qualciasa, czy kot ukrywający się za kamieniem przypadkiem nie należy do niego. Araenyell nie zareagowała na to, wciąż siedziała w tym samym miejscu. Rozmowę nereidy z czarodziejem zagłuszyły kobiece krzyki i łkania, które trwały tylko krótką chwilę, zaraz ucichły. Czyżby tutaj działo się coś, co niepokoiło staruszka i zmuszało go do wydostania się z wyspy? W sumie nie obchodziło to przemienionej w zwierzę, ona chciała ratować siebie, na nikogo innego nie zwracała uwagi. Zupełnie przestało jej się tu podobać, chciała wrócić do miejsca, z którego przybyła na wyspę. Araenyell wyszła zza kamienia i popędziła w stronę portalu, ale jego już nie było. No tak, w innym wypadku czarodziej nie pytałby się o drogę powrotną. Kotołaczka była tu z nim uwięziona. Przynajmniej ona sama, na wyspie znajdowały się łodzie (tak wynikało z rozmowy Enitii i Qualciasa), tyle że Araenyell nie miała pojęcia jak się czymś takim steruje. Jeśli dziewczyna chciała się stąd wydostać, musiała trzymać się blisko starca. Teraz jednak stała w miejscu, w którym dawniej pojawił się portal (i tak wszyscy się już dowiedzieli o jej obecności) i czekała na rozwój sytuacji.
Awatar użytkownika
Qualcias
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Qualcias »

Niebo przysłoniły burzowe chmury, znad wód zadęły wiatry. Chlusnął deszcz, całą wyspę spowiła mgła. Zupełnie jakby natura chciała podkreślić przygnębiający nastrój tej chwili. Alchemik z każdą chwilą coraz bardziej przekonany o tym, że ktoś knuł przeciwko niemu i tutejszym. Zdawało mu się, że usłyszał krzyk. Nie, wydźwięk był zbyt wyraźny, by mogło to być tylko wrażenie. Czym prędzej pobiegł w tę stronę. Ku swemu przerażeniu ujrzał tam, w grządce z kwiatami pod domem tutejszej znachorki niemal martwe ciało syreny. ? Nie było wątpliwości, że ktoś próbował ją zabić. Tylko kto? Nie wydawało mu się, by czarodziejka miała w tym jakikolwiek interes... Nie wiedzieć czemu, mag potraktował uratowanie dawnej piękności jako swój własny obowiązek. W końcu to on najprawdopodobniej wywołał całe zamieszanie. Przykucnął nad jej bezwładnym ciałem, by przyjrzeć mu się z bliska i znaleźć ranę. Jako, że wisząca nad nim groźba własnej dekadencji nie pozwalała mu myśleć jasno, zatruwała mu umysł, dopiero teraz teraz domyślił się, że naturianka nie mogła złapać tchu. Bez chwili namysłu wydobył z pasa togi pustą fiolkę, odkorkował ją i trzymał przez chwilę nad głową, by napełniła się deszczówką. Wylał ją na skrzela kobiety, a te rozwarły się, by z trudem złapać dech. Po chwili jednak ponownie się zacisnęły. Co robić? Niby miał kilka eliksirów leczniczych, ale czy zadziałają one na syrenę?... Cholera, przecież nie miał czasu, by się nad tym zastanawiać! Nie będąc pewnym skutku, wlał w zastygłe w wyrazie przerażenia usta piękności miksturę, jaka powinna uzupełnić jej siły witalne. O dziwo podziałało. Następnie podniósł na wpół żywe ciało syreny i niosąc je na plecach pomknął w stronę Enitii.
- Jej stan jest krytyczny, koniecznie umieść ją w jakimkolwiek zbiorniku z czystą wodą, w tym stanie skrzela nie będą w stanie jej filtrować. Codziennie podawaj jej dwa eliksiry dziennie; rano i wieczorem. - to powiedziawszy przekazał nereidzie nieprzytomną Therannon i przekazał jej przepis na eliksir. - jeśli nie będziecie mogli sporządzić mikstury, przykładajcie do jej skrzeli jakiekolwiek ziele o właściwościach leczniczych.

Kiedy mag zakończył udzielanie porad, Iris wybiegła ze swojego domku, by potraktować go zaklęciem paraliżu.
- Wiedziałam, że będą z tobą same problemy, cholerny intruzie! To on ją zaatakował! - krzyknęła.
Tymczasem mag, nie mogąc wykonać choćby ruchu starał się wymyślić sposób na zdjęcie zaklęcia, w końcu bez tego, czarodziejka bez problemu go zabije. Nie miał też pojęcia, w jaki sposób udowodni Enitii i Tilgorowi, że Iris łgała. Co jeśli jej uwierzą? Co jeśli wymierzą śmiertelny cios teraz,, kiedy był bezbronny?...

Po chwili, jak na złość, spomiędzy krzaków wygramoliła się zakapturzona postać z wyciągniętym mieczem opierająca się na dębowym kosturze z malachitowym kamieniem na szczycie.
- Nie wrócisz stąd żywy, Qualciasie. - dał się słyszeć metaliczny, szorstki bas spod kaptura nieznajomego. - magokrata zdążył się za tobą stęsknić. Prawda, Iris?
I zakapturzony mag, i tutejsza wiedźma uśmiechnęli się diabolicznie.
Intruz ściągnął kaptur ukazując swoje oblicze. Okazał się o być tą samą osobą, która wysłała go tutaj.
- Nie wierzę, że tak łatwo dałeś się nabrać na te łzawe historyjki o rzekomym pobycie tutaj i zachwycającemu pięknu tych odmieńców z rybimi ogonami...! To już nieważne, bo zaraz polegniesz tutaj, z mojej ręki. Moja urocza asystentka zajmie się tymi czarnymi owcami. Ciesz się ostatnimi chwilami...
Zablokowany

Wróć do „Wyspa Syren”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości