Dolina UmarłychWciąż próbuję zapomnieć

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Wciąż próbuję zapomnieć

Post autor: Vaxen »

        Lot nad Alaranią byłby nawet przyjemny, gdyby nie to, że przez całą drogę piekielny musiał unikać błyskawic i piorunów. Znalazł się bowiem w centrum chmury burzowej i nijak nie mógł z niej się wydostać. Dopiero gdy jeden z uników okazał się błędny i Vax uderzył w coś bardzo twardego udało mu się "wylądować" (choć to nie najlepsze określenie) na ziemi. Anioł powoli wygramolił się z gruzu i staną po środku leja o promieniu około 4 łokci. "Uderzenie musiało mieć impet...". "Przeszkodą", w którą uderzył była okazała, lita, pionowa ściana z pomarańczowego kamienia, jakby piaskowca. Gdyby nie ten ostaniec, to teren, na którym dziedzic się znalazł śmiało można by nazwać równiną. Najbliższe wzniesienia znajdowały się daleko na horyzoncie za gęstą puszczą.

        Strugi deszczu lały się z nieba niemiłosiernie. Nawet magia anioła nie była w stanie rozproszyć chmurzysk. Zły na siebie i na cały świat zaczął zmierzać przed siebie. Przed nim co jakiś czas z wysuszonej na wiór gleby wyłaziły głodni nieumarli, jednak za każdym razem upadali nim wydostawali się zupełnie z więzienia gruntu.
-Do cholery! Ze skrajności w skrajność! Na pustyni było za sucho, ty jest zbyt mokro! - krzyknął brunet w przestrzeń i siarczyście przeklął.
Nagle gdzieś w oddali zatańczyły iskierki ognia. Płomienie musiały być nader wielkie, gdyż również odległość była niemała, a czerwień szalejącego żywiołu była wyraźnie dostrzegalna. Panicz Qualn'ryne postanowił skierować swe kroki w tamtym kierunku.

        Po przebyciu blisko godziny drogi cel wcale się nie zbliżył, a chyba nawet oddalił. Deszcz ustępował miejsca lekkiemu kapuśniaczkowi. "Jedyny pozytyw...".
-...ki diabeł... Co jest?! - dziwił się czarnoskrzydły i zaczął dochodzić do wniosku, iż to tylko złudzenie, odpowiednik fatamorgany z pustyni. "A może ja jednak widzę fatamorganę jeszcze z pobytu przy Zatopionym Mieście...?" pytał sam siebie, jednak zaprzestał wędrówki.

        Niedaleko dostrzegł głęboką jaskinię zapadającą w mrok gdzieś pod ziemię. Postanowił tam się skryć i przeczekać nawałnicę. Do tej dotarł dość szybko i nie zgłębiając tajemnic pieczary usiadł kilka stóp od wejścia oparty plecami o ścianę i przymknął oczy.

Jego sen był płytki i czujny, jednak spokojny i odnawiający siły witalne.
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Nie wiadomo jak długo Lidan leżała nieprzytomna na pustyni. Ona sama nie pamięta zupełnie nic z tamtego okresu, tak jakby ktoś wyciął z jej pamięci tamte dni. Obudził ją dopiero zimny deszcz, który padał na jej twarz. Po długim czasie spędzonym na gorącym, suchym piasku takie orzeźwienie było dla nimfy jak lek. Spierzchnięta skóra chłonęła każdą kropelkę wody, by móc się zregenerować. Lidan rozejrzała się dookoła i dopiero po kilku minutach zorientowała się, że znajduje się w powietrzu. Jakieś duże, skrzydlate stworzenie niosło ją w szponach. Nimfa zaczęła panikować, ale nie miała siły na krzyk, tym bardziej na wiercenie się. Usłyszała też cichy pisk, którego źródłem okazała się być Ganieda. Wydra była przyciśnięta do brzucha nimfy i wyraźnie przerażona, z resztą tak samo jak Lidan. Wtedy też dziewczynę ogarnęło zmęczenie. Zamknęła oczy i ponownie zasnęła.

Tym razem nimfę ocuciły dreszcze. Była przemoczona do suchej nitki, do tego leżała na chłodnej, błotnistej ziemi. Trzęsła się z zimna, do tego jeszcze nie odzyskała do końca przytomności. Podniosła się do pozycji siedzącej, ale każdy ruch wywoływał u niej zawroty głowy. Rozejrzała się dookoła, ale jedyne co widziała to duży, jasny obiekt na niebie. Był to gryf, który zabrał ją z pustyni, ale o tym Lidan nie wiedziała. Chciała wstać, ale nie miała siły, więc znów się położyła. Obserwowała błyskawice, które co chwila przeszywały niebo i delektowała się smakiem deszczówki na ustach. Tuż przy niej leżała skulona Ganieda i wpychała swoją główkę pod dłoń nimfy. Głód i pragnienie zaczynało mocno doskwierać kobiecie, a wszystkie jej rzeczy zniknęły nie wiadomo gdzie. Zapewne zostały na pustyni, a Lidan już nigdy ich nie odzyska. Jedyne, co jej zostało to berło Ariana zaczepione o pas. Jednak ukochany jej nie opuścił. Pokrzepiona tą myślą wstała i bardzo, bardzo powoli poszła naprzód. Nie widziała gdzie idzie, po prostu szła przed siebie. Ignorowała wszelkie dźwięki, nawet zapomniała o wydrze, która biegła za nią wciąż wystraszona. Po chwili Lidan zauważyła pewną zmianę. Kropelki deszczu już nie spływały po jej twarzy i nie odczuwała wiatru.
- Nareszcie jakieś schronienie. Będę mogła tu chwilę odpocząć... - stwierdziła w myślach i usiadła na lekko wilgotnym podłożu. Gdyby tylko wiedziała, że nie jest tam sama, pewnie zamknęłaby oczu.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

W mrocznym i ogarniętym ciężką aurą lesie w Dolinie Umarłych smoczyca odnalazła dziwny spokój. Jej samej wydało jej się to odrobinę dziwne, tak nie musieć uważać na pozostawiane przez siebie ślady, chodzić całe noce bez jakichkolwiek obaw. Czasem ten spokój był aż irytujący. Raz po raz napotykała nieumarłych, większe lub mniejsze grupki, nie stanowili jednak dla niej zbyt dużego wyzwania. W lesie nie było wiele zwierząt, Gulnan kilka razy próbowała mięsa umarlaków, ale miało trochę dziwny posmak, dlatego wolała je zostawić w spokoju.

Co jakiś czas padało, a wtedy to miejsce stawało się naprawdę nie do zniesienia. Pradawnej ciężko było biegać w błocie, tym bardziej że swoim ciężarem dodatkowo powodowała większe zagłębianie się. I dzisiaj był właśnie ten dzień.
Położyć się i przeczekać deszczu nie mogła, bo prędzej utopiłaby się we wszechobecnym mule. Co jakiś czas otrzepywała się z wody, która kapała jej z pyska. Ona również miała dziwny smak, trochę podobny do mięsa zombie, jakby z goryczką. Smoczyca szła powoli przed siebie, człapiąc łapiszczami. Stanęła jak wryta i położyła po sobie uszy, przymrużyła oczy. Zasyczała.
Wszędzie rozpoznałaby łowcę smoków, a akurat teraz w tę parszywą pogodę, musiał się jakiś nawinąć. Nie cierpiała ich, byli zbyt pewni siebie i dumni. Zawarczała.
- Odejdź, a dam ci żyć - zagrzmiała przez deszcz, a jej oczy jakby rozbłysnęły w półmroku.
- Chyba sobie kpisz - krzyknął w jej stronę.
- Możliwe - wyszczerzyła swoje zębiska.
Odskoczyła w bok przed szarżą łowcy. Taniec się rozpoczął. Gulnan pomagała sobie skrzydłami, nie uciekając jednak zbytnio. Kilkukrotnie ziała ogniem, jednak skurczybyk miał zbroję, w której mogło mu się co najwyżej zrobić ciepło. No i zgrzał się. Przystanął na chwilę, łypiąc na smoczycę z dołu. Potrząsnęła łbem drwiąco. Wkurzył się i znowu zaszarżował, jednak tym razem wbił swój mieczyk w drzewo. Gulnan odgryzła mu łeb jednym kłapnięciem. Zdrowa, ludzka krew siknęła do jej pyska. Czasem dziwiło ją, jak łatwo można rozgniewać ludzi.

Odwróciła się i podążyła wzdłuż rudej skały, do której doszli, walcząc. Po jakimś czasie natrafiła na jaskinię, zdecydowanie jednak za małą dla smoka. Zmieniła się więc w człowieka i weszła do środka, mając nadzieję na święty spokój oraz chociaż odrobinę stałego gruntu. To drugie było, jednak w pieczarze siedziała przysypiająca nimfa z wystraszoną wydrą pod ręką i anioł z czarnymi skrzydłami. Pewnie upadły. Czyli Piekielny. Znowu. Ale z nimi dało się przynajmniej jako tako normalnie porozmawiać.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Lentir był w podróży już czwarty dzień. Wędrował w postaci bezcielesnej przypominającej ducha. Mógł przybrać taką formę dzięki zdolności rasowej: zmianie struktury. Chciał przystosować się do otoczenia tak aby go nie widziano.

Kiedy szedł przez ten nie ciekawy teren coś kapnęło mu na głowę. Deszcz - pomyślał. Faktycznie padało i niebo było jeszcze bardziej czarne niż zwykle. Taka pogodę mógł znieść, ale to że ślizgał się po powierzchni było nie do zniesienia. Dla jakiegoś obserwatora musiało to śmiesznie wyglądać. Po części przypominało taniec na lodzie z tą różnicą, że zamiast lodu był piasek i inne rzeczy.

Postanowił znaleźć schronienie i przeczekać tą nieciekawą pogodę. Rozglądał się po okolicy, ale niczego nie zauważył. Po przejściu stu kroków dojrzał schronienie. Z daleka nie wyglądało zachęcająco. Kiedy jednak przybliżył się znacznie, miejsce uległo zmianie. To znaczy nastawienie Lentira do schronienia uległo zmianie. Jego upragnionym przystankiem w męczącej podróży okazała się nie typowa jaskinia lub pieczara. Nie wiedział jak jej nazwać. Trzeba przyznać, że był rad iż ogólnie coś znalazł na takim przysłowiowym zadupiu, "gdzie piekielny mówił dobranoc" znalazł jakiś nocleg.

Wszedł do środka. Zachowując należyta ostrożność. Chciał zobaczyć czy w nie ma w niej jakiś mieszkańców. Dobrze sądził. Ujrzał jakiegoś piekielnego, jakąś postać przypominającą człowieka, ale na pewno nie będącego nim i nimfę z wydrą. Usiadł pod ścianą w jaskini i czujnie czekał co nastanie. Miał nadzieję, że nikt go nie dojrzał.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Usłyszał czyjeś kroki zaburzające harmonijną melodię deszczu grającego na kroplach uderzających w tafle kałuż. Jednak wciąż pozostał w tej samem pozycji, ukryty delikatnie w cieniu. Do jaskini weszła wysoka postać o smukłej sylwetce i niebieskich warkoczach. Jej na wpół zamknięte oczy ślepo błądziły po wnętrzu groty, jakby ich właścicielka była co najmniej trzy wymiary dalej. Albo była zwyczajnie prawie nieprzytomna. Podeszła do naprzeciwległej ściany i chyba próbowała usiąść, jednak upadła i byłaby rozbiła sobie głowę o twardy, kamienny grunt gdyby piekielny nie skoczył i w ostatniej chwili nie złapał jej. Nieznajoma postać okazała się kobietą. Co tak delikatna osoba robi w tak nieprzyjaznym miejscu...

        W tym momencie do improwizowanego schronienia weszła jeszcze jakaś istota, jednak okazało się, że to tylko zwykła wydra. Zapewne miała już dość doskwierającej pogody i ruszyła w poszukiwanie dachu nad głową. Co dziwne, zwierze nie uciekło na widok Vaxa ani tej kobiety, co więcej, podeszło do nich i jakby wtuliło się w nieznajomą! Skrzydlaty położył nieprzytomną na swojej pelerynie, ażeby zbytnio nie biło w dziewczynę zimno gołych skał.

        W tejże chwili dołączyła do nich kolejna kobieta. "Wiedziałem! Nie mogła podróżować sama! Wpadłem w pułapkę!" - podejrzliwe myśli anioła przebiegały przez wszelkie, nawet najgorsze scenariusze, jednak sam bohater ani się ruszył, nadal klęczał nad nieprzytomną, która ponownie okazała się kimś innym niż na pierwszy rzut oka. "Nie oceniaj książki po okładce..." Leżąca teraz na płaszczu niebieskowłosa była nimfą. A ta tu to pewnie jej towarzyszka. Vaxen patrzył przeszywającym wzrokiem na nowo przybyłą osobę.
-Odejdź. - powiedział delikatnie, spokojnie i melodyjnie upadły chowając swe skrzydła przy pomocy artefaktu i powoli wstając - Odejdź, jeśli ci życie miłe. To nie jest ani czas, ani miejsce na sprzeczki. Odejdź.

        Wydra pod ręką nimfy lekko się poruszyła, jakby wyczuła wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo, dokładnie gdy pod naprzeciwległą ścianą usiadł kolejny nieznajomy. Wymieszane aury dwójki przyprawiały bruneta o ból głowy. Jednak nadal był w stanie rozpoznać z kim ma do czynienia. Ta stojąca czoło w czoło z Vaxem kobieta to zapewne zmiennokształtna, jednak o większej mocy, emanacja kojarzyła się czarnookiemu z pradawnymi. Natomiast druga, znacznie słabsza, śmierdziała jak wiele istot z miejsca, którego chłopak tak mocno znienawidził. Z Piekła. Spotkał tam wielu przemienionych. "A więc prawdopodobnie czarodziejka lub smok oraz złodziejaszek "z piekła rodem", tak? Nieciekawe towarzystwo wybrała sobie ta nimfa... Może to z ich powodu straciła przytomność?".

        Mężczyzna usiadł pod ścianą jakby chciał stać się niewidzialnym obserwatorem wydarzeń. "Albo asystuje tej pradawnej. Może chce ją osłaniać i w razie potrzeby włączy się do walki pomagając jej?" - myśli piekielnego smagały go po plecach niewidzialnym batem spostrzeżeń i niepewności. Sytuacja robiła się napięta. Gdzieś w oddali błysnęło światło błyskawicy.

Grzmot.

-Nienawidzę burzy. Świat się wtedy wydaje taki martwy. - rozpoczął monolog - Burza kojarzy mi się ze śmiercią. Więc ktoś dziś zginie. Lepiej dla mnie i dla was, aby nie było to z mojej ręki. Wystarczająco bólu już zadałem temu światu. Odejdźcie i, jeżeli to wasza towarzyszka, zabierzcie ją ze sobą. Tylko na nią uważajcie. Jest niezwykle czuła na zmiany atmosferyczne i wszelkie urazy. Niedługo powinno przestać padać. - zakończył Vax chcąc delikatną perswazją namówić nieznajome towarzystwo do opuszczenia kryjówki. Jednak, jakby na przekór słowom anioła, nadeszła kolejna, znacznie mocniejsza fala deszczu wspierana przed potężniejsze pioruny, które teraz już zupełnie jawnie polowały na istoty zgromadzone w jaskini, jakby drapieżnik próbował pochwycić ofiarę. Upadły westchną.
-Możecie zostać. Ja się nią zajmę - wskazał na leżącą dziewczynę. - Jak ona ma na imię?
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Całe szczęście, że Vaxen złapał Lidan, bo zapewne roztrzaskałaby sobie głowę o kamień. Nimfa nie była do końca przytomna, ale nie straciła świadomości. Poczuła ciepło dłoni Upadłego na swojej potylicy i na chwilę otworzyła oczy. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Wtedy też Lidan uświadomiła sobie, że może być w niebezpieczeństwie. Chciała krzyknąć, ale miała tak suche gardło, że była w stanie tylko cicho zachrypieć. Anioł położył ją na jakimś płaszczu czy pelerynie, co izolowało ją od zimnego podłoża. Mimo to Lidan dalej się trzęsła, gdyż była cała mokra i do tego umorusana w błocie. Nimfa skuliła się trochę i zaczęła głęboko oddychać, próbując jak najdłużej utrzymać się w przytomności, ale kilka minut potem ogarnęły ją nierealistyczne wizje, dziwne obrazy i dźwięki. Widziała lwy z sześcioma głowami, ludzi z nienaturalnie długimi kończynami, słyszała krzyki i piski jakichś stworzeń. Nagle zaczęła zsuwać się po urwisku. łapała się różnych korzeni i skał, ale wszystko rozsypywało jej się w rękach. Chwyciła się dużego pniaka i zawisła nad przepaścią. A przynajmniej tak jej się wydawało. Tak na prawdę ściskała nadgarstek Vaxena z całej siły. Leżała sztywno, jakby była sparaliżowana, a po jej czole spływały krople potu.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Smoczyca podążyła wzrokiem za cichą postacią, która skuliła się przy ścianie, zaraz po tym jak Pradawna tu przyszła. Człowiek nie odzywał się, zdawał się nawet zbytnio nie przejmować półżywą nimfą i jej opiekunem. Nie mówiąc o tym co stało zaraz u wejścia do jaskini. Gulnan wzruszyła ramionami i uszanowała jego milczenie, powracając spojrzeniem do Upadłego.

Jego natłok myśli zawrócił w głowie smoczycy, jednak zdołała się jakoś powstrzymać przed warknięciem na niego. Konwersacja, kiedy nie wiedział, że czyta w jego myślach mogła być dużo bardziej interesująca... Zmieniła swoje spojrzenie na trochę bardziej przyjazne, jakby rozbawione całym faktem. I z pewnym wysiłkiem przywróciła w miarę normalny uśmiech na swoją twarz. Dawno tego nie robiła. Teraz wydawała się dużo ładniejsza, chociaż sama się tego obawiała.
-Po co chowasz skrzydełka? - pokazała zęby w drwiącym uśmiechu. - Bo chyba mi nie powiesz, że tak jest wygodniej - woda kapała się z niej obficie, lejąc strużkami z włosów. Deszcz je trochę przeczesał i teraz prawie przylegały do skóry smoczycy. Najgorsze było dla niej to, że nie miała jak się osuszyć. A na ulewę na pewno nie miała zamiaru wracać. - Mam odejść? - zmarszczyła nos na moment. - Zdecydowanie wolę zostać, mimo że kogoś mogłoby to kosztować... trochę krwi - odwróciła pogardliwie wzrok i zbierając włosy w kucyk, wycisnęła je.

Kolejne myśli Piekielnego. Pradawną przeszły dreszcze. Ją?! Z czarodziejką?! I tak gorąca już krew zaczęła w niej wrzeć, wymruczała coś szybko i zacisnęła pięści do bólu.
- Nie znam nimfy - wciągnęła powietrze. - Jak dla mnie za dużo kłopotów z taką. Jakie to one delikatne i piękne nie są - dmuchnęła w kosmyk, który zsunął jej się na oko.
Błyskawica rozświetliła półmrok, na chwilę sprawiając, że Gulnan wyglądała złowieszczo na jasnym tle. Jakby ukazała jej prawdziwe oblicze. Na chwilę.

Upadły zaczął nawijać o burzy. Że kojarzy mu się ze śmiercią i dlatego jej nie lubi. Najbardziej rozbawiły Pradawną słowa o tym, że ktoś dzisiaj umrze. "Lepiej dla was, żeby to nie było z mojej ręki." Smoczyca nie cierpiała takiej ukrytej chełpliwości. Wolała już otwartą. Deszcz wzmógł się. Gulnan było to obojętne.
- Spokojnie, może być z mojej - uśmiechnęła się łobuzersko, strzelając palcami. - Ja nie mam wyrzutów sumienia, więc jak dla mnie to pesteczka. Bułka z masłem. I takie inne smaczne rzeczy - mrugnęła do Piekielnego i pokazała język, jakby się znali od dawna. - Jak już mówiłam, nie znam jej - zamilkła na chwilę. - Widząc jej stan, mogę stwierdzić, że to ona dzisiaj umrze.

Nimfa trzęsła się z zimna, chociaż i tak leżała na płaszczu Piekielnego. Była cała w błocie, widać było zmęczenie i odwodnienie jej skóry. Ale Gulnan nie było jej żal, prędzej byłoby jej szkoda płaszcza niż niebieskiej. A ta zaczęła majaczyć, widocznie jej umysł zaczął ją zdradzać. Na jej czole pojawiły się krople potu, a bystre oczy smoczycy dojrzały również, że jej ręka zacisnęła się na nadgarstku Upadłego. Na moment w oczach Pradawnej pojawił się ten złowieszczy błysk, a jej źrenice rozszerzyły się. Szybko opanowała się i przełknęła ślinę. Nie tutaj. Nie teraz.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Padało coraz silniej, a pioruny pojawiały się na niebie jak szalone. Takiej burzy Lentir nie pamiętał. Piekielny pomagał nimfie i za to miał u demona plus. Natomiast do drugiej osoby poczuł odrazę. Postać bez uczuć - pomyślał. Na ostrzeżenie piekielnego, że poleje się krew tylko się uśmiechnął.

Wstał i nic nie mówiąc zaczął grzebać w plecaku. Wyciągał po kolei z niego rzeczy: jakieś szmaty, pieczywo, mięso i znalazł to czego szukał mikstury lecznicze. Substancje znajdowały się w środku szklanych butelek zatkanych korkiem. Zrobił je jeszcze w swoim zamku z różnych ziół leczniczych, których nazw teraz nie pamiętał.

Podszedł do nimfy i odkorkował jeden z nich. Powąchał i się skrzywił. Zapach nie należał do najprzyjemniejszych, ale przynajmniej lekarstwo powinno być skuteczne. Zbliżył flakonik do ust leżącej nimfy drugą ręką otworzył jej usta i wlał połowę zawartości jednej z buteleczek. Lekarstwo miało zbić ewentualną gorączkę. Flakonik z miksturą zakorkował i schował do kieszeni spodni. Podniósł na nimfę na rękach razem z płaszczem piekielnego. Skierował wzrok na miejsce, gdzie przed chwilą leżała niewiasta i użył magii ziemi do wygładzenia powierzchni kamienia tak aby dało się na nim leżeć. Położył ponownie na nim nimfę.

Zbliżył się do wyjścia, ale nie po to aby wyjść na zewnątrz. Skierował ręce w stronę stropu wyjścia z pieczary aby ponownie użyć magii ziemi. Z sunął z góry parę kamieni tak aby ograniczyć wpadanie zimna do jaskini. Podszedł do Vaxena i powiedział:
Nie znam tej nimfy i nie jest moim towarzyszem podróży. Po czym przykrył biedaczkę swoim płaszczem.
Wziął plecak spakował wszystkie rzeczy włącznie z miksturami i usiadł koło leżącej nimfy.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Ranna dziewczyna zdecydowanie walczyła z chorobą lub wycieńczeniem, o czym świadczyły kropelki potu na jej czole, jakieś niewyraźne słowa wypowiadane przez sen oraz nadzwyczaj silny uścisk dłoni, jakby nie chciała, aby piekielny oddalał się. Bynajmniej tak to odebrał anioł, co stało się powodem, że przysiągł sobie, iż wyprowadzi dziewczynę całą i zdrową z Mrocznych Dolin. Tak prawdę Vaxen sam nie wiedział dlaczego wciąż tu wracał. Nieustannie odwiedzał Dolinę Umarłych i bez celu błądził po jej pustkowiach. Na pewno nie było to rozrywką, choć, trzeba przyznać, rozcinanie nieumarłych na pół sprawia przyjemność.

        Facet pod ścianą drgną i zaczął przeszukiwać swój ekwipunek. Upadły niespokojnie obserwował jak Nemorianin podaje nimfie płyny i substancje. Każda z nich, teoretycznie, mogła jej zaszkodzić. Gdy zaś stworzył legowisko, na którym ułożył nieprzytomną, Vax zrozumiał, iż to zwykła, bezinteresowna pomoc.
-Dziękuję - niemal szeptem, jakby nie chcąc zbudzić nieprzytomnej, wypowiedział brunet do Nemorianina.

        "Więc błędnie odczytałem aury. To ten mężczyzna jest "dobry", a ta druga to wielka niewiadoma.". Bynajmniej jak na razie jej zachowanie zdecydowanie nie było przyjazne. "Choć jeszcze nas nie zjadła... Duży sukces..." - pomyślał chłopak i dopiero wtedy przypomniał sobie, że pradawne istoty są zdolne do telepatii, telekinezy jak i odczytywania myśli innych. "Cholera...". Poprzednie myśli mogły sprowokować smoczycę, jak również spowodować jej niechęć do skrzydlatego.

        Niestety nie dane im było nawiązywać bliższe znajomości, ponieważ z głębi groty, gdzieś daleko i głęboko pod ziemią, rozległ się ogromny huk, jakby po wysadzeniu w powietrze ogromnej ilości ładunków wybuchowych, zaś zaraz po nim przeszywający ryk. Z cienia pieczary najpierw wylazła jedna ogromna, koścista, zupełnie goła łapa szkieleta, za nią druga, podobna, następnie tułów i skrzydła, aż wreszcie przed obecnymi, niszcząc strop schronienia, stanął w pełnej okazałości kościany smok, zaś zza jego pleców, ponownie z dna otchłani skąd przybył przeciwnik, dało się słyszeć jeszcze dziesiątki, setki, a może nawet tysiące podobnych, skrzeczących ryków.
-To legowisko smoków! - krzyknął Vax łapiąc nimfę na ręce. Najpierw chciał wydostać się z pieczary aby uratować dziewczynę, jednak wejście zostało zasypane. Jedyna droga ucieczki prowadziła górą, przez wyrwę w suficie, acz na drodze do wolności stał żywy-martwy, zbudowany z pożółkłych kości, smok. Nie był specjalnie duży, jednak w tym miejscu stanowił wyraźne zagrożenie. Grota wciąż była za mała, aby czarnooki mógł rozpostrzeć swe skrzydła, więc mowy nie było, aby pradawna zmieniła się w smoka, o ile nim była.
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Leki powoli zaczynały działać. Dreszcze przeszły, a Lidan nie odczuwała już zimna tak mocno. Skończyły się też dziwne, mroczne sny. Nimfa na pewno zapamięta je do końca życia. Przez kilka następnych minut była jeszcze nieprzytomna, przed oczami miała ciemność, lecz potem wszystko zaczynało się rozjaśniać. Poczuła też na sobie ciepło czyichś dłoni. Po chwili otworzyła oczy i zobaczyła twarz mężczyzny. Miał czarne jak noc włosy i równie ciemne oczy. Był bardzo przystojny, ale nie zmieniało to faktu, że się go wystraszyła. Krzyknęła głośno i zaczęła się rzucać tak mocno, że wypadła mu z rąk i upadła na twarda ziemię.

- Porwali mnie czy co?! - pomyślała i na czworaka odeszła do Vaxena. Dopiero wtedy zauważyła też dwie inne istoty. Kobietę i mężczyznę. Wyglądali, jakby szykowali się do walki. Ale z kim? Wtedy też Lidan usłyszała chrzęst kości. Tuż za nią stał wielki, kościany smok. Bynajmniej nie wyglądał na przyjaznego i niebezpiecznie szybko zbliżał się do nimfy. Kobieta skuliła się od razu, zakryła głowę i zaczęła modlić się o szybką i bezbolesną śmierć.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Lekki, bezwstydny uśmieszek pojawił się na twarzy Pradawnej, gdy Upadły przypomniał sobie o umiejętności niektórych z jej rasy. Nie odezwała się.

Tysiące krzyków dotarło do głowy Gulnan, szumiąc na wpół zrozumiale, zanim jeszcze Drakolich wyłonił się z ciemności. Wtedy jego myśli dotarły do niej wyraźnie, chociaż i tak były pogmatwane. Z resztą nic w tym dziwnego - smok był martwy. Trudno jej było również wyszczególnić jego głos, spośród tysiąca innych, równie pomieszanych ze sobą i odznaczających się chaotycznością. Nijak nie mogła się z nim porozumieć telepatycznie, jej tok myślenia byłby zbyt szybki dla któregokolwiek z nich. Pozostało użyć swojej aury i Smoczej Mowy. W tym momencie kończyła się dobra zabawa. I smoczycę zaczynała już boleć głowa od tych wszystkich bezładnych skrzeków.
- Cicho! - ziemia zadrżała od jej głosu w Smoczej Mowie.
Wszystkie smocze dźwięki ustały w jednej chwili, jakby ktoś rzucił zaklęcie ciszy. Drakolich odnalazł wzrokiem - o ile coś normalnie widział, w końcu nie miał gałek ocznych - źródło nakazu. W jego prymitywnych myślach chyba pojawiło się zdziwienie, ukierunkowane sprzecznością w obrazie i dźwięku. W końcu - nie smok, a mały, bezradny człowiek nakazał mu ciszę. Ale rozkaz był rozkazem - istota była potężniejsza i wzbudzała strach oraz respekt w kościanym smoku. O ile wciąz był zdolny do jakichkolwiek uczuć, poza bezmyślną potrzebą zabijania. Coś jednak Gulnan z tego rozumiała, w końcu sama coś takiego odczuwała.
Spojrzała z politowaniem na nimfę, która z wrzaskiem wypadła Piekielnemu z rąk i skuliła się pod ścianą. Chyba czekała, aż Drakolich ją zmiażdży. No to się nie doczeka.

Pradawna odezwała się ponownie w swojej rodzimej mowie, acz dużo ciszej niż wcześniej. Kościany położył się przed nimi na glebie, wlepiając swoje oczodoły w swoją nową władczynię, o ile można było to tak nazwać.
- Wstawaj, niebieska - odezwała się w języku ludzi, głośno, gdyby na wszelki wypadek została lekko ogłuszona przez Smoczą Mowę. - Nie tylko ciebie chce wszystko załatwić.
Ostatnio edytowane przez Gulnan 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Bogaty w złoto, za to ubogi w wynajętego wcześniej najemnika, Mastema, przedstawiający się wszystkim jako Roderick, podążał podpity miodem z "Ubitego Warchlaka", karczmy mieszczącej się w Maurii, przez Mroczne Doliny w pojedynkę, aby dostać się, tak jak planował, do Thenderionu w celach, jak on je nazywa "polityczno-obserwacyjnych". Ponadto zamierzał rozgłosić w miastach nieprzychylną opinię o Kelishy, która zabierze jej klientów co najmniej na kolejne dziesięć lat, aż wszyscy zapomną o tym, jak to zabrała biednemu wędrowcu pieniądze, spędziła z nim połowę wieczoru, oddała je i zniknęła pozostawiając na pastwę losu. O ile wcześniej jej nie dopadnie i nie unicestwi. Oczywiście z czyjąś drobną pomocą. Zamierzał zemścić się także na tym, który mu ją polecił i przez którego musiał przemierzać te strony w pojedynkę. Zamierzał iść przez Dolinę Umarłych, aby ominąć Góry Druidów i przedostać się Smoczą Przełęczą na drugą stronę.
Zamiatając brudną ziemię śnieżnobiałą szatą z której przez otwory w kapturze pięły się ku górze dwa, niebezpiecznie wyglądające rogi, a z pleców wyrastały masywne, czarnopióre skrzydła, których nie miał możliwości ukryć przed światem, mógł w tym padającym deszczu i ogólnie posępnej atmosferze, wyglądać jak stworzenie, które spadło z niebios, aby poskromić nadchodzącą ulewę upstrzoną trzaskaniem piorunów. Mógłby, bo idąc nieco chwiejnym, tanecznym krokiem, nie zważając na padający deszcz, wyglądał jak ten, który sprawił, że te wszystkie osoby utknęły razem w jaskini. Jego skrzydła były doszczętnie przemoczone, pozbawione więc możliwości lotu.
Zupełnie niespodziewanie natrafił na jakąś jaskinię, której wejście było przysypane kamieniami. Niebo rozdzierało się nad jego głową, jakby za chwilę miała spłynąć na niego boska kara za to, co wyrządził w przeszłości. Nawet na moment się wzdrygnął. Był sam, na tyle inteligentny, by być świadomym swych wad. Postanowił więc skorzystać z kryjówki w jaskini. Skoro przysypana, to z pewnością pusta.
Klęknął przy wejściu, kładąc dłonie na ziemi. Przymykając oczy, aby skupić się na wypowiadanych w niezrozumiałym języku rozkazach, sprawił, że spod jego dłoni zaczęły wypełzać ciernie, jak stado żmii oplotły kamienie zasłaniające wyjście i zmiażdżyły je, odsłaniając przed nim gęsty, niczym smoła, mrok. Zadowolony z siebie Upadły, wstając, otrzepał brudne od ziemi dłonie i zebrał swoją białą szatę w ręce, by zagłębić się w czeluściach jaskini. Ledwie wykonał parę kroków, jak już żałował, że w ogóle tutaj przyszedł. Rozległ się okropny huk układany w jakieś niezrozumiałe dla niego słowa, przez który o mało się nie przewrócił, a już z całą pewnością cofnął kilka kroków. Mastema zmrużył oczy, szukając wzrokiem czegoś, do czego mógł należeć tenże głos. Wtedy dojrzał w jaskini grupę ludzi. W tym niebieską kobietę i... Dziwnie znajomo wyglądającego Upadłego. Czy spiskowali? Odprawiali jakieś rytuały? Nie był pewien, dlatego nie zbliżał się, zachowując bezpieczną odległość, gdyby próbowali go zaatakować. Jeśli w ogóle zauważą. Miał przewagę, będąc bliżej wyjścia, zawsze mógł wybiec przez nie i zasłonić kurtyną cierni, co dałoby mu czas na kompletną i skuteczną ucieczkę gdzie pieprz rośnie. Nie był tchórzem, ale ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza, że przez deszcz nie mógł wykrzesać żadnego płomienia, w walkach wręcz był raczej kiepski. Oparł się więc o ścianę i obserwował rozwój wydarzeń. Był tam także smok. Dopiero teraz dostrzegł, jak żałośnie płaszczył się na ziemi przed ludzką kobietą. Jego wargi rozciągnęły się w kpiącym uśmiechu, a krwistoczerwone oczy lustrowały wszechogarniającą ciemność do której były raczej przyzwyczajone.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Lentir swoim zmysłem magicznym wyczuł kolejnego podróżnika szukającego schronienia w przeludnionej jaskini.
"Cały czas nowi przychodzą, brakuje jeszcze tylko Pinokia." pomyślał z humorem. Faktycznie sytuacja wyglądała na nie ciekawą biorąc pod uwagę smoki, ale później się uspokoiła za sprawą kobiety i jej krzyku. Smoki uspokoiły się i było cicho.
"Za chwilę może się zrobić jeszcze gorzej jeśli ten nowy piekielny szuka zwady. Chrzanić to, ja nie będę brał w tym udziału." - pomyślał znów. Zaczął znowu szukać czegoś w swoim plecaku.
-Jest znalazłem - krzyknął z uradowaniem jakby znalazł najważniejszą rzecz w życiu. Była to butelka mocnego samogonu. Wziął plecak i skierował się w stronę ściany jaskini.
-No tak zupełnie bym zapomniał... -urwał zdanie- Posłuchajcie jeśli chcecie się nawalać na śmierć i życie to ja nie biorę w tym udziału! - powiedział donośnie. Skierował rękę na ścianę i zaczął używać magii ziemi w celu stworzenia dodatkowej jamy. Pseudo pomieszczenie miało kształt kwadratu w wysokości, szerokości i długości na 10 metrów. Wszedł do niej i zasypał wejście głazami aby odciąć się od wszelakich istot żywych. Ścianę umocnił jeszcze dodatkową warstwą materiału zamieniając kolejno głazy w warstwę grubego metalu. Tam gdzie miał się położyć utwardził kamień. Położył się na nim podkładając sobie pod głowę plecak. Zaczął wlewać strumieniem do ust samogon granu (mocnego alkoholu dla demonów). "Odpocznę i nikt i nie będzie przeszkadzał" - pomyślał sącząc trunek w spokoju.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Cofnął się o o krok przed niebezpieczeństwem. Smok zdawał się być głodny albo zły z przybycia nieznanych istot. Prawdopodobnie to samo czuli jego towarzysze. W tym momencie nimfa wyślizgnęła się Vaxowi i przeturlała dokładnie pod nogi drakolicha. W czarnych oczach upadłego błysnął promyk strachu, jednak równie szybko jak się pojawił, zniknął. Brunet skoczył w stronę niebieskiej w momencie, gdy smok podnosił łapę, prawdopodobnie chcąc zgnieść robactwo pełzające pod nim. Na szczęście nie dane mu było to zrobić. Oczywiście Vaxen stanął przed dziewczyną zasłaniając ją przed przeciwnikiem, jednak okazało się to niekonieczne. Potężny głos odbijający się po wszystkich ścianach groty powiedział... Nie... NAKAZAŁ kościstemu poddanie się. Wszystkie ryki pozostałych istot z głębi jaskini ucichły i nastała piekielna cisza przerywana wyłącznie płytkimi oddechami obecnych.

        Upadły wyciągnął dłoń chcąc pomóc nimfie wstać. Wyraźnie się go bała, a może raczej nie ufała mu. Mężczyzna krzyknął coś lekko upitym głosem i powędrował do odnogi korytarza, gdzie zamknął się szczelnie. Nikt jednak nie zwrócił na to szczególnej uwagi. W okolicy pojawiła się kolejna piekielna aura. Wyraźnie kolejny upadły anioł zbliżał się do schronienia przed deszczem, który teraz stracił na sile, a grzmoty słychać było wyłącznie z oddali.
-Cholera, kolejny przyjaciel... - rzekł czarno-skrzydły z ironią podnosząc niebieską. Zaczynał obawiać się tej pradawnej. Potęga jej głosu sprawiła uległość tak potężnych istot jak drakoliche. Kim ona do diaska jest?

        Brunet stanął pomiędzy nimfą, do której zdążył się już lekko przywiązać, a pozostałą częścią towarzystwa. Tuż obok smoka, co na pewno nie było dobrym pomysłem. Nad nimi rozciągała się ogromna wyrwa w suficie groty, przez którą zlewały się na Vaxa i Lidan strugi deszczu. Była na tyle szeroka, aby dało się przez nią wylecieć. Chłopak postanowił pozostawić tą opcję na sam koniec.
-Usiądź pod ścianą. Możesz być ranna. - zwrócił się do niebieskiej nie odwracając podejrzliwego spojrzenia od pradawnej. Zdecydowanie to ona była tu największym zagrożeniem. W dodatku chyba znała mowę smoków, skoro potrafiła porozumieć się z mieszkańcami tej groty. A skoro potrafiła się z nimi porozumieć, to znaczy że jest albo smokiem, albo czarodziejem. Oba pomysły nie były zbyt ciekawe. Wciąż jednak zdawało mu się, iż górował nad nią mocą, choć na pewno by go pożarła w postaci smoka.

        Vaxen postanowił odwrócić się do Lidan. Spojrzał w jej przestraszone oczy i zmusił się do uśmiechu, co musiało wyglądać nadzwyczaj komicznie. Podał jej dłoń.
-Jestem Vax. Zaufaj mi, uratowałem ci życie. - stwierdzenie trochę niezbyt na miejscu, ale czarnooki chciał mieć choć jednego sojusznika w tej jaskini. W dodatku czuł, że teraz jest poniekąd odpowiedzialny za osłabioną i zdezorientowaną nimfę. Chłopak podniósł swój płaszcz z ziemi i, używając magii ognia, wysuszył podając go dziewczynie.
-Okryj się. - powiedział wyciągając bukłak z czystą wodą. Nie zostało go zbyt wiele, niedługo trzeba będzie uzupełnić. Podał naczynie z napojem Lidan i zwrócił się do nowo przybyłego upadłego
-Czego tu szukasz?

        Smok wciąż leżał przed pradawną kobietą. Na jej twarzy malował się nieprzyjemny uśmiech. Jakby w myślał otwarcie drwiła z obecnych. Vax miał tylko nadzieję, że nimfa nie usłyszała słów Gulnan. Choć, bądź co bądź, to ta kobieta uratowała im życie. Może tylko wygląda na taką "złą"?
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Lidan szykowała się już na śmierć. Była wręcz pewna, że zginie. Widocznie los chciał inaczej, bo pomiędzy nią a kościanym smokiem stanął Vaxen. Mężnie bronił nimfę przez stworem, ale po co? On sam mógł zginąć, a mimo to nie cofnął się. Wtedy też Lidan miała chwilę, by przyjrzeć się Upadłemu. Widziała w nim coś znajomego. Ten sam blask w oczach, te same włosy, podobny głos. Anioł był zupełnie jak jej ukochany, Arian. Różnica była taka, że Arian nie żył, a Vaxen stał tuż przed nią.

- Niemożliwe, ubzdurałaś to sobie... - nimfa powtarzała w myślach, lecz im dłużej patrzyła na Upadłego, tym bardziej był jej znajomy. Poczuła przyjemne ciepło. Takie same czuła wpatrując się w oczy ukochanego. Kiedy łapał ją za dłoń... Czy to możliwe, żeby poczuła coś do Vaxena? Kobieta pokręciła głową, jakby chciała zaprzeczyć sama sobie. Nagle do jej delikatnych uszu doszedł donośny, mroczny głos, który utkwił w jej głowie jak cierń. Automatycznie zakryła uszy, lecz wciąż miała wrażenie, że ktoś dzwoni dzwoneczkami tuż nad jej głową. Dopiero po kilku chwila zorientowała się, że to tajemnicza kobieta jest źródłem tego przerażającego głosu. Co dziwne, smok, który przed chwilą chciał ich pożreć, łasił się do niej jak baranek. Lidan nie miała pojęcia jak to się stało, ale bynajmniej nie zamierzała protestować.

Ktoś nowy znalazł się w jaskini. I to nie taki zwykły "ktoś". Jego głowę zdobiła para piekielnych rogów. Lidan nie wiedziała do końca co o nim sądzić. Mężczyzna budził w niej mieszane uczucia, ale tym razem się nie bała. Wiedziała, że jest ktoś, kto w razie potrzeby ją obroni.
- Jestem Lidan. - przybliżyła się do Vaxena i powiedziała tak cicho, by tylko on mógł ją usłyszeć. Wtedy też za ścianą głazów zniknął Lentir. Rozumiała, że nie chciał walczyć, ale czemu się tam zaszył? Kto wie. Nimfa patrzyła z podziwem na Gulnan, która władała kościanym smokiem. Kim ona tak w ogóle jest? To pytanie nie dawało Lidan spokoju.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Pradawna usłyszała miękkie ciapanie kolejnych stóp w szarym błocie tego miejsca. Odwróciła się, by zobaczyć kto dołączył do tej nieznośnej gromadki. Nimfa i Vaxen chyba trochę przesadzali z czułością. Niebieska maślanym wzrokiem przez chwilę patrzyła na niego, oczywiście licząc na to, że on tego nie zauważy. Smoczyca była zniesmaczona całą tą sytuacją i dziwnym zachowaniem zakapturzonego osobnika. Był przynajmniej bardziej znośny niż ta dwójka. Ciekawe kim była czwarta osoba.

Uniosła wzrok. Gulnan jęknęła znudzona na widok kolejnego Piekielnego. I kolejnego Upadłego.
- Następny diabełek? - westchnęła znudzona. - Ilu was jeszcze do mnie przyjdzie? Błagam, żeby chociaż jakiś normalny był.
No, w każdym razie tak wyglądał. Miał niemal żarzące się, szkarłatne oczy, co oczywiście dla Pradawnej od razu przyniosło na myśl krew. Już go lubiła. Z czoła wyrastały mu dwa, dosyć długie rogi - coś raczej rzadko spotykanego u Upadłych Aniołów. I oczywiście majestatyczne, czarne skrzydła, w tym wypadku przesiąknięte wodą doszczętnie. Ciekawe jak unosił taki ciężar. Nie pasowało jej w nim jego ubranie - białe niczym śnieg. Smoczyca zawsze uważała ten kolor za oznakę słabości. Był dla niej taki... mdły.

Spod kaptura spoglądała na nią niemal biała twarz, a skóra wydawała się na niej tak cienka, że Gulnan mogłaby przeciąć ją paznokciem. Widziała pulsujące naczynia krwionośne. Nie mogąc się opanować, od razu pomyślała o tym, że Piekielny może być swego rodzaju anemikiem - mało krwi dla zabójcy. Czyli prosta kalkulacja - nie opłaca się smoczycy go zabijać. Westchnęła jeszcze raz i spojrzała w krwawe oczy przybyłego. Ciekawe, czy w nich też jest krew?
- To co, jesteś normalny, hm? - uśmiechnęła się trochę ironicznie, zakładając ręce na piersi.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości