Teleportowanie się ku Bramom Piekła nie obyło się bez dymu i hałasów. Zawsze istniała obawa, że Rhys - jako że jest Duchem Światłości - naraża się na niebezpieczeństwo, próbując dostać się do Piekieł. Mimo wszystko obyło się to bez jakichś poważniejszych komplikacji. Wciąż w jego głowie grzmiały słowa Najwyższego: To twoja szansa na zrehabilitowanie się. Dowiedz się, gdzie pojechała Cailin i ją wyeliminuj. Rozumiem, że to zrobisz, prawda? Rhys był świadom konsekwencji, o ile nie wykona jednak tego zadania, aczkolwiek wciąż nie był przekonany co do tego, czy rzeczywiście zdoła to zrobić. W końcu musiałby zabić Cailin, a coś w jego głowie - a może sercu? - podpowiadało mu, że lepiej dla niego będzie, żeby przeciwstawić się Panu. Cóż ma począć, targany takimi uczuciami?
Tydzień później...
Stanowczo nie powinienem być tu tak długo... Tylko jak, do jasnej anielki, mam znaleźć tego całego Hectora?!
Rhys był wściekły na siebie, że tak długo już musiał być w Piekle. Zdążył namówić już do współpracy jedną "przemiłą" pokusę, która zgodziła się na to pod groźbą tortur. Miała przyjść z informacjami na temat diabła, którego poszukiwał. Przyszła do niego lada chwila.
- No nareszcie... Dlaczego to tak długo trwało? - powiedział Duch.
- Ej no, w Piekle nie tak łatwo znaleźć zaufanych informatorów... - odparła pokusa. - Ale mam złą wiadomość. Twój Hector zaginął.
- Jak to zaginął?
- Normalnie: przepadł jak kamień w wodę. Podział się gdzieś w niejakiej... Gryfonii? Grycanii? Lub jakoś tak.
- Grydanii - poprawił ją mężczyzna. - No to niezbyt dobrze. A znasz niejaką Cailin Grahn?
- Cailin?... - zapytała z wahaniem Piekielna - Nie znam. Niestety nie - odpaliła.
- Na pewno nie znasz tej dziewczyny?
- No ileż mam ci to powtarzać! Dajże mi spokój, durniu! - fuknęła i po chwili już jej nie było.
Rhys mógł jedynie domyślać się, co Pokusa skrywała. Wiedział jednak, że nic tu po nim, i ruszył w dalszą podróż, mając nadzieję, że w końcu odnajdzie tajemniczą dziewczynę.
Ciąg dalszy: Rhys.