Ostatni Bastion[W Ostatnim Bastionie] Z sercem i orężem

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

[W Ostatnim Bastionie] Z sercem i orężem

Post autor: Katherine »

Wielogodzinna podróż dla Elfów była wyczerpująca. Dziewczynie wydawało się, jakby nie dosiadała konia od wieków. Z wielka radością przywitała Ostatni Bastion. Nie ufała temu miastu i jego mieszkańcom ale to właśnie tu mogli szybko znaleźć dla siebie dach nad głową. A zbliżała się burza. Im bliżej celu, tym głośniejsze były grzmoty. Całą okolicę na moment, niczym promienie słońca w ciepły dzień, rozjaśniały błyskawice. Nim przekroczyli próg miasta byli już przemoknięci do suchej nitki, a drogi przemieniły się w rzeki błota.
Od kiedy ruszyli Katherine nie puszczała Kaia, wtulona dawała mu ciepło podczas ulewy. Oparła głowę o ramię chłopaka. Chciał jej coś opowiedzieć przed wyruszeniem w drogę. Zastanawiała się nad tym. Chciała się dowiedzieć co się w ogóle stało, co się z nimi działo przez cały ten czas. Właściwie nie wiedział nawet ile czasu upłynęło, od kiedy ta przeklęta mgła zesłała sen młodą elfkę. Czekała z niecierpliwością na opowieści jej towarzysza.
Gdy ich podróż dobiegła końca i wybrali dogodną karczmę, w której warto było się zatrzymać na noc (nie była to mimo wszystko pierwsza napotkana karczma), z ulgą zsiadła z Kiera. Stajenny nie był zachwycony tym, że musi wychodzić podczas deszczu. Z wściekłością wyrwał lejce z dłoni Kaia. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć oznajmił, że doskonale zna swoje obowiązki i nie potrzebuje jakichkolwiek wskazówek. Dziwne zwyczaje panują w tym mieście-pomyślałam lekko zdumiona. Gospoda w środku jak i z zewnątrz była zadbana. Nie było tłumów, co cieszyło ale i dziwiło. Obecni klienci skierowali swoje oczy na parę, gdy para przekroczyła próg jasno oświetlonej izby. Elfy do razu skierowali swoje kroki do karczmarza, poprosili o pokoje oraz dobry i syty posiłek oraz grzane wino. Był tez na tyle uprzejmy, że zaproponował dzban miodu, bez opłat i prosto do sypialni na piętrze. W jego oku pojawił się błysk, a usta wykrzywiły się w zadziornym uśmieszku. Katherine wypatrzyła stolik blisko okazałego kominka, który aż prosił by przy nim usiąść ale chciała porozmawiać z chłopakiem sam na sam. Nie podobało jej się te nieliczne towarzystwo, tutaj każdy potrafiłby wykorzystać czyjąś rozmowę dla swoich celów. Dlatego zwróciła się do towarzysza:
- Wolałabym, żeby nasza rozmowa została między nami. Ściany mają uszy.-Ostatnie zdanie wyszeptała, jedynie on mógł je usłyszeć. A przynajmniej tak przypuszczała. - Opowiesz mi o wszystkim na górze, gdy będziemy sami.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Kochankowie jechali szlakiem wydeptanym przez liczne karawany. Droga zmierzała do Ostatniego Bastionu. W strugach deszczu dotarli na ulice miasta. Przez całą podróż Katherine wtulała się w blondyna. Kai odwzajemniał ten gest z całego serca. Zimne krople smagały ich po twarzach, aż dreszcze przechodziły po plecach. Było bardzo zimno i gdy wjechali do miasta, burza rozszalała się na dobre. Zajechali do karczmy. Kier został odprowadzony do stajni, stajenny zapewniał, że zna się na tej robocie, i że koń będzie się czuł dobrze, wypocznie. Zielonooki miał dziwne wyrzuty sumienia za to, iż pozostawia swego przyjaciela pod opieką tego człowieka. "Przepraszam - zdążył jedynie powiedzieć do wierzchowca, nim pracownik zabrał go do boksu.

        Izba, przyjemnie ciepła i sucha, pełna była przeróżnej maści istot. Zamówili posiłek. Na pewno jest on im potrzebny. Zmęczenie powróciło ze zdwojoną siłą. Palenisko, niewielkie, ale dawało dużą ilość ciepła niemałej karczmie.

        Kai gestem zaprosił Katherine, aby pierwsza weszła do pokoju na piętrze. Obskurna, malutka klitka, w której znajdowała się niewielka szafa i dwuosobowe łóżko, wydawała się być kiedyś więzieniem. Jednak para nie mogła zarzekać - sucha pościel i ciepła strawa przyniesiona przez karczmarza aż pod drzwi kusiły. Idealne miejsce na odpoczynek.

        Łucznik zdjął przemoczone ubrania i powiesił na jednym jedynym krześle, pozostawił jedynie bieliznę. Następnie podał talerz z wieprzowiną ukochanej. Nalał do dwóch kieliszków grzanego wina. Trunek przyjemnie rozlewał się w gardle i powodował intensywne zawroty głowy. "Mocny alkohol". Mięso było gumowate i niedopieczone, jednak zjadliwe. Dało trochę siły strudzonym wędrowcom. Następnie przyszedł czas na miód pitny. Dwa ogromne, gliniane kufle z przysmakiem leżały już w dłoniach kochanków. O dziwo trunek nie był zły, mimo iż gratis. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby...

        Gdy skończyli porcje mięsa, zielonooki spojrzał na złotowłosą. Nikłe światełko dwóch świec dawało jedynie malutki blask w pokoiku, który przez ciemność zdawał się jeszcze mniejszy. Na ścianie wesoło tańczyły cienie elfów. Kai podniósł butelkę wina i nalał po jeszcze jednym kieliszku, następnie podniósł naczynie i delikatnie stuknął w kieliszek Katherine.
- Nareszcie bezpieczni i sami. Tyle ci muszę opowiedzieć... - elf zaczął historię - Minęło parę tygodni od kiedy ostatni raz cię widziałem. Pamiętasz? Dziwna siła nagle objęła mnie, a potem obudziłem się nad Rzeką Motyli. Tam spotkałem dawną znajomą - Sylwanę. Rudowłosa elfka, może znasz ją? Tak czy owak, natychmiast zdecydowałem ruszyć spowrotem w twoim kierunku. Bez uzbrojenia. Mój Kastral mógł mi służyć jedynie jako broń sieczna. Nie miałem strzał... I jak na nieszczęście zaatakowali nas - mnie i Sylwanę - demony, cienie czy jakie inne licho. Mała blond dziewczynka wyszła z lasu i cisnęła we mnie płonącą kulą. Nie wiem skąd ją wzięła - prawdopodobnie była czarodziejką. Tam, w tym lesie, wśród tych bestii, omal nie zginąłem... Gdyby nie pomoc tej elfki... Potem przedostałem się przez Smoczą Przełęcz. Spotkałem tam kogoś, ale nie podszedłem, tylko nabrałem trochę wody i ruszyłem dalej. Niedługo potem, zmęczony i ledwo przytomny, dotarłem do miejsca, które jako ostatnie pamiętałem. Bałem się, że cię tam nie spotkam, że ruszyłaś w swoją stronę i zapomniałaś o mnie. Ale byłaś tam. Nawet nie wiesz jak się cieszę! - tu Kai przerwał na chwilę i przytulił właścicielkę migdałowych oczu do swojej nagiej piersi. - Jakże się martwiłem o ciebie i o Kiera. Teraz już jestem pewny. Kocham cię. Wiem, że nie znamy się jeszcze zbyt dobrze, ale chciałbym, żebyśmy się do siebie na prawdę zbliżyli. Katherine - spojrzał głęboko w jej piękne oczy - powiedz, że też czujesz to samo.
        Magia chwili płynęła wraz ze strugami deszczu po szybie, unosiła się w powietrzu. Atmosfera robiła się ciężka, duszne powietrze zmusiły elfa do otworzenia okna i wpuszczenia odrobiny swieżego i wilgotnego powietrza z zewnątrz.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine nie marudziła. Pokoik prosił się o wyremontowanie, o zmianę wystroju na bardziej przytulny. Ale było w nim sucho i ciepło. Mieli stałe schronienie, na luksusy mogą jeszcze poczekać. O posiłku można by powiedzieć to samo. Głód był silniejszy i cała porcję pochłonęła bardzo szybko. Za to trunek.. ten był przepyszny. Ciepło wina ogrzewało całe ciało. Katherine znalazła w nim nutkę aronii i owoców czarnego bzu, dominował jednak smak dojrzałych czerwonych winogron. Dojrzały napój uderzał do głów Elfów. Czuli się odprężeni i zrelaksowani. Mód nie był już tak wyborny. Nie miało to większego znaczenia, ważne z kim spędzała teraz czas.
Kai przez dłuższą chwilę prowadził swój monolog. Dziewczyna była w szoku, gdy dowiedziała się, że młodzieniec szukał ją przez tak długi czas. Na dodatek przez te kilka tygodni był bardzo daleko od niej. Słuchała jego opowieści z zapartym tchem, jak zaklęta nie odezwała się ani słowem. O wspomnianej przez Kaia Elfce - Sylwianie - nic nie wiedziała, nigdy wcześniej jej nie spotkała. U jej boku walczył z demonami i młodziutką czarodziejką. Cieszyła się, że mimo wszystkich przeciwności losu on nie tracił nadziei na znalezienie ukochanej i wiernego przyjaciela. Jego entuzjazm udzielił się złotowłosej. Gdy objął ją i przytulił niemal się rozpłakała ze radości. Silnie przywarła do ramion. Mając usta blisko spiczastego ucha wyszeptała:
- Odnalazłeś mnie. Mnie i Kiera. To jest najważniejsze, to się liczy najbardziej, najdroższy.-Oparła głowę o czoło Kaia. Zielone oczy, podobnie jak patrzałki Katherine, się zeszkliły lecz dwie tańczące iskierki rozweselały spojrzenie chłopca. Tak, nie znali się długo. Jednakże, oboje wspierają się nawzajem, pomagają, ratują z opresji. I nie musiał jej niczego wyznawać, doskonale znała jego uczucia dzięki empatii.
-Ja - zaczęła niepewnie, tylko dlatego by delikatnie zażartować z kompana - sama nie wiem. Lubie cię, nawet bardzo. Ratowaliśmy się ze szponów śmierci, dodajesz otuch, wsparcie. Świetnie się przy tobie bawię, kiedy znajdujemy czas na chwile rozrywki. Mogłabym wymieniać jeszcze dłużej ale nie ma potrzeby.
Uśmiechnęła się radośnie. Wydawało jej się, że rozpromieniona twarz daje więcej światła niż nikłe płonienie dwóch świec na stole. Odsłoniła czółko, zaczesała palcami jego złote włosy. Na początku, z wdzięcznością złożyła lekki pocałunek na czole, a później na wargach. Jej zimnie palce głaskały różowiące policzki. Ten moment był magiczny. Dźwięk spadającego deszczu nie był tak smutny, wiatr świstał przyrodzie o tym, co działo się w karczmarskiej izbie. Chłód wpadający przez otwarte okno nie przesadzał parze. Przerwała jednak, nie powiedziała mu czy odwzajemnia uczucie.
- Oczywiście, że czuje to samo, głuptasie-figlarnie cmoknęła Kaia w nos.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Cały świat zawirował. Ból, który wypełniał serce Kaia rozpłynął się, wściekłość na rodziców zniknęła w jednej sekundzie. Teraz czuł jedynie miłość i radość. Pragnął, aby ten wieczór trwał wiecznie. Aby mogli już zawsze patrzeć sobie tak głęboko w oczy. Niedługo zapewne razem wyruszą w świat. A tymczasem liczyło się tylko tu i teraz. Do zielonych oczu napłynęły łzy. Elf, nie chcąc pokazywać słabości, wytarł je ręką. Gdy Katherine starała się zażartować z blondyna, ten poczuł ogromny strach. Dziewczyna zaczęła tak, jakby wcale nic nie czuła do łucznika. A ten tylko by się zbłaźnił... Wymieniała poszczególne czynności, które razem wykonywali, a z każdym słowem rósł strach. Nagle zakończyła, a niepewność Kaia sięgnęła zenitu.

        I wtedy wyjawiła to, czego tak bardzo chciał. Powiedziała, że ona czuje to samo. Dała wyraźny znak, że jej też na nim zależy i pocałowała. Chłopak oczywiście odwzajemnił pocałunek, wkładając w to resztę energi, która mu została. Bowiem kilkuminutowy sen nie zregenerował sił elfa... Zielonooki objął ukochaną i mocno przytulił do siebie.
- W tym momencie mam w rękach swój cały świat. - wyszeptał jej do ucha. - Jesteśmy dla siebie i nic innego się dla mnie nie liczy.
Łucznik pocałował Katherine w czoło i spojrzał na nią tak, jakby to miał być ostatni raz. Pragnął zapamiętać ten obraz na zawsze, zatrzymać go w sercu na wieki. Uśmiechnął się patrząc w szczęśliwe oczy złotowłosej.
- Jesteś cała mokra. Zejdźmy na dół, do kominka, tam się szybciej wysuszymy. - zaproponował, ale miał nadzieję, że nic takiego nie nastąpi. Jego ubranie dość szybko schło w dusznym pokoiku. Teraz jeszcze martwił się, aby ukochana nie zachorowała...


I nagle zmęczenie wzięło górę...
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Przy nim było jej ciepło. Ogrzewał ją słowami i ciałem. Szkliste perełki w oczach dodawały mu uroku lecz, ku niezadowoleniu Elfki, szybko zniknęły. A po łzach pojawiały się inne emocje i odczucia na twarzy. Od strachu, rozgoryczenia, po zakłopotanie. Miała też wrażenie, że lada chwila coś w nim wybuchnie i będzie swoich słów żałować do końca życia. Obawiała się, że nie powinna w ten sposób z nim grać, że nie zrozumie psikusa. Wszystko raptownie się zmieniło, gdy odwzajemnił pocałunek. A szelest szeptu był kojący i niezwykle ją poruszył. Uwielbiała to, przyciszony głos Elfa powodował, że po plecach przebiegł dreszcz. Zatrzęsła się delikatnie. I może dlatego, z obawy o jej zdrowie, zaproponował przeniesienie się na dużą salę. Nie chciała schodzić na dół, wolała zostać tutaj. Ogromny kominek z radośnie palącym się drewnem kusił, zwłaszcza, że była całkowicie przemoczona. Jednakże, wciąż obwiała się towarzystwa dziwnego towarzystwa.
- Nic mi nie będzie. Myślę, że.. - i wtedy rozległ się dźwięk kichnięcia. Równocześnie policzki zabarwiały się na czerwony kolorek.- to tylko chwilowe.-Dokończyła.
Kai chyba tego nie usłyszał, zasnął w ramionach Katherine. Zapadł w błogi, spokojny sen. Delikatnie ułożyła go na dużym łóżku, przykryła pościelą. Elfka chciała jeszcze wziąć kąpiel. Musiała o nią poprosić właściciela. Ogrzałaby ciało, umyłaby je. Wyszłaby z gorącej wody jak nowo narodzona. Pośpiesznie wyszła z pokoju, zamykając dokładnie drzwi. W czasie, gdy kochankowie jedli posiłek, w karczmarskiej gospodzie zrobiło się tłoczniej. Najwięcej było ludzi, gdzieniegdzie pojawiła się postacie innych ras. I byli piekielni. Co oni tu robili? Oczywiście, było słychać i niewątpliwie czuć, iż alkohol lał się strumieniami. Kai obudzi się spragniony, wezmę jeszcze dobrego wina.-pomyślała. Karczmarz był przychylny na jej prośby, zagwarantował jej czysta wodę rano, tłumacząc się brakiem czasu. A wino, według słów mężczyzny, miało być najlepsze. Chojnie obdarzył Katherine w dwie butelki czerwonego trunku. Rozmawiając z właścicielem nie przestawała badać aur. Skupiła się na istotach z piekła. Jeden z nich powoli zbliżała się, nie zwróciła na to uwagi tylko dziękując za alkohol odeszła do baru. Ten jednak wciąż ją śledził. Na schodach przyspieszyła kroku. Czuła, zimno ostrza w rękawie, to był jej ratunek. Już miała sięgnąć po niego, gdy nagle piekielny chwycił ją za nadgarstek.
- Ładnie to tak atakować bezbronnego? - zbliżył usta do spiczastego, elfiego ucha. Zaczesał mokre, skręcone włosy za nie.-Elficka dziwka.
- Czego chcesz? - zasyczała odważnie jednak z przerażeniem. Bała się go, nie wiadomo do czego był zdolny. Próbowała szukać drogi ucieczki, sposobu zadania bólu, ogłuszenia napastnika. Niestety była jego zakładniczką.
- Złociutka - zaczął. - Wiem, że nie jesteś sama. A twój towarzysz to chodzący pech. Istnieje coś, co pomoże wam odwrócić zły los. Znajdziecie ten artefakt tu, w Opuszczonym Królestwie. Jeśli nie chcesz śmierci ukochanego i swojej znajdź go. - Mówiąc rozluźniał uścisk i odchodził. Mówił przekonywająco, jakby chciał pomóc parze. Warto by było się rozejrzeć, nic ich to nie kosztuje. Na pożegnanie zachłannie i boleśnie przywarł do jej warg i uszczypnął w pośladek.
Dziewczyna wróciła do pokoju z mieszanymi uczuciami. Nie wierzyła w jego słowa, nie ufała mu ale Kai był najważniejszy. Położyła się spać z bólem nadgarstka. Nie miała siły szukać jakichkolwiek nasion przeciw bólowych. Szybko zasnęła wtulona w lubego.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Obudziło go pianie koguta. Za oknem świt rozświetlał leniwie ulice miasta, rosa i krople wczorajszego deszczu pokrywające wszystko dookoła zaczęły nagle parować powodując niezbyt gęstą mgłę. Zapowiadał się gorący dzień - jak to po burzy. Kai podniósł się delikatnie z posłania starając się nie obudzić ukochanej. Ubrał się w już suche odzienie. Na stoliku nie było już świec, tylko plamy roztopionego wosku. Łucznik zszedł na dół. Była bardzo wczesna pora, toteż karczma była prawie całkiem opustoszała - poza karczmarzem i jakimś gościem w czarnej pelerynie śpiącym przy najbardziej oddalonym stoliku. Właściciel leniwie wycierając naczynia suchą szmatą spojrzał na elfa. Chłopak rzucił do niego:
- Płacę za dzisiejszą noc. - podszedł do lady i rzucił ostatni mieszek złotych monet - A za resztę poproszę śniadanie i kawy dla dwóch osób.
Mężczyzna za blatem szybko uwinął się z robotą i po chwili przed zielonookim stała duża taca z dwoma talerzami pełnymi kanapek oraz dwa ogromne kubki z pachnącą, świeżo zmieloną kawą, cukier i mleko. Wszystko aż prosiło się o zjedzenie. Blondyn wrócił do swojego pokoiku, Katherine wciąż spała. Postanowił ją delikatnie obudzić na posiłek.
- Kochanie - lekko potrząsną złotowłosą - Kotku, wstawaj, śniadanie do łóżka.

        Gdy dziewczyna lekko podniosła się, postawił przed nią tacę i usiadł w jej nogach. Zapach świeżej kawy rozniósł się po pokoiku, przyjemnie pieszcząc węch zakochanych. Kai uśmiechnął się czule to elfki, po czym przeciągle ziewnął.
- Jemy śniadanko i ruszamy?
W tym momencie Kai spostrzegł zaczerwienienie i siniaka na nadgarstku dziewczyny. Katherine wyraźnie odczuwała ból w tym miejscu. Lekko przestraszony o zdrowie ukochanej zielonooki wziął jej dłoń w ręce i starał się temu przyjrzeć. Skupił swoją zregenerowaną już energię i, używając magii życia, wyleczył to obicie.
- Aniołku, co ci się stało w rękę? Wczoraj chyba tego nie miałaś, bynajmniej nie pamiętam czegoś takiego... - rzekł łucznik ze szczerą troską w głosie. Znał swój "dar" do przyciągania kłopotów i bał się, że coś się jej stanie przez niego. Spojrzał na niewyspaną twarzyczkę długo-usznej i w jej nierozbudzone, miodowe oczy. Zdecydowanie dziewczyna miała jeszcze przed sobą niedany sen i zupełnie nie kontaktowała z rzeczywistością.

        Kai zbliżył się do jej ust i nieśmiale pocałował je.
- No obudź się! - powiedział z żartobliwą irytacją. Wierzchem dłoni głaskał policzek ukochanej, zaś drugą ręką nasypał sobie cukru i nalał mleka do kawy.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Ta noc przyniosła Katherine różne sny. Były te piękne, które zachowałaby na zawsze w swojej głowie. Częściej nachodziły ją jednak smutne, czasem nawet przerażające, których za wszelką cenę nie chciałaby widzieć, i które próbowała odgonić. Obrazy przychodziły i odchodziły same, nie mała nad nimi kontroli, jak to zwykle bywa. Tak upłyną jej nocny wypoczynek. Miała nadzieję, że poranek i następne dni będą lepsze i nie przyniosą jej oraz Kaiowi kolejnych niemiłych niespodzianek.
Przyjemną ciszę świtu zmąciło piane starego koguta. Trzeba było wypić wiele alkoholu poprzedniego wieczoru, by spać tak twardo i nie usłyszeć tego chrapliwego dźwięku. Zaraz po tym, kiedy Elfka uświadomiła sobie skąd on pochodzi i co je wydaje, poczuła ruch. Elf wyślizgnął się z łóżka bezszelestnie, tak samo też ubrał się i wyszedł z pokoju. Zdradziły go drzwi, które skrzypnęły za nim głośno. Pianie ustąpiło, więc dziewczyna mogła jeszcze przez krótki moment poddać się snom.
Nie wiedziała ile czasu trwała w drzemce. Zielonooki wpuścił do sypialni zapach przyjemny, który sam w sobie stawiał na nogi. I nie tylko ten aromat miał takie działanie. Głos ukochanego równie dobrze budził dziewczynę, jednak słodki, lekki pocałunek zdjął z jej powiek chęć powrotu do sennego świata. Przeciągnęła się leniwie, przetarła oczy. Wstała mało zgrabnie ale wyglądała uroczo. Uroku dodawała jej burza jeszcze nie doprowadzonych do porządku loków oraz zaspany wyraz twarzy.
- Witaj! - Przywitała się ledwo słyszalnym, słabym głosikiem. Gardło potrzebowało jakiegokolwiek napoju. Kawa. To było spełnienie marzeń. Pytanie musiała trochę dłużej "przetworzyć" niż zwykle. Organizm Katherine w powolnym tempie wracał do trybu dziennego. - Naturalnie. Masz konkretne plany, dokąd wyruszymy?
Sięgnęła po kubek z ciepłym napojem. Ruchy dłonią wciąż były bolesne, a grymas został szybko wychwycony przez półelfa. Wykorzystując wiedzę magiczną wyleczył nadgarstek, zaczerwienienie zniknęło razem z opuchlizną. To był najmniejszy problem, schody zaczęły się, gdy Kai zaczął pytać. Nie wiedziała jak zareaguje na wieść o ataku na jej osobę. Postanowiła nie ukrywać prawdy, zachowała jednak informacje na temat artefaktu.
- Wczorajszej nocy miałam niemiłe spotkanie z piekielnym. Sądzę, że był to Łowca Dusz, ale nie jestem tego pewna. Śledził mnie od baru, a gdy znaleźliśmy się na schodach chciałam mu dobitnie wytłumaczyć, że nie życzę sobie szpiegowania mnie. Ten był szybszy, unieruchomił mnie i kazał więcej nie wyciągać broni przeciwko nim. Naiwniak. Miał widocznie ogromną ochotę mnie przestraszyć i zadać mi ból. Na szczęście szybko zostawił mnie w spokoju i wróciłam do pokoju z dwoma butelkami wina na drogę. - Wskazała mu dwie, szklane flaszki z rubinowym trunkiem. Podziękowała też za troskę ciepłym, szerokim uśmiechem.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Słodki wyraz niedospanej twarzy Katherine dodawał mu otuchy. Czuł, że ma już cel, że życie nabiera sensu i nowego znaczenia. Niestety Kai zaczął się niezmiernie martwić. Piekielny?! Łowca Dusz?! I znowu sprowadził na bliską osobę kłopoty. To jakieś fatum... "Chwila!" - pomyślał elf - "Na dole, w karczmie, poza właścicielem był jeszcze jakiś gość! Więc nie wydawało mi się, wyczułem tam piekielnego! Jednak jego aura to nie był mój wymysł!" wystraszył się tego, co odkrył.

        - Na pewno nic ci nie jest? Czego ten typ od ciebie chciał?[/b] - zaczął delikatnym i słodkim głosem, nie chcąc denerwować złotowłosej. Wydawała się roztrzęsiona wczorajszym wydarzeniem. "Jaka szkoda, że mnie tam nie było! Nie ważyłby się jej tknąć!". Podniósł się z łóżka i nalał do kieliszków wina, jednak nie podał go.
- Najpierw śniadanie - uśmiechnął się próbując zmienić temat i spowodować, że ukochana chwilowo zapomni o nieprzyjemnym wydarzeniu. Mimo wszystko czuł, że nie wie wszystkiego. Jaki cel miałby ten Łowca Dusz w atakowaniu elfki w zaludnionej karczmie? Może dziewczyna ma jakieś ważne wiadomości, przedmiot albo zioło? Chciał jej pomóc z całego serca, ochronić ją, jednak bał się zapytać o szczegóły. "Skoro nie mówi wszystkiego, znaczy, że bardzo ważne i strasznie, albo nieważne..."
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Towarzysz wyraźnie się martwił. Mimo, że Katherine nie miała ochoty wracać do wieczornych wydarzeń, spróbowała wyjaśnić i uspokoić Kaia. Zanim jednak cokolwiek powiedziała, sięgnęła po kubek z napojem. Upiła trochę kawy. Była gorąca więc sączyła ja powoli i ostrożnie, by nie poparzyć języka.
- Pił równo, nie żałował sobie alkoholu. W pijańskim amoku robi się rożne głupoty. Byłam tam tylko przez krótki czas i nie zdążyłam się rozejrzeć dokładniej ale nie zauważyłam w tym towarzystwie żadnej kobiety. Może liczył na upojną noc? - Puściła oczko do chłopaka. Aromat świeżo otwartego wina uniósł się i wymieszał wraz z zapachem kawy. Ta mieszanka uderzała do głów Elfów. Poranek i dalsza część dnia zapowiadały się cudownie. Już miała sięgnąć po jeden z kieliszków ale nie podał go jej. I miał rację, bo na pusty żołądek kiepsko smakują trunki. Spojrzała na tacę, na samym środku znajdował się półmisek z kanapkami. Były różne, lecz wzięła tylko te z serem i warzywami, nie jadała przecież mięs. Pieczywo było.. świeże. Brakowało w nim zapachu zakwasu. Dodatki do kanapek też mogłyby być lepsze. Nie pisnęła słówkiem, a ochoczo zabrała się za chrupanie ich.
Przypomniała sobie w między czasie, że nie odpowiedział na jej pytanie. Elfka była ciekawa, dokąd ją zabierze tym razem? Nie wiedziała nic o planach mężczyzny. Ostatnio tez miał do wykonania pewne zadanie i umierała z ciekawości, czy je wykonał pomyślnie. Gdy pierwsza porcja została pochłonięta, sięgnęła po drugą i zanim wgryzła się w pieczywo zadała pytania, jedno po drugim:
- Wspomniałeś coś o Smoczej Przełęczy. Co tam robiłeś, czy to miało związek z ostatnią wyprawą? Wcześniej jeszcze miałeś pewne zadania do wykonania, spełniłeś to? Gdzie mnie teraz zabierzesz?
Przypomniała sobie też, o prośbie sierowanej do właściciela. Balia z wodą pewnie już została przygotowana. Ona jednak w spokoju spożywała posiłek i czekała na odpowiedzi Kaia. Mycie może poczekać. - pomyślała z uśmiechem na ustach.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Ukochana zaczęła wszystko tłumaczyć Kaiowi i cała obawa powoli zniknęła. Pijany był, więc teraz pewnie śpi gdzieś w przydrożnym rowie. Jednak gdy dziewczyna napomknęła o "upojnej nocy" i znacząco mrugnęła do niego, zaczął się zastanawiać, gdyż niezwykle zaintrygowało go zachowanie dziewczyny. Katherine wzięła się za pałaszowanie śniadania. Blondyn tylko jej zawtórował "smacznego" i również rzucił się na kanapki jak głodny wilk. Od długa nic nie jadł, a wędrówka od Rzeki Motyli do Bastionu dogłębnie go wyczerpała.

        Po chwili jedynym znakiem po posiłku był pusty talerz, obdarty nawet z ostatnich okruszków. Kai dopił kawę i podał kieliszek wina rudowłosej.
- Za dzisiejszy dzień. - uśmiechnął się i pocałował w policzek- A... Co o Smoczej Przełęczy?... W sumie... To nic. Tylko tamtędy przechodziłem, to najkrótsza droga. Minąłem tam dwie kobiety, przez chwilę chciałem się zatrzymać, ale zrezygnowałem i ruszyłem dalej.

        Zielonooki podniósł się z posłania, zebrał wszystkie naczynia i zszedł na dół do kuchni oddać je. Po kilku minutach wrócił. Katherine nieustannie leżała w pościeli, otulona kołdrą po szyję.
- Wstawaj! Nie można tak leniuchować! Do góry! - zaśmiał się i ściągnął przykrycie z łóżka odkrywając pół-nagą dziewczynę. Piękne ciało przyciągnęło na ułamek sekundy czujny wzrok łucznika, jednak szybko się opamiętał i pomógł jej wstać. Przelotnie ją pocałował.
- Tooo... Co dzisiaj robimy ? - uśmiechnął się badawczo spoglądając w kierunku właścicielki migdałowych oczu. Pochłaniał ją i jej ciało wzrokiem, gdy się ubierała. Po prostu nie potrafił oderwać oczu.

        Gdy oboje byli gotowi do podróży blondyn podszedł do okna.
- Zapłaciłem już za wynajęcie pokoju. A my... Zróbmy coś szalonego! Wyskoczmy przez okno - tu wskazał na rozłożyste drzewo tuż za szybą - i zejdźmy na dół po konarach! To tylko pierwsze piętro! - uśmiechnął się łobuzersko. Błysk w oczach wyraźnie świadczył, iż elf odzyskał wszystkie siły i miał ochotę zabawić się, niekoniecznie w grzecznego chłopca.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Kai pochłoną większą cześć śniadania naszykowanego dla pary. Dziewczyna nie jadła dużo, żołądeczek miała maleńki, jak u wróbelka i wystarczyła jej niewielka ilość kanapek. Blondyn nie tylko śniadanie z apetytem zjadał. Czuła, że ona sama była "pożerana" wzrokiem. W jakimś stopniu podobało jej się to. Cichą atmosferę zmieniło wino. Uderzyła delikatnie kieliszkiem.
- Za dzisiejszy dzień - powtórzyła za blondynem. Słodki, bardzo smaczny i niezwykle mocny czerwony trunek podziałał pozytywnie na parę. Był on o niebo lepszy od wczorajszego miodu, a na dodatek poprawił humory i dodał odwagi Elfom. O tym dowiedziała się nieco później, wcześniej łucznik zniknął z naczyniami. Katherine jeszcze przez krótki moment opadła na łóżko. Jego miękkość niepozwalana jej z niego wyjść. Nie wytrzymała długo w tej pozycji, promienie słońca wpadały do pokoju i błyskały wprost w oczy. Podniosła się więc ale została pod pierzyną. Przyglądała się budzącemu światu, ptakom pojawiającym się na gałęziach ogromnego dębu. Myślała o tym, co mogą zrobić w Ostatnim Bastionie, skoro już się tu pojawili. Sprawa tajemniczego artefaktu mogła się rozwiązać właśnie tutaj, ale nie musiała. Były jeszcze ruiny i Góra Strażników, w których nie spodziewała, mimo wszystko, się znaleźć tego, czego szuka. Może jednak powiedzieć Kaiowi? Przecież to może zmienić jego pech. - skrzywiła się nieco. I co ona miałaby mu powiedzieć? Że piekielny powiedział legendę o przedmiocie odmieniającym zły los w dobry i na odwrót? Po dłuższym namyśle postanowiła, że tylko poszpera w księgach, popyta znawców. Oni muszą coś wiedzieć. Zdradzę mu wszystko, kiedy będę wszystkiego pewna. Nie będę robiła nadziei. Są tez inne sposoby, na pewno! - uspokoiły ją jej własne myśli. Podziękowała bezgłośnie rozsądkowi. Równocześnie do sypiajmy wpadł rozradowany chłopak. Ponaglał złotowłosą, która w tym czasie mogła już się ubrać. Ściągnięciem kołdry zmusił do wyjścia z wygodnego łoża. Miała na sobie tylko lekką, białą koszulę nocną. Czyżby mocno prześwitywała, bo mężczyzna nie mógł oderwać wzroku do niewiasty. Założyła na siebie to samo ubranie, które miała na sobie wczoraj. Kolejna sprawa do załatwienia, mało znacząca ale jednak.
- Przydałby mi się nowy strój, w którym bym mogła podróżować. - I zaświtała jej jeszcze jedna myśl. - I koń. Jeden wierzchowiec na nas dwoje to trochę za mało, moim zdaniem. Kier nie męczyłby się już dźwigając nas i wszystkie pakunki. - Podzieliła się planem na dzisiejszy dzień z łucznikiem. Szybko zmieniła odzienie na odpowiednie, a nocną odzież włożyła do swojego plecaka. Widziała w nim jakąś ilość złotych monet, które powinny wystarczyć na wszystko, czego potrzebowała.
Propozycja półelfa zadziałała jak wiadro zimnej wody. Od razu podniosła wzrok na niego. Szybko jednak podjęła decyzję. Pomysł był szalony. Czy mieli coś do stracenia? Przez odrobinę zabawy nikt jeszcze nie poszedł do piekła. Idąc w stronę okna, pogładziła towarzysza po torsie. Drzewo było solidne, a gdy się mu przyglądała na twarzyczce zawitał promienny uśmiech. Otworzyła okiennicę, wpuściła lekko chłodną bryzę wczesnego dnia. Usadowiła się na parapecie i przyszykowała.
- Czekam na dole. - Sięgnęła dłonią do policzka, przyciągnęła męska twarz i pocałowała usta. Oderwała się od nich, gdy tylko odbiła się nogami i pozwoliła ciału swobodnie spadać.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Patrzył zdumiony na poczynania Katherine. Wyjątkowo łatwo zgodziła się na skok przez okno... Gdy dziewczyna zniknęła za framugą, Kai zebrał swój ekwipunek ze stolika i podążył za ukochaną. Z rozpędu wyskoczył przez okno w kierunku gałęzi oddalonej o tylko kilka stóp. Niestety nie udało mu się chwycić drewna i z hukiem grzmotną o ziemię łamiąc po drodze kilka mniejszych i większych gałązek.
- Nic mi nie jest, jestem cały! - wymamrotał elf szybkim ruchem zbierając się z ziemi i otrzepując. Bolały go stawy w kolanach, ale cóż poradzić. Jak się nie potrafi latać, to trzeba umieć znieść ból upadku...

        Spojrzał na roześmianą Katherine i również zaczął się z siebie samego śmiać. Po chwili oboje pękali ze śmiechu. I tak przez kilka minut. Gdy elfy trochę się uspokoiły łucznik podszedł do złotowłosej
- Ale zabawa. - chłopak objął długo-uszną w talii - Dawno się tak dobrze nie bawiłem, jak przez ostatnich kilka dni z tobą. Kocham cię - pocałował namiętnie ukochaną co trochę przygryzając jej górną wargę - Teraz poczekaj chwilę, idę po Kiera - i ruszył w stronę stajni.

        Kier skubał siano w boksie numer trzy, gdzie stajenny zamiatał podłogę. Tym razem spokojny, lecz trochę zmęczony, siwiejący mężczyzna zauważył blondyna dopiero gdy ten szturchnął go w ramię. Przestraszony pan machnął zielonookiemu przed twarzą trzymaną miotłą.
- Spokojnie! Jestem właścicielem Kiera, tego tu - wskazał na przyjaciela, który już radował się na widok właściciela.
- Nie mogę ci go oddać. - rzekł stajenny, który już trochę się uspokoił. Najwyraźniej był bardzo zamyślony lub niezwykle skupiony na swojej pracy.
- Ehm... Przepraszam? A to niby dlaczego?! To mój koń...
- Już nie. Sprzedaliśmy go. - odparł rozmówca najspokojniej w świecie, jakby nic się nie stało i wzruszył ramionami.
- Proszę mi oddać mojego przyjaciela, nie mam zamiaru go tu zostawić. - Kai przeszedł do ofensywy. Nie podobały mu się poczynania właściciela stajni i karczmy. - Proszę łagodnie o oddanie mi mojego wierzchowca, inaczej będę zmuszony przejść do rękoczynów.
- Wysłuchasz mnie narwańcu?! Nie mogę ci go oddać! - krzyknął starszy człowiek

        Kai w ułamku sekundy dobył łuk, który już z napiętą cięciwą znalazł się milimetry od czoła stajennego, po którym zaczęły spływać skrzące się kropelki zimnego potu. Rozmówca poczuł strach.
- A teraz oddasz mi konia po dobroci? - zapytał chłopak.
- Ja nie mam takiego upoważnienia! Rozmawiaj z właścicielem! - bronił się przeciwnik, jednak dalej ani drgnął. - Heej! - krzyknął. Na początku elf nie miał pojęcia, dlaczego pracownik wydarł się na całe gardło, jednak gdy ujrzał przy wejściu dwóch krasnoludów z toporami, jego umysł zaczął trzeźwo pracować. Jest w pacie.
"Jeżeli szybko czegoś nie wymyślę, to mogę pożegnać się ze swoją głową..." - przemknęło mu przez myśl. Ci Nordowie to zapewne ochroniarze...

        Kai natychmiast zmienił kierunek celowania, wcześniej odpychając gwałtownym uderzeniem starszego mężczyznę, który upadł i uderzył głową w kamienną posadzkę i prawdopodobnie stracił przytomność. Grot strzały napiętej na cięciwie nakierowany był na łeb jednego z krasnoludów, tego bez hełmu. Wyglądało to tak, jakby bez walki miało się nie odbyć. Łucznik puścił cięciwę, a strzała poszybowała i trafiła dokładnie w prawe oko dzierżawcy topora, który upadł z łomotem drętwy jak kłoda. Drugi ochroniaż, zdziwiony przebiegiem sytuacji podbiegł do rannego kolegi, natomiast elf wykorzystał chwilę nieuwagi i szybkim ruchem otworzył bramkę boksu, wskoczył na Kiera i pognał do drzewa, przy którym rozstał się z Katherine.
- Wskakuj szybko, później ci wytłumaczę! - krzyknął zadyszany zatrzymując zwierzę. Dziewczyna szybko wsiadła, a para pognała na rynek Bastionu...
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine wydawało się, że leci, była przez krótką chwilę ptakiem. Przypływ adrenaliny sprawił, że strach przestał się liczyć. Od kiedy wyskoczyła przez okno karczmarskiego pokoju wszystko szlo gładko. O nic nie zaczepiła, w nic nie uderzyła. Na ziemi wylądowała z zadziwiającą gracją i lekkością. Otrzepała się z kurzu i pyłu, który znalazł się na jej ubraniu i odwróciła się w stronę budynku. Chłopak na chwilę zniknął. Sekundkę później elfka usłyszała dźwięk stawianych nóg. Rozpędzał się, a następnie odbił się od okiennicy. Sięgnął dłonią po gałąź, która była najbliżej i stara się ją chwycić. Zamiast tego z hukiem upadł na plecy. Dziewczyna zasyczała, gdyż upadek musiał być bolesny. Kai znalazł się parę kroków przed nią. Ta pomogła mu wstać, pozbyć się piachu. Całe wydarzenie wydawało się być groźne, coś mogłoby się stać łucznikowi ale ten.. zaczął się śmiać! Sytuacja zaczęła bawić parę, aż doprowadziła do wybuchu długiego i głośnego śmiechu. Patrzyli na to z przymrożeniem oka, na coś komicznego. Bohaterowie niemalże płakali przez śmiech. Gdy uspokoiła się nieco i odetchnęła, odpowiedziała elfowi:
- Faktycznie.. nie mogę się z tobą nudzić. - Ponownie zachichotała. Całowała go z uśmiechem na ustach i radością. Gdy przerwał pocałunek, łucznik skierował swoje kroki ku stajni. Wcześniej widziała jak mężczyzna w długim, szarym płaszczu wchodził do jednego z boksów, później zamienił kilka zdań ze stajennym, wręczył mu mieszek ze sporą kwotą pieniędzy. Początkowo nie zwróciła też szczególnej uwagi na jego współtowarzyszy. Dwóch krasnoludów krążyło wokół budynku, wydawało się jakby obserwowali okolicę i czekali na ewentualny atak. Wszystko było w porządku, do kiedy usłyszała pierwszą wymianę zdań Kaia i stajennego. Złotowłosa była przekonana o tym, że była ona o kupnie wierzchowca dla niej, a tym bardziej nie przypuszczała, że dojdzie do rękoczynów. Najpierw rozległo się głuche uderzenie sprzyjającego, a później czułe ucho elfki uchwyciło świst lecącej strzały. To nie zapowiadało niczego dobrego. Krasnolud krzyczał wniebogłosy. Nagle, w otwartego boksu wybiegł Kier z łucznikiem na grzbiecie.
- Ale... o co chodzi? - spytała. Miała nikłe pojęcie o tym, co się działo w stajni. Wiedziała jedynie o strzale. W mig dosiadła wierzchowca, niemal w biegu wskoczyła na niego. Co chwilę spoglądała w tył. Zrobiło się pewnie zamieszanie, do rannego krasnoluda przybył tajemniczy mężczyzna. Byli za daleko, by Katherine mogła ujrzeć jego twarz i poznać, kim on był.
Powoli zaludniały się ulice Ostatniego Bastionu. Para wciąż pędziła głównym miejskim traktem. Wybrali ją, bo tak było najłatwiej, ale czy najlepiej?
- Zjedźmy z tej drogi, Kai. Skręć w tą uliczkę. - Skazała na wąską, ciasną wnękę między budynkami. Przejazd był jednak swobodny i koń z łatwością się poruszał Wydawało jej się, że to dobre wyjście z trudnej sytuacji, póki nie pojawił się przed nimi jeden z krasnoludów.
- Tu są! - krzyknął i wskazał na uciekinierów. Za nim pojawili się kolejni, było ich w sumie siedmiu. - A teraz - zaczął spokojnie jeden z nich - zsiądziecie z konia naszego pana i skierujecie się do niego i oddacie to, co należy do niego.
Ostatnio edytowane przez Katherine 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Przez czas, kiedy gnali na Kierze z zawrotną prędkością Kai był prawie pewien, że żaden pościg ich nie będzie gonić. Jakże wielce się mylił! Za namową ukochanej skręcił w jedną z bocznych uliczek, kilkanaście metrów od pierwszych straganów targu. I tam nagle zostali przygwożdżeni. Było zbyt ciasno, aby Kier dał radę nawrócić.
- Panowie, już coś powiedziałem, nie zamierzam się powtarzać! Ten wierzchowiec jest mój, a ja nie wydałem zgody na jego sprzedaż! - krzyknął chłopak starając się zyskać na czasie. Nordyccy wojownicy wyraźnie mieli ochotę stłuc łby parze elfów. Jednak zielonooki miał inne plany... Spojrzał badawczo na swojego przyjaciela i, w mowie zwierząt, zwrócił się do niego:
- Dasz radę ich przeskoczyć, jeżeli będą odpowiednio zdezorientowani?
- Oczywiście, musisz ich tylko rozproszyć, by nie machnęli toporami nad swoimi głowami, przy okazji rozcinając mi brzuch...

        Kai odwrócił się do Katherine. W jej oczach widział strach. Uśmiechnął się i pocałował ją krótko, prawie niezauważalnie.
- Złazicie z tego zwierza, czy nie, kochasie?! - ponaglał jeden z krasnoludów.
- Jak strzelę w nich, jedź. - polecił w mowie zwierząt Kierowi. Odwrócił się ponownie do Katherine i szepnął do niej:
- Kocham cię. - po czym zszedł z siodła, szybko, nim dziewczyna zdążyła skoczyć za nim, dobył łuk i strzałę oraz strzelił w napastników. W tym momencie Kier staną dęba. Złotowłosa omal by nie spadła, gdyby w ostatniej chwili nie złapała się siodła.
- I nie zawracaj! - krzykną jeszcze łucznik do konia, który w tym momencie ruszył galopem i przeskoczył nad niskimi i zdezorientowanymi nordami, po czym pognał dalej przed siebie, pozostawiając Kaia naprzeciw siedmiu topornikom. Jego strzała nie dosięgła nikogo, poleciała w powietrze, gdyż taki był plan.

        Przeciwnicy, spowrotem odzyskawszy orientację, spojrzeli wściekłym wzrokiem na elfa. Chłopak tylko się łobuzersko uśmiechnął, strzelił w jednego z krasnoludów z łuku i zaczął biec w przeciwnym kierunku. Strzała tym razem co prawda dosięgnęła uzbrojonych, jednak odbiła się od czyjejś kolczugi nie robiąc nikomu krzywdy. Kai pędził ile sił w nogach na targ, planując zgubić napastników w tłumie.

        Po chwili gonitwy znalazł się wśród innych istot zwiedzających stragany na rynku Bastionu. Szybko wtopił się w tłum po drodze kradnąc jedną czarną pelerynę i zarzucając ją na siebie. Taki zabieg powinien dostatecznie zmylić pościg, zwłaszcza w takim tłumie. Krasnoludzcy wojownicy ponownie patrzyli po sobie ze strachem i dezorientacją w oczach, a Kai, ukryty w cieniu jednego ze stoisk, z kapturem naciągniętym na twarz, oglądał ich oblicza lekko się uśmiechając. W tym momencie był dla nich nieosiągalny.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Nic nie umkło Katherine. Polecenia skierowane do wiernego kompana było trafne, pomysł był świetny, wykonanie zaś trudniejsze. Przeciwnicy byli wściekli, wyczuwała to. Powietrze stało się gęste od negatywnych emocji. Byli w tym momencie nieobliczalni, mogli w każdej chwili zrobić jakąś głupią rzecz, której Kai wcale się nie spodziewa. Ryzyko było, i to duże. On jednak ufał sobie i swojej intuicji bezgraniczne. Nie miała innego wyboru, ona też musiała zaufać.
Kai zsiadł z konia. Prędko dobył łuku i strzelił w niebo. Kier staną nagle na tylnych nogach, rzucając przednimi. Złotowłosa chwyciła mocno siodło. Czuła jak ześlizguje się z niego, a to mogło się źle skończyć - cały plan trafiłby szlag. Na całe szczęście chwilę później widziała czubki głów zdezorientowanych nordów, a następne zwierzę gładko wylądowało za ich plecami. Nie zatrzymując się popędził dalej. Katherine z obawą spojrzała w tył lecz łuczki szybko z nikną z pola widzenia.
- Nie obawiaj się, Katherine. - Odezwał się głos. Nie było wątpliwości, wierzchowiec znał zdolność dziewczyny i postanowił to wykorzystać. Było to miłe i dodało otuchy. - On wyjdzie cało z opresji. Daje ci moje słowo. - Z wdzięcznością pogłaskała konia po ciepłej szyi.
- Teraz należałoby znaleźć twojego pana. Z pewnością jest w najbliższej okolicy, więc pokręćmy się tutaj. - Rumak zgodził się i przytaknął, tym razem w standardowy, typowy sposób, prychnięciem. By dotrzeć na główną drogę musieli ponownie skręcić, zatoczyć koło. Oczy jej i Kiera bacznie się rozglądały obserwując przechodniów. Nie byli tutaj bezpieczni, wciąż kręciła się tu zgraja nieznanego mężczyzny, którzy za wszelką cenę chcieli odzyskać ogiera ale przede wszystkim oczyścić honor ich pana. Nie było to łatwe, znajdowali się w otoczeniu, w którym ludzi uzbrojonych było dużo więcej niż kupców czy zwykłej ludności. Ciągłe błyski stali oręży, zbroi nie pomagało w odróżnianiu zwykłych rycerzy od niechcianych krasnoludów. Elfka powili traciła orientację, tyle było podobnych przedmiotów, peleryn, a na dodatek przestała patrzeć w tył. Za nią, jak cień, biegła grupa niechcianych zbirów. O niebiosa, dlaczego musi to spotykać nas?! - Niemal krzyknęła w myślach. Wzbierała w niej złość, wściekłość. I wtedy wpadła na pomysł.
- Biegnij. Nie zatrzymuj się - Sięgnęła po sztylety ukryte za pasem. - Pozbądźmy się ich. - Skoncentrowała się i rzuciła jedną, a później drugą bronią. Trafiła w dziesiątkę za każdym razem. Tłum zaczął krzyczeć, zawrzało jak w kotle, gdy na ziemi pojawiły się trupy. Widziała jeszcze tylko trzech napastników , widocznie grupa rozdzieliła się. Przed Katherine było jeszcze trudniejsze zadanie. Była w niedogodnej pozycji, tyłem do przeciwników. Ta jednak wyciągnęła łuk, strzałę naciągnęła mocno na cięciwę. Po sekundzie skoncentrowania puściła ją, by trafić w ramię jednego z goniących. W kołczanie zostało jeszcze dwie strzały, wykorzystała następną, perfekcyjnie trafiła w środek klatki piersiowej. Po niewielkiej potyczce mogła skupić się na poszukiwaniach. Oby tylko nie było ich więcej. - przemówiła do Kiera, gdy ponownie zaczęła przeczesywać wzrokiem ulicę.
Ostatnio edytowane przez Katherine 11 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Stał przy straganie z owocami i warzywami prowadzonym przez jakiegoś starca z siwą brodą. Przez opuszczoną głowę jego długie blond włosy spadały na twarz uniemożliwiając zidentyfikowanie go. Dodatkowo kaptur i płaszcz utrudniały to. Przez włosy nikt nie mógł dostrzec oblicza Kaia, ale elf z łatwością widział wszystko przed sobą. Toteż gdy przyuważył zamieszanie przy wschodnim wyjeździe z rynku zainteresował się. Przypadkowi przechodnie uciekali w popłochu krzycząc "Biją, mordują!". Kai stanął na równych nogach, zabrał jedno jabłko ze straganu starca i opanowanym krokiem podążył w kierunku prawdopodobnej bójki. Właściciel kramu zaczął na niego krzyczeć i starać się go gonić. Machał przed sobą drewnianym kosturem, jednak gdy łucznik zniknął wśród tłumu, zaprzestał gonitwy mrucząc coś pod nosem na temat "Dupek".

        To, co blondyn zauważył w centrum zamieszek przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Po środku okręgu stworzonego przez ludzi stało pięciu krasnoludów i Katherine na Kierze, pędząca niczym wiatr w rozstępujący się tłum. W tym momencie dwóch nordów runęło na bruk. Wszystkie istoty wkoło zaczęły uciekać, a Kai ruszył prawie biegiem pod prąd, dokładnie w stronę głównych wydarzeń. Wierzchowiec gnał, a ukochana zielonookiego odwróciła się i rozprawiła się z resztą zbirów. Niestety Kai nie zdążył do niej dobiec, więc zatrzymał się przy trupach. Okazało się, że jeden z napastników - ten co oberwał w bark - wciąż dychał, jednak w ogromnej panice miał zamknięte oczy i leżał niemal nieruchomo.
-Wstawaj! - rzekł do niego półszeptem elf - Przekażesz swojemu panu, żeby się odczepił od tego konia..
Łucznik podniósł topornika za bebechy do pozycji stojącej i strzelił go otwartą dłonią w twarz starając się go ocucić. "I to mają być obrońcy?! Kiedy oberwie w bark zaraz wpadają w panikę? Haha" roześmiał się w myślach i wyciągnął pocisk z ciała norda, który zawył z bólu, jednak obudził się. Kai rozejrzał się. Wszystkie okoliczne stragany stały bez opieki wszyscy pouciekali w popłochu. Blondyn zauważył na blacie jednego z kramów woreczek. Podszedł do niego i rozsypał zawartość na drewniany stół. Mieszek zawierał sporą ilość złotych monet.
-Łap i przekaż to swojemu pracodawcy! - krzyknął do rannego napastnika i rzucił mu związany przedmiot z całą zawartością. - I niech się odwali od tej elfki i konia.
Nord, zupełnie osłupiały, wpatrywał się w złoto znajdujące się w sakwie, a długouszny mógł spokojnie odejść, nie ukazując swej twarzy. Wrócił do straganu, gdzie niedawno ukradł owoc i postawił na stole przed starcem złotą monetę. Brodacz zdziwiony śledził wzrokiem zakapturzonego, jednak nie odezwał się słowem, pochwycił zapłatę i schował ją. Kai szedł w stronę wyjścia z rynku, gdzie dwóch ostatnich przeciwników dokładnie sprawdzało wychodzących z targu. "Kolejni..." pomyślał chłopak. "Zapewne przeszukują wszystkich szukając mnie i Katherine...". Kai gwałtownie skręcił w jedną z bocznych alejek, gdzie mało kto chodził. Tu i ówdzie przebiegał wychudzony kot czy pies, a gwar rynku zdawał się jakby przytłumiony. Z tego miejsca miał wolne pole strzału do ochroniarzy. Kai dobył łuk i nałożył strzałę na cięciwę. Usłyszał tętent kopyt. Odwrócił się i ujrzał złotowłosą elfkę na koniu. "Katherine!". Powrócił do namierzania. Pocisk poszybował między przechodniami, którzy przerażeni padli na ziemię, a niektórzy salwowali się ucieczką. Jeden z zakutych w zbroję nordów upadł z bezdźwięcznym gruchotem. Drugi, poddenerwowany, odwrócił się. Kai zauważył, iż trzyma naładowaną kuszę i rozgląda się po targu. Nagle spostrzegł łucznika, który również mierzył w niego już z łuku. Obaj jednocześnie wypuścili pociski, obaj trafili w cel. Topornik powoli osunął się na kolana, jego głowa oparł się podbródkiem o klatkę piersiową. Teraz mógł zauważyć strzałę wbitą dokładnie w jego serce.

        Kai nie uszedł zupełnie bez szwanku. Kastral upadł na ziemię, a elf szybko go podniósł drugą ręką, założył na bark i pognał w stronę pędzącej Katherine. Bełt wbity w prawą pierś utrudniał mu oddychanie, toteż ten krótki dystans przebył niezwykle powoli. Ukochana musiała go już wcześniej spostrzec, jednak tłum uniemożliwiaj jazdę konną w kierunku Kaia, natomiast blondyn mógł biec w stronę złotowłosej krążąc między skulonymi istotami. Gdy chłopak dostał się do swej przyjaciółki i wierzchowca był tak wyczerpany, iż nie mógł nawet wydobyć z siebie słowa, nie mówiąc już o wskoczeniu na siodło. Upadł na prawe kolano ciężko dysząc. Bełt przebił mu płuco, a płyn ustrojowy zalewał je powodując, iż pradawny zaczynał się powoli dusić i kaszlał plując własną krwią. Zrobiło mu się blado przed oczami, jednak nie stracił przytomności "Czy to już koniec? Błagam, nie..." pomyślał próbując podnieść wzrok na ukochaną.
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości