Kryształowe Królestwo[Okolice Miasta] Poszukiwania Kryształów Pierwotnych II.

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Zablokowany
Szayel
Rasa:
Profesje:

[Okolice Miasta] Poszukiwania Kryształów Pierwotnych II.

Post autor: Szayel »

(link do wcześniejszego wątku - http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=134&t=1751)

Szayel uderzył boleśnie o ziemię, widząc widniejący nad swoją głową ziejący czernią otwór.
- Bogowie – jęknął, leżąc pośród trwa, a w niedalekiej odległości widniały mury Kryształowego Królestwa – czemu musieli mnie odnaleźć?
Wstał z trudem na równe nogi, czując jak każda część jego ciała wyje z bólu. Nie była to co prawda jakaś zabójcza wysokość, ale jednak upadek okazał się być bolesny. Nie należał do zbyt wytrzymałych osób. Zmarszczył brwi, oczekując aż elf wyskoczy z portalu. Lepiej niech się pośpieszy, bo jeszcze chwila i magowie odnajdą to miejsce śledząc aurę jego magii i dopiero będzie. Musiał zamknąć portal!
- Szybciej głupcze – syknął z niecierpliwością pod nosem, a jego amulet poderwał się niczym żywy, szarpiąc się i rzucając na wszystkie strony. Złapał go mocno, przyciskając do piersi.
- Uspokój się gadzie! Nie tutaj.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Podróż była krótka i szalona. Po tych kilku sekundach, podczas których nie miał pojęcia, co się z nim działo, nagle uderzył o ziemię. Na onyksowym wisiorze, ukrytym pod zbroją, pojawiła się kolejna, nieduża rysa. Andarys, po wykonanym dla złagodzenia impetu przewrocie, wstał. Przymrużył powieki, gdyż nagle jego czułe oczy zaatakowało światło słoneczne, do którego musiał się przyzwyczaić. Zamrugał, po czym rozejrzał się. W oczy rzuciły mu się mury Kryształowego Królestwa, przysłaniające dalszy widok. Zaraz potem dostrzegł czarodzieja, szarpiącego się z własnym amuletem. Co jak co, ale z nagłej wizyty dwóch odzianych w biel magów dowiedział się jednego. Mianowicie teraz znał imię swojego zleceniodawcy i nieprędko je zapomni. Może nie kwapił się, żeby zacząć go używać, ale na pewno wykorzysta tę wiedzę w przyszłości.
Czekając, aż czarodziej skończy walkę z amuletem, elf sprawdził, czy po podróży przez portal wszystkie elementy jego uzbrojenia są na swoim miejscu.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Gdy z portalu wynurzyła się sylwetka elfa, Szayel natychmiast zamknął przejście, które scaliło się z powrotem w czarną smugę, rozmywając w powietrzu niczym dym. Uspokoił amulet i trzymając go wciąż w uścisku spojrzał na mrocznego efla. Cała ta sytuacja była dla niego co najmniej niezręczna. W żadnym wypadku elf nie powinien dowiedzieć się o jego zatargach z Radą Czarodziei. Tylko skąd Czarodzieje dowiedzieli się o poszukiwaniach Plugawego Naczynia? Jedyny mag, którego o tym informował…
Zacisnął mocniej palce na amulecie, hamując wybuch gniewu.
- Prawdopodobnie będą nas śledzić – rzekł do elfa beznamiętnie, ruszając w stronę wielkiej bramy widniejącej na horyzoncie – Następnym razem nie wahaj się i uderzaj. Ci magowie są słabi. Im zależy tylko na mnie. Ciebie nie… - uśmiechnął się – Nie uszkodzą.
Idąc drogą prowadzącą do bramy kontynuował.
- Znasz być może jakiegoś zdolnego rzemieślnika tworzącego magiczne artefakty? To musi być ktoś z najwyższej półki. Jako najemnik chyba miałeś okazję spotkać wiele ciekawych postaci, czyż nie?
Nagle się zatrzymał, uśmiechając do najemnika.
- Właśnie sobie przypomniałem, że nie pytałem cię o twoje imię. Jak cię zwą, elfie?
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Wojownik również przystanął, spoglądając krzywo na czarodzieja. Gdzieś w oddali rozległ się irytujący śpiew ptaków. Zaprawdę dziwna oprawa do takiej sceny.
- Moje imię powinno cię tak interesować jak dwuletnie zwłoki - burknął elf. Rozważał, czy się przedstawić, czy pozostać anonimowym. Właściwie w tych stronach był już dość znany jako najemnik, a jak dotąd wymiar sprawiedliwości jego ludu jeszcze go nie dosięgnął. W zasadzie jako takie wygnanie na powierzchnię jest uznawane za gorsze, więc... - Andarys - mruknął, poprawiając poluzowany karwasz.
Odwrócił się bokiem do maga, spokojnie zaciągając paski na przedramieniu. Dopiero kiedy skończył, odezwał się znów.
- Mroczne elfy tworzą artefakty z wyższej półki. Takich magów spotkałem wielu. Większość ludzi z kolei tworzy zabawki, które szybko się psują. - Spojrzał gdzieś ponad horyzont, przykładając dłoń do czoła, żeby chronić oczy przed słońcem. - A elfich magów z puszczy nie miałem okazji poznać i nieszczególnie się do tego palę.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

- Cóż, to czy Mroczne Elfy tworzą potężne artefakty, zostawmy późniejszemu osądowi. Jesteśmy tu, ponieważ w Kryształowym Królestwie znajdują się najlepsi magiczni rzemieślnicy na świecie. To państwo utrzymuje się praktycznie tylko dzięki wytworowi magicznych przedmiotów, a z pewnością stanowi to duży procent jego dochodów.
Szayel zupełnie nie zareagował na opryskliwy tonem elfa, gdy ten wyjawił mu swoje imię. Szli w milczeniu ścieżką, aż w końcu dotarli do majestatycznej bramy wykonanej z czystego, lśniącego błękitem kryształu. Podobnie jak reszta muru usianego strzelistymi wieżyczkami o spiczastych czubkach i masywnymi basztami. Za nimi widniały magiczne wieże Kryształowego Miasta o złotych, bulwiastych kopułach, wokół których krążyły potężne kryształy iskrzące magiczną energię. Lewitowały powoli, majestatycznie, wydając z siebie mistyczne brzmienie. Wszystko w tym miejscu było dosłownie przepełnione magią. Powietrze zdawało się falować i drgać, grając magiczne melodie niosące się echem w przestworzach.
Szayel bardzo rzadko przebywał w Alarani. Większość swego życia poświęcił badaniu Dalekich Krain lub innych wymiarów. Granicę pamiętał jedynie jako miejsce swego wczesnego życia oraz dzieciństwa.
Minęli bramę, znajdując się na szerokim trakcie biegnącym wprost przed siebie i niknącym daleko na horyzoncie. Wzdłuż ulicy ciągnęły się pierzeje kryształowych kamienic, pałaców oraz przeróżnych sklepów. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie tłumy innych ras. Szayel z trudem powstrzymywał się od ciśnięcia w każdego, kto go potrącał, mroczną błyskawicą. Na elfie zaś najwyraźniej nie robiło to żadnego wrażenia, gdyż szedł sobie spokojnie, zachowując na twarzy kamienny wyraz.
Szayel wraz z najemnikiem wydostał się z tłumu, skręcając w boczną uliczkę. Pamiętał, że parę wieków temu żył w tym mieście niejaki Errandilas – zdolny Pradawny, wytwórca artefaktów, który poznał sztukę elfiego tworzenia. Pracował nawet z nim nad pewnym projektem, lecz zanim poznał efekty pracy, opuścił Alarnię w poszukiwaniu mocy. Być może nadal żył. Gdyby tak było, z pewnością byłby zainteresowany stworzeniem dla niego kryształu magazynującego.
- Idziemy – rzucił chłodno do elfa i przyśpieszonym marszem skierował swoje kroki w stronę zachodniej części miasta – Bądź czujny. Mogą nas śledzić wysłannicy Rady Czarodziei. Ta banda głupców tylko czeka na moje potknięcie. Chcą skraść lata mojej pracy tylko dla siebie.
Nie mógł pozwolić, by efekty wieków pracy nad energią magiczną Otchłani wpadły w ręce rady. To byłaby katastrofa. Albo skończyłyby w zamkniętych archiwach, albo spłonęłyby w kominku. Ta banda skostniałych, idealistycznych miernot nie potrafiła zrozumieć, że w magii nie ma pojęcia dobra, ani zła. Chodziło o zgłębianie największych sekretów. Przełamywanie kolejnych barier. Pojmowanie i tworzenie. Rada miała potencjał. Wielu jej członków, możliwe, że i większy od niego, ale ich poglądy tylko narzucały na nich kajdany. Sami wybrali sobie ten los…czterysta lat temu na ostatnim zgromadzeniu Czarodziei, na którym był.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Andarys nie miał większej ochoty na dyskusje z czarodziejem. Jak każdy mroczny, był przekonany o wyższości swojej rasy nad innymi, toteż w jego umyśle już dawno zostało zapisane, kto jest we wszystkim najlepszy. Nawet jeśli jego pobratymcy zabijali się przy każdej możliwej okazji.
Po przekroczeniu bramy, elfa uderzył osobliwy wygląd tego miejsca. Wszystko błyszczało, wręcz iskrzyło różnorakimi barwami. Bogate budowle miały zachwycić przechodnia, zwalić go z nóg. Akurat w tym drugim przypadku lepiej sprawdzał się tłum, przelewający się z jednej strony na drugą. Andarys zerknął kątem oka na maga. Szayel wyglądał na nieźle sfrustrowanego, podczas gdy twarz najemnika wciąż przypominała ciemnoszarą maskę. Mimo pozornego nie zwracania uwagi na ścisk, po wydostaniu się z tego kłębowiska humanoidów poczuł się znacznie swobodniej i odetchnął.
- Idziemy - rozkazał Szayel. Przyspieszył, wyprzedzając elfa, jednak ten po chwili znów się z nim zrównał. - Bądź czujny. Mogą nas śledzić wysłannicy Rady Czarodziei. Ta banda głupców tylko czeka na moje potknięcie. Chcą skraść lata mojej pracy tylko dla siebie.
Andarys już chciał powiedzieć, że zawsze jest czujny, ale koniec końców, jak zwykle się nie odezwał. Wynajmujący elfa mag coraz bardziej go intrygował. Mroczny nieszczególnie interesował się potyczkami napuszonych kuglarzy w za długich szatach, jednak w tym przypadku wyczuł coś interesującego. Przynajmniej będzie doskonała okazja do pościnania kilku brodatych głów i, być może, zrabowania magicznych artefaktów. Jedyny taki przedmiot, jaki Andarys posiadał, czyli stary, onyksowy amulet już niemalże dogorywał. Właściwie przydałoby się znaleźć sposób na jego odnowę, bo przez te wszystkie lata okazywał się nieoceniony.
Znów skręcili. Ta uliczka wręcz kipiała magią, która wibrowała w powietrzu. Nawet istota o przytępionym zmyśle mogła ją wyczuć.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Po niezbyt długiej drodze w końcu dotarli do celu. Ukazał im się wąski, wysoki budynek wykonany z bladoniebieskiego kryształu, zakończony pozłacaną bulwiasta kopułą. Frontowa elewacja składała się z masywnych drzwi ukrytych pod portykiem, wspartym na sześciu masywnych kolumnach. Każda z nich mieniła się błękitnym blaskiem, wymieszanym z czarną barwą, która zdawała się wypełniać wnętrze kolumn, unosząc niczym strużki dymu.
Szayel uśmiechnął się, widząc magiczną iluzję brodatego czarodzieja, zapraszającego z uśmiechem na twarzy do środka.
- Więc to tak teraz się przedstawiasz – mruknął pod nosem, nie zważając na stojącego obok elfa, który usłyszał jego słowa.
Zerknął na bogatą wystawę widniejącą za krystalicznymi szybami. Na obracających się platformach leżały złote amulety, wspaniałe miecze, pasy, szaty, pierścienie. Wszystko przepełnione magiczną wibrującą w powietrzu.
Oby TO stworzył – powiedział sobie w duchu, wchodząc do środka. Wnętrze sklepu przypomniało królewski pałac. Złote zdobienia, posągi, marmurowa posadzka oraz zdobione rzeźbą, jak i drewnianą boazerią, ściany. Pomieszczenie wypełniał zapach delikatnych kadzideł tlących się w kątach, a jedynym dźwiękiem były cichutkie szpety osób podziwiających magiczne przedmioty. Wśród nich wymienić można było magów w długich szatach, arystokratów odzianych w wystawne stroje oraz poszukiwaczy przygód zakutych w pancerze. Przeważnie same elfy, ale trafiało się parę wyjątków. Jednym z nich był stary mag stojący za ręcznie rzeźbioną ladą, pogrążony w rozumowe z klientem.
Miał na sobie haftowaną złotymi runami białą szatę, lśniącą śnieżną bielą, podobnie jak i jego długa broda zawinięta złocistym sznurkiem. Na krzywym nosie zsuwały mu się niewielkie, okulary, zza których widać było duże, niebieskie jak niebo oczy. Gdyby go nie znał, Szayel uznałby go za jednego z tych poczciwych Czarodziei pragnących nieść pomoc i pełnych dobra w sercu.
Uśmiechnął się, podchodząc, by usłyszeć, jak mag zachwala swój produkt.
- Pani, nie znajdziesz wspanialszego amuletu. Wystarczy go założyć, a wszyscy mężczyźni będą leżeć u twych stóp i błagać o twą uwagę.
Elfka, wysoka, postawna kobieta o złotych jak słońce kręconych włosach okalających delikatną twarz wahała się.
- No nie wiem…gdyby…
- To bardzo dobry wybór – rzekł nagle Szayel, znajdując się za jej plecami i obdarzając ją ciepłym uśmiechem, ukazując przy tym równiusieńkie, bielutkie ząbki – Jestem członkiem Rady Czarodziei i proszę mi uwierzyć.
Kobieta zmieszana poczerwieniała, przyjmując amulet, jednak właściciel sklepu nawet nie zawracał na nią uwagę, każąc gestem dłoni swemu pomocnikowi się nią zająć. Gdy odeszła, mag uścisnął dłoń Szayela gorąco, a jego oczy zdawały się tryskać nieopisaną radością.
- Na Prasmoka! To ty?! Myślałem, że cię załatwili…
- Ciii – syknął Szayel z uśmiechem, odsuwając przejście i wchodząc za ladę – Masz gdzie porozmawiać na osobności?
Mag pokiwał gwałtownie głową, aż jego broda podskoczyła.
- Pewnie, chodź za mną – Wskazał przejście ukryte za jedwabną zasłoną.
- Chodź – rzucił sucho Szayel do elfa, a ten posłusznie, zachowując kamienny wyraz, poszedł za dwójką magów.
Przeszli przez niewielki pokoik, skręcili do gabinetu, a stary mag chwycił za stojak ze święcą, zginając go w pół. Ściana zatrzeszczała, zajęczała i odsunęła się, ujawniając ukryte przejście. Mag zerknął ulotnie na elfa.
- Kto to jest?
- Mój najemnik. Nie przejmuj się. Nic nikomu nie powie, prawda?
Elf kiwnął tylko głową.
- Małomówny jakoś – zaśmiał się mag, schodząc kręconymi schodami w dół, oświetlając drogę blaskiem sączącym się z dłoni – Jak wszystkie mroczne elfy. Powiedz Szayel, co cię sprowadza po tylu latach?
- Wiesz, to co zwykle Errandilasie. Moc.
Magowie zanieśli się śmiechem, który obił się ponuro i powędrował dalej w głąb.
- Myślałem, że od czasu tej kłótni z radą dałeś sobie spokój z Alaranią.
- Tak, ale wiesz jak to jest – odpowiedział, gestykulując teatralnie – Raz tu, raz tam. Musiałem uciekać z Dalekich Krain, bo powiedzmy, że troszkę narozrabiałem.
Właściciel sklepu pokiwał z uśmiechem głową.
- Taaa. Znając ciebie… - Chciał powiedzieć więcej, ale opamiętał się przypominając sobie o najemniku. Chrząknął – Więc, czego chcesz?
- Przybyłem po TO, co ci zleciłem stworzyć nim opuściłem Alaranię.
Errandilas zagwizdał.
- Nie było łatwo TO stworzyć, chyba wiesz o tym? Twoje notatki, badania i odkrycia naturalnie pozwoliły na stworzenie tego, lecz musiałem poświęcić wiele lat na dopracowanie twoich wzorów.
- Widzę – odrzekł Szayel poważnie, a w jego głos wkradł się ton zawodu i być może smutku – Postarzałeś się…ofiarowałem ci możliwość zatrzymania procesu starzenia się i nieśmiertelność, ale odmówiłeś…czemu?
Mag westchnął.
- Nie jestem taki jak ty. Zdolny do aż takich wyrzeczeń. Mam rodzinę – spojrzał na przyjaciela z przeszłości – dorobiłem się nawet syna. Prowadzę sklep. Interes idzie bardzo dobrze. Wiesz, że za to, co mi ofiarowałeś, Rada Czarodziei wydałaby na mnie list gończy. Nie jestem tak potężny jak ty. Nie obroniłbym się.
Szayel mruknął cicho, uciekając wzrokiem w bok, spoglądając na stare, zmurszałe kamienie.
Rodzina? Syn? Sklep? Po co to tworzyć, kiedy i tak kiedyś umrze, zginie, zniknie starte siłą czasu i przysypane piaskiem. Nie rozumiał tego.
- Masz TO?
- Mam – westchnął mag – Oddam ci, ale pod jednym warunkiem.
Szayel uniósł prawą brew wysoko. Errandilas nie mógł żądać od niego niczego. To on był pomysłodawcą stworzenia TEGO. On obmyślił plany, on ukierunkował energię, on odnalazł potrzebne składniki, sporządził rytuał, zaklęcia i wzory. Errandilas tylko wszystko złączył w całość. Jak młotek wbijający gwóźdź w deskę.
Jeśli zażąda za wiele, chociaż byli przyjaciółmi, zginie.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Wspaniałe, zaklęte przedmioty nie umknęły nawet uwadze mrocznego elfa o... dość militarnym umyśle. Andarys na krótką chwilę zawiesił wzrok jasnoczerwonych oczu na zaklętym sztylecie, którego ostrze raz po raz połyskiwało ciemnym fioletem. Zapewne mógłby kupić go za pieniądze otrzymane od czarodzieja, ale nawet nie zaczął tego rozważać. Oparł lewą rękę o rękojeść swojego, kilkuletniego już miecza, który sprawował się znacznie lepiej, niż niepotrzebnie udziwnione, magiczne świecidełka. Odszedł kilka kroków od zaklętej broni, stając za swoim zleceniodawcą dopiero po usłyszeniu okrzyku mężczyzny zza lady. Szayel i sprzedawca wymienili spojrzenia, po czym elf dostał polecenie, aby pójść za nimi. Nieszczególnie podobało mu się, kiedy traktowano go jak psa, ale jakoś nie miał większej ochoty na komentowanie takiego stanu rzeczy. Kiwnął tylko głową, zapytany o zachowanie dyskrecji. Brodaty czarodziej wygłosił komentarz na temat jego rasy, jednak Andarys puścił to mimo uszu. Jest tylko wynajętym mieczem, więc nie zamierzał wdawać się w dyskusje.
Im bardziej zagłębiali się w ciemny korytarzyk, tym robiło się chłodniej. Dwójka magów żywo dyskutowała, podczas gdy mroczny sprawiał wrażenie znudzonego. Mimo tego uważnie słuchał, żeby mieć jakieś pojęcie o sytuacji, w którą się wpakował. Dobrowolnie.
- Masz TO?
- Mam - westchnął mag. - Oddam ci, ale pod jednym warunkiem.
Elf zmierzył wzrokiem obie postacie. W powietrzu zawisło coś nieprzyjemnego.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

- Żądasz czegoś ode mnie, przyjacielu? – zapytał lekko uniesionym głosem Szayel, gdy zeszli ze schodów do mrocznego korytarza. Biegł prosto przed siebie, niknąć w wszechogarniającej ciemności, którą rozświetlały pojedyncze promyki pochodni zaczepionych na zardzewiałych uchwytach. Zmurszałe mury pokrywała pleśń, a w powietrzu unosił się odór aparatury alchemicznej, z towarzyszącym jej charakterystycznym bulgotem dobiegającym z oddali.
- Miałem już klienta na ten artefakt, przyjacielu – odpowiedział Errandilas ze skruchą, wchodzą do pomieszczenia, gdzie znajdowała się pośrodku magiczna kuźnia, w której wytwarzano zaklęte artefakty. Wykonana była z bladoniebieskiego kryształu i przypominała olbrzymi piec buchający niebieskim płomieniem z taśmą montażową. Do bębna przyczepione były półprzezroczyste rury, przez które płynęła krwistoczerwona ciecz, wypełniając pustą przestrzeń w maszynie.
- Krew? – spytał Szayel, przyglądając się uważnie cieczy podgrzewanej przez magiczny płomień – Użyłeś jako surowca krwi?
Uśmiechnął się, i nim mag zdążył mu odpowiedzieć, wybuchnął śmiechem.
- A już myślałem, że stałeś się jednym z tych marnych magów należących do rady. Słaby i strachliwy, a tu proszę! – Wskazał kuźnię otoczoną pajęczyną rur – Zaskoczyłeś mnie!
Errandilas pogładził się po długiej brodzie, a oczy błysnęły mu złowrogimi ognikami.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak ciężko udawać jednego z tych ckliwych Pradawnych. Niższe rasy uważają nas za szalonych starców odciętych zupełnie od świata! – Twarz maga poczerwieniała z gniewu – Ignorują nas. Pomiatają nami!
- Wiem, przyjacielu – powiedział, kładąc dłoń na ramieniu starca - Pewnego dnia to się zmieni – Zerknął na kuźnię – Jeśli mogę zapytać. Czemu krew i czyja?
Errandilas poprawił sprawnym ruchem chudego, kościstego palca zsuwające się okulary.
- Krew jest kwintesencją życia. Zawiera w sobie esencję zarówno magii, jak i energii magicznej. Aby ujarzmić potęgę burzy Otchłani, należy zastąpić magię Otchłani energią życiową lub energią magiczną. Wtedy możliwe jest zamknięcie burzy, jednak potrzeba również i drugiego rodzaju energii, by burza zamknięta w artefakcie nie zniknęła w kontakcie z naszą, Alariańską. Dlatego krew, mająca w sobie po równi magii, jak i życia stanowi najlepszy surowiec. Odpowiednio układając strukturę kształtuję zamkniętą przestrzeń z dwoma warstwami. Magiczną, do wchłonięcia burzy i życiową, do jej utrzymania.
Mag podszedł do maszyny, przekładając wystające wajchy.
- Krew należy do elfów. Pełno ich w tym mieście.
Szayel zerknął na najemnika oczekując jego gniewnej reakcji, ale ten stał niewzruszenie, wpatrując się w tylko sobie znany punkt.
- I cię nie złapali? – Zdziwił się - Przecież do wytworzenia jednego kryształu potrzeba…dużo surowca.
- Jak mówiłem – odparł Errandilas ciężko, przekładając kolejną wajchę, a taśma ruszyła, zaś krew w bębnie spowiły niebieskie płomienie, przemieniając ciecz w krystaliczną strukturę – Elfów ci u nas dostatek. Nawet ci ze slumsów mają odpowiednio dużo energii życiowej, jak i magicznej we krwi. Naturalnie ich krew jest najgorszej jakości, dlatego potrzebuję ich o wiele więcej. Nawet nie wyobrażasz sobie, ile kosztuje mnie dostawa świeżego surowca.
- I to tym ludziom obiecałeś artefakt?
Mag odstąpił od maszyny i spojrzał na Szayela z gniewem.
- Nie wymagaj ode mnie, abym oddał ci coś, nad czym tak ciężko pracowałem! Doceniam twój wkład, ale ty uciekłeś na prawie czterysta lat i teraz wracasz żądając ode mnie zwrotu czegoś, co ty zostawiłeś na papierze, a ja dałem temu fizyczny kształt?!
- Przecież możesz tworzyć je na masową skalę – zauważył Szayel, wskazując taśmę montażową, na której pojawił się krwisty kryształ wielkości zaciśniętej pięści – Czemu mi nie chcesz oddać artefaktu?
Errandilas odwrócił się, biorąc do ręki kryształ, ociekający jeszcze krwią, która nim dotknęła ziemi, przemieniała się w kawałki kryształu. Spoglądał w owoc swej pracy miażdżącym spojrzeniem, zaciskając wokół niego palce tak mocno, aż pobielały mu kłykcie. Zdawał się nad czymś rozważac. Bardzo intensywnie, o czym świadczyły napinające się coraz bardziej brwi i mięśnie twarzy.
Nagle wybuchł.
- To nie jest doskonałe! – warknął, ciskając przedmiot pod nogi Szayela, lecz kryształ nawet nie doznał zadrapania. Mag westchnął głośno z frustracją, wyrzucając ręce do góry w geście swojej złości – Przyznaję! To twoje zapiski pozwoliły mi stworzyć idealny Krwawy Kamień! Tak, to ty jesteś jego twórcą. Ja jedynie potrafię tworzyć te marne podróbki! Po paru tygodniach pękają i tracą swoje właściwości! Szukałem rozwiązania, ale nigdy nie udało mi się stworzyć odpowiednich założeń! – W oczach starca pojawiły się łzy i zacisnął pięści – Jesteś lepszym magiem, zadowolony?! Wielki Szayel, potężny, wspaniały, oczko w głowie rad – wycedził przez zęby, udając podniosły ton i robiąc teatralne miny pełne dumy i powagi – Miałeś wszystko, a tobie ciągle było mało. Nigdy nie myślałeś o innych. I nadal to robisz. Wracasz jakby nigdy nic i burzysz moje życie widmami przeszłości! Odejdź!
Zapadła grobowa cisza. Elf spoglądał to na swojego zleceniodawcę, to na starego maga, będąc gotowym w każdej chwili użyć swego ostrza, jeżeli wymagałaby tego sytuacja. Szayel natomiast stał wpatrując się w Errandilasa być może smutnym spojrzeniem.
- Gdzie jest idealny Krwawy Kamień? – spytał głosem pozbawionym emocji.
Errandilas przetarł oczy i wziął głęboki wdech.
- I tak go nie mam. Oddałem go swoim dostawcą, nie dostaniesz go…nigdy!
- Rozumiem – rzekł, spuszczając głowę. Twarz zakryły mu długie, lśniące czarne włosy, które nagle poderwał niespodziewany podmuch gorącego powietrza – GDZIE ON JEST! – ryknął na całe gardło, a jego głos potoczył się falą uderzeniową po całym pomieszczeniu, zwalając najemnika jak i maga na podłogę. Kuźnia pod naporem uwolnionej energii magicznej wygięła się, wyrzucając z bębna grad krwistych odłamków.
Szayel unosił się w powietrzu spowity mrocznymi płomieniami i fioletową poświatą, trzaskając czarnymi błyskawicami naokoło. Przypominał uosobienie burzy. Wściekłą i szaloną. Szatę targał mu wiatr podobnie jak i włosy, które powiewały niczym chorągiewki na szczycie wieży podczas huraganu. Powietrze stało się ciężki i opadło na Errandilasa, jak i najemnika, wgniatając ich niemal w ziemię.
- Gdzie jest idealny Krwawy Kryształ?! – powtórzył krzykiem, wyciągając dłoń, z której trzasnęła czarna błyskawica w ciało maga. Biedakiem wstrząsnęły konwulsje i wygiął się w łuk, lecz nacisk energii magicznej wbił go z powrotem w ziemię. Dyszał ciężko, otwierając usta w niemym krzyku, lecz nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.
- Gdzie?! MÓW GDZIE!.
- U Barona Derosa – wyszeptał przez łzy Errandilas – Tam je…
Słowa zamarły mu w gardle, gdy wtem jego ciało zaczęło gnić i pękać. Z wrzaskiem turlał się po podłodze w swojej agonii, a Szayel przyglądał się temu bez wyrazu na twarzy. Nawet jeden mięsień twarzy mu nie drgnął patrząc, jak mroczna energia zaklęcia rozkłada ciało jego byłego przyjaciela. Śnieżna szata zamieniła się w ociekającą krwią szmatę, a z twarzy Errandilasa zeszła skóra, ukazując również odchodzące mięso i pękające mięśni. Z każdą chwilą powiększała się pod nim kałuża krwi i ropy.
- Byłeś głupcem, Errandilasie – mruknął Szayel opadając delikatnie na zbroczoną posoką podłogę – Ruszamy do Barona Derosa, ktokolwiek to jest – rzucił do wstającego z ziemi najemnika, na którego twarzy malował się wściekły grymas.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Potężna fala wgniotła najemnika w ziemię, wyciskając mu powietrze z płuc. Leżał niedaleko skulonego maga, który wbił w Szayela wzrok przerażonych oczu. Andarys sam nie był pewien, czy również powinien się obawiać, że ze strony wściekłego czarodzieja spotka go coś co najmniej nieprzyjemnego. Ten krzyknął i wysłał w stronę starca czarne błyskawice. Elf przyglądał się, jak zaatakowany wije się w konwulsjach, aż w końcu po wyjawieniu pożądanej informacji jego ciało zaczyna gnić, niszczone i rozrywane przez tajemniczą siłę. Krew lała się obficie, nie omieszkawszy obryzgać Andarysa, który wciąż nie mógł się podnieść. Dopiero kiedy odziany w czerń czarodziej opadł na ziemię, najemnik wstał z wyrazem wściekłości na spokojnej dotąd twarzy. Szayel nie zwrócił na niego większej uwagi, po prostu rzucił polecenie, obrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia. Jego obszyta złotem szata załopotała.
- Zaserwowałeś mu widowiskowe katusze - mruknął elf swoim niskim, zachrypniętym głosem. Z jego tonu perfekcyjnie szło wyczytać, w jakim jest nastroju. - Potrzebujesz widowni?
Andarys wytarł twarz, po czym potrząsnął ręką, na której oprócz posoki zostały jakieś obrzydliwe, zgniłe tkanki. Jeszcze raz obejrzał się na zniszczone magią ciało. Gdyby był młodszy, niewątpliwie zemdliłby go ten widok. Był jednak świadkiem zbyt wielu okropnych rzeczy, chociaż na pewno zmasakrowane resztki maga wyglądały znacznie gorzej niż większość z nich.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Szayel opuścił wraz z najemnikiem podziemia, zamykając za sobą tajne przejście. Dopiero teraz zauważył, że jego szata umazana jest krwią, podobnie jak i twarz, z której skapywały pojedyncze kropelki.
Zerknął na najemnika wyglądającego podobnie albo i jeszcze gorzej.
- Nie możemy tak wyjść ze sklepu – powiedział, uderzając wściekle o sąsiednie biurko, co spowodowało przewrócenie się kałamarza i zalanie sąsiednich kartek papieru – Znasz tego całego barona Derosa?
Najemnik poruszył przecząco głową, ocierając twarz z krwi.
- Świetnie – burknął do siebie Pradawny, siadając zrezygnowany na krześle za biurkiem. Załamał dłonie i spuścił głowę. Przez moment mogło się wydawać, że rozpacza nie tyle co nad ich sytuacją, co śmiercią przyjaciela.
Elf przyglądał się temu z kamiennym obliczem, jednak wewnątrz niezwykle go to ciekawiło. Czy ta osoba – morderca własnego przyjaciela – mogła mieć jakieś wyrzuty sumienia? Był świadkiem bestialskiego morderstwa. Szayelowi nawet nie drgnęła brew, gdy ciało Errandilasa zamieniało się w zdeformowaną papkę. A teraz?
Uświadomił sobie, że Pradawny wygląda jak dziecko. Gdyby nie fakt to, że wiedział, iż jest Czarodziejem, prawdopodobnie wziąłby go za jakieś nastolatka w wieku siedemnastu lat. W duchu zapytał sam siebie – Jak to możliwe?
- Zaczekaj tutaj – odezwał się w końcu Szayel, wstając z krzesła – Zbroję można łatwo wyczyścić. Wystarczy tylko trochę wody.
To powiedziawszy otworzył portal, w którym zniknął, by wrócić dosłownie sekundę później czystym, w identycznej szacie, mając w dłoni białą szmatę, a w drugiej wiadro wody.
Podstawił wiadro przed elfem, dając mu szmatę.
- Doprowadź się do porządku – rzekł chłodno – Znasz jakiegoś skrytobójcę w tym mieście? Albo kogoś, kto zna wpływowych ludzi?
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Elf mruknął coś pod nosem, przyklęknął przy wiadrze i namoczył szmatę.
- Znam skrytobójczynię. Bardzo dobrą - oznajmił, po czym skręcił tkaninę w ciasny rulon, wyciskając z niej wodę. - Zwie się Quarraena. - Andarys łypnął na czarodzieja spode łba. - Ale nie oczekuj po mnie, że będę wiedział, gdzie ją znaleźć. Mogę jedynie spekulować.
Umilknął i zabrał się za czyszczenie poszczególnych części swojego uzbrojenia. Szczególną uwagę poświęcił ulubionym, zdobionym karwaszom, które traktował niemal z nabożną czcią. Po krótkiej chwili cała czerwona ciecz zalegająca na zbroi Andarysa znalazła się na szmacie. Tkanina z pluskiem wylądowała w wiadrze, a mroczny wstał. Przyjrzał się swojemu onyksowemu amuletowi. Czarny kamień był już mocno popękany; aż dziwne, że jeszcze trzymał się w jednym kawałku. Elf przejechał po chropowatej powierzchni na zakończenie oględzin. Wisior znów zniknął pod napierśnikiem, a jego właściciel pokonał kilka kroków w stronę wyjścia.
- Zamierzasz jej poszukać? - zapytał, przystanąwszy. Obejrzał się na swojego zleceniodawcę, który wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Szayel przyglądał się, jak najemnik klęka przy wiadrze, wkładając do niego białą tkaninę. Gdy powiedział o mu o Quarraenie, zamyślił się, gładząc dolną wargę.
Nie zaszkodziłoby wynająć kobiety, aby ukradła Idealny Krwawy Kamień. Zaoszczędziłoby mu to sporo kłopotów i nie musiałby osobiście się w to angażować. Ten cały Deros był według słów Errandilasa baronem, a to komplikowało sprawę. Nie chciał mieć na pieńku z arystokracją Kryształowego Miasta, choć i tak gdyby chciał mógłby z łatwością go odebrać. Rozsądek jednak podpowiadał mu, że bezpieczniej będzie wyręczyć się jakimś zdolnym skrytobójcą. Po co brudzić własne dłonie, kiedy można użyć cudzych?
- Może być – mruknął tonem pozbawionym emocji, dostrzegając amulet elfa, który ten szybko schował i ruszył do wyjścia.
- Zamierasz jej poszukać? – zapytał najemnik, spoglądając na niego badawczym wzrokiem.
- Nie zaszkodzi – odpowiedział, podchodząc do elfa i dotykając go teatralnie palcem wskazującym w napierśnik, pod którym schowany był amulet – Jest zniszczony. Jeśli chcesz, mogę go naprawić.
Uśmiechnął się widząc zdziwienie i niedowierzanie na twarzy mrocznego.
- Jako przeprosiny za to w podziemiach.

*


Stary Czarodziej pojawił się przed bramą Kryształowego Miasta w towarzystwie dwójki magów. Jednej kobiety i mężczyzny. Każdy z nich miał na sobie identyczną śnieżną szatę opasaną złotą szarfą, z narzuconym na głowę głębokim kapturem. Starzec trzymał w dłoni długi kostur zakończony owalnym kryształem jarzącym się białym światłem.
- Jest tutaj, prawda? – zapytała kobieta cichym głosem, w którym można było wyczuć smutek.
Czarodziej z kosturem westchnął.
- Tak, jest tutaj. Czuję jego aurę – zmarszczył krzaczaste brwi ukryte pod kapturem i stuknął laską o ziemię – Spotkał się z nim, ale jego aura zgasła.
- Zabił go?! – niemal krzyknął z niedowierzaniem drugi mężczyzna – Przecież on był…
Kobieta pokręciła głową z żalem.
- Czemu wrócił? Tyle lat…
- Nie wiem, ale musimy go zatrzymać – Spojrzał na swoich towarzyszy, a jego oczy zalśniły złocistym blaskiem – Ruszajmy.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Oprócz tej jednej głównej, niepokojącej aury, odziani w biel czarodzieje wyczuwali jeszcze jedną. Niesamowicie potężną, jednak całkowicie pozbawioną blasku. W tej chwili głównym celem grupki magów było odnalezienie samowolnego Szayela, który najwyraźniej po tylu latach wrócił z dosyć... nieciekawymi zamiarami, aczkolwiek obecność właściciela tej drugiej była równie... intrygująca.

*


Andarys spojrzał w miejsce, w które mag stuknął go palcem.
- Przydałoby się przywrócić mu dawne właściwości - powiedział. Mroczny nie pokazywał tego po sobie, jednak był nieźle skonsternowany. Przeprosiny? Co za nagła zmiana nastawienia. Wtedy w podziemiach Szayel sprawiał wrażenie pana i władcy, który nieszczególnie przejmuje się najemnikiem, którego w każdej chwili może zdusić jak muchę swoją potęgą. Tak. Magia. Dzika siła, której Andarys nigdy nie rozumiał. Już wiele razy się przekonał, że przeciwko takim sztuczkom jego ostrze zdaje się na niewiele. Zaczął coraz poważniej myśleć nad znalezieniem sobie jakiegoś interesującego artefaktu, który w jakimś stopniu ochroniłby go przed kaprysami rozhisteryzowanych magów.
- A Quarraenę można zapewne znaleźć w jakiejś karczmie. Przesiaduje w takowych przybytkach, czekając na zleceniodawcę. Jak większość wojowników do wynajęcia - stwierdził, chcąc jak najbardziej skrócić gonienie za jego "krewniaczką". Kolejny mroczny elf. Andarys zaśmiał się w duchu.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Tym razem portal przeniósł demona w całkiem inne miejsce lasu, tym razem nie miał jednak kto mu powiedzieć gdzie się znajduje. Postanowił więc przenieść się do jednego ze znanych mu miast elfickich. Danae odpadało, gdyż z tego miejsca miał niezwykle złe wspomnienia. Wybrał więc Kryształowe Królestwo, ilość magii jaka się tam znajdowała mogła mu wystarczyć za pożywienie na długi czas.
Mroczny, pochłaniający światło portal przeniósł go kawałek od drogi wiodącej do miasta. Demon wyszedł z zarośli, udając kolejnego podróżnego. Znał tą okolicę, w końcu przez dobre stulecie krążył po tym świecie i był chyba w każdym większym mieście.

Gdy jadąc na Arkadzie zbliżał się do bram miasta jego zmysł magiczny, wyczulonemu po dwustu latach treningów, wychwycił pośród wielu słabszych aur kilka naprawdę silnych w tym jedną potężniejszą niż inne. Wciąż był jednak za daleko, by wyczuć coś więcej. Co ciekawe dwie z silniejszych aur zmierzały w stronę tej najsilniejszej. Czyżby spotkanie potężnych magów? Tacy zawsze przyciągali równie silne magiczne przedmioty. A takie przedmioty przyciągały właśnie Akkarina...
-Arkad, też to czujesz, prawda? Kieruj się w stronę tej najsilniejszej aury. Ledwo wróciliśmy do Alarnii, a może już coś zyskamy?

Wierzchowiec, roztrącając przechodniów, ruszył początkowo główną ulicą, a potem dopiero skręcił w boczną uliczkę. Akkarin z każdym jego krokiem czuł nasilającą się aurę. Była tak silna, że jej łunę zobaczył na długo przed tym, nim zdążył dostrzec jej właściciela...
Awatar użytkownika
Hergan
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta - Pradawny Czarodziej
Profesje:

Post autor: Hergan »

Szedł przez ulice miasta. Kryształowe Królestwo. Dom Elfów. Miasto nasączone magią, każda cegła, każda alejka. Wspaniałe miejsce. Ponoć tutaj artefakty nie miały sobie równych. Gdy tylko postawił stopę za bramą miasta poczuł coś. Bardzo wyraźnie. Potężna aura musiała należeć do nie lada silnej istoty. Może nawet silniejszej od niego samego? Przez wiele wieków nie czuł czegoś podobnego. Budziło to w nim coś czego nie mógł wyjaśnić. Poczuł szacunek. Zaczął zmierzać w tamtym kierunku. " Niezwykłe... " - pomyślał. Szedł szybciej. Poprawił żelazną maskę, naciągnął kaptur zarzucił pelerynę rzez szyję niczym szal by przestała ciągnąć po ziemi. Ciekawość wzbierała w nim z każdym krokiem. To było takie ekscytujące. Chciał zobaczyć posiadacza tej potęgi. Możliwe, iż był to przedstawiciel jego własnej rasy. Skręcił uliczką, był coraz bliżej, czuł to. Jeszcze kilka budynków i... był na miejscu. Obejrzał budynek. Nic specjalnego. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, iż przyleciał tu jak ćma do ognia. Otworzył drzwi. Stanął w progu rozglądając się jednocześnie. Udał się w głąb pomieszczenia. " Sklep. Mam uwierzyć, że taka aura należy do handlarza? Czyżbyś się pomylił Herganie? " - dokładnie badał pomieszczenie. Aura wisiała w powietrzu. Widział ją gołym okiem. To tutaj....
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości